WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3 Pierwszy dzień w nowej szkole, z nowymi ludźmi, nauczycielami (taaa... jakby oni byli robotami albo kosmitami...), wszystko było nowe i przerażające. Dziś wyjątkowo pod szkołę podrzucił ją Devon, z którym nadal nie rozmawiała zbyt wiele. Wielce prawdopodobne, że gdyby jechała sama rowerem, hulajnogą, komunikacją miejską czy autem - zgubiłaby się ekspresowo. Była tak zdenerwowana, że na stopy założyła dwie różne skarpetki, niemal zapomniała zabrać portfela z domu i wszystkich świstków, które musiała zostawić w sekretariacie.
Pierwsze minuty w tym budynku upłynęły jej na poszukiwaniu wyżej wspomnianego miejsca, ale kiedy już tam dotarła to miłe panie wszystko jej wyjaśniły, przekazały plan lekcji, wykaz sal, w których będą się odbywać, mapkę szkoły, plan zajęć pozalekcyjnych i różnych kółek zainteresować i... W zasadzie zostawiły ją samą sobie. Mimo iż były ciepłe, miłe i uczynne to nie miały czasu prowadzać po szkole, za rączkę niemal dorosłej już dziewczyny. Do tej dorosłości to było jej daleko, zwłaszcza mentalnie.
Czuła się naprawdę zagubiona kiedy wychodziła z sekretariatu i pokierowała swoje kroki do głównego hallu. Wydawało jej się, że jeśli zacznie poszukiwania sali biologicznej od centralnego punktu na mapie, będzie jej zdecydowanie łatwiej. Myliła się jak zawsze jeśli chodzi o orientację w terenie. Szkoła była pełna uczniów spieszących się na zajęcia, ale nikt nie wydawał się zainteresowany Emily i jej bezradną miną. Musiała się uspokoić, wziąć kilka głębszych oddechów i wyluzować. Zamknęła więc oczy i przestąpiła kilka kroków do tyłu i wtedy lekko wpadła na coś za sobą, coś miękkiego i całkiem ładnie pachnącego. Nie coś, a kogoś czubku! Natychmiast otworzyła oczy i odwróciła się w kierunku osoby, na którą wpadła.
- Rety, przepraszam. Wszystko w porządku? Nie nadepnęłam ci na stopę?- zapytała z troską w głosie i zmierzyła przestraszonym spojrzeniem sylwetkę dziewczyny, ale nie dlatego by oceniać jej figurę czy urodę, choć to było bezzaprzeczalnie piękne, tylko po to by sprawdzić czy nic jej nie jest.
- Skoro już.... Udało mi się otworzyć do kogoś gębę, to może powiesz mi gdzie jest sala 247? Wiem, że gdzieś między 246 i 248, ale tych też nie mogę znaleźć, a zaraz rozpoczynają się zajęcia.
Posłała dziewczynie bezradny uśmiech i rozłożyła lekko ręce, tym samym machając kartkami, które w nich miała. Cała Em, kiedy się denerwuje to strasznie dużo gada. Już nawet otwierała gębę by wypluwać kolejne słowa!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~10~

Szkoła nie mieściła się ostatnio w zestawie rzeczy, które zaprzątały głowę Lily Crane. Miała na głowie o wiele ważniejsze rzeczy: narastające konflikty z mamą, bardzo stopniowa przeprowadzka ojca, niejasności w relacjach z (nie)chłopakiem i problemy przyjaciółek, dla których starała się być oparciem. Nie było łatwo skoncentrować się na nauce, jednak na szczęście nie odbijało się to negatywnie na jej ocenach. Po prostu było jej szkoda czasu na siedzenie w szkole, gdy mogła pożytkować czas na rzeczy ciekawsze i ważniejsze.
Dzisiaj o mały włos nie spóźniła się do szkoły, bo zanim nakarmiła cały zwierzyniec u ojca, to trochę czasu minęło. Musiała też naszykować sobie kawę w półlitrowym kubku termicznym, bo bez kofeiny ani rusz, zwłaszcza, że nie spała zbyt wiele ostatniej nocy. Na szczęście podwiózł ją tata, bo kapryśna pogoda nie ułatwiała przeprawy przez miasto. Wpadła do szkoły jak burza, lawirując między kolejnymi osobami, co nie było skomplikowane, dopóki nie wyjęła z kieszeni telefonu i nie wbiła wzroku w jego ekran. Gdyby tego nie zrobiła, może udałoby jej się uniknąć zderzenia z Emily, ale cóż, stało się. Odsunęła tylko rękę, by nie oblać siebie ani jej kawą, a widząc zakłopotaną blondynkę, posłała jej uśmiech.
Spokojnie, nic się nie stało, ja też się zagapiłam – przyznała, bo nie była przecież bez winy. Już miała sobie iść, żeby nie spóźnić się na lekcję, ale wysłuchała kolejnych słów nastolatki i automatycznie się uśmiechnęła. Sama szła bowiem do tej samej sali.
Też mam tam teraz lekcję, chodź – powiedziała, ruszając w odpowiednim kierunku. – Jestem Lily. A ty pewnie jesteś nową uczennicą, którą nam zapowiedzieli, ale nie zdradzili nawet twojego imienia.
Zerknęła z zaciekawieniem na dziewczynę. Bycie nowym w jakiejkolwiek społeczności nie należało do łatwych i przyjemnych, więc chciała jakoś jej pomóc. Wiadomo, że trafi w szkole na różne osoby, ale pierwsze wrażenie było ważne, więc Lily starała się, by było dobre.
Zmieniłaś szkołę przez przeprowadzkę czy z innego powodu? – zagadnęła, mając nadzieję, że nie wkracza na grząski grunt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jejku.... Blondynka tak bardzo chciałaby mieć typowe problemy nastolatków, chciałaby się przejmować przyjaciółmi, cierpieć z powodu złamanego serca i żyć tak totalnie zwyczajnie... Czasami zastanawiała się jakby to było jeśli jej rodzice by żyli, brat pewnie już byłby na studiach... Może nawet Em byłaby śmiertelnie zakochana w którymś z jego kolegów, ale bałaby się do tego przyznać w obawie, że zniszczy przyjaźń brata. Dobrze było pomarzyć ale te marzenia też sprawiały jej dużo bólu, i kiedy tak intensywnie się zastanawiała co by było gdyby to zazwyczaj tego samego dnia miała ten nieustannie powtarzający się koszmar. W snach nadal przezywała całą traumę z dzieciństwa, mimo iż minęło już kilka ładnych lat.
Em spadł kamień z serca, że nowej koleżance nic się nie przytrafiło, że nie zdeptała boleśnie jej stóp ani nie wytrąciła z rąk żadnego przedmiotu, a już zwłaszcza telefonu, bo jeśli ten by się rozbił... Dramat. Przecież wiadomo, że dzisiejsze nastolatki mają smartfony przyrośnięte do rąk i jeśli tylko tracą urządzenia z zasięgu wzroku robi się gorąco.
- Uf, wiesz nie chciałabym pierwszego dnia płacić odszkodowania za straty moralne czy uszczerbek na zdrowiu. To by było.... Zbyt pechowe nawet jak na mnie.- zaśmiała się cicho i odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Przyjrzała się Lily uważnie i poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Dziewczyna wyglądała na taką pewną siebie, na dodatek była śliczna, jak z obrazka, wszystko na swoim miejscu... Ech natura jest niesprawiedliwa! Emily poskąpiono szczęścia w życiu, a co za tym idzie Tyłek płaski, cycki płaskie, krzywe nogi i oczywiście znalazłaby sobie jeszcze milion różnych wad. Dlaczego cudze oczy widzą inaczej niż nasze własne? Przecież obu niczego nie brakowało!
- Tak, ciekawe jak długo będę chodzić z łatką "ta nowa". Mam na imię Co...- w ostatniej chwili ugryzła się w język. Ciężko było się przyzwyczaić do nowych personaliów.
- Emily, ale wszyscy mówią do mnie Em.- poprawiła się szybko i ruszyła za dziewczyną przez tłoczny korytarz, choć z każdą chwilą robiło się na nim mniej ludzi. Prawdopodobnie dlatego, że powoli zbierali się już w klasach.
Cholera... I jak ona miała wybrnąć z odpowiedzią na to pytanie... Nikt nie wiedział jak wiele trudu sprawia jej kłamanie ludziom w żywe oczy. Aczkolwiek podobno kłamstwo powtarzane tysiące razy w końcu staje się prawdą. Musiała przypomnieć sobie wszystkie informacje jakie wyczytała z akt.
- Tak jakby... W sumie, tak. Można to nazwać przeprowadzką - z przeciwległego wybrzeża. To skomplikowane. A Ty? Przyjezdna czy rodowita mieszkanka Seattle? Oh i masz genialną kurtkę, gdzie ją kupiłaś? Świetnie leży!- rozpromieniła się. Za wszelką cenę chciała unikać pytań na swój temat dlatego tak zręcznie starała się go zmienić, odwrócić uwagę Lily od siebie.
Wspinały się właśnie po szerokich schodach na pierwsze piętro, czyli teoria Em, by iść korytarzem w prawo na parterze legła w gruzach. Minie miesiąc zanim się połapie w układzie szkoły, no prawie jak Hogwart!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lily miała całe mnóstwo typowo nastoletnich problemów, ale w jej życiu nie brakowało również tych nieco poważniejszych. Rozwód rodziców mocno wstrząsnął jej dzieciństwem i niewykluczone, że przyniesie skutki w dorosłym życiu. Oczywiście wciąż miało się to nijak do problemów Emily, jednak panna Crane jeszcze zupełnie jej nie znała. Poza tym, nie lubiła licytować się z ludźmi na problemy – wszyscy się z jakimiś zmagali i każdy rozpatrywał ich wagę w nieco inny sposób. Fakt, że Lily nie radziła sobie w relacjach z matką, jej rówieśnikom mógł wydawać się śmieszny. Z tego, co obserwowała u znajomych, dobre kontakty z rodzicami nie były priorytetem dla nastolatków. Lily była pod tym względem inna. Miała kilka koleżanek, które mogły przyjść do mamy z każdym kłopotem i szczerze im zazdrościła.
Spokojnie, nic się nie stało – zapewniła ją raz jeszcze. W razie czego Lily pewnie i tak wzięłaby winę na siebie, bo blondynka wyglądała na tak speszoną, że nie miałaby serca dokładać jej zmartwień. Jeśli trzeba było, Crane umiała przeistoczyć się we wredną flądrę, ale z założenia zawsze wolała najpierw być miła.
Co ciekawe, ona też uznała swoją rozmówczynię za ładną. Zawsze chciała mieć blond włosy. Obie posiadały za to delikatną urodę, co wydawało się być zaletą. Lily nigdy nie była fanką groteskowo mocnego makijażu, doklejanych paznokci i trików pozwalających mieć usta, jak Kylie Jenner. Jeśli ktoś dobrze się czuł w takim wydaniu, to spoko, ale ona zdecydowanie wolała skromniejszy image, choć jednocześnie umiała być seksowna, gdy pojawiła się taka potrzeba (czyli wtedy, gdy widziała się z Taylorem).
Pewnie niedługo. Ludzie w naszej szkole są naprawdę w porządku, jestem pewna, że szybko się zadomowisz – uśmiechnęła się. – Śliczne imię! I nawet podobne do mojego, ale twoje łatwiej skracać.
Ruszyły razem w stronę odpowiedniej klasy, która znajdowała się dość daleko od głównego holu. Nie ma jednak tego złego, bo przynajmniej mogły jeszcze pogadać – Lily nie zdawała sobie sprawy z tego, ile ta konwersacja kosztuje Em. Dla niej była to idealna okazja do poznania nowej koleżanki, co oczywiście ją cieszyło, bo nastolatka sprawiała wrażenie sympatycznej. Nie, żeby oceniała ją po wyglądzie; każdemu trzeba dać szansę.
Ojej, więc to dla ciebie naprawdę nowa sytuacja, a nie po prostu zmiana szkoły… Ja mieszkam w Seattle od zawsze. Znasz już miasto? Bo jeśli nie, to możemy się przejść po co ciekawszych miejscach, po szkole albo w weekend – zaproponowała, po czym opuściła wzrok na swoją kurtkę. – Och, dzięki. Jest stara, kupiłam ją w jakiejś sieciówce.
Posłała Emily uśmiech i odgarnęła włosy, wymijając grupkę jakichś chłopców, którym chyba nie spieszyło się na lekcję.
Jak chcesz, to możemy usiąść razem. Chyba że masz inne plany albo po prostu wolisz sama.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lily nawet nie zdawała sobie sprawy jakie miała szczęście, mając rodziców. To znaczy w żywym stadium. Co z tego, że rozwiedzeni? Ale przynajmniej żyli, byli zapewne całkiem zdrowi i mogła z nimi zamienić słowo czy dwa. Em już nie miała takiej możliwości i mieć nie będzie dopóki sama nie kopnie w kalendarz, choć i tak wątpliwe jest to, że po śmierci istnieje cokolwiek. W każdym razie dopóki ludzie żyją można naprawić niemal każdą relację, wystarczy odrobina chęci i pracy. Oczywiście najłatwiej jest prawić morały i rzucać takimi domorosłymi tekstami kompletnie nie znając sytuacji, ale na całe szczęście jeszcze nie weszły na ten grząski grunt. Może kiedy poznają się nieco lepiej to przyjdzie im chęć na zwierzenia i jakieś głębsze dyskusje.
- Jeśli wszyscy są tak sympatyczni i uczynni jak ty, to na pewno będzie tak jak mówisz.- nie mogła się powstrzymać przed tym lekkim docukrzeniem całej ich rozmowy. No przecież Lily była taka miła, że nie dało się inaczej tego zrobić. Chciała wyjść choć w połowie na tak samo życzliwą jak i ona, choć nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Była zdana na Pannę Crane w tym momencie i to nie tylko pod względem pokazania jej gdzie znajduje się klasa biologiczna. Em nie miała problemów z poznawaniem nowych ludzi, ale teraz zdecydowanie będzie jej odrobinę łatwiej znając już chociaż ją.
- Ale twoje jest zdecydowanie bardziej pobudzające wyobraźnię. Poetyckie bym powiedziała.- wyszczerzyła się uroczo. Mało brakowało a wpadłaby na jakiegoś nerda, który na widok dwóch ładnych dziewczyn przystanął i mało nie wykręcił sobie głowy odwracając się za nimi. Em zachichotała i pomachała do chłopaka, a ten oblał się rumieńcem i uciekł.
- A z nim co...?- uniosła lekko brew ku górze. Nie rozumiała ludzi, przecież mógł powiedzieć cześć czy cokolwiek, przecież żadna z nich by go nie zjadła. I tu pojawia się stara prawda - faceci boją się pięknych kobiet, nawet jeśli są tak młodziutkie jak ta dwójka.
- Przyleciałam w piątek, więc nie zdążyłam jeszcze się wybrać na zwiedzenie, chętnie gdzieś z tobą wyskoczę. I powiedz mi, że takie przypadkowe wpadanie na kogoś nie jest przeznaczeniem...- odparła z rozbawieniem i zmarszczyła lekko nos na widok grupki kolesi w kurtkach drużyny szkolnej. Czyli nawet tu... Typowa Ameryka, muszą się szczyć przynależnością do grupy i się tym obnosić. Nie znosiła takich pozerów.
Całe szczęście w sali biologicznej siedziało się przy takich wysokich blatach, w dwie, czasami trzy osoby, zupełnie inaczej niż w klasie od matmy czy angielskiego, gdzie każdy miał swoje krzesło przytwierdzone do ławki, a między każdym z tych stoliczków było kilkadziesiąt centymetrów odległości.
- Genialnie, to siedzimy razem. Jaki jest nauczyciel biologii? Bardzo surowy? Nie wiem czy dobrze zrobiłam biorąc tak zaawansowany poziom.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Lily na pewno wolała mieć takich rodziców, jakich miała, niż nie mieć ich wcale, ale i tak miała całe mnóstwo zastrzeżeń. Głównie do mamy, choć i z tatą bywało różnie. Miała wrażenie, że odkąd powiedziała ojcu o swoim związku z Taylorem, coś się zmieniło. Być może Lionel zdał sobie sprawę z tego, że jego córeczka nie jest już taka mała, jak mu się wydawało? Była niemal dorosłą kobietą i tak powinno się ją traktować, ale jednak wciąż brakowało jej nieco do pełnoletności, uczyła się i żyła na koszt matki i ojca. Może gdy zacznie studia, coś zmieni się w podejściu rodziców?
Uśmiechnęła się zadowolona, bo choć komplementy lekko ją peszyły, to ten był naprawdę miły. Zdecydowanie wolała komplementy dotyczące charakteru, a najlepiej inteligencji niż te na temat wyglądu, którymi nierzadko raczyli ją chłopcy. Nie lubiła dennych podrywów i raczej im nie ulegała. A ostatnio w ogóle nie ulegała żadnym, bo jej uwagę zaprzątał wyłącznie Taylor, co zapewne było mało rozsądne.
Och, to Dustin. Jest chorobliwie nieśmiały, ale jak już się z nim poznasz, to jest spoko, tylko trzeba ciągnąć go za język – wyjaśniła. Chłopak był typowym introwertykiem i Lily szczerze mu współczuła, bo widziała, że kontakty z rówieśnikami sprawiały mu niemałą trudność, a w ich wieku to niełatwa sytuacja. Sama nie miała z nim szczególnie bliskich relacji, ale jeśli miała okazję, starała się z nim pogadać. Oczywiście gdy widziała, że narusza jego strefę komfortu, zwykle kapitulowała. Cóż, chciała, by każdy czuł się w miarę dobrze w otoczeniu. Niełatwo było czuć się odrzuconym wśród nastolatków.
Wierzysz w przeznaczenie? Bo ja w sumie mam zawsze mieszane uczucia, ale w sumie chyba wierzę – powiedziała, marszcząc lekko brwi. – Chociaż nie wiem.
Z wiarą w cokolwiek to w ogóle była skomplikowana sprawa i Lily zawsze miała z tym problem. Na szczęście rodzice nigdy nie ganiali jej do kościoła i pozostawiali jej raczej wolną rękę, za co była im wdzięczna. Nie brakowało w jej otoczeniu osób, które musiały chodzić do kościoła i udawać wielką religijność, by później naćpać się na domówce i wylądować w łóżku z przypadkową osobą.
Nie, nauczyciel od biologii jest w sumie bardzo lajtowy. Umie trafiać do młodzieży i rozumie, że mamy życie poza szkołą – uśmiechnęła się. – Ale babka od historii to niezła jędza, chociaż ma swoich pupilków. Gotowa? – zapytała, gdy stanęły przed drzwiami do klasy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na ten moment nie mogła zaserwować jej innego komplementu aniżeli tego dotyczącego urody, nie znała jej i mogła stwierdzić, że jest miła i wesoła - ale na początek to wszystko. Tak prozaiczna rzecz jak skomplementowanie kurtki to fajny punkt zaczepienia do rozmowy, może dowiedziałaby się o jakichś fajnych i tanich miejscówkach na zakupy. Aż pożałowała, że nie pociągnęła tego tematu dalej. Em z kolei była bardzo łasa na wszelkie komplementy a jej naiwność sięgała zenitu. Wystarczyło, że chłopak powiedział jej, że ma ładne oczy czy promienny uśmiech a ona już zgadzała się iść z nim na randkę czy zaliczyć pierwszą bazę. Lubiła atencję choć nie powinna być w centrum uwagi. Powinna stronić od rówieśników, unikać bliższych relacji, a to było tak cholernie trudne nikogo do siebie nie dopuszczać. Nawet nie miała gdzie i jak wyładować tej irytacji. Niedługo miała poznać nowego psychologa i odbywać wizyty w FBI dwa razy w miesiącu, ale to nie to samo co wygadanie się komuś bliskiemu.
- Dustin hm? On tak z każdym człowiekiem czy tylko z dziewczynami?- zapytała zaciekawiona, choć mogło to zabrzmieć trochę hm.... Niegrzecznie? Jakby była wścibska i chciała wciskać swój nos w sprawy innych. Em np. nie miała problemu z tym by pogadać z kimś kompletnie obcym, choć gdzieś tam czasami wewnętrznie odczuwała pewnego rodzaju niepokój.
Emily zmarszczyła śmiesznie nos słuchając wywodu nowej koleżanki na temat przeznaczenia, próbowała przeanalizować sens jej wypowiedzi i nie wytrzymała... Zaśmiała się tak szczerze i wesoło! Jejku, nie pamiętała kiedy się ostatni raz śmiała. Mina Lily była bezcenna, taka zdezorientowana....
- Lilly widzę, że masz takie same problemy z decyzyjnością jak ja kiedy zastanawiam się czy wybrać różową czy zieloną bluzkę- poklepała dziewczynę po ramieniu ot tak na pocieszenie.
- Ja wieżę, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma jakiś głębszy sens. Nasze dzisiejsze spotkanie też nie było przypadkowe, twój i mój sznureczek splątały się w jakimś celu, ale tego dowiemy się później. Chyba. - wzruszyła lekko ramionami i rozejrzała się kiedy stanęły pod klasą. Była tak zajęta rozmową z Panienką Crane, że nie zapamiętała trasy. Wiedziała tylko, że musi wejść na piętro a dalej już miała czarną dziurę.
- Całe szczęście nie wybrałam historii do swojego planu- odetchnęła z ulgą, ale nagle się spięła bo to już czas by wejść do klasy, do tłumku obcych ludzi. Z resztą... Dziś na większości lekcji pozna kogoś nowego, bo przecież to nie tak, że uczysz się przez 9 lat z tymi samymi osobami.
- Zróbmy to, miejmy z głowy. Czas na przyklejenie do czoła łatki "ta nowa"- oświadczyła z lekkim podenerwowaniem i wzięła głęboki oddech i już go w płucach zatrzymała kiedy wchodziły do pomieszczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze chciała umieć przyjmować komplementy, jednak finalnie tylko się peszyła. Być może nauczy się od Emily, że czasem warto po prostu podziękować i ładnie się uśmiechnąć, a nie cudować, wymyślać i próbować rzucać kontrargumentami. Aż dziw bierze, że miała dość bogate jak na swój wiek doświadczenia z chłopcami, skoro w ten sposób podchodziła do sprawy. Nie da się ukryć, że w niektórych aspektach miewała problemy z relacjami międzyludzkimi. Terapeutka uważała, że powodem jest rozwód rodziców i związane z nim problemy, jednak nastolatka miała nadzieję, że nie zostanie jej to na zawsze.
Z każdym, ale z dziewczynami szczególnie – przyznała po chwili namysłu. Mocno współczuła koledze, bo licealiści umieli być okrutni, a i w dorosłym życiu nie będzie mu łatwo. Czasem zastanawiała się, jaki był powód jego chorobliwej nieśmiałości, jednak nigdy nie dopytywała, nie chcąc wyjść na nietaktowną i budzić u Dustina dyskomfortu.
Zaśmiała się dźwięcznie. Rzeczywiście, z decyzyjnością było u niej kiepsko. Nigdy nie wiedziała, czy woli musztardę czy ketchup, wanilię czy czekoladę, prysznic czy kąpiel. Nie umiała wybrać koloru lakieru u kosmetyczki ani butów, jeśli do danej stylizacji pasowało kilka par. Co więcej, jej finalne decyzje bardzo często okazywały się błędne i szybko zaczynała ich żałować.
Przyznaję, tak jest. Często waham się nawet przy największych głupotach, a co dopiero przy istotnych decyzjach – westchnęła, odgarniając za ucho ciemne włosy. Jeśli kiedyś będzie miała męża, powinien on cechować się niezłomną cierpliwością, bo inaczej będzie miał z nią ciężką przeprawę. Z drugiej strony, jej też czasem cierpliwości brakowało.
No jasne. Spotkałyśmy się po to, żebyś bez spóźnienia dotarła na biologię, ale to może być początek pięknej znajomości – uśmiechnęła się. Emily sprawiała wrażenie sympatycznej, więc Lily chętnie spotka się z nią również poza szkołą. – Zazdroszczę. Ja wzięłam historię, bo sama nie wiem, co planuję po szkole. Myślałam, że prawo, ale nie wiem, może jednak coś łatwiejszego?
Zmarkotniała lekko, bo rozważania na temat przyszłości zawsze psuły jej humor. Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo zaraz razem z Em weszły do klasy.

/ zt. x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#któraś. Po wydarzeniach ze stadionu.

Po powrocie do domu Froy ani słowem nie odezwał się do Rutilli, nie zszedł na kolację, ani nie wyszedł skorzystać z toalety. Zaszył się w swoim pokoju, pogrążony w jakiejś lekturze. Rankiem również wyszedł do szkoły bez słowa, obdarzając dziewczynę jednym z najbardziej krnąbrnych i nieprzyjemnych spojrzeń, jakie miał w swoim asortymencie.
Był zły. Przez to, co zrobiła Rutilla, uczniowie natychmiast przypięli im etykietkę klasowej pary. Wiadomość szybko rozeszła się po szkole i już od pierwszej przerwy Froya zasypywano pytaniami. Odpowiadał zdawkowo, nie wyjaśniając przy tym absolutnie niczego. Zastanawiał się, jak prawidłowo odnaleźć się w nowej sytuacji, która jego zdaniem była wprost patowa. Nie mógł przyznać, że pocałunek stanowił jedynie nieczyste zagranie Ru, bo wyszedłby na idiotę. Z drugiej strony wizja domniemanego związku napawała go gniewem. Na biologii, kiedy po raz kolejny otrzymał liścik z wiadomym zapytaniem, aż z nerwów złamał w dłoni ołówek, a w momencie, w którym jego wzrok natrafił na spojrzenie Ru, niemo przypomniał jej, że będzie tego żałowała.
Niespodziewanie odwołano zajęcia z geografii, dlatego klasa Froya i Ru miała wolne. Większość uczniów siedziała na holu i powtarzała materiał do kolejnych zajęć. On również przekartkował zeszyt, lecz w momencie w którym zobaczył rudowłosą, natychmiast go zamknął i schował do plecaka. Następnie podszedł, przerywając jej rozmowę z koleżanką. W tamtej chwili postanowił grać tak, jak tego chciała.
Uśmiechnął się obrzydliwie sztucznie i na oczach całej klasy wręczył jej butelkę soku, który zdążył wypić do połowy.
- Pewnie jesteś spragniona, kochanie - powiedział nagle, a otaczającą ich zewsząd ciszę przerwało zatrwożone westchnięcie damskiej części klasy. Potem wszyscy zaczęli szeptać. Zbliżył się na tyle blisko, że niemal zaczęli stykać się ciałami. Wtedy się nachylił i w dwa palce ujął podbródek Ru. - Tego chciałaś? - powiedział na tyle cicho, że mogła to usłyszeć jedynie ona. - Nie wytrzymasz nawet tygodnia - zagroził, uśmiechając się już nie tyle miło, co szyderczo.
Froy jeszcze nie wiedział, dokąd zaprowadzi go takie postępowanie i co właściwie chciał osiągnąć. W tamtym momencie myślał, że Rutilla szczerze go nie znosiła. Zresztą z nieukrytą wzajemnością. W pierwotnym planie chciał jedynie utrzeć jej nosa, lecz z czasem ten pomysł przeobraził się w coś niebywale złego i pozbawionego wszelkich moralnych granic.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~~008~~ Po tym szalonym planie i jeszcze gorszej w sutkach jego realizacji, do której doszło na oczach tych wszyskich ciekawskich nastolatków, Rutillę rozpierało wręcz poczucie ogromnej satysfakcji. Dziewczyna czuła się wygraną. Pierwszy raz od bardzo dawna, udało jej się dopiec Centineo na tyle, że odszedł, rzucając w międzyczasie groźbami bez pokrycia. A przynajmniej tak myślała Guerra, dopóki następnego dnia nie spotkała wcześniej wspomnianego chłopaka. Spojrzenie, jakim na odchodnym ją obrzucił, przyprawiło Ru o przysłowiową gęsią skórkę. To właśnie w tamtej chwili, poczęła szczerze wątpić w słuszność swojej rzekomej wyższości. Ten ich już drugi pocałunek, miał na celu utrzeć Froyowi nosa. Owszem, rudowłosa skłamałaby, gdyby powiedziała, że kompletnie nic dla niej nie znaczył. Bo było zupełnie odwrotnie, ale nie w tym rzecz.
Teraz liczyło się tylko i wyłącznie to, że przez jej głupi, niezbyt przemyślany żart, cała klasa, oraz prawdopodobnie także szkoła, uważała ich za parę. Co znacznie komplikowało jej egzystencję. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie, była nawet bardziej, niż prosta. Otóż uchodząc za "dziewczynę najpopularniejszego chłopaka w szkole" spotykała się z wieloma nieprzyjemnościami ze strony zazdrosnych koleżanek nastolatka. Jednak mimo wszystko, dzielnie je znosiła, ponieważ znacznie bardziej przerażała ją ta cisza ze strony samego zainteresowanego.
To, że Froy absolutnie nic z owymi plotkami nie robił, co więcej nie zaprzeczając niczemu, wydawało się nastolatce aż nazbyt podejrzane. Tylko, że jeszcze wtedy Rutilla nie miała nawet najmniejszego pojęcia o tym, iż jej podejrzenia faktycznie okażą się strzałem w dziesiątkę.
Gdy dzisiejszego dnia zajęcia z geografii nagle zostały odwołane, ognistowłosa odetchnęła z wyraźną ulgą. Choć koniec roku zblizał się wielkimi krokami, niektórzy nauczyciele wciąż zasypywali ich kartkówkami. Wykładowca gegry nie stanowił tutaj wyjątku. Korzystając z wolnej chwili, Ruti podążyła za resztą klasy na hol, gdzie wszyscy zawzięcie przygotowywali się do kolejnych zajęć. Ona o dziwo przygotowała się na nie dzień wcześniej, więc mogła pozwolić sobie na porcję ploteczek z Caro.
- Jak długo jesteście już parą? To serio tak na poważnie i w ogóle? - Słysząc te idiotyczne pytania, Guerra aż wywróciła oczami. Każdy wciąż pytał ją o to samo. - Wiesz Caroline, ja...to znaczy my, wcale nie...- Rudowłosa urwała niespodziewanie w pół zdania, gdy nagle znikąd u jej boku pojawił się Froy, częstując ją swoim ulunionym napojem. Ale najgorsze było w tym to, że przy wszystkich wzrócił się do niej w taki sposób, że w pierwszej chwili po prostu ją zamurowało. "Pewnie jesteś spragniona, kochanie"- Powtórzyła w myślach, nie bardzo wiedząc co się tutaj właściwie wyrabia?
Rutilla była w takim szoku, że przez chwilę stała jak ten słop soli i gapiła się na Centineo, jak na idiotę. Kiedy chłopak znalazł się niebezpiecznie blisko niej, miała ochotę mu przywaliić, bo jego dotyk palił ją żywym ogniem. Po słowach, jakie od niego usłyszała, przybliżyła się jeszcze bardziej, po czym objęła go czule.
- Skarbie, Ty jak zawsze myślisz o wszystkim...- Mruknęła na tyle głośno, aby owe zdanie dotarło do uszu każdego zainteresowanego daną sytuacją. Następnie nadal tuląc się do bruneta, Ru schowała twarz w zagłębieniu jego szyi. Tylko w ten sposób, mogła powiedzieć mu coś jeszcze tak, aby tym razem usłyszał to tylko on. To, że chłopak jak zwykle zresztą pachniał zabójczo, wcale tej dziewczynie nie pomagało. - Co Ty najlepszego odwalasz? Przecież oni zeżrą nas zaraz żywcem i przy okazji, odbiorą Ci możliwość rozprawienia się ze mną osobiście. Aż na taką łatwiznę idziesz, Froy? - Wyszeptała, bezczelnie go prowokując. - Pewnie wcześniej naplułeś do tej butelki, co? - Dorzuciła uśmiechając się, chociaż wcale jej to nie bawiło. Prawdę mówiąc cała ta GRA zupełnie jej się nie podobała, ponieważ swoim zachowaniem, Froylan nieświadomie dawał jej namiastkę tego, o czym tak bardzo marzyła, a czego nigdy nie będzie mieć...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeżeli ich zachowanie można było uznać za grę, to właśnie Froyowi udało się zremisować. Można śmiało napisać, że szala zwycięstwa nie chybotała się na żadną ze stron. Mimo tego czuł, że w tamtym momencie triumfował, bo tym razem to on zaskoczył Rutillę. O ile to możliwe uśmiechnął się jeszcze szerzej i niemal wepchnął do dłoni dziewczyny sok, uprzednio klepiąc ją w rękę. Po chwili także dołączyła do przedstawienia i wszystko wskazywało na to, że oboje po mistrzowsku odgrywali swoje rolę.
Z twarzy Froya nie schodziło zadowolenie. Z satysfakcją patrzył na Rutillę, która prędko objęła go z aktorską czułością. Wtedy odwzajemnił ten gest, kładąc dłonie na jej biodrach. Sekundę później docisnął do siebie dziewczynę tak, że klamra jego paska wbiła się w jej brzuch. Na moment uśmiechnął się nieco sadystycznie, po czym ponownie wyglądał, jakby dotknęła go strzała Amora.
- Nas? - prychnął szyderczym śmiechem, ale szybko się zreflektował, przypomniawszy sobie o tym, że byli obserwowani. - Nie nas, tylko ciebie kochanie. Na twoim miejscu to bałbym się wyjść dzisiaj ze szkoły - zadrwił.
Froy zdawał sobie sprawę, że był obiektem pożądania niejednej dziewczyny w szkole. Wiedział też, że w momencie, w którym zaczął udawać chłopaka Ru, niejedna uczennica zaczęła szczerze jej zazdrościć i jednocześnie życzyć samych niepowodzeń. Mimo tego przypuszczał, że żadna w akcie desperacji nie dopuści się jakiś szczególnie złych czynów, dlatego celowo wyolbrzymił problem. Nie znajdowali się w amerykańskim teen-serialu, gdzie oślepione miłością nastolatki zaatakowałyby Rutille. Przynajmniej tak myślał.
- Nasikałem - szepnął, po czym dodał tak głośno, aby wszyscy usłyszeli: - Ale to wszystko z miłości! - Wyplątał się z uścisku, ale chwilę potem złapał Rutillę za rękę. - Zaraz zacznie się przerwa. Powinniśmy iść razem do klasy? - Pytanie było retoryczne, bo nawet nie czekając na odpowiedź, ruszył w kierunku schodów. Następnie pociągnął dziewczynę w stronę sali od plastyki i niemal siłą wepchnął ją do środka. Trzask zamykanych za nimi drzwi oznajmił, że uzyskali parę minut prywatności. Wtedy mocnym szarpnięciem usadził Rutille w swojej ławce i zajął miejsce obok. Nagle zadzwonił dzwonek, a na korytarzu zrobiło się gęsto od innych uczniów.
- Masz już dosyć? - zapytał, wyłożywszy na ławkę podręcznik i piórnik. W momencie w którym to powiedział do sali weszli ich znajomi, aby zająć odpowiednie dla siebie miejsca. Przerwa kończyła się za pięć minut. Froy, aby jeszcze bardziej upublicznić ich związek przyciągnął Ru za tył głowy do siebie i pocałował. Szybko, drastycznie i nieczule. Zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy byli sami w jego sypialnie. - Czy masz już dosyć - szepnął.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było źle. Bardzo niedobrze. Coś w całym tym szaleństwie jednak do siebie nie pasowało. Zuchwałe i momentami bezczelne wręcz zachowanie Froya, przyprawiało Rutillę o zawrót głowy. Nie potrafiła w żaden racjonalny sposób, wytłumaczyć samej sobie jego zachowania. Do jasnej cholery, przecież to był tylko jeden całus! To co wydarzyło się na szkolnym stadionie, nie można było nazwać pocałunkiem. Owszem, Ru poznała smak jego ust, lecz daleko im było do tych pocałunków, przy których momentami brakuje ludziom tchu. I chyba lepiej, żeby tak zostało, prawda? Lepiej nie zapędzać się w rejony, z których póżniej trudno uciec. Niby było to takie proste, lecz zarazem niebywale ciężkie do wykonania. Nawet Guerra, poczęła łapać samą siebie na tym, że podczas tej gry, w którą oboje tak ochoczo grali, na oczach swoich własnych znajomych, pozwalała brunetowi na zbyt wiele względem siebie, a uświadomienie sobie tego, nie podobało jej się nic, a nic...
Dziewczyna wyraźnie zadrżała, gdy Froylan, przesunął swoje dłonie na jej biodra. Jego dotyk zdecydowanie zbyt mocno na nią działał. Ruti błagała tylko w myślach o to, aby Centineo nie połapał się w tym zbyt szybko, bo to umieściłoby ją w jeszcze gorszym położeniu. Wiedząc o tym, jak jej zdradziecki umysł i ciało, reagują na niego, z całą penością, odpowiednio wykorzystałby to na własną korzyść. Na to Ru nie mogła mu przecież pozwolić.
- Auć... - Jęknęła cichutko, czując jak ta przeklęta metalowa klamra, bezlitośnie wbija się w jej skórę. Nie potrafiła się skupić, gdy ten gnojek był tak blisko niej. Jego debilne uwagi, wprawiły rudowłosą w jeszcze większą złość. - Skoro kochasz mnie tak bardzo, to nie pozwolisz, aby stała mi się jakakolwiek krzywda, prawda? - Zapytała głośno, tym swoim sztucznie przesłodzonym głosikiem. Mało brakowało, a zaczęłaby rzygać tęczą.
Gdy brunet złapał ją za rękę, próbowała zareagować, ale na próżno. W porównaniu do niej, on był zdecydowanie silniejszy. Poszła z nim, dlatego, że musiała, nie mając innego wyjścia. Gdy tylko zniknęli z pola widzenia tych wszystkich plotkarzy i gapiów, chciała mu czmychnąć, ale ten oczywiście jej na to nie pozwolił, wciągając ją do sali. Jasnym było to, że Rutilla nie zamierzała siedzieć z nim kolejnych 45 minut, to byłaby przecież katorga! - W co Ty do cholery grasz? - Zapytała, gromiąc chłopaka lodowatym spojrzeniem. To wszystko szło w naprawdę złym kierunku.
- Kpisz sobie? - Mruknęła niczym kociak, a na jej usta wstąpił diabelski wręcz uśmieszek. Jak dobrze, że w końcu ktoś zaczął pojawiać się w tej przeklętej sali. - Hej..- Zdążyła tylko pisnąć cicho, kiedy brunet ją pocałował, o ile w ogóle można to tak nazwać? - Nigdy mnie nie złamiesz, Froy. Nigdy...- Wyszeptała wprost w jego usta, zanim na dobre się od niego odsunęła i sama poczęła wyjmować z plecaka książkę, oraz zeszyt wraz z potrzebnym piórnikiem. Zapowiadał się naprawdę długi dzień...
- W domu też będziemy się bawić? - Zapytała pół żartem, pół serio, chcąc go zwyczajnie sprawdzić. Jednak szybko tego pożałowała, gdy po chwili zrozumiała, jak to mogło zabrzmieć. Centineo pogrywał sobie coraz odważniej, co sprawiło, że Ruti zaczynała powoli zastanawiać się, ile jeszcze będzie w stanie wytrzymać?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dosłownie - to było szaleństwo! W akcie zemsty sam Froy również się zagalopowywał i stosował coraz gorsze i brudniejsze sztuczki. Nie zamierzał dopuścić do tego, aby w tej irracjonalnej, niebywale dziecinnej potyczce zwycięstwo odniosła Rutilla. Oboje zaangażowali się w tworzenie wspólnego scenariusza, który w rzeczywistości był bujdą, ułudą miłości z jakiej w tamtym momencie Froy kpił.
- A ty? - bezczelnie odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc cwanie na dziewczynę. Wpierw udał, że nie wiedział o co jej chodziło, po czym zaczął kontynuować tym swoim naturalnym, chłodnym tonem. - Sama to zaczęłaś, Ila. Ja tylko się dostosowałem, żeby nie wyjść na głupka. - Ułożył równo przybory na ławce. - Gratulacje, Ila. Zostałaś oficjalnie moją dziewczyną - ostatnie zdanie wypowiedział z czystą pogardą. Nie przejmował się niezadowoleniem Rutilli, ani tym, że co chwilę posyłała mu gromiące spojrzenia. Był niewzruszony, nieugięty, a także niebywale zawistny i gotowy użyć wszelkich środków do tego, aby prędko zaczęła żałować występku ze stadionu. Za cel obrał sobie złamanie pewności siebie Ru, która momentami irytowała go o wiele bardziej, niż jej wrodzona niezdarność.
W oczach Froya Ru była po prostu zbyt nieidealna. Zawsze starannie selekcjonował znajomych, wybierając tych, którzy potrafili wzbudzić jego zainteresowanie; posiadali interesujące cechy charakteru, wysokie IQ lub wyróżniali się indywidualizmem. Rutilla Guerra nie wpasowała się w jego utarty schemat. Była nazbyt niedoskonała, jakby tworzący ją artysta w połowie pracy porzucił swoje dzieło. W jej zachowaniu dostrzegał wiele nieprawidłowości, braku ogłady i impulsywności. Działała zbyt pochopnie i często robiła rzeczy, których nie potrafił zrozumieć. Problem w tym, że Froy od zawsze kierował się rozumem. Lubił analizować, więc pomiędzy nim, a ludźmi kierującymi się sercem i emocjami istniała olbrzymia przepaść. Być może nie do przeskoczenia.
- Zobaczymy - odparł z przekorą i odsunąwszy się na wygodną dla nich odległość, otworzył podręcznik na ostatnim temacie zajęć. - Będziesz mnie jeszcze błagała, abym dał ci spokój - dodał, nie racząc obdarzyć Ru spojrzeniem. Skupił się wyłącznie na powtarzaniu rodzaju pędzli, a następnie przewrócił stronę aby przypomnieć sobie najpopularniejsze w Ameryce dzieła sztuki.
- To nie jest głupi pomysł - powiedział w przerwie pomiędzy jedną ilustracją a drugą. Wtedy do sali wszedł nauczyciel, który z hukiem rzucił dziennik na biurko. I już było wiadome, że kolejne czterdzieści pięć minut spędzą w zatrwożonej atmosferze.
Do końca szkolnych zajęć Froy uprzykrzał Rutilli dzień. Na plastyce niepostrzeżenie złapał ją za uda i trzymał tam rękę przez co najmniej siedem minut, udając, że wciąż pozostał skupiony na nauce. W ten sposób nie zwrócił uwagi nauczyciela. Podczas podwójnych zajęć chemii wybrał ją do wspólnego projektu, przez co kolejne dwie godziny siedzieli obok siebie razem z trójką innych uczniów. W pewnym momencie zaczął rysować Ru kosmate szlaczki w zeszycie. Na przerwie przyczepił jej do pleców kartkę z napisem ,,dziewczyna F.C" i nawet wszedł do damskiej szatni, gdzie przebierała się w strój na zajęcia wychowania fizycznego pod pretekstem zapomnianej bluzki. Jedynie ostatnią lekcję spędził w ostatniej ławce z przewodniczącą samorządu uczniowskiego. Niestety nawet wtedy zaczepiał Ru, rzucając w nią papierowymi kulkami. Blondwłosa dziewczyna, dla potrzeb fabuły nazwijmy ją Sarah, ciągle łapała go za ramię, aby przestał i skupił się na rozmowie z nią. Poruszali temat pierwiastków i zadań dodatkowych z matematyki. To był długi dzień.
- Nie idziesz do biblioteki? - dogonił Rutille w holu, ponieważ jako pierwsza opuściła klasę. Zajęcia dobiegły końca. - Jak chcesz, nie rycz tylko jak profesor Thompson znowu wstawi ci laczka.
Froy udał się do czytelni, aby dokończyć ostatni w tym roku szkolnym referat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To wszystko wyglądało naprawdę źle. Można by nawet z czystym sercem rzec, że z każdą kolejną, mijającą chwilą, sytuacja zdawała komplikować się coraz to bardziej. A to z kolei wywoływało spore skołowanie u Guerry. Między graniem w grę, która polegała na udawaniu dziewczyny Centineo, a jego kąśliwymi uwagami, jakie chłopak przeplatał na zmianę z własną nachalnością, rudowłosa wciąż i wciąż zastanawiała się, co jest grane? Przecież dogryzali sobie praktycznie od zawsze? W którym momencie ten wewnętrzny konflikt, przerodził się w cały ten cyrk? A co najważniejsze, dlaczego sam Froy traktował to tak poważnie? Och, tyle pytań kłębiło się w głowie tej zdezorientowanej dziewczyny, a odpowiedzi nie potrafiła odnaleźć praktycznie żadnej.
- Zapomnij Froy! i nawet nie próbuj zbliżać się do mnie w domu. Nie chcesz chyba, żeby ojciec zauważył coś, czego widzieć nie powinien, prawda? - Odparła szeptem, zerkając na bruneta kątem oka. W momencie wypowiadania tych słów, uśmiechnęła się cwaniacko. Rutilla doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że są pewne granice, których Centineo nigdy nie przekroczy, a to dawało jej poczucie bezpieczeństwa i gwarancję spokoju w jej własnym domu. Resztę głupich uwag chłopaka, Ru puściła mimo uszu, skupiając się na wykładzie.
Niestety ta cholerna lekcja, ciągnęła się w nieskończoność, lecz czara goryczy przelała się dopiero, gdy Froylan złapał ją pod ławką za udo, trzymając tam rękę o wiele za długo. W końcu nie wytrzymała i na marginesie swojego zeszytu, napisała mu dosadną wiadomość, używając do tego czerwonego długopisu. "Jeżeli w tej chwili nie zabierzesz swojej obrzydliwej łapy z mojego uda, to Ci tą rękę połamię!!!" - Pech chciał, że owa wiadomość nie zrobiła żadnego wrażenia na nastolatku. Reszta dnia wcale nie była lepsza. Właśnie dlatego, Ruti zaraz po skończonych zajęciach, wyskoczyła z klasy jak torpeda, zupełnie ignorując przy tym "swojego chłopaka" który udał się grzecznie do biblioteki. Guerra natomiast przed pójściem do domu, chciała jeszcze zerknąć do swojej szafki, aby tam pozostawić podręczniki potrzebne na jutrzejszy dzień.
Nogi wręcz się pod nią ugięły, gdy docierając na miejsce, zauważyła że jej szafka jest zdewastowana. Wszystkie znajdujące się w niej rzeczy również. Podręczniki, zeszyty, jakieś drobiazgi - nic nie nadawało się do ponownego użytku. Załamana nastolatka, poczęła zbierać resztki swoich przynależności, gdy nagle poczuła uderzenie w plecy, połączone z silnym pchnięciem. Nie spodziewając się ataku, poleciała na te szafki, co było aż nazbyt bolesne. - Och, jaka niezdara z Ciebie...- Niech to szlag! Ruti wszędzie poznałaby ten przesłodzony, sztuczny głosik. Napastniczką okazała się przeklęta Rashelle wraz z dwoma swoimi przyjaciółeczkami - Niki oraz Cleo. Ta małpa od ponad roku uparcie łaziła za brunetem, licząc na cholera wie co. Nic dziwnego w tym, że swoją złość postanowiła wyładować na Rutilli. Zdając sobie sprawę ze swojego kiepskiego położenia, Ru czym prędzej obróciła się, aby stanąć z nimi twarzą w twarz.
- Zupełnie nie rozumiem, co Froy widzi w takiej pokrace, jak Ty?! - Warknęła cmokając, a jej szkliste niebieskie tęczówki, błysnęły czystą nienawiścią. - Nie wiem Rashelle, może sama go o to zapytasz? - Guerra posłała swojej "rywalce" przepełnione wyższością spojrzenie i nawet odetchnęła z ulgą, gdy dostrzegła również, że Froy stoi za plecami tej idiotki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard High School”