WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.myballard.com/wp-content/up ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 + Strój idealny na wyścigi!

Minęło parę dni odkąd poznał Jeremy’ego. Ich znajomość rozpoczęła się w dość zabawny sposób, bo przez Tindera. Obaj się najwyraźniej ostro nudzili, skoro zdecydowali się na założenie konta na tym randkowym portalu. Jednak Julek szybko się zniechęcił i szczerze chyba i tak je ostatecznie wyjebie. Nieważne. Grunt, że poznał tam tego wyjątkowego dlań chłopaka. Dlaczego wyjątkowego? Okazało się, że go już kojarzył z showbiznesu. Natomiast po dotarciu do umówionej restauracji rzeczywiście okazał się być tak atrakcyjny jak na widocznym tam zdjęciu. Ba, na żywo jest o wiele przystojniejszy! Wystarczyło jedno pieprzone spojrzenie by... Harris kompletnie stracił dla niego głowę już z miejsca. Nigdy nie był zakochany. A tu zjawił się ON i tak narozrabiał w jego całkiem poukładanym żywocie. Owszem, zdarzyło mu się być w związkach, ale one działały raczej na luźnej zasadzie, gdzie żaden się szczególnie nie angażował. Zwykle byli po to, aby sobie ulżyć, mieć jak się wyżyć. Jakoś jak dotąd nikt nie potrafił wyzwolić w nim tych głębszych emocji... Tym razem było inaczej. Jeremy sprawił, że jego serce zabiło po raz pierwszy znacznie mocniej. Pojawiły się w jego brzuchu tak zwane motylki. Julek również nie robił tak, że pieprzył się już na pierwszym spotkaniu. Aż tak go jaja nie swędziały, żeby pchał się od razu komuś do wyra. Musiała być jakakolwiek chemia, nić porozumienia, by można było o tym w ogóle mówić. W przypadku Snydera to… samo poleciało, machinalnie, niekontrolowanie. W życiu nie czuł czegoś tak potężnego... jakby jebnął go grom z jasnego nieba. Dosłownie. Nie był w stanie się powstrzymać. Samo to jakoś leciało. Naprawdę zajebiście się mu się z nim rozmawiało. Dobrze się czuł w jego towarzystwie. Był przy nim wyluzowany, swobodny, do tego czuł wzmożoną pewność siebie. Dodać do tego rozmaite alkohole... istna mieszanka wybuchowa! Procenty weszły mocno i ich zwyczajnie poniosło. I choć nie znają się jeszcze najlepiej i tak nic nie było w stanie zatrzymać tej dwójki w tamtym konkretnym momencie. Wszystko byłoby idealnie i być może trafił na swoją bratnią duszę... ale zaczął odnosić wrażenie, iż coś zjebał po równi. Snyder nie odzywał się do niego odkąd widzieli się po raz ostatni, przez co Harris zaczął się poważnie martwić. A co jeśli przegiął ze swoją nadmierną śmiałością i go po prostu przestraszył...? Nie chciał w to wierzyć. Póki milczał, niczego się nie dowie... niemniej nie chciał też wyjść na jakiegoś desperata czy nachalnego chłopca. Sam przecież tego nie znosił, o czym świadczyła jego nieustanna ucieczka od panny, która nie rozumie co oznacza słowo nie. Dlatego dał mu czas i przestrzeń, nijak na niego nie naciskając. Chyba że nie pozostawi mu innego wyboru — wtedy sam do niego napisze choćby po jakieś wyjaśnienie, cokolwiek. Nie chciałby zostać z niczym i taki... totalnie zlany, a zarazem odrzucony. Miał szczerą nadzieję, że jedynie panikuje i Jer w końcu przerwie tą jakże okrutną i przedłużającą się w nieskończoność ciszę, dając mu znać, że wszystko jest w porządku. Marzyła mu się kolejna randka... Zapragnął, aby coś więcej się z tego wykroiło. W niewyjaśniony sposób zaczęło mu na nim zależeć, nie wspominając o wzrastającym podnieceniu na samą myśl o nim. Cholera, musiał coś zrobić, aby choć przez chwilę się na tym nie skupiać i o tym tak intensywnie nie rozmyślać. Inaczej zwariuje. Wpadł na iście szalony pomysł. Postanowił wybrać się na jakiś wyścig, a co mu szkodziło. Musiał trochę pogrzebać, aby dowiedzieć się, gdzie tacy ludzie się spotykają, ostatecznie... było to nielegalne. Kto mu zabroni? I tak potrzebował jakiejś odskoczni, a on kochał czasem ryzykować, by poczuć adrenalinę w swych żyłach. Po ogarnięciu odpowiednich informacji przebrał się w pasujące na taką okazję ciuchy i pojechał tam swym najlepszym i najszybszym samochodem jaki miał w swym posiadaniu. Wprawdzie nie był jakimś mistrzem i raczej mało prawdopodobne, iż cokolwiek wygra. Tak czy siak... nie po to tam jedzie, a po to, aby się rozerwać. Nic ponadto.
Po znalezieniu miejsca, z którego rajdowcy będą prawdopodobnie startować, rozejrzał się pierw uważnie po okolicy. Stanął sobie gdzieś z boku. Najpierw musiał się jakoś załapać, żeby móc stać się jednym z uczestników. Nie bardzo wiedział do kogo powinien się zwrócić. Wodził wzrokiem po różnych twarzach, aż zatrzymał go na pewnym chłopaku i jego charakterystycznym wozie. Niewiele myśląc podszedł do niego dość powolnym krokiem, posyłając mu na powitanie delikatny uśmiech.
Elton Kimbley...? Ja w takiej sprawie... bo chciałbym się pościgać. Da radę mnie jakoś wcisnąć? Ach, tak poza tym lubię czasem posłuchać muzyki Black Pearl. — zagaił przyjaźnie, starając się brzmieć dostatecznie zachęcająco. Nie był pewien jak mu to wyszło, ale starał się! Głupio by było nagle wyskoczyć z tekstem, że niedawno poznał jego kumpla z zespołu i się ze sobą ruchali. To by dopiero było dziwne... Dlatego najbezpieczniej było podać się za fana, którym zresztą i tak był. Elton o Julku powinien był też cokolwiek wcześniej usłyszeć, niekoniecznie od Jeremy’ego, a choćby rozpoznać go jako sławnego piosenkarza i tancerza. Modelem bywał rzadziej, ale może i w takiej odsłonie go gdzieś dostrzegł. Wszystko było możliwe!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eli nigdy jeszcze nie opuścił żadnego eventu, związanego z wyścigami. Miał taką dziwną przypadłość, że kiedy już polubił coś, to polubił swoim ciałem i tak zwaną duszą, o ile gdzieś tam była w człowieku. To sprawiło, że mniej więcej poznawał już twarze ludzików, które zwykle nie zmieniały się. No cóż, nie wszyscy mogli sobie pozwolić na wystrzałowe sportowe autko, a tym bardziej nie wszyscy mogli narażać się na zgarnięcie przez władze. Eli powoli uspokajał się przez taki, ktoś by mógł powiedzieć że niebezpieczny, tryb życia.
Rodzinka wiedziała, co się kręci, ale Elton czasami przynosił im gotówkę, więc nie komentowali głupio, ani nie odciągali go od tego zajęcia. Zresztą jego matka była chciwą osobą i gdyby nawet mogła, to sprzedałaby jego "trzech rozwydrzonych bachorów" handlarzom dzieci. Chociaż Eli pomyślał, że to wyjątkowo okropny żart, to czasami dochodził do wniosku, że doskonale opisujący jego matkę, którą szczerze nienawidził.
Wieczór był cieplejszy od czasu tej okropnej burzy i ich wspólnym nocowaniem, parę osób nieco było zdzwionych jego nową, pomarańczową fryzurą, ale nie przejął się tym zbytnio. Jego zdaniem ich złoty chłopak doskonale sobie poradził z tym zadaniem, chociaż na początku Jer wcale nie był przekonany czy podoła. Eltonowi, szczerze mówiąc, to nawet zielonkawy kolor by przypadł do gustu. Zresztą z zadowoleniem zauważył, że jego nowy kolor włosów doskonale komponuje się z tygrysowymi wzorem i wręcz dumny kroczył z marchewką na głowie.
Elton rozejrzał się po parkingu, który zaczął się powoli zapełniać wypasionymi, szybkimi furami. Ich właścicieli chcieli się popisać jak mogli, co oczywiście nie sprawiało Eltonowi żadnego problemu i nie wzdychał z politowaniem, jak to czasami robili nowicjusze wyścigów. Jak się człowiek w to wkręci, to potrafi nawet całe swoje pieniądze przewalić na nowy tuning. Elton starał się panować nad tym niepohamowanym instynktem, bo jednak po krótkim namyśleniu zauważył w tym marnotrawstwo. Czasami zapominał, że zarabia bardzo dużo pieniędzy.
Myślał o wszystkim i o niczym właściwie, głównie o swoim zespole. Często tak mu się zdarzało, że kiedy nie miał nic do roboty, to marzył, wyobrażał sobie. Mimo że stawiali się coraz popularniejsi, wcale nie tracił chęci, żeby byli jeszcze bardziej. Miał takie same podejście jak do pieniędzy: jeśli można gromadzić jeszcze więcej i więcej to co w tym złego? Poza tym Elton po prostu lubił mieć. Czy to prawidłowa postawa trudno powiedzieć, ile osób, tyle przecież opinii...
Tak się zamyślił, że początkowo nie usłyszał, że ktoś do niego podchodzi i nie odpowiedział szybko, wyrywając się z zadumy. Z opóźnieniem obejrzał się na swojego rozmówcę, z opóźnieniem również dotarły zdania do jego mózgu. Ten chłopak znał jego imię, kojarzył ich zespół i wyglądał chyba na nowego.
Elton zanim otworzył buzię, zmrużył oczy badawczo mu się przyglądając bo biły mu gdzieś dzwony, ale jeszcze nie wiedział gdzie dokładnie. Dopiero z jakże znanym opóźnieniem przypomniał sobie i zaczął pluć w brodę, jak nie mógł rozpoznać sławnego tancerza o niebiańskich ruchach. Uśmiechnął się szeroko i ze swoim dawnym entuzjazmem.
- To miło, że ktoś taki jak Julius zna Black Pearl i zainteresował się wyścigami. A jeszcze milej, że mnie kojarzy - Eli ukłonił się iście teatralnie z głupawą miną. - Masz to jak w banku, że się tym zajmę, chociaż pewnie będą uważać z obstawianiem Ciebie.
Uśmiechnął się swoim uśmiechem i Julek nie musiał czekać zbyt długo, aby Eli dyskretnie podszedł do organizatora wyścigu zasypiać go swoją gadaniną i wkręcić Julka do wyścigu. Facet próbował jakoś się odnaleźć w tej lawinie słów i wyglądał przez chwilę na zbitego z tropu. Zgodził się sam nie wiedząc na co właściwie i Eli odwrócił się do Julka zadowolony z siebie.
- Szykuj opony do jazdy, Julius.
<img src="https://i.gifer.com/Tj6o.gif" width="300">

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On doskonale wiedział jak to jest, gdy się ma jakąś pasję i się to kocha. On nie mógłby sobie pozwolić na to, by odpuścić jakieś występy związane z tańcem czy śpiewem, albo jednym i drugim naraz. I choć nie był zawodowym modelem, jeśli tylko nadarzała się okazja, załapywał się na jakieś wybiegi, czy inne sesje zdjęciowe, na ile czas i rozmaite zgłoszenia mu pozwalały. W końcu też nie otrzymuje tego nie wiadomo jak dużo, skoro robi to tak bardziej dodatkowo i nieregularnie. Dziś bezsprzecznie potrzebował zastrzyku adrenaliny. Zdecydowanie. A wszystko za sprawą Jeremy’ego, który bardzo namącił mu w głowie. Na tyle, by jego myśli były niespokojne i rozbiegane. Ciągle skupiały się do tego tylko i wyłącznie na nim. Jednak najgorsza była ta katorżnicza i dobijająca cisza z jego strony. Gdzieś tam w głębi pojawił się lęk, że chłopak się do niego nie odezwie, albo ewentualnie gdy on go wyręczy, zostanie przez niego olany. Tak bardzo tego nie chciał. Póki co zwyczajnie starał się mu nie narzucać. Dopiero jak stwierdzi, że minęła wystarczająca ilość czasu, pewnie nie wytrzyma i do niego napisze. Ileż może być trzymany w tej cholernej niepewności...? Byle okazało się, że jedynie panikował, a Snyder miał jakiś solidny powód, by się tak trochę odciąć. Liczył na to, że on również poczuł to samo co on, w sensie... te wzajemne przyciąganie, a wraz z nim zauroczenie. Z tego względu lepiej było się w jakiś sposób rozkojarzyć, żeby przez szalejący chaos w umyśle dokumentnie nie zwariować. Dlatego wpadł mu ten pomysł z wyścigami. Nieco zwariowany i niebezpieczny, ale co tam! Nie zamierza też aż tak ryzykować, by dać się złapać w ręce władz. Kasę miał, odpowiednich ludzi także, więc mógł po prawdzie wszystko zorganizować tak, by nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Może i nie ścigał się zawodowo, bardziej dla zabawy, niemniej tak czy siak mógł sobie pozwolić na wypasioną brykę z prawdziwego zdarzenia. Poza tym uwielbiał takimi jeździć i podziwiać ich wspaniałość. Na szczęście nie musiał słuchać kazań rodziny, gdyż mieszkał zupełnie sam. Kot się nie liczy, bo on go nie opierdoli. Miał więc większą swobodę i nie musiał się niczym przejmować. Zasadniczo Julius od dawna był samodzielny, a ustawiony był już raczej na całe życie. Nie mógł się wprost doczekać, jak to się ogółem potoczy i co z tych wariactw jakie planował wyniknie.
Co do włosów... coś na ten temat wiedział. Sam lubił sobie zaszaleć z fryzurą i zmieniać często na jakiś inny kolor. Aktualnie miał zwykły blond, ale zdarzył mu się kiedyś i różowy jak mu się ewidentnie nudziło i chciał sprawdzić, jakby się on sprawdził na nim. O dziwo nawet w takim mu dobrze. Jak to się mówi ładnemu we wszystkim ładnie! Ogółem chyba się z Eltonem dogadają. Harris tak samo jak on lubił posiadać różne rzeczy, szczególnie te drogie. Przyzwyczajony był do luksusów i nieustających kokosów na koncie, cóż zrobić.
I tak oto znalazł się tutaj. Poczekał cierpliwie na odpowiedź od chłopaka nie ponaglając go. Nigdzie mu się nie spieszyło. Widząc jego szeroki i całkiem uroczy uśmiech, sam odwdzięczył mu się podobnym, choć w jego wykonaniu... prezentował się bardziej słodko i niewinnie. Taki jego urok, co zwykle bywało zwodne. Och tak, to też lubił wykorzystywać! Słodki też potrafił być... jak chciał.
Gracie fajną muzykę. No i lubię szybką jazdę. Chciałbym zasmakować bardziej jak to jest w tych wyścigach. — wyjaśnił pokrótce z utrzymującym się uśmiechem na swej facjacie, mierząc Eltona cały czas bacznym spojrzeniem. — Wspaniale! Dzięki wielkie. Właściwie nie zależy mi na wygranej, a na dobrej zabawie. Po prostu. — zmarszczył tak komicznie brwi, nie zmieniając wesołego wyrazu. Kiedy Eli zagwarantował, iż zapewni mu miejsce, na moment się od niego oddalił. Harris stał w tym samym miejscu, uważnie obserwując jego dalsze poczynania z bezpiecznej odległości. Nie widział potrzeby w jakiejkolwiek ingerencji. Widząc go tak zadowolonego łatwo było wywnioskować, że misja zakończyła się sukcesem. Wyszczerzył do niego ząbki, a w oczach pojawił się taki charakterystyczny błysk. Już w sumie nie skomentował jego słów, a pokiwał potwierdzająco głową na znak, iż do niego dotarły. Nie pozostawało nic innego, jak czekać na dalsze polecenia, bo właściwie nie wiedział, czy już teraz startują, czy za kilka minut.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

trójeczka

Czy w tym był haczyk? Czy ta cała propozycja oddania samochodu w jej ręce jedynie za obietnicę, że jeżeli właściciel poprosi, to wjedzie w drzewo, nie wydawała się być zbyt podejrzana? I jeszcze to "przynieś jedzenie". Bardzo mądre, szczerze mówiąc, nie musieli (właściwie, Reyes nie musiał) wydawać pieniędzy na jakieś McDonalds, czy inne śmieciowe żarcie, które mogliby szybko zgarnąć. I to wszystko wydawało się być zbyt piękne, żeby nie miało haczyka.
Ale zdecydowała się. Był weekend, dość późno, a rodzice zdali się nieszczególnie zainteresować tym, że wychodziła. No dobra, bo powiedziała, że idzie do przyjaciółki i wróci w nocy albo jutro, ale da im jeszcze znać, żeby nie musieli się zbytnio martwić. No i wzięła przecież jedzenie, jak Maverick prosił. Ładnie łączyło się to z jakimś maratonem, oglądanym u przyjaciółki, prawda?
Davidowi nawet nie mówiła, że gdzieś wychodzi, bo po co? Najwyżej dowie się, jak jej wbije się do pokoju któryś raz z rzędu, a jej w nim nie będzie. I albo zacznie pisać, albo będzie miał to gdzieś. Teraz miała nadzieję, że to będzie ta druga opcja.
Poprawiła dół sukienki, przyspieszając kroku i odruchowo podgłaśniając muzykę, grającą jej w słuchawkach. Tak, jakby to sprawiło, że będzie jeszcze szybsza. Jakby to sprawiło, że będzie bezpieczna od spojrzeń i nikt niepożądany do niej nie podejdzie z jakimś niedobrym zamiarem.
Zapauzowała muzykę ze Spotify, dopiero jak znalazła się na parkingu; rozglądając się, zdjęła słuchawki. Jak zauważyła znajomą twarz, nie zastanawiała się, tylko podeszła do samochodu. Szybko otworzyła drzwi; wgramoliła się na miejsce.
- Hej - uśmiechnęła się, podając mu plastikowe pudełko w foliówce. W środku były ręcznie robione wrapy z warzywami i kurczakiem; taki właśnie robiła obiad. Prosty, w miarę szybki, do tego nie musiała jeść żadnego cateringu. - Chcesz mi najpierw sprawdzić wiedzę, czy jak zjesz to siadam za kółko?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

mam ubranie bo David się spruje

 Maverick Reyes, prawdziwy gentleman. Umówił się z młodą dziewczyną na mieście, w dodatku wieczorem. I ją puścił przez kawał miasta samą. Takiego rycerza na ślimaku to ze świecą szukać. Choć na przeszkodzie stały raczej różne rzeczy – jak to, że w chwili ustawienia się na spotkanie był po kompletnie przeciwnej stronie miasta i przez zwykłą oszczędność czasu, chyba nie tylko swoją, zasugerował spotkanie na miejscu. Żeby nie było – dopytywał czy trafi! Się wykazał zainteresowaniem. I gdyby mu powiedziała, że nie trafi to pewnie by zajechał pod dom. Albo wysłał pinezkę na Google Maps. Czasami kiepsko mu szło w ludzkie odruchy.
 Zajechał na miejsce – parking powoli zaczynał pustoszeć. Zaparkował, wyłączył silnik, jednak nie rozłączał multimediów, pozostawiając odtwarzaną z telefonu muzykę. Rozsiadł się nieco wygodniej, by obserwować okolicę. Czekać jakoś długo nie musiał, zanim wypatrzył samotnie dreptającego krasnala. Zeskoczył też wzrokiem na mijających postać dwóch typków, na moment mrużąc oczy. Ale obeszło się bez większych zdarzeń.
 Odwrócił wzrok w stronę otwierających się drzwi pasażera.
– Hej
 – Na następny raz przypomnij mi, żebym ci zamówił Ubera – powiedział, zerkając na nią, z lekko uniesioną brwią. – Widzisz, o tamten, już chciał klepać – wskazał ruchem głowy na dwójkę podróżujących chwiejnym krokiem panów, tak może pod trzydziestkę. – A nie, czekaj. W Uberach gwałcą. – Westchnął, by zaraz potem dodać pod nosem: – Ej, a może ja się przesiądę na Ubera. – Że niby nad tym rozprawiał, ale przecież nigdy by nie wybrał świadomie innego środka transportu niż własny samochód. Kochał poczucie niezależności. I auta. Zwłaszcza swoje cztery pierścienie, wielokrotnie zachwalane, czarne Q8. Choć teraz świadomie podobnież zamierzał je oddać pod dowództwo Lolly.
– A co? Mam ci zrobić egzamin teoretyczny? To automat, Mini-Parku. Poradzisz sobie. Chociaż w sumie powinienem zapytać: prowadziłaś już kiedyś? – rzucił, odkładając na uda przejęte żarcie, by zacząć je rozpakowywać. – Uuu, widzę że jednak mnie lubisz – stwierdził to po przyniesionym przez nią jedzeniu. Bo mogła przecież zabrać jakąś suchą bułkę i kazać mu żreć i nie wybrzydzać. To w końcu też było „jedzenie”, nawet jeśli on by go takim mianem nie określił. – Jestem wzruszony – wyznał, by zapakować sobie pierwszy kęs do ryja.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc jej instynkt wcale nie był zły, a zaufanie mu nie było złym pomysłem. Jeszcze ta kondycja, bez której nie pozwoliłaby sobie na tak szybki krok, który mógłby podchodzić pod bieg, tak szczerze mówiąc. A słowa Reyesa potwierdziły jej wewnętrzne obawy, które miała, jeszcze w momencie jak tu szła. Teraz była bezpieczna. No, chyba. Nie miał chyba złych zamiarów, prawda? To najwyżej ona ich zabije.
Jej jedynym komentarzem był trochę nerwowy chichot. Zdjęła koszulę, odsłaniając trochę skóry, a zanim wrzuciła ją na tył, jeszcze ją ładnie złożyła. Odbierze ją, może wcześniej niż później. Może wcale; zapominając, że ją w ogóle miała. Zależy, jak wszystko się tego wieczora potoczy; czy wróci do domu, a może jednak zostanie pod opieką prawie pełnoletniego lepszego-brata. Ci rodzeni pewnie nie zaproponowaliby jej nauki jazdy, prawda? A jej na tym zależało. Krok dalej w niezależność.
- Uhh, w gierkach. A taki prawdziwy... No, raz, tata mi pokazywał - przyznała, przeciągając się na fotelu. Zaczęła go sobie nawet regulować; teraz bardziej leżała, niż siedziała, z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Rozluźniła się, zamknęła nawet oczy. - Smacznego - i tak będzie mu smakować, ale nie zaszkodzi powiedzieć. Uśmiechnęła się jeszcze, dość słodko.
- Automat sporo ułatwia. Tata mówił, że jakby mnie uczył, to na zwykłej skrzyni biegów - przyznała; zmarszczyła na moment brwi. - A ja mu w sumie mówiłam, że nie mam zamiaru, no bo i tak będę jeździć automatem. No bo... jestem wygodna - wzruszyła ramionami; teraz nawet ramiona przełożyła, splecione dłonie kładąc sobie pod głowę. Znowu rozluźniła brwi. Wolała przegadać ciszę pomiędzy nimi, kiedy Maeve zaspokajał swój głód.
- Wiesz, uczyłabym się teraz - otworzyła oczy i skierowała głowę w jego kierunku. Przez moment zachowała powagę, jakby mówiła całkiem na poważnie. Po nim od razu się zaśmiała. - Albo niszczyła piłkarzyka w jakiejś gierce. Ewentualnie oglądała serial, czy nawet spała - teraz już mówiła szczerze. - A ty mi zaproponowałeś naukę jazdy. Przyjemne z pożytecznym, naprawdę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 – To prawie to samo – sarknął, bo przecież gierka i prawdziwy świat to prawie to samo, nie? Zwłaszcza te niezniszczalne samochody.
 Tak łatwo było go rozpieścić, wystarczyło dobre, z naciskiem na dobre jedzenie. Zwłaszcza jak skarżył się na bycie głodzonym. Przez samego siebie. Ale żrąc nie zapomniał, by przyjrzeć się młodszej koleżance, jak się przed nim rozbierała. Znaczy nie rozbierała, panie władzo. Jej po prostu było gorąco, więc zdjęła wierzchnią warstwę. A poza tym kiepsko się prowadziło, będąc mocno okutanym. To było zagranie taktyczne.
 – Bo w dzisiejszych czasach manual w mieście, zwłaszcza tak zajebanym jak Seattle to gówno. A jak jeszcze pojedziesz kiedyś do Nowego Jorku to tam jest przejebane. Jedynka, dwójka, hamulec. Jedynka, dwójka, hamulec. I tak przez półtorej godziny, jak chcesz przejechać kilometr. – Wielkie Jabłko było też wielce zawalone korkami. W życiu był tam raz, nawet nie swoim samochodem – bo to by jednak była podróż życia z Seattle do Jorku, a w taryfie i już wewnętrznie umierał. A to nawet nie on się tam namachał. Tak czy siak korki i manualna skrzynia biegów to było beznadziejne połączenie. Tym bardziej, że automaty już nie były taką nowością na rynku, czymś wyjątkowym. Powoli i tak wypierały poprzedniczki. Ręcznie to można sweter na emeryturze dziergać.
 – Widzisz jak o ciebie dbam? – Aż musiał na siebie kciukiem wskazać, bo przecież to on, człowiek najwspanialszy. Jego ego może nie było wybujałe, ale skromności to mu zawsze brakowało. To była głupia cecha. I niepotrzebna. – Dobra – rzucił, uporawszy się z jednym z wrapów. – Wysiadaj, Słońce – zakomenderował, zabierając pudełko ze swoich ud. Wolną ręka otworzył drzwi i wysiadł z pojazdu, żeby go obejść, bo zadecydował, że się miejscami zamienią. Najwyraźniej nie żartował. Zapakował się do środka i znów rozłożył z jedzonkiem. – Gaz z prawej, hamulec z lewej. Bieg wrzucasz z hamulcem. Żadna filozofia. – Dla kogoś, kto ma prawko od paru lat to na pewno nie. – Jak ci ładnie pójdzie tutaj to zabiorę cię na wycieczkę. Albo ty mnie. Kto wie? Może nawet uda nam się przeżyć. – Rozparł się wygodniej na swoim fotelu, sięgając do jego boku, by przestawić ustawienia, by było mu wygodniej. Ale drogę musiał widzieć, by w razie czego, gdyby zmienił zdanie, ratować i siebie i ją.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Już jej było tak wygodnie, wszystko było pod nią tak pięknie ułożone, elegancko i milutko, a ten nagle stwierdził, że nie, jednak wymieniają się teraz. Normalnie to zaczęłaby się buntować; jęczeć niezadowolona z tego, że sprawy nie idą po jej myśli; marudzić i marszczyć brewki, a usta formować w niezadowoloną podkówkę, jeszcze bardziej akcentującą jej ogólnie zadowolenie z zaistniałej sytuacji, w której to właśnie się znalazła. Ale teraz? Co się stało? Grzecznie się wyprostowała, otworzyła drzwi, ostrożnie stawiając każdy następny krok. Wyminęli się; usiadła na miejscu kierowcy i trochę ją to zbiło z tropu. Właśnie wykonała bez żadnego wrednego komentarza cudze polecenie. Zastosowała się bez żadnego zająknięcia. Normalnie to przynajmniej powiedziałaby sobie pod nosem jakiś komentarz, plan dla samej siebie...
Reyes, miałeś ją demoralizować. Chociaż, czy podporządkowanie pod siebie nie podchodzi pod pewnego rodzaju demoralizację? A z drugiej strony, czy tutaj można mówić o wykonywaniu poleceń, czy chodzeniu zgodnie ze swoim planem?
Jak już poprawiła wszystko tak, żeby to jej było wygodnie (i tak, żeby wszystko elegancko widziała), czuła się dość... Dziwnie. Była całkiem zmieszana, patrzyła na to wszystko tak, jakby to widziała po raz pierwszy. No bo, widziała, tak? I nawet bała się cokolwiek dotknąć, żeby tego nie zepsuć.
- Nie chcę ryzykować wyjazdem na ulicę - w jej głowie zapaliło się czerwone światełko. Po pierwsze: panikowałaby zbyt łatwo. Po drugie: co jeżeli natrafią na jakąś kontrolę? Po trzecie: jak ich zabije, to będzie tylko jej wina. A nie jego. Albo jak mu coś z samochodem zrobi, no tak nie wypada przecież! I nie chciała tak robić. - Ale... Nie, nieważne - pokręciła głową; spojrzała na wszystko jeszcze raz, zanim jej następny wydech okazał się głośniejszy niż pozostałe. Ręce na kierownicy... Nie, wróć. Najpierw musiała odpalić silnik. Przełknęła ślinę, kiedy poczuła, jak ta maszyna się uruchamia. Pod nosem mamrotała "gaz z prawej, hamulec z lewej", byle tylko nie zapomnieć. Jeszcze przez moment drżały jej dłonie, zanim nie złapała pewniej za kierownicę. Zmieniła bieg, zaczęła powoli jechać do przodu; nawet skręcać.
Jednak nie było to takie straszne, jak się na początku wydawało. A jednak, na jej twarzy nie malowała się żadna ulga. Wewnętrznie była całkiem sparaliżowana. I nie miała pojęcia, jak w ogóle ma reagować. Co w chwili, jak zaraz ktoś jej przed maskę wyskoczy?
Nic nie mówiła. Zrobiła małe kółeczko, trochę chaotycznie, nie potrafiąc utrzymać jeszcze odpowiedniej prędkości i zbyt szybko naciskając hamulec, przez co trochę mogło ich szarpać. No i wlokła się jak żółw. Ale przynajmniej zaparkowała, nie w tym samym miejscu, gdzie stał wcześniej, ale chyba przynajmniej równolegle do tych linii. Taką miała nadzieje.
Wraz ze zgaśnięciem silnika, ona sama zdała się zgasnąć. Niemal opadła na siedzenie za sobą; drżenie dłoni powróciło niemal w tym samym momencie, jak zabrała je z kierownicy. I ten wzrok. Patrzyła w jeden, może martwy punkt, starając się pozbierać myśli. Czy bała się jeździć? Nie, może to kwestia zbyt dużej ilości myśli na raz. Zbyt dużych uprzedzeń. Może chciała sprostać wyimaginowanym oczekiwaniom? Teraz przynajmniej miała za sobą pierwszą jazdę. Może przynajmniej na kursie będzie czuła się... bezpieczniej. Lepiej. Pewniej.
Teraz tak nie było. Teraz miała za sobą pierwszy raz, który był zupełnie inny niż to, jak opowiadał jej ojciec. Niż to, jak mogła to sobie wyobrazić. I popatrzmy, nawet nikogo nie zabiła! Przynajmniej jeszcze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 To akurat było dla niego zrozumiałe, że nie chciała od razu startować na ulicę. Ruch może nie był jakiś wzmożony, ale to dość spore przedsięwzięcia, a poza tym, wtedy już nie tylko ona miała kontrolę nad tym, co się wydarzy, ale inni kierowcy także.
 – Jak się już zaczyna, to trzeba skończyć – mruknął. Naprawdę, panie władzo, mówił o zdaniu. O temacie. Ciągnąć jej za język nie zamierzał jednak, nie to nie. Tyle tylko, że jak już połechtała jego ciekawość to… No tak się nie robiło.
 Oddał samochód pod jej dowództwo. Ukochany samochód.
 Czy się stresował? Nie bardzo. Był czujny, to jasne. W razie czego mógł zawsze sięgnąć po kierownicę i ją odkręcić, nie szaleli przy jakichś dzikich prędkościach, a do tego parking był opustoszały. Co prawda czasem obszar przecinało parę podchmielonych wędrowców czy rozhahane grupki, które wracały z picia w plenerze, ale to były pojedyncze momenty, gdzie Reyes wykazywał się wzmożoną czujnością, ale to było tyle. Wszystko przebiegało jakoś bez większych zarzutów, przynajmniej w jego ocenie. Co tam się działo w głowie dziewczyny to niekoniecznie wiedział, ale jakaś taka mało rozmowna była. To w sumie tez było zrozumiałe, bo raczej skupiała się na drodze. Doświadczenie było nowe, nie? Nawet on specjalnie jej jakoś nie zagajał, bo najpierw żarł, a potem dał jej się oswoić z maszyną. Silnik był przecież mocniejszy niż w standardowych samochodach z kursów, w dodatku bardzo czuły na gaz.
 Ale za to jak ładnie zaparkowała. I nie ma, że na pustym parkingu to żadna sztuka.
 Przerzucił spojrzenie na dziewczynę, jakoś mu sflaczała. Albo się zawiesiła? Upośledzenie empatyczne Reyesa nie pozwalało mu chyba pojąć, że pierwszy raz może tak zestrestować. Najwyraźniej zapomniał, jak sam umierał
 – Jesteś jeszcze ze mną, Mini-Parku? – zagaił, ujmując jej podbródek w palce, by skierować jej twarz ku sobie, zmuszając by na niego spojrzała. – Widzisz, nie było tak źle. – Wypuścił jej buźkę, przesuwając dłoń na jej ramię, które ścisnął. – I nie spinaj się tak, żyjemy. – Zaraz potem westchnął, niezwykle umęczony, jakże dramatycznie przy tym. Jak się czuł pewniej w konkretnym towarzystwie, to miał większą gamę emocji niż markowa, licencjonowana emocja „spierdalać ode mnie”. – Niestety. – No co cały misterny plan w pizdu. Co prawda nie narzekał aż tak na to, co się u niego obecnie działo i jakby przyszło co do czego, to miałby pretensje o to, że zginął.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z każdym wydechem wydawała się być coraz spokojniejsza. Mniej spięta. Cały ten szok zdawał się przechodzić. Co prawda, Maeve wcale nie pomógł, ale przynajmniej sprowadził ją na ziemię, co też zasługiwało na podziękę. Zamrugała kilka razy, patrząc tak na niego. Kilka razy ścisnęła dłonie w pięści, zanim je całkiem rozluźniła; już nie drżały. Już wróciła. Halo, Ziemio, jeden chochlik jednak do was wrócił. Zachichotała na jego dopowiedzenie, kręcąc powoli głową.
- Jakbyśmy nie zginęli, a wylądowali w szpitalu, to rodzice sami by mnie zabili. A potem ciebie - prawda to, ciężko przeczyć. Przeciągnęła się lekko. - Bo powiedziałam im, że idę na noc do przyjaciółki - zdawało się, że zbyt często wyciągała tę śpiewkę, ale, co poradzić, działała. Jak coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie. A kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą, czy coś takiego. Ale rodzice nie wnikali w to, czy na pewno jest u niej; miała chyba dostateczny kredyt zaufania. - ⁣Chyba że zależy ci na tym, żeby umrzeć jak Romeo i Julia - odgarnęła sobie włosy z twarzy. - Ach, jak romantycznie! - skomentowała zdecydowanie przejaskrawionym głosem; prychnęła, pokręciła głową i wróciła do wygodnej pozycji. Oparta, z głową zwróconą ku Reyesowi, z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Słyszała, jak przychodzą jej powiadomienia; kto do cholery mógł do niej pisać w tym momencie?
- Nie stresowałeś się za pierwszy razem? - sięgała po telefon; był rzucony razem z koszulą, ale chciała zadać to pytanie. Szkoda, że nie poczekała na odpowiedź, bo jęknęła z niezadowolenia praktycznie od razu, jak zobaczyła znajomą twarz przy powiadomieniach. - Ja pierdole, David - skomentowała, jeszcze zanim odpisała bratu. Dobrze, że była przygotowana na takie sytuacje. Zgasiła wyświetlacz i położyła sobie urządzenie na udzie, zanim znowu skierowała spojrzenie na właściciela pojazdu. - To jak to było z tobą?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 To nawet w porządku układ, gdyby mieli najpierw ją mordować. Mógłby na to popatrzeć? Bo jeśli tak, to w jakiś sposób byłby ten późniejszy zgon wynagrodzony. Nie to, żeby cudza śmierć miałaby go bawić, ale przynajmniej w tym wypadku miałby pewność, że solidarnie zginęli razem. Ona i jej fałszywa przyjaciółka, której rolę przyjął bez mrugnięcia okiem. Mógł dzisiaj być i taką Betty czy Lindą, nie przeszkadzało mu to?
 – Roma- the what now? – rzucił kpiąco w eter. To było hasło, które dla niego było średnio zrozumiałe; pewnie nie potrafiłby podać nawet definicji. A czy gdyby bawili się w Romeo i Julię, to mógłby zostać Julią? Nie to, że kręcił go jakiś drag, ale…
 Zerknął na nią, gdy wykręcała się po swój telefon do tyłu, po czym sam przycisnął przycisk, by odsunąć fotel, najdalej jak to możliwe. Zaraz potem przechylił go do tyłu, rozparł się na nim wygodnie, układając ręce pod głową, natomiast nogi wrzucając na deskę rozdzielczą. No i gdzie z tymi buciorami? Potem znów na nią spojrzał, kiedy znów wydała z siebie jakieś bliżej niezidentyfikowane dźwięki.
 – Co tam? Czyżby dopadła cię nie tyle, co kontrola rodzicielska a braterska? – zagaił, uśmiechając się do siebie pod nosem. W chwilach takich jak ta nawet zaczynał doceniać to, że nie miał rodziny. To znaczy miał, nie był sierotą, ale nie taką modelową. Mógł robić co chciał, chodzić gdzie chciał. Mógł nawet umrzeć i to by było pewnie ojcu bardziej na rękę, ale… Na złość jemu nie wykorkował.
 – Nie miałem takiego zajebistego nauczyciela jak ty, w zasadzie moja pierwsza styczność z prowadzeniem była na kursie, a tam jesteś pod kontrolą cały czas, więc… – wzruszył ramionami. No jego nikt wcześniej nie przyuczał. – Co nie zmienia faktu, że całą pierwszą lekcję skończyłem na jeżdżeniu w kółko po parkingu, bo za bardzo srałem się wyjechać na ulicę. – No to mógł jej powiedzieć, żadna tajemnica. Ważne, że teraz nie miał z tym problemów i śmigał jak należy, a nawet momentami za bardzo. – Także dzisiaj dobrze ci wróży. – Skoro zaczynała podobnie jak on? Mógł jej przepowiedzieć karierę kierowcy rajdowego. O ile się oswoi. – To co, Mini-Parku? Jeszcze raz czy wolisz, żebym ci znalazł inną rozrywkę? – Parę pomysłów pewnie miał, a nawet nie pytał, czy mają jakiekolwiek ograniczenia czasowe. Bo przecież i tak zapowiadał, że przegapi dobranockę. Na dobra sprawę, już dawno chyba to zrobiła, nie ta godzina.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Czasami się nawet zastanawiam, czy robi to specjalnie - przewróciła oczami, znowu podnosząc telefon, kiedy tylko usłyszała ten charakterystyczny dla siebie dźwięk powiadomień. Głośniej wypuściła powietrze, po prostu wzdychając, zanim wysłała kolejne wiadomości do brata, pokazując po chwili ekran starszemu. Oczywiście, zescrollowany do początku. - Nie pamiętam, kiedy był tak bardzo troskliwy bez powodu - przyznała jeszcze; jakby potrzebował, to nawet dałaby mu ten telefon do ręki. Chwilowo i tak świetnie sobie radziła z prowadzeniem rozmowy, bez żadnych skrupułów kłamiąc bratu w każdej następnej wiadomości, jaką do niego wysłała. Tak, jest u przyjaciółki. Tak, na winie. Wcale nie wyszła sobie z domu tak po prostu, żeby pojeździć i uciec od nudy, jaką byłoby ślęczenie nad książkami. No, albo scrollowanie TikToka przez kilka... -dziesiąt minut. Czy nawet innych mediów; ewentualnie znowu użerałaby się z bratem.
- To najwyraźniej mam szczęście - uśmiechnęła się do niego; po chwili i tak miała znowu nos w telefonie. Następne kłamstewka. Ciekawe, od kogo się nauczyła? - Pewnie też będę mieć jakiegoś starego grzyba, który najchętniej to by mnie macał - skrzywiła się minimalnie; nie była jakoś szczególnie zachęcona do tych całych kursów właśnie z tego powodu. Jeszcze będzie skazana na jakiegoś starego grzyba i tak to się skończy. Przynajmniej na jego komplement ponownie się uśmiechnęła, odpisując już, miała nadzieję, ostatni raz bratu. I ponownie pokazała telefon Reyesowi. - Myślisz, że to wiarygodne?
Dla niej było. Działało. Ale wolała usłyszeć jego zdanie; może miałby zupełnie inny pomysł na pozbycie się brata. Nie, żeby ten był zły, ależ skąd. Była przekonana o jego skuteczności, przynajmniej na ten moment. To, że kiedyś to wszystko się wyda, jakoś jej szczególnie nie interesowało, jakby miała być szczera.
- Chyba mam dość wrażeń na dziś - sprawdziła jeszcze godzinę, ale odwróciła się już całkiem w jego kierunku. - Napisałam Davidowi, że będę spać u bestie, rodziców też mogę tak zaczarować - dodała jeszcze; nie mieli przecież ograniczenia czasowego. Wolała to podkreślić; tak samo fakt, że może u niego spać. Albo nie spać; są inne rzeczy.
Na przykład nocne jazdy. Albo maratony. Cholera, nawet piec mogą, jakby im się zachciało!
Ostatnio zmieniony 2022-05-31, 20:27 przez lily park, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Nigdy nie zrozumiałby relacji, jaką mieli Parkowie, zwłaszcza to, co było między Gamer-Parkiem a Mini-Parkiem. Już przegrywał na samym starcie, jako że upośledzone miał rozumienie hasła rodzina. Nie to, żeby był jakoś z tego powodu smutny, tyle tylko, że część ludzi nie była w stanie pojąć, jak może być tak wypruty z empatii i uczuć. Dorastał w niezrozumieniu dla tych pojęć, nawet jeśli macocha jakkolwiek próbowała mu jakkolwiek mu je zaprezentować. Z marnym skutkiem. Nie rozumiał troski o drugą osobę – bardziej obsesyjnej lub mniej, u Davida pewnie zależnie od dnia. No, ale to chyba jego problem. Może gdyby miał młodszą siostrę, taką rodzoną. Ale nie miał. To się nie nauczył. Może to i lepiej.
 – To wtedy też go zmacasz. Z łokcia w tchawicę albo z kolana w jaja. Względnie zadzwonisz po mnie, to ja go sam pomacam – powiedział, zerknąwszy na nią kontrolnie. Śmieszki, śmieszkami, ale Reyes dalej należał do tych osób, które uważały, że consent is sexy. Molestowanie i gwałt go nie bawiły, zwłaszcza jak bawiły się w niego jakieś dziady.
 Potwierdził wiarygodność jej ściemy jedynie kiwnięciem głowy, z adekwatnym pomrukiem. Ktoś tutaj brata okłamuje. Zrozumiałe.
 – Mhm, rozumiem, bestie – odmruknął, odpowiednio akcentując ów tytuł, zerkając na nią krótko, ze swoim markowym, asymetrycznym uśmiechem w kąciku ust. Aż wyciągnął swój telefon, by po pierwsze: machnąć sobie samojebkę, a po drugie: wysłać ją, na oczach dziewczyny, do jej brata. Z podpisem, że jako ta bestie pozdrawia. Bezczelnie? Trochę. Względem koleżanki także. Bo ona tutaj prowadzi knowania, by mieć wiarygodną wymówkę, a ten bierze i to wszystko w pizdu wysadza. Jeszcze jej strzelił fotę w tym samochodzie, żeby mieć na potem. Dla brata. Gdyby miał jakieś wątpliwości.
 – A urządzimy sobie pajamas party? – zagaił jeszcze, z wymownym szczerzem na pysku. – Od razu mówię, że nie dam sobie pomalować paznokci i zapleść warkoczyków. – Skoro miał być super psiółą, do której rzekomo wyszła na noc, to zamierzał się wczuć w tę rolę. Ale nie aż tak. Włosy jego to była świętość. – Możemy po drodze ogarnąć jakieś żarcie, tak – dalej jestem głodny. – Jedzenie, picie miał w domu. W sumie żarcie też, ale je trzeba byłoby w coś sensownego poskładać, a do tego nie miał większych chęci. Jak zawsze. Mógłby niby wykorzystać Lolly. Do robienia jedzenia na początek. – Chyba, że mam sprawdzić, co się dzieje na mieście i u znajomych. – Bo może ktoś coś robił. A zaraz po tym seria powiadomień. – O, twój brat chyba właśnie zalicza zawał. – Stwierdził po przeczytaniu salwy wiadomości, które otrzymał. – Przynajmniej zawał. – Zawsze to jakieś zaliczenie.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała przecież żadnych oporów przed nazywaniem go swoim bestie i gdyby nie fakt, że był po pierwsze starszy, po drugie był płci przeciwnej, to pewnie bez żadnych oporów powiedziałaby zarówno bratu jak i rodzicom prawdę o tym gdzie i z kim wychodzi. Tylko w obecnych czasach coraz częściej obserwowało się podejście, że przyjaźń damsko-męska jest nieistniejąca, bo zawsze jest tak, że jedna strona chciałaby drugą... no. Jedna strona musi mieć jakieś mocniejsze uczucia do drugiej, nawet jeżeli istnieje między nimi jakaś spora różnica wieku, prawda? Nawet w tej relacji musiało być coś, co by mogło zepsuć im relacje, albo wrzucić je na jakiś inny tor, taki zupełnie mniej odpowiedni.
- Pajama party? - nawet nie zauważyła, że powtarza to po nim głośno. Zamrugała kilka razy, poprawiając się na fotelu. - Nie musimy sobie malować paznokci... Możemy zrobić wojnę na poduszki - wzruszyła ramionami; szczerze, nawet nie pamiętała, kiedy po raz ostatni właśnie w ten sposób się bawiła. Nawet nie wiedziała, czy to nie David stał się jej poduszkową ofiarą tym ostatnim razem. Znaczy, on zawsze staje się ofiarą. Jak wchodzi do jej pokoju, to też często dostaje czymś po twarzy. Po głowie. - Przecież mogę ci coś zrobić, jak masz cokolwiek w lodówce.
I miała nawet zacząć mówić dalej, ale i ją dotknęła seria powiadomień. Seria wibracji. Czy David się aż tak nią przejął? Z jednej strony, to było całkiem urocze, ale z drugiej... - Fuj - uśmiechnęła się lekko, czytając te wszystkie wiadomości. Nawet nie odpisała. Odłożyła telefon na swoje miejsce z tyłu i pokręciła głową. - Biedny David, pewnie się już z tego nie pozbiera... - i teraz z zaliczenia czy zawału? Trudno stwierdzić. Sama chciałaby wiedzieć teraz.
- Okej, to jedziemy gdzieś, czy? - bo już była trochę znudzona. Znudzony baby-Park to niebezpieczny baby-Park. Zaraz zaczęłaby robić o wiele gorsze rzeczy, ale póki co była zaskakująco spokojna. Może i lepiej?... Po wcześniejszych doświadczeniach ciężko byłoby u niej o jakiś hardkor w zachowaniu. Z tyłu głowy wciąż miała stres.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Golden Gardens”