WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Otwartość nie była cechą, która w przypadku Gabrielle mogłaby okazać się tą charakterystyczną. Bezpośrednie wyrażanie niezadowolenia - owszem. Problem stanowiły emocje, które starała się trzymać na wodzy i których nie lubiła aż nadto prezentować. Lubiła wyraźne granice oraz dystans, dzięki któremu mogła poczuć się bezpiecznie. Joel nie mógł liczyć na nic więcej - przynajmniej na tym wstępnym etapie znajomości.
- Czyżby? Rozumiem, że masz jakąś szerszą ofertę? - zagaiła, unosząc brew. Nie zamierzała kryć zainteresowania, nawet jeżeli z tyłu głowy stopniowo zapalała się czerwona lampka. Chartier wiedziała, że miała do czynienia z przełożonym, ale jednocześnie nie byłaby sobą, gdyby wyzbyła się zawadiackiego tonu i odrobinę łobuzerskiego, ale wciąż uroczego uśmiechu. Nawet świadomość, że szef miał w swoim życiu bliską kobietę, nie sprawiała, że blondynka czuła się zniechęcona. Ostatecznie bowiem nie robili niczego złego; rozmawiali, a to samo w sobie nie było postrzegane jako coś zdrożnego nawet przez najbardziej konserwatywne części społeczeństwa.
- Właśnie, że musiałam. W innym wypadku w połowie drogi uznałbyś, że wystarczy wysiłku, a to wcale tak nie działa. Mężczyzna powinien starać się cały czas, nie uważasz? - znów rzuciła to wszystko zaczepnym tonem; tonem, który wcale nie wymagał jakiejkolwiek reakcji. Joel w żadnym stopniu nie przypominał mężczyzny, który sięgał po półśrodki. Przeciwnie - wydawał się być tym, który nie dostrzegał żadnych granic, a w swoim postępowaniu kierował się nie tym, co myśleli ludzie, ale co myślał i za najlepsze uważał właśnie on.
Jednocześnie jednak sama lubiła iść pod prąd - o ile tor, jaką obrali w rozmowie, zdecydowanie przypadł jej do gustu, to jednak blondynka nie byłaby sobą, gdyby nie zagrała rozmówcy na nosie.
- Twoja panna będzie myśleć to samo? - chociaż pozornie nie sprawiała wrażenia zainteresowanej miłosnymi perypetiami Joela, to jednak w rzeczywistości była ciekawa, czemu wolał spędzać wieczór w barze ze swoją nową współpracownicą, nie zaś kobietą, z którą - według zdobytych przez Gabrielle informacji - był od dłuższego czasu. - I tak po prostu to znosicie? - mruknęła nieco poważniej. Co prawda wiedziała, że związki typu mijamy się w dwudziestym pierwszym wieku były czymś na porządku dziennym, ale nie sądziła, że Joel zdecydowałby się w takowym tkwić. Widziała go raczej w niezobowiązującym romansie niż stałej relacji zakrawającej o ciepłe, domowe ognisko.
- Oczywiście, że nie, ale niektóre rzeczy wolę zachować dla siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy mi się przydadzą - skwitowała przez śmiech, zaraz potem znów robiąc spory łyk wina.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Szerszą niż myślisz, jednak nie będę zdradzał szczegółów. Wolę praktykę i spokojne dawkowanie tego, co mam do zaoferowania. Na wszystko przyjdzie czas. Jeśli poczujesz, że chcesz wiedzieć co mam do zaoferowania daj znać – uśmiechnął się i obdarzył blondynkę prowokacyjnym spojrzeniem. Mógł jej powiedzieć wszystko, przedstawić najdrobniejsze szczegóły tego, co chodziło mu po głowie, ale po pierwsze teorię uważał za nudną, a po drugie był ciekaw tego, jak zachowa się Gabrielle.
- Gabrielle, czy ty próbujesz mnie sprowokować? – zapytał, wbijając spojrzenie w jej oczy. Czuł się sprowokowany, a to wystarczyło żeby za punk obowiązkowy na ten wieczór ale i kolejne dni obrać sobie starania o jej względy. Nie zakładał przy tym żadnej konkretnej formy dla ich relacji. Satysfakcjonowałaby go każda pozytywna. Kumplowska, przyjacielska, zawodowa... I każda inna, która niosła by za sobą korzyści dla niego ale też dla niej, bo przecież to od obustronnego zadowolenia zależałby całokształt tej znajomości. Joel był zaś człowiekiem gotowym posunąć się do wszystkiego, co mogłoby zrobić na blondynce wrażenie.
- Co za różnica? O niczym nie wie, prawdopodobnie nawet się nie dowie a co za tym idzie nie będzie musiała o tym myśleć – wyruszył obojętnie ramionami, ale w jego chłodnym spojrzeniu Gabrielle mogła się dopatrzyć błysku świadczącego o narastającej w nim irytacji. Nie miał ochoty dyskutować o Lottie, kiedy dużo bardziej interesowała go blondynka, którą był cholernie zaintrygowany. Gdybanie o tym co by było, gdyby jego kobieta dowiedziała się o tym spotkaniu nie miało dla niego sensu, bo wcale nie zamierzał się spowiadać z tego z kim, gdzie i jak spędzał czas – Nie mamy innego wyjścia. Póki chce pracować, tak będzie to wyglądać. A teraz zakończmy temat mojego związku bo to nic interesującego – odparł, świadomie nie tłumiąc złości w tonie swojego głosu. Temat był dla niego zakończony i chciał by Chartier dała spokój, za co byłby jej niezmiernie wdzięczny. Może gdyby związek ten był sielankowy, to inaczej podchodziłby do tematu. Nie było jednak kolorowo, a okoliczności tego jak się związał z Charlotte oraz tego jak ją traktował i czemu w tym tkwił, nie były czymś o czym chciał opowiadać siedzącej obok kobiecie.
.- Wydaje mi się, że nie będą ci potrzebne. Wbrew pozorom łatwo się ze mną dogadać i jeśli będziesz chciała podwyżki albo awansu, dojdziemy do porozumienia przyjemniejszą drogą bez zbędnego szantażu, który jak sądzę bierzesz pod uwagę jako coś co mogłoby ci w przyszłości pomóc – odparł. Był szefem, ale był też człowiekiem i jeśli pracownicy chcieli podwyżek bądź awansów, nie odsyłał ich za drzwi. Zawsze potrafił znaleźć środek, który byłby satysfakcjonujący dla obu stron i nie inaczej mogłoby być z Gabrielle, dla której poczuł, że byłby skłonny poszerzyć zakres sposobów na to by się dogadali.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Co jeżeli mam ochotę już teraz? - ton jej głosu znów przesycony był przede wszystkim zawadiacką nutą, do której Joel powinien był się po prostu przyzwyczaić. Chociaż dotychczas Gabrielle sprawiała wrażenie osoby zainteresowanej wyznaczeniem jasnej, wyraźnej granicy między relacjami zawodowymi a prywatnymi, to jednak mężczyzna swoim nastawieniem wiele spraw zmienił - włącznie z pragnieniami, które niespodziewanie dawały o sobie coraz mocniej znać, a z którymi blondynka nie zamierzała prowadzić nieustannej walki. Nie była typem osoby, który cokolwiek ukrywał lub się hamował; działała odważnie i bezpośrednio, dążąc do tego, co osiągnąć chciała. - Absolutnie. Ja tylko odpowiadam na Twoje zaczepki - zapewniła krótko, posyłając przełożonemu uroczy, w jej przypadku niemal grzeczny, pozbawiony podtekstów uśmiech.
Nie zamierzała pozostawać bierna. Nie była typem, który unikał odpowiedzi lub reakcji. Choć ceniła sobie daleko idący spokój, to jednak nie lubiła nudy. Jeżeli przeniesienie relacji z Gallagherem na płaszczyznę inną niż zawodowa miałoby okazać się doznaniem przyjemnym, to Chartier była gotowa zaryzykować; kto tego nie robił, ten nie pił szampana.
Chyba właśnie dlatego zmusiła się do wycofania się z rozmowy na temat związku mężczyzny. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie była zaintrygowana - o jego dziewczynie wiedzieli wszyscy, włącznie z całym personelem, ale to przecież główny zainteresowany powinien mieć do powiedzenia najwięcej. On jednak unikał odpowiedzialności, a co za tym szło - świadomie ignorował pytania oraz zaczepki. To zaś sugerowało, że wcale nie żył w bajce.
- Na początku wszyscy tak mówią, a potem stwierdzisz, że nie zasługuję na podwyżkę. Nim jednak coś powiesz - zasługuję. I udowodnię Ci to wielokrotnie - zapewniła ze stuprocentowym przekonaniem.
Nie musiała uciekać się do szantażu, by coś ugrać - zwłaszcza w sprawach związanych z pracą. Była dobra w tym, co robiła, dlatego wiedziała, że jej umiejętności i doświadczenie były wystarczającym powodem do tego, by przełożony ją docenił.
- Jak idą sprawy w Denver? - zagaiła niespodziewanie, odnosząc się rzecz jasna do tworzenia nowego lokalu. To przecież właśnie tam ubiegała się o stanowisko menadżera. I chociaż nie brała pod uwagę powrotu do miasta, które powitało ją w USA po wyjeździe z Francji, to jednak była ciekawa, czy wszystko szło zgodnie z planem i czy w najbliższym czasie pojawiłaby się perspektywa otworzenia tamtego kasyna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To... będę się czuł zmuszony odmówić. Jak mówiłem, lubię wszystko dawkować i możesz poczuć się rozczarowana ale wszystkiego na tacy ci nie wyłożę. Co nie zmienia faktu, że kolejne spotkanie może to zmienić i uchylę rąbka tajemnicy względem tego, co mam w zanadrzu — uśmiechnął się złośliwie. W rzeczywistości najchętniej w tej konkretnej chwili wyprowadziłby blondynkę z baru i zabrał gdziekolwiek. Do mieszkania swojego, jej, a nawet do biura, gdzie mogliby się zamknąć za jego drzwiami i pozwolić na to, żeby emocje wzbudzane całą tą rozmową znalazły upust w fizycznych doznaniach. Niestety, wciąż próbował kierować się rozsądkiem, który nakazywał trzymać ręce przy sobie i zachować dystans, który i tak został już lekko naruszony jednoznacznym tonem tego spotkania. Nie zamykał jednak furtki na żadne możliwości. Skłamałby mówiąc, że sobie ufał. Nie ufał bo przy Gabrielle tracił rozum i myślał nie tą częścią ciała, którą zdecydowanie powinien, a nie był na tyle naiwny, by wierzyć w to, że z dnia na dzień mu przejdzie. Wręcz przeciwnie. Był skłonny założyć, że będzie coraz gorzej a jego samozaparcie szlag trafi i to w najmniej spodziewanym momencie.
Więc powinnaś wiedzieć, że lubuję się w takich zaczepkach. Wygląda na to, że ty też a to pozwala mi sądzić, że nasza znajomość będzie jak najbardziej udana — pozwolił sobie na to stwierdzenie, licząc na to, że nie chodziło w przypadku Chartier o jakiś lepszy dzień w skutek którego dała się wciągnąć w tą rozmowę, a kolejnego dnia nie zmyje mu głowy za kolejne w teorii niewinne podchody, jakie względem niej praktykował.
A zamierzał je praktykować dalej, bo było to przyjemne i sprawiało, że czuł się inaczej niż zwykle. Był nakręcony. Musiał przyznać, że również podniecony towarzystwem, w jakim było mu dane spędzić ten wieczór, a wizja tego, że mieli się widywać niemal każdego dnia, wyjątkowo przypadała mu do gustu, gdy nie odczuwał tego samego względem innych pracowników. Nawet kwestię nie zaoferowania Gabrielle własnego gabinetu, w tej chwili traktował jako spory plus, dający mu możliwość pociągnięcia tej gry nawet w godzinach pracy.
Liczę na to, że jednak nie będę wpakowany do jednego worka ze wszystkimi i przekonasz się, że jeśli coś mówię, to realizuję to. Nie rzucam słów na wiatr. Ani w kwestii pracy, ani w kwestii spraw, które poza nią wykraczają — zapewnił, aczkolwiek był pewny, że to nie wystarczyło by uwierzyła mu na słowo i potrzebowała czasu, który miałby zweryfikować, ile w jego słowach było prawdy.
Jedyne co wiem na ten moment, to że w najbliższym czasie muszę lecieć sfinalizować umowy z pracownikami. Udało się przyspieszyć kilka spraw. Co dalej? Nie wiem, prawdopodobnie będzie trzeba rozeznać się we wszystkim, rozdzielić obowiązki z drugą menadżerką i liczyć na to, że poradzą sobie tam bez ciągłego nadzoru z mojej strony — choćby chciał nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Dopóki nie miał w ręce dokumentu świadczącego o tym, że lokal należał do niego w stu procentach, nie ruszał kolejnych spraw. Gabrielle musiała się więc uzbroić w cierpliwość na nadchodzące dni, dlatego jeszcze chwilę porozmawiali o kasynie i wrócili do luźniejszych tematów, po których gdy butelka świeciła już pustkami, zaczęli zbierać się do domu. Oczywiście odwiózł ją pod mieszkanie, by mieć pewność, że dotrze tam w jednym kawałku, a następnie wrócił do siebie, nie czując zaskoczenia, że jego partnerka już spała. Było późno.

zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 1
Po raz kolejny w życiu znalazł się w miejscu, w którym nie potrafił wymyślić na siebie innego planu poza piciem. Codziennie po powrocie z pracy siadał w salonie i powoli opróżniał butelkę jakiegoś drogiego alkoholu – czy to kupionego przez samego siebie, czy też będącego prezentem od kogoś, kto chciał z nim pozałatwiać sprawy. Zawsze jednak te procenty były, a on skutecznie pozwalał im zmieniać się w swoim ciele w promile, doprowadzając często do sytuacji, w której łatwiej by było zbadać poziom krwi w alkoholu, zamiast alkoholu we krwi. Dzisiejszy dzień zasadniczo niczym się nie różnił. Po porannym bieganiu i wyszykowaniu się pojechał do biura, w którym to spędził dziesięć godzin w ciągłym stresie, robiąc sobie wyłącznie parę przerw na zapalenie papierosa czy też napicie się kawy i dopiero kiedy wyszedł z pracy, wyruszył do jednej z pobliskich restauracji, w której to zjadł pierwszy (i prawdopodobnie ostatni) posiłek tego dnia. Sycący burger był tym, czego Finneas potrzebował, więc nie ma się co dziwić, że zjadł go w zastraszająco szybkim tempie, jak gdyby ktoś z pistoletem stał za jego plecami i szeptał, że jeżeli się nie pospieszy, zginie nim ostatni kęs przeleci przez jego gardło. Na szczęście jednak przeżył, udało mu się uniknąć śmierci, tym samym docierając do momentu, w którym mógł wrócić i pójść pić, tak po prostu, jednak… Nie chciał chyba dzisiaj być sam. Ruszył do baru, w którym czasem zdarzało mu się spędzać więcej czasu, wraz ze swoim otwartym rachunkiem i na dzisiejszy dzień plan był taki sam. Smutne, ale prawdziwe.
Leniwie przelatywał wzrokiem po osobach siedzących dookoła niego, jednak bez większych emocji. Do czasu. Wielkie zdziwienie na jego twarzy wywołało dostrzeżenie mężczyzny, który siedział niewiele dalej i cóż, wyraźnie na niego patrzył. Czuł, jak jego własne serce zaczyna dziwnie szaleć na myśl o tym, co miało miejsce jakiś czas temu, kiedy to w stylu bardzo nie podobnym do siebie, dał się ponieść emocjom, przed którymi się tak wzbraniał. Na moment oczy Finneasa się przymknęły, a on sam nabrał kilka głębszych oddechów, chcąc uspokoić to wszystko co nagle zaczęło w nim narastać, po czym łapiąc za swoją szklaneczkę ruszył w kierunku mężczyzny, do którego to się dosiadł, nawet nie trudząc się, żeby zapytać czy może. Tak po prostu, usiadł obok niego przy barze i przyglądał mu się, zastanawiając, czy los przypadkiem nie gra z nim w tym momencie w pokera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1. Wszystko w jego życiu ostatnimi czasy układało się... dobrze. Zdawał sobie sprawę z tego, że dobrze niespecjalnie było wielkim słowem, ale w pełni oddawało ono to, jak miały się sprawy w obecnym monecie. Pomału docierał do takiego punktu w życiu, gdzie poza zwyczajnym szczęściem, najbardziej potrzebował stabilizacji i kiedy tylko miał okazję trochę takowej przygarnąć, starał się czerpać z sytuacji garściami. Praca była idealnym tego przykładem. Stałe zatrudnienie i praca, która właściwie sprawiała mu mnóstwo radości stanowiły ważny aspekt jego życia, no, nie tak ważny, jak chociażby uczucia czy rodzina, ale umówmy się, to nadal było dość istotne. Na swojej posadzie czuł się na ten moment w pełni stabilnie i nic nie wskazywało na to, by coś miało się zmienić w najbliższym czasie. Dowodem na to było chociażby, że właśnie tego wieczoru bawił się w Canlis na wieczorze kawalerskim zorganizowanym przez swojego kumpla z pracy, dotrzymując mężczyźnie towarzystwa w jego ostatnim dniu wolności. Pilot niejako był także jego przełożonym, ale to nigdy nie wybrzmiewało wyraźnie w ich relacji, a już na pewno nie zmieniało nic w kwestii imprezy, która miała miejsce. Wszyscy bawili się świetnie.
Zjawił się przy barze zapewne w celu ponownego napełnienia im wszystkim pustych szklanek alkoholem, całkowicie nie spodziewając się, że czeka go tej nocy niespodziewany zwrot akcji. Był już lekko pijany, a może raczej wstawiony, co tylko poprawiało mu humor i dodatkowo zachęcało do żartów. Sądził, że zamówi co trzeba i wróci do kumpli, a więc nic dziwnego, że na widok doskonale znajomej twarzy na chwilę zastygł w bezruchu, wyłącznie przyglądając mu się z oddali. Nie sądził, by mu się wydawało, chociaż w istocie minęło wiele lat, odkąd ostatnio się widzieli i zapewne w związku z tym miał pełne prawo do błędu. Z tym, że tu na żadne błędy nie było miejsca, dlatego też Benny ruszył w kierunku (nie)znajomego, by przekonać się na własne oczy. - Finneas - to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie i jednocześnie pewien rodzaj przywitania. Nie pomylił się, dobrze go wypatrzył w tym tłumie, nawet pomimo zadymienia pomieszczenia dymem papierosowym i oświetlenia, które do życzenia pozdrawiało wiele. Być może taką myśl podsunął mu pod nos alkohol, ale na widok mężczyzny momentalnie pomyślał, że Finn nie zmienił się za wiele, a co najwyżej zmienił się na lepsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał pewności ile lat minęło od ich ostatniego spotkania, lecz przyznać należało, że wiele, zdecydowanie więcej niżby spodziewał się Finn. Wspomnienia potrafiły być jednak zdradliwe, na przestrzeni życia pozmieniały się, pozakrzywiały, nie były świeże jak wcześniej, przez co w przeważającej większości wyparł z pamięci złe rzeczy na rzecz tych miłych, dających powiew satysfakcji i ciepła, kiedy życie stawało się nieznośnie lodowate. Oczekiwanie czegokolwiek od ich spotkania byłoby jawną niedorzecznością, stąd też nie miał żadnych wymagań, chciał wyłącznie… sam nie był pewien czego. Krótkiej rozmowy? Chociaż głupiego cześć rzuconego bardziej w eter niż do niego samego? Uśmiechnął się nieznacznie, kącikiem ust, gdy Benny zbliżył się do niego na odległość pozwalającą mu przyjrzeć się jego twarzy. Zmienił się, choć zdecydowanie na lepsze, nie mógł temu zaprzeczyć bez względu na chęć ukrycia każdej jednej rzeczy, którą kiedykolwiek poczuł względem jego osoby.
Poprawił się na swoim miejscu i opróżnił szklaneczkę z alkoholem, a następnie poprosił kelnera o dolewkę nim spojrzał na zbliżającego się do niego mężczyznę. – Bennett – odparł tym samym, po raz kolejny pozwalając sobie na nieznaczny uśmiech. – Nie sądziłem, że chodzisz w takie miejsca – z jego wspomnień wynikało, że mężczyzna stronił zawsze od większej ilości alkoholu, zbyt mocno skupiony na tym, aby w pełni móc oddać się swojej pracy. Wiele mogło się jednak zmienić na przestrzeni lat, prawda była taka, że poprawki na to nie wziął wypowiadając swoje słowa, będąc już dosyć pijanym w tym momencie. Nie powinien był tutaj przychodzić, znacznie lepiej by skończył zostając w domu, swoim łóżku i bezpiecznej przestrzeni, wypłynął jednak na miejski przestwór oceanu, co skończyło się jak widać – niespodziewanym spotkaniem z byłym przyjacielem, które miało szansę skończyć się na wiele przeróżnych sposobów, których mogli nawet sobie nie wyobrażać na ten moment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W obecnym stanie Bennetta matematyka na pewno nie była jego mocną stroną, ale jednego był pewien - nie widzieli się wieki. I to takie liczone w latach, a nie tylko rzucane na wiatr. Czuł się nieco dziwnie z faktem, że przyszło im wpaść na siebie, bo zwyczajnie nie był na to gotowy. Wydawało mu się, że Finn znajduje się przez cały ten czas w Nowym Jorku, a więc wiele kilometrów od niego i z tego względu od wielu lat kompletnie wypierał jego istnienie, podobnie zresztą jak i istnienie samego miasta. Rzadko kiedy brał loty na lotnisko Kennedy'ego, jakby za każdym jednym razem miał potencjał tam wpaść na mężczyznę. Z czasem przestał o nim myśleć, ale unikanie miasta weszło mu w nawyk. Zarówno Westberry jak i cała potężna metropolia zdawały się być poza jego zasięgiem.
Nic bardziej mylnego.
Kiedy alkohol szumiał mu w głowie, a przyjaciel sprzed lat znajdował się na wyciągnięcie ręki, wystarczyło mu kilka sekund, by poczuć jak jego oddech przyśpiesza, a ciało przechodzi dreszcz. Nie spodziewał się nijak zareagować na znalezienie się w pobliżu mężczyzny, ale najwyraźniej solidnie przecenił swoje możliwości. - Oj... sporo się u mnie zmieniło - zaśmiał się, niestety trochę nerwowo, ale poczuł ogromną ulgę stwierdzając, że nawet nie było tego tak bardzo słychać. Usiadł na stołku znajdującym się tuż obok tego zajmowanego przez Finna, przez chwilę nie odrywając od niego wzroku. Nie wiedział, dlaczego miał tak ogromne opory przed wyluzowaniem się teraz i popłynięciem z prądem, ale z jakiegoś powodu odczuwał wyraźną potrzebę trzymania swoich emocji na wodzy. Przez myśl przeszło mu też, że nie powinien w ogóle się tutaj dosiadać, skoro czekało na niego towarzystwo i to w dodatku spragnione, ale sam sobie jakby zaprzeczając, ani myślał ruszać się z miejsca. - Co tutaj robisz? To znaczy w mieście, to miałem na myśli - wypalił tak nagle, że jego pytanie było dalekie od konkretnego, a więc poprawił się szybko. Miał tylko nadzieję, że to pytanie nie miało otworzyć żadnej nieprzyjemnej dyskusji, bo wydawało mu się na pozór naprawdę bezpieczne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siedząc w Seattle nie oczekiwał tak naprawdę niczego. Wszystko szło powoli swoim tempem, a Finn uczył się powoli nowych rzeczy, dając sobie czas, po prostu. Czasem każdy jednak potrzebował resetu i był to jego dzień na osiągnięcie go, pił więc alkohol, spoglądał na ludzi w barze i zdecydowanie nie spodziewał się, że nadszedł oto dzień, kiedy przyjdzie mu wpaść na ducha przeszłości, który tym razem wydawał się wyjątkowo realny. Może czasem aż za bardzo? Poprawił się na swoim miejscu i upił kolejnego łyka alkoholu, chcąc dodać sobie odwagi w tym całym irracjonalnym teatrze, który właśnie się rozgrywał. Nie był na to gotów i liczył, że dodanie sobie odwagi za pomocą kolejnych procentów zmienianych się w krwiobiegu w promile coś zmieni.
Był ciekaw co u niego, a jednocześnie trochę się obawiał słów, które mogły paść z jego ust. Czasem żałował przeszłości, jednak nie tego, co się wydarzyło, a chwil, które się zakończyły bez odpowiedniej oprawy, bądź po prostu, bez konieczności końca. Westchnął sam do siebie, za moment przeczesując również włosy palcami, z nadzieją, że poprawienie porządku na głowie pozwoli mu na zachowanie go w niej. – Mam nadzieje, że na lepsze – nie dopytywał, nie zagłębiał się, wyraził raptem szczerą nadzieję, w którą Ben mógł uwierzyć bądź też nie, bez żadnego spięcia, bez żadnego poczucia, że jest to konieczne. Gdyby chciał mu coś opowiedzieć, Finneas był gotów słuchać, choć nie musiał się zagłębiać we wszystkie zakamarki swojej przeszłości, aby przekazać mu jakąś tajemną wiedzę o swojej egzystencji. – Miałem dość Nowego Jorku, więc postawiłem na Seattle i zabawę w dewelopera – prychnął cicho, słysząc jak beznadziejnie brzmiało to wypowiedziane na głos. Czuł się zażenowany sam sobą, nie będąc przecież nawet pewien, czy to co robił było planem na dłużej, czy być może przystankiem na chwilę, nim zdecyduje się na kolejny niepotrzebny skok na głęboką wodę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ochoczo spożywane przez niego tego wieczoru napoje alkoholowe naprawdę mocno dawały mu w tym momencie znać o sobie, przez co z trudem orientował się w zaistniałej sytuacji. Nie rozumiał, jak w ogóle doszło do tego, że znaleźli się w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Finn przecież przez wiele lat zagrzewał miejsce w Nowym Jorku, a Ben trzymał się z daleka od tamtych okolic i... wmawiał sobie, że to było odpowiednie i całkowicie zdrowe, ale w rzeczywistości wcale tak nie było. Co sprawiło, że wziął sobie jakiś czas temu za pewnik fakt, że jego przyjaciel na zawsze związał się z tamtym miejscem i nie mieli już nigdy więcej na siebie wpaść? Sam nie wiedział, ale jedno było pewne, musiał pomylić się w obliczeniach, skoro teraz stali ze sobą twarzą w twarz. - Serio? Jesteś chyba ostatnią osobą, którą posądziłbym o zabawę w deweloperkę - wypalił nagle, zupełnie bez zastanowienia. Nie miał na myśli, że to coś złego, a raczej... hm, raczej chciał tym samym przekazać, że uważał go za całkiem odważną osobę. Ben nawet mając kasy pod dostatkiem nie zdecydowałby się na taki ruch, a rynek nieruchomości wydawał mu się być naprawdę niestabilnym miejsce. Być może było tak, bo zwyczajnie się na tym nie znał, ale ciężko mu było właściwie powiedzieć. A już na pewno w tych warunkach, kiedy nawet stanie prosto przy barze sprawiało mu kłopot. Usiadł sobie w końcu obok szatyna, przez chwilę przyglądając mu się bez słowa. Bardzo żałował, że nie mógł od ręki wytrzeźwieć, chociaż... przynajmniej jeśli powie co głupiego, to będzie mógł zrzucić winę na alkohol. Pierwsza taka okazja zdawała się nadchodzić wielkimi krokami. - Czas ci chyba służy, wciąż wyglądasz bardzo dobrze - oznajmił nagle, a kiedy te słowa wybrzmiały na głos, był nimi tak zdziwiony, jakby wypowiedziała je jakaś trzecia osoba, a nie on sam. Jedno trzeba przyznać, na pewno w tym momencie nie kłamał, a chociaż ten pokrętny komplement wyrwał mu się niezbyt świadomie, Ben naprawdę tak myślał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam nie należał do najtrzeźwiejszych na świecie osób, raczej było mu do tego stanu bardzo daleko i nie dziwił się sobie. W ostatnim czasie jego życie wyglądało raczej jak pasmo niekończących się porażek, a nie jak coś, co mogło go zachęcać do dalszego rozwoju. Samotność zdecydowanie nie sprzyjała Finnowi, który nie potrafił poradzić sobie z nią w żaden sposób. Nie był jednak również osobą, która by umiała zbudować jakąkolwiek relację, która by pozwalała na zniwelowanie tej samotności, dlatego też było jak było. Siedział w barze, upijał się i spoglądał na swojego byłego niedoszłego przyszłego faceta, nie wiedząc do czego ten wieczór może jeszcze doprowadzić. Nie przewidywał jednak szczęśliwych zakończeń i fajerwerków, a raczej rozczarowania i smutku wymalowanego na jego własnej twarzy.
Po raz kolejny, gdy barman napełnił mu szklaneczkę alkoholem, zabrał się za opróżnianie jej, powoli tym razem, jednak sukcesywnie. Choć tutaj też zależy co dla kogo oznaczało stwierdzenie powoli. Wpatrywał się w tym naprawdę ubogim świetle w mężczyznę, który w końcu się do niego dosiadł, lecz nie odpowiedział na słowa o deweloperce. Uśmiechnął się wyłącznie smutno, bo i co miał powiedzieć? Że męczyła go ta praca i nie wiedział już co ze sobą zrobić, aby jego życie nabrało tempa, w którym zapragnie od niego czegoś więcej niż wyłącznie śmierci? Westchnął ciężko, walcząc bardzo mocno z chęcią oparcia się czołem o blat baru, z jednej strony nie chciał robić z siebie pośmiewiska, z drugiej zachowanie w ten sposób oznaczałoby raczej brak jakichkolwiek zahamowani higienicznych, a one pozostawały jednak całkiem nieźle rozwinięte u Finneasa, nawet gdy był pijany. – Nie jestem jedynym, któremu służy, nie oszukujmy się – prychnął cicho na niego, bo chyba był ślepy albo nie miał lustra skoro nie dostrzegał JAK DOBRZE prezentował się w tym momencie. Finneas wiele by oddał, żeby Benny spojrzał na niego ponownie tak jak kiedyś, choć miał świadomość, że nigdy już do tego nie dojdzie i rozdział ten był zakończony (a przynajmniej to sobie wmawiał, kiedy jego myśli za bardzo uciekały w kierunku przyjaciela z dawnych lat).

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Canlis”