WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

♣ 2 ♣
outfit
Noah znał dwa podstawowe sposoby na radzenie sobie z podłym dniem. Pierwszy polegał na zrelaksowaniu się poprzez sport. Wtedy najczęściej wskakiwał w wygodne ciuchy i szedł pobiegać. Dawał sobie fizyczny wycisk, natomiast jego głowa odpoczywała i wracał do domu jako zupełnie inny człowiek. Drugi sposób polegał na tak zwanym pójściu w melanż. Pod tym pojęciem kryło się tak naprawdę wiele aktywności. Mogło być to spokojne drinkowanie przed telewizorem, umówienie się na większą imprezę ze znajomymi, a w ostateczności samotne wyjście do baru. I ta ostatnia opcja zwyciężyła dzisiaj.
Zamiast wybrać pierwszy lepszy pub w okolicy Woods postanowił wyruszyć kawałek dalej, za to w bardziej malownicze miejsce. Wsiadł w samochód (co może nie było najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę jego plany na ten wieczór) i ruszył w kierunku Magnolii. Cieszył się na samą myśl o tym, że się trochę zrelaksuje. Kto wie, może pozna kogoś ciekawego i nie spędzi tej nocy sam? Niczego nie mógł wykluczyć, choć zależało mu głównie na dobrym alkoholu. Miał ostatnio wymagające tygodnie w pracy i powoli odbijało się to na jego zdrowiu psychicznym. Nie miał za dużo czasu na życie prywatne, nie mógł się więc nawet zastanowić, czy znajduje się w miejscu, w którym chce być. I czy czegoś mu przypadkiem nie brakuje. Może i lepiej, że nie zadawał sobie tych pytań, bo odpowiedzi mogłyby być dla niego niezbyt przyjemne.
Po kilkunastu minutach jazdy zaparkował pod Canlis i wszedł do środka. Był wczesny wieczór, ludzie dopiero zaczynali się schodzić na wieczorne posiadówki. Noah niemal automatycznie skierował się do baru i zajął miejsce na jednym z wolnych krzeseł. Kilka dziewczyn obok niego zastanawiało się co zamówić. Woods cierpliwie czekał, aż zostaną obsłużone przez barmana, po czym zamówił dla siebie dobrą whiskey. Chwilę pogawędził z barmanem o tym konkretnym gatunku, a następnie zajął się już swoją szklaneczką. Pierwszą tego wieczoru, ale na pewno nie ostatnią, bo noc przed nim była długa, a on nie zamierzał się stąd ruszać, dopóki nie będzie wystarczająco zrelaksowany. Popijając trunek wsłuchiwał się w gwar panujący w lokalu, przez który z trudem przebijała się muzyka. Co jakiś czas też rzucał okiem na ludzi, by przypadkiem nie przegapić jakiejś potencjalnie interesującej dziewczyny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post




Canlis było jednym z ulubionych lokali Fox. Jeden z najpiękniejszych widoków na panoramę miasta, doskonałe jedzenie i jeszcze lepszy alkohol. Doskonałe miejsce, by prowadzić tu rozmowy biznesowe wszelkiego rodzaju. Nawet jeśli to samo można było mieć w Country Clubie to jednak czasami dobrze było zmienić otoczenie. Na neutralnym gruncie partnerzy biznesowi czuli się swobodniej, pozwalali sobie na kilka drinków, a ona wtedy mogła wynegocjować lepsze warunki umowy. Czy było to etyczne lub po prostu w porządku? Nie. Czy w ten sposób ta drobna ciemnowłosa brunetka ich wykorzystywała? Owszem. Ale podobno w biznesie wszystkie chwyty były dozwolone.
Zupełnie jak w miłości.
Czy spodziewała się spotkać tutaj kogoś znajomego? Nie. Gdy zatrzasnęła skórzaną teczkę z podpisanymi dokumentami, gdy wstała i uścisnęła dłoń mężczyzny, z którym spędzała dzisiejszy wieczór – skończyła. W pierwszej chwili planowała po prostu wyjść, wrócić do domu i tam spędzić spokojny wieczór, ale doszła do wniosku, że to zupełnie nie miało sensu.
Skoro już tu była, teraz ona mogła pozwolić sobie na kilka drinków.
Przeniosła się jednak do baru. Zwolniła jeden ze stolików przy oknie i ruszyła w kierunku baru. Wsunęła się na wysokie krzesło i uśmiechnęła się do barmana, którego jednocześnie poprosiła o nalanie jej dobrej jakościowo szkockiej. Mało kobiecy drink, który zabawnie kontrastował z tym, że sama właściwie była bardzo kobieca.
Zupełnie nieświadoma towarzystwa obok – jakby wyłączona na ludzi, którzy ją otaczali – wyciągnęła telefon i wystukała szybką wiadomość dla swojego szefa. Dopiero wtedy mogła spokojnie się napić, a także rozejrzeć. No właśnie… rozejrzeć. Stanąć twarzą w twarz z przeszłością, której spotkać na pewno się nie spodziewała. I przez chwilę wyglądała jakby zobaczyła ducha, a nie mężczyznę, z którym przez chwilę planowała wspólną przyszłość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sporo osób podchodziło do baru, niektórzy przysiadali na krześle obok Noaha, by po chwili odejść gdzieś indziej. Brunet był skupiony głównie na sobie i alkoholu, ale co jakiś czas zagadywał barmana. Był jego najwierniejszym towarzyszem tego wieczoru, bo zdecydowanie najdłużej siedział przy barze. Nie spieszył się ze swoimi drinkami, sączył whiskey powoli, ale mimo wszystko zdołał wypić dwie szklaneczki i być w trakcie trzeciej, zanim zauważył obok siebie dobrze mu znaną osobę.
Od czasu gdy trzy lata temu po sporej awanturze opuściła jego apartament, nie miał okazji jej spotkać osobiście. Ich kontakt się urwał, co było zrozumiałe. W końcu się rozstali i każde musiało pójść swoją drogą. Noah zupełnie nie był gotowy na to dzisiejsze spotkanie. Gdyby chociaż ktoś go uprzedził… Kompletnie nie wiedział jak się zachować. Podniósł jeszcze raz głowę, by się upewnić, że to na pewno Fox. Tak, to była ona. Minęły co prawda trzy lata, ale nie zmieniła się tak bardzo. On zresztą też nie. Może trochę zmężniał, ale nie dało się go nie rozpoznać. Przez chwilę analizował w głowie, co powinien zrobić. Najchętniej udawałby, że jej nie widzi, ale to by było skrajnie głupie. Zresztą czułby się jeszcze bardziej niekomfortowo. Odwrócił się więc do niej, starając się przybrać jak najbardziej wyluzowaną minę.
- Hej Fox, to za co pijemy? – zapytał jak gdyby nigdy nic, unosząc w górę swoją szklankę. Tak naprawdę trochę się stresował jej reakcją. W głowie wciąż miał ich burzliwe rozstanie, ale od tego czasu minęły już trzy lata. Oboje wiedli swoje życie osobno, więc liczył na to, że Foxy nie będzie mu niczego wypominać i nie zrobi awantury o jakieś stare zaszłości. Rozejrzał się jeszcze wokół, żeby upewnić się, że jest sama. Bardziej by się spodziewał, że przyszła tu z jakimś facetem, ale na szczęście nikogo takiego nie zauważył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 7 — ..........Ostatnio tyle rzeczy miała na głowie, że w ogóle nie miała czasu gdziekolwiek wyjść. Na każde zaproszenie na imprezę, obiad w restauracji czy zwykłe wyjście do baru musiała odmawiać, bo przecież meble same się nie wybiorą, a remont apartamentu sam się nie przypilnuje. A kiedy nadchodził wieczór, po prostu nie miała już siły na cokolwiek innego.
..........Remont jednak skończył się kilka dni temu, co oczywiście postanowiła hucznie świętować w barze z kilkoma znajomymi. I właśnie tam, wśród bliskich sobie osób i ze szklanką dobrego drinka w dłoni, zorientowała się, że trochę jej takich wyjść brakowało. Stwierdziła więc, że skoro teraz ma już więcej czasu, może to robić częściej — odwiedzać wieczorami bary, aby napić się czegoś dobrego i porozmawiać z ludźmi. I nie zawsze musiał to być ktoś znajomy, bo dzisiaj na przykład, wyszła sama. Bez żadnego kumpla, bez bandy koleżanek, tylko ona i plan poznania kogoś nowego. A może będzie miała szczęście i wpadnie na kogoś, kogo zna, ale kogo dawno nie widziała? Takie nieoczekiwane spotkanie też byłoby jej na rękę.
..........Nie sądziła tylko, że po pewnym czasie, wzrokiem cały czas szukając kogoś znajomego, natrafi na osobę, którą poznała raptem kilka dni temu i to w zupełnie innym barze. I gdyby nie to, że widzi, jak z kimś rozmawia, najpewniej by do niego podeszła, aby się przywitać, bo ich ostatnie spotkanie wcale nie było takie złe. Mogłaby nawet rzec, że całkiem udane. Stwierdza jednak, że skoro ma towarzystwo, nie będzie mu przeszkadzać. Problem w tym, że w tym całym obrazu coś jej nie pasuje. Pozwala więc sobie zawiesić na owej parze wzrok na odrobinę dłużej, dopiero po chwili orientują się, że… Jest znudzony. A może nawet zirytowany towarzystwem swojej towarzyszki? Unosi lekko brwi ku górze, a na jej usta wkrada się rozbawiony uśmiech. Nie jest jednak sadystką, więc prędko postanawia mu pozbyć się natrętnej kobiety.
..........Chwytając w dłoń swojego drinka, wstaje od stolika, przy którym spędziła kilkanaście ostatnich minut, po czym rusza w kierunku baru, gdzie siedzi Stefano wraz z uroczą, choć może nieco zbyt sztuczną dziewczyną.
..........Kochanie, tu jesteś! Szukam cię od kilkunastu minut, a ty sobie siedzisz i plotkujesz przy barze! — odzywa się z niezadowoleniem, podchodząc do bruneta, którego po chwili obejmuje w pasie. Wzrok jednak spoczywa na siedzącej tuż obok nieznajomej, którą lustruje od góry do dołu. — Kim jest twoja urocza koleżanka? — pyta po chwili, posyłając mu zaciekawione, ale wciąż odrobinę niezadowolone spojrzenie. Jeśli jest wystarczająco inteligentny, szybko połapie się w tej grze i ją podłapie. Jeśli nie, cóż, weźmie ją najwyżej za wariatkę i straci idealną okazję, aby pozbyć się natrętnej laski.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

3# stylówka

Nie sądził, że kiedykolwiek może mieć dość kobiecego towarzystwa. To znaczy… może do momentu ślubu i rozwodu, o. Przed ślubem bardzo cenił sobie towarzystwo kobiet i rzadko miewał ich dość. Po rozwodzie dopiero zaczął zauważać, że jest sporo kobiet, które są po prostu irytujące. Sztuczne. Takie… takie, że nie masz ochoty zamienić z nimi choćby słowa, nie mówiąc już o zaproszeniu ich na drinka czy do siebie. Dziwne, jak to rozwód z nieodpowiednią kobietą jest w stanie zmienić podejście człowieka do całego kobiecego gatunku.
W Seattle był raptem od dwóch i pół tygodnia, a już się całkiem sporo wydarzyło. Zdążył spotkać kobietę, z którą kiedyś był w relacji… no, można powiedzieć, że w sumie romantycznej. Ona przyjechała do Włoch poukładać sobie wszystko w głowie po rozstaniu, a on akurat cierpiał po stracie ojca i dość ciężko znosił wszystko, co się wiązało z jego śmiercią i pogrzebem. To, jak bardzo pomogła mu wtedy Zara, było nieocenione. Żałował czasem, że nie wymienili się choćby numerami telefonów, ale z drugiej strony ją rozumiał - chciała, by ich przygoda była wyłącznie miłym, wakacyjnym wspomnieniem. Nie potrzebowała kolejnego balastu w postaci włoskiego amanta. Ale gdyby nie to, gdyby chociaż mieli na siebie jakieś namiary, to nie byli w tak wielkim szoku spotykając się w windzie apartamentowca w Seattle. No ale cóż, nie o tym. Dzisiaj historia dotyczyła zgoła innej kobiety - a właściwie dziewczynki, która dosiadła się do niego przy barze i nie chciała odpuścić, miło że delikatnie jej to sugerował. Może był zbyt kulturalny? Ale nie umiał spławić jej bardziej brutalnie, bo nie był tym typem człowieka, który w ogóle potrafił w ten sposób postępować z kobietami. Grzeczny, ułożony, no dżentelmen - tak go wychował ojciec.
Gdyby tylko ta dziewczyna miała do powiedzenia nieco więcej, niż skróty myślowe, mające doprowadzić go do ataku nerwicy... Zresztą, wyglądała na niezbyt rozgarniętą i faktycznie, wystarczyło kilka minut rozmowy, żeby mieć jej dość.
Kto wie co by się stało ze Stefano i w jaki sposób musiałby się ratować, gdyby nie pojawienie się Bailey? Uniósł lekko brwi, gdy zobaczył jak dziewczyna nagle wyrosła niemal spod ziemi tuż u jego boku, zwracając się do niego per kochanie . I chyba musiałby być totalnym idiotą, żeby nie podłapać jej gierki. Posłał jej pełen wdzięczności uśmiech, zacisnął mocniej palce na nóżce swojego kieliszka z drinkiem i dla uwiarygodnienia przekazanej przez dziewczynę historyjki pocałował ją delikatnie w policzek. Miał ochotę również objąć ją w pasie, ale jako że widzieli się dopiero drugi raz w życiu, to niekoniecznie chciał sobie na to pozwalać; nie każda kobieta życzyłaby sobie dotykanie i obejmowania przez jakiegoś kompletnie obcego gacha, nie?
- Najmocniej przepraszam, skarbie, zagadałem się z... - tu pewnie powinno paść jakieś imię dziewczyny, ale takowego nie znał. Spojrzał jeszcze raz na swoją towarzyszkę, ale ta tylko zacisnęła wargi i zirytowana odwróciła się na pięcie. Cóż, najwyraźniej podryw się nie udał, to postanowiła znaleźć sobie kolejną ofiarę. Moretti'emu ulżyło, serio. Przeniósł ponownie spojrzenie na Bailey i uśmiechnął się do niej ciepło, z wdzięcznością.
- Nie wiem jak mam ci dziękować, ale może chociaż dasz sobie postawić kolejnego drinka?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zgodnie z tym, co przed kilkunastoma dniami powiedział Gabrielle odnośnie zwyczajów panujących w szeregach pracowniczych kasyna, nadeszła pora na to by zorganizować kolejne spotkanie integracyjne. Nie mógł powiedzieć, że było mu to na rękę bo w takie dni kasyno pozostawało nieczynne dla klientów. Sprytnie jednak opracował plan tak, by był to środek tygodnia, kiedy siłą rzeczy utargi były mniejsze niż miało to miejsce w trakcie weekendów. Spotkanie miało się odbyć w miejscu, które było już pewnego rodzaju tradycją. Jeden z lepszych barów w mieście każdego roku gościł w swoich progach pracowników Joela, oraz jego samego, gdyż często po pracy lubił wskoczyć tam na szklankę czegoś mocniejszego, jeśli nie miał zbytniej ochoty wracać do domu.
Tym razem w całym tym przedsięwzięciu była jedna drobna nowość, w związku z tym, że powitanie i integracja dotyczyła nie jednego pracownika a dwóch - Gabrielle, oraz rudzielca, którego Joel i tak zamierzał prędzej czy później zwolnić za to, że ten nie żył w zbyt dużej zgodzie z technologią, co udowadniał na niemal każdej zmianie. Niemniej, Joel liczył na to, że uda mu się dotrzeć na czas. Przeliczył się. Wszechobecne korki, oraz pilne spotkanie z matką w sprawie ojca, który zaczął podupadać na zdrowiu, sprawiły, że był zmuszony zmienić swój rozkład dnia w dość drastyczny sposób.
Tym sposobem do baru dotarł spóźniony o dobre trzy godziny. Nie wiedział nawet czy zastanie swoich pracowników na miejscu, zdając sobie sprawę z tego, że w większości znali umiar i nie przesiadywali na tych spotkaniach do późnej nocy. Już po przekroczeniu progu zrozumiał, że nikt nie zamierzał na niego czekać. Mijając dwóch barmanów i kelnerkę, zagadał ich i dowiedział się, że większość zdążyła się rozejść. Nie wnikał kto został. Ruszył przed siebie i dotarł na główną salę, gdzie na jednej z sof dostrzegł sylwetkę nowej menadżerki. Gdy napotkał jej spojrzenie skinął nieznacznie głową i podszedł do baru, by zamówić whisky z lodem i po chwili, dzierżąc szklankę w dłoni usadowił się obok blondynki, co było opcją o wiele lepszą niż siadanie przy rudym chłopaku, który siedział po drugiej stronie stolika.
Wybaczcie spóźnienie. Zatrzymały mnie korki. I sprawy rodzinne — mruknął na swoje usprawiedliwienie i całą uwagę skupił na Chartier — Jak się udało spotkanie? Widziałem barmanów, mówili że większość wróciła już do domu. A ty... Wy? — zapytał, ciekaw czy udało się im choć trochę zintegrować z resztą zespołu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.

Gabrielle nie była zachwycona perspektywą spędzenia potencjalnie wolnego popołudnia w barze. O ile samo miejsce nie stanowiło dla niej problemu, o tyle towarzystwo - owszem. Nie spodziewała się, że spotkanie integracyjne, o którym podczas pierwszego dnia nowej pracy wspomniał Joel, miałoby odbyć się tak szybko. Wolałaby się na nie odpowiednio przygotować; nie tyle fizycznie, co po prostu mentalnie.
Minęło zaledwie kilka dni. W trakcie ich trwania Gabrielle nie zdążyła zapamiętać imion nawet połowy swoich współpracowników, ale nie czuła się z tego powodu specjalnie kiepsko. Potrzebowała czasu, tak samo zresztą jak oni. Dogranie się wymagało cierpliwości i obustronnej współpracy. Chartier nie wiedziała, czy spotkanie nad alkoholem mogłoby im w tym pomóc, ale podobno procenty rozluźniały atmosferę jak nic innego na świecie. Była gotowa temu przekonaniu i ludowej mądrości jednocześnie zaufać, nawet jeżeli sama była raczej powściągliwa; kilka lampek czerwonego wina były tym, na co zdecydowała się jako jedyna. Cała reszta nie żałowała sobie piwa, whisky, a dwójka ochroniarzy poszła o krok dalej, racząc się czystą wódką. Najwidoczniej kultura picia w Ameryce zdążyła się dość intensywnie rozwinąć.
Godziny mijały, rozmowa coraz bardziej się rozkręcała, zaś towarzystwo stopniowo się wykruszało. Gabrielle nie wiedziała, ile czasu minęło, kiedy na placu boju pozostała jedynie ona i rudowłosy chłopak, na którego Gallagher podczas ostatniej rozmowy narzekał. Z perspektywy czasu blondynka wiedziała czemu.
Była ewidentnie znudzona historiami jego życia; o ostatnim nieudanym związku, dzieleniu mieszkaniu z mamą oraz nieznośnym szefie z poprzedniej roboty. Wiedziała więcej niż faktycznie chciała, dlatego już niemal sięgała po niewielką ciemną torebkę. Była gotowa do wyjścia i prawdopodobnie ruszyłaby w jego kierunku, gdyby nie pojawienie się Joela.
Westchnąwszy ciężko, wcisnęła się w oparcie kanapy, czekając na przybliżenie się Gallaghera.
- Dobry wieczór - przywitała się z wyraźnie słyszalnym, francuskim akcentem, przesuwając się na kanapie, aby zrobić nieco miejsca dla mężczyzny. - Tak. Uznaliśmy, że pewnie już się nie zjawisz i powoli kończyliśmy imprezę - wyjaśniła pokrótce, racząc go ciepłym uśmiechem.
- My też mieliśmy się już zbierać. Mama Johnny'ego pewnie się o niego martwi - zawyrokowała, zerkając na rudowłosego chłopaka kątem oka.
Naprawdę liczyła na bezproblemowe zrozumienie rzuconej sugestii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Joel był szczerze zaskoczony obecnością chłopaka. Gdyby miał obstawiać, przegrałby bo żył w przekonaniu, że Johnny odpadnie z imprezy jako pierwszy. Spore było więc męskie zdziwienie, gdy okazało się, że przetrwał umiejętności w piciu całego zespołu, a do tego dzielnie trwał przy Gabrielle, wyglądając przy tym jak zagubiony dzieciak szukający matczynego cycka. Znudzona mina blondynki mówiła przy tym sama za siebie, co zmotywowało Gallaghera nie tylko do pogonienia barmana ale i szybszego kroku, jakim pokonał odległość między barem a stolikiem.
Chciałem dać znać, ale telefon mi padł. Najważniejsze, że wyrobiłem się na tyle, żeby trafić na gwiazdę tego wieczoru — odparł, uśmiechając się do blondynki, z powodu której zorganizował całe te spotkanie. Chciał, żeby dobrze się bawiła, poznała współpracowników i nawiązała relacje, dzięki którym czułaby się w miejscu pracy dużo lepiej.
Mama się martwi? — powtórzył i spojrzał na chłopaka — Johnny, przypomnij mi. Ile masz lat? Dwadzieścia trzy? Dwadzieścia cztery? Nie sądziłem, że mieszkasz jeszcze z mamą. Może pora się ustatkować, skoro czas cię goni? Pójdziesz na swoje i nie będziesz kontrolowany. Z doświadczenia powiem jedno.... Polecam. Z całego serca polecam — zadrwił z chłopaka, który wyjątkowo działał mu na nerwy. Nie tylko tym, że był tak bardzo nieporadny, ale również tym, że wlepiał swój szczeniacki wzrok w Gabrielle. Jakby sądził, że miał u niej jakieś szanse... Nawet Joel nie był pewny, czy by takowe miał, gdyby chciał się postarać o jej względy. Nie żeby chciał. Miał przecież Charlotte i wbrew pozorom pozostawał jej wierny.
Nie mógł jednak poradzić nic na to, że po pierwsze nie chciał żeby Gabrielle również poszła do domu, zwłaszcza że nie wyglądała na bardzo zmęczoną, ale nie chciał też by Johnny uparcie im towarzyszył, bo ostatnie na co miał ochotę, to na niańczenie nieporadnego gówniarza.
Zjeżdżaj młody. Nie chcę, żeby mamusia odwiedziła mnie w biurze. Widzimy się w piątek w pracy. Dorośli zostaną teraz sami — mruknął do chłopaka, układając dłoń na kolanie menadżerki, co było nieświadomym, samczym odruchem i znaczeniem terenu, który miał być niedostępny dla kogoś takiego jak Johnny — Śpieszysz się? Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś została na drinka. W końcu to twój dzień integracyjny — zagaił do blondynki, na której skupił całą swoją uwagę, zaledwie kątem oka widząc, jak opornie szło rudzielcowi zebranie tyłka z sofy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Panna Chartier starała się nie okazywać niezadowolenia - nieodpowiedzialnym byłoby bowiem świadome zrobienie sobie wrogów już na samym starcie kariery w nowym miejscu. Chciała się rozwijać, ale jednocześnie nie pisała się na cyrki z udziałem pracowników w roli głównej. Wbrew wszelkim pozorom i prywatnemu, schowanemu do kieszeni nastawieniu, wolała pracować w przyjemnej, nieskażonej jakimkolwiek konfliktem atmosferze. Między innymi dlatego pojawiła się na tym spotkaniu; właśnie dlatego sączyła wino, od którego siedzący tuż obok chłopak zwyczajnie się krzywił i to dlatego nie dawała po sobie poznać, że jego towarzystwo było jej wybitnie nie na rękę, szczególnie w momencie, w którym tuż obok pojawiła się osoba dużo bardziej interesująca.
- Uważaj, bo jeszcze się zarumienię - odparła z uśmiechem, odgarniając do tyłu kilka niesfornych kosmyków swoich długich włosów. Długie fale opadały na ramiona przyjemnie miękką, połyskującą w przygaszonym świetle baru poświatą, a Gabrielle była doskonale świadoma tego, jak działało to na mężczyzn oraz całe otoczenie. Ona zaś skrupulatnie i perfidnie to wykorzystywała.
Tym razem była gotowa poprosić rudowłosego chłopaka o to, by skoczył do baru w celu uzupełnienia zapasu alkoholu w jej kieliszku. Joel ją uprzedził, co spotkało się z rozbawieniem blondynki.
Z należytą uwagą przysłuchiwała się tej krótkiej, acz intensywniej wymianie zdań. Ilekroć tylko Johnny zerkał w jej kierunku - w niemy sposób prosząc o ewentualne wsparcie? - Gabrielle przykładała do ust krawędź prawie pustego już kieliszka, jak gdyby chciała zająć się czymkolwiek, byle tylko nie rozmową. Wolała pozostać neutralna; jak Szwajcaria.
Przyglądała się temu, jak mozolnie rudowłosy zbierał się do wyjścia z baru. Jednocześnie skrupulatnie ignorowała fakt, że dłoń przełożonego przesunęła się na smukłym, otulonym jedynie materiałem pończochy kolanie.
- Zawstydziłeś go - zawyrokowała krótko, kiedy Johnny zniknął z ich pola widzenia. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie poczuła ulgi. Zrobiło się dużo luźniej i chyba właśnie tak wyobrażała sobie swój wieczór integracyjny; bez ludzi. - Absolutnie. Zarezerwowałam sobie cały wieczór. Nie podejrzewałam tylko, że impreza tak szybko umrze - zachichotawszy, sięgnęła po kieliszek, w którym jeszcze do niedawna znajdowało się czerwone wino.
- Mogę liczyć na Twoją pomoc? - zagaiła, wskazując na szkło, które niemal prosiło się o uzupełnienie zapasu trunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z rumieńcem byłoby ci do twarzy. Choć przyznam, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, która mogłaby go wywołać — stwierdził. Była pewną siebie kobietą. Od razu rzucało się w oczy że znała własną wartość i miała poczucie swojej atrakcyjności. Co za tym szło, nie sądził, że byle komplement czy wymowne spojrzenie mogłoby ją wprawić w stan, w którym policzki paliłyby żywym ogniem. Niemniej, poczuł że był gotów to sprawdzić w praktyce, by nie opierać się tylko i wyłącznie na własnych teoriach.
Skutkiem tego, była jego dłoń dotykająca jej kolana a nawet stopniowo przesuwająca się wyżej na udo. Czuł pod opuszkami palców materiał rajstop bądź pończoch. Nie wiedział co dokładnie na sobie miała, ale musiał przyznać że było to przyjemne uczucie, móc dotknąć smukłej nogi, która nie odsunęła się pod wpływem tego gestu. Z premedytacją nie zabierał więc dłoni, mimo tego, że chwilowo był skupiony na Johnnym, którego traktował jak typowego intruza. Tego należało się pozbyć i Joel z satysfakcją przyjął moment, w którym chłopak niechętnie ale podniósł się z miejsca, zebrał swoje rzeczy i oddalił w stronę wyjścia.
Niespecjalnie się tym przejmuję. Skoro tak bardzo przejmuje się tym, co powie jego matka, ktoś musiał mu uświadomić, że czas się zbierać, zamiast rozbierać szefową wzrokiem — prychnął. Nie czuł wyrzutów sumienia, że potraktował chłopaka w taki a nie inny sposób. Miał gdzieś to, że ten mógł się poczuć urażony, zawstydzony czy nawet zmieszany z błotem na całego. Joel nie miał zwyczaju przejmować się czyimś uczuciami, jeśli dana osoba była nadmiernie irytująca i na domiar złego wcale tego nie dostrzegała — Wypraszam sobie, jeszcze nic nie umarło. Impreza w duecie też może być udana. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko — zaprotestował, jednocześnie sugerując, że mogli spędzić ten wieczór razem skoro oboje zarezerwowali go na integrację. A skoro pracowali razem i do tego dzielili ze sobą biuro, to w ich przypadku ta integracja wydawała się być wyjątkowo istotna, żeby na przestrzeni nadchodzących miesięcy nie pozabijali się wzajemnie wskutek niechęci do siebie.
Oczywiście, o ile to nie pretekst do tego, żeby uciec od mojego towarzystwa — przytaknął, mrugając do blondynki porozumiewawczo, bo wcale jej nie podejrzewał o tak podstępną chęć ucieczki — Zaraz wrócę — dodał i olewając jej kieliszek udał się do baru, by po chwili wrócić z dodatkowym kieliszkiem dla siebie i całą butelką wina. Nie zamierzał się rozdrabniać i co chwilę biegać do baru, kiedy ten czas mógł poświęcić rozmowie z Gabrielle.
Więc? Jak się udała impreza? Dogadałaś się z pracownikami? — zagaił, gdy zajął miejsce obok niej i rozlał alkoholu do szkła. Nie dał jednak blondynce czasu na odpowiedź — I o co chodzi z Johnnym? Nie wyglądał na takiego, który zamierzałby cię odstąpić na krok. Zaprzyjaźniliście się? — dodał i rozsiadł się tak, by było mu nie tylko wygodnie, ale żeby mieć też dobry widok na kobiecą twarz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cień uśmiechu przemknął po kącikach kobiecych warg niemal niezauważalnie. Choć nie chciała wyprzedzać faktów, to jednak wrażenie, jakoby Joel podejmował się kolejnych prób flirtu, nie potrafiło jej opuścić. Na jego nieszczęście nie była osobą, która ignorowała rzuconą w swoim kierunku rękawicę. Zawsze podejmowała wyzwanie.
- Och, naprawdę? Ja jestem w stanie wyobrazić sobie kilka takich sytuacji - zapewniła z charakterystyczną dla siebie przekorą, której idealnym podkreśleniem był błysk w oku; lubiła się droczyć i zazwyczaj robiła to bez cienia zażenowania. W przypadku Gallaghera sytuacja była o tyle skomplikowana, że znali się stosunkowo krótko - od ich pierwszego spotkania w Denver minęło zaledwie kilka tygodni, natomiast regularna współpraca miała miejsce od paru dni. Gabrielle wciąż padała grunt, sprawdzając, na jak wiele mogła sobie pozwolić w odniesieniu do swojego przełożonego. Najwidoczniej jednak on nie posiadał tego typu skrupułów, toteż blondynka przypuszczała, że i ona mogłaby śmiało pozbyć się swoich własnych.
- Rozbierał mnie wzrokiem? - zagaiła z uniesioną wymownie brwią. Była zaskoczona obserwacjami, jakie poczynił Joel. Sama nie spoglądała na rudowłosego chłopaka pod tym kątem. Był dla niej trochę jak materiał na młodszego brata; wkurzającego, trochę nierozgarniętego młodszego brata. Wątpiła, że Johnny był na tyle naiwny, by łudzić się, że mogłoby zadziać się między nimi coś więcej niż tylko koleżeńska znajomość z pracy. Nie chodziło nawet o jego wiek czy aparycję, ale o fakt, że charakterologicznie znajdowali się w dwóch zupełnie innych wszechświatach. - Prywatna impreza z szefem? Jak mogłabym odmówić? - choć podsumowała swoje słowa cichym śmiechem, to jednak była jak najbardziej poważna. Jego towarzystwo odpowiadało jej dużo bardziej niż cała chmara ludzi, z którymi nie do końca potrafiła odnaleźć tematy do rozmowy - jak długo bowiem można było wymieniać opinie na temat kasyna oraz informacje o tym, jak wyglądała praca w nim?
- Musisz sprawdzić i się przekonać - pozostawała niewzruszona, wciąż trzymając w dłoni pusty kieliszek.
Kiedy więc Joel tak skrupulatnie go zignorował, Gabrielle z zainteresowaniem odprowadziła mężczyznę wzrokiem aż do samego baru. Była zaskoczona nie tyle jego rozrzutnością, co przekonaniem, że wieczór miałby się udać na tyle, by wspólnymi siłami pokonali butelkę wina.
- Nijak. Większość wieczoru upłynęła nam na rozmowie o pracy. Faceci wymienili się uwagami na temat sportu. Panie poplotkowały o facetach. Nic specjalnego - streściła pokrótce, poprawiając się na swoim miejscu. Zakładając nogę na nogę, znów skupiła swoje spojrzenie na wysokości męskich oczu. - Nie nazwałabym tego przyjaźnią. Byłam miła. Wygląda na fajnego chłopaka, tylko trochę nierozgarniętego - dodała, wzruszając ramionami. Johnny nie był jej problemem, bez względu na to, jak opacznie nie zrozumiałby jej sympatycznego zachowania tego wieczoru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Teraz wzbudziłaś moją ciekawość i musisz mi opowiedzieć, co to za sytuacje — nie żartował. Chociaż błysk, który dostrzegł w jej spojrzeniu wydawał się być wystarczająco wymowny i sugerujący co też mogło się kręcić po głowie kobiety, to usłyszenie wprost co sobie wyobrażała było dużo lepszą opcją, która pozwoliłaby mu nie zrozumieć opacznie jej poszczególnych zachowań. A musiał przyznać, że czuł się tak, jakby chętnie podłapała tor rozmowy jaki sobie obrali, nawet jeśli odbiegał on mocno od relacji czysto zawodowych, których powinni się trzymać, a które zdawały się być zbyt nudne, żeby poświęcać im sto procent uwagi.
Mhm. Nie udawaj, że tego nie zauważyłaś. Chłopak się napalił. I chyba wcale mu się nie dziwię — odparł zgodnie z własnymi przemyśleniami. On sam mógłby się napalić bez większego problemu i uznałby to za w stu procentach normalne, ale starał się zachować przyzwoicie. W granicach rozsądku rzecz jasna. Niewinnej wymiany zdań w takiej a nie innej formie, nie postrzegał jako zdrady. A do tej pory nie zdradził swojej kobiety ani raz i nie chciał tego zmieniać. W końcu chodziło o Hughes, która była tą jego małą obsesją. Stracenie jej oraz kontroli jaką miał, byłoby dla niego ciosem i ujmą na momentami zbyt wygórowanym ego, dzięki któremu uważał, że mógł mieć to czego chciał — Byłbym rozczarowany, gdybyś odmówiła biorąc pod uwagę to, że nie często pozwalam sobie na takie imprezy — przyznał i wcale nie kłamał. Może tylko trochę nagiął prawdę, bo w rzeczywistości nigdy wcześniej nie pozwolił sobie na taki prywatny zlot z jedną z pracownic, bez udziału pozostałych osób. Obecnie zaś nagiął własne zasady i wcale nie żałował. Podświadomie czuł, że była to dobra decyzja, a ciężki dzień mógł zostać zakończony w dobrej, przyjemnej atmosferze.
Zaryzykuję, wierząc że nie odmówisz sobie szansy na spędzenie wieczoru w moim nieskromnie powiem, że wspaniałym towarzystwie — poruszył lekko brwiami, unosząc kącik ust w psotnym uśmiechu. Igrał. Z nią. Z samym sobą. Wiedział, że na taki flirt nie powinien był sobie w ogóle pozwalać, ale było to silniejsze od niego. W tej chwili nie myślał o tym, że mógłby kobietę zrazić i pozbawić się nowej menadżerki. Nie myślał również o konsekwencjach podrywania jej, które mogłyby się odbić zarówno na karierze jak i jego związku z Charlotte. Było tu i teraz. Chwila w której miał ochotę tak po prostu oderwać się od rzeczywistości, będąc pod nieodpartym urokiem towarzyszącej mu blondynki, która musiał przyznać, że całą sobą mogłaby nie jednego faceta zwalić z nóg i pozbawić zdrowego rozsądku.
Czyli nic się nie zmieniło i dalej dyskutują na swoje tematy. A ty? Plotkowałaś z nimi o jakimś facecie? Byłym? Albo jakimś, którego zostawiłaś w Denver i który przeprowadzi się lada dzień do Seattle? — zapytał, zżerany ciekawością odnośnie tego jak miały się sprawy uczuciowe Gabrielle. Z jednej strony zakładał, że nikogo nie miała skoro tak chętnie zgodziła się na spontaniczną przeprowadzkę do nowego miasta. Z drugiej strony.... Była kobieca, miała w sobie dużo zmysłowości, do tego była inteligentna i najzwyczajniej w świecie przykuwała męskie spojrzenia. To wszystko nie składało się na obraz kobiety, która mogłaby być samotna, dlatego zakładał, że jednak miała jakiegoś faceta, który mógł po prostu do niej dołączyć, albo z którym zamierzała praktykować związek na odległość.
Trochę to mało powiedziane, ale olać to. Wydaje mi się, że będziemy mieli dużo ciekawszych tematów do rozmowy niż jakiś szczeniak — machnął dłonią i sięgnął po kieliszek z winem — To co? Za udaną współpracę? — dodał, wznosząc ten krótki, treściwy toast. W końcu o to chodziło w tym dniu. O należyte przywitanie blondynki w nowym miejscu nie tylko pracy, ale i zamieszkania. Pierwsze tygodnie z pewnością miały być kluczowe względem tego, jak będzie się czuła ze zmianami, na które się zdecydowała. A on zamierzał dołożyć wszelkich starań ku temu, by było jej w Seattle jak najprzyjemniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że Joel podłapałby temat i tak zgrabnie odbił piłeczkę. Lub może inaczej - wiedziała, że był do tego zdolny, ale wątpiła, że zdecydowałby się na ten krok właśnie ze względu na czysto zawodowy charakter ich świeżutkiej niczym poranna bryza relacji. Kim jednak była, aby oceniać przełożonego po zaledwie kilku przepracowanych dniach?
- Teoretycznie nie powinnam o nich mówić. To w końcu sprawy prywatne - odparła po krótkiej pauzie, która w teorii miała dać jej kilka dodatkowych sekund na przeanalizowanie całokształtu rozmowy i - przede wszystkim - poruszonego tematu. I choć aktorką była względnie dobrą, to jednak psotny błysk w oku i jeszcze bardziej zawadiacki uśmiech sprawiły, że całe przedstawienie zostało zakończone szybciej niż w ogóle się rozpoczęło. - Może zauważyłam, ale nie byłam zainteresowana. Gapił się na mnie jak cielę na malowane wrota. Z drugiej strony... gdybyś to ty tak na mnie patrzył, może nawet mogłabym się zarumienić? - zasugerowała, kwitując swoje słowa przygryzieniem dolnej wargi. Ryzykowała; zdecydowanie zbyt wiele. Chodziło bowiem o pracę na stanowisku, którego nie zdążyła porządnie zagrzać. Perspektywa rychłego powrotu do Denver nijak się jej uśmiechała, jednak swobodne podejście Joela sumiennie zmuszało ją do wypierania z pamięci faktu, że znajdowali się na integracyjnym wieczorze z pracy.
- Jak to? Nie dbasz podczas tego typu przyjęć o dobre samopoczucie nowych podwładnych? - zagaiła, przechylając głowę w bok i raz jeszcze mierząc Joela uważnym spojrzeniem. Analizowała jego postawę, słowa, ogólne zachowanie. I miała naprawdę spory problem z tym, by go rozgryźć. Z jednej strony sprawiał bowiem wrażenie jednego z tych szefów; tyrana, który potrafił podporządkować sobie cały zespół ze szczególnym uwzględnieniem jego kobiecej części. Z drugiej zaś zachowywał się normalnie, co nijak współgrało z pozorami, które tworzył mniej lub bardziej świadomie. - Czy Twoje towarzystwo było wspaniałe, okaże się na sam koniec tego wieczoru - kolejne porozumiewawcze mrugnięcie, kolejna zgoda na kontynuowanie zapoczątkowanej przez niego gry. Nie umiała się powstrzymać.
- Obawiasz się, że rzucę pracę, kiedy potencjalny chłopak z Denver zatęskni? Nie musisz się martwić. Gdyby ktoś tam na mnie czekał, nie wzięłabym tej roboty - nie sprawiała wrażenia poruszonej. Już dawno temu zrezygnowała z podejmowania kolejnych prób zaangażowania się w coś, co z sukcesem mogłaby określić mianem związku. Przelotne znajomości, niezobowiązujące spotkania, krótkie romanse - mniej więcej tak prezentowały się jej ostatnie relacje z mężczyznami. I nie czuła się z tego powodu źle. Tak było wygodniej.
Z wdzięcznością przyjęła kieliszek, unosząc go w ramach toastu. Krótki łyk alkoholu miał być jego idealnym zwieńczeniem.
- Twoja dziewczyna nie będzie się martwić? - rzuciła niespodziewanie, będąc niezwykle ciekawą męskiej reakcji. Usłyszała to i owo - jedyny plus dzisiejszego spotkania ze współpracownikami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skrzywił się. Odpowiedź, którą go uraczyła była jak najbardziej na miejscu, ale nie była taką, której się spodziewał. Liczył na nieco większą otwartość, a to co usłyszał nie pomogło w żaden sposób rozwiać wątpliwości związanych z tym, czy dobrze rozumował to, jak przebiegała ich rozmowa. Wciąż pod znakiem zapytania było to, czy stroiła sobie z niego żarty, poddając się kolejnym zaczepkom, czy może jednak była w stu procentach poważna.
Wiesz, mógłbym nie tylko patrzeć... — przyznał i w zgodzie z własnymi słowami, nie tylko przeszył ją spojrzeniem, ale również sięgnął do jasnych kosmyków kobiecych włosów, by jeden z nich zaczepnie owinąć sobie wokół kciuka, gdy opuszki pozostałych palców, przesunęły się po policzku i żuchwie Chartier. Sam mimowolnie przesunął językiem po wargach, by nieco je zwilżyć i westchnął, czując miękkość jej włosów oraz skóry.
Dbam w większym gronie. Ale żaden z podwładnych, a tym bardziej żadna z nich, nie robiła na mnie takiego wrażenia, żebym zechciał wyjść poza strefę zawodową — wyjaśnił. Nie kłamał. Czuł, że mogli się polubić i sprawić, że ich relacja nie byłaby ograniczona tylko do kasyna i zawodowych obowiązków, a mogłaby wyjść również poza nie, przyjmując jakąkolwiek formę. Koleżeńską, przyjacielską... I wiele innych, o których nie chciał póki co zbyt duzo myśleć.
Mogłaś tego nie mówić. Teraz czuję się zobowiązany stanąć na wysokości zadania, żeby udowodnić, że tak będzie. A musisz wiedzieć, że lubię wyzwania i nie ma dla mnie żadnych granic — odparł, mierząc spojrzeniem całą jej sylwetkę. Nie ciężko było dostrzec dwuznaczność tego gestu, gdy chciał czy nie, niemal rozbierał ją wzrokiem. Nie był nawet w stanie odpędzić się od natrętnych myśli, które zalewały jego umysł. Zastanawiał się, co miała na sobie pod materiałem sukienki, jakby się w tym prezentowała. Było to silniejsze od niego. Samcze instynkty brały górę i poddawał się im z przyjemnością.
O pracę się nie martwię. Tych kilka dni wystarczyło, żebym wiedział, że podchodzisz do niej na poważnie i żaden facet tego nie zmieni. Bardziej... Obawiam się tego, że to spotkanie będzie ostatnim prowadzonym w takim tonie, a skłamałbym mówiąc, że nie cieszę się z faktu, że jesteśmy tu we dwoje, bez reszty zespołu. Szkoda by było, żeby jakiś zazdrośnik to zepsuł, skoro już myślę o kolejnych... — przyznał zgodnie z prawdą. Gabrielle była dobrym towarzystwem, świetną kobietą, idealną rozmówczynią. Odnosił również wrażenie, że ich charaktery w jakiś sposób się pokrywały dzięki czemu poszczególne spojrzenia, gesty czy niejednoznaczne wymiany zdań, oboje potrafili zrozumieć bez zbędnych tłumaczeń.
Joel poczuł się jednak zaskoczony pytaniem, które padło chwilę później. Nie spodziewał się go, chociaż wiedział że powinien. Wszyscy doskonale wiedzieli, że był w związku, z którego wcale nie zamierzał uciekać. Przynajmniej nie do tej pory. Bo im dłużej siedział z Gabrielle tym bardziej poddawał się jej drapieżnemu urokowi osobistemu.
Wątpię. Wie, jak wygląda moja praca i że z takich spotkań wracam późno. Wie też, że w każdej chwili może mi coś wyskoczyć, przez co będę musiał zniknąć na cały weekend albo i więcej. Poza tym ma swoje sprawy, którymi żyje — wyjaśnił, nie wiedząc czy bardziej chciał się wytłumaczyć z tego, że będąc zajętym poddawał się tak śmiałym rozmowom, czy może chciał uświadomić blondynce, że temat Charlotte był nie warty poruszania — Co jeszcze usłyszałaś na mój temat? Chyba nie dyskutowaliście tylko i wyłącznie o moich prywatnych sprawach? — dodał, unosząc lekko brew w pytającym geście.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Canlis”