WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najpierw był telefon, który zamieszał mu w głowie na długie tygodnie. Potem spotkanie, które nie miało prawa się odbyć, a Reggie do tej pory nie wie, co sobie myślał, decydując się podjechać pod firmę Elise. I kiedy wydawało mu się, że los tylko sobie z niego zakpił, przypominając o czymś, co kiedyś miał, a co nigdy nie wróci, to... znowu się spotkali. Po tym Hawthorne nie potrafił myśleć już o niczym innym, niż oczy, włosy, zapach, ton głosu - wszystko, co kojarzyło mu się tylko z nią.
Uświadomienie sobie, że zupełnie bez powodu zmarnował kilka długich lat, było jeszcze bardziej bolesnym doświadczeniem niż tamto cholerne zerwanie. Bo kiedy mówił jej, że powinni sobie zrobić przerwę, gdzieś z tyłu głowy zawsze miał myśl: to dla jej dobra. Rozwinie skrzydła, spełni się zawodowo, wreszcie będzie szczęśliwa. A kiedy tydzień temu podał dłoń jej mężowi, miał w sercu tylko ogromny żal.
Może właśnie ze względu na ten żal i poczucie, że obiecana przyszłość może nigdy nie nadejść, zdecydował się nie czekać. Zerknął może sto albo dwieście razy na ekran telefonu, przejrzał skrzynkę odbiorczą, maila i nieodebrane połączenia, ale kiedy zorientował się, że Elise nie dała znaku życia, po prostu odpuścił. Co innego mógł zrobić? Miał już prawie czterdzieści lat, nie dwadzieścia. Miał własne życie: może trochę samotne i mało skomplikowane, ale czy to koniecznie musi być wada? Przynajmniej wiedział, na czym stoi. Nie musiał codziennie zastanawiać się, czy ona w końcu zmieni zdanie i zdecyduje się zaryzykować wszystkim tylko dla rozgrzania dawnego romansu.
Bardzo samolubnie i egoistycznie pozwolił sobie na chwilę zapomnienia. Wyrzucił z głowy wszystkie zdarzenia ostatnich tygodni, udawał, że w każdym śnie wcale nie widzi twarzy Elise, a dwa dni temu zaprosił jedną z koleżanek z pracy na... coś, co miało przypominać randkę.
Najpierw czarno-biały film w starym kinie, później kolacja w całkiem drogiej restauracji, a jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, może zaprosiłby śliczną Leslie do siebie.
Wychodząc z restauracji, przytrzymał dla niej drzwi. Z uśmiechem na ustach, ubrany w elegancką koszulę, ciemną marynarkę i z idealnie przyzstrzyżoną brodą, mógł uchodzić za jednego z bajecznie bogatych inwestorów, w których towarzystwie rozmarzone kobiety zamawiały najdroższe pozycje z menu.
Nim zdążył o cokolwiek zapytać: zaproponować, że odwiezie ją do domu, zabierze do siebie albo przeniosą się w jakieś inne, bardziej prywatne miejsce, Leslie odwróciła się na pięcie i znów weszła do środka, mamrocząc coś o zapomnianej torebce.
Reggie westchnął cicho, wsunął dłonie w kieszenie i zrobił kilka kroków, by zatrzymać się tuż przed krawężnikiem. Rozejrzał się, skierował spojrzenie ku znikającej za rogiem uliczce i prawie nie zauważył żółciutkiej taksówki, która przemknęła mu przed nosem. Gwałtownie się cofnął i wpadł na przechodnia, prawie tracąc równowagę.
- Boże, przepraszam - wymamrotał, odwracając się i w ostatniej chwili łapiąc kobietę za przedramię.
- Elise? - A to niefart.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała wątpliwości.
Od ostatniego spotkania towarzyszyły jej właściwie nieustannie. Bo z jednej strony wiedziała, czego chce - a właściwie kogo chce. Wiedziała, że gdyby tylko mogła cofnąć czas to bez zastanowienia i bez najmniejszych wątpliwości by to zrobiła. Wszystko oddałaby za taką możliwość... naprawdę wszystko. Ale nie mogła. Żadne pieniądze świata nie były w stanie cofnąć ich do miejsca, w którym się rozstali by mogli to odkręcić. By mogła mu powiedzieć, że nie może jej zostawiać, bo w jej życiu bez niego zawsze będzie czegoś brakować, że nieważne jak będzie idealne gdzieś będzie ten brakujący składnik.
A skoro nie mogła cofnąć czasu... pozostało jej być porządna.
Spotkanie Reggiego i jej męża sprowadziło ją na ziemię. Niezależnie od tego jak bardzo chciała do niego zadzwonić i poprosić o spotkanie - przypominała sobie, że nie powinna. Była mężatką. Miała kogoś komu powinna być wierna. Kogoś z kim związek powinna pielęgnować. Nawet jeśli w tym układzie wcale nie była najszczęśliwszą osobą w Seattle.
Jej myśli ciagle uciekały w kierunku Hawthorne’a... może podświadomie liczyła, że to on tym razem zadzwoni. Nie zadzwonił. Nie odezwał się. Może faktycznie powinni o tym wszystkim zapomnieć, może to było tylko chwilowe rozdrapanie ran i trzeba było na tym przejść do porządku dziennego.
Tak. Zdecydowanie.
Właśnie dlatego dała się namówić znajomym na kolacje. Jedna z jej ulubionych restauracji, kilka kieliszków ulubionego wina i wreszcie dobrze się bawiła. Zupełnie nieświadoma, że za drzwiami sali, którą mieli zarezerwowaną a dzisiejszy wieczór, on miał randkę. Czy powinno jej to przeszkadzać? Nie. Czy trochę złamałoby jej to serce? Niewątpliwie.
Ale brak tej świadomości sprawił, że spędziła naprawdę udany wieczór. Z lekko zaróżowionymi od przyjętego alkoholu policzkami i szerokim uśmiechem na twarzy wyszła na chłodne wieczorne powietrze.
Odstawiła jedną z przyjaciółek do taksówki, ale że ta miała jechać w zupełnie innym kierunku niż Elise - pozostało jej poczekać na następna. Właśnie wklikiwała wszystkie dane do aplikacji, zrobiła krok w tył i... wpadła na kogoś-Nienie, to ja przepraszam, zaga... - urwała, gdy uświadomiła sobie kto właśnie podtrzymał ją przed spektakularnym upadkiem, gdy obcas w jej bucie po zderzeniu wpadł w przerwę między kostkami - zagapilam się. - dokończyła myśl, zmierzyła go wzrokiem i lekko się uśmiechnęła -Mam wrażenie, że to miasto zaczyna być dla nas za małe. Ale... dobrze cię widzieć. Doskonale wyglądasz. - przyznała, nie przestając się uśmiechać i sięgając do jego ramienia by strzepnąć z niego jakiś ledwie widoczny paproch - Kolacja? Randka? Jeśli jesteś sam właśnie zamawiałam ubera, możemy się zabrać razem. Chyba, że... - ponownie przerwała, bo za plecami Hawthorne’a pojawiła się jego dzisiejsza randka - Zdecydowanie nie jesteś sam. - dodała cicho, ledwie słyszalne - Nie przeszkadzam - dorzuciła już pewniej, ładniej się też do niego uśmiechając i robiąc krok w tył, dość chwiejny i niestabilny, ale nie potrafiła się od niego odwrócić i oderwać od niego spojrzenia. Chociaż powinna.
Miała męża.
A on był na randce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Przepraszam, naprawdę, ciągle wypadają mi z głowy... - urwała zdanie w połowie, kiedy dotarło do niej, że Reggie nie jest sam. Ostatnie, czego się spodziewała, to towarzystwo pięknej kobiety, skoro przecież to Hawthorne zaprosił ją na randkę. Nie wprosiła się, nie nalegała, dlatego też obecność Elise nie była jej na rękę. - Cześć. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła w stronę brunetki dłoń. Drugą rękę wcisnęła pod ramię Reggiego, jakby chciała dać wszem i wobec do zrozumienia, że ten pan, przynajmniej na jeden wieczór, jest już zaklepany.
- Elise, Leslie. Leslie, Elise - odezwał się, rzucając towarzyszce trochę nerwowe spojrzenie. Czuł się jak nastolatek, który przedstawia nową koleżankę wieloletniej przyjaciółce. Tylko że uczucia, którymi znów zaczął darzyć Thornton, ani trochę nie przypominały grzecznej, dziecięcej sympatii. Kiedy stała obok, nie potrafił powstrzymać się przed wyciąganiem dłoni; chciał dotknąć jej skóry albo mocno ją objąć i zapewnić, że tym razem się uda. Że będzie dobrze, bo przecież są dla siebie stworzeni.
- Bardzo miło było cię poznać - zapewniła Leslie, mocniej uczepiając się ramienia Hawthorne'a. - Ale wydaje mi się, że powinniśmy już iść. Czeka nas jeszcze bardzo romantyczny spacer, prawda? - Zacisnęła palce na materiale marynarki, orientując się, że uwaga partnera jest całkowicie skupiona na Elise. - Reggie?
Powoli skinął głową, ani na moment nie odwracając wzroku od brunetki. To nie mógł być przypadek, prawda? Skoro przez kilka lat dokładali wszelkich starań, nawet nieświadomie, żeby się unikać, to jakim cudem w ciągu jednego tygodnia wpadają na siebie już drugi raz? Może nie wierzył w przeznaczenie ani dobry los, ale nawet on musiał przyznać, że coś jest na rzeczy. A skoro wszechświat nalega, żeby spędzili w swoim towarzystwie więcej czasu, to jak mógłby odmówić?
- Właściwie to - chwycił dłoń Leslie, zdjął ją ze swojego ramienia i delikatnie poklepał - może spacer przełożymy na inny dzień? - zaproponował, posyłając dziewczynie ciepły uśmiech. - Pogoda chyba daje nam do zrozumienia, że to koniec przyjemności - zażartował, ruchem nadgarstka ogarniając zaciemnione niebo. Kilka chmur faktycznie zaczęło się zbierać nad ich głowami, a znając deszczową atmosferę Seattle, lada chwila z nieba luną całe wodospady.
- To może przeniesiemy się do jakiegoś baru? Tym razem ja zapraszam cię na drinka. - Spojrzenie Leslie wędrowało od twarzy Hawthorne'a do Elise i z powrotem, jakby starała się zrozumieć, dlaczego nagle zostaje wystawiona - w dodatku dla pierwszej lepszej dziewczyny z ulicy. Przecież spędziła dobrą godzinę na stworzeniu idealnego makijażu, kolejną godzinę na wybraniu sukienki i, choć nie oczekiwała po tym wieczorze, że zaciągnie Reggiego do ołtarza, to mogliby zahaczyć przynajmniej o łóżko. W końcu musiał wiedzieć, jak wielką ma do niego słabość. I jak bardzo do niego wzdycha, za każdym razem, kiedy przechadza się korytarzami wydawnictwa. Może randkowanie z szefem nie jest najmądrzejszym posunięciem, ale nie czyni z niej jedynego winnego.
- Może... może innym razem. Po prostu... świetnie się składa, że akurat wpadliśmy na Elise, bo ma spory wkład w mój następny poradnik, a wierz mi - bardzo ciężko złapać tę kobietę na co dzień, więc... do zobaczenia jutro, Leslie - uścisnął jej rękę - spędziłem z tobą bardzo miły wieczór. - Pomógł kobiecie złapać jedną z żółciutkich taksówek, z góry opłacił przejazd i klepnął dach, pozwalając kierowcy ruszać.
Randka? Jaka randka?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdążyła zauważyć kilka rzeczy.
Po pierwsze dziewczyna, z którą spotkał się Reggie była śliczna. Nawet ona potrafiła to ocenić, zazdrość nie skrzywiła jej osądu. Po drugie… była całkowicie niepodobna do niej. To chyba dobrze, prawda? Dziwne, że w ogóle przeszło jej przez myśl – jakby fakt, że spotykał się z kobietami, które były do niej podobne miały świadczyć o czymkolwiek. Bzdury. Po trzecie? Była zainteresowana. Hawthornem. Tego nie dało się nie zauważyć.
Nie chciała psuć im wieczoru. Nie zaplanowała tego spotkania, jeszcze przed paroma sekundami pozostawała błogo nieświadoma tego, że spędzali wieczór pod jednym dachem, że być może postawili na te same dania z karty i obsługiwała ich ta sama kelnerka.
Prawda.
Tyle lat udawało im się żyć w jednym mieście i skrupulatnie się unikać. Co więc się zmieniło? Naprawdę jeden telefon w środku nocy wystarczył by los całkowicie się odwrócił, by zaczęli wpadać na siebie na ulicy? Dosłownie wpadać.
Zrobiła kolejny niepewny krok w tył, odsuwając się od tej dwójki, dając im przestrzeń i możliwość kontynuowania wieczoru.
Randki.
Jednocześnie nawet na chwilę nie oderwała od niego spojrzenia… ba! Nie pozostawał jej dłużny. Boże Hawthorne… przestań! Spójrz na tą uroczą blondynkę, zobacz jak bardzo jej zależy i jak bardzo chce iść z tobą do domu.
Nie mogła jej się dziwić. Wyglądał doskonale. Był doskonały i niezmiennie sprawiał, że kolana Elise drżały. Teraz dodatkowo szumiało jej w głowie od wypitego alkoholu, chociaż to może nie był tylko alkohol…
Po kolejnym kroku w tył zatrzymała się i nadal nie odrywała od nich spojrzenia, próbowała odnaleźć się w sytuacji. Analizowała. Czy… on właśnie dawał kosza swojej randce? – Hawthorne – szepnęła, ledwie słyszalnie, gdy on żegnał się z równie zaskoczoną dziewczyną. Gdy pomagał jej wsiąść do taksówki i…
Naprawdę to zrobił.
Zostali tylko oni. Była w szoku, ale jednocześnie nie potrafiła ukryć uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. Przygryzła wargę i pokręciła lekko głową. Był niemożliwy
- Właśnie złamałeś jedno kobiece serce, R. Uwierz mi na słowo… chciała, żebyś pomógł jej się pozbyć tej sukienki. – dodała, ciągle na pół rozbawiona i na pół zawstydzona, że zareagowała właśnie w taki sposób. Nie powinno jej być do śmiechu. Nie w takich okolicznościach – Czyli… moja uberowa propozycja jest nadal aktualna? Jeden samochód i twoje mieszkanie? Zaproponowałabym spacer, ale skoro twierdzisz, że pogoda nam nie sprzyja. – oderwała wzrok od mężczyzny tylko po to, żeby faktycznie spojrzeć w niebo. Będzie padać? Czy nie będzie?
I wykrakał… bo po chwili wpatrywania się w niebo pierwsza kropla spadła na jej czoło.
Jedna kropla, druga… by po zaledwie kilku chwilach mogło się całkowicie rozpadać.
Jak nie kochać Seattle?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Obawiam się, że etyka zawodowa nie pozwala mi na sypianie z pracownicami - zauważył bardzo rozsądnie, odwracając się przez ramię i przez chwilę wpatrując w odjeżdżającą taksówkę. Zdawał sobie sprawę, że znajdująca się w niej kobieta liczyła na coś więcej niż dwa kolorowe drinki, warta ogromną sumę kolacja i miłe towarzystwo. Wiedział, że chciała zawędrować mu aż do łóżka i, gdyby nie pojawiła się Elise, pewnie by się na to zgodził. Rano zacząłby wszystkiego żałować, ale przecież do rana wciąż pozostało przynajmniej kilka godzin.
To, że odprawił Leslie z kwitkiem, nie jest nawet dziwne, bo każdy, stawiając ją obok Elki, dokonałby podobnego wyboru. Były skrajnie różne: jedna przypominała romantyczny obraz, w który autor włożył całe serce, druga była jak radosne pociągnięcia kolorowych farb, które dopiero w przybliżeniu składały się w wyraźny obraz. Jedna potrafiła oczarować go zaledwie krótkim spojrzeniem, druga potrzebowała przynajmniej jednego piwa, żeby wedrzeć się w jego myśli. Podjęcie decyzji zajęło mu tylko kilka sekund i wiedział, że nawet jeśli rozmowa z Elise potrwa niecały kwadrans i będą musieli się pożegnać, to i tak będzie to przyjemniejsze piętnaście minut niż cała noc w ramionach kobiety, która absolutnie nic dla niego nie znaczy.
- W rozmowie sprzed chwili nie słyszałem jeszcze wzmianki o moim mieszkaniu - zażartował, unosząc jedną brew. Udawał, że ta propozycja go zaskoczyła, ale w głębi duszy miał nadzieję, że to właśnie od niej wyjdzie; pomimo wymiany kilku pocałunków, najpierw na parkingu, a potem ogromnym balkonie, cały czas starał się wybadać, na czym stoi. Elise z jednej strony dawała mu zielone światło, a z drugiej przyprowadzała na imprezę swojego małżonka i Reggie, w gruncie rzeczy bardzo poczciwy i prosty facet, zaczął się w tym wszystkim trochę gubić. Chciałby, żeby rzeczywistość znów była tak prosta, jak za czasów studiów, kiedy jedynym wymogiem były odwzajemnienie uczucia i całkowita szczerość.
- W porządku - zdecydował, kiwając głową - zapraszam cię do siebie. Nie możemy tu zostać dłużej, jeśli nie chcemy skończyć jak te biedne krasnale w ogrodzie Gellerów. - Wspomniane figurki, niegdyś kolorowe i majestatyczne, całkowicie spłukał deszcz: zaczęły przypominać smutne gobliny z wytrzeszczonymi oczami, a nie malutkich staruszków w czerwonych czapeczkach.

zt x2 // możesz odpisać już w domku Reggiego <3
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami się zastanawiała, czy to jej wina. Co ona tak właściwie robiła nie tak? Dlaczego trafiała na facetów, dla których wszystko inne było ważniejsze, a ona? No cóż, znajdowała się bardzo daleko na liście priorytetów. I nie do końca rozumiała dlaczego. Nie była głupia, nie była zaborcza – naprawdę daleko jej do roli bluszcza, który domaga się ciągłej uwagi i zainteresowania z drugiej strony. Wychodziła z założenia, że wszyscy potrzebują czasu tylko dla siebie. Zwłaszcza, że miała syna, któremu też musiała poświęcić sporo uwagi. Jeśli dodać do tego wszystkiego absorbującą pracę, mnóstwo nerwów z nią związanych i niekończący się stres – tak, lubiła czasami pobyć sama ze sobą by się uspokoić. Ale czasami potrzebowała też kogoś obok siebie. Kogoś na kim może polegać i kogoś, kto sprawi, że nie będzie czuła się samotna.
Darcy zdecydowanie taką osobą nie był. Cholera… już dawno powinna trzymać się od niego z daleka, a jednak ciągle wracała. Ciągle dawała jemu wrócić. Głupie to i naiwne z jej strony, ale… no cóż. Przez chwilę działało. Krótką chwilę.
Kiedy umówili się dzisiaj na kolację miała nadzieję, że uda wreszcie spędzić im się wieczór we dwoje, że będzie dobrze. Zamierzała zignorować ostatnie dni przerażającej ciszy między nimi i po prostu dobrze się bawić. Nie myśleć o pracy, o swoich pacjentach i o swoim zdrowiu – o którego stanie pewnie powinna go poinformować, ale chyba nie była jeszcze na to gotowa. Jak bardzo się pomyliła.
Na miejscu pojawiła się pierwsza, ale zajęła zarezerwowany wcześniej stolik i myślała, że będzie musiała poczekać zaledwie kilka chwil. Kiedy jednak kolejny raz musiała zapewnić kelnera, że na kogoś czeka – szlag ją trafił. Nie zamierzała czekać w nieskończoność. Uregulowała rachunek za swojego drinka i wyszła, po drodze sięgając po telefon. Nie, nie chciała dzwonić do niego – zamierzała tylko zamówić ubera.
I to właśnie wychodząc z restauracji wpadła – dosłownie się z nim zderzyła – na Wardwella. Złapała równowagę, zmierzyła go od stóp do głów – Możesz się nie fatygować, prawdopodobnie ktoś już zajął nasz stolik – rzuciła dość beznamiętnie, wracając do wyklikiwania w aplikacji kolejnych kroków do zamówienia transportu. Wyminęła też Darcy’ego, stając kawałek dalej i dając mu jasno i wyraźnie do zrozumienia, że dzisiaj się wściekła. Chociaż strzelanie fochów na prawo i lewo to nie była jej specjalność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 5
Nie był idealny. Czasem zdawał sobie z tego sprawę. Zazwyczaj działo się to po fakcie, w takich chwilach, jak ta, gdy na złamanie karku przemierzał kolejną przecznicę, byleby jak najszybciej zjawić się w umówionym miejscu. Z poślizgiem, i to ogromnym, ale lepiej tak, niż wcale tego nie zrobić lub uraczyć Odettę kolejnym telefonem, z kolejnymi marnymi przeprosinami. Już i tak w ostatnim czasie zbyt wiele sobie nagrabił, a ten występek prawdopodobnie spowodował przelanie czary goryczy i szczerze nie zdziwiłby się, gdyby kobieta tym razem powiedziała dość już na poważnie. Nigdy do niczego się przed nią nie zobowiązywał, jednak nie oznaczało to, że w którymś momencie nie należałoby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, za nią i za to, co ich łączy. A przecież swego czasu łączyło ich sporo i były to same dobre rzeczy. Jak na przykład fakt, że przez pewien czas się ustabilizował. Poczuł tę stałość, która jednocześnie była miłym zaskoczeniem, jak i wielką niewiadomą, a strach przed tym, co za sobą niesie, popchnął go do zaserwowania Odette emocjonalnej huśtawki. Nie zasługiwała na to i gdzieś w głębi o tym wiedział, jednak nawet gdy próbował się zdystansować, w pewnym momencie i to całkiem niechętnie łapał się na tym, że zaczyna odczuwać tęsknotę.
W chwili, gdy zderzył się z nią w drzwiach, czuł jedynie lekki wstyd. Lekki, ponieważ to o Darcy’m mowa. Chwilę był rozgoryczony, chwilę się przejmował, jednak te uczucia potrafił tak szybko strzepnąć, jak krople deszczu z płaszcza. Teraz jedynie myślał o tym, co mógł jej powiedzieć. Jak szybko wywnioskował, łatwe zdanie to nie będzie. Podążył za nią wzrokiem, w międzyczasie wzdychając pod nosem, po czym przyłożył dłoń do skroni, przecierając ją delikatnie. - Może jednak zawrócisz? Na pewno znajdzie się coś wolnego, już ja się o to postaram - odpowiedział ciężko, bo o ile może rzeczywiście dodatkowym napiwkiem był w stanie coś wskórać, o tyle wątpił, że blondynka w tym momencie miała ochotę ulegać. Schował dłonie do kieszeni eleganckich spodni i tak odczekując kilka sekund w ciszy, obserwował jej poczynania, zanim zdecydował się powoli ruszyć w jej kierunku. - Odette… - powiedział spokojnie i dość czule, a gdy zmniejszył między nimi dystans, stanął tuż przed nią, mierząc ją wzrokiem. - Przepraszam, miałem potwornie zabiegany dzień, a nawet i tydzień w klinice i… wiem, wiem to nie jest pierwszy raz, ale gdybym nie chciał, to nawet bym się tutaj nie pojawiał i żałośnie nie tłumaczył - i mówiąc to - swoją drogą, całkiem szczerze, bo nie miał powodu, by w tej sytuacji kłamać - wyciągnął dłoń, by jej wierzchem delikatnie pogładzić kobietę po policzku. Chociaż był pajacem, nigdy nie marnował swojego czasu na zbędne znajomości. Fakt, że nadal tam był, nadal starał się ją uspokoić, da mu następnego dnia wiele do myślenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie był idealny – Odette na pewno nie była idealna. Ba! Do ideału było jej cholernie daleko. Zresztą… wychodziła z założenia, że ideały są nudne. Dlatego bywała wyrozumiała. Bywała nawet bardzo wyrozumiała, ale dzisiaj…
Cholera ostatnie dni miała po prostu zwyczajnie ciężkie. Od momentu, gdy połączyła kropki i zasiała we własnej świadomości ziarno niepewności, że może chorować. Gdy nie spała, niewiele jadła, gdy dużo pracowała a stres zżerał ją od środka – było po prostu zwyczajnie ciężko. I potrzebowała kogoś, kto będzie obok. Naprawdę liczyła, że akurat teraz Darcy stanie na wysokości zadania. Jasne – może gdyby powiedziała, co się dzieje, może gdyby zdradziła trochę więcej w jej lakonicznych wiadomościach tekstowych – byłoby łatwiej. Tylko wychodziła z założenia, że to nie jest rozmowa na telefon. To rozmowa na dużą ilość alkoholu i podkład w postaci dobrego nastroju.
Tych kilkanaście centymetrów różnicy we wzroście robiło swoje, więc gdy podszedł do niej bliżej, musiała lekko zadrzeć głowę. Chciała to wszystko jak zawsze zbagatelizować, uśmiechnąć się najładniej jak potrafiła i zapewnić, że wszystko jest w porządku. Tym razem jednak nie chciało jej to przejść przez gardło. Chociaż jak zawsze – gdy dotknął jej policzka, śmieszny przyjemny dreszcz rozszedł się po jej ciele
- Rozumiem! – odezwała się wreszcie i nie dało się nie poznać po tonie jej głosu, że była zmęczona. Nim czy wszystkim dookoła? – Naprawdę to rozumiem. – była chirurgiem, nie zawsze potrafiła zapanować nad swoim harmonogramem pracy – Ale mogłeś po prostu zadzwonić zamiast kazać mi tam żałośnie siedzieć i na siebie czekać. Nie chcę tam wracać. Jestem zmęczona, jestem zła i nie wiem… sama nie wiem. – przyznała, westchnęła lekko i spuściła wzrok, wiedząc że jeśli dalej będzie patrzeć mu w oczy to po prostu zmięknie. Przycisnęła dwa palce do nasady nosa, bo nagle automatycznie poczuła jak głowa zaczyna jej pulsować z bólu. Nie chciała tego. Nie chciała jeszcze użerać się z bólem głowy – zwłaszcza, że po drinku, którego wypiła nie mogła wziąć swojej końskiej dawki leków przeciwbólowych – Po prostu liczyłam, że spędzimy miły wieczór. – dodała zrezygnowana, wzruszyła lekko ramionami i ponownie podniosła wzrok by spojrzeć na Darcy’ego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiele rzeczy można mu było zarzucić, jako solidny dowód jego win i wyrządzonych szkód mógł posłużyć, chociażby ten nieszczęsny wieczór, a na swoją obronę nie miał rzetelnych kontrargumentów. Powoływanie się na gorsze dni w pracy, w żaden sposób nie wybielały bierności, jaką ostatnimi czasy się wykazywał, a co najgorsze sam nie potrafił dokładnie stwierdzić, dlaczego działo się tak, a nie inaczej. Gdzieś po drodze całkowicie zatracił się w swoich własnych myślach, oczekiwaniach, a może i nawet uczuciach, ale przecież był już dużym chłopcem i powinien zdawać sobie sprawę, że są momenty, w których nie należy przekraczać pewnej granicy. Tą granicą była prawdopodobnie cierpliwość Odette, która i tak miała jej nieskończone pokłady, a on pod tym względem, nie mógł wyjść z podziwu, jak wiele była mu w stanie wybaczyć. Pytanie tylko, ile jeszcze to potrwa? Sam nie potrafił znaleźć odpowiedzi, a tym bardziej nie potrafił przyznać się sam przed sobą, że gdyby w tym momencie całkowicie się od niego odcięła, byłby to dla niego ogromny cios. Nie dlatego, że jego ego zostało porządnie naderwane. Rzecz raczej leżała gdzie indziej.
I tak na przekór myślom ostatnich dni, stał przed nią, starając się odkupić swoje winy. Paradoksalnie, od pewnego czasu nie mógł sobie wyobrazić podobnego scenariusza, a jednak. Nigdy nie mów nigdy, huh?
Głęboko westchnął, wypuszczając powietrze z płuc, które przez ten krótki moment niepewności wstrzymał. I gdy tylko opowiedziała mu rzeczowym rozumiem, następnie zalewając go falą, słusznych, pretensji, uniósł brwi ku górze, po czym rozejrzał się dookoła, zbierając w głowie myśli. Na tamten moment miał ich zbyt wiele, a pierwszą i najważniejszą było załagodzenie sprawy. - Może i mogłem, rzeczywiście, tak byłoby zdecydowanie lepiej - odpowiedział w końcu, nieco ciężkim tonem, jakby ta wypowiedź padła z przymusu. Nawet najprostsza forma przyznania się do winy boli, co nie Darcy? - Jednak w tamtym momencie nawet nie pomyślałem o tym, po prostu zdałem sobie sprawę, że jestem spóźniony i jak wariat jechałem tutaj - dodał pospiesznie, jakby każde jego słowo pomagało mu grać na czas, co swoją drogą nie ujmowało na szczerości tego wyznania. - Jakby mi odebrali prawo jazdy, musiałabyś mnie odebrać z komisariatu, w końcu z twojego powodu łamałem przepisy drogowe - pozwolił sobie na stłumiony śmiech, uznając, że drobny żart zdecydowanie pomoże im rozluźnić mocno napiętą atmosferę. Jednak wytłumaczenia przestały sypać się, jak z rękawa, a krótka forma humorystyczna nie była kluczem do zażegnania konfliktu.
Chciał coś zrobić, coś powiedzieć, jednak jego umiejętności komunikacji leżały całkowicie i prosiły o pomstę do nieba. - Nie wiem, Ode w takim razie chcesz jechać do domu? Chcesz może znaleźć inne miejsce? Po prostu mi powiedz - wypalił, praktycznie już gubiąc się we wszystkim. To chciała spędzić miły wieczór, czy nie chciała? Och, domyślał się, że była na niego wściekła, ale przecież jego prosta męska logika podpowiadała mu co innego. - Wiesz, wieczór nadal może być miły, chyba że już twój opłacony uber pędzi alejkami - rzucił, uśmiechając się lekko pod nosem i może miał nadzieję, że swoim głupkowatym poczuciem humoru uda mu się coś zdziałać, a gdyby to jednak nie zadziałało, wykonał drobny krok w przód, jeszcze bardziej zmniejszając między nimi dystans. A i co teraz?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Załagodzenie sprawy.
Zabawne. Nie odrywała od niego spojrzenia swoich błękitnych oczu, zastanawiając się, co będzie następne. Jaki argument zostanie wysunięty przez mężczyznę, jaką kolejną wymówkę znajdzie na to, że po prostu ją wystawił. Wróć – jego zdaniem wcale jej nie wystawił, a jedynie gustownie się spóźnił.
I czy spodziewała się czegoś takiego?
Nie.
A czy powinna się spodziewać? Być może.
Czy odwrócenie kota ogonem nie było najlepszą formą wybielenia się? Nie mógł zadzwonić, bo jechał, a gdy zadzwonił i coś by się stało – to byłaby jej wina. I no cóż – jeśli chciał w ten sposób faktycznie uderzyć w sumienie i poczucie winy blondynki to niestety. Nie tym razem panie Darcy. Zamiast tego… parsknęła. Parsknęła i pokręciła lekko głową, bo jak mogłaby traktować go w tym momencie poważnie, gdy wyjechał jej z takim argumentem. Ale może to dobrze. Śmiech był w tym momencie całkiem niezłą formą rozładowania atmosfery. Tak samo jak zmniejszanie dystansu między nimi. Nie była dobra w opieraniu się, więc nic dziwnego, że gdy znalazł się blisko, zmiękła. Oparła czoło o jego tors i kilkukrotnie lekko uderzyła nim jakby właśnie waliła głową w ścianę. Bo tak… czasami właśnie miała wrażenie, że dotarła do tego miejsca, w którym nie pozostaje jej nic innego jak walić głową w ścianę. Póki co mogła tylko lekko uderzać w jego tors.
- Nie zdążyłam go jeszcze zamówić. – bo chociaż trzymała palec na przycisku to ostatecznie nie kliknęła. Podniosła wzrok na Darcy’ego – Jesteś niemożliwy, wiesz? Chciałabym się na ciebie wściec. Chciałabym powiedzieć, żebyś dał mi spokój, żebyś wsadził sobie te swoje wymówki i kolejne spóźnienia. – rozwiodła się z mężem, bo przegrywała z pracą, a teraz? Proszę! Przegrywała z absolutnie wszystkim, a i tak nie potrafiła powiedzieć dośćMoże jedźmy po prostu do domu, co? Albo nie wiem… weźmy coś na wynos i chodźmy na plażę? Albo… rzućmy wszystko i jedźmy na urlop? – rzucała głupimi pomysłami, ale wiedziała jedno – na pewno nie chce już wracać do tej nieszczęsnej restauracji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba tylko jedna rzecz była w stanie go wybawić z potrzasku, w który wpadł. I to był śmiech Odette. Może nie do końca brzmiał tak, jak tego oczekiwał, ale w dalszym ciągu podbiło to jego myśl o rozluźnieniu atmosfery, która w istocie po tej krótkiej chwili zdawała się mniej napięta. Dał ciała na całej linii i ciężar tej sprawy przyjął na siebie, chociaż z minuty na minutę zdecydowanie łatwiej było mu odpędzić poczucie winy. W końcu to był Darcy, dla niego zabawa w uczucia nigdy nie była ciężka. Owszem, trudno je zdobywał, ale za to, z jaką łatwością potrafił się ich pozbyć. Stwierdzenie, że taki po prostu był zdawało się dość brutalne, jednak jak inaczej należałoby określić prawdę?
Gdy tak prawdopodobnie z czystej frustracji zmieszanej z bezsilnością Odette oparła czoło na jego torsie i zaczęła rytmicznie nim uderzać, pomyślał, że gdyby mogła to pewnie przebiłaby go na wylot. Całkowicie zasłużenie, swoją drogą, chociaż mimo uniósł lewy kącik ust ku górze, wiedząc, że właśnie nastąpiło odpuszczenie jego win. Wyciągnął powoli dłonie przed siebie, jedną z nich kładąc na plecach kobiety, a drugą zatapiając w jej złocistych włosach i tak zamykając ją w uścisku, chciał ją nieco uspokoić, wyraźnie zamanifestować swoją obecność. W końcu nic nie działa tak, jak bliskość drugiej osoby. Czując, jak Ode powoli daje na wstrzymanie, pogładził ją po głowie, jeszcze na moment przyciskając do siebie nieco mocniej. I takie zakończenie konfliktu zdecydowanie mu odpowiadało.
- W takim razie czekam, powiedz mi to, Ode. Masz ostatnią taką okazję, więc się zastanów - odpowiedział, pół żartem, tak naprawdę nie wiedząc, co ma na myśli. Może sam podświadomie potrzebował zimnego prysznica. Przypomnienia, że nie jest już lekkomyślnym gówniarzem, a dorosłym facetem? A jednak z drugiej strony, nie miał pojęcia czy użycie wyrażenia ostatnia okazja było całkiem przypadkowe. Czyżby coś w nim drgnęło? - Wszystkie propozycje są kuszące, ale na plaży mi prawdopodobnie zamarzniesz, a ja nie jestem pewny czy bym tego chciał - zaśmiał się krótko, przeczesując dłonią jej włosy. O tej porze dostatecznie wiało chłodem w centrum miasta, co dopiero na jego obrzeżach. - Jesteś pewna, że chcesz tak wszystko rzucić? Bo wiesz, mi wystarczy tylko słowo - i nawet nie żartował w tamtym momencie, wręcz spojrzał w dół, czekając aż złapie z nią kontakt wzrokowy. Czasem złota zasada zostawienia ciężarów i wyjechania w Bieszczady była niczym innym jak czystym błogosławieństwem. A jemu takowy przerywnik dobrze zrobi. Jej z pewnością też.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, że jej nie odsunął – a wręcz przeciwnie, mocniej do siebie przyciągnął i zamknął w swoich ramionach dawało jej względne poczucie bezpieczeństwa. Że chociaż przez chwilę, że chociaż przez tych kilka głębszych oddechów mogła uwierzyć, że wcale nie będzie tak źle. Że jeszcze będzie dobrze.
I faktycznie… po kilku głębszych oddechach podniosła głowę tak, żeby spojrzeć na mężczyznę. Zwłaszcza, że powiedział coś, co nieprzyjemnie zadzwoniło jej w uszach – Ostatnią? – oczywiście, że złapała go za słówko, trochę za późno gryząc się w język. Nie dociekała już więc, czy miałby to być ostatni raz, bo on chce potraktować to wszystko – a przede wszystkim ich – poważniej, czy dlatego, że też miał dość tej wiecznej huśtawki. Nie dociekała, nie ciągnęła go za język, bo chyba trochę nie chciała znać odpowiedzi, bo bała się, że dużo więcej z rzeczywistością ma opcja numer dwa. Mogła dzielnie znosić jego spóźnienia, nieodebrane telefony i brak czasu, bo potrafiła sobie znaleźć zajęcie. Ale nie była pewna, czy tak samo dzielnie zniosłaby porzucenie. Nie chciała zostać sama, naiwnie (i głupio!) wychodząc z założenia, że kiepski związek był lepszy niż żaden. Zresztą – nawet nie była pewna, czy można to nazywać związkiem. Szczerze? Niewiele wiedziała. Irytujące uczucie.
Tego, czy chce rzucić wszystko i wyjechać na krótki urlop też nie wiedziała. Pomyślała o tym dokładnie w tej samej chwil, w której powiedziała to na głos, więc trudno propozycję było nazwać przemyślaną, ale niewątpliwie… kusiła? Cholera, kusiła – Kiedy byłeś na ostatnim urlopie? Bo szczerze? Ja mojego nie pamiętam. – przyznała, wzruszając lekko ramionami – I nie wiem, czy jestem pewna… tak jak ty nie jesteś pewny, czy nie chcesz, żebym zmarzła. – zażartowała. Zacisnęła pewniej palce na męskiej koszuli i wspięła się na palce by sięgnąć jego twarzy, by zbliżyć wargi do jego i lekko, zaczepnie go pocałować, musnąć właściwie i uśmiechnąć się pod nosem – Pierwsza myśl, która przychodzi ci na myśl na hasło „urlop”? – praktycznie się od niego nie odsunęła, wciąż tkwiąc przy jego twarzy, omiotła ją spojrzeniem i wróciła do oczu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kalkulował głowie zarówno swoje, jak i jej, słowa, by te dokładne przemyślenia wysunęły na pierwszy plan prawidłową odpowiedź, która uporczywie przed nim uciekała. Czy rzeczywiście chodziło mu o zakończenie ich znajomości, czy może po tak długiej próbie czasu dał jej nadzieję na coś większego? Prawda nie mogła cały czas balansować między jednym a drugim. Byłoby to skrajnie niezdrowe dla nich obu i im dłużej stali przed tą cholerną restauracją, tym bardziej zaczął skłaniać swe myśli w pozytywnym kierunku. Na pewno nie chciał tego kończyć, a tak przynajmniej czuł, zamykając ją w swoich ramionach. Jednak, czy był gotowy na to, co dłuższe relacje ze sobą niosą? Ciężko powiedzieć.
Prychnął pod nosem, opuszczając głowę w dół, by zmierzyć z nią swoje spojrzenie, po czym podniósł kąciki ust w górę, nim przemówił. - Ostatnią, bo myślałem, że raczej nie chcesz, by podobna sytuacja się powtórzyła? - uniósł brwi ku górze, prawdopodobnie swoimi słowami rozwiewając wątpliwości tlące w jej głowie, a może podsuwając jej znacznie cięższą myśl? Kto, jak kto, ale on akurat był mistrzem niedopowiedzianych zdań.
Znaczenie wyrazu urlop zapomniał już przeszło lata temu, skupiony na prężnym rozbudowaniu kliniki, odkładał odpoczynek i przyjemności na dalszy plan, aż przestał w ogóle rozmyślać o chwili wytchnienia. Zdecydowanie wolał wypełniać grafik pracą, a zwłaszcza w ostatnim czasie, skutecznie odciągnęło go to od dręczących przemyśleń, które pojawiły się tuż po tym cholernym weselu. Gdyby zjawił się tam w towarzystwie Ode, wszystko potoczyłoby się inaczej, ale jak zawsze, mądry stawał się tuż po szkodzie.
- Zadajesz cholernie trudne pytania - zaśmiał się pod nosem, kręcąc przy tym głową, po czym zamyślił się nad odpowiedzią. No rozrywkowy w ostatnim czasie to on nie był. - Z pewnością pamiętam mój najlepszy urlop, kilka… no dobra, kilkanaście może lat temu? Była to wycieczka w ramach kawalerskiego. Góry, śnieg i mnóstwo alkoholu, ale poza tym to było całkiem ładne miejsce - postanowił ominąć wdawanie się w pikantne szczegóły tych wieczorów, może gdyby warunki były nieco lepsze, uraczyłby ją opowieściami tej szalonej treści. Jednak w tamtej chwili skupił swoją uwagę na niej, na tym, co robi i jak skutecznie wybiła go z rytmu. Nie zdążywszy odwzajemnić pocałunku, pochylił się nad nią, jakby czekał na więcej, chociaż sam nie kwapił się do wykonania żadnego kroku. - I na to hasło myślę o tamtym wypadzie, czyli Aspen. Spodobałoby ci się, jednak o tej porze roku robi się tam dość chłodno i chyba musiałbym odpowiednio o ciebie zadbać - powiedział, niemal szeptem, łapiąc ją delikatnie w talii i przysunął ją znacznie bliżej siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogła rozkładać jego wymówki i niedopowiedzenia na czynniki pierwsze. Mogła się czepiać każdego słówka, mogła stawiać warunki i oczekiwać decyzji. Ale… po co? Zawsze przez całe życie starała się nie być zbyt… absorbująca. Nie domagała się wiecznej uwagi i zainteresowania. Nie narzucała się. Zostało jej to od dzieciaka, a w życiu dorosłym przeniosła to na związki damsko-męskie. Czy to dobrze, czy źle? Ciężko ocenić. Może gdyby była bardziej stanowcza to nie tkwiliby w tym dziwnym zawieszeniu – niby jesteśmy razem, ale to nic poważnego, niby jest fajnie, ale właściwie nie znasz dnia ani godziny, gdy się skończy. No zdecydowanie nie była to najbardziej stabilna relacja w Seattle.
Więc oczywiście, że nie chciała, by taka sytuacja się powtarzała, ale jakie były szanse, że faktycznie tak się stanie? Marne, prawda? No właśnie. Dlatego najlepiej było zejść z tego grząskiego tematu jak oczekiwania względem drugiej strony i zająć się czymś przyjemniejszym. Chociażby urlopem!
- Przez chwilę bałam się, że powiesz, że na ostatnim urlopie byłeś kilkanaście lat temu. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo taką pracoholiczką nawet ona nie była, a przecież była OGROMNĄ! Jakby się dobrze zastanowiła to… możliwe, że sama była na urlopie właśnie kilka lat temu. Prawdopodobnie jeszcze przed tym jak na świat przyszedł Cameron. Lubiła podróżować, ale zazwyczaj zdarzało jej się to służbowo przy okazji jakichś konferencji medycznych, szkoleń lub po prostu występów gościnnych w innych szpitalach. Udało jej się tak odwiedzić większość większych miast w Stanach, a nawet parę miejsc w Europie, ale cholera… urlop? Jak tak wspomniał o górach, śniegu i mnóstwie alkoholu – podobało jej się – Czy to oznacza dużą ilość alkoholu, kominek i małą ilość ubrań? – zażartowała, uśmiechając się pod nosem i nie odrywała wzroku od Darcy’ego – I czy to jest propozycja, Wardwell? Kilka dni z dala od Seattle? Tylko ty i ja? Bez twoich wymówek i napiętego grafiku? – zadała kolejne trudne pytanie, alee… znowu kluczowe! I dalej nie odwracała od niego wzroku.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Canlis”