WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Była cichym jękiem świata. Takim, który powstaje z bezsilności. Wydartym z ogryzka duszy, w swej wędrówce wymiętym i ostatecznie wyplutym przez usta. Ginącym wśród reszty głośniejszych jęków. Jak gdyby świat nie miał ich wystarczająco. Panoszyła się, zatrzymując ten jęk dla siebie. Przeistaczała się w niego, odsączając krew z twarzy, pozwalając żeby wypukłości zostały zastąpione zapadniętymi policzkami, a spojrzenie zgasło.
Wszystkie demony zebrane w jednym miejscu, wtłaczane wraz z brudną krwią. Wolałaby mieć bród pod paznokciami. Ten obrzydliwy, czarny syf, który pozostawał po przesadzaniu kwiatków albo obieraniu ziemniaków. Kolorowe plamy na spodniach i smuga karminu na lewym policzku. To by oznaczało, że żyje.
A od kilku dni miała wrażenie, że gnije od środka. Jest martwa na amen, jakby od zawsze choć zaczęło się to w zeszłym tygodniu. Na początku się bała. Potem czuła niezdrową ekscytację. Niczego bardziej na świecie nie pragnęła, niż żeby nigdy wcześniej się nie poznali. Żywiła się nadzieją, że się nie zjawi. Modliła się żeby się jednak pojawił. Wtedy we wtorek po siedemnastej, pod studiem jogi uświadomiła sobie, że życie jest popierdolone.

Tak naprawdę wiedziała to już wcześniej. To była najświętsza ze wszystkich prawd i nie potrzeba było do tego biblii żeby zgłębić jej naturę. Wystarczyło żyć dostatecznie długo żeby się o tym przekonać. A przychodziło to zwykle nagle, niespodziewanie. Zwalało z nóg albo zaskakiwało podstępnie złożonym liściem na twarzy.
Pierwszy raz to się zdarzyło na krótko przed pójściem Maggie do pierwszej klasy. Wiedziała, że tatuś siedzi w samochodzie. Wiedziała co robi, bo często tak robił mamie, i że to było zarezerwowane wyłącznie dla niej . Nie wiedziała kim była tamta kobieta w jego ramionach i dlaczego tatuś robił jej robił to samo.
Nie umiała tego jeszcze adekwatnie nazwać, ale już wtedy wiedziała, że życie jest popierdolone.

- Ej Bastian, pamiętasz jak zrywaliśmy się z lekcji i przychodziliśmy tutaj pić piwo? - ruchem głowy skinęła w stronę bielonej latarni, która na pocztówkach i zdjęciach w internecie prezentowała się znacznie lepiej niż na żywo. Gdzieniegdzie odpadał jej tynk, odsłaniając goły beton, a na dole tworzyły się zacieki od ulewnych deszczów. Całość była po prostu brudna. Być może, gdyby zerknęła któregoś razu w lustro, zamiast twarzy ujrzałaby tą latarnię. Niewiele się od siebie różniły.
- Jestem naprawdę pełna podziwu, że żadne z nas nie spierdoliło się przez barierki z góry i nie rozlało po chodniku. Przecież my po dwóch puszkach trzymaliśmy sobie nawzajem włosy - to jasne, dlaczego siła przyciągania zawsze omijała ich szerokim łukiem. Nikt kto walił pawiem na kilometr nie był wystarczająco pociągający żeby nawet po alkoholu próbować wyjść z granic friendzone'u. Nawet jeśli druga osoba równie marnie się prezentowała i w zasadzie było jej wszystko jedno, bo zmysł węchu parował z kałuży rzygów na dole.
Pogrzebała jedną ręką w torebce przewieszonej przez ramię, przedzierając się przez gąszcz kompaktowych śmieci w poszukiwaniu wyraźnie nadwyrężonej życiem paczki szlugów. Czerwone. Nigdy takich nie paliła. Zaczęła kilka dni przed tamtym wtorkiem. Wciąż czuła po nich na języku smak trocin i wyschniętego na słońcu truchła. Wysunęła paczkę w jego stronę z czystej kurtuazji albo po prostu wcale nie myślała, a jej ciało wykonywało ruchy robota, który miał wgranych tych kilka odruchów bezwarunkowych, których powinni dopuszczać się żyjący ludzie. Wsunęła sobie jednego do ust i odpaliła zapalniczką, którą wyciągnęła z paczki. Gdyby wrzuciła ją luzem, zgubiłaby się.
- Jak... - ...przyczyna snów zdjętych z moich powiek? ...siostra twoja ladacznica? ...żyje/ą jeszcze? lepiej żeby nie. - ...tam z Phoe? Nie widziałam was od świąt, a ona taka zapracowana ostatnio i ciągle się mijamy - jak kartki na wietrze wypuszczone przez okno w środę o godzinie dwunastej w południe. Kur nie zapiał, a pod powiekami wciąż był piasek. I nie była to żadna wieś, ani wymarzone odludzie, a wciąż szaro-brudne Seattle, po którego ulicach walały się szczątki jej duszy.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki Beach”