WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob w końcu zatrzymuje się na dacie wskazanej przez policjanta, a palce, które dotychczas intensywnie scrollowały ekran telefonu, przykłada teraz do swojej brody. Kiwa głową w zastanowieniu i dopiero kiedy palce Posy na jego udzie prawie p o b i e l a ł y już od intensywnego uścisku, Hirsch poprawia się na krześle, sięga po komórkę i blokuje ekran. Ku uldze wszystkich w pomieszczeniu, ten robi się czarny.
Tak, zdecydowanie pamiętam. Tego wieczoru Josephine Alderidge, mniej więcej od 18:30 spędziła czas w moim łóżku. Do samego rana. Jeśli potrzebuje pan, panie władzo więcej szczegółów, może w zakresie pozycji, to nie ma najmniejszego pro… – to zdanie przerywa mu zarówno funkcjonariusz jak i Posy. Josephine bardzo głośno i z naciskiem wypowiada jego imię, policjant mówi, że nie będzie absolutnie takiej potrzeby. Jacob uśmiecha się więc złośliwie i triumfująco, by następnie zmienić swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni, oprzeć przedramiona na stole i pochylić się w kierunku policjanta.
Niewygodny absurd, prawda? Tak samo jak to, że ściągacie tu tę dziewczynę, próbując wmówić jej, że WŁAMAŁA, W Ł A M A Ł A się do czyjegoś mieszkania i narobiła zniszczeń, jak pół dorodnej drużyny footballowej? To silna kobieta, owszem. Chirurg musi mieć siłę, ale, naprawdę? Nikomu z was nie przyszło do głowy, jak IDIOTYCZNIE TO BRZMI? – może nie krzyczy, ale zdecydowanie nie jest przyjemny. A Josephine może zaobserwować, jak na jego czole pojawia się dorodna, pulsująca żyłka. Jest wkurwiony.
Jest wściekły o to, w jakiej panice przejechał tu przez trzy skrzyżowania na czerwonym świetle i w jakim tempie zbierał się ze szpitala przerażony, że coś mogło się stać. Ale włamanie? WŁAMANIE na boga? Czym oni się jeszcze zajmują? Czy to jest ta wspaniała, amerykańska policja? I tym razem Alderidge musi go przywołać do porządku.
Dobrze, w takim razie, skoro tę sprawę mamy już wyjaśnioną, to chyba możemy wiedzieć, skąd w ogóle się tu wzięliśmy? I do kogo należało mieszkanie? – zadaje pytanie i z impetem odpycha się dłońmi od stolika, by skrzyżować je na piersi i oprzeć się plecami o niewygodne krzesło. Patrzy na policjanta z wyczekiwaniem. Ten, trochę zawstydzony obrotem sytuacji, drapie się najpierw po czubku głowy, a następnie odpowiada, że osobę podobną do Josephine miała widzieć przyjaciółka właścicielki mieszkania, która była odpowiedzialna za tę nieruchomość pod jej nieobecność. Przesuwa też kartkę po stole w kierunku Jacoba, a ten nachyla się nad świstkiem papieru, żeby z szyderczym prychnięciem zauważyć, że to mieszkanie jest usytuowane gdzieś po drugiej stronie Seattle. Na kompletnym zadupiu.
Przecież nie ma nawet szans, żeby ona tam była. Mnie samego nie zawiało nigdy w tamte paskudne okolice, a mieszkam w Seattle od dziecka. A… – chce jeszcze dodać, ale zauważa nazwisko potencjalnego świadka. Robi mu się gorąco. A wyraz jego twarzy się zmienia. Przykuwa to uwagę policjanta, ale Hirsch nauczył się reagować w takich sytuacjach. Wymusza uśmiech i powoli podnosi się z krzesła.
Nie ważne. Po prostu nieważne. Gdzie mogę podpisać dokumenty, żebyśmy mogli skończyć ten nonsens – zadaje pytanie i wyciąga dłoń w kierunku Josephine. Policjant wskazuje mu recepcję, na której mają czekać już stosowne bloczki.
Hirsch przechodzi w tamtym kierunku z Josie, wyciąga dowód osobisty, który przesuwa po blacie w kierunku zblazowanego policjanta i wtedy słyszy zwykłą, urzędową komendę.
Imię i nazwisko, imiona rodziców, numer ubezpieczenia, data urodzenia i stan cywilny. Niżej oświadczenie i podpis.

Stan cywilny.
Kurwa.
Kurwa, kurwa, kurwa.

Mniej więcej wtedy, nieświadomie, puszcza też dłoń Posy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była panną w opałach. Nie potrzebowała rycerza w lśniącej zbroi, który będzie ją bronił przed złym policjantem – zwłaszcza, że ci po kilku, może kilkunastu minutach rozmowy przyznali jej rację, że to było absurdalne i po prostu potrzebowali na piśmie potwierdzenia tego, że nie była tamtej nocy sama. Do tego był jej potrzebny Jacob. A także do tego by być obok, gdy będzie wychodzić, zaśmiewać się z absurdu całej sytuacji i zaproponuje mu tajską restaurację w okolicy posterunku. Całość spotkani mogła zająć ich wspólnie maksymalnie dziesięć minut, gdyby nie przedstawienie, które zorganizował im tu Hirsch.
Widziała jednak jak zmienia się wyraz jego twarzy. Policjant może dał się nabrać na uśmiech, który pojawił się na twarzy mężczyzny, ale ona wiedziała, że coś się stało. Coś zwróciło jego uwagę. Nie był to jednak dobry moment na to, żeby ciągnąć go za język. W odróżnieniu od Jacoba sprzed paru chwil wiedziała, że to nie jest ani czas, ani miejsce.
Wstała od stolika, uśmiechnęła się do policjanta po jego drugiej stronie i mocniej ściskając dłoń Jacoba ruszyła za nim do recepcji.
Stała obok. Chciała się dowiedzieć, czy ona też powinna coś jeszcze podpisać, ale nawet nie zdążyła zabrać głosu. Ściągnęła mocniej brwi, przyglądając się partnerowi, zerknęła na kartkę przy której się zawiesił i tylko mocniej się zirytowała – Po prostu to wypełnił i chodźmy stąd – szepnęła prosto do jego ucha, bo przecież wiedziała, tak? Wiedziała, że jego żona zniknęła zanim zdążył się z nią rozwieść. Wiedziała tyle ile chciał jej powiedzieć, ale… wiedziała. Nie lubiła o tym myśleć, nie było jej wygodnie z myślą, że była z żonatym facetem – teraz wiedziało to także pół posterunku. Była pewna, że nie był to pierwszy taki przypadek na posterunku, ale ona pierwszy raz tak brutalnie zdała sobie z tego sprawę. Wzrok osoby siedzącej przy okienku, gdy Jacob oddał jej formularz był wymowny… bardziej wymowny niżby tego chciała. Była kochanką.
Poprawiła torbę na ramieniu i wyszła przed komisariat przed Jacobem. Pokonała zaledwie parę stopni, gdy odwróciła się w jego stronę – Powiesz mi, co się stało? – bo coś się stało i ona chciała wiedzieć, co. Po prostu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przynajmniej wiedział, że wpisując w rubrykę stanu cywilnego „żonaty”, nie kłamie. Jego małżonka żyła i wydawać by się mogło, że ma się całkiem świetnie. Zwłaszcza zwracając uwagę na to, jakich rozrywek starała się mu ostatnimi czasy zapewnić. Chciała, żeby żył w wiecznym stresie? Żeby posiwiał bardziej, niż te kilka srebrnych włosów rozproszonych na głowie i brodzie? Trzeba było jej przyznać, że była na dobrej ku temu drodze.
Poirytowany wychodzi z posterunku, zaraz za Jopsehine i wyciąga z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Uderza nią o przegub drugiej dłoni i wyciąga z niej jednego i odpala. Przymyka oczy, kiedy Posy zadaje mu pytanie i mocno zaciąga się dymem. Próbuje się tym uspokoić. Nie pali często, ale można znaleźć łatwo te momenty, które wymagają takiej interwencji. Mierzy przez chwilę Alderidge spojrzeniem, jakby zastanawia się, czy może jej to powiedzieć. Ale prawda jest inna – Hirsch nie chce jej stresować. Dokładać niepotrzebnych zmartwień. Nie chce też, żeby się… bała?
Susannah Brown. W okolicy tego mieszkania widziała osobę podobną do ciebie Susannah Brown. Znasz kogoś takiego? – zadaje jej pytanie, chociaż odpowiedź jest całkiem oczywista. Nie zna. Dlaczego więc obca osoba miałaby zeznać policji, że widziała tam kogoś, o konkretnym imieniu i nazwisku, posturze czy kolorze włosów, skoro się nie znały? Jacob pozwala pytaniu zawisnąć pomiędzy nimi przez dłuższą chwilę, kiedy ponownie zaciąga się nikotyną i wypuszcza nosem kłąb dymu.
Poznałem ją jakieś dziesięć lat temu. Trafiła na SOR z rozciętą ręką, była pod wpływem jakiś prochów. Spadła ze schodów. Nie miała ubezpieczenia. Wiesz, jaki rachunek nakłada szpital za zwykłe szczycie rozciętej ręki i tomograf? Nie miała takich pieniędzy. Skąd miałaby wziąć kilka tysięcy dolarów? Kazałem pielęgniarce zarejestrować ją pod danymi mojej kuzynki. Dziewczyny w podobnym wieku, z podobnymi problemami. Znałem jej numer ubezpieczenia – nienawidzi opowiadać tych historii. A nade wszystko, nie chce mówić Josephine o tym, jak poznał swoją żonę. Przecież nikt nie chciałby tego słuchać. – Susie Brown to Rebecca. To była nasza tajemnica – mężczyzna zaciska usta i odrzuca peta gdzieś na jezdnię na parkingu, kiedy schodzi ze schodów, zrównując się z Posy.
Ona o tobie wie. A ten cyrk z policją to forma przekazania mi tych informacji. Albo ostrzeżenia. Sam nie wiem. Nie do końca rozumiem, o co chodzi tej wariatce – wzrusza ramionami i ostrożnie robi krok w kierunku Josie. Wyciąga do niej rękę i zakłada kosmyk niesfornych włosów za jej ucho. – Ale dowiem się, obiecuję. Nie chciałbym, żeby cię to stresowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Założyła ręce na piersi i przyglądała mu się uważnie, tak samo zresztą słuchając każdego jednego jego słowa. Może nie był to najlepszy temat by poruszać go na schodach prowadzących na komisariat policji, ale trudno. Wiedziała, że jeśli się ruszą, jeśli zdecydują się dokończyć tą rozmowę później – to już nigdy do niej nie wrócą. A ona chciała wiedzieć. Musiała wiedzieć. Wbrew podejrzeniom Jacoba dużo pewniej czuła się w momencie, gdy wiedziała, co się dookoła niej działo. Ale za nic na świecie, przekraczając próg tutejszego komisariatu, nie przypuszczała że skończy się to rozmową o żonie Hirscha. Że to jej sprawka…
- Wiesz, że to równie dobrze może być przypadek? – nie było to niespotykane imię i nazwisko, była bardziej niż pewna, że w Seattle jest mnóstwo Susannah Brown. Z drugiej strony – jak często zdarzały się takie przypadki? Przez cały czas obserwowała też Jacoba, prawdopodobnie martwiąc się o niego tak samo mocno jak on o nią… chociaż to drugie było zupełnie niepotrzebne – Jake… Zdaję sobie sprawę, że w ostatnim czasie może się nie popisywałam i zachowywałam się jak ktoś, kogo może złamać byle podmuch. – bo niewątpliwie miała gorszy okres w swoim życiu, który jednak spokojnie odchodził. Nie, żeby nagle było doskonale i jak ręką odjął, ale było lepiej – Ale tak nie jest. Nie boję się twojej żony… – kim była jedna mała wariatka w porównaniu z tym, co zdążyła przejść i zobaczyć? Ledwie skończyła dwudziestkę, gdy wyjechała na wojnę, prawdziwą wojnę. Sytuacja z Rebeccą mogła być niekomfortowa, ale nie sprawiała, że Posy czuła niepokój – Aczkolwiek uważam, że powinieneś to zgłosić. – rzuciła rzeczowo i wzruszyła lekko ramionami, bardziej niż pewna, że Hirsch zaraz jej tu parsknie w twarz i wyśmieje ten pomysł – Ona cię prześladuje. Teraz może zacznie nas prześladować. I o ile nie rusza mnie to, że jestem twoją kochanką – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale no cóż – taka była prawda! – Nie chcę, żebyś ty się tym wszystkim stresował. Jeszcze osiwiejesz. – zażartowała, zupełnie nieświadoma tego, że jego myśli krążyły w podobnych rejonach. Przez swoją żonę albo oszaleje, albo osiwieje albo zejdzie na zawał. Wariatką w ich duecie była ona, zawał nie wchodził w grę bo zaczynało jej się podobać życie z nim, więc zostawała siwizna…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch jest poddenerwowany za ich oboje, bo zdaje sobie sprawę z tego, że Josie nie do końca jest w stanie pojąć powagę tej sytuacji. Głównie dlatego, że Jacob do tej pory nie podzielił się z nią wszystkim, co wydarzyło się pomiędzy nim, a Rebeccą. Na początku nie przypuszczał, że obydwoje zabrną tak daleko. Teraz przejmowało go to, co Josephine mogłaby sobie o nim pomyśleć lub – co gorsza – czy byłaby go w stanie przez to zostawić? Ma wrażenie, że balansuje na krawędzi. Jak ma wytłumaczyć jej to n i e b e z p i e c z e ń s t w o? Jak ma ją ochronić, skoro nie pokazuje jej skali zagrożenia? Mężczyzna jest bliski hiperwentylacji, ale kiedy słyszy jej słowa o własnej siwiźnie, lekko się odpręża. Uśmiecha się szeroko, pozwalając wyraźnie zarysować się zmarszczkom wokół oczu. Są wyraźnie, nie ma nawet jak tego ukrywać. Robi to jednak specjalnie, mrużąc powieki maksymalnie, by to podkreślić.
Bierzesz się za starego kochanka, a potem boisz się, że szybko o s i w i e j ę? Nie chcę cię martwić, ale to już niebawem. Widziałaś białe włosy mojego ojca? On jest siwy od kiedy ja pamiętam. Także to czeka mnie, Jo i Judaha już naprawdę niebawem. Liczę tylko na to, że nie będę pierwszy… – trochę sobie żartuje, a trochę mówi ZDECYDOWANIE poważnie. Sam dogląda swoich włosów i regularnie pozbywa się tych siwych z zarostu. Nie pomoże mu to zachować młodości, ale też raczej, kurwa, nie zaszkodzi.
Ta drobna dawka humoru, zdjęcia z barków czarnych myśli, pomaga mu wziąć głębszy oddech. Wie, i jest tej myśli coraz bliżej, że będzie musiał opowiedzieć Posy o tym, co wydarzyło się w noc, kiedy po raz ostatni widział swoją żonę. I dlaczego myślał, że nie żyje. I dlaczego to kobieta, wobec której powinni być czujni.
Hirsch podchodzi to dziewczyny – swojej własnej – opiera dłoń na jej karku i tak przyciąga ją do siebie, by zamknąć ją w uścisku. To też rozwiązanie z gatunku tych sprytnych. Josie z głową opartą o jego klatkę piersiową nie widzi, jak zmienia się wyraz jego twarzy. Jak pozwala, zaledwie na moment, całemu stresowi wypłynąć na wierzch. Jak przejęte jest jego spojrzenie. Jaki jest blady.
Zdradzać może go tylko zbyt szybkie tętno.
Kiedy jednak, zaledwie po kilku głębszych wdechach, jego stan powraca do akceptowalnego, w którym chciałby, żeby oglądała go Posy, całuje ją w czubek głowy i pozwala się odsunąć. Ujmuje jednak jej twarz w swoje dłonie, jakby mówił do małego dziecka.
Ja boję się mojej żony, Josie – wraca jednak do zdania, które powiedziała wcześniej Alderidge –I to na pewno nie jest przypadek. Znam tę sukę i jej chore pomysł. Od ponad dekady. A od co najmniej trzech lat próbuję się z nią rozwieść. To znaczy, zanim nie myślałem, że nie żyje – wzrusza ramionami, ale to zdecydowanie żart, który mu nie wychodzi. – To jest dłuższa historia. I na pewno ci ją opowiem. Ale nie na policyjnym parkingu, dobrze? – kątem oka zerka też na sposób, w jaki zaparkował samochód.
Bałagan. Nieporządek. Pośpiech.
Przerażenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Opierając głowę o jego tors powinna poczuć spokój prawda? Ale słyszała jego szybko bijące serce. Tak samo jak on była lekarzem, osłuchiwała setki albo i tysiące ludzkich serc, potrafiła ocenić jak powinno prawidłowo bić. Jacobowi było do tego daleko. Za daleko.
Nawet jeśli nie widziała wyrazu jego twarzy – udzielało jej się zdenerwowanie, ale nadal nie samą sytuację, a tym w jakim był stanie. Martwiła się o niego.
- Nie ułatwiasz, Jake. – stwierdziła, uśmiechając się pod nosem – Nie możesz wymagać ode mnie powagi sytuacji, gdy nie wiem… nie znam jej, nie wiem na co mam się przygotować? Czy ktoś mnie zadźga na szpitalnym parkingu po nocnym dyżurze, czy raczej zacznie przysyłać twoje kompromitujące zdjęcia? Jeśli chcesz, żebym to wreszcie zrozumiała, żebym faktycznie się tym przejęła… musisz mi powiedzieć wszystko. Nie za tydzień, miesiąc albo dwa. Jak najszybciej. Jeśli twoja była żona wariatka właśnie próbowała mnie wsadzić do pierdla za włamanie, chcę wiedzieć o niej wszystko. Nie chronisz mnie, nic mi nie mówiąc. Wręcz przeciwnie. – mówiła, zaciskając dłonie w pięści na jego koszulce, żeby jeszcze ją wysłuchał zanim faktycznie każde z nich ruszy do swojego auta, bo przecież na miejsce przyjechali osobno. Ona w dobrej wierze, chciała być przykładną obywatelką, on na ratunek… - I rozwiedź się z nią. Nie chce być kochanką. – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu – Widziałeś ten oceniający wzrok? – żartowała, akurat oceniający wzrok policjanta, którego nie zamierzała nigdy więcej nie widzieć interesował ją tak samo jak zeszłoroczny śnieg. Czyli wcale – Strach pomyśleć, co by sobie pomyślał, gdyby się dowiedział, że masz dziecko z moją przyjaciółką. – teraz to już w ogóle się śmiała. Ciągle nie puszczając jego koszulki, wspięła się na palce, żeby sięgnąć jego twarzy – Nie denerwuj się tak. Proszę. – niech się nie martwi… i nie martwi jej – Do zobaczenia w domu? U mnie? U ciebie? A no i jeszcze jedno… siwy też będziesz śliczny. – dodała na rozładowanie atmosfery i zanim jej odpowiedział cokolwiek – pocałowała go.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pocałunek jest przyjemny, chociaż niewątpliwie bardzo krótki. Kiedy tylko się odsuwa, przygląda się jej z wiercącą uwagą. Ignoruje przytyk dotyczący jego ojcostwa. Oraz to, że wymaga rozmowy natychmiast – z czym się akurat zgadza, ale bardzo go to stresuje. Nie odzywa się, tylko w nią wpatruje, a następnie uśmiecha szeroko i już nie złośliwie, a bardzo naturalnie. Wyciąga w jej kierunku ręce, znów łapie za jej twarz i udaje, że próbuje ją ugryźć. W rezultacie rzeczywiście zahacza zębami o jej policzek, natomiast w całkowicie niegroźny sposób.
Jest też szansa, że jego ego urosło właśnie do niebotycznych rozmiarów. Jest śliczny. Josephine uważa, że ten czterdziestoletni, siwiejący nawet-nie-kawaler jest ś l i c z n y.
Śmieje się i udaje, że odpycha ją w zawstydzeniu. Zachowują się nieco jak licealiści, ale ewidentnie ta cała sytuacja, w jakiej obydwoje się znajdują, jest dla nich… nowa.
Hirsch czuje niebywałą ulgę, od kiedy nie musi udawać, że wcale mu nie zależy. Że nie chce czegoś więcej, poza okazjonalnym seksem, pełnym emocji – zwłaszcza tych negatywnych.
Jest lepiej. I jest lżej. I jakby… Pomimo tych wszystkich zawirowań…. Szczęśliwiej? Z większą chęcią do życia?
Udaje, że rusza do samochodu, ale po zaledwie dwóch krokach jednak zmienia zdanie, cofa się, obejmuje ją w pasie i przyciąga do siebie. Całuje krótko, ale mocno. Dotyka wargami tych obfitych ust i uśmiecha się, a właściwie śmieje prosto w nie.
Nie jesteś kochanką. To znaczy… – odwleka odpowiedź, żeby ją poirytować – Nie tylko, prawda? – rozstaje się z nią krótkim cmoknięciem i tym razem już naprawdę odchodzi w stronę swojego samochodu.
Przypomniałaś mi też, że muszę spotkać się z Kaylee. Iiii wracam jeszcze do szpitala. Nie wyjdę stamtąd szybko. Może więc jutro? – zadaje pytanie, które jest bardziej stwierdzeniem. Hirsch ma w końcu obrzydliwy nawyk narzucania ludziom swojego zdania. Ot, taki defekt zawodowy.

z/t <3

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#19

Gdy nareszcie zdjęto jej gips z ręki, to prawniczka miała ochotę świętować. Jednak nie mogła sobie pozwolić na chwilę alkoholowego zapomnienia ze względu na swoje chore serce i leki, które przepisał jej lekarz. Już parę razy zastanawiała się kiedy zaprosić swoich przyjaciół do siebie by oznajmić im o swojej chorobie i przyzwyczaić ich do myśli że być może nie zostało jej zbyt wiele czasu, ale nie chce by po niej płakano, tylko żeby tańczono i cieszono się na jej pogrzebie i wspominano prawniczkę jak najlepiej. Takie myśli przeszły jej gdy jechała taksówką w stronę komisariatu policji gdzie pracował Sebastian. To chyba źle że zaczynała myśleć o śmierci prawda? Ale ta jest przecież nieuchronna, każdy choć raz powinien o niej pomyśleć... a może to fakt że pogodziła się ze swoją chorobą? Musiała na chwilę przerwać te rozmyślania, bo kierowca taksówki zatrzymał się i powiedział że są na miejscu. A ona była tutaj w sprawach służbowych. Prawniczka zatem zapłaciła za swój kurs i weszła na posterunek pewnym krokiem, z głową uniesioną wysoko do góry, obrała od razu kierunek do biurka, przy którym spoczywał jej przyjaciel.
- Cześć Sebastian, pisałeś że są jakieś nowe wieści w sprawie Nate'a? - zatem przywitała się, cmoknęła mężczyznę w policzek, a następnie nieco ciszej przeszła do sedna spotkania, w końcu chodziło o ich wspólnego przyjaciela, musieli działać by mu pomóc w oczyszczeniu go z absurdalnych wręcz zarzutów. Ale niestety niektórzy w takie uwierzyli i to jest najgorsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="cal6"> #5 </div> Ostatnio jedna z prowadzonych przez niego spraw, została zepchnięta na dalszy tor, więc musiał się zająć innymi, chociaż ta pierwsza ciągle za nim chodziła, jak rzep trzyma się psiego ogona. Był nieco podirytowany tym faktem, ale kto by nie był? Pracował w końcu na to tak długo, a wszystko zostało nagle pokrzyżowane na nowo sprowadzając go do ślepego zaułka. Nie mógł jednak narzekać na brak pracy, bo szybko znalazło się dla niego coś innego, co jednak wymagało od niego jakiegoś działania, jak siedzenia tylko przy biurku i wertowania papierków. Przynajmniej nie miał problemów zdrowotnych, nawet jeśli jakiś czas temu leżał w szpitalu raniony dość głęboko nożem, tak o dziwo, szybko się wykaraskał, bo nożownik nie trafił w odpowiednie miejsce. Farciarz z niego, nie ma co. Nie każdy jednak miał tego farta. Chorowanie było do dupy. A jeszcze być na coś poważnie chorym to już w ogóle, lipnie. Najważniejsze w życiu to jednak jest zdrowie, bo bez tego wszystko się sypie. Oczywiście, że nie chciał by jego bliscy znajomi byli w takiej właśnie sytuacji. Już wystarczyło mu, że stracił za młodu siostrę z rąk handlarzy narkotyków. Nie bardzo był teraz taki, by godzić się z czyimś umieraniem. Chociaż wiadomo ze śmiercią nie wygra. Zabronić jej tego też nie może. Ale godzić się z tym nie będzie.
Znalazł tez w końcu czas na sprawę Nate’a, by bardziej się w nią wdrążyć i poświęcić większą ilość czasu na szukanie dowodów, czy tez poszlak, które mogłoby w końcu rozwiązać to wszystko.
- Cześć, mała – pewnie tak na nią mówił, bo dla niego była taka, niczym Mała Mi z Muminków. Przywitał się z uśmiechem, dając jej wygodnie usiąść przed nim.
- Tak, coś mam. Napijesz się czegoś? – zapytał, zanim przejdą do tych „nowych wieści”.
Obrazek

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender miała to samo, sprawa zabitego Azjaty i udziału kancelarii w tej sprawie, gdzie były jedynie same poszlaki, zero dowodów i jakichkolwiek świadków. Jedynym świadkiem całego tego zdarzenia była sama Specter, choć akurat świadkiem samej w sobie strzelaniny nie była, a to wszystko dlatego bo spóźniła się na umówione spotkanie. Czy wracała myślami do tego co by było gdyby była na czas? Tak, ale obecnie już rzadziej, skupiając się bardziej na swoim niestety pogarszającym się stanie zdrowia. Jej skóra była bledsza niż zwykle, ale maskowała to odpowiednim odcieniem pudru i podkładu, więc tylko kobiety mogłyby rozpoznać tę różnicę, która dla mężczyzn była wręcz nierozpoznawalna. A potem tacy budzą się obok piękności po poprzedniej nocy i zastanawiają się jak to możliwe że po suto zakrapianej imprezie tamta pani im się podobała. Doskonały kamuflaż przede wszystkim. Sprawa Nate'a również ciągnęła się już długo, ale na szczęście można było w tym widzieć już światełko w tunelu i może uda się udowodnić, że wcale Covingtona firma w niczym nie zawiniła podczas budowy i projektowania mostu, tylko powód leżał po stronie natury bądź osoby trzeciej, która postanowiła im zaszkodzić? Braxton na pewno wiedział więcej w tej sprawie.
- Jeżeli to dobre wiadomości dla naszego przyjaciela to wyciągaj kieliszki i tego chłodzonego szampana i pijemy, ale jeśli jeszcze jesteś na służbie to kawa mi wystarczy. - uśmiechnęła się na zwrot w jej kierunku. "Mała" w ustach Sebastiana brzmiało wręcz uroczo a to ze względu na fakt że on był tak wysoki, że prawniczka naprawdę wydawała się w porównaniu do mężczyzny malutka. A potem obróciła nieco jego pytanie w żart, wspominając o szampanie, ale z kawą to mówiła już serio. Pamiętała jak lekarz mówił, by starała się odstawiać napoje podnoszące ciśnienie, ale nawyki są tak trudne do pokonania, zwłaszcza dla szatynki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była świadkiem, ale nim nie była. To musi być naprawdę problematyczne dla całego dochodzenia. Zawsze jednak lepsze to jak nic. I jednak dobrze, że nie przyszła wtedy na czas. Najlepiej, żeby jego bliscy trzymali się z daleka od jakichkolwiek nieprzyjemności i problemów. Była jednak prawniczką – a te trzymają się takich ludzi bez przerwy.
Może faceci by nie rozpoznali czy coś jest z nią nie tak, ale czy kumple i to do tego tak spostrzegawczy jak sam Braxton by też tak mieli? Cóż, pewnie nawet jakby widział coś, że jest nie tak to od razu by jej tak o tym nie powiedział, dopóki nie stwierdziły, że faktycznie przyszedł moment, by zadać to dziwaczne pytanie: „Zmarniałaś ostatnio, czy wszystko gra?”. Chociaż może samo przyjdzie to, bo jednak Seba jest z tych, co to raczej wszystko prosto z mostu walą, nie bawiąc się w jakieś, poczekam na odpowiedni moment. Jednak oni to się widują tak ostatnio rzadziej, to może po prostu nie było kiedy tego dostrzec i sprawić, żeby miało go to jakoś zaniepokoić.
Czy ma dobre wiadomości?
- Kieliszki tutaj? – zaśmiał się krótko. To jednak posterunek, a nie jakieś rozrywkowe miejsce. - Nowe poszlaki i zdobyte dowody sprawiły, że możemy ruszyć dalej z tą sprawą, która może uniewinnić naszego przyjaciela. Czy jednak to dobra pora na picie? Wiadomość jest dobra, ale jeszcze z piciem warto się wstrzymać. Nate pewnie też będzie przesłuchiwany jeszcze. Jak tylko się to wszystko zakończy, na pewno napijemy się po tym wszyscy razem – zaznaczył i uśmiechnął się lekko, by zaznaczyć, że będzie dobrze i dojdą do końca tej sprawy, gdzie znajdą sprawcę. – To kawa tak? Ostatnio zmienili na jakąś inną, ale może a już Tobie będzie smakować – zauważył z cmoknięciem. Ot, on pewnie jej pić nie będzie. Skończy na wodzie, albo zaproponuje jej tą kawę gdzieś indziej poza posterunkiem jednak.
- A jak u Ciebie w ogóle? Już chwilę się nie widzieliśmy. Ostatnio to chyba ja byłem u Ciebie w biurze. Jak tak dalej pójdzie to zaczniemy się spotykać bardziej na zawodowym tle, a tego byśmy chyba nie chcieli? To kiedy zapraszasz do Ciebie? – dopytał. Bo to dla niego najbardziej dogodna opcja, jak zapraszanie jej do siebie.
Tutaj to picie nie wchodzi w grę, ale gdyby spotkali się teraz u niej, to pewnie by tak nie mówił, że po skończonej sprawie się napiją, a od razu wyciągałby kieliszki. Bo skoro kumpela chce się napić, to trzeba się napić i nie ma co się zastanawiać w tym temacie. A tak to lipa. Skończą na kawie, czy wodzie.
Obrazek

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Najlepiej jej udział w tej sprawie opisuje określenie "to skomplikowane". Coś tam wiedziała, inne sobie dopowiedziała, a najbardziej żałowała jednak tego że nie przybyła na czas, bo wtedy miałaby szansę uratować jeszcze tego człowieka, niezależnie od tego czy był winny czy też nie. Mogłaby bez problemu poukładać elementy tej zagadki i wygrać sprawiedliwy wyrok zarówno dla swojego niedoszłego klienta jak i wsadzić za kratki prawdziwych winowajców, by ten nieznajomy jednak mógł czuć się bezpiecznie w Seattle. Z drugiej strony gdyby wiedziała, że ktoś zaczai się na jej niedoszłego klienta to czy stawiłaby się na tym spotkaniu, narażając jednocześnie i swoje życie? Pewnie nie, bo choć praca się dla niej liczyła to jednak życie było dla niej ważniejsze, co odkryła gdy zaczęła mieć te problemy z sercem. Miałam raczej na myśli to, że skoro Lavender i Sebastian ostatnio widywali się nieco rzadziej, bo najczęściej tylko w relacjach służbowych. Ona nie chciała by ktokolwiek z przyjaciół widział ją w kryzysowych momentach, a gdy było dobrze to nie było czasu, bo chciała korzystać z tych chwil, gdy naprawdę mogła góry przenosić. Pewnie dlatego nie zauważył tych zmian na jej twarzy, bardziej zmęczonego wyrazu oczu czy bladości jej skóry, która i tak normalnie często była filigranowa wręcz.
- Nie udawaj już, jestem pewna, że trzymacie coś zawsze w szafkach pod biurkiem na wypadek udanego pościgu czy złapania groźnego mordercy bądź mafijnej szychy aniżeli zwykłej płotki. - zażartowała wręcz, co było widać po tym jak się uśmiechała, jak wesołego tonu użyła oraz jak jej oczy się śmiały do Braxtona. Niby te szafki przy biurkach zamykane na klucz kryją w sobie mnóstwo tajemnic, jednak nie podejrzewała przyjaciela o picie na służbie. No chyba że to komendant ogłosił jakieś święto i dał pracownikom dyspensę, w kancelarii też była tradycyjna lampka szampana z ważnych okazji.
- Właśnie, skoro mówimy już o piciu wspólnie razem to zapraszam cię na domówkę u mnie. Musimy opić zdjęcie mojego gipsu i powrót do pełnej sprawności. - zagaiła, skoro już jednak padł temat wspólnego opijania sukcesu Nate'a, więc opić mogą również jej "powrót do zdrowia", a u Maeve jak i u Sebastiana również znajdzie się jakiś powód do picia. Wtedy też Lavender chciała powiedzieć przyjaciołom o swojej chorobie, jednak czy można burzyć wesołą atmosferę? Lecz wiedziała jedno, jeśli wtedy się na to nie zdobędzie to wcale im tego nie powie, a Maeve nie będzie wiecznie trzymać jej tajemnicy.
- Kawa, jako smakosz tego trunku ocenię ci czy warto ją pić, czy lepiej zmienić ekspres. - zadecydowała odnośnie czegoś do picia, bo jednak z kawą szatynka się wręcz nie rozstawała.
- Wiesz jak jest, nadrabiam teraz wszystkie sprawy po tym L4 spowodowanym złamaniem ręki na nartach. Ostatnio byłam znów przesłuchiwana w sprawie tego Azjaty, co był moim niedoszłym klientem, ale został zabity przed naszym spotkaniem. Tyle że podczas tego przesłuchania przypomniałam sobie o inicjałach, jakie miał na sygnecie, byłbyś w stanie znaleźć jakieś informacje na ten temat? - nawet mu pokazała swoją rękę, że ma ją całkowicie sprawną i już jej nie boli, a gips na dobre zniknął z jej górnej kończyny. Potem zaś przeszła do tematu pracy, jak na pracoholiczkę przystało i zapytała o coś, co w jakimś stopniu mogłoby jej pomóc w jej prywatnym śledztwie. Bo skoro ci, którzy prowadzą sprawę zabójstwa tego człowieka wciąż nic nie mają to może Lavender wraz z pomocą Sebastiana coś znajdzie? Każdy chciałby być przecież bohaterem, ona również. Wiadomo, że nie chciała spotykać się z przyjacielem głównie na poziomie zawodowym, więc wpadł jej do głowy pewien plan.
- Właściwie co powiesz na kręgle? - dawno na nich nie była, a potrafiła się świetnie bawić rywalizując o zbicie jak największej ilości pionów. Te wygibasy które się tam wyczyniało były godne tej dobrej zabawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To taka brutalna rzeczywistość, gdzie nie wszystko nic nie toczy się po naszej myśli, a i tak przychodzi myśl, że mogło to wyglądać inaczej i można było to zmienić. Do tego tu nic nie było pewne i zawsze coś nagle może wyskoczyć niespodziewanego i pozmieniać wszystko. Ich zawody do łatwych nie należały, ale jakoś musieli nauczyć się z tym radzić. Niezależnie od sytuacji i trudności, jakie ich czekają. Osobiście uważać, ze każde ludzkie życie jest ważne i pewnie sam uratowałby jakąś kanalie, gdyby tylko wiedział, że dostanie za swoje i pójdzie siedzieć. Tak, to raczej by nie żałował takiego. Im mniej takim na świecie, tym jednak lepiej.
Stan Specter faktycznie był owiany tajemnicą. Nawet jakby coś widział, to zawsze mogła mieć po prostu okres i czuć się słabiej. Czy coś. Jakaś głupota. Ale przecież o to się jej nie zapyta. Bo gdyby było to coś poważnego, to czy by mu tego nie powiedziała? Braxton jest w stanie przełknąć wszystko. Powinna to wiedzieć. Do tego nie lubił tajemnic i ukrywania czegokolwiek, robiąc z niego jednocześnie głupca. Jednak miała swoje powody, jeśli uważała, że będzie się z tym źle czuła. Nie dotyczyło to też samego Sebastiana. Chociaż nie chciałby by zostawała z czymś sama. Najpierw Nate ukrywa przed wszystkimi swój stan, a teraz ona… nawet on jak był w szpitalu to wszyscy wiedzieli, że padł atakiem nożem i jakoś się to samo rozeszło. Nie musiał nawet dawać znać.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową na boki specjalnie.
- Nic się przed Tobą nie ukryje, co? Może i coś jest, a może i nie. Nie przyznaję się do niczego, dopóki nie będziesz miała dowodów, jestem czysty – zaznaczył żartobliwie, bo nawet nie ukrywał rozbawienia na jego twarzy, choć może powinien być poważniejszy choć trochę bardziej? E tam.
Te szafki skrywały tak wiele, że czasem sam się zastanawiał co w nich może być. Ale bez jakiegoś interesu nie będzie we wszystko sobie zaglądał. Choć mógłby.
Domówka?
- Myślę, że się zjawię – zaczął zadziornie, ale zaraz potem kiwnął głową. – Daj znać, kiedy i postaram się zjawić – dodał już z uśmiechem. Nie tak, ze wbijał na każda imprezę, jaką tylko mógł, ale jednak spotkanie z przyjaciółmi było budujące dla niego w życiu i przeważnie starał się znajdywać czas dla nich. Ostatnio może wszyscy jacyś tacy zalatani, ale to nie znaczy, że to coś zmieni.
Zrobił z dłoni OK i dał jej możliwość oceniania tego, choć sam wyrobił sobie zdanie, ze jednak ta kawa to nie dla niego kawa. I pewnie podniósł się z tego krzesła i poszedł jej po tą kawę, gdzie po chwili jej zapach roznosił się przy biurku na którym ją postawił przed nią.
Wsłuchał się w to, co ją spotkało i odetchnął.
- Mogę spróbować coś znaleźć – stwierdził, bo to nie tak, że nie miał takiej możliwości. – Kto prowadzi tą sprawę? – dopytał jeszcze, bo może to wcale nie będzie takie trudne, jak się z tą osobą zna i pomoże mu to w tej sprawie jakoś.
- Dobrze, że już go nie masz – gipsu w sensie. – Wszystko już okey z ręką, tak? – dopytał, skoro nią tak wymachiwała, chociaż... może ją czuła jeszcze czy coś jednak? Ze złamaniami może być różnie.
- W sumie możemy to sprawdzić na tych kręglach – potwierdził, rozglądając się na boki. – Mogę chyba nawet już się urwać z roboty. To idziemy? – zagaił. Bo, czemu nie?
Obrazek

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

W życiu albo ma się to szczęście gdzie wszystko toczy się po naszej myśli, albo wręcz przeciwnie, wszystko się wali, nic nam nie wychodzi. Często jest tak właśnie że te sukcesy, bądź porażki chodzą parami, a nawet rzędami i jak się coś wali to wali się na maksa w każdej dziedzinie życia, a jeśli masz sukces to jest ich kilka i to również w wielu aspektach życia. Oba ich zawody były dość trudne, jednak wydawałoby się że Sebastian miał gorzej. Wyobraźmy sobie że ma na muszce wielokrotnego mordercę, który to zabił jego partnerkę z policji i musi podjąć decyzję czy władować mu kilka kulek w serce, by pomścić policjantkę, a może ująć go i poddać wymiarowi sprawiedliwości by zgnił następnie w więzieniu przez wiele lat? Nie ukrywajmy że wizja zabicia kogoś takiego musiała wydawać się dość kusząca. Specter trzeba było wybaczyć to, że ukrywała chorobę, ale ona ogółem była bardzo tajemnicza i sporo rzeczy ukrywała, zanim zdradzała je najbliższym przyjaciołom i sądziła, że są oni już do tego stanu rzeczy przyzwyczajeni. Sama Lavender jeszcze nie wiedziała wtedy o stanie Nate'a, więc może Sebastian ją pod tym względem oświeci? To by dało szatynce do zrozumienia jak to jest czuć się gdy przyjaciele cię okłamują.
- Wiesz, zdradzę ci pewien sekret, za dnia jestem prawnikiem, a po godzinach pracy jestem detektyw Specter. - zażartowała, pochylając się wcześniej ku niemu konspiracyjnie, jakby naprawdę miała mu zdradzić jakiś ważny sekret, a potem powiedziała ten naprawdę zabawny żart i wróciła do swojej normalnej pozycji.
- Oczywiście osoba towarzysząca jest również mile widziana. - zapewniła mimo tego, że wolałaby spędzić ten czas głównie w gronie swoich przyjaciół, bo to im chciała zdradzić informację na temat swojego stanu zdrowia, a nie obcym, nieznanym jej dotąd ludziom, którym nie ufa. Z drugiej strony co to za impreza na którą nie można zaprosić osoby towarzyszącej? Stąd padła propozycja wzięcia drugiej osoby, a tak naprawdę to było wybadanie czy jej przyjacielowi przynajmniej w sprawach sercowych się układa.
- Wcześniej prowadziła ją Charlotte Hughes, obecnie Brennan Langdon. - odparła już poważniejąc, bo sprawa naprawdę była poważna, dotyczyła życia i śmierci, a dokładniej śmierci w dosyć dziwnych okolicznościach jej niedoszłego klienta. Może Braxton mógł znaleźć coś więcej niż inni? Liczyła na niego szczerze mówiąc.
- Tak, szybko wróciłam do pełnej sprawności. - odparła z dumą, bo kto jak nie ona miał mieć takie sukcesy w rehabilitacji i powrocie do zdrowia? Przynajmniej złamania się na niej goją, a chore serce już niekoniecznie.
- Chodźmy zatem. - i tak pewnie podniosła się w krzesła, a potem wyruszyli w stronę drzwi, by oczywiście porywalizować podczas gry w kręgle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę nie wiadomo jednak, kiedy - gdzie zawieje. Raz może być lepiej, raz gorzej. Być może dlatego nigdy nie nastawiał się jakoś szczególnie na którąś ze stron, by czasem jednak się nie zawieść, czy martwić niepotrzebnie. Chociaż wiadomo, że zawodów nikt nie lubił i niepowodzeń. Dlatego jeśli coś się tylko waliło, to jednak ani myślał dać się temu pogłębiać i dążył do stanięcia jednak na nogi, by dobrze było.
Czy palec podążyłby sam na spust, za który by pociągnął w danym momencie? Cóż, tego nawet on sam nie wie, chociaż jako policjant chcący sprawiedliwości powinien wybrać jednak gnicie tamtego w więzieniu. Wtedy przy spotkaniu oko w oko z kimś takim, może się zdarzyć wszystko. Jednak niechciana myśl, czy też jakiś dobry głos w jego głowie może wszystko namieszać i przesądzić o wszystkim. Cóż, żaden anioł czy diabeł koło jego głowy nie latał, ale coś jednak musiałoby kierować nim w danym momencie i zapewne mowa tu o niczym innym jak emocjach. Jako policjant jednak starałby się nie wybrać tej gorszej opcji – zemsty.
On miał broń. Ona mogła zniszczyć czyjeś życie podczas rozprawy, jeśli tylko miałaby taką możliwość. Jednak czy oni powinni wybierać, jak powinno być? Ich prace łączyło prawo, chociaż ostatecznie rządziły się jednak innymi zasadami.
Jeśli chodzi o Nathaniela, to raczej sam nie wyskoczy z tym co miało u niego miejsce, bo wolałby jeśli jednak o od niego samo wyszło u innych, jak sam Braxton miałby się w to mieszać. Już i tak wystarczająco się wmieszał, jeśli chodziło o Maeve i jego wizycie u niego. Jeśli zatem ona sama nie zapytałaby się go, czy to prawda, że ten był w szpitalu, pewnie by nie zaczął jednak tematu. Chyba, że jakaś sytuacja by go faktycznie do tego zmusiła, ale nie zwykła pogawędka jednak. Dlatego na zrozumienie tego, jak to jest być okłamywanym przyjdzie czas później.
Zaśmiał się nieco pod nosem, łącząc następnie usta w cienką kreskę i mrucząc coś na podobieństwo „mhm, tak jasne, detektywie Specter”.
- I jak ci idzie jako detektyw? Może potrzebujesz paru dobrych rad, od swojego kolegi po fachu? – dopytał i uśmiechnął się odrobinę. Poważniejąc jednak następnie. Bo czy powinien jednak jej jakieś rady dawać? Lepiej niech się nie miesza w śledztwa jakiekolwiek. Bo to – niebezpieczne!
Przytaknął jej głową, odnośnie tego zaproszenia, że wiadomo wszystko. Przyjdzie. Przyjdzie. Jednak czy z kimś? Na ten moment nie mógł jej dać jakiegokolwiek zapewnienia, że będzie sam, czy też i nie.
Hm, słysząc znane nazwisko. Znał niejaką Hughes, jednak na ten moment nie chciał poruszać tematu jej osoby, dlatego odetchnął i kiwnął głową. Znowu. Langdona też znał.
– Rozumiem. Spróbuję się z nim skontaktować – dodał do tego.
Potem nie było co już tu zostawać. Kręgielnie im niestety zamknięto, ale to nie znaczy, że jeszcze na te kręgle niebawem nie podbiją. [koniec]
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Police Department”