WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po ostatniej

To, że Kylie i Abel byli w związku od dawna wcale nie oznaczało, że dopadła ich rutyna. Ostatnimi czasy jednak poświęcali zdecydowanie więcej troski rodzinnemu interesowi aniżeli pielęgnacji związku. Dzisiaj jednak, skoro Joe się znalazł i wracał do pracy, mężczyzna mógł w końcu wziąć wolny dzień - na pewno spędzili go razem, wieczorem mając zamiar wyjść do jakiegoś klubu. Dawno nie tańczyli, a Abe miał całkiem ochotę pooglądać Ky w jakiejś kusej sukience i z nią powywijać na parkiecie przy kilku drinkach. Ogarnęli sobie leżę, zresztą pewnie znali właściciela, otworzyli rachunek i teraz sobie siedzieli, popijając wspomniane wcześniej drinki. Abe nachylił się do kobiety, jednocześnie obejmując ją oczywiście ramieniem.
- Wyglądasz obłędnie, chcesz zatańczyć? - zapytał, uśmiechając się lekko i lekko rękę zsunął na jej udo, muskając je palcami.
Ostatnio zmieniony 2021-04-12, 10:28 przez Abel O'Donell, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ totalnie po

Dokładnie tak było. W końcu mogła odetchnąć, nie musiała się już spinać i martwić o brata, bo ten się znalazł. Co więcej, Kylie trochę z nim pogadała i obiecała mu, że jeśli ten znowu gdzieś zniknie, to siostra mu nakopie. A skoro wszystko było już jasne, skoro zasady były ustalone, to faktycznie ona i Abe mogli pozwolić sobie na naprawdę wolny dzień. Poranek spędzili w łóżku, po prostu w nim leżąc i jedząc śniadanie, donikąd się nie spiesząc. Obiad również zjedli w sypialni. Zamówili. Dopiero pod wieczór faktycznie zaczęli się szykować i rzeczywiście wyszli do klubu.
Dobrze, że nie wybrali Dragona. Pewnie, u siebie byłoby fajniej, ale jakoś tak... Być może krępująco. Nie to, żeby Kylie miała zamiar tańczyć nago wokół nagiego Abla, ale mimo wszystko dziś oboje nie chcieli chyba czuć ciężaru odpowiedzialności za klub jej brata. Przyszli tu, żeby zostawić kilka dolarów, wypić coś dobrego, potańczyć, rozerwać się i nie myśleć o tym, że jeśli przypadkiem rozbiją szklankę, to O'Donell będzie musiał zamówić nowy komplet.
- Pewnie, że chcę - odparła odstawiając na moment od ust swojego drinka. Halo, po to tu przyszła! Niech Abe się szykuje, bo Kylie upije jeszcze łyczek i będzie gotowa. Jej ciuchy już teraz były gotowe! Bo rzeczywiście, kieckę miała kusą, nawet mocno kusą, ale nie zamierzała łowić nią żadnego faceta. Miała już swojego.
- Abe... - teraz to ona zaczęła powoli wodzić dłonią niebezpiecznie blisko wewnętrznej części jego uda. - Róbmy tak częściej, bo jest super.
Podobało jej się. Oj, mocno jej się podobało. To dlatego postawiła swojego drina na stole i pocałowała Abla. Właśnie takiego wieczoru potrzebowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Umówmy się, wiadomo że przy zmartwieniu o brata i w ogóle, Kylie miała prawo nie mieć też nastroju na bardziej romantyczne randki czy pląsy na parkiecie. Jej głowa była zajęta czymś innym i Abel rozumiał to w dwustu procentach, serio. Nie miał zresztą nic przeciw temu - wierzył, że Joe się znajdzie i proszę bardzo, znaleźli go całego, żywego, chociaż nie do końca zdrowego. Nie miał jednak wątpliwości, że Joseph się wyliże, a ich życie wracało powoli na dobre tory.
Mimo wszystko, Dragon nie był miejscem, w którym faktycznie można było tak super potańczyć. Poza tym, miał wolne więc zdecydowanie nie chciał spędzać tego wolnego w pracy, jakkolwiek ją lubił. Wiedział, że pewnie zaraz znalazłoby się tysiąc problemów i pożarów do ugaszenia. Nie było w tym niczego złego, ale z drugiej strony, najzwyczajniej w świecie Abe uważał, że należał mu się wieczór bez tego i tyle. Wyłączył nawet telefon wierząc, że CHOCIAŻ TEN JEDEN RAZ nic pojebanego się nie odpierdoli.
– Fantastycznie – uśmiechnął się i wstał, podając jej dłoń i uśmiechając się szeroko. Po chwili zapewne już znaleźli się na parkiecie, gdzie ułożył dłonie na kształtnych biodrach kobiety i uśmiechnął się pod nosem. Odetchnął głęboko, napawając się zapachem jej perfum i przyciągnął do siebie.
– Zdecydowanie będziemy robić tak częściej, szczególnie teraz, Ky! – wypowiedział te słowa dość głośno, by nie zagłuszyła go całkowicie dudniąca z głośników muzyka. Chociaż teraz mogli się skupić na beztroskim życiu i Abe’owi to naprawdę bardzo odpowiadało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dokładnie tak. Wolny dzień to wolny dzień. Trzeba poświęcić go Kylie i nie myśleć o złych rzeczach, tylko skupić się na tych pozytywnych. Ona sama myślała już tylko o takich.
Warto wspomnieć o tym, że całkiem ładnie dziś wyglądała. Długo się szykowała, a i owszem, ale okazja była taka, że po prostu nie wypadało nie wyglądać jak milion dolarów. Sukienka była kusa, żeby Abe miał na co popatrzeć, perfumy też wybrała takie, które on lubił, bo i przecież całą lubił, nie? On też wyglądał dziś świetnie. Wyluzowany, niemyślący dziś o pracy i interesach.
- Mam pomysł - przeczesała dłonią jego włosy. - Nastepnym razem wybierzemy się gdzieś na plażę. Jest tam kilka fajnych barów. Wyobraź to siebie. Ty w rozpiętej koszuli, ja w bikini, kolorowe drinki, ocean...
Robiło się coraz cieplej, nie tylko tu, na parkiecie, ale też na zewnątrz, nic więc dziwnego, że wyjścia w plener na pewno będą tym, co jej się spodoba. Zdecydowanie powinni częściej urządzać sobie takie randki. Niby to tylko jedno wyjście, niby to konkurencyjny klub, a jednak Kylie była teraz w siódmym niebie. Może to kwestia tego, że alkohol powoli zaczął szumieć jej w głowie? A może to Abel był taki fajny, że przyssała się na moment do jego ust. Oj, ten wieczór na pewno nie zakończy się na zwykłych tańcach. Coś podpowiadało jej, że będzie ciąg dalszy i będzie on naprawdę ciekawy.
Ech, gdyby tylko wiedzieli, że nie byli w klubie sami. Znaczy... Wiadomo, że byli tu też inni ludzie, inne pary, które podobnie spędzały wolny wieczór, ale gdzieś wśród nich, w jednej z loży, siedziało sobie dwóch panów. Nie przyszli sami. Przyszli z dziewczynami poderwanymi kilak godzin wcześniej w zupełnie innym lokalu. Przyszli tu z tych samych względów, dla których Abel i Kylie wybrali to miejsce: 3'S & 7'S wydawał się lokalem stosunkowo neutralnym, a jakoś tak wyszło, że wspomnieni dwaj panowie nie do końca pałali pozytywnymi odczuciami, gdy chodziło o ekipę z Dragona. O'Donell i Russell... Cóż, oni zdecydowanie nią byli.
Wyczuwam kłopoty, milordzie. Duże kłopoty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Abe nie zamierzał się skupiać na negatywnych rzeczach, wolał się skupić na sukience Kylie i na tym, jak pięknie dzisiaj wyglądała. Zresztą, zawsze się na tym skupiał, ale dzisiaj wyjątkowo musieli świętować. Uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową.
– Następnym razem jedziemy na wakacje. Kiedy tylko Joseph zostanie we wszystko wprowadzony, bierzemy tydzień wolnego i zabieram cię na jakieś super wakacje. Może do Włoch? Albo na Ibizę? – uśmiechnął się, bo tam również mogli spędzać czas na plaży, z drinkami w ręce i w ogóle. Tak czy siak, tańczyli sobie, Abe wcale się nie krępował, delikatnie dłońmi zwiedzając jej ciało, które właściwie znał na pamięć. Odetchnął głęboko, napawając się jej perfumami. Nie widział jeszcze znajomych twarzy, ale z drugiej strony była to kwestia czasu. Po skończonej piosence na pewno pociągnął ją za dłoń i uśmiechnął się delikatnie, zamawiając im przy barze po drinku. Zlustrował pomieszczenie wzrokiem, by dostrzec mężczyzn, których doskonale znał. Przysunął się do Kylie.
– Ky, musisz mi coś obiecać. Jeśli każę ci wyjść z lokalu, masz natychmiast to zrobić, jechać do domu i na mnie czekać, rozumiesz? Nie zadawaj pytań, po prostu mnie posłuchaj, okej? – uniósł jedną brew, uśmiechając się uroczo. W gruncie rzeczy wyglądało to, jakby z nią flirtował, bo musiał sprawić, by wyglądało to dość niewinnie. Wiedział, że chodziło im przede wszystkim o niego, Kylie nie musiała być w to wciągnieta, a on sam wierzył, że sobie poradzi. Nie raz przecież kiedy był gdzieś z Joe, Alexem, czy Jacksonem inni mieli przewagę liczebną i radził sobie całiem nieźle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Obie opcje brzmią super. Poczytamy potem, gdzie mają lepsze drinki i tam polecimy - ucieszyła się, pocałowała go i zarzuciła mu ręce na szyję. Pomysł tygodniowych wakacji z dala od domu naprawdę jej się podobał. Oboje będą mieli teraz silniejszą motywację, żeby szybciej i skuteczniej wprowadzić Josepha w sprawy klubu, ale czy można im się dziwić? Zdecydowanie nie.
Piosenka się skończyła, ale będą jeszcze kolejne. Wszystkie wolne zamierzała z nim przetańczyć, te fajniejsze szybsze podobnie, więc zdecydowanie przyda im się teraz chwila odpoczynku i coś dobrego do picia. Pociągnęła już nawet łyk swojego drineczka, pochyliła się też, żeby Abe mógł jeszcze ciszej i efektywniej szeptać jej do ucha bardzo sprośne rzeczy, ale...
- O co chodzi?
Typowa Kylie. Mówi się jej, żeby nie zadawała pytań, a ona i tak będzie to robiła. Mimo wszystko przytaknęła, bo Abe nie kazałby jej zachować się w taki sposób, gdyby nie chodziło o coś ważnego. Wolała jednak wiedzieć, skąd wzięło się takie, a nie inne zachowanie jej faceta. Nie zwracałby się do niej w taki sposób, gdyby coś się nie stało. Tylko co?
- Abe, co się stało? Powinniśmy po kogoś zadzwonić?
To jedyne, co przyszło jej teraz do głowy. Nie chciała zostawiać go samego, kiedy nie wiedziała, o co chodzi i co się dzieje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie ma problemu, dla ciebie wszystko – puścił jej w tym momencie oczko i uśmiechnął się uroczo, gdy zarzuciła mu ręce na szyje. Oczywiście pocałunek również odwzajemnił, żeby nie było, przesuwając dłońmi po jej krągłościach. Doskonale wiedział, że Joe sobie świetnie poradzi w klubie, ale wiedział, że musieli faktycznie wprowadzić go dość szybko i skutecznie we wszystko. Inna sprawa, że Abel się trochę obawiał, wiedząc, że Joe jest zupełnie inny niż Jackson, znacznie bardziej spontaniczny. Teraz decyzje musiał opierać na rozumie, a nie na spontanicznych impulsach do działania.
– Kylie, wyjaśnię ci wszystko jak wrócimy do domu, teraz nie mamy czasu na wyjaśnienia – powiedział spokojnie, nadal wyglądając, jakby szeptał jej do ucha. Znał tutejszego managera i doskonale wiedział, w jaki sposób ją wyprowadzić. Zresztą, mężczyźni śledzili jego, nie Russell. Kylie teoretycznie miała czyste rączki.
– Do nikogo nie musimy dzwonić, damy sobie radę. Po prostu widzę starych znajomych i wolałbym, żebyś nie musiała wchodzić z nimi w interakcje – oświadczył, delikatnie odsuwając kosmyk włosów z jej twarzyczki. Naprawdę nie chciał jej w to wciągać, ale chyba było na to troszeczkę za późno. Minimalnie. Sama się w sumie w to wciągnęła, kiedy zaczęła się z nim umawiać, ale mniejsza. Widząc, że mężczyźni zaczynają iść w jego stronę, niewiele myśląc, niby niechcący wylał na nią swojego drinka.
– O nie, chyba musisz iść się przebrać, skarbie – oświadczył z naciskiem, patrząc jej w oczy. Wierzył, że wiedziała, co ma robić. Wierzył, że kobieta pojedzie do domu i właśnie tam niebawem się spotkają.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na szczęście (lub na nieszczęście) mieli teraz Kylie, która zamierzała bardziej zaangażować się w sprawy klubu, która zamierzała studzić nieco zamiary brata. Nie dość, że teraz firmowała całość swoim nazwiskiem (bardziej to imieniem, bo nazwisko jednak tkwiło w tym wszystkim od dawna), to jeszcze miała brać pełną odpowiedzialność za czyny całej swojej familii, a już tym bardziej Josepha. Wierzyła, że jakoś nad nim zapanuje i że jej i Ablowi będzie chyba łatwiej dogadać się akurat z nim, niż z Jacksonem.
Przytaknęła, tym razem chyba nieco bardziej spanikowana, niż chwilę wcześniej. Znała Abla. Czuła już, że coś jest nie tak, nie wiedziała tylko co, ale chyba nie zamierzała sprawdzać tego na własnej skórze.
- Nie możemy wyjść razem? - szepnęła jeszcze przy barze. Nie chciała sprawdza niczego również na jego skórze. Co poradzić na to, że go kochała i nie chciała, żeby coś mu się stało? Nie chciała wchodzić w żadne układy z jego starymi znajomymi. Nie chciała też, żeby on w nie wchodził, ale... Co miała do powiedzenia? Zwłaszcza teraz, kiedy Abe ja oblał?
Może i była blondynką, ale wiedziała, co to znaczy. Przytaknęła dyskretnie na znak, że zrozumiała. Chyba nawet nieco oburzyła się na fakt, że jej własny chłop oblał ją drinem w czasie randki i celowo, żeby trzymać się tej wersji, nieco się na niego wydarła. Ot, coś w stylu "kurwa, moja najlepsza kiecka" powinno wystarczyć. Może powinna strzelić go jeszcze w twarz? Może, ale nie mogła. Nie potrafiła. Posłała mu tylko złowrogie spojrzenie, tyle tylko, że kompletnie nie było ono spowodowane złym stanem jej ubioru, a całą sytuacją.
Nie chciała go zostawiać. Wyjdzie z klubu, ale nie pojedzie do domu. Na pewno zaraz zadzwoni po swoich braci, na pewno zaraz przyjadą i zrobią tu całkowity rozpierdol. Ujęła jeszcze jego twarz w dłonie, pocałowała go, przytuliła i dała im chwilę, gdy jej czoło zetknęło się z jego czołem.
Miała pójść do domu, ale nie poszła. Zamiast tego wyszła z klubu i zadzwoniła do Josepha. Niby miała wracać do domu... i wróci, ale wcześniej niech przyjedzie tu jej brat. I wsparcie, bo to też poprosiła. Abe nie zostanie tu sam. Kylie posłucha go tylko połowicznie. Wyjdzie, ale nie pojedzie do domu. Poczeka na brata.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Abel wierzył, że Joe będzie wiedział, co robi – obserwował swojego brata latami, a Jack – jakikolwiek by nie był, zawsze świetnie opiekował się rodzinnym interesem. W gruncie rzeczy sam O’Donell nie miał zbyt dużo do gadania. Był tylko managerem i wykonywał polecenia. Nic więcej. Nie zamierzał przekraczać w jakikolwiek sposób swoich uprawnień i podpadać nowemu szefowi. Wiedział, że wszystko było w rękach Joe i mu to w jakiś sposób odpowiadało.
Widział, że Kylie trochę panikuje, sam był raczej spokojny, chociaż lekkie zdenerwowanie objawiało się nieco nerwowym rozglądaniem po klubie. Pokręcił głową. Wiedział, że im chodziło tylko o niego, dlatego nie mogła wyjść razem z nim. Cholera wiedziała, co by jej zrobili, gdyby próbowała go ratować, a wiedział, że by próbowała. Zresztą, w klubie bezpośrednio przecież się na niego nie mogli rzucić. Musiał po prostu poczekać na odpowiedni moment. Kiedy blondynka już wyszła z klubu, miał szczerą nadzieję, że nie postanowiła zrobić czegoś totalnie idiotycznego i tu zostać. Miał nadzieję, że zrobiła to, co jej kazał.
Dłuższy czas przebywał wśród ludzi i właściwie myślał już, że ich zgubił. Oczywiście cholernie się mylił, bo kiedy chciał już wyjść, dopadli go tuż przy szatni. Akurat nieszczęśliwie nikogo nie było. Oczywiście, próbował się bronić, ale dwóch na jednego nie było szczęśliwą sytuacją, a Abel był częściej od ukrywania ciał niż od napierdalanki. Poza tym nie miał przy sobie broni, bo nie sądził, że będzie mu potrzebna. Teraz już prawdopodobnie zrozumiał, dlaczego Alex, Jack, Joe czy Nick ze swoimi gnatami się nie rozstawali. Nie wiedział, co będzie dalej, nie wiedział czy przeżyje, ale przytomność tracił przynajmniej ze świadomością, że jego ukochana była bezpieczna, w domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nic dziwnego, że się bała. Chyba pierwszy raz w życiu nie czuła się do końca bezpiecznie w swoim własnym mieście. Dawniej wszystko to raczej ją omijało i prawdopodobnie te najtrudniejsze rodzinne zadania w dalszym ciągu nie będą jej dotyczyły, więc blondynka zdawała się nawet o tym nie myśleć, tylko czerpała z życia pełnymi garściami. Tak po prostu. Czy przejmowała się tym, że czasem zostawiała za sobą bałagan? Nie. Nigdy. Zawsze był ktoś, kto go posprząta; ojciec, starsi bracia, ich współpracownicy. Abel. Kto to wie, ile razy Jack prosił go, żeby załatwił coś za Kylie lub odstawił ją do domu, kiedy była zbyt pijaniutka, żeby prowadzić. Zawsze o nią dbał, a dziś zrobił to tak, jak jeszcze nigdy nikt.
Przez całą drogę próbowała dodzwonić się do Josepha, ale ten albo był poza zasięgiem, albo nie odbierał, przez co wszystko Kylie niepokoiła się jeszcze bardziej. Nie dzwoniła do Abla, bo nie chciała zawracać mu teraz głowy, ale jej brat mógł odebrać. Jego młodsza siostrzyczka miała naprawdę ważną sprawę, coś, co nie mogło czekać. Joe musiał z nią pogadać, musiał zebrać kilku potężnych panów i pojechać po Abla, ale nie odebrał.
Posłuchała O'Donella. Wróciła do domu i czekała na niego, tak jak jej kazał. Tyle tylko, że ten... Nie wrócił.

/ zt

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#56
style
Dziewczyny planowały ten wypad od jakiś trzech tygodni. Plan był prosty, ale wymagał odrobiny przygotowań, bo Minnie nie zgodziła się na strój, który w jednej z wiadomości wysłała jej Laura. Postanowiła odwieźć córkę do opiekunki dwie godziny wcześniej i zaprosić Hirshównę na przedklubową metamorfozę, którą miała w zwyczaju jej robić, gdy gdzieś razem wychodziły i wymagało to odpowiedniej stylizacji. Otworzyły białe wino, Laura usiadła przed wielką toaletką przyjaciółki i powierzyła jej pewnym dłoniom i świetnemu oku zrobienie makijażu oraz fryzury. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie nadzorowała całego procesu, prosząc ją o rozsądną ilość produktów oraz nieprzesadzanie z ciemnym cieniem. Odmówiła też doczepianych rzęs, bo bała się, że w pewnym momencie jej odpadną. Nie była przyzwyczajona do makijażu, na co dzień go nie nakładała, ale zdążyła się już przekonać, że bez niego nie wpuszczą jej do klubu. Musiały z Minnie wyglądać na dwadzieścia jeden lat albo i więcej, by ochroniarze na bramce nie dopytywali za bardzo o ich dowody, których przecież nie miały. Co prawda w biurku Laury leżał podrobiony kawałek plastiku, który dostała od swojej koleżanki z liceum – Sinclair, jednak wolała nie ryzykować używania go. Loki poprawione przez Minnie lokówką i tak ułożyła bardziej po swojemu, po czym wybrała sukienkę spośród kilku, które proponowała jej blondynka. Tę najdłuższą jak na standardy ubrań wiszących w szafie dziewczyny oraz biorąc pod uwagę sporą różnicę wzrostu, tę najmniej obcisłą, w której mogła oddychać, a co najważniejsze – tę najmniej odkrywającą. Udała, że nie zwraca uwagi na niezadowoloną minę Minnie, która właśnie zakładała na siebie coś zupełnie różniącego się od jej wyboru. Jak zawsze wyglądała świetnie, a sukienka idealnie podkreślała jej kształty. Owsley czuła się pewnie w takich ubraniach, Laura natomiast czuła się dość niekomfortowo. Na szczęście popijane przez nią wino z każdą minutą sprawiało, że się rozluźniała.
W wyśmienitym humorze przekroczyły klubową bramkę, posłały ochroniarzowi uśmiech, po czym prędko udały się do szatni, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał je po drodze zatrzymać i zawrócić. Przed wejściem na salę zajrzały jeszcze do łazienki, by sprawdzić, jak się trzyma makijaż.
– Nie mówiłam ci, ale będziemy miały towarzystwo. – oznajmiła Minnie, jak gdyby nigdy nic, kończąc poprawiać blond kosmyki spadające na jej ramiona.
– Co? Jakie towarzystwo? – przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę, nie kryjąc swojego zaskoczenia. Minnie uśmiechnęła się szeroko, a Laura już wiedziała, że coś knuje. Mogła się domyślić.
– Pamiętasz tego Josha, z którym ostatnio byłam na randce? Chciał się spotkać. Baaardzo chciał się spotkać. Mówiłam mu, że mam na dziś plany. Zaproponował, że zabierze swojego kumpla. Także mamy tak jakby… podwójną randkę? – blondynka zmarszczyła nos, spoglądając na Laurę proszącym spojrzeniem. Wygięła usta w podkówkę, jakby to cokolwiek miało dać. Laura jednak była odporna na jej wdzięki.
– Minnieeee! – jęknęła, wywracając oczami i wzdychając cicho. – Żartujesz prawda? Miałyśmy spędzić ten wieczór we dwie. Naprawdę chcesz mnie zostawić samą z jakimś facetem, którego nie znam? Ile on ma lat? Mam nadzieję, że nie tyle, ile Lake... – posłała jej znaczące spojrzenie, bo naprawdę liczyła na babski wieczór, a nie kolejną niespodziankę w postaci randki z nieznajomym. Już na jedną taką randkę ją zabrała, z facetem w wieku jej ojca! Nie mogła jej w tej kwestii ufać.
– Chodź, nie marudź! Będzie świetnie, zobaczysz! – złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą, nie dając jej nawet odpowiedzieć. Jak na taką niską osobę, do tego w wysokich szpilkach, miała całkiem dużo siły, skoro udało się jej wyciągnąć Laurę z łazienki i od razu pociągnąć w stronę klubowego baru. Minnie stanęła na palcach i pomachała komuś, po czym znów ruszyła przed siebie, nadal trzymając mocno dłoń Laury i przeciskając się przez tłum ludzi.
– Josh! Laura! – krzyknęła, chociaż niewiele było słychać przez dudniącą muzykę. Spojrzała na Josha, potem na Laurę, jakby chciała ich ze sobą zapoznać, a potem jej wzrok (jak i Laury) zatrzymał się na nieznajomym mężczyźnie, który towarzyszył randce Minnie.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Gdy na głowę zwalała się lawina zleceń i zobowiązań powiązanych z uczelnią, Alastair potrafił na długo wyłączyć się z życia towarzyskiego, całe dnie (a nierzadko i noce) oddając pracy, z której już wiele lat temu uczynił największą wartość. Odkąd przeprowadził się do Seattle, czyli z jego perspektywy stosunkowo niedawno - bo co to jest głupi rok, gdy monotonia samotnego życia zlewa dni w nużącą jedność? - zamykanie się w czterech ścianach, biurze czy ograniczanie do spotkań z klientami, przychodziło mu wyjątkowo łatwo. Powód był prozaiczny, w nowym miejscu zamieszkania mężczyzna nie miał jeszcze zbyt wielu znajomych, więc okazji do wspólnych wypadów na miasto nie było wiele. Potrafiło to zachwiać niezdrowo balansem między życiem zawodowym i osobistym.... ale czy Alastair miał jeszcze jakieś życie osobiste? Zdaje się, że wyrzekł się go wiele lat temu, gdy jeszcze zapowiadało się owocnie,. A dziś? Zbierał plon samotności, który kiedyś sam nieświadomie zasiał. I wcale nie czuł się z tym dobrze.
Zgodnie z własnymi wyborami teraz był sam, a ta samotność zaczynała mu doskwierać. W pracy i sąsiedztwie poznał parę całkiem sympatycznych osób, ale tych przyjaznych twarzy wciąż było mało, kiedy każdy żył swoim życiem i tylko od czasu do czasu nadarzała się okazja, żeby wyjść gdzieś wspólnie, podrażnić gardło wysokoprocentowym trunkiem albo tak po prostu przy kawie porozmawiać o niczym. Alastair nie tracił okazji na zmianę otoczenia z biurowo-domowego, kiedy tylko pojawiła się na horyzoncie, więc gdy jeden z niewielu miejscowych znajomych zaproponował mu wyjście do klubu, zgodził się bez wahania. Nawet machnął ręką na absurdalny w jego mniemaniu pomysł podwójnej randki. Nie nastawiał się, że to spotkanie przyniesie cokolwiek pozytywnego, wszelkie randki w ciemno, grupowe albo działania koleżanek-swatek kojarzyły mu się tylko z uczuciem niezręczności, rozmową, która zupełnie się nie klei i ucieczką po angielsku, gdy wybiła godzina męczarni, ale mimo sceptycznego nastawienia - nie oponował. Sam też niewiele dowiedział się na temat osóbki, z którą Josh zamierza go poznać. Tyle tylko, że jest od niego młodsza, ale mało to mówiło. Bo co to znaczy, że jest młodsza? Mogła być zarówno nastolatką, jak i trzydziestką z trójką dzieci na wychowaniu. Szedł więc zupełnie w ciemno, licząc, że przynajmniej nie będzie się nudził.
Takie miejsca zawsze dobrze na niego działały. Duszny nieco klimat zatłoczonego klubu dudnił gdzieś w umyśle donośną muzyką, wprowadzając w nastrój rozluźnienia już od progu lokalu, a spojrzenie samoistnie przenosiło się na młode piękności, które bawiły się w rozchichotanych, babskich gronach. Zdążyło przejść mu przez myśl, że jeśli dziewczyna, która zupełnie przypadkowo miała spędzić z nim ten wieczór, okaże się brzydszą koleżanką pięknej randki Josha, to ciężko będzie skupić na niej uwagę - ale długo nie musiał rozmyślać, bo muzykę pokonał kobiecy głos, który ściągnął uwagę obu mężczyzn.
- Zaraz się okaże, czy zostanę, czy ucieknę z krzykiem - zdążył rzucić do towarzysza, zanim z tłumu wyłoniły się dwie dziewczyny. Bardzo ładne dziewczyny, jak się okazało. I bardzo młode zarazem. Choć specyficzne oświetlenie i umiejętny makijaż utrudniały ocenę wieku obu kobiet, Alastair obstawiał, że może ich dzielić dobre dziesięć lat różnicy - w zasadzie nie było to dla niego przeszkodą.
Pozostawało tylko pytanie, czy nie jest nią dla drugiej strony!
- Alastair! - przedstawił się, znalazłszy się pod ostrzałem zaciekawionych spojrzeń. Na tyle głośno, by jego miękki baryton przedarł się przez głośną melodię, ale zarazem ze spokojem, który zawarł się również w jego uśmiechu. Jego wzrok prześlizgnął się przez twarz Minnie, ale finalnie zatrzymał się na Laurze. Zdecydowanie nie miał ochoty uciekać z krzykiem, nawet mimo niezręczności, którą na razie generowała sytuacja.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

To nie był pierwszy raz, kiedy Minnie próbowała Laurę swatać. I choć wcale nie chodziło o znalezienie dla niej partnera, który wciśnie jej w końcu pierścionek na rękę, a potem wybuduje wielki dom na przedmieściach, Minnie zawsze starała się wybierać takich, których na obrzydliwie drogi pierścionek oraz dom w Queen Ann, ewentualnie apartament w Belltown, będzie stać. Ciemnowłosa co jakiś czas musiała mierzyć się z poważnymi argumentami, którymi jak z rękawa sypała jej przyjaciółka, namawiając ją do wyjścia do ludzi, rozerwania się, poznania kogoś nowego, czy pozwolenia, by ktoś ją rozpieścił. Minnie była jedyną osobą, która o życiu miłosnym Laury wiedziała wszystko, więc nie mogła się jej dziwić, że po długich miesiącach słuchania o jej pierwszym zauroczeniu, a także dziwieniu się, że to drugie nie do końca wypaliło, chciała ją poznać z kimś interesującym. Sama sobie była winna, a postanowienie, które złożyła przy blondynce, to dotyczące skupiania się w stu procentach na studiach, zostało po prostu wyśmiane. Minnie była jednak czasami nieco cwańsza tak jak dzisiejszego wieczoru. Laura nie potrafiłaby nawet udawać zaskoczenia, gdyby okazało się, że całe o spotkanie/podwójna randka, zostały przez nią zaplanowane.
Alastair, powtórzyła jego imię w myślach, próbując je zapamiętać, by za kilka minut nie musieć zwracać się do niego bezosobowo, do tego unosząc głos, by przebić się przez głośną muzykę. Wyglądał młodziej, niż się tego spodziewała, trudno jej było jednak w tych warunkach określić, na ile lat dokładnie wyglądał. Szybko zmieniające się kolorowe światła trochę zaburzały jej odbiór. Zbyt długą chwilę przyglądała się mężczyźnie, aż w końcu zdała sobie z tego sprawę, uśmiechając się zakłopotana. Z opresji uratował ją głos Josha, który zdążył już przykleić się do Minnie. Ta wyglądała na całkiem zadowoloną z tego faktu. Laura przeniosła zagubione spojrzenie na przyjaciółkę, która pochyliła się do jej ucha, by poinformować, że Josh zarezerwował stolik w sali obok, po czym złapała ją za dłoń i pociągnęła za sobą. Po chwili przeciskania się przez tłum zajętych tańcem ludzi, Josh otworzył ciężkie drzwi, wpuszczając towarzystwo do bardziej kameralnego pomieszczenia. Kameralnego, bo było ono nieco mniejsze, niż główna klubowa sala, ale też było w nim o wiele mniej ludzi. Prawie wszystkie stoliki były zajęte, muzyka nie dudniła tak głośno, a czerwone światło oblewało całe wnętrze.
– Tu jest znaczenie lepiej! – stwierdziła Minnie, zajmując miejsce na miękkiej welurowej kanapie, kusząco zakładając nogę na nogę. Obok niej od razu usiadł Josh, wpychając się przed Laurę, zostawiając dla niej i Alistaira dwa spore drewniane krzesła, które do kompletu również były obite miłym czerwonym welurem. Po chwili obok nich pojawiła się kelnerka, by zebrać zamówienie. Minnie posłała Laurze konspiracyjne spojrzenie, po czym z szerokim uśmiechem oraz pewnym siebie tonem zamówiła dla nich drinki. Hirsch odetchnęła z ulgą, gdy kobieta nie zapytała o ich dowody.
– Laura! Architektura, co? Minnie coś wspominała. Idealnie się składa, bo Alastair też jest architektem! – odezwał się Josh, rzucając tekstem, który brzmiał tak, jakby ustalił go wcześniej z Minnie. Laura posłała przyjaciółce spojrzenie, niekoniecznie chcąc się chwalić tym, że jest dopiero na pierwszym roku studiów i żaden z niej architekt, na co ta od razu zareagowała, przytakując.
– Cóż za zbieg okoliczności. – odparła Laura, uśmiechając się uroczo najpierw do Josha, a potem przenosząc na Alastaira. Pokręciła tylko głową, jakby nie mogła uwierzyć, że wcale nikt tego nie zaplanował.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Drugi rzut oka na Laurę, której wzrok zdawał się przez chwilę badać jego twarz z żywym zainteresowaniem, utwierdził go w przekonaniu, że absolutnie nie zamierza uciekać... przynajmniej nie na sam widok dziewczyny, której uroda zdecydowanie przyciągała oko. Nie miał pojęcia, czy uda im się znaleźć wspólny język, bo bez dwóch zdań - dzieliło ich parę ładnych lat różnicy, co czasem lubiło się okazać barierą w rozmowie, ale nie teraz mu oceniać, na ile udana będzie ta randka w ciemno, gdy zdążyli się zobaczyć jedynie i poznać swoje imiona. Zresztą nadal nie potrafił jednoznacznie oszacować jej wieku, nawet gdy śmiało, bez skrępowania raz jeszcze przyjrzał się jej twarzy. Wygląd mógł mylić zupełnie, z czego zdawał sobie sprawę na własnym przykładzie - jak to mówią niektórzy? Że Azjaci się nie starzeją? Co prawda Alastair był mieszanką etniczną, niemniej azjatyckie geny ponoć całkiem nieźle go konserwowały w porównaniu z rówieśnikami. Często odejmowano mu parę ładnych lat, więc mając siebie jako przykład, że wygląd zewnętrzny może być zdradliwy, podarował sobie oceny, z na ile młodszą od siebie kobietą ma do czynienia... choć nie spodziewał się, iż Laura może być tak młoda, że nie powinna nawet znajdować się dziś w tym klubie! Babskie sztuczki makijażowe działały doskonale, zupełnie zaburzając mężczyźnie intuicyjną ocenę sytuacji.
Razem z resztą dzisiejszego towarzystwa udał się do spokojniejszego pomieszczenia, z pewną ulgą zostawiając za sobą gwar i donośną muzykę. Zwykle nie przeszkadzała mu w takich miejscach, ale jeśli mieli podjąć jakąkolwiek rozmowę, miło było mieć ku temu w miarę dobre warunki, takie, co nie wymagały zdzierania sobie gardła okrzykami. Przekroczenie progu The Parisian Room było jak przejście przez barierę przyjemnej ciszy, a nastrojowa czerwień pomieszczenia przyciągnęła uwagę Alastaira. W drodze do stolika wzrok mężczyzny wręcz machinalnie podążył po ścianach pomieszczenia, by zapoznać się z jego wystrojem. Przystanął na kilku klimatycznych detalach, ale kiedy dotarli do zarezerwowanej miejscówki i zajął swoje miejsce, całe jego zainteresowanie ponownie skupiło się na towarzystwie. Zwłaszcza na Laurze, bo nie wątpił, że Josh i Minnie lada moment zupełnie wyłączą się ze wspólnej rozmowy. Podczas zamawiania drinków jego uwadze umknęło ukradkowe spojrzenie, które dziewczyny wymieniły, choć nawet gdyby je zauważył - nie miał szans na odpowiednią interpretację. Wierzył, że mogą tutaj być, bo dlaczego nie?
Usłyszawszy natomiast, że Laura powiązana jest z architekturą, zaśmiał się cicho, bardziej do siebie niż reszty towarzystwa. W takie zbiegi okoliczności nie wierzył, a im bardziej to spotkanie wyglądało na zmyślnie ukartowane przez tę dwójkę, która ich tutaj ściągnęła, tym mocniej był tą sytuacją rozbawiony - a to uczucie wypierało poczucie niezręczności całkiem skutecznie, więc był jakiś plus! Zresztą Josh i jego urocza towarzyszka wiedzieli, co robią. Wspólny zawód był dobrą podstawą do nawiązania rozmowy i wiele ułatwiał.
- Tak, niesamowity przypadek. - Kiwnął głową, pozwalając sobie wpleść w słowa kilka nutek łagodnej ironii. Nie zatrzymał się jednak na tych słowach, szybko przejmując inicjatywę w podjęciu rozmowy. Chciał odgonić ostatki niezręczności, które jeszcze krążyły wokół ich stolika. - Ale to bardzo przyjemny... zbieg okoliczności. Niedawno zmieniałem miejsce pracy i rozglądałem się trochę po tutejszych biurach architektonicznych... wygląda na to, że się minęliśmy, ale może mało brakowało, żebyśmy poznali się w innych okolicznościach niż w klubie! Chyba że działasz jako wolny strzelec albo jeszcze się uczysz?
Dobrą okolicznością dla kłamstewka dziewcząt odnośnie wieku był fakt, iż Alastair był mieszkańcem Seattle od zaledwie roku. W Portland trzymał się dość mocno towarzystwa branżowego, więc raczej by nie przeszło wmówienie mu, że ma przed sobą zupełnie nieznaną mu panią architekt. Tutaj wszystko było możliwe. Nie znał wszystkich nazwisk, nie kojarzył każdego biura. Nie miał możliwości zadania pytań, które okażą się niewygodne.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „3's & 7's”