WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/3B4t3H6.jpg"></div></div></div>
Ostatnio zmieniony 2020-08-25, 21:25 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ I ] [ U ] Alkohol smakował jak ogień - jeden z tych, który palił domy i roztapiał skórę na ludzkich twarzach. Zdzierał śluzówkę jego gardła i uderzał w potylicę twardymi knykciami, ale będzie musiał uderzać wiele razy zanim go zabije, prawda? Zanim rozbije mu głowę, zostawi samego na klejącej się podłodze tego klubu, którego nazwa brzmiała jak jedno z przezwisk, którymi rzucano w niego na boisku okolicznej szkoły. Ale tak umierać można było, taka śmierć brzmiała sensownie i błogo całkiem. Mogliby go podeptać tymi butami od garniturów, trampkami Vansa rozpadającymi się przy podeszwie, wysokimi i grubymi obcasami kozaków za kolano, mogliby jego ciało oblać piwem i tequilą, zostawić na nim resztki taniej limonki z supermarketu. Wolałby tak - takim trupem wolałby być niż tym, czym była jego matka. Niż tym duchem w nocnej koszuli zwisającym z sufitowej belki. Mógłby być twarzą w wiadomościach, może ktoś by go wspominał - że ten młody Rosjanin, ten łobuz, który kiedyś zdemolował przystanek autobusowy w napadzie szału, umarł na parkiecie nocnego klubu. Chociaż Valya chyba wcale nie chciał być wspominany, chyba wcale mu na tym nie zależało. Wolałby odejść w jakąś głuchą niepamięć, jak jego matka właśnie, bo o niej pamięci nigdy nie pielęgnował, bo po co - po co myśleć o trupach? Nie przyda im się to, nie ma sensu to, nie brzmi rozsądnie, bo żyje tysiąc osób równie nieważnych i równie nieinteresujących, nikt nie potrzebuje kolejnej, na dodatek martwej. Bo o martwych mówi się dobrze albo wcale, a on dobrze mówić nie chciał. Więc przemilczy, wzruszy ramionami - zawsze byłem sam. Wilki mnie wychowały, dachowce i sprzedawca na stacji benzynowej, którego imienia nie znałem. To nawet nie wychowanie, nie ma sensu wychowywać kogoś, kto nie dożyje pewnie trzydziestki i do niczego światu się nie przyda, prawda? Prawda, bo tak mówił pijany umysł, który kazał teraz utopić to wszystko, zapomnieć, przydusić ostatnie zrywy smutku i frustracji, przytrzymać ich głowę pod powierzchnią wysokoprocentowej wody w zardzewiałej wannie jego rodzinnego mieszkania. Gnij suko, nikt cię tu nie potrzebuje.
Coś dla ciebie, dzieciaku? Barman musiał sprawdzić jego dowód, zawsze sprawdzali mu dowód. Wyciągał wiec ID, szybko machając nim przed oczami barmana, dostawał kolejne kilka shotów, które wypijał za szybko w akompaniamencie śmiechów tej grupki studentów, która na siłę wciągnęła go do swojej grupki, jakby był dla nich jakimś projektem naukowym albo wolontariatem. Chcesz iść zapalić? Nie z wami. Coś mówili chyba, jakieś prychnięcie głośne, jakieś przekleństwo, śmiech, ale on nie słuchał już, bo wtapiał się w ten tańczący tłum na parkiecie, czując jak podłoga drży lekko, jak ten natłok obcych zapachów ściska go za mocno, nie pozwala uciec. Jakaś dziewczyna go do siebie przyciągnęła. Długie włosy z prosto ściętą grzywką, kolczyk w nosie, mocno obrysowane eyelinerem oczy. Miałą drinka w jednej dłoni i bawiła się chyba za dobrze, ale im obu było to teraz na rękę, bo ona była blisko, a jej wargi zahaczały o jego szyję w ten ciepły, przyjemny sposób.
- Maud.
- Vincent.
- Jak ten malarz?
- Było sporo Vincentów.
- Postawisz mi drinka?
Nie wiedział czy ten gorzki śmiech przedarł się przez głośną muzykę, ale chyba łatwo było go dostrzec na młodej, bladej twarzy oświetlonej niebieskawym światłem. Postawić jej drinka - co za głupota. Tak jakby zawierali jakiś układ, jakby on jej był winien drinka, a ona mu seks, co było niezwykle idiotyczne i Valya nie chciał o tym słuchać nawet.
- Przykro mi.
Wcale nie, ani trochę mu przykro nie było. Dziewczyna skrzywiła ładną, piegowatą buzię i przewróciła jeszcze oczami nim w tej ciemności przerywanej stłumionymi kolorami osunęła się w tłum, szukając pewnie kogoś, kto tego drinka jej postawi, a może kogoś starszego, może kogoś w garniturze Hugo Bossa, pachnącego zbyt mocno wodą kolońską. Powodzenia - krzyknął jeszcze gdzieś w muzykę, ale jej głowa zniknęła z zasięgu jego wzroku. Nie miał wcale ochoty na zabawę w podrywanie i idiotyczne konwenanse zaprojektowane pod ten binarny wymiar płci, dla tego świata, w którym on miał się starać o jeden pocałunek, a ona go dawać i uchylać się w tej uległości, która wcale mu się nie podobała. Zabawy chciał, ale równej zabawy, niepoważnej takiej, czegoś co obudzi i utopi bardziej, przytrzyma na kolejne sekundy pod wodą, bo płuca były zbyt puste, prawda? Po co komu puste płuca.
Chyba zrobiło się głośniej i tłoczniej, chyba światła zamigotały intensywniej, a on musiał lekko odchylić głowę i nie pamiętał już w którym momencie złapał w dłoń jakiś nadgarstek, kiedy grupa frat boyów przepychała się zaraz obok niego, napierając na jego plecy, łącząc go na chwilę z jakimś ciałem i z ładną, obcą twarzą, który na ten ułamek sekundy była tak bliska, że pocałowanie jej wydawało się być oczywiste. Usta na ustach i palce we włosach na chwilę tylko, ale ta chwila wydawała się być teraz jakaś długa w tym całym zamieszaniu. I równie długie wydawały się te sekundy, w których ciągnął ten nadgarstek za sobą przez tych wszystkich ludzi, łapiąc w usta skrawki powietrza między ciałami. Dla zgrywy wszystko, dla zabawy. Ktokolwiek to był, szedł za nim równie chętnie, więc może i tej osobie to wydawało się całkowicie oczywiste i śmieszne takie.
Palarnia była długa i zalana ciepłym, mętnym światłem, przez które innych ludzi, rzadko rozstawionych przy ścianach, ciężko było do siebie odróżnić. Nogi, ręce, głowy, włosy, migające końcówki papierosów. Przywarł plecami do tej zimnej ściany, zmuszając swoje towarzystwo do ustania zaraz obok, blisko, tak że stykali się ramionami. Paczka papierosów wyciągnięta z kieszeni, tania zapalniczka, spojrzenie wbite zbyt długo w twarz. Chłopak - nieważne, naprawdę nieważne. Ładne rysy twarzy, mocne kości policzkowe, kilka centymetrów mniej, nietrzeźwe oczy. Musiał złapać papierosa między palce i wsadzić w jego wargi, podstawić zapalniczkę, przyglądać się jeszcze chwilę.
- Obciągniesz mi w tej łazience? - bezpośrednie pytanie i bezczelny uśmiech, a ten wzrok był może zbyt pewny siebie i zbyt wysoko uniesiona była głowa. - Czy masz jakieś lepsze pomysły na rozrywkę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

i. irytujące było, kiedy tak patrzył na niego.
tamten koleś, dziwny trochę, pijany już mocno, na jakiejś pigułce chyba, uśmiechał się głupio, zagadywał ciągle - chyba miał całkiem gdzieś fakt, że cal wcale go nie słuchał, że miękkie już spojrzenie sunęło gładko po nierównych czuprynach prześcigujących się między sobą po parkiecie. w uszach nadal szumiała opowieść o jakimś ralphie (co?), który był z nim na roku, zabawny gość, robił coś tam i gdzieś był, całkiem jakiśtam - więc na to wszystko cal kiwał tylko głową, skupiając się mocniej na tych delikatnych wibracjach ciała, kiedy muzyka rozbijała myśli na strzępy. nieświadomie musiał chyba kołysać się lekko na boki, kiedy opierał się plecami o bar, na jego blacie wspierając się łokciami, przyjemnie całkiem po raz kolejny tracąc poczucie czasu. kolega ralpha pluł mu nad uchem kolejnymi ciekawostkami, ale on trwał cierpliwie w swojej upartej obojętności, niezbyt zainteresowany wszelkimi rzeczami, które przytrzymywać go miały blisko ziemi teraz, kiedy kolory były ostrzejsze, a skóra łaskotała przyjemnie, muskana przypadkowym dotykiem osób przeciskających się do zasięgu wzroku barmana.
słyszał czasem, że miał złotą cierpliwość, ale to nieprawda przecież - w środku gotował się z irytacji, choć twarz pozostawała zmrożona w chłodnej czujności i jakiejś apatycznej formie odstręczenia, na którą kolega ralpha pewnie nie zasłużył sobie wcale. miał przecież równe zęby, błyskające odcieniami kolorowych świateł, równą twarz, gęste brwi, szerokie bary i kiczowatą, uniwersytecką kurtkę na ramionach. i miły był pewnie, pewnie towarzyski, i pewnie mówił dzień dobry starym babom, pewnie jego stary miał firmę z dużymi zyskami, a matka organizowała przyjęcia charytatywne. aha, grał poza tym w futbol, ale udawał, że wcale nie, kiedy zmęczony tym trajkotaniem cal powiedział mu, że pierdoli typów, co uganiają się za piłką jak psy.
- Ja też.
ale ja tylko metaforycznie.
w końcu musiał dokończyć drinka, który w tym momencie smakował już jak soczek i bez zbędnych słów wyjaśnień odbić od tego baru w zupełnie nieokreślonym kierunku. do łazienki może albo na palarnię, albo w ogóle na zewnątrz - na chwilę, niech się tylko ten natręt zgubi, bo z własnej woli najwidoczniej nie miał zamiaru przestać napierdalać mu o ralphie wprost do ucha. więc teraz znowu był w samym centrum tej plątaniny ciał, nie tak gęstej już teraz, jakiś czas po największym oblężeniu, które przegapił, bo odkupywał akurat wtedy od jakiejś dziewczyny jeszcze jedną piksę, na dorzutkę. teraz nie było już tamtej dziewczyny i kolegi ralpha też nie było - same obce twarze, pociągnięte odbitkami kolorowych świateł, wykrzywiające się rytmicznie według uderzeń basów.
łatwo było zagubić się w tej masie, pozwolić, żeby wchłonęła cię doszczętnie i pożarła - i to wszystko było dobre, to było tym właśnie, czego potrzebował, więc wsiąkał, więc pozwalał się wciągać, łapać za nadgarstek i całować, zupełnie bezmyślnie. duże oczy przed twarzą, ręka we włosach - okej. to zdarzało się przecież czasem, że podchodzili i całowali, więc on też całował, jeśli miał ochotę, rzadziej trochę stał po prostu, czekając aż zorientują się, że niekoniecznie do tego właśnie dążył. teraz było mu to zupełnie obojętnie, a że równie mocno chciał stał, kołysać się i nadal w spokoju wsiąkać, co pozwolić tej trzymającej go ręce się prowadzić, zwyciężyła wersja dla leniwych - ta, w której nie trzeba było zbyt wiele mówić ani robić wyjątkowo gwałtownych ruchów.
całkiem lubił palarnie, wbrew zdrowemu rozsądkowi. dużo rzeczy obiecały te kłęby papierosowego dymu i ściśnięte blisko siebie ciała; różności dużo, czyniąc tym samym jedną ze swoich nielicznych wad to, że zawodziły zawsze, kiedy mógł liczyć jedynie na bardziej nachalny dotyk, głośną kłótnię kogoś obok, maksymalnie niezbyt zajmującą awanturę, kończącą się zbyt wczesną interwencją ochroniarza. teraz podobnie miało być, kiedy jego towarzysz opierał się o ścianę, więc on zrobił to samo, przyglądając się uważnie tej twarzy, której nie widział do tej pory wystarczająco dobrze. przyjął papierosa, przebywając akurat w osobliwym zawieszeniu pomiędzy przypatrywaniem się chłopakowi i chłonięciu drżenia przytłumionych basów, rozchodzącego się po ciele.
ale potem te słowa, na które musiał się skupić całkiem, spojrzeć na niego jakoś rozumnie bardziej. zaciągnął się wreszcie porządniej, ściągając ze sobą lekko brwi, żeby zmierzyć go wzrokiem. dym zaszczypał w oczy i policzki.
- nie - odpowiedział po prostu, tonem równie obojętnym, jakby wymieniali się opiniami na temat ulubionego jedzenia, ignorując całkiem tamto czy wstawione przez nieznajomego między te dwa pytania. - po co miałbym? - zabawnie się stało tak blisko z głową odwróconą wprost w jego stronę, żeby móc trzymać to spojrzenie na wysokości oczu chłopaka. i jeszcze ten papieros między palcami, między wargami, w końcu wetknięty między usta dzieciaka ze śmiesznym akcentem. - nie palę. - palił. - na obciąganiu kończy się twoja kreatywność?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nudziarz z ciebie, księżniczko.
Przyglądał mu się nadal - uważnie i nachalnie trochę - próbując wyczytać z tej ukrytej w półmroku twarzy coś, co wskazywałoby na to, że się obraził. Nie żeby go to obchodziło, bo nie zwykł dbać aż tak namiętnie o cudze emocje, szczególnie jeśli ich nosicielami byli śmiesznie ubrani chłopcy poznani na parkiecie jakiegoś klubu, nie chciał jednak wyjść na jakiegoś ostatniego zjeba. Mógł być trochę chujkowaty, nikt temu nie przeczył, większość chętnie potakiwała wręcz, ale nie był jakimś zdesperowanym gościem, który zmusza nastolatków do robienia mu loda w kiblu. Nie musiał, sami chcieli. Zawsze ktoś się do niego przykleił, podchodził zbyt blisko. Zawsze jakieś dziewczęce dłonie oplatały jego szyję, dotykały ramienia, wsuwały się za materiał spodni. I lubił to chyba, chyba to było przyjemne - obce ciała i obce palce, usta pachnące wiśniowymi błyszczykami, kwiatowe perfumy. To jak plecy przywierały do ściany, biodra wyciągały w jego stronę, dłonie zahaczały o pościel, o te szorstkie prześcieradło jego wynajmowanego mieszkania na South Park. Siłę z tego ciągnął, z tego, że ktoś lgnął do niego tak chętnie i rozchylał usta, jakby chciał go całego wpuścić do środka, jakby każda ładna, pachnąca, ludzka skorupa była jego tylko. Jego skóra, jego włosy, jego głos - mógł tych ludzi mieć, mógł ich rozrywać od środka i oglądać jak się wykrwawiają, jak tkanka odrywa się od narządów, jak ciało rozkłada się powoli, jak te małe białe robaki tańczą w dziurach gnijącego organizmu, jak szumią i wołają jego imię. Smród straszny, ale to nic - wywietrzy. Zna się na tym - nie musiał czytać ani oglądać. Urodził się z tą wiedzą i z tą umiejętnością. Jakie są twoje zainteresowania Val? Głownie martwe ciała.
Ale jednak ten chłopak obok był żywy, ciepły - jeszcze. Jeszcze był, choć przecież wystarczyłoby mocniej jego głową uderzyć o ten beton, nóż wyciągnąć z kieszeni spodni i wbić w tętnicę. Krwi dużo, śmierć bolesna, ale ładnie by to wyglądało, ale z jakiegoś powodu fantazjowanie o tym nie wydawało się Valyi takie przyjemne wcale. Te spojrzenie wbite w ładną, androgeniczną nieco twarz, która teraz wykrzywiała się zupełnie nieznacznie, było badawcze, bo chyba - a może na pewno - te wciąż oddychające stworzenie nie wzdrygnęłoby się nawet, nawet nie krzyknęło. W obliczu śmierci byłby równie zimny i obojętny jak teraz i coś w tym podobało się Valentinowi bardzo. To jak niespłoszony był i niewzruszony zupełnie, jak zaciągnął się papierosem tylko po to, żeby oddać mu go po chwili bez grama wątpliwości na twarzy i w głosie. Nie palę - palisz, nie kłam. Ale odebrał fajkę i zaciągnął się mocno. Dym był cierpki i drapał w gardło, rozlewał się mleczną plamą w tym gęstym powietrzu, które nagromadziło się w klubowej palarni. A Valentin patrzył dalej, wzroku nie spuszczał i nawet obrócił się lekko, dłoń oparł zaraz obok głowy chłopaka i nachylił się nad nim tak, żeby twarze były blisko, żeby nosy prawie się stykały.
- Lubisz robić ludziom krzywdę? - szept syczał wręcz w przestrzeni miedzy nimi, a uśmiech chyba był zbyt słodki i zbyt rozradowany - szczeniacki wręcz. Nie pasował do tych słów, ale nic do nich nie pasowało, oni nie pasowali. W tym tkwiła zabawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

nudziarz - rozumiane jako koneser nudy, znawca, badacz, analityk. rozbierał ją na części, ścierał jej osad z powłok kolejnych, monotonnych dni. brał pod lupę, analizował przez szkiełko, rozdzielał ostrożnie na części kruchymi płytkami paznokci. nie dlatego wcale, że lubił otaczać się nudą - to nuda otaczała jego, niezmiennie, wielowarstwowo, nieubłaganie, a on po wielu próbach walki z nią nauczył się nareszcie, że obalenie jej będzie możliwe tylko wtedy, kiedy pozna ją dogłębnie i rozłoży na czynniki pierwsze. dopiero wtedy będzie można pozbyć się jej na dobre - zedrze ją z ostatniej warstwy, strąci z piedestału, jak artysta niszczący hamujący go dotychczasowy dorobek albo futuryści podpalający biblioteki i muzea, albo zbuntowane pokolenie straceńców burzące ład ustanowiony przez przodków na przełomach wieków.
na razie jednak była, tak więc nie mógł jej odtrącać i nie mógł bić się ani targać z nią za ubrania. była, więc on mógł być nudziarzem według swojej własnej definicji, unosząc jedynie kącik ust w geście płytkiego rozbawienia i ignorując przy tym zupełnie ten nieco ofensywny w swoim zdrobniałym brzmieniu zwrot. mógł być księżniczką, piotrusiem panem albo madonną z dzieciątkiem - niech mówią jak chcą, bo słowa tak naprawdę nie znaczyły niczego, płonęły na papierze rzucanym w ogień, gubiły pomiędzy za mocno stłoczonymi wspomnieniami. dłużej w pamięci zostawały nawet te głuche basy przechodzące przez ściany palarni, biegnące do kręgosłupa, uderzające do głowy. dlatego milczał, wbijając w te miękkie rysy twarzy nadal spokojne spojrzenie, niewzruszone zupełnie, kiedy nieznajomy przysuwał się bliżej, kiedy nachylał odrobinę natarczywie, sprawiając w ten sposób, że także cal odpowiadał mu swoją natarczywością - nie fizyczną, ale wzrokową jedynie, jakby wierzył, że samymi oczami będzie w stanie w końcu przeniknąć gdzieś w jego myśli, wystarczająco głęboko, żeby odgadnąć, dlaczego stał tu jeszcze, chociaż cal przecież tak łatwo i prosto dał mu do zrozumienia, że nie miał na co u niego liczyć, przynajmniej w tej kwestii, którą do tej pory był zainteresowany.
nie trzeba było jednak dużo - wystarczyła przecież właśnie ta obustronna natarczywość, w której musieli z zewnątrz wydawać się niezmiernie komiczni, ale kogo obchodziło to, co na zewnątrz, kiedy to w głowie przecież huczały kolejne dźwięki, kiedy myśli rozjeżdżały się gładko za zbyt ruchliwymi nadal oczodołami? nieznajomy był blisko, a cal nie dał mu żadnego znaku, że ma się odsunąć, że nie chce, że odejść ma - bo nie chciał chyba. nie chciał też jakoś specjalnie, żeby został. w gruncie rzeczy, najmocniej miał najzwyczajniej w świecie wyjebane. ale potem było to pytanie, zabawne takie w tej giętkiej scenerii, kiedy bliskość oddechu obcego łaskotała przyjemnie w wargi, nosy zatrzymywały się prawie na sobie, a zielone tęczówki odbiły wreszcie w stronę oczu chłopaczka coś na kształt iskry zainteresowania.
i to nic zupełnie, że równie dobrze mógł właśnie zdradzać fałszywe zafascynowanie jakąś płytko-deprawującą wizją mało satysfakcjonującego sado-maso, bo umysł zaraz poprowadził skojarzenia zupełnie inną drogą, bo głowa oparła się mocniej o ścianę, jakby szukając stabilizacji, ale spojrzenie pozostawało utkwione w tym całkiem obym licu, które powoli zaczynało wydawać się bardziej ciekawe, niż jawiło mu się na samym początku.
- czasem - odparł więc, nie zjeżdżając spojrzeniem ani na milimetr, zimny wzrok wtapiając nadal wprost w jego źrenice, jakby szukając w nich świadomości błędu albo śladu jakiegokolwiek zwątpienia, śladu lęku. robisz ludziom krzywdę, cal? choć często to słyszał, nigdy dwa razy nie odpowiedział jeszcze w ten sam sposób. - kiedy to lepsze niż nuda. jestem nudziarzem, który często się nudzi - dodał jeszcze, nie siląc się nawet na podniesienie głosu tak, żeby na pewno był w stanie przebić się przez rozmowy przebywających na palarni osób i tę muzykę, chociaż... muzyka chyba nadal najgłośniej brzmiała jedynie w głowie. w końcu jednak nos musiał ominąć płynnie policzek nieznajomego, usta zawisnąć niepoprawnie nad uchem.
- nudzisz się teraz? - krótkie pytanie, ten sam, pusty ton głosu, ale został tak chwilę, czując jak teraz jego własny oddech rozpływa się gdzieś ponad ramieniem chłopaka ze śmiesznym akcentem. został, uśmiechając się lekko do siebie pod nosem, żeby wrócić zaraz do ściany, oprzeć się o nią z powrotem i z bardziej już bezpośredniej, jeszcze silniej nachalnym, a na pewno zdecydowanie wyzywającym spojrzeniem, przypatrując się nadal temu, w jaki zabawny sposób drgały mięśnie jego twarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">006.
<div class="ds-tem4">Miguel & Alba</div></div>
</div></div></div></table>

W życiu Miguela było miejsce wyłącznie na przyjemności; wszelkich trudności oraz zgryzot unikał za wszelką cenę. Nie zaprzątał sobie głowy nieprzyjemnościami, nawet jeśli usilnie próbowały wkraść się między jego myśli. Zamiast tego działał. Nie pozostawał bierny. Dlatego piątkową noc spędzał wśród przyjaciół, świętujących urodziny. A może zaręczyny? Nie, nie, chyba jednak awans na wyższe stanowisko. Bez znaczenia; jakakolwiek okazja była powodem tego spotkania, liczyła się wyłącznie zabawa. Oraz tequila. <br>
Przez większość wieczora bawił się doskonale. Nie spodziewał się, że cokolwiek byłoby w stanie popsuć dobry nastrój, którym emanował. Wśród jego przyjaciół znajdował się jeden, którego szanował najbardziej spośród zebranych. Poznali się podczas studiów i już wtedy stało się jasnym, że w przyszłości będą ze sobą współpracować. Ralf był grafikiem – jednym z najlepszych i najzdolniejszych, z jakimi Miguel miał okazję pracować. Wystarczyło kilka kieliszków tequili, by podczas rozmowy o zupełnie nieistotnych kwestiach, wpadli na pomysł, który zdecydowali zrealizować. Gdy podali sobie dłonie, na znak zawarcia umowy, zaniechali dalszych rozmów na tematy zawodowe i zaczęli się bawić. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego gdyby nie to, że po godzinie (którą Rubio spędził, bawiąc się w gronie kobiet, których uwagę uwielbiał przyciągać), ujrzał Ralfa w towarzystwie Alby. Musiał dwukrotnie upewnić się, że wzrok go nie myli. Czy był to przypadek? Czy może tych dwoje zechciało wyciąć mu niezbyt śmieszny numer? A może był to pomysł Buttler, która w taki sposób postanowiła odegrać się za słowa, które usłyszała podczas ich ostatniego – niezbyt udanego – spotkania? Bez względu na to gdzie leżała prawda, Miguel poczuł nieprzyjemne uczucie zazdrości. Starał się nad tym panować. Nie reagował, gdy widział, jak wspomniana dwójka czule obłapia się na parkiecie. Duma nie pozwalała mu na przerwanie im zabawy, gdyż wiedział, że jakakolwiek ingerencja będzie odebrana przez kobietę, jako przejaw zazdrości. A tego nie chciał. <br>
Zdecydował się chwycić dłoń blondynki, która stała najbliżej niego i pociągnął ją na parkiet. Była niesamowita – miała seksowne ciało, a ubrana była tak skąpo, że mężczyźni nie musieli wysilać wyobraźni, by w myślach ujrzeć ją całkiem nagą. Zaczęli tańczyć. I choć jego partnerka wiedziała, jak przykuwać uwagę, wzrok Miguela zdecydowanie częściej (a nawet za często) wędrował w stronę Alby, która roześmiana bawiła się w towarzystwie jego wspólnika. Czy wieczór mógł potoczyć się gorzej? Owszem. <br>
Niespodziewanie inna kobieta, której Rubio nie znał, szybkim, nerwowym krokiem, weszła na parkiet i wkroczyła między bawiących się Ralfa i Albę, po czym bezpardonowo spoliczkowała mężczyznę, jednocześnie odpychając Buttler na bok. Niewiele myśląc, Miguel, bez słowa wyjaśnienia, odszedł od blondynki i dołączył do zamieszania. <br>
— Jesteś cała? — spytał, spoglądając na Albę, która wyglądała na równie zszokowaną całym zajściem. — A wy może znajdźcie sobie lepsze miejsce na tę kłótnię, co? Robicie niepotrzebne zamieszanie — warknął.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brunetka większość swojego czasu wolnego poświęcała pracy, która stanowiła w zasadzie jedyną formę zarobku, który trafiał na jej konto. Wstawała rano i wychodziła z kwiaciarni późnym wieczorem, chcąc tym samym uporządkować wszystkie, większe zamówienia i zlecenia. Nie była to specjalnie wymagająca robota, bo dziewczyna faktycznie lubiła to miejsce i ludzi, którzy je odwiedzali ale nie przynosiła ona ogromnych zysków, niestety. Były gorsze ale też lepsze sezony, dzięki którym wychodziła na prostą po słabszych miesiącach. Wszystko przypominało sinusoidę, nic nie było stabilne.
Nawet jej życie prywatne, które wywrócone było do góry nogami. Podejmowała beznadziejne decyzje i ponosiła ich konsekwencje. Dla przykładu - jej fizyczna relacja z Miguelem; nigdy wcześniej nie zdarzyło jej ciągnąć jednorazowego numerku przez niemalże rok. Błądziła po omacku, czerpiąc z tejże znajomości tyle ile mogła. Potrzebowała obecności i bliskości meksykanina, nie znosiła samotności ale też zdążyła zaangażować się w tę relacje bardziej niż przypuszczała i planowała. Nie wiązała z nim przyszłości, znała go i od początku starała się nie przekraczać granicy, którą na samym początku sobie wyznaczyli. Nic więc dziwnego, że próbowała ułożyć sobie życie po swojemu kiedy nadarzyła się okazja - pragnęła prawdziwego uczucia, miłości i stabilności w swoim życiu. Nie znalazła tego jednak przy mężczyźnie z którym relacje zakończyła przed miesiącem, nawet przy nim odczuwała brak Rubio i namiętności, która ich połączyła. Doszukiwała się go w zupełnie innym facecie i kompletnie tego nie rozumiała. Gdy została odepchnięta czuła się zraniona, nie oczekiwała tego, że powrócą do wcześniejszej relacji ale wciąż chciała by był obecny, chciała słyszeć jego głos, którego z czasem zaczynała łaknąć coraz to więcej.
Bywała złośliwa, więc nic dziwnego, że w piątkowy wieczór postanowiła zagrać brunetowi na nosie. Dokładnie prześledziła jego bieżące instastory i zdecydowała się odwiedzić klub w którym bawił się z paczką znajomych. Niestety nie zdążyła zaangażować w swój niecny plan żadnej z koleżanek, więc postanowiła pojawić się w klubie sama. Wciągnęła na siebie małą czarną, wysokie szpilki i zrobiła nieco mocniejszy makijaż na który decydowała się jedynie na wyjątkowe okazje.
Na miejscu od razu zahaczyła o bar w którym zamówiła sobie drinka i zaczęła swoją obserwacje w poszukiwaniu chłopaka, którego dostrzegła w towarzystwie innego, postawnego mężczyzny. Wystarczyła chwila nieuwagi i wyzerowana szklanka, by Butler zakręciła się wokół nieznajomego i odciągnęła go od Miguela, który na krótką chwilę odwrócił swój wzrok od swojego wspólnika. tańczyli zaledwie kilka minut i w końcu poczuła jego zirytowany wzrok na sobie. Za wszelką cenę pragnęła wywołać w nim zazdrość, jednak po chwili role się odwróciły i Rubio trzymał w ramionach uroczą blondynkę, uśmiechającą się do niego z ochotą. Nie reagowała, bawiła się w towarzystwie nieznajomego i uwiesiła się z zadowoleniem na jego szyi. Jego dłonie szybko znalazły dogodne miejsce na jej talii co od razu wywołało histerię u jednej z kobiet, która dość szybko odepchnęła Albę na bok i wszczęła awanturę mężczyźnie z którym wcześniej tańczyła. Butler nie miała pojęcia o co chodzi i nim się spostrzegła tuż przy jej boku znalazł się zatroskany Miguel, który na moment zdawał się zapomnieć o swojej blond partnerce.
- Tak, wszystko okej.. - odparła, poprawiając sukienkę i dalej przyglądała się wojującej na środku parkietu parze. No cóż, facet nie wyglądał na kogoś, kto pojawił się na imprezie z partnerką ale nie czuła się winna - do niczego nie doszło i przecież nie miała bladego pojęcia o tym, że kogoś miał!
- Ups.. - odparła ciszej z rozbawieniem i przeczesała palcami swoje ciemne, kręcone włosy - To jego dziewczyna? - zapytała w końcu, wskazując na osobnika, który teraz nie przypominał kobiety a rozjuszoną, zazdrosną żmiję. Ostatnie czego teraz potrzebowała to catfight o randomowego, nowo poznanego faceta z którym niewiele chciała mieć do czynienia. Obchodził ją tylko i wyłącznie Rubio, którego uwagę z sukcesem zyskała. Bez słowa jednak wycofała się i skierowała się ponownie w stronę baru, licząc na to, że Rubio ślepo podąży za nią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ralf zdecydowanie nie wyglądał na mężczyznę, który zabiera do klubu dziewczynę, a zgodnie ze stanem wiedzy Miguela, nawet tak owej nie posiadał. Wprawdzie nie śledził podbojów kolegi, ale był przekonany, że grafik wspomniałby o rzekomej partnerce podczas wcześniejszej rozmowy, która nawiązała się między nimi. Kim więc była tajemnicza nieznajoma, która tak zawzięcie walczyła o uwagę Ralfa?
— Nie — odparł pospiesznie. Na chwilę – nie dłużej niż kilka sekund – zatrzymał wzrok na sylwetce szatynki, kiedy poprawiała skąpą sukienkę. Zaraz jednak odwrócił od niej spojrzenie i wziął głębszy oddech. — Wydaje mi się, że nie — dodał. Przez głowę przemknęła mu myśl, iż powinien spytać kolegę, czy aby nie potrzebuje pomocy w związku z tą napaścią, ale odtrącił ją, nie chcąc mieszać się w sprawy, które najwyraźniej go nie dotyczyły. Lubił być w centrum uwagi, to prawda, ale wolał gdy wiązała się ona z przyjemnościami, do których kłótnie i wyzwiska zdecydowanie się nie wliczały.
Otwierał usta, by powiedź coś jeszcze, kiedy dostrzegł, że Alba oddaliła się w kierunku baru. Nie mógł iść za nią. Nawet jeśli chciał. Dlatego odnalazł wzrokiem blondynkę, z którą bawił się przed momentem i właśnie jej zaproponował chłodnego drinka dla ostudzenia emocji. Celowo – bo jakże inaczej – stanął obok Butler. — Raz whisky z lodem i cosmopolitan dla mojej uroczej partnerki — zwrócił się do barmana, a blondynce posłał sztuczny uśmiech, którym najwidoczniej chciał wywołać kolejną aferę.
Samo pojawienie się Alby zachwiało jego równowagą; nie spodziewał się, że spotka ją w klubie, w dodatku całkiem samą. Planowała kogoś poderwać? Prawdopodobnie. W innym wypadku zabrałaby ze sobą znajomych. Ów wniosek wydawał mu się trafiony.
Odebrał alkohol od barmana i podał blondynce (której imienia wciąż nie znał) kolorowego drinka. Rozmawiał z nią przez minutę, może dwie, i to wystarczyło mu, by się upewnić, że dziewczyna niewiele (poza urodą) sobą reprezentowała. Odetchnął więc z ulgą, gdy poszła do toalety, by poprawić makijaż.
— Czekasz na kogoś? — spytał, wymownie spoglądając na Albę. Uniósł niską szklaneczkę i upił niewielką ilość whisky.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brunetka nie była osobą, która czerpała przyjemność z rozbijania cudzych związków. Brzydziła się takowym zachowaniem i nawet w przypadku gdy chciała by Rubio zieleniał z zazdrości nie zamierzała zniżać się do tak bezczelnych zagrywek. Nie znała mężczyzny, który towarzyszył Miguelowi i nieświadomie wywołała aferę od której czym prędzej uciekła. Do niczego nie doszło, Butler także nie chciała przekraczać granic ze względu na własne zasady i chłopaka, którego uwagę pragnęła przyciągnąć.
Nie była zadowolona gdy dostrzegła przy barze bruneta w towarzystwie blondynki z którą wymieniał mało subtelne spojrzenia. Snuła domysły i w zasadzie była pewna, że dziewczyna była na na jedno pstryknięcie palcami. Nie wyglądała na kobietę, która potrafiłaby się oprzeć jakiemukolwiek facetowi. Zaciskała zęby i starała się unikać tego widoku za wszelką cenę. Zamówiła whisky z lodem i usiadła na barowym krzesełku. Kiedy barman wręczył jej szklaneczkę, objęła ją dłońmi i upiła kilka większych łyków, które w dość szybkim tempie zaczęły rozgrzewać jej żołądek. Tłum ludzi przy barowej ladzie widocznie się kurczył, przez co brunet i jego koleżanka zajęli miejsca tuż obok niej. Nie dało się nie zauważyć jego złośliwości i przyjemności jaką sprawiało mu znęcanie się nad Butler, która zupełnie inaczej zaplanowała sobie ten wieczór. Chciała zrobić mu na złość, chciała by czerwienił się na widok każdego mężczyzny z którym wchodziła na parkiet bądź popijała drinka na loży. Zamiast tego wpadła we własną pułapkę i czuła się jak skończona idiotka. Blondynka po krótkiej chwili oddaliła się od nich i nie zdążyła nawet zniknąć za filarem, a Rubio już starał się zagadać Albę, która zdecydowanie za szybko opróżniła swojego drinka.
Jeszcze raz whisky z lodem — rzuciła z ciepłym uśmiechem w stronę barmana, ignorując wcześniejsze pytanie chłopaka.
Wydaje mi się, że to nie Twój interes, Rubio. Koleżanka nie potrafiła przestać kłapać jadaczką to postanowiłeś udawać, że znowu jest między nami dobrze, tak? — parsknęła śmiechem i wyciągnęła dłoń po kolejnego drinka.
Tak między nami — zaczęła i zwilżyła językiem usta, wpatrując się w jego czekoladowe oczy — Wiesz przynajmniej jak ma na imię? — zapytała i przystawiła szklankę do ust. Dobrze go znała i wiedziała, że dziewczyna miała być jedynie pionkiem w jego grze. Nie znał jej i nie zamierzał wchodzić z nią w bliższe relacje - chyba, że te czysto fizyczne. Nie była brzydka, to mu najpewniej wystarczało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Czysta ciekawość — przyznał, spoglądając na Albę, która wydawała się nie być w najlepszym nastroju. Spór, który nawiązał się między nimi, powoli zaczynał przybierać wręcz kuriozalny obrót. Nie planował tego. Nie sądził, że zdjęcie, które zamieścił w popularnym serwisie społecznościowym, sprawi, że kobieta zdecyduje pojawić się w klubie, by nawiązać z nim kontakt – choćby poprzez próbę wzbudzenia w nim zazdrości. Bez cienia wątpliwości dopięła swego celu. Miguel, choć udawał zainteresowanie blondynką, przez cały czas toczył ze sobą walkę, by jak najrzadziej spoglądać na Butler, która siedziała na wysokim, barowym krześle z jedną nogą założoną na drugiej, co powodowało podciągnięcie materiału (i tak krótkiej) sukienki i jednocześnie cholernie drażniło meksykanina, który nie mógł wsunąć pod nią swojej dłoni.
Sięgnął po szklankę i opróżnił jej zawartość z pozostałego alkoholu; zawsze starał się pić na tyle szybko, by lód nie zdążył się rozpuścić i tym samym rozcieńczyć whisky. — Tak naprawdę to nie. Zamierzałem jednak ulżyć ci w samotności, bo najwidoczniej twoje towarzystwo nie dopisało — dodał, lekceważąco wzruszając ramionami. Gra, którą prowadzili, nie była łatwa. Wymagała stalowych nerwów, a przede wszystkim twardej dupy; żadne z nich nie chciało pokazać emocji. Atmosfera między nimi była napięta. Raz udało mu się nadszarpnąć strunę, czego wspomnieniem był piekący policzek po ciosie, który mu wymierzyła. Czy tym razem skończy się podobnie?
— Szczerze? Nie mam bladego pojęcia — odparł, podśmiewając się pod nosem. — W dodatku jest wręcz nieprzyzwoicie głupia. Ale czy ma to jakieś znaczenie? — spytał, zerkając na szatynkę. Wskazał barmanowi na pustą szklankę i po chwili miał przed sobą kolejną, z tą różnicą, że zawierała świeżą porcję alkoholu. — Tak między nami — zaczął, celowo naśladując wcześniejszą wypowiedź Alby. — To bardzo wygodne rozwiązanie. Nie przyzwyczajasz się, więc głupia blondynka nie jest w stanie cię rozczarować. Polecam wypróbować — dodał, po czym chwycił szklankę i wzniósł ją w geście toastu. — Twoje zdrowie — zaintonował gorzko i opróżnił połowę jej zawartości. Jego wypowiedź nie mogła być przesiąknięta większą ilością sugestii. Ironia wręcz wyciekała z jego ust, co właściwie sprawiało mu niemałą przyjemność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cała ta gra w kotka i myszkę przypominała raczej młodzieńcze podchody z których zdaje się, że wyrośli dobre kilka lat temu ale kto by zauważył? Byli zbyt skupieni na wywalczaniu własnych warunków tej zabawy, by zwrócić uwagę na to jak dziecinne było ich zachowanie. Brunetka nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji, która jakkolwiek zmuszałaby ją do podobnej postawy, dlatego siedząc samotnie przy barze poczuła fale zażenowania, która oblewała jej policzki. Przyszła na imprezę by przyciągnąć uwagę faceta, któremu uprzednio strzeliła w pysk. Teraz ten uśmiechał się szeroko i podrywał inną na jej oczach. Nie była pewna czy jego zachowanie spowodowane było chęcią odegrania się na niej za bliskie kontakty z jego wspólnikiem a parkiecie czy też obojętnością z jaką potraktował ją przy ostatnim spotkaniu.
Nie prosiłam o to — była chłodna i zdystansowana, nie chciała by to on po raz kolejny zagrał na jej emocjach — nie potrzebuje Twojego towarzystwa ani żadnego innego faceta by móc pojawić się na imprezie. Jeśli jednak tego zechce, wystarczy, że poproszę — wyjaśniła i uśmiechnęła się złośliwie, chcąc udawać silną i niezależną kobietę, która wcale nie przyleciała za nim do klubu tylko po to by lustrować wzrokiem jego cholernie zgrabny tyłek. Oszukiwała samą siebie ale skoro zdecydowała się na taki krok to nie mogła odpuścić, musiała ciągnąć tę farsę tak długo jak było trzeba i nie dać mu satysfakcji z wygranej.
Tobie w zupełności wystarczy, że się rusza i masz za co złapać. Reszta nie ma żadnego znaczenia — parsknęła śmiechem i przewróciła teatralnie oczami. Mężczyzna dobierał towarzyski kierując się jedynie wyglądem zewnętrznym. Nie interesowało go kim była, czym się zajmowała i co miała do powiedzenia. Dopóki godziła się odgrywać rolę w jego przedstawieniu była idealna. Szybko przestała przejmować się blondynką, która w żadnym wypadku nie stanowiła dla niej większego zagrożenia, była jedynie kolejną zabawką w rękach Rubio, która prędko mu się znudzi.
Dzięki ale lubię kiedy facet ma coś więcej do zaoferowania aniżeli tylko przyjemną buźkę i przyzwoity sprzęt w spodniach. Prostactwo i tępota zwykle idą w parze ale wcale mnie nie kręcą — skrzywiła się i upiła łyka alkoholu — ale co kto lubi — dodała zgryźliwie i wzruszyła ramionami. Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór i z całą pewnością nie zamierzała kłócić się przy barze ale obawiała się, że na więcej liczyć nie mogła. Ego mężczyzny było zbyt nadmuchane by odpuścić i odrzucić w zapomnienie jej zniknięcie, które przecież nigdy nie oznaczało, że przestała się z nim liczyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miguel był najgorszym – bo prawdopodobnie nieuleczalnym – typem bezczelnego dziecka, któremu nie udało się dorosnąć. Lub które dorosnąć nie chciało. Uległ ogromowi możliwości, które otworzyły się przed nim, gdy zdecydował się na studia (a następnie dalsze życie) poza granicami rodzinnego kraju. Wpadł w pułapkę, jaką oferowała Ameryka – zapragnął bycia w centrum uwagi.
Obojętność, którą okazywał Albie, była wynikiem urażonej dumy. Pogrywał sobie z uczuciami kobiety, bo ona w taki sam sposób potraktowała jego. Nie mógł pozwolić, by bezkarnie żonglowała jego emocjami, lawirując między nim a zagadkowym mężczyzną, z którym wiązała nadzieje na przyszłość. Nikomu do tej pory nie udało się tak mocno zachwiać poczuciem godności Miguela. Dlatego tak bardzo zależało mu na jej odzyskaniu – godności, oczywiście.
— Z pewnością masz rację — powiedział, nie mogąc powstrzymać ironicznego uśmiechu. Wierzył w siłę, którą w sobie miała, ale jednocześnie był świadom wielu słabości, z którymi się zmagała. Gdyby naprawdę na tym jej zależało, nie siedziałaby biernie przy barze, co rusz zerkając w jego stronę. Przyświecał jej inny cel, ale jego Rubio nie potrafił odgadnąć.
— Skoro tak twierdzisz, nie zamierzam się z tobą kłócić. Może nawet masz rację. Pamiętaj tylko, że to godzi również w ciebie, bo, o ile nie zapomniałaś, ty sama dość długo ruszałaś się przy mnie i pozwalałaś, bym łapał cię tu i ówdzie — przypomniał jej, bo mimo wszystko obrażając jego gust, obrażała również samą siebie. Wiedział, że po raz kolejny przekraczał granicę przyzwoitości. Prawdopodobnie przekreślał tym jakiekolwiek szanse, na wznowienie układu, który wcześniej zawarli, ale nie mógł pozostawić tego bez zgryźliwego komentarza. Podobnie jak ona, zamierzał ciągnąć tę hecę tak długo, jak będzie to konieczne. Czuł wewnętrzną potrzebę pokazania Albie, jak silnie naruszyła jego strefę komfortu, gdy ogłosiła rezygnację z ich wcześniejszych ustaleń.
Szykował się do słownego kontrataku, gdy bezimienna blondynka wróciła do baru. Nachyliła się nad Miguelem i szepnęła mu kilka słów do ucha, a ten skomentował to jedynie lubieżnym uśmiechem. Wstał i bez słowa wypił whisky pozostałą w jego szklance, po czym wyciągnął rękę, by odstawić ją na blat. Zupełnym przypadkiem, wykonując ten gest, zbliżył się do Alby; przypadkiem. — W takim razie życzę ci powodzenia w poszukiwaniu tego perfecto hombre — wymruczał na tyle cicho, by blondynka nie mogła go usłyszeć. Zlustrował napiętą twarz panny Butler, posłał jej znaczący uśmieszek i odwrócił się. Objął blondynkę w talii, by w jej towarzystwie opuścić lokal. Alba nie mogła wiedzieć, że zamierzał zamówić dla bezimiennej kobiety taksówkę i odesłać ją do domu.

/ zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#17

To był jeden z tych wieczorów, gdy dała się wyciągnąć na imprezę. Nie była może w najlepszym humorze, ale wiedziała, że tequila i kilka tańców trochę poprawią jej nastrój. Minęły niecałe dwa tygodnie odkąd ostatni raz widziała Jordana, odkąd jej serce zostało złamane, choć wcale nie wiedziała, że tak bardzo jej na nim zależało. Nie w ten sposób. Śmiesznie, jak działa to całe zauroczenie i jak czasem jest za późno lub robimy coś, co wszystko pieprzy z góry na dół. Dlatego też potrzebowała czegoś, co odsunęłoby jej myśli. Najpierw była to praca, potem bary, ale po ostatnim wydarzeniu, gdzie do jej życia ponownie wstąpił Nolan - chyba miała dość. Była wdzięczna, że interweniował, gdy jakiś kretyn próbował wykorzystać fakt, że była po kilku mocniejszych drinkach i została sama, ale Crawford zawsze był dla niej problemem. I nigdy nie powiedziałaby, że kiedyś ją "uratuje". Musiało więc w tym leżeć coś więcej, musiał czegoś od niej chcieć. A to napawało ją lekkim niepokojem, bo co mógł wymyślić? Zwłaszcza po kilku latach, gdzie nie mieli kontaktu i oboje się zmienili? Co mogło mu wpaść jeszcze do głowy...
Dwa drinki później wyciszyła wszystkie myśli i poszła na parkiet, by bawić się w najlepsze, a przynajmniej próbować. Mogła nawet przysiąc, że widziała Jeffa gdzieś w tłumie, ale szybko jej zniknął przy barze, więc nie zaczepiała go, zwłaszcza, że chyba miał towarzystwo. Przeprosiła na chwilę swoje koleżanki, powędrowała do łazienki i po kilku minutach wróciła spokojnie na parkiet rozglądając się za nimi. Zamiast jednak kolorowych kiecek dostrzegła Nolana. Z jakąś cizią, która się do niego przystawiała przy wejściu na parkiet. Najwidoczniej bardzo chciała się o niego ocierać, gdy ten spokojnie sączył alkohol ze swojej szklanki. Wywróciła oczami i pewnie w normalnej sytuacji olałaby to wszystko, ale hej... kto powiedział, że to był normalny wieczór? I że nie wypiła za dużo, by poczuć się odważniej? Kilka kroków później stanęła obok Crawforda i uśmiechnęła się uroczo do jego towarzyszki. - Nooolan, skarbie... jesteś tu z Jeffem? - Zwróciła się do niego, odwracając głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Game on.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001.

Nolan nieczęsto znajdywał czas na takie wyjścia. Powodem były oczywiście ciągłe treningi oraz praca, która od czasu awansu wymagała od niego znacznie większego zaangażowania. Tym razem jednak zrządzenie losu oraz jego młodszy brat Jeff postanowili zmówić się i za jego plecami opracować plan wyrwania go z życia w ciągłej rutynie. Właściwie ostatnio działo się tak wiele, że nie czuł jakby rzeczywiście stał w miejscu. Może to pranie mózgu, którego dokonywał na nim trener, a może branie coraz częściej niż sporadycznie narkotyków wszelkiego typu. Tego wieczoru wciąż pozostawał czysty - pragnął jak najdłużej pozostawić swój mały sekret w tajemnicy przed bratem i całą resztą rodziny. Nie chciał nawet myśleć o tym, co stałoby się, gdyby przypadkiem go nakryli.. Pewnie wysłaliby go na jakiś odwyk, a on był jeszcze całkiem daleko od położenia, w którym rzeczywiście byłoby to jedyne rozwiązanie. Sączył więc kolorowego drinka już teraz czując, że będzie to pierwszy i ostatni na jakiego się skusi. Nie przepadał za alkoholem, raczej zwykle od niego stronił, ale ten wieczór miał przecież niczym nie przypominać jego typowych.
Stąd też (niezbyt)urocza szatynka z ustami większymi od oczu oplatała palcami jego biceps. Stojąc na palcach szeptała coś do jego ucha, a on desperacko wypatrywał twarzy brata. Wystarczyło trzydzieści sekund, aby ta wypatrzyła go, stojącego samotnie, i wykorzystała moment słabości. Oczywiście mógł poczęstować ją najgorszą z wymówek czekam na kogoś, co swoją drogą nie byłoby dalekie od prawdy, ale dość długo nie miał tak bliskiego kontaktu z żadną reprezentantką owej płci. Poza tym.. Miała całkiem ładny głos i wcale nie była aż tak pijana, więc pozwolił sobie na chwilę udręki licząc, że kiedy tylko Jeff ponownie do niego dołączy dziewczyna uzna, że to czas, aby się ulotnić.
Zupełnie nie spodziewał się, że minie kolejne ćwierćwiecze nim jego brat wróci, a w międzyczasie jego oczom ukaże się Adelaide. Jedna z jego brwi powędrowała nieznacznie ku górze, a usta rozciągnął lekko zawadiacki uśmieszek. - Czyż ja Ci nie wystarczam, droga panno Callaway? - zagaił, wciąż ignorując swoją dotychczasową towarzyszkę co, jak można było wyczytać z jej postawy, nie spotkało się z aprobatą. - Nie masz jeszcze dość miejsc takich jak to? - torpedował ją kolejnymi pytaniami nawiązując do tamtej nocy, kiedy to wyrwał ją ze szponów napalonego zwyrola. Kolejny łyk alkoholu spłynął w dół jego przełyku, a on kontynuował starając się zataić fakt, że straszliwie się do tego zmusza. - Twoja sukienka jest stanowczo zbyt.. - zacisnął usta w cienką linijkę i pozwolił sobie na powolne, szczegółowe zmierzenie wzrokiem drobnej brunetki. - Jest po prostu zbyt - mruknął z kpiarskim uśmieszkiem, odwracając wzrok i znów szukając w tłumie twarzy Jeffa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasem wystarczy jedna informacja o kimś, by zmienić o nim zdanie. Gdyby Addie wiedziała jakie problemy przechodzi Nolan, na pewno nie miałaby go za takiego dupka. Callaway miała dobre serce, sama przeszła piekło, dalej je przechodzi, o czym wiedziało tylko kilka osób, ale... myślę, że coś w niej by pękło. Może nawet spróbowałaby mu jakoś pomóc, w końcu nie była obojętna na innych ludzi, na ich ból i cierpienia, z którymi zamykał się w czterech ścianach. Niestety, na ten moment był cały czas tym samym dupkiem co w szkole średniej i nie wydawało się, by miało to się zmienić w najbliższym czasie. Przynajmniej po tym, co miało miejsce ostatnio. Co więc ją pokusiło? A no może to, że wzięła tą całą sytuację za typowy cockblocking, nie wiedząc, że chłopak nie był zainteresowany szatynką. W sumie nie znała jego typu, nie interesowało ją to, ale miała go za typowego ruchacza, co wszystko zalicza jeśli tylko ma nogi, tyłek i cycki. Jedna w tą czy w tamtą pewnie nie robiła mu różnicy, ale gdyby stracił ją przez Callaway - inna sytuacja.
- Mm... zawsze i wszędzie - szepnęła, tak, by tylko on to słyszał, stając między nim a dziewczyną i spoglądając mu w oczy z uśmiechem. Kącikowym, zadziornym. Nie przejmowała się tym, że dziewczyna próbowała jej coś powiedzieć. Spojrzała przez ułamek sekundy za długo w oczy Nolana i westchnęła. - Jestem tu z koleżankami, wyciągnęły mnie, więc nie mogłam odmówić. Ale jak chcesz, możemy się stąd ulotnić. Nie żebyś miał jakieś ciekawe towarzystwo - wywróciła oczami, spoglądając na zirytowaną dziewczynę przez ramię. - Zbyt Ci się podoba, co? - Zaśmiała się cicho. - Idę po drinka, możesz do mnie dołączyć, Jeff chyba też kręcił się przy barze - uśmiechnęła się uroczo i zostawiła go z tą pijawką. Wystarczyło to, by tamta była już mało zainteresowana, wylała na niego drinka, mówiąc, że jak zamierza sobie flirtować z każdą dupą w klubie to ona nie jest taka łatwa. Zostawiła go samego, co w sumie chyba nie wyszło mu tak na najgorsze, a więc Callaway chcąc nie chcąc zrobiła mu przysługę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Kremwerk”