WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/QfAjOrF.jpg"></div></div></div>
Ostatnio zmieniony 2020-08-25, 21:22 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 9 — ..........Wyjście do klubu, to było coś nowego w życiu Rydera. I to nie tak, że nigdy w żadnym nie był, bo na początku swoich lat dwudziestych, często imprezował z przyjaciółmi i latał po różnych klubach lub barach. Potem jednak przyszła praca, jeszcze później Grace i wyjścia na imprezy przestały gościć w jego życiu. Nie licząc kameralnych wyjść do pubów z kumplami, rzecz jasna, bo z tego by nie zrezygnował. Uspokoił się jednak nieco i już tak nie szalał. Z czasem zaś po prostu przestał lubić dudniącą muzykę, przez którą nie można było normalnie porozmawiać, o oślepiających reflektorach już nie wspominając. Minęły więc długie lata, odkąd Ryder po raz ostatni zagościł w klubie, a przynajmniej po to, by się bawić. W pracy naloty nawet i na takie lokale się zdarzały, czasem zaś sam takowy robił, aby zabrać do domu pijaną przyjaciółkę.
..........Dzisiaj jednak dał się do jednego z klubów zaciągnąć, głównie dlatego, że nie chciał siedzieć sam w domu, a kumple już zarządzili, że dzisiejszy wieczór spędzą w Kremwerk. Stwierdził więc, że co mu ten jeden raz szkodzi, może nawet pozna jakąś normalną, całkiem miłą pannę? To nie tak, że po rozstaniu z Grace nagle zaczął trzymać się od kobiet z daleka i tylko praca się dla niego liczy, bądź co bądź jest facetem, tak? Nie jest jednak aż tak zdesperowany, aby szukać wśród kuso ubranych i mocno wymalowanych kobiet, które zapewne są stałymi bywalczyniami tego i innych klubów, wyciągając od przystojnych klientów darmowe drinki, a potem oddając się im w łazience. Od nich woli trzymać się z daleka, zdecydowanie.
..........Szkoda tylko, że one nie chcą trzymać się z daleka od niego. Może gdyby miał przy sobie jakieś towarzystwo — damskie towarzystwo, rzecz jasna — to by się tak do niego nie lepiły, ale chcąc nie chcąc został sam, porzucony nawet przez własnych kumpli, którzy poszli obłapiać na parkiecie wolne i chętne panny. Sam za tańczeniem nie przepada, więc wolał pozostać przy barze. I może to i dobrze, bo właśnie dzięki temu kilka miejsc dalej przyuważył osobę, która zdecydowanie nie powinna tutaj być. To jednak nie jej obecność go tak zdenerwowała, a fakt, że pije alkohol, choć nie powinna, nie mówiąc o gadaniu z jakimś kolesiem, który swą aparycją nie powala. Nic dziwnego, że w trymiga znalazł się tuż przy nich, a w zasadzie stanął między Meadow a nieznajomym kolesiem.
..........Poszukaj sobie innego towarzystwa, co? — rzuca do mężczyzny, posyłając mu niezadowolone spojrzenie. Na szczęście nawet nie próbuje się z nim kłócić, więc już po chwili znika z ich pola widzenia, a Ryder może całkowicie skupić się na drobnej blondynce. — Po pierwsze, takie rzeczy nie są jeszcze dla ciebie — mówi, zabierając jej z dłoni drinka, którego zapewne sobie popijała. — A po drugie, nie pozwalasz sobie na za dużo? Zresztą, zacznijmy od tego, że nie powinno cię tu w ogóle być. Kto cię wpuścił, co? — Spogląda na nią z góry, krzyżując ramiona na piersi. Doskonale wie, że nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat, a to oznacza, że nikt nie powinien jej tu wpuścić.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

:hihi: klik!


Tak, była w tym klubie odrobinę nielegalnie. Brakowało jej jeszcze trochę ponad miesiąc do dwudziestych pierwszych urodzin. Nie był to jednak ani pierwszy, ani ostatni raz, gdy tu przychodziła. Fałszywy dowód to jedno, a drugą kwestią było posiadanie brata-właściciela. Co prawda brat już przestał istnieć, ale na potrzeby tej fabuły i imprezowego stylu życia panny Adler go chwilowo zatrzymajmy na tej posadzie.

Bywały dni, gdy była po prostu imprezowiczką. Gdy zakładała kusą sukienkę (lub top!) i na długie godziny znikała na parkiecie, gdzie nikt nie interesował się ile ma lat i co tutaj robi. Gdy ktoś jednak był zainteresowany - kłamała. Tak właśnie było dzisiaj. Poznała go na parkiecie - nie przeszkadzały jej jego dłonie na jej biodrach i cała ta… klubowa otoczka. Chciała się po prostu dobrze bawić. Dlatego nie protestowała, gdy zaproponował jej drinka i chętnie ruszyła za nim w stronę baru.
Zaróżowione policzki od zmęczenia, szeroki uśmiech i błysk w oku blondynki mogły świadczyć o tym, że naprawdę dobrze się bawiła. Naprawdę dobrze się bawiła w towarzystwie chłopaka, nawet jeśli myślał, że ma dwadzieścia cztery lata, a na imię jej Katy. No cóż… numer telefonu pewnie też dostałby fałszywy, gdyby tylko ta rozmowa doszła tak daleko.
Wyprostowała się jak struna i ściągnęła mocniej brwi, gdy nagle ktoś - szybko okazało się kto - wyrósł między nią, a jej dzisiejszą randką - Hej! - zaprotestowała, gdy właśnie wyciągał z jej dłoni szklankę z drinkiem - Jedyną osobą, która pozwala sobie na za dużo to ty, Pearson. - oburzyła się, ciągle patrząc na niego spode łba i starając się z całej siły okazać, że jest zła… ta, taka zła, taka groźna - Przespałam się kiedyś z selekcjonerem. Teraz mam fory. Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź? - prychnęła, przewracając teatralnie ślipiami i odwróciła się w stronę baru, żeby skinąć na barmana i poprosić jeszcze jednego drinka - Możesz się napić ze mną… będziesz miał nade mną kontrolę. Spełnisz się w swojej roli supebohatera. - zaproponowała, starając się znaleźć jakiś kompromis, który zakłada też to, że ona nadal dobrze się bawi. Nie chciała, żeby doszczętnie zepsuł jej wieczór.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zdaje sobie sprawę, że nie ona pierwsza i nie ostatnia wchodzi do klubu i pije alkohol bez ukończonego dwudziestego pierwszego roku życia. Ba! Sam pewnie tak robił, gdy był w jej wieku, więc nie powinien ani się dziwić, ani reagować w sposób, jaki zareagował. Mimo to nie potrafił się powstrzymać, szczególnie kiedy zobaczył jej — zdecydowanie zbyt wyzywający, choć nawet nie widzi go w całej okazałości — strój oraz to, że rozmawia z jakimś kolesiem, który wydawał mu się za bardzo podejrzany. Wiadomo, że pijane dziewczyny robią rzeczy, których na trzeźwo by nie zrobiły, a naprawdę nie chce, aby Meadow wpakowała się w coś, czego potem będzie żałować. Postanowił zostać więc jej rycerzem w lśniącej zbroi, nawet jeśli ani trochę jej się to nie będzie podobać. Problem w tym, że nie do końca wie skąd mu się to bierze — wszakże to nie powinna być jego sprawa. Nie jest ani jego siostrą, ani bliską przyjaciółką, a jednak, z jakiegoś powodu, jej los nie jest mu obojętny.
..........Wywraca jedynie oczami, choć w głębi duszy wie, że dziewczyna ma rację. Kim on jest, aby mówić jej, co ma robić, a czego nie? Kiedy jednak sobie coś ubzdura, zazwyczaj to robi, więc dzisiejszego wieczora Meadow ma najzwyczajniej w świecie pecha, bo oto dorobiła się niańki. Biedna panna Adler! A może biedny on? Wszakże nie ma pojęcia czego się po niej spodziewać, choć zdaje sobie sprawę, że blondynka tak łatwo się nie podda i nie będzie grzecznie go słuchać.
..........Na jej następne słowa aż się na moment zapowietrza, obrzucając ją oburzonym spojrzeniem.
..........Żartujesz, prawda? Mam nadzieję, że żartujesz — burczy, choć to, z kim Meadow spała i będzie spać, w ogóle nie powinno go obchodzić. Zaciska zaraz też usta w cienką linię, gdy dziewczyna załatwia sobie kolejnego drinka. I choć kusi go znowu zabrać jej szklankę z rąk, po chwili namysłu daje sobie spokój, przecież nie będzie się z nią szarpał w klubie. — Jeden drink, rozumiesz? Jeden i kończysz, a potem odprowadzam cię grzecznie do domu — oznajmia, po czym zamawia u barmana piwo. I tak domyśla się, że nie będzie to takie proste, jakby chciał, ale prędzej czy później ma zamiar ją dostarczyć bezpiecznie do jej domu. Jeszcze tego by brakowało, aby podpita wracała sama.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Biedna Meadow. Biedny Ryder.
W tym przypadku oboje byli biedni, bo Adler nie zamierzała siętak łatwo poddawać. Nie przeszkadzałaby jej obecność niańki, anioła stróża, własnego supebohatera czy rycerza w lśniącej zbroi - normalnie pewnie zwyczajnie doceniłaby jego obecność, ale źle zaczął. Wrodzona przekora kazała jej siębronić. Gdy podchodził do niej i mówił jej na dzień dobry, że czegoś ma nie robić, to automatycznie jeszcze bardziej tego chciała. W tym momencie celem na jej dzisiejszy wieczór było granie na nerwach Pearsona i zamierzała się przy tym doskonale bawić.
I zaczęła od razu! Uśmiech na jej twarzy i lekkie wzruszenie ramion były ciężkie do rozszyfrowania. Żartowała? Czy nie żartowała? Prawdopodobnie nie będzie łatwo mu do tego dojść, a ona nie zamierzała za szybko rozwiewać jego wątpliwości, bo właśnie… mogła sypiać z kim tylko jej się podobało. A trzeba przyznać, że selekcjoner na wejściu był całkiem przystojny. Mógł sięspodobać mało odpowiedzialnej dwudziestolatce.
- Możemy negocjować? - zaśmiała się, odbierając od barmana swojego drinka i uśmiechając się do niego promiennie. W tym momencie do barmana - nie do Rydera. Czy jego też zaliczyła, żeby dostawać drinki poza kolejką? Nie musiała przecież długo czekać, żeby zwrócił na nich uwagę, żeby się zainteresował i faktycznie coś im przygotować. Bo rzutem na taśmę i jego piwo pojawiło się ekspresowo - I popsułeś mi randkę, Ryder… powinieneś zaoferować coś więcej niż smętne siedzenie przy barze i oczekiwanie aż skończę swojego drinka. - zauważyła, odwracając się bardziej w stronę mężczyzny siedzącego obok niej niż baru. I teraz to do niego się ładnie uśmiechnęła, najładniej jak potrafiła. I okiem wprawionego obserwatora mógł zauważyć, że była trzeźwa - nie wyglądała na kogoś zmaltretowanego imprezą, kto wypił o jednego drinka za dużo i komu już powoli plątał się język. Była pogodna, radosna i w tym specyficznym klubowym nastroju - ale nie była pijana. Prawdopodobnie drink, którego piła był jej drugim, może w porywach trzecim, ale większość i tak odreagowała na parkiecie, bo tego sobie nie odmawiała - Możemy na przykład zatańczyć. Albo… ja mogę zatańczyć, a ty mi go przypilnujesz. - zaproponowała, podśmiechując się pod nosem i upijając przez krótką słomkę kolejny łyk ze szklanki z drinkiem. Wybór kiepski… bo tak źle i tak niedobrze. Nie wyglądał jej na kogoś, kto na parkiecie czuł się jak ryba w wodzie - chociaż mogła się, co do niego mylić! - ale czy był też w stanie znieść zainteresowanie, które tam wzbudzała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Gdyby tylko wiedział, że Meadow za cel honoru postawi sobie wyprowadzić go z równowagi, pewnie machnąłby tylko ręką i sobie poszedł, bo przecież nie ma czasu użerać się z gówniarami, których życie nie powinno go obchodzić. Na cholerę więc do niej podszedł? Na cholerę wtrącił się między nią a tamtym kolesiem? Najwidoczniej ratunku wcale nie potrzebowała i świetnie radziła sobie sama. Teraz widzi, że zrobił to niepotrzebnie, ale w chwili, w której ruszył w jej stronę, wydawało się to odpowiednie. Wydawało mu się, że powinien tak zrobić. Zachciało mu się bawić w księcia na białym koniu, kurwa.
..........Przygląda jej się w milczeniu i już na pierwszy rzut oka widzi, że dziewczyna czuje się tu, jak ryba w wodzie. Jakby była tu już nie pierwszy raz i, mówiąc szczerze, Ryder wcale by się nie zdziwił, gdyby się okazało, że faktycznie bawiła się tutaj nie raz. On sam nigdy przedtem tutaj nie był, choć słyszał wiele rzeczy o tym klubie, głównie od znajomych. Sam od jakiegoś czasu porzucił wędrówki po takich przybytkach, choć będąc szczerym, nigdy za takimi miejscami nie przepadał. Co więc się zmieniło? Nic, w zasadzie. Po raz pierwszy od dawna pozwolił jednak wyciągnąć się na imprezę, aby przez następne miesiące żaden z kumpli nie jęczał mu nad uchem, że się nie umie bawić. Oczywiście, że umie, ale czy dobra zabawa musi oznaczać głośną muzykę i dużą ilość alkoholu?
..........Właśnie to zrobiliśmy — mówi, wskazując na nowego drinka, którego dostaje od barmana. W końcu w pierwszej chwili nie miał zamiaru pozwolić jej na dalsze picie.
..........Chwilę później przed nim pojawia się piwo, po które sięga niemal od razu. W tej chwili, co prawda, wolałby coś odrobinę mocniejszego, ale jeśli ma zamiar odstawić ją bezpiecznie do domu, woli unikać wysokoprocentowych trunków.
..........Powinnaś się cieszyć. Koleś nie wyglądał na kogoś interesującego — odpowiada, leniwie rozglądając się dookoła. Nikt jednak nie zwraca na nich uwagi, co wcale go nie dziwi, bo każdy zajmuje się swoimi sprawami. — I zaoferowałem — bezpieczne odstawienie do domu. Po drodze możemy wstąpić coś zjeść, ale na nic więcej nie licz — mówi poważnie, bo nie ma zamiaru uczestniczyć w żadnej dzikiej imprezie. Naprawdę wolałby ją stąd zabrać i nie patrzeć ani na to, jak się upija, ani na to, jak ktoś ją podrywa, szczególnie na parkiecie. — Nie ma mowy, ja nie tańczę. Ty też nie, bo zaraz jeszcze jakiś koleś, który mógłby być twoim ojcem, zacznie cię obmacywać, a ja nie mam już siły na kolejne kłótnie. Dlatego pij grzecznie drinka, a jak już wypijesz, to stąd wychodzimy. Rozumiesz? — Posyła jej poważne spojrzenie, które mówi, żeby lepiej się z nim nie kłóciła.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaraz wyprowadzać z równowagi… Ona tylko chciała mu pokazać, że zaczął od złej strony. Że mówienie jej na dzień dobry, że czegoś nie może i czegoś jej nie wolno to nienajlepszy pomysł. Chociaż Meadow bardzo starała się odciąć od swojej rodziny to jednak była do nich bardziej podobna niż to mogło się wydawać. Nie przywykła do tego, że ktokolwiek mówi jej, co ma robić. Noooo… no nie.
Bez tego drinka też mogłaby się doskonale bawić, ale skoro pierwszego wręcz wyrwał jej z dłoni to po prostu chciała głupio udowodnić, że niczego nie może jej zabronić. A może też odrobinę chciała zapić swoją złość na mężczyznę?
- Nie kupuję tego. – przyznała szczerze, bo to wszystko… ta jego irracjonalna złość na nią i chęć popsucia jej wieczoru była mocno zaskakująca. Obowiązki służbowe? Jako członek służb mundurowych czuł się odpowiedzialny za nieletnią w klubie? Czy to może po prostu chodziło o nią? Był zazdrosny? Ale do cholery… dlaczego miałby być zazdrosny? Przez chwilę mu się tylko bardzo uważnie przyglądała, jakby starała się coś z niego wyczytać, odczytać… – Po prostu tego nie kupuję. – powtórzyła raz jeszcze i jednym łykiem opróżniła zawartość swojego kieliszka. Skrzywiła się lekko, ale to był zaledwie ułamek sekundy. Zsunęła się z barowego stołka, ale jeśli myślał, że zamierzała teraz grzecznie z nim wyjść to grubo się mylił – I jeszcze nie skończyłam się bawić. A ty… tak jak powiedziałam, możesz do mnie albo dołączyć albo tu posiedzieć. – rzuciła pogodnie, uśmiechnęła się do niego ładnie, jak gdyby nigdy nic i tak… patrząc mu prosto w oczy, rozpięła kilka guzików swojego swobodnego sweterka i zsunęła go z ramion. Dopiero teraz mógł zacząć być zazdrosny, bo dopiero teraz mogła wzbudzić prawdziwe zainteresowanie na parkiecie – Ale za parę chwil możemy iść na naleśniki. – rzuciła, pochylając się lekko w jego stronę, żeby na pewno usłyszał – uśmiechnęła się szeroko, pogodnie i jak gdyby nigdy nic, odwróciła się na pięcie i ruszyła na parkiet, gdzie zaraz zginęła w tłumie, ale za to odnalazła się w tańcu. Zapominając o całym bożym świecie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........To chyba domena większości młodych ludzi — żadne z nich nie lubi, gdy mówi im się, co mają robić. Myślą, że są najmądrzejsi na świecie, że wiedzą lepiej, że mają prawo do decydowania za siebie i, fakt — mają. Szkoda tylko, że większość ich decyzji zbyt mądra nie jest i często skutkuje w niezbyt przyjemne konsekwencje. Bo zamiast przystanąć na chwilę i się nad czymś zastanowić, wolą robić coś od razu, bez przemyślenia. Pierdolone carpe diem. Oczywiście nie zakłada, że w przypadku Meadow jest tak samo, bo może jest coś, czego nie wie, jakaś zmienna, która mogłaby zmienić jego nastawienie choć odrobinę. Choć, musi to przyznać, mimo wszystko zareagował może trochę zbyt ostro. Wszakże to normalne, że dziewczyna w jej wieku bawi się w klubie, pije alkohol i flirtuje z facetami, choć nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat. Doskonale pamięta swoje koleżanki, które niegdyś robiły to samo i jakoś wcale mu to nie przeszkadzało. Ale, kto wie, może to wiek, może lekkie skrzywienie z pracy, a może fakt, że nie chce, aby coś stało się pannie Adler.
..........Pytanie — dlaczego?
..........Trudno — wywraca oczami, nie zamierzając nic więcej dodawać, ani się przed nią tłumaczyć. Szczególnie że nic więcej do dodania nie ma. Ot, zna ją, wie ile ma lat, więc postanowił wkroczyć do akcji i dopilnować, aby nie nabawiła się kłopotów — tyle. No bo, proszę was, zazdrosny? On? Niby dlaczego? Wzdycha cicho, kręcąc tylko głową, po czym wypija kilka kolejnych łyków piwa. Dobrze, że postanowił dzisiaj nie szaleć z alkoholem, przynajmniej może sobie ufać w kwestii pilnowania panny Alder. Wciąż jednak zastanawia się co go, do cholery, podkusiło, aby bawić się w jej niańkę. A mógł machnąć ręką, zająć się swoimi sprawami i nie męczyć się z gówniarą, która wcale jego opieki nie chce.
..........Nie możesz być choć przez chwilę grzeczną dziewczynką? — wzdycha, a kiedy blondynka zdejmuje z siebie sweter, który dotychczas miała na sobie, omal nie zakrztusza się swoim piwem. — Do jasnej cholery, nakładaj to. Czyś ty zgłupiała? Przecież jesteś w tym prawie naga! — wypala z niedowierzaniem, wyciągając w jej kierunku sweter, który opadł mu na kolana. Kątem oka widzi, jak barman zerka z zaciekawieniem na dziewczynę, tak samo jak kilku innych kolesi kręcących się w pobliżu. — Meadow… — zaczyna, ale w tym samym momencie dziewczyna oddala się od baru, by zniknąć w tłumie na parkiecie. — Kurwa mać — mruczy pod nosem, dopijając piwo, po czym z hukiem odstawia kufel na blat. Bierze głęboki wdech, a potem drugi i jeszcze jeden, by w końcu wstać i ruszyć w ślad za blondynką.
..........Mija kilka minut zanim wreszcie ją znajduje. Nie od razu jednak do niej podchodzi, przez moment po prostu się na nią gapi, nie potrafiąc oderwać spojrzenia od jej bujającego się w rytm muzyki ciała. Przełyka głośno ślinę, a potem zamyka na moment oczy.
..........Weź się w garść, idioto.
..........Niespiesznie rusza w jej kierunku, przeciskając się przez tłum tańczących ludzi. Dotarcie do niej nie zajmuje mu zbyt wiele czasu, więc już po chwili staje za nią, dłonie kładąc na jej biodrach i pochylając się nad nią tak, aby jego usta zawisły tuż obok jej ucha.
..........Masz pół minuty, aby zejść z tego cholernego parkietu — mruczy cicho, wręcz gardłowo, przez co można się domyślić, że wcale nie żartuje. Jeśli nie zejdzie po dobroci, to jej w tym bardzo chętnie pomoże.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dwadzieścia jeden lat w przypadku Meadow to była… kwestia dni. Dlatego nieszczególnie przejmowała się tym, że była tu nielegalnie. Nigdy też nie była szczególną buntowniczką, a i wcale jakoś szczególnie dużo złych decyzji w życiu nie podejmowała. Właściwie to jakby popatrzyła na siebie z boku to… była naprawdę mocno przeciętna. Nie robiła nic, czego nie robiliby ludzie w jej wieku – nawet jeśli przy okazji wchodziło w to picie, imprezowanie i jakieś tam rekreacyjne używki. Korzystała z życia. Na bycie poważną miała jeszcze sporo czasu.
Zaśmiała się widząc jego reakcję na jej top. No cóż… ostatkiem sił ugryzła się w język, żeby nie stwierdzić, że jest całkiem spostrzegawczy i zapytać, czy mu się podoba. Doszła jednak do wniosku, że byłby to cios poniżej pasa. Chciała mu zagrać na nosie, a nie uderzyć w niego z całej siły. Bo tak naprawdę… czym różnił się od tych samych kolesi, którzy zwrócili na nią uwagę? Sam to zrobił. Uśmiechnęła się pod nosem, puściła mu oczko i tyle ją widział.
Wchodząc na parkiet już o nim zapomniała, a po prostu dobrze się bawiła. Zupełnie nieświadoma tego, że jej się przygląda. Czy by jej to przeszkadzało? Zdecydowanie nie.
Drgnęła śmiesznie, gdy się przy niej zmaterializował, gdy poczuła jego ręce na swoich biodrach i gdy się do niej odezwał. Znów cień uśmiechu przemknął przez twarz blondynki.
Bez skrępowania odwróciła się o 180 stopni, nie musiał nawet zabierać rąk z jej bioder. Sama zarzuciła dłoń na jego kark i spojrzała na niego uważnie. Przez chwilę lawirując spojrzeniem między jego oczami, a wargami… ostatecznie jednak skupiając się na jasnych tęczówkach mężczyzny – Byłoby dużo łatwiej, gdybyś nie traktował jak dzieciaka. – szepnęła pozostając tak blisko jego twarzy, że praktycznie mógł poczuć jej ciepły oddech na swoich wargach. Uśmiechnęła się – Chodźmy. – rzuciła prosto mu do ucha, złapała jego dłoń i pociągnęła go do wyjścia.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| z restauracji

Pozwolę sobie założyć, że pinky promise zostało uskutecznione (pomimo nachalnych i nieco zażenowanych spojrzeń ze stolika obok), kolacja zjedzona i wino wypite. Dzięki temu Darby humor miała fantastyczny i nie zepsuła go nawet krótka wzmianka o poszukiwaniu pracy – to zdecydowanie nie był temat na dziś, ani na kolejne kilka dni, miesięcy, może nawet lat? No dobra, prawdę powiedziawszy, powinna wziąć się w garść. Chociaż bardzo, ale to bardzo, tego nie chciała. Nie wkurzyła jej również rozmowa o Chandlerze – bo nie oszukujmy się, narzekanie na niego było jednym z jej ulubionych tematów. Nawet, jeśli druga strona niekoniecznie podzielała tę opinię. ALE nie potrafiła wybić sobie z głowy postawionego przez Judah pytania: czy by się nie przejęła? Chociaż skomentowała to śmiechem, mimowolnie zaczęła myśleć, czy rzeczywiście obecność Jonesa w jej życiu AŻ TAK jej przeszkadza. Bo owszem, był uparty, wkurzający, wiecznie ją wyśmiewał i robił mnóstwo głupich rzeczy, ale ostatecznie … całkiem lubiła spędzać z nim czas, nawet jeśli zazwyczaj nie potrafiła się do tego przyznać – takie rzeczy to co najwyżej na łożu śmierci; wtedy również napomknęłaby, że nigdy w życiu nie jadła lepszych kebabów. Serio. – Dzięki, cudowna kolacja. Oby takie okazje zdarzały się jak najczęściej – powiedziała, właściwie po raz kolejny, gdy już znaleźli się w pobliskim klubie i zajęli miejsce obok baru. Dlaczego akurat ten lokal? Był najbliżej, a Darby podsłyszała, że oferują promocje na drinki; więc nie zastanawiała się ani sekundę dłużej, zwłaszcza, że obiecała postawić pierwszą kolejkę. – Możemy porozmawiać o tym, dlaczego ochroniarz znał twoje imię albo dalej poobgadywać Chandlera – rzuciła, bardzo poważnym tonem, proponując dwa, najlepsze na świecie tematy. Trzecim byłaby propozycja, czego mogą się napić, aczkolwiek jako super przyjaciółka na pewno wiedziała, jaki jest ulubiony trunek Hirscha i właśnie to zamówiła. – Plus wiem, że jest to absolutnie moja wina, bo dyskusja o jedzeniu zdominowała nasze spotkanie, ale nie dowiedziałam się jeszcze, co nowego u ciebie. Więc? – zagaiła, gdy barman postawił już przez nią jej ulubioną mrożoną margaritę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zapytał czym kierowała się Darby wybierając ten bar a nie inny z jednego, prostego powodu - bo wiedział, że lepiej jeśli tego akurat wiedzieć nie będzie. I już naprawdę nieistotne było to, czy przeważającym argumentem okazała się odległość z jego restauracji, te promocje, o których informacja mignęła mu na wejściu czy coś jeszcze innego, czego na szybko nawet by nie wymyślił, mając problem by spojrzeć na to z perspektywy Walmsley. Bo zresztą - na co mu było to wiedzieć? I tak tu bywał. I tak lubił ten bar, i tak chciał z nią spędzić trochę czasu. Więc spędzał - siadając na stołku barowym tuż obok, czekając na zamówienie, śmiejąc się na niektóre jej słowa niezależnie czy dlatego, że naprawdę były śmieszne, czy nie pozostawało mu już nic innego niż przysłowiowy śmiech przez łzy. Chociaż - ale z całym szacunkiem do jego ulubionego kebabmastera - ta druga opcja na pewno nie była reakcją na obgadywanie Chandlera.
Jak masz głodować w domu to lepiej już przyjdź do mnie, coś się wymyśli – z ręką na sercu mógłby powiedzieć, że kiedy wspomniała o tych skrawkach przynoszonych przez Jonesa do domu zrobiło mu się naprawdę przykro. Do tego stopnia przykro, żeby już wtedy prawie się nabrać i pozwolić Darby przychodzić częściej Z drugiej jednak strony jego serce z kamienia zmiękło tylko na moment, do czasu, aż zbyła jego pytanie o pracę. – A jak zacznie cierpieć na tym mój portfel to w ramach zapłaty zostaniesz kelnerką i rozwiążesz jednocześnie dwa swoje problemy – na wszystkie jego słowa Darby powinna brać poprawkę, traktując je z duuużym przymrużeniem oka, nie tak całkiem na serio, nawet jeśli wyjątkowo mówił poważnie. Ale nie tym razem. Tym razem żartował, celowo nawiązując raz jeszcze do tematu pracy, celowo drocząc się z nią i mówiąc o czymś, o czym rozmawiać nie chciała. Ale taki już był Judah, nie? Poruszał najmniej odpowiednie tematy w najmniej odpowiednich momentach i czasem (och, nie oszukujmy się, c z ę s t o!) sprawiał wrażenie jakby nie wiedział jak się zachować i co kiedy powiedzieć. A jakie kwesie najlepiej przemilczeć. – Dlaczego znał moje imię? – dramatyczną pauzę zrobił głównie po to, by wymyślić jakąś nieco lepszą wersję tej nudnej opowieści, której sam był głównym bohaterem, trochę zbyt często pojawiającym się w tym barze. – To nasz stały klient, wiesz? Przychodzi prawie codziennie i tak chwali kuchnię, że czasem do niego wyskoczę pogadać. Musieliśmy za którymś razem się sobie przedstawić – sugestywnie poruszył brewkami, dając jej okazję do zastanowienia się ile w tym wszystkim jest prawdy. Bo trochę było, ale tylko jeśli zamiast ochroniarza w głównej roli obsadzić Judaha, który może nie codziennie, ale Kremwork odwiedził w swoim życiu na tyle dużo razy, by z ochroniarzem przejść na Ty. Yikes! – O kurwa, do tego potrzeba coś mocniejszego – niezależnie od tego co wcześniej zamówiła Darby, kiwnął ręką na barmana i zamówił dla nich shoty czegoś... po prostu mocniejszego. Może tequili. – Historia chyba lubi się powtarzać, bo tak jak przed dwudziestymi drugimi urodzinami dowiedziałem się, że zostanę ojcem, tak teraz w czterdzie... a nieważne, tak teraz w kolejne urodziny jako prezent dostałem informację, że będę dziadkiem. Dziadkiem, kurwa, dziadkiem. Dla Ciebie też tak abstrakcyjnie to brzmi? – gdyby tylko nie sięgnął po swojego shota, zapewne posłałby Darby to pytające spojrzenie, licząc na jedyną odpowiedź, która w jakimś stopniu jeszcze mogła go pocieszyć - TAK. Bo tak, to była abstrakcja. Cholerna abstrakcja, która w idealnym świecie okazałaby się tylko głupim, męczącym snem, z którego mógł się jeszcze wybudzić.
Ostatnio zmieniony 2020-12-11, 12:44 przez Judah Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona w zasadzie nie miała żadnych większych preferencji – bar to bar, a jeśli są zniżki, to tylko lepiej, kolejny plus. Nie była zbyt wybredna, jeśli chodzi o miejsca, w których mogła napić się alkoholu. Tak samo, jak nie była zbyt wybredna w jedzeniu, czy wyborze lokum, w którym zamieszka … po prostu, zawsze, szła pod prąd, podejmując niekoniecznie przemyślane decyzje. Nie przejmując się, ot co. Zwłaszcza, że skupiona była przeważnie na innych kwestiach – jak na przykład osoba, z którą miała przyjemność rozmawiać, jak teraz Judah. Opowiadała mu kolejne historie, które w większości dotyczyły (chociaż częściowo) Chandlera i cieszyła się, kiedy wywoływała uśmiech na jego twarzy, czy też może ten wspomniany ŚMIECH PRZEZ ŁZY – tak, owszem, nawet to jej nie zniechęcało. – Jesteś najlepszy, wiesz Judah? Masz tyle cierpliwości, nie oceniasz, dajesz mi jeść … no złoty przyjaciel – podsumowała w jednym zdaniu, stwierdzając w myślach, że rzeczywiście, jest jedną z najlepszych osób, jakie poznała w mieście. I wcale, ale to wcale nie dlatego, że był takim świetnym kucharzem, ALE troszczył się o nią. Zawsze, jak tylko mógł. I to było najważniejsze, prawda? – Ależ mój brak pracy nie jest problemem, Judah – skrzywiła się nieznacznie. No cóż, oczywiście oszukiwała w tym stwierdzeniu samą siebie, ale Darby nie potrafiła myśleć logicznie. Nie potrafiła ot tak zadecydować, że MUSI coś zrobić – bo zawsze było coś lepszego, prawda? I zawsze istniała lepsza opcja. A niestety często się zdarza sytuacja, gdy człowiek nie wie jak coś zrobić, więc zamiast chociaż spróbować się dowiedzieć … odpuszcza. U niej to był standard. – Ale dobra, słuchaj. Powiedz mi, w jakiej roli byś mnie widział? Bo jesteś pewien, że byłabym w stanie przenieść tacę, bez potykania się o własne nogi? – no nie, ona nie była, po swoim ostatnim, feralnym upadku. Teraz, prawdę mówiąc, nie była pewna już niczego w swoim krótkim, ale (/i niezbyt) ciężkim życiu. – Stały klient, tak. I ty pojawiłeś się tutaj przypadkiem, tak. Bo stały klient chciał się odwdzięczyć, tak. Myślisz, że uwierzę w tę historię? To znaczy nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o twoją kuchnię, bo jest najwspanialsza na świecie, aczkolwiek myślę, że ty byłeś tutaj znacznie wcześniej. I bywasz często. Przejrzałam cię od samego początku – wycelowała w niego palec, bezgłośnie wypowiadając głowo winny. Ale nie oceniała, prawda? Nigdy, absolutnie, bo rozumiała tego typu zachcianki. Tak na przykład ona, chcąc odpocząć od Chandlera, piła praktycznie codziennie. Nie było to mądre. – Czyli najpierw pijemy, tak? – i już swój kieliszek w górę uniosła, ale Judah zaczął opowiadać swoją historię, nie pijąc shota na odwagę, więc odczekała tę chwilę i dopiero później, gdy już skończył przemowę i sam pokazał, że chce się napić, Darby przechyliła szkło. – To ty nie masz dwudziestu lat? Tak maksymalnie trzydziestu? – skomentowała, z delikatnym uśmiechem, chociaż dokładnie wiedziała, które urodziny obchodzi jej przyjaciel. Osiemnaste, oczywiście. Wyglądał dość młodo, jak na swój wiek i … - Dziadkiem? Co, dziadkiem? Ty dziadkiem? Przecież … na ulicy będą się pytać, czy nie jesteś za młody na ojca! Które z twoich dzieci tak poszalało, hm? – chociaż podejrzewała już Taylora, on zawsze wydawał się podejrzany, gdy tylko Judah o nim wspominał. – Iiii … to jest pewne? – zapytała jeszcze.
Ostatnio zmieniony 2020-12-12, 18:04 przez darby walmsley, łącznie zmieniany 2 razy.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozmarzonym, ale i uszczęśliwionym wzrokiem przesunął po jej twarzy nim kiwnął w stronę barmana, który doskonale już wiedział, co Judah zwykle zamawia. – Mów mi tak więcej, najdroższa – nie żeby potrzebował, by tak nieustannie podbijała jego ego, ale zawsze miło było usłyszeć, że jest się najlepszym, nawet jeśli słowa te wychodziły z ust Darby. Darby, której do szczęścia potrzebne było tylko jedzenie - w tym przypadku albo resztki Chandlerowego kebaba z lodówki albo jakieś fancy danie z karty w jego restauracji, którego nazwy nie umiała jeszcze w pełni i bezbłędnie wypowiedzieć. Ale praktyka czyni mistrza, prawda? – Dobra, słucham – ochoczo pokiwał głową, wcinając jej się w słowa, ale tylko po to, by pokazać, że naprawdę s ł u c h a. I nie wypuszcza tego co usłyszy od razu drugim uchem, broń boże! – Tego akurat nie jestem pewien – przyznał otwarcie, bez bicia, nie mydląc jej oczu komplementami, które nie miały zastosowania w rzeczywistości. Już wystarczająco dużo innych określeń używał w jej stronę, by nie musieć kłamać, że widzi ją jako najlepszą kelnerkę kiedykolwiek zatrudnioną w The Edgewater. Przykładowo, w drodze tutaj z całą pewnością napomknął, że jest jedną z lepszych kompanek do spędzania czwartkowych wieczorów. Komplement jak nic! – Myślę, że... moooże... Hmm, a jakby tak... – chociaż w głowie miał już kilka różnych pomysłów, żadnego z nich nie wypowiedział na głos, zdania kończąc raz po raz rzucanym pod nosem nie, bardziej dla samego siebie niż siedzącej obok Darby. W końcu nie wiedziała o czym pomyślał, tak? Nie wyglądało to jednak dobrze, a już na pewno nie z jej perspektywy, więc kiedy napotkał wreszcie to smutne, wyczekujące spojrzenie, wysilił się nieco bardziej i w ten sposób po chwili uśmiechał się szeroko, mając wreszcie jakiś pomysł. – Wiem! Myślę, że byłabyś dobrą testerką jedzenia. Zapytaj Jonesa czy nie potrzebuje kogoś do siebie, co? Mówi się przecież, że jak robisz to co lubisz, to ani jednego dnia nie spędzasz w pracy – sam nie był pewien czy jego zamiłowanie do gotowania przekładało się właśnie w ten sposób, że z przesiadywania na kuchni restauracji czerpał jedynie satysfakcję (przy okazji zarabiając pieniądze), ale był przekonany, że w niczym innym Darby lepsza nie będzie. Szczególnie, gdy w grę wchodziło jej ulubione jedzenie. – Busted! – ze względu na żartobliwy ton jego wcześniejszej opowieści nie miał zamiaru ukrywać przed nią, która jej część nie jest do końca prawdziwa. Zresztą... nie było się czego wstydzić, prawda? Każdy człowiek potrzebował czasem odpocząć po ciężkiej pracy albo ciężkim współlokatorze, którego na głowie miała teraz Walmsey. On to w zupełności rozumiał.
Z nieco większym trudem przyszła mu natomiast opowieść o tym, że zostanie dziadkiem. Ale kiedy i z tym się uporał, w nagrodę (czy raczej za karę, bo tequila była okropna) przechylając na raz całego shota, posłał Darby niemrawy uśmiech, w parze z niemrawym, zupełnie pozbawionym szczęścia tonem głosu. Zdecydowanie nie tak wygląda człowiek, który cieszy się na pierwszego wnuka. – Pewne to nie jest nawet to, czy ten smarkacz jest w ogóle moim dzieckiem. No i tak, to Taylorsłuszna uwaga Judah, słuszna! Może pora na jakieś testy na ojcostwo? Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że podmienili go w szpitalu. Wtedy takie rzeczy się zdarzały, nie? – och kogo, do cholery, on pytał? Darby, która sama skończyła dwadzieścia sześć lat i kiedy Liz w bólach rodziła Taylora ledwie przestała biegać w pieluszce? – Mówiłem Ci już kiedyś, że też jesteś najlepsza? – rzucił nagle, zbijając ją z tropu, jak gdyby dopiero teraz dotarły do niego te wcześniejsze słowa o wieku. – Ale na świadomość, że na tym świecie jest już kolejne pokolenie Hirschów nie pomoże mi nawet komentarz, że nie wyglądam jakbym był ojcem. Chociaż gdybyś chciała tak od czasu do czasu mnie pocieszyć, to nie będę Ci zabraniać! – zakończył ze śmiechem, dłoń wyciągając do góry w stronę kelnera, który bacznie obserwował ich stojąc z boku. Jakby już wiedział, że ta dwójka potrzebuje dziś trochę więcej niż jeden drink i shot tequili.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dobra, dobra, wystarczy tego dobrego, NAJDROŻSZY – ostatnie słowo wypowiedziała z przekąsem, posyłając mu ironiczny uśmiech. Zdecydowanie za bardzo słodziła mu tego wieczoru i powinna przestać, bo co to ma być? Tyle komplementów, za jedną kolację? Była co prawda przepyszna i kosztowała więcej, niż Darby miała oszczędności na koncie (chociaż przebicie tej sumy nie stanowiło jakiegokolwiek wyzwania) aczkolwiek nie mogła go przecież przyzwyczajać. – No właśnie, ja też nie – skrzywiła się odruchowo. Wcale nie zależało jej na zapewnieniach, że będzie dobrze, ani komplementach, które niekoniecznie znalazłyby jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości. Potrzebowała opinii. Zwykłej, szczerej opinii – nawet jeśli niekoniecznie mogła być oparta na faktach; w końcu nigdy nie próbowała unieść kilku talerzy na raz (to raczej jej podawano jedzenie, nie odwrotnie), więc Judah nie mógł ocenić jej ewentualnych zdolności i predyspozycji. Ale! Może powinna po prostu popracować w sklepie? Albo przyuczyć się nieco do fachu Czendiego, skoro Rosse nagle zniknęła z zasięgu wzroku, a ten, wracając po pracy, narzekał na ciężar posiadania budki i samotnego budowania kebabowego imperium ? Darby zasmuciła się nieco, kiedy Judah nie potrafił podać żadnej propozycji – czy była tak beznadziejna? Czy nie nadawała się do żadnej pracy? Nie potrzebowała fałszywych zapewnień, owszem, aczkolwiek … całkowity brak pomysłów traktowała jak coś złego. Ot co. Rozpromieniła się nieco na jego: wiem, jednak trwało to zaledwie sekundę. – Testerka jedzenia, hm. Świetny pomysł, tylko że … on jest pewien, że jego jedzenie jest zawsze dobre. Myślisz, że nie poczułby się urażony, gdybym tak zapytała? Na czym w ogóle polega taka praca, ona istnieje? – poważnie zaczęła się zastanawiać. Istniała? Pewnie nie, nie wydawało jej się. Ponadto jaka z niej testerka, jeśli posiada absolutnie MINIMUM kulinarnego gustu i przyjmuje wszystko, co jej w ręce wpadnie? A czy może mogłaby śledzić konkurencję i tam szukać pomysłów? Nie, też nie. Chandler na pewno myślał, że jego kebaby są najlepsze na świecie, BEZ DWÓCH ZDAŃ. – Ha, wiedziałam – skomentowała tylko, przybierając pobłażliwy wyraz twarzy – zupełnie tak, jakby jej nigdy nie zdarzało się robić idiotycznych rzeczy. Skądże znowu. – W zasadzie nie jest jakoś bardzo podobny, nie ma niepodważalnych dowodów, że jest twój. Jesteś pewien, że Elizabeth nie miała romansu? Nie no, meh, głupi pomysł. Ale podmienienie … jak najbardziej. Widziałam na filmach. I w serialach. Było takich kilka – oczywiście przerysowanych i mających bardzo niewiele wspólnego z prawdą, ale nieważne. Grunt, że miała pojęcie, o co mu chodzi i wcale nie wychodziła na jakąś taką … głupią. Czy coś. Nawet jeśli po pierwsze, jej wiedza wywodziła się JEDYNIE z filmów, a po drugie, głupia jednak była. – Może ja też jestem podmieniona? – zastanowiła się przez sekundę, aczkolwiek nie, na pewno nie była. Nie bez powodu wyglądała jak mniejsza kopia własnej matki; tylko zachowywała się całkiem inaczej. – Pewnie nie raz, ale nie mam nic przeciwko, żebyś powtarzał to częściej – zwłaszcza, że umówmy się, był jedyną osobą, która kiedykolwiek zwracała się do niej w ten sposób … smutne, ale prawdziwe. – Daj spokój, nie może być tak źle – zresztą Taylor go nie znosił, więc było całkiem spore prawdopodobieństwo, że nawet nie spotka wnuka, he. – Co mu powiedziałeś? Chyba nie była to zbyt miła rozmowa, co? – była to sobie nawet w stanie wyobrazić.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gorączkowo poszukując w myślach jakiegoś zawodu, w którym widziałby Darby zdążył się nawet zestresować. I to nie dlatego, że tak ciężko przyszło mu wymyślenie jednej mało wymagającej posady, którą mogłaby objąć. Nie. Zestresował się, bo widział już tę minę - smutną, rozczarowaną minę, która łamała mu serce bardziej niż fakt, że Chandler nie daje jej świeżego, ledwo co zrobionego kebaba tylko zmusza do podkradania zimnych resztek z lodówki. I to zestresował do tego stopnia, że aż wymyślił! Może coś średnio rokującego, co prawie udało jej się obalić od razu. Ale no właśnie - prawie. Bo Judah już miał na to odpowiedź.
To powiesz mu, że chcesz testować te kebaby tylko po to, by utwierdzać go w przekonaniu, że są najlepsze – przez chwilę poczuł się tak, jakby właśnie sprzedał Darby cenną mądrość życiową, dzięki której już do końca swoich dni będzie żyło jej się lepiej. Naprawdę! Sam był pod wrażeniem tego nagłego przypływu geniuszu, który podsunął mu taki pomysł - przekonany w końcu był, że Chandler to kupi. Bo kto by się na coś podobnego nie złapał? Albo inaczej - który kucharz zacząłby coś podejrzewać? Sam był jednym z nich i chociaż w tej chwili w myślach powtarzał sobie, że on nigdy by się na to nie zgodził i nie dał przekupić słodkimi słówkami, prawda była inna - poleciałby na to pierwszy. Szczególnie gdyby podobną propozycję zachwalającą jego kuchnię złożyła mu sama Darby. Jej najwyraźniej nie potrafił już odmawiać.
A to, że nie potrafił też odmawiać alkoholu (niezależnie od tego kto mu picie proponował), było już inną, teraz poboczną kwestią. Chociaż w obliczu rozmowy o Taylorze może nie tak poboczną?
Ale wiesz, że prawdziwe życie to nie film? – tym razem zabrzmiał jak jakiś stary dziad, który próbuje sprowadzić ją na ziemię rzucając ten standardowy, rozwiewający marzenia o pięknej miłości jak z filmu czy przyjaźni aż po grób tekst. Nawet sam to zauważył, gdy tylko całe zdanie wypowiedział już na głos, przy okazji ściągając na siebie uwagę barmana. – Dobra. Założmy, że jest podmieniony. Czy wtedy jednak nie będę dziadkiem? Czy będę, bo wychowywałem go prawie całe swoje życie jak swojego syna? To mnie zastanawia najbardziej – trochę popłynął w tych swoich rozmyślaniach, wybiegając nieco za bardzo do przodu, gdyby jednak okazało się, że testy na ojcostwo wyjdą negatywne. Testy, których tak naprawdę na tę chwilę robić nie zamierzał. – A Ty dlaczego miałabyś być podmieniona? – to stwierdzenie tak wyrwało go z zamyśleń, że znad kieliszka przesunął wzrok na Darby i mimowolnie wyprostował się na tym stołku. Nie, nie tylko po to, by poprosić do nich barmana. – Jeszcze raz to samo – ale skoro ten i tak już obok był, zamówił dla nich kolejne shoty tequili i dopiero wtedy, wracając wspomnieniami do kilku wymienionych z Taylorem wiadomości, zebrał się w sobie, żeby w jak największym skrócie przytoczyć je przyjaciółce. – Co mu powiedziałem? Zapytałem kto jest matką, na co odpowiedział mi, że sam niewiele o niej wie, a potem kazałem mu znaleźć robotę i utrzymać własne dziecko tak, jak ja kiedyś utrzymywałem jego. Więc jest szansa, że ojcem będzie równie beznadziejnym co ja – gorzko podsumował, sięgając po nowy, napełniony po brzegi kieliszek. – Co Ty byś mu powiedziała? Tak wiesz, będąc na moim miejscu – i nawet jeśli nie spodziewał się jakiejś dokładnie przemyślanej rady, był ciekawy co powie. Może coś lepszego niż sam wymyślił wtedy pod wpływem chwili?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Kremwerk”