WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z kolei, choć Leo był uczony przez dziadka, aby nie okazywać emocji, to jego ciało różnie reagowało na nagłe impulsy. Przez większość dnia zachowywał powagę — jak na szablonowego prezesa przystało. W firmie uśmiechał się rzadko, przy seniorze wcale. Czuł się wolny dopiero w momencie, w którym porzucał garnitur dla luźniejszych ubrań.
W żaden sposób nie skomentował wzmianki o byciu złośliwym. Na przestrzeni lat poznał wiele osób o podobnym charakterze, a z czasem okazało się, że wśród własnej rodziny takich ,,delikwentów" miał najwięcej. Chociaż przeważnie ich teksty były przesycone udawaną troską. Prychnął na samą myśl o zazdrosnych kuzynach.
Aura i Leo bardzo różnili się od siebie. Leo był opanowany. Nigdy nie podejmował decyzji pochopnie i wszystko dokładnie rozplanowywał. Nawet kiedy uczucia przejmowały nad nim kontrole, odczekiwał, aby spojrzeć na sytuację chłodnym okiem.
To prawda, dlatego nie zamierzam się już ruszać się z Seattle — przytaknął, po czym upił spory łyk whisky — ewentualnie tylko na wakacje. Lubię to miasto, chociaż wbrew wszystkiemu Londyn też nie był najgorszy. Odnalazłem się tam — przyznał.
Przez ostatnie sześć lat nie słyszał niczego o Aurze. Znajomi, z którymi miał i tak znikomy kontakt raczej o niej nie mówili, a sam Leo nie miał w zwyczaju śledzić portali społecznościowych. Czasami wyskoczyła mu w propozycjach, jednak zawsze ignorował tę informację. Do dzisiejszego wieczoru uważał, że jego wylot do Anglii był wyznacznikiem końca tej znajomości; że sama Aura o tym zadecydowała. Teraz siedząc z nią twarzą w twarz zaczynał w to wątpić. Mieli okazje poznać się na nowo, choć grunt po jakim stąpali był wyjątkowo niestabilny. Zupełnie, jakby jedno nieodpowiednie, błahe słówko mogło wywołać eksplozje.
Mamy dziurę w tej... — zawahał się i prędko nawiązał kontakt wzrokowy z Aurą. Musiał mieć pewność, że mógł kontynuować. — Przyjaźni. Nadróbmy to grą, bo widzę, że jesteś równie ciekawa mnie, jak ja ciebie. — Wyciągnął najpierw portfel, a następnie z niego monetę. Rzadką, bo Polską. Kupił ją przed wieloma laty na wakacjach i nadal nosił ją przy sobie, oczekując, że przyniesie mu kiedyś szczęście. — Polacy grają w taką śmieszną grę. ,,Orzeł czy reszka". — Pokazał z dwóch stron monetę Aurze. Nie wiedział, czy wcześniej miała gdzieś do czynienia z takim pieniążkiem, a następnie wyjaśnił zasady. Były one bardzo proste i łatwe do zapamiętania, jednak postanowił je nieco urozmaicić. — Jeżeli wypadnie reszka możesz zadać mi pytanie, ale w zamian pijesz szota. Jeżeli będzie orzeł, robię to samo. — To była jego odpowiedź na czekoladowe imperium. Skoro rzeczywiście chciała się o nim czegoś dowiedzieć, to musiała podjąć wyzwanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sześć lat, nawet jeśli nie wydawało się aż tak długim okresem, w ich przypadku było wystarczające. Kiedy widzieli się po raz ostatni, Aura miała zaledwie dwadzieścia lat, a Leo jeszcze nie. Należeli do różnych światów, ale mimo to umieli znaleźć wspólną przestrzeń – to wydawało się typowe dla tak młodego wieku, kiedy jedną z najlepszych zabaw jest przesuwanie granic, które ktoś nam próbuje stawiać. Aura nosiła w sobie obraz tamtego chłopaka, z którym może nie zawsze się zgadzała, ale w towarzystwie którego po prostu czuła się dobrze. Dziś natomiast patrzyła na siedzącego naprzeciw mężczyznę ze świadomością, że nie zna tej jego wersji. Dorosłej, poważnej.
Przechyliła delikatnie głowę na bok, z marszu zaintrygowana jego słowami. Ściągnął jej uwagę, być może mając tę świadomość, że to się stanie – przejście obojętnie wobec tego wyzwania byłoby totalnie w jej stylu. Poza tym, choć nie przyznałaby tego na głos, ta zabawa jej się podobała. Urozmaicała ten wieczór, czyniła go w jakiś sposób bardziej wyjątkowym.
Niech będzie – przytaknęła zatem, mrużąc delikatnie oczy. – Tylko na pewno nie będziemy popijać tego – wskazała najpierw na jego szklankę, następnie na swoją – w końcu, jak się bawić to się bawić – stwierdziła, uśmiechając się zuchwale, a zaraz potem odwróciła się i zamówiła kilka kolorowych szotów, które po niedługim czasie pojawiły się pomiędzy nimi. Zdążyła już zapomnieć, że gdzieś tam na sali obok bawiła się ekipa, z którą tu przyszła, że może ktoś będzie jej szukać. A może nawet nie tyle zapomniała, co po prostu niespecjalnie ją to obchodziło w tym momencie.
Wyjęła spomiędzy jego palców tę dziwną monetę, przez moment obracając ją we własnych. Nie widziała jej wcześniej, bo też nigdy nie była w tych rejonach, o których mówił Leo. Od wielu lat nie była nawet na takich prawdziwych wakacjach. Dawniej wybierali się na takie z rodziną, ale potem to już nie było możliwe. Chcąc odsunąć od siebie te myśli, rzuciła monetą, a gdy ta dotknęła blatu, natychmiast przykryła ją ręką, żeby wynik nie był od razu widoczny.
Mam nadzieję, że jesteś gotowy, żeby trochę się przede mną odsłonić – zaśmiała się, puszczając mu oczko. Zabrała dłoń, opuszczając wzrok na monetę i... cmoknęła z pozornym niezadowoleniem, widząc, że wypadł orzeł. Spojrzała na Leo, układając usta w delikatny uśmiech. – Ale to za chwilę. Najwyraźniej los uważa, że powinieneś mieć pierwszeństwo – Kiwnęła głową na szoty, dając mu tym samym znak, żeby śmiało się częstował i popatrzyła na niego, w oczekiwaniu na pytanie, skoro takie były zasady.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z kolei dla Leo minione sześć lat były bardzo intensywnym okresem. Wszystko szybko ulegało licznym zmianom. Poznawał nowych ludzi, zawiązywał sojusze, dużo się uczył i praktykował, wiele pozwiedzał i jeszcze więcej zrozumiał. Był to najważniejszy czas w jego młodym życiu. Jednak dopiero, kiedy spojrzał w oczy Aury doszło do niego, że także wiele stracił, że te sześć lat zebrało żniwo. Seattle było dla niego nagle obce i ponure. Pomimo że wychował się w tym mieście, chciał tu zostać, to potrzebował czasu, aby odbudować niektóre relacje. Zwłaszcza te, które w jego życiu były niegdyś najważniejsze.
Z początku nie wiedział o co jej chodzi. Lubił whisky, dlatego najpierw skrzywił się, gdy zobaczył jaskrawe szoty. Pijał takie w Londynie, a później różnie kończyły się jego powroty do domu. Jednak czuł się winny, że nigdy nie zawalczył o ich przyjaźń, więc jedyne co zrobił, to bezgłośnie przytaknął. Niech będzie, tak jak chciała Aura.
Sam to zaproponowałem — skwitował. Jakby nie był gotów na prawdę, to skończyłby ich spotkanie na krótkim przywitaniu. Wcześniej nawet nie zakładał, że spotkają się po jego powrocie. Życie bywało jednak przewrotne i właśnie grał w głupią grę z Aurą Whitbread, jakby ostatnie lata nie miały dla nich żadnego znaczenia, jakby nie rozstali się nawet na chwileczkę. Patrząc na tę dziewczynę zaczął odczuwać sentyment. Kolejno przypominał sobie wszystkie te krzywe akcje, w których uczestniczyli wspólnie. Oboje nieskomplikowani, szczerzy i uśmiechnięci — pomimo tego, że los nie szczędził im przykrości.
Wspaniale. — Wstał z krzesełka. Ściągnął marynarkę, którą następnie zawiesił na oparciu, a następnie podwinął rękawy. Ten wieczór zapowiadał się ciekawie. — Żałujesz? Żałujesz, że zrezygnowałaś? — Leo postanowił zacząć od tego pytania, które było najbardziej trudne. Gdy był nastolatkiem nie poruszał tego tematu. Wiedział, że Aura wolałaby o tym nie rozmawiać, jednak w obecnej sytuacji w końcu się odważył. Gdzieś w podświadomości miał małą, naprawdę mikroskopijną nadzieję, że przez czas jego nieobecności, dziewzyna wróciła do treningów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się, że zacznie od pytania tego rodzaju. To nie był żaden temat tabu, a jednak nie ulegało wątpliwości, że Aura dość niechętnie go poruszała. Kiedy mówiła o akrobatyce, w ton jej głosu zwykle nieproszenie wkradała się nostalgia, której nie potrafiła tak całkiem przegonić. Wolała więc nie mówić o tym wcale, bo i jaki był tego sens? Było już za późno na powroty do ukochanej dyscypliny. Za kilka lat powinna pewnie kończyć karierę sportową, a nie dopiero teraz ją odnawiać. Nie mówiąc już o ogromie pracy i poświęcenia, potrzebnych do tego, żeby wrócić do formy. To wszystko było przecież jasnymi, logicznymi argumentami, o których Aura przypominała sobie, ilekroć zalewały ją wspomnienia z treningów czy zawodów. A jednak...
Tak. – To słowo padło niespodziewanie nawet dla samej Whitbread, która z niejakim zakłopotaniem odwróciła na moment wzrok od twarzy towarzysza. Bywały momenty, kiedy tęskniła za tym jak cholera – za ciągłym przesuwaniem granic i sprawdzaniem, ile jej ciało jeszcze potrafi. To było uzależniające. Szybko jednak wzięła się w garść i wzruszyła ramionami, z pozorną nonszalancją. – Czasem. Kiedy coś przez kilka lat jest w centrum twojego świata, a potem z tego rezygnujesz... to chyba trudno nie żałować. I nie zastanawiać się, co by było, gdyby wciąż się to robiło. Choć to już nie ma większego sensu, więc staram się mimo wszystko skupić na tym, co mam, a nie rozpamiętywać przeszłość. – To nie była do końca prawda, ale brzmiało całkiem nieźle. Jakby naprawdę pogodziła się z przerwaną karierą sportową i była zadowolona z życia, które prowadzi.
Niby to mimochodem podważyła delikatnie monetę, sprawiając, że ta przekręciła się, ukazując teraz swoją drugą stronę – już nie orła, a reszkę. Aura zawiesiła wzrok na oczach Leo.
Moja kolej – oznajmiła z wyzywającym uśmieszkiem, w pełni świadoma tego, że trochę oszukuje. – Jesteś szczęśliwy, Leo? – zapytała, pod wpływem jego pytania również zmieniając plany, co do tego, o co chciała go spytać. W końcu tego, czy został już prezesem mogła się dowiedzieć inaczej. – Zadowolony z tego, jak teraz wygląda twoje życie, jak się potoczyło? – doprecyzowała, sięgając po jednego z tych kolorowych szotów i wychyliła go prędko, nie spuszczając wzroku z twarzy D'Clifforda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął. Właściwie spodziewał się takiej odpowiedzi. Minęło tyle czasu, a jednak pewne rzeczy nie mogły tak po prostu ulec zmianie. Chociaż nigdy wcześniej nie pytał o to Aury, to podświadomie wiedział, co czuła w zakamarkach własnego serduszka. Może i otaczała ją kamienna powłoka, ale w środku wciąż była tylko człowiekiem. Oboje byli i oboje trochę przeszli, choć nieporównywalnie Aura znacznie więcej.
Zgodnie z regulaminem ich gry wypił alkohol. Najpierw się skrzywił, bo zapiekło go w gardle, jednak po chwili jedynie oblizał usta i spojrzał na nią tak, jakby ponownie wyczekiwał swojej kolejki.
Cieszę się, że wyrosłaś na takiego człowieka — wyciągnął dłoń naprzód i pogłaskał Aurę po głowie. Ta chwila była dziwna, aczkolwiek przez panujący wokoło klimat i dostępną wódkę, kruszył się w nim cały nagromadzony dystans. Powoli stawał się znowu tym nastolatkiem, którego pożegnała w amoku chaosu i nierozsądku. — Naprawdę się cieszę, Aura. Gdyby było inaczej, to żałowałbym, że tamtego dnia należycie ci nie odpyskowałem — zażartował, jednocześnie zabierając dłoń i kładąc ją ponownie na swoje kolano.
Zadarł brwi, kiedy na barowym blacie ujrzał reszkę. Wpierw długo się jej przyglądał, a następnie nawiązał kontakt wzrokowy z towarzyszkę wieczoru. Uśmiechnął się nerwowo, spodziewając się równie intymnego pytania.
Jego twarz nie wyrażała emocji, choć wewnątrz piętrzyły się wszystkie za i przeciw. Czy był szczęśliwy? Myślał przez chwilę, zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu szczerze zastanawiał się nad tym pytaniem. Dotychczas traktował wszystko na zasadzie - że tak musiało być. Był bogaty i kierował imperium. Jeździł drogim samochodem i mieszkał w jeszcze droższej, dobrze wyposażonej rezydencji. Stać go było na ekskluzywne wakacje i nigdy nie musiał nikogo prosić o wolne.
To trudne pytanie, Au — stwierdził i przekręcił głowę w bok, wciąż intensywnie patrząc w jej oczy — Szczęśliwy jestem. Mam wszystko o czym marzy większość ludzi, jednak może chciałbym dojść do tego w inny sposób. — To była jedyna prawidłowa odpowiedź. — Kiedyś miałem marzenie zostać policjantem albo programistą. Myślę, że czułbym się o wiele lepiej, gdybym mógł osiągnąć sukces na własnych zasadach, a nie narzuconych przez rodzinny status.
Leo urodził się z etykietką prezesa D'C Chocolate. Był zbyt młody, aby dokonać samodzielne innego wyboru, ale również obawiał się odrzucenia. Nie wiedział do czego zdolny byłby senior, aby zmusić go do pełnienia roli, którą mu przygotował. Teraz to stanowiło jego życie. Był dobry w biznesie i jednocześnie czuł, że obecnie stanowiło to jego powołanie.
Złapał za monetę i delikatnie ją podrzucił. Los znowu pozwolił mu wybrać pytanie.
Byłaś kiedyś we mnie zakochana? — instynktownie się zaśmiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie były słowa, które Aura miała okazję często słyszeć. Była raczej świadoma własnych wad i tego, że nie jest osobą łatwą w obyciu. To było nawet zabawne, bo z jednej strony stanowiła niemal lustrzane odbicie swojej bliźniaczki Tottie, a z drugiej – była wręcz jej książkowym przeciwieństwem. Aura chyba po prostu nauczyła się żyć z łatką tej złej siostry – bynajmniej nie przylepioną jej przez samą bliźniaczkę, a raczej otoczenie, bo rudowłosej wydawało się, że zwykle tak były postrzegane. Jak ogień i woda.
Przez moment chciała podziękować, może powiedzieć coś ważnego, może jakoś się odwdzięczyć. Ale żadne mądre słowa nie przychodziły jej do głowy, więc uśmiechnęła się jedynie, pozwalając, by na kilka chwil jej oblicze złagodniało – usta nie wykrzywione w złośliwym uśmiechu, rysy nie tak ostre jak zazwyczaj.
A nie żałowałeś? Nie żałujesz? – pociągnęła temat może trochę wbrew sobie. – Zachowałam się trochę jak suka, pewnie na twoim miejscu nie piłabym tak chętnie ze mną alkoholu i nie grała w tę śmieszną grę – przyznała, intensywnie się w niego wpatrując. Nie była sobie w stanie przypomnieć dokładnych słów, te zatarły się w jej pamięci, ale dobrze wiedziała, jaki cel jej wówczas przyświecał – chciała zranić go jak najmocniej. A wszystko dlatego, że sama także czuła się trochę zraniona tym, że ją opuszczał. Traciła przyjaciela, a to wyzwoliło w niej reakcję obronną – w tym wypadku atak.
Dziś patrzyła na to wszystko trochę inaczej. Dlatego w zamyśleniu pokiwała głową, właściwie usatysfakcjonowana odpowiedzią. Chciała wiedzieć tylko to jedno – czy mimo wszystko był szczęśliwy.
Nie ma nic złego w wykorzystaniu tego, co dał nam los. – Bo czy nie tym to było? Urodził się w takiej, a nie innej rodzinie – wykorzystał szansę, która równie dobrze mogłaby być podarowana komuś innemu. Tak działał świat. Zaciekawiona wbiła w niego spojrzenie, czekając na kolejne pytanie, a gdy ono padło, ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. A potem coś ją podkusiło i pochyliła się do przodu, z trudnym do odgadnięciem uśmiechem. Położyła mu dłoń na kolanie. – To było aż tak widać? – Liczyła, że uda jej się utrzymać powagę wystarczająco długo, by go nabrać, ale to okazało się zbyt trudne. Zaśmiała się. – Za bardzo cię lubiłam, żeby wciskać w to jakieś romantyczne uczucia. Powinieneś się cieszyć. Związki wychodzą mi jeszcze gorzej niż przyjaźnie – mruknęła pół żartem, pół serio. Delikatnie poklepała go po kolanie, jakby pocieszająco, a potem cofnęła dłoń, prostując się. Przerzuciła monetę, by znów wyszło na jej. – Zmieniłeś numer telefonu? – zapytała pozornie lekko z delikatnie uniesionymi kącikami ust. Ale miała konkretny cel. Jego odpowiedź da jej też ogląd na to, czy mają jeszcze jakakolwiek szansę na to, by odnowić relację.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wziął do ręki swojego drinka z whisky , którego nie dopił przez ich grę i zaczął w zabawny sposób poruszać szklanką. Trunek falował od ścianki do ścianki, a Leo z uwaga przyglądał się temu wszystkiemu. Dopiero kiedy się napatrzył, wypił zawartość.
Myślę, że gdybym ci wtedy nawtykał, to rzeczywiście nie piłbym dziś z tobą. Au, oboje wiemy, że miałaś racje. Nie chciałem się wyprowadzać, chociaż tak jak mówiłem, sam pobyt w Londynie był dla mnie dobrym czasem. — Oboje byli starsi i dojrzalsi niż wtedy, kiedy świat im się przeciwstawiał. W Leo te wszystkie negatywne emocje, które czuł do Aury sześć lat temu po prostu zniknęły, robiąc miejsce tęsknocie. I choć wtedy był zraniony i zawiedziony, to dzisiaj także nie pamiętał, jakich słów użyła, aby go dotknąć. Nie miało to najmniejszego znaczenia, ponieważ tę ponurą i smutną przeszłość postanowił zakopać w momencie, w którym ponownie ujrzał Aurę. Tak bardzo inną, a jednocześnie identyczną. Chwilami był rozstrojony, bo poznawali się na nowo, ale również chwilami zaczynał sobie też zdawać sprawę, że alkohol krążył już w jego żyłach i robił się coraz bardziej sentymentalny. Uśmiechnął się głupio.
Wzdrygnął się, jednocześnie zadzierając brwi, otwierając wargi i unosząc obie dłonie do góry.
Stop — również zaczął się śmiać. — O — jęknął — aż boję się pomyśleć, co byś mi zrobiła, jakbym zostawił cię w Seattle nie jako przyjaciel, a narzeczony. — Wypił szota za swoje pytanie. Aura była kimś, kogo nie sposób było ujarzmić i gdyby rzeczywiście wtedy między nimi było coś więcej, to prawdopodobnie teraz leżałby martwy gdzieś na środku oceanu, albo zakopany w ogródku.
Nie — zaprzeczył. To również miało głębszą historię. — W Anglii miałem drugi numer. Najpierw nie zmieniałem, bo liczyłem, że zadzwonisz, przeprosisz i będziesz błagać o wybaczenie, a później stwierdziłem, że wszyscy z Seattle go mają i to mi się nie opłaca — wyjaśnił. Według Leo szanse, aby odnowić ich relacje były duże. O ile Aura będzie miała na tyle odwagi, aby znowu mu zaufać.
Złapał za monetę i ponownie rzucił ją na blat. Pieniążek wykonał kilkanaście obrotów, aby w końcu wskazać jego kolej na zadanie pytania.
Opowiedz, jak teraz wygląda twoje życie. Co robisz, gdzie mieszkasz? — Nagiął trochę zasady, ale liczył, że pomimo tego Aura odpowie. Nie chciał dłużej dzielić tej rozmowy na paragrafy. Gra stanowiła jedynie wymówkę, aby w końcu poruszyli tematy, które ich interesowały.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Za dobrze znała samą siebie, by się z nim nie zgodzić. Może właśnie uratowało ich to, że Leo mimo wszystko nie zdecydował się, aby odpowiedzieć jej dokładnie w takim samym tonie, co dodatkowo podkręciłoby atmosferę? Była pamiętliwa i w takim wypadku pewnie by go dziś nie zaczepiła. A chyba wcale nie chciała już myśleć o takim scenariuszu.
Chciałabym, żebyś wiedział, że nie chciałam być taka okropna – powiedziała, po czym uznała, że musi to jednak sprostować. – To znaczy... wtedy chciałam, bo byłam zła, że wyjeżdżasz, ale to chyba mnie nie usprawiedliwia. – Nie umiała przepraszać, to nie ulegało wątpliwości. Miała jednak nadzieję, że Leo zdaje sobie sprawę z tego, że jej słowa miały – przynajmniej poniekąd – taki cel. Nawet jeśli nie potrafiła powiedzieć tego wprost. Uniosła swoją szklankę i delikatnie stuknęła nią o tę należącą do niego. – Nasze zdrowie – mówiąc to uśmiechnęła się.
Poczuła, że lubi tę dorosłą wersję Leo. Albo nigdy nie przestała go lubić, choć starała się o nim nie myśleć w tym czasie, po prostu przyjmując za pewnik, że ich drogi rozeszły się te sześć lat temu i nie ma już żadnych szans na to, aby znów się skrzyżowały. Ale ostatnio życie lubiło ją zaskakiwać, obdarowując niespodziankami, może zatem nie powinna się tak dziwić.
Byłam zbyt dumna i uparta, by to zrobić – przyznała. Kilka razy – gdy już opadły te emocje, związane z ich kłótnią – jej myśli powędrowały w tym kierunku; zastanawiała się, czy gdyby wybrała jego numer, to mogliby normalnie porozmawiać, czy raczej znów wszystko skończyłoby się kłótnią. Nigdy tego nie sprawdziła i teraz to już chyba nie miało żadnego znaczenia.
Paradoksalnie nie zmieniło się aż tak dużo. Pokończyłam kursy fryzjerskie i od kilku lat już fachowo zajmuję się czesaniem ludzi. – Kiedy się rozstawali, dopiero zaczynała swoją przygodę w tym zawodem. U Carmen oficjalnie wciąż pracowała głównie jako pomoc, dorabiając w knajpie, choć szefowa już wprowadzała ją w tajniki fryzjerstwa. – Nie mam męża ani dzieci, za to mam psa. I mieszkam w Phinney Ridge. Razem z Tottie – wyjaśniła, co pewnie go nie zaskoczyło. Już w trakcie ich znajomości wyprowadziła się z bliźniaczką od ciotki, wtedy też wynajmowały razem mieszkanie, tylko że w Chinatown. – Ale co z tobą? To mogę już mówić do ciebie panie prezesie? – Odbiła piłeczkę, postanawiając wrócić do wcześniejszej kwestii. Tym razem nie zaprzątała sobie głowy monetą. Miała nadzieję, że to było tylko na przełamanie lodów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Machnął ręką.
Przestań się tym już zadręczać. Zapomnijmy — rzucił lekceważąco. Naprawdę nie widział dłuższego sensu grzebania w ich przeszłości. Lubili się, pokłócili, a teraz najwyraźniej obojgu zależy, aby naprostować pewne sprawy. Leo zamierzał brnąć w to całym sobą. — Zdrowie!
Złapał za szklankę i jednym haustem wypił zawartość. Trunek zapiekł go w gardle, po czym trafił do żołądka. tego wieczoru nie zamierzał zamawiać więcej whisky w obawie, że mieszając ją z szotami skończy gdzieś w rynsztoku. Prawdopodobnie Aura by mu na to nie pozwoliła, jednak przez wzgląd na ich relacje, jeszcze miał wątpliwości.
Dobrze się czujesz w tym zawodzie? — dopytał. Był naprawdę ciekaw, bo jednak wciąż uważał, że Aura lepsze predyspozycje miała do sportu. Nikt jednak nie zabraniał jej być uzdolnionym w dwóch kierunkach. Leo nie przekonał się o tym na własnej głowie, ale z pewnością zamierzał. — Jeżeli masz wizytówki salonu, to chętnie zostawię je w firmie na tablicy ogłoszeń. — Podejrzewał, że radziła sobie bardzo dobrze. W końcu nigdy nie zważała na trudności i podejmowała kolejne wyzwania. Nie poddała się po śmierci najbliższych, wiele poświęciła dla Tottie i w dodatku wszystko skazywało na to, że była samodzielna.
To może chociaż masz jedynego w swoim rodzaju, osobistego partnera? — zażartował. Polską monetę schował do portfela, gdzie będzie oczekiwała kolejnej okazji, aby zagrać z nimi w ,,orła i reszkę". Dzisiejszego wieczoru z pewnością przyniosła mu szczęście.
Dla ciebie zawsze będę po prostu Leo i tak do mnie mów — pstryknął ją w czoło, niczym małe dziecko. — Jestem prezesem, ale dziadek jeszcze nie przepisał mi firmy. Wiesz jaki jest. Ma siano w głowie. — Czyli pod względem rodziny niewiele się u nich zmieniło. Dziadek Leo był bardzo podobny do ciotki Aury. Również nie emanował pozytywnymi emocjami i miał własny pogląd na świat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zerknęła ponad jego ramieniem, w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Nauczyła się nie rozmyślać za dużo o tym, jak ułożyło się jej życie. Fryzjerstwo stanowiło swego rodzaju wypadek przy pracy, coś co pojawiło się na jej drodze, a ona z braku laku zdecydowała się w to brnąć. Czy to lubiła? Do sportu się nawet nie umywało, ale przynajmniej dawało poczucie stabilności. Chyba nie mogła narzekać.
Całkiem nieźle – odpowiedziała w końcu, uśmiechając się blado. – Może nie zarabiam kokosów, a niektórzy klienci bywają irytujący, ale jest okej. – Choć to jasne, że pewnie byłaby szczęśliwsza, mogąc realizować się w akrobatyce. Problem tkwił w tym, że nie mogła obwiniać nikogo prócz siebie o taki stan rzeczy. Zrezygnowała z treningów, chociaż nikt tego od niej nie wymagał. I czuła, że już do końca życia będzie musiała zmagać się z tą świadomością. – Nie mam ich przy sobie, ale to nic straconego, prawda? W końcu jeszcze się spotkamy – stwierdziła pewnie, mrugając do niego. Niewykluczone, że alkohol, krążący w jej żyłach, ułatwiał wygłaszanie takich zapewnień. Ale nie chodziło tylko o to. Aura w swoim życiu traciła wiele osób – niektóre straty były zupełnie niezależne od niej, do innych przyłożyła rękę. Teraz dla odmiany chciała kogoś odzyskać.
Jak mówiłam wcześniej, jestem raczej kiepska w związki – mruknęła, ucinając temat. Zaangażowanie w relacje nie przychodziło jej łatwo, a nawet, gdy to się udało, nie było żadnym gwarantem powodzenia. Jej myśli mimowolnie powędrowały do Hucka, który całkiem niedawno znów pojawił się w jej życiu, powodując, że w głowie Aury pojawiały się niewygodne myśli.
Skupiła wzrok na przyjacielu i wyciągnęła dłoń, by delikatnie uścisnąć mu ramię. Rozumiała go. Zanim jednak zdążyła się odezwać, ktoś wcisnął się pomiędzy nich z okrzykiem tutaj jesteś!. Rudowłosa spojrzała na twarz znajomej, a potem z westchnieniem dopiła swojego drinka i zeskoczyła ze stołka barowego.
Muszę już uciekać. Ale jesteśmy w kontakcie – zapewniła z błyskiem w oku i pochyliła się, by cmoknąć go w policzek, zaraz potem znikając w tłumie.

/ koniec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#12 + outfit


Od tygodnia miał w domu nowego członka rodziny, którym była mała, puchata, kolorowa kotka i niemal od razu skradła całe jego serce. Jednak nie mogła stać się nagle całym jego światem, siedzenie w domu jedynie w towarzystwie kota nie mogło zbyt dobrze wpływać na zdrowie psychiczne. Chociaż bardzo dobrze wpływało, kiedy wracał do domu po pracy i nawet od dwóch dni mała do niego podchodziła aby zobaczyć, kto przyszedł. Całe dwa razy wskoczyła mu sama na kolana, co było bardzo dużym postępem biorąc pod uwagę to, że chowała się po kątach przez pierwsze kilka dni. Najchętniej wychodziła do jedzenia i zdarzyło jej się kilka razy zaatakować jego nogę w ramach zabawy. Jeffie wiedział, że początki nie będą łatwe, bo przywiózł z przytuliska przestraszoną kulkę ale wziął sobie za cel przekonać ją do siebie, a potem do innych. Starał się nie wchodzić jej póki co w drogę i do niczego jej nie zmuszał, nakupił zabawek, dwa różne legowiska, drapak i codziennie robił jej przynajmniej dziesięć zdjęć, którymi zasypywał swoich znajomych.
Dzisiaj w końcu postanowił wyjść z domu także wieczorem, ale kotka raczej nie miała nic przeciwko temu, że zostaje sama. Umówił się na kilka drinków ze znajomymi z pracy i przez to znalazł się właśnie w klubie... w którym tak swoją drogą dawno nie był, bo zazwyczaj wolny czas spędzał ze swoim chłopakiem ale ten gdzieś aktualnie się ulotnił, więc miał wychodne bez niego.
Drinki kończyły się zdecydowanie za szybko, przez co po raz kolejny musiał wstać od stolika aby uzupełnić swoją pustą już szklankę. Dotarł do baru bez większych przeszkód, oprócz przeciskania się pomiędzy pijanymi ludźmi. Zamówił po raz kolejny Cuba Libre i miał zamiar wrócić do stolika ale... Wpadł na kogoś zaraz po tym jak odwrócił się od baru. -O cholera, przepraszam!- ale na przeprosiny było już za późno, kiedy przynajmniej połowa alkoholu ze szklanki wylądowała na koszulce nieznajomego i Jeffie też trochę na nim wylądował łapiąc za jego ramię żeby nie stracić równowagi. I co teraz? Miał sięgnąć po serwetki na barze i zacząć go wycierać? A może powinien uciec, w końcu i tak się nie znali... Na ten moment w pośpiechu się od niego odsunął oddając mu jego przestrzeń osobistą i przygryzł nerwowo wargę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~2~ W życiu każdego człowieka lubiącego okazjonalnie, albo i co weekend, wyjść sobie na miasto, przynajmniej raz zdarza się moment tak zwanej teleportacji. Dobra impreza w jednym miejscu zmienia się w jeszcze lepszą imprezę gdzieś indziej, a nagle świadomość odzyskuje się na drugim końcu miasta, tuż pod domem lub w łóżku, własnym, jak i wręcz przeciwnie. Tego wieczora Cas zakręcił się na domówce znajomej kumpla z poprzedniej pracy, spędził tam dobre kilka godzin, zahaczył z mniejszą ekipą o karaoke, shot bar, potem przefrunął na latającym dywanie nad miastem i wrócił do swojej dzielnicy, a konkretniej na środek zatłoczonego klubu, otoczony muzyką, złożoną głownie z potężnych basów, i migającymi światłami, stanowiącymi zagrożenie dla epileptyków. Odkleił się od tańcującej przed sobą, drobnej brunetki, zabierając dłonie z jej talii i bez zbędnych wyjaśnień wycofał się ze znajomego parkietu. Dość sprawnie obrał kierunek na bar, zachęcony gromadą imprezowiczów cisnącą się między hokerami, tylko odrobinę chwiejąc się z każdym postawionym krokiem.
Wyminął obściskującą się parkę, zatrzymując na nich wpół ciekawskie, wpół rozbawione spojrzenie, a w następnej chwili poczuł jak ktoś na niego wpada, przynosząc ze sobą niespodziewaną wilgoć. Instynktownie zrobił krok w tył, łapiąc nieznajomego za biodra, nie do końca pewny, czy próbuje pomóc mu złapać równowagę, czy sam jej w ten sposób poszukiwał.
- Woah, kurwa, spokojnie - wymamrotał i spojrzał przelotnie na odsuwającego się faceta, po czym spuścił wzrok na rozległą, mokrą plamę na białej koszulce, momentalnie przyklejającą materiał do jego skóry. Poklepał zaciemnione miejsce, jakby chciał sprawdzić czy na pewno jest mokre i dopiero po tym przerzucił uwagę na swojego oprawcę. Widząc jego zagryzioną wargę uśmiechnął się od ucha do ucha. - Aww, bez paniki, poradzimy sobie z... no, z tym - zapewnił go, machając dłonią wkoło swojej klatki piersiowej, po czym wyciągnął ją do przodu i poklepał nieznajomego w okolicy serca, chcąc go w ten sposób uspokoić. - Chociaż istnieją prostsze sposoby na pozbawienie mnie ciuchów, to jest... to tylko marnowanie alkoholu - poinformował, spoglądając wymownie na trzymaną przez faceta szklankę. - Co to w ogóle...? Hmm - mruknął, podnosząc zabarwioną drinkiem koszulkę do nosa, na inspekcję. - Rum? - strzelił, chociaż nawet nie musiał bawić się w pytający ton. Te zapachy to on akurat rozpoznawał. - Gust dobry, z równowagą gorzej - podsumował swojego towarzysza, chociaż przyganiał kocioł garnkowi, sam nie potrafił stabilnie ustać w miejscu. - Jak wsiąknie to się nie ten... nie dopierze. Chyba - skomentował, bo nawet jeśli mieszkał sam już od kilku dobrych lat, zabawy z pralką zawsze były nową przygodą. Nigdy nie miał pewności w jakim stanie będą wyjęte ubrania. - Mydło - pstryknął palcami w przebłysku geniuszu, wyraźnie z siebie zadowolony, złapał nieznajomego za front koszulki i pociągnął w stronę łazienki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdzieś w tłumie osób bawiących się na parkiecie dostrzegł kątem oka Addie, a przynajmniej tak mu się wydawało.. a tuż obok niej Nolana, chwila... Nolana? Miał nadzieję, że ta dwójka nie pozabija się nawzajem, bo aktualnie nie miał czasu na ratowanie przyjaciółki i upominanie brata, że powinien traktować ją z szacunkiem - czego totalnie nie potrafił, albo nie chciał.
Jeffie nie planował być dzisiejszego wieczoru taką niezdarą ale najłatwiej wychodziło mu to, czego nie planował. Zanim się obejrzał wylądował na jakimś nieznajomym brunecie, plamiąc jego białą koszulkę swoim alkoholem. Przynajmniej dobrze trafił, mógł trafić gorzej, a w tym przypadku facet nie wydawał się być na niego zły... wydawał się być pijany i pewny siebie, dodatkowo przystojny, a Jeffie był zobowiązany pomóc mu z bałaganem, który narobił. Przeniósł wzrok na jego mokrą koszulkę, kiedy ten ją poklepał, a potem znów na twarz bruneta. -Wybacz.- uwolnił swoją wargę spomiędzy zębów. Spokojnie pewnie, poradzą sobie, plama z rumu to nic takiego. Popatrzył na nieco z zaciekawieniem, słysząc tekst o pozbywaniu go ciuchów. -Nigdy nie idę na łatwiznę.- uśmiechnął się lekko, już trochę spokojniejszy, że nieznajomy faktycznie nie warczy tutaj na niego z powodu małego wypadku. -Zgadza się.- potwierdził jego przypuszczenia. W szklance praktycznie nic już nie było, więc nie było sensu trzymać jej w ręce. Wypił ostatni łyk zawartości i odstawił pustą szklankę na bar. Teraz mógł poświęcić już całą swoją uwagę zaistniałej plamie od alkoholu. -Z moją równowagą zazwyczaj jest całkiem dobrze, możemy uznać, że to trochę też twoja wina, bo pojawiłeś się zaraz za mną.- uśmiechnął się do nieznajomego. Sprawcą całego zamieszania był też (trochę) alkohol, ten wypity do tej pory dawał o sobie znać... rozwiązywał języki, przyczyniał się do zachwiania równowagi i ułatwiał kontakty międzyludzkie... a przynajmniej jeśli chodziło o Jeffa.
Był nieco zaskoczony, kiedy facet złapał go za koszulkę i pociągnął za sobą, domyślał się gdzie idą, z racji wcześniej wspomnianego mydła. Nie sprzeciwiał się jednak, poszedł za nim do łazienki, przy okazji ostatni raz rzucając kontrolne spojrzenie w kierunku przyjaciółki i brata chcąc się upewnić, czy nie jest któremuś potrzebny. -Nie wiem czy w ogóle się dopierze.- stwierdził po drodze. Nie był specjalistą jeśli chodziło o dopieranie plam, pralkę jako tako był w stanie ogarnąć ale nie miał pojęcia o tym, co należy zastosować na poszczególne plamy... na przykład taką z rumu, mydło wystarczy? Kiedyś gdzieś przeczytał, że plamę z czerwonego wina, można zalać białym winem - ale nie miał pojęcia, czy jest to skuteczne. Może rum trzeba zalać wódką, chociaż do alkoholu jeszcze dochodziła cola, więc sprawy nieco się komplikowały. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Do łazienki dotarli unikając kolejnych wypadków po drodze, a Jeff na szczęście nie stracił po raz kolejny równowagi. -No dobra, zanim będę kazał Ci się rozebrać powiedz przynajmniej jak masz na imię.- uśmiechnął się podchodząc do wolnej umywalki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewiele mu było trzeba, aby zacząć darzyć kogoś sympatią i w tej chwili to jedno zdanie o chodzeniu na łatwiznę starczyło do decyzji, że lubi tego faceta. Kimkolwiek był. Wyglądał dobrze, tyle potrafił stwierdzić pomimo zawirowania przed oczami i świateł utrudniających skupienie się na jakimkolwiek szczególe jego twarzy. To wszystko nie miało jednak znaczenia, ponieważ Cas miał misję i zamierzał ją wypełnić wraz z nowym towarzystwem, niezależnie od tego czy podobał mu się ten plan, czy nie. Docenił bezproblemowe podążenie za nim, wolałby nie musieć zaciągać wierzgającego nieznajomego do łazienki, to tylko utrudniłoby sprawę i przedłużyło czas zanim mógłby wrzucić element garderoby pod wodę.
- Ej, ej, nie ma sensu przerzucać się winą, nawet jeśli wiemy doskonale, że leży po twojej stronie. Ofiarą jest tutaj koszulka, trzeba jej pomóc - zdecydował, nie zamierzając wchodzić w dyskusję, kiedy ważyło się czyjeś życie. No, może nie czyjeś, ale życie czegoś, czyli wychodziło prawie na to samo. Olewanie sprawy i powrót do zabawy wydał mu się w tej chwili niemożliwy, nawet jeśli t-shirt nie miał dla niego żadnej wartości. Po prostu musiał go uratować, a Jeff miał mu w tym asystować.
- Musi się doprać, siostro. Takie negatywne nastawienie sprawy nie ułatwi, proszę myśleć ten, no... przez różowe okulary - polecił, rozglądając się łazience. Było w niej kilka osób, jak zwykle nie ma co liczyć na chociaż moment prywatności w takim miejscu, ale niewiele sobie z tego robił. Mieli zadanie do wykonania. Dołączył do Jeffa przy umywalce i sięgnął za głowę, aby złapać za tył koszulki i tak został, bo facet wymagał od niego spełnienia jakichś warunków, jak jakaś captcha próbująca ustalić czy na pewno nie jest botem. - Casper, miło poznać - wyciągnął do niego wolną rękę do uścisku, a gdy ten odwzajemnił gest podniósł jego dłoń i ucałował przelotnie jej wierzch, tak po dżentelmeńsku. - Tak, po tym duchu, nie wiem co moi rodzice sobie myśleli. Jeśli w ogóle myśleli - wymamrotał i w końcu pociągnął trzymany materiał, aby przeciągnąć go sobie przez głowę i uwolnić się od mokrej plamy na piersi. Nawet lata by się zgadzały, urodził się rok po wydaniu tego filmu i nikt nie wmówi mu, że nie było to inspiracją. Przytrzymał sobie koszulkę przed twarzą i zmrużył oczy, opracowując misterny plan działania... po czym cisnął zwinięty materiał do umywalki o wątpliwej czystości i rozejrzał się za dozownikiem do mydła. Na ścianach między umywalkami wisiały metalowe puszki, ale używanie takiej by go wykończyło, więc tutaj z ratunkiem przyszedł mu zwyczajny, plastikowy dozownik z pompką, stojący na jednej z umywalek, obok tego mechanicznego, zapewne zepsutego. - Moment - rzucił do swojego towarzysza i przeszedł te kilka kroków, aby podwinąć mydło z drugiego końca łazienki i, ignorując zdezorientowane spojrzenie faceta myjącego tam ręce, wrócił do Jeffa. Odkręcił buteleczkę i odwrócił ją nad swoją koszulką, aby zalać plamę znalezionym specyfikiem. Dobry początek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Misja zaprania koszulki na ten moment była najważniejsza, inne sprawy, takie jak skupianie się na szczegółach wyglądów mogli odłożyć na później, tym bardziej, że Jeffie akurat nie powinien interesować się niczyim wyglądem, miał chłopaka i takie sprawy już nie były dla niego... Dlatego też totalnie zaślepiony miłością plątał się po klubie bez swojej drugiej połówki i wylewał alkohol na przystojnych panów. Tego ostatniego co prawda nie miał w planach ale los bywa zaskakujący i podstawił mu przed nos Caspera. Zgodził się na to, że trzeba pomóc koszulce, pomimo tego, że spokojnie mógłby się jeszcze przez moment tą winą poprzerzucać. Ta część garderoby mogła być dla bruneta ważna, może od kogoś ją dostał, albo była jednym z tych ulubionych t-shirtów z którymi nie mógł się rozstać i miał do niej jakiś sentyment, ratowanie jej życia mogło być bardzo istotną dla niego sprawą. -Więc miejmy nadzieję, że masz doświadczenie w spieraniu takich plam.- odpowiedział kiedy jeszcze kierował się do wolnej umywalki. Nie wiedział z jakiego powodu chciał najpierw poznać jego imię, po prostu właśnie sobie to wymyślił, nic wielkiego. -Jeffrey.- przedstawił się podając mu dłoń i chyba właśnie w tym momencie, w łazience, gdzie było dużo jaśniej niż przy barze dostrzegł faktyczny wygląd mężczyzny. Stwierdzenie, że wyglądał dobrze nie byłoby wystarczające. Uśmiechnął się na dżentelmeński gest z jego strony. -Za moim imieniem nie kryje się raczej żadna ciekawa historia, numerologiczna 3, a mój kamień to opal, kiedyś gdzieś przeczytałem, ale nie mam pojęcia co to oznacza. - eeee, okej Jeffie, to ma na pewno jakiś sens. Casper tym pocałunkiem w wierzch dłoni trochę wybił go z rytmu! W końcu jednak brunet pozbył się swojej koszulki i mogli przejść do najważniejszej czynności tego wieczoru. Crawford nie odmówił sobie przeskanowania jego ciała wzrokiem i ciężko mu się w sumie dziwić, było na co popatrzeć, a wypity alkohol skutecznie zacierał granice w których powinien się poruszać. W międzyczasie, kiedy Cas udał się do sąsiedniej umywalki po plastikowy pojemnik z mydłem Jeff postanowił pomóc jego koszulce i rozłożył ją równo trzymając nad umywalką. -Nie no, na pewno coś z tego będzie.- stwierdził, kiedy chłopak już wrócił i wylał mydło na plamę. -Dobra, teraz pod wo...- jeszcze nie skończył dobrze mówić, kiedy woda automatycznie polała mu się po rękach, bo podstępny kran wykrył ruch. Naprawdę chciał zaprać tylko kawałek koszulki ale zanim się zorientował, ta była już przynajmniej w połowie mokra. -Powinniśmy to tak chwilę chyba zostawić z tym mydłem, nie?- przeniósł na niego pytające spojrzenie, kiedy potarł kilka razy materiał i odłożył go do umywalki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Kremwerk”