WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał zamiaru obchodzić Nowego Roku. Nigdy tego nie robił – ot, zmiana cyferek podczas podpisywania dokumentów, to wszystko. Miał ochotę spędzić tę noc w swoim towarzystwie, zupełnie tak, jak spędził większość Świat, za którymi też nie przepadał, nie oszukujmy się. Nie przyjął zaproszenia na domówkę, nie chciało mu się jechać na wyjazd z chłopakami z treningów, nie planował żadnej imprezy. Aż do momentu w którym, totalnie znudzony, włączył Tindera w ostatni dzień roku. Wszystko wyszło niespodziewanie, zaskakująco i… no why not? Rozmowa się kleiła, wygląd baaaardzo odpowiadał – brunetka, blondynek już nie lubił, prawda? Zaprosiła go na Sylwestra w barze w mieście, zamierzała nauczyć go tańczyć, więc tak, dość szybko zmienił zdanie, obiecując, że będzie czekał na nią z gotowym drinkiem, którego podała mu nazwę i w… okularach przeciwsłonecznych, które mieli założyć oboje. Żeby Seattle było mniej deszczowe kolejnego roku, a bardziej słoneczne, o, tak właśnie śmieszkowali w na swoim czacie. Właśnie teraz usiadł przy barze, bo przyszedł kilkanaście długich minut wcześniej, by mieć pewność, że na swoją randkę faktycznie będzie czekał z drinkiem. Nie wiedział, że Ellie tu pracuje, a nawet jeśli by wiedział, to nie przyszłoby mu do głowy, że mogłaby pracować w taką noc. Ellie? Nigdy. Dlatego trochę stracił pewność siebie, kiedy pierwszy raz ją zobaczył, ale co miał zrobić? Nie mógł przecież wyjść; impreza się rozkręcała, a jego brunetka miała się pojawić szybciej niż później. Odwracał wzrok od Atherton, która najwyraźniej, prócz serwowania dziś drinków, również doskonale się bawiła, ponieważ była zajęta rozmową z przyklejonym do baru blondynem. Czekał na innego barmana, kogokolwiek, bo przecież w sylwestrową zabawę powinno ich tutaj być nieco więcej, prawda? Aż w końcu czas zaczął go nieco naglić, dlatego przysunąwszy się odrobinę, rzucił na tyle głośno, że na pewno go usłyszała.
- Hej, haalo? – poczekał aż go zauważy, albo przynajmniej machnie na kogoś innego by do niego podszedł. Bo oni… nigdy więcej. – Potrzebuję dwa drinki. Najlepiej teraz. Pośpiesz się, proszę. Whisky z lodem i Tequila Sunrise – wykrzywił usta w zdecydowanie mało szczerym uśmiechu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ładnie wygląda, bo sylwek, nie?

Chciałoby się napisać, że okularów nie nałożyła na nos, ale może właśnie tan spoczywały, aby skutecznie pozwalały jej unikać niechcianych klientów? Do takich na pewno można było zaliczyć Bastarda, którego jako ostatniego spodziewała się spotkać w Little Darlings w sylwestrową noc. Po pierwsze - nie był typem klubowego zwierza, który uwielbiał bawić się na hucznych imprezach, gdzie ludzie ocierali się o siebie spoconymi ciałami. Po drugie - najczęściej siedział w domu przy takich okazjach. Decydując się spędzić ostatnią noc w roku na mieście musiał wybrać klub za barem którego stała Atherton? Naprawdę? Nie było w okolicy niczego innego, ciekawszego, ładniej urządzonego, gdzie oferowane znacznie ciekawsze uciechy niż miejsce jej pracy?
Echo ich kłótnie jeszcze nie ucichło, odbijało się dźwięcznie w głowie, a słowa były przesadnie żywe. Nie chciała go widzieć wczoraj, dzisiaj, ani jutro. Nie chciała mieć przed oczami jego twarzy, gdy wielki zegar zawieszony na jednej ze ścian specjalnie na dzisiejszą okazję zacznie odliczać ostatnie sekundy starego roku i nie chciała mieć jej przed oczami w pierwszych sekundach tego nowego, mającego nieść coś znacznie lepszego. Los sprzysiągł się przeciw niej. DOSŁOWNIE. Była w pracy od kilkudziesięciu minut, obsłużyła kilku klientów i mając dosłownie jedną z niewielu luźniejszych chwil pozwoliła sobie na świadomy flirt z przystojnym mężczyzną siedzącym po drugiej stronie baru. Nie musiała przesadnie się prężyć, aby okazać wdzięki, bo kusa sukienka nie pozostawiała wiele miejsca dla wyobraźni. Śmiała się, żartowała, pewnie za dwie sekundy zaproponowałaby mu drinka na jej koszt, gdyby nie zasłyszane z boku słowa.
Niechętnie powędrowała wzrokiem do jegomościa teatralnie wzdychając. - Moment - przeprosiła nieznajomego z uśmiechem na ustach i napełniła szklanki zamówionymi drinkami, stawiając je przed brunetem. - Trzydzieści trzy dolary. Płatne od razu. Karta czy gotówka? - zapytała formalnie, sztywno, chłodno, głosem pozbawionym naturalnej, pogodnej wibracji. Ktoś stojący z boku mógłby śmiało pomyśleć, że Ellie jest najbardziej humorzastą barmanką na tym globie, a ta praca zdecydowanie nie powinna przypaść jej w udziale. - Na przyszłość proszę żebyś poszedł do drugiego baru. Na piętrze masz trzeci - poinformowała, czekając na zapłatę, gdy akurat podeszła do niego jakaś brunetka. W okularach kurwa. Kto nosi w klubie okulary? NA PEWNO NIE ELLIE, JUŻ TO USTALIŁYŚMY. - Skarbie. Nie musisz obawiać się słońca, bo już dawno zaszło - uniosła brwi zaskoczona doborem towarzystwa Bastarda na tą noc. Serio! Miał kurwa tupet. Tupet jakich mało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko wiedział, gdyby miał jakiekolwiek pojęcie, że Ellie pracuje akurat tutaj, to mimo tego, że jego randka miała wolne wejściówki, a nawet mimo tego, że był pewny, że nie było opcji by księżniczka Atherton pozwoliła sobie na pracę podczas jednej z największych imprez roku, to pewnie i tak namówiłby nowo poznaną brunetkę na coś innego. Ostrożności nigdy za wiele. A i też… nie silił się na to, by nawiązać z nią jakikolwiek kontakt i oddać jej telefon. Był pewny, że chce go odzyskać, bo nie był to jakiś stary model jabłuszka – na odwrocie prezentował się najnowszy design, a był pewny, BYŁ PEWNY, że znając umiejętności technologiczne Ellie – nie ma żadnego back upa ze zdjęciami i innymi rzeczami zapisanymi w telefonie. Jednakże nie o tym teraz.
Przyglądał się jej przez kilka sekund, kiedy zbyt długa rozmowa z mężczyzną przy barze wychodziła jej tak naturalnie, jakby debatowała z nim nie pierwszy już raz. Ała. Tak jednak powinno być, to właśnie powinni robić. Powinni budować nowe relacje, by zapomnieć o tych starych. Nikt mu jednak nigdy nie powiedział, że będzie to tak cholernie trudne, kiedy będzie miał to przed oczami. O wiele łatwiej było wiedzieć, że coś podobnego może dziać się gdzieś daleko, w Chicago na przykład.
Dość szybko dostał swoje drinki, kiwnął głową i bez słowa podał jej swoją kartę. I mogłoby być po sprawie, gdyby tylko terminal płatniczy przyjął płatność od razu. Czekał na oddanie swojej kary i naprawdę, naprawdę nie mógł się powstrzymać. – Mogłaś narzucić na siebie mniej garderoby. Łatwiej by było ci się później rozebrać, kiedy będzie cię po chamsku wykorzystywał – to zdecydowanie nie było jedynie nawiązanie do jej idiotycznych oskarżeń kilka dni wstecz, bo na pewno na te słowa spadło kilka kropel zazdrości. Niestety. Wciąż. – Dziękuję za wskazówki. Na razie jednak jeszcze muszę trochę tutaj poczekać, ale nie będę natrętnym klientem, obiecuję. Może i nawet rzucę ci ze dwa dolce? – uśmiechnął się akurat w momencie, w którym poczuł na swoich plecach dłoń. Odwrócił się do swojej randki i… nie była zła, ok? Możesz sobie wybrać, naprawdę, ale była sympatyczna. Bastard już chciał zabrać głos, kiedy brunetka elokwentnie go uprzedziła. – A może właśnie dopiero słońce wychodzi – uśmiechnęła się do niej i do Brejwa, a on podał jej drinka. – Tak jak obiecałem – rzucił do niej, a do Ellie: – Teraz już możemy iść na piętro. Dziękuję za obsługę – kiwnął głową i kładąc dłoń na plecach nowej koleżanki, ruszył z nią w tłum by jednak za daleko się nie oddalać. O swojej karcie zupełnie zapominając.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No tak, telefon. Widząc go pierwszym co powinno przyjść jej na myśl, to chęć odzyskania własnego telefonu, a tymczasem pojawiła się złość rosnąca z sekundy na sekundę. Była wściekła o to, że z miliona opcji on albo ona, jego randka, o której Ellie jeszcze nie miała pojęcia, wybrał zabawę w tym klubie. Jak mieli się unikać, jeśli Seattle okazywało się być zbyt małe, aby pomieścić tutaj ich obu? Jak mieli zacząć budować nowe związki albo chociaż zdobywać odświeżające relacje, kiedy ciągle, każdego dnia na siebie wpadali? Nienawidziła tego. Jego, dzisiejszej zmiany w pracy, dziewczyny która właśnie pojawiała się na horyzoncie, podążając w kierunku Bastarda pewnym krokiem i własnej zazdrości. Z ukrywaniem emocji zawsze miała problem, to nie było żadne zaskoczenie.
- Gdyby nie to, że stoję za barem, jestem w pracy i pewnie zaraz bym z niej wyleciała, to rozbiłabym ci tą ta szklankę na głowie - zmroziła go spojrzeniem za bezczelny tekst na który sobie pozwolił. Z zazdrości czy nie, nie powinien tego robić. - Poza tym to nie twój pieprzony interes - poprawiła sukienkę na biuście, ciągnąć ją jeszcze bardziej ku dołowi, tak, że jej pełna pierś mogła z nie wyskoczyć, gdyby tylko się pochyliła. Zamiast tego, wiedząc, że robi mu na złość, uśmiechnęła się w kierunku mężczyzny z którym flirtowała. - Może właśnie po to ją założyłam, żeby nie zawracać sobie głowy ciuchami, kiedy wreszcie skończę zmianę i pozwolę pieprzyć mu się w uliczce. Albo w samochodzie. Może zabiorę go do siebie, co myślisz? - cmoknęła złośliwie w jego kierunku, szarpnąwszy dłonią za kartę, którą podał. Terminal faktycznie nie działał i wszystko trwało o wiele za długo, znacznie dłużej niż zwykle.
- Och tak - skinęła do Słoneczka głową, mierząc ją spojrzeniem na tyle, na ile pozwalał jej zasięg wzroku. - Nie ściągaj okularów, bo może się okazać, że szybko schowa się za ponurymi chmurami - te słowa skierowała do bruneta, pozwalając im się oddalić w swoim kierunku. Dopiero, gdy płatność przeszła, schowała jego kartę do stanika - takkurwadostanika - i zajęła się pracą. Minęło... trzydzieści, sześćdziesiąt, a może osiemdziesiąt dwie minuty? Nie wiedziała, bo ruch był spory, a czas płynął szybko. Raz po raz próbowała wyłapać spojrzeniem Brave'a i jego randkę, ale dopiero gdy przy drugim barze zamawiał kolejne drinki i spostrzegł, że jego karta nie wróciła do portfela, uśmiechnęła się z triumfem na twarzy. Widziała jak zmierza w jej kierunku, jak zaraz wyciągnie łapska po swoje, jak się uśmiecha i dosłownie w chwili, w której próbował ją złapać, rzuciła do swojego kolegi: - Idę na przerwę - perfidnie, złośliwie, nieprzypadkowo. Uciekła zza baru przez ciemny korytarz prowadzący na jeszcze ciemniejsze zaplecze, zostawiając otwarte drzwi, jakby wiedziała, że za nią podąży.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Oho. Może powinienem skorzystać zatem z okazji i powiedzieć wszystko to, czego nigdy nie mogłem powiedzieć, bo za każdym razem masz cholerną rację? – przekrzywił głowę, bo… nie chciał. Naprawdę nie chciał wchodzić z nią w jakiekolwiek dyskusje. Drink, zapłata, szczęśliwego nowego roku, to wszystko. Tak to powinno wyglądać. Musiał się jednak przyzwyczaić do myśli, że będąc z nią kiedyś w dość długim związku, mając znajomych, z którymi oboje utrzymywali nadal kontakt, bywając w miejscach, które oboje lubili, to totalni unikanie Ellie absolutnie nie jest możliwe. Z niektórymi rzeczami trzeba nauczyć się żyć. Albo je wyeliminować. Uparcie wpatrywał się w jej złośliwy uśmiech, nie zerkając ani na sekundę na zbyt wyeksponowany biust. Przygryzł policzek, nie otwierając ust. Nie pozwoli sobie na skomentowanie tego. Nie chciał sobie tego wyobrażać – nie tutaj, ani nawet nie w Chicago. Zacisnął dłonie mocniej pod barowym blatem. – Mam nadzieję, że będziesz się fantastycznie bawić. Zawsze byłaś przesadną fanką romantyczności – dodał i na szczęście, na szczęście Słoneczko przyszło w odpowiednim momencie, bo kto wie? Blondynka pewnie gotowa była zlekceważyć wszelkie zasady i faktycznie którąś z kolei szklankę odłożyć na jego głowę. – Chyba dałem jej zbyt mały napiwek – mogła jeszcze usłyszeć, kiedy z brunetką już oddalali się w stronę bliżej im nie znaną. I naprawdę dobrze się bawił, wiesz? Może jeszcze nie wlał w siebie wystarczająco alkoholu by odważyć się wyjść na scenę ze swoimi drętwymi nogami, ale zadziwiająco dobrze, jak na obecną sytuację, mu się rozmawiało. Oczywiście, że zerknął raz, maksymalnie dwa razy w stronę baru, gdzie akuratnie Ellie (na szczęście) podawała napoje, a zaś gdy nie mógł zapłacić za kolejne drinki, odwrócił się w jej stronę całym sobą, a nie jedynie spojrzeniem. Pokręcił głową na jej pewny siebie uśmiech, bo nie. Nie ma mowy. Trudno, będzie musiała zapłacić jego randka. Dopiero kiedy się odwracał, a kątem oka zauważył faceta, z którym flirtowała, który wstaje i podąża korytarzem, w którym zniknęła Atherton… ohohoo. Stanął przed nim w ostatniej chwili, przytrzymując go za koszulę, mimo, że ten nie wiedział o co chodzi, a zaś pchnąć lekko musiał, by tamten odpuścił – przecież Brave potrzebował tylko minutki. – Karta, Ellie – odezwał się, kiedy stanął w drzwiach i oparł się o framugę. - Nie mamy całej nocy. Właściwie to pozostało nam 52 minuty. Przestań, proszę, zachwywać sie jak dzieciak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się tego, że mężczyzna z którym jawnie flirtowała będzie próbował czegoś więcej. Potrafiła sobie z takimi radzić, zwłaszcza, jeśli w danym momencie nie miała ochoty na ich towarzystwo. A tak było teraz. Nie zapraszała przystojnego blondyna, aby dołączył do niej na zapleczu, aczkolwiek on najwyraźniej chciał wykorzystać sytuację, czego Ellie była kompletnie nieświadoma. Zdążyła zniknąć gdzieś w korytarzu nim Brave zastąpił tamtemu drogę i odesłał na swoje miejsce, zaś sam pognał za nią, aby odzyskać swoją własność.
- Mówi się proszę - odpowiedziała złośliwie, obracając się ku niemu twarzą, gdy stanął tuż za jej plecami. Uśmiechnęła się, wyglądał dobrze, aż, kurwa, za dobrze i ledwie zapanowała nad wyraźnym westchnięciem, które pragnęło wydostać się z pełnej klatki piersiowej. - Nie możesz zapłacić za drinki dla swojej nowej przyjaciółki? - zapytała, nie mając najmniejszego zamiaru, aby oddać mu kartę w tej chwili, ani w następnej, ani w kolejnej. Nie, bo zbyt dobrze się bawiła. Nie, bo nie chciała, aby tam wracał i na jej oczach bawił się z obcą kobietą, śmiał się z jej żartów i - nie daj bóg - pozwolił jej zaciągnąć się na parkiet. Już samo pojawienie się w klubie sprawiło, że Ellie poczuła nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. Tak, był zazdrosna. Tak, zdawała sobie z tego sprawę. Tak, mogła przyznać się do tego przed samą sobą. Nie, nie zamierzała pokazywać tego jemu, choć wątpiła, by miał większe problemy z rozgryzieniem tego. - Nie możesz poprosić, żeby zapłaciła za was obu? - zaproponowała, odsuwając się od niego. Z biurka stojącego w rogu zgarnęła paczkę z papierosami i otwierając na oścież okno, odpaliła jednego, mocno zaciągając się dymem. Drażniła go, świadomie przesuwała granicę, wiedziała, że pozwala sobie na zbyt dużo po tym co ostatnio między nimi zaszło, a jednak odczuwała dziwną satysfakcję, że kobieta, z którą się umówił siedziała teraz samotnie przy stoliku. I miała szczerą nadzieję, że wyjdzie. Albo że chociaż uda jej się w jakiś sposób zepsuć im tą - najwyraźniej - miłą randkę. - Dlaczego nie oddałeś mi jeszcze mojego telefonu? Wiesz gdzie mnie znaleźć. Masz numer do Kenzie, do Lettie, do Wrena albo któregoś z moich braci. Nie musiałeś spotykać się ze mną, żeby go zwrócić - poruszyła tą dość ważną kwestię. Jednak bez telefonu, to jak bez ręki, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Telefon. No tak, ten, który wciąż leżał na jego komodzie, tak jak go tam położył kilka nocy wcześniej.
- Oj, nie wiem. Dwie opcje: opcja numer jeden – tyle razy powiedziałaś, że już więcej nie przekroczysz progu mojego mieszkania, że chciałem zobaczyć, jak znowu się łamiesz i to robisz, albo opcja numer dwa… a nie, jest tylko ta jedna. Którą wybierasz? – przekręcił główkę, czekając na jej odpowiedź i tak, też bardzo dobrze się dziś bawił, szkoda tylko, że mu w tym przeszkadzała.
- Nie jest moją przyjaciółką, ale możesz nią być ty, jeśli masz ochotę. Ona, mam nadzieję, będzie moją dziewczyną – nie miał takiej nadziei w ogóle. Nie chciał wiązać się z nikim, nie chciał nikomu pokazywać tego, jaki jest. Wystarczy, że to wszystko wiedziała i widziała Ellie. Wystarczy, że im nie wyszło. Wystarczy, że ich dwójka utknęła w tym… martwym punkcie? Oboje nie wyobrażają sobie by wrócić do przeszłości, ale też żadne z nich z jakiegoś głupiego powodu, nie pozwala temu drugiemu ruszyć na przód. - Okej, Elisabeth, okej. Już chyba wiem, o co tutaj chodzi – podszedł ze dwa kroki w jej stronę, kiedy odpalała papierosa. – Wszystko było w porządku, póki to ty wybrałaś sobie na nowy obiekt westchnień tego… tamtego – machnął ręką gdzieś w kierunku drzwi. – Uśmiechałaś się i po prostu chciałaś, żebym sobie poszedł. Ale kiedy obok mnie pojawiła się Słoneczko to już zrobiła się z tego afera, tak? Ty… psie ogrodnika – gadał pierwsze, co ślina mu na język przyniosła. Nie żeby zazwyczaj myślał o tym, jakie słowa wypadały z jego ust. - Wiem, że nigdy nie mieliśmy swojej… goodbye night – a teraz już zwyczajnie śmieszkował, nawet nie wiedział, czy takiego coś istnieje, a może tylko ją sprawdzał? Siebie był pewny. Zrobił ostatni dzielący ich krok, jedną dłoń bez najmniejszego zawahania ułożył na jej biodrze, a drugą schował za swoje plecy, bo jednak trochę pinky promise. – No wiesz, czasami się zdarza, że kiedy ktoś się z kimś rozstaje, a nie może się pogodzić ze stratą drugiej osoby, to się żegnają ze sobą. My nigdy tego nie mieliśmy – powolutku przejechał łapskiem dłonią w górę, starając się czuć jak najmniej. Nie patrzył na jej twarz. Nie byłby w stanie znieść na sobie jej spojrzenia. Przestałby wtedy wierzyć w to, że absolutnie jej nie potrzebuje, że jego ręka nie spoczywała na jej ciele w idealny sposób, że ten maleńki gest nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Przestałby wierzyć w to, że to uczucie kiedyś minie, a że czas, kiedy byli razem nie był tym najlepszym – najbardziej burzliwym, najbardziej radosnym, najżywszym, obfitującym w najwięcej krzyków i uśmiechów. Okropnym. Nie zamieniłby go na nic innego. Żadnego z tych dni, które z nią spędził. Podążał wzrokiem za swoimi palcami, które teraz sięgnęły jej ramienia i równie powoli ściągały ramiączko jej sukienki, a jego spojrzenie w końcu utkwiło na moment w jej dekolcie, gdzie widział rąbek tego, czego potrzebował. – Ale ja już mam swoje dzisiejsze hello night. I nawet lekcje tańca, może jej uda się mnie nauczyć? - chciał sprawdzić, które w końcu powie STOP. Ale chyba właśnie robił to on. Przegrywał własną grę. Tchórzył. – Więc oddaj mi moją kartę. Proszę – dodał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ona jedna była zazdrośnicą. Zdawała sobie z tego sprawę, kiedy jeszcze byli w związku i najwyraźniej z biegiem czasu pewne rzeczy się nie zmieniły. To prawda, że Ellie miała naturę flirciary, uwielbiała otaczać się mężczyznami i dobrze czuła się w ich towarzystwie, niemniej nie zawsze wiązało się to z oczywistym. Nie zawsze z tym do czego nawiązywał bezczelnie Bastard. - Na tym poniekąd polega moja praca. Jestem barmanką, a to jest klub nocny. Chyba nie myślałeś, że podaję drinki ze skrzywioną miną i ignoruję każdego kto się do mnie odezwie, co? - odbiła piłeczkę. Niech nie przesadza! Wcale nie zachowywała się źle. Ot, jeden niewinny uśmiech, żart na który zareagowała śmiechem, może subtelne dotknięcie dłoni. Tyle i nic więcej. - Zdradzę ci w sekrecie, że kiedy byliśmy razem moja praca wyglądała podobnie - nie, nie wyglądała, ale była złośliwa i skoro on nie chciał oddać jej telefonu, co całkowicie zignorowała, nie mając zamiaru pojawiać się u niego w mieszkaniu znowu, to odwdzięczała się w taki sposób.
Przynajmniej do momentu, aż zdecydował się przejąć inicjatywę, czego kompletnie się nie spodziewała.
- Pinky promise, Brave - odchrząknęła, odsuwając się od niego. Nigdy nie podejrzewała, że to ona chociaż raz będzie tą, która pójdzie po rozum do głowy i zatrzyma rozpędzoną kolejkę w odpowiednim momencie. Nie robiła tego dla nich, ani dla niego. Egoistycznie myślała o sobie. O tym co czuła, gdy wyszła z jego mieszkania tamtej nocy, jak nerwowo ocierała irracjonalne łzy w taksówce, nie mogąc pogodzić się z tym co im wyszło, a co nie. Myślała pewnie też o tym, jak czuła się przez kolejne kilka dni. I jak poczuje się teraz, jeśli pozwoli mu posunąć się krok dalej, a później jak gdyby nigdy nic on wróci do swojej randki. Do swojej Hello night, jak zdążył ją nazwać. Wbrew temu co pokazywała, nie była aż tak silna. Miała pewne granice, które przekraczał tylko Bastard, łamiąc jej serce na wiele sposobów. Teraz byłoby podobnie. - Proszę - wyciągnęła z biustonosza kartę i odłożyła ją na biurko, stając dwa krok od niego. Tak na wszelki wypadek. - Nie rób tego więcej. Jesteś niesprawiedliwy - poprosiła, w przeciwieństwie do niego, patrząc prosto w jego tęczówki. - Idź i baw się z nią dobrze, Zostało kilkanaście minut do Nowego Roku, chyba nie chcesz przywitać go tutaj i ze mną, co? - wskazała ruchem głowy na drzwi, bo prawdę mówiąc potrzebowała chwili sam-na-sam ze sobą. Wytrącił ją z równowagi, straciła grunt pod nogami, rezon, czuła się zagubiona. Nie tylko on przegrywał w grze jaką zapoczątkował, ona także zostawała daleko w tyle, a na horyzoncie nie było widać mety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie wyglądała – zaprzeczył pewnym ruchem głowy. Na pewno kilka razy się zdarzyło, że siedział przy barze, kiedy ona pracowała i to nie dlatego, że ją kontrolował. Zwyczajnie nie miał nic lepszego do roboty, a kiedy następnego dnia miał wolne, to mógł zarwać kilka nocnych godzin, skoro przez różne zmiany czasami totalnie się mijali i spali w innych godzinach. I nie wierzył, że kiedy w końcu się poddawał i znikał w drzwiach wyjściowych, to Ellie zmieniała swoje zachowanie za barem. Był zazdrosny, czasami chorobliwie, ale znał ją. Wiedział, że kiedy była z nim, to była z nim w stu procentach, nawet nie zerkając w stronę innych. Mogła więc teraz mówić różne rzeczy, a on i tak sobie je selekcjonował w głowie i wybierał te, które uważał za najbardziej racjonalne.
Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo. Nie sądził, że ta scena, którą zdecydował się odegrać, zakończy się tak szybko. Dałby sobie rękę uciąć, że będzie mocniejsza, że wytrzyma nałożoną presję, aż ostatecznie będzie musiał się ugiąć i sam sięgnąć po to, co było jego, bo przecież… po co innego mogła to robić? Wiedziała, że będzie chciał odzyskać kartę, jak mógłby nie? Wyprostował się, kiedy się odsunęła i niech się nie martwi – nie zrobi tego ponownie. – Nigdy więcej – kiwnął głową, wyczytując to, co przekazywane było w Pinky Promise. Czy on sobie nie zdawał sprawy, że to nie miało totalnie sensu? – Dlaczego jestem niesprawiedliwy? Czy ty byłaś niesprawiedliwa, kiedy weszłaś do mojego łóżka, wiedząc, ile będzie mnie kosztować to by zachować się tak, byś nie miała do mnie następnego dnia pretensji? – nie mógł się mimo wszystko powstrzymać. Pinky promise to jedyne, co wtedy przyszło mu do głowy. Wsunął kartę do kieszeni spodni i zerknął na zegarek. Siedemnaście minut. Faktycznie powinien znaleźć swoją randkę. – Dam twój telefon Lettie – podszedł do drzwi, ale jednak jeszcze się odwrócił. – Będziemy musieli to rozwiązać… jakoś, Ellie. Będziemy się widywać albo na siebie wpadać, czy nam się to podoba, czy nie. Bywasz w tych samych miejscach co ja, widujesz się z ludźmi, których ja też znam – musiała wiedzieć, że ma rację. I może teraz, kiedy minął już ponad rok od ich rozstania, a to nadal tak na nich działało i tak mocno uderzało w serducho, zrozumiał, dlaczego zdecydowała się wyjechać. Czy to było możliwe, że wcześniej bolałoby jeszcze bardziej? – Albo nauczymy się z tym jakoś żyć, albo… – wzruszył ramionami. Za wszelką cenę starać się ze sobą nie zobaczyć? Czy to w ogóle było możliwe?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No tak, miał rację, oczywiście, że miał. Kiedy byli w związku nie oglądała się za innymi mężczyznami. To znaczy... może powiedzmy to tak: nie interesowali ją, ale była wzrokowcem, więc doceniała, kiedy było na czym zawiesić oko. To pewnie kwestia wychowywania się z braćmi, którzy wiecznie kręcili się wokół różnych dziewczyn, wzdychając raz w tygodniu do innej. Ona też się tego nauczyła. Nigdy jednak nie zdradziła Bastarda, ani w sposób stricte fizyczny, ani emocjonalny. Lubiła się bawić, lubiła żartować, otaczać się ludźmi, poznawać zupełnie nowych, odnajdywała się szybko w różnych sytuacjach, ale nie przekraczała pewnych granic. Nie dała mu nigdy powodów, aby jej nie ufał i ona także zawierzała mu w stu procentach. Nie dlatego się rozstali, chodziło o coś więcej, o coś kompletnie innego, coś czego pokonać nie mogła nawet miłość. Bo przecież się kochali, prawda? Ellie wciąż go kochała. Na swój pokręcony sposób, kochała go jak wariatka. Podejrzewała, że to nigdy się nie zmieni. Jak miało się zmienić, skoro ani kilometry, ani rozłąka, ani ciosy prosto w serce nie mroziły tego uczucia? Wciąż serce biło jej na jego widok, wciąż pamiętała każdą wspólnie spędzoną chwilę, wciąż za nim tęskniła i wciąż porównywała innych do niego. Robiła sobie tym krzywdę.
- Myślałam, że mamy to już za sobą, Brave - wywróciła oczami, nie chcąc wracać do owej nocy, o której znowu bezczelnie wspominał. - Ustaliliśmy, że nie będziemy o tym rozmawiać, prawda? Dlaczego teraz to robisz? Po cholerę to odkopujesz? Daj spokój - nie chciała pamiętać o tamtej kłótni, ani o tym, że mimo krążącego w żyłach alkoholu, pamiętała z przesadną dokładnością jak dobrze czuła się, gdy ją obejmował. Pamiętała jak ją przytulał, całował w skroń, jak zasypiał trzymając ją blisko i jak rankiem zaparzył jej kawę. Pamiętała wszystko i było to boleśniejsze niż kac. - Żyjemy z tym, nie musimy się uczyć. Żyjemy po swojemu - odpowiedziała, zagaszając niedopałek papierosa na parapecie za oknem, które zaraz zamknęła. - Muszę wracać do pracy - wyminęła go, stając w drzwiach, bo nie zamierzał chyba tutaj zostawać. Prawda była taka, że pragnęła stąd uciec dla własnego dobra. - Idź do swojej randki - mruknęła, zamykając za nimi drzwi od zaplecza. Nie obejrzała się za siebie, wróciła za bar, próbując za wszelką cenę skupić się na nalewaniu drinków i serwowaniu ich klientom. Nie chciała patrzeć w kierunku Bastarda, ani jego sylwestrowej randki.
Chwilę przed północą ruch przy barze się zmniejszył, bowiem na tyłach klubu zorganizowano pokaz fajerwerków. Ellie nie zamierzała dołączać. Została w miejscu w którym była, a kiedy zegar wskazywał minutę do rozpoczęcia Nowego Roku, obejrzała się za siebie, aby upewnić się, że brunet i blondynka wyszli. - Szczęśliwego - łamiąc wszelkie zasady, otworzyła butelkę z szampanem i napełniła szklankę do pełna, by opróżnić ją w trakcie ostatniego odliczania. No... była pewna, że jest sama, tak? A przynajmniej na tyle, by nikt nie zwrócił na nią uwagi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W porządku. Nie powinien. Obiecał, że więcej o tamtej rozmowie nie wspomni i powinien dotrzymać słowa, tak jak zrobiła to ona, kiedy przekraczał teraz granicę cielesną. Nigdy więcej. I mimo, że i rozum, i serce w tym momencie nakazywały mu milczeć, usta jak zawsze były pierwsze. – Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jaka jesteś, kurwa, niemożliwa – rzucił, między jej zdaniami, kiedy w końcu go minęła i wróciła za bar.
Ostatnie kilka minut tego roku. Zdążył zamówić nowe drinki, zdążył za nie zapłacić i zdążył wrócić do swojej randki. Nie złościła się – wytłumaczył, że zgubił kartę, kiedy płacił za drinki po raz pierwszy, bo poniekąd była to prawda. Chyba wciąż całkiem dobrze się bawiła i totalnie skupiła na nim uwagę, kiedy wrócił. Kilka minut. Nawet się nie zorientował, kiedy w klubie zaczęło się przerzedzać – ludzie wychodzili na zewnątrz, a w pewnym momencie i ona szturchnęła go w ramię. Kiwnął głową, jasne. Minuta. Wyszli na zewnątrz, a on narzucił na jej ramiona płaszcz, w którym pojawiła się w klubie. Trzydzieści sekund. Dostali w dłonie szampana od jednego z barmanów tudzież kelnerek Jezu, nie znosił tego gwaru, nienawidził każdego człowieka obok niego równie mocno co tego dnia, co oni wszyscy w tym widzieli? Piętnaście sekund. Zerknął na ładną brunetkę z uśmiechem. O Boże, będą się całować? I nawet nie musi się wysilać by to zrobić? Cóż za mądry Amerykanin to wymyślił? Dziesięć sekund. Roześmiał się na głośne odliczanie, marząc jedynie o tym, by stąd zniknąć. Głośno, tłocznie, źle. Wszystko było nie tak jak być powinno. Czuł to całym sobą, kiedy było osiem sekund, czuł to jeszcze bardziej, kiedy pozostało tylko pięć, a jeszcze mocniej, kiedy tchnięty chwilą, słysząc „trzy” wypowiadał te słowa: - Zaraz wracam, okej? Przepraszam, naprawdę muszę… nie ruszaj się stąd, bądź w tym samym miejscu, proszę. Zaraz wracam - bum, zero. Nowy rok. Niebo rozświetliło się wszelkimi kolorami. Minął ją, minął kilkoro ludzi, rozglądając się dookoła. Powinna tutaj być, prawda? Minęło kolejne osiem sekund, czemu do cholery widział ją dziś ciągle, a teraz, kiedy naprawdę chciał, nie mógł napotkać jej wzroku? Mijając wejście, by wrócić do swojej randki, zobaczył blond czuprynę, przechylającą kieliszek. Zabije go, był pewny, że go zabije i pewnie roztrzaska ten kieliszek na jego głowie, kiedy dość pewnie pokonywał kolejne kroki w jej stronę. Dwadzieścia dwie sekundy po Nowym Roku złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę, rozlewając pewnie szampana dookoła, a zaś podnosząc dłonie w górę, kiedy swobodnie ją puścił. Pinky promise. Jeśli ona go nie zabije, to on sam to zrobi, przysięgam. Złapał swoje dłonie z tyłu, za sobą, na plecach, by mieć pewność, że dotknie ją jak najmniejszą częścią siebie i zerknął na szalejących ludzi. Dwadzieścia dziewięć sekund. Zrobił mały krok w jej stronę. – Trzy… dwa… – sam sobie policzył od nowa i pocałował ją. Najpierw jedynie musnął jej usta, ale po tym jak na maleńką sekundę się odsunął, by dać jej jakąkolwiek szansę na ucieczkę, przysunął się znowu, złączając ich usta w pocałunku. Z łapami nadal za swoimi plecami. Niespiesznie, powoli, tęsknie, kurwa, będzie bolało. Będzie bolało jeszcze mocniej. Bo była tutaj, a nie w Chicago. I mógł to wszystko mieć, ale jednocześnie wiedział, że nie mogą. Nie mogą. Był egoistą, zrobił to czego chciał, nie zważając na jej uczucia. Wiedziała, że tak robił, wiedziała, że jego uczucia, jego doznania i to, czego on chce było dla niego najważniejsze, że inni, niestety, po prostu się nie liczyli. Tylko, że z nią było inaczej. Była tym jednym wyjątkiem. Nie chciał, naprawdę nie chciał, dlatego powinien teraz szepnąć przepraszam, za to, że nie myśląc o niej, posłuchał samego siebie, mimo że kilka minut wstecz dała mu wyraźny zakaz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona w przeciwieństwie do niego nie rozglądała się wokół, aby odnaleźć go w tłumie. Nie dlatego, że nie chciała napotkać jego wzroku o północy i uśmiechnąć się szczerze, a dlatego, że jak amerykański obyczaj każe - mogłaby zauważyć jak jego usta łączą się w jedność z wargami brunetki. To byłoby zbyt trudne, za ciężkie do udźwignięcia jak na sylwestrowo-noworoczną noc.
Nie chciała dołączać do ludzi, łamała więc zasady panujące w klubie, bo poza tym jednym, MAŁYM, symbolicznym kieliszku szampana (a raczej szklance wypełnionej po brzeg) nie zamierzała pić nic więcej. Wiedziała, że nie dalej jak za kilka minut zmarznięci ludzie na powrót wtłoczą się do środka, impreza rozkręci się na nowo, a ona chcąc-nie-chcąc będzie musiała stać za barem jeszcze przez kilka długich godzin. Nie wiedziała za to, że Bastard, jak ostatni kretyn, zostawi swoją randkę i przyjdzie do niej. Nie spodziewała się, że ją złapie i okręci twarzą do siebie, więc lekko drgnęła pod wpływem jego dotyku. Nie spodziewała się tego, że po wszystkim co przeszli rok temu i po tym co stało się kilka dni temu, będzie chciał przywitać (spóźniony) Nowy Rok z nią. Jak nigdy czuła się kompletnie zagubiona, zaskoczona tym, że ją pocałował. Nie dotykał jej ciała, ale ją całował. Nie tak, jak całuje się koleżankę, nie w ten sposób w jaki całuje się babcię, ani dawno niewidzianą ciocię. Nawet nie tak, jak całuje się znajomą na przywitanie, ani przy składaniu życzeń. Całował ją tak, jak robił to kiedyś. Z dystansem, ale czuła wszystkie skrywane emocje. Wyłapała chwilę zawahania i wykorzystała ją, żeby przelotnie na niego zerknąć nim na powrót złączył ich wargi.
Prawdopodobnie powinna chwycić za szklankę, z której piła szampana i robić mu ją na głowie. Odepchnąć go albo chociaż spoliczkować. Spróbować go zabić albo zacząć krzyczeć, że ktoś ją molestuje. Powinna wymyślić jakąkolwiek wymówkę, a tymczasem odpowiedziała i wcale nie zachowywała się, jakby przy każdej okazji nie wypominali sobie złożonej pinky promise. Bożemójdrogi. Całowała go. Przelewała w to całą tęsknotę, cały gniew, czuła jak jednocześnie serce zaczyna bić szybciej, a krew wrze. Zaś po chwili pojawiał się gniew i kompletny brak wyrozumienia. Czuła wzbierające pod powiekami łzy, pragnące wydostać się na zewnątrz, świadoma jak bardzo będą tego żałować. Nie mieli ŻADNEJ wymówki poza tą, że byli idiotami.
- Twoja randka stoi w drzwiach - szepnęła cicho z dłońmi ułożonymi na jego klatce piersiowej, gdy dostrzegła brunetkę, wyraźnie zaskoczoną albo niezadowoloną, przyglądającą się temu co właśnie się stało. Niestety ani Ellie, ani Brave nie potrafiliby jej tej sytuacji rozjaśnić w większym stopniu. Oboje byli równie zagubieni jak ona. - Złamałeś dziś dwa serca. To twój rekord? - odsunęła się, pociągając nosem. Wiedziała, że pójdzie do niej, że ją przeprosi i że spróbuje jej to wyjaśnić. Wiedziała, że zostawi ją tu samą, bo była tylko jego impulsem i zachcianką. Była jego zabawką. Jak kiedyś, tak i teraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógłby to wszystko zwalić na alkohol. Mógłby, ale przecież dwa drinki nie były w stanie aż tak uderzyć mu do głowy, by totalnie przestał myśleć. Nie tak, by powiedzieć… że wcale tego nie chciał? Że tym razem to on pojawił się przed nią pod wpływem alkoholu by sprawdzić, jak ona zareaguje? Nie powinien się tutaj w ogóle pojawiać. Nie znosił tej nocy, huków, ludzi, głośnej muzyki, więc co go do cholery podkusiło? Wymarzonym sylwestrem byłoby przegranie połowy nocy na konsoli, kilka drinków do północy i sen, jak przystało na normalnego człowieka po, cholera, trzydziestce. Nagiął zatem dziś dwie zasady, w tym jedną tak solidnie, że miał ochotę uderzyć głową w blat baru, co pewnie zrobił, tyle że jedynie mentalnie.
Nie chciał przerywać, więc kiedy dał jej taką szansę by to zakończyła, a ona tego nie zrobiła, oczywiście, że to wykorzystał. Jego dłonie pragnęły poczuć delikatną skórę jej policzków, ramiona chciały ją objąć i przysunąć bliżej siebie, bez tego niepotrzebnego dystansu. Chciał jednocześnie wsunąć dłoń w jej włosy, chciał dotknąć jej pleców, pocałować ucho i nos, a później i czoło. Chciał wszystko na raz, a stał kilka centymetrów od niej, jak ten największy cymbał, i pozwalał jedynie ustom by choć odrobinę przestały tęsknić. Nie wychodziło. Był na siebie wściekły. Albo i na nich oboje? Za to, że oboje byli tak mocno uparci i tak pięknie wszystko niszczyli. Był wściekły wtedy, kiedy ją całował i wtedy, kiedy w końcu się odsunęła, a on usłyszał jej szept. Kiwnął głową i wpierw przesuwając wzrok z jej oczu na usta, przekręcił głowę, by w końcu zerknąć na Słoneczko, które właśnie znikało za drzwiami. Nie ruszył się z miejsca. – Nie wydaje mi się bym złamał jej serce, a nawet jeśli, nie bardzo mnie to obchodzi. Znam ją… trzy godziny? – wrócił do niej wzrokiem i spojrzał w tęczówki tak odważnie, jak jeszcze dziś tego nie zrobił. Uśmiechnął się, bo jego dłoń prawie wylądowała na jej policzku, ale w ostatnim momencie ponownie schował ją za plecy. Po raz ostatni zbliżył usta odrobinę i przyłożył je do jej czoła. Ludzie zaczęli wracać do środka, robiło się coraz głośniej. – Twojego też nigdy nie chciałem złamać, wiesz o tym, prawda? – powiedział coś, czego jeszcze nie powiedział nigdy, bo prawdopodobnie po raz pierwszy przyznał głośno, a nie tylko w głowie, że to nie była TYLKO jej wina. – Szczęśliwego Nowego Roku, Ellie – dodał ostatecznie, a zaś się oddalił, dając już jej spokój i mając nadzieję, że jego randka faktycznie wyszła i jedynie dostanie monolog na tinderze, a nie w cztery oczy.

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#27 Od jego kłótni z Princią minęło kilka dni, ale wciąż był rozgoryczony. Nie na to się umawiali, nie tym miała być ich relacja, a jednak wyglądało na to, że zamierzała złamać coś, co sama zaproponowała i odnosił wrażenie, że gdyby nie zrobiła tego na rzecz kolesia, którego, jak sama przyznała, cholernie kochała, bolałoby mniej. Bo przez cały ten czas, gdy się spotykali, tkwiła w nim obawa właśnie o niego – o to, jaką miał nad nią władzę z samego faktu posiadania jej serca. I chociaż Thompson wielokrotnie zapewniała go o tym, że nie miała zamiaru robić nic, co wpłynęłoby niekorzystnie na ich relację to... cóż, najwyraźniej jego obawy były uzasadnione.
Starał się nie myśleć o tym za wiele. Miał przecież obowiązki – specjalnie, żeby nie spędzać czasu na analizowaniu tej samej historii po raz setny, wziął zmiany kolegi, który rozchorował się po sylwestrze, w efekcie czego tamtego dnia pracował już dziewiątą godzinę. Co może i było niezdrowe i głupie, ale stanowiło jedyny sposób na zajęcie myśli.
Nie spodziewał się ujrzeć tutaj Aimee. Little Darlings chyba nie było jej ulubioną miejscówką, tak mu się przynajmniej wydawało, a jednak gdy wrócił do baru po przerwie na toaletę, zobaczył ją, siedzącą na stołku i wyglądającą na nieźle wstawioną. Uniósłszy brwi, stanął przed nią po drugiej stronie baru i spojrzał na nią wymownie.
No witam. – Zastanawiał się, czy w ogóle go rozpozna. Nie wyglądała najlepiej, na pewno nie przypominała tej uroczej, radosnej Aimee, którą widział po raz ostatni na świątecznym obiedzie, ale sam prawdopodobnie też nie był teraz najlepszą wersją siebie. Zawsze byli siebie warci. – Panience już chyba wystarczy, co? – zmusił się do lekkiego uniesienia kącików ust. Nie zamierzał ograniczać jej w alkoholu, nie był jej opiekunem, ale upijanie się w jej stanie chyba nie było wskazane i równocześnie nie chciał, żeby jakoś źle skończyła. Mógł ewentualnie zrobić jej mega słabego drinka albo szoty z soku i dosłownie kapki wódki, ale tylko pod warunkiem, że się nimi podzieli. Nic go nie obchodziło to, że nie wypadało pić w pracy. Ruchać się za plecami z czyimś najlepszym przyjacielem też nie wypadało, a jednak ludzie to robili, więc po co przejmować się resztą konwenansów?
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Little Darlings”