WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
- 001 + outfit
O ironio, jedynym numerem, który znała na pamięć był numer jej brata. Może dlatego, że tyle razy musiała go wybierać z obcych telefonów w sytuacjach kryzysowych, podobnych do tej, w której znalazła się teraz. Nie miała nikogo innego, kto w środku nocy przyjechałaby po nią, a uberowi przestała ufać, gdy ostatnim razem kierowca był zbyt zainteresowany tym, co robi dalej i czy może jej towarzyszyć. - Halo, możesz mnie odebrać? - rzuciła przepitym głosem do słuchawki telefonu randomowej dziewczyny. Nie spodziewała się, że Elvis od razu ochoczo zgodzi się i przybędzie niczym rycerz na białym koniu za pięć minut. - Jeśli nie, to powiem ojcu - mruknęła poirytowana, bo dziewczyna powoli zaczynała się niecierpliwić. Zero zrozumienia w ludziach. Chyba widziała, że biedna Prezka ledwo co stoi o własnych siłach i w dodatku marznie, bo szatniarz nie chciał wydać jej płaszcza, bo nie pokazała numerka. Chyba nie jej wina, że go zgubiła, nie? - Nie wiem, gdzie jestem. Czekaj chwilę - spojrzała na napis nad wejściem do klubu, który rozpływał się jej przed oczami i chwilę zajęło, zanim zdołała odczytać. Cóż, była pewna, że zaczęła w zupełnie innym klubie. - K-R-E-M. Krem? Tak, chyba tak - pokiwała głową, jakby chciała samą siebie utwierdzić w tym co właśnie przeczytała. Naprawdę myślało jej się wolniej, niż zazwyczaj. Argument z ojcem chyba musiał trafić do Elivsa, bo ostatecznie powiedział jej magiczne tak. A może to po prostu czysta braterska miłość? Cokolwiek by to nie było, najważniejsze, że się zgodził, a ona mogła odetchnąć i przykucnąć na krawężniku kawałek dalej od wejścia. Objęła się ramionami, bo przecież nadal marzła i pierwszy raz z utęsknieniem wypatrywała swojego brata, który nie pojawił się na czas, tak jak obiecywał. A Presley jak zwykle musiała wzbudzić zainteresowanie, tym razem niepożądane przez nią. Trudno, żeby było inaczej, skoro była jedyną siedzącą na krawężniku w zdecydowanie zbyt krótkiej sukience i zbyt wysokich obcasach. Swoją drogą, przez następny tydzień będzie leczyć odciski. W każdym razie, tak jak zwykle radziła swoje z niechcianymi adoratorami, tak tym razem nie wiedziała, co powiedzieć, gdy została zaczepiona, Odwróciła tylko głowę na dół, jeszcze mocniej zaciskając ramiona na swoich podkulonych nogach i udawała, że nie widzi coraz bardziej zbliżającego się do niej faceta. Może jak nie odpowie, to sobie odpuści, nie?
-
- Chyba Cię pojebało - wywrócił oczami, bo nie przypominał sobie kiedy awansował na jej prywatnego szofera. Nie była to pierwsza taka sytuacja i niby powinien był się już przyzwyczaić, ale jego zdziwienie i opory pozostawały niezmienne. - Zdzira... - wymamrotał niezrozumiale, więc kiedy zapytała go co powiedział, to odparł, że nieważne. Karta przetargowa pt. ojciec działała zawsze. Oboje byli winni jej nadużywania, ale to była chyba jedyna motywacja do tego, aby sobie wzajemnie jakoś pomogli. Zabawne, że z jednej strony narzekali na tę całą maskaradę przed Haroldem, a jednocześnie nie krępowali się z wykorzystywaniem jej do własnej korzyści. - Dobra, niech będzie. Gdzie jesteś? - zapytał ze zniecierpliwieniem. Przycisnął telefon twarzą do ramienia i zaczął się w międzyczasie zbierać. Miała szczęście, że miał wolne i siedział w mieszkaniu. Rzadko kiedy obie te rzeczy szły ze sobą w parze. Wątpliwe było, aby pomógł jej w innych okolicznościach. Z pracy by nie wyszedł, a nie lubił też przerywać swoich planów z byle powodu. - Dobra, wiem. Będę za jakiś czas - rozłączył się i ruszył w drogę. Kluby w mieście znał doskonale i miała szczęście, że nie musiał nawet sprawdzać jak tam dojechać. W wyniku korków miał obsuwę, ale też nie jechał na łeb na szyję, bo nie jego wina, że ta idiotka się schlała.
Zaparkował jakoś nieopodal wejścia i już z daleka zauważył, że ktoś ją zaczepiał. Niemal wybiegł z samochodu i stanął między siostrą, a oblechem. - W czymś pomóc? Nie? Tak myślałem - koleś coś się do niego spluł, ale nie na tyle, aby musieli przejść do rękoczynów. Po dłuższej chwili wreszcie zostali sami. Spojrzał na Presley z obrzydzeniem i pokręcił głową. Nawet nie miał dla niej żadnego okrycie, ale nie obchodziło go, że było jej zimno. Płaciła za własną głupotę. - Wstawaj, nie mam czasu patrzeć jak zgonujesz - ponaglił ją i szarpnął ją za nadgarstek, aby łaskawie podniosła się z chodnika.
-
Chciała się podnieść i odejść od mężczyzny, który stał już nad nią i mówił jak taka śliczna dziewczyna może siedzieć sama, jednak nie była w stanie, więc nadal tylko uparcie odwracała głowę w bok, próbując go ignorować. Na całe szczęście, Elvis niczym rycerz na białym koniu, a może raczej w czarnym Audi (albo BMW, albo Mercedesie, może być nawet Tesla, wybierz sobie), przybył biednej Prezce na ratunek. Uniosła głowę delikatnie do góry, posyłając krzywy uśmiech. - Niby gdzie ci się tak bardzo spieszy? - uniosła brwi do góry, a gdy szarpnął jej nadgarstek krzyknęła, wyrywając swoją rękę. - Trochę delikatniej - wymamrotała i podjęła się próby ponownego podniesienia się z ziemi, jednak bez skutku. Podwijająca się sukienka i obcasy wcale nie ułatwiły tego zadania. - No pomóż mi trochę, co? I zimno mi strasznie, daj mi kurtkę - burknęła, wyciągając do niego ponownie rękę.
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream
-
Wywrócił oczami, bo wcale jej AŻ TAK mocno nie chwycił. Jak zwykle wyolbrzymiała i tylko podsycała tym jego poirytowanie. Nie oszukujmy się jednak, mało było rzeczy które robiła i go nie denerwowały.
- Próbuję - wycedził przez zęby i znów ją chwycił za nadgarstki, tym razem ciągnąc ją mniej gwałtownie, ale równie mocno. - A widzisz żebym jakąś na sobie miał? - nie było mu aż tak zimno, więc nie przejmował się okryciem wierzchnim. Owszem, teraz by się przydało, bo Prezka miała gęsią skórkę, ale jak już zostało wspomniane - miał to gdzieś. Na pewno przylazła tutaj w czymś jeszcze, ale była zbyt pijana, aby o tym pamiętać. On nie zamierzał świecić oczami, bo pijana kretynka zgubiła numerek. - No dalej - kiedy ta wreszcie jakkolwiek się z ziemi podniosła, chwycił ją pod kolanami i wziął na ręce. Nie była najlżejsza, ale on posiadał więcej siły, niż mogłoby się wstępnie wydawać. - Ale śmierdzisz - skrzywił się, bo pozycja zmuszała ich do dość bliskiego kontaktu twarzą w twarz i tak zajechało gorzałą, że miał ochotę ją momentalnie upuścić.
-
I może według niego mocno nie chwycił, ale był większy od niej o jakieś dwadzieścia centymetrów i pewnie z dobre piętnaście kilo cięższy, więc dla jej drobnych, filigranowych rączek był to mocny chwyt. - No prosiłam, żeby trochę delikatniej - Znowu jęknęła z bólu, gdy pociągnął ją do góry, co finalnie i tak za wiele nie pomogło. Presley zerknęła w górę na brata, mrużąc oczy, bo wcześniej BYŁA PRZEKONANA, że miał kurtkę na sobie. Może to już zaćma alkoholowa? - No mógłbyś mieć - westchnęła ciężko. Jeszcze się biedna przeziębi i to na niego spadnie opieka nad swoją schorowaną siostrą, już ona się o to postara, hehe. - No czeeekaj - w końcu udało jej się podnieść i nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w jego ramionach. Zarzuciła mu ramiona na szyję, żeby mocniej się złapać, bo jednak miała pewne obawy, że gdy powie coś nie tak, to Elvis nagle zwolni swój uścisk, a ona znowu wyląduje na ziemi. - Ty zwykle też i zostawiam to dla siebie. - zaśmiała się ze swojego genialnego żartu, jeszcze na sam koniec specjalnie chuchając mu delikatnie w twarz.
-
- Jeszcze raz na mnie chuchniesz, a wracasz pieszo i w dupie mam czy powiesz ojcu czy nie - wycedził, kiedy mu bezczelnie chuchnęła w twarz. Była nieznośna i inni mogliby to zwalić na karb alkoholu, ale on znał ją zbyt długo (jakby no... całe życie, halo) i wiedział, że taka po prostu była jej osobowość. A to, że śmierdział... no bujda na maksa. Tylko gdy wracał z pracy po kilku godzinach, a tak to zawsze się psikał drogimi perfumami. - Sama tu przylazłaś? - dopytał, bo różnie z nimi bywało. Chyba w tym byli akurat podobni, że potrafili się dobrze bawić sami, jak i w towarzystwie. Większość ludzi to by się nawet nie odważyła, aby wybrać się do klubu samotnie, ale bogaci ludzie chyba z reguły nie mieli z tym problemu.
-
Prezka zrobiła mocno oburzoną minę, a może bardziej rozkapryszoną w stylu małego dziecka, gdy usłyszała jego słowa. Ona sobie po prostu żartowała, a on znowu się wielce obrażał i jeszcze jej groził. I żeby okazać swoje niezadowolenie, zabuczała i ponownie pokręciła głową. - Mówię, że ci się zmarszczki zrobią od tych twoich złości. O proszę, widzę już jedną - parsknęła i sięgnęła jedną ręką do jego czoła, delikatnie próbując złapać za skórę, chociaż z pazurami które miała było raczej ciężko, więc w efekcie tylko go podrapała. - Ups, jednak jej tam chyba nie ma - ponownie się zaśmiała, a jej ręka znowu objęła mocniej jego szyję. Teraz to na pewno ją wypuści.
Chwilę Presley zajęło, zanim odpowiedziała na jego pytanie, ponieważ usilnie próbowała sobie przypomnieć przebieg swojego wieczora. Oczywiście, nadaremnie. - Wyszłam z kimś. Z Bradem może? Albo Paulem? Już sama nie pamiętam, który to który - urwała jeszcze na chwilę, próbując rozróżnić chłopaków, ale oboje pewnie byli wysocy, napakowani i mieli blond włosy (does it ring a bell? hehe), więc jej zapity umysł nie poradził sobie z tą zagwozdką. - Ale tu chyba sama. Może. Nagle się interesujesz? - zafalowała brwiami i puściła do niego oczko.
-
- Zabieraj ode mnie te łapy - skrzywił się znów, bo nie lubił być dotykany po twarzy i doskonale o tym wiedziała. Zmarszczek jeszcze nie miał, ale był w pełni świadom, że od tego ciągłego unoszenia brwi w niecny sposób, to mu w końcu taka zmarcha wyjdzie, że będzie praktycznie dzieliła jego czoło na dwoje. Do tego czasu nie przejmował się gadaniem siostry, szczególnie tym po pijaku.
- Jestem ciekaw czy znowu zachowujesz się jak zdzira - z reguły nie praktykował slut shamingu, ale w stosunku do siostry obowiązywały go inne zasady i nie szczędził w żadnej dziedzinie życia. - Znowu ktoś Ci stuknie bachora i będzie płacz - dodał, tym razem sięgając po jeszcze cięższą broń. Nie da się ukryć, że był dzisiaj w znakomitej formie.
-
- Słucham?! - obruszyła się. - Nawet jeśli zachowuje się jak zdzira, a nie zachowuje się tak, to nie jest to twój zasrany interes - wywróciła oczami, odwracając głowę w drugą stronę, aby wydać się bardziej obrażoną. - I nie będzie to twoje zmartwienie. Pilnuj, żeby ci jakaś lepiej nie przyszła pod drzwi już z gotowym dzieciakiem, bo kto wie, gdzie się szlajasz ciągle - no jemu łatwo było mówić! Może przecież zaliczyć i spierdolić, a dziewczyny takie jak Presley zostają później ze swoim małym kłopotem.
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream
-
- Widziałaś się dzisiaj w lustrze? - zapytał jak idiotkę. Prezentowała się bardzo kusząco i choć nie jemu takie rzeczy oceniać, to był przekonany, że faceci dzisiaj się na nią napalali przez cały wieczór. Nie wiedział jakie prawa fizyki trzymały tę sukienkę na jej ciele, ale był wdzięczny, że nie musiał jej stąd zabierać w gorszym stanie. - Nie możesz w kółko oddawać dzieciaków, a znając ojca, to i tak będzie mi kazał z wami mieszkać - zakładał z góry, że prędzej czy później i tak się dorobi kolejnej fasolki. Faceta przy sobie na dłużej nie utrzyma, bo każdy jeden by z nią oszalał, no i kto padnie ofiarą jej głupoty? Elvis właśnie. Wtedy zacząłby się już zastanawiać czy bogactwo było tego warte. (Odpowiedź: było). - O mnie się martwić nie musisz - jeszcze nigdy nie miał wpadki ani sytuacji, gdzie w ogóle mógłby się solidnie zmartwić. Gdyby jednak zdarzyło mu się takie nieszczęście, to na bank forsowałby pomysł aborcji. Był podłym człowiekiem.
-
- Tak - odpowiedziała dumnie, zadzierając głowę do góry. -I wyglądam zajebiście, więc nie wiem o co ci chodzi - po raz kolejny wywróciła oczami, bo jak zwykle musiał znaleźć coś do czego musiał się doczepić! Na początku wieczora wyglądała zniewalająco, jednak wypita przez nią ilość alkoholu zrobiła swoje i nie prezentowała się już tak dobrze. Jednakże sukienka nadal sama w sobie robiła wrażenie (według nieskromnej Presley oczywiście) i dzielnie się trzymała, przymocowana taśmą od wewnątrz, więc Elvis nie musiał się specjalnie martwić. No chyba, że sam za mocno by pociągnął przez przypadek. Wtedy zrobiłoby się odrobinę niezręcznie. - Nie chciałabym cię w pobliżu mojego dziecka. I nikogo już nie oddam, a nawet jeśli to znowu nie jest to twoja sprawa - naprawdę powoli zaczęła żałować wybrania numeru do niego. Może pora jednak zakręcić się wokół kogoś z prawkiem na dłużej, niż dwa tygodnie? - Może muszę? Może ojciec musi? Mógłby się zainteresować czemu ciągle cię nie ma i co robisz z jego kasą wtedy - nie była jednak na tyle podła, aby donieść na niego. Nie miała też w tym żadnego konkretnego biznesu. - Jak daleko zaparkowałeś? Zimnoooo mi - stęknęła z niezadowoleniem jeszcze raz, bo serio kurwa czy on zostawił to auto na drugim końcu miasta?
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream
-
- No i dobrze, bo nie znoszę bachorów, a Twojego to już w szczególności - skrzywił się. Elvis stronił od wszystkiego co było urocze, nic dziwnego, że nawet psy na niego ujadały. Podobno potrafiły wyczuwać czy człowiek był dobry, a tutaj sprawa była prosta.
Roześmiał się przeciągle, bo jej gadanina była coraz bardziej absurdalna. - To nie ja potrzebuję ciągłej pomocy i atencji - pił w tym momencie do niej. Telefony w środku nocy i skandaliczne zachowanie? Presley chyba zapomniała, że nie miała już siedemnastu lat. Elvis może i nie brnął w dobrym kierunku, ale przynajmniej nikomu nie zawracał głowy swoimi sprawami.
- Już. Uwaga, stawiam Cię - jak powiedział, tak zrobił i po chwili siostra zmuszona była poradzić sobie sama. Miał nadzieję, że jej to zadanie nie przerosło. Otworzył jej szybko drzwi do auta i pomógł wejść do środka, a następnie sam zajął miejsce za kierownicą. Odetchnął z ulgą, bo kawał babki z tej Presley był i się lekko zmęczył. - Chcesz coś zjeść po drodze czy prosto do domu? - zapytał, zerkając w jej odbicie i czekając na decyzję.
-
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś okropną osobą? Czy mam zaszczyt bycia pierwszą? - nigdy nie mogła zrozumieć podejścia swojego brata do życia i ludzi. Jak nieszczęśliwy musiał być, żeby być tak zgorzkniałym i nieprzyjemnym? Prezka sama nie należała do najszczęśliwszych osób, jednak starała się mieć trochę bardziej przyjazne podejście do życia, niż on. Może gdyby stracili pieniądze, albo przynajmniej ich część to dopiero wtedy nauczyliby się doceniać drobne rzeczy w życiu? Elvis z pewnością potrzebował takiej lekcji. Prychnęła słysząc jego słowa. - Nie potrzebuję ciągłej pomocy, ani atencji. Zresztą, wcale nie jesteś lepszy, więc nie możesz mnie oceniać - no dobra, akurat radził sobie z niektórymi sprawami życiowymi odrobinę lepiej, niż ona, aczkolwiek i tak oboje chyba mieli spore braki. I jej zachowanie wcale nie było tak skandaliczne, więc tutaj też odrobinę przesadzał. Skandaliczne może by było, jakby zgubiła sukienkę, albo urządziła sobie trójkąt w ich salonie. Kto co lubi, cnie.
- Nieee, nogi mnie bolą - jęknęła i gdy stanęła na nogach, mocno się zachwiała i w ostatniej chwili chwyciła się jego bluzy, prawie pociągając go za sobą. Na szczęście nie zaliczyli bliskiego spotkania z ulicą. Wsiadła pokracznie do auta, pewnie po drodze sukienka podwinęła się za bardzo, ale Presley nie przykuwała do tego większej uwagi. Bolało ją całe ciało, a w głowie mocno jej się kręciło. Przymknęła oczy, opierając się o szybę. - Ale co chcemy jeść? Tylko wymyśl coś dobrego - mruknęła po dłużej chwili, bo jednak potrzebowała czasu, aby przeanalizować swoje potrzeby i zachcianki.
-
Uniósł brwi, bo nie zrozumiał tego zarzutu. - Nigdy nie prosiłem Cię o pomoc i nie robię z siebie show, żeby ludzie się mną zainteresowali - nie kłamał. No z tą pomocą to tak różnie, bo kiedyś na bank ją poprosił, żeby podała mu coś, ale nie o takiej pomocy teraz rozmawiali. Atencji faktycznie nie szukał, bo lubił czaić się w kącie i polować. Miał raczej mentalność predatora.
- W porządku - dwa razy mówić nie musiała, bo on to akurat lubił decydować, nawet w tak błahych sprawach. Ostatecznie postawili na klasyk - chińszczyznę, a potem musiał się z nią użerać w apartamencie dopóki nie zasnęła. Okropny wieczór, chociaż może dobrze, że wreszcie spędził trochę czasu z dala od Dragona.
- [ zt x2; jak ogarnę wszystko na wszystkich, to nam zacznę new game ]