WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ciężka kurtka na to, bo zimno

Chelsea miała w swoim życiu wiele znakomitych pomysłów.
Wejście do wybiegu wydr? Nie było jednym z nich.
I nawet nie zrobiła tego specjalnie! To miał być grzeczny, spokojny dzień, spędzony w oceanarium, bo akurat wolne miała, wszyscy zajęci byli, a ona dawno już nie widziała rekinów. Na dobrą sprawę nie miała pojęcia, czy w Seattle jakieś rekiny w ogóle są, ale inne zwierzęta też były spoko, słyszała, że jest tam ładnie od jakiegoś typka, który ją wyrywał dzień wcześniej w barze, więc pomyślała, że może się przejść i te rekiny, czy inne pingwiny obczaić. I przy okazji fotę na Instagram wrzucić, już dobry tydzień niczego nowego nie udostępniła, poza tą ostatnią relacją, w której siedziała na podłodze Lavy i przechodziła przez jej kolekcję płyt winylowych, wszystko radośnie komentując i być może trochę tylko się zachwycając.
Wejście na zaplecze było pomyłką, słowo. Chciała iść do łazienki, ale była strasznie długa kolejka, nie wiedziała, gdzie jest inna toaleta, a że akurat zobaczyła uchylone drzwi prowadzące na tyły oceanarium to weszła; tam gdzieś przecież łazienkę musieli mieć.
Mieli, znalazła, skorzystała. Pusto jakoś było, na nikogo jeszcze nie wpadła, to pomyślała, że się… rozejrzy. Lubiła nowe miejsca i szperanie gdzieś, gdzie nie powinna, a może znajdzie w końcu tego rekina, chociażby martwego i go pogłaszcze? Dziewczyna, która ją złapała, była nowa. Musiała być, bo kiedy zapytała, czy Charlie na karmienie przyszła - na co naturalnie natychmiast dostała odpowiedź twierdzącą - to zaprosiła ją ze sobą i trzy razy źle skręciła, zanim w końcu trafiła na odpowiednie drzwi i chyba powinna się zorientować, że jak ktoś na karmienie, to raczej z poważnych opiekunem, a nie że sam się kręci dookoła i po pokojach szpera, szukając jakiejś kości wielkiego, martwego stworzenia na prezent świąteczny dla kumpla?
Te ryby, którymi miała pomóc karmić wydry to trochę niechętnie złapała, ale na sekundę tylko, bo już się zwierzę zakręciło bliżej i OJEZUWYDRAJAKSUPER i już kucała przy niej, by jej tę rybę rzucić. Rzuciła, tylko piąte przez dziesiąte słuchając instrukcji dziewczyny, bo bardziej skupiała się na wygrzebaniu telefonu z kieszeni kurtki wolną, nie śmierdzącą rybą ręką, żeby móc zrobić zdjęcie wydry z bliska. Błąd taktyczny można by rzec, bo zanim złapała telefon, to poczuła, że traci równowagę, a potem to już było tylko głośne, potężne OKURWA tuż przed wpadnięciem do wody, która była nieprzyzwoicie głęboka, jak na tę odległość od brzegu.
Wpadnięcie do wody w listopadzie nie było m i ł e.
Myśl, że nie umie się pływać, kiedy wpadało się do wody też nie była m i ł a.
Spłoszyła zwierzęta, odwiedzających oceanarium i samą dziewczynę chyba też, bo tamta zastygła, zamiast reagować i kiedy Charlie, wedle własnego przekonania tonęła, to przez myśl jej przeszło, że całe szczęście, że ta blondynka nie pracuje z czymś krwiożerczym, bo raczej doby by nie przeżyła.
Nie tonęła. Woda była głębsza, niż by oczekiwała, ale nie głęboka, utonąć z powodu słabych umiejętności pływackich nie mogła.
Utonąć, bo zaczęła świrować, już mogła jak najbardziej. Nie zarejestrowała, że rąbnęła o dno ni ramieniem, pewnie przez całkowitą stratę orientacji pod wodą i już nawet na śmierć się szykowała, trudno się mówi, żegnaj życie piękne, kiedy poczuła, jak coś ją do góry ciągnie. Krztusząc się, wierzgając i trzęsąc leżała teraz na lodowatych kamieniach z mokrymi włosami przyklejonymi do twarzy, które zaraz ktoś jej odgarnął. I bez ceregieli obrócił ją na bok, karząc wodę wypluć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — Gdzieś kiedyć przeczytała, że jeśli ktoś zamieni swoje zainteresowania w źródło zarobku to będzie wiecznie zajęty swoim hobby i nie przepracuje ani jednego dnia. Była prawie pewna, że to Laura wysłała jej ten całkowicie niezgodny z prawdą, motywacyjny bullshit, w jak najlepszej wierze oczywiście. W rzeczywistości Liz oczywiście spełniała się w swojej pracy, witała konieczność zwleczenia się z łóżka o świecie z odrobinę mniejszym bólem istnienia i nie potrzebowała dzbanka espresso, żeby obudzić swój mózg na tyle, by przymusić go do wykonywania obowiązków. Ale to absolutnie nie oznaczało, że nagle pokochała poranki, sprzątanie wybiegu nie było męczące i śmierdzące, a wydry nigdy nie sprawiały żadnych kłopotów.
Ten dzień początkowo nie różnił się znacząco od innych, które już spędziła w oceanarium jako pracownik. Dalej cieszyła się jak dziecko, kiedy mogła całkowicie legalnie przejść do pomieszczeń służbowych i dalej miała wewnętrzną ochotę kopnąć dorastające wydrzątko, którego ulubionym gryzakiem był jej prawy gumiak. Właśnie skończyła swój przydział obowiązków u wydr morskich, więc przygotowała dwa wiadra ryb i ruszyła na wybieg wydr rzecznych. Ledwo weszła do środka, zauważyła dwie dziewczyny, z których tylko Pat była ubrana w odpowiedni strój, a druga ewidentnie próbowała zrobić wydrze zdjęcie z bliska. Przez ułamek sekundy nawet się zastanowiła, czy może wyleciało jej z pamięci jakieś ważne wydarzenie, wizyta weterynarza czy zatrudnienie kogoś nowego do pomocy przy karmieniu, choćby na staż. Nie wykluczała, że po prostu sama nie zdążyła jeszcze wszystkich poznać, więc zamiast od razu upominać Pat, że przyprowadza znajomych tam, gdzie nie wolno, postanowiła podejść i zapytać. Korona by jej z głowy przecież nie spadła.
Nie zdążyła, bo ledwo wiadra z rybami znalazły się na ziemi, dziewczyna z telefonem znalazła się w wodzie. Nie podejrzewała, żeby taki był jej zamiar, ale kiedy najwyraźniej nie zamierzała po prostu wstać i wyjść z wody, a Pat zamarła w przerażeniu, Liz wkroczyła do akcji. Wyciągnęła niedoszłą topielczynię na brzeg i od razu obróciła ją na bok, żeby się przypadkiem nie udusiła nałykaną wodą. Nie za wiele wiedziała o ratowaniu tonących, ale zdawała sobie sprawę z tego, że wylegiwanie się w przemoczonych ciuchach na takim zimnie nie doprowadzi do niczego dobrego.
Zdejmij kurtkę — rzuciła do wyłowionej dziewczyny, robiąc dokładnie to samo, co jej nakazała. Liz też po tej akcji ratunkowej nie należała do przesadnie suchych, ale jej ubranie było dostosowane do ewentualnej konieczności wejścia do wody, więc zdecydowanie bardziej nadawało się na okrycie tej zmokłej kury, którą miała przed sobą. Z delikatnym uśmiechem spojrzała na dziewczynę i podała jej swoją kurtkę.
Sezon na pływanie z wydrami już się skończył — powiedziała z rozbawieniem, dziękując niebiosom, że wzywanie pogotowia nie wydawało się być konieczne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej, trzy słowa: w listopadzie pizga. Gdy tylko szok spowodowany wleceniem do wody, walnięciem głową o dno i chwilową utratą orientacji jej minął, a wszelki nadmiar brudnej wody wykaszlała, szybko zaczęła rejestrować to, co się dzieje dookoła, w tym między innymi głos, który kazał jej zdjąć kurtkę i gdyby nie to, że było jej tak piekielnie zimno, parsknęłaby mu uprzejme chyba cię pojebało. Ułamek sekundy później pogratulowała sobie tego, jak tylko wróciła z powrotem na plecy i jej zmrużone oczy skupiły się na pochylonej nad nią twarzy, której rysy udało jej się dostrzec dopiero po dwóch sekundach, bo jasne niebo, chociaż zachmurzone, nieprzyjemnie oślepiało.
A rysy nie były brzydkie.
Wręcz przeciwnie, to były bardzo-bardzo ładne rysy, których widok sprawił, że podniosła się ciężko do siadu, żeby tę kurtkę grzecznie ściągnąć i w tym momencie już niestety jej pełne panowanie nad sobą minęło, bo palnęła po staremu:
- Dla c-ciebie mogę zdjąć o w-wiele w-więcej. - Typowo zawadiacki uśmieszek, który kiedyś trenowała przed lustrem, mógł wywrzeć średnie wrażenie, bo spływająca po jej całym ciele woda, nieopanowane drżenie i szczękanie zębami raczej niwelowały efekt i Charlie było bliżej to potrąconego przez samochód szczeniaka (albo kury), niż do seks bomby.
- Przezz-zabawne - mruknęła, ślamazarnymi i niezgrabnymi ruchami kogoś, komu właśnie zamarzły wszystkie stawy i mięśnie, narzuciła sobie na ramionami podaną jej kurtkę. Miała przed oczami czarne plamy i wrażenie, że zaraz zamarznie, Lepiące się do ciała ubrania, tak paskudnie nieprzyjemne, wywoływały dreszcze i lgnęły do rozgrzanej jeszcze przed chwilą skóry wywołując wrażenie podobne do tego, jakie ma się przy wysokiej gorączce po założeniu świeżych ubrań na siebie. - Nie, nie, nie trzeba - wymamrotała, uznając, że ma gdzieś te czarne plamy przed oczami, już straciła wystarczająco dużo godności tego dnia, nie potrzebuje jeszcze pomocy przy wstawaniu.
Błąd, bo lekko się zatoczyła i musiała w szerokim rozkroku stanąć, żeby utrzymać równowagę. Kurwa, czemu tu tak płytko było, przecież nie pojedzie do szpitala, jeśli ma wstrząs mózgu, nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Ale to nic, wstrząsy mózgu nie są straszne, już na pewno nie tak straszne jak jej matka, kiedy do niej zadzwoni z informacją, że słuchaj, potrzebuję hajsu na lekarza.
Już chciała pytać, czy mają jakieś suche pomieszczenia tutaj, bo wstrząsu może nie miała, ale zapalenie płuc zdawało się zbliżać do niej z każdą sekundą, ale wtedy anioł, który ją z wody wyciągnął i dał jej swoje odzienie, zaproponował wejście do środka.
- To było zamieszanie w imię nauki - oświadczyła kobiecie, kiedy tamta, nie wiedzieć kiedy, złapała ją pod ramię i poprowadziła... gdzieś korytarzem. - Studiuję psychologię i prowadziłam eksperyment społeczny. Jak reagują ludzie w chwili zagrożenia. Wnioski z eksperymentu są takie, że społeczeństwo jest chujowe. Ale są w nim dobre jednostki. Tak.
Bablała w najlepsze, głównie po to, żeby odwrócić swoją uwagę od tego, jak źle jej jest w tym wszystkim. I żeby się rozgrzać. Paplała może bez większego sensu, może nieznajoma jej nie uwierzyła, ale to nic.
- Ładnie pachniesz - rzuciła też nagle znienacka, bo jej mózg teraz rejestrował naprawdę dziwne rzeczy.
To jak ciężkie były jej buty od wody. Jak nagle straciła czucie w palcach u stóp. Jak dziwną strukturę miały ściany. I nikły zapach, chyba perfum, kobiety.
- I zimno tu macie. Kurewsko zimno, mam nadzieję, że dobrze ci płacą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie jeszcze wcale nie tak dawno temu po prostu wywróciłaby oczami, po czym skupiłaby sie przede wszystkim na wykonaniu wszystkich swoich obowiązków z jak największą dokładnością i dbałością o szczegóły. Tak długo tkwiła w roli kogoś, kto zarówno zawodowo jak i w teoretycznie wolnym czasie zajmował się ciągłym rozwiązywaniem cudzych problemów, że miała całkiem niezłe doświadczenie w szybkim i sprawnym zarządzaniu sytuacją kryzysową. Teraz też myślała o tym, że wydry trzeba albo nakarmić, albo zabrać im sprzed nosa wiaderka z jedzeniem; amatorkę listopadowego nurkowania trzeba jak najszybciej odprowadzić w ciepłe miejsce i ogrzać oraz wysuszyć, być może znaleźć jakiś strój na zmianę; kierownika należy powiadomić o całym zajściu, albo przynajmniej kogoś odrobinę bardziej kompetentnego niż ona, kto miałby prawo do podejmowania decyzji co dalej.
Ale myślała też o tym, że jest to przede wszystkim przekomiczna sytuacja, z której pewnie jeszcze tego samego dnia będzie się śmiać. Już w tej chwili z trudem sie powstrzymywała, czego ewidentnym dowodem był rozpromieniający jej twarz uśmiech. A ponieważ płacono jej za opiekę nad wydrami, nie nad ludźmi, najwyraźniej zamierzała sobie pofolgować w jeszcze jednej kwestii.
Kto wie, czy cię o to zaraz nie poproszę — szepnęła z przekornym błyskiem w oku, nachylając się nad dziewczyną z zamiarem podania jej pomocnej dłoni przy wstawaniu. Gdy okazało się to niepotrzebne, odsunęła się, ale tylko tyle, żeby w razie potrzeby być w stanie ją złapać. Jeszcze tu tylko brakowało paru wybitych zębów albo rozkwaszonego nosa do pełnego obrazu nędzy i rozpaczy. Wydry pewnie były już wystarczająco straumatyzowane, a w dodatku najwyraźniej pozbawione obiadu, bo Pat wzięła wiadra i wyszła, zostawiając przemoczoną dziewczynę pod opieką Liz. Ta poprowadziła je w kierunku pomieszczeń służbowych, które co prawda nie należały do najbardziej luksusowych, ale zdecydowanie były w stanie spełnić postawione przed nimi zadanie osłonięcia od wiatru i zimna podczas suszenia się lub ewentualnego przebierania.
Ale wiesz, że jak nikt nie nagrywał, to się nie liczy? — zażartowała, mając dziwne przeczucie, że jest to najgłupsze wyjaśnienie, jakie mogło paść. Nie chciała jednak być zbyt nieuprzejma, dlatego szybko dodała: — Oczywiście jak już opublikujesz wyniki badań to bardzo chętnie się z nimi zapoznam.
Słuchała dalej, już nie przerywając i nawet starając się nie uśmiechać za bardzo, bo może sytuacja i była z gatunku tych głupszych, ale przecież nie zamierzała tutaj nikogo bezczelnie wyśmiewać. Może tylko odrobinę wyżej uniosła brwi, zdziwiona jakże niespodziewanym komplementem.
Dziękuję, to zawsze miło usłyszeć, że po sprzątaniu wybiegu wydr morskich i przygotowywaniu sporej ilości ryb nie śmierdzi ode mnie aż tak bardzo, jak mogłoby się wydawać — odpowiedziała, wracając do rozważań sprzed chwili i poddając w wątpliwość swoją jakże fachową ocenę o braku konieczności zasięgnięcia porady medycznej. Może jednak dziewczę uderzyło głową o dno mocniej, niż Liz się tego spodziewała. Ale to oznaczało, że tym bardziej wymagała pomocy.
Mogę spróbować poszukać ci czegoś suchego i ciepłego na przebranie, jeśli chcesz. Chyba że wolisz koc termiczny i ubrania na grzejniku. Chcesz po kogoś zadzwonić? — w tym momencie Liz zdała sobie sprawę z mozliwości wystąpienia kolejnych komplikacji. — Kurwa. Twój telefon przeżył? Możesz zadzwonić z mojego, jeśli pamiętasz numer...

Psst, przenosimy się do pomieszczeń służbowych z wątkiem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Suche. Suche. Suche. Tak, proszę. Zwykle Charlie rzucała jakimś głupim żartem, że wilgotne zawsze jest lepsze, niż suche, bo dzięki swojej uroczej twarzy mogła mieć mentalność napalonego czternastolatka, ale teraz było jej stanowczo zbyt zimno, więc gorąco przytaknęła.
- Suche. Grzejnik. Tak. Pop-roszę - wydukała krótko, bo nie jest tak łatwo mówić, jak szczękasz zębami, ok?
Pochylała się teraz nad podłogą, próbując wycisnąć resztkę wody z włosów i doprowadzić je do ładu; podłoga była kafelkowana, pewnie jakiś wymóg w oceanarium, żeby łatwo było wszystko wyczyścić, jak im wydra, czy inny pingwin ucieknie.
Albo ktoś wpadnie do basenu i trzeba będzie go wysuszyć.
Związała włosy w niedbały kok, zrzuciła z siebie kardigan i ściągnęła rajstopy, bo wstydu nie miała nigdy, a na tym etapie już chłodniej jej być nie mogło; wręcz przeciwnie, ciało już się powoli dostosowywało do temperatury, więc chociaż nadal desperacko potrzebowało ogrzania, to przez chwilę nie był to priorytet. Stała więc teraz przemoczona w niewielkiej kałuży, którą sama zrobiła, mając na sobie tylko merlinowi-dzięki-że-za-dużą koszulkę i zaraz oczy jej się trochę z przerażenia rozszerzyły, kiedy kobieta wspomniała o telefonie. Wyciągnęła swój zdezelowany już smartphone z kieszeni bluzy i bez większej nadziei wcisnęła przyciski starając się go zrestartować; nawet nie zawibrował w odpowiedzi.
- Ech, trudno - Odruchowo chciała wetknąć telefon do tylnej kieszeni spodni, zamarła jednak w pół ruchu i odłożyła go na blat. - Teraz mój najlepszy przyjaciel jest nadziany, mogę mu podwędzić co ma, a on kupi sobie nowy. - Wyszczerzyła się do kobiety, machając zbywająco ręką w powietrzu, bo jeżeli miała w sobie coś z Włóczykija to absolutny brak przywiązania emocjonalnego do rzeczy. - Niestety nie znam tutaj nikogo na tyle, żeby pamiętać ich numery, ale nie przejmuj się mną, trochę tylko muszę podeschnąć. Merlinie, dziękuję - jęknęła z najwdzięczniejszym wyrazem twarzy na jaki było go stać, kiedy kobieta wyciągnęła z szafki jakąś koszulkę i jej ją rzuciła; zaraz potem pojawiły się dresy i bluza, wszystko z logo oceanarium.
- Charlie jestem. - Przedstawiła się, ściągając bluzkę przez głowę, by jak najszybciej założyć suche ciuchy. - Zwykle nie wpadam ludziom do basenów. No, raz, pani Simpsons, ale to akurat była wina jej wielkiego psa, który na mnie biegł chcąc mi rozgryźć aortę. A ja tylko piłkę chciałam zabrać, która przez ogrodzenie przeleciała. Okazało się, że pies umie pływać i to szybciej, niż ja, bo ja w gruncie rzeczy pływać nie umiem za bardzo. Ale nic mi nie zrobił. Jak te wydry. Anyways...
Przebierała się podczas całego tego gadania, dopiero kiedy zarzuciła bluzę na siebie i stanęła przodem do kobiety, nawiązała z nią porządny kontakt wzrokowy. Podpierała się o biurko, czy inny stolik, co to tam stało, bo nadal jej słabo trochę było, ale to nic, wróci do domu, położy się na godzinę i będzie jak nowonarodzona.
- Dziękuję za ratunek. - Uśmiechnęła się lekko. - Mogę się jakoś odwdzięczyć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zrobiła współczującą minę na wieść o ofierze śmiertelnej tego całego wypadku w postaci bogu ducha winnemu urządzeniu, ale zaraz zajęła się poszukiwaniem jakichś ciuchów na przebranie dla dziewczyny, żeby przynajmniej trochę wyhamować tę krzywą i nie pozwolić jej zejść w najbliższym czasie na hipotermię. Albo zapalenie płuc.
Tacy przyjaciele to skarb... — mruknęła cicho, ale z uśmiechem, najwyraźniej faktycznie ciesząc się, że utrata telefonu nie stanowiła wielkiej tragedii. Dla niej samej podobny scenariusz jeszcze nie tak dawno temu byłby katastrofą na skalę klęski żywiołowej, ale od kiedy porzuciła zawodowe planowanie cudzych imprez i zajęła się własnym, spokojnym i powolnym życiem, nagle okazało się, że nie potrzebuje mieć stałego kontaktu z resztą świata w każdej sekundzie swojego życia. I była z tego bardziej niż zadowolona, także nie tylko rozumiała, ale całkowicie podzielała nastawienie dziewczyny w tej kwestii. No, może poza takim drobnym szczegółem jak bogaty przyjaciel ratujący w razie wypadku, ale to doprawdy był szczegół.
Liz, miło poznać — prawie że wyciągnęła rękę, ale ponieważ Charlie ewidentnie była zajęta przebieraniem się, Liz postanowiła przynajmniej cześciowo pójść w jej ślady. Nieprzemakalne buty i spodnie oraz wodoodporna i ciepła kurtka robiły oczywiście swoje, ale znajdujące się pod spodem warstwy w odczuciu Liz zdecydowanie mogły zyskać na wymianie na coś bardziej suchego. Ściągnęła polar i koszulę, żeby na t-shirt zarzucić bluzę bardzo podobną do tej, którą przed chwilą zaoferowała Charlie.
Myślę, że po prostu doznały szoku. Z reguły w porze karmienia rzucamy im o wiele mniejsze kąski, więc nie wiedziały jak się za ciebie zabrać. Następnym razem możesz nie mieć już tyle szczęścia — zażartowała sobie, a potem spojrzała z delikatną troską na dziewczynę. — Nie ma sprawy. Na pewno wszystko w porządku? Jeśli potrzebujesz podwózki, jestem pewna, że uda się coś załatwić — zaoferowała, nie do końca pewna, czy taka opcja w ogóle będzie potrzebna. Ale wolała powiedzieć swoje i usłyszeć, że przyjaciel jest na terenie oceanarium albo mieszka za rogiem, niż zostawić biedaczkę na pastwę losu i kazać jej tłuc się nie wiadomo gdzie, o nie wiadomo której godzinie, gdyby faktycznie zamierzała czekać i dosłownie patrzeć jak pranie schnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kawą może? Albo drinkiem w piątek wieczorem? - Ciągnęła swoje "czy mogę się jakoś odwdzięczyć", kiedy nie dostała na nie odpowiedzi. Nie nachalnym tonem, wręcz przeciwnie, na jej ustach był przyjazny uśmiech, a twarz odznaczała się pewnością siebie. Pewnie lepiej by się prezentowała, gdyby nie była taką zmokłą kurą, ale już w gorszym stanie próbowała kogoś poderwać, nie woda jej straszna przecież. To chyba była funkcja, której nie umiała wyłączyć, pewnie nawet jakby oberwała kijem po łbie, to i tak by nie dało rady się tego opanować.
Ale aż dziw, że ktoś jeszcze nie spróbował.
- Autobusy chyba nadal jeżdżą - potraktowała już tę troską na poważnie, trochę zmieniając wyraz twarzy na łagodniejszy. - Więc dzięki. Możesz mnie zostawić na pół godziny, trochę doschnę i się zwinę, domyślam się, że masz obowiązki. Może mogę z nimi jakoś pomóc, żeby wynagrodzić ci tę przerwę? - zaoferowała, ignorując fakt, że chwiała się lekko i mdliło ją. Zwaliła to na dziwne zapachy i niedokładnie oświetlone pomieszczenie albo na tego tuńczyka, którego wciągnęła na śniadanie, nie sprawdzając daty na puszce. Ryby zawsze jakieś podejrzane jej się wydawały, to mogła być tego kwestia. Chociaż do dzisiaj nie podejrzewała, że wydry, najsłodsze stworzonka na ziemi, można opisywać, nawet żartobliwie, w taki sposób. Przecież one były kochańsze niż pandy, jak mogłyby chcieć zrobić komuś krzywdę, helloł.
Zerknęła jeszcze raz na telefon, żeby spróbować go znowu odpalić, ale zero skutku. Miała nadzieję, że ktoś jest w domu i nie będzie musiała sterczeć pod zamkniętymi drzwiami nie wiadomo jak długo albo wpraszania się do sąsiadów, by dali jej przeczekać na kanapie - wyjątkowo schodziły z niej siły na gadanie i machanie rękami.
- Obiecuję, że już w nic nie wpadnę. Nawet niczego nie dotknę. Łapki przy sobie - obiecała i na potwierdzenie swoich słów uniosła ręce, by okazać swoje pokojowe zamiary.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Od jakiegoś czasu Song postanowiła schować się pod ziemię i nie pokazywać nikomu innemu. Swego czasu czuła się niezbyt dobrze. Czuła, jak żołądek ją ściska bardziej niż powinien kiedykolwiek. Gorszy dla niej był tylko fakt, że powinna w końcu dać sobie z dealerką. Tymczasem dostała przypadkową kosę w żebra. Gdyby nie przypadkowi ludzie, którzy mogli jej pomóc, sama nie miałaby zielonego pojęcia, jak by się to skończyło. Szpital, a jakiś z jej ziomeczków zajął się Ziomkiem. Dziwna sprawa. Sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co działo się dookoła niej. Świeżo po wyjściu zauważyła SMS'a od Jina.
Sama się zastanawiała, co bardziej ją wkurzyło. Tyle czasu mógł napierdalać i do niej dzwonić, a akurat jak coś się stało to cisza. Chociaż z drugiej strony się z tego cieszyła. Nikt nie powinien się nad nią użalać.
Może dlatego trafiła do oceanarium? Oglądanie zwierząt niesamowicie ją relaksowało. Były jak ona. Tak samo uwięzione w dziwnej klatce myślowej, z której nie dałoby się uciec. Mogła, nawet im zazdrościć, przynajmniej były tutaj bezpieczne. Song rozsiadła się przed wydrami i obserwowała ich pływanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Jin na dwa tygodnie musiał opuścić Seattle, ponieważ zmarł jego wujek. Może właśnie dlatego nie atakował Jimin ani wiadomościami, ani do niej nie dzwonił, aczkolwiek raz czy dwa planował wykonać do niej telefon, lecz zawsze wtedy ktoś coś od niego akurat chciał. W dodatku inna strefa czasowa również raczej nie działała korzystnie, chyba że dzwoniłby rano. Chociaż jak zadzwonił, gdy jeszcze był w US, to nie odebrała. No ale nie wnikał. Tak czy inaczej, znowu się pogubił z tym wszystkim. Dosłownie. Przecież gdyby Jimin zależało, to również dałaby znak. Sama była zła, gdy Jin wychodził bez słowa, a sama zrobiła wręcz identycznie. Różnica była taka, że Jin wracał, a nie znikał na nie wiadomo ile czasu.
Szczerze? Zostałby w Korei no ale z drugiej strony, aktualnie miał spoko pracę oraz znajomych.
Gdy otrzymał odpowiedź na smsa od Song, mimo wszystko ucieszył się, ponieważ to oznaczało brak zablokowania, oraz że żyła i żaden zbok z Dragon Clubu nic poważnego jej nie zrobił - tak, raz czy dwa taka myśl przyszła Tae do głowy.
Co go natchnęło, aby odwiedzić oceanarium? Dawno już tam nie był, a w dodatku lubił podziwiać różne gatunki ryb, łącznie z błazenkami.
Przechadzał się korytarzami, kiedy nagle dostrzegł znajomą twarz. Zamrugał kilkakrotnie, by mieć pewność, że to nie sen ani wyobrażenie, a gdy Song nie zniknęła, szybko zrobił kilka kroków tak, aby stanąć/usiąść obok niej (chociaż wpierw miał ochotę ją mocno przytulić, ale ostatecznie z tego zrezygnował).
- Wydry…urocze są. Może coli? - spytał, wysuwając rękę z kubkiem do połowy wypełnionym coca colą oraz poruszając tak, aby stuknęły o siebie kostki lodu. Bez względu na odpowiedź, sam zaraz pociągnął za słomkę kilka razy.
Chciał zadać tyle pytań a z drugiej strony, miał ochotę zwyczajnie milczeć. Serce kazało mu mówić a rozum milczeć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jimin siedziała sobie spokojnie. Czasami zastanawiała się nad sensem życia, ale zawsze dochodziła do jednego wniosku. Nie ma żadnej szansy by to mogło dojść do skutku. Sens? Ludzie żyją, by się rozmnożyć, a potem umrzeć. Krąg życia? W przypadku takich osób jak Song nie istniały. Pojawiła się tutaj przypadkiem i pewnie przypadkiem spotkała Jina. Prawie podskoczyła, gdy się do niej odezwał. Zawsze mogły to być jakieś niedokończone sprawy, przed którymi musiałaby uciec. Wpierw na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, by parę sekund później pojawiła się standardowa irytacja.
— Znowu mnie śledzisz? — spytała chłodnym tonem, wywracając oczami. Skoro Tae był w stanie ją znaleźć, to tak naprawdę każdy był w stanie. Nigdy nie chciała do tego dopuścić — typowy stalker — zaśmiała się pod nosem. Jakby nie patrzeć Jin posiadał dziwną umiejętność znajdowania Jimin. Czy to w sposób zamierzony, czy całkowicie przypadkowy. Tyle że nią targały sprzeczne uczucia. Może jednak i on dla kogoś pracował i zaraz będzie chciał ją zatłuc — jak mnie znalazłeś, co? — wycedziła przez usta. Jasne, pojechał do Korei, ale jakoś nie chciało się jej w to wierzyć. Akurat w terminie, w którym leżała w szpitalu? Dziwny zbieg okoliczności.
— Chcę — odpowiedziała, zabierając Jinowi łyka colki. Z tym że dalej nie czuła się bezpiecznie. Nieważne, kto by teraz do niej podszedł. Chwyciła się ręką miejsca, w którym została zraniona. Wyglądała jak zagrożone zwierzę, które było gotowe do ucieczki lub ataku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewrócił oczami i pokręcił głową, kiedy usłyszał to pytanie. Sam Jin był w szoku, że wpadli na siebie całkowicie przypadkiem, tak jak wtedy, gdy ratowali Ziomka. Ah te przypadki. Jin dziękował losowi, że ten ponownie pozwolił mu na spotkanie z Jimin, ponieważ zastanawiało go, czy sama z siebie byłaby chętna, żeby spędzić gdzieś razem czas. Czas…Tae nie mógł uwierzyć, jak ten zapierdzielał. Szczególnie kiedy spędzał go w towarzystwie osób, które lubił czy gdy miał sporo rzeczy do ogarnięcia, łącznie z robotą.
- Chciałabyś. Nie śledziłem Cię. - odparł chłodno. - A może to Ty śledzisz mnie, hm? - spytał, unosząc do góry brew. Pytał całkowicie poważnie. Fakt, iż on podszedł jako pierwszy, o niczym nie świadczył. Ona też mogła go śledzić zza rogu i udawać, że o niczym nie wie. - Po prostu przyszedłem, bo dawno mnie tu nie było. - wyjaśnił zgodnie z prawdą.
- Szedłem do rekinów, które są tam - wyciągnął rękę, by wskazać umiejscowienie tych drapieżnych, dużych ryb.- a ponieważ prowadzi do nich tylko ta droga…to Cię zauważyłem. - stwierdził albo raczej wytłumaczył. W sumie kiedyś myślał nad pracą w oceanarium, ponieważ wydawała mu się całkiem…ciekawa? Karmiłby rybki, czyścił akwaria, pływał z delfinami…zawsze coś nowego, tylko ostatecznie zrezygnował, gdyż zaczął dawać korepetycje. A dwie prace plus dawanie korków, niezbyt umożliwiały pracę jeszcze gdzieś indziej. Może kiedyś?
- Możesz wziąć więcej tych łyków, jeśli chcesz. - dodał, wzruszając lekko ramionami i patrząc na pływające przed nimi wydry. Najwyżej dokupi kolejną colę.
- Obeszłaś już całe oceanarium czy jesteś dopiero w trakcie? - zapytał, bo zastanawiało go, czy po wydrach, Song planowała iść gdzieś dalej czy kończyła swoją wycieczkę.
- A i jeszcze jedno…dlaczego tak długo się nie odzywałaś? W sensie może inaczej…dlaczego uciekłaś po tamtej nocy? - Zapewne zaraz usłyszysz, dlaczego TY się nie odzywałeś… Właśnie, dlaczego? Ano dlatego, że był przekonany, że i tak mu nie powie dokąd się udała ani dlaczego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jimin po swoim wypadku niezbyt chętnie i przychylnie spoglądała na ludzi. Zwyczajnie kręciło jej się w nosie, kiedy o tym myślała. Przyjaźń? Miłość? Dosyć przereklamowane rzeczy na jej fach. Ludzie przychodzili, dostawali kosę w żebra i zaraz ich nie było. Do takiego stopnia Song była do tego przyzwyczajona, a kiedy sama została ofiarą postanowiła dać sobie spokój z relacjami międzyludzkimi na wyższym poziomie. Dla Tae było bezpieczniej, że trzymała go z daleka.
Taka chamówa, a jednak się troszczy.
— Serio myślisz, że chciałoby mi się? — spytała, unosząc wysoko jedną brew do góry. Jej stalkować kogoś? Dobre sobie — oj, daj spokój — machnęła ręką. W końcu po co stalkować, skoro wystarczyłoby tylko się odezwać? Song nie była idiotką. Zdawała sobie sprawę, że Jinowi na niej zależało i wystarczyłoby machnięcie paluszkiem, a on zleciałby do niej jak mewa po hamburgera — chciałbyś wiedzieć, gdzie jestem, więc to ty masz predyspozycje do śledzenia mnie — prychnęła Jimin z niezbyt zachęcającą miną do dalszej pogawędki. Czasami się zastanawiała, czy mężczyzna był masochistą, bo się z nią zadawał, czy sadystą, bo marnował jej czas. Zresztą zaraz znowu mu zniknie. W trakcie tego spotkania żadne z nich nie dowie się czegoś absolutnie dobrego.
— No widzisz, a ja po prostu lubię wydry — rzuciła, wzdrygając ramionami — nie trzeba — dodała, odwracając głowę ponownie w kierunku wydr. Wydawały się całkiem szczęśliwe, pływając tak bez celu. Czasami chciała zostać jedną z nich. W ZOO przynajmniej były bezpieczne. A co miała powiedzieć Song? Chwyciła się za miejsce zranienia i przez moment skwasiła się.
— Bo jesteś tak nudny, że nawet seksu po dramie nie było — prychnęła Jimin, wywracając oczyma — czego się spodziewasz Jin? — spytała, odwracając się w stronę chłopaka. Bił od niej chłód. Jedną ze specjalnych zdolności Song było bycie suką. Nikt tak nie ranił serc bez wyrzutów sumienia — moje życie bywa niebezpieczne — stwierdziła spokojnym tonem — lepiej się do nikogo nie przyzwyczajać — dopowiedziała, mrużąc przy tym oczy. Czasami aż zastanawiała się, czy byłaby w stanie tak totalnie zniszczyć Jina, że nigdy by się do niej nie odezwał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko Jin wiedział o wypadku Jimin, szukałby sprawcy, aby spuścić mu łomot w kominiarce albo poobijałby typiarzowi (lub typiarce) samochód albo wymyśliłby coś jeszcze, ponieważ wolałby sobie nawet nie wyobrażać, co by było, gdyby skończyłoby się o wiele gorzej...ale no, obecnie Tae nie miał zielonego pojęcia o niczym.
- Jak ktoś ma dużo czasu i się nudzi, jest zdolny podobno do wielu rzeczy. Albo, kiedy zależy...- odparł, wzruszając ramionami i spoglądając na pływające przed nimi wydry. Obserwowanie ich było całkiem...odprężające, musiał przyznać. Uniósł brew, kiedy usłyszał, że powinien dać spokój, co w takim wypadku uczynił i odezwał się dopiero, po następnych słowach Song.
- Czyli Ty byś nie chciała wiedzieć, gdzie jestem i czy właśnie próbujesz powiedzieć, że miałabyś wyjebane, gdybym Cię olał i poszedł dalej bez żadnego przywitania? - spytał, marszcząc czoło oraz unikając kontaktu wzrokowego. Zadał to pytanie, ponieważ interesowała go odpowiedź Jimin, aczkolwiek obstawiał, co usłyszy.
- Chciałabyś zaadoptować wydrę? Ja kiedyś chciałem przygarnąć jeża, ale nic z tego nie wyszło. - odrzekł, przypominając sobie tamten czas, kiedy jako nastolatek szukał w necie wszelkich informacji o adopcji jeża. Dlaczego akurat jeż? Ponieważ uważał je za urocze - zresztą jak wiele innych zwierzaków.
Ktoś stojący obok mógł zauważyć, jak mina Jina w sekundę zmieniła się z uśmiechu, na coś à la podkówkę, lecz nie chcąc, aby Ji to zobaczyła, zmienił podkówkę w kreskę oraz zacisnął pięść.
- Ty...naprawdę uważasz mnie za nudziarza? Albo mniejsza, zapomnij. Czego się spodziewam? No nie wiem, może chociaż jebanej wiadomości, że wszystko z Tobą okej? Że opuściłaś Stany - zrobił krótką przerwę, aby nabrać oddechu. Ogólnie owszem, przez myśl mu przeszło, że z jakiegoś powodu Song wyleciała do jakiegoś Meksyku.- ale niedługo wrócisz? Sam już kurwa nie wiem. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, myślałem...myślałem, że między nami coś jest, ale teraz nie wiem. - wyrzucał z siebie słowa niczym z karabinu. Czy przemyślał wypowiadane słowa? Absolutnie nie. Wszystko leciało z serducha, aczkolwiek po chwili zaczął zastanawiać się, czy nie lepiej by było, gdyby po prostu sobie poszedł albo zwyczajnie wzruszył ramionami.
- Zawsze jest jakiś procent niebezpieczeństwa w życiu, moje życie też nie jest idealne, bo użeram się z typami, u których zadłużył się....kurwa. Nieważne. - machnął szybko ręką, rozumiejąc, iż właśnie prawie przed pierwszą osobą wygadał się o długach swojego ojca. Wszystko byłoby spoko, gdyby chodziło o legalne zadłużenie, do którego mógłby się odwołać, lecz niestety tu chodziło o interesy robione na boku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Uważasz, że kiedykolwiek mogło mi zależeć? — spytała, spoglądając na swoje palce, unosząc wysoko jedną ze swoich brwi. Czasami zastanawiała się, co chłopakowi chodziło po myślach, bo sama nie była jednoznacznie tego stwierdzić. Ona była dla niego jak chorągiewka. Czasem chciała, czasem nie do końca. Nie rozumiała jego sposobu myślenia. Czy naprawdę nie mógł tego tak przeboleć? Raz go chciała, ale szanse w jej życiu na normalne życie były bliskie zerowym. Nawet już z własnej troski wolała trzymać go z daleka. Nigdy nie wiadomo, jak jej życie się potoczy.
—Tak — odparła od niechcenia — a jaka jest różnica? Jakbyś przeszedł obok, nie miałabym żadnych problemów, a tak to mi ględzisz. Jakbyś był inaczej nastawiony, to inaczej bym się zachowywała — stwierdziła bardzo luźno, wzruszając ramionami. Szczerze? Nawet z tym złym wyrazem twarzy dałaby mu się przeruchać. Kręcił ją i mogła to przyznać z całą swoją otwartością. Chociaż kiedy zaczynał narzekać, mieć problemy, czy jakiekolwiek negatywne emocje, miała go dosyć. Co to za zabawa? Żadna.
— Tak, tyle nie mam do niego akwarium — mruknęła niezadowolona Song — przynajmniej by nie uciekł do Korei i nie zostawiłby mnie samej ze sobą — taaa, Korea wywoływała w niej niesamowicie nieznośne emocje. Czuła dosłownie jak całą nią trzęsie, kiedy o tym wspominała. Dobrze wiedziała, gdzie wyemigrowała jej matka, to była jedyna informacja, którą w zasadzie dostała.
— Tak — nawet sekunda nie minęła po zadaniu tego pytania, a już padła odpowiedź — lubię, jak się tak denerwujesz — odparła przeuroczym głosem, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho — musisz być tak spięty? Nie możesz po prostu wziąć mnie do toalety i zerżnąć? — spytała przeuroczym głosem, bo zrobiłaby wszystko, by chłopak miał, choć minimalnie inną minę. Nie lubiła zabawy w wyliczenia. Wolałaby był w pewnym sensie jej zabawką. Wtedy mógłby jej narzekać od czasu do czasu. Ale na pewno nie takim tonem.
— Co kurwa? — spytała niemalże od raz — ile jesteś zadłużony? — no nie do końca on, ale jednak tak — to nie jest w ogóle zabawne... — no ale brzmiało, jak jakiś nieśmieszny żart, którego nie była w stanie zrozumieć— jacy kurwa typy? Czy mam im wpierdolić? — spytała, podciągając rękawy. Zresztą sama by tego nie zrobiła, żyjąc w takim środowisku, miała od tego ludzi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Aquarium”