WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-> Ze szpitala

Jakby ktoś dziecku zabrał zabawkę. Tak poczuła się przez ułamek sekundy. Zaraz jednak na usta brunetki wrócił uśmiech, bo wiedział, że zabawa się jeszcze nie skończyła. Nie teraz. Nie ta. Wiedziała też, że jeszcze uda jej się osiągnąć swój cel, nawet jeśli nie dzisiaj. Obserwowała jak mężczyzna wychodzi z pomieszczenia, a później po prostu wrócił do swoich dzisiejszych świątecznych obowiązków.
I te dwie godziny wcale tak bardzo się nie dłużyły. Właściwie minęły całkiem szybko i całkiem pracowicie, więc gdy zatopiła się ponownie w fotelu pasażera w aucie Jacoba – poczuła lekkie zmęczenie. Dlatego nie usłyszał tyrady złośliwych komentarzy i uwag. Właściwie przyjęła jego ciszę, nawet wtedy gdy ją pocałował – nic nie powiedziała. Ba! Nawet gdy znaleźli się przed tą śmieszną chińską restauracją – nie skomentowała. Aczkolwiek przyjęła z ulgą, że to coś w tym stylu, a nie lokal na wysoki połysk z kelnerami patrzącymi na ciebie z góry.
- Makaron z krewetkami, sajgonki i dziwne piwo z zielonej butelki brzmi całkiem kusząco. – potwierdziła, gdy opadła na kanapę, a po chwili podeszła do nich niewielkiego wzrostu kelnerka z informacją, że „sorry ale jest późno, czy mogą wziąć na wynos”. No mogą, ewentualnie mogą.
Tak właśnie znaleźli się w mieszkaniu Jacoba. W mieszkaniu, które w pierwszym momencie wyglądało całkiem normalnie. Zdjęła skórzaną kurtkę, opadł na kanapę, na której usadowiła się wygodnie i po turecku, złapała za swój kartonik z chińszczyzną i odpakowała pałeczki – Świąteczna chińszczyzna… Nietypowy wybór, ale chyba mogłabym spędzać tak święta. – zaśmiała się, zapchała sobie usta makaronem i dopiero wtedy się rozejrzała. I wtedy to w nią uderzyło.
Pustka.
Przełknęła, ściągnęła mocniej brwi i wróciła spojrzeniem do Hirscha – Powinnam się zacząć bać? Naprawdę tu mieszkasz? Czy to jakieś mieszkanie, seryjnego mordercy, do którego sprowadzasz swoje ofiary? – żartowała, ale hej – mogła tak pomyśleć! Jej mieszkanie było puste, umówmy się… od czasu gdy je kupiła i się wprowadziła nie miała głowy do dekoracji i całego tego „meblowania”. Miała w swoich czterech kątach niezbędne minimum, ale jednak i tak wyglądało na takie, w którym ktoś mieszkał… kubek po porannej kawie, porzucony flakon z perfumami, z którego korzystała w biegu, kurtka porzucona na oparciu kanapy czy rachunki niedbale odrzucone na stolik. Cokolwiek. Tutaj było wręcz… sterylnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch był lekko skręcony na punkcie porządku. Poza tym straumatyzowany dekadą rzucania w niego talerzami i życia w ogólnym rozgardiaszu z kobietą, która miała się za „artystkę”. Nieład, nieporządek, wieczny bałagan. Od kiedy nie był z żoną i wrócił do Seattle, do ich wspólnego mieszkania zawitał zaledwie raz. Ogrom wspomnień i przedmiotów jednak go przytłoczył, dlatego postanowił jeszcze na jakiś czas odpuścić temat. Śmieje się, kiedy Posy wyraża swoją obawę o życie. Robi kilka kroków w jej kierunku i podaje jej odkapslowaną butelkę piwa.
Powiedzmy, że to mieszkanie wygląda tak dla równowagi.. – mamrocze i pewnie powiedziałby coś więcej, gdyby nie ogromny owczarek niemiecki, który wytoczył się powoli z sypialni. Widok intruzów nie robi na nim absolutnie żadnego wrażenia. Pies rozciąga się, ziewa i spogląda na Jacoba, kilkukrotnie szczekając w jego kierunku.
Jak widać niektórzy wciąż preferują dawny porządek rzeczy… – dodaje, podnosi się z kanapy, mijając psa drapie go za uchem i wraca do Posy dopiero, kiedy napełni jego miskę. Tym razem siada jednak wygodnie na fotelu, naprzeciwko dziewczyny.
Mam mieszkanie w Ballard. Należało do mnie i do mojej żony. Rozumiesz, że nie chciałem tam wracać. To jak upiorny skansen przeszłości. Poza tym, czego niby więcej potrzeba do życia – wzrusza ramionami i zatapia pałeczki w swoim pudełku z chińszczyzną. Zapomina jej powiedzieć o jednym. Że to egzystowanie a nie życie. Upiorne i udręczające przemijanie z dnia na dzień. Bez oczekiwań, bez myśli o przyszłości. Nie chce jednak o tym rozmawiać. Nie może wciąż podejmować wciąż rozmów o Rebecce. Może i nie jest wciąż poukładany, może martwa żona ma wciąż olbrzymi wpływ na jej życie, ale nie chce tego analizować z Posy. Chce zatapiać palce w jej włosach, zaciskać na nich palce, dotykać jej rozgrzanych policzków swoimi, chce scałowywać jej ciche westchnienia. Potrzebuje tej bliskości. Potrzebuje czyjejś bliskości, towarzystwa, odrobiny zainteresowania. Nie chce dzielić się uwagą Josephine ze swoją byłą żoną. Dlatego porusza się nerwowo w fotelu, zastanawiając się, jak powinien zmienić temat. Upija łyk piwa, uważnie przyglądając się swojemu gościowi.
Także tak, mieszkam. W górnej szufladzie szafki pod telewizorem jest twój prezent świąteczny – mówi kiwając głową we wspomnianym kierunku. Zachęca Josephine, żeby tam zajrzała. W środku znajduje się tendencyjne, różowe opakowanie a w nim słodka, przezroczysta bielizna w serduszka. Taka, której bardziej nie ma, niż jest. Obserwuje minę Posy z czystą satysfakcją. Jest niezadowolona i nawet nie próbuje tego ukryć. Hirsch śmieje się, podnosi z fotela i z tej samej szuflady wyciąga kopertę, którą wręcza dziewczynie.
TO jest twój prezent. Różowa bielizna jest dla rezydentki kardiochirurgii – mówi rozbawiony. W kopercie jest zaproszenie na tygodniową wymianę rezydentów z Florydzkim Centrum Chirurgii Urazowej. Intensywne szkolenie z jednym z najbardziej rozpoznawalnych chirurgów z Europy.
Tylko mnie potem nie porzuć. Nie boję się o Maestro, to w końcu 62-letni, zadeklarowany gej, ale słońce Florydy może kusić… – dodaje z uśmiechem, choć lekko niepewnym. Może w tym żarcie jest jednak trochę obawy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, że pytanie o mieszkanie w jakikolwiek sposób poruszy temat jego żony, który był… drażliwy. Zwłaszcza, że nadal nie wiedziała, o czym rozmawiał z matką przy świątecznym stole. Co prawda rozważała zaczepić Ester na szpitalnym korytarzu i jakoś wyciągnąć z niej tą informację, ale ostatecznie się powstrzymała. Próbowała wyrzucić to ze swojej pamięci i jakoś funkcjonować. Jakoś. To słowo klucz.
Nie pociągnęła już jednak ani tematu żony, ani mieszkania… postanowiła mu dzisiaj odpuścić, a na dodatek miał dla niej prezent. Rozpromieniła się, oczywiście, że tak. Kto nie lubi dostawać prezentów, prawda?
Po chwili zawahania faktycznie wstała i podeszła do wskazanej przez niego szuflady. Widok bielizny? Zatkało ją. To trochę to bardziej niż złość… ta pojawiła się dopiero, gdy wspomniał o rezydentce kardiochirurgii. Czy to ta sama, która weszła dzisiaj do pokoju lekarskiego? Ściągnęła mocniej brwi i nie, nie oddała mu pudełka z bielizną. Gdy wyciągnął po nią ręce, zabrała je za siebie. I dopiero, gdy próbował przestać jej je zabierać – mogła je zostawić na tyle bezpiecznie, żeby sięgnąć po kopertę. Oczy jej się zaświeciły bardziej niż na widok bielizny.
- Wtedy zawsze zostanie ci rezydentka kardiochirurgii – odrzuciła z czystej przekory, ale i tak zbliżyła się do Jacoba, zacisnęła palce na jego koszuli, żeby go trochę do siebie przyciągnąć, wspięła się na palce i złożyła na jego policzku krótki pocałunek w ramach podziękowania. Zabawne, że właściwie oboje dali sobie bardzo podobne prezenty, oba były związane z pracą… oboje chcieli się dokształcać – nawet jeśli ona miała tu dużo więcej do zrobienia. Była młoda i miała przed sobą mnóstwo czasu na naukę – Dziękuję. – doceniała.
Jej wzrok jednak szybko wrócił do pudełka.
- Ale to… – kilkukrotnie popukała palcem w opakowanie – Wiesz dobrze, że będę wyglądać w tym zdecydowanie lepiej niż ona. – żartowała, nie? Prowokowała? Na pewno zagrała tak standardową dla siebie nutą zbytniej pewności siebie. W większości przypadków – a właściwie we wszystkich dotychczasowych przypadkach – dotyczyła ona jej umiejętności i talentu, nigdy wyglądu zewnętrznego. Ten akurat nie był jej mocną stroną, a przynajmniej tak jej się wydawało…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Unosi brwi ku górze, jakby w geście niedowierzania. Bielizna jest dla Posy. Miała być wyłącznie żartem, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie wyobrażał sobie w niej właśnie jej. Doceniał jej urodę, ale przede wszystkim był pod wrażeniem także jej talentu. Nie był tak strasznym szefem, za jakiego go miała. Cenił jej umiejętności bardziej niż niewyparzony język. Dlatego też potrzebował rozdziału pomiędzy szpitalem a ich relacją prywatną. Nade wszystko nie chciał, żeby kiedykolwiek pomyślała, że inwestuje w nią przez pryzmat tego, co dzieje się pomiędzy nimi poza SORem. Nie chciał też, żeby pomyślał tak ktokolwiek inny. To byłoby skrajnie niesprawiedliwe. I krzywdzące. I o ile własna opinia była mu skrajnie obojętna, o tyle za punkt honoru postawił sobie, żeby za jego sprawą nie spotkała jej żadna przykrość. Dlatego, pomimo wszelkich emocji, które go przepełniały, jeśli chodzi o tę brunetkę, powinien to przerwać. Nie wymyślać irracjonalne zasady tego oszustwa, ale po prostu się od tego odciąć. Póki jeszcze w ogóle był na to czas. Póki nie było za późno. Póki nikogo to nie krzywdziło i nie sprawiało przykrości innej niż zwyczajny zawód. Zwyczajne, nostalgiczne co by było gdyby
Tymczasem Hirsch kręci głową, jakby w geście zastanowienia. Korzystając z tego, że stoi tak blisko, przesuwa dłońmi po jej ramionach. Niewinnie.
Czy to możliwe, że nosicie podobny rozmiar? – zadaje pytanie, jakby niepewnie. Udaje też, że mierzy ją wzrokiem na tę ewentualność. Jego spojrzenie zatrzymuje się na wysokości jej klatki piersiowej. – Co prawda trudno to ocenić przez szpitalny uniform, ale wydaje mi się, że blondyna ma zdecydowanie większe piersi… – dodaje tonem znawcy i zanim Josephine rzuci w niego pudełkiem, albo obleje go resztką piwa, którą odstawił na szafkę obok, dłonią sięga na jej kark i przysuwa ją do siebie, żeby zamknąć jej usta w mocnym pocałunku. Dopiero po chwili przesuwa dłoń na jej pierś i zaciska na niej palce, ale tak, jakby właśnie zdejmował z niej miarę. Bawi się, przesuwa dłoń – mierzy, waży, mruży oczy i ściąga brwi w zastanowieniu. W końcu szczypie ją lekko i odsuwa się. Jeden, dwa, trzy kroki do tyłu. Łapie też swoją butelkę piwa i upija z niej porządny łyk. Jest rozbawiony swoim żartem. Jak młody, głupi chłopiec. Czasami swoim zachowaniem w niczym nie przypomina statecznego czterdziestolatka, którym powinien być.
Ale jeśli chcesz, możesz oczywiście s p r ó b o w a ć to przymierzyć. Może. M O Ż E jakimś C U D E M będzie pasować – ukrywa uśmiech za szyjką zielonej butelki od piwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był dzieciakiem. Czterdziestoletnim dzieciakiem. Gdy jego palce zacisnęły się na jej piersi – aż parsknęła. Rozbawiona pokręciła głową, bo był niemożliwy – Jeśli oceniasz ją tylko po szpitalnym uniformie… to strasznie marny ten wasz romans. A to nie jest prezent dla kogoś, kogo nie zaliczyłeś przynajmniej kilkukrotnie. – wytknęła rozbawiona i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce. Sięgnęła po butelkę z piwem i upiła z niej łyk – Ale dla twojej wiadomości… – zaczęła, jak tylko szkło wróciło na stolik – Mamy wspólną szatnię. I oczywiście, że ma większe… bo sztuczne. – i na tyle kiepskie, że była w stanie to ocenić nawet ona. Gdy nie znała się na chirurgii plastycznej za grosz. Nawet pół grosza.
Niezależnie od tego, o co podejrzewał ją Hirsch, czy nawet jego matka – była naturalna. W każdym jednym elemencie. Nie miała czasu na zabiegi medycyny estetycznej. Bo przecież po tym wszystkim jest okres rekonwalescencji. Ona przecież wyprowadziła się z domu zaraz po ogólniaku, poszła do szkoły wojskowej, gdzie nie ma czasu na takie głupoty, a później od razu wyjechała na Bliski Wschód. Przecież nie zrobiłaby sobie takie zabiegu na pustyni! No i chyba by się poczuła urażona, gdyby Jacob nie ocenił organoleptycznie, namacalnie wręcz – że wszystko jest naturalne. No, ale!
- Ale spróbuję… ciągle upieram się, że będzie wyglądała na mnie lepiej niż na niej. – a póki co zamierzała skończyć swój makaron. No i przywitać się z piesem! – No cześć! Widzimy się ponownie, co? Teraz już spokojniej, tak? Twój pan nie szarpie cię jak szalony. – zeszła do parteru, usiadła na podłodze, opierając się plecami o kanapę i wytarmosiła jego psa za uszami, a także po brzuchu, gdy ten się położył i domagał się pieszczot. A ona wróciła spojrzeniem do Hirscha – Jak to właściwie możliwe… że kupiłeś mi TAKIE prezenty, gdy jednocześnie byłeś na mnie śmiertelnie obrażony i słowem się nie odzywałeś. To jest bielizna, którą chce się oglądać w łóżku… nie pod szpitalnym uniformem. – kiedy ją kupił, dlaczego nie zrobił kroku w jej stronę, dlaczego naprawdę nie powiedział, że jej chce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob śmieje się, kiedy wytyka mu jego romansowe niepowodzenie. A raczej wyimaginowane kochanki. Udaje na moment zamyślonego, kiedy próbuje w myślach odtworzyć sylwetkę bezimiennej rezydentki. Przez chwilę nawet udaje, jakby kreślił coś w powietrzu. Możliwe kształty? W końcu cmoka z niezadowoleniem i znów upija łyk piwa.
Nie wiedziałem, że są jakieś zasady. W sensie, prezenty zależą od ilości seksualnych interakcji? – śmieje się i odstawia makaron na stolik. Przygląda się psu, który bezceremonialnie rozwala się na dywanie. Wzdycha przeciągle, przyglądając się jak wielkie stworzenie przewraca się z lubością po wykładzinie i daje szorować po brzuchu.
Dobrze, że nie mam dzieci, bo podejrzewam, że w ich przypadku poniósłbym jeszcze większą klęskę wychowawczą… – wzdycha, nakładając na siebie tę samokrytykę. Nie zamierza jednak zgłębiać swoich wynaturzeń w kwestii behawiorystycznej, bo Posy po raz kolejny wraca do tematu, który podoba mu się o wiele bardziej.
Śmieje się, kiedy dziewczyna dzieli się z nim swoim spostrzeżeniem.
Skąd wiesz, że planowałem ci ją wręczyć? Może podrzuciłbym ją do twojej szpitalnej szafki, tylko po to, żeby obserwować zaskoczoną reakcję? Albo skazać cię na żarty koleżanek? Może podejrzewałyby pana ratownika? – przypadkiem przemyca złośliwość w opowieści, którą właśnie kreśli. Ma szczerą nadzieję, że pan Danny, o którym wspomniała mu jeszcze w szpitalu, jest tak samo rzeczywistym problemem jak bezimienna rezydentka ze sztucznym biustem. I byłoby mu naprawdę przykro, gdyby zbyt szybko zorientował się, w jakim jest błędzie. – Szczęśliwie jestem ostatnią osobą, którą ktoś podejrzewałby o takie emocje, skierowane w twoim kierunku. Dziewczyna z administracji jest przeszczęśliwa ze swojego dokonania. Po jej triumfującej minie wnioskuję, że jest przekonana, że zafundowała mi najgorsze chwile w życiu. A ja… – zatrzymuje się na moment, przyglądając się Posy z błąkającym się po jego ustach uśmiechem – No cóż. A ja w zasadzie mogę być jej tylko niezwykle wdzięcznym – wzrusza ramionami. Podnosi się też po chwili, żeby wypuścić psa na balkon, kiedy ten nagle podrywa się i próbuje ogłuszyć ich donośnym szczekaniem, ponieważ najwyraźniej usłyszał coś na zewnątrz.
Monitoring osiedlowy, co poradzisz. W końcu to pies, którego częściowo wychowała moja matka. Nadmierna ciekawość to jego drugie imię – mamrocze żartobliwie i przymyka drzwi. Wraca z powrotem na fotel, ale tym razem siada na jego oparciu. Zeruje butelkę piwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Śmiesznie podskoczyła na dźwięk donośnego szczeknięcia. Prawie jak huk, prawda? Została też prawie stratowana, gdy jednak wyjście na balkon okazało się być bardziej kuszące niż mizianie po brzuchu, ale tylko się zaśmiała, a po chwili po prostu dźwignęła na równe nogi.
-Oczywiście, że prezenty zależą od takich rzeczy. Nie kupujesz seksownej bielizny komuś, kogo nie znasz i kogo nie chcesz w niej oglądać. Właściwie to seksowna bielizna to bardziej prezent dla obdarowującego niż obdarowywanego. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo nawet jeśli właśnie wytknęła mu, że zrobił prezent sobie to… nie mogła mu mieć tego za zła. Sama poniekąd też to zrobiła – wycieczka do Nowego Jorku? Dwuosobowa? Nie podejrzewała, że mógłby tam wziąć rezydentkę kardiochirurgii.
Podeszła do siedzącego na oparciu fotela Hirscha. Wreszcie są praktycznie tego samego wzrostu, może nawet trochę nad nim góruje, ale nie jest to duża różnica. Była kurduplem, nigdy nie miała z tym większych problemów… kompaktowa, ale całkiem proporcjonalna – Sama bym cię o to nie podejrzewała. – o jakiekolwiek emocje względem niej. A już tym bardziej te pozytywne. Darli koty przy każdej możliwej okazji, warczeli na siebie i fukali. Kłócili się o przypadki i pacjentów, każde wiedziało lepiej i nie chciało odpuścić. A jednak potrafili znaleźć też wspólny język. Czasami.
- Swoją drogą musi mieć o mnie doskonałe zdanie, skoro wychodzi z założenia, że czas ze mną byłby tak straszny. – zażartowała, ale dość swobodnie, nie miała z tym problemu, nie czuła się urażona przez dziewczynę, która właściwie zrobiła jej ogromną przysługę.
Przez chwilę po prostu wpatruje się w Jacoba, ciągle siedzącego na kanapie. Złapała go nawet za podbródek, lekko go unosząc i żeby na nią spojrzał i przez chwilę utrzymał z nią kontakt wzrokowy. Z bliska. Intensywny. Aż sama przygryzła lekko dolną wargę i zanim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, posuć ten moment – pocałowała go. Miękko, spokojnie i bez zbędnego pośpiechu, czy tej gwałtowności, która im do tej pory towarzyszyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bliskość. Przesuwa głowę na jej klatkę piersiową i tym samym słyszy i czuje bicie jej serca. Wciąż w trochę za szybkie. Podnosi wzrok na moment zaledwie, żeby zerknąć na jej zaczerwienione policzki. Ten widok lubił chyba najbardziej. Różowe kości policzkowe, potargane włosy, błyszczące spojrzenie i rozchylone usta. I, mimo że odpowiada właśnie na jego pytanie, nie może się powstrzymać. Musi dotknąć tych ust, wsunąć w nie lekko zaledwie język, przygryźć lekko dolną wargę i uśmiechnąć się z zadowoleniem. Pole zabawy.
Obejmuje ją ciaśniej, kiedy pies otwiera sobie łapą drzwi balkonowe i wchodzi bezceremonialnie do środka, a następnie układa się na swoim posłaniu.
Nie musisz mnie przepraszać. Nic się nie stało. Poza tym rozumiem. Od niektórych tematów trzeba ludzi odepchnąć, jeśli nie jest się gotowym, żeby o nich rozmawiać… Może na wszystko jest po prostu lepszy czas – mruczy z policzkiem opartym o jej mostek.
Jest mu chłodno, zimny powiew z otwartego okna balkonowego wywołuje gęsią skórę na jego plecach i najprawdopodobniej Posy też nie jest zbyt przyjemnie. Dlatego niechętnie i z ogromnym ociąganiem się, musi z niej w końcu zejść. Wzdycha z niezadowolenie i unosi się na ramionach, żeby pocałować jej brodę. Potem seria krótkich i szybkich pocałunków przesuwa się od jej szyi, piersi – tu umówmy się, że zatrzymuje się na dłużej, a kiedy pokazuje zęby Josephine musi go od siebie odsunąć – po brzuch, podbrzusze, udo, łydkę. Kiedy już stoi obok kanapy i wciąż trzyma ją za nogę, całuje wierzch jej stopy i w końcu odpuszcza. Kręci z pełnym powątpiewania wzrokiem głową i całkowicie nagi zamyka w końcu balkon.
Masz jutro dyżur? – pyta, kiedy znika za kuchenną wyspą i otwiera lodówkę w poszukiwaniu alkoholu. W zasadzie nic więcej poza kilkoma butelkami piwa i resztką toniku w niej nie ma. Chwyta za dwie i stawia je na stoliku. Dopiero wtedy chwyta za swoje bokserki i wciąga je na siebie, choć towarzyszy mu w tym chwila zawahania się.
Mam tylko nadzieję, że zdążyłaś zebrać odpowiedni materiał porównawczy, zanim umówisz się na ta pierwszą randkę z Dannym – rzuca jeszcze głupim żartem i sięga po butelkę piwa. Siada znów na kanapie obok jej i przygląda się przez chwilę w ciszy. Widzi jej pytające spojrzenie, ale tylko jego kąciki ust nieznacznie drgają, co ukrywa, biorąc łyk złotego napoju.
Prawda czy wyzwanie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiała się. Pocałunki, składane na jej skórze łaskotały. Jego wargi, ciepły oddech i zarost – to wszystko sprawiło, że nie mogła przestać się śmiać, a już na pewno uśmiechać. Jeszcze przez chwilę obserwowała go. Jak podchodzi do okna, jak rusza do kuchni, a później zaczyna się ubierać. Też powinna, prawda?
Zerknęła na porozrzucane po podłodze przy kanapie ubrania. Nie było wśród nich jej majtek, musiał je zabrać… trofeum – uśmiechnęła się pod nosem, zaśmiała się do siebie i pokręciła lekko głową, bo trudno. Mówi się trudno – Mam – bo brała wszystkie możliwe dyżury. W święta nie było trudno o parę dodatkowych godzin, wszyscy je chętnie oddawali, a ona ostatecznie wolała siedzieć w szpitalu niż w pustym mieszkaniu.
W międzyczasie chwyciła za jego koszulę, która sięgała jej do połowy uda i spokojnie zakrywała pośladki. Zapięła kilka przypadkowych guzików, żeby nie spadała jej z ramion i ponownie opadła na kanapę. Trochę wyżej na poduszkach, więc właściwie pół leżała, pół siedziała i oparła stopy o uda Jacoba, gdy usiadł obok.
Prawda, czy wyzwanie?
Parsknęła akurat, gdy przystawiała do ust szyjkę butelki z piwem – Ciężki wybór, Hirsch – przyznała, upijając łyk alkoholu i obracając w dłoniach butelkę – Nikogo poza nami tu nie ma, a wątpię, żebyś chciał, żebym pukała do twoich sąsiadów z pytaniem, czy chcą mnie zaliczyć. – nie mogła mu tego wybaczyć, że kazał jej pytać o to jakiegoś przerażonego dzieciaka na medycznej konferencji. Do końca wyjazdu, gdy widywała go na korytarzu albo w restauracji – czuła się obserwowana, okropność – Więc teoretycznie wyzwania powinny być łatwiejsze. Ale… życie nie jest łatwe. Prawda! – miała jednak nadzieję, że będzie dla niej łagodny, przynajmniej trochę. Upiła jeszcze jeden łyk piwa, szkło odłożyła na stolik, a sama wbiła spojrzenie w Jacoba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewraca oczami. No przecież nie wysłałby jej nigdy z taką misją gdziekolwiek. Co innego idiotyczne wygłupy w ultranudnym towarzystwie, kiedy nie przyszło mu jeszcze wtedy do głowy, ze Posy mogłaby myśleć o nim w podobnych kategoriach. Ale teraz? Nie przywykł do dzielenia się czymś tak przyjemnym, jak zarumieniona Josephine. Obejmuje dłońmi jej stopy i kładzie na swoich kolanach jej nogi. Głaszcze ją oo skórze, czasami zaciska palce na jej łydkach. Długie godziny spędzone na dyżurach i w wiecznym biegu - nogi zasługują na docenienie. Szczególnie takie zgrabne, jak te należące do doktor Alderidge.
Oczywiście wolałby, żeby wybrała wyzwanie. Mógłby ją wtedy poprosić, żeby przymierzyła swój świąteczny prezent. Albo nawet dalej - nakłonić ją, żeby pozwoliła sobie zrobić zdjęcie. Do tego jednego, które zrobił jej w Lake Tahoe ukradkiem, wracał jeszcze wielokrotnie. Nie może jej jednak tego powiedział. Czasem boi się jej reakcji. Bywa łagodna, wydaje mu się, że wszystko jest pod kontrolą a potem wybucha. Niespodziewanie. Bez braku jakiejkolwiek kontroli. Stąpa więc czasem w rozmowie z nim jak na polu minowym.
- Byłem przekonany, że wybierzesz wyzwanie i będę mógł zaprosić cię do zwiedzenia dalszej części tego mieszkania. Uprzedzając pytanie - tak, w sypialni również nie ma zbyt wielu n i e p o t r z e b n y c h rzeczy. Ale skoro to prawda... - udaje zamyślenie, przyglądając jej się z uwagą. Ma pytanie i prawie je wypowiada, ale w ostatniej chwili się powstrzymuje. Może to zbyt niewygodne pytanie jak na ten etap znajomosci. Być może nie powinien go zadawać w zasadzie nigdzie.
- Czego absolutnie nie zniesiesz w łóżku? - pyta jej w końcu żartobliwie, wciąż masując jej stopy i łydki. Nie wyraziła sprzeciwu, więc może to nie jest odpowiedź na zadane przez niego pytanie.
Lubił tę niekonwencjonalną formę poznawania Posy. Mógł zadać absolutnie abstrakcyjne pytanie i oczekiwać odpowiedzi. Sam obawiał się jednak zbyt osobistych pytań. Nie chciał rozmawiać o żonie. Na samą przelotną myśl o tym poparł palcem delikatną skórę na palcu, gdzie przez ostatnie dziesięć lat nosił obrączkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obserwowanie go sprawiało jej przyjemność. Nawet nie dlatego, że był po prostu przystojnym facetem – to wiedziała od początku, od pierwszego spotkania w podejrzanej kuchni podejrzanego mieszkania w podejrzanej okolicy. Cała ta impreza była podejrzana, a gdy jednak pojawił się u jej boku – wiedziała, że jest przystojny. Ale sprawiało jej przyjemność obserwowanie tej zmiany, która zadzwoniła w nim między oddziałem, a mieszkaniem. Między oddziałem, a łóżkiem. Nie ściągał tak brwi, rysy mu łagodniały no i przede wszystkim… nie próbował na wszystkich krzyczeć i ustawiać ich (jej) po kątach.
Gdy mocniej zaciskał palce na jej łydce, nie było trudno trafić na jakikolwiek punkt spustowy, bo była przecież pospinana w każdym jednym możliwym miejscu, raz czy dwa zagryzła zęby, ale w ostatecznym rozrachunku było to po prostu przyjemne.
Ostatecznie jednak się podniosła, przerywając mu… wpakowała się jednak na jego uda, z jakiegoś powodu z tego też czerpała przyjemność. Z tej bliskości.
I miała zdecydowanie lepszy widok na jego twarz, którą mogła spokojnie lustrować – Jeśli chciałeś mnie zaciągać do łóżka, mogłeś po prostu powiedzieć… – zaśmiała się, przygryzając lekko wargę i przechylając lekko głowę, gdy się mu przyglądała.
I zastanawiała się nad odpowiedzią.
Bo to wcale nie było proste pytanie.
- Jedzenia, które się kruszy… nienawidzę spać na okruszkach. – odpowiedziała i błysnęła kłami w szerokim uśmiechu, bo żartowała! Domyślała się, że nie o to pytał – A jeśli chodzi o seks… – urwała, ale nie dlatego, że nie chciała odpowiadać, ale dlatego, że musiała się dobrze zastanowić – Chyba nie. W tym sensie, że po pierwsze jestem otwarta, a po drugie umiem się odezwać. Jeśli coś mi nie odpowiada to po prostu o tym powiem. – przyznała, wzruszając lekko ramionami – Wydaje mi się, że tak właśnie funkcjonują dorośli ludzie… rozmawiają. – przynajmniej czasami! Zaśmiała się pod nosem, bo dotarło do niej, że jest najgorsza jeśli chodzi o „rozmowy”, więc może nie była tak dorosła jak jej się wydawało…
- Pytanie czy wyzwanie, Hirsch? – zapytała, jednocześnie kreśląc bliżej nieokreślone kształty opuszkami palców na jego torsie, klatce i brzuchu… widziała jak na to reagował, jak jego mięśnie się spinały i nie mogła przestać się uśmiechać.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”