WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/3XCHQKu.jpg"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001.
........Ciężko zapomnieć o kimś, kogo twarz pojawia się na ekranie gdy spontanicznie przeskakujesz po kanałach siedząc na swojej zbyt miękkiej kanapie w ciasnym, ciemnym mieszkaniu. I kiedy najmniej się tego spodziewasz. Doskonale znał to uczucie - kłucie w boku i tłumione poczucie winy, które pojawiało się, gdy zbyt długo zwlekał z przeskoczeniem na kolejny kanał. Gdy patrzył na kilkadziesiąt pikseli, które składały się na piękny - choć odrobinę chłodny i profesjonalny - uśmiech. Znajomy do szpiku kości.
........ W takich momentach tęsknił za Bernie.
........Ale niewiele później, bo po ułamku sekundy, przychodziła przykra świadomość rzeczywistości. I wtedy wyłączał telewizor, kładł się do łóżka i zasypiał przy nieustannym, monotonnym szumie na ulicy za cienkim oknem.
........Jednej z takich nocy zdecydował, że musi w końcu jej powiedzieć. Że jest w Seattle, że prawdopodobnie zostaje tutaj na stałe, przynajmniej na razie. Dalsze ukrywanie tego faktu mogłoby przynieść więcej szkód niż korzyści. I może jeszcze spróbować odbudować ich przyjaźń z dawnych lat, która podupadła na przestrzeni minionych podróży…
........ Przyjaźń z dawnych lat.
........ Oliver, pytając sam siebie, nie miał pojęcia, co dokładnie to dla niego znaczy.
........Pierwszą myślą było udanie się do stacji telewizji, w której jak wiedział pracowała Bernie, ale równie szybko jak się pojawiła, tak szybko ją odrzucił. Był z konkurencyjnego wydawnictwa i pewnie nie przeszedłby nawet przez pierwszą połowę lobby zanim ktoś za bardzo się nim zainteresował, nie mówiąc o dostaniu się gdzieś wyżej. Czasami też wracał z centrum miasta okrężną drogą specjalnie po to, żeby przejechać przez dzielnicę w której mieszkała Bernie. Niestety, nigdy nie miał szczęścia. I czuł się jak ostatni idiota planując podchody aż do momentu, w którym wysłał jej prostego smsa z proponowaną datą i miejscem spotkania. Przyjaźnili się w końcu, do ciężkiej cholery. A to, że bardzo rzadko wysuwał podobne propozycje… To inna sprawa.
........Do The Crocodile chadzali czasami, kiedy jeszcze byli młodsi. Nie wybrał tego miejsca przez wzgląd na sentyment do dawnych lat, chociaż wnętrze klubu zawsze wspominał z nutką nostalgii i czasami przychodził się tu napić piwa, posłuchać historii innych ludzi. Oszukiwał sam siebie, że wcale się nie denerwuje, ale dopiero w momencie, w którym zobaczył ją naprawdę, na żywo, nie jako zbitek pikseli na ekranie skamieniał zupełnie. Wbijał w Bernie spojrzenie na długą chwilę przed tym, kiedy ona zauważyła jego. I uśmiechnął się naturalnie, wesoło, skinął zapraszająco głową.
........ Wszystkie czarne scenariusze, domysły i przypuszczenia czmychnęły do zakamarków umysłu.
........Podniósł się z krzesła dostawionego do baru, a kiedy zbliżyła się wystarczająco blisko spontanicznie wyciągnął ramiona i przyciągnął ją do siebie. Jak kiedyś. Nie myślał o tym, zareagował impulsywnie i emocjonalnie. I w dupie miał wszystko, nawet jej Travisa, nawet miłość jej życia. Bo przez chwilę to on tutaj był, on i ona, sami pośrodku zatłoczonego jak zawsze o tej porze baru. Uścisk nie trwał długo, ale był przepełniony serdecznością. Tęsknotą. W końcu odsunął Bernie na długość ramion i przyjrzał się uważnie jej twarzy.
........Na żywo wyglądasz jeszcze lepiej, niż w telewizji, Lillard — rzucił z udawaną powagą, ledwo powstrzymując uśmiech.
........Ktoś przepychał się obok nich, potrącał łokciem, ale Oliver nawet tego nie poczuł. Z trudem oderwał spojrzenie od przyjaciółki i przeniósł je najpierw na lśniący czystością bar, na którym stała jego szklanka wypełniona alkoholem, a później na barmana, który zajęty był obsługiwaniem innych klientów.
........Ciężko się nakombinowałem, żeby znaleźć nam na dzisiaj bilety, zazwyczaj są wyprzedane z miesięcznym wyprzedzeniem. Napijesz się czegoś? — Uśmiechnął się. — Wieczorem będzie tu grał jakiś nowy zespół, podobno hit sezonu — dodał sugestywnie, unosząc lekko jedną brew. Przecież musiała wiedzieć, że nie wypuści jej dzisiaj wcześnie do domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

5.

Przywykła już do tego, że nie każda przyjaźń może trwać wiecznie. I wcale niepotrzebne były jakieś wielkie kłótnie czy rozbieżne poglądy, by do owego końca mogło dojść, bo nie przypominała sobie, by doszło do takiej sytuacji z Oliverem. Stało się, co przez długi czas usilnie tłumaczyła sobie tym, że to przykra konsekwencja dorosłości. Ona zajęła się swoim życiem i karierą, a on podróżami. Nie szukała więc na siłę niczyjej winy.
Czy tęskniła? Jasne, że tak, ale nauczyła się nie okazywać takich rzeczy.
Zdziwienie. Zdziwienie pomieszane z dziwną radością i podeekscytowaniem - tak można było opisać emocje Bernie, gdy odczytała wiadomość z propozycją spotkania, na którą od razu przystała. Jakiś stres przyszedł dopiero później. A dokładnie już na miejscu, gdy stała przed wejściem do lokalu i zastanawiała się, jak dużo mogło pozmieniać się w ich życiach przez ten czas. Nie zamierzała jednak spanikować i uciec, bo to byłoby co najmniej nie w porządku.
Całe zdenerwowanie uleciało, gdy już go zobaczyła. I nawet nie powstrzymywała radosnego uśmiechu, co nie było niczym dziwnym, skoro w końcu spotkała się ze starym przyjacielem, który był jej swego czasu nawet o wiele bliższy niż przyjaciółki, czego oczywiście nie powiedziałaby na głos. Bo w tym akurat Bernie była całkiem dobra, jeśli chodziło o Olivera - w tym, by nie mówić o całkiem istotnych sprawach. Teraz jednak nie skupiała się na tym, a na jego ramionach, za którymi zdążyła zatęsknić.
- Uważaj, bo pomyślę, że śledzisz każde moje wystąpienie i wgapiasz się w telewizor - rzuciła nieco rozbawiona jego komentarzem, wcale z tyłu głowy nie mając tego, że akurat ona sama śledziła jego karierę na tyle, że zbierała jego artykuły w jakimś kartonie. - Mogłeś oszczędzić sobie starań i zabrać mnie na pizzę. - Delikatnie wzruszyła ramionami, rozglądając się dookoła, zanim zajęła swoje miejsce. W lokalu było całkiem sporo osób, co nawet jej nie dziwiło. Zastanawiała się tylko, czy to zawsze tak wyglądało, gdy przychodzili tu kiedyś. Może po prostu nie zauważała tego, bo była skupiona na jego towarzystwie? - Czyli słusznie zarezerwowałam sobie dla Ciebie całą noc? - Uniosła jedną brew ku górze, zerkając na niego. Sama w końcu chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu, bo nie miała pojęcia, kiedy mogłoby dojść do kolejnego spotkania. Może po jego kolejnej podróży?
Namierzyła w końcu barmana i zamówiła dla siebie jakiegoś kolorowego drinka, a wzrokiem powróciła do Olivera dopiero wtedy, gdy zamówienie stało już przed nią. - Trochę zdziwiła mnie Twoja wiadomość, więc... Dzieje się coś? - Musiał jej wybaczyć to pytanie, ale przez długi czas ich przyjaźń była bardziej teoretyczna i nie widywali się regularnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zawsze było tak samo; tygodnie, lata i miesiące, podczas których rzadziej się widywali wyparowały pod wpływem chwili, w której spotykali się ponownie. Oliver uwielbiał to uczucie; jakby czas w ogóle nie mijał, jakby nic ich nie dzieliło. Było trochę zgubne, bo w gruncie rzeczy wiele ich dzieliło i jeszcze więcej czasu minęło, odkąd miał prawo tak beztrosko brać ją w ramiona i tak intensywnie się jej przyglądać. Bardzo niechętnie odwracał spojrzenie. Czuł się trochę jak gówniarz, który po raz kolejny przekracza granice i któremu sprawia to ogromną przyjemność.
..........Na szczęście Bernie nie zmieniała się wcale. Niezależnie od związku z Travisem, od całych ton codziennych problemów, o których Oliver nie miał pojęcia, była dokładnie taka sama jak kiedyś. Cudownie nieprzewidywalna. A on chełpił się tym, że potrafi ją przejrzeć.
..........Czasami się gapię — przyznał po chwili mrużąc oczy. — Na przykład kiedy koło ciebie siedzi ktoś interesujący — dokończył powoli, naturalnie w tą złośliwość wplatając również promienny - i przede wszystkim szczery - uśmiech.
..........Zajął swoje miejsce i z wyraźną dezaprobatą patrzył, jak barman stawia kolorowe świństwo na barze. Musiała zauważyć karcące wręcz spojrzenie i lekkie kręcenie głową. Był przy tym najbardziej w świecie swobodny - nie miał powodów, żeby krępować się w towarzystwie Bernie. Była jego przyjaciółką. Kiedyś kochanką. Kiedyś… Jeszcze czymś więcej. Właściwie przy niej jako jednej z niewielu potrafił się otworzyć i być prawdziwym sobą, nie wykreowaną w głowie postacią z określonym scenariuszem. Budziła w nim spontaniczną stronę, którą zadeptało w nim dzieciństwo i którą próbował w sobie budzić nieustającym jeżdżeniem po świecie.
..........Tym razem możesz wypić kolorowy, przez wzgląd na stare czasy. Ale następna kolejka to czysta tequilla — ostrzegł, sugestywnie unosząc swoją szklankę wypełnioną białym rumem.
..........Poza tym propozycja spędzenia wspólnej nocy, spędzonej jakkolwiek, nawet na żaleniu się na cały świat, sprawiała, że krew szybciej płynęła mu w żyłach. W oczach zabłysnął niebezpieczny ognik z pewnością zdradzający myśli.
..........Bardzo słusznie. Po koncercie dobrze wejdzie pizza, jak zgłodniejemy od intensywnego picia. Albo coś z ulicznego żarcia w Chinatown, znam dobre zakątki. Co właściwie… — zatrzymał się na chwilę, podtrzymał spojrzenie przyjaciółki. Był jej przecież winny wyjaśnienia. Niewinne wyjaśnienia. Jasne, tłumaczy się tylko winny. — prowadzi mnie do odpowiedzi na twoje pytanie. — Balansował przez chwilę szklanką na dolnej krawędzi, patrząc długo. — Kupiłem tam mieszkanie. Małą kawalerkę — wytłumaczył niezgrabnie, wzruszając ramionami.
..........Bał się jej reakcji. Ale chyba najbardziej bał się tego, że w ogóle nie zareaguje. Albo skłamie. Albo jeszcze sypnie sztucznym “cieszę się”. Przecież znał ją tak dobrze, a jednocześnie nie wiedział, co siedzi w jej ślicznej głowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Butler, od kiedy lecisz na facetów pod krawatem? - Bardzo szybko podłapała te ich niewinne złośliwości, zerkając na swojego towarzysza z wyraźnym zaciekawieniem. W końcu, jeśli ktoś obok niej siedział podczas emisji, to zazwyczaj byli to zaproszeni goście. A dosyć rzadko zdarzało się, by był to ktoś inny, niż politycy, czy profesorowie, którzy komentowali bieżące wydarzenia w kraju, czy na świecie.
Już dawno nauczyła się wyłapywać jego spojrzenie, nawet to najmniejsze, więc i to karcące nie umknęło jej uwadze. Nie przejęła się najwyraźniej jakoś bardzo, skoro posłała mu tylko jakże radosny uśmiech i spróbowała tego swojego drinka, by po chwili przedstawić aż przesadny zachwyt.
- Tequila, byś łatwo mógł mnie upić? - Uniosła brew ku górze, zerkając na niego w oczekiwaniu na odpowiedź. Może i nie miała najsłabszej głowy, jeśli chodziło o alkohol, ale akurat tequili nie potrzebowała wiele, by wprowadzić się w stan upojenia alkoholowego. A on doskonale o tym wiedział.
I już miała pewnie zarzucić jakimś żarcikiem, gdy poczuła się totalnie zbita z tropu. Tak bardzo, że na dłuższą chwilę swój wzrok wbiła w szklankę, byle uniknąć widoku twarzy Olivera. - Kupiłeś mieszkanie? - powtórzyła za nim, opuszkami palców wybijając jakąś nieznaną nawet sobie melodię o szklankę. Może i nie znała się jakoś bardzo na nieruchomościach, ale wątpiła, że ledwo wrócił i od razu kupił mieszkanie. Poza tym nie był osobą, która wydałaby pieniądze na nieruchomość, która i tak stałaby przez większość czasu pusta. - Nie wspominałeś o tym ostatnio. - W końcu spojrzała na niego i to z widocznym wyrzutem w oczach. Bo może nie miała prawa oczekiwać, by była pierwszą osobą, którą informuje o takich planach, a jednak zrobiło jej się jakoś nieprzyjemnie, że nie wiedziała. - Czyli zostajesz na dłużej? - Nadal utrzymywała kontakt wzrokowy, choć to nie był najlepszy pomysł, bo teraz mógł w pełni dostrzec żal w jej oczach. Wszystko w jej głowie wskazywało na to, że rzeczywiście planuje zostać w mieście na dłużej i nawet nie raczył o tym wspomnieć. Wcześniej przecież przyjeżdżał, ale maksymalnie na kilka tygodni i żadnego mieszkania nie kupował. Albo, co chyba było gorsze, nie informował jej o każdym swoim pobycie w Seattle, a ona sama sobie dopowiadała, że skoro nie odzywa się do niej, to jest gdzieś w kolejnej podróży. Może po prostu nie była w jego życiu już na tyle ważna, jak bardzo on był w jej, by mówić jej o takich rzeczach?
- Będę musiała wpaść, z jakimś kwiatkiem, o którym pewnie szybko zapomnisz - dorzuciła, by chyba jakoś załagodzić swoją reakcję. A słaby uśmiech, który mu posłała, szybko schowała gdzieś za szklanką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Roześmiał się i przewrócił oczami. Bardzo teatralnie i bardzo przesadnie, ale przecież na tym właśnie polegała gra. Łapanie słówek było miłą odmianą po ostatnich długich dniach spędzonych w wydawnictwie nad redagowaniem sztywnych tekstów.
..........Dobry krawat to klucz do sukcesu jak widać — odgryzł się znowu, tym razem mrużąc lekko oczy. — Dlatego żadnego nigdy nie noszę. Postarzałyby mnie, nie sądzisz, Lillard? — Wyprostował się, z gracją gładząc miejsce na przodzie klatki piersiowej, gdzie powinien wisieć krawat i gdzie go nie było. Wydurniał się, ale tylko trochę. W końcu w legendarnym klubie rocka patrzono by na nich co najmniej dziwnie, gdyby pokazał się w garniaku.
.......... Dla równowagi wziął kolejnego solidnego łyka alkoholu ze szklanki, którą cały czas bezwiednie się bawił i prawie się nim zakrztusił.
..........Jeśli się o to martwisz, to odprowadzę cię całą i zdrową do domu, słowo harcerza.
.......... Uniósł skrzyżowane niedbale palce. Dobrze, że nigdy nie był harcerzem, bo mógł na to słowo swobodnie kłamać. Poza tym tequilla ponownie przypominała mu stare, dawno minione czasy. Jej zapach też mu je przypominał. To, na jak zmieszaną rzuconą od niechcenia w eter ważną informacją mu się wydawała… Na jakiś sposób też było bardzo znajome. Znał taki wzrok. Znał też takie zachowanie. W takiej Bernie zakochał się przecież wszystkie te lata temu i taką ją wypierał ze świadomości i pamięci. Odwrócili się rolami i kiedy to ona unikała spojrzeniem jego twarzy, on próbował je z upierdliwą premedytacją wyłapać. A kiedy już się odwróciła, to trochę pożałował, że nie umie odwrócić spojrzenia albo chociaż tego wszystkiego w jakiś nieśmieszny żart.
.......... Powoli przełknął ślinę i nawet uśmiechnął się prozaicznie na wzmiankę o kwiatku. Że też nie pomyślał wcześniej i chciał się rzucać na głęboką wodę z adoptowaniem złotej rybki.
..........Bernie, proszę cię. — O co właściwie? — To była spontaniczna decyzja. Nie chciałem… Nie chcę obiecywać czegoś, czemu nie będę mógł później sprostać. Chciałem być pewny, że decyzja o powrocie do Seattle jest ostateczna i że klamka zapadła.
.......... Dlaczego tak właściwie się tłumaczył? Wiedział, że powinien był jej powiedzieć o tym wcześniej, ale jednak tego nie zrobił. Odkładał tą rozmowę z premedytacją, jak tchórz. I nadal wierzył, że to nie przekreśla niczego między nimi. Nawet, jeśli kontakt z Bernie zrani go ponownie, nie zamierzał już rezygnować. Była przecież dla niego wyjątkowa.
..........Ostatnio mieszkanie tutaj nie było jeszcze w planach — dodał po chwili, nie odwracając wzroku od jej twarzy i od oczu, w których jak na własne przekleństwo widział zbyt wiele emocji. Obrócił nerwowo szklankę w palcach. To była jedyna oznaka nerwowości, bo twarz miał całkiem rozluźnioną. — A ty? Ile to już lat minęło? Nie wychodzisz za mąż?
..........Cudownie. Uwielbiał strzelać sobie w tej sposób w kolano.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Pamiętaj też, że sporo kobiet leci właśnie na krawat. - A przynajmniej tak jej się wydawało, bo przecież ten dodatek do garderoby zazwyczaj kojarzył się z jakimś poważnym zawodem. Sama raczej wiele na ten temat powiedzieć nie mogła, skoro żaden z facetów, którymi była kiedykolwiek poważniej zainteresowana, nie uznawał za podstawę swojej garderoby garnituru. I ani Travis, ani Oliver nie byli tutaj jakimś wyjątkiem.
- Pytanie, do czyjego domu - rzuciła nieco zaczepnie, posyłając mu jeden z tych swoich niewinnych uśmieszków. Dobrze pamiętała, że kiedyś o wiele częściej kończyła gdzieś właśnie u niego, gdy wychodzili napić się na mieście. I pewnie żartowaliby sobie tak dalej, gdyby nie kolejny temat, który ich nawiedził.
- Będziemy mieć czas, by nadrobić wszystkie zaległości. - Brzmiało to dosyć obojętnie, a czuła, jak na samą myśl o jego dłuższym pobycie w mieście, robi jej się dziwnie cieplej. W końcu, gdyby kiedyś nie postanowił podróżować, to może odważyłaby się powiedzieć mu o kilku rzeczach i teraz wcale nie musiałaby się przejmować problemami w związku z Travisem? Tego nie wiedziała i nie było już szansy, by się dowiedziała. Trochę też się bała jego ciągłej obecności. Do tej pory widywali się na tyle rzadko, że w jego obecności starała się nie myśleć o tym, co czuła, że kilka lat temu po prostu straciła. Teraz mieli mieć tego czasu nieco więcej.
- Cieszę się, że masz jakieś swoje miejsce - przyznała, posyłając mu nieco śmielszy uśmiech. I była w pełni szczera. Chciała spędzić z nim miło czas, a nie narzekać, że nie poinformował jej wcześniej o mieszkaniu i wszystkim innym.
- A widzisz gdzieś pierścionek? - odpowiedziała już znacznie mniej radośnie, unosząc ku górze swoją dłoń, by mógł sam sobie odpowiedzieć na pytanie. - Nie zanosi się na to, przeciwnie, więc nie ma o czym mówić - dodała, wzruszając obojętnie ramionami, jakby mówiła o jakiejś błahostce, bo nie czuła, że powinni ciągnąć temat jej związku. Poza tym, nie wiedziałaby nawet, co powinna mu powiedzieć, bo tak naprawdę sama nie miała pojęcia, co dalej z jej związkiem. Dlatego wolała skupić się na swoim drinku, a nie twarzy Olivera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Myśli i obrazy z przeszłości zmieszały się z poczuciem ulgi i swobody. Nawet pomimo tematu mieszkania i przypuszczalnego osadzenia się w mieście na stałe - zazwyczaj stresującego do granic - nie potrafił wyrzucić z głowy przeszłości. A powinien… Powinien! Bo Bernie miała prawo być szczęśliwa z innym, bo on nie wykorzystał swojej szansy i stchórzył.
.......... Teraz wiedział, że oszukiwał samego siebie mówiąc, że “przecież już tyle lat minęło”. Kobieta nadal wzbudzała w nim uczucia, nad którymi nie potrafił panować. Nadal szukał znajomego uśmiechu w kąciku ust, jakiegoś drobnego gestu dłonią, zaproszenia. Po prostu się oszukiwał.
..........Niemniej jednak poczuł wyraźną ulgę. Nie przestał się bawić szklanką nawet, kiedy ta została do końca opróżniona. Bulter ledwo zwrócił na ten fakt uwagę. Tak samo jak na ten, że barman z automatu uzupełnił puste szkło.
..........Wpadnij kiedyś do mnie — zaproponował, nagle podrywając głowę i mierząc ją śmiałym spojrzeniem, a w oczach błyszczało coś niezdrowego. — Wyślę ci adres smsem. I koniecznie przynieś ze sobą tego obiecanego kwiatka. Nie miałem do tej pory czasu, żeby odpowiednio umeblować wnętrze, przyda mi się kobieca ręka.
..........Alkohol zaczynał przyjemnie szumieć w głowie i powoli zacierał pierwsze granice. Uśmiechał się do niej, do jej uśmiechu, czując jak w klatce piersiowej coś rośnie i burzy się pod żebrami. To było przyjemne uczucie. Chciał je zapamiętać, a później będą już najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem, którzy nie mają przed sobą żadnych tajemnic. No, poza jedną, którą mężczyzna zakopał już dawno temu i to pod grubą warstwą kurzu i wspomnień. Z przyjemnością pochłonął kolejny łyk alkoholu i zaczepił barmana.
..........Jeszcze jedną kolejkę. Tequila dla nas obu.
..........Rzucił przyjaciółce wyzwanie w spojrzeniu.
.......... Poza tym potrzebował alkoholu na odwagę do rozmowy o tym, co miało właśnie nadejść. Powoli przełknął ślinę i popatrzył na jej dłoń dłużej, niż trzeba było. Czuł, że należało się jej wsparcie, nawet jeśli to znaczyło kopanie pod sobą dołków. Niezależnie od uczuć, które do niej żywił kiedyś - nadal? - chciał ją wspierać. Dlatego przechylił się na krześle w bok i objął jej ramiona, kładąc na przeciwnym barku kobiety swoją dłoń. Oparł się wygodnie i uniósł kieliszek do toastu.
..........To miał być twój książę. Nie poddawaj się dlatego, że przez chwilę jest trudno — powiedział znacznie pogodniej, niż sądził, że jest w stanie. Zerknął w bok, na śliczną twarz Bernadine. — W razie czego, mam kanapę w salonie. — Żart, głupi żart, który miał ją podnieść na duchu. — I umiem gotować. Podróże kształcą, he?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się pod nosem na jego zaproszenie, a dopiero po chwili zerknęła na niego kątem oka. Już wolała sobie oszczędzić wywodu o tym, że owego kwiatka przyniesie, ale niech nie liczy na jej pomoc w pielęgnowaniu go, bo akurat do takich rzeczy ręki nie miała. No, wydawało jej się, że nie miała, bo, prawdę mówiąc, pewnie nigdy nawet nie próbowała swoich sił w dbaniu o kwiaty. Zwyczajnie nie przepadała za ich zbyt dużą ilością i odpowiedzialnością tego typu. A wyrzucanie zwiędłych kwiatów nie było przyjemną perspektywą. - To daj po prostu znać, jak będziesz mieć wolny wieczór, czy coś takiego. - Posłała mu delikatny uśmiech, by szybko wrócić do sączenia swojego drinka, który właściwie się kończył. Większość wieczorów i tak miała wolne, skoro Travis rzadko kiedy bywał w domu. I nawet teraz, gdy po raz kolejny obiecywał, że to się zmieni, to jakoś nie widziała tych jego starań w praktyce.
Westchnęła tylko, gdy usłyszała zamówienie Olivera, które już po chwili znalazło się przed nimi na blacie. Jego spojrzenie jednak wskazywało, że nie mogła się wykręcać, więc nawet nie próbowała. W końcu kiedyś nie przejmowała się w jego towarzystwie tym, że może się po prostu upić. I chyba chciała wrócić do tych czasów, stąd brak jakiegokolwiek sprzeciwu.
- Czasami książę potrafi zamienić się w żabę, której już nie da się odczarować - dorzuciła od siebie, kątem oka obserwując jego dłoń, która teraz znajdowała się gdzieś na jej barku. Wcześniej nawet nie przypuszczała, że jego dotyk nadal może być dla niej tak rozpraszający, ale przyjemny zarazem. - Kanapa brzmi jak spełnienie wszystkich marzeń - rzuciła, racząc go krótkim roześmianiem się, po którym jedynie pokręciła lekko głową. I może nie zamierzała tego powiedzieć na głos, ale na pewno zapamiętała sobie te słowa na tyle, że kiedyś może faktycznie skorzystałaby z tej propozycji. No, może nie do końca z zamiarem spania na tej kanapie, a raczej posiedzenia i jakiejś rozmowy. - Nie mów mi nic o jedzeniu, bo robię się głodna. - I nawet rozejrzała się dookoła, by móc mniej więcej ocenić, kiedy mógłby rozpocząć się ten koncert, który jakoś średnio ją interesował. Możliwe, że właśnie dlatego śmiało sięgnęła po szkło, w którym znajdował się wcześniej zamówiony alkohol.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zastanowił się chwilę, niedługą, wysuwając lekko dolną szczękę.
..........Na ścianie przed nimi, metr za barem, na ładnych, szklanych półkach leżały butelki z alkoholem z każdego zakątka świata. Wodził spojrzeniem po etykietach, zapamiętując nazwy i daty, niektóre pamiętając z oryginalnych krajów ich pochodzenia. Dziwny nawyk ciekawskiego nieznanego chłopca, którego nie wyzbył się nigdy. A o ile wcześniej wydawało się, że w klubie jest tłoczno, to teraz zagęszczenie ludzi jeszcze się podwoiło. Za oknami powoli zapadał zmierzch, o tej porze roku o późnej godzinie.
..........Wszystko da się odczarować — powiedział w końcu, po stosunkowo długiej pauzie, kiedy już był pewien, że mówi prawdę w swoim przekonaniu. — Zabrzmiało na niepoprawnego optymistę? — zastanowił się, uśmiechając lekko na dźwięk jej śmiechu. Krótki, pełen emocji - smutnych, wesołych? - dźwięk był muzyką w jego uszach, która tłumiła dźwięki powoli dopływające ze sceny. Widocznie zespół, który miał tutaj dzisiaj występować powoli przygotowywał się do swojego koncertu. Mężczyzna na razie nie zwracał na to większej uwagi.
.......... Zbyt mocno skupiał się na osobie siedzącej obok i na emocjach, sprzecznych i poplątanych, które w nim budziła. W pewien sposób niespokojny, u boku Bernie czuł się żywy. Prawie docierał do przekonania, że powrót do Seattle było dobrym pomysłem. To kierowało myśli na zgoła inne tematy. Rodziny, matki… Ojca, którego nie widział od lat i z którym nie chciał mieć nic do czynienia. Odepchnął od siebie niechciane myśli i podniósł kieliszek.
..........W takim razie — zaczął, zabierając ramię z barku kobiety — za księżniczki.
..........Niech żyją długo i szczęśliwie.
..........I za moją wygodną kanapę — dodał, puszczając przyjaciółce perskie oczko.
.......... Chciał spędzić ten wieczór tylko z nią i tylko dla niej. Chciał być przecież oparciem w trudnych chwilach, powiernikiem tajemnic… To prawda, że chciał też uprawiać z nią dziki i namiętny seks, ale jako stworzenie rozumne hamował swoje zapędy. Cieszył się tym, co mu dawała: obecnością i uśmiechem, żartem i tym, że mimo wszystkich błędów, jakie mógł popełnić, nadal nie odprawiała go ze świstkiem. Uwielbiał jej cierpliwość. Podziwiał jej piękno i intelekt. Ale nade wszystko cenił przyjaźń i nie zamierzał jej niczym zepsuć.
.......... W zamyśleniu wypił zawartość kieliszka.
..........O kurwa, ale to mocne. Gdzie moja limonka? — Wykrzywił się, z hukiem odstawiając kieliszek z grubego szkła na lśniący blat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chyba nie jestem przyzwyczajona do takiej dawki optymizmu. - Bo sama na ogół starała się zarażać wszystkich wokół uśmiechem, gdy w głowie miała pełno myśli, choć wcale nie tak optymistycznych. Chyba po prostu nie przywykła do tego, by otwarcie się nimi dzielić. W końcu każdy miał jakieś swoje problemy, więc uważała, że nie każdy musi mieć też z tyłu głowy te należące do niej samej.
- Uznajmy jednak, że lubię Twój optymizm - dodała po jakimś czasie, jakby na swoją obronę. Poza tym, czy było w nim coś, czego nie lubiła? Nawet jeśli, to pewnie sama musiałaby się nad tym dosyć długo zastanawiać.
- Szczególnie za wygodną kanapę - poprawiła, unosząc kąciki ust nieco ku górze. I to by było na tyle uśmiechu, bo wystarczyło przechylenie kieliszka, by na twarzy Bernie pojawił się wyraźny grymas i kręcęnie głową, które chyba miało pomóc jej oswoić się ze smakiem i paleniem w gardle. I można powiedzieć, że z jednej strony nie lubiła tego uczucia, ale z drugiej uwielbiała. Sprzeczność goniła sprzeczność.
Ukradkiem spojrzała na Olivera, którego reakcja wydawała jej się znajoma i od razu przywoływała w głowie różne obrazy z przeszłości. Jak sa starych czasów.
I to już była zapowiedź tego, że w takiej atmosferze upłynie im reszta wieczoru. I tak też było. Całość dopełniał tylko zespół, który w końcu rozpoczął swój występ, choć sam w sobie nie przyciągał za bardzo uwagi Bernadine. Skupiała ją głównie na osobie, która siedziała tuż obok, a której tak bardzo jej brakowało.

/ zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • #2
Mimo młodego wieku i powierzchownej aparycji (pomijam fakt przynależności do drużyny cheerleaderek, zbyt wiele cliche w jednym zdaniu) Anne była wielką fanką muzyki na żywo. Nie wahała się ani chwili, gdy znajome z drużyny zaproponowały wieczorny wypad do The Crocodile. Trening skończył się przed czasem, a jej rodzice znów regenerowali zmęczone od nieróbstwa organizmy. Matka rzecz jasna w towarzystwie młodego ogrodnika w Cabo San Lucas, a ojciec w objęciach asystentki dryfując na wodach Morza Karaibskiego. Nie zwlekając, w domu zabawiła ledwie paręnaście minut, biorąc gorący prysznic i zmieniając dopasowane jeansy na sukienkę. Upewniła się, że strategiczne części jej ciała wyglądają korzystnie, by zaraz w towarzystwie piszczących przyjaciółek wsiąść do samochodu. Nie zamierzała prowadzić osobiście - jak zawsze, wybrały najsłabsze ogniwo z drużyny cheerleaderek. Biedną duszę, która czyniła honory Przynieś, podaj, pozamiataj", jak to bywa w typowym amerykańskich filmach.
Na scenie występował jakiś młody, pewnie niezbyt znany w świecie, a popularny w Seattle zespół. Pierwsze chwile spędziła w towarzystwie przyjaciółek. Całą grupą odnalazły się na parkiecie, ciesząc oczy zebranych mężczyzn. Muzyka była - mało popularna, ale wciągająca. Biodra niemal same zaczynały poruszać się w rytm kolejnych dźwięków. Podskakiwały, ocierały się o siebie. Jednym słowem, tańczyły bez zwracania uwagi na kogokolwiek. Raz czy dwa jacyś narwani mężczyźni próbowali dołączyć. One jednak zgodnie ochraniały się wzajemnie, odrzucając marne zaloty. Z biegiem czasu, zaczęły się rozdzielać. Niektóre schowały się w łazience szukając wrażeń (i pewnie narkotyków), jedna z dziewcząt migdaliła się z przypadkowo spotkanym studentem. Anne, z lekkimi wypiekami na policzkach zajęła miejsce przy barze. Skinęła nawet na barmana, który - nie chciał jej sprzedać alkoholu!
Chyba żartujesz! – oburzyła się. Niestety, mężczyzna zdawał się być kompletnie obojętny na jej uśmiech. Postawny, o szerokich ramionach i ciemnej karnacji. Gburowato i chłodno zapierał się, że osobom poniżej dwudziestego pierwszego roku życia alkoholu nie sprzedają.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 5 — Wyraźnie wymalowane na jego twarzy zmęczenie dawało mu się już we znaki. Tak naprawdę nie wiedział po co tu przyszedł. Po co wychodził zamiast zostać w swoim mieszkaniu, włączyć pierwszy lepszy film i usnąć przy nim na kanapie zanim zdąży wszystko wyłączyć i przenieść się do łóżka. Tego tak naprawdę potrzebował zamiast wychodzenia jak co weekend, wlewania w siebie alkoholu i mierzenia się z kacem życia następnego dnia. Bo tak, co weekend mówił, że to jest właśnie ten kac życia i gorszego nigdy wcześniej nie miał, nawet jeśli tydzień czy dwa wcześniej powtarzał to samo. Nie dopuszczał do siebie świadomości, że jego najlepsze lata życia powoli już mijają (o ile nie minęły dawno temu?) i te wszystkie zachowania, które jako czterdziestotrzylatek dawno powinien już sobie odpuścić były jedynie przejawem kryzysu. Kryzysu, o którym nawet nie chciał słyszeć.
Tak jak słów odmowy, które barman skierował do blondynki siedzącej dwa miejsca dalej. Głośne chyba żartujesz sprawiło, że wzrok przeniósł z tańczących pod sceną ludzi na młodą dziewczynę, pewnie niewiele młodszą od tych, z którymi ostatnio się umawiał. Też dlatego, że dopadał go ten przeklęty kryzys, i też po to, by poczuć się przez chwilę lepiej, młodziej, w kwiecie wieku.
A nie na czterdzieści trzy lata, które niedługo skończy.
Za kilka, jebanych dni.
Starał się o tym nie myśleć na tyle, na ile był w stanie. Kiedy więc gestem ręki przywołał barmana do siebie i nie przejmując się tym, że ten próbuje protestować zamówił to samo co przed chwilą dla siebie próbowała wziąć dziewczyna, już o tym nie pamiętał. Zdawał się nie przypominać sobie ile ma lat kiedy wymijał siedzących między nimi ludzi i stawał tuż obok, nachylając się do nieznajomej w tym samym momencie co na blacie pojawił się kolorowy drink. Tym razem pełen alkoholu. – Stawiam – rzucił krótko, przesuwając w jej stronę pełną szkankę z różową słomką, po czym wymownie powędrował wzrokiem za oddalającym się od nich barmanem. – Może trochę mocniejszy makijaż by pomógł. Spróbuj następnym razem – i nie kryjąc rozbawienia ani tym bardziej tego, że po raz kolejny mierzy spojrzeniem jej sylwetkę, wyciągnął prawą dłoń do przodu. – Judah.
A Ty jesteś....?
Ostatnio zmieniony 2020-11-01, 14:46 przez Judah Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bardzo miło z Twojej strony. – odrzekła, gdy nagle jakiś mężczyzna pojawił się tuż obok niej, serwując drink. Pierwsza myśl: powinna pewnie odmówić. Ale jej babcia zwykła powtarzać: bez ryzyka, nie ma zabawy.
Problem w tym, że mocny makijaż wyszedł już z mody. – westchnęła zrezygnowana. – Przystojni mężczyźni nie zwracają już uwagi na wymalowane flądry, ale na niewinne i urocze dziewczęta. – recytując to, przekręciła się na wysokim krześle, by zwrócić się przodem do nachylającego się mężczyzny. Zdaje się, że brak fizycznego dystansu wcale jej nie przeszkadzał. Nawet podobał jej się zapach jego perfum. Był dziwnie znajomy, ale nad wyraz seksowny. Bardzo męski.
Jak widać na załączonym obrazku. Niewinny makijaż zdziałał cuda. – to chyba był nieodparty dowód. Judah znalazł się blisko niej i wybawiał z opresji. Postąpiłby tak dla mocno wymalowanej, nieco "zdzirowatej" dziewczyny? Wątpię. Taka pewnie nawet nie miała by pretekstu do tego flirtu.
Anne. Miło mi poznać wybawiciela. Często odgrywasz rolę rycerza w lśniącej zbroi? – uśmiechnęła się uroczo, podnosząc szklankę z kolorowym drinkiem. Różowa słomka pasowała do jej osobowości! A przynajmniej wizualnie. Mruknę zadowolona, już po pierwszym łyku. Szczerze? Wolałaby chyba najzwyklejszą tequilę, ale nie warto wybrzydzać, kiedy podły i nieludzki barman odmawia.
Chociaż nie wiem. Teoretycznie chyba sprowadzasz moją niewinną duszę na złą drogę pijaństwa i rozpusty. Cofam rycerza w lśniącej zbroi. To rola dla niegrzecznego chłopca w skórzanej kurtce, na motorze. – poruszyła zabawnie brwiami, by po kolejnym łyku kolorowego drinka, odstawić szklankę. Wyprostowała się nieco bardziej na krześle.
Judah, często tu bywasz? Czekasz na kogoś, czy to samotny wieczór? – zapytała w końcu, przechylając głowę lekko w bok. Długie blond włosy opadły z jednego ramienia, aż kilka kosmyków miło łaskotało jej policzek. Patrzyła na niego z ukosa, przez co wydawała się jeszcze bardziej dziewczęca niż kilka minut temu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bardzo kurwa miło. No oczywiście, że miło. Judah od zawsze wychodził z założenia, że czasem warto być dla kogoś miłym zupełnie bezinteresownie, tak jak próbował być teraz, robiąc na przekór nadgorliwemu barmanowi, który za bardzo wziął do siebie zasadę, że nieletnim alkoholu nie sprzedajemy. Z odległości w której początkowo od blondynki siedział nie widział przecież jak wygląda (okej - coś tam widział), więc bardzo to stwierdzenie naciągając, mógł śmiało powiedzieć, że ten niewinny makijaż i nieco mniej niewinna krótka sukienka wcale go do tego nie podkusiły. Nie, absolutnie. Bo po co miałby stawiać drinka komuś w wieku jego syna, może nawet córki?
No właśnie Judah, po co?
Może też dlatego jego odpowiedzią był jedynie krótki uśmiech i kiwnięcie głową, wraz z uniesioną do góry ręką trzymającą szklankę whisky. Poniekąd w ten sposób dał dziewczynie pomyśleć, że faktycznie niewinny makijaż zdziałał cuda, podczas gdy sam w myślach zarzekał się, że to nie to. Bycie bezinteresownym, prawda? – To zależy – odpowiedział krótko, pozwalając by zaraz zmieniła zdanie, na co zareagował niekontrolowanym, donośnym śmiechem. – Myślisz, że taka lepiej do mnie pasuje? – sugestywnie poruszył brwiami, dając jej czas na odpowiedź, podczas gdy sam upił łyk whisky. Mały łyk, starannie dawkując pozostały alkohol, tak by do wyjścia - które już miał w planach - nie musiał domawiać więcej. I tak na dziś wypił już wystarczająco. – Sam chyba wolałem tamtą pierwszą wersję. Pomijając fakt, że brzmi bardziej porządnie, stawia mnie w lepszym świetle i przez to też czuję się lepiej, to nawet nigdy nie miałem motoru. A ta koszula nijak by pasowała do skórzanej kurtki – kończąc wskazał na białą, idealnie wyprasowaną koszulę jaką na sobie tego wieczora miał. Założona specjalnie na to wyjście, bo przecież nie tak ubrany chodził po restauracyjnej kuchni - ale tu jedno trzeba było Judahowi przyznać. Wiedział co zrobić, by po godzinach w niczym nie przypominać człowieka, który przez pół dnia biegał wcześniej w białym fartuchu i nieraz skończył z twarzą ubrudzoną mąką. Po której teraz nie było ani śladu. – Jedno i drugie. Mógłbym nawet powiedzieć, że już się doczekałem, ale... – przerwał, obniżając ton głosu, by kolejne słowa stały się jedynie ledwie słyszalnym szeptem. – nie wiem czy Ty jesteś tu sama. Więc Anne, co tu robisz? Bo ciężko uwierzyć, że ktoś taki pojawia się tu bez towarzystwa – a mówiąc to rozejrzał się po wnętrzu, jakby chcąc wyłapać spojrzeniem czy ktoś się im przygląda. Bo może tak jak powiedział - wcale nie była bez towarzystwa i zaraz miał się o tym przekonać.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Crocodile”