WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przygoda z narkotykami Ryuu zaczęła się wraz z pojawieniem się pierwszych symptomów jego choroby. Kompletnie nie potrafił sobie z nimi poradzić. Przerażało go wtedy to, co się z nim działo. Co kilka tygodni stawał się kompletnie inną osobą. Jednego razu czuł się tak, jakby cały świat leżał pod jego stopami, drugiego zaś nie był w stanie podnieść się z łóżka i wykonać jakiejkolwiek sensownej czynności. Znajomi zaczęli się od niego odsuwać. Kilku z nich powiedziało mu nawet, że nie widzą w nim swojego dawnego kolegi i nie są w stanie z tym wytrzymać. Słowa te wryły się na stałe w pamięć Japończyka. Sam nie wiedział kim tak naprawdę był i nie potrafił odnaleźć się w tym wszystkim. Nie dziwiło go to, że ludzie zaczęli go zostawiać. Był niestabilny, popsuty i nie potrafił odnaleźć jakiegokolwiek sposobu na naprawienie jego wyniszczonego umysłu. Czuł się jakby każda chwila prowadziła go do kompletnego szaleństwa. Nie był w stanie zapanować nad ciałem i świadomością. Zupełnie tak, jakby ktoś inny momentami przejmował nad nim kontrolę. Zaczął więc szukać sposobów, aby na nowo poczuć się sobą. Nie wiedział jednak, że jego problemy wywodziły się z zaburzenia i powinien udać się do specjalisty. Był po prostu wściekły na to, że to co dla innych było normalnością, dla niego przychodziło z wielką trudnością. Potrzebował pomocy, leczenia, dlatego postanowił sam je dla siebie odnaleźć. Nie chciał polegać na swoich bliskich, którzy i tak byli już wymęczeni obcowaniem z jego osobą. Wtedy też po raz pierwszy zapalił marihuanę z jednym ze swoich kolegów ze szkoły. Poczuł wtedy przez chwilę, że znowu jest sobą. Był spokojny, nie słyszał obcych głosów i nie przechodził tak gwałtownych huśtawek nastroju. Palił codziennie, wyciszając tym samym swój zaburzony umysł i nakładając coraz większy ciężar na swoje ciało. Początkowo traktował to jedynie jako zabawę, zdobywanie nowych doświadczeń. Z czasem jednak, stało się to dla niego wybawieniem, lekarstwem którego tak długo szukał. Zaczął więc palić coraz więcej, co przyczyniło się do stopniowego uodpornienia się na wcześniej korzystne dla niego działanie. Kolejnym krokiem było więc sięgnięcie po substancję z innej półki. Heroiny spróbował pierwszy raz w samotności. Kupił ją od przypadkowej osoby którą spotkał w klubie. Niby nie powinien był jej ufać, ale był już zbyt zdesperowany aby odmówić. Właśnie wtedy poznał prawdziwą euforię. Heroina sprawiała, że czuł się jakby stale znajdował się w ciepłych objęciach matki która go porzuciła. Nie pamiętał jej twarzy, ale wystarczyło mu poczucie, że ma ją przy sobie. Czuł się jakby unosił się ponad ziemią, powoli opuszczał okrutny świat który tak cholernie go męczył. Heroina stała się jego kochanką, przyjaciółką i największym wrogiem. Kiedy był pod wpływem, wszystko wydawało się piękniejsze. Nawet wtedy kiedy jego ciało dosłownie rozpływało się na chłodnej podłodze, czuł się, jego życie w końcu należało tylko i wyłącznie do niego. Problem pojawił się wtedy, kiedy dziadkowie zaczęli znajdować w pokoju Ryuujiego igły i woreczki wypełnione nieznaną im substancją. Zabrali mu je, a Yamazaki poznał uczucie głodu. Rozdzierające go od środka, najbardziej bolesne przeżycie jakiego kiedykolwiek doświadczył. To właśnie wtedy wdał się w potyczkę zarówno słowną, jak i fizyczną ze swoim dziadkiem. Po tym zdarzeniu, nie było już dla niego odwrotu. Trafił na odwyk.
Po wyjściu z niego, był pewien, że zostanie czysty już do końca życia. Nie tykał nic nawet wtedy, kiedy jego kumpel z zespołu brał zaraz obok niego. I może utrzymałby się w swoim postanowieniu gdyby nie to, że w ciągu kilku godzin stracił wszystko co trzymało go przy trzeźwości. Zyskał za to pieniądze, za które mógł przećpać całe miasto gdyby tylko miał na to ochotę.
-Fakt. Ostatnio spotkałem taki okaz, że nie wiem jak ktokolwiek byłby w stanie wytrzymać z nim na trzeźwo. Zadufany w sobie dzieciak który myśli, że zbawi cały świat swoim wyciem na scenie. Mój ulubiony typ człowieka.- zaśmiał się, przypominając sobie swoją małą potyczkę z Hwangiem. Naprawdę dawno nikt go już tak nie wkurwił. A przynajmniej nie na tyle, żeby Japończyk faktycznie podniósł na kogoś rękę. W młodości często bił się albo dla zabawy, albo kiedy stawał w obronie swojego zespołu. Nie miał z tym najmniejszego problemu ani żadnych zahamowań. Natomiast teraz? Starał się unikać przemocy fizycznej w niemalże każdej sytuacji. Po przejrzeniu zdjęć Jina, Yamazaki ponownie złapał z nim kontakt wzrokowy. Widząc uśmiech na jego twarzy, momentalnie przegnał wszelkie dręczące go myśli. Cieszył się, że mógł wyrazić szczerą opinię i przy okazji podbić ego swojemu znajomemu.
- Uwierz mi, że gdyby były gówniane, byłbym pierwszą osobą od której byś to usłyszał.- rzucił, odwzajemniając uśmiech Tae i ostrożnie podając mu jego kamerę. Ryuuji był brutalnie szczery, czasami aż zdecydowanie za bardzo. Nie lubił się patyczkować, a kłamstwo było jego zdaniem jedną z gorszych rzeczy jaką można zrobić drugiemu człowiekowi. Szczególnie w kwestii sztuki. W końcu nietrudno jest upokorzyć się publikując pracę które są słabe tylko przez to, że ktoś nazwał je dobrymi próbując być miłym. Dla Japończyka było to bezsensowne. Nieszczerość nie dawała nic prócz krzywdy.
-Możesz też zadzwonić jeśli dadzą ci za mało. To banda aroganckich dupków. Chętnie dorzucę ci trochę papieru, o ile jeszcze kiedyś wpadniesz na któryś z moich koncertów.- jego głos brzmiał trochę dziwnie przez to, że przed chwilą wciągnął kolejną kreskę. Miał wrażenie, że zaraz poleci mu krew z nosa, więc znowu nim pociągnął i pomachał delikatnie głową aby się rozbudzić. No cóż, przynajmniej są w łazience. W razie czego wpakuje sobie po prostu papier i będzie gotowy do drogi. Kiedy Tae podał mu swój telefon, Ryuuji potrzebował chwili aby dostosować swoje oczy do jasności ekranu. Był już totalnie wystrzelony, ale po kilkunastu sekundach zastanawiania się w ciszy z głupim uśmieszkiem, finalnie udało mu się zapisać swój numer i oddać urządzenie swojemu rozmówcy.
- Z dwadzieścia minut spacerem, piętnaście jeśli dasz mi się o siebie oprzeć.- zaśmiał się, zataczając się lekko i po raz kolejny opierając swoją dłoń o umywalkę. Nie będzie miał problemu z chodzeniem, ale przyda mu się mała asysta. Zaciągnął się szlugiem, po czym leniwie wypuścił powietrze ze swoich płuc. Chciało mu się z lekka kaszlnąć, ale bał się, że przy wykonaniu tej czynności z jego nosa tryśnie krew. A tego chcemy uniknąć.
- Oczywiście, że tak. Do wyboru do koloru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przygody. Każdy miał jakieś przygody. Jedne bywały lepsze, drugie gorsze. Zazwyczaj jednak prędzej czy później dobiegały do końca niczym sprinter podczas biegu na zawodach. Tylko raz udawało się przerwać finiszową wstęgę, oznaczającą szczęśliwe zakończenie, a innym razem człowiek widział siebie na ostatnim miejscu w rankingu. Ogólnie Jin uważał, że życie było niczym maraton, który swój początek miał podczas dnia narodzin. Wiele czynników wpływało na ten życiowy "maraton", ale najważniejsze było, aby umieć wstać, podnieść głowę i biec dalej. Mimo tego, że czasami było tak cholernie ciężko. Tae pamiętał, kiedy miał ochotę zostać na tej zimnej ziemi i po prostu dołączyć do ojca. Obwiniał się bardzo długo za wypadek samochodowy. Przez niego miał problemy ze snem. Łykał tabletki i od czasu do czasu do nich wracał, gdy przez dwie godziny zamiast snu, patrzył w przeróżne miejsca pokoju.
Pokoju.
Pokój. Jin posiadał ich aż trzy. Jeden w Korei, drugi w domu zakupionym przez mamę, a trzeci to ten, aktualny, czyli, który wynajmował u przyjaciółki, aby ciut bardziej sięusamodzielnić (chociaż i tak w weekendy wpadał do mamy, żeby upewnić się, że wszystko u niej w porządku). Lubił każdy z tych pokoi i do każdego przynależały jakieś wspomnienia. Niektóre wspomnienia miał uwiecznione na zdjęciach oraz filmikach. Zarówno zdjęcia jak i filmiki zawsze zgrywał na laptopa, dla bezpieczeństwa oraz przez wzgląd związany ze strachem utracenia tych plików.
- Serio? Ja pierdole. Wziąłeś od niego autograf? - spytał, oczywiście żartując, co podkreślił parsknięciem. Nie miał kompletnie pojęcia, że Ryuu tu właśnie wspomina o panu ,,odpierdol się od mojej dziewczyny" to znaczy Hwangu, z którym również niedawno miał przyjemność się spotkać.
- Kurwa, czy Ty też uważasz, że zabranianie swojej dziewczynie widywania z przyjacielem jest no...em....chore? - zapytał, szukając odpowiedniego słowa. Wpierw miał ochotę powiedzieć "zjebane" ale ostatecznie został przy tym, co powiedział. Dalej nie mógł uwierzyć, że usłyszał taki tekst.
- Wierzę stary, wierzę. - odparł, odbierając aparat oraz zakładając sobie na szyję, aby przypadkiem go nie zgubić. Dobrze, że był cały, po tym, gdy Jin został popchnięty.
- Szczerzy ludzie są cenni w dzisiejszych czasach. - dodał po chwili, mając na myśli fakt, iż wiele osób kłamie, aby zdobyć czyjąś sympatię albo żeby podporządkować się pod innych. Najgorzej, gdy bliscy wbijali nóż w plecy, dlatego Jin potrzebował czasu, aby kogoś mianować mianem prawdziwego przyjaciela.
Tae zaśmiał się, lecz zaraz spoważniał.
Czy on...mówił serio?
- Nie no stary. Gracie spoko muzę, nie musisz mi nic dawać. - mówił szczerze. Głupio by mu było, gdyby nagle Yamazaki zacząłby mu do kieszeni wkładać plik z hajsem. Znaczy jasne, Jin potrzebował pieniędzy, ale planował je zdobyć sam, własnymi rękoma oraz ciężką pracą.
- A mogę zadzwonić, żeby po prostu pogadać? - zapytał, domyślając się odpowiedzi.
- Dwadzieścia minut, o cholera...ale dobra, przejdziemy się. - Bo jeszcze puścisz pawia w aucie (uberze) i będzie niezbyt kolorowo... pomyślał. Niby kiedyś robił sobie takie spacery, ale w lecie, kiedy było ciepło.
Oczy mu zaczęły świecić niczym diamenty, gdy usłyszał, że w domu Ryuu miał whisky.
- To wręcz znakomita informacja. - odrzekł z uśmiechem, po wypuszczeniu dymu papierosowego.
Po chwili dokończył szluga, ugasił go pod kranem, a filtr wyrzucił do kibelka.
- To co, lecimy podbijać świat? - zapytał, mając rzecz jasna przenosiny do mieszkania znajomego, aby podbijać świat w postaci konkretnego chlania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Yamazaki nawet już za bardzo nie przejmował się słowami Lysandra, które w momencie ich spotkania były dla niego bolesne. Tak długo jak nie miał go przed swoimi oczami, był spokojny. Żałosne wywody młodszego na temat stylu życia Ryuujiego wleciały do jego głowy jednym uchem, a wyleciały drugim. Wszystko co powiedział było albo całkowitą nieprawdą, albo już od dawna znajdowało się gdzieś z tyłu myśli Japończyka. Nie oznaczało to jednak, że ignorował wszelkie porady i przytyki otaczających go ludzi. Wręcz przeciwnie, często starał się zmieniać pewne nawyki dla komfortu bliskich mu osób. Jednakże, jego ówczesny rozmówca nie zaliczał się do jednej z nich. Hwang był dla niego po prostu niczym mała, piszcząca myszka którą najchętniej przydeptałby butem. Nawet nie poznał twarzy Minatozaki na zdjęciu, a potem mówił o niej tak, jakby znał się z nią od pieluchy. To właśnie tak bardzo podniosło ciśnienie starszego. Mógł wypowiadać się na jego temat w jakikolwiek sposób tylko chciał, ale Sayuri była nietykalna. Szczególnie dla dzieciaków żyjących w bańce i usilnie starających się narzucić innym swój sposób bytowania. Tak więc kiedy Jin odniósł się do jego słów, na twarzy Japończyka pojawił się szeroki uśmiech. Oj tak, jeden z nich zdecydowanie wyszedł z autografem. Kiedy był młodszy, Ryuuji często brał udział w wszelkiego rodzaju bójkach. Sprzeczki pomiędzy zespołami, dilerzy ścigający jego przyjaciela, czy też po prostu osoby które zirytowały go samą swoją egzystencją. Korzystał ze statusu rockmana i tłukł się przy niemalże każdej możliwej okazji. To, że teraz starał się unikać przemocy nie oznaczało, że jego siła i technika uległy znacznemu osłabieniu. Nadal był w stanie stanąć w obronie swoich wartości i ludzi najbliższych jego sercu.
-On wziął jeden ode mnie. Długoterminowy.- zaśmiał się, unosząc zaciśniętą w pięść prawą dłoń. Na jej knykciach znajdowały się małe, ledwo co widoczne ślady powstałe w wyniku zderzenia się z twarzą Lysandra. Oh, jakże przyjemne było uczucie jakie teraz opanowało jego ciało. Nie dość, że był przyćpany, to przypomniał mu się moment w którym mógł wyładować z siebie całą złość jaką zdążył skumulować przez kilka miesięcy. Już dawno nie strzelił komuś tak mocno i tak perfidnie.
Kolejne pytanie Jina, zmusiło Ryuujiego do chwilowego wytężenia nietrzeźwego umysłu.
Zabranianie swojej dziewczynie widywania z przyjacielem..
Yamazaki starał się odnaleźć w pamięci jakąkolwiek sytuację, w której mógł zachować się podobnie w stosunku do Sayuri. Dziewczyna nie miała jednak zbyt wielu przyjaciół. Skupił się więc na jej relacji z Masao, który był ich wspólnym kumplem. Japonka często się z nim przytulała, spotykała na piwo i pomagała mu pozbierać się po kolejnej ćpuńskiej przygodzie. Ryuuji nigdy nie odczuł jednak chociażby i namiastki zazdrości. Ufał jej. Jemu zresztą też, ale nie w takim samym stopniu. Nie mógł, ponieważ Masao ciągle chodził naćpany i brał więcej niż ktokolwiek na kogo Ryuuji natrafił w swoim życiu. Nawet on sam do tej pory nie zbliżył się nawet w najmniejszym stopniu do dna, na jakim znajdował się wtedy jego przyjaciel. Teraz za to wiedział, dlaczego nigdy nie był w stanie mu pomóc.
- Szczerze? Nawet bardziej niż chore. Kompletny brak zaufania i jakiegokolwiek szacunku do tego, kim jego dziewczyna jest poza ich związkiem.- odpowiedział, finalnie przerywając chwilę ciszy która pomiędzy nimi zapadła. Gdyby ktoś dyktował mu z kim może się widzieć, a z kim nie, Ryuuji jak najszybciej spieprzałby w drugą stronę. Ani on, ani Sayuri nigdy nie mieli z tym żadnego problemu. Robili co chcieli, a finalnie spotykali się razem w samym środku. Wiedzieli, że są dla siebie najważniejsi. W ich relacji nie było miejsca na zazdrość i toksyczne ograniczenia. U swego boku byli wolni.
- Nie powinno się raczej polegać na mnie w wielu aspektach, ale w kwestii szczerości jestem chyba niezastąpiony.- wzruszył ramionami. Doskonale wiedział, że jest to jedna z nielicznych jego cech które nie zostały wyniszczone przez ćpanie. Trzymała się go jak rzep psiego ogona i nie zamierzała go opuścić.
-Jestem zdania, że życie osoby która próbuje dopasować się do każdego rozmówcy jest cholernie smutne. Dlatego wolę być szczęśliwym dupkiem, niż żałosną duszą towarzystwa.- dodał, po czym znowu zaczął grzebać po kieszeniach. Tym razem nie w poszukiwaniu prochów. W końcu natrafił na czarną, elastyczną gumkę do włosów. Zebrał więc swoje ciemne, długie loki i ostrożnie uwięził je w wysokim kucyku. Kurwa mać. W przeciągu kilkunastu sekund kilka z nich zdążyło go przechytrzyć i wydostać się z uczesania. Gdyby nie to, że tak bardzo je lubił, już dawno ogoliłby się na łyso.
- Przecież sobie na to zapracowałeś. Obstawiam, że dadzą ci mniej niż powinni za zdjęcia takiej jakości.- powiedział. Czuł jak jego portfel go do siebie wołał. Nie chciał żeby kolejny artysta dostał najniższą możliwą stawkę i został puszczony z torbami. Doskonale znał takie sytuacje. No ale cóż, przynajmniej pomoże Jinowi zaoszczędzić zapewniając mu dostęp do szerokiego wyboru trunków.
- Jasne. Odbiorę, jeżeli nie będę akurat zdychał w jakimś rynsztoku.- rzucił pół żartem, pół serio. Zaśmiał się zaraz po wypowiedzeniu tych słów, nieco bardziej akcentując jednak ich żartobliwą naturę. Chyba jeszcze nigdy, o dziwo, nie spał na zewnątrz. Zawsze budził się albo u siebie, albo w mieszkaniu jakiejś przypadkowej osoby z którą najprawdopodobniej się przespał.
- Sorki, naprawdę nie dogaduję się z samochodami. Zabrały mi coś całkiem ważnego.- spoważniał na chwilę, ale finalnie po raz kolejny pozwolił sobie na zaśmianie się pod nosem. Ciekawe co myśleli sobie teraz pozostali członkowie zespołu. Ryuuji pociągnął za sobą przypadkowego faceta który go czymś oblał i już nie wrócił.
- No a jak.- uśmiechnął się szeroko i zgasił papierosa o ścianę. Pozwolił jego resztkom po prostu spaść na ziemię, po czym narzucił rękę na ramiona Jina i zaczął gadać o czymś totalnie bezsensownym.

//zt. x 2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Crocodile”