WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Był wieczór, a Laura przeglądała wiadomości z poprzedniego dnia, które w miarę na bieżąco dostawała wtedy od Devona i Floriana w sprawie Cosmo. Drżącymi dłońmi i ze łzami w oczach gapiła się na ekran telefonu, zamartwiając się o swojego przyjaciela. Niby poczuła ulgę, gdy w końcu dostała informację. Odwyk. Nie była jednak w stanie tego przetrawić. Nie mogła zrozumieć, jak to się stało. Nie potrafiła wytłumaczyć sobie wyborów Cosmo, nie potrafiła go usprawiedliwiać. A przy okazji była zła, cholernie zła na samą siebie, że wcześniej niczego nie zauważyła i na niego, że to ukrywał.
Teraz znów do jej oczu napływały łzy, a płacz próbowała uciszyć zaciskając zęby i przygryzając wargi, żeby Judah albo Laurence się nią nie zainteresowali. Nie zrozumieliby. Nie mogli wiedzieć. W końcu wybrała numer do mamy, chyba jedynej osoby, z którą mogła szczerze porozmawiać i na którą w takiej chwili mogła liczyć. – Mamo… - wymamrotała i pociągnęła nosem, gdy tylko usłyszała głos Elizabeth po drugiej stronie. – Mamo. – spróbowała ponownie, ale czuła jak łzy napływają jej do oczu, a głos drży. A niestety był środek tygodnia, więc nie mogła do niej pojechać, by porozmawiać osobiście. – Cosmo trafił na odwyk. – wyrzuciła to z siebie w końcu jednym tchem i Liz na pewno usłyszała, jak Laura zaniosła się płaczem i znów pociągnęła nosem, szeleszcząc przy telefonie chusteczką do nosa.
-
— Cześć, kochanie — przywitała się bardzo entuzjastycznie i przytrzymując telefon ramieniem, wróciła do zmywania. Już po pierwszym słowie Laury zorientowała się, że coś jest nie tak. — Skarbie? — w jej głosie pojawiła się natychmiast troska, Liz wyłączyła też wodę i od razu wytarła ręce, żeby móc normalnie chwycić telefon. Dała córce tyle czasu na odpowiedź, ile tylko ta potrzebowała. Ale kompletnie nie była przygotowana na to, co usłyszała po chwili.
— Cosmo?... Nasz? Nasz Cosmo? — powtórzyła szeptem, siadając ciężko na kanapie. Ze wszystkich koszmarów, jakie mogła sobie próbować wyobrazić, ten wydawał jej się zawsze naprawdę odległy od rzeczywistości.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Teraz potrzebowała Elizabeth, chyba bardziej niż zawsze. Próbując opanować łzy, które popłynęły po jej policzkach jeszcze obficiej, gdy usłyszała głos mamy, westchnęła głośno.
– Mhmm. – wymruczała tylko, by potwierdzić. – N-nie wiem, jak to się stało. Wyszedł z moich urodzin i chyba wtedy… miał jakiś… n-no nawet nie wiem jak się to nazywa… ale rozmawiałam z jego bratem… powiedział, że muszą go zostawić w ośrodku. Czyli to nie jest pierwsza taka akcja, skoro podjęli taką decyzję. – próbowała jej wytłumaczyć, próbowała wytłumaczyć samej sobie, gdzieś pomiędzy kolejnymi zdaniami robiąc krótkie przerwy, zacinając się, próbując dobrać słowa.
-
— Kochanie, to nie twoja wina — powiedziała cicho, ale stanowczo. Znała swoją córkę na tyle, żeby domyślać się, jakie katusze ta teraz przechodzi i jak obwinia się o wszystko. Liz też słysząc takie wieści od razu zaczęła się zastanawiać jakim cudem nigdy niczego nie zauważyła, a czy jeśli widziała to i owo, to dlaczego nie zareagowała wcześniej. Słysząc płacz w głosie córki, jeszcze bardziej zarzucała sobie, że jako osoba przecież jak najbardziej dorosła, dopuściła do takiej ostateczności. — Najwidoczniej to było dla niego w tym momencie najlepsze, skarbie... — głos utknął jej w gardle na samą myśl, że gdyby nie odwyk, to Cosmo mógłby zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Nie wiem, mamo. Może i masz rację. Na pewno to nie moja wina, że trafił na odwyk… ale może gdzieś po drodze i tak zawiniłam, na przykład tym, że mu nie pomogłam wystarczająco? – spytała cicho. Nie chciała się zadręczać wyrzutami sumienia, przesadnym analizowaniem całej sytuacji, ale gdzieś z tyłu głowy ciągle męczyła ją myśl, że mogła jego problem wcześniej zauważyć. Niby to nie było takie proste, nie mieszkali razem, nie spotykali się codziennie. Miała siedemnaście lat i wcześniej nikogo z takim problemem nie spotkała, ale wydawało się jej, że jest na tyle odpowiedzialna, że swoją aurę wiecznej troski o los innych roztacza również nad swoim przyjacielem.
– To prawda. Ten odwyk może mu pomóc, mam nadzieję, że tak będzie. Odwiedzisz go ze mną? – spytała. Potrzebowała kogoś, kto z nią do niego pojedzie, kto ją wesprze, kto może nie rozklei się podczas wizyty.
/ wątek przerwany