WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pamiętała. Pamiętała jakby to było wczoraj – baseballistę z liceum, który uważał się za króla świata, bo jest baseballistą. I tyle. Kiedyś powiedziała mu, co o nim myśli, gdzieś między najważniejszym meczem ich szkoły, a egzaminami końcowymi. Nie był to pierwszy raz, ale jedyny jak jej myśli znalazły ujście z ust i pozwoliła sobie sprawić Dominicowi Coltonowi kilka ładnych epitetów. Nie miała absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, zwłaszcza po tym jak zobaczyła kiedyś z nim wywiad, w którym błyszczał jak prawdziwa gwiazdka. Był przystojny, to prawda, ale nie dała się omamić jego urodzie, wiedząc jak potrafi być arogancki. Reputacja (a raczej plotki) mówiła, że przeleciał wszystkie piękne, plastikowe dziewczyny. Podobno jak miał zbliżyć się do niej, do Ashley, ta zraziła go jakąś swoją kłótnią z innym chłopakiem z drużyny. Przez chwilę myślała, że poczuje się jakby miała przyłapać Johna Tuckera na spotykaniu się z kilkoma pannami, ale niestety – jej nie chciał. Może i lepiej?
Mimo wielu lat, odkąd ostatni raz widziała go na żywo (i w telewizji, ponieważ raczej nie ogląda jej ani nie czyta plotek), miała wciąż w głowie jego postać. Pamiętała doskonale jak wygląda, jaki ma tembr głosu i ten zadziorny uśmiech. Czasami, gdy wracała myślami do czasów szkolnych, zastanawiała się co u niego słychać i czy zmienił się może. Miała taką nadzieję. Nie znosiła aroganckich ludzi; gardziła wręcz nimi. Nie słyszała o tragedii, jaka miała miejsce w jego życiu, ale to dobrze, bo wtedy nadzieja na jego zmianę byłaby większa.
W pracy spotykała wielu ludzi: nowych, co zaglądali tu raz w życiu albo stawali się stałymi klientami albo dawnych znajomych czy napotkanych gdzieś na mieście i twarz ich wryła jej się w pamięć. Uwielbiała obserwować otoczenie, poznawać ludzi i rozmawiać. Zawsze zagadywała klientów, nawet jeśli praca ta miała być jedynie drogą przejściową do wymarzonej kwiaciarni. Nie zamierzała być wiecznie niezadowoloną panienką tylko dlatego, że nie jest to praca, którą lubi. Do czasu. Aż usłyszała jego.
Szybko obsłużyła klienta przy stoliku i wróciła za bar, pociągając koleżankę nieco na bok, by on tego nie słyszał.
- Przestań, może jest przystojny, ale to taki arogant, jakiego nigdy nie spotkałam – szepnęła dziewczynie, która zapisywała na pustym kubku swój numer telefonu.
- Oj, bez przesady, na pewno jest sympatyczny. Widziałaś jak się uśmiecha? Och, zrobisz kawę? Muszę iść na kasę – odparła, wciskając pusty papierowy kubeczek Ashley. Ta od razu wyrzuciła go, zadowolona, że właśnie tak wszystko się potoczyło.
Nie da za wygraną, ale mimo wszystko – kawę zrobiła odpowiednią i najlepszą jaką potrafiła. Liczyła trochę, że ją pamięta, choć zawsze raczej była szarą myszką (która tylko mówiła to, co chciała i kiedy chciała). Jeśli jakimś cudem wciąż tkwiła mu w pamięci, tak jak on jej – chciała konfrontacji, tym razem na poziomie dorosłego.
- Pana kawa – postawiła kubek na ladzie i oparła się o nią z uśmiechem i błyskiem w oczach. Zamiast numeru telefonu, zostawiła mu piękny napis Dupek, zamiast imienia. – Podrywasz ją, a nawet nie ma dwudziestu lat. Tyle czasu, a ty wciąż taki sam. Współczuję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Wbrew pozorom, jakie Dominic stwarzał na co dzień, nie był zwolennikiem wylegiwania się na kanapie. Tego dnia miał dość luźny dzień wolny od treningów, dlatego postanowił się wybrać na dłuższy spacer, który mimo wszystko uważany był za formę ruchu. Poza tym picie kawy od dawna stanowiło jego poranny rytuał. Dlatego bez jakiegokolwiek problemu zdecydował się połączyć przyjemne z pożytecznym.
Miał swoje ulubione miejsca na kawę, ale tym razem wybrał kawiarnię, będącą po drodze. Znajomy zapach parzonego napoju bogów unosił się od wejścia. Zachęcony wyglądem lokalu i przyjemną wonią stanął posłusznie w niewielkiej kolejce, by po chwili znaleźć się przy kasie przed sprzedawczynią. Dość niska, młoda dziewczyna o bystrym spojrzeniu od razu odwzajemniła jego przyjazny uśmiech. Krótka pogawędka, okraszona nienaganną uprzejmością, nienachalnymi komplementami i sugestią o wspólnym wybraniu się na degustację kaw zaowocowała przyjęciem propozycji, co Dominic skwitował swym uśmiechem numer pięć, zanim ustąpił miejsca kolejnemu klientowi i odszedł na bok w oczekiwaniu na zamówienie.
Rozglądał się po lokalu bez większego celu. Na słowa pracownicy kawiarni podniósł na nią automatycznie spojrzenie z zamiarem podziękowania sprzedawczyni swym czarującym uśmiechem, lecz nie tego spodziewał się ujrzeć. Zamiast ciemnowłosego dziewczęcia o oczach w kolorze burzliwego morza, z którym jeszcze chwilę temu przeprowadził krótką, lecz arcy miłą wymianę zdań, przy ladzie pojawiła się całkiem inna osoba. Miała jasne włosy spięte w swobodny kucyk, których niesforne pasma okalały delikatne rysy twarzy. W uśmiechu, jakim go obdarzyła i w brązowych oczach było coś, czego zdecydowanie brakowało jej poprzedniczce. To było dziwne, dlatego nieco ściągnął brwi i bez żadnych głębszych domysłów rzucił dość niepewnie:
- Dziękuję. - Kiedy jednak zerknął na stojący przed nią kubek i przeczytał napis, nagle zrozumiał zachowanie dziewczyny. Parsknął cicho i przewrócił oczami. - Miło mi. Ja jestem Dominic - obrócił sytuację w żart i uśmiechnął się szeroko, nie potrafiąc się pozbyć zadowolenia z twarzy, po czym ostrożnie wziął do ręki kubeczek z, jak dobrze przypuszczał, swoją kawą. Bo właściwie, jeszcze numer telefonu i całkiem inaczej można byłoby zinterpetować napis na tekturze, prawda?
- Niewinny flirt to jeszcze nie przestępstwo - zauważył w rozbawieniu. Tak na dobrą sprawę, gdyby zależało mu na oczyszczaniu się z tych osobliwych zarzutów albo rzeczywiście snułby wobec tej młodej kelnereczki niecne plany, mógłby dodać, że jeśli dziewczyna miała ukończone osiemnaście lat, to jakikolwiek ruch z jego strony byłby całkowicie legalny. Ale jako, że nie czuł najmniejszej potrzeby, by tłumaczyć się ze swoich czynów, ostatecznie uwagę dziewczyny puścił mimo uszu. Jego uwagę pochłonęła za to całkiem inna myśl, bo… chyba gdzieś już widział tę jasnowłosą piękność. Nie potrafił sobie tylko przypomnieć, skąd? W ciągu swojego nie tak długiego życia zdążył poznać naprawdę wiele kobiet, więc nie do końca był pewien, z jakim wspomnieniem powinien powiązać obraz dziewczyny, która stała przed nim. I zwróciła się do niego zbyt personalnie, by mogło mu to umknąć. Nawet nie przejął się tym, jakie zdanie o nim miała, zajmując myśli samym faktem, że musiała go znać. Pochylił się nad ladą, by nieco zmniejszyć dystans między dziewczyna i lepiej pochwycić jej spojrzenie. Przeciągnął chwilę o sekundę czy dwie, zanim zapytał:
- Po czym wyciągasz takie wnioski? - W jego niższym niż zwykle, spokojnym tembrze głosu wyczuwalna była nuta zaintrygowania. Niemożliwe, że należała kiedyś do jego bliskiego otoczenia, bo z pewnością by zapamiętał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dokładnie takiego jak dziś zapamiętała go kilka lat wstecz. Los nie splótł ich dróg ze sobą, lecz nie ubolewała nad tym. Nie przekonywał jej ten uroczy, zawadiacki uśmiech ani piękne mięśnie, świadczące o tym, że ich właściciel dba o siebie. Chciała wierzyć, że jest naprawdę miłym (już) mężczyzną, który zdolny jest odsunąć od siebie swoje gwiazdorskie zapędy i podrywy rodem z książek o romansach. Może była zazdrosna, że jej nigdy tak nie podrywał? Może zniesmaczona, bo tak bardzo ujawniał swoją zajebistość, co ją tak denerwowało? Trudno określi, co dokładnie spowodowało, że była w tak dużym stopniu zrażona do Dominica Coltona.
Teraz irytował ją tylko bardziej, bo wciąż wyglądał jak młody bóg i to pewnie bez mocniejszego kiwnięcia palcem. Wciąż potrafił prowadzić small talk, przeciągając każdą osobę na swoją stronę. Dziewczyna, która padła w jego sidła, chodziła już jak na chmurkach, zachwycona, że ją zagadał. Ashley patrzyła na nią spode łba, wystukując rytm palcami o blat i ignorując przy tym innych klientów. Cholera jasna, że musiał przyjść akurat do jej kawiarni! Jak ją to denerwowało! Nikt nie wzbudzał nigdy w niej takich emocji i naprawdę, były one pomieszane, bo nie całkowicie negatywne; niewytłumaczalne wręcz, ponieważ z jednej strony ucieszyła się, że znów mogła go zobaczyć.
W wyobrażeniach uderzyła w policzek najpierw siebie, później koleżankę i na końcu Coltona. To ją nieco orzeźwiło, więc była w stanie przygotować dla niego kawę, jednocześnie rozmyślając nad tym, co mu powie. Może to nie był dobry pomysł – nastawiać się tak negatywnie, chociaż nie widziała go wiele lat. Nie potrafiła jednak inaczej albo za mało się starała.
Na jego słowa uśmiechnęła się wymuszenie, lecz i to było wyraźnym okazem niezadowolenia. Na palce cisnął się brzydki znak, więc zacisnęła je w pięści i splotła za sobą.
- Mi nie tak miło, ale dziękuję. Nie sądzisz, że lepiej pasuje do ciebie to imię? Według mnie tak, zdecydowanie. Nie chcesz kawy, nie blokuj kolejki – odparła nieco zgaszona, bo nie takiej reakcji się spodziewała. Miał się zdenerwować, oburzyć i zrobić awanturę, podczas której ona krzyknie, że za kogo on się ma i bum! Zła prasa, słaba kariera, ostudzenie jego zapędów wyższości. Odetchnęła więc głęboko, kręcąc głową bardziej do siebie, że jej plan zawiódł. – To może nie jest przestępstwo, ale daruj jej tych miłosnych zagrywek, bo nie chciałaby być kolejnym trofeum mężczyzny, który kiedyś był szkolną gwiazdą, bo grał w baseball i dzięki temu nie musiał uczyć się więcej na angielskim.
Bardzo, ale to bardzo pragnęła, by ją w końcu rozpoznał. Problem polegał na tym, że naprawdę nie zrobiła absolutnie nic pamiętliwego w szkole, co pomogłoby mu zapamiętać Ash Farrow. Tylko raz mu wygarnęła, w międzyczasie czując do niego miętkę, lecz o tym nikt nigdy nie dowiedział się. Starała się zapomnieć o tym incydencie. Oparła się za to o blat obiema dłońmi, równie pochylając się nieco w jego stronę, by stworzyć pewną intymność. Nie musiała słuchać ich cała kawiarnia, a ta tego poranka była pełna. Mimo wszystko wytrzymała jego spojrzenie.
- Znam cię i wiem, do czego jesteś zdolny. Jestem pewna, że nie pamiętasz wszystkich swoich dziewczyn, a to jednak teraz uchodzi za słabą reputację – oznajmiła, prostując się. – Zostaw napiwek, zbieramy na szczytne cele prywatne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Colton miał jakiekolwiek pojęcie, co działo się w głowie stojącej przed nim blondwłosej sprzedawczyni, na pewno postąpiłby inaczej. Ale czy wiedząc więcej, potrafiłby nadal czuć pewne zaintrygowanie? Zachowywała się całkiem inaczej, niż większość dziewczyn, którym uderzał do głowy serwowany przez niego komplement z wisienką na torcie w postaci uśmiechu. Zastanawiało go też, co też przez tę zaczepkę chciała osiągnąć?
- Brzmisz jakoś mało przekonująco, więc chyba spasuję. A może jednak zapytamy twojej koleżanki? Z chęcią poznam jej opinię. - Uniósł wyżej brew i rzucił dziewczynie bystre spojrzenie. Lata doświadczenia pokazywały, że nie dawał się tak łatwo sprowokować. Przede wszystkim musiał kierować się swoją reputacją w razie, jakby ktoś zechciał podsłuchać ich rozmowę, ale nauczył się również nie brać wszystkich słów do siebie. Z takim nastawieniem żyło mu się o wiele lepiej. Co więcej, niekiedy pozwalanie na rzucanie w jego stronę jadu było w pewien sposób oczyszczające dla atakującej go osoby, więc czuł się dobrze z faktem, jeśli mógł komuś ulżyć w potrzebie.
- Masz rację… - pokiwał głową, starając się zachować powagę, jakby docierał do niego sens jej słów. Nie będzie zaprzeczał, że częściowo miała rację. - Z jedną znaczącą różnicą. Nie jestem już tylko szkolną gwiazdą. Jestem rozpoznawalny praktycznie w całych Stanach. - Jego twarz wypełnił szelmowski uśmiech. Bijąca od niego pewność siebie wskazywała na to, że doskonale wiedział, o czym mówił. Ona również musiała o tym wiedzieć. I żadna obrończyni uciśnionych kobiet nie mogła temu zaprzeczyć, jakkolwiek prezentował się w jej oczach. Musiał przyznać, że rzadko trafiał na kobiety tak oporne jego naturalnemu czarowi.
Zaraz, zaraz… przypominał sobie podobne starcie z pewną blondwłosą dziewczyną sprzed kilku lat temu. Przy szafkach na szkolnym korytarzu, kiedy mimo spotykania się z Harper okazywał pomoc innym koleżankom z klasy. Tak jak dziś, była to tylko niewinna pogawędka podczas przenoszenia stosu książek na zajęcia, możliwe, że celem podniesienia swojej reputacji, tak ważnej w tamtym okresie. I owszem, mógł zrobić im nadzieję na coś więcej, ale jak to dziewczyny w tym wieku, starały się za bardzo i praktycznie same pochopnie wyciągały wnioski i się nakręcały, często wmawiając sobie coś, co w rzeczywistości nie miało miejsca. W końcu brak odmowy i uśmiech dawały istotne powody do nadziei.
Podobała mu się pewność siebie, z jaką jasnowłosa pozwoliła sobie na zmniejszenie dystansu między nimi. Wpatrując się w nią, zyskiwał coraz większą pewność, że to ona wtedy zaatakowała go słownie, starając się przemówić mu do rozsądku i wyrażając swoje zdanie na jego temat. Mimo większej dojrzałości w wyglądzie i mowie, nadal była tak samo charakterna. Na moment zawiesił na niej spojrzenie, próbując odczytać coś z jej twarzy.
- Nie znasz mnie wcale. Gdyby tak było, nie rozmawialibyśmy w ten sposób - odparł po chwili z typową dla siebie śmiałością. Niewielu osobom udało się dojść aż tak daleko w jego bliższym poznaniu. Niewiele osób do tego w ogóle dążyło. Prościej było trzymać się powierzchownych określeń. Jemu tym bardziej to odpowiadało. - Taak, bo tak przyjemna obsługa zasługuje na odpowiednie docenienie - przyznał ironicznie i podniósł kubek do ust, by ostrożnie spróbować kawy. Kto wie, może w środku też było z nią coś nie tak? Mógłby od razu to zgłosić. Musiał jednak przyznać, że spełniała wszelkie wymogi, a właściwie… była całkiem dobra.
- Na pewno w niczym się nie pomyliłaś? - dopytał, wskazując na kawę. - Jest stanowczo zbyt dobra, jak na specjalną dedykację - uśmiechnął się łobuzersko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Droga wolna, dupku – wybrzmiewa w głowie blondynki i aż mruży oczy, lustrując mężczyznę. O matko! Nie spodziewała się, że ta nienawiść do niego wciąż będzie tak żywa po tylu latach. Nic nigdy jej nie zrobił; nie wyrządził jej żadnej fizycznej krzywdy, a mimo to tak bardzo go nie lubiła. To było dla niej naprawdę zaskakujące, lecz nie potrafiła tego zwalczyć. Usuwa się jednak w geście poddania, by poszedł do jej koleżanki, by mógł poznać tą jej opinię. Nie broni mu, chociaż wie, że dziewczyna zachwycona była tym niewinnym filtrem i chciała więcej.
Była zazdrosna, że to na nią zwrócił najpierw uwagę, nawet jeśli nie działał na nią ten cudownie uroczy uśmiech – wisienka na torcie.
Może za bardzo go zaatakowała, może niepotrzebnie rozpoczęła tę konwersację? Teraz nie było już odwrotu i nie zamierzała za żadne skarby poddawać się. Chciała wyjść z tego, mając rację co do absolutnie wszystkiego. To już będzie o wiele trudniejsze, ponieważ rzeczywiście, niewinny filtr był… niewinny.
- Oho, trafiłam chyba na gwiazdeczkę – narcyza – mruknęła bardziej do siebie, unosząc brwi, zaskoczona do jakiego poziomu wskoczył przez te lata. Przewidziała, że będzie zapewne dumny ze swoich osiągnięć, lecz nie sądziła, że pochwali się tym pierwszej-lepszej kelnereczce. To tylko przelało falę goryczy i niechęci do niego, a żałowała bardzo, ponieważ naprawdę wyprzystojniał jeszcze bardziej. Nie zamierzała poddać się, choć wiedziała, że ten dzień należeć będzie do Dominica Coltona, który opanował jej umysł do reszty. Czy są to pozytywne myśli, czy jednak negatywne? To pozostawi tylko dla siebie.
Nie miała pojęcia, że to wciąż tylko gra; że w jego życiu zdarzyła się tak tragiczna historia. Wtedy nie atakowałaby go zapewne. Skłamała. Nie zna go. Nie wie, kim jest prywatnie, jaki ma charakter, ani co przeżył na przestrzeni lat od liceum. Tak samo on nie znał jej. Nie wiedział, że wśród wielu ludzi czuje się (być może tak samo jak on) samotna. Nie wie, że nie stać ją na realizację własnych marzeń, więc do końca życia będzie podawała kawę i omlety. Nie wie, że nie potrafi kochać; podczas, gdy on utracił swoją miłość.
- Tak sądzisz? – odpiera, choć ma rację, ale tego na głos nie przyzna. Z drugiej jednak strony – lubi wyrażać swoje zdanie, więc w tym momencie sądzi, że nie myli się. Naskakuje na niego, z agresywną chęcią posiadania racji i pewnością siebie, lecz na jak długo to by starczyło? Cieszy się, że kątem oka zauważa swojego szefa, wchodzącego do kawiarni. Potyczka zakończy się wkrótce. – Każdy zasługuje, a my nie zarabiamy tyle, co ty, więc możesz podzielić się tymi kilkoma dolarami z biedotą, która chce wyjechać na wakacje albo realizować swoje marzenia, hm? – Nie, to wcale nie jest zazdrość dotycząca zarobków. Denerwuje ją tylko, że ona musi należeć do tego części społeczeństwa, która uchodzi za plebs, a on, jak zwykle czarujący, zarabia krocie swoim uśmiechem i lataniem za piłką. To niesprawiedliwe.
Mimo wszystko uśmiecha się delikatnie na jego komentarz o kawie; wzrusza przy tym lekko ramionami, nie potrafiąc skłamać, że napluła do kawy. Nie potrafiła tego zrobić. Odsuwa się za to od lady, ocierając spocone dłonie o fartuszek.
- Nigdy nie zmarnuję dobrej kawy. Więc… smacznego – wzdycha tylko, niezadowolona ze swojego zmiękczenia akurat na koniec. Być może to widok szefa sprawia, że czuje strach. Nie może stracić kolejnej pracy przez takiego idiotę. - I zapraszamy ponownie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej zachowanie mimowolnie wprawiło go w rozbawienie. Nie miał pojęcia, czemu wywierał taki wpływ na jej emocje, skoro tak naprawdę nie robił nic takiego strasznego. Niewinny flirt? Podjęcie zaczepki? Przecież nie zrobił nikomu krzywdy, by miał zostać napiętnowany. Chociaż… nie był dumny z pewnych rzeczy, dokonanych w przeszłości, ale nie były one tak karygodne jak na przykład kradzież czy zabójstwo. No i nie przespał się z nią, ani tym bardziej nie złamał jej serca! Nie widział więc powodu, dla którego dziewczyna miałaby być na niego zła. Chyba, że w grę wchodziła jakaś jej koleżanka, czego już nie mógł być pewien. W gruncie rzeczy… jakoś szczególnie nie powinno to go interesować. A jednak… nieco zmąciło jego umysł i zapaliło iskierkę zaintrygowania.
- Powiedziałbym, że przykro mi z powodu twojego zawodu, ale… kłamstwo nie leży w mojej naturze. - Wzruszył nieznacznie ramieniem, a jego głos zabrzmiał poważniej, niż wcześniej. Przez ułamek sekundy pojawiła się w nim chęć udowodnienia, jak bardzo się względem niego myliła, ale uznał, że nie miało to najmniejszego sensu. Nie potrzebował współczucia, pomocy i innych bzdetów, zwłaszcza od nieznajomych. Nie chciał się użalać nad sobą ani wybielać, by komuś zaimponować. Zadawanie sobie jakiegokolwiek trudu w tej kwestii przestało być dla niego istotne.
Na jej następną zaczepkę nie odpowiedział. Nie zamierzał mówić o sobie więcej, niż chciał. Wiedziała o nim tylko tyle, ile jej pokazywał i nie czuł żadnej podświadomej potrzeby zmian. Kto wie, czy nie uciekłaby z przerażeniem. - Jeśli wszystkich klientów traktujesz tak samo jak mnie to chyba nie jesteś zbyt pomocna w zbiórce pieniędzy - zauważył, bo zarówno swoimi uwagami, jak i wspominanym wcześniej napisem zdecydowanie nie robiła najlepszego wrażenia, by klient wyszedł z kawiarni zadowolony. Nigdy świadomie nie celował w podziały społeczności, będąc świadomym faktu, że jego fani pochodzili z różnych sfer. Mógł być zadufanym w sobie arogantem w świecie, którym się otaczał, ale nie pozwalał sobie na to, żeby media i fani jakoś szczególnie to odczuwali. Może na tym polegał fenomen jego sukcesu? Czarujący, kiedy trzeba, szczery praktycznie do bólu i złośliwy dla własnej satysfakcji. Pozornie otwarty na nowe doświadczenia, ale tak naprawdę dbający o własną prywatność i zamknięty na bliższe relacje. Kreowanie wizerunku w mediach było trudnym zadaniem.
Pokiwał głową z uznaniem na jej profesjonalizm i nagłą zmianę nastawienia, która wydała mu się zastanawiająca, bo właściwie czym mogła być spowodowana? Ostatecznie jednak porzucił te myśli stwierdzając, że kobiety bywały strasznie skomplikowane.
- A więc do zobaczenia wkrótce… Jack Sparrow - rzucił, po czym odwrócił się na pięcie i z czającym się w kąciku ust uśmiechem ruszył w kierunku wyjścia. Zanim jednak wyszedł, ukradkiem wrzucił do słoika dwudziestodolarowy banknot.
//zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Champagne Diner”