WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-08-08, 18:56 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3 Czy letnim wieczorem można było wyobrazić sobie lepsze miejsce do imprezowania niż plażka, gdzie piasek wciąż był lekko ciepły, ale jednocześnie nie palił w stopy, i gdzie nie było już słychać wrzasku żadnych taplających się nad brzegiem wody dzieci, jako że dobranocka już dawno minęła? No Shahruz był zdania, że zdecydowanie nie. I dlatego właśnie pierwszym miejscem, jakie przyszło mu na myśl przy okazji planowania jakiejś kameralnej imprezki z okazji urodzin Viper, była właśnie plażka, co każdemu przypadło do gustu. Na całe szczęście w ich paczce nie było żadnych marud, które narzekałyby na niezbyt luksusową lokalizację czy wpadający za majtki piasek.
Urodziny Princii to nie była jakaś tam byle jaka okazja, którą można by porównać do imienin cioci Petunii z jakiejś wioski w Teksasie. W miarę możliwości wszyscy starali się wspólnie celebrować swoje urodziny, co Shah z roku na rok w sumie postrzegał jako coraz śmieszniejsze (no bo czy obchodzenie daty własnego przyjścia na świat nie było dość egoistyczne? albo może to on się starzał i zamieniał się w zgorzkniałego dziada?), ale równocześnie nie narzekał, ponieważ to oznaczało pięć okazji więcej do nachlania się jak świnia. Czyli jak najbardziej jego klimaty.
Nie był specjalnie zorganizowany, więc raczej Viper nie miała co liczyć na imprezkę w stylu boho jak z jakiegoś serialu dla nastolatków z Netflixa, ale idąc na plażę kupił balona, co by wszyscy wiedzieli, że mieli zamiar opijać poważną okazję. Co prawda balon przedstawiał Świnkę Peppę, ale miał nadzieję, że Thompson doceni ten gest, bo wydał na to dziadostwo aż dwa dolce. Dramat, żeby ludzie liczyli tyle pieniędzy za świnię o takich paskudnych manierach.
Oprócz balona, kupił też zgrzewkę piwa i butelkę rumu, na bogato. Problem był taki, że już dochodząc do plaży zorientował się, że nie kupił żadnej coli, więc na szybko napisał niezrozumiałego smsa do Donny z nadzieją, że odczyta go jeszcze przed przybyciem. Już nie chciało mu się wracać do sklepu.
Ku jego zdziwieniu, dotarł pierwszy, ale ani trochę mu to nie przeszkadzało. Wbił patyk z Peppą w ziemię, położył piwko i rum na piasku i sam legnął się obok swoich alkoholowych skarbów (oczywiście nie pomyślał o tym, aby wziąć ze sobą jakiś koc czy cokolwiek do siedzenia, klasyk). Pewnie wcześniej jeszcze udostępnił przyjaciołom swoją lokalizację na Whatsappie czy coś takiego, bo w końcu plaża była duża i mogli się minąć.
Długo sobie nie poleżał, bo już po paru minutach usłyszał głosy nadchodzących Harry'ego i Princii. Uniósł się na łokciach i pomachał im, aby na pewno go dostrzegli.
- Elo, siemano, dwie minuty spóźnienia - krzyknął, kiedy wciąż zbliżali się w jego kierunku. Odwróciwszy się na brzuch, patrzył na nich z durnym uśmiechem, aż w końcu dotarli do jego miejscówy. - Podoba się wam moja świnia? - zapytał, ruchem głowy wskazując na Peppę, której mina świadczyła o tym, że raczej nie chciała brać udziału w tej imprezie.
Ostatnio zmieniony 2020-08-16, 14:34 przez Shahruz Hale, łącznie zmieniany 1 raz.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Plaża latem to bardzo dobra miejscówka na imprezkę, na każdą okazję. Zawsze znajdzie się skrawek wolnego miejsca na posiadówę przy piwie, winie, skręcie czy kto co tam woli. Nie to co w niektórych popularnych, przepełnionych klubach gdzie często trzeba było stać i czekać w kolejce żeby napić się kilka shotów wódki. Budżetowy wychodziło to też na plus, bo nikt nie wołał sobie kilku dych za samo wejście. Nad wodą można było też serio wyluzować i po prostu być sobą, pogadać, pożartować powygłupiać się z kochanymi gamoniami. Tak więc same plusy, nie było co zamulać na mieszkaniu.
Rzeczywiście z jeden strony urodziny to trochę taka egoistyczna laurka, każdy co roku przez to przechodzi, więc co w tym niby takiego wyjątkowego? Ale z drugiej strony to kolejny rok bliżej końca egzystencji, bliżej końca męczarni na najgorszej planecie, więc dlaczego by tego nie opić. Do tego w obliczu nadciągającego kryzysu klimatycznego warto czasem skusić się na taką okazję i miło spędzić czas z ludźmi których się lubi i szanuje. Jaqowi też nie przeszkadzał piasek w butach oraz w gatkach i też ani przez moment nie pomyślał nad jakimś kocem czy chociaż ręcznikiem. Bo wcale nie wykluczone, że w którymś momencie wszyscy wylądują w morzu. Za to Rahim nie zapomniał o zielsku, bo w tym temacie pewnie parę osób na niego liczyło, a on pod tym względem nie lubił zawodzić innych i siebie. Nakręcił skrętów na całą paczkę po szlugach i parę sztuk luzem wrzucił do większego woreczka strunowego gdyby ktoś zażyczył sobie czegoś dobrego na wynos. Już taki jego vibe, że nawet na imprezie był w robocie. Oprócz tego pochował po każdej kieszeni przynajmniej jedną zapalniczkę, bo i tak pewnie część zgubi, albo ktoś mu zajebie i w pewnym momencie obudzi się bez ani jednej. Najgorsze uczucie. W drodze na umówione miejsce jeszcze wstąpił do monopolowego, żeby mieć czym popić kapcia w ustach po paleniu. A skoro już ma pić to nie było co prankować wątroby, więc szarpnął się na litrowego szafirowego bombaja, a do tego tonic schweppesa i kilka czerwonych kubeczków.
Rozczochrana fryzura Sureza prowadziła go do celu niczym latarnia morska, więc pomachał mu i całej reszcie zbliżając się co całej wesołej gromadki. - Siemano kolano. - oznajmił na wejściu, wzdychając raz ciężko, bo trochę się nachodził po tym piachu z flakonem w ręce. - Nie no, najlepsza świnia na tej plaży. Gdzie się poznaliści? - wyrzucił z ironicznym uśmieszkiem, unosząc brwi i nadymając policzek językiem od środka. Wiedział, że Hale miał ogarnąć jakiś drobiazg dla Pri i serio był ciekawy co ten geniusz wymyśli. No i Peppa była totalnie w jego inwencji, więc ani trochę się nie zawiódł na koleżce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Zaśmiała się, czytając smsy od Jaq'a na temat jakiejś świni, która nawiedziła plażę wraz z Shahzem. Gdyby to Hale napisał, pewnie siedem razy zastanowiłaby się, czy na pewno dobrze przeczytała, albo czy w ogóle to miał na myśli, bo rozczytywanie jego smsów było nie lada wyzwaniem. Niecierpliwie zerknęła na zegarek, po czym zaczęła dyskutować z jakąś babą, która nie wiedziała co wybrać. Skoro Princia doskonale znała zamówienie na tequile i winko na pół z Franką, to mogła szybko zapłacić i się ulotnić, tak? Ale przecież nieee.. nie można być miłym dla innych, tylko trzymać ich wieczność w kolejce. Wywróciła oczami, patrząc gdzieś na wyjście, gdzie w szklanych drzwiach pojawił się Harry. Pokazała mu gestem dłoni, że stara się pospieszyć kolejkę, ale nie ma takiej mocy sprawczej. Po kilku minutach męki ostatecznie zakupiła dwie butelki alkoholu, wzięła brata pod rękę i spojrzała na telefon. - Mamy się spotkać z Franką przed wejściem, mówiła, że skoczy jeszcze po jakieś napoje - oznajmiła idąc z Thompsonem w kierunku plaży - co tam w ogóle? Poza tym, że dziwnie okazujesz mi swoją miłość i mam ochotę pozbawić Cię wszystkiego co masz w życiu cenne - uśmiechnęła się uroczo. Wyczyściłaby mu konto, pewnie usunęła wszystkie sociale, powiedziałaby Hazel, że niestety, ale Harry już nie jest dostępny w tym świecie i ostatecznie zamknęła go na cztery spusty. No chyba, że zreflektowałby się, bo ostatnio kiepsko, kiepsko! - Jaq napisał, ze już z Shahzem są na miejscu.. nie będę komentować reszty tego, bo nie bardzo wiem, jak to odczytywać. Ale mamy się sprężyć - pokazała mu na telefon i przyspieszyła kroku. Nikomu na złe nie wyszedł szybki marsz, no chyba, że leczył kaca.
Przed wejściem spotkali Donnę, która dzierżyła napoje. - Heeej, kochanie - przytuliła od razu przyjaciółkę i uśmiechnęła się szerzej - w sumie nie pomyśleliśmy o niczym do żarcia, ale to najwyżej zamówi się pizzę - zaśmiała się i wymieniła brata na dziewczynę. Nic dziwnego, prawda. Poprawiła jej czule włosy, bo też się dawno nie widziała z panną Pearson, a przecież musiały nadrobić plotki tak? - Chodź.. niech sobie radzi - wystawiła do Harry'ego język i pokazała jej wino i tequilę - mamy na pół, a tequila to na później, na lepszy humorek - skoro już byli w komplecie wystarczyło tylko podbić do chłopaków. Na widok balona w kształcie świnki Peppy jedyne co, to uniosła brew do góry. - Fajna dziewczyna Shahz, wyrwałeś po drodze? - Zaśmiała się, przytulając Hale'a, a potem wcale nie niezręcznie, a wręcz z taką samą pogodą ducha obdarowała Rahima przytulasem.
Ostatnio zmieniony 2020-08-16, 20:29 przez Princia Thompson, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 008
Harry był totalnie najgorszym organizatorem jakichkolwiek imprez i nawet Shah ze swoją świnią najprawdopodobniej przebiłby to, co wymyśliłby Thompson gdyby to jemu jakimś cudem przypadło ogarnięcie urodzinowych dodatków. Nie nadawał się do niczego więcej oprócz złożenia krótkich życzeń, zwykle ograniczających się do słów sto lat, rozwijanych o jedno czy dwa zdania więcej tylko w przypadku kilku osób - Pri, reszty jego sióstr i przede wszystkim Hazel. Tym razem zresztą nie było inaczej, bo kiedy w dzień urodzin zadzwonił do młodszej Thompson, ich rozmowa trwała może minutę - więcej czasu zdecydowanie nie potrzebował żeby przekazać to, co przekazać chciał. Nigdy też zresztą nie widział, by ktokolwiek miał mu coś takiego za złe, bo hej, niektórzy rodzą się z wielką zdolnością składania życzeń a inni... są jej pozbawieni, tak?
Więc tak, złożył życzenia, nie wychylał się kiedy pojawiły się pierwsze propozycje zorganizowania małej imprezki dla Pri i nawet na miejscu pojawił się o czasie, wytrwale stojąc kilka minut pod sklepem do którego weszła jego siostra. Sam miał już wszystko czego potrzebował, więc z początku czekał przed, dopiero po dłuższym czasie sprawdzając czy wszystko okej, skoro Pri potrzebuje aż tyle czasu żeby załatwić jakieś wino dla siebie i Donny. Nie zdziwiły go ani kolejki ani mina młodszej Thompson, którą pod rękę wziął grubo po czasie, gdy już z całą resztą powinni siedzieć na plaży. – Ja mam jakieś soki, zawinąłem z domu – nawet pomachał tuż przed nosem Princii siatą, w której miał cały zapas na tą małą imprezę, przy okazji głupio szczerząc się do samego siebie. – Czyli siebie? Chcesz targnąć się na swoje życie? – tak samo jak te kolejki w sklepie przy plaży w najbardziej słoneczny dzień w roku, tak i tego typu komentarz ze strony Pri go nie zdziwił - nic więc dziwnego, że odpowiadając podszedł do tego tak luźno, jakby co najmniej mówił właśnie o tym, że wychodował w ogrodzie marchewkę, a nie żartował w mocno nieodpowiedni sposób. Nieodpowiedni, gdyby Pri faktycznie miała jakieś problemy i taką opcję kiedykolwiek rozważała. – Luz, poczekają na nas. Tak jak my na nich milion razy wcześniej – odrzucił śmiejąc się i chwilę później machając ręką w stronę blond główki, która wychyliła się pośród innych ludzi zmierzających w tę samą stronę co oni. Z Donną przywitał się tylko skinieniem głowy, siostrze dając pierwszeństwo w przytuleniu ich wspólnej przyjaciółki i z niemałą ulgą oddając też całą ją pod opiekę Pearson, która teraz zamiast niego musiała trzymać Princię pod rękę. Westchnął nawet z udawaną ulgą, przekładając torbę do drugiej ręki i ochoczo kiwając głową, kiedy pojawił się pomysł zamawiania pizzy. – Pomysł sztos. Coś się ogarnie – a że w ogarnianiu jedzenia był o wiele lepszy niż w ogarnianiu urodzinowych imprez, na szybko wyciągnął jeszcze telefon i na zapas znalazł kilka pobliskich knajpek, z których w razie czego mogliby coś później zamówić. Przegapił też przez to latającą w powietrzu świnię Shahruza, która lepiej niż jego lokalizacja na whatsappie wskazywała w którą stronę mają iść - ale to i tak nie było jego zmartwienie, jako że dzielnie podążał za dziewczynami, jeszcze zapatrzony w telefon. – No siema ziomy. Ty, Hale, a nie wspominałeś nic że dzisiaj przychodzimy ze swoimi drugimi połówkami. Teraz czuję się samotny – wyszczerzył się głupio spoglądając w końcu na Peppę, która tym razem miała pierwszeństwo zanim zbił piątki kolejno z Shahruzem i Jaqiem. – Stary, ogarnąłeś trochę więcej też dla mnie? – od razu podbił też do Rahima, którego Princia zdążyła już wyściskać jak chyba nigdy wcześniej, na co zareagował lekko uniesioną do góry brwią. Ale nic a nic nie zczaił co między tą dwójką może się dziać, bo trzeba przyznać, że z Harry'ego nigdy nie był jakiś mocno domyślny chłopak. – Dobra, pokazujcie co macie. Mamy okazję to trzeba świętować, nie?
Ostatnio zmieniony 2020-09-07, 01:23 przez Harry Thompson, łącznie zmieniany 4 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brakowało mu wrażliwości, żeby być w stanie wymyślić w ramach prezentu coś lepszego niż dmuchaną Peppę. Czasami, kiedy znudzony przeglądał TikToka, natrafiał na jakieś filmiki z pomysłami na prezenty i zastanawiał się, jakim cudem ludzie mieli siłę i ochotę odpieprzać takie rzeczy, prawdopodobnie dobrze zdając sobie sprawę z tego, iż ich słoiczki z "powodami, dla których cię uwielbiam" czy kwiatki z bibuły i tak szybko trafią do jakiejś szuflady, której nigdy się nie otwiera. Shah prędzej napisałby smsa bez błędów niż wysilił się na sprawienie Princii czegoś takiego. Peppa była o wiele lepszym pomysłem, bo chociaż trochę ich rozbawiła, a to chyba było najważniejsze, nie?
Przewrócił oczami na komentarz Jaqa, który dotarł na plażę jako pierwszy.
- U twojej starej na urodzinach. - Niezbyt inteligentna odzywka, czyli wszystko u niego grało. - Fajna, nie? - zapytał od razu, łaknąc aprobaty przyjaciela niczym upierdliwy sześciolatek. - Skołowałem ją za dwa dolce, ale nie mów Viper. Niech myśli, że się postarałem - mruknął półgębkiem, co by zbliżająca się Princia niczego nie usłyszała. Miał szczerą nadzieję, że Rahim go nie zdradzi, w końcu kumple powinni przede wszystkim się wspierać.
Thompsonowie wlekli się jak muchy w smole, z czego Shahruz wydedukował, że musieli nieść ze sobą dużo alkoholu. Ten fakt z kolei bardzo go ucieszył, bo podejrzewał, że opróżni swój rum jako pierwszy. W piciu rzadko kiedy zdarzało mu się natrafić na godnego przeciwnika.
- Siema, siema - przywitał się z Harrym, przybijając mu piątkę, a potem wstał do przytulasa z Princią, przy okazji sowicie obsypując ją piaskiem. - Witamy solenizantkę. - Miał nadzieję, że otrzyma jeszcze uścisk od Donny, ale w tym samym momencie rozdzwonił się jej telefon i dziewczyna odeszła na stronę, kompletnie ich ignorując. Nieładnie. Ciekawe, czy chociaż o nim pamiętała i kupiła mu tę upragnioną colę? Już miał dobrać się do położonej na piasku reklamówki, aby to sprawdzić, lecz wtem rozległy się kolejne komentarze odnośnie Peppy i Shah musiał stawić czoła swoim najdroższym hejterom. Co za ciężki żywot.
- Za nic nie znacie się na nowoczesnej symbolice - stwierdził, kręcąc głową z przekąsem. - Chciałem kupić coś, co wszystkim nam przypominałoby o Viper. Czaicie, że wystarczyłby tylko jeden rzut okiem, żebyśmy powiedzieli: o, przecież to ona! - Zdecydowanie za bardzo wczuł się w tę interpretację. - No ale po czasie zczaiłem, że Peppa ma za duży tyłek - dodał, zerkając na Princię z uśmieszkiem i wzruszył ramionami. No cóż, przynajmniej próbował!
Nie oponował, kiedy Harry zażądał ujawnienia ich alkoholowych zdobyczy. Sam był ciekaw, czy reszta przyniosła coś interesującego, bo też średnio mu się uśmiechało przesiedzieć cały wieczór z butelką taniego rumu. Wyznawał zasadę sharing is caring. Rzucił więc na środek przyniesioną zgrzewkę piwa i butelkę Captaina Morgana (jeżeli ktoś zna się na USA i wie, że takowego tam nie sprzedają to wybaczcie), po czym spojrzał maślanymi oczami na Jaqa. Wiadomo, na co czekał.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Co do świętowania urodzin, to Donce brakowało jakichś głębokich przemyśleń na ten temat. Kiedyś coś niby czytała na ten temat, że gdzieś w jakiejś kulturze i w jakimś zamierzchłym czasie zmieniono obchody urodzin na imieniny, ale już nawet nie pamiętała, w którą stronę to zadziałało, więc raczej marna ciekawostka do rzucenia w towarzystwie. Poza tym, ona imprezy lubiła, szczególnie te w plenerze w gronie dobrych znajomych. Jako szanująca się przedstawicielka pokolenia, które według starszych schodziło na psy, nie odmawiała ani pacierzu, ani alkoholu czy innych substancji wyskokowych. W końcu filozoficzne dysputy przy skręcie z Rahimem to coś, co Turner naprawdę lubiła!
Jednakże dzisiejszy dzień nie był łaskawy dla samej Raven; najpierw okazało się, że mają emergency w klubie bo brokat się nie klei, więc generalnie kolejna katastrofa, pozdrawiamy 2020. Potem jak już wpadła do domu to zaledwie spakowała rzeczy i musiała wpaść do domu, bo ojciec chciał fachowej opinii na temat grafiki promującej nową produkcję, a że Donka była córcią numero uno, to do mieszkania po robocie jedynie wpadła i wypadła krzycząc do współlokatorka "nara biczys". Całość skończyła się tym, że jak już wyszła z naręczem napoi przed sklep to odczytała wiadomość od Hale'a i po chwili, której potrzebowała na odszyfrowanie wiadomości Hale'a, musiała cofnąć się do sklepu. Także, gdy w końcu dotarła na plażę uśmiechnęła się szeroko do Pri i pozwoliła się jej przytulić. - Siema babuszko - rzuciła zaczepnie do przyjaciółki na powitanie i skinęła głową w stronę Harry'ego. Uczucie dyskomfortu, powracające zamglone urywki wspomnień, których nie chciała, przerwane zostały przez wspomnienie pizzy. Byle nie takiej z ananasem, bo z całym szacunkiem do osób lubiących taką pizzę, ale ona tym otwarcie gardziła, a przecież była raczej osobą, którą można było określić mianem tolerancyjnej. Ale gdy dotarła, jej telefon znowu zadzwonił, uniosła jedynie jeden palec ku górze, dając znać, że potrzebuje chwili i pewnie osoba, która dzwoniła, a był to jej głupi starszy brat dostał zjeby za przeszkadzanie w imprezie. Na szczęści dla Madonny, Shah tak zainteresował się bronieniem swojej lubej, że nie zwrócił uwagi na Turner, która kokieteryjnie zarzuciła rękę na ramię świnki, przykleiła do twarzy uwodzicielski uśmiech numer pięć i głębokim głosem rzuciła.- Hej mała, bolało jak spadałaś z nieba? Bo cały ryj masz poobijany - trzeba wiedzieć, jak wyrywać takie sztuki. - Shah, chyba twoja locha na mnie leci, ale nie rycz, masz colę na osłodę - rzuciła w stronę przyjaciela. A potem zamilkła, dając się innym wykazać z ich amatorskimi prezentami, bo Donna przekonana była o zajebistości swojego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może gdyby zebrali się już tak z pół roku wcześniej i zaczęliby myśleć nad jakimś konkretniejszym prezentem dla Pri to wtedy była jakaś szansa na poważny i spoko prezent. Peppa mimo wszystko była na tyle urocza i zabawna, że i tak dobrze wpasowała się w lekki i niezobowiązujący klimat ich spotkania. Chociaż widząc ile atencji zgarniała od każdego po kolei istniało spore ryzyko, że nie przetrwa w jednym kawałku całej nocy. Być może późniejszym wieczorem, kiedy już każdy z nich będzie odrobinkę wstawiony, któreś z nich w przypływie endorfin zbyt mocno przytuli świnkę i ta pęknie z wrażenia. Oby nie, bo imprezka urodzinowa mogłaby szybko przerodzić się w smutną stypę.
- Moja stara ma poczucie humoru, nie miałbyś wjazdu. - odpowiedział Haleowi na jego błyskotliwą odpowiedź, która na którejś płaszczyźnie żenady mogła być nawet zabawna. Ale raczej nie teraz, byli zbyt trzeźwi, żeby Jaq mógł chociaż wypuścić szybciej powietrze przez nozdrza od takich śmiesznych odzywek. - Jasna sprawa. - zapewnił o dochowaniu milczenia tym razem śmiejąc się lekko pod nosem - Czekaj kurwa, Ty masz jakiś hajs? - zorientował się moment później i marszcząc brwi spojrzał dobitnie na kumpla. Dwa dolary to nie był jakiś znowu majątek, ale skoro jeszcze gdzieś tam przy sobie Sharuz miał rum Morgana to gdzie w takim razie był jego hajs na spłatę Rahima? Tego pewnie szybko się nie dowie, bo właśnie zbliżała się reszta imprezowiczów, dlatego zrobił tylko kwaśną minę, przewrócił oczami i machnął ręką na koleżkę. - Hej Pri. Sto gram... znaczyy sto lat. - rzucił na szybko żarcikiem, uśmiechając się głupkowato i ściskając ją, być może o krótki moment za długo niż powinien. Właśnie przez to oberwał rykoszetem od deszczu piasku który wzniecił Suarez, po swojej nowiuśkiej parze ników. Już miał się na niego irytować, ale podbił Harry i micha sama mu się ucieszyła, więc od razu wymienił się z nim uprzejmościami. - Nie no stary, nie tak to się robi... Patrz pokaże Ci. - głośno skomentował to w jaki sposób Harry przybił z nim piątkę. - Robisz tak, potem tak. Pyk, pyk i myk. Kleisz? - zaprezentował mu cool handshaka, żeby ostatnim dyskretnym ruchem zostawić w dłoni ziomka małe, foliowe zawiniątko. Na koniec tylko mrugnął mu oczkiem które miało być odpowiedzią na zadane w kierunku Rahima pytanie. - Symbolika? No nie wiem, średnio podobna. Wygląda na trochę płytką i pustą w środku. - uśmiechnął się ironicznie.
Już zabierał się do odpieczętowania swojego ginu, ale rozglądając się za nim dostrzegł wpatrzone w niego maślane oczy Hale, co nawet go rozbawiło. Złapał się na tylną kieszeń spodni z której wyjął lekko wygiętego, ale wciąż nadającego się do spalenia skręta. Odpalił go, pociągnął kilka buchów i wręczył go koledze, nie zastanawiając się zbyt długo nad jego finansowymi możliwościami. Właściwie w taki radosny dzień nie miał większej ochoty nad rozterkami czy Shahruz był w końcu wypłacalny czy nie. Niech po prostu będzie dzisiaj miło.
- Może jest nieśmiała. - zwrócił się do Donny - Zapytaj czy wie ile ważą misie polarne. - dodał i sam zarechotał z własnego żartu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Babuszko? - Uniosła brew do góry, patrząc na Donnę - czy Ty próbujesz znaleźć nam jakieś nowe ksywki? - No, niech Harremu lepiej coś znajdzie. Sama Princia chętnie dołoży starań, by wymyślić braciszkowi jakąś głupią, w końcu nazywała go jak chciała z czystej miłości. Szturchnęła ją pod bok, wywracając oczami, bo wyczuła spięcie przyjaciółki. Miała nadzieję jednak, że alkohol pozwoli im się wyluzować na tyle, że Madonna na moment zapomni o maślanych oczach do Thompsona, bo jej brat raczej ich dalej nie widział. Stąd też spokojnie mogli dojść do plaży, gdzie czekała na nich reszta paczki. Młoda gdzieś zniknęła na moment z telefonem, więc tylko zerknęła przez ramię na oddalającą się dziewczynę, a potem tylko próbowała uniknąć ataku Shahza. - Kurna.. mógłbyś się chociaż otrzepać z piachu głupku - zaśmiała się, gdy dostała drobnymi pociskami dosłownie wszędzie. Przymknęła na moment oczy, by przypadkiem żadne ziarenko nie wpadło, bo to wszystko skończyłoby się tylko płaczem, a do przemycia mieli tylko albo alkohol, albo słoną wodę - żadna frajda. - Czyli przypominam Ci świnkę Peppę? Od kurwa kiedy - no tego nie grali jeszcze - dzięki, Shahz, naprawdę, jesteś świetnym przyjacielem - i nie tylko, ale ugryzła się w język nazywając go inaczej. W końcu nie tylko przyjaźń ich kiedyś łączyła. - Od mojego tyłka wara - walnęła bruneta w ramię lekko, z otwartej dłoni, po czym uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na balon. Uroczo, naprawdę. W międzyczasie była świadkiem tych ich handshakeów i pokręciła głową z niedowierzaniem, jak dzieci. Zdecydowanie musiała się napić. - To Wy sobie palcie, a ja chcę jakiegoś zacnego drina - złapała za dwie butelki i do czerwonego kubeczka rozlała sobie coś, co miało jej nie zabić po dwóch pierwszych łykach. Glębnęła też na piasku, zerkając w górę na Rahima. - Znalazł się król podrywu. Te swoje panny w klubach też podrywasz na takie teksty? - Pokazała mu język i uśmiechnęła się kącikiem ust zadziornie, biorąc łyk. Dobrze wiedział, że go podpuszczała.
- Harry, ptysiu, ogarnąłeś nam pizzę? - Zapytała jeszcze, wiedząc, że brat grzebał coś wcześniej w telefonie, ale właściwie to nie zarejestrowała czy zdążył coś im zamówić na szybko, czy raczej orientował się w godzinach dostaw, zwłaszcza jeśli chodziło o plażę. - Co tam w ogóle u Was? - Zapytała gdzieś w przestrzeń, klepiąc koło siebie miejsce, by Donna mogła usiąść obok, w końcu jej ramię wydawało się być bardzo miłe dzisiaj dla jej zmęczonej głowy, hehe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No ale Priiiii, patrz jaka ona słodka! – rzucił nagle, broniąc na swój sposób Shahruza, któremu prawie oberwało się rykoszetem od jego młodszej i zdecydowanie bardziej wyszczekanej siostry. – Dobra, Ty w sumie nie jesteś słodka. Peppa dziś wygrywa, sory – z udawaną obojętnością wzruszył nawet ramionami, śmiejąc się gdzieś jeszcze z żartu Donki, tak jakby szczególnie między tą dwójką sytuacja była w jak najlepszym porządku, a niezręczność jaką poczuł na początku tylko chwilowym, złudnym wrażeniem. W rzeczywistości daleko było do tej normalności jaka miała miejsce kiedyś - i już chyba nie tylko między nim a Madonną po ich ostatnim spotkaniu, a prawie każdą osobą w tej grupie. No, trochę za dużo zmieniło się na przestrzeni kilku minionych miesięcy. – No dawaj, pokaż mi jak – tym razem już zwrócił się do Rahima, wiedząc co się święci. I to nie tak, że przed kimkolwiek z tej grupy obaj musieli ukrywać, co za tą nową piątką się kryje - nie, absolutnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że zareagował na to z nieco większym entuzjazmem niż gdyby małą paczuszkę dostał prosto do ręki, wcześniej każdemu pokazując jej zawartość. Nawet jeśli każdy doskonale wiedział co w niej jest i takie ukrywanie nie wzbudziło zaciekawienia czy jakiejś niepewności. – Nie no, ja też chcę jakiegoś małego Pri. Zrobisz mi? – rzucił do siostry, już gdzieś zaraz siadając obok, tym samym nieświadomie zajmując miejsce Donki, która zmuszona była albo siedzieć przynajmniej większą część tego wieczoru tuż przy Harrym, albo gdzieś między chłopakami, jeśli wolałaby zachować dystans. Nie zwrócił jednak na to uwagi, skupiając ją na nieznanym mu drinku w czerwonym kubeczku, jaki chwilę później dostał. – Nie, już załatwiam – odpowiedział jednak zgodnie z prawdą, wyciągając telefon na nowo i już otwierając apkę do zamawiania jedzenia. Wcześniej udało mu się tylko ogarnąć najbliższą pizzerię i mniej więcej przejrzeć menu, więc teraz wystarczyło żeby wszystko dokładnie wrzucił do koszyka i zamówił, kątem ucha słuchając o czym mówi reszta. – Dobra, wam to obojętne co wezmę? Czy jakieś specjalne zamówienia? – dla pewności dopytał, kolejno spoglądając na każdego z ich ekipy, jakby słowne potwierdzenie nie wystarczyło, żeby mógł kliknąć ten duży przycisk z napisem gotowe. Przy okazji tym razem to on zrobił do Shahruza maślane oczy, jedną dłoń pozornie nieśmiało wyciągając w jego kierunku, żeby podzielił się nową zdobyczą. – Kopsnij mi też – a kiedy bata do ręki dostał, wziął kilka buchów, które miały wystarczyć mu na start. Przynajmniej do czasu, aż skręci wreszcie swojego. – No jak to co tam Pri, wszystko w porządku, nie? Wbijesz w ogóle któregoś dnia do domu? Stary coś mówił o jakiejś niespodziance, ale jak coś to niczego ode mnie nie wiesz. Bo niespodzianka, nie? – wypalił nagle, chwilowo ignorując resztę. – A, no ale wy jesteście też w sumie zaproszeni. Bo to jakaś urodzinowa impreza ma być, więc wpadajcie. Tylko ubrać się macie ładnie, jasne?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miał szczerą nadzieję, że Peppa przeżyje dzisiejszą imprezę. Zdążył się już do niej przywiązać, no i mimo wszystko trochę rozbawiała towarzystwo, co działało na plus. Może Shah powinien założyć na youtubie konto, na którym sprzedawałby patenty na udane prezenty za dwa dolce? To byłby hit, zdecydowanie.
Na szczęście Donna szybko się zreflektowała i posłała kogokolwiek kto do niej dzwonił do diabła, dzięki czemu już po chwili siedzieli w piątkę, cisnąc bekę z jego biednej Peppy.
- Kochana! – rozczulił się, wdzięczny za pamięć o coli. Przyjął butelkę z ogromnym uśmiechem, zupełnie jakby to były jego urodziny, i jakby właśnie nadszedł moment na wręczanie prezentów. No ale fakt faktem – mimo iż Donna mogła po prostu machnąć na jego smsa ręką, przydźwigała tę ciężką butlę aż tu, na plażę, gdzie utknął niczym podróbka Jacka Sparrowa, co prawda z rumem, ale bez popity i bez Elizabeth Swann. No i to właśnie była przyjaciółka do rany przyłóż! I nie tylko przyjaciółka, ale to już na marginesie. Shahruz automatycznie wybaczył jej nawet nabijanie się z jego odjazdowego balona. Po prostu wszystkich zżerała zazdrość, że to właśnie on wpadł na taki oryginalny pomysł.
Słysząc odzywkę Jaqa, prychnął lekko i pokręcił głową.
- No raczej, że ma poczucie humoru – przytaknął. – Gdyby nie miała to by cię nie zrobiła. – Jeden zero, zaorane, koniec imprezy. A tak serio to nie, ale śmiesznie było przerzucać się takimi tekstami zupełnie tak, jakby mieli po dwanaście lat. – No jakiś tam hajs mam, ale weź mnie wpisz na kreskę. Muszę jeszcze czynsz zapłacić. – Z tym akurat nie mógł za bardzo zwlekać – właścicielka mieszkania była Rosjanką i Shahruz czuł przed nią respekt. No i trochę bał się, że gdyby nie zapłacił jej na czas, zrobiłaby z niego nadzienie do pierogów.
Rzucił Rahimowi rozbawione spojrzenie, gdy ten wspomniał o pustym wnętrzu Peppy. Na usta cisnął mu się jakiś niepoprawny komentarz, ale w ostatnim momencie ugryzł się w język. Gdyby Jaq chciał mu przywalić, Harry na pewno pomógłby mu za takie odzywki w stosunku do jego siostry, a Donna, mimo swojej zajebistości, nie byłaby w stanie uratować go w pojedynkę. Wolał nie ryzykować. Zresztą to Jaq załatwił mu palenie, więc takie zachowanie byłoby strasznie chamskie.
Rozanielony hojnością Rahima, aż wyciągnął ręce, aby go uściskać. Może i nie miał hajsu, ale zdecydowanie oddałby za niego swoją duszę, gdyby zaszła taka potrzeba.
Słysząc pytanie Viper, udał głębokie zastanowienie i wydał z siebie długi pomruk.
- No, trochę podobieństw widzę – stwierdził z rozbawieniem, kiedy już się na nią napatrzył. Mogli już nie być razem, ale nikt nie mógł zabrać mu prawa do podziwiania jej głupiej twarzy. – No i masz brata. Harry, od dziś nie jesteś Harry tylko George – zdecydował, a kiedy zobaczył jego maślane oczka, tylko zaśmiał się i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Masz, zacznij – to powiedziawszy, przekazał mu skręta. – To za to, że broniłeś mojej Peppy. – Reszta musiała zobaczyć, że bycie wiernym przyjacielem się opłacało. – Weź cokolwiek, tylko dużo. – No bo jak się gastrofaza włączy, a oni nie będą już mieli pizzy, to co będą jeść? Babki z piasku? – No jacha, że wpadniemy – odpowiedział za wszystkich, uśmiechając się szeroko na myśl o wielkiej imprezie urodzinowej. – Przyjdę w mojej najlepszej szacie. Nowej szacie cesarza – zapowiedział z nadzieją, że Harry kojarzył bajkę, i że uda mu się go zdegustować. A jak nie Harry to ktokolwiek inny.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się przesłodko do Shah, przerzucając krótkie włosy z jednej strony na drugą, robiąc sobie na głowie jeszcze większy bajzel. - No przecież wiem, nie zasługujesz na mnie - odparła, wzdychając przy tym, jak rasowa diva, do której oczywiście było jej daleko, ale no co? Czasem trzeba było poudawać, przecież imię zobowiązuje.
- Nie, bardzo subtelnie przypominam ci, że już stara dupa jesteś. Niedługo to już zaczniesz flaczeć, jak loszka Pipka - rzuciła, wywróciwszy oczami w teatralnym geście. Niby taka genialna ta jej przyjaciółka, a jednak głupiutka. No co? Donna nigdy nie była dobra w imiona, szczególnie jeżeli chodziło o laski, kręcące się przy chłopcach z ich ekipy, bo nieobiektywnie i obiektywnie mówiąc, w zależności od przypadku, razem z Princią obracały się w towarzystwie najprzystojniejszych panów na dzielni. A wiadomo, że jedyne co się liczy to szacunek ludzi ulicy i Karyn z insta. - Od dupy - wyrwało jej się, zanim zdążyła ugryźć się w język, kiedy Princia chciała się dowiedzieć z jakiego kąta powinna na siebie spojrzeć, jeżeli chciała znaleźć podobieństwo. Oczywiście każdy, kto znał Donnę, a wierzyła, że wszyscy tu zebrani, to wiedzieli, że miała specyficzne poczucie humoru i całym sercem kochała ich wszystkich. Nawet jeżeli ostatnio coś zaczęło się psuć. Ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie Turner, to nie było w jej stylu. - Nieśmiała? I przyszłaby z Hale'em? A myślałam, że 2020 już mnie niczym nie zaskoczy - zwróciła się do Rahima. No i nastał czas, w którym Madonna musiała się oburzyć i zdenerwować! No bo oni się tu wszyscy dzielą jaraniem, a o Rejwen już nikt nie pamiętał. Odchrząknęła, mierząc do wszystkich panów zabójczym wzrokiem. Niech się cieszą, że nikt nie spuścił jej z kosmosu w kapsule i jej oczy nie strzelały laserami bo byliby już martwi. - Ja pierdole, ale z was dżentelmeni - burknęła jedynie, oczywiście nie mając zamiaru wyjaśniać im o co jej chodzi. No jak Shahruz tak dbał o swoją przyjaciółkę najdroższą, która przez dzikie ostępy miejskiej dżungli niczym obładowany wielbłąd idący przez pustynie, niosła jego colę, a on nawet nie poczęstował jej skręcikiem, to niech nie liczy, że rzuci się z pazurami na tego, kto pierwszy podniesie na niego rękę. No, ale może odkupi swoje winy, bo przez chwilę wlepiła w niego spojrzenie przestraszonej sarenki, kiedy Harry zajął jej miejsce. Dobra, Donka nie jesteś pizdą, nie tak cię matka wychowała, powiedziała sobie i zajęła miejsce obok Harry'ego. Ba, nawet bezczelnie musiała się do niego niebezpiecznie zbliżyć, żeby wziąć swój plecak, z którym tu przydreptała. - Ej, Viper, bo ja mam coś dla ciebie, dam ci zanim się schlejesz jak dzika świnia - bo przecież przypomniało się jej, że kupiła coś przyjaciółce lepszego niż dmuchana postać z bajki dla dzieci. Wyciągnęła fancy pudełko i podała je solenizantce. W środku pewnie był jakiś sprośny gadżet ze sklepu mamy typu kulki analne i jakaś sexy bielizna, a pod spodem kartonik obwieszczający wszem i wobec, że miała opłacony tatuaż w salonie, w którym brała kurs. Ale no nic nie powiedziała, bo niech sama otworzy. - Czyli rozumiem, że to impreza tematyczna, tak? Trzeba uderzyć na solarium - skrzywiła się, bo przecież ona była blada jak mleko. - Ale jasne, pewnie uda mi się was gdzieś wcisnąć - bo na pewno miała tak zapełniony kalendarz, że normalnie nie mogła poświęcić im kolejnego wieczoru. Wyjęła też bata z dłoni Harry'ego, bo ona zdecydowanie na trzeźwo tego wieczoru nie przetrwa, a wino, w które zaopatrzyła je Vi mogło nie wystarczyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No i dobrze, że nie jestem słodka - pokazała bratu język i zaśmiała się - wygrywa, będzie Twoją i Shahza dziewczyną na ten wieczór, musicie się jakoś podzielić - ciekawa była tylko, kiedy pęknie, bo na przykład któryś za mocno się wczuje i ściśnie Pepkę na tyle, że nei wytrzyma dziewczyna tej dozy miłości. Kiwnęła głową, gdy Harry poprosił ją o jakiegoś drinka i szybko sfiksowała mu coś, co było pod ręką i nie wymagało potem uciekania do toalety. Żadna z niej barmanka, ale jakieś proste rzeczy potrafiła robić. W końcu to Hale był barmanem na każdym dancingu, co nie? Podała mu kubeczek, w którym znajdował się alkohol - niestety nie była w stanie mu powiedzieć czy zmieszała gin czy colę z rumem, czy może tequilę ze specyfikiem, będzie musiał sam zdecydować czy słodkie lub kwaśne smaki trafiają dzisiaj do niego. Poza tym, na alkohol nie mieli co narzekać, nakupili go sporo. - I że niby dupę mam grubą? No to nie dość, że masz mnie za starą to jeszcze narzekasz na moje pośladki? Przypominam, że na ostatniej imprezie na nich spałaś i nie narzekałaś.. na cycki w sumie też, bo jakimś cudem obudziłam się z Twoją głową między nimi - wywróciła oczami, celując palcem, a raczej dłonią z kubkiem i wyciągniętym palcem wskazującym w Donnę.
- Wbiłam ostatnio do starego, to nawet nie pamiętał, że mam urodziny także albo faktycznie zapomniał, albo jest okropnym kłamcą i mnie wkręcał. Po cooo mi ta rodzinne imprezaaaa.. w sensie, z Wami spoko, ale jak zaprosił pół dzielnicy, wszystkie ciotki, babcie, doczepianych wujków z wytwórni - to ja dziękuję. Familiada dla przepychu - skrzywiła się i upiła kilka łyków, zerkając na swoją ekipkę. Jaq gdzieś niestety znikł, kolejny pewnie, który musi odebrać ważne telefony, zarobasy. Przeniosła spojrzenie na Donnę, która zajęła miejsce blisko nich, bo oczywiście jej brat musiał podsiąść przyjaciółkę Pri - też gentleman. - Ohoo.. co tam masz - wzięła od niej pudełko i otworzyła, unosząc po chwili brew - i co, mam skorzystać z tego na Tobie? - Zaśmiała się szczerze, cmokając dziewczynę w policzek. - Tym to będę rzucać w Shahza, jak nie nauczy się pisać smsów, bo kurwa, coraz gorsze te rebusy - wyszczerzyła się do Hale'a, ale automatycznie, gdy wspomniał o swoich nowych szatach, walnęła facepalma - Może nie nago, co? Ja wiem, że masz co pokazać, ale darujmy sobie striptiz przed moją rodziną, okej? Przed Harrym to co innego, ale reszta.. nah.. - machnęła dlonią, chcąc mu wybić z głowy genialne pomysły.

***
I tak, gdy się nawalili, spalili, no i oczywiście najedli zamówioną Pizzą przez Harry'ego, po dzikich tańcach na plaży zasnęli wszyscy obok siebie (lub na sobie, jak kto woli) i obudzili się o świcie, gdy słońce jeszcze nie spaliło ich pięknych buziek. Princia zamówiła im wszystkim ubera i po kolei odwiozła każdego, sama wracając z pięknymi prezentami i świnką Peppą na chatę, by zgonować do wieczora z pokaźnego kaca.

zt nam <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Ostatnio zmieniony 2021-07-15, 13:54 przez Byron O'Malley, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyszła z pokoju bez butów.
Dopiero kiedy skryta za dębowym blatem recepcjonistka (Elle, jak głosiła zapisana koślawymi literami plakietka) posłała w stronę Sunny pytające spojrzenie i, tuż za nim, bardzo nieśmiałe „czy wszystko w porządku?”, zorientowała się, że coś jest nie tak.
Ostatnie miesiące spędziła w pewnego rodzaju odosobnieniu: nie tyle od świata, ile od zwyczajów, które w dużych miastach, przepełnionych smogiem, ambicją i skrojonymi pod wymiar garniturami, uważa się niemal za świętości. Jeszcze trzydzieści dni temu, kiedy — zamiast skrzeczącego alarmu nastawionego na siódmą rano — budziły ją promienie wynurzającego się z miękkich fal słońca, każdego poranka rozpoczynała ten sam, choć zupełnie niemonotonny rytuał: rozprostowanie lewej nogi, kilka skrętów kostką, rozmasowanie prawego uda. Jedna stopa dotyka chłodnych paneli, druga mąci powierzchnię odrobinę szorstkiego dywanu. Wciąż z zamkniętymi oczami, blondynka odnajduje drogę do spętanej chaosem czupryny; wyjmuje spinki i wsuwki z czegoś, co poprzedniego wieczora było misternie składanym warkoczem, luźnym kokiem lub zbyt szybko wiązanym kucykiem, odkłada je na szafkę nocną i doskonale wie, że już ich więcej nie zobaczy.
Kąpiel w słonej, morskiej wodzie zamieniła na surowość wykładanego białymi kafelkami prysznica. Łoże z baldachimem, w cieplejsze noce zastępowane przewieszonym między dwoma palmami hamakiem, opuściła na rzecz twardego, pstrokatego materaca, który gdzieniegdzie śmierdział jak tanie papierosy.
Seattle jej nie służyło.
Łopoczący pomiędzy materiałem ciemnozielonej kurtki wiatr przeszywał do kości: nogi i ręce Sunshine pokryły się gęsią skórką, a wydychane ze ściśniętych płuc powietrze wisiało przez krótką chwilę w przestrzeni, przybierając niemożliwe do nazwania kształty. Nie lubiła mrozów. I nawet ciepłe buty, które wciągnęła na odziane w kolorowe skarpety stopy, wcale nie poprawiały jej humoru.

— W Seattle zawsze pada.
— Niemożliwe. Nie ma takiego miejsca na świecie, w którym zawsze pada.
— Słowo honoru. Po całym niebie snują się ciężkie chmury i wiszą ci nad głową, jakby czekały na odpowiedni moment, by dobić cię jeszcze bardziej.
— Kiedyś uwielbiałam skakać po kałużach.
— Nie takich…


Wpół kroku zatrzymała się przed ogromną, zapewne głęboką na setki metrów szarawą taflą. Wytężyła wzrok, przyjrzała się muskanej przez wiatr wodzie i mogłaby przysiąc, że wskoczenie w nią wiązałoby się z bardzo długim lotem. Zupełnie jak Alicja, mogłaby spadać, spadać i spadać, aż trafiłaby do krainy… może trochę cieplejszej i bardziej kolorowej niż Seattle, ale z całą pewnością dziwaczniejszej.

Raz, dwa, trzy, kilka większych susów i Sunny znalazła się po drugiej stronie ulicy, dokładnie w miejscu, w którym szarawa, brukowa kostka zamieniała się w usypaną z prawdziwego piachu ścieżkę. Nim zdążyła dobrze tę decyzję przemyśleć, wsparła się jedną dłonią o lodowaty murek, drugą sięgnęła do uwięzionych w ciepłym obuwiu stóp i zrzuciła najpierw szarobure kozaki, a tuż za nimi niedopasowane skarpetki.
Nawet chłód bijący od podłoża jej nie odstraszył: zatopiła palce i pięty w twardych, drobnych kamyczkach, i zbiegła po usypanych ze żwiru schodach wprost na plażę — akurat w momencie, gdy z zawieszonych nisko chmur spłynęło na świat kilka słodkich kropel.

W Seattle zawsze pada.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki Beach”