WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
— Zdarza się. Właściwie z ostatnią wyjechałem na weekend za miasto. Chyba nie mam instynktu samozachowawczego — przyznał z lekkim rozbawieniem. Szaleństwem było spakowanie się i wyjechanie na trzy dni ze świeżo poznaną kobietą, ale nie myślał o tym, że mogłoby to mieć opłakane skutki, a po fakcie cieszył się, że oboje dobrze się bawili i mimo wszystko spędzili razem dobrze czas. Teraz tamtej sąsiadki nie było, ale pojawiła się nowa, której był tak samo ciekawy. Właściwie to on był ciekawy wszystkich ludzi. Lubił się nimi otaczać, lubił poznawać nowe osoby, zacieśniać relacje i poszerzać grono swoich znajomych. Fakt, potem dla większości z nich i tak nie miał czasu tyle ile by chciał, ale jednak starał się pamiętać o wszystkim i przy okazji nie pominąć nikogo przy okazji jakiś spotkań mniej lub bardziej spontanicznych. Przysiadł obok Isli na polanie i wyciągnął nogi przed siebie, wspierając się o trawę dłońmi.
— Zawsze lubiłem tatuaże. Pierwszy zrobiłem u kumpla przed pełnoletnością. Rodzice nie byli zadowoleni, a ja zapewniałem ich, że to tylko ten jeden. Czas szybko to zweryfikował. Kiedy ludzie mówią, że to uzależnia, powinnaś im wierzyć. Po pierwszym przyszedł drugi, dziesiąty, w końcu straciłem rachubę. A w międzyczasie uznałem, że to całkiem dobry sposób na życie. W końcu obecnie wiele osób się tatuuje. Ta cała otoczka, że dziary są tylko dla ludzi z więzienia przestała mieć znaczenie więc... Można powiedzieć, że wkręciłem się w biznes, który nigdy nie będzie przestarzały — wyjaśnił. Do tego dochodziło jeszcze to, że miał talent plastyczny, który w tym przypadku był niezwykle istotny. Nie żałował jednak swojej decyzji. Łączenie pracy z pasją, było najlepszym co mógł sobie wymyślić, względem kariery zawodowej i pracy w studio nie zamieniłby na nic innego. W żadnej innej pracy nie czułby się tak spełniony i usatysfakcjonowany, jak w tej konkretnej. Zwłaszcza, że sporym wyznaniem było to, iż moda szła do przodu, co dawało mu pole do popisu i motywowało, by się rozwijać, zagłębiać w najnowsze trendy, eksperymentować z nowymi stylami i wymyślać własne, które mogłyby zapoczątkować nową erę w świecie tatuażu.
— Teraz twoja kolej. Co robisz i dlaczego taki a nie inny wybór? — odbił piłeczkę. Też chciał ją poznać. Nie było tak łatwo, żeby on opowiadał o sobie wszystko, a ona o sobie niewiele. Miała więc jedyną i niepowtarzalną okazję ku temu, by zdradzić coś na swój temat i być może bardziej zaintrygować go swoją osobą.
-
Zaśmiała się z jego słów. - A myślałam, że to ja jestem szalona. - pokiwała głową z uznaniem. Chyba nie chciała pytać o tą wycieczkę. Skoro żadne fajne sąsiadki nie mieszkały w ich bloku. To albo ów panna się wyprowadziła, albo nagle straciła tytuł kogoś fajnego. Isli aż tak bardzo to nie interesowało. Może była ciekawska, ale to nie coś o co miała go wypytywać. O wiele bardziej wolała posłuchać jego historii na temat wykonywanego zawodu. Wlepiła w niego swoje siwe ślepia i słuchała bardzo uważnie. Nie pytała, o rzeczy, które jej nie interesowały. Więc mógł liczyć na wiernego słuchacza. - Który był pierwszy? - spytała gdy skończył odpowiadać na jej pytanie. Musiał się przyzwyczaić. Uwielbiała zadawać masę pytań. Nie miała też daru do zapamiętywania odpowiedzi na dłuższą metę. Zapamięta jaką lubisz kawę czy że jesteś uczulony na mango. Ale o pewne rzeczy będzie pytała kilka razy.... bo była zwyczajnie roztrzepana. A może to wina jej ciekawości. Chciała wiedzieć zbyt wiele w jednej chwili i ostatecznie nie wiedziała zbyt wiele? To było dość logiczne.
- Profesjonalnie nazywając... jestem animatorem zabaw dziecięcych. A po ludzku mówiąc, robię z siebie zawodowo pajaca przy dzieciakach w miejscowym zoo. - lubiła swoją pracę. Nie wiedziała jak długo, ale na razie chodzenie do niej sprawiało jej przyjemność. Być może była to kwestia zapotrzebowania na pieniądze, ale na razie było całkiem znośnie. - Zaczęłam studiować pielęgniarstwo... nawet nie wiem skąd ten pomysł. Ale po roku rzuciła wszystko w cholerę. Zrobiłam kilka szkoleń i teraz jestem całkiem dobra w robieniu zwierzaczków z balonów. A z kartki papieru potrafię zrobić naprawdę wiele. - wiedziała, że mogła oczekiwać od siebie znacznie więcej. mogłaby skończyć dobre studia i dziś miałaby porządną pracę z równie porządną płacą. Ale lubiła obecny stan rzeczy i nie chciała tego zmieniać.
-
— Ten... Bubel, który prędzej czy później zakryję, bo nie prezentuje sobą nic. Miałem głupie pomysły, kumpel prawie zerowy talent i maszynkę kupioną na ebay. Do tego dołączył alkohol i drugiego dnia mogłem walić głową w ścianę, licząc na to, że magicznie zniknie — odparł, wskazując na konkretny tatuaż na swoim boku, co zmusiło go do podwinięcia na moment koszulki. Ten nie zniknął, a on z biegiem czasu przyzwyczaił się do niego na tyle, że wciąż go nie zakrył, ale zamierzał, bo tusz zaczął się ścierać i wypadało coś z tym zrobić, kiedy otaczały go inne, dużo świeższe i ciekawsze.
— Animator zabaw dziecięcych? Teraz rozumiem skąd w tobie... — urwał. No nie mógł jej powiedzieć, że miała dość dziecinne podejście. Przecież strzeliłby sobie takim tekstem w kolano, a tego nie chciał, bo może była dość specyficzna, ale jednak na swój sposób urocza i intrygująca. Nie chciał, by strzeliła mu tu fochem i za tydzień zamieszkała bóg wie gdzie. —... Tyle energii i beztroski — lepiej chyba tego ująć nie mógł. Energii miała w sobie sporo. Beztroskę też wyłapał z wielką łatwością. I cholera, podobało mu się to. Sam chętnie wróciłby do czasów, kiedy takie podejście do życia, było dla niego codziennością. Życie to jednak dawało w kość i doprowadziło do momentu, kiedy podchodził do wielu rzeczy dość sztywno. Może powinien to zmienić, póki była ku temu okazja i by nie skończyć jak stary zrzęda, który nie potrafił cieszyć się drobnostkami? — Byłaby z ciebie całkiem ciekawa pielęgniarka. Pacjenci pewnie nie narzekaliby na nudę, a szpital miałby niezastąpionego pracownika — roześmiał się. Mógł sobie tylko wyobrazić, ile życia wniosłaby w szpitalne mury. Do miejsca, które kojarzyło się z typową umieralnią i grobowym nastrojem, wrednymi pielęgniarkami, nieprzyjemnymi lekarzami, którzy mieli się za bogów. Isla z pewnością byłaby bardzo ciekawą odmianą od tego, co szpitale prezentowały sobą na co dzień. Kto wie, może nawet swoją energię przelałaby na chorych, którzy poczuliby siłę do walki? Gdyby tylko wiedział, że te rozmyślania będą tyczyć jego osoby...
-
- Tatuaż po pijaku. To brzmi jak coś co totalnie do ciebie nie pasuje. - rzuciła z przekąsem, ale tak naprawdę jeszcze nie wiedziała co do niego tak naprawdę pasowało, a co nie. Spojrzała na tatuaż i nawet pokusiła się o to by musnąć opuszkami palców wzorek na jego skórze. Ale szybko cofnęła rękę. - Masz już jakiś pomysł, jak go zakryć? - była strasznie ciekawa. Ale to nie tak, że jej zdaniem powinien to zrobić. Może nie był to najlepszy tatuaż jaki widziała. Ale był jego pierwszym tatuażem, swojego rodzaju pamiątką. A i początkiem czegoś co ma do dziś. Isla w całym swoim szaleństwie potrafiła być bardzo sentymentalna, choć tą stronę raczej trzymała dla siebie.
Uśmiechnęła się na jego słowa, a potem delikatnie pokręciła głową. - Od zawsze taka byłam. Zbyt lekkomyślna, wygadana i z niekończącą się energią. Ale jak tylko poczuje miękką poduszkę pod głową to od razu zasypiam. - uśmiechnęła się delikatnie, ale tak. Uważała że doskonale pasuje do tej pracy. Czuła się jak ryba w wodzie, kiedy puszczała dzieciom wielkie bańki. Kiedy biegała na bosaka po trawie bawiąc się z nimi w berka. Lubiła udawać zwierzęta, przebierać się za księżniczki i zajadać się watą cukrową. Było w niej bardzo dużo z dziecka. Zaczynając od jej miłości do produkcji Disneya. Kończąc na koszulkach z podobiznami księżniczek. Wciąż jednak potrafiła być kobieca i seksowna kiedy tylko tego chciała. - Możesz kiedyś wpaść do zoo, namaluje Ci na twarzy tygryska, pasowałby do ciebie. - rzuciła całkowicie poważnie, jednak na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Gdyby zechciał ją odwiedzić, to.... było właśnie zaproszenie.
Podrapała się po karku i chwilę myślała nad tym. Gdyby wytrzymała na studiach, być może mogłaby być dobrą pielęgniarką. Nie brakowało jej inteligencji. Nie brakowało jej empatii. A może miała jej aż za wiele? - Obawiam się, że zmarli zaczęliby wstawać. A z tym nie poradziłby sobie żaden szpital. - zaśmiała się w głos i podrapała psiaka za uchem, był prawdziwie słodki. Prawie jak jego pan. Wyrzuciła z głowy tą myśl i w końcu porzuciła głaskanie pieska by położyć się na trawie. - Co najbardziej szalonego zrobiłeś w życiu? - spytała i wyciągnęła jedną z dłoni do góry, jakby chciała dotknąć jednej z gwiazd. Niestety nie było to możliwe. Nawet jej wyobraźnia nie sięgała tak daleko.
-
— Nie pasuje? Niby czemu? — miała go za aż tak grzecznego? Jeśli tak to cóż.. Była w błędzie i był skłonny wyprowadzać ją z takiego toku myślenia. Był przyzwoity, był poukładany, ale miał swoje za uszami jak każdy człowiek, a picie alkoholu to już w ogóle nie było mu obce. Nie był w stanie policzyć, ile razu był schlany w trupa, ile razy zrobił po alkoholu coś niekoniecznie przemyślanego. — Jeszcze nie. Tatuaż jest spory, zakrycie go będzie wymagało jeszcze większego wzoru, poza tym... Chyba jeszcze nie jestem aż tak gotowy, żeby się z nim rozstawać. W końcu jakiś sentyment do niego mam — uśmiechnął się lekko. Tak to już było, że nawet jeśli coś było niemodne, brzydkie, ale wiązało się z jakimiś wspomnieniami, to ciężko było się z tym rozstać. Tym sposobem strychy były zawalone gratami, a ciało mogło być przyozdobione nie koniecznie ambitnymi tatuażami.
— Wpadnę, ale może po to, żeby zobaczyć, jak malujesz dzieci. Takie rzeczy są adekwatne do ich wieku, ze mnie jest już stary dziad — odparł z rozbawieniem, ale ciepły uśmiech był niemą obietnicą, że z zaproszenia skorzysta. Prędzej czy później, ale na pewno. Bo czemu niby nie? Dawno w zoo nie był. Właściwie to całą wieczność. Mógł tam zajrzeć chociażby z powodu tego, by zobaczyć, jak bardzo się zmieniło od czasu, gdy był dzieciakiem. Nie pochwalał tego typu przybytków, ale skoro przy okazji miał okazję zobaczyć, jak wyglądała praca, to był skłonny nagiąć własne zasady.
— O ile byliby żywi, a nie martwi, ale żywi to chyba nie byłby problem? Mniejsza ilość zgonów chyba powinna być plusem — zauważył z lekkim uśmiechem. Miałoby to swoje plusy, gdyby nie mówili o wszelkiej maści żywych trupach, których jedynym celem byłoby pożarcie ludzkości. Zaraz jednak spoważniał, bo musiał się zastanowić nad odpowiedzią na zadane pytanie. Najbardziej szaloną rzeczą zrobioną w życiu... Były wyścigi. Ryzykował wówczas wszystkim. Zdrowiem, pieniędzmi, życiem, reputacją i wolnością. O tym jednak nie mógł jej powiedzieć. To była przeszłość.
— Nie jestem pewny... Coś by się pewnie znalazło, ale ciężko mi to teraz odnaleźć w pamięci — skłamał dość swobodnie. Może kiedyś uda mu się odnaleźć we wspomnieniach coś wystarczająco szalonego, by się z nią tym podzielić. Na ten moment nie miał jednak niczego, co mógłby jej powiedzieć. — Otworzymy to wino? Czy czekamy, aż zrobi się ciepłe? — zagaił, sięgając do swojego plecaka, by wyciągnąć z niego chipsy, butelkę wina i dwa plastikowe kubki, które ze sobą zabrali, no i rzecz jasna korkociąg, bez którego otwarcie alkoholu stanowiłoby niemałe wyzwanie.
-
- Nie wiem... tak po prostu. Na pierwszy rzut oka wyglądasz na całkiem miłego i spokojnego faceta z wielką pasją do nabijania się z niewinnych młodych kobiet. - oczywiście niczego nie miała mu za złe i wszystko co mówił brała z dystansem. I nie zamierzała brać do siebie jego docinek, bo miała dziwne wrażenie, że nie chciał sprawić jej przykrości, a wszystko mogła podpiąć pod przekomarzanie. Owszem mogła się mylić, ale tego akurat do siebie nie dopuszczała. - Strasznie się mylę? Mam prawo do błędnego osądu... w ogóle cię nie znam. - musiał jej to wybaczyć i jeśli jej opinia bardzo mijała się z prawdą, to ona chętnie posłucha o złej stronie swojego sąsiada. Na chwilę obecna wierzyła, ze był dobrym facetem. Miała jednak trochę skrzywiony obraz mężczyzny. - Hm... pomyślałam właśnie, że może być to trochę sentymentalne i zakrycie tego nie byłoby odpowiednim pomysłem... moim zdaniem nie jest najgorszy! - tak uważała, ale jej zdanie nie powinno się jakoś mocno liczyć, bo zwyczajnie się na tym nie znała. Z resztą tatuaż był w takim miejscu, że nie był widoczny na co dzień. A na plaży? Pewnie nikt nie skupiałby się na tym najgorszym, a na całej reszcie... z resztą kto by się tam skupiał na tatuażach patrząc na niego bez koszulki.... nie ona wcale o tym nie pomyślała!
Pokręciła delikatnie głową. No tak, przecież że nie pozwoli się pomalować. - Stary dziad... ile masz lat? - to kobiet się o wiek nie pyta. Widziała gołym okiem że był od niej starszy. Ale nie chciała zgadywać ile mógł mieć lat. Ale nie uważała, że zaraz musiał być jakimś starym dziadem. Na pewno wszystko wyolbrzymiał. - Jak odwiedzisz mój kreatywny kącik, będziesz musiał zrobić sobie malunek na twarzy... to jest konieczne i niepodważalne. - z szefową stanowiska chyba się nie będzie kłócił, prawda? Z resztą teraz mógł sobie odmawiać, ale jak już ją odwiedzi to nie będzie miał wiele do powiedzenia.
Zmarszczyła brwi, kiedy nie zaszczycił jej żadną sensowną opowieścią, na temat szaleństw w swoim życiu. Ale ostatecznie postanowiła tego w żaden sposób nie komentować. Szczególnie, że miał dość poważny argument by przestali gadać o szaleństwa. Wino. - Zawsze masz w domu plastikowe kubeczki w razie gdybyś zabierał sąsiadki na wino w plener? - uniosła delikatnie brew, a potem ukuła go paluszkiem w brzuch. Jeśli tak, to podziwiała za zorganizowanie. Musiał zająć się winem, ona była zdolna jedynie do otworzenia paczki z czipsami.
-
— Trzydzieści trzy — odparł — I śmiem podejrzewać, że dzieli nas... Hm... Jakieś dziesięć lat różnicy? — zagaił. O wiek kobiet się nie pytało, ale nikt nie powiedział, że nie można zrobić tego w dość pokrętny sposób. Nie musiała przecież mówić, ile lat miała. Mogła jedynie naprowadzić go na trop i przyznać, że pomylił się nieco w jedną, albo w drugą stronę. Widział jednak, że Isla wyglądała młodo. Bardzo młodo i był święcie przekonany, że do trzydziestki jeszcze trochę jej brakowało, a co dopiero do jego magicznego trzydzieści trzy. Nie, żeby miał coś przeciwko. Wiek był tylko liczbą. Mającą znaczenie, gdy ludzie byli dziećmi i nastolatkami, ale będącą czymś, co z wiekiem zaczynało się zacierać. Ludzie nie przykuwali aż takiej uwagi do tego, czy w dorosłym życiu między nimi i znajomymi był rok różnicy, czy dziesięć lat. Większą uwagę przykuwało się do tego, czy dana osoba była warta tego, by poświęcić czas znajomości z nią. Isla póki co sprawiała wrażenie kogoś, z kim mógłby się spotykać częściej na sąsiedzkie pogawędki i wino pite w plenerze z plastikowych kubków.
— Dobra, dobra. Umówmy się, że to przemyślę, okej? — zaproponował. Chociaż tyle mógł zrobić, by dała mu spokój w kwestii malowania twarzy. Nie protestować, ale też nie obiecywać, a gdy przyjdzie co do czego to iść w zaparte, że nie chce żadnych malunków. Bo przecież nie będzie się z nim wykłócała przy ludziach i w obecności dzieci, prawda? Taką miał nadzieję. Z drugiej strony coś mu podpowiadało, że trafił na szaloną dziewczynę, której nic nie byłoby w stanie powstrzymać, jeśli coś sobie ubzdurała.
— Przydają się na czarną godzinę. Niby na co dzień człowiek nie pamięta o ich istnieniu, a kiedy przychodzi co do czego, magicznie pojawiają się w zasięgu wzroku i okazują się przydatne — roześmiał się. — Ale nie zawsze. Właściwie dawno nie piłem wina w plenerze z sąsiadką. W ogóle mało kiedy piję w plenerze — dodał w ramach jasności. W ostatnim czasie nie miał do tego zbyt wielu okazji. Pochłonięty remontem, a następnie pracą, wieczory przesiadywał głównie w domu. To, że ten wieczór spędzali poza nim, było naprawdę przyjemną odmianą.
-
Zamyśliła się chwilę, a potem pokiwała głową by zakodować ile miał lat. Była trochę młodsza, ale to wcale jej nie przeszkadzało. Uważała, że to nic nie zmieniało i wciąż mogli się dogadać, jeśli będą mieli ku temu okazję. Dziesięć lat temu taka znajomość mogłaby wyglądać słabo, gdy była nieletnia. Ale teraz oboje byli dorośli i chyba nie robili nic nielegalnego. To znaczy planowali pić wino w miejscu publicznym. A to chyba było nielegalne. - Dwadzieścia pięć lat. - nie było co ukrywać. Tyle miała lat. Żaden powód do wstydu, ale do dumy chyba też nie. Po prostu tyle miała lat. Nie rozumiała kiedy kobiety obrażały się gdy ktoś spytał ich o wiek. To tylko liczba. Ważniejsze było to na ile człowiek się czuł. A ona czuła się młoda duchem! - O ile dobrze liczę... to osiem lat. Ale chyba nie ma to wielkiego znaczenia, prawda? - rzuciła z lekkim uśmiechem i wzruszyła ramionami. Sięgnęła do pieska ręką by go pomiziać po ciałku. Lubiła zwierzęta. Wszystkie.
Była w stanie zaakceptować tą odpowiedz. Nie chciała za bardzo naciskać w obawie, że przez to się rozmyśli i nie odwiedzi jej w pracy. Przecież o wiele łatwiej będzie go do tego zmusić gdy się pojawi! A taki miała plan. Namaluje mu coś ślicznego na policzku, albo ewentualnie coś na nim napisze. Musiała pomyśleć i ewentualnie to poćwiczyć. Przecież nie mógł być to byle piesek czy kotek! Miał tyle tatuaży, to chyba farbka na twarzy, którą zmyje po pięciu minutach nie byłaby wielki problemem.
Skinęła głową na jego słowa, a potem grzecznie poczekała aż naleje wina. Stuknęła plastikowym kubeczkiem z ten jego, a potem wzięła łyczka. Pyszne winko... czy to robi już z niej alkoholiczkę? Alkohol chyba nie powinien smakować, prawda? Potem wrzuciła do swoich ust kilka czipsów. - Pożyczysz mi swojego psa na noc? - rzuciła z uśmiechem i odłożyła kubeczek na trawę by pochylić się nad pieskiem i wtuliła się w jego ciałko. Piesek był naprawdę słodki i była naprawdę ciekawa czy czworonóg pozwoliłby jej na całą noc przytulania... to znaczy pewnie pięć minut po zaśnięciu pies byłby wolny, bo Isla potrafiła się prawdziwie rozpychać. Więc pies pewnie uciekłby z łóżka bardzo szybko. - Zagrajmy w grę. Opowiem ci jakąś historię... a ty będziesz musiał zgadnąć czy jest ona prawdziwa czy nie... a potem Twoja kolej. Co Ty na to? - zaproponowała odpuszczając psiakowi te czułości.
-
— Więc trochę się pomyliłem w swoich założeniach — przyznał. Osiem lat różnicy, to nie był jakiś wielki problem. Co innego, gdyby dzieliło ich trzynaście, dwadzieścia lat. Wówczas mogliby mieć mały problem ze znalezieniem wspólnego języka ale skoro sprawy prezentowały się w ten sposób, to był skłonny przykuć większą uwagę do tej nowej, sąsiedzkiej znajomości. — Nie ma. Najważniejsze, że nie rozpijam się w parku z nastolatką. Jak pojawi się policja, zarobię co najwyżej mandat a nie odsiadkę za schadzki z nieletnimi — stwierdził ze śmiechem. Względem mandatów był nastawiony normalnie. Wiedział, że pijąc w parku, narażał się na ryzyko otrzymania takiego, a był facetem, który potrafił ponosić konsekwencje własnych wyborów.
— Co? — spojrzał na nią, a następnie na Echo. Miał jej pożyczyć na noc psa? Nigdy wcześniej nie spotkał się z taką nietypową prośbą. — Mam ci pożyczyć psa? — powtórzył pytanie, dla upewnienia się, że dobrze ją zrozumiał. Jeśli tak, to musiał ją rozczarować. Nie znali się. Nie na tyle, by był skłonny obdarzyć ją aż tak wielkim kredytem zaufania i powierzyć w jej ręce żywą istotę, za którą czuł się odpowiedzialny. Zresztą, nawet jeśli znaliby się lepiej, musiałby to przemyśleć. Chodziło o psa. Nie o szklankę cukru, pastę do zębów czy skrzynkę z narzędziami, ale o stworzenie, które mogłoby przeżyć spory stres w związku z nagłą zmianą miejsca. — Po co ci mój pies? — dodał. Był ciekawy, po co jej Echo. Okej, była psiarą, ale to nie do końca tłumaczyło to, o co go prosiła. I nie miało znaczenia, że pies najwyraźniej ją polubił, skoro co chwilę domagał się nowej porcji pieszczot, drapania za uchem i po brzuchu.
— Słyszałem o grze w dziesięć czy dwadzieścia pytań, ale o takiej jeszcze nie — przyznał, patrząc na nią podejrzliwie. Nie wiedział, czy nie było w tym jakiegoś haczyka, ale w ostateczności, był skłonny spróbować zagrać w tę grę i zobaczyć, co im z tego wyjdzie, bo musiał przyznać, że brzmiało to jak bardzo ciekawa forma na to, żeby poznać drugą osobę. — Dobra, dawaj. Zobaczymy, co za ciekawe historie masz mi do opowiedzenia — dodał i sięgnął po swój kubeczek z winem, żeby się napić i skupić na słowach dziewczyny, chociaż podświadomie czuł, że sporo razy się pomyli. Nie był dobry w zgadywanki. Z reguły cenił sobie otwarte rozmowy i szczerość.
-
Uśmiechnęła się rozbawiona. A potem delikatnie pokręciła głową. - Tak tylko mówię... Spokojnie. Nie chcę odebrać ci psa. Chociaż na pewno musi być wspaniałą nocą przytulanka. A ja obecnie takiej potrzebuje. - mógł być jednak spokojny. To tylko żart i mimo że psiak był naprawdę kochany i grzeczny to nie wzięłaby go do siebie. Pewnie całą noc by tęsknił. Piszczałby przy drzwiach, albo nawet wył. Więc na pewno nie chciałaby dla zwierzaczka takich stresów. Pogładziła jeszcze raz pieska. Dogadywali się z czteronogiem naprawdę dobrze. Ale dość tych czułości. Miała wino do wypicia i nie przyszła tu tak naprawdę z kudłaczem, a z jego Panem.
-Ta gra jest o wiele lepsza. - rzuciła wyraźnie ożywiona. Skoro nie znał tej zabawy będzie znacznie latwiej. Chociaż nie było tu wygranych i przegranych. Chodziło głównie o poznanie siebie wzajemnie w dość zabawny i pokręcony sposób. Poprawiła się nieco wyprostowała się i napila wina by zwilżyć gardło. - Miałam wtedy siedemnaście i uważałam że seks w miejscu publicznym był moim największym marzeniem. - rzuciła, a na jej twarz wkradł się głupkowaty uśmiech. Kłamała? To on powinien to ocenić. -Mark był w moim wieku i mial auto taty. Zabrał mnie na skałki. Z całej przygody wyszło tylko tyle że zdjął mi majtki i przyjechała policja... I te same majtki były powodem rozwodu rodziców Marka, bo przecież nie powiedział rodzicom że są moje. - skończyła swoją opowieść i obserwowała uważnie swojego towarzyszą, czekając na jego opinie. Nic nie zamierzała zdradzać. Ani mu podpowiadać. Mogła to wymyślic, ale mogła być to prawda. Patrząc na to jaka roztrzepana i zwariowana osoba była Isla.
-
— Pomyślę o tym... — stwierdził tylko. Przytulanka przytulanką, ale w dalszym ciągu mówili o żywym stworzeniu, które było przyzwyczajone do obecności konkretnych osób i przebywania w konkretnych miejscach. Zerknąwszy na Echo, nie był zaskoczony tym, że ten w najlepsze łasił się do dziewczyny. Psisko było przyjazne i nie odmawiało sobie pieszczot, bez względu na to, czy chodziło o Rhysa, jego znajomych, czy przypadkowych ludzi spotkanych na ulicy, albo sąsiadów w windzie. Chęć bycia wygłaskanym zawsze wygrywała z psim rozumem, który powinien nakazywać trzymać dystans od obcych. Miało to swoje plusy, ale czasami było niezwykle uciążliwe.
— Przekonajmy się. Nie, żebym był dobry w zgadywanki — lubił konkrety, jasne sytuacje, a nie domysły, ale skoro chciała się tak zabawić, to nie mógł jej odmówić. Na swój sposób zdawało się to być całkiem przyjemnym urozmaiceniem wieczoru. Czymś lepszym, niż suche dyskusje i rzucanie faktami, gdy równie dobrze niektóre sekrety o sobie można było zdradzić ze świadomością, że druga strona wcale nie weźmie ich na poważnie, ale udzieli jakiejś krótkiej opinii odnośnie tego, co o tym sądzi. Tak, to zdecydowanie brzmiało jak ciekawy i całkiem bezpieczny sposób na wzajemne poznanie się.
Zaśmiał się pod nosem, gdy zaczęła się z nim dzielić pierwszą historią. Słuchał jednak uważnie i nawet nie myślał, by Isli przerywać, aż ta nie skończy. Przy tym uważnie ją obserwował, licząc na to, że jej zachowanie czy mimika twarzy da mu jakikolwiek sygnał dotyczący tego, czy mówiła prawdę czy nie, ale nie dopatrzył się niczego. Zastanawiał się, czy grała tak często w tę grę, że wyrobiła w sobie nawyk obojętnego podchodzenia do wszystkiego, czy może jednak
— To brzmi dość realnie... — stwierdził i zamyślił się na moment. Właśnie w tym mógł tkwić haczyk całej historii. Brzmiała jak coś, co mogłoby się przydarzyć każdemu w nastoletnim wieku, a nawet w czasie studiów. Postanowił jednak zaryzykować ze swoją odpowiedzią, gdyż Isla wyglądała na kogoś, komu taka sytuacja mogła się przydarzyć naprawdę. Była młoda i szalona oraz sprawiała wrażenie kogoś, kto był gotów spróbować w życiu wszystkiego. — Prawda. Chociaż nie jestem przekonany, co do tego rozwodu, ale zakładam, że to też jest prawdą — odparł, zastanawiając się nad tym, czy w zasadach tej gry było miejsce na lekkie koloryzacje, gdzie zaledwie część historii była prawdą i co należało skutecznie wyłapać.
-
- Albo czysta prawda, albo same kłamstwa. Nic pomiędzy. - powiedziała gdy ten zastanawiała się co takiego mogła powiedzieć? Mówiła prawdę? Całkiem to do niej pasowało, ale przecież mógł jej nie znać na tyle by to wiedzieć. Kłamała? Równie prawdopodobne. Przecież coś takiego mogła obejrzeć w jednej ze słabych komedii netflixa. Przyglądała mu się uważnie, jakby chciała poznać jego zdanie, nim cokolwiek powiedział. Starała się nic nie zdradzić. Swoją miną, ani gestami. Nawet wtedy gdy w końcu zaczął mówić. Napiła się wina, by ukryć rozbawiony uśmiech. - To było straszne. Dostaliśmy mandat za złe parkowanie. Mark więcej się do mnie nie odezwał, tylko kilka tygodni później przeprosił, że nie odda mi majtek, bo jego mama postanowiła je wykorzystać jako dowód zdrady i już na zawsze będą w sądzie w bazie dowodów. Swoją drogą ciekawe czy taka baza jeszcze istnieje i czy są tam moje majtki. - rzuciła z rozbawieniem, a potem dopiła wino ze swojego plastikowego kubeczka. Wyprostowała się i wycelowała palcem w mężczyznę. - Teraz Twoja kolej. - chciała się czegoś o nim dowiedzieć. Dziś nie chciała wiedzieć jaki ma rozmiar buta, czy jaki był jego ulubiony kolor. Po prostu chciała go poznać w bardziej zawiły i śmieszny sposób. Na poznawanie innych faktów... być może będzie jeszcze czas. Sama... miała całkiem sporo przypałowych akcji. O kilku z nich nie opowie tak chętnie, bo wolała mówić o tych zabawnych. Miała nadzieję, że te jego będą podobne i nie wyjdzie przy nim na kompletną wariatkę. Wzięła butelkę i dolała swoje wina, a potem polała też jemu. Jednak zamiast szybko wypijać kolejny kubeczek, odstawiła go w bezpieczne miejsce i wzięła w dłoń kilka chipsów by po jednym co jakiś czas wrzucać do buzi. Była jedną z tych lasek, która była szczupła bez diety i mogła jeść ile wlezie. Było to naprawdę niesprawiedliwe, ale tak dobra przemianę materii miała po ojcu. Dobrze, jednak, że była to jedyna rzecz, którą po nim odziedziczyła, bo nigdy nie był szczególnie urodziwy.
-
— Okej, brzmi sensownie — zgodził się na te zasady, bo przynajmniej wiedział, że nie było nic pośrodku i nie będzie się musiał w razie czego głowić nad tym, która część danej historii była prawdziwa, a która niekoniecznie. Lubił jasności i tylko dlatego zgodził się na tę grę, by mogli się nieco lepiej poznać. Aczkolwiek i tak okazało się to dość trudne już na samym początku, bo sam fakt, że nie znali się dobrze sprawiał, że ciężko było wyczuć, na co Isla mogłaby się zdobyć w swoim życiu, a na co niekoniecznie. Uśmiechnął się jednak, gdy przyznała, że trafił i również upił nieco wina słuchając dalszej części tej historii. Na swój sposób naprawdę zabawnej, choć może nieco naciąganej i to nie z jej strony, ale ze strony kolesia, który zdobył jej majtki i wymówił się od oddania ich rozwodem rodziców.
— Nie byłbym zdziwiony, gdyby ta baza znajdowała się pod jego łóżkiem. Koleś ewidentnie chciał zachować swoje trofeum a że pokryło się to z rozwodem jego rodziców, to miał doskonałą wymowkę, żeby ci ich nie oddawać — stwierdził, dzieląc się z nią swoją teorią, która wydawała mu się całkiem realna. Nie takie rzeczy się robiło w liceum, kiedy w oko wpadła jakaś laska ze szkoły i chciało się pochwalić przed kumplami, że udało się ją zdobyć.
— Okej... — podjął, musząc przyznać, że słuchanie i zgadywanie było łatwiejsze niż mówienie. Nie był pewny, czy chciał się z nią dzielić prawdą, czy może jednak skłamać. O ile mówienie prawdy stanowiło problem, bo nie był pewny co właściwie mógł jej o sobie powiedzieć, o tyle kłamstwo też było ciężkie bo nie lubił kłamać. — Swego czasu byłem w związku. Właściwie to planowałem spędzić z nią resztę życia, ale nie chciałem spełniać jej marzeń o założeniu rodziny. Zdradziła mnie ze wspólnym znajomym i dorobiła się z nim dziecka. Żyją długo i szczęśliwie, a ja w oczach wszystkich, którzy wróżyli nam miłość do grobowej deski, jestem tym złym — opowiedział w wielkim skrócie, nie zagłębiając się w temat bardziej, niż było to konieczne. Była to jednak pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy zważywszy na to, że niedawno minął rok od tego cholernego rozstania, co na nowo przywołało wspomnienia z tych kilku spędzonych razem lat i przemyślenia związane z tym, jak inaczej mógł się potoczyć ten związek. Sięgnął po chipsy i nabrał garść, którą wcisnął sobie do ust, chrupiąc, kiedy ona miała czas na to, by rozważyć, ile prawdy było w tym co powiedział.
-
Słysząc jego teorię na ten temat, nie mogła się nie roześmiać. Ale... jak tak teraz o tym pomyślała, to mogła być to prawda. Jeśli jednak chłop nadal trzymał jej matki, tylko dlatego, ze prawie się udało... to naprawdę powinien się leczyć! - Wiesz co? Wizja tego, że mają to w jakieś bazie dowodów, jakoś bardziej mi pasowała... ale teraz jak tak mówisz... to jest to okropnie obrzydliwe. - miała nadzieję że je chociaż wyprał. Już od dawna majtki nią nie pachniały i nie była to żadna seksowna bielizna. Wtedy nie miała takiej. Ale skoro facetowi się podobała.. to ona już nic nie mogła na to poradzić. Ale nie chciała potem całkiem prze przypadek byś odpowiedzialna za rozłam kolejnych małżeństw! Majtki szesnastolatki, nigdy nie powinny być powodem rozwodów.
Słysząc jego historię otworzyła szeroko usta, a potem je zamknęła. Czy to mogła być prawda? Ależ oczywiście że tak. Jednak czy ta historia do niego pasowała? Czy jakaś kobieta zostawiłaby go dla innego tylko po to by zrobić sobie dzieciaka? Nie bardzo to rozumiała. Ale niestety, życie nie było łatwe... i domyślała się, że Rhys mógł coś takiego przeżyć. Szczególnie, że był starszy. A może to nie miało znaczenia. Przyjrzała mu się uważnie, jakby chciała ocenić czy kłamał. Jakby chciała wejść do jego głowy. By to odczytać. - Brzmi dość brutalnie i paskudnie... ale coś czuje, że może być to prawda... aczkolwiek nie chce i się w to wierzyć. - chyba właśnie dlatego, że nie chciało jej się w to wierzyć, że ktoś mógłby go zostawić [chociaż co ona mogła o nim wiedzieć], to wydawało jej się, że to prawda, że tak chciał ją oszukać, by wygrać pierwszą rundę. Napiła się winka dopijając do końca do miała w kubeczku i odłożyła plastik na trawnik. Już powoli myślała, co mogłaby mu opowiedzieć w drugiej rundzie. I raczej nie chodziło o to, że nie miała pomysłów. A o to, że miała ich za wiele i nie bardzo wiedziała co będzie odpowiednie. czy powinna znów powiedzieć prawdę, by myślał, że to kłamstwo. A może skłamać, bo mówienie prawdy byłoby zbyt oczywiste? Miała z tym nie miały problem! Pies ułożył pysk na jej łydce, więc postanowiła pomiziać go za uszkiem. Na nowo przeszły ją wątpliwości. Czy aby na pewno coś takiego mogło się stać? Czemu ludzie byli dla siebie tak okropni? Zwyczajnie nie potrafiła tego zrozumieć. Może była zbyt młoda i nie miała doświadczenia. Ale naprawdę nie rozumiała. Wiedziała jednak, że nie poruszy tego tematu z Rhysem, jeśli okaże się to prawdą.
-
— Może powinniśmy do niego zajrzeć i zrobić rewizję? Kto wie, co po latach robi z tymi majtkami — zasugerował, choć nie mówił poważnie. Nie był aż tak szalony, żeby robić nalot na mieszkanie obcego faceta, tylko po to, by znaleźć majtki, których pewnie i tak już nie chciała. Nawet jeśli je miał, nawet jeśli używał ich z myślą o niej, do wiadomych celów, to musiała z tym żyć. Tak, jak do tej pory żyła z myślą, że jej majtki stały się kartą przetargową w drodze do rozwodu pewnego małżeństwa. Trudno. Takie było życie. Stało się i odstać nie mogło. Nie miała wpływu również na to, do czego jeszcze mogły posłużyć. Bez względu na to, jak obrzydliwe czy absurdalne byłyby to sytuacje. — Swoją drogą, często uciekasz przed policją bez majtek, które zostawiasz facetowi na wieczne nieoddanie? — zagaił z czystej ciekawości dla domknięcia tematu, tuż przed tym, jak podjął się podzielenia swoją historią.
Kiedy nadszedł moment, by powiedzieć coś o sobie spoważniał, bo i sytuacja była poważna. To mogło go nieco zdradzić, ale niekoniecznie. Isla mogła śmiało uznać, że był dobrym aktorem, który potrafił oddać powagę, nawet wtedy, gdy kłamał. Nic jednak z tych rzeczy, bo był kiepskim kłamcą. Nie umiał kłamać i nie chciał. Jej reakcja nie była zaś zaskoczeniem. Nie pierwszy raz widział właśnie taką, kiedy dzielił się tym, co przyszło mu przeżyć i co sprawiło, że plany na życie legły w gruzach doprowadzając do tego, że musiał sobie wszystko rozplanować od początku, tyle, że w roli singla. I to niekoniecznie szczęśliwego.
— Prawda... Wydaje mi się, że są ze sobą szczęśliwi i cóż... Niech tak zostanie — stwierdził. Chociaż sam na tym ucierpiał, miesiącami leczył złamane serce i jeszcze trochę żył przeszłością, wspomnieniami i niezrealizowanymi planami, chociaż była nie szczędziła mu przytyków jakim był nieudacznikiem, gdy mieli okazję trafić na siebie na mieście, to i tak życzył jej dobrze. Bo taki właśnie był. Mógł być raniony, mógł być krzywdzony, a i tak życzyłby dobrze nawet największemu wrogowi. Był za dobry. Za miękki. A to niosło za sobą konsekwencje, bo przez to ciężko było mu poczuć pełnię szczęścia, skoro niemal każdego dnia o coś się zamartwiał i zapominał, że powinien zadbać też o samego siebie, a nie tylko o innych. Zamilkł nie dodając nic więcej. Podobnie jak ona upił wina. A właściwie to opróżnił zawartość kubeczka do dna i po chwili dolał im alkoholu. Nie mógł powiedzieć, że wino z plastiku smakowało dobrze, ale ważne było to, że pomagało się wyluzować. — Więc... Jaką teraz historię masz w zanadrzu? — zapytał, przypominając jej, że teraz była jej kolej. A on był ciekaw czy kolejny raz powie mu prawdę, czy tym razem może jednak zdecyduje się skłamać.