WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Ha! I wtem ostatni dzwonek do drzwi. Cała rodzinka w komplecie. W powietrzu czuć było te wszystkie pozytywne wibracje bijące od każdego z nich. Nawet taki buc jak Ashford dzisiaj był innym człowiekiem. Tą rozgadaną, rozwydrzoną gromadkę uważał za najlepsze co mu się w życiu przytrafiło. Kiedy cała rodzinka była zaaferowana przybyciem Aimee, a zwłaszcza rodzice, najmłodszy Hale szybko zniknął w kuchni, a tam wyciągnął z zamrażarki dwie setki wódki, które idealnie mieściły się w kieszeniach spodni wyglądając niepozornie. Były zimne jak cholera, ale doskonale wiedział, że zaraz się ich pozbędzie. Tym bardziej, że były malinowe. Chwilę później od razu wrócił, aby przywitać się z siostrą, po czym oparł się o ścianę w salonie. Roześmiał się szczerze na uwagę Aimee. -Ty się siostra chyba nie starzejesz, więc to kwestia mnie! - no tak, w końcu mimo tego, że był najmłodszy to wzrostem przewyższał Shaha, który jeszcze nie tak dawny był tym dryblasem w rodzinie. Ręce do świerzbiły żeby otworzyć już teraz prezent i zerknąć co jest w środku, ale stwierdził, że poczeka do pierwszego drinka żeby w razie nieudanego prezentu zapić myśl o tym jak się zawiódł. Tak, pod tym względem Ashford był o kant dupy potłuc (ale to PS siądzie jak złoto, na rękach będzie Aimee nosił, na pewno!).
Ashford był nieletni, ale też był w tym wieku, w którym najbardziej ciągnęło do tego, na co miał kategoryczny zakaz. Toteż propozycja Shahruza była kusząca i jak tylko Patricia nie patrzyła wyciągnął jedną z buteleczek szczerząc się do brata. Będzie pite jeszcze przed obiadem i trzeba było to zrobić szybko, więc zaciągnął brata w ten kąt salonu, z którego mama nie będzie widzieć jak walą wódę. Pal sześć starszego, byleby nie widziała Asha. -Kto pierwszy ten robi przegranemu najbardziej wymyślnego drinka, którego będzie musiał wypić, do dna - zarządził, otworzył butelkę i przechylił ją wypijając błyskawicznie. Co się nakrzywił to jego, ale wygrał!
[...]
-Dobrze, mamo, przecież mnie nie upiją, a ja też się nie dam - zwrócił się do Patricii, która wraz z ich przybranym ojcem już zwijali się z tej imprezki. Doskonale wiedzieli co może się dziać przy tym stole jak zostanie samo rodzeństwo, więc woleli sobie pewnie zaoszczędzić... Albo faktycznie jakieś cim ci rim cim będą uskuteczniać, kto ich tam wie. Byleby nie widzieli Ashforda nabzdryngolonego jak stodoła, a to się na pewno stanie, bo do tej pory czuł tą wypitą seteczkę w bani. -Czy Was też kusi jeszcze choć odrobina jedzenia, ale nie macie miejsca? - zawołał opierając głowę o ramię Pinkie, która siedziała obok i niemalże pożerając wzrokiem ciasto leżące na talerzu. -Pęknę, ale warto było - mruknął jeszcze pod nosem ciesząc się jak głupi. -Shahruz, ukroisz mi jeszcze kawałek indyka, proszę? - zwrócił się do brata, który siedział po jego drugiej stronie posyłając mu uśmiech. Pinks nie zamierzał w to mieszać, bo straciłby aktualne oparcie, a chciało mu się podnosić? No nie chciało. -A tak w sumie to już czas na alkohol? - nie żeby jako najmłodszy powinien mieć tu najmniej do gadania, ale mimowolnie zerknął na Lavę jak gdyby to ona teraz była najbardziej odpowiedzialna za najważniejsze decyzje przy tym stole z uwagi na to, że była najstarsza.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
Państwo Hale byli świadomi, że wychowali bandę darmozjadów, którym w głowie były tylko imprezy. Jednak dopóki dzieci się jakoś prezentowały i w miarę prowadziły, to zapewniali im naprawdę niezłe życie. Każde w końcu na swój sposób dawało im powód do dumy, nie? I do chwalenia się przed innymi.
Kolacja była zacna, rozmowy się jakoś kręciły, w końcu każde musiało zdać jakąś relacje, zrobić update co u nich, a mama musiała wszystko skomentować. Ojciec co jakiś czas rzucał jakimś żartem, popijając przy tym swoją drogą whisky. Dla młodych oczywiście była tańsza, bo nie potrafili uszanować smaku i głębi tego szlachetnego trunku. Aż w końcu starzy poszli spać, czy co tam sobie robili, wiadomo, zostawiając młodzież samą w jadalni, każąc im oczywiści posprzątać, żeby rano mama mogła przygotować śniadanie. Kto zostawał na noc w ich wielkiej chacie, ten wiedział, że może spodziewać się wypasionego śniadania. Dlatego też warto było zostać.
- No w sumie to już chyba czas. – wzruszyła lekko ramionami, rozbawiona faktem, że Ashford patrzy na nią, jakby miała zarządzić alkoholizację. Spojrzała na swoje rodzeństwo, które wyraźnie było zadowolone z tych dalszych planów.
– Ale może nie będziemy jak stare zgredy siedzieć przy stole i zagryzać drinków indykiem, co? – zaproponowała. No niech się szanują! Nie zamierzali pić wódki, żeby musieć ją popijać i zagryzać. Wstała od stołu, zarządzając jako najstarsza z rodzeństwa Hale, by przenieśli się do salonu, gdzie zdecydowanie będzie im wygodniej. No i był barek, sprzęt do drineczków, mogli szaleć. Shah również, wiadomo!
– Dobra, to co na początek? – zapytała, rozglądając się za odpowiednim szkłem, ale też składnikami.
-
W każdym razie, po wymianie uścisków, powitań i soczystych ploteczek cała ich ekipa na komendę Lavy przeniosła się do salonu, gdzie czekała na nich główna atrakcja. Wypełniony po brzegi barek. A, że to Shah i Kira znani byli z tego, że przyrządzali najlepsze cudeńka, brunetka taktycznie się do nich przysunęła. Może i przyszła ostatnia, ale wcale to nie znaczyło, że miała zamiar biernie czekać na swoją kolej. Zmarzła, zmokła, chciała wysępić od rodzeństwa coś na rozgrzanie - tak dla zdrowotności!
“Zrobicie mi coś dobrego? Coś dobrego i różowego. Trochę słodkiego, trochę kwaśnego. Takiego wiecie. Jakby sex on the beach i cosmopolitan mieli ze sobą dziecko” poprosiła, przyjmując wyraz twarzy niczym kot ze Shreka. “W ogóle czekajcie, ktoś coś wcześniej mówił o jakiś grach? Dobrze kojarzę? Mamy coś przygotowanego? Jakieś alko-statki? Chińczyka? Jest nas dużo, gdybyśmy mieli się nie zmieścić przy stole możemy postawić na klasykę i polecieć z ja nigdy” zaproponowała wesoło, przyglądając się każdemu z osobna.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
I zdecydowanie żałował w tym momencie swojej przypadłości, bo chętnie rzuciłby krytycznym okiem na pierniki, udekorowane przez Shahruza w najbardziej wulgarne wzroki. Większość miała Kenny’ego za ułożonego, grzecznego chłopaka, ale to nie oznaczało, że nie potrafił się bawić i żartować z wielu, jakże prymitywnych konceptów. Wystarczyło go wpuścić na pierwszą lepszą, studencką imprezę, a zostawał jedną z najlepiej bawiących się osób.
Skoro jego sweter był on point, co sprostował Ashford, nie pozostawało nic innego, jak zająć czymś ręce, skoro już zaoferował się ze skombinowaniem ciepłych napojów.
Śmiał się pod nosem, gdy przechodził razem z Pinkie w stronę kuchni, po drodze zgarniając jeszcze przyniesioną skrzynkę, pełną torebek z herbatą. Znał doskonale cały układ rodzinnego domu i o ile mama nie stawiała spontanicznie jakichś nowych mebli, stanowiących potencjalną przeszkodę - dawał radę bez stukania laską w każdy, mijany kształt (za wyjątkiem ludzi oczywiście).
Jego rola skupiła się na przygotowaniu torebek, gotowych do zalania wrzątkiem i doprawienia owocowymi syropami. Był szczerze wdzięczny za te wszystkie kubki z imionami, które Patricia kupiła im na zamówienie, z uwzględnieniem wypukłych podpisów. Wiedział dzięki temu, który kubek był jego i orientował się również, komu powinien zaserwować jaki smak, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Przy pomocy mamy, Pinkie i ochotników, do stolika przeniesiono wszystkie herbaty i można było zaczynać. Kenny starał się próbować przynajmniej odrobiny każdej potrawy i musiał przyznać, że cholernie mu smakowały. Nigdy nie napychał się jakoś szczególnie na święta. Ćwiczył, ale jednocześnie nie liczył chorobliwie każdej kalorii, jakby przez jeden kawałek ciasta więcej, miał nagle przytyć o te kilka kilogramów. Wszystko mierzył na wyczucie i póki co, to zdawało test.
Gdy rodzice pozostawili rodzeństwo same sobie, na jego usta wstąpił luźny uśmiech.
Zatarł z zadowoleniem ręce, czekając aż ktoś wyskoczy z grą pokroju Żulobiznes, albo alkoholową ruletką. Jemu było wszystko jedno, dopóki cała zgraja nie zapragnie go oszukiwać.
- Shah na pewno coś skitrał - to on był tutaj największym człowiekiem-imprezą, a przynajmniej tak zawsze kojarzył swojego brata, jawnie wykorzystującego samego Kenaia, w przyciągnięciu zainteresowania płci pięknej. Za każdym, pieprzonym razem, gdy gdzieś razem wychodzili.
- Chyba, że najpierw trochę wypijemy i otworzymy prezenty? - zaproponował, wspominając jeszcze, że jeśli o drinki chodziło, to chętnie napiłby się czegoś z cytrusami. Skoro mieli na stanie barmanów, to niech się wykażą!
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>
-
Jeszcze nie tak dawno Pinkie sama była upominana i pilnowana przez państwa Hale, ale teraz minęło już kilka miesięcy, odkąd skończyła dwadzieścia jeden lat i miała w głębokim poważaniu ich uwagi na temat alkoholu czy innych używek. Wiedziała, że biedny Ashford zwyczajnie będzie musiał jeszcze chwile pocierpieć, ale prawda była taka, że to tylko gadanie. Ona sama także wcześniej miała to gdzieś i obficie wsadzała sobie do gęby to i owo przy okazji różnych zabaw.
Niestety, nie udało jej się wydusić od Kiry, co i jak z wisiorkami, a siostra zajęła się zaraz czymś innym, podobnie zresztą, jak Pinkie Kenaiem. Liczyła jednak, że wypyta siostrę później, co i jak, bo była sroką uwielbiającą błyskotki i jeśli tamta wyhaczyła jakiś tani sklep z piękną biżuterią, to Pinkie koniecznie musiała o tym wiedzieć.
W trakcie kolacji Pinkie spróbowała oczywiście każdego dania, a większości to nawet przynajmniej po dwa razy. Zjadła zdecydowanie więcej, niż wyglądałoby, że taka mała istotka, jak ona mogłaby w siebie wcisnąć, ale zwyczajnie nie mogła się powstrzymać. Miała jednak dobry metabolizm, no a specjalnie na tę świąteczną okazję zaopatrzyła się w kilka żołądków więcej, była więc taką studnią bez dna. Przynajmniej na razie, bo inaczej może wyjść, gdy zacznie pić i w końcu jednak jej organizm stwierdzi, że dość, że najwyższa pora coś zwrócić… Robiąc tylko miejsce na więcej, yup.
Kiedy Ashford oparł się o jej ramie, wolną ręką poczochrała go po włosach.
- Trochę tak… Ale na serniczek zawsze znajdzie się miejsce – zmarszczyła nosek, bo to było bardzo twarde postanowienie, w skutek którego brat stracił podparcie i tak, gdyż Pinkie sięgnęła przez stół po kawałek ciasta właśnie. Bez stękania zaczęła je pałaszować. Było najpyszniejsze. Ledwo ugryzła kilka kęsów, a padła decyzja o przejściu do następnego punktu programu, czyli alkoholizji, i zmianie miejscówki na salon. Nie zostało jej zatem nic innego, jak dołożyć sobie na talerzyk nieco puddingu i podreptać za resztą rodzeństwa. Drinki brzmiało spoko i alkogry też, więc kiwała tylko głową, nieustannie przeżuwając, ale w końcu Kenai poruszył temat, który jej samej też chodził po głowie. – Właśnie, prezenty! Może najpierw prezenty? Proszę proszę proszę… – próbowała przekrzyczeć wszystkich, przy okazji nieco opluła się okruszkami sernika, ale to była przecież taka ważna sprawa, już nie mogła się doczekać, az zobaczy reakcję Kenaia i wszystkich innych, i to, co sama dostała, i będę mogli skomentować i obejrzeć, i porównać, i będą mogli zrobić dużo więcej innych rzeczy, w tym się napić. Odstawiła talerzyk gdzieś, gotowa lecieć pod choinkę i brać się za rozdawanie prezentów a jej nogi już niemal same chodziły, choć ona jeszcze nie wstała z krzesła.
-
– Jasne, teraz będziesz tak mówić – jęknął zbolałym głosem. Tak naprawdę pewnie wszyscy wiedzieli, że i tak pierwszy rzuciłby się na alko i zaczął proponować rodzeństwu przeróżne drinki. Zresztą, zaledwie godzinkę później tak właśnie zrobił – gdy rodzice poszli już na górę, zostawiając ich samych sobie, Shahruz od razu czmychnął do barku i zaczął przeglądać kolekcję alkoholi ojca, zastanawiając się, co można by z tego wyczarować. Parsknął cicho, słysząc słowa Ashforda. Upicie go było jego najważniejszym celem – misją powziętą przez kochającego, starszego brata. Nie mógł jednak zdradzić się przed Patricią, która przez całą kolację rzucała mu groźne spojrzenia.
– Nie ukroję, bo nie będziesz miał miejsca na alko i w końcu rzygniesz tym indykiem na środku salonu, tak jak to zrobiłeś na moich szesnastych urodzinach – wypomniał mu, rzucając mu pseudo groźne spojrzenie. Koniec żarcia, przyszła kolej na alkohol! – I to jest głos rozsądku – z ulgą zaakceptował propozycję Lavy, od razu rozstawiając na pobliskim stoliku szklanki. Zarzekł się zapewne, że samodzielnie przygotuje idealnego drineczka dla Aimee, jak gdyby chcąc odkupić jej wszystkie te jego humorki, które musiała znosić w ostatnich tygodniach, a potem pozbierał zamówienia od innych i podzielił się nimi z Kirą, co by się nie obijała.
– No kupiłem ostatnio taką spoko grę – przytaknął, słysząc cieplutkie słowa Kenny’ego, które połechtały jego serduszko nawet milej niż ta pyszna herbatka, którą wcześniej przygotował. Aww, w rodzinie brali go za największego alkusa, jakie to słodkie. – Nazywa się ”who’s most likely to” no i czaicie, czytacie kartę i mówicie, kto najbardziej pasuje do opisu. I ta osoba wtedy pije – wytłumaczył, rozdając wszystkim po drinku (pozwoliłam sobie założyć, że już je z Kirą zrobili, żeby nie przeciągać), po czym wyciągnął zza pazuchy wspomniane karty. – Na przykład… Kto mógłby zostać wyrzucony z pracy przez oglądanie porno? – przeczytał na głos, a potem spojrzał na każdego po kolei, mrużąc oczy. – Na pewno nie Kenai. – Hehe. – Lava! Pijesz. – Uśmiechnął się szeroko, zadowolony, że tak ładnie ją wkopał, a potem przekazał karty Kirze (tu w ogóle są pomysły na pytania!). – Prezenty? – powtórzył po Pinkie. – Super! – Nie mógł jej odmówić, zresztą sam był dużym dzieckiem, który już nie mógł się doczekać swojej niespodzianki. Pociągnął więc Pinks do choinki, a potem zachęcił też resztę, aby zrobili to samo. Już nie mógł się doczekać miny Aimee na widok rozrywkowego kompleciku z High School Musical!
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Kira zaśmiała się delikatnie kręcąc głową tuż po tym, jak usłyszała odczytane przez brata słowa i to, jak uznał, iż to właśnie do Lavy najbardziej pasuje. Odebrała od niego karty i wzięła pierwszą z brzegu.
- Kto mógłby... Zostać zatrzymany za nękanie policjanta? - spojrzała znacząco na Shaha - Brat, ty nie uciekaj teraz do prezentów tylko pij gnojku! Ty najbardziej zdolny w tych kwestiach - wyszczerzyła się i przekazała karty dla Ashforda - Twoja kolej mały - puściła mu oczko i wypiła swój kielon popijając wodą. Co jak co, chociaż nie była jej kolej, to nie chciała siedzieć przecież o suchym pysku. - Pinkie, śmiało! Zabaw się w panią Mikołajową. - uśmiechnęła się do niej i uzupełniła swój kielonek, aby nie stał pusty. Spojrzała po swoim rodzeństwie, a jej dłoń mimowolnie zawędrowała do wiszących na szyi wisiorków. Zaczęła się nimi bawić obserwując, jak wesoło bawiła się reszta rodzinki. Ciekawiło ją, jak Pinkie zareaguje na tego wielkiego, różowego jednorożca, jakiego jej sprawiła pod choinkę. Miała nadzieję, że jej się spodoba. Najgorzej by było, gdyby jednak coś w tym przypadku nie wypaliło. No ale najwyżej zabierze siostrę na zakupy, aby ta sama sobie wybrała cóż to by się jej ostatecznie spodobało i zrekompensowało nietrafiony podarek świąteczny. Kira miała jednak nadzieję, że uniknie czegoś takiego.
- Przy okazji, ktoś będzie chętny wyskoczyć jednego dnia do Rapture? - zapytała przy okazji nie zdradzając jeszcze faktu, iż w ich menu znajduje się drink dedykowany jej osobie.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- Ta gra to będzie złoto! – zaśmiała się, jeszcze nie zaczęli, a już była przekonana, że nieźle się przy niej uśmieją. Przyglądała się chwilę Shahowi, gdy ten czytał pytanie, cóż, gdyby nie to, że on trafił akurat na takie, to z pewnością wskazałaby akurat jego. Niestety okazało się, że to ją posądzają o takie ekscesy. – Ha ha ha, dziękuję! – parsknęła, niemal nie rozlewając swojego alkoholu, którego zaraz wzięła łyk, zgodnie z zasadami gry.
- Tak, prezenty. A potem wrócimy do tej gry, żebyśmy z każdego mogli się pośmiać. – zgodziła się, bo nie mogła sobie odpuścić prezentów, ale też chciała się ponabijać nieco z rodzeństwa. Ruszyła za Hale’ami pod choinkę, bardzo ciekawa, co takiego dla siebie wybrali i czy każdy będzie zadowolony ze swojego prezentu. Po chwili każdy siedział ze swoim na kolanach, by rozpakować i dostać się do zawartości. – Omamooo, cudne! – zaśmiała się głośno, kiedy z jej prezentu wyleciało confetti, a potem ukazała się poduszka w kształcie wulkanu. Zaraz rozpakowała drugi pakunek i uśmiechnęła się szeroko. – DZIĘKUJĘ! Te prezenty są wspaniałe. – odłożyła jej jednak na bok, bo chciała podejrzeć, co miała reszta.
- A musi wpaść tylko jedno z nas, nie przewidujesz miejsca na większą ekipę? – spojrzała pytająco na Kirę. No wiadomo, zgrywała się.
-
- To zbyt proste. Założę się, że większość most likely dotyczyłoby ciebie. Po pierwszej kolejce już leżałbyś pod stołem - uśmiechnął się szeroko, kierując swoje słowa do podjaranego grą, Shahruza. Alko gry nigdy nie były grzeczne, więc z góry założył nominowanie kochanego brata do każdego typu demoralizacji. Taka była prawda, nic tego nie zmieni.
Już przy pierwszej karcie parsknął nad otrzymanym drinkiem. Wypowiedział wcześniej prorocze słowa. Shah pasował do pytania, jak ulał. Zaledwie zamoczył usta przy krawędzi szklanki, aby zorientować się mniej więcej, jaka mieszanka trafiła do jego rąk. Zdecydowanie było to coś z ginem i słodkim syropem. Całkiem w jego guście.
Roześmiał się wesoło na zaczepkę Kiry, wymierzoną w Shahruza. Kto jak kto, ale ten sowizdrzał z pewnością nie uciekłby od alkoholu. Jakby się teraz zastanowić… sprawił mu idealny prezent, komponujący się do picia alkoholu. Byle tylko rodzice tego nie widzieli, bo jeszcze uznają go za totalnie zdemoralizowanego syna, dorastającego do poziomu Shaha.
Kręcił się gdzieś obok, gdy rodzeństwo przeszło do otwierania prezentów, robiąc małą przerwę w alko grze.
- Ja byłbym chętny - odpowiedział Kirze, bo jak wiadomo, alkoholizowanie się przy barze, zawsze dobrze wchodziło. - O ile będzie jakaś zniżka na nazwisko, albo w ogóle, open bar.
Podkolorował słowa krótkim uśmiechem, odbierając od Pinkie paczkę z prezentem. Ostrożnie odstawił drinka na pierwszy, stabilny mebel obok, aby przystąpić do otwierania zawartości.
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>
-
- Jest cudowny! Ten, kto na to wpadł, dostaje ode mnie wielkiego tulasa, o takiego - uścisnęła mocno jednorożca i zachichotała, bo wydało jej się to nieco zabawne. - O dokładnie, ja też bym się pisała - poparła Lavę, gdy ta skomentowała propozycję [u[Kiry[/u]. Iść ze starszymi siostrami do knajpy? Brzmi super ekstra!
W międzyczasie minęło już kilka kolejek gry, każde z nich zdążyło się napić przynajmniej raz, a skoro Pinkie w końcu mogła usiąść spokojnie (pewnie nie na długo, bo jak zwykle roznosiła ją energia) ze swoim nowym jednorożcem pod pachą i drinkiem w ręce, przyszła jej kolej na wybór pytania.
- Who's most likely to... zostać gwiazdą TikToka? Och, poza tym, że oczywiście ja - przewróciła oczami, bo wiadomo, to ona była tu najbardziej rozeznana we wszelkich social mediach - to totalnie widzę tu Kena z Janushem - którego imię ledwo potrafiła wymówić, yup. No jasne, Shahruz też by się nadał, bo był dzikusem, ale Kenai dobrze go podsumował - do tego świra pasowałoby prawie wszystkie karty. Inni też zasłużyli, by się napić, prawda? - No, Ken, do dna - zachichotała znów, wlepiając wzrok w starszego brata i pilnując, by nie uronił ani kropelki.
-
Gdy nadeszło rozdawanie prezentów, ochoczo przyjął swoją paczuszkę i gdy tylko ją rozpakował, wyszczerzył się szeroko.
– Na Allaha, ale zajebiste! – No Allah zdecydowanie byłby dumny z takiego określenia. – To kolejnym razem po Rupture lecimy do mnie na shishkę – zarządził, zachwycając się kolorem futurystycznej shishy. Ktokolwiek na to wpadł, dobrze go znał.
Patrzył też, jak Pinkie wręcza Aimee jego prezent i pozwalam sobie założyć, że się jej spodobał, i że od razu zrozumiała, kto był sekretnym Mikołajem, bo przecież HSM było w pewien sposób tylko ich rzeczą. Uśmiechnął się do niej z nadzieją, że od teraz już wszystko będzie między nimi okej, bez żadnych niedomówień, tajemnic i zranionych uczuć. Naprawdę chciałby, aby od przyszłego roku zaczęło się między nimi lepiej układać.
Impreza trwała jeszcze długo – grali, pili i śmiali się w najlepsze, a gdy stali się zbyt nawaleni, aby móc poprawnie odczytywać kolejne pytania, rozmawiali jeszcze o wszystkim i o niczym, aż w końcu, o czwartej nad ranem, Leonard Hale zszedł na dół i posłał ich wszystkich do łóżka, twierdząc, iż przez pół nocy nie zmrużył przez ich wrzaski oka. Wciąż jeszcze chichocząc, udali się do swoich starych łóżek i nawet mimo tego, że wszyscy byli już dorośli (no, oprócz Ashforda, ale tylko w teorii), leżąc w swoich starych pościelach w przeróżne wzorki, znów poczuli się jak zaganiane wcześnie do spania dzieciaki, których może i nie łączyły więzy krwi, ale które mimo wszystko czuły się najprawdziwszą, nieco zakręconą rodziną.
/zt dla wszystkich
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>