WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://data.whicdn.com/images/75584246 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

początek

- Oscar, patrz, lodowisko!
Chociaż zdecydowanie bardziej wolała biegać w krótkich spodenkach i grzać się w słońcu, jarmark bożonarodzeniowy był jednym z jej ulubionych momentów w roku. Uwielbiała tę wesołą i ciepłą atmosferę, chociaż temperatura powietrza zbliżała się do zera. Kochała korzenny zapach pierników i ciepłą herbatę z cynamonem, nie mogła oderwać wzroku od kolorowych lampek (które w swoim pokoju trzymała przez okrągły rok), a tych świątecznych melodii, które w kółko leciały z głośników, mogła słuchać bez końca. Wszystko było takie miłe, po prostu. Ludzie też zdawali się być weselsi niż na co dzień. Było dobrze.
Pociągnęła Oscara za nadgarstek, prawie tak samo mocno jak w mieszkaniu Uriaha, niemalże biegnąc w stronę lodowiska. Z czerwonej torebki wystawało jej już kilka bzdetów, które musiała kupić, kiedy przechodzili obok kolorowych straganów. Jednak rzeczą, której już naprawdę nie potrafiłaby sobie odmówić, z pewnością było lodowisko. Często jeździła na rolkach, a łyżwy przypominały rolki, więc nawet całkiem sprawnie jej to szło. Zapłaciła za obie wejściówki zanim Oscar zdążył zauważyć i już po chwili siedziała na ławce, nakładając piękne, białe łyżwy, mając tylko nadzieję, że będą dobrze naostrzone. - Tylko mocno zawiąż sznurówki - przypomniała przyjacielowi, bo w zasadzie nie była pewna jak dobrze jeździ i czy w ogóle umie to robić. Poprawiła bordową czapkę, która z tego wszystkiego prawie opadła jej na oczy i zaczęła przyglądać się osobom, które już sunęły po gładkiej tafli lodu. Albo i nie, niektórzy zaliczali dość spektakularne upadki, na co Stella wybuchała cichym śmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ciuszek, kurtka i czapka

Kochał święta - ten ciepły nastrój w jaki wszyscy wpadali, te kiczowate ozdóbki i światełka, prezenty, szukanie ich i kombinowanie. I nawet, jeśli sama Wigilia zwykle była wydarzeniem raczej smutnym i mało przyjemnym, doceniał po prostu otoczkę, jaka panowała wokół niej, doceniał zimę, bałwany i bitwy na śnieżki, doceniał pierniki w domach przyjaciół, doceniał jararki kolorowe, głośne i wesołe, doceniał świąteczne piosenki. I nawet szkoła jakaś przyjemniejsza się wydawała. A w tym roku święta całkiem wyjątkowe miały być, przecież na wielki wyjazd się przygotowywał i starał się tego nie pokazywać za bardzo, bo to chyba głupie, ale okropnie się cieszył na te święta z Ashtonem i jego mamą, na strojenie choinki i po prostu bycie częścią takiego prawdziwego wydarzenia.
Ale do tego jeszcze trochę czasu, teraz się jarmarkiem cieszył i chodzeniem po budkach i oglądaniem pierdołek i wspieraniem Stelli w każdym zakupie, bo w pełni ją rozumiał, bo to wszystko tutaj przecież wspaniale było.
- Nie wiem czy to prawda, ale słyszałem że wieczorem robią jakby karaoke ze świątecznych piosenek, jak to znajdziemy to idziemy śpiewać All I Want for Christmas? - spytał zaraz, ale ledwo skończył, a został pociągnięty do lodowiska. I zaraz uśmiechnął się szeroko, bo wydawało się to super pomysłem, więc zaraz zgarnęli łyżwy - Wow Stella, ale wysocy jesteśmy, powinniśmy normalnie tak chodzić. - i ruszyli na lód. Tylko tam już super stabilnie nie było, więc przez pierwszych kilka kroków trzymał się poręczy. Zaraz jednak ruszył szybciej i zrobiło się łatwiej, więc spróbował się obrócić i jechać tyłem, tym samym zaliczając pierwszą wywrotkę. - Dobra słuchaj, nie schodzimy z lodu, zanim nie zrobimy przynajmniej pół okrążenia tyłem i jednej fajnej sztuczki.
Postanowił zaraz, podnosząc się trochę pokracznie na nogi.
- Super, że rodzice wreszcie cię z domu wypuścili tak w ogóle, już się bałem że serio ten szlaban będzie trwał dziesięć lat. - wywrócił zaraz oczami, bo przecież to TOTALNA PRZESADA była.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- Karaoke! Idziemy na karaoke, wieki nie byłam na karaoke - Stella od kilku dni na wszystko reagowała bardzo entuzjastycznie. Miesiąc spędzony w domu był dla niej katorgą, męczarnią, Szlabanem Ostatecznym! Kto to widział, żeby pozbawiać nastolatkę (szczególnie tak towarzyską nastolatkę) kontaktu ze znajomymi, nawet telefon był jej zabierany, gdy tylko przekraczała próg swojego domu (czy raczej więzienia) po powrocie ze szkoły. Szkoła-dom, szkoła-dom, szkoła-dom. Żadnego kina, żadnej kawiarni, żadnych kręgli, nawet żadnego spaceru po ulicy z koleżanką, żadnych ploteczek i rozmów ponad to, co udało jej się zrobić w czasie przerw między zajęciami (tudzież szeptanych dyskusji w ławce, Martinez, nie gadaj tyle!). Dlatego teraz, kiedy wreszcie mogła odetchnąć pełną piersią, chciała jak najszybciej nadrobić ten miesiąc w zamknięciu. Łyżwy, karaoke, diabelski młyn - miała zamiar obskoczyć każdą atrakcję. Każdą.
- Umiem jeździć tyłem - od razu zaprezentowała swoje umiejętności i całkiem zgrabnie jej to wyszło, ale spędziła tyle czasu na rolkach, że nie mogło być inaczej. - Z tą sztuczką to nie wiem, nie chcę sobie znowu czegoś skręcić - zaśmiała się, chociaż głęboko w środku coś ją zabolało, bo choć wspomnienie Halloween schowała gdzieś daleko w sobie, wciąż było na swój sposób żywe.
- Weź, myślałam, że oszaleję! - Złapała się za głowę, bo naprawdę, przesada to mało powiedziane. - Już zaczynałam obmyślać plan ucieczki i prawie wszystko miałam rozpisane oprócz wyjścia z domu, bo mam okno w pokoju jakoś tak wysoko, a lina z prześcieradła też by nie sięgnęła, obliczyłam to, Oscar, równaniem - musiała to podkreślić, bo to przecież był kolejny dowód na to, że pomału zaczynała tracić zmysły. Zaraz jednak puściła szlaban w niepamięć, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który trzymał się jej odkąd weszli na teren jarmarku.
- Dobra, Oscar, słuchaj, miałam ci później powiedzieć, ale już nie mogę - wypuściła powietrze ze świstem, podjeżdżając do barierki, jakby miała zaraz powiedzieć coś bardzo ważnego i poważnego. Poniekąd właśnie tak było, przynajmniej dla niej! - Idziemy w przyszłym roku na koncert - zachichotała, klaszcząc energicznie w dłonie jak wyszkolona foka, ale no naprawdę tak bardzo się cieszyła, wiedziała, że będzie super i nawet minuty się nie zastanawiała kogo weźmie ze sobą, przecież to było oczywiste, że musi zabrać Oscara. Spojrzała na przyjaciela wyczekująco, niech zgaduje co ma na myśli!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dobra to ustalone. - stęsknił się, nawet kilka razy zerwał się ze szkoły szybciej, żeby podejść pod szkołę Stelli i odprowadzić ją do domu, albo podszedł bo faktycznie kończyła później od niego i zdążył przyjść, bo przecież tyle się działo, a nie wszystko da się i można omawiać przez messengera. I marudził bardzo na Stelli rodziców, bo TOTALNIE przesadzają i w ogóle. Ale teraz patrzył jak Stella się obraca i wiedział, że też chce tak umieć, tylko problem polegał na tym, że kiedy ona to robiła to wyglądało super łatwo, a potem on się odwracał i już zdecydowanie łatwe nie było.
- Ej, jak to zrobiłaś? Jak ja się odwracam tyłem to po prostu jadę w drugą stronę i nie wiem, a nie umiem po prostu poruszać nogami w drugą stronę. - pożalił się i też się obrócił, może trochę mniej zgrabnie, ale udało mu się, ale dalej to kompletnie nie wiedział co robić. - Jakby mi się kolana w drugą stronę zginały to spoko, ale tak? - pokręcił jeszcze głową i odwrócił się znowu, bo już powoli zaczął się pod prąd poruszać i czekał na objaśnienia widocznie. - Dobra, daruję ci sztuczkę jak mnie tego nauczysz. I chcę jaskółkę zrobić, to może być plan na tę godzinę. - zadecydował zaraz po krótkim namyśle, znowu się odwracając i próbując odepchnąć jakimś sposobem w tył. - Pokaż jeszcze raz.
I zaśmiał się na informację o tym jakie rzeczy biedna Stella musiała obliczać i czym się zajmować, jakoś trudno było mu sobie wyobrazić co sam by zrobił, gdyby miał szlaban, chyba umarłby kompletnie bez kontaktu z przyjaciółmi, chociaż on w sumie psy miał chociaż, z nimi zawsze coś się wymyśli, do nich można pogadać, ale nadal - może dzięki psom wytrzymałby ze dwa dni dłużej, maksymalnie.
No, ale teraz się zatrzymał, przestał kręcić i sam też złapał za barietkę, bo zapowiadało się na jakieś ciekawe nowiny. I nowiny były takie, że od razu był pełen entuzjazmu, bo to by mógł być jakikolwiek koncert, a na bank byłoby super. Na żadnym nigdy nie był, ale tak sądził, zawsze mu się zdjęcia z koncertów podobały i w ogóle, przecież to impreza i to taka duża i ktoś gra na niej na żywo, więc uśmiechnął się szeroko, tym bardziej patrząc na ten entuzjazm Stelli to przecież musiał być jakiś super zespół.
- WOW, SERIO? SUPER, KIEDY? Musimy się super wystroić i będziemy tam królami imprezy i muszę się nauczyć tekstów piosenek na pamięć i ty też, masz tydzień i normalnie zacznę cię z nich odpytywać. - oznajmił jeszcze. - Jaki to zespół?
Spytał zaraz jeszcze, bo ciekawe czy zadanie będzie trudne, ale bez znaczenia, i tak się nauczy i będzie śpiewał iw szystko.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- Nie wiem - spuściła wzrok na pożółkłe łyżwy z wypożyczalni, próbując sobie przypomnieć jak jeździ do tyłu. - No musisz się odepchnąć, o tak - opanowała tę umiejętność parę lat temu, a teraz przychodziła jej na tyle naturalnie, że nawet nie wiedziała jak to wytłumaczyć. - Po prostu zamiast odpychać się tak na zewnątrz, odpychasz się tak do wewnątrz jakby - wzruszyła ramionami, bo w tej chwili tylko taki opis przyszedł jej do głowy. I na tym miała zakończyć swoją krótką i mało przydatną lekcję, ale Oscar się uparł, więc Stella wywróciła teatralnie oczami i podjechała naprzeciwko niego. - No dobra, to teraz nic nie rób, a ja cię będę popychać, ok? - Położyła dłonie na jego ramionach (miała swoje ulubione zielone jednopalczaste rękawiczki, mało praktyczne, ale za to jakie ładne!) i zaczęła lekko go pchać, żeby zobaczył jak to jest jeździć do tyłu, może dzięki temu sam zrozumie jak ma ruszać nogami i sam się nauczy. - Nie musisz się mocno odpychać, tak jakbyś to robił jadąc do przodu, tylko tak troszkę, o, zobacz - puściła go, odwróciła się i pokazała mu to jeszcze raz i jeszcze raz, no nic więcej nie mogła zrobić, kiepska z niej nauczycielka! - Jeszcze jaskółkę? - Zachichotała, bo to był dość ambitny plan jak na jedną godzinę. - Nie mamy tyle czasu, jeszcze karaoke, Oscar! I diabelski młyn! I pijalnia czekolady! - Przecież już mu mówiła, że ma zamiar zaliczyć każdą atrakcję tego jarmarku, a jej próba jazdy na dziecięcej karuzeli wbrew regulaminowi chyba to potwierdzała.
Niech wiadomość o koncercie będzie wisienką na torcie tego pięknego dnia. Stella zrobiła wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć, że Oscar nawet nie próbował zgadnąć o jakim wykonawcy może mówić. - Gdyby to był jakiś normalny koncert, to nie robiłabym z tego tak wielkiego wydarzenia - chociaż uwielbiała chodzić na koncerty i świetnie się bawiła nawet na takich nieznanych muzykach, ale ten koncert miał być koncertem koncertów, perłą w jej kolekcji. - Rozmawialiśmy ostatnio o nim, Oski - poruszyła porozumiewawczo brwiami, no przecież musiał w końcu załapać! Po chwili jednak uderzyła się w czoło, pokazując przyjacielowi, że jest po prostu zawiedziona jego powolnym tokiem myślenia. - Słabo łączysz fakty, wiesz? - Westchnęła, ale nie potrafiła długo zachować powagi, więc na jej ustach ponownie pojawił się szeroki uśmiech. - Harry Styles! Taki prawdziwy, z Anglii! - Aż podskoczyła, ale tak troszkę, bo jednak miała na nogach łyżwy, i w ogóle lodowisko to nienajlepsze miejsce na skakanie (chyba że jest się łyżwiarzem figurowym). - Wyobrażasz sobie? Ile tam będzie ludzi! Musimy opracować plan na stanie w kolejce, ja mam zamiar stać przy barierkach - choćby miała rozstawić namiot przed stadionem dwa dni wcześniej, bo jak Stella sobie coś postanowi, to dąży do celu po trupach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

nie przeszkadzajcie sobie, wbijamy tylko z Finn na drugą stronę lodowiska, żeby Oscar mógł się bezczelnie gapić ;*

Święta były jedną z rzeczy, które Charlie lubiła najbardziej. Uwielbiała dawać ludziom głupie prezenty, wysyłać kartki świąteczne, dekorować dom od piwnicy po strych (w przenośni, nigdy nie miała ani jednego, ani drugiego), śpiewać kolędy i przebierać się w świąteczne swetry, które - uwaga - sama dziergała. No dobra, wydziergała może z sześć w całym swoim życiu, bo to było tak piekielnie n u d n e, ale stworzone przez nią lekko krzywe renifery, czy gejowskie pingwinki trzymające się za płetwy miały swój urok. Kochała grzane wino, zabawy w śniegu i łyżwy, więc kiedy Finnley w końcu zaprosiła ją na randkę proponując jarmark świąteczny Charlie wyszczerzyła się do telefonu, odpisała z prędkością błyskawicy i gotowa była już wychodzić z domu, chociaż do randki zostały cztery dni.
Podobała jej się wizja tej randki trochę też dlatego, że w tym roku okres przedświąteczny był dla niej jakiś… nijaki. Nadal się obijała po cudzych kanapach, nie przejmując się nadto swoim statusem bezdomnej, bo nawet gdyby ktoś ją wykopał znienacka, to zawsze mogła liczyć, że jej statek-matka, czyli Axel, da jej schronienie. Sęk w tym, że przez to mało co do dekorowania miała, bo chociaż przystroiła mieszkanie, w którym obecnie urzędowała, to współlokatorka jej… uh, nazwijmy to schronodawczyni nie była fanką faktu, że Charlie obija się jej po kuchni, robiąc pierniczki o trzeciej nad ranem.
Teraz to jednak nie miało znaczenia. Te pierniczki znajdowały się na dnie ciężkiej, czarnej kurtki, zawinięte w papier do pieczenia, bo Williams uważała, że po pierwsze, pierniczki powinny być rozdawane wszystkim naokoło, po drugie, nieważne czy to była pierwsza, czy setka randka, były świetnym prezentem.
Pierniczki były pierwszą ważną informacją dotyczącą tego wieczora.
Drugą, równie istotną, był fakt, że Charlie, niezależnie od tego, jak dobrze wyglądała, kapkę żałowała wyboru stroju, bo może zielony sweter i gruba kurtka dawały wystarczająco dużo ciepła, to już cała reszta nie była najlepsza na zimno. Trudno. Piękno wymaga poświęceń. Przynajmniej jej nieodłączne ciężkie, czarne buty dawały poczucie stabilności i nadzieję na przetrwanie wszystkiego. Poza tym - od czego było grzane wino i urocza dziewczyna, z którą miała się spotkać, jeżeli nie od rozgrzewania jej, wink-wink?
Po trzecie - była spóźniona. Trzeba przyznać, że miało to swoją jasną stronę, bo dzięki biegowi nie było jej zimno. Ale na tym jasne strony się kończyły, bo przez rozładowany telefon nie mogła dać znać dlaczego jeszcze nie ma jej na miejscu, a starannie układane w domu włosy teraz były w absolutnie paskudnym nieładzie.
- Kurwa, przepraszam, ja pierdolę, piękny płaszcz! - wyrzucała z siebie, przebiegając między ludźmi i starając się ich za bardzo nie taranować, bo okazało się, że jak komuś zrzucisz zatopione w karmelu jabłko, to może złapać cię za chabety i przytrzymać w miejscu, domagając się odszkodowania i przeprosić, co nie skraca czasu spóźnienia na randkę.
Zatrzymała się niedaleko lodowiska, zziajana i przekonana, że zaraz umrze i kurwa, bieganie przy takiej temperaturze jest idiotyczne, kto to wymyślił. Tyle dobrego, że ładnie ubrana była i ostatnim co zobaczy będą świąteczne światełka, tylko los mógłby przestać być takim chujem i puszczać w tle “it’s the most wonderful time of the gear”, bo doprawdy, nie na miejscu śpiewać o radości, jak ona właśnie łapie ostatni oddech-…
- Finnley, tak? - wysapała wyłapując opartą o barierkę dziewczynę i uśmiechnęła się do niej przepraszająco, chociaż w chwili obecnej to bardziej wyglądała, jakby coś ją bolało i chociaż bardzo chciała jasno wyjaśnić co się zadziało i podziękować, że jeszcze czeka, to udawało jej się z siebie wyrzucić tylko co któreś słowo, czemu oddychanie jest takie ciężkie. - Wybacz… autobus. Nienawidzę autobusów. Telefon… padł. O kurwa jesteś... jeszcze śliczniejsza... niż na zdjęciach. - Złapała się pod bok, bo kolka nie dawała jej oddychać i znowu spróbowała się przepraszająco uśmiechnąć, wyciągając do niej drugą rękę. - Charlie. Miło cię w końcu zobaczyć na żywo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mama zdążyła ją złapać w korytarzu, zaskoczona jej energicznymi ruchami, jakby co najmniej ogłoszono, że w bibliotece rozdają za darmo stare egzemplarze Science. - Nie, nie idę do pana St Verne, Mamo. Idę na eee… spotkanie. Mam zaraz autobus, więc muszę lecieć - rzuciła dostrzegając wiszący samotnie szalik, który zaraz niezdarnie owinęła sobie wokół szyi. - Nakarmiłam Saturna, mogłabyś zajrzeć do niego za jakiś czas? Powinien spać albo podziwiać ozdoby w ogródku sąsiadów. Dzięki, kocham cię, będę później - dużo słów wypowiedzianych na jednym wydechu, szybki całus w policzek i Finn wystartowała z domu, zostawiając mamę z masą pytań kotłującą się w głowie.
Jeżeli nie potrafisz uporządkować tego chaosu i brakuje ci oddechu, najlepiej włożyć sobie słuchawki do uszu i puścić jakiś podcast, na przykład ten o genetyce, w którym wypowiadał się sam Carl Zimmer. Wszystkie podcasty o kosmitach, które polecił jej Oscar, już dawno przesłuchała i miała po nich dziwaczne sny, więc może tym razem zamiast zielonych głów z oczami, przyśni się jej groszek. Groszek. Charlie pisała, że nie lubi groszku. Idę się z nią spotkać. Będę musiała się pilnować, żeby o nim nie wspominać. To o czym będziemy rozmawiać? To przecież dzięki groszkowi rozwinęła się cała wiedza na temat genetyki. Ciężko wcale nie myśleć nawet o groszku, skoro teraz facet w słuchawkach opowiada o swojej książce na temat dziedziczenia cech. Nie spytałam, czy lubi kosmitów. Może to będzie nasz temat zastępczy? Ale przecież Oscar mówił, że mam przez chwilę nie zachowywać się jak ja. Co to znaczy, nie zachowywać się jak ja? Nie rozmawiać o kosmosie ani o groszku?
Nie zorientowała się nawet, że w pewnym momencie już nie stała w autobusie, a zbliżała się w stronę lodowiska i zaczęła iść o wiele szybciej, machając spięta rękami. Mróz szczypał w policzki, a tle ktoś właśnie śpiewał, że jest bardzo zimno na zewnątrz. Jakby ludzie wcale tego nie odczuwali. Finnley, zwolnij. Wyjęła słuchawki z uszu, bo ten podcast wcale jej nie odstresował, wręcz przeciwnie. Zrobiło jej się niedobrze. Rozejrzała się dookoła, wszędzie było mnóstwo ludzi, ale nigdzie nie dostrzegała tej jednej znajomej twarzy. Może jednak była zbyt naiwna? Może Charlie sama się rozmyśliła? Może to jest jeszcze ostatnia szansa, żeby uciec? Ostatnie kilka minut na podjęcie ostatecznej decyzji?
Wyciągnęła telefon, wybrała jej numer. Chwilę jeszcze wpatrywała się w puste okno wiadomości, po czym zaczęła wystukiwać na klawiaturze: “Hej, tu Finn, niestety nie dam rady się dziś spotkać. Coś ważnego mi wypadło, przepraszam”. Jeżeli wyślesz to teraz, będziesz musiała teleportować się do domu, ewentualnie do innego stanu. To duże miasto, ale rachunek prawdopodobieństwa w tym wypadku nie działa. Za dużo rzeczy, na które trzeba wziąć poprawkę. Matematyka ci w tym momencie nie pomoże.
Finnley, tak? Podskoczyła na dźwięk swojego imienia, a telefon z napisaną wiadomością wypadł jej z rąk, prosto do śniegu. Cholera jasna. Podniosła go szybko, ale ekran już był czarny. Za późno. Spojrzała na Charlie, robiąc wielkie oczy, jakby ta była duchem, a nie człowiekiem, z krwi i kości, chcącym spędzić z nią trochę czasu. W dodatku tak ładnym człowiekiem. Odezwij się. - Tak, emm, autobusy, telefony, straszne rzeczy. Mój też właśnie postanowił się wyłączyć. Bez sensu... - na jej kolejne słowa, uśmiechnęła się nieco szerzej. Charlie swoją pewnością siebie na starcie pozbawiła ją zdolności poprawnego wypowiadania się. - Finnley. Finn. Zresztą już wiesz. Ciebie też miło zobaczyć - uścisnęła jej dłoń. Przyjrzała się jej twarzy, może odrobinę za długo, chociaż było to silniejsze od niej. - Jeżeli później zobaczysz jakąś wiadomość ode mnie, to przepraszam, ona nie była do ciebie... Ale może nie dostaniesz, mam nadzieję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Boże Stella, ten grafik jest zbyt napięty. Ale no dobrze to bez jaskółki, bo nie wiem z czego bym mógł zrezygnować. - westchnął teatralnie i oczami wywrócił i zaśmiał się, dając się pchać do tyłu, choć jakoś mało stabilnie się z tym czuł. Zaczął się jednak poruszać, raczej mało płynnie i ciało trochę mu drżało do momentu w którym nie odnalazł w miarę stabilnej pozycji, co wcale nie oznacza że jechał w jakimkolwiek tempie. I już się wydawało, że jednak da radę i odepchnął się i oczywiście, że poleciał na lód, więc wstać musiał jak taka pokraczna żyrafa (ludzie zawsze podnoszą się na lodzie jak takie śmieszne małe żyrafy co jeszcze nie do końca potrafią chodzić) i próbował dalej.
I zatrzymał się, kiedy Stella zaczęła gadać i podekscytowany był od pierwszej chwili i niesamowite to było, bo przecież koncert, ich wspólny większy koncert, to już coś, no nie?
- Ja bym robił, bo będzie przecież super, rany Stella. - pogonił ją jeszcze, bo niech już tyle nie tłumaczy, niech mówi na co idą. - No rany, serio? Co chwila o kimś gadamy, jak nie o Harrym to o Troye, albo o… moment.
Widział plakaty przecież, widział plakaty z twarzą Harry’ego, ale jakoś zawsze je pomijał po prostu, liczył że może nie przestanie grać do czasu kiedy on będzie w stanie uzbierać na bilety. A teraz jego oczy się powiększały i powiększały i zaraz z orbit wyskoczą, bo już doskonale wiedział, co mu zaraz Stella powie i on się wywróci do reszty na tym lodzie przecież.
- NIE GADAJ.
Harry Styles.[/b]
Więc rzucił jej się na szyję i jeśli ustali na nogach to tylko dzięki barierkom, ale nieszczególnie się tym Oscar przejmował, tylko wyściskał ją mocno z mocą całego swojego entuzjazmu.
- NO CO TY, BOŻE, KOCHAM CIĘ, JEGO TEŻ KOCHAM, ALE TY MÓWISZ SERIO?! Stella, jeśli to jakiś żart to zaraz cię uduszę, przysięgam, RETY BOŻE TO JEST NAJWSPANIALSZA NOWINA TEGO ROKU. - musiał wyrzucić z siebie i wykrzyczeć swój entuzjazm i powiedzieć trochę tychh kompletnie nieskładnych słów, ale puścił Stellę w końcu, choć nie przestawał się szczerzyć.
- Będziemy sterczeć od szóstej rano i na zmianę chodzić po jedzenie i w ogóle, zrobimy sobie herbaty do termosu żeby przetrwać, nie ma opcji, musimy być przy samych barierkach. - postanowione przecież, nikt go nie wypchnie na tył, tym bardziej że z jego i Stelli wzrostem, oglądaliby inaczej co najwyżej plecy ludzi przed i za sobą. BEZ SENSU. - A kiedy to jest?
Dopytał jeszcze, choć jego uwaga zaczęła się trochę rozpraszać, bo jeszcze miał ochotę trochę poskakać i pokrzyczeć, bo energia go aż rozpierała i wiadomość była najlepsza na świecie przecież, ale znajoma twarz w towarzystwie innej - NIEZNAJOMEJ - to kolejna całkiem ciekawa rzecz dzisiaj, nie?
- Nie gap się, ale to chyba Finn z tą dziewczyną co miała iść na randkę z Tindera. - odezwał się nagle, oczywiście że gapiąc się w tamtą stronę, kiedy dziewczyny wchodziły na lód. - Nie zaczepiajmy ich. Ale super. EJ ładna jest, nie?
Wyrzucił z siebie jeszcze, ruszając przed siebie tym razem, potem może jeszcze spróbuje do tyłu, narazie ma śledztwo do przeprowadzenia, no nie?

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- No dobra, na zwykłym koncercie też byłoby fajnie - odpowiedziała szybko, tak trochę na odczepnego, ale kiedy tylko Oscar się dowie o jakim koncercie ciągle mówi, to szybko zmienił zdanie. Przecież przy takim wielkim koncercie Harry'ego Stylesa... Harry'ego Stylesa, każdy inny koncert staje się trochę mniej ekscytujący (no chyba że to inna gwiazda pokroju Harry'ego, na Troye Stella też by pobiegła). Na szczęście Oscar wreszcie załapał, a Stella z przyjemnością przyglądała się zmianom na jego twarzy, jak patrzy na nią z niedowierzaniem, jak cały się rozświetla, jakby nagle urósł. - TAK! Tak, tak, tak! - Zaczęła... może nie krzyczeć, ale mówić głośno, wyraźnie podekscytowana, jakby Oscar przed chwilą jej się oświadczył na tafli lodu. Objęła go mocno, i ja myślę, że jednak się przewrócili, bo nawet Stella zupełnie straciła poczucie równowagi. Pewnie boleśnie obiła sobie pośladki i kość ogonową, ale w tamtej chwili nie zwracała na to uwagi, nawet ból nie do końca do niej docierał, bo przecież działy się o wiele ważniejsze rzeczy. - SERIO! Oscar, BŁAGAM, nie kłamałabym w takiej sprawie! - Oburzyła się nieco, bo były rzeczy ważne i ważniejsze, a takie kłamstwo o koncercie Harry'ego byłoby ciosem poniżej pasa.
- Wiedziałam, że docenisz to wydarzenie - prawie się wzruszyła, ale spośród wszystkich znajomych to Oscar faktycznie rozumiał wagę tego koncertu. Naprawdę się cieszył, szczerze, tak mocno, że Stelli też się udzieliło, bo dotychczas przeżywała te emocje w samotności, więc nie miała okazji tak skakać i krzyczeć. - Tak zrobimy. Nie daruję tych barierek - powiedziała, próbując podnieść się z lodu - całe szczęście, że stali niedaleko bandy. - W kwietniu - za cztery miesiące, za długie cztery miesiące, ale warto było czekać.
- CO? - Oczywiście, że się spojrzała w stronę dziewczyn, mało konspiracyjnie, wyglądając ponad ramię Oscara. Po chwili jednak uświadomiła sobie co robi, więc się schyliła jak przestraszona surykatka. - Bardzo ładna - westchnęła cicho, z taką dziewczyną to sama mogłaby pójść na randkę. - Ej, nie wiem, może idźmy stąd, bo Finn pomyśli, że ją śledzimy - zaniepokoiła się trochę, bo nie chciała jej zepsuć randki, przecież wiedziała, jaka jest dla niej ważna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Polecieli więc na lód i krzyknął i obił sobie kolana mocno, pewnie sińce z tego będą, przesuwali się tak nawet na lodzie chwilę i trochę się gramolili, bo przytulił ją jeszcze mocno, bo żaden upadek mu tego nie odbierze, bo cieszył się cholernie i nawet nie spytał czy jest cała, zajęty był cieszeniem się, ale wyglądała jakby nic wielkiego się jej nie stało. Więc jeszcze chwila kombinowania, żeby z niej zejść i nie zrobić jej krzywdy przy okazji łyżwami, ostatecznie postanowił po prostu sturlać się na plecy, żeby nie manewrować nad nią ostrzami za mocno.
- No dobra no, musiałem się upewnić, to za dużo emocji dla mnie jednego, wariuję już od tego, okej, nigdy nawet na koncercie nie byłem, ale żeby tak od razu HARRY? - to zrozumiałe przecież, że niedowierzał, nawet jeśli Stelli ufał bardzo i wiedział, że nie żartowałaby na takie tematy to musiał się upewnić jednak.
- Nie mógłbym nie docenić, niewiele rzeczy ważniejszych się w moim życiu wydarzyło. - oznajmił zaraz pewnym tonem, gramoląc się w końcu ku górze i łapiąc za barierki, żeby trochę się na nich podciągnąć i odzyskać równowagę. - Będziemy o nie walczyć.
- Boże i ja mam teraz przeżyć cztery miesiące, kiedy tak już za nim tęsknię, że zapominam powoli jak się oddycha i zaraz mi serce stanie? DRAMAT. - westchnął jeszcze, choć za bardzo się cieszył, żeby faktycznie się przejąć. Z tej radości nawet spróbował pirueta zrobić i dobrze, że przy bandzie stał, bo się na niej uwiesił zaraz, a potem oczy wytrzeszczył, bo kolejne osoby weszły na lód i to nie byle jakie osoby!
- Ja tam bym pośledził, ej, dla jej bezpieczeństwa, to jakaś baba z internetu, co nie, nie można jej zostawić samej. - to wcale nie jest tak, że on po prostu kocha romanse, romantyczne rzeczy, randki i chciałby własną, a skoro nie może to chce się cieszyć randką przyjaciółki, absolutnie nie i wcale wścibski nie jest, albo ciekawski, ciekawski brzmi lepiej. Ale westchnął ciężko, bo jak będzie się na nie gapił to pewnie głupio dla Finn. - No dobra no, chodź na to karaoke.
Westchnął jeszcze, kierując się ku wyjściu.

zt
Ostatnio zmieniony 2020-12-27, 11:19 przez Oscar Reid, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie chciałam cię wystraszyć. - Rzuciła tylko zamiast (czy może w ramach) przeprosin, spuszczając wzrok na telefon. Na końcu języka miała już "spoko, mój przyjaciel jest nadziany, kupi ci nowy", ale kiedy usłyszał, że wyrywa laski na jego kasę, wkurzył się i ją wykopał na dwa dni, więc wolała nie ryzykować. Zimno było. Niby nie był nieczułym draniem, a ona sama mogła przekimać gdzieś pod ladą w robocie, więc nie groziło jej zamarznięcie pod mostem, ale hej, nie była starym, zdesperowanym gościem, żeby rwać na kasę, nie po to ćwiczyła przecież i miała tak piękną twarz, tak? Tak. Mogła rwać na inne sposoby.
Poza tym tutaj to była kwestia jej złotego serca.
Albo ślicznych oczu Finnley. Trudno powiedzieć.
- Jak już przemarźniemy to wynagrodzę ci to chociaż grzanym winem, co ty na to? - zaproponowała, wskazując głową na duże stoisko przy którym znajdowała się niewielka kolejka. - A podczas czekania mogę cię rozgrzać przytulaniem. - Szeroki uśmiech i mrugnięcie pojawiły się na chwilę przed tym jak Charlie obróciła głowę, by móc się porządnie rozejrzeć dookoła. - Wyglądam teraz na zziajaną kurę, wiem, ale przytulam świetnie. Serio. - Bez składu trochę gadała, korzystając z tego, że jej oddech powoli wracał do normy, a nieprzyjemne kłucie pod żebrami powoli znikało. - Wspomniałaś coś o łyżwach, co nie?
Ciepłe jej spojrzenie było, kiedy po raz kolejny skierowała je na Finn i wyróżniać się musiało na tle tego zimowego krajobrazu, z tłumem okutanych w ciepłe ubrania ludzi za jej plecami i ślicznymi światłami rozłożonymi wszędzie. A może właśnie wręcz przeciwnie, może zgrywało się z żółtawym światłem dekoracji i tej tandetnej atmosfery świątecznej.
Kolejka do wypożyczalni łyżew na szczęście nie była długa - czekały raptem trzy minuty i już mogły podać swoje rozmiary, by zaraz potem przecisnąć się między ludźmi do ławek i je wciągnąć na nogi. Paplanina Charlie trwała w najlepsze, coś o tym, że łyżwy to świetny wybór, chociaż nie jeździła odkąd parę lat temu wdała się w bójkę z jakimś gościem na lodowisku i złamała sobie przy tym rękę.
- A jak jest z tobą? Umiesz jeździć? - Trochę niezgrabnie, głównie przez zmarznięte ręce wiązała łyżwy. Mało też profesjonalnie, ale grunt w tym wszystkim, że zawiązane były mocno, co według niej było wystarczającą wiedzą, by moc na lód wrócić i być może zrobić karierę jako łyżwiarka figurowa, kto wie. Skończyła chwilę wcześniej i zadziwiająco płynnie podniosła się do pionu, czekając aż Finn skończy, tylko po to, by móc wyciągnąć do niej rękę i pomóc jej się podciągnąć do góry. A gdy tylko dziewczyna wpadła w jej sidła Charlie tylko ścisnęła drobną dłoń mocniej dając znać, że nie chce zakończyć uścisku i ruszyły razem na lód.
- To co to była za wiadomość, którą mi wysłałaś albo której nie wysłałaś? - Padło pytanie, bo już i tak pewnie gadała za dużo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się, kręcąc energicznie głową, bo przecież nie podejrzewałaby, że dziewczyna ma jakiekolwiek niecne zamiary. W tym może trochę naiwnym myśleniu utwierdzała ją cały czas mama, bo przecież dobra energia krąży wokół nas i generalnie jest wszędzie i tylko my swoimi uprzedzeniami prowadzimy do nieszczęśliwych wypadków. I może dlatego stało się to, co się stało. Może była za bardzo spięta, pełna obaw i negatywnej energii. Może powinna jednak pochwalić się mamie, że idzie na randkę? Wtedy chociaż oczyściłaby jej czakry, okadziła jakimiś indyjskimi olejkami, wyśpiewała parę mantr. Ponoć z czakrą serca wiecznie są jakieś problemy.
Nie wiedziała, który element twarzy Charlie podobał jej się najbardziej. Była oczarowana całokształtem do tego stopnia, że pytanie o grzane wino dotarło do niej z kilkusekundowym opóźnieniem. – Tak, to świetny pomysł. Widziałam też stoisko ze świątecznymi słodyczami, koniecznie musimy tam zajść – uśmiechnęła się szerzej, starając się nie zapowietrzyć przy wspomnieniu o przytulaniu. Skoro Charlie mówi, że przytula świetnie, to jest się czego obawiać, bo Finn nie należy do mistrzów przytulania. Do tej pory przytulała się tylko do Mamy i do Oscara. Pamięta, że kiedy w podstawówce zgodził się zjeść jej kanapkę z bekonem (bo ona nienawidzi bekonu) bardzo ją to uszczęśliwiło i przytuliła go tak mocno, aż Oscarowi strzeliło w plecach. Tata znalazł kiedyś spleśniałe kanapki za szafą i za karę nie kupił jej nowego numeru Łamigłówek dla Bystrzaków. To był okropny tydzień. - Wcale nie. Wyglądasz świetnie, też – odpowiedziała bez zastanowienia, na jednym wydechu, dosyć niechlujnie.
Przytulanie nie należało do jej mocnych stron. Oscar mówił, że Finn musi poćwiczyć, bo brakuje jej wyczucia. Ponoć ściska ludzi, jak puszki po Coca Coli. Bardzo mechanicznie, drętwo, szybko. Mama za to ma bardzo dziwny uścisk. Ściska całą sobą, jakby ramionami roztaczała nad tobą aurę, od której robi ci się cieplej w brzuchu. To całkiem przyjemny typ uścisku. Może Charlie też tak potrafi? A może potrafi jeszcze inaczej? Bardzo chciałaby się dowiedzieć.
Łyżwy. Na łyżwach jeździła co roku, bo Oscar przecież nie dałby jej spokoju. Nie była wybitna, ale nie chciała też wyjść na łamagę. Skoro potrafi rozwiązać ostatnie zadanie z rozdziału o wielomianach, to żartem byłoby, gdyby nie potrafiła jeździć na łyżwach.
- Średnio. Ale rzadko upadam i potrafię się utrzymać, przynajmniej nigdy nie zbiłam sobie pupy tak mocno, że nie mogłam potem chodzić. A tobie jak idzie? – zawiązała łyżwy szybko, na mocny supeł. Ciekawe, czy potem tak szybko uda jej się je rozwiązać. -Żeby tylko nie trafili się jacyś piraci drogowi na łyżwach – i wcale nie miała na myśli Oscara i Stelli, których jeszcze nie zdążyła zauważyć. Może to dobrze. Ostrożnie wstała, łapiąc pion.
Dłoń Charlie była zimna, ale Finn automatycznie zrobiło się cieplej. Zignorowała ściśnięty z podekscytowania żołądek, skupiając się na jeździe przed siebie. – Dobra, tylko się nie śmiej, okej? – poprawiła nerwowo szalik, kiedy Charlie zadała to niewygodne pytanie. – To moja pierwsza randka. W dodatku konto na Tinderze zakładałam z kuzynem na okienku w bibliotece, bo byłam trochę ciekawa jego miłosnych podbojów. Ale spanikowałam. Chciałam ci napisać, że coś mi wypadło i nie mogę się pojawić, ale w zasadzie już tutaj byłam i to był totalnie strasznie głupi pomysł. A potem już podeszłaś ty no i już wiesz co dalej. Ale nie chcę, żebyś myślała, że żałuję, że tu przyszłam! To wcale nie tak, ja... - patrz pod nogi, Finn. - Ja bardzo się cieszę, że jednak nie zwiałam - zerknęła na Charlie i uśmiechnęła się delikatnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Pierodlisz - wyrwało jej się, kiedy usłyszała o pierwszej randce, bo nie potrafiła w to uwierzyć i zaraz potem rozległo się siarczyste KURWA, bo potknęła się i o mało nie poleciała na lód. Trochę nie wierzyła, bo "pierwsza randka" zdawała jej się być już mitycznym niemal zdarzeniem, tak dawno jej samej się przytrafiło, a trochę dlatego, że Finnley była zjawiskowa.
Wiadomości, które wymieniały przed spotkaniem jednocześnie bawiły i w pewien sposób rozczulały Charlie, sprawiały, że to je właśnie wyświetlała najpierw i na nie odpisywała najchętniej. Właśnie dlatego, że były nietypowe, tak dziwne i odmienne od zwykłych, oklepanych już niemal tinderowych tekstów, a przecież właśnie nietypowość była tym, co zawsze Chelsea przyciągało najbardziej. Pierwsza osoba, w jakiej się zakochała, miała zielone włosy, wadę wymowy i z tą wadą wymowy jeszcze do siebie gadała. Najważniejszy człowiek w jej życiu był autystyczny, a znaczna większość jej bliskich znajomych i przyjaciół była w ten, czy inny sposób pierdolnięta. Umówmy się, jej matka grała na akordeonie, jeden z bliźniaków był gejem (kto normalny leci na penisy, a nie cycki?), a I Finnley, promieniując tą niezręcznością, tym zawieszaniem wzroku na zmarzniętej twarzy Charlie... no dobra, głównie to schlebiała pannie Williams [co to za "pannie" do kurwy, pani narrator?]. Ale z tym tak nietypowym stylem bycia tylko przyciągała Chelsea do siebie, ni to sprawiając, że tamta miała ochotę zrobić "OJEZU JESTEŚ SŁODSZA NIŻ SZCZENIACZEK", ni to wywołując u niej chęć trzymania Finn jeszcze bliżej siebie.
No i była prześliczna, jak ktoś, kto jest tak cholernie śliczny mógł nigdy wcześniej nie być na randce, Charlie nie mieściło się to w głowie... ale za to w głowie nadal miała wspomnienie swoich pierwszych randek, które może i działy się dobre dziesięć lat temu, ale udane nie były.
I za punkt honoru postawiła sobie, żeby ta randka była najlepsza na świecie. A co. Święta są. Pójdą na to wino i po te słodycze i nawet głaskać renifery na kole podbiegunowym jeśli tylko Finn sobie tego zażyczy, Charlie miała tylko nadzieję, że nie walą one za bardzo sianem i mokrą zwierzyną, bo to całkiem psuje nastrój. Wszystko zrobią, w razie czego podwędzi Axelowi kieszonkowe albo jedną z tych dziwnych figurek rozstawionych po całym jego domu, nikt nie zauważy, a ona to gdzieś opchnie i będzie miała dodatkową kasę.
[Ach, zawsze miałam w sobie coś z Robin Hooda, jestem niesamowita.]
- Wymknęło mi się. Wybacz. Ale nie masz piętnastu lat, prawda? - Ok, musiała zapytać, bo jako prawdziwy Robin Hood mający tylko lekko tylko połamany kręgosłup moralny, zmieniła wszelkie swoje ewentualne plany z "nieprzyzwoitych" na "troszkę tylko nieprzyzwoite", kiedy o tej pierwszej randce usłyszała, ale musiała wiedzieć czy i tego nie trzeba będzie zmienić na całusa w policzek, bo nie ma wysokich standardów, ale nie będzie się przecież całować z piętnastolatką!
... raczej.
Kurwa, ciężko było się skupić i na tych łyżwach i na nie wpadaniu na ludzi i na samej dziewczynie, kto w ogóle tak się rozgaduje z tak zaskakującymi faktami na lodowisku, może jeszcze zaraz doda coś o tym, że trzyma kolekcję nerek nad kominkiem.
W końcu udało jej się jednak spojrzeć na Finn bez obawy o wpadnięcie na kogoś, czy utratę zębów, bo pamięć mięśniowa [moja zajebistość] zadziałała szybko i z każdym krokiem łatwiej było utrzymać równowagę.
- Kurwa, nie czekaj, przepraszam - wypaliła, widząc jej wyraz twarzy. - Nie ma się z czego śmiać. Czuję się zaszczycona. - Mrugnęła do niej chcąc jakoś załagodzić to, co wyrwało się z niej wcześniej, bo za późno ogarnęła, jak to mogło zabrzmieć wszystko. - Też się cieszę, że nie zwiałaś, Finn. Śliczna jesteś i zabawna, dlatego nie wierzę w tę pierwszą randkę. Co byś chciała dzisiaj robić poza tymi słodyczami i winem?
Czasem puszczała dłoń Finn, ale po to, by równowagę złapać; poza tym splatała ich palce razem, gładziła jej skórę kciukiem delikatnie, ściskała trochę mocniej, kiedy dziewczyna znowu robiła zakłopotaną minę, bo trzymanie za ręce było było przecież esencją pierwszych randek, prawda? Powinno być.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyrwał się z niej krótki, nerwowy, niekontrolowany śmiech, kiedy Charlie o mały włos nie wylądowała na lodzie. Wcale nie czuła, żeby to było ich pierwsze spotkanie. Może to przez te smsy, których zdążyły wymienić już całkiem sporo. Poziom swobody w ich korespondencji był raczej wysoki, skoro Finn potrafiła pisać takie bzdury, jak: Pozwoliłam Saturnowi tuptać po moim biurku, a on zsikał mi się na notatki. Od tamtej pory poza terrarium tupta tylko w pieluszce.
Finn chyba nigdy się nie zakochała. Widziała dużo ładnych osób, ale żadna nie wywoływała w niej szczególnych uczuć. W szkole obserwowała pary tulące się do siebie na korytarzach, wpatrzone w siebie, oparte o szafki, słuchające wspólnie muzyki, dzieląc słuchawki. Wtedy pojawiało się w niej to kłujące uczucie zazdrości, niepozbawione również obaw, bo może coś ze mną nie tak? Wszystkie te sytuacje, na przykład kiedy próbowała zagadać do dziewczyny ze szkolnej orkiestry, ale język postanowił bezczelnie się plątać. Kiedy jej mama szła na piątą randkę w tym miesiącu, a ona cały wieczór spędziła układając swoje czasopisma w alfabetycznym porządku. Kiedy wpadła na śmietnik, zupełnie pochłonięta szukaniem par na Tinderze, bo przecież tam jest tyle ludzi, że na pewno uda im się kogoś znaleźć. Kiedy Josh i Nancy bezczelnie postanowili wymienić się śliną przy jej szafce. A wtedy pojawiła się ona. I następne lekcje automatycznie stały się jakoś mniej interesujące.
Charlie zaś wyglądała na osobę, która randkuje cały czas, co nieprawdopodobnie Finn onieśmielało. Zaraz pożałowała tej chwili nerwowej gadatliwości. – To znaczy, zdarzały się spotkania… różne. Ale to chyba działa wtedy, kiedy obie osoby wiedzą, że to randka – pożyczenie długopisu, czy pochwalenie czyjegoś pisma to nie wszystko, Finn. – Ej, nie, ja... Strasznie dziwnie to zabrzmiało. I… co...? – roześmiała się, chociaż nie było jej do śmiechu, a odrobinę niezręcznie. Już chciała tłumaczyć, że w zasadzie 18 skończy dopiero za kilka miesięcy, ale Charlie zaczęła mówić dalej i Finn musiała bardzo się pilnować, żeby nie stracić równowagi. Ścisnęła jej dłoń mocniej, wystawiając nos zza grubego szalika, żeby chociaż na ułamek sekundy złapać z nią kontakt wzrokowy, a przy okazji nie zaliczyć widowiskowej wywrotki.
Albo to ten świąteczny, magiczny nastrój albo energia, jaką roztaczała wokół siebie Charlie (albo jej jeszcze bardziej wprawiające w zakłopotanie komplementy) sprawiły, że Finn dosłownie zapomniała o swoim splątanym słowotoku i miała ochotę robić piruety. I może dlatego nagle stanęła do niej przodem i chwyciła dziewczynę za obie ręce. – Nie wiem, coś szalonego. Możemy sprawdzić, co jest w tych prezentach pod saniami świętego Mikołaja. Strzegą ich elfy w tych śmiesznych rajstopach, ale można je przekupić kubkiem grzanego wina, prawda? – teraz naprawdę zabrzmiała jak piętnastolatek.
A Charlie na pewno wolałaby robić inne, fajniejsze rzeczy, na przykład poszukać jemioły, hehe.

autor

Zablokowany

Wróć do „Jarmark Bożonarodzeniowy”