WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Ale przynajmniej wiesz jak delikatnie obchodzić się z przedmiotami. Ja nie muszę być delikatna przy przekrajaniu cytrusów czy też potrząsaniu shakerem - zaśmiała się rozbawiona. Fakt, on miał wprawę w takiej delikatności i dokładności. Ona przy wykonywaniu swojej pracy mogła liczyć na własne odruchy, wprawione oko i dłonie przyzwyczajone szybkich i zwinnych ruchów przy wykonywaniu różnych akrobacji wykonywanych przy barmańskich pokazach. Nawet prawie puste butelki do lekkich nie należały, więc trzeba było uważać, by takową głowy sobie lub komuś nie rozbić. Nie musiała jednak być z nimi delikatna.
Dzisiejszy dzień był zaskoczeniem dla nich obojga. Żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw. Ostatecznie sama blondynka mogła uznać dzień za udany. Nawet nie znając jeszcze wyniku konkursu, w którym właśnie co wzięli udział. Bawiła się świetnie. Musiała przyznać, że coś takiego było jej potrzebne. Wszystko było spontaniczne. Przy codziennej rutynie było to przyjemną odskocznią.
Kira spojrzała na Henrego i zaśmiała się delikatnie poprawiając swoje włosy.
- Och, to takie przyzwyczajenie. Mieszkam w Chinatown. Trochę przesiąknąłam ich kulturą. Widzę ich na co dzień. Rozmawiam z nimi, robię u nich zakupy, to tak przyjemnie jest, gdy możesz chociaż czymś uprzyjemnić im dzień dziękując w ten sposób, co i oni. Taki mały ukłon w ich stronę - powiedziała pogodnie. Porozmawiali jeszcze trochę o tym i o tamtym. Powiedziała mu co nieco o swoich tatuażach i przyznała, że wszystkie robił jego brat Owen. Tylko do niego chodziła. No i właściwie nie zmieniłaby tatuażysty. Nie dałaby się pokuć komuś obcemu. Ufała mu i jego zdolnościom.
Wszyscy zostali zaproszeni do podejścia bliżej stolika jury. Złapała mężczyznę za rękę kurczowo trzymając i czekając na wyniki. Miała wrażenie, że wszystko się w niej skręca ze zniecierpliwienia. W głowie powtarzała sobie, że no mogliby już nie przeciągać tylko ogłosić ten nieszczęsny wynik. Słysząc, że to oni wygrali choinkę podskoczyła aż. Pisnęła radośnie i rzuciła się Henremu na szyję obejmując go mocno.
- wygraliśmy! Henry, udało nam się! Cudownie! - powiedziała radośnie ciesząc się z tego niemiłosiernie. Puściła go po dłuższej chwili i złapała go za dłonie radośnie podskakując. Cieszyła się niczym małe dziecko wykrywając najlepszy kosz ze słodyczami z całej loterii.
-
- Rozumiem! Brzmi to fascynująco, nie będę kłamał. Dawno w sumie nie byłem w Chinatown, ale pamiętam to uczucie, jak je odwiedziłem pierwszy raz. Zupełnie jakby inny świat, wiesz? Może powinienem wstąpić w tamte okolicy kiedyś - nie chodziło mu tylko o to, że uważał tą dzielnicę za jakąś egzotyczną atrakcję. Mieszkali tam ludzie z różnych kultur, głównie azjatyckich, i zawsze można było napotkać kogoś lub coś ciekawego. Przynajmniej w jego mniemaniu - Przepraszam, jeśli trochę swoim komentarzem wyszedłem na ignoranta - dodał ponownie po chwili, bo jednak czuł trochę, że może jego słowa były właśnie tym... ignorancją.
Oczywiście porozmawiali sobie chwilkę i wyraźnie zainteresował go też fakt, że to właśnie Owen, jego brat, zrobił, wszystkie jej tatuaże. Z drugiej strony aż tak go to nie zdziwiło. W końcu Owen sam w sobie jest chodzącym dziełem sztuki, a przynajmniej tak lubi o sobie czasami mówić. Jedyne, co go zaskoczyło, to to, że akurat on zrobił wszystkie jej tatuaże.
- Och - mruknął z zaskoczenia, ale też radości, kiedy ogłosili wyniki konkursu, a do tego w tej samej chwili kobieta podskoczyła, zaraz obejmując go znowu wokół szyi. Wiedział lepiej niż się sprzeciwiać jej okazywaniu emocji. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że wciąż musieli udawać parę, nie? Wszyscy się też na nich patrzyli - Tak, słyszałem. Też się bardzo cieszę! Wow - odparł, kiedy już po dłuższej chwili Kira puściła go z objęcia, by zaraz złapać go za obie dłonie i podskakiwać radośnie. Brown zaczął się śmiać z radości, ale także rozbawiony jej reakcją.
- Oczywiście nie wątpiłem w nasz sukces nawet przez chwilę - odparł z udawaną dumą, teatralnie unosząc głowę wysoko, po czym roześmiał się mocniej. Zaraz jury zaczęło ich zapraszać, by mogli pogratulować osobiście zwycięzcom. Henry poszedł więc z Kirą w ich kierunku, trzymając ją teraz za jedną rękę, choć jak już doszli, to ją puścił, bo jednak takie dłuższe trzymanie swojej znajomej sprawiało, ze czuł się niezręczne.
- Widać, że się cieszycie! Mamy nadzieję, że ta choinka sprawi wam dużo radości w trakcie wspólnych wieczór! Życzymy wam dużo szczęścia i udanych świąt! - powiedziała podekscytowana pani jury, po czym cała trójka, razem z resztą par, zaczęła ponownie klaskach. Po chwili jednak towarzystwo zaczęło się powoli rozchodzić - Oczywiście nagroda to nagroda, więc możecie ją odebrać. Na pewno już się nie możecie doczekać, by ją przystroić! - dodał inny jury.
- Tak i dziękujemy. Też życzymy udanych świąt! - odparł z uśmiechem Henry, po czym podszedł do choinki, która była nagrodą w konkursie. Dopiero teraz, gdy przyjrzał jej się bliżej i przez dłuższy czas, to zdał sobie sprawę, dlaczego Kirze tak na niej zależało. Była ładnym drzewkiem - Zobaczmy... - spróbował podnieść sam drzewko, ale okazało się to trudniejsze, niż myślał. Wprawdzie nie było ono dla niego takie ciężkie, ale chwiało się mocno na prawo i lewo. W końcu postawił je z powrotem w obawie, że tylko przewali je na ziemię i zrujnuje.
- Chyba powinniśmy razem spróbować je zabrać, nie? - zapytał, spoglądając przy tym na Kirę. Zaraz jednak podszedł do choinki i podniósł ją od podstawy. Zaraz też ostrożnie spróbował przechylić ja na tyle, by blondynka mogła złapać ją za drugi koniec. W ten sposób byliby razem w stanie ją już przetransportować - To gdzie teraz? Masz gdzieś samochód, którym przyjechałaś? - zapytał się swojej znajomej, czekając na jej odpowiedź. Musiała też go poprowadzić, bo jeśli gdzieś miała auto, to nie wiedział gdzie.
-
Hmmm.... Chodzenie do barów. Choć zdarzało się kobiecie chodzić do innych klubów czy też barów, to jednak skrzywienie zawodowe jej nie opuszczało. Zwykle kończyło się tym, że patrzyła na ręce każdemu barmanowi, jak przygotowywał dla niej drink, czy chociażby nalewał piwo. Jak ustawiał kufel, ile powstawało piany i tym podobne. Robiła to tak odruchowo, że nie raz znajomi na tym ją łapali, a ona patrzyła na nich zaskoczona. Czasami po prostu nie zdawała sobie sprawy, że to robi. Z tego względu raczej unikała wychodzenia do klubów. Ze znajomymi czy nawet w samotności wolała wypić w domu, po swojemu i nie skazywać się na dziwny wzrok innych ludzi. To właśnie skrzywienie zawodowe jakiś czas temu zaprowadziło ją do nowego w mieście klubu, gdzie to skrytykowała barmana, a osoba która to słyszała był właściciel tego klubu. Choć skończyło się to przyjemnie, bo sobie pożartowali i pogadali, to jednak trochę głupio wyszło. Gdy wróciła do domu czuła się nieco zakłopotana. A teraz na święta owy właściciel wprowadził nowy drink na jej cześć w swojej karcie menu. Musiała przyznać, że to było nawet urocze i była tym miło zaskoczona. No ale dobra, mniejsza w sumie o to.
- Nie odwiedzasz swojego brata? Lahlan mieszka dwa piętra nade mnę - zapytała nieco zaskoczona. Chociaż z drugiej strony mogli się spotykać w dowolnym innym miejscu w mieście. W końcu nie zawsze odwiedza się swoje rodzeństwo w ich mieszkaniach. Sama w sumie też za często nie odwiedza swoje, ale u niej w sumie to wynika z trybu pracy. Pracuje w nocy za dnia odsypia. łatwiej jej się spotkać na mieście na kawie i przy okazji robienia zakupów, niż specjalnie wybierać się do któregokolwiek z nich. Kobieta zaśmiała się lekko.
- Nie, spokojnie. Masz rację. Chinatown jest trochę innym światem. To jak teleportacja na drugi koniec świata - powiedziała rozbawiona.
Wynik podany przez jury ucieszył ich oboje. No ją to już zwłaszcza. Poczuła się nieco zakłopotana, że tak rzuciła się na Henrego. Może trochę przesadziła. Cichutko chrząknęła gdy już nieco się uspokoiła. Podrapała się po karku uśmiechając się delikatnie. Skinęła do niego lekko głową i ruszyła wraz z nim do jury, które chciało im pogratulować. Dziwnie się czuła, gdy tak szli trzymając się za ręce. To było niecodzienne, dziwne ale nawet przyjemne.
- Dziękujemy, Wesołych Świąt - powiedziała radośnie machając do odchodzącego jury. Spojrzała na mężczyznę gdy spróbował w pojedynkę podnieść drzewko. Zaraz pośpieszyła, aby mu pomóc.
- Tak, tak. Niewygodnie samemu je nieść. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - pośpiesznie założyła rękawiczki, aby choinka przypadkiem jej nie pokuła za bardzo. Mimo wszystko kawałek trzeba było z nią przejść.
- Tak, mam. Chodźmy - powiedziała z uśmiechem i pokierowała ich w stronę miejsca, gdzie zaparkowała swojego małego Citroena 2CV. Małe było to to, ale miała zamiar choinkę umieścić na dachu. Wsparli drzewko o auto i wyciągnęła z samochodu linki, aby przymocować je na miejsce. Gdy tylko im się to udało, to trzeba było przyznać jedno, samochód kobiety z drzewkiem na dachu wyglądał dość komicznie. Grunt jednak, że dało się przewieźć drzewko do domu.
- To co? Teraz kawa na ogrzanie się? - zaproponowała otrzepując się z igiełek.
-
- Odwiedzam! Byłem tam nawet niedawno, ale po samym Chinatown za bardzo nie chodzę, więc to chyba nie to samo, co nie? - wzruszył ramionami, spoglądając na nią bez jakiegoś widocznego wyrazu twarzy. Owszem, to nie to, że brata nie odwiedzał. Lachlan ostatnio zwołał całą braterską ferajnę (poza Noah) na jakiś wieczorek filmowy przy nachosach, ale poza tym, to Henry za bardzo nie miał powodów do pojawiania się w Chinatown. Z pewnością też rzadko chodził ot tak po okolicy, po jakiś sklepach, czy restauracjach, jeśli takowe były, a raczej były. Po prostu nie sądził, że odwiedzanie od czasu do czasu brata, które i tak częste nie było, bo zwykle spotykali się u rodziców, można było zaliczyć do tego, że znał Chinatown jako dzielnicę.
- Lepsza teleportacja niż spróbować się przekopać na drugi koniec świata - rzucił takim małym cienkim dowcipem, na który sam się rozbawił, choć nie aż tak mocno. W końcu wie, że nie każdy rozumie jego poczucie humoru, a nie chciał na jakiegoś wariata wychodzić, śmiejąc się po całe pachy. Jemu też było troszeczkę dziwnie, idąc w kierunku jury, trzymając Kirę za rękę, choć musieli chyba wciąż podtrzymywać pozory, nie? Nie na co dzień jednak był tak blisko z drugim człowiekiem. Nie, nie miał w zwyczaju trzymać się z kimkolwiek za ręce. Nie dlatego, że uważał to za dziwne, a po prostu Henry był wstydliwy, no i zazwyczaj uważał to za znak, że druga osoba czuje się przy nim komfortowo i mu ufa. To samo zresztą było w jego przypadku. Przy Kirze jednak było to dziwne, bo przecież są tylko znajomymi, choć zdają się ze sobą w miarę dobrze dogadywać.
- Przesadzasz, ale może faktycznie. Nie chciałbym ci przypadkiem drzewka zepsuć swoją nieuwagą - uśmiechnął się szerzej, teatralnie kręcąc sam na siebie oczami. Jeszcze na szybko założył swoje rękawiczki, kiedy zobaczył, że Hale to robi. Nie chciał się ukłuć w łapy, a do tego było trochę zimno, więc trzeba się chronić. Zaraz potem zanieśli drzewko w kierunku jej samochodu. Kiedy do niego doszli, to Brown nie mógł się nadziwić jego... intrygującym wyglądem. Tak trochę staro, albo raczej klasycznie. W sumie nie znał się aż tak dobrze na autach, ale sam design mu mówił, że to raczej nie było nowoczesne auto, choć nie wydawało mu się, by było zaniedbane.
- Ładne auto... lubisz klasyki? - zapytał się, kiedy próbowali umocować choinkę na dachu pojazdu. Akurat Henry miał to do siebie, że wszystko, co stare nazywał klasyką. Słowo wręcz traciło trochę na znaczeniu.
- Skoro zapraszasz, to z chęcią pójdę na kawę. Na pewno nam się przyda po tym wszystkim - stwierdził z uśmiechem, zerkając zaraz na jarmark. Po chwili jednak wsiedli do auta, gdyż Kira miała w głowie taką jedną miejscówkę, która była kawałek stąd i niekoniecznie chciała zostawiać tu samochód sam z drzewkiem. Chyba trochę się bała, że ktoś mógłby zabrać, co chirurg rozumiał. Wsiadł więc do auta razem z blondynką, zapiął pasy i ruszyli w swoją stronę.
z/t dla obu