WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
To nie tak, ze nie lubiła świąt … po prostu w czasach, kiedy jej życie było wywrócone do góry nogami, niekoniecznie czuła ich klimat. Te wszystkie kolorowe ozdoby, lampki, kolędnicy nucący wesołe melodie … Bleh. Adore Marquez oficjalnie została grinchem. W zasadzie nie planowała jakkolwiek korzystać z atrakcji, jakie pojawiały się o tej porze roku, ale jakoś tak wyszło, że swoje (i campbellowe) urodziny, wraz z Emerald, postanowiła spędzić, pijąc grzane wino i śmiejąc się ze wszystkich, szalonych przebierańców. – Jeszcze raz przepraszam, serio, kompletnie wyleciało mi z głowy – ostatecznie w mieście nie było jej dwa lata, więc to trzecie urodziny, które pominęła. W zamian postanowiła jednak ofiarować jej nie jeden, tegoroczny, a wszystkie zaległe prezenty – a pierwszym było to, że postanowiła tutaj przyjść. Poważne, wspomniała już o tym ze trzy razy. – No więc co u ciebie, hm? Coś nowego, ciekawego? Błagam, opowiedz coś – bo skoro jej życie było takie smutne i nudne, musiała zadowolić się historiami od innych ludzi, prawda? A Eme? Cóż … była jedną z tych osób, których rzeczywiście chciała słuchać. – Może złapiemy jeszcze pierniczki i pójdziemy gdzieś usiąść, hm? – zapytała, popijając kilka łyków swojego grzanego wina. Zakładała, że skończy się na tym, że gdy tylko kupią pierniczki, z powrotem udadzą się do kolejki z grzańcem, ups. Ale było przecież cholernie zimno! A alkohol, podbity przyprawami, przyjemnie rozgrzewał jej żołądek.
-
- Nie przejmuj się - wywróciła oczami - jak widać ja z datami też się nie mamy po drodze - zaśmiała się cicho - to trochę szalony czas, poza tym, chyba już jesteśmy ultra stare, by obchodzić urodziny. Ostatecznie nie Ty jedna zapomniałaś, ale nie było źle - uśmiechnęła się tajemniczo i przygryzła lekko wargę, bo dzięki komuś nie były złe. Nie spędzała ich na kanapie z pizzą i piwem, a naprawdę dobrze się bawiła, nawet jeśli kilka godzin wcześniej wahała się czy w ogóle kiedykolwiek Brown się do niej odezwie. - Teraz po prostu powinnyśmy się za te wszystkie lata nachlać i nie pamiętać niczego na drugi dzień. Tylko bez zaliczania przypadkowych osób! - Wytknęła palcem, zaznaczając, że przygodne numerki nie wchodziły w grę. Tak czy siak nie miały łatwego życia i one night standy pewnie tylko by wszystko jeszcze bardziej zjebały. A miały przecież bawić się dobrze. - Okej, to czekaj, najpierw pierniki, a potem pogadamy - zaśmiała się cicho, podchodząc do jakiegoś straganu i sięgając do torebki po portfel. Eme kupiła jej takie, jakie chciała, a Adore odwzajemniła się tym samym, jako iż miał być to jeden z prezentów. Nadrabiały, co nie? Tyle stały jednak w kolejce, że faktycznie grzaniec zdążył wyparować aka znalazł się w ich brzuszkach, przyjemnie je rozgrzewając, dlatego nic dziwnego, że dwie piękne brunetki znów znalazły się przy budzie szczerząc się jak głupi do sera.
Wypatrzyły jakąś miłą ławeczkę i ze wszystkimi łupami udały się tam. - No więc, widzę, że bardzo chcesz posłuchać o moim nędznym życiu, więc okej, dam Ci kilka plotek - zastanowiła się od czego zacząć - osiem lat temu spotykałam się z fantastycznym gościem, ale go odtrąciłam. Byłam głupia, młoda... pragnę zaznaczyć, że jest ode mnie starszy o ponad dekadę - wywróciła oczami - więc byłam małolatą dla niego, ale dobrze się bawiliśmy. On chciał jednak czegoś poważniejszego, ja nie, no i się rozstaliśmy. Wpadliśmy na siebie kilka miesięcy temu, no i... wiesz, tu kawa, tu spotkanie i jakoś tak wyszło, że przy tej całej aferze z Carterem zaczęłam łapać uczucia do Lachlana. Bo po prostu był. Bo rozumiał, słuchał, no i jakoś tak łatwiej było, normalnie. Bez dram, bez innych kobiet - Carter miał z tym niestety problem - no i spędziliśmy razem moje urodziny, oczywiście najpierw kłócąc się o tego debila - nawet jak go nie było już, to i tak wyrządzał szkody - ale teraz... chyba jest okej. No poza tym, że z jakichś przyczyn ilekroć próbuję z nim cokolwiek - on się wycofuje - na myśli miała oczywiście kwestie łóżkowe. - I nie jest gejem, zanim zapytasz - no i po tym monologu aż napiła się kilka łyków wina i wepchała piernika do gust, czując rozżalenie.
-
-
- Z czego się utrzymujesz? - Spojrzała spokojnie na przyjaciółkę. - Wybacz pytanie, ale wiesz, że jak masz problem z pracą to mogę Ci coś ogarnąć - była w stanie nawet za tydzień znaleźć jej jakąś pracę, może nie idealną, ale wciąż. Kasa była ważna. Samodzielność również. Pierniczki były więc jej dobrym towarzyszem, gdy opowiadała jej o Lachlanie, a gdy zaserwowała jej złośliwą uwagę, dostała od Campbell kuksańca w bok. - Phi, no wiesz co - zrobił nietęgą minę i skrzywiła się jeszcze bardziej. - Ja.. um - tyle pytań.. nie spodziewała się ich, więc wzięła głębszy oddech i zastanowiła się, by wszystko było składne i zrozumiałe dla Adore. - Początkowo, te kilka lat temu po prostu dobrze się z nim bawiłam, ale nie byłam w stanie dać mu czegoś poważnego. A teraz chyba jest na odwrót, tak. Karma - zaśmiała się cicho, trochę nerwowo. - Hm.. poważniej jest między nami kilka tygodni, ale nie jesteśmy razem - nie pamiętała dokładnie kiedy wpadła na Browna, ale wiedziała, że te kilka tygodni minęło odkąd ostatni raz spojrzała na niego, jak na widmo przeszłości. Szybko stał się teraźniejszością i kimś, kogo potrzebowała. - Tak, jest normalnie... to całkiem dziwne i niespodziewane, ale chyba tego potrzebowałam - normalności. Nawet jeśli nie wiedziała co się działo z Lachlanem, nawet jeśli miał poważny sekret i ukrywał to przed nią. Był przyjacielem, był kimś, kto pozwolił zapomnieć jej o tym całym syfie z Carterem. Kimś, kto sprawiał, że się uśmiechała, nie trzeba było więc więcej. - A teraz Twoja kolej. Co Ci chodzi po głowie - chciała wiedzieć wszystko, co do tej pory się stało, od ostatniego ich spotkania. Walter, Dallas, ktoś nowy?
-
Dla Adore rozmowy o życiu Campbell były zdecydowanie łatwiejsze, niż odpowiadanie na pytania odnośnie tego, co aktualnie dzieje się u niej - a działo się, jakby nie patrzeć, całkiem sporo. Nie potrafiła odpowiedzieć jednak w prosty sposób, nie zdradzając przy tym szczegółów swojej zdrady oraz wyjazdu z miasta. Mogła natomiast wspomnieć o niekomfortowym spotkaniu. – Wpadłam na Waltera. Na cmentarzu, przy grobie Eve. On mnie nienawidzi, wiesz? Widziałam to w jego oczach. Jest zraniony, zły i … tak bardzo bym chciała, żeby mi wybaczył. Kiedyś. Wiem, że nie będzie już jak dawniej, aczkolwiek tęsknię za nim – wzruszyła ramionami, jakby była to jedynie błaha anegdotka. Żałowała, że nie jest w stanie przemóc się, żeby opowiedzieć przyjaciółce o Dallasie, aczkolwiek nawet ta odrobina szczerości, dotycząca byłego męża, była czymś, czego zdecydowanie potrzebowała.
-
- Hm... - mruknęła cicho zastanawiając się nad czymś ewidentnie - mogłabym zagadać do kogoś, jeśli na przykład chciałabyś wrócić poniekąd do medycyny - nie wiedziała jak stała jej psychika w stosunku do starej pracy i czy w ogóle chciałaby powiązać swoją przyszłość z tym, ale warto było spróbować. Może nie w szpitalu, ale w innych działaniach. Musiała jednak wybadać co i jak. - I oby mnie zaskoczył, bo inaczej zostanę starą panną - Adore przynajmniej była rozwódką, a Eme? Zbliżała się do trzydziestki i tylko lokowała swoje uczucia w nieodpowiednich facetach. Lachlan wydawał się więc małą iskierką nadziei, nie po to, by się hajtać, ale... by była szczęśliwa.
- Daj mu czas. Umówmy się, zniknęłaś, tak? Więc takie spotkanie na pewno było dla niego powrotem do przeszłości. Nie wiem czy Ci wybaczy, nie jestem nim, ale myślę, że czas zagoi rany i może będzie na Ciebie patrzył inaczej. I w pełni Cię rozumiem, ja za Carterem i Maxwellem też tęsknie, mieli kawałek mojego serca, to normalne - dodała pokrzepiająco. Naprawdę dobrały się z tymi problemami sercowymi, nie ma co. - Wiesz, może jeszcze przed Nowym Rokiem wyjedziemy na kilka dni? Narty? Snowboard? - Wprawdzie niedawno umówiła się na weekend z Rhysem, ale ponieważ i tak chciała wrócić do F1 mogła sobie zrobić większy urlop między transferem i wykorzystać te kilka dni na picie grzanego wina i oglądanie widoków. - Oczyścić głowy - zaproponowała, bo chciała po prostu zrobić coś dla przyjaciółki, coś, co pozornie na moment by jej pomogło. Nie lubiła patrzeć na nią, gdy cierpiała, nie lubiła być bezsilna.
-
- Marzę o powrocie do medycyny. Problem jest taki, że obecnie nie mam uprawnień i … tak cholernie boję się wystąpić do komisji – to ostatnie dodała nieco ciszej, bojąc się reprymendy ze strony przyjaciółki, która najpewniej każe jej ruszyć dupę i ogarnąć swoje sprawy. Od dłuższego czasu brakowało jej motywacji; a wszystko za sprawą stanów depresyjnych i tabletek, którymi otumaniała się przez wiele miesięcy, bardzo często sięgając po dawkę większą, niż była zalecana. Niby z tym skończyła, aczkolwiek tak raptowne rzucenie czegoś, co z teorii powinno jej pomóc, poskutkowało brakiem energii i chęci do życia. – Śluby są przereklamowane – powiedziała, przewracając oczami. Szczerze? Nie myślała tak. Gdyby tylko miała okazję cofnąć się do momentu, kiedy z Walterem odczytywali swoje przysięgi, powtórzyłaby to raz jeszcze. I tak w nieskończoność. Wierzyła, ze grunt, to znaleźć odpowiedniego mężczyznę, a Rutherford bez wątpienia był jej bratnią duszą.
- Nie spodziewam się, że wrócą dawne uczucia, zejdziemy się i wszystko będzie jak dawniej. Nie spodziewam się nawet, że będziemy mogli spotykać się na kawę i rozmawiać o głupotach, ale chciałabym .. żeby nie patrzył na mnie jak na osobę, która okrutnie go zawiodła. Nawet jeśli taka jest prawda – przygryzła wargę, starając się powstrzymać podchodzące do oczu łzy. Ostatnio zdecydowanie zbyt często traciła panowanie nad swoimi emocjami, dlatego obiecała sobie, że nigdy więcej nie rozklei się publicznie. – Wakacje nie liczą się jako kolejna ucieczka, prawda? Jestem za. Mama i Dante nadal nie wrócili z podróży, Joaquin leci na święta do Anglii, więc po imprezie w drugi dzień Świąt, będę miała trochę czasu. A gdzie konkretnie chciałabyś jechać? – niby oczyszczenie głowy trwało u Adore dobre dwa lata, aczkolwiek wiedziała, że przyda jej się chwilowa pauza,
-
- Hm... - mruknęła cicho - wiesz, no... on nie będzie patrzył na papiery. Przyjdziesz z polecenia, porozmawiacie i zobaczysz sama. A co jak co, lepsza taka robota, niż siedzenie i użalanie się nad sobą - lepiej było ruszyć z miejsca, zobaczyć, a nawet jeśli stwierdzi, że to nie dla niej - bo obecnie robota brzmiała dość enigmatycznie - to przynajmniej coś zrobi. - Może i przereklamowane, ale raczej nie o pierścionek chodzi, a o tą osobę, która budzi w Tobie szereg skrajnych emocji. A jednocześnie, przy niej czujesz taki spokój, że ten ślub wydaje się być tylko błahostką - wzruszyła ramionami, bo nigdy nie była kobietą, która chciała się hajtać, która myślała o narzeczeństwie, dzieciach, ale Lachlan też najmłodszy nie był i jeśli chciałby założyć rodzinę lub chciałby potwierdzenia na papierze, że spędzą razem życie - mogłaby to przemyśleć i ostatecznie pewnie zrobić. Dla bratniej duszy.
- Rozumiem. I mam nadzieję, że tak się kiedyś stanie - spojrzała na nią ciepło, bo życzyła jej tego spokoju. Może Walter kiedyś będzie w stanie jej wybaczyć, może zmieni swoje podejście, a jeśli nie - będzie musiała zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Dla swojego dobre. - Wakacje to nie ucieczka, jasne - zaśmiała się cicho, po czym przegryzła piernika i upiła kilka łyków grzańca, zastanawiając się, gdzie mogłyby się wybrać. - No nie wiem, Aspen? Denver? To zależy czy piszesz się na zimowe szaleństwo czy wolisz raczej coś w ciepłych rejonach - jej to w sumie było obojętne. Ale musiała odpocząć od Seattle. Niedługo nawet dowie się, że to będzie naprawdę bardzo istotny odpoczynek.
-
- Yhm. Zobaczymy, co z tego wyjdzie – niby nie chciała ostudzać zapału przyjaciółki, ale jej niechęć było widać na kilometr. Nie miała pojęcia co może zrobić, żeby z powrotem być szczęśliwa. Prawdę powiedziawszy nie pamiętała nawet, kiedy ostatnim razem tak się czuła … być może przy Dallasie? Podczas gdy w jej małżeństwie nie układało się najlepiej, ale on stał się jej odskocznią? Nawet jeśli to określenie teraz, z perspektywy czasu, wydawało się jej krzywdzące. Albo może wtedy, gdy z Walterem przeżywali lepszy okres w związku? Wtedy, kiedy również w jej pracy wszystko było dopięte na ostatni guzik, a jej życie wydawało się … cóż, perfekcyjne. Dobre aż do bólu. Cukierkowe do znudzenia. Bleh. – Masz rację, dobra – pokiwała głową, z marszu zgadzając się na propozycję, którą później, prawdopodobnie, będzie miała jeszcze porządnie przemyśleć. Przez dłuższą chwilę. Bała się podejmowania jakichkolwiek wyzwań, nawet jeśli znalezienie pracy należało raczej do rzeczy normalnych, codziennych. – Tak, rozumiem to doskonale – powiedziała w myślach wracając do chwili, kiedy Walter poprosił ją o rękę. Chociaż wszystko, absolutnie wszystko tamtego wieczoru sypało się i waliło, tak czy inaczej wspominała to z uśmiechem na twarzy i sporym sentymentem. Było pięknie. Było idealnie. A całe to planowanie ślubu … cóż, nie była to jej broszka, bo normalnie nie przepadała za tego typu wydarzeniami, aczkolwiek tutaj wiedziała, że musi być idealnie. Zamyśliła się na sekundę; do czasu, kiedy usłyszała od Emerald słowa mam nadzieję, że tak się kiedyś stanie. Ona również na to liczyła, najbardziej na świecie. Miała również nadzieję, że między nią a Dallasem kiedyś będzie lepiej. W zasadzie … chyba nawet nie była taka w stu procentach pewna, na czym zależy jej bardziej. – Ciepłe rejony! Jak mamy szaleć to podejdźmy hm … Dominikana? – rzuciła pomysłem. W zasadzie o to, jak zapłaci za wycieczkę, mogła pomartwić się później, prawda? Jednakże zdecydowanie potrzebowała odetchnąć.
-
- Twój entuzjam bije tak mocno, że tym blaskiem wybija mi zęby - wywróciła oczami, po czym lekko ją przytuliła. - Jeśli nie będzie dobrze to bardziej chujowo już nie, serio. Poza tym, o ile znów mi nie uciekniesz, zawsze możesz wpaść z butelką wina i ponarzekać - jasne, chętnie by wysłuchała o Dallasie i tym, że znów spotkała go na swojej drodze, nie tylko Waltera, ale to zależało tylko od Adore. I znów, przywoływała niestety te momenty, w których była szczęśliwa z kimś. Nie sama ze sobą. I to trochę bolesne, bo jak miała zacząć na nowo, ruszyć z tego beznadziejnego miejsca, jeśli nie czuła się dobrze sama ze sobą? Podobno najpierw trzeba zacząć od miłości samego siebie, no i coś w tym cholera jest.
- Ciesze się, dam mu Twoje namiary, jeśli chcesz... albo nie wiem, Tobie dam jego! Wtedy sama zdecydujesz czy zadzwonić. Aczkolwiek, zawsze możesz mu odmówić, powiem, że jesteś w fazie myślenia. Poza tym, podejrzewam, że on lepiej wyjaśni całą sytuację, niż ja - bo te enigmatyczne gadki o pracy, którą mogła wykonywać jako lekarz znów nie brzmiały pewnie rozsądnie i najpewniej na świecie. Eme nie chciała jej w nic wpakować, jednak każdy miał swój rozum i Adore mogła równie dobrze odmówić, jeśli uzna, że to nie dla niej. - Poza tym, posiadanie przystojnego szefa jeszcze nikogo nie zabiło - mrugnęła do niej, by odrobinę ją rozweselić. Dodatek? A jak, przynajmniej nie będzie musiała codziennie przebywać w jakimś korpo z zrzędzącą bułą.
- Dominikana? - Zapytała zaskoczona, unosząc przy tym brwi do góry. - No, niech będzie. A cokolwiek wiemy o tym miejscu? - Zaśmiała się, bo Eme to nawet nie zdawała sobie sprawy, że obok było Haiti. Taka właśnie dobra z geografii była. Ale cóż, wolała naprawiać samochody i babrać się w smarze, zamiast uważać na lekcjach. Siorbnęła sobie do końca winka, bo chłodne to już kiepsko się nadawało do picia i dojadła piernika, czując, że trochę ją to zapchało. - Popatrzymy na bilety, a jeśli nie, to wybierzemy jakąś lokację, która po prostu będzie dostępna w najbliższym terminie - trochę spontanu nikomu nie zaszkodzi.
-
-
- W takim razie wujek google na ratunek - pokiwała głową, bo musiała się przygotować przed wyjazdem. - Czasem pierwsza myśl jest najlepsza, więc Ci zaufam - posłała przyjaciółce uśmiech i zerwała się z ławki, zgadzając się, by już ruszyły swoje dupki, bo zaczynało być zimno. - Dolewka i ucieczka - zaproponowała, bo przecież mogły zgarnąć jeszcze jedno winko i po prostu przejść do wyjścia między straganami. I tak też zrobiły. Grzane wino było bardzo dobre na obecną aurę, a skoro miały się pakować i przygotowywać do wyjazdu - powinny zacząć już teraz. Chwyciła więc brunetkę pod ramię, kierując się w stronę wyjścia i domu. Mając cichą nadzieję, że ten wyjazd odrobinę zmieni nastrój Adore.
zt x2