WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#kiedyśdotegodojdealejeszczeniedziśalechociażstylówkabędziehehe

W normalnych okolicznościach zapewne nie odwiedziłby klubu, który w policyjnym światku słynął z szemranych interesów prowadzonych pod ładnym szyldem. Nie szukał kłopotów, nie bawił go też widok lekkomyślnych idiotów, pod wpływem prochów tracących stopniowo kontakt z rzeczywistością - dzięki swojej profesji, akurat ten pokaz miał wątpliwą przyjemność oglądać wyjątkowo często. Bez większego namysłu byłby też w stanie podać sto innych ciekawszych rzeczy, które wolałby robić w sobotni wieczór. Co więc sprowadziło go do ostatniego miejsca, jakie chciałby kiedykolwiek odwiedzić? Cóż - praca. Kilka dni temu jego wydział otrzymał cynka o wymianie towaru, która miała zostać dokonana właśnie w Dragon Club i on, największy nieszczęśnik roku, wyciągnął najkrótszą słomkę. A tak naprawdę to nie, tak naprawdę mając w alternatywie do wyboru kolejny żałosny wieczór, z całą pewnością obracający się wokół jednej, konkretnej butelki whisky, Walter wolał zająć się czymś pożytecznym. Czymś, co chociaż w minimalnym stopniu wyciszy jego rozszalałe myśli. I z tego też powodu od przeszło dwóch godzin tkwił przy barze, starając się jak najdyskretniej rozglądać za podejrzanymi typami - zupełnie jakby klub był wypełniony porządnymi - co jakiś czas zagadując barmana o nic nieznaczące głupoty. Stojąca przed nim szklaneczka z brunatną whisky była w połowie pusta; owszem, nie powinien pić na służbie, ale nie pijąc wcale, zapewne przyciągnąłby niechcianą uwagę - w końcu kto decydował się na trzeźwe funkcjonowanie w tej godnej pożałowania spelunie? Ze znużeniem - co najmniej po raz setny - powiódł spojrzeniem po zgromadzonym tego wieczoru gwarnym tłumie i nie zauważając niczego nietypowego, odwrócił się w stronę baru i westchnął ciężko. Może ktoś dla zmyłki podrzucił im fałszywy trop; może jedynie marnował czas, nie wiedział. Pewien był jedynie jednego - czekała go cholernie długa noc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src=https://i.imgur.com/ojen8xz.png>

Znowu to samo. Znowu, ponowne, jak zwykle … to samo.
Mairee jednak, po jednym spotkaniu z Winter nie widziała jeszcze, jak bardzo zakręciła się wokół tej znajomości, pomimo, że pojawiały się pewne znaki. Po pierwsze, myślała o niej. Non stop, cały czas, codziennie, bez przerwy. Po drugie, z wielkim zaangażowaniem monitorowała, co działo się w jej życiu – obserwując social media, którymi Bowen (tak, znała nawet jej nazwisko), zapewne nie podzieliła się samodzielnie. Po trzecie, była tu teraz i z zainteresowaniem spoglądała na wysokiego bruneta, zajmującego miejsce po drugiej stronie baru. Nazywał się Walter i był jej przyjacielem. Z pewnych źródeł wiedziała również, że tam będzie.
Ha. Żałosne i równocześnie zabawne – skoro sama, anonimowo, postanowiła poinformować komisariat o tym, że w klubie będzie przebiegać wymiana towaru. Fakt, że zjawił się akurat on, był jedynie łutem szczęścia. Najwyraźniej liczyła, że on sam należy raczej do grona tych pechowych.
Nie widział jej. Z jakiegoś powodu nie obserwował otoczenia zbyt dobrze, co spowodowało u niej lekki uśmiech – taki z niego detektyw, ha? Być może postanowił nie zwracać uwagi na drobną, nie wyglądającą zbyt groźnie blondynkę. Chociaż powinien – w pierwszej kolejności. Chcąc wzbudzić zainteresowanie ze strony Waltera, machnęła do barmana ręką, by postawił przed nim kolejną szklankę whisky, wspominając przy tym, że jest ona prezentem. Sama natomiast, wręczając studolarowy banknot za dyskrecję, zamówiła bezalkoholowe wersje finezyjnych drinków. Gdy jej plan powoli zaczął działać, posłała mężczyźnie zachęcający uśmiech. Zrobiła krok w jego stronę, więc teraz zamierzała poczekać na jego ruch. Nie mogła wyjść na desperatkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt - rozglądając się po klubie, Walter nie wziął pod uwagę faktu, że jego podejrzany może okazać się podejrzaną. Nie żeby był szowinistą; skądże, doskonale wiedział, iż kobiety równie dobrze radziły sobie na narkotykowym podwórku, co i sami mężczyźni. Ba, z pamięci i to na już mógłby przywołać liczne sprawy, które to prowadzili razem z Jean, gdzie za sznurki pociągały przedstawicielki płci pięknej. Mając taką wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie, nie powinien popełnić takiego podstawowego błędu na miarę początkującego żółtodzioba, ale... nie był w najlepszej formie. Prawdę powiedziawszy, od kilku tygodni - wcale niepowiązane to było z przenosinami O'Malley, skądże! - był cieniem samego siebie, a to że smutki stale topił w alkoholu, wcale niczego nie polepszało. Nawet na swój sposób pogarszało, skoro jego detektywistyczny zmysł kulał jak nigdy wcześniej.
Jednym zdecydowanym haustem wyzerował szklaneczkę, pustą odstawiając z powrotem na blat baru. Najchętniej zamówiłby dolewkę, ale czy nie obiecał sobie, że przynajmniej postara się zachować pozory? Obiecał. W takim razie dlaczego ni stąd, ni zowąd pojawiła się przed nim whisky? Czyżby nieświadomie opanował umiejętność przywoływania upragnionych rzeczy myślami? Zmarszczywszy z niepokojem brwi, spojrzał najpierw w lewo, a następnie w prawo, wreszcie zauważając wpatrującą się w niego drobną blondynkę. Paradoksalnie nawet mu przez myśl nie przeszło, że w klubie ktoś mu może postawić drinka, więc przez pierwszych kilka chwil jedynie patrzył na nią z naturalną sobie podejrzliwością. Może i jego czujność początkowo została uśpiona, ale wciąż był detektywem, który nie do końca wierzył w przypadki. Chcąc jednak dowiedzieć się więcej, powinien zagrać w rozpoczętą przez nieznajomą grę, więc uśmiechnął się łobuzersko i przysunął szkło z trunkiem do warg, upijając z niego długi łyk, nie odrywając przy tym spojrzenia od blondynki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skupiła się na jego spojrzeniu i uśmiechu, który zdecydowanie odmłodził zmęczoną twarz. Walter był obiektywnie przystojny i gdyby nie jej dziwaczne zafascynowanie osobą Winter, najpewniej też zwróciłaby na niego uwagę. W tym momencie stanowił jednak jedynie środek do osiągnięcia celu, a nie cel sam w sobie (jakkolwiek źle i okrutnie to brzmiało). Nie przejmowała się tym specjalnie. Nie była osobą, która rozważała takie kwestie, gdy walczyła o swoje – a zdecydowanie lubiła wygrywać, co było już widać od jej najmłodszych lat.
Nieprzerwanie patrzyła w jego stronę, pijąc swojego bezalkoholowego drinka i zastanawiając się nad kolejnym krokiem. Powinna podejść? Pewnie tak, skoro się nie wycofał. Postawiła pustą szklankę na blacie, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę Rutherforda. Chociaż poniekąd obmyśliła już pewną taktykę, nie można było powiedzieć, że jest mistrzem takich akcji; nawet jeśli od dawien dawna wyczyniała przeróżne głupoty, dość długo była również w stałym związku. Dawno nie miała okazji podrywać faceta w barze. A może nigdy tego nie robiła? – Cześć – rzuciła, niby od niechcenia, a na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, którego zapewne nie mógłby przeoczyć. – Zauważałam, że siedzisz tutaj sam i … – zaczęła, pewnym siebie głosem, ale już po chwili nieco zluzowała – … kogo ja oszukuję? Jestem w tym beznadziejna. Ale pomyślałam, że miło byłoby podejść. Oczywiście, jeśli na nikogo akurat nie czekasz – dodała, śmiejąc się gdzieś w połowie własnej wypowiedzi i starając się, by wypadło to uroczo. Mairead z reguły była nieco bardziej pewna siebie, a teraz … poniekąd było to zaplanowane działanie, a poniekąd badanie terenu? Nie potrafiła tego nazwać. Chciała jednak, by sytuacja rozwinęła się po jej myśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zapewne gdyby myśli Waltera nie były w tej chwili pochłonięte pracą i wymianą towaru, która miała się wydarzyć w tej spelunie, to bardziej zainteresowałby się przyglądającą mu kobietą. Prawdę powiedziawszy, nawet już nie pamiętał, kiedy ostatni raz wybrał się do baru na drinka z myślą, że uda mu się kogoś poderwać. Załamanie nerwowe, zawieszenie, spotkanie byłej żony, odejście Jean - to wszystko nie sprzyjało jakoś nawiązywaniu nowych znajomości. Poza tym będąc emocjonalnym wrakiem, nauczył się zapominać o tej uczuciowej sferze swojego życia. Prościej mu było funkcjonować, gdy traktował rzeczy zadaniowo. W myślach tworzył listę obowiązków na dany dzień i na ogół ściśle się jej trzymał. Tego wieczoru jednak zdążył już złamać jedną ze swoich zasad - o czym świadczyła stojąca przed nim szklaneczka z whisky - i najwyraźniej wszystko wskazywało na to, iż zbliżał się do nagięcia kolejnej, skoro wciąż wpatrywał się w blondynkę, a z jego ust nie znikał ten łobuzerski, niemalże chłopięcy uśmieszek, który tylko się poszerzył, gdy nieznajoma zdecydowała się podejść do baru. - Cześć - powtórzył, przekrzywiając nieznacznie głowę na bok i przyglądając jej się z niezmąconą uwagą. Wyglądała na niegroźną. Drobna, delikatne rysy twarzy, rumieniec wkradający się na policzki... Nie mogła stanowić zagrożenia, prawda?- Nie, nie czekam - zaprzeczył, powoli się rozluźniając. - Dzięki za whisky. Może usiądziesz i dasz się odwdzięczyć? Będę lepszym towarzystwem od tego gościa - tu kiwnął głową w stronę pijanego mężczyzny, który odbijał się od stolika do stolika, prawdopodobnie w poszukiwaniu kompanki na wieczór, po czym powrócił spojrzeniem do nieznajomej i znów uniósł kąciki ust w uśmiechu. Tak zachowywali się normalni ludzie w barach, prawda? A mimo to czuł się, jakby robił coś anomalnego, tak przyzwyczajony był do swojego tradycyjnego, skwaszonego wyrazu twarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była niegroźna. Absolutnie, całkowicie niegroźna, ale tak czy inaczej … nie doceniał jej. Nie był w stanie. Ostatecznie to ona wysłała informację i to ona stworzyła plan, który zapewne większości ludzi nie mieściłby się w głowie i który … czy miał właściwie jakiekolwiek rozwinięcie? Czy zwyczajnie w pewnym momencie zabrakło jej pomysłu i stwierdziła naiwnie, że reszta wyjdzie w praniu? Cholera. – Tak? – zapytała, komentując tym samym fakt, że na nikogo nie czekał, a jej twarzy wyraźnie rozpromieniła się na te słowa. Obejrzała się w kierunku, który wskazywał, by objąć wzrokiem dogonić zataczającego się mężczyznę. – Ugh. Jesteś pewien? Nie wyobrażam sobie lepszego towarzystwa. Prawdziwy gentelman. Wzór klasy oraz twardej głowy – przewróciła oczami, a chwilę później przywołała na twarz lekki uśmiech. Prawdę powiedziawszy podeszła do Waltera w odpowiednim momencie – w innym wypadku prawdopodobnie stałaby się ofiarą wspomnianego człowieka, który znajdował się obecnie niebezpiecznie blisko miejsca, w którym wcześniej stała. – Mam na imię Mairead. Mairee – powiedziała, zajmując miejsce przy barze, a następnie wyciągając dłoń w jego stronę. – I od razu przeproszę za tę beznadziejną zagrywkę. Kompletnie nie … nie wiem, co sobie myślałam. Dawno nie próbowałam do nikogo zagadać, człowiek chyba wypada z wprawy – zaśmiała się po raz kolejny. Miała nadzieję, że Walter nie weźmie jej za kompletną idiotkę – wydawał się przecież takim poważnym człowiekiem! Ona natomiast mocno od tego odbiegała – czy w wersji obecnej, czy tej trochę normalniejszej, skoro nie można powiedzieć, że od kiedy podeszła, w stu procentach pozostawała sobą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby mu ktoś teraz powiedział, że właśnie padł ofiarą niecnej intrygi i to jeszcze ze strony tej niewinnej blondynki, która przed momentem postawiła mu drinka, to by w to nie uwierzył. Jasne, nie takie rzeczy się zdarzały w wydziale narkotykowym, ale raczej służyły ku znacznie skomplikowanym celom, jak na przykład wyciągnięciu cennych informacji od nietrzeźwego detektywa. Na całe szczęście takie fortele rzadko na niego działały, ponieważ zbyt wiele lat tkwił w tej branży, by nabrać się na idiotyczne gadki - prędzej odwracał sytuację na swoją korzyść, by wypytujący stał się wypytywanym. - Powiedzmy, że czekanie na kogokolwiek nie leży w mojej naturze - odparł wymijająco, wzruszając przy tym obojętnie ramionami, po czym przysunął do ust szklaneczkę, by upić z niej łyk whisky. Jak zwykle był zdystansowany, niecelowo sprawiając przy tym wrażenie niezainteresowanego. - Tak, istny ideał, który jak nikt inny zaopiekowałby się Twoim drinkiem. Właśnie, napijesz się czegoś? - spytał gładko, jak już odstawił szkło z trunkiem z powrotem na blat baru i przyszpilił Mairee spojrzeniem. - Walter - również się przedstawił, jednocześnie ściskając dłoń wyciągniętą w swoim kierunku. - To Mairead czy Mairee? Która wersja leży Ci bardziej? - zagaił, znów przy tym brzmiąc odrobinę sarkastycznie, ale na to niestety nic już nie mógł poradzić, takie DNA, hehe. Bezwiednie znów otoczył szklankę palcami, na moment myślami powracając do prawdziwego powodu swojej wizyty w tym barze. Dla świętego spokoju zeskanował szybko wzrokiem lokal, ostatecznie zawieszając go na twarzy swojej towarzyszki, na jej komentarz wargi unosząc w krzywym uśmiechu. - Dam Ci dobrą radę na przyszłość. Nie potrzebujesz tych zagrywek. Jesteś atrakcyjna, młoda. Dla większości facetów to wystarczy - rzucił z nutą pobłażliwości w głosie, nie omieszkując przy tym zmierzyć Mairee długim spojrzeniem, zaraz jednak powracając do jej oczu i raz jeszcze uśmiechając się leniwie. Doskonale wiedział, iż balansował na cienkiej granicy, ale niespecjalnie się tym przejmował, bo zwyczajnie go nie obchodziło, czy kobieta uzna go za złośliwego, czy nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Intryga to całkiem zabawne słowo. Ciekawe, czy takim mianem można by określić chęć poderwania mężczyzny w barze wyłącznie po to, by w następnej kolejności zbliżyć się do jego przyjaciółki? Jakkolwiek głupio i żałośnie to w gruncie rzeczy brzmiało. Mairee nie brała pod uwagę faktu, że istnieją znacznie łatwiejsze sposoby, by osiągnąć zamierzony cel. Nie pomyślała również, jak jej działanie musi wyglądać z boku, bo … takie rzeczy nigdy jej nie obchodziły. Najzwyczajniej w świecie. Była tak cholernie uparta i skupiona na własnych postanowieniach, że niekoniecznie zwracała uwagę na ludzi; momentami stawała się straszną egocentryczką. - W takim razie co leży w twojej naturze? – zapytała, mrużąc przy tym oczy i przyglądając mu się z ukosa. Fakt pierwszy na temat Waltera Rutherforda (i najprawdopodobniej dziesiąty, licząc te, które znalazła przypadkiem): nie był zbyt cierpliwy. A idąc dalej z tą analizą, prawdopodobnie zdarzyło mu się na kimś zawieść. – Chętnie. Tego, co wcześniej – powiedziała, posyłając mu promiennym uśmiech. Może tego wieczoru powinna jednak się czegoś napić? Zdecydowanie źle dobrała miejsce spotkania, zważywszy na swoje ograniczenia. – Mairee – przyznała, chociaż obie wersje były jak najbardziej w porządku. Nie podobał jej się jednak ton jego głosu; szorstki i sarkastyczny. W jaki sposób, tak cudowna osoba jak Winter, mogła się z nim przyjaźnić, skoro ewidentnie był strasznym gburem? Powstrzymała się przez przewróceniem oczami, słysząc kolejny komentarz. Zamiast tego zrobiła niewielki krok w jego kierunku. – Należysz do tej większości, Walter? – zapytała, patrząc mu prosto w oczy. Wspięła się na palce, by móc musnąć ustami jego usta. Była ciekawa, jak zareaguje? Owszem. Aczkolwiek bardziej chciała w ten sposób uniknąć kolejnych, złośliwych komentarzy z jego strony.
Ostatnio zmieniony 2021-04-06, 17:32 przez mairee lanaghan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Spostrzegawczość. Zauważyłem, że jesteś bardzo ciekawska, choć zadajesz pytania, które według mnie stanowią stratę czasu. Czy naprawdę interesuje Cię, co leży w mojej naturze? A co ważniejsze, czy naprawdę potrzebujesz to wiedzieć, kiedy stawiam Ci drinka? - nie starał się przy tym o celowe wyjście na złośliwego, ale też zdawał się nie baczyć na to, iż jego szorstkość mogłaby ją urazić. Wciąż w ręce trzymał szklaneczkę z whisky, swój nieodłączny atrybut, wzrokiem bez skrępowania wodząc po twarzy swojej towarzyszki, jakby co najmniej chciał ją przejrzeć na wylot. Mimo wszystko był nią zaintrygowany, ponieważ nijak ze swoją delikatnością i ożywieniem pasowała do tego smętnego lokalu, gdzie na okrągło upadały morale. Co więc tu robiła? - W stałości nie ma niczego złego - mruknął, głową kiwając na swój trunek, który preferował nad inne alkohole, po czym machnął na barmana, by postawić Mairee drinka. - Z tych dwóch opcji też bym wolał tę, którą właśnie wybrałaś - skomentował znów z lekką nutą ironii, ponownie odwracając się w jej stronę; trzymanie ludzi na dystans czy testowanie ich cierpliwości stało się jego swoistą rozrywką, więc od pewnego czasu tylko czekał, aż urocza blondynka pęknie, wyleje na niego swojego drinka, czy wybuchnie dramatycznym płaczem. Na jej kolejne słowa zdążył jedynie unieść nieznacznie brwi do góry, nim złączyła ich wargi; prawdę powiedziawszy, zadziałał instynktownie. Była ładna, młoda i najwyraźniej też śmiała, więc bez żadnego oporu otoczył ją ramieniem w pasie i odwzajemnił pocałunek. Nie mając nic do stracenia, pozwolił sobie nawet na błądzenie dłońmi po jej plecach, odsuwając się nieco do tyłu dopiero, gdy zabrakło mu tchu. - Czy to udzieliło Ci wystarczającej odpowiedzi na Twoje pytanie, Mairee? - spytał nieco niższym tonem, znów z tym samym leniwym uśmieszkiem spoglądając w oczy blondynki, nadal nie wypuszczając jej ze swoich objęć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była zdecydowana i pewna siebie. Zazwyczaj wiedziała, co robi oraz czego, w danym momencie, chce, aczkolwiek spotkanie z Walterem Rutherfordem nie należało do najprostszych. Nie była na to przygotowana – bo skąd mogła się dowiedzieć, jak ciężki jest w obyciu? Jak sprawnie posługuje się ironią i jak perfekcyjnie podważa wszystko, co dzieje się dookoła? W normalnych okolicznościach raczej nie próbowałaby szukać z nim kontaktu, ale teraz nie mogła się powstrzymać przed kontynuacją tego, co zaczęła. – Nie pytałam cię o zdanie – rzuciła, w zasadzie w odpowiedzi na oba stwierdzenia, pozwalając sobie na nieco arogancki ton i ciche parsknięcie.
Potem jednak połączyła ich usta w pocałunku, którym poniekąd również badała granice. Natomiast gdy on odwzajemnił ten gest, objęła go rękami za szyję. – To udzieliło odpowiedzi na wszystkie moje pytania – skomentowała, nieznacznie się od niego odsuwając, by zaraz zbliżyć się ponownie i szepnąć mu do ucha: - Chodźmy stąd – co absolutnie nie było pytaniem, czy prośbą, a raczej ponagleniem. Po tych słowach złapała go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z lokalu, do którego rzeczywiście, ani trochę nie pasowała.Wychodziła również z założenia, że im szybciej się zwiną, tym lepiej, bo ich rozmowa wcale nie zmierzała w dobrą stronę.

/ zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

3.
(pomiędzy grą z Kylie a grą z Vittorią)
Przyjazd do Seattle męczył go bardziej niż przypuszczał. Po pierwsze, za dwa dni miał uczestniczyć w pogrzebie wujka (który wiekowo był bliżej jednak bycia bratem, ale nie istotne), po drugie miał zobaczyć się z dziewczyną, którą podczas ostatniej wizyty w domu potraktował przeokropnie a jednocześnie była jego najlepszą przyjaciółką i po trzecie – w zasadzie najważniejsze – nie mógł mieszkać w swoim domu, tylko musiał się bezczelnie wręcz wprosić do apartamentu swojej ciotki. Cudownie, prawda? Czuł się jak piąte koło u wozu bo Kylie miała teraz faceta i nie chciał im przeszkadzać dlatego postanowił pójść do miejsca w którym zawsze było takie samo (no, może prócz właściciela bo jego ojciec przecież wyjechał i interes przejął Joseph). Tak czy siak, kulturalnie teraz celebrował piątkowy wieczór, najpierw w prywatnej Sali, w towarzystwie dwóch pięknych tancerek, a kiedy już się znudził, zdecydował się wyjść do ludzi. I tak właśnie trafił na jeden ze skórzanych taboretów przy głównym barze. I zobaczył blondynkę, której pomylić nie mógł z nikim.
– Kira – mruknął pod nosem, sam do siebie po czym nachylił się nad barem i wyciągnął długą rękę na tyle, by lekko trącić ją palcem w biodro. Oczywiście, całkowicie niewinnie. – Mam szczęście, że udało mi się trafić na twoją zmianę – kąciki jego ust poszybowały od razu w górę, bo nie widział jej od przerwy świątecznej a była zdecydowanie jego ulubioną barmanką w Dragonie i to nie tylko z powodu robienia świetnych szotów i drinków – przede wszystkim była cholernie ładna, a umówmy się, że Max miał jedynie 23 lata i wygląd płci przeciwnej nadal w jego mniemaniu był cholernie ważny do… czegokolwiek. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zapowiadał się dzień jak co dzień. Ot zwyczajny dzień do pracy za barem, do którego Kira nie musiała się jakoś specjalnie przygotowywać. Z resztą ciężko się przygotować na piątek, gdzie zwykle objawiał się tłumem imprezowiczów żądnych alkoholu i tańca łudząc się, że wyrwają jedną z tancerek bądź też jakąś inną ofiarę podrywu typu "czy spadła z nieba". Chociaż denny ten podryw, to niestety na niektóre osoby to działa niczym lep na muchy. Gdy Kira dostrzeże coś takiego to tylko wywraca oczętami i robi dalej swoje.
Blondynka jak zwykle wcisnęła się w wygodne, czarne spodnie, a do tego białą koszulę z długim rękawem, który zwyczajowo postanowiła sobie zawinąć do łokci. Włosy związała w wysoki kucyk, ot dla czystej wygody. Już będąc za barem poprawiła sobie kołnierzyk i rozpięła najwyższy guziczek, bo jednak zapinanie się pod samą szyję nie było najlepszym pomysłem. Miała wrażenie, jakby się miała zaraz udusić. Nie ta koszula. W chwili wytchnienia pomiędzy klientami postanowiła naszykować sobie coś do picia. Dziś nie kombinowała. Ot sięgnęła po szklaneczkę, do której wrzuciła plasterek z cytrynką i kilka listków mięty. Delikatnie przycisnęła je łyżeczką i zalała niegazowaną wodą mineralną. Przygotowany napój zaraz upiła by móc rozejrzeć się nieco i sprawdzić, czy ktoś jednak nie podszedł do baru po jakieś zamówienie. Nim jednak zdążyła się odpowiednio rozejrzeć poczuła dotknięcie. Odruchowo pacnęła swoją ręką w cudzą i wtedy usłyszała znajomy głos, a jej oczęta zatrzymały się na Maximillianie. Westchnęła głośno i pokręciła delikatnie głową.
- Weź mnie kurwa nie strasz. Myślałam, że to jaki zboczeniec. Już i tak raz jeden za mną polazł pod mieszkanie. - Kobieta wsparła się dłońmi o blat łapiąc głębszy oddech. Uśmiechnęła się jednak zaraz do chłopaka. Długo się nie widzieli. W sumie to się nawet za nim stęskniła. Pochyliła się nad barem by móc go objąć na przywitanie, co dla niego mogłoby wydać się dziwne bo raczej zwykle tego nie robiła. Jednak podczas jego nieobecności w mieście dużo się u niej zmieniło.
- Miło Cię widzieć Szczeniaku - zaśmiała się lekko - Co CI tym razem podać hmm? - zapytała spokojnie nie wiedząc, czy mu się po drodze gust alkoholowy gdzie się nie zmienił.

[zt]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ z loży!


Czy muszę mówić jak bardzo się wkurwiła gdy przebijała się przez zatłoczony klub w poszukiwaniu Chrisa? Niemal każdego człowieka przepychała z przysłowiowego bara a gdy ktokolwiek coś powiedział to kwitowała to bardzo krótkim, acz uprzejmym Pierdol się, jak rasowy terminator :lol: A gdy w końcu podeszła go znalazła, stał obok Max i to on był pierwszą osobą, którą ją zauważyła. Na jego nieszczęście.
– Rosie? Co ty tu robisz? – zapytał, trzymając w rękach dwa drinki, jednego prawdopodobnie dla Naomi bo przecież wiedziała, co blondynka piła po dwudziestu sześciu latach znajomości? Nie wiele myśląc, wyrwała mu go i po prostu na niego chlusnęła a ludzie obok patrzyli na nią jak na wariatkę. Właściwie sporo rozmów nagle ucichło.
– Wypierdalaj – syknęła, po czym szarpnęła go za bark (co wyglądało na pewno komicznie biorąc pod uwagę różnice wzrostu i masy) i z całej siły odepchnęła Chrisa.
– To wypierdalam. Sorry, Chris – wkurwił się młody Russell, ale faktycznie poszedł szukać Vittorii bo założyła, że i ona tu jest. Rosemarie wytrąciła Chrisowi alkohol, który trzymał w rekach.
– Jesteś ułomny czy tylko udajesz? – wydarła się, znowu go popychając. Zawsze starała się wobec niego tak nie zachowywać, ale tym razem zdecydowanie przegiął. Nie żeby rozmawiali o tym, że Naomi nie ma prawa oddychać nawet tym samym powietrzem co on. – Co ona tu kurwa robi? Nie możesz wyjść z domu i się z nią nie spotkać? Gdzie tym razem byście skończyli? W NASZYM DOMU? – darła się na niego w najlepsze, w ogóle ignorując ludzi, a gdy ktokolwiek raczył chociaż zachichotać mierzyła go złowrogim spojrzeniem. – Kurwa, nienawidzę Cię – zaczęła go okładać rękoma, całkowicie na oślep, prawdopodobnie w pierwszej chwili nie zwracając uwagi na jego protesty, ale… hormony ciążowe robiły swoje :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Christopher sobie kulturalnie pił z chłopakami, kiedy dołączyła do nich Naomi. Generalnie popierał Nicka, bo uważał, że Naomi nie powinna tu być, ale nie wpadło mu do głowy, że ktokolwiek się dowie. Ot, usiadła, on się do niej prawie nieodzywał, więc wszystko było przecież okej, nie? Tak czy siak, Nick się wkurwił i poszedł, a on teraz czekał przy barze na tacę szotów z tequilą w roli głównej. Max miał wziąć dla Naomi drinka, bo pewnie nie chciało jej się stać tam przy barze razem z nimi, a że pewnie jakiś piąteczek, to kolejka do baru była całkiem spora.
Kiedy usłyszał Rosie, cały zesztywniał. No, nie cały. Pewne części ciała zdecydowanie nie były sztywne, całe szczęście. Odetchnął głęboko i przeniósł niewinne spojrzenie na swoją ciężarną kobietę, którą przecież cholernie kochał, tak?
– Nie jestem ułomny – powiedział zaraz, chociaż jednak teraz nabierał przeświadczenia, że trochę był. Odetchnął głęboko i spojrzał na kobietę, przygryzając dolną wargę. – Posłuchaj, dosiadła się do nas, próbowaliśmy ją odgonić, ale nie chciała się odczepić – stwierdził cicho. No dobra, Nick kazał jej wypierdalać, a ona nie poszła, ale to przecież prawie to samo, right? Odetchnął głęboko – Nigdzie byśmy nie wylądowali, ona mnie nie interesuje, nawet do niej się nie odzywałem! – uniósł dłonie w poddańczym geście i spojrzał na nią niewinnie, a gdy go zaczęła okładać, spojrzał na nią i unieruchomił jej nadgarstki, żeby przestała go okładać.
– Rosie, przysięgam, nawet się nie odzywaliśmy – wykrzyczał, patrząc na nią niewinnie, bo jednak naprawdę tak było, no.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tym momencie to ona miała w chuju jego miłość. Przez ostatnie dni dużo pewnie rozmawiali, nawet miała wrażenie, że naprawdę doszli do jakiegoś kompromisu życiowego – ona nie widuje się sam na sam z Davidem (chyba, że w pracy) a on pod żadnym pozorem nie rozmawia z Naomi; choćby miała leżeć umierająca na środku ulicy Rosemarie zabroniła mu do niej podejść. Chyba, że w celu humanitarnego dobicia, żeby nie cierpiała.
– Czyli udajesz – skomentowała jego słowa, oczywiście musząc dobić szpileczkę, żeby przypadkiem nie poczuł się zbyt dobrze emocjonalnie. – Nie mogliście powiedzieć, że ma wypierdalać? Albo wezwać ochrony? Kurwa, cokolwiek! – krzyczała na niego w którymś momencie tak bardzo, że aż zabolało ją gardło i zaczęła być lekko zachrypnięta. Jak jej dziecko nie będzie nerwowe to będzie jakiś cud.
– Skoro wam nie pasowała jej obecność, to dlaczego w ogóle z nią pijecie? Nie mogliście pójść pić do biura? Co jest z tobą do kurwy nędzy nie tak – nim złapał ją za nadgarstki, próbowała trafić ręką w jego twarz ale z jakiegoś powodu nie wcelowała :lol: – DLACZEGO NIE KAZAŁEŚ JEJ WYPIERDALAĆ?! – powtórzyła, jakby nie usłyszał albo jego penis zaćmił mu mózg. Była na niego niewyobrażalnie wściekła, już nawet nie o to, ze Naomi tu była, a o to, że po prostu nie umieli jej pogonić. Pieprzone pizdy.
– Jeszcze chwila i dowiedziałabym się, w jaki sposób ją ruchałes, bo ta jebana dziwka była mi gotowa wszystko opowiedzieć – zmrużyła oczy, ale nie szarpała się, tylko stała w miejscu i patrzyła na niego morderczym wzrokiem.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”