WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Kac morderca to mało powiedziane... Star umierała, dosłownie z sekundy na sekundę jej dusza opuszczała ciało. Wróć, ona ma duszę? Z tego co się orientuję to już dawno sprzedała ją diabłu. W każdym razie tak ciężko było jej się zwlec z łóżka, że mało brakowało a nie stawiłaby się na umówione w kawiarni spotkanie. Przeżyła już tyle imprez, a jeszcze się nie nauczyła, że picie do upadłego zawsze kończy się złym samopoczuciem... Wyglądała jak siedem nieszczęść nim doprowadziła się to stanu względnie przyzwoitego. Jak dobrze było zrobić makijaż i ukryć sińce pod oczami, a to wszystko z niewyspania! I przez kaca, rzecz jasna.
Gdyby tak bardzo nie zależało jej na tej sukience, która miała zostać dla niej specjalnie zaprojektowana to wystawiłaby kobietę do wiatru, ale ekstremalnie chciała wkurwić ojca i wydać taką ilość jego kasy na jedną kieckę, że już nawet przemęczy się z kacem, bólem głowy, kapciem w ustach i ogólną irytacją byle tylko ustalić jakieś podstawy a później umówić się w pracowni projektantki by ta mogła spokojnie pobrać miarę i przystąpić do szycia.
Nie miała zamiaru prowadzić, nie czuła się na siłach więc wykorzystała swój "prezent" od losu w postaci ochroniarza, którego tatuś postanowił zatrudnić po to by więcej nie wpadła w tarapaty i kazała się zawieźć do kawiarni i oznajmiła mu, że nie ma się do nich zbliżać na mniej niż dziesięć metrów. Nie znosiła mieć ogona, nie cierpiała być pod kontrolą, to ją tak bardzo złościło, że naburczała na biedną kelnerkę kiedy ta dopytała o mleko jakie ma znaleźć się w kawie Star.
Blondynka miała na nosie ciemne okulary i siedziała z lekka naburmuszona w samym kącie kawiarni, oparta o miękką skórzaną sofę i czekała na kobietę, z którą się umówiła. Jefferson była sporo przed czasem wiec w sumie się nie denerwowała, że jeszcze jej nie ma. Mogła spokojnie wypić ekstremalnie mocną kawę j powoli dojść do siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 | przed powrotem Grayson’a
Nicole dzisiaj biegała od spotkania do hurtowniczy czy potem do szwalni. Praca nad nową zimową kolekcją pochłaniają ją całkowicie znów jest pochłonięta pracą, w swoim żywiole. Jest to pewnego rodzaju odskocznia, zajmuje sobie myśli aby nie martwić się o narzeczonego. Miała nadzieję, że wróci do domu na święta, nie chciała kolejny rok z rzędu siedzieć sama i gapić się w telefon z nadzieją, że może na chwilę zadzwoni.
Kolejnym spotkaniem, które miała na liście zwiastowało coś dobrego. Ellsworth cieszyła się, że wiele osób wybiera jej stroje i kreacje. Stara się zawsze podchodzić do każdego indywidualnie i tworzyć coś wyjątkowego tylko dla tej jednej osoby. Każdego klienta traktowała jak najlepiej potrafiła, nie ważne czy zamawiał sukienkę za tysiące dolarów czy kapelusz na wesele bliskiej osoby. Każdy miał czuć się jak gwiazda.
Do kawiarnii dotarła chwilę przed umówionym czasem, jeśli była taka możliwość to zawsze starała się być przed potencjalnym klientem. Tym razem jednak młoda Jefferson ją uprzedziła. Po wejściu do pomieszczenia Nicole bez problemu odnalazła dziewczynę wzrokiem i skierowała się w kierunku stolika przy którym siedziała.
- Starling Jefferson? - zapytała spokojnym głosem aby nie przestraszyć dziewczyny podchodząc znienacka.
- Jestem Nicole Ellsworth, miło Cię poznać. - dodała po chwili wyciągając w stronę dziewczyny dłoń. Kiedy panie wymieniły uprzejmości (o ile to zrobiły) ciemno włosa dosiadła się do stolika wcześniej ściągając płaszcz, który przewiesiła przez oparcie swojego krzesła.
- Pozwól, że przejdę od razu do rzeczy. Czego oczekujesz? Projekt na jakąś wyjątkową okazję? Coś eleganckiego? -Czy codziennego? - zalała dziewczynę masą pytań, a ze swojej torebki wyciągnęła notatnik. Nicole zawsze była zorganizowana, a jej torebka w niektórych kręgach nazywana była torebką Hermiony bo czego człowiek nie potrzebował to zawsze tam było.
Usiadła wygodnie w fotelu i przeniosła spojrzenie na młodą dziewczynę, która nie wyglądała na wypoczętą. Znała doskonale ten stan, w którym sama nie była od dawien dawna.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkich grach + outfit

Ostatni tydzień był dla Constance wybitnie ciężki. Nie chodziło już nawet o samą decyzję o rozwodzie z Enzo, ale też o to, że wszystko utrudniało jej życie. Właściwie to nie wszystko. Jedna bardzo konkretna sprawa. Kiedy Vittoria oznajmiła, że jest w ciąży, w dodatku ze swoim nauczycielem, świat Connie trochę się załamał. Do tej pory sądziła, że jest dobrą matką. Vi była prymuską, świetnie się uczyła, dzieciaki brały z niej przykład. Teraz myśl o tym, że jej córka będzie przechodziła przez to samo co ona sama piętnaście lat temu napawała ją autentycznym przerażeniem. Tagliente miała wsparcie nie tylko od rodziców, ale też ze strony samego Enzo, który mimo usprawiedliwionego strachu wziął odpowiedzialność za to, co zmajstrował. Sytuacja Vittorii była zdecydowanie bardziej skomplikowana. Dlatego też Connie zdecydowanie potrzebowała odskoczni – a czy mogło być coś lepszego od czarnej kawy w towarzystwie przyjaciółki? Do kawiarni weszła kwadrans spóźniona – wszystko przez wizytę u ginekologa, który niestety potwierdził, że Vittoria za kilka miesięcy zostanie matką.
– Wybacz spóźnienie, ale miałam… Koszmarny tydzień – stwierdziła cicho, całując Kelsey w policzek na przywitanie. Doskonale było to widać, bo mimo nienagannego ubioru i makijażu, Connie zmizerniała. Jej twarz odrobinę się zapadła i nawet korektor nie był w stanie zakamuflować ciemnych cieni sygnalizujących, że w ostatnim czasie prawie nie sypiała. Rozważała aż pójście po jakieś dobre tabletki nasenne do lekarza, bo przy ostatnich rewelacjach sen był ostatnim, o czym myślała. – Co tam u ciebie? – zagadnęła jak gdyby nigdy nic, bo chyba desperacko potrzebowała czegoś, co odciągnie jej myśli od bajzlu, w którym się znalazła. Poza tym oczywiście zamierzała zaraz wszystko opowiedzieć Kelsey, ale najpierw kawa. Kelner zapewne już przyniósł zamówienie, które złożyła przy kasie, więc grzecznie mu podziękowała i przeniosła wzrok na swoją towarzyszkę, gotowa jej słuchać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 1 — ..........Większość ludzi ma w swoim życiu problemy — jedne większe, inne mniejsze. Kelsey zdążyła przerobić zarówno jedne, jak i drugie, ale ostatnio czuje się, jakby wychodziła na prostą. Zostawiła za sobą zarówno problemy zdrowotne, jak i mały skandal w postaci romansu z chłopakiem kuzynki. Przestała też skupiać się tylko i wyłącznie na pracy, a korzystając z większej ilości wolnego czasu, zapisała się na jogę. I tylko jej życie uczuciowe wciąż ssie, ale postanowiła, że na razie nie będzie się tym przejmować. Przecież dobrze jej samej, prawda? Nie potrzebuje w swoim życiu faceta, jedyne kogo potrzebuje, to przyjaciół. Z tą właśnie myślą z wielką chęcią umówiła się na dzisiaj w kawiarnii z jedną ze swoich przyjaciółek, której na dodatek dość dawno nie widziała. Będzie to więc dobra okazja do tego, aby nadrobić stracony czas i dowiedzieć się, co u Connie słychać. Sama bowiem ma niewiele do opowiadania, a przynajmniej jeśli nie chce jej zanudzać kolejnymi sprawami, które wzięła w pracy (z rozsądkiem, oczywiście!).
..........Nie sądziła, że tym razem to Connie pojawi się na spotkaniu spóźniona. Zazwyczaj to Kelsey wpadała z kilku minutowym opóźnieniem, już od progu przepraszając za to przyjaciółkę. Dzisiaj jednak najwidoczniej role się odwróciły, ale wcale nie ma jej tego za złe.
..........Właśnie widzę — odpowiada, lustrując ją od góry do dołu. Zna ją na tyle dobrze, by widzieć wszystkie drobne zmiany, które zachodzą w niej, gdy ma ciężki okres. Już po samej minie widać, że życie jej ostatnio nie rozpieszczało. Atherton zapewne wyglądała podobnie, gdy każdego dnia się przepracowywała, aczkolwiek czuje, że w przypadku Connie chodzi o coś innego. — U mnie spokojnie. Lepiej opowiadać co u ciebie, bo widzę, że chyba potrzebujesz się wygadać — mówi z sympatycznym uśmiechem, popijając kawę, którą zamówiła chwilę przed przybyciem przyjaciółki. Zupełnie nie przeczuwa bomby, którą Tagliente ma zaraz na nią zrzucić, bo nastoletnia córka w ciąży to zdecydowanie ciężki temat. Tak ciężki, że pewnie poniekąd cieszy się, że wciąż nie ma dzieci i nie musi się z nimi użerać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnio jedyne, czego pragnęła Connie to normalność – chociaż krótka chwila spędzona w życiu, kiedy jeszcze jej małżeństwo było szczęśliwe, a Vittoria była zdecydowanie za młoda, żeby w ogóle wiedzieć, co znaczy słowo seks. Wszystko wydawało się Connie jak wyjęte z totalnie innej rzeczywistości. Jakby z perspektywy pasażera patrzyła na swoje życie, które przelatywało jej między palcami, a ona nie mogła zatrzymać tej karuzeli dramatów, jakie ostatnio na nią spadały. Spojrzała na kobietę z odrobiną rozbawienia, które szybko zastąpiło na powrót zmęczenie.
– Czyli wyglądam aż tak tragicznie? – uniosła jedną brew, z charakterystycznym dla siebie, ironicznym uśmieszkiem. Doskonale wiedziała, że tak było, a w jej tonie nie było cienia żalu. Oczywiście, głównie osoby, które ją widywały częściej niż raz w roku na święta były w stanie zauważyć zmianę – ktoś całkowicie z boku z pewnością stwierdziłby, że wyglądała w porządku. Przechyliła lekko głowę i upiła trochę kawy.
– Po prostu ja i Enzo bierzemy rozwód. Z tym, że dopiero za jakieś cztery i pół miesiąca, bo Vittoria jest w ciąży z nauczycielem i nie chcemy jej teraz bardziej dorzucać stresu – wyrzuciła z siebie na jednym tchu, zupełnie jakby oznajmiała, że kupiła sobie nową sukienkę, która kosztowała trochę więcej niż planowała. Constance starała się nad tym zapanować. Uważała, że jeśli przejmie narrację, jeśli nie da się całkowicie pochłonąć beznadziei sytuacji, to może w jakiś sposób uda jej się w minimalnym stopniu opanować wszechogarniający chaos. Przynajmniej teraz była na tym etapie, bo wcześniej próbowała rozpaczania i zajmowania myśli wszystkim tylko nie tym, że w wieku trzydziestu lat zostanie babcią. Teraz przyszła faza akceptacji i przygotowania do tego, że za jakiś czas zostanie sama z nastoletnią córką i jej dzieckiem pod jednym dachem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Każdy pragnie normalności, nawet jeśli dla każdego jest ona inna. Dla jednego normalność może oznaczać życie w przytulnym domku z białym płotem, razem z drugą połówką, dziećmi i psem. Dla innych będą to podróże w najdalsze zakątki świata i poznawanie innych kultur. Wszyscy jednak, bez wyjątku, pragną życia bez problemów. Bez zmartwień i kłopotów, które w nocy spędzają sen z powiek; które stresują, wyniszczają i tłamszą.
..........Ona ma to już za sobą — na razie. Na razie może cieszyć się względnym spokojem, życiem w szczęściu i niejako beztrosce. Bo o ile będzie o siebie dbać, wszystko będzie w porządku. I życzy tego każdemu, kto jest dla niej ważny, w tym Connie. Dlatego kiedy widzi, że najwidoczniej coś leży przyjaciółce na sercu, zaczyna się trochę martwić.
..........Trochę. — Kiwa głową, bo nie ma zamiaru jej okłamywać i mówić, że nie, nie, wyglądasz fantastycznie. Po tym poznaje się przyjaciół — zawsze powiedzą prawdę, nieważne, jak bolesna czy nieprzyjemna ona jest. Zresztą, kto jak kto, ale Kelsey znana jest z tego, że zawsze jest szczera i zazwyczaj nie owija w bawełnę.
..........Och — wyrzuca z siebie zaskoczona, gdy Connie mówi jej o rozwodzie. Tego się nie spodziewała, bo choć wiedziała, że ostatnio nie układało im się najlepiej, myślała raczej, że to tymczasowe. W końcu kłótnie i sprzeczki w małżeństwie się zdarzają, czasem także i ciężki okres, który może trwać nawet i miesiącami. Rozwód to zawsze ostateczność, dlatego zaczyna się zastanawiać, czy Connie i Enzo na pewno dobrze to przemyśleli. — OCH — powtarza, teraz w jeszcze większym szoku, bo informacji o ciąży Vittorii tym bardziej się nie spodziewała. Teraz jednak rozumie, dlaczego przyjaciółka wygląda, jak wygląda. — Twoim rozwodem zajmiemy się później, teraz lepiej mi powiedz, jak czuje się Vitttoria. Była u lekarza? Jak to się w ogóle stało? Nauczyciel już o wszystkim wie? I, co gorsza, czy szkoła wie? — zarzuca ją pytaniami, choć w tej chwili powinna jej chyba pozwolić nieco ochłonąć. Z drugiej strony pewnie już miała trochę czasu, aby się do tej myśli przyzwyczaić, dla Kelsey za to wciąż jest to świeży szok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance teraz nie tylko pragnęła normalności. Ona jej potrzebowała. Potrzebowała spokoju, ciszy i najlepiej tego sielskiego życia, które sobie wymarzyła lata temu. Przecież zawsze miała plan. Odkąd pojawiła się na świecie Vittoria, Constance dbała, by ograniczyć niespodzianki do minimum. Musiała trzymać rękę na pulsie, mieć wpływ na to, jak toczy się jej życie. Nie mogła jednak przewidzieć, że jej piętnastoletnia córka zapomni wziąć tabletek antykoncepcyjnych i że w ten oto sposób zostanie babcią. W dodatku rozwiedzioną, bo nie umiała utrzymać własnego związku. To wszystko brzmiało tak żałośnie, że aż nie chciała o tym myśleć, a jednak trochę się nie dało.
– Mam przynajmniej dobre powody – kąciki ust szatynki drgnęły delikatnie, w bladym, niezwykle słabym uśmiechu. Nie wiedziała, co może innego powiedzieć. Czuła się trochę tak, jakby życie waliło jej się z każdej strony, a ona nie mogła nic zrobić, by to powstrzymać. Bo niby jak? Z jednej strony chyba wszyscy myśleli, że problemy w rodzinie Tagliente są chwilowe, ba! Nawet Connie miała nadzieję, że coś magicznie się naprawi. Okazało się jednak, że chyba w tym momencie nie było już co naprawiać, a kobieta musiała temu po prostu stawić czoło.
– Byłam z nią u ginekologa. To czwarty miesiąc, dziecko rośnie, ona czuje się dobrze… O tyle o ile można się czuć dobrze ze świadomością, że zaszło się tak młodo w ciążę. Enzo trochę na nią nakrzyczał, ale wydaje mi się, że zaczyna się z tym godzić. Na razie nie załatwialiśmy niczego ze szkołą ani z nauczycielem, ale to kwestia czasu. Rozmawiałam z Margaret, powiedziała, że postara się załatwić rozprawę niejawną, bo nie chciałabym robić z tego publicznej szopki. To delikatny temat, a nie chcę, żeby się to wszystko odbiło negatywnie na Vi – stwierdziła, prawie na jednym wdechu to wszystko mówiąc, bo chciała to z siebie jak najszybciej wyrzucić. – To wszystko brzmi jak jakiś koszmarny sen, z którego nie mogę się obudzić – dodała jeszcze, oddychając głęboko i nerwowo bawiąc się obrączką, którą sama nie wiedziała, czemu jeszcze nosiła…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie raz zazdrościła Connie tego, że znalazła mężczyznę, którego kocha, u którego boku może czuć się bezpiecznie i przy którym jest szczęśliwa. Sama czasem marzy o kimś takim w swoim życiu, ale potem przypomina sobie, że związki bywają trudne, że wymagają wielu wyrzeczeń i jeszcze większej ilości cierpliwości, ale nawet i wtedy nie ma gwarancji, że w pewnym momencie coś pójdzie nie tak. Kiedy więc dowiaduje się, że związek Connie i Enzo wisi na włosku, poniekąd tylko utwierdza się w fakcie, że to całkowicie bez sensu. Co nie zmienia faktu, że i tak zapewne będzie próbować uratować małżeństwo przyjaciółki — nawet jeśli niewiele ma w tej kwestii do powiedzenia.
..........Teraz jednak najważniejsza jest Vittoria. Dla niej również, bo przecież zna ją całe życie; widziała, jak dorasta — jak stawia pierwsze kroki, jak zaczyna mówić, uczy się czytać i pisać. Nie raz zabierała ją na plac zabaw albo zajmowała się nią, gdy Connie i Enzo chcieli gdzieś wyjść. Może niekoniecznie jest dla niej, jak córka, ale zdecydowanie, jak siostrzenica, bo przecież Connie poniekąd traktuje niczym kolejną siostrę.
..........Kiwa głową, w ciszy i ze zrozumieniem słuchając tego, co Tagliente ma do powiedzenia. Widać, że nie jest jej łatwo, ale komu by na jej miejscu było? To zdecydowanie trudna i skomplikowana sytuacja.
..........W razie co, możesz na mnie liczyć, wiesz o tym? Chodzi mi zarówno o sprawę, jak i… W ogóle — mówi z lekkim uśmiechem, odsuwając na bok pustą już filiżankę. — A tak poza tym, to jaki jest plan? Będzie chodzić normalnie do szkoły, czy nauczanie domowe? No i co z dzieckiem? — pyta z ciekawością, skubiąc zębami dolną wargę. Ostatnie pytanie jest dość ogólne, ale nie chce przyjaciółce niczego sugerować, jest po prostu ciekawa tego, czy cokolwiek już wymyśliła. Zatrzymają je? Oddadzą do adopcji? Będą wmawiać, że to jej dziecko, a nie dziecko Vittori? Opcji jest wiele, ale najgorsze jest to, że chyba żadna nie brzmi, jak ta właściwa. — Nie powiem, że wiem, co czujesz, bo… No nie wiem. Ale mogę się poniekąd domyślić — wzdycha cicho, podpierając się łokciem o blat stolika. Sprawa jest poważna, nie ma co kłamać. Nie zamierza jednak zostawiać Connie z tym wszystkim samej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najtrudniejszą częścią związku było chyba w porę dostrzeżenie, że coś dzieje się nie tak i podjęcie kroków, by móc nadal razem żyć, by pogodzić różnice, które wydawały się wcześniej nie do pogodzenia. Ona i Enzo tego nie zrobili. Ignorowali problemy, stopniowo się od siebie oddalali i Tagliente do końca nie wiedziała, jak do tego doszło. Nie była w stanie wskazać jednego, konkretnego momentu, w którym jej małżeństwo stało się wyłącznie fasadą. Paradoksalnie właściwie miała czasami wrażenie, że nie wszystko się wypaliło, ale jednocześnie nie potrafiła powiedzieć tego z całą pewnością – może tylko jej się to wydawało?
Oczywiście problem z Vi nie ułatwiał rozwodu. Wiedziała doskonale, że całe udawanie szczęśliwego małżeństwa przed córką nie było najszczęśliwszym pomysłem, jednocześnie jednak nie widziała do końca innej opcji. Rozwód był zawsze stresujący też dla dzieci, a co dopiero w obecnej sytuacji, kiedy nastolatka miała na głowie naprawdę dużo.
– Wiem, dziękuję. To wiele dla mnie znaczy – odparła z nieznacznym uśmiechem, spoglądając na przyjaciółkę. Widać było, że naprawdę sytuacja była ciężka, jednak wsparcie przyjaciół dla kobiety było absolutnie nieocenione. – Póki co chce chodzić normalnie do szkoły, ale jeśli tylko będzie się gorzej czuła, to przejdziemy na domowe. Co do dziecka, Vittoria chce je zatrzymać, ja zamierzam jej pomóc, Enzo też, ale skoro Vi zostanie ze mną po rozwodzie, a on się wyprowadzi to obie wiemy, jak to będzie prawdopodobnie wyglądało – przygryzła dolną wargę, bo oczywiście stać ich było na nianię i takową zamierzała wynająć, jednocześnie jednak doskonale wiedziała, że to ona będzie wstawała w nocy do dziecka, kiedy Vi będzie się uczyła. Enzo miał być z doskoku, więc większość obowiązków naturalnie miała spaść na Constance.
– To wszystko brzmi tak nierealnie, że chyba nie mogę w to sama uwierzyć. Sam rozwód brzmiał abstrakcyjnie bo pół życia jestem jego żoną, ale rewelacje z byciem babcią mnie chyba trochę przerastają – przyznała, upijając trochę kawy i wzdychając ciężko. - Ale powiedz mi, że u ciebie jest trochę lepiej, co? - uśmiechnęła się delikatnie, bo w tym momencie potrzebowała jakichkolwiek dobrych wieści.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Ślub w młodym wieku, szczególnie pod przymusem w postaci ciąży, ma dużo większe szanse zakończyć się niepowodzeniem, niż małżeństwo zawarte w latach późniejszych, bez jakiejkolwiek presji. Tak już po prostu jest i tyle. Może dlatego, że ludzie nie mają szansy się wybawić i spróbować czegoś innego, więc czasem zaczynają się w związku dusić, może dopiero po latach wychodzi, że tak naprawdę do siebie nie pasują, bo się zmieniają, dorastają i zaczynają pragnąć czegoś innego, a może… Może po prostu w związek wkrada się rutyna, z którą nie potrafią sobie poradzić. Powodów jest wiele, a co dokładnie stało się z małżeństwem Connie i Enzo, to już ich sprawa. Co nie zmienia faktu, że pewnie będzie próbowała się dowiedzieć, aby jakoś im pomóc.
..........Rozumiem. No cóż, na pewno nie będzie łatwo, ale to nie jest coś, z czym nie dacie sobie rady. Jesteście silne, zarówno ty, jak i Vittoria. — Uśmiecha się pocieszająco, wyciągając rękę w kierunku przyjaciółki, aby poklepać ją lekko po dłoni. — No i macie mnie! Ciocia Kelsey również melduje się na posterunku. — Mruga do niej wesoło, bo może i sytuacja jest trudna i skomplikowana, ale nie ma co się na zapas martwić. Poradzą sobie — to jest pewne. Oczami wyobraźni już widzi te wszystkie urocze śpioszki i grające zabawki, które niewątpliwie kupi dla dziecka. Kogoś rozpieszczać musi, a że żadne z jej rodzeństwa nie ma dzieci, tak samo zresztą, jak i ona, to swoją miłość przeleje na kogoś innego.
..........Noo, nie dziwię się. Bycie babcią w wieku trzydziestu, to jednak spora sprawa — wzdycha ciężko, kiwając głową. Babcia zawsze kojarzy się ze starszą panią ze zmarszczkami i siwymi włosami, a prawda jest taka, że to Connie będzie bardziej wyglądała na matkę. — Och, nie wiem czy lepiej, ale na pewno spokojniej. Powoli sobie jakoś żyję, bez większych ekscesów — odpowiada szczerze, wzruszając przy tym ramionami. Jej życie głównie kręci się wokół pracy, chociaż odkąd rok temu wylądowała przez pracoholizm w szpitalu, znalazła więcej czasu na to, aby o siebie zadbać. — Wciąż pracuję, wciąż jestem sama — dodaje po chwili, bo jednak trochę zaczyna jej to przeszkadzać. Niestety jej życie uczuciowe jest dość… Skomplikowane. To znaczy nie jest, bo nikogo nie ma i z nikim się nie spotyka aktualnie, ale z drugiej strony jednak kogoś na oku ma — szkoda tylko, że wydaje się to być ślepym zaułkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to nie było do końca przymusu ciąży. Pobrali się przecież, kiedy Vittoria była na świecie, chociaż istotnie, dziecko miało dość duży wpływ na ich decyzję. Mimo to, Connie czasami zauważała, że trochę się pospieszyli, szczególnie teraz, gdy ich małżeństwo wisiało na włosku i nie miała do końca pojęcia, jak w ogóle pomyśleć o byciu z kimkolwiek innym. Czasami miała wrażenie, że to nie miłości im zabrakło, ale pasji i namiętności, bo mimo wszystko nadal darzyła Enzo jakimś tam uczuciem.
– Wiem, po prostu czuję trochę, jakbym musiała przedefiniować całą siebie. Jakbym nigdy nie była nie-żoną – stwierdziła, przygryzając dolną wargę i zerkając na przyjaciółkę z delikatnym, acz smutnym uśmiechem. Oczywiście „bycie żoną” nie definiowało Connie całkowicie, ale było dość znaczącą częścią życia szatynki i chyba nie do końca potrafiła wymyślić, kim była bez Enzo. – Nie wiem jak ci dziękować, serio – uśmiechnęła się delikatnie. Nadal nie potrafiła się przemóc, bo sytuacja była ciężka, ale chyba zaczynała powoli sobie z tym radzić. Zarówno ze świadomością, że zostanie rozwódką, babcią jak i z tym, że koniec końców pewnie zostaną same.
– Trochę tak. Poza tym babcia kojarzy się z kimś starym, a ja nie jestem stara. A przynajmniej nie chcę wierzyć, że jestem, bo mimo wszystko chciałabym sobie ułożyć życie po rozwodzie – nie zamierzała oczywiście od razu wskakiwać w jakiś związek. Po prostu… Chciała wierzyć, że po jakimś czasie będzie mogła znaleźć kogoś, kto zaakceptuje ją z całym emocjonalnym bagażem, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. – Spokój brzmi w tym momencie cholernie kojąco – uśmiechnęła się delikatnie, bo ze wszystkimi zawirowaniami w swoim życiu, najzwyczajniej w świecie marzyła o czymś takim.
– Okej, jesteś sama, ale nie masz nawet nikogo na oku? – uniosła brew, szczerze zainteresowana. Potrzebowała dobrych wiadomości, albo chociaż neutralnych, by móc cieszyć się szczęściem innych, skoro jej w życiu ostatnio totalnie nie wychodziło. A potem jeszcze trochę pogadały o problemach życia i się rozeszły!

zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#któraśzrzędu!

Był to, nie oszukujmy się, prawdopodobnie najbardziej snobistyczny, nadęty, absolutnie-niepotrzebnie wypełniony ozdobnikami, mającymi (przynajmniej wizualnie) podnieść jego rangę estetyczną o jakieś trzy, może cztery punkty, Starbucks, jakiego Hunter McNulty widział w całym swoim niedługim, ale i niekoniecznie tak znów krótkim życiu. Co więcej - niedorzecznie drogie i niedorzecznie, jak na ich cenę, kiepskiej jakości specjały zerkające nań spod okalającej ladę szyby, także pasowały do całego tego wystroju. Croissanty, które po swoich francuskich kuzynach odziedziczyły chyba jedynie nazwę (w dodatku kaleczoną bezlitośnie przez zdecydowaną większość zamawiających je klientów), czerstwe już od spodu tartinki na ciemnym i niby-zdrowym chlebie, ślimaki z kruchego ciasta zalane niezdrową porcją lukru i mające uchodzić za rarytas jakiś niby, bo po wierzchu posypane zostały szczątkami karmelizowanych orzechów pekan...
Wszystko to było jakieś takie...
Mdłe. I trochę obrzydliwe.
A jednak McNulty'ego - wygłodniałego po wyczerpującym posiłku, a w dodatku mającego w perspektywie przynajmniej dwugodzinną i bolesną jak wyrywanie ósemek bez znieczulenia sesję pracy nad esejem zaliczeniowym na Wstęp do Psychologii Ewolucyjnej, Część Drugą - nic nie mogło powstrzymać. Ani jego wewnętrzny opór i obrzydzenie odczuwane względem tej świątyni konsumpcji, ani też kompletnie z kosmosu wyrwana cena, którą wyśpiewywały przytroczone do smakołyków (aha, "smakołyków"...), ręcznie zdobione plakietki.
Doczekawszy się swojej kolejki w rzędzie innych studenciaków, zamówił kanapkę z łososiem i twarożkiem (bo proteiny i tłuszcze), batonika owsianego z nerkowcami (bo proteiny i tłuszcze) oraz kawę na mleku owsianym, z potrójnym szotem espresso, karmelowym wsadem i "taką ilością pianki, jak tylko się da" (bo jeszcze chwila, i padłby bez zastrzyku kofeiny i cukru, słowo honoru).
Odebrawszy cały ten (przepłacony w cholerę!) komplecik, ruszył w stronę upatrzonego sobie wcześniej stolika, pozwalając, by ciężar wypełnionej po brzegi sportowej torby przeważył lekko jego ciało na lewą stronę. I już miał opiewać triumf dotarcia do wymarzonej miejscówki, gdy nagle:
- Ej, cholera! - nie zdołał powstrzymać jęku sprzeciwu, dostrzegłszy, że jednak nie był wystarczająco szybki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#12 + luźny strój :lol:

Jason doskonale wiedział co należy zrobić, najlepiej jak najszybciej. Już dawno temu trzeba było to załatwić. Ale musiał do tego najwyraźniej dojrzeć. Teraz był wreszcie na to gotowy. Będzie co ma być, choć bał się strasznie porażki... lecz jeśli nie zaryzykuje, nigdy się niczego nie dowie, prawda? Teraz pozostaje wcielić swój dawno obmyślony plan w życie... i to będzie najtrudniejsze. Niby dzięki tak dużemu wsparciu jakie miał w swych przyjaciołach i kochanym bracie, wszelkie wątpliwości dawno winny zostać rozwiane, a do jego łba dotrzeć w końcu oczywista oczywistość, że tak Jared na niego leci. Dosłownie każdy w ostatnim czasie mu to mówił, tylko on przez tyle lat był na to ślepy i tego nie dostrzegał... Być może dlatego jego ochroniarz może mieć takie a nie inne reakcje na jego nagłą zmianę zachowania i nieodpowiednie odbieranie jego ruchów doń kierowanych. Stąd też te fiaska w swoich próbach sprawdzenia czy rzeczywiście to może być prawda. Póki co był wręcz odtrącany przez tego konkretnego mężczyznę, jakby to inni byli w błędzie, a Jung nie był kompletnie nim zainteresowany w ten sposób... Opcji było kilka: albo rzeczywiście wolał baby, albo skrzętnie ukrywał tyle lat uczucie i tak naprawdę odwzajemnia jego miłość, a on też o tym nie ma pojęcia. Kim nie ma pewności czy przeżyje tak duży cios w serce jeśli prawidłowym okaże się najgorszy z możliwych scenariuszy. Niezależnie od wszystkiego zawziął się nie zamierzał poddać i tego odpuścić. Musiał poznać prawdę... zwłaszcza że sam nie będzie w stanie ukrywać tego co czuje w nieskończoność. Ach, tak bardzo pragnął mu to wykrzyczeć prosto w twarz... a jednocześnie napawał go lęk, że tym wyznaniem może popsuć całą ich budowaną tyle lat przyjaźń. I tu był pies pogrzebany, bo i tak źle i tak niedobrze. Trudno, najwyżej zostanie wiecznie samotny w towarzystwie swojego psa. A dalej niech się dzieje co chce... Planował jakoś dzisiaj wysłać mu w końcu tę anonimową Walentynkę z doczepionymi do niej najdroższymi czekoladkami, które między innymi wybierał z bratem i zamówił przez internet.
Ale najpierw... postanowił przed tym jakże odważnym krokiem udać się do kawiarni, naturalnie swojej ulubionej czyli Starbucksa. Dawno w sumie nie pił kawy w ten sposób i zaczęło mu tego brakować. Niestety sława też ma swoje minusy — będzie jak zwykle musiał iść tam z obstawą. Bez tego ani rusz. Zwykle byłby to Jared, w końcu to on głównie odpowiada za jego bezpieczeństwo i dobro. Aczkolwiek z jasnych przyczyn postawił na innych ludzi, ostatecznie nie miał jedynie Junga do tego zadania. Nie stroił się jakoś szczególnie, byle jako tako wtopić w tłum. Ot, zwykła czarna koszulka i spodnie tego samego koloru. Nic nadzwyczajnego. Ponadto miał dziś lekkiego kaca po wczorajszym piciu z Jude'm, ale nie ma go za co winić... Fakt, ostatnio zaczynał coraz częściej sięgać po alkohol, lecz stara się mimo wszystko nie przesadzić. Nie chciałby się uzależnić i stać jakimś cholernym pijaczyną, z czego potem nie byłoby tak łatwo się uwolnić... Zaszargać swojej dobrej reputacji też nie chciał, toteż musiał z tym uważać i tego pilnować, by nie dopuścić do jakichś skandali. Jeszcze tego mu brakowało...
Będąc gotowym do wyjścia został zawieziony do celu, tym razem pomyślał i poprosił o to, by zabrano go tam zwykłym autem, by znowu nie robić wokół siebie zbędnego szumu. I tak był cały rozkojarzony i łatwiej było o lekkomyślne decyzje... dlatego tym razem po paru nauczkach ruszył nieco swe szare komórki. Przygotowany był jednocześnie na możliwość rozpoznania przez kogoś, bo tego uniknąć się w jego przypadku już definitywnie nie da. Niemniej zyskanie choćby minimum spokoju zawsze będzie sukcesem, nieważne czy potrwa ledwo kilka minut. Wysiadł z samochodu i po prostu wszedł do środka, rozejrzał się ostrożnie i podszedł powolnym, wręcz leniwym krokiem do lady. Zamówił standardowo swoje Iced Americano, do niego wziął jakieś ciasteczko i usadowił gdzieś z tyłu, w najdalszym zakątku lokalu. Westchnął ciężko pod nosem, pogrążając totalnie w swoim chaosie myśli, popijając co rusz ciemnobrązowy lodowaty napój, przegryzając to słodyczami. Z zewnątrz wyraźnie było widać, iż coś go gnębi, jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Ale on nigdy nie był dobry w ukrywaniu prawdziwych emocji, więc nawet nie próbował. Z niego szło czytać jak z otwartej książki, a jak ktoś go lepiej zna, znacznie szybciej go przejrzy. Póki co delektował się ulubionym smakiem, który pieścił jego podniebienie i siedział trwając w tym dziwnym transie kontemplując dalej nad swoim skomplikowanym żywotem.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#7

Gdy jedni w życiu uczuciowym wspinali się pod stromą górkę - jak Jason - cierpiąc przez niepewność uczuć swojego wybranka i plącząc się na skrzyżowanych, szalenie krętych dróżkach miłosnych dylematów, inni gnali właśnie ze szczytu tej górki. Pędzili jak porwani przez szaleńczą jazdę - ze śmiechem na ustach, błyskiem w rozradowanym oku i pędem, który przyjemnie podrywał do tańca kosmyki włosów. Tak właśnie czuła się teraz Annalee. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, odkąd tamta pamiętna pierwsza randka z Haną okazała się być przełomową chwilą w jej życiu. Ten wieczór obrócił jej codzienność o sto osiemdziesiąt stopni. Wlał w serce Tajki żar miłości i błogość, jakiej nie dane jej było zaznać z nikim wcześniej. Po raz pierwszy poczuła smak prawdziwego zakochania, a nie tej zwyczajnej fascynacji erotycznej, która obraca się w popiół po zaledwie kilku wspólnych nocach. Relacja z Haną była inna, głębsza, dająca szczęście na różnych płaszczyznach emocjonalnych, nie tylko cielesnej, o którą Annalee dotychczas dbała najbardziej. Trwała w przekonaniu, że miłość nie istnieje, jest tylko seks i dobra zabawa - a wszelkie emocje, o jakich opowiadają trafieni procą Amora znajomi to zwykłe mrzonki, jakiś efekt ich głupoty, naiwności czy błędną interpretacja samych siebie. Nie wierzyła w miłość i jak ten niedowiarek powtarzała, że uwierzy, kiedy sama doświadczy tej magii - ale przecież to niemożliwe, w XXI wieku czary nie istnieją!
A jednak.
Magia miłości istniała. Pojawiała się w niespodziewanym momencie i spowijała ciało różową mgiełką. Cieszyła, wzruszała i ekscytowała. Idealizowała drugą połowę, a nawet i cały świat, który w przeszłości wydawał się festiwalem nudy i nijakości. Annalee z jednej skrajności przeskoczyła w drugą - opuściła lożę sceptyków i wskoczyła do wagonika emocjonalnego rollercoastera, w którym miejsca zajmowali inni zakochani, a tuż obok siedziała niepozorna ukochana. I tu było jej dobrze. Mogła pozostać w tym szale na wieki wieków.
Uśmiech malował się na jej ustach w każdej sytuacji społecznej. Na spacerze posyłała go przypadkowym przechodniom, a w sklepie - radośnie zagadywała do zmęczonych kasjerek, by choć trochę osłodzić im użeranie się z nieznośną klientelą. Nie przeklinała, gdy jej kot znów krzyżował jej plany podczas spacery, bo akurat postanowił uciąć sobie drzemkę w krzakach. Nawet dla nachalnych, podpitych klientów Little Darlings, którzy za punkt honoru postawili sobie ją poderwać, stała się jakaś bardziej uprzejma. Uczucie zmieniło ją nie do poznania. Idealizowała do przesady, ale bądźmy wyrozumiali, Annalee po raz pierwszy była prawdziwie zakochana!
Swój dobry humor przyprowadziła też do kawiarni, w której postanowiła spędzić wolne popołudnie. Pracę miała jak zawsze rozpocząć dopiero późnym wieczorem, więc wykorzystywała znajome sposoby, by zająć sobie wolny dzień - jak często trafiła do kawiarni. Zwykle wybierała znajome lokale, usytuowane blisko jej miejsca zamieszkania, ale dziś, poszukując czegoś innego niż te małe, rodzinne kawiarenki, w których w skali miesięcznej zostawiała całe pliki zielonych banknotów, udała się dalej i zajrzała do sieciowej kawiarni. Panował tu inny klimat niż w tych kameralnych, przytulnych lokalikach, niemniej Annalee z przyjemnością przyjęła tę odmianę. Wnętrze przyciągało wzrok bogatym i nowoczesnym wystrojem, a klientów wcale nie było wielu. Uznawszy to za dobre miejsce na spędzenie popołudnia, dziewczyna wybrała stolik w dość odległym, spokojnym zakątku i niebawem już siedziała wygodnie, sącząc powoli nietanią wcale kawę i przewijając wiadomości w telefonie. Hana o tej porze pogrążała się w biurowej pracy, więc smartfon Tajki rzadko sygnalizował przyjście nowej wiadomości, ale gdy tak się działo - jej twarz kwitła radością.
Od czasu do czasu zerkała też na innych klientów, ot, z czystej ciekawości i jeden przykuł jej uwagę na dłużej. Młody mężczyzna o jasnych włosach i delikatnych rysach twarzy ściągnął na siebie jej wzrok i zatrzymał na sobie, dopóki Annalee nie uzmysłowiła sobie, że jeszcze chwila i zwróci jego uwagę swoim nachalnym spojrzeniem. To była twarz, którą ciężko pomylić z kimkolwiek innym - oglądana przez Tajkę wielokrotnie na ekranach różnej maści, zdjęciach i okładkach płyt, była na tyle głęboko zapisana w pamięci, że nie mogła pomylić znanego muzyka z nikim innym. Spięła się na krótką chwilę, ale po pospiesznym zastanowieniu uznała, że powinna odwrócić wzrok i darować sobie zagadywanie i przyglądanie się. W fanowskim szaleństwie wiele osób zapominało, że ich idol jest takim samym człowiekiem jak oni - potrzebującym prywatności i świętego spokoju poza godzinami pracy. Postanowiwszy więc zostawić mężczyznę w spokoju, Annalee z powrotem odwróciła głowę do swojego stolika. Sięgnęła przy tym ręką po swoją kawę, ale zrobiła to tak niezgrabnie, że zamiast pewnie chwycić kubek, potrąciła go palcami i przewróciła.
- Łaaa...! - urwała zduszony okrzyk, który sam wyrwał jej się z ust na widok tej małej katastrofy. Wolała nie ściągać uwagi innych klientów, o nie, żenujące przedstawienie z rozlaną kawą to ostatnie, na co miała ochotę! Wykazała się na tyle dobrym refleksem, że złapała kubek jeszcze zanim zetknął się z blatem stołu, ale zawartość zdążyła się częściowo wylać. Na drewnianej powierzchni uformowała się brunatna kałuża. Gorącą kawą oberwał też nadgarstek Tajki. - O nie... onienienienienie...
Mrucząc do siebie nerwowo, wyciągnęła ze zgrabnego podajnika kilka serwetek i zajęła się wycieraniem stołu.
Ostatnio zmieniony 2021-08-27, 01:21 przez Annalee Kugimiya, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”