WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się na wzmiankę Laury, wyobrażając sobie jak ta, unikając spojrzenia ojca, wymyka się z mieszkania, maskując makijaż za włosami i zniknąwszy w cieniu drzwi, że niby to na pijama party się wybiera, ostatecznie ucieka przed ostrzałem pytań bez odpowiedzi. Dolna warga jej tylko zadrżała, kiedy uświadomiła sobie, że sama specjalnych starań przykładać do swoich ucieczek nie musi. Zawsze wystarczyło uchylić okno, pod kołdrą ułożyć stertę ubrań (choć ta prawdopodobnie nigdy nawet nie została zaszczycona spojrzeniem pod jej nieobecność) i wyślizgnąć się przez ramę okienną. I nawet jak czasem hałasu narobiła większego niż zazwyczaj, bo nie na trawnik spadła, a w krzaki, to komentowane to było mruknięciem oskarżycielskim, co niby na kota miało całą winę zwalić.
- Też tak myślę. Czasami zastanawiam się co by mój ojciec zrobił gdyby odkrył moją tajemnicę, ale albo odesłałby mnie do szkoły z internatem gdzieś w Szwajcarii, albo udał, że nie ma córki. I to drugie chyba wydaje się najbardziej prawdopodobne - zastanowiła się na głos, rozkładając ręce na boki. Kierowca z kolei niespokojnie się poruszył w swoim siedzeniu, żałując najpewniej, że nie jest kimś pochodzenia nieamerykańskiego, kto zupełnie nie zna angielskiego, bo wtedy z czystym sumieniem mógłby wieźć te dwie, niepełnoletnie uciekinierki.
Sin zauwazyła tą niepewność i wlepiła gniewnie ciemne oczy w lusterko po jego prawej stronie, gdzie wzrok ich się skrzyżował ze sobą, i w tej krótkiej bitwie spojrzeń wygrała tą potyczkę, skinąwszy jedynie głową na znak podzięki, w niemym komunikacie, że chociażby skały się waliły, żadna z nich go nie wyda.
Zamachała znów buteleczką, sięgając łapczywie po ostatnie łyki i wręczyła ją Laurze, co by i ona mogła jeszcze skorzystać z magicznego wywaru.
Nie. Niewiele mówiła o swoim życiu nocnym. O tym jak ucieka od myśli, z którymi w domu nie może wytrzymać albo że ucieka w rozwiązania drastyczniejsze, bo gdy ból psychiczny jest nie do zniesienia, to ten fizyczny przynosi jej chwilowe ukojenie. Była poraniona. Ale każdy jest na swój sposób skrzywiony, potłuczony, wybrakowany. Poza tym miała też wiele innych zalet, bo przyjaciółką była nienajgorszą. I gdyby miały mieć jakiekolwiek kłopoty, Sin była przygotowana żeby całą winę wziąć na siebie. Ale kłopotów wcale nie przewidywała.
- Im mniej słodkie, tym mniej boli - wydała krótki werdykt, unosząc do góry podbródek, jakby w jednej chwili stała się wieloletnim znawcą trunków i chemikiem w jednej osobie. - Dobrze też jak jest tam trochę cytryny, najlepiej jakaś wódka z tonikiem na przykład i co szklaneczkę, będziemy przepijać wodą. Zaufaj mi! - wystrzeliła dwa palce do góry na znak przysięgi, choć w planach miała jeszcze szoty na start, ale to krótki przerywnik, to się nie liczy.
- Lau, o to się nie martw, wchodzisz ze mną, to na bank Cię wpuszczą - uśmiechnęła się enigmatycznie, robiąc przyjaciółce miejsce żeby mogła wyjść. Prawda była taka, że Sin czuła się tu i w wielu innych miejscach "swojo". A i tak zawsze miała asa w rękawie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Teraz już za późno na szkołę internatem, ale pewnie byłby gotowy wydać dużo pieniędzy na jakieś studia, na których albo byłabyś gdzieś daleko albo by cię pilnowali. – zażartowała, chociaż domyślała się, że faktycznie mogłoby tak być, że ojciec Sin zrzuciłby obowiązek wychowywania jej na kogoś innego. Gdyby nie fakt, że Laurę głównie wychowywała matka, bo po rozwodzie rodziców ojciec pojawiał się głównie w weekendy, to pewnie sam chętnie odesłałby dzieci do szkoły z internatem. Na pewno oboje panowie tłumaczyliby się tym, że zdobędą tam dobre wykształcenie, chociaż z pewnością siadłoby to na psychice obu dziewcząt.
Laura na szczęście siedziała po tej stronie, po której nie mogła zauważyć ciekawskiego spojrzenia kierowcy. Poza tym była w tym momencie zbyt zaaferowana potajemnym i totalnie nielegalnym wypadem do klubu. Pomysł z rozcięciem picia jeszcze przed wejście do klubu był bardzo dobry. Procenty miały czas, by rozpłynąć po ciele Laury, dodając jej tym samym nieco więcej odwagi i pewności siebie. Drugi łyk wyskokowego napoju autorstwa Trelawney był równie nieprzyjemny i piekący w gardło, co pierwszy, jednak nieco bardziej znośny. Przy niej jednak mogła się skrzywić, bo Sic doskonale wiedziała, że Laura nieczęsto miała okazję, by chodzić na imprezy albo coś pić, więc nie była zaprawiona w boju.
– Twoja ekspercka opinia budzi we mnie zaufanie. – rzuciła rozbawiona. – W takim razie trzymam się niesłodkich i nie za bardzo mieszanych trunków. – podsumowała i pokiwała głową, na znak tego, że jej słowa są wiążące. – Ufam ci, Sin. Gdybym ci nie ufała, to by mnie tu nie było. – oznajmiła z uśmiechem. Nie była pewnie, czy to był dobry pomysł, ale jeśli miała wybrać kogoś, kto miał ją wprowadzić w imprezowe życie i z kim miała zrobić to pierwszy raz, to z pewnością dobrą osobą była według niej Sinclair. Może nie znała całej jej klubowo-nocnej historii, ale wiedziała, że ma na tym polu jakieś doświadczenie. Przy niej czuła się pewniej. To Sin była tą bardziej wygadaną i podejmującą ryzyko w ich przyjaźni.
– Zaczynam mieć wrażenie, że bywasz tam częściej, niż wspominałaś. Dostałaś jakąś przepustkę dla vipów? – uniosła pytająco brew i posłała jej znaczące spojrzenie. Nie, nie była wścibska, po prostu ta kwestia ją jakoś zainteresowała, bo miała wrażenie, że w tej kwestii Sin nie mówiła jej wszystkiego.
Niemal w tym samym momencie taksówka się zatrzymała, a kierowca niechętnie odwrócił się do nich, informując ile muszą mu zapłacić.
– No dobra… wyglądam na więcej, niż dwadzieścia jeden lat? – zapytała, gdy w wysiadły z taksówki, a od wejścia do klubu dzieliło jej jeszcze kilka metrów.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Słuchaj, akurat ojczulek Trelawney jak czegoś chce to stanie na głowie żeby to osiągnąć, chociażby miał wybulić tyle kasy co na nowe Porsche i wysłać mnie do szkoły w jakiejś Rosji, czy w Afryce wśród szamanów, byleby tylko się mnie pozbyć - parsknęła niepocieszona własnymi słowami, bo taka była prawda. I do tej pory Sin zachodziła w głowę, dlaczego papa Trelawney od samego początku nie wysłał jej gdzieś do najodleglejszego stanu byle z głowy mieć wywiadówki, recitale i konkursy szkolne, ale po środku tego najprawdopodobniej znalazła się zasługa jej matki, która zdecydowanie częściej niż jej rodziciel płci męskiej, wykazywała objawy czułości, której temu było zdecydowanie brak. A nawet jeśli jakaś cząstka jej gdzieś się tułała, to ciężko było jej odnaleźć drogę pośród dwóch warstw garnituru, małego stadka rolexów i pliku banknotów, które nierzadko rozwiązywały wszystkie sprawy. Dopóki Sin prowadziła się jak należy, a przynajmniej takie pozory sprawiała, nie musiał się nią przejmować.
Zazdrościła czasem Laurze tej nadopiekuńczości ze strony rodziców, bo może gdyby sama takowej zaznała, nie miałaby przysłowiowej karty VIP na tyły każdego klubu w promieniu piętnastu kilometrów, a jej szuflada nie pękałaby w szwach od różnych cieni i błyskotek do powiek, które zadanie miały proste - stworzyć ładną maskę, kryjówkę, w której będzie czuła się na tyle komfortowo żeby stać się kimś innym niż bywała na co dzień, ukryta pod kotarą pozorów.
- Ja Ci wszystko w środku wytłumaczę i obiecuję, że jutro nie będziesz umierać. Zresztą, póki jeszcze mamy taki zajebisty metabolizm, trzeba z niego korzystać, bo za dziesięć lat pewnie po takiej samej dawce będziemy zdychać przez dwa dni - zawyrokowała, zadowolona z zaufania powierzonego przez przyjaciółkę, gotowa roli mentorki w kwestiach alkoholowo-imprezowych się podjąć, począwszy od przeprowadzenia krótkiego instruktażu, które alkohole można, a które zwalą je z nóg, zanim zdążą wypowiedzieć pijackie cheers, już nie bełkotem, a krzykiem zdruzgotanego człowieka w agonii.
- Um...- zagryzła wargi, bo nadeszła ta wiekopomna chwila, w której musiała uchylić choć rąbka tajemnicy, z którą nie afiszowała się nawet przed własnymi przyjaciółkami. Laura więc miała być pierwszą tą, która wraz z nią te szlaki przetrze. - Cóż, nie tyle co kartę vip, ale znają mnie tutaj całkiem dobrze, bo... No cóż, przychodzę tutaj czasami sama, odreagować, no wiesz, dom, szkołę, cały ten syf, który nazywa się życiem - bąknęła pod nosem, bo jakże o niej to miało świadczyć, że włóczy się samotnie po nocach i w dodatku do takich przybytków samotnie trafia?
Zapłaciła taksówkarzowi i machnęła na Laurę żeby ta poszła za nią, ale nim podeszły ostatecznie do postawnego bramkarza, rzuciła jeszcze raz na dziewczynę okiem "znawcy", kiwając z uznaniem głową.
- Wyglądasz dzisiaj tak dobrze, że wstyd im będzie Cię pytać o wiek. A tak serio? Naprawdę szacun Lau, bo w życiu nie uwierzyłabym, że tak dobrze potrafisz użyć maskowania - miała tu na myśli oczywiście świetnie przyrządzony makijaż, który definitywnie przekreślał wszelakie wątpliwości co do tego, czyj dowód znalazł się w jej rękach.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

To zabawne, że nastolatki zazdroszczą sobie tego, czego nie znają i co w ich oczach jawi się jako coś dobrego. W tym przypadku akurat Laura nie mogła narzekać, a nadopiekuńczość rodziców nie była, aż tak upierdliwa, by miała na nich narzekać, ale znała dużo osób, których kontakty z rodzicami, nawet takimi, którzy wydawali się bardzo fajni, nie odpowiadały. Weźmy za przykład taką Lily, które matka kontrolowała ją niemal w chorobliwy i przytłaczający sposób i dopiero u ojca potrafiła odnaleźć spokój. Hirschówna domyślała się, że wolny duch, jakim Sinclair w jej oczach była, z pewnością nie odnalazłby się w innych warunkach, no chyba że trafiłaby na naprawdę wyluzowanych rodziców.
– Jedynie o to mi chodzi. Nie chcę umierać i nie chcę, żeby ojciec mógł zauważyć, że zabalowałam. – odpowiedziała i wywróciła oczami. – Chociaż wydaje mi się, że mając dwóch synów jest już do tego przyzwyczajony… to chyba mnie w takim stanie nie chciałby widzieć. – wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się, bo zgadzała się ze słowami Sin o ich metabolizmie. Nie raz słyszała o tym, żeby teraz korzystać, bo później będzie musiała uważać na to co i w jakich ilościach w siebie wlewa. Teraz też wolała uważać, nie czując, żeby intensywne imprezowanie było w zgodzie z jej naturą.
– Rozumiem. No to przyznaję, że czuję się teraz nieco pewnie z tą informacją. – odparła, zaczesując kosmyk włosów, który zawieruszył się na jej czole. Nie zamierzała oceniać swojej przyjaciółki, nie była też odpowiednią osobą, by prawić jej jakiekolwiek morały. Owszem, mogłaby jej powiedzieć, żeby na siebie uważała, ale to nie było dobry czas i miejsce na takie rozmowy. Miały się rozerwać, razem bawić, Laura miała doświadczać czegoś zupełnie nowego i chciała wykorzystać ten czas mając odpowiednie nastawienie.
– To dobrze. I musze przyznać, że sama w to nie wierzyłam! – zaśmiała się. Nie miała w swojej szafie nic, co mogłaby na takie wyjście założyć, a kosmetyczka niemal świeciła pustkami. Na szczęście Lily ją uratowała, i choć nie mogła wybrać się z nimi do klubu, to chociaż pożyczyła Laurze kilka kosmetyków.
– Pani przodem, proszę przetrzeć szlak. – wskazała ręką w kierunku wejścia i przepuściła Sin, by była chociaż to pół kroku przed nią, w razie gdyby musiała zareagować albo uśmiechnąć się do znajomego bramkarza, żeby je wpuścił. Poza tym od Trelawney biła pewność siebie i przekonanie, że nikt nie ośmieli się jej zapytać o wiek, Laura natomiast robiła co tylko mogła, by wyglądać na tak zdeterminowaną jak przyjaciółka, ale nie była pewna, czy wychodzi jej to tak samo dobrze.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O tak, Sinclair nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo męczyłaby się pod ciężarem nadmiernej opiekuńczości. Prawdopodobnie zaczęłaby usychać od środka, jak kwiatek, co pragnąłby wody, której nagle mu odebrano. Co innego gdyby w takim miejscu wychowywała się od samego początku, choć nie można wykluczyć, iż takim wolnym duchem była od samiusieńkiego początku i wydłużyłaby taka zmiana jedynie okres małoletniej męczarni podczas okresu dojrzewania.
- W razie czego umalujemy Cię. Trochę rozświetlacza potrafi zadziałać cuda kiedy twarz kacem poszarzała i obowiązkowo korektor pod oczy w razie jakbyśmy krótko spały - albo wcale, bo i takiej możliwości nie wykluczała, ale nie chciała Laury na pierwszy raz straszyć. Takie rzeczy lepiej wdrażać małymi kroczkami, więc Sin była przygotowana na wprowadzanie do klubowego świata takiego imprezowego laika jak Laura, odpowiednimi zwrotami, oczywiście zapewniając jej bezpieczeństwo, bo przyjaciółki na żadne nieprzyjemności narazić by nie chciała.
- No oczywiście, bo chłopcom to wszystko można, a córeczki nigdy nie dorastają - zaśmiała się, bazując głównie na informacjach ze świata, bo nie wydawało jej się żeby jej ojciec jakoś szczególnie przejmował się etapami dorastania z jej strony. To tylko matka przejawiała raz na jakiś czas objawy matczynej opiekuńczości, choć przeważnie spóźniała się z nimi o długie lata jak na przykład wtedy, kiedy spontanicznie jej lalkę kupiła do zabawy, a Sin miała lat naście i takimi rzeczami się nie bawiła. W zasadzie to nigdy, ale uszanowała ten wyjątkowy przejaw czułości.
- Tam jest bar - wskazała palcem odległy kąt sali, przez której środek musiały się przedrzeć, a że zapełniona była niemal całkowicie ludźmi, złapała przyjaciółkę za rękę, co by się nie zgubiła po drodze. Choć o tej godzinie przeważnie ludzie dopiero się zbierali, przejście przez gąszcz poruszających się w rytm muzyki ciał, zajęło im dłuższą chwilę.
Poklepała blat lady, przy którym mogły sobie spokojnie przycupnąć z dala od łakomych spojrzeń młodych mężczyzn.
- Na rozgrzewkę weźmiemy szoty, wiesz tak żebyś się mogła rozluźnić - zakomenderowała, przy okazji zwracając się do barmana i wskazując mu właściwe pozycje na karcie.
- I jak pierwsze wrażenia? - zwróciła się do Laury, uśmiechając szeroko.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Najwyżej będę udawać, że zarwałam noc przez naukę. – zaśmiała się. Ten scenariusz w jej wypadku był całkiem realny i pewnie nie jedną noc poświęciła na zrobienie dodatkowego zadania, dopracowanie projektu albo po prostu chcąc dokończyć jakąś wciągającą książkę. Musiała to zawsze odespać, bo była przyzwyczajona do regularnego chodzenia spać o podobnych godzinach, ale z pewnością nie raz widzieli na jej twarzy oznaki zmęczenia.
– Niestety tak jest, a przynajmniej tak się wszystkim wydaje. – wywróciła oczami i westchnęła. Jej rodzice nie byli bardzo nadopiekuńczy i nie ograniczali swoich dzieci wieloma dziwnymi zasadami, ale Laura nie raz łapała ich na tym, że jej braciom pozwalali na o wiele więcej. I to nie tylko teraz, kiedy mogliby się wykręcać tym, że gdy będzie w ich wieku, to też będzie mogła coś robić, a i wcześniej, kiedy oni już kilka lat temu mieli o wiele więcej swobody. Na szczęście Hirschówna jeszcze nie nadszarpnęła zaufania rodziców, więc nie zamykali jej w domu na długich szlabanach. Co po tej wizycie w klubie mogło się zmienić.
Kiwnęła głową, gdy Sin wskazała bar, złapała jej dłoń i ruszyła za nią. Próba przejścia przez tłum ludzi tańczących na parkiecie była niczym przechodzenie przez zatłoczone metro. Z tym wyjątkiem, że w klubie dudniła muzyka, a ludzie wydawali się o wiele bardziej zadowoleni z życia. Usiadła na wysokim krześle obok swojej przyjaciółki i w końcu mogła spokojnie rozejrzeć się po klubie.
– Jakie szoty? Tego nie było w planie, Sin! – zaskoczona spojrzała na Sin i posłała jej znaczące spojrzenie. Wywróciła jednak oczami, nie planując się kłócić ze znawczynią klubowania, zdając się na nią i ufając, że nie pozwoli, by przesadziły.
– Tylko jakieś takie, które dam radę przełknąć. – zaznaczyła, pochylając się do ucha Trelawney, gdy ta pokazywała barmanowi pozycję w karcie.
– Głośno, duszno, tłoczno. – wymieniła niemal od razu, gdy usłyszała pytanie, po czym uśmiechnęła się. – Ale nie jest tak źle, na razie. – dodała z uśmiechem i lekko wzruszyła ramionami. Nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać, ale w jej głowie kluby były wypełnione pijanymi nierozważnymi ludźmi, napalonymi i nachalnymi facetami. Nie mogła jednak po kilku minutach w klubie poddać tego doświadczenia dogłębnej ocenie.
Dość niepewnie wzięła w palce mały kieliszek z kolorowym szotem i przyjrzała mu się uważnie.
– Za dobrą zabawę. – rzuciła, a zaraz potem niemal w tym samym momencie, co u Sin, szkło dotknęło jej ciemnych warg. Skrzywiła się, gdy alkohol rozlał się po jej gardle. – Uuu, mocne. – aż nią wstrząsnęło, co tylko wywołało u niej radosny śmiech. – A teraz co? – uniosła pytająco brew.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zobaczysz, jeszcze Cię będą żałować - zaśmiała się, pewna, że te sińce - oznaki skąpego (albo braku nawet!) snu i przeźroczysta skóra - syndrom odwodnienia, dadzą wystarczające świadectwo męczeństwa jakie Laura musiała przejść by osiągać tak wybitne wyniki w nauce. Sama miała wrażenie, że jej właśni rodzice coraz mniej nabierają się na te sztuczki, przymykając oko dla własnej wygody. Bo po co wnikać co tam ich córka po nocach robi? Dopóki wciąż była klasową prymuską, a kradzież karty kredytowej nie wyszła jeszcze na jaw, mogła się czuć bezpieczna. I nawet czuła się wprawiona w boju, gotowa tą wiedzą dzielić z przyjaciółkami, które prędzej czy później będą musiały z tego skorzystać, o ile nie chcą zostać do czasu studiów imprezowymi dziewicami.
- Zmienimy to. Może jeszcze nie tak oficjalnie, ale któregoś pięknego dnia, Twoi rodzice dostrzegą, że już jesteś dużą dziewczynką i głowę jeszcze Ci wyszkolimy co byś braci mogła pobić w tej dyscyplinie - o picie oczywiście jej chodziło. Czasem żałowała, że los poskąpił jej rodzeństwa i że nie ma z kim się mierzyć, ani nawet odnosić, więc nigdy nie jest czarną owcą w rodzinie, ale i dumą, która zmotywowałaby ojca na odwiedziny na chociaż jednym konkursie, również. Więc ot tak sobie dryfowała, chadzała własnymi ścieżkami, zwiedzała kluby i ciemne uliczki. od których ciarki by Laurze przeszły po plecach, toteż opowieści o nocnych podróżach jej oszczędziła.
Już sam wyraz twarzy na wzmiankę o szotach wystarczył żeby Sin jeszcze raz przemyślała swój plan, czy aby na pewno był tak idealny jak myślała na początku. Na szczęście Laura długo nie oponowała, a nietęga mina zniknęła i Trelawney mogła podsunąć jej dwa kieliszki.
- Zaufaj mi, nawet ich nie poczujesz - mówiąc to, wystrzeliła dwa palce ku górze, na podobieństwo harcerskiego gestu, choć nigdy do tego typu organizacji nie przynależała. Najbliżej do zgrupowania i wycieczek survivalowych była na obozie sportowym, na który rodzice wysłali ją, z myślą, że wróci jako następczyni Usaina Bolta.
Zamiast tego trafiła im się starsza wersja Lindsey Lohan, żywcem wyciągnięta z planu "Nie wierzcie bliźniaczkom". Uniosła kieliszek z różowym płynem do góry i zbliżyła go do tego Laury, podejmując się próby stuknięcia i nie rozlania wszystkiego dookoła.
- Za Twój pierwszy raz - uśmiechnęła się szerzej i wychyliła szota na raz. Słodki, niemal (przynajmniej dla Sin!) pozbawiony alkoholu płyn, przyjemnie zapiekł ją w gardle. Zupełne przeciwieństwo mikstury, którą zmajstrowała przed wyjściem, na czas podróży taksówką.
- Może i mocne, ale chyba sto razy lepsze niż to co Ci dałam w uberze, co? Przeszłaś chrzest bojowy i wiesz co, Lau? Naprawdę mnie zaskoczyłaś, byłam pewna, że nie będziesz chciała tego wypić ze mną do końca, ale z Ciebie to jest prawdziwy żołnierz, tylko potencjału jeszcze nikt wcześniej nie odkrył - spojrzała przyjaciółce prosto w oczy, z malującym się na twarzy uznaniem. Nigdy nie podejrzewała, że Hirsch, ta grzeczna dziewczyna, z dobrego domu, będzie tak wytrzymałą kompanką.
- A teraz coś leciutkiego, truskawkowe margarity razy dwa! - może i nie był to najlżejszy wybór, ale obiecała, że przepijać będą wodą, no i słowa dotrzyma, bo i po szklaneczce wody domówiła żeby kac ich jutro nie rozłożył.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Widziałaś, jacy moi bracia byli zaskoczeni, gdy napiłam się czegoś na moich urodzinach? – zaśmiała się, gdy przypomniała sobie minę najstarszego brata oraz jego zdziwienie. Przez dłuższą chwilę nie wiedział, jak ma na to zareagować i co powiedzieć, bo tego się po Laurze po prostu nie spodziewał. Skoro dziewczyny przyjaźnią się od dawna, to Sin na pewno na tych urodzinach w listopadzie była i mogła widzieć całą sytuację.
– Ale uwierz mi, pobicie moich braci w kwestii picia nie jest moim celem. – dodała i wywróciła oczami. Cały czas miała mieszane uczucia dotyczące wlewania w siebie napojów wyskokowych. Nie lubiła tego stanu, gdy procenty za bardzo uderzały jej do głowy, ale z drugiej strony dodawały jej one pewności siebie. Gdyby nie kilka łyków specyfiku produkcji Sinclair, to nie przekroczyłaby progu tego klubu.
Spojrzała na Sin, nie do końca wierząc jej słowom. To nie był jej pierwszy raz, kiedy miała w ustach alkohol, ale właśnie zdawała sobie sprawę, że do tej pory wszyscy przygotowujący coś dla niej byli łaskawi, a ona tak naprawdę nie piła prawdziwego drinka, czy szota, bo czystego mocnego alkoholu nie miała nawet w planach. Whisky z colą przygotowywane przez Cosmo, czy wino popijane z okazji urodzin koleżanki było niczym w porównaniu z tym, co dziś dzięki Sin miała okazję spróbować.
– Zdecydowanie! – zgodziła się z przyjaciółką w kwestii oceny szotów i zaśmiała się, słysząc jej kolejne słowa. – Powinnam teraz dostać jakąś odznakę za to. Dzielna Laura, poszła do klubu i wypiła pierwszego porządnego szota! – zażartowała. – Gratulacje należą się również tobie, to ty odkrywasz ten potencjał. Czy rekrutacja na ewentualną towarzyszkę nocnych wypadów przebiega pomyślnie? – uśmiechnęła się do przyjaciółki, oczywiście nie mówiąc do końca poważnie. Oczywiście nie planowała od teraz chodzić co tydzień po klubach, ale po tym pierwszym razie na pewno będzie się czuła pewniej, a Sin mogła być pewna, że gdy będzie potrzebować kompana, to ona postara się nim być.
– Chcesz mnie upić, Sinclair! – zauważyła, ale gdy domówiła wodę, to zaprzestała dyskusji. – Rozumiem, że musimy się rozkręcić? – uniosła pytająco brew. – Znasz tego faceta? Gapi się na nas od dłuższej chwili. – pochyliła się do niej, wykorzystując chwilę i poprawiając ramiączko od sukienki przyjaciółki, w które zaplątały się jej ciemne kręcone włosy. Skinieniem głowy wskazała kierunek, w którym Trelawney miała dyskretnie spojrzeć. Nie, żeby Laura zakładała, że skoro Sin bywała w tym klubie, to powinna znać innych jego gości, ale wysoki blondyn od naprawdę intensywnie się im przyglądał, uśmiechając się przy tym.

/ wątek przerwany
Ostatnio zmieniony 2022-03-26, 14:14 przez Laura May Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Miłość dla każdego jest czymś zupełnie innym. Dla jednych okropną torturą, byciem uwięzionym w klatce, dla innych spokojem i światłem. Następni powiedzą, że to tylko przygodą, a dla reszty jest po prostu wszystkim. William już od dłuższego czasu uważał, że miłość nie istnieje, bo i tak na koniec zostajemy sami, pierdoląc się z uczuciami, każdy po swojemu, każdy dla siebie. Najgorszy jest moment kiedy uświadamiasz sobie, że wszystko co wcześniej robiłeś dla tej ukochanej osoby było tak naprawdę nic nie warte. Poświecnie się, dawanie od siebie coraz więcej, uszczęśliwianie jej na każdy możliwy sposób, po mału tracąc cząstkę siebie, aż powstała pustka. Do momentu, aż poczuł jak nasiąka brudną rzeczywistością i polityką ogółu. Przyszłość w jego wizjach z jakiegoś powodu nie mogła być już kolorowa, co doprowadziło do rozłamu jego małżeństwa. Ciągła praca, nic nie znaczące zbliżenia, siedzenie w barze nad szklanką z whisky, stały się zagłuszaczem wraz z chwilą podpisania papierów rozwodowych. Trochę minęło od tego czasu, ale żal do siebie dalej w nim tkwił.
Miasto jak zwykle bezsenne, wspomagane kolejnym kieliszkiem czy drinkiem, wsłuchiwało się w łomot muzyki. Podrzędne bary, jak i luksusowe kluby byłe zatłoczone do granic możliwości. Za to lokal, do którego dzisiaj się udał posiadał niesamowicie pozytywną atmosferę. Wokół panowało radosne podniecenie i właściwie nikt nie zaprzątał sobie głowy niedogodnościami. Nie spodziewał się tu wpaść na nikogo znajomego, tym bardziej, że jego plany nie przewidywały długiego siedzenia w tym miejscu. Po jednym wypitym piwie miał już nawet się zbierać, gdy poczuł nagle na swoim karku chłód i lepką supstancję spływającą mu aż za kołnierzem niebieskiej koszuli.
- Uważaj co robisz! - Warknął, nie znając jeszcze tożsamości osoby, która najwyraźniej nie posiadała zbyt dobrej koordynacji ruchowej. Dopiero w momencie zobaczenia pięknej kobiety, jego grymas oraz złość zdołała szybko zniknąć. - Jeżeli chciałaś zwrócić moją uwagę to mogłaś zrobić to w znacznie lepszy sposób. Mam nadzieję, że był to chociaż jakiś drink z małą ilością słodkiego napoju- Odparł, posyłając w jej stronę przepraszający uśmiech z powodu uniesienia, którym ją uraczył. Pewnie gdyby był to jakiś mężczyzną, zupełnie inaczej wyglądałaby tą rozmowa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była kimś, kto się stroił. Lubiła dobrze wyglądać, ale eleganckie sukienki były dalekie od stylu, który preferowała. Wolała coś bardziej casual niż opięte kiecki, w których ciężko się tańczyło. Musiała jednak przyznać, że wszystkie te sukienki, których nie lubiła, a kupowała je za pół darmo w lumpeksach (bo halo, ciuchy stamtąd wyglądają świetnie), zwracały się już jednego wieczora. Nie ubrała się tak jednak, żeby naciągać gości na darmowe drinki. Musiała wejść do pewnego klubu i zrobić coś, co już dawno powinna uczynić, ale odwlekała to w czasie. Nie przez lenistwo, ale potrzebę zabrania tam kogoś reprezentatywnego. Nie bała się być sama, ale istniały powody, przez które w klubie powinna zjawić się z kimś. Wtedy będzie mniej rzucać się w oczy i zarazem utrze nosa komuś, kto na to zasłużył; na to i na kopniaka w jaja, ale niestety nie uda jej się tego zrobić w ciasnej kiecce.
Śmiejąc się z żartu nowopoznanego faceta, przechodziła obok baru w stronę stolika, który zajmowała grupka jego znajomych. Wszystko szło w dobrym kierunku, kiedy nagle ktoś pchnął gościa, ten ją i w efekcie wpadła na kogoś siedzącego przy barze nieumyślnie wylewając na niego trzymanego w dłoniach drinka. W pierwszej chwili nie przejęła się zalaniem koszuli a tym, ile alkoholu uda jej się odratować. Połowa szklanki. Jak dobrze..
- Jakiś problem? – warknął jej towarzysz, gdy ten oblany się wydarł. Wcale nie kryła się z tym, że przez sekundę zapomniała o obecności obu. Drink był ważniejszy, dlatego ze zdziwieniem patrzyła to na jednego to na drugiego. Ten jej nowy wciąż się wściekał, zaś oblany nieco przyhamował, kiedy zrozumiał, że to jej alkohol wylądował na koszuli. Korzystając z chwili Billie zlustrowała go wzrokiem uznając, że był lepiej ubrany od tego, na którego natrafiła wcześniej. Dobre spodnie, koszula i poważny wyraz twarzy pasujący do kogoś, kto mógłby udawać zadufanego bogacza, chociaż zapewne był urzędnikiem.
- Ta pani jest zajęta – oznajmił ten, którego imienia nie pamiętała i zdziwiła się, bo przecież nikt nikogo nie zajmował. Znali się zaledwie od pięciu minut. Postawiony przez niego drink o niczym nie świadczył.
- Tylko wódka i tonik – odpowiedziała nieznajomemu z początku ignorując „tego swojego”, którego poklepała po klacie. – Wiesz, co? Poczekaj na mnie przy stoliku a ja pomogę panu się ogarnąć.
- Ale.. – Jak to pomoże się mu ogarnąć? Gdzie?
- Zmykaj zanim się rozmyśle i ostatnim dotykiem, który poczujesz to moja dłoń na twojej koszulce. – Którą właśnie stamtąd zabrała a facet lekko zmieszany popatrzył na Williama, a potem na Billie i nagle się naburmuszył.
- Wszystkie jesteście takie same – warknął i cały zły ruszył w stronę stolika.
- Poskarż się mamusi! – zawołała za nim i szybko przeniosła spojrzenie na faceta w koszuli. – Mówiłam poważnie. Trzeba cię ogarnąć. – Złapała za jego ramię i spojrzała na mokrą na plecach koszulę. – Szybkie suszenie załatwi sprawę. – Zabrała dłoń tylko po to, żeby złapać nią rękę nieznajomego, w którego oczy spojrzała i potem bez słowa pociągnęła w stronę łazienek. Po drodze wypiła pozostałość swego drinka, porzuciła szklankę na barze i szła dalej nieprzejęta tym, jak nietypowo się zachowywała. Taka już była. Szczerze, bezpośrednia i baaaaardzooo towarzyska.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W porównaniu do niektórych mężczyzn w jego wieku, on zwracał szczególną uwagę na to w co się ubrać w momencie pójścia do klubu lub baru. Tym bardziej, że w takich miejscach jak to, ludzie lubią najpierw rozejrzeć się kto wizualnie im pasuje, a dopiero potem myślą o poznaniu charakteru tej drugiej osoby. Dlatego dres i zwykły t-shirt nie wchodził w grę, gdy na celu miał poderwanie jakiejś kobiety, a dopasowana koszula, kurtka i spodnie już tak. Już od dłuższego czasu lubił dobrze wyglądać i choć nie zakładał garniaka lub krawata za często, tak w obecnym outficie bardzo dobrze się czuł. Od momentu rozstania z żoną, robił co chciał i z kim chciał. Dlatego przypadkowe spotkania z osobnikami płci przeciwnej były miłym zajeciem czasu, gdy tylko go znajdował pośród tony spraw do rozwiązania lub spotkań z przyjaciółmi oraz rodziną. Nie robił tego jednak na tyle często, by nazwać go jakimś zigolakiem, choć każdy na tą kwestię patrzy zupełnie inaczej. Na szczęście trafiały mu się kobiety, które również nie oczekiwały nic więcej i to cholernie mu się podobało. Kiedyś może znowu będzie pragnął się zakochać i założyć rodzinę, ale na ten moment daleko do tego. Szkoda tylko, że przez czas od momentu wejścia, a do wypicia jednego piwa, nie zauważył nikogo interesującego. Dopiero, gdy miał się już zebrać, wpadła na niego atrakcyjna kobieta, której partnera ignorowały dalej, gdyby nagle się nie odezwał.
- Żaden, chyba, że Ty jakiś masz? Choć w twoim przypadku wolałbym żeby tak nie było. - Mruknął pod nosem, mając gdzieś kolesia stojącego obok oraz jego dalsze wywody. Nie chciał z nim zadzierać i oby on również tego nie robił. Mogła przyjść tutaj z nim i być przez niego zajęta, ale jak się okazało, to nie raczyła go zbyt wielkim zainteresowaniem w obecnej chwili. Tym bardziej, gdy padły takie, a nie inne słowa z jej ust, co wprawiło Williama w rozbawienie. Pewnie gdyby gościu sobie nie odpuścił, to mogłoby skończyć się źle, ale w przypadku McCoy'a i tak sprawy potoczyły się najwyraźniej dobrze w momencie zaciągnięcia go przez dziewczynę do łazienki.
- Nie wiem co tu się właśnie stało, ale podoba mi się dalszy przebieg tego wydarzenia. - Powiedział, idąc grzecznie za nią, do momentu aż drzwi do łazienki nie zamknęły się tuż za nimi. Przez chwilę nie wiedział, czy chciała czegoś więcej, czy tylko zamierzała pomóc mu z koszulą. - Zamierzasz jeszcze do niego wrócić, czy w planie masz co innego? Nie licz jednak na szybki numerek tutaj.- Oznajmił, bo nie za bardzo był chętny na robienie tutaj czegoś więcej. W między czasie rozpiął swoją koszule, ukazując przy tym umięśnione mięśnie brzucha, a potem ramion w momencie poddania górnej odzieżykobiecie. Niby sama wyschnie, ale nie zamierzał zmarnować szansy, by mogła mu w tym pomóc. - Mam nadzieję, że to utrojstwo tylko nie powiekszy szkód. Nie mam ochoty wracać w samej kurtce. - Dodał, zerkając na suszarkę, która ledwo się trzymała na ścianie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wow.. to było – zawiesiła się na moment szukając odpowiedniego słowa na jego „Nie licz jednak na szybki numerek tutaj”. – szybkie i obraźliwe, ale nie jestem z tych, co się obraża. – On mówił o miejscu a ona usłyszała w tym także, że nie był chętny na numerek akurat z nią. Cóż, nie była w typie każdego faceta.. nie, poprawka. Była w typie każdego faceta, ale nie wszyscy lubili tak bezpośrednie kobiety. Niektórzy woleli uległe jelonki Bambi i choć Billie miała oczy jak ów kreskówkowe zwierzę, to z pewnością nie była uległa ani tym bardziej grzeczna.
- Co do tamtego faceta, to nawet nie pamiętam jak ma na imię. – Nawet nie okazała skruchy, ale przejęła koszulę, bo choć nie była tak uczynna to miała w planach wykorzystanie swego nowego towarzysza. Musiała więc nieco grać rolę kogoś, kto troszczył się o drugą osobę zwłaszcza, że ten miał morką koszulę z jej winy. Niekoniecznie z jej, ale niech będzie, że ta wersja wydarzeń idealnie wpasowała się w jej dalsze zachowanie. W to by nieco opuścić gardę i płaszczyk kogoś, kto miał wywalone na wszystko. Tak o 20%.
- Widzę w tym same superlatywy – stwierdziła na temat chodzenia w samej koszulce i bez pardonu wbiła spojrzenie w odsłonięte ciało mężczyzny. Z nich dwóch to ona miała najmniejsze powody do narzekań. Powróciła jednak wzrokiem na koszulę, której nie zbliżała za bardzo do suszarki. Tylko na tyle, żeby czuć ciepły strumień powietrza.
- Nie wszyscy faceci wychodzą na miasto w koszulach. Wielu z nich twierdzi, że wystarczy znoszony t-shirt i dobrze dobrane spodnie, bo mają duże ego, ale małego.. – Nie dokończyła tylko znacząco spojrzała na spodnie towarzyszka, dokładnie w okolicach jego krocza. Wcale nie sugerowała, że miał małego. Właśnie go pochwaliła, że się dobrze ubierał co oznaczało, że nie był jednym z tych, co pobłażliwie podchodzili do swego wyglądu, bo przecież byli tacy „super” i każda na pewno na nich poleci. – Jak to jest z tobą? – zapytała unosząc swe ciemne oczy na te należące do mężczyzny. – Swoją drogą, jestem Sofia. – Skoro miała grać we własną grę postanowiła przedstawić się pierwszym umieniem. Uznała, że już i tak nigdy nie spotka tego gościa, więc mogła zaryzykować i choć przez chwilę nie kłamać; przynajmniej na temat swego imienia. – Sofia, która szuka towarzystwa, żeby pójść do klubu. Pisałbyś się na to? Dużo shotów i jeszcze więcej zabawy? – zapytała wprost, bo właśnie do tego go potrzebowała. Musiała pójść tam z kimś i dopiero wtedy obmyśli rozsądny plan załatwienia swojej sprawy tak, żeby nikt nie myślał, że to ona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie miałem zamiaru Cię obrazić.- Czasem pomimo zaciętych rozmów między ludźmi, przedstawiania własnych stanowisk lub zaopatrywań się na daną kwestię, za chwilę okazuje się to całkiem nieistotne. Wystarczy, że padnie jedno źlesformułowanezdanie, którewywołazmieszanie lub salwęśmiechu i nic potem nie będzie miało prawa być odebrane poważnie. - Nie należę do osób, które uprawiają seks w łazience. No chyba, że znalazłaby się taka, która swoim wyglądem by nie odstraszała. - Odparł, prostując trochę swoją wcześniejszą wypowiedź. Nie uważał przecież kobiety jako frywolnej, czy należącej do typu tych, które chciały szybkiej przygody gdziekolwiek. Nie znał jej w ogóle, więc nie mógł na tym etapie wyrobić sobie jeszcze jakiegoś zdania na jej temat. Wszystko jednak przed nimi, bo noe ukrywał chęci poznania jej bardziej, skoro od razu wpadła mu w oko.
- Czyli nie był za bardzo warty twojej uwagi, skoro tak szybko zapomniałaś o jego imieniu. - Stwierdził, bardziej dla podkreślenia tego faktu, niżeli mając na celu rozwinięcie tematu tamtego faceta. Był i się zmył, pytanie czy kobieta postąpi tak samo w przypadku Williama. Na razie miała mu pomóc tylko przy suszeniu koszuli. Nie czuł się skrępowany byciem półnagim przy niej, lecz myśl o chodzeniu tak po mieście w tą pogodę, była niepokojącą. Detektywowi nie wypadało robic takich rzeczy, bo jeszcze jakiś policjant na ulicy uzna go za wariata.
- Nie wiedziałem, że po czyimś ubiorze można wnioskować jakiej wielkości jest jego penis. - Rozbawiła go na tyle, że uraczył ją krótkim uśmiechem. Swoim ego można maskować kompleksy, aczkolwiek nie zwracał uwagi jaki facet ma jaką długość swojego sprzętu. To zostawiał kobietą, jego bardziej interesował rozmiar biustu i ich tyłka, ale najbardziej to jak się prezentowały. - Pytasz o ubiór, czy o rozmiar? Bo jeżeli w tej pierwszej kwestii to lubię się dobrze ubrać nawet do takiego miejsca jak to. - Drugiej kwestii nie zamierzał jednak poruszać. Nie dlatego, że miał czego się wstydzić, bo z pewnością by ją zadowolił, ale dopiero co poznał tą dziewczynę.
- William. - Również się przedstawił. On nie zamierzał udawać kogoś innego, tym bardziej, że nie pracował teraz pod zadna przykrywką. Czasami w pracy dostawał sprawy, gdzie zmieniał swoje dane, byleby zdobyć potrzebne mu informacje. - Nie mam żadnych planów, więc mogę się pisać. Gdzie chcesz iść? - Spytałam, zerkając na Sofie i to, czy jego koszula dalej jest cała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Bo nie można – Wszystko zależało od kontekstu zwłaszcza ocenienie czyjegoś ego lub rozmiaru ptaszka. – ale nie przepadam za ignorantami, którzy sądzą, że ich ego nadrobi wszystko, nawet brat schludnego stroju. – Nie wymagała tego na co dzień. Właściwie niewiele oczekiwała od świata, ale w miejscu, w którym się znalazła, wolała takich a nie innych mężczyzn. Wolała ludzi świadomych, że ubiór jednak miał znaczenie, nawet jeśli sama na co dzień tę kwestię olewała. Kiedy jednak trzeba było, odstawiała się jak dzisiaj, chociaż z ochotą zdejmie to z siebie i zarzuci jakiś wygodny t-shirt. Wygoda przede wszystkim, zaś seksapil zostawiała na kiedy indziej (ale nie ukrywając, miała go w każdym stroju).
Na pytanie spojrzała na mężczyznę i znacząco powędrowała wzrokiem w dół na jego kroczę. Patrzył tak, jakby sama potrafiła ocenić, z czym miała do czynienia i z uśmiechem powróciła do oczu nowopoznanego. Zaledwie od czasu do czasu zerkała na suszoną koszulę starając się jednak za bardzo nie zbliżyć jej do maszyny.
- Tak bez żadnego ‘ale’ dajesz się porwać obcej kobiecie? Podoba mi się – stwierdziła z cwanym uśmiechem i kiedy uznała, że koszula była już w miarę sucha, podeszła do Williama i podeszła mu ją znów bezczelnie patrząc na jego odsłonięte ciało. Po coś Bóg dał im oczy; żeby z nich korzystać.
- Najpierw poszłabym coś zjeść – zasugerowała, bo wolała nie chlać na pusty żołądek. Co z tego, że w klubie miała coś do załatwienia? Picie nigdy nie przeszkadzało jej w pracy, a nawet pozwoliłaby sobie stwierdzić, że była przyjemnym kopniakiem, którego czasami potrzebowała. Koks też, ale po to rzadko kiedy sięgała. Przynajmniej ostatnio, bo wcześniej lubiła folgować. – Pomyśl o czymś, co zawsze chciałeś zjeść, ale nigdy nie miałeś odwagi albo okazji, żeby to spróbować. – Była ciekawa, czy coś takiego istniało i czy byłoby to również coś, czego sama nigdy nie jadła. – Nie bój się. Nie ucieknę. Lubię wyzwania. – Kolejny uśmiech pojawił się na jej twarzy i choć traciła z oczy widok na klatkę Williama, to czuła w kościach, że nie będzie to ostatni raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

William do świętych nie należał, ale nie był ignorantem, chamem lub mężczyzną z dużym ego. Miał swoje za uszami jak każdy, miał też wady, które komuś mogły nieodpowiadać, ale we własnym odczuciu należał raczej do grupy neutralnych, spokojnych ludzi. Nie czuł potrzeby wywyższania się, bądź bycia wrednym no chyba, że ktoś nadepnął mu na odcisk i nie czuł już wtedy potrzeby obdarzania kogoś szacunkiem.
- Musiałaś wielu takich spotkać, skoro wyrobiłaś sobie takie zdanie. - Nie było to raczej stwierdzenie, a niepewne pytanie zadane z jego strony. Jakby nie patrzeć on na swojej drodze nie spotkał wielu księżniczek, które uważały się za niewiadomo kogo, a miały za sobą tyle operacji plastycznych, co świadczyło o ich niskiej samoocenie względem siebie - jednak nie przepadał za takimi zbyt bardzo. Uważał, że wygląd nie jest tak ważny, by się okaleczać i sam w planach nie miał żadnej redukcji tłuszczu, czy wstrzykiwania sobie botoksu do twarzy. Wystarczyło mu to co widział przed lustrem codziennie, zreszta dbał o formę, o cerę i o swój ubiór, więc jak najbardziej czuł się dobrze w swoim ciele. W pewnej chwili nie uszło mu nawet uwadze to, jak jego nowa towarzyszka przenosiła swój wzrok na jego krocze i w żaden sposób nie był tym skrępowany. Emanował wręcz jeszcze wiekszą pewnością siebie, nie mając potrzeby zakrywania swojego gołego torsu, a tylko bardziej napiął mięśnie eksponując to co przez lata starał się wypracować ciężkimi treningami na siłowni.
- Nie jesteś już taka obca, skoro znam już twoje imię i nie daję się porwać, a z własnej woli podejmuje taki wybór. - Odparł wciąż nie spuszczając wzroku z jej twarzy, choć nie raz zerknął też na jej biust lub talię. Była przepiękną kobietą, więc nie powinna dziwić się, że i jego wzrok nie zatrzymywał się tylko w jednym miejscu. Gdyby było inaczej to pewnie nie zainteresowałaby go tak szybko, by gdziekolwiek z nią poszedł. Swoją drogą, wystarczyłby jeden telefon do znajomego i po kilku minutach miałby już wiele informacji na temat dziewczyny o ile podałaby mu swoje nazwisko. Nie zamierzał jednak tego robić, bo sam w normalnych okolicznościach chciał ją lepiej poznać.
- W takim razie możemy pójść do jakiejś restauracji w pobliżu, tu dostaniesz tylko orzeszki. - Odpowiedział, nieznacznie zbliżając się do Sofii. Musnąćł palcami jej przedramię i przejechał po nim delikatnie aż do dłoni, w której trzymała jego koszulę. Choć czuł wzrastające ciepło swego ciała przez tą iskrzącą atmosferę między nimi, to uważał, że koszula już jest wystarczająco sucha, by ją od niej zabrać. Nie zamierzał jednak szybko zwiększyć odległości między nimi, a jeszcze bardziej ją pogłębił, gdy nachylił się do jej ucha. - Zawsze chciałem zjeść deser z kobiecego ciała.- Odpowiedział wręcz poważnie, ale gdy w końcu się odsunął na jego buzi było widać figlarny usmieszek. Miał swoje fantazje jak każdy facet, lecz nie zamierzał jej pokazywać czy mówił w tej chwili poważnie. - Nigdy nie jadłem homara, ani sushi. - Powiedział szczerze. Nigdy nie widział potrzeby wydawania większej ilości pieniędzy na takie dania. Częściej przychodziło mu jedzenie własnych ugotowanych dań lub jakiś kanapek na mieście niż jakichkolwiek owoców morza. Nie rzeczy za nimi nie przepadał, ale nigdy mu nie było po drodze do restauracji z sushi lub zamówienia tego z dostawą do domu. -Również lubię wyzwania i nie mówię tu o tych jedzeniowych. - Przegryzł dół wargę,by powstrzymać się od śmiechu, po czym założył w końcu swoją koszule, choć wcale nie spieszył się z jej zapięciem.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”