WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
Robert ewidentnie miał rację, w taką ulewę nic by nie zapalili, ale mała Lily powinna to widzieć, powinna wiedzieć też że liczyły się chęci jej rodziców i wybaczyć im to, że mama najpierw porzuciła dla niej kwiatki, niszcząc je, a potem nawet nie zapaliła jej płomyka wraz z Brownem. Specter nie mogła tak patrzeć jak brunet moknie, podczas gdy ona, dzięki jego kurtce, była sucha i wyglądała w niej przezabawnie, tonąc w tym ciepłym i dużym materiale. Zaprosiła go do auta i oczywiście nie powinno zdziwić mężczyzny to, że miała tam bardzo czysto i schludnie, wiedział już zapewne, że jest perfekcjonistką i pedantką. Może musiała dorosnąć do tego, by móc go zaprosić do siebie? Uśmiechnęła się do niego, odpalając samochód.
- Owszem, tak jak marzyłam, zamieszkałam w South Lake Union. Właściwie to udało mi się spełnić wszystkie moje marzenia, dopiero potem zorientowałam się, że czegoś jeszcze brakuje w moim życiu. - odparła szczerze, ale uśmiechała się, więc nie było jej żal, nie zamykała się, wierzyła w to, że jeszcze może się coś zmienić. A gdy już dojechali na miejsce to zaprosiła go do środka.
- Zatem witaj w moich wcale nie skromnych progach. - powiedziała, wcale nie ukrywając tego że żyje tak jak bogacze, w pięknym apartamentowcu z uroczym widokiem na miasto. W korytarzu stała komoda, na której trzymała zdjęcia rodzinne, mógł zatem Brown zobaczyć jej rodziców, stateczny, wysoki i przystojny mężczyzna, siwiejący brunet, który wydaje się bardzo surowy, obok piękna rudowłosa kobieta z uśmiechem, który również posiadała jego towarzyszka. Właściwie cała uroda dziewczyny była po mamie, no może oprócz koloru włosów i oczu, a także kształt nosa i uszu miała po ojcu. Pomiędzy tą dwójką stała ich dumna córka w akademickim stroju, z dyplomem w ręku i równie przepięknym uśmiechem, to był dzień, w którym uwierzyła w to, że spełniły się jej marzenia i to był chyba jej pierwszy uśmiech od momentu utraty dziecka. Następnie zaprosiła go do salonu połączonego z kuchnią i nastawiła wodę na herbatę, wyciągając z szafki dwa kubki, jeden z fioletowym orientalnym wzorkiem, drugi był niebieski z podobnym wzorkiem, jednak tam dominowały mocniejsze akcenty. Kurtka mężczyzny wisiała już na wieszaku, herbata została wyjęta z szafki, nawet podała ją Robertowi.
- Powąchaj jak specyficznie pachnie. Żadna, którą kupisz tutaj nie będzie miała tak intensywnego zapachu. - odparła, nasypując odpowiednią ilość herbaty do każdego z kubków. Wtedy się mu dokładniej przyjrzała.
- Jesteś kompletnie przemoknięty. Nie mam w szafie żadnych męskich ubrań, ale mogę ci dać jakiś ręcznik albo szlafrok, na czas dopóki nie wyschną. - zaproponowała mu swoją pomoc, nie chcąc by ten potem wspominał to spotkanie, umierając na przeziębienie, jak typowy mężczyzna. Cóż by tu rzec, widziała już go nago, więc sam fakt, że byłby w samym ręczniku jakoś jej nie krępował.
-
On był artystą o wolnej duszy, bywał porywczy, impulsywny i spontaniczny. Ona wręcz przeciwnie. Zawsze uważał jej umysł za ścisły. Myślał o niej jako o poukładanej osobie, która zawsze ma plan i wszystko kontroluje.
Przez ostatnich kilka dni zastanawiał się czy Lavender żałuje tego, co stało się lata temu. Ich spotkania i tego, co stało się później.
Zerknął na nią kątem oka. Z jej wypowiedzi zrozumiał, że również doszła w życiu do tego, co pragnęła osiągnąć, zupełnie tak, jak on. Być może nic nie stało się bez przyczyny.
Nie był pewnym czego miałoby jej brakować. Czy chodziło o zmarła córkę, czy może miała coś, lub kogoś, innego na myśli. Uśmiechnął się jedynie lekko, po czym spojrzał przed siebie na zalaną deszczem ulicę.
Jeszcze podczas podróży zaczął czuć się coraz mniej komfortowo. Dopiero teraz, gdy dotarło do niego że jest przemoczony i nie ma ubrań na zmianę, uznał że decyzja o odwiedzinach u Lavender w tym konkretnym momencie nie należała do najmądrzejszych.
Mogli się przecież umówić na inny dzień. Czemu więc postąpił tak niecierpliwie? Nawiązując do wcześniejszych przemyśleń był w końcu osobą impulsywną. To do Lavender należało planowanie. Trudno było mu w tej chwili orzec czy zaplanowała zaproszenie go do siebie, czy również zadziałała impulsywnie W końcu też była człowiekiem, prawda?
Idąc do jej mieszkania poczuł chłód, ale mimo kiepskiego samopoczucia nie miał zamiaru narzekać. Na pewno będzie mógł u niej wysuszyć, w końcu powinna mieć jakiś ręcznik dla gościa?
Ruszył za kobieta do kuchnmi, rozglądając się. — Nieźle się urządziłaś — mruknął z wyrazem podziwu w głosie. — Ja nie mam takich luksusów, chociaż niczego mi nie brakuje… — mruknął, sam nie wiedzieć czemu. Może nie chciał, żeby Lavender pomyślała, że żyje w jakiejś obskurnej kawalerce. Chociaż z drugiej strony przecież wiedziała,. że teraz całkiem nieźle zarabia.
— Byłbym wdzięczny i za ręcznik i za szlafrok — przyznał z odrobinę przepraszającym uśmiechem. Jak dają, to się bierze, tak? Miał nadzieję, że ten szlafrok będzie długi i męski, chociaż skoro wspomniała, że nie ma męskich ubrań, to i męskich szlafroków też pewnie nie zastanie. Z drugiej strony domyślił się, że z nikim się nie spotyka, a co za tym szło, żaden zazdrosny samiec nie zastanie go w domu Lavender w samym szlafroku.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Dziękuję. Planuję jeszcze trochę przerobić salon i powiesić jakiś ładny obraz w korytarzu, jednak nie znalazłam jeszcze nic odpowiedniego. Może masz jakiś pomysł, czym mogłabym zapełnić tamtą ścianę? - wskazała mu zatem tę smutną ścianę, która obecnie zakrywana była stolikiem, na którym stał piękny, granatowy wazon ze słonecznikami. Jednak kwiaty te niebawem będzie musiała wymienić, albo wyrzucić i pozostanie znów pusta ściana. Uśmiechnęła się jednak na to, że mężczyźnie podoba się jej urządzone mieszkanie.
- Jeśli kiedyś mnie do siebie zaprosisz to się przekonam czy mówisz prawdę czy po prostu jesteś zbyt skromny. - aż nie chciało jej się wierzyć poniekąd w to, że się nie urządził. Pisząc horrory i sprzedając je w takich nakładach to na pewno musiał nieźle zarabiać, więc stać go było na wiele. Ale może on nie się niewiele zmienił, wciąż stawiał na minimalizm? Tak go zawsze odbierała.
- Jasne, coś się znajdzie na pewno. - jak obiecała tak też zrobiła, poszła zatem do sypialni, skąd z dolnej szafki wzięła jeden z ręczników dla gości, a potem przeszła w poszukiwaniu szlafroku. Znalazła biały, na jej oko wystarczająco długi, jednak wciąż kobiecy szlafrok, więc wraz z nim jak i z wcześniej przygotowanym ręcznikiem udała się do swojego gościa.
- Znalazłam coś takiego, mam nadzieję że szlafrok będzie pasował mimo wszystko. Możesz przebrać się w łazience, albo w pokoju gościnnym, o tutaj. - jednak mimo wszystko automatycznie zaprowadziła go do pokoju dla gości, który znajdował się wraz z jej biblioteczką. Na pewno mógł na półkach znaleźć swoje książki, oprócz nich jakieś kryminały. Dając mu odrobinę prywatności kobieta wróciła do kuchni i zalała obie herbaty, gdy zdała sobie sprawę, że ostatnio przecież siedziała w tym pokoju i czytała list, w którym opisała to, co czuła do Roberta i czego się bała, list którego do niego nigdy nie wysłała, a który odkryła wraz z przyjaciółką podczas ostatniego spotkania. List ten leżał otwarty na stoliku w pokoju gościnnym, nawet zapomniała go schować, tak jak ostatnią książkę autorstwa Browna. Szatynka momentalnie zrobiła się bledsza na twarzy, bo chciała wkroczyć do tego pokoju i zabrać kartkę papieru, ale nie chciała jednocześnie naruszyć jego prywatności podczas przebierania się. Stanęła zatem w pół kroku, wpatrując się w lekko uchylone drzwi. Pewnie wydawałoby się że go podgląda, przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Jeszcze by tego brakowało, żeby jakiś zazdrosny mężczyzna wpadł tutaj i zastał Roberta w jej szlafroku, naprawdę nie potrzebowała jeszcze bójki w domu, po której kogoś musiałaby bronić na sali sądowej. Zatem może to i lepiej, że obecnie się z nikim nie spotykała.
-
— To szczera prawda, mieszkanie jest dobrze wyposażone, ale niewielkie… Nigdy nie potrzebowałem dużo. Niedawno wprowadził się do mnie Mitch. Pamiętasz go? Zajął pokój gościnny.
Nie był pewny czy Lavender pamięta Mitcha, ale chyba musiał wspomnieć jej chociaż raz, że ma brata, który nie widzi po wypadku.
Gdy Lavender poszła po szlafrok, Robert rozejrzał się po kuchni i wziął do ręki opakowanie po herbacie, żeby przeczytać składniki i kraj pochodzenia, tak z ciekawości. Wyglądało na to, że jest oryginalna, z resztą niby czemu miałaby nie być? Nie uważał, żeby Specter miała nagle kłamać na tak błahy temat. Był ciekawy jak smakuje napój, tym bardziej, że lubił próbować nowych rzeczy.
Odstawił opakowanie i uniósł głowę, gdy brunetka wróciła. Wziął od niej rzeczy, po czym ruszył do pokoju gościnnego. — Jasne, dzięki.
Chciał zapytać gdzie ma zostawić przemoczone ciuchy, ale zanim się do tego zmobilizował jej już nie było. Przez chwilę stał i rozglądał się po pokoju. Zauważył książki na półkach, w tym te jego autorstwa. Zerknął na uchylone drzwi, ale oparł się pokusie, aby całkowicie je zamknąć. Przecież Lavenda chyba nie czai się za nimi, aby go podglądać?
Zdjął z siebie wszystko oprócz skarpetek i slipek, po czym założył biały, damski szlafrok, sięgający mu do pół uda, a potem przetarł ręcznikiem wilgotne włosy, które skręciły się w ciemne sprężynki. W pewnym momencie zerknął w prawo i zauważył na stoliku otwartą kopertę. Pewnie nie zainteresowałby się nią, wiedząc że nie wolno czytać cudzej korespondencji bez pozwolenia, gdyby nie zauważył, że widnieje tam jego imię i nazwisko. Teraz nie było już odwrotu. Kilka sekund później list tkwił w jego dłoniach, a oczy śledziły tekst napisany kobiecą ręką. Ręką Lavender, dokładniej rzecz biorąc. Nie było wątpliwości, że był to list miłosny i to kilkuletni. Przez chwilę przyszła mu do głowy myśl, że to może ona jest psychofanką, która wysyła mu niepokojące liściki miłosne, ale ten znacznie różnił się od krótkiej, chaotycznej notki, którą ktoś wsunął mu jakiś czas temu pod drzwi. Autorem nie mogła być ta sama osoba. Szybko bijące serce było dowodem na to, że nie chciał zostać przyłapanym. Pospiesznie schował list do koperty i podbiegł do drzwi w ostatniej chwili. Gdy wyszedł, stanął twarzą w twarz ze Specter.
— To gdzie ta herbatka? — spytał z godnością, na jaką pozwalał mu ubiór.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Hm, mogłoby być ciekawie, współcześnie, a zarazem artystycznie. Poszukam czegoś idealnego. A kwiaty kupiłam w tej kwiaciarni na dole, jak się wyjdzie z budynku to jest po lewej. Zawsze piękne i świeże kwiaty sprowadzają, ale są sezony gdy żadne mi nie odpowiadają. - jednak pomysł Roberta przypadł jej do gustu, a przynajmniej miała już w głowie pewne wyobrażenie, a nawet jeśli taki kolaż obecnie nie istnieje to zamówi taki u jakiegoś lokalnego artysty, pieniądze ma, więc czemu ma sobie żałować? A i ta ściana wyglądałaby nieco weselej. O kwiaciarni wspomniała zaś na wypadek gdyby Robert również chciał sobie sprawić jakiś ładny bukiet jako dekorację do swojego lokum. To tam też Specter zaopatrywała się w lilie, które zanosiła na grób córki, więc jeśliby Brown się tam zjawił to mógłby zobaczyć te same kwiaty, które leżały na cmentarzu. Póki co jednak był on w środku.
- Czyli niewiele się zmieniłeś, zawsze pasowały do ciebie średnie mieszkanka, nie jesteś typem osoby, która musi od razu posiadać willę i sława najwidoczniej tego w tobie nie zmieniła. A Mitcha pamiętam, jak się poznaliśmy to studiował psychologię, dobrze pamiętam? Co zatem u niego? - a jednak Robert niewiele się zmienił, na tę myśl Lavender uśmiechnęła się, co musiało wyglądać bardzo ładnie, rzekłabym nawet uroczo, bo cieszyło ją to że sława i pieniądze nie zniszczyły w nim tego, co ją w nim zauroczyło, choć w liście określiła to słowami: "to jest właśnie to, za co Cię pokochałam, ale nie umiałam się do tego przyznać nawet przed samą sobą". Zapytała zatem o starszego brata mężczyzny, ciekawa tego, jak sobie on radzi. Znała go właściwie jedynie z opowieści. Jednak ciekawość wzięła górę i coś tam zerknęła przez szparę uchylonych drzwi, tak żeby pozostać niezauważoną. Na pewno nie widziała wtedy kartki w jego dłoniach, ale mogła zobaczyć dobrze zbudowane ciało, na pewno wyglądało jeszcze lepiej niż tych pięć lat temu, kiedy to ostatni raz widziała go nago. Przesunęła się o krok, lub nawet dwa do tyłu, co by jej nie zauważył. Ten list nie był chaotyczny, był dokładnie przemyślany, z paroma skreśleniami, które świadczyły o tym, że kobieta pisząc go szukała właściwych słów na opisanie swoich uczuć. To był jedyny pozytywny efekt tej całej terapii, na którą wysłali ją rodzice, a którą ona chciała odbębnić. Terapeuta powiedział jej że jeśli nie chce się przed nikim otwierać, ani ujawniać swoich uczuć tudzież emocji to może mogłaby spróbować przelać je na papier. Wtedy go wyśmiała, twierdząc, że nie ma na to czasu. Ale gdy już wróciła na studia, gdy ochłonęła całą tą sytuacją i zaczynała czuć, że coś jej ciąży to zaczęła pisać ten list. Wracała do niego potem kilkukrotnie, aż całość skończyła zainspirowana widokiem pierwszej książki napisanej przez Roberta. Zatem mógł on tam przeczytać to, co ceniła w jego osobie, to że go odrzuciła nie dlatego, bo to cię między nimi wydarzyło na koncercie nic dla niej nie znaczyło, tylko dlatego bo jak to określiła, zaczynała się w nim zakochiwać, a doskonale zdawała sobie sprawę z tego, z jak różnych światów pochodzili. Napisała też, że nie odrzuciłaby go gdyby miała pewność, że jej świat nie zniszczy tej jego uczuciowości i nie stanie się emocjonalną pustką noszącą wiele masek, w zależności od okazji i towarzystwa. Opisała również to, dlaczego zdecydowała się na oddanie Lily do adopcji, że bała się tego iż będzie obwiniała jego i ich córkę za to, że przez nich nie mogła spełnić swoich marzeń o prawie, ale tak naprawdę żałuje tego, że nie zdążyła mu powiedzieć wcześniej o ciąży, a także tego że wsiadła do tego nieszczęsnego pociągu. Zakończyła go pisząc o tym, że mężczyzna ma prawdziwy talent pisarski i że powinien go rozwijać, a także o tym że była na pierwszym spotkaniu, na którym podpisywał swoją książkę, jednak nie odważyła się wtedy do niego podejść, wolała zatem zniknąć w cieniu, ale że niezależnie od tego jak dalej potoczy się ich życie to zawsze pozostanie on, jak i Lily w jej sercu, a także że będzie miło wspominała te krótkie chwile w jego towarzystwie. A teraz przerażała ją myśl, że Robert może to wszystko przeczytać, że może się o tym dowiedzieć. Delilah mówiła jej, że powinna mu go wysłać, choćby po latach, ale Specter chciała mu to wszystko kiedyś wyznać osobiście. Jednak nie tego dnia, chyba nadal nie była na to gotowa. Gdy Brown wyszedł z pokoju gościnnego to mógł zobaczyć na jej twarzy to przerażenie, jakby została przyłapana na gorącym uczynku. Sama Lavender patrzyła na niego tak, jakby próbowała wyczytać z jego twarzy to, czy już wie, czy jeszcze nie. Jednak on zaskoczył ją tym pytaniem o herbatę, więc szybko musiała odzyskać rezon.
- Właśnie przyszłam powiedzieć, że już gotowa. - odpowiedziała pewnie, tak jakby to było prawdą i serio w jej głosie naprawdę zabrzmiało to dość wiarygodnie. Wskazała nawet na kuchnię.
- To może ty pójdziesz do kuchni, a ja wezmę twoje rzeczy na suszarkę? - zaproponowała, wzrokiem uciekając w stronę pokoju. Musiała sprawdzić, czy list leżał w tym samym miejscu co wcześniej, nawet jeśli Robert sam się nie przyzna do tego, że go przeczytał. Ale póki co nie zauważyła w jego zachowaniu żadnych zmian, więc pewnie nawet go nie zauważył. Na tę myśl serce szatynki powoli się uspokajało, ale musiała mieć tą pewność.
-
Gdy wyszedł z pokoju gościnnego w białym szlafroku, którego rękawy były definitywnie za krótkie i skierował się do kuchni na wspomnianą wcześniej herbatę, jego mina mówiła jedno - był przejęty. W pierwszej chwili nie dał tego po sobie poznać, ale gdy tylko wyminął Lavender i ta straciła go z oczu, mina mówiła sama za siebie. List przeczytał stosunkowo szybko, obawiając się przyłapania, a więc dopiero teraz miał niejako czas na głębszą analizę. Przez krótki moment, w którym się mijali, zauważył, że Lavender również była przejęta, a więc mogła podejrzewać, że Robert czytał jej list. Czy mogła być tego pewna? Czy to widziała? Może lepiej będzie nie wspominać o tym i pozwolić aby temat odszedł w zapomnienie.
Wszedł do kuchni i już od progu poczuł intensywny zapach napoju, który przygotowała Specter. Usiadł pospiesznie i opatulił się nieco szczelniej szlafrokiem, chociaż nie tak bardzo, jakby chciał. To wszystko, co wyczytał w liście od młodszej Lavender ani na chwile nie dawało mu spokoju. Nie sądził, że tak wyglądały jej przemyślenia co do całej sytuacji z ciążą i dzieckiem, jak i co do jego osoby. Czuł się zaskoczony, ale w jakimś sensie również mu to schlebiało. Zawsze wydawało mu się, że był dla niej niewystarczająco dobry, zdolny, bogaty. Okazało się, że ona uważała inaczej. Wszystkie emocje sprzed pięciu lat wróciły jak za dotknięcie czarodziejskiej różdżki i wydawały się realniejsze, niż kubki z parującym napojem stojące tuż przed nim. Nie byl nawet pewien co odpowiedział na ostatnie słowa kobiety, które skierowała do niego na korytarzu i czy cokolwiek odpowiedział. Pewnie i tak zabrała jego ubrania, które zostawił niedbale porozrzucane, bo kompletnie o nich zapomniał, aby włożyć je do suszarki.
Gdy kobieta wróciła do kuchni, Robert spojrzał na nią i uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
— Dziękuję za herbatę… I suszarkę — dodał nieporadnie, zastanawiając się czy ona już wie, że przeczytał list, czy niczego nie zauważyła.
Gdy pierwsza fala uderzeniowa po przeczytaniu słów skreślonych na kartkach papieru minęła, uzmysłowił sobie, że może jednak powinni ten temat poruszyć. Czy nie byłoby to najwłaściwszą rzeczą, aby przypieczętować ich spotkanie po latach, podczas którego mieli sobie tak naprawdę wszystko wyjaśnić? Chyba właśnie temu miało to służyć? — Przeczytałem— przyznał w końcu i spuścił na moment wzrok. — Nie sądziłem, że tak czułaś. Byłem pewien, że po prostu nie chciałaś zrezygnować ze swojego poukładanego życia — przyznał zgodnie z prawdą, nawet jeśli mogła okazać się bolesna.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Cieszę się, że Mitch tak świetnie sobie radzi. I chciałam złożyć najszczersze kondolencje z powodu Ethana, bo nigdy właściwie nie miałam okazji tego zrobić. - mówiąc to położyła swoją dłoń na jego dłoni. Mitcha nie poznała nigdy na żywo, Ethana miała jednak okazję poznać, o czym Robert może nawet nie wiedział. Następnie zabrała rękę i zajęła się dalszym przygotowywaniem herbaty. Najgorsza jest ta niepewność, czy on to przeczytał? Co on teraz o tym wszystkim sądzi? Weszła do środka by zebrać jego rzeczy. Najpierw zajrzała w stronę uchylonych drzwi, aby sprawdzić czy brunet za nimi nie stoi. Nie widziała jego sylwetki, więc skierowała się od razu do stolika. List leżał w kopercie, w tym samym miejscu co wcześniej. Ale była wręcz pewna, że wyjęła go z koperty przed wyjściem na cmentarz, a więc przeczytał. I nie dał po sobie niczego poznać. Odłożyła kopertę z powrotem na stolik i zebrała jego ubrania na suszarkę. A może się pomyliła i wcale nie zostawiła listu na wierzchu, tylko leżał on sobie bezpiecznie w kopercie? Poza tym niezły z niego bałaganiarz, jej pedantyzm aż cierpiał na widok tych porozrzucanych niedbale ubrań. Jednak nie zwróciła mu uwagi, był w końcu jej gościem. Wróciła do mężczyzny i zajęła miejsce na stołku przy blacie, obie dłonie kładąc na kubku z gorącą herbatą, tak jakby chciała je ogrzać. Ponownie zmierzyła go wzrokiem, teraz jednak wydawał się jej nieco bardziej przejęty niż wcześniej. Może krępował go fakt, że jest prawie nagi w dość ciasnym i małym szlafroku? Musiała przyznać, że wyglądał w nim nieco komicznie. Posłała mu zatem uśmiech rozbawienia.
- Nie musisz mi dziękować, przynajmniej będę miała pewność, że nie umrzesz z powodu przeziębienia. - odpowiedziała i zanim on zdołał jej cokolwiek powiedzieć to chcąc rozluźnić nieco atmosferę, zapytała:
- Masz już pomysł na kolejną książkę? - lecz wtem usłyszała jego wyznanie i na moment zaniemówiła. Uśmiech również chwilowo zszedł z jej twarzy, zastąpiła go powaga. Wiedziała że kiedyś to będzie musiało nastąpić, ale czy była gotowa na te wyjaśnienia?
- Wiem, włożyłeś list do koperty, a z tego co pamiętam zostawiłam go na zewnątrz niej. - to było pierwsze co jej przyszło na myśl, więc się z nim podzieliła tą swoją uwagą. Po chwili jednak westchnęła, chcąc pozbyć się tego dziwnego ciężaru, który na niej spoczywał.
- Jak pewnie zauważyłeś nigdy nie byłam zbyt wylewną osobą, jeśli chodzi o uczucia. I poniekąd masz rację, nie chciałam rezygnować ze swojego planu na życie, bo się bałam tego, co mnie czeka, tego co niezaplanowane. Bałam się również tego, że jeśli odejdę z tego poukładanego świata to zatracę siebie, nie będę wiedziała kim jestem. Jednocześnie nie chciałam byś ty przestał być sobą, a tak mogłoby się stać, gdybym zaprosiła cię do tego świata masek. - odpowiedziała otwarcie, chyba pierwszy raz od dawien dawna. I pomyśleć że to przyjaciółka nakłoniła ją do opowiedzenia mu o tym, co było zawarte w liście, albo do wysłania go brunetowi.
- Poza tym obawiałam się że jestem w stanie złamać ci serce, a nie chciałam cię nigdy zranić. - dodała, przypatrując się mu uważnie. Czy ona już raz mu serca nie złamała? Teraz to do niej powoli docierało, że mogła być taka możliwość. Chciała jednak usłyszeć to od niego. Nawet jeśli prawda miałaby boleć.
-
Mniejsza o to gdzie był list, kiedy on go znalazł i co się z nim później stało. Ona już wiedziała, że go przeczytał i przynajmniej tą krępującą tajemnicę mieli za sobą.
Przy okazji wydało się również, że mężczyzna nie ma wiele wspólnego z pedantyzmem, chociaż umie utrzymywać porządek, jeśli mu się chce. W tej sytuacji stres wziął nad nim górę i dlatego tylko nie zebrał swoich ciuchów, zostawiając tą działkę chcąc czy nie chcąc dla Lavender, która miała wszelkie prawo wywalić zmiętoloną garderobę za okno. W końcu nie była jego matką, a on nie był kilkuletnim dzieckiem. Na szczęście nie zrobiła nic z tych rzeczy, oddając mu zrozumienie i z cierpliwością zanosząc jego własność do suszarki. W innym wypadku pozostałaby mu podróż do domu taksówką w samym szlafroku. Sąsiedzi mieliby pewnie niezłą rozrywkę.
Przysunął do siebie herbatę i uniósł kubek, aby podmuchać na gorący napój, tym samym rozdmuchując parę. Podczas, gdy Specter mówiła o swoich obawach, upił małego łyczka i zamrugał krótko, bo napar był jeszcze odrobinę za gorący. W każdym razie już czuł ten intensywny, niepowtarzalny smak. Bardzo mu smakowało. Nie chciał jednak chwalić herbaty w takim momencie, bo mogłoby to zostać źle odebrane. W końcu mieli nieco ważniejszy temat do rozmowy, przynajmniej na ten moment.
Kiwnął z rozwagą głową. — Bardzo długo zastanawiałem się, czemu nie dałaś nam szansy. Najpierw byłem przekonany, że po prostu uważałaś, że stać cię na kogoś lepszego. Może nawet miałaś już jakiś wybór. Później przyszło mi na myśl, że może chciałaś mnie na jakiś pokręcony sposób przed czymś uchronić. Tak czy owak nie mamy pojęcia co by się stało, bo nie zdecydowaliśmy się o tym przekonać — odpowiedział, w pewnym momencie unosząc wzrok i skupiając go na twarzy rozmówczyni.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, gdy wspomniała o złamanym sercu. Mógł powstrzymać tę odrobinę zgorzkniałą reakcje, aby nie robić jej przykrości, ale nie udało mu się. Być może nie zauważyła charakteru tego grymasu, na co miał cichą nadzieję.
— Wygląda na to, że tak czy owak byś tego nie uniknęła. Zrobiłaś co musiałaś.
Nie chciał robić jej wyrzutów, bo zdążył ją zrozumieć i wybaczyć zarówno jej, jak i samemu sobie. Ułożył dłoń na jej dłoni, tej którą przed chwilą cofnęła. Trudno było pozostać obojętnym w obliczu tak znaczącej przeszłości, która ich łączyła i z którą musieli jakoś dać sobie radę.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Tak, miałeś rację pod tym względem, że chciałam cię uchronić i wybrałam najbardziej niewłaściwy na to sposób, który wtedy wydawał mi się najrozsądniejszy. Ta twoja uczuciowość sprawiała że byłeś delikatny, a delikatni ludzie bardzo często obrywają w świecie bogaczy, aż wytworzą skorupę, by już nikt ich nie zranił. Tylko że wtedy już nie są tymi samymi osobami, nie chciałam byś utracił to, co naprawdę sprawiło, że zwróciłeś moją uwagę, a także że wylądowaliśmy razem w łóżku. - przyznała mu tym samym rację i wyglądała tak, jakby chciała coś dodać, ale tak jakby nie potrafiła znaleźć odpowiednich na to słów. "Zakochałam się w takim tobie i nie chciałam byś się zmienił" najzwyczajniej w świecie nie przechodziło jej przez gardło. No właśnie, nie postanowili spróbować, więc nie ma o czym obecnie gdybać. Ale co jeśli... a nie to głupie. Jej uwadze nie umknął ten grymas, który zawitał na jego twarzy. A więc dobrze przeczuwała, złamała mu serce, choć tego nie planowała. I nie, z tą myślą nie czuła się ani trochę dobrze.
- Przepraszam za tamto Robert, naprawdę żałuję. I choć nie mam możliwości cofnięcia czasu, to może... czy uważasz że jest szansa, byśmy mogli zacząć tę znajomość od nowa, czy na twoim horyzoncie pojawiła się już jakaś kobieta? - naprawdę można było usłyszeć żal w jej głosie, jej wyraz twarzy również złagodniał w stosunku do niego, a ta jego dłoń na jej dłoni dała poniekąd nadzieję, że może wszystko naprawić? Wiedziała jedno, musiała zaryzykować, inaczej by potem żałowała, że się nie zdecydowała o to zapytać. Może nie tak miało to wyglądać, miała podczas koleżeńskiej herbaty wypytać delikatnie o jego plany na życie, o inspiracje do następnej książki, o to czy w jego życiu jest ktoś, kto zajął jego serce, ale nie, ona zaczęła od końca i to wszystko przez list. Nie tak to sobie zaplanowała, bo tego spotkania w ogóle sobie nie zaplanowała. To był czysty spontan i póki co to miała wrażenie że podejmuje najbardziej chaotyczne decyzje powodowane natłokiem myśli w jej głowie.
- Oczywiście zrozumiem jeśli uznasz, że nie da się nadpisać przeszłości i nie dasz mi, ehm, nam szansy, nie będę miała ci tego za złe. - jednak pomyślała że zadając tamto pytanie, postawiła go w dość niezręcznej sytuacji, dlatego też uznała że dobrze będzie to dodać. A czy naprawdę nie miałaby mu tego za złe? Na pewno postarałaby się zrozumieć, stanąć na jego miejscu. A odmowa, odrzucenie wręcz zawsze boli, niezależnie od sytuacji.
-
W każdym razie zdawał sobie sprawę ze swojej pozycji i miał się na baczności.
Wysłuchał kobiety do końca, a w głowie miał tylko coraz większy mętlik. Miał nadzieję, że otrzyma spokój ducha, gdy wszystko sobie wyjaśnią. Że będzie mógł odetchnąć z ulgą, a uczucia, które ciągnął się za nim od pięciu lat ustąpią miejsca uldze. Nie spodziewał się, że podczas ich pierwszego spotkania po latach, tak szybko przejdą do tych głębokich wyznań i nadziei, które przedstawiła mu Specter. On sam nie wiedział czego oczekuje i co ma z tym wszystkim zrobić. Z jednej strony miał ochotę ulotnić się i przemyśleć wszystko w samotności, ale z drugiej jak mógł ją zostawić bez jakichkolwiek wyjaśnień, bez odpowiedzi.
Zastanawiał się dłuższą chwilę, zdając sobie sprawę z tego, że im dłużej milczy, tym Lavender czuj się bardziej niepewna i zniecierpliwiona.
— Nie mam jakiegokolwiek problemu z tym, abyśmy zaczęli od nowa… Naszą znajomość. Tym razem zróbmy to jednak po kolei, rozumiesz? Poznajmy się. Tak naprawdę — powiedział, obejmując kubek z herbatą, która nieco już przestygła, ale mimo wszystko czuć było silny jej aromat. — Wiesz co mam na myśli? — spytał dla pewności, jednocześnie chcąc wiedzieć co ona o tym myśli. Czy nie tak powinni byli zrobić na samym początku? Czy to nie przez ich brak odpowiedzialności i lekkie podejście do tego, co robią, sprawiły, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej? Że było w tym wszystkim za dużo emocji, za dużo strachu i niepewności. Zbyt intensywnie jak na tak krótki okres czasu i nie do końca przemyślanie. Z drugiej strony byli młodzi i najpierw robili, a później myśleli.
Do Roberta w pewnym momencie dotarło, że on się właściwie wiele nie zmienił i że propozycja, którą właśnie przedstawił Lavender była jedną z mądrzejszych, dojrzalszych myśli, którą wyraził w ciągu ostatnich miesięcy, a może nawet lat. Skąd wzięła się ta mądrość? Nie wiedział.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Jasne, rozumiem. Poznanie się, rozmowy i to te szczere o emocjach, a także na zwykłe tematy, o codzienności. Z czasem wyjdziemy na jakąś kawę, czy do kina, chociaż osobiście wolę teatr. Trzymamy się również zasady "nie idę do łóżka na pierwszej randce"? - taka odpowiedź była całkiem zrozumiała, wcześniej działali impulsywnie i co o sobie wiedzieli? No niewiele, a tak to mogli zbudować relację na przyjaźni. Powiadają że miłość zbudowana na podstawach przyjaźni jest silniejsza od tej, która jest zbudowana jedynie na pożądaniu. Nie była pewna czy miał na myśli to samo, co jej wpadło do głowy po usłyszeniu, by poznali się lepiej, szukała więc potwierdzenia w jego oczach.
- Chyba nie uważasz że specjalnie czekałam aż zmokniesz bym mogła cię zaprosić do siebie i wykorzystać fakt, że siedzisz w moim szlafroku? Nie tworzę aż tak wyrafinowanych planów. - postanowiła również nieco obrać sytuację w żart, bo w sumie te jego słowa dały jej trochę do myślenia, ona to tak odebrała, że on uznał iż specjalnie znalazł się w tym miejscu i ona zadała to pytanie by znów zacząć od łóżka, dlatego żartobliwym nieco tonem wyjaśniła sprawę, a następnie spróbowała swojej herbaty. Tak, była wyśmienita.
-
Dopił herbatę i postawił kubek na stole, po czym lekko go od siebie odsunął.
Szczerość doceniał bez dwóch zdań i jak widac odpłacał się tym samym. Z resztą szczerość odnośnie spraw poważnych trzymała się go stosunkowo cały czas. Jasne, że zdarzało mu się kłamać, zatajać prawdę, czy zmieniać fakty na swoją korzyść, tak jak to miało miejsce na pamiętnym festynie, po którym nakłamał w programie na żywo i potem musiał załatwiać z Kiarą ugodę, aby na niego nie nakablowała. Jak to się mówi? “Nawarzyłeś piwa, to teraz sam je wypij”. W pewnym sensie to głupie powiedzenie, bo gdyby nawarzył dużo piwa, to na pewno znaleźliby się chętni, aby je z nim wypić. W każdym razie wiadomo o co chodzi.
Jego odpowiedź nie była w zasadzie jednoznaczna. To nie była obietnica, raczej propozycja, aby się poznali i z biegiem czasu zdecydowali czy faktycznie spróbują ze sobą być czy jest na to jednak za późno. Niech pozwolą rozwinąć się tej znajomości bez żadnych oczekiwań.
— Dokładnie. Zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi — przyznał z ulgą, że został zrozumiany.
Na jej kolejne słowa wręcz się zaśmiał.
— Nie? Nigdy? Nawet przez myśl ci to nie przeszło? — zapytał żartobliwie. Niby to był żart, ale właściwie zastanawiał się czy Lavender miała o nim jakieś fantazje, czy może była teraz grzeczną dziewczynką. Oparł łokcie na stole i nieco się nachylił, zmieniając pozycję.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Oczywiście uprzedzam, że mogę czasami trochę naciskać, bo nadal lubię mieć wszystko pod kontrolą, ale pracuję nad tym. - posłała mu przy tych słowach przepraszający uśmiech, bo takie perfekcjonistki, osoby które muszą mieć pod kontrolą swoje emocje i całe swoje życie, te osoby często naciskają na określenie "na jakim etapie znajomości właściwie jesteśmy?", zapewne chcąc upewnić się że wszystko mają pod kontrolą. Zaś słysząc jego kolejne słowa i ton, jakim je wypowiedział, wesołość wpłynęła na jej twarz.
- Jestem kobietą, a kobieta nie powinna wykładać od razu wszystkich swoich kart na stół. - odpowiedziała tajemniczo, celowo unikając odpowiedzi na to pytanie. Bo czy miewała fantazje seksualne? Owszem. Czy w nich pojawiał się Robert? Także. Nie powiem że coś tam zobaczyła przez lekko uchylone drzwi i to mogłoby pobudzić jej wyobraźnię, czego nie dawała po sobie poznać.
- A tobie by przeszło przez myśl coś niezgodnego z naszymi ustaleniami gdyby sytuacja była odwrotna? - odbiła zatem piłeczkę chcąc wiedzieć jak mężczyzna wybrnie z tej sytuacji. Sama pewnie zanurzyła usta w kubku z herbatą, która już bardziej wystygła, więc powoli traciła swój urok.
- Wcześniej pytałam też o twoje pomysły na nową książkę, gdybyś zamierzał wymigać się od odpowiedzi na moje poprzednie pytanie. - rzuciła mu również koło ratunkowe w postaci lżejszego tematu, obserwując bacznie jego reakcję.
-
Tak się chyba nie powinno robić? A przynajmniej odpowiedzialny, dorosły mężczyzna nie powinien. Poza tym siedział teraz w damskim szlafroku, który ledwo zakrywał mu tyłek. Ktoś mógłby go pocieszyć, że nie miał wyboru. Niestety miał. Mógł pożegnać się i pojechać do domu, ale on wolał wpakować się w kolejną niezręczną sytuację, przeradzającą się niechcący w jeszcze bardziej niezręczną sytuację. Życie Roberta w pigułce. Cały on.
— Praca nad sobą to podstawa — przyznał po krótkim zastanowieniu się. Dobra rada. Szkoda, że sam z niej nie korzystał.
W tej sytuacji Lavender mogła coś zobaczyć nie tylko przez uchylone drzwi, ale i rozchylone poły szlafroka. Dopił herbatę i odstawił pusty kubek na stół. — Pewnie tak. Jestem tylko człowiekiem i to płci męskiej — odparł pół żartem, pół serio. Jak robiło się poważniej, to obracał temat w żart. Tak to już z nim było. Jak widać nie potrzebował koła ratunkowego, ale uznał że chętnie odpowie i na kolejne pytanie. W podobnym, do jej, stylu. — Dobry pisarz też nie powinien wykładać wszystkich swoich kart.
Uśmiechnął się odrobinę tajemniczo. — Mogę jednak zdradzić, że myślę o horrorze połączonym z fantastyką.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zrobiło mu się chyba odrobinę chłodno. Tym bardziej, że nie miał na sobie spodni.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Zgadzam się, ale niby to tylko podstawa, lecz często się łapię na tym, że nadal się zapominam. - bo jak można tak łatwo wyzbyć się starych przyzwyczajeń? Zanim się nabędzie nowe to wymaga dużo pracy nad sobą i choć Specter była na tyle uparta by dokonać przełomu w swoim zachowaniu to jednak siła przyzwyczajenia przezwyciężała w wielu sytuacjach. I już tak nie rozbudzaj mojej i Lavender wyobraźni bo się rzuci ona jeszcze na biednego Roberta w tym szlafroku i nici z powolnego zaczynania znajomości. Zawsze można powiedzieć "dobra zaczniemy od nowa jutro", prawda?
- Ach, rozumiem. Pozostawiasz nutę tajemniczości na wypadek gdybym chciała udzielić wywiadu na twój temat gazetom. - zażartowała, bo ona jedynie z mediami rozmawiała o sprawach, które prowadziła, a raczej ogłaszała im wyrok, ten dobry dla jej klienta, bo o tym złym mówiła jedynie że złożą odwołanie. Zaś horror połączony z fantastyką, dobry wybór, połączy więcej odbiorców to na pewno.
- Hm, coś nowego i na pewno dobrze sprzedającego się. Fantastyka przeżywa obecnie drugie życie, bo wcześniej czytywali ją głównie nastolatkowie. - stwierdziła, bo jednak najczęściej dawniej to nastolatkowie chłonęli fantastykę, zostawiając pozostałe domeny literatury dla starszych, a obecnie każdy się przekonuje do tych wszystkich postaci nadprzyrodzonych. Może coś w tym jest że tęsknimy jednak za tymi przygodami, które są nam tak dalekie, jak podróże międzygalaktyczne? Szatynka już tam pewnie miała swoją wizję co by chciała przeczytać, zwłaszcza że lubiła pióro Browna.
- Może sprawdzę czy już trochę przeschły twoje rzeczy? - zaproponowała, bo pewnie już trochę mężczyzna u niej siedział i broń boże, ona go nie wyganiała, jednak jej samej po takim czasie mogłoby być zimno. Chociaż zawsze mogła znaleźć inny sposób na rozgrzanie się, ale to by się wiązało z łamaniem zasad, a ona zasad nie łamała z reguły przez siebie ustalonej.