WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#7
outfit

Siedząc w pobliskiej kawiarni, do której zaglądała, by wypić jedną z lepszych kaw w Seattle i popracować w niego innych warunkach, niż te radiowe i domowe, nie pomyślałaby, że może zostać zagadana przez uroczą ciemnowłosą dziewczynę, która dosiądzie się do niej i spędzą ze sobą całe popołudnie. Na początku Lava myślała, że Chelsea okaże się jedną z tych osób, które zaczepiają ją, bo chcą pogadać z „panią z radia”, jednak okazało się, że jest w Seattle dopiero od kilku dni i po prostu jej nie znała. Ulżyło jej, bo zauważyła jej zainteresowanie, a nie chęć nękania jej o zdjęcie na insta albo pozdrowienia w porannej audycji. Ludzie mieli różne pomysły, a od kiedy Lava zaczęła opowiadać na antenie o niektórych swoich fanach, wybierając raczej urocze opowieści i faktycznie pozdrawiając tych, którzy mile ja zaskoczyli, niektórzy jakby specjalnie odwalali różne dziwne rzeczy, by potem i o nich wspominała.
Także dziewczyny spędziły miłe popołudnie, kiedy okazało się, że żadna nie ma planów na później i spokojnie mogą okupować stolik przy oknie i raczyć się cappuccino na mleku owsianym i jakimiś czekoladowymi ciastkami. Po wstępnej rozmowie zapoznawczej, przy której od razu można było zauważyć mały flirt, przeszły na ciekawsze tematy. Okazało się, że połączyć je mogła miłość do jedzenia i ubrań. A kiedy obie zwróciły uwagę na dość specyficzny strój kobiety idącej po drugiej stronie i zaczęły wymyślać gdzie się wybiera tak wystrojona, przez kilka minut nie mogły powstrzymać śmiechu, ściągając na siebie spojrzenia całej kawiarni. Gadka tak się kleiła, że Lava w przypływie swojego szaleństwa zaproponowała przeniesienie się do niej. Niczym creeper zapraszający małe dzieci do swojej piwnicy na oglądanie szczeniaczków, Lava rzuciła kartą „kolacja i wino” i tym sposobem zaciągnęła swoją nową towarzyszkę na małe zakupy, a potem do swojego mieszkania. Nikt naprawdę nie wie, co w tej trzydziestoletniej, chyba niezbyt odpowiedzianej głowie siedziało, że ona tak tych ludzi lubiła do siebie zapraszać, ale na szczęście żadnej tragedii z tego nie było. Umiała się bić, miała gaz pieprzowy, na wszelki wypadek. A mieszkanie wynajmowała, hehe.
Włączyła muzykę i zasugerowała Chealse, by ta się rozgościła. W tym czasie kontynuując tameta, który zaczęły jeszcze w sklepie spożyczwczym, przygotywywała im kolację. Uwielbiała gotować, także nie było dla niej najmniejszego problemu, by coś przygotować. Sam, jej wspólokatorki i tak nie było w domu, więc rzynajmniej miała towarzystwo. Otwarta butelka białego wina stała już na stole, a kieliszki napełnione były jej ulubionym wytrawnym rieslingiem, kiedy podsunęła Charlie talerz tajskiego jedzenia w wersji „vege od Lavy”.
- Powiedziałabym, że to moje popisowe danie, ale znajomi zawsze twierdzą, że to burgery wychodzą mi najlepsze. – uśmiechnęła się do niej szeroko i sięgnęła po kieliszek z winem, by się napić.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

"nie zakłada się podartych jeansów na rozmowę o pracę Charlie" "PRZECIEŻ MAM MARYNARKĘ"

Axel miał obrzydliwie dużo obowiązków, jak na chłopca, który teraz żył w pałacu godnym Księcia z Bajki. Przez pierwsze trzy dni Charlie bawiła się całkiem nieźle zwiedzając ten mini-pałac, w którym zamieszkała nie pytając nikogo o zdanie; dzieła sztuki, ilość pracujących tam ludzi i sama wielkość łóżka przyjaciela, z którym bezczelnie zaczęła spać, robiły na niej wrażenie, że tego chciała, czy nie. Ale stosunkowo szybko zaczęła się też nudzić, więc ze zwiedzania domu szybko przerzuciła się na zwiedzanie Seattle urozmaicone szukaniem pracy.
Umówiła się się więc w paru miejscach, oznajmiła przyjacielowi, u którego teraz się rozbiła, że wychodzi i że jeżeli nie wróci do następnego poranka to... trudno, pewnie znalazła coś ciekawszego, niż jego ponura i pozbawiona chęci do życia osobowość (była bardzo wspierająca, naprawdę, ale czuła, że jeżeli usłyszy jeszcze jeden wściekły monolog na Floriana St. Verne'a, to dla swojego świętego spokoju wytropi tego gościa i go udusi gołymi rękoma, żeby Axel przestał zrzędzić).
Z czterech rozmów tylko jedna nie poszła fatalnie, wystarczyło to więc, żeby nastrój Chelsea spadł do poziomu niezadowolonego z życia spaniela, któremu teraz tylko drobiowe smaczki mogą przywrócić wiarę w lepsze jutro. Za drobiowymi smaczkami Charlie nie przepadała (... ... co być może kiedyś sprawdziła, ale nigdy się do tego nie przyzna), ale za kawą już owszem, dlatego postanowiła zacumować na godzinę albo dwie we właśnie mijanej kawiarni przed powrotem do domu.
Lavy nie planowała zagadać, naprawdę. Chciała zapytać tylko, czy to ciasto jest dobre, bo nie jest pewna, czy zamówić, potem jeszcze zapytała o dojazd do Queen Ann i po pytaniu, czy jest tylko przejazdem w Seattle obie się rozgadały nie wiedząc kiedy. A Charlie bardzo lubiła rozmawiać z pięknymi nieznajomymi i stawiać im kawę, nawet jeżeli gdzieś z tyłu głowy miała, że do końca tygodnia będzie musiała wyjadać jedzenie z lodówki przyjaciela chyba.
Ale niedługo później zaproponowano jej obrobienie innej lodówki i nagle rozlewająca się po jej ciele fala ekscytacji nie pozwoliła jej odmówić. Z nieskrywaną przyjemnością i pewną dozą bezczelności przyglądała się Lavie, gdy tamta dotowała, przesuwając wzrokiem po jej sylwetce i nie szczędząc dwuznacznych odzywek; lekkich żartów dopełnianych zawsze znaczącymi mrugnięciami, bądź lekkimi uśmiechami. Marynarkę odwiesiła na krzesło, teraz więc siedziała przy stole w samej podkoszulce, palcami przebiegając po kieliszku w górę i w dół i tylko co jakiś czas zerkając na telefon, bo nowe like'i na Instagramie nie sprawdzą się same, nie?
- Pachnie niesamowicie-... i smakuje jeszcze lepiej, niż tamto ciasto - dodała, ledwie przełykając, w głosie nawet nie kryjąc zachwytu. - A myślałam, że nic nie zachwyci mnie dzisiaj bardziej od twojej urody. - Ten lamerski tekst rzuciła niemal mimochodem, bo hej, to była część jej osobowości, ok? niewiele mogła na to poradzić.
- Mieszkasz sama?
Nawet nie zdążyła się jeszcze ciekawsko po nowym otoczeniu rozejrzeć, tak ją pochłaniała przyjemna, niemal sama się tocząca rozmowa z Lavą. Szczególnie, że wystarczyła, by porany, nieprzyjemny nastrój poszedł gdzieś w nienapięć - miała niefart trafić na paru dupków pod rząd, ale najwyraźniej wszechświat chciał jej dać jakiś promyczek szczęścia tego dnia, co było podwójnie miłe, bo Chelsea była stworzeniem towarzyskim i lubiła nie tylko ludzi dookoła siebie, ale też ich poznawać.
- Nigdy nie miałam komfortu samotności, może dlatego jestem ekstrawertyczką. - Zaśmiała się lekko. - Pokój zawsze dzieliłam z bratem, w dodatku prawem absolutnie niesprawiedliwym zaskarbił sobie większą część. Dałam się przekupić tym jego pięknym ślepiom i zagraliśmy, zupełnie jak w Hobbicie, o biurko zadając sobie nawzajem zagadki. Zapowiadała się łatwa wygrana, a ten mały gnojek zadał mi taką zagadkę matematyczną, że na wszelki wypadek się przeżegnałam, bo to wyglądało jak egzorcyzm. - Uśmiechnęła się mimowolnie do wspomnienia, bo mogła narzekać, ale uwielbiała tego gówniaka i już tęskniła.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Pięknie, nawet outfit mają w podobnym stylu. Bardzo prawdopodobne, że Lava nie zgodziłaby się z twierdzeniem, że na rozmowę o pracę nie zakłada się podartych jeansów. Wszystko zależało od miejsca, do którego się aplikowało. Strój definiował osobowość, a czasami to właśnie ta była na najważniejsza dla zatrudniającego. W końcu nie planowała pracować jako sekretarka w kancelarii?
Lavie wystarczyło pytanie o ciasto, by rozgadać się na temat menu jej ulubionej kawiarni oraz polecić Charlie kilka innych miejsc, kiedy już dowiedziała się, że dziewczyna pojawiła się w mieście dopiero kilka dni temu. Jako rodowita mieszkanka Seattle, doskonale znała miejsca, które należało wpisać na listę „do zobaczenia”. Jednak w związku z tym, że sama wróciła do miasta po pięciu latach, poznawała niektóre lokale na nowo, robiąc nowy spis ulubionych miejsc. Ku swojemu zadowoleniu zauważając, że teraz już bez problemu może jeść wegańsko na mieście i nikt nie będzie się temu dziwić.
Lodówka Lavy, jak i całe mieszkanie było niemal całą dobę otwarte dla rodziny i przyjaciół, a także dla każdego, kogo Lava chciała u siebie nakarmić. Jakieś takie chyba matczyne zapędy miała w tej kwestii albo po prostu lubiła się najzwyczajniej w świecie dzielić jedzeniem i szerzyć swoje wegańskie przepisy. A gotowanie w towarzystwie pięknej niewiasty, która jeszcze umilała jej czas dwuznacznymi komentarzami, było chyba najlepszym pomysłem na spędzenie wieczoru. Sama również musiała ściągnąć swoją marynarkę, kiedy przy gotowaniu zaczęło robić się jej za ciepło.
- Cieszę się. – uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z faktu, że Charlie doceniła jej zdolności kucharskie.
- Oh słońce… - westchnęła rozbawiona jej tekstem i pokręciła głową. Uwielbiała takie, dopóki nie były to teksty rzucane przez pijanych napaleńców w klubach. Jednak doceniała szczerość, a wewnątrz rozpływała się wtedy z tego, jak te słowa były urocze i zabawne jednocześnie. – A ja mam jeszcze kilka pomysłów na to, co mogłoby cię bardziej zachwycić. – dodała, postanawiając pociągnąć ten jakże oczywisty flirt i sięgnęła po swój kieliszek.
- Nie. Mam współlokatorkę. – odpowiedziała na jej pytanie i palcem wskazała na drugą stronę mieszkania, po której znajdowały się do drzwi pokoju Sam. Mieszkanie było spore, więc mieściły się w nim we dwie bez problemu.
- Ja też nie. Owszem, miałam swój pokój, ale moi rodzice adoptowali nas siódemkę, więc w domu zawsze było dużo osób. Przynajmniej mogłam się ukrywać w swoim pokoju. – odpowiedziała, z uśmiechem wspominając lata spędzone w domu Hale’ów. Kiedy wyprowadzała się z domu, do wynajmowanego podczas studiów mieszkania, jej pokój zajęła młodsza siostra, która mniej więcej w tym czasie została do ich rodziny przygarnięta. Była jednak przyzwyczajona do tłumu w domu, do kłótni albo wspólnej zabawy. – Ale jak widać nie jestem w stanie mieszkać sama. – dodała ze wzruszeniem ramion. – Muszę przyznać, że całkiem pokojowo rozwiązaliście sprawę. – stwierdziła z podziwem.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

"Słońce” pobrzmiewało chwilę w jej uszach, podobnie jak obietnicą, która nastąpiła zaraz po nim, a lekko obniżony, sugestywny głos kobiety sprawił, że Charlie nachyliła się lekko w jej stronę, odgarniając włosy za ucho i na parę chwil opierając brodę na dłoni.
- Na przykład jakich? - Cichsze pytanie, któremu towarzyszyło uważne spojrzenie i psotny uśmiech grający na wargach dziewczyny. Ich kolana pod stołem lekko się stykały i żadna z nich nie zdawała się mieć nic przeciwko temu, przypadkowe zetknięcia dłoni, poprawienie lekko kołnierza Lavy, jakby ten faktycznie jakiegoś poprawienia wymagał i pełne podtekstów wypowiedzi zdawałby się nabierać na sile wraz z każdym kolejnym łykiem wina.
Uwielbiała flirt, tę grę subtelnych uwag, dwuznacznych żartów i długich spojrzeń, które wywoływały przyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Ciepło rozlewające się po klatce piersiowej zachęcało do przedłużania całej gry, która była nieporównanie subtelniejsza, przyjemniejsza i mniej wulgarna od typowego flirtu z mężczyznami. Ci najczęściej oczekiwali subtelnych uwag i gestów od kobiet, a podejmowane przez nich słowne zabawy i sugestie najczęściej kończyły się szybciej i były dosłowniejsze. Dlatego też Charlie pozostawała przy podrywaniu lasek, bo nawet jeśli były hetero, to rzadko kiedy ich reakcje były agresywne, czy nieprzyjemne. Raczej z uprzejmym uśmiechem przepraszały, może wyjaśniały, może uciekały. A nierzadko też i odpowiadały flirtem i chociaż koniec końców dziękowały za miły wieczór i znikały Charlie z życia ją zostawiając z niewielkim rozczarowaniem, to temu rozczarowaniu towarzyszyło zadowolenie, jakie zazwyczaj pojawia się u człowieka po przyjemnie spędzonym czasie.
Informacja o adoptowaniu siódemki dzieci na raz była nietypowa i Chelsea w ostatniej chwili powstrzymała się od wypowiedzenia podobnego komentarza na głos; Lava na bank nasłuchała się podobnych przez całe swoje życie, ile można.
- Gwarno musiało być w domu, co? Myślałam, że trzech braci to jest już dużo. - Uśmiechnęła się, prostując się lekko, by móc złapać za kieliszek i dopić wino. - Z nim już tak jest, że załatwia się sprawy pokojowo. Obwiniam o to jego wielkie, niebieskie oczy.
Nie lubiła mówić o tym, że w gruncie rzeczy z nim mało co załatwiało się pokojowo, bo jeżeli tylko coś było nie po jego myśli to reagował agresją, najczęściej słowną. Za późno się dowiedzieli, jak sobie radzić z jego zaburzeniami, jak proste w gruncie rzeczy są niektóre sztuczki, które mogą ułatwić życie wszystkich w domu, bo wystarczy tylko zmienić parę rzeczy w ich codziennym funkcjonowaniu. Wystarczyło wymienić żarówki w domu, gasić światła, jak nie były potrzebne i nagle młody nie rzucał się z zębami i pięściami na wszystkich, nagle mówił trochę więcej i można było spać spokojniej w nocy. Dlatego zresztą dzielił pokój z Charlie - z nią dogadywał się lepiej, niż z bliźniakami, reagował spokojniej i też szybciej uspokajał. Ciężki był w obyciu, kosztował dużo nerwów i stresu ich wszystkich, ale też był najważniejszy na świecie i nie wymieniłaby go na kogokolwiek innego.
Ale to nie temat na pierwszą randkę przecież. Randkę? Chyba randkę. Rzuciła okiem na Lavę i uśmiechnęła się pod nosem przyłapując ją na gapieniu się. Randkę.
Swoją porcję zjadła szybko, zawsze jadła szybko i śmiała się, że to przez mieszkanie z trójką dorastających chłopów, którzy podbierali jej porcje żywieniowe, kiedy na chwilę się odwracała. Teraz pozwoliło jej to usiąść trochę wygodniej, poprzyglądać się Lavie i na chwilę wyciągnąć telefon, żeby wystukać smsa do Axela.
Podziękowała raz jeszcze i kiedy kobieta podniosła się, żeby zebrać talerze, Charlie delikatnie przesunęła palcami po wnętrzu jej nadgarstka. Odprowadziła ją wzrokiem, bezczelnie lustrując jej sylwetkę od góry do dołu, ale zaraz poderwała się cicho z krzesła i zatrzymała tuż za Lavą, te parę centymetrów różnicy między ich wzrostem wykorzystując, by nachylić się do jej ucha.
- Jak mogłabym się odwdzięczyć za kolację? - Oparła obie ręce na blacie, zamykając kobietę między swoim ciałem a nim i na sekundę przymknęła oczy.
Delikatne perfumy Hale po całym dniu były już wyczuwalne tylko z nosem tuż przy skórze jej szyi.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

W takich chwilach chyba najbardziej doceniała swoje umiejętności modulowania głosem. Może i wydawało się być to nieco śmieszne, ale czy nie wspaniałym uczuciem było widzieć ekscytację w oczach drugiej osoby, te rozszerzające się źrenice, które zdradzały jej myśli? Sama nachyliła się ku Charlie i zatrzepotała rzęsami, wyraźnie pocieszona zainteresowaniem dziewczyny.
- Moje winyle. – odparła, próbując utrzymać powagę. – Zdecydowanie chcę ci pokazać kolekcję moich płyt. – dodała, przygryzając przy tym wargi, kiedy kąciki jej ust unosiły się. Oczywiście kolekcja płyt miała być jedynie pretekstem, by zaprosić ciemnowłosą towarzyszkę do sypialni, w której to pokaźna kolekcja starych płyt zajmowała dość spory regał, obok którego stał gramofon. Była dumna z tej kolekcji, a znalezienie osoby, która byłaby tym tez zainteresowana, zawsze sprawiało jej radość. Tym razem jednak, miała nadzieję, że Charlie chociaż z grzeczności zechce oglądać jej płyty, tylko po to, by mogły zamienić kuchnię na pokój obok.
Nie potrzebowała wiele, by zauważyć, że to co robią podoba się dziewczynie siedzącej naprzeciwko. Jej też się to podobało. Od zawsze doceniała dobry flirt, a kiedy zdała sobie sprawę, że interesuje się również płcią piękną, zaczęła dostrzegać te wszystkie subtelne sygnały, które nieraz umykały mężczyznom. Z nimi było inaczej, jednak czasami ta dosłowność też się jej podobała. Wszystko ostatecznie zależało od osoby, z którą spędzało się czas. A czas spędzany z Charlie zdecydowanie należał do tych przyjemnych. Ich kolana stykające się pod stołem, jej uśmiech i te sugestywne spojrzenia, jej usta, tak słodko układające się na brzegu kieliszka, z którego sączyła wino. Sam patrzenie na nią było swego rodzaju nagrodą.
- Było gwarno, to prawda. Ale moi rodzice chyba mieli taką misję, żeby uratować jak najwięcej dzieciaków. Także chwała im za to. Na szczęście, kiedy ja wyprowadzałam się na studia, to zwalniałam miejsce dla kolejnych zaginionych dusz. – odpowiedziała z uśmiechem. Od zawsze podziwiała za to sowich adopcyjnych rodziców, odsuwając na bok myśli o tym, że lubili też się swoją niemal charytatywną działalnością chwalić. Gdyby nie oni, pewnie spędziłaby resztę życia w domu dziecka albo trafiałby do niezbyt ciekawej rodziny zastępczej. Oni dali jej pełen dobrobytu dom i całą masę rodzeństwa, z którym miała świetny kontakt. Wzmianka o niebieskich oczach brata Charlie sprawiła, że Lava uśmiechnęła się szeroko. Pamiętała, jak sama kłóciła się z najstarszym rodzeństwem, ale tak, by rodzice o tym nie wiedzieli, bo jednak nie lubiła widzieć ich rozczarowanych ich zachowaniem. Do tej pory o wielu rzeczach nie wiedzieli. I dobrze.
Po zjedzonej kolacji, zebrała talerze i posłała jej uroczy uśmiech, kiedy jej podziękowała. Delikatny dotyk jej opuszków na nadgarstku Lavy sprawiał, że przeszył ją dreszcz. Podniosła się, by włożyć talerze do zlewu, bo teraz priorytetem nie było wkładanie tego wszystkiego do zmywarki. A na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy poczuła ciepły oddech na swojej szyi. Powoli odwróciła się do niej twarzą, jednak tak, by nie musiała się od niej oddalać. Dziękuję wystarczy. Ale jeśli będziesz chciała… zrobić coś jeszcze, to na pewno coś wymyślimy. – odpowiedziała cicho, posyłając jej sugestywne spojrzenie, podczas którego uśmiechnęła się zalotnie. Chyba obie doskonale wiedziały, co ma na myśli.
– Jeszcze wina? – zaproponowała, czując, że to co już wypiły, zaczynało krążyć w jej organizmie, przyjemnie rozluźniając.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odbicia flirtu w tak banalnym kierunku nie spodziewała się do tego stopnia, że musiała się odsunąć, bo parsknęła śmiechem; szczerym i głośnym, który rzadko można spotkać u dorosłych, ale Charlie już to do siebie miała, że swojego rozbawienia akurat przed innymi nie kryła. Czasem jej to przysparzało kłopotów, szczególnie w szkole, bo uśmieszków nie potrafiła powstrzymać i nauczyciele bez problemu oceniali kto pomazał po tablicy, ukradł pytania na kartkówkę albo schował klucz. Średnio nad tą twarzą panowała, a przy jej skłonności do podstawiania innym nóg i podbierania puddingów powodowało to tylko, że więcej godzin w kozie siedziała i w niejedną bójkę się wdała (i Merlinowi dzięki, że miała dwóch starszych braci, z którymi notorycznie musiała walczyć o swój przydział słodyczy), a w późniejszym okresie życia musiała zwiewać przed policją albo naprawdę wkurzonymi ludźmi. Taką już naturę miała, że więcej w niech chęci do złośliwych żartów, niż powagi było.
- Może ja powinnam ci pokazać moją kolekcję tatuaży potem - powiedziała w końcu, kiedy jej śmiech przestał wypełniać pomieszczenie i rozbawienie pozostało tylko w jej oczach oraz na kącikach ust. Ton przepełniony był tym śmiechem wymieszanym z tą niską nutą, której używała wcześniej, bo tatuaże nie były na pierwszy rzut oka widoczne poza dwoma znajdującymi się na jej lewej ręce. A większość z nich była inspirowana dawnymi zespołami i gwiazdami rocka, idolami jeszcze jej rodziców i dziadków, teraz będących już powoli na wymarciu (zarówno dosłownie, jak i na playlistach u ludzi w wieku Chelsea i młodszych).
Charlie zdarzało się nie jeden raz zastanawiać, czy jej matka była kobietą dobrą z natury, czy z przymusu. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że poświęciła ona całe swoje życie dzieciom, całej ich czwórce, nadzieję na zrobienie czegoś dla siebie tracąc (poświęcając) chyba ostatecznie przy młodym, kiedy okazało się, że on potrzebuje jeszcze więcej niż jej ciągłej uwagi, że potrzebuje cierpliwości i wszelkich pokładów miłości i je wszystkie dostawał; wszyscy dostawali. Ale czy, gdyby mogła, to poprosiłaby o rozegranie swojego życia od nowa? O mniej problematyczne dzieci? Czy, gdyby nie zaszła w ciążę, to nadal byłaby tak kochana i niezastąpiona, z własnej woli, dla kogoś, dla kogo wcale nie musiała? Nie dało się tego określić, zresztą - Charlie miała teraz inne rzeczy do rozważania, o wiele ciekawsze i przyjemniejsze. Jak na przykład, które drzwi prowadzą do sypialni Lavy. Czy te spodnie, tak swietnie podkreślające nogi kobiety, są też w ten głupi pomysł obcisłe, że ściągać się je będzie trudniej, dłużej, bo niecierpliwe palce będą próbowały ściągać w dół, a usta gdzie indziej będą chciały się skupić, ale ciasny materiał będzie kazał się oderwać i do rzeczywistości na chwilę wrócić.
Skupiła wzrok na pełnych wargach Lavy, które z tej perspektywy zdawały się być jeszcze bardziej kuszące, niż wcześniej. Przyciągały wzrok, lekko lśniące aż prosiły się, żeby je przygryźć, posmakować w pocałunku, poczuć na swoich. Wszystko to odbijało się na jej twarzy, w jej skupionym spojrzeniu i rozszerzonych źrenicach, których nawet nie uniosła już na oczy kobiety, bo myśli o pocałunkach całkiem ją pochłonęły, ale słuchała. Musiała słuchać, bo szepnęła ciepło prosto w jej usta szeleszczące "dziękuję", nim pocałowała ją w końcu, dłonie kładąc na biodrach, tak idealnie układających się pod jej dłońmi biodrach, jakby były stworzone, żeby właśnie tam się znaleźć. Delikatna była w tym wszystkim, jakby mimo uwięzienia Lavy między sobą, a blatem chciała dać jej znać, że może się wycofać, wywinąć i przerwać.
- Poproszę. - Zakończyła pocałunek, niespodziewanie i odsunęła się trochę, by móc dokładnie spojrzeć w rozkojarzoną twarz kobiety. Może nie spodziewała się tej bezpośredniości, a może tego nagłego przerwania pocałunku. - Wina poproszę - uściśliła więc Charlie z tym swoim psotnym uśmieszkiem i już odsunęła się całkiem, by wrócić do stołu po puste kieliszki, bo jeszcze lampka albo osiem nie zaszkodzi.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Naprawdę nie mogła się powstrzymać, żeby nie rzucić swoim tekstem o winylach. Poza tym miała jeszcze małe wątpliwości, czy wypadało tak jednoznacznie dać Charlie do zrozumienia na jakie rozwinięcie tego przypadkowego spotkania liczy.
Reakcja Charlie rozbawiła ją niemal do łez, jej uroczy śmiech rozbrzmiał tak szczerze, że Lava sama nie mogła uwierzyć, że mogła ją tak rozbawić. Z niedowierzaniem pokręciła głową i uśmiechnęła się szeroko, kiedy z jej ust padła propozycja pokazania tatuaży.
– Mam nadzieję, że nie proponujesz tego wszystkim i masz kilka zarezerwowanych tylko dla szczególnych widzów. – odparła, sunąc spojrzeniem po jej lewej ręce, na której już wcześniej zauważyła tatuaże. – Skoro bardziej interesują cię tatuaże, to mogę ci pokazać moje zamiast płyt. – stwierdziła, wzruszając ramionami, robiąc minę, jakby ta zmiana zainteresowania z płyt na tatuaże ją zabolała. Sama miała na ciele niezłą kolekcję dziar, jednych widocznych na pierwszy rzut oka, drugich ukrytych w mniej dostępnych dla obcych miejscach. Nie miała jednak nic przeciwko pochwaleniu się nimi, a raczej wykorzystaniu ich tylko po to, by móc zdjąć z siebie koszulkę w towarzystwie Charlie albo z niej ściągnąć niepotrzebny materiał i zbadać dokładnie jej ciało, w poszukiwaniu kolejnych rysunków. Ta myśl nie pozwalała się jej już skupić na niczym innym, niż rozmyślaniu co takiego i w jakim miejscy na jej skórze może zobaczyć. I kiedy Charlie zastanawiała się, czy spodnie Lavy zsuną się z niej z łatwością, to w głowie Lavy pojawiała się dość podobna myśl. Próbowała rozgryźć swoją towarzyszkę, ale tym razem nie o psychologiczne gierki jej chodziło. Najzwyczajniej w świecie była ciekawa, czy pierwsze wrażenie, jakie na niej wywarła, pod koniec tego wieczoru ulegnie zmianie. Oraz czy dobrze przyjrzała się jej tyłkowi w tych spodniach i czy udało się jej zgadnąć jaki rodzaj bielizny ma dziś na sobie.
Z tego zamyślania, w trakcie którego nieśpiesznie przyglądała się jej pięknej twarzy, wyrwał ją pocałunek. Nie, żeby nie czuła, ze zaraz do niego dojdzie. Po prostu przez chwilę czuła się, jakby trwała w zawieszeniu, gdzieś pomiędzy ich równomiernymi oddechami i wymownymi spojrzeniami. Usta Charlie smakowały winem, a pocałunek był delikatny i nienachalny. Przyjemny, jak cały wieczór spędzony z tą dziewczyną. Uniosła dłoń, by przesunąć opuszkami palców po szyi i obojczyku Charlie, powoli dopuszczając do siebie myśl, że jednak ich plany mogą się pokrywać.
- Oczywiście, wino. – przytaknęła, kiedy odsunęła się od niej. Nie odrywając od niej wzroku, dolała wina do ich kieliszków i wysunęła do niej rękę.
– Chodź. – poprosiła, łapiąc jej dłoń. Ruszyła w stronę swojej sypialni, w wolnej dłoni trzymając kieliszek, a pod pachą otwartą butelkę wina. Po chwili znalazły się w dużej sypialni, która należała do Lavy.
– Rozgość się. - powiedziała, wskazując małą kanapę stojącą pod ścianą i odstawiając kieliszek i butelkę na stolik. Pokój był na tyle duży, by zmieścić w nim dość spore, naprawdę wygodne łóżko, małą kanapę, stolik i biurko do pracy, tym samym dając możliwość spędzania w nim niemal całego czasu, gdy z jakiegoś powodu nie potrzebowała wychodzić.
Usiadła obok Charlie, od razu układając nogi po turecku i odwracając się w stronę dziewczyny. – Naprawdę nie spodziewałam się, że ktoś będzie mógł mi umilić aż tak ten wieczór. – stwierdziła sięgając po wino.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tatuaże nie interesowały jej bardziej, niż płyty. Mało rzeczy ją interesowało równie mocno, co płyty, szczególnie winylowe i naprawdę, naprawdę, naprawdę chciała wiedzieć, czego Lava słucha. Sama na płyty wydawała stanowczo za dużo pieniędzy w swoim życiu, pokój obwieszała plakatami, a słuchawki były jej bliższe, niż jedzenie, bo wychodziła z założenia, że kanapki dostanie wszędzie, a kolekcjonerskiego wydania płyty Leonarda Cohena już nie. Więc powinna zaprotestować, powiedzieć coś, że hej, nie, nie, nie, chwileczkę, ona chętnie te płyty zobaczy, doceni kolekcję, po prostu próbowała uwodzicielsko brzmieć, ale to głupie było, już nie powtórzy, obiecuje, niech idą oglądać kolekcję.
Ale zaraz potem wyobraziła sobie, gdzie mogą te tatuaże być; gładkie uda, kość biodrowa, delikatny łuk pod piersią. Może na jednym z żeber, a może na seksownie wystających obojczyku. Oczami wyobraźni widziała jak sunie dłońmi po ciemnej skórze, jak zsuwa ramiączka stanika, by zaraz złożyć delikatny pocałunek w zgięciu szyi kobiety i płyty przestały mieć znaczenie. Mogła je oglądać potem, wszystko mogła potem.
Wino tylko jeszcze bardziej podbijało ten nastrój, sprawiało, że serce jej zabiło trochę szybciej, kiedy Lava pociągnęła ją za rękę do sypialni, bo to była skryta obietnica, na którą czekała - to już nie była kuchnia, ani salon, w którym mogła w każdej chwili pojawić się współlokatorka, tylko własna przestrzeń, prywatna, zwiastująca rychłe dojście do skutku wszystkiego, co się przez myśli Charlie przewijało.
- Ty też całujesz całkiem nieźle. - Mrugnięciu towarzyszyło uniesienie kieliszka do ust, by upić kolejny łyk wina. Siedziała zwrócona przodem do Lavy, z jedną nogą podwiniętą na kanapę, drugą stopą na ziemi i głową podpartą o otwartą dłoń. Palce wplecione były w ciemne gęste włosy, a oczy lekko przymrużone, wbijały się w twarz towarzyszki. Chelsea była świadoma trzech rzeczy:
1. miały przed sobą jeszcze pół butelki wina
2. jej kolano stykało się z nogą Lavy
3. gdyby tylko chciała, w ułamku sekundy mogłaby znaleźć się na kolanach kobiety i przyprzeć ją do oparcia kanapy.
Powstrzymała się od tego ostatniego, bo miały jeszcze czas na wszystko, a w jednym Lava miała absolutną rację: to był naprawdę niespodziewanie miły wieczór, dla nich obu. Charlie nie wierzyła w przeznaczenie, nie do końca, ale lubiła myśleć, że pewne rzeczy po prostu musiały się stać - kto wie, może kiedyś się okaże, że ich spotkanie wcale nie było przypadkowe, może doprowadzi do czegoś o wiele większego, niż mogłaby założyć, kiedy wchodziła do kawiarni? Niekoniecznie ślubu, dzieci, czy innych rozwodów, ale może się zaprzyjaźnią; może się okaże, że jedna z sióstr Lavy będzie bratnią duszą Charlie, a może Charlie usłyszy od kobiety coś, co tak ją zainspiruje, że całe dalsze jej życie nie będzie już takie samo?
Dziwnie teraz myśli dziewczyny wyglądały, częściowo tylko dlatego, że była przekonana, że jeżeli wróci do rozważania z samą sobą jak gładka i ciepła jest skóra kobiety, to w końcu straci nad sobą panowanie, przestanie przejmować groźbą rozlanego wina i przygwoździ ją do kanapy tu i teraz, by móc jej dotknąć, posmakować, schować twarz w jej kości biodrowej.
charlie kurwa, opanuj się, nie masz piętnastu lat
- Więc co znajduje się w tej słynnej kolekcji winyli? - zapytała mrukliwym tonem, bo intymna atmosfera sprawiała, że niemal nieswojo było używać zwykłego tonu. Dziwne, bo intymnie wcale nie było; światło było jasne, żadnych świeczek, czy romantycznej muzyki w tle. Tylko one dwie, tak blisko, z tak jasnymi intencjami na twarzy i winem w dłoniach, wyraźnie ciągnące do siebie i choć nie wykonujące żadnych ruchów, to z każdą chwilą coraz bliżej siebie.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Miały więc wspólny temat. Lava chętnie pokazywała swoją kolekcję, odtwarzała kolejne płyty, przypominając o odpowiednim dbaniu o nie i przechowywaniu. Do niektórych miała całkiem niezłe opowieści o tym skąd się u niej wzięły albo jak długo na jakieś polowała. To było jej małe królestwo. Pewnie dlatego też tak świetnie i szybko zaczęła się odnajdywać w swojej obecnej pracy, kiedy miała jakiś wpływ na to, co puszczają podczas jej audycji, a ona czasem mogła rzucić jakąś ciekawostką na temat artysty albo samego utworu. Chociaż tatuaże były dla niej równie interesujące, zwłaszcza te za którymi kryła się jakaś historia. Znała ludzi, którzy robili je bezmyślnie, mając jedynie na uwadze dany wzór, byli jednak też tacy, dla których te rysunki wiele znaczyły. Sama była jedną z tych osób. Nie o wszystkich tatuażach chciała mówić, jednak za niektórymi kryły się wspaniałe wspomnienia. A niektóre, no bądźmy szczerzy, zrobiła jedynie dlatego, że się jej podobały.
- Tylko całkiem nieźle? – spytała rozbawiona i pokręciła głową. – Sprawię, że zmienisz zdanie. – dodała, totalnie pewna siebie, na co wskazywał jej uśmiech. To było niczym wyzwanie, by sprawić, by kolejna ocena jej starań była poza granicami skali, żeby Charlie myślała o tym pocałunku przez kolejny tydzień. Dało się zrobić. Jej dłoń powędrowała ku kolanie kobiety, po którym zaczęła wodzić palcem, kreśląc na nim bliżej niezidentyfikowane wzory, tak po prostu, by móc zacząć zacierać kolejną granicę między nimi. Uniosła kieliszek, by zrobić miejsce na dolewkę wina. Skoro miały jeszcze pół butelki, a w lodówce czekała następna, nie musiała przejmować się tym, że zabraknie. Lubiła być przygotowana, pomijając fakt, że lubiła wino.
Czasami sama nie wiedziała w co wierzy, ale przeznaczenie było czasem świetnym wytłumaczeniem niektórych zdarzeń. Na pewno uważała, że nie należało przepuszczać szans, które się trafiały, odpychać ludzi, którzy stawali na naszej drodze, zbyt często odmawiać. Zawsze chciała spróbować, bo niczego nie chciała żałować. A wychodziła z założenia, że lepiej żałować czegoś, co się zrobiło, niż że się nie zrobiło i nie wiedziało się, czy to nie prowadziłoby do czegoś naprawdę wspaniałego.
Cholernie silną wolę miały obie, skoro w ich głowach już od dłuższej chwili pojawiały się obrazy rozbierania tej drugiej, a nadal zachowywały jakiś dystans. To napięcie i obietnica tego, co może zajść niedługo wisiały w powietrzu, może dlatego tak przyjemnie odkładało się to w czasie, domyślając się jak przyjemna może być nagroda za cierpliwość.
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz. – uśmiechnęła się do niej, chociaż tak naprawdę, gdyby nie jej pytanie, już trzymałaby jej twarz w dłoniach, przyciągając do siebie, by złożyć na jej ustach kolejny pocałunek. – Dużo dobrej muzyki, trochę perełek. Trochę staroci, trochę nowości. – wstała więc i pociągnęła ją za sobą, by podeszły do regału z płytami. – Chcesz coś wybrać? – spytała, w tym czasie włączając gramofon i przesuwając jego ramię na płytę, której słuchała prze wyjściem z domu. Przez chwilę przyglądała się Charlie, która oglądała płyty, w końcu jednak usiadła na ziemi, obok odtwarzacza, czekając na kolejną płytę i na samą dziewczynę. I choć zawiesiła wzork na jej tyłku, na który miała świetny widok z dołu, tak musiała zaraz wrócić do tematu płyt, by zmienić winyl.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kolekcja Lavy robiła wrażenie. Chude, długie palce zręcznie przerzucały kolejne albumy; szybko i niedbale, tylko co jakiś czas się zatrzymując, bo dużą część tych okładek znała, a rozrzut gatunkowy był taki, jakiego się nie spodziewała - głupio z jej strony, biorąc pod uwagę fakt, że była u kogoś, kto pracuje w radiu. Co jakiś czas wyrywał jej się pomruk pełen aprobaty, kiedy jej wzrok prześlizgiwał się po logach jej ulubionych zespołów, w tym paru naprawdę niszowych, o których była przekonana, że słyszało góra dwieście osób. Małe kapele miały w sobie coś, co sprawiało, że to właśnie je Charlie trzymała głęboko w sercu, było coś niesamowitego w ludziach, którzy robili swoje, nagrywali dalej muzykę, chociaż fanów mieli zaledwie garstkę, w tym ich własną matkę i dwie ciotki. Tworzyli swoje małe społeczności, w których ludzie mogli liczyć na przyjazne i bliższe relacje z członkami zespołu, przez co picie po koncertach było zabawniejsze, wskakiwanie na scenę nie kończyło się starciem z ochroniarzem i gdzieś z tyłu głowy pozostawało wrażenie bycia wyjątkowym.
Kto nie poleciał kiedyś na kogoś po usłyszeniu „gram w zespole” niech pierwszy rzuci kamieniem.
- No po tym kawałku to nie zostaje nic innego, jak włączyć „You shook mnie all night long”. - Machnęła płytą AC/DC w powietrzu, bo może utwór był tak bardzo znany, że robił się nudny, ale Charlie sentymentu pozbyć się nie potrafiła. Nie na nią jednak się zdecydowała, bo sentyment kopnął dalej i kiedy chwilę później odsuwała się od odtwarzacza, by móc usiąść obok Lavy, w powietrzu rozległo się where did you sleep last night.
- Słyszałam tę płytę tysiące razy, a przy tym utworze nadal mam ciarki ilekroć go słyszę - mrukliwy był jej głos. Głowę opierała o znajdującą się za nią ścianę, a oczy miała przymknięte i tylko dłoń swobodnie gładząca nogę siedzącej obok kobiety wskazywała na to, że Charlie nadal doskonale wie, gdzie jest i nikogo nie ignoruje. - Co ty myślisz o Nirvanie? Albo nie, nie mów mi, za dużo jest w tym świecie nienawiści do Kurta, a zdążyłam cię polubić, nie chcę słuchać, że był ćpunem albo sprzedajną szmatą.
Czy miała dużo uczuć względem nieżyjących rockmanów? No miała, dużo z nich pewnie niezdrowych, jeszcze więcej kontrowersyjnych, ale cóż, robiła też wiele niepokojących rzeczy w swoim życiu, emocjonalne podejście do takich postaci jak Sid z Sex Pistols, czy Janis Joplin nie powinno nikogo dziwić.
Przekręciła głowę, by spojrzeć na Lavę.
- Niezła kolekcja. Jestem pod wrażeniem - przyznała w końcu z delikatnym uśmiechem. - Jeżeli tatuaże są chociaż w niewielkim stopniu równie ciekawe to chętnie im się przyjrzę.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Oprócz kolekcji winyli, które były dla niej wyjątkowe, miała też masę playlist na swoim koncie na spotify, które lubiła tworzyć w zależności od nastroju i okazji. Muzyka towarzyszyła jej niemal w każdym momencie jej życia, zaczynając od lekcji pianina, później przerzucając się na gitarę i śpiew. Na studiach brała dodatkowe zajęcia z dziennikarstwa muzycznego, a jej pierwsze teksty w zasadzie dotyczyły recenzji koncertów. Chociaż nigdy nie miała problemu, by pisać o innych rzeczach. Po prostu w słuchawkach na uszach było jej o wiele łatwiej. A kiedy rodzice pozwolili jej korzystać ze swojego gramofonu, zaczęła przepuszczać kieszonkowe na kolejne płyty. I tak jej zostało.
– Świetnie. – skomentowała wybór Charlie i uśmiechnęła się szeroko. Nie mogła się z nią nie zgodzić. Chociaż może KISS nasuwało od razu skojarzenie, że Lava może głównie słuchać tego typu muzyki, to musiała przyznać, chociaż jeszcze nie przed Charlie, widząc jak zachwycona jest właśnie tymi płytami, że sama wolała słuchać jazzu. Chociaż znana była z tego, że potrafiła słuchać niemal wszystkiego.
– Muszę to sprawdzić. – oznajmiła, przesuwając dłoń z jej uda na przedramię, oczywiście sobie żartując, ale mając doskonały pretekst, by to zrobić. Utkwiła spojrzenie w rozluźnionej twarzy swojej towarzyszki, która pochłonięta była kolejnym utworem.
- Uczmy się kochać artystów za ich muzykę, a nie za życiowe wybory. – stwierdziła, parafrazując klasyka, trochę sobie żartując, ale trochę na poważnie. Kim była, by cokolwiek dawało jej prawo oceniania drugiego człowieka? Sama podejmowała w swoim życiu różne decyzje, niektórzy mogliby ją krytykować i oceniać, ale na szczęście nie była tak znana, by kogokolwiek to interesowało. A jej ekscytujące plotki o innych nigdy nie interesowały.
– Cieszę się, że ci się podoba. – odparła z uśmiechem. No była z niej dumna, miło jej było, gdy ktoś to doceniał! Słowa dotyczące tatuaży były jednak w tym momencie nieco bardziej zajmujące niż rozważania o płytach, o czym świadczyła uniesiona znacząco brew. Wyprostowała rękę i wyciągnęła ją przed Charlie, prezentując swoją kolekcję drobnych tatuaży, które pokrywały jej dłoń przedramiona, ciągnąc się aż do barku. Drobne piórko, róża wiatrów, strzała, data i kilka innych drobnych elementów rozsypanych na jej skórze.
– Ale to pewnie zdążyłaś zauważyć. – dodała z uśmiechem i przesunęła się tak, by usiąść naprzeciwko niej, po czym wyciągnęła ze spodni swoją koszulkę i podciągnęła jej materiał tak, by było widać jej brzuch. Wygięła się nieco, eksponując swoje żebra i tatuaż znajdujący się tuż pod linią jej koronkowego stanika. Drobnymi literami, odręcznym charakterem pisma wydzierany napis, któremu trzeba było się przyjrzeć, by go przeczytać, bo pochyłe litery były nieco ozdobne.
– Tu chyba bolało najbardziej. – przypomniała sobie wykonywanie tego tatuażu.
– Ale nie może być tak dobrze, słońce. Ja ci już tyle pokazałam… – uniosła na nią zniecierpliwione spojrzenie i uniosła znacząco brew. No przecież sama chciała jej pokazywać tatuaże, do dzieła! Naprawdę liczyła, że tatuaż okaże się być w ciekawym miejscu.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „119”