WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

bar

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#13

Strach. Cecha zakorzeniona w naszych organizmach, silnie powiązana z instynktem przetrwania. Uczucie, które w sytuacji realnego zagrożenia życia zaczyna decydować za nas; jakie działanie podejmiemy, co zrobimy. To, czy uda nam się wygrać, przeżyć, zależy tylko od nas. Strach powoduje, że czujemy się zmotywowani do działania. Nie tylko w chwili zagrożenia, ale także jakiś czas po nim. Determinacja często sprawia, że dostrzegamy swoje błędy i pragniemy je później naprawić. Jemu to uczucie towarzyszyło nieustale, gdy brał do ręki broń i musiał udać się do pracy w terenie wraz ze swoim oddziałem. Za każdym razem czuł go, gdy kończył się czas na rozwiązanie sprawy, gdy ktoś mierzył do niego lub on sam musiał użyć siły, by obezwładnić napastnika, nawet jeżeli był to tylko zagubiony nastolatek. Czuł strach, ale nigdy nie dawał po sobie poznać, że właśnie tak jest. Nie byłby człowiekiem, gdyby nie posiadał w sobie takiej słabości, jednak nie wszyscy musieli o tym wiedzieć. Przy kobietach za to był zawsze pewny siebie, a bynajmniej starał się taki być. Lubił podrywać, poznawać oraz stawiać drinki pięknym damom i dzisiejszego dnia nie mogło być inaczej.
Bar, czy tam klub był wyborem przypadkowym, bo zazwyczaj chodził tylko do jednego dobrze mu znanego wraz z przyjacielem. Niestety po ostatniej akcji wolał wybrać jakiejś znacznie spokojniejsze miejsce i takie, w którym żaden z pracowników go nie kojarzył. Zaraz po wejściu zamówił sobie piwo, a potem zajął miejsce przy jakimś wolnym stoliku, gdzie miał najlepszy widok na całą sale oraz znajdujące się w nim dziewczyny. Z początku żadna nie wpadła mu w oko, dopóki przy barze nie usiadła cudowna szatynka i przez dłuższy czas nie potrafił oderwać od niej wzroku, dopóki nagle się nie odwróciła i spojrzała w jego stronę. Uznał to za odpowiedni moment, by podejść i rozpocząć rozmowę, bo co miał do stracenia?
- Ludziom, a szczególnie kobietą nie wypada pić samotnie. Więc jeżeli nie masz nic przeciwko to chętnie się dołączę. - Zaproponowal, posyłając jej przyjaciółki uśmieszek. Chwilę później dopiero swoje piwo i zamówił kolejne, choć po ostatniej wizycie w barze nad powinien przesadzać z alkoholem. Miał jednak nadzieję, że dzisiaj tym razem włączy mu się w głowie czerwone światełko, dające znać, że to czas by przystopować. - Jestem William. - Przedstawił sie z nadzieją, że i ona również podejmie się dalszej rozmowy z jego osobą.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Strach towarzyszył każdemu z nas. Lavender, choć wydawałoby się że jest nieustraszoną prawniczką to również go odczuwała, tylko nie dała tego po sobie poznać. Bała się o swoje życie, leki na serce w każdej chwili mogły przestać działać, jej organizm mógłby się do nich przyzwyczaić, albo je odrzucać, ujawniając jej chore serce i znów odbierając jej radość z pełni życia. Bała się o swoją przyszłość, bo grzebała w sprawie morderstwa, które miało związek z mafią, a z nimi nie powinno się zadzierać. Z drugiej strony wtedy sobie powtarzała że nie ma zbyt wiele do stracenia, bo i tak pewnie jej serce by nie wytrzymało gdyby ją złapali i próbowali wyciągnąć co o nich wie. Jednak każdy z nas miał w sobie tę wolę życia, Specter również. Tym razem porzuciła wszelkie negatywne myśli, bo pewien przystojniak do niej zagadał i nie zamierzała stracić takiej okazji do poznania ciekawego mężczyzny.
- Właściwie doskwiera mi trochę samotność, więc będę wdzięczna jeśli dołączysz do mnie. - odparła, odruchowo odrzucając włosy do tyłu, wcale nie robiąc tego celowo by go zakokietować. Upiła łyka swojej ulubionej whisky, dla której to tutaj przyszła.
- Lavender. Często tutaj bywasz? - zapytała, mierząc go następnie wzrokiem. Dobrze zbudowany, przystojny, model, sportowiec? Na pewno wykonywał pracę fizyczną i sporo trenował. Już go zatem oceniała, próbowała zgadnąć czym się zajmuje, by potem skonfrontować swoje domysły z rzeczywistością, czy się nie myliła, a jeśli się myliła to jak bardzo. No chyba że ten ją okłamie, nie będzie mogła zatem go sprawdzić. Bo niby jak sprawdzić policjanta?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odkąd William rozwiódł się z żoną, nie ograniczał się z poznawaniem kobiet, które potem ładowały w jego łóżku. Nie była to kwestia potrzeby zapomnienia, czy wyzbycia się uczuć jakie mógłby jeszcze wtedy żywić. Pragnął jedynie zaznać czegoś nowego w swoim życiu, trochę poszaleć, ponieważ oprócz jednej dziewczyny z czasów szkoły średniej, a potem tej będącej jego żoną- tak naprawdę nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w podrywaniu. Nie chodził jednak na żadne randki, nie kupował słodyczy, czy czekoladek, rzadko umawiał się z kimś na spacer, a wszystko przez napięty grafik związany z pracą. Za każdym razem kończyło się na jednonocnej przygodzie lub czasem kilku, ale nic więcej. Dzisiejszego wieczoru też nie liczył na znalezieniu kolejnej przyszłej żony, lecz na chwilowe oderwanie myśli od sprawy, nad którą obecnie pracował.
- Samotność, straszna rzecz. Mi też momentami ona doskwiera. - Przyznał, patrząc prosto w oczy dziewczyny. Piękna, zadbana, młoda- oby nie za bardzo, bo o pedofilnie nie chciał zostać posądzony, a w dzisiejszych czasach trudno określić prawdziwy wiek nastolatek - miała w sobie cos co go przyciągało. Dlatego do niej podszedł i dlatego też nie zamierzał równie szybko odchodzić, dopóki lepiej jej nie pozna. - Jestem tu pierwszy raz. Zazwyczaj chodzę do zupełnie innych miejsc. A ty często tu przychodzisz i to w dodatku sama? - Zapytał, będąc jak zawsze ciekawski. Jako detektyw zadawał dużo pytań, więc i życiu prywatnym czasem zdarzało mu się przekraczać nawyk nabyty przez lata pracy z przestępcami. - Zazwyczaj ludzie piją sami, bo chcą uciec przed problemami lub liczą, że kogoś poznają. Dlatego viekawi mnie jaki ty masz powód. - Dodał jeszcze szybko do swojego wcześniejszego pytania, po czym upił kilka kolejnych łykow piwa.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender nigdy żoną nie była, a wiele par dotąd rozwiodła. Czasami zastanawiała się dlaczego nie została przy rozwodach tylko zaczęła brać sprawy związane z oszustwami majątkowymi, praniem brudnych pieniędzy, gwałtami i zabójstwami? Może to właśnie te coraz to trudniejsze i więcej wymagające od niej sprawy sprawiały, że jej serce się popsuło? Nie miała czasu się nad tym obecnie zastanawiać. I nie zamierzała tej nocy spędzić samotnie, a skoro przy barze pojawił się interesujący, przystojny i przede wszystkim zainteresowany nią samą mężczyzna to czemu miałaby nie skorzystać z nadarzającej się okazji? Jeszcze wybada czy jest on nią zainteresowany w takim samym stopniu, co ona nim.
- W takim razie możemy się wzajemnie wesprzeć by nie czuć tej samotności. - odparła, oblizując dolną wargę, gdy otrzymała swoje upragnione whisky.
- W takim razie może wypijemy za doborowe towarzystwo i by samotność nam więcej nie doskwierała? - zapytała w geście toastu, stukając swoją szklaneczką o to, co otrzymał mężczyzna od barmana, po czym upiła łyka swojego ulubionego bursztynowego alkoholu.
- Ja również jestem tutaj pierwszy raz. Oglądałam lokal tuż za rogiem, szukam idealnego biura, jednak muszę się jeszcze zastanowić zanim dokonam właściwego wyboru. Ogółem również nie często bywam w barach, musi mi doskwierać brak zajęć i samotność bym się wybrała na drinka. - odparła nieco tajemniczo, nie zdradzając mu po co jej to biuro, ani czym się zajmuje gdy nie pije w barze. Ostatni raz była w barze z przyjacielem, gdy chciała zacząć wszystko od nowa ze swoim byłym i pierwszy raz powiedziała o tym głośno komuś z zewnątrz. Potem przez chorobę serca długo nie piła, aż do dzisiaj. No dobra, może się jej zdarzyło wypić kieliszeczek whisky, dzisiaj również nie zamierzała sporo pić, nadal brała leki nasercowe. A niespieszno jej było na drugą stronę.
- Bezpośredni jesteś, lubię to. Mój powód jest prozaiczny, jak wcześniej wspomniałam. Szukałam odpowiedniego lokalu, a potem stwierdziłam że nie chcę wracać jeszcze do domu więc wstąpię może na jednego drinka. Zatem największym moim problemem jest znalezienie odpowiedniego lokalu. A tutaj poznałam ciebie i nie zamierzam szybko opuszczać tego miejsca. - odpowiedziała na jego pytanie i upiła łyka swojej whisky. Potem przyjrzała się mu badawczo.
- Skoro ludzie przychodzą do barów by zapić smutki bądź by znaleźć towarzystwo to w jakim celu ty się tutaj zjawiłeś? - postanowiła odbić piłeczkę i zapytać go o to samo. On był detektywem, ona prawnikiem, przepytywanie i bawienie się słowami mieli we krwi. Może wyjść z tego całkiem ciekawa konwersacja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

William z oszustwami i morderstwami miał styczność na codzień, ale mierzył się z tym w zupełnie innym stopniu niż ona. Nie policzy na palcach jednej ręki ile to zwłok widział na własne oczy, ile bandytów przyszło mu zamknąć i ilu ludzi poinformował o tym, że utracili kogoś bliskiego. Wszystko to sprawiło, że i on powoli przestawał coś czuć, zaczął otaczać się solidnym murem, przez który ciężko było się komukolwiek przebić. Może kwestią tego było również zakończone małżeństwo, co wiązało się z brak chęci ponownej próby na zbudowanie czegoś podobnego. Chwilowe zbliżenia, zapomnienia o wszystkim - zdawały zdawały na ten moment znacznie lepszym rozwiązaniem. W końcu to facet i ma swoje potrzeby, w których nie musi uwzględniać szukania kolejnej, przyszłej żony. Z drugiej strony trochę pragnął coś znowu poczuć, mieć rodzinę, ale ta myśl równie szybko znikała z jego głowy, co się pojawiła.
- Bardzo odpowiada mi ten plan, skoro i tak siedzimy tu sami. - Odparł szczerze, nadal uśmiechając się pod nosem. Nie widział lepszego spędzenia czasu w tę noc, niż właśnie picie i wspólna rozmowa z tą piękną kobietą. Kto wie, może pójdzie to w tak dobrym kierunku, że nie skończy tylko na poznawaniu się podczas gadania, ale także w innych sferach, w innym miejscu. - Jasne, chętnie się za to napije. - Wykonał ruch butelką w gescie toastu, a potem wypił kilka lykow trunku. Zdążył już zapomnieć o tym jak ostatnio się upił, więc i teraz sobie nie szczędził ilości alkoholu, choć tym razem zamierzał uważać co do tego. Nie chciał mieć przecież powtórki z rozrywki, bo dopiero co zdążyło mu zejść limo pod okiem.
- Rozumiem. Znam kilka miejsc, więc mógłbym nawet pomóc, jeżeli chciałabyś mieć trochę więcej opcji do wyboru. - Zaproponował, choć z początku nie miał w planach nawiązywać dłuższej relacji, tak teraz odezwał się w nim kompleks dżentelmena, który chciał pomóc tej pięknej kobiecie. - Ciekawi mnie jednak po co ci to biuro. Stwierdził, a raczej zadał jej pytanie, choć wcale nie musiała mu na nie odpowiadać, jeżeli nie chciała. Włączał sie w nim tryb detektywa i nic nie mógł na to poradzić, więc nie oczekiwał zawsze, że druga osoba podzieli się z nim jakimiś ważniejszymi informacjami.
- Szczerze? Lubię poznawać nowe osoby, lubię czasem się napić w barze I zapomnieć przy ttm o wszystkim. Jeżeli natrafi się w tym czasie ktoś, kto również nie chce być samotny i chętnie potem przeniesie na drinka do mnie, to tym lepiej. Może też się skończyć na rozmowie i piciu tutaj, bo niczego nigdy nie zakładam z góry. - Może I było to nadzbyt szczere wyznanie, jednak nie zamierzał ukrywać żadnych swoich intencji. Z chęcią przeniósłby się z nią do jego mieszkania, może nawet i sypialni, jednak wszystko zależało od dziewczyny.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Coś ich zatem łączyło, przykładowo ten mur, który oboje wokół siebie zbudowali by ochronić się przed emocjami i uczuciami. Ona zrobiła to ze względu na to że wywodziła się z najwyższej klasy społecznej, gdzie trzeba było mieć naprawdę twardy tyłek i wyzbyć się uczuć, inaczej pozostali bezduszni bogacze by cię zniszczyli. Po drugie była prawnikiem, a osoby wykonujące ten zawód często musiały być silne psychicznie i nie przywiązujące się do nikogo. W końcu niejednokrotnie musieli bronić również winnych, w tym morderców. Nieszczęśliwa miłość i choroba serca również zrobiła swoje, ale mimo wszystko kobieta wiedziała że ma jeszcze szansę na to szczęśliwe zakończenie. Takie samo jak Kath u boku Jamesa na przykład.
- Powiem ci w sekrecie byś unikał tego napakowanego mężczyzny w prawym rogu lokalu, bo jak ostatni raz byłam w innym lokalu to robił rozróbę i koleżanka wspominała, że często wdaje się w bójki gdy inny mężczyzna krzywo na niego spojrzy. - bez przesady, nie byli całkiem sami w tym lokalu, ale gdy tylko kobieta kątem oka zobaczyła chwiejącego się i szukającego zaczepki bywalca niejednego baru w Seattle, a jednocześnie słynnego ze swojego agresywnego zachowania mężczyznę, wolała ostrzec przed nim swojego towarzysza, nie wiedząc przecież że ma do czynienia z policjantem. Ponadto ona czuła się bezpieczna, bo z tego co słyszała, ten typ atakował jedynie przedstawicieli swojej płci. Następnie wypili za toast, który powiedziała.
- Następny toast ty wymyślasz. - dodała jeszcze, sprawdzając jego kreatywność przy wymyślaniu toastów. Sama najwidoczniej była w tym dobra, skoro trafne wypowiadała.
- Skoro nie będzie to dla ciebie problemem to owszem, z przyjemnością przyda mi się pomoc. W dodatku powiem że szukam lokalu na kancelarię prawną. - właściwie skoro mężczyzna również sam się jej zaoferował z pomocą to nie mogłaby jej nie przyjąć. A nuż miała do czynienia z jakimś architektem czy agentem nieruchomości, który byłby w stanie jej pomóc? Ogółem była samowystarczalna, jednak sama zauważyła, że sprawiało jej trudność znalezienie tego właściwego lokalu. Cóż poradzić na to że szukała ideału jak we wszystkim? Słysząc zaś kolejne jego słowa, uśmiechnęła się znacząco i zanurzyła usta w swoim drinku.
- Doceniam szczerość i rozumiem że masz mi coś do pokazania w swoim mieszkaniu, czy jakąś interesującą ofertę? - odparła po dłuższej chwili trzymania go w niepewności z pewnego rodzaju flirtem, bo sama również nie wykluczała opcji spotkania się z mężczyzną w bardziej intymnych warunkach. Jednak jeszcze nie teraz, najpierw się z nim podroczy. I trochę go pozna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stawianie muru nie jest czymś dobrym, zamykanie się na drugiego człowieka, na wszelkie emocje z czasem może doprowadzić do tego, że już nigdy nie zazna się szczęścia u boku drugiej osoby. William doskonale o tym wiedział, a jednak po zakończonym małżeństwie nie był w stanie wpakować się w kolejną długoterminową relacje. Wystarczyło mu, że już raz zjebał, zdradził swoją żonę z jakiegoś powodu i nie był wstanie sam sobie tego wybaczyć, dlatego nie czuł potrzeby bycia zakochanym, czy przez kogoś kochanym. Z tym drugim mógł mieć problem, bo nigdy nie przewidzi, co dana osoba do niego poczuje.
- Nie boję się tego pokroju ludzi i raczej nie będzie ze mną zadzierał, gdy dowie się, że pracuję w policji. - Odpowiedział, zerkając najpierw na kolesia z tamtego rogu, a potem swój wzrok skupiając już tylko na tej pięknej kobiecie. Nie powinien już na wstępie ich rozmowy mówić o swoim zawodzie, ale nie było to coś co starał się jakoś szczególnie ukryć. Jedynie, gdy pracował pod przykrywką to trzymał się ściśle określonych zasad, jednak teraz był po pracy i mógł robić co mu się podoba. Nie musiał się jednak wdawać w szczegóły z obranym przez siebie zawodem. Tym, że pracował jako detektyw w wydziale zabójstw, bo równie dobrze w oczach Lav mógłby być zwykłym policjantem, wypisującym mandaty.
- Możemy się napić za upojną i przyjemną noc. Tylko to przychodzi mi do głowy w obecnej chwili. - Wzruszył ramionami, nie wiedzac tak naprawdę co innego mógłby wymyślić. Nie należał zbytnio do osób kreatywnych i przy okazji lubiących wznosić jakiekolwiek toasty. Nawet na ślubie brata nie wykazał się podczas przemowy, a zaczął walić jakimiś żarcikami, choć to może być kwestia zbyt dużej ilości procentów, krążących wtedy w jego krwiobiegu. - Kancelarię prawną? Czyli mam doczynienia z prawniczką. - Powiedział to bardziej do siebie, niż w kierunku dziewczyny. Nie zbyt bardzo przepadał za prawnikami, szczególnie za tymi, dzięki którym posadzeni przez niego zbrodniarze, dalej znajdowali się na wolności. Nie skreśliło to jednak jego dalszych prób podrywu, ani nie zmieniło jego oferty w sprawie pomocy, co do szukania wolnego lokalu.
- To zależy, czy chcesz przyjąć ofertę, przeniesienia się do mojego mieszkania. Mam tam o wiele lepsze whisky niż tu, to jest pewne. - Uśmiechnął się do dziewczyny, nie ukrywając żadnych że swoich pragnień względem jej osoby. Chciał przyjemnie spędzić ten wieczór i zrobić z nią tak wiele rzeczy, o ile sama będzie tego chciała.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Poczucie winy może być uznawane za dobry powód do tego, by stworzyć wokół siebie mur i nie dopuszczać do siebie innych. Ona zrobiła to pierwszy raz sądząc, że robi to dla dobra Roberta, nie dopuści go do siebie gdyż on nie pasuje do elity i wejście do niej go zniszczy, zatem nie mogła na to pozwolić. Teraz po latach, gdy wie, że on znalazł swoje szczęście u boku innej, pięknej kobiety, wiedziała że popełniła w pewnym sensie błąd. Teraz zatem odbierała cegiełkę po cegiełce, by jednak dopuszczać ludzi do siebie, nie chciała być samotniczką z kotami do szczęścia. Poza tym takie spotkanie w barze nie musiało się kończyć od razu małżeństwem, wystarczył flirt, wspólnie spędzona noc, bez zobowiązań. Takie uczucia jak miłość przychodzą z czasem.
- Mhm, policjant, zatem mogę czuć się przy tobie bezpieczna, bo w razie kryzysowej sytuacji zawsze mnie obronisz. - odparła z pewnego rodzaju podziwem w głosie. Osobiście lubiła policjantów, ale głównie tych którzy nie utrudniali i nie szukali niczego na siłę by tylko zaszkodzić jej klientowi, ale z Williamem spotkała się nie w celach służbowych tylko w towarzyskich, zatem jak mogła mieć do niego jakiekolwiek uprzedzenia związane z zawodem? Doceniła zatem jego bohaterstwo w tym zawodzie, a jak wiadomo nie od dziś, każdy lubił słuchać pochlebstw związanych ze swoją osobą.
- Mogę za to wypić i liczyć na to, że ten toast się spełni w zaciszu twego domu. - zgodziła się zatem z toastem i za niego wypiła, spoglądając na mężczyznę znaczącym spojrzeniem. Był konkretny, nie owijał w bawełnę, podobało się jej to. Lubiła mężczyzn stanowczych, którzy wiedzieli czego chcieli, bo sama też była tego typu osobą. Do siebie go nie zapraszała, bo zwykle nie zapraszała do siebie mężczyzn, musieliby mieć długą relację by do tego doszło. Nikt nie mógł zakłócać jej idealnej harmonii i porządku w jej apartamencie.
- Owszem, ale uważam że raczej to w niczym nie przeszkadza. Nie będę co kilka minut wspominała o wykonywanym przez siebie zawodzie. - odparła na jego stwierdzenie, że owszem, jest prawniczką i była z tego dumna. Jednak żeby zaprzeczyć tym stereotypom o prawnikach, że podobno mówią oni co kilka minut o tym, że są prawnikami, powiedziała o tym żartobliwym tonem. Mógł on zauważyć że nie była tego typu człowiekiem, bo rozmawiali już dobrą chwilę, a dopiero pierwszy raz wspomniała o tym, że jest prawnikiem. W ogóle nie wiedziała skąd się wziął ten cały stereotyp, bo ani ona, ani większość jej znajomych nie wspominało co kilka minut o wykonywanym przez siebie zawodzie.
- I z przyjemnością sprawdzę twoje whisky. - stwierdziła, podejmując ostatecznie decyzję i dopijając do końca swojego drinka. A zatem William miał dwa wyjścia, albo teraz wybrać się z nią do siebie i spełnić swój toast, albo postawić jej kolejnego drinka.

autor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

09.

Indiana Halsworth była całkiem prostą kobietą - chociaż często wmawiano jej, że była jeszcze dziewczynką, niedojrzałą i naiwną, ale z drugiej strony, czy nie każda kobieta w jakimś stopniu łączyła w sobie te cechy? - o typowo babskich upodobaniach oraz zainteresowaniach, często kompletnie niezrozumiałych dla wielu mężczyzn: lubiła długie kąpiele z bąbelkami, oglądanie wschodów słońca, zakupy w sklepach meblowych i babskie wieczory z koleżankami. Nawet jeśli te ostatnie niejednokrotnie kończyły się tym, że owe koleżanki po pewnej dawce alkoholu żaliły jej się na facetów, i tylko Indy, która tak naprawdę nie posiadała zbyt dużego doświadczenia w temacie związków, nigdy nie odczuwała podobnej potrzeby, bo i nie miała na kogo się żalić. Ale nawet jeśli obecnie chyba już miała na kogo, to również jej nie odczuwała. Miała po prostu ochotę się wyluzować, pośmiać, oczyścić głowę z niepotrzebnych myśli; a przy okazji się napić - oraz uczcić to, że mogła pić, bo czy istnieje lepszy powód? Dla Indiany ten był dzisiaj idealny. I chociaż niejednokrotnie, gdy umawiała się z koleżankami na drinka - lub kilka - to zgodnie lubiły sobie wypić co nieco jeszcze przed wyjściem, dla rozluźnienia, żeby lepiej odnaleźć się później w głośnym i tłocznym lokalu i tym samym lepiej się bawić; to dzisiejszego wieczoru do Neighbor Lady dwudziestotrzylatka zawitała trzeźwiutka - i szybko tego pożałowała, w momencie, gdy oczekiwała przy barze na swoją koleżankę, z boku najwidoczniej wyglądając przy tym na wystarczająco zdesperowaną, by po paru minutach obok niej przysiadł się nieznajomy mężczyzna, proponując jej drinka. Indy oczywiście odmówiła, informując, że na kogoś czeka, ale to nawet w najmniejszym stopniu nie zniechęciło faceta, który, o ile początkowo wydawał się całkiem normalny - a to po prostu ona nie szukała towarzystwa - tak im dłużej ją nagabywał, tym bardziej zaczynał brzmieć niepokojąco. Aż przeszły ją ciarki, ale na szczęście wtedy dostrzegła już zmierzającą ku niej znajomą, i niczym z procy wystrzeliła z barowego stołka, z nieskrywaną ulgą mogąc pożegnać swojego niechcianego rozmówcę, gdy uśmiechając się szeroko, pomachała do blondynki. - Jesteś! Cześć! - nie czekając, aż to Lunet do niej dołączy, sama podeszła szybko i pociągnęła ją za rękę do kontuaru przy drugim jego końcu, z dala od miejsca, które zajmowała wcześniej; by zamówić drinki, a później już spokojnie móc zasiąść przy stoliku i pogadać. - Czekałam na ciebie, chociaż muszę przyznać, że byłam już bliska napicia się z tamtym facetem, tylko po to, żeby nie musieć znosić go na trzeźwo - przewróciła oczami, z nutką rozbawienia skinąwszy głową w kierunku nieznajomego. Indy nie zwykła sama przychodzić do barów, bo jako ufna i naiwna gąska miała niestety wszelkie predyspozycje ku temu, aby dać się złapać w sidła jakiegoś świra - więc i teraz odetchnęła z ulgą, mając już koło siebie kogoś zaufanego i mogąc się wreszcie w pełni rozluźnić, w czym pomóc miała również kolejka shotów, które dziewczęta zamówiły, gdy zjawił się koło nich barman. - Także dzisiaj mamy babskie picie i co najwyżej ty możesz stawiać mi drinki - skwitowała żartobliwie, zwracając się ponownie do Lunet i mrugnęła do niej niby kokieteryjnie, by zaraz potem się roześmiać, bo zdecydowanie nie próbowała tu nikogo naciągać; dzisiaj za swoje drinki płaciła sama, ewentualnie dzieląc się jakoś sprawiedliwie kosztami - na tyle było ją jeszcze stać, nawet pomimo faktu, że jako młoda singielka, większość swojej wypłaty przepuszczała jeśli nie na ciuchy czy kosmetyki, to na zabawki dla szczeniaczka, któremu pragnęła wynagrodzić niedogodności mieszkania na ulicy, z jakiej go zabrała, oraz na prezenty dla nienarodzonego jeszcze nawet siostrzeńca. Dobrze, że jej współlokator zaopatrywał często lodówkę i nie narzekał, kiedy Indy podbierała mu jedzenie, bo w przeciwnym razie chyba pozostałoby jej tylko gryźć tynk ze ścian - nawet jeśli byłyby to całkiem drogie ściany apartamentowca w Ballard.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#12

Prawdziwe życie Lunet znacznie różniło się od tego, które kreowała wśród znajomych. I choć przy niektórych mogła rozluźnić się nieco bardziej, opuszczając gardę i wpuszczając ich za skrzętnie latami budowane mury, to nadal mieli dostęp jedynie do tego, czym chciała się podzielić. Czasami jednak czerpała przyjemność z bycia Luną, którą znali jej znajomi. Tą uśmiechniętą i kontaktową, popularną (choć głównie ze względu na swoje nazwisko) i chętnie pojawiającą się na imprezach, mającą cięty język i własne zdanie. To była inna Luna, którą znali jej bliscy. Zamknięta w sobie, nostalgiczna, wiecznie rozżalona, uciekająca od problemów i topiąca smutki w kieliszku albo szukająca ukojenia w kolorowych tabletkach. Nie było jej łatwo radzić sobie z obiema stronami własnej osobowości, jednak terapia, na którą chodziła od ostatnich miesięcy, naprawdę jej pomagała.
Jedyne czego chciała, to tego wieczora spotkać się z koleżanką, oderwać się od gonitwy myśli, wyjść z mieszkania i spędzić miło czas. Samo towarzystwo Indiany było gwarancją dobrze spędzonego wieczoru. Lubiła to, że mogły porozmawiać o wszystkim, jednak trudne tematy nigdy nie wypływały. Potrzebowała rozrywki, niepoważnych rozmów, śmiechu, może nawet kilku ploteczek. Oczywiście nie odmówiłaby Indianie poważnej rozmowy, gdyby takiej potrzebowała, jednak sama nie planowała żadnej inicjować.
Pchnęła ciężkie drzwi prowadzące do Neighbor Lady, a po pokonaniu kilku kroków w głąb sali, rozejrzała się, szukając ciemnej czupryny swojej koleżanki. Wiedziała, że była spóźniona i Indiana będzie na nią czekać. Pomachała dziewczynie, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Indy! Cześć! – wyszczerzyła się, gdy Halsworth pokonała dzielący je dystans nieco szybciej, niż udało się to jej i bez słowa sprzeciwu podążyła za nią na drugi koniec baru. Wybrała drinka, zapoznając się najpierw z długą listą barowych specjałów, a po kilku minut zajęła miejsce przy stoliku. Usiadła tak, by widzieć dobrze swoją ciemnowłosą towarzyszkę, ale na tyle blisko, by mogły swobodnie rozmawiać i muzyka oraz gwar panujący w barze, nie zagłuszały ich rozmowy.
– Najmocniej cię przepraszam! – odezwała się od razu, chociaż nie chciała jej przerywać. Zaśmiała się i pokręciła z niedowierzaniem głową, ciesząc się, że dotarła w ostatniej chwili, ratując koleżankę z opresji. – Była jakaś kolizja na drodze i kierowca ubera wybrał drogę na około. – wyjaśniła, chociaż tę samą informację przekazała jej w smsie, który do niej wysłała. Nie była jednak pewna, czy go odebrała, bo w barze było na tyle głośno, że mogła się nie zorientować, że wiadomość do niej dotarła. – Cieszę się jednak, że zdążyłam dotrzeć, zanim zgodziłaś na tego drinka. – dodała z uśmiechem. Niestety mężczyzna takim gestem mógłby poczuć się zachęcony i już w ogóle nie odczepić się od Indiany. Miałby wtedy spory problem.
– Za babski wieczór! – oznajmiła radośnie, unosząc shota, którego obok niej postawił barman. – Kochana… skoro pozbawiłam cię okazji napicia się z tamtym facetem, to muszę ci to wynagrodzić i postawić drinka. – zażartowała, unosząc przy tym znacząco brew i kącik ust. Jeden drink albo nawet i pięć to nie była dla niej wielka różnica, a czego się nie robiło, by spędzić miło czas z koleżanką, prawda?
– Jak ci minął tydzień? Jakieś nowiny? Jak piesek? – zarzuciła brunetkę pytaniami, przesuwając szklankę z drinkiem bliżej siebie i spoglądając na swoją towarzyszkę.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Chyba nikt nie pokazywał przed innymi ludźmi wszystkiego i nikt nie odsłaniał w stu procentach swojej prawdziwej twarzy - nawet Indiana, choć mogła wydawać się najbardziej szczerą osobą pod słońcem. I taka była - nie potrafiła kłamać ani udawać, lecz wiele rzeczy po prostu zachowywała dla siebie, ostatecznie przywdziewając inną maskę na każdą okazję. Przez całe swoje życie uważana za grzeczną dziewczynkę - zwłaszcza gdy postawić ją obok jej bardziej przebojowej bliźniaczki. W pracy zawsze prezentująca się schludnie, jako sumienna sekretarka, którą tylko niektórzy współpracownicy, ze względu na jej młody wiek, traktowali jak głupiutką i bezrozumną, lecz i to Indy starała się znosić z cierpliwością, bo inaczej wyleciałaby po pięciu minutach, gdyby wykrzyczała jednemu czy drugiemu panu adwokatowi, że przecież nie była idiotką, tak jak to niejednokrotnie miała ochotę zrobić. Dlatego przybierała tylko swój wyuczony uśmiech, jaki dzielnie nosiła również na co dzień, nie mając raczej w zwyczaju dzielenia się z innymi swoimi sprawami, przez co wśród większości znajomych uchodziła za dziewczynę pozbawioną większych trosk i posiadającą bezproblemowe, choć przy tym niestety nudne życie; bowiem podczas gdy jej koleżanki wiecznie opowiadały o kolejnych, nowo poznanych facetach, nieudanych randkach i problemach w związkach, ona wszelkie pytania o własne doświadczenia zbywała jedynie wyświechtanymi frazesami, utrzymując, że po prostu nie ma o czym opowiadać. Ale niezależnie od tego, jak postrzegali ją inni, Indiana najbardziej nie lubiła, gdy nazywali ją cichą wodą: tak jakby to, że na co dzień uchodziła za ułożoną i niepozorną, odbierało jej prawo do dobrej zabawy, picia alkoholu, brylowania na parkiecie w kusej sukience czy zwykłego wyjścia na drinka. Tego ostatniego dzisiejszego wieczoru jednak nie zamierzała sobie odmawiać, podobnie jak i nie zamierzała przejmować się błahostkami, toteż kwestię spóźnienia panny Harlow, skwitowała machnięciem ręki. - Nie ma sprawy, ważne, że dotarłaś - stwierdziła, nie mając jej za złe małego spóźnienia, kiedy miały przed sobą cały, długi wieczór - na babskie pogawędki i słodkie drineczki, chociaż zaczynały z przytupem. Indy miała jednak słabą głowę i wolała dawkować sobie przyjemność, jaką był alkohol. Którego wcale nie nadużywała. A to, że lubiła czasem napić się choćby i w samotności, to jeszcze nie problem. - Tak, za babski wieczór! I żadnych facetów - podkreśliła z uśmiechem, by następnie wychylić zawartość kieliszka. W pierwszej chwili aż się wzdrygnęła na ostry smak trunku, czując jednocześnie znajome ciepło w przełyku. - Raczej uratowałaś mnie przed koniecznością napicia się z nim, ale skoro tak stawiasz sprawę, to nie wypada odmawiać. Następne stawiam ja - roześmiała się, bo mimo wszystko nie czuła się dobrze wyzyskując innych - co nie przeszkadzało jej żartować czasem, że szuka bogatego męża. Chociaż coraz częściej dochodziła do wniosku, że powinna obniżyć swoje oczekiwania, jeśli chciała znaleźć jakiegokolwiek męża... - U mnie... bez zmian - wzruszyła ramionami. - A piesek ma się dobrze, w końcu dostał imię, Ares - dodała bez zbytniego entuzjazmu, głównie z tego względu, że owo imię nie było jej pomysłem i musiała się trochę poboczyć, nawet jeśli to bez wątpienia było lepsze niż nazywanie psiaka pączuszkiem czy słoneczkiem, jak Indy zwykła to robić do tej pory. Sam temat czworonoga sprawił jednak, że ciemnowłosa wyraźnie się ożywiła, i nawet wyjęła z torebki telefon, żeby pokazać Lunie zdjęcia malucha. - O, mam wiadomość od ciebie - zauważyła dopiero teraz, po czym wyciągnęła rękę w jej stronę, przesuwając parę fotek szczeniaka, i pewnie z jedną czy dwie inne, które akurat się tam zawieruszyły. - Jest taki słodziutki, ale jak już zacznę o nim gadać, to nie zamknę się przez najbliższe dwie godziny, a domyślam się, że nie chcesz o nim tyle słuchać, więc lepiej mów, co u ciebie - zachęciła ją ze śmiechem, jak zwykle odbijając piłeczkę. Może po kolejnym drinku będzie bardziej skora do zdradzenia szczegółów z własnego życia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko zmieniało się też z wiekiem. Człowiek z czasem uczył się, w jakich sytuacjach zakładać maskę, a kiedy mógł, chociaż na chwilę odłożyć ją gdzieś na bok. Nastoletnie próby dopasowania się do otoczenia, zaimponowania innym albo ukrywania tego, co było niewygodne, na studiach okazywały się jedynie śmieszną grą pozorów, w której uczestniczył niemal każdy. Na studiach liczyły się zupełnie inne rzeczy, chociaż nadal należało umiejętnie kreować swoją osobę. Lunet była tym zmęczona, odkąd pamiętała. Matką przybierającą sztuczny uśmiech, gdy wychodziła do ludzi, ubarwionymi historiami ojca, który za wszelką cenę chciał pokazać, że jego rodzina jest najlepsza. Nawet ze śmierci jej brata zrobili szopkę, dwójce swoich dzieci każąc odgrywać dokładnie przygotowane role. I co z tego, że młoda Harlow tym wszystkim tak gardziła, skoro stawała się taka, jak wszyscy? Nie chciała, by ktoś przypinał jej łatkę córki Harlowów, bo to od razu budowało opinię na jej temat, nie chciała też, by inni wspominali o jej bracie, który odebrał sobie życie, o drugim bracie, który przez wiele lat miał problem z alkoholem, po czym zniknął. Czy nawet o niej, która sześć długich tygodni spędziła na odwyku, o czym wiedziało zalewie kilka osób, bo matka zdążyła opowiedzieć wszystkim o jej cudownych, długich i egzotycznych wakacjach.
Może dlatego Lunet lubiła spędzać czas z Indianą? Licząc na to, że jako rówieśniczka mniej więcej wie, przez co przechodzi? Oszukując samą siebie, a jednocześnie licząc na to w głębi serca, że inni mogą mieć nieco lżej, cokolwiek to znaczy. Dlatego chciała słuchać o tym, co wydarzyło się u młodej Halsworth w minionym tygodniu, jak znosiła swoją pracę, co jadła wczoraj na kolację oraz co słychać u jej psa. Tak po prostu była po ludzku ciekawa.
– Nawet nie wiesz, jak dobrze się czuję z tą rolą wybawcy! Jednak… to nadal moja wina. – zaśmiała się i teatralnie wywróciła oczami. Może spóźnienie nie do końca zależało od niej, nie mogła przecież przewidzieć sytuacji na drodze, ale to przez jej nieobecność Indianie napatoczył się jakiś natrętny facet. Dobrze wiedziała, co znaczyło być w takiej sytuacji, bo prawdopodobnie każda kobieta i to nie raz, doświadczyła czegoś podobnego. – Na to jestem w stanie się zgodzić. – kiwnęła głową, nie zamierzając dyskutować z brunetką na temat tego, która zapłaci za jakiego drinka. Była to uprzejma wymiana, przy której każda prawdopodobnie dostanie podobny rachunek. Lunet miała to szczęście, że mogła skorzystać z karty, którą zasilali rodzice, jednak ostatnim czego chciała, to wysoka kwota obciążenia konta, akurat w miejscu, w którym sprzedawali alkohol. Po odwyku była pod nadzorem, a rodzicom wydawało się, że kontrolowanie jej stanu konta w czymkolwiek pomoże.
– Szczerze przyznaję, że takiego imienia się nie spodziewałam. Kto je wymyślił? – uniosła pytająco brew. To nie tak, że jej się nie podobało, ale dalekie ono było od kobiecych gustów. Pochyliła się nad stolikiem, by móc spojrzeć na ekran telefonu Indiany. Uśmiechem skwitowała informację o wiadomości od niej, po czym skupiła się na kilku zdjęciach pulchnego szczeniaka. – Jest absolutnie przesłodki. – stwierdziła z uśmiechem, rozczulając się na widok malucha. Małe pieski były czymś, co działało w ten sposób chyba na każdą osobę, prawda? – Przesadzasz. Nie wiem skąd pomysł, że nie chciałabym słuchać o nim przez najbliższe dwie godziny. – pokręciła z niedowierzaniem głową i zaśmiała się. Anegdotki o tym, jak Ares biega po mieszkaniu, jego ulubionej zabawce, nowych zwyczajach, nauce komend, to było coś, o czym Lunet chciałaby słuchać. Może nie przez dwie godziny, bo to bardzo dużo czasu, a Harlow nie posiadając żadnych zwierząt, z pewnością nie miałaby wiele do powiedzenia, ale już teraz wiedziała, że musi od Indiany coś jeszcze wyciągnąć.
– Co u mnie? Sama nie wiem, chyba nic nowego. W pracy bez zmian, na studiach również. – odparła i wzruszyła lekko ramionami, sięgając po swojego drinka.
– Zastanawiałam się ostatnio, czy nie powinnam zainstalować sobie jakieś aplikacji randkowej, może wtedy wydarzyłoby się coś godnego opowiedzenia. – zmarszczyła delikatnie nos. Od kilku miesięcy unikała intensywnych relacji i sytuacji, które mogły na nią źle wpływać, może dlatego nie było o czym opowiadać. Nie chciała zanudzać koleżanki historiami o nowym przepisie na hummus, czy upierdliwym wykładowcy.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Jeśli tak na to spojrzeć, to Indiana nie posiadała w życiu wielu problemów - i między innymi dlatego właśnie nie lubiła mówić o sobie: bo uważała swoje sprawy za zbyt błahe i była przekonana, że inni mieli więcej do powiedzenia, niż ona; że nikt nie miałby ochoty słuchać o tym, jak w poniedziałki potwornie dłużył jej się czas w pracy albo gdzie wczoraj zamówiła chińszczyznę na kolację. Prawda była jednak taka, iż ciemnowłosa tak bardzo przywykła już do tego, że w jej życiu panował ten nieznośny spokój - że nawet kiedy wszystko wywracało się do góry nogami i potrzebowała się tym z kimś podzielić, to... nie umiała. Pomimo swych dwudziestu trzech lat, w niektórych sprawach nie posiadała zbyt dużego, życiowego doświadczenia i czasem wręcz było jej trochę wstyd się do tego przyznać. Jeśli jednak istniało coś, o czym mogłaby rozprawiać bez końca, to z pewnością był to właśnie temat psiaka, którego przygarnęła z ulicy. Nim podjęła jednak kwestię jego imienia, napiła się, z ukradkowym uśmiechem majaczącym w kąciku jej ust, gdy Lunet wyraziła swoje zdziwienie tym konkretnym wyborem. - Mój współlokator, ja zaproponowałam Bambi, chociaż... w sumie trochę chciałam zrobić mu tym na złość, uznałam, że to byłoby zabawne, gdyby facet wołał tak w parku za pieskiem - zachichotała na samo wyobrażenie takowej sceny. - Chociaż gdyby on tak wołał, to pewnie i tak brzmiałby przy tym męsko - wywróciła wymownie oczami, z czego nietrudno było odgadnąć, iż ewidentnie coś jej leżało na wątrobie w związku z osobą wspomnianego współlokatora - i tym, że nazywanie go w ten sposób nie do końca ją satysfakcjonowało. - Ale się nie zgodził, więc psiak został Aresem. Właściwie to nie wiadomo, jaki będzie duży, więc jeszcze może się okazać, że dorośnie do tego imienia - przyznała. Obie opcje były jednak dość ekstremalne - a Indianie chyba nawet na rękę był fakt, że koniec końców to nie na niej spoczywała odpowiedzialność za nazwanie psa tak, a nie inaczej. W ogóle nie lubiła brać na siebie odpowiedzialności i była to tylko jedna z wielu rzeczy, do których musiała dopiero dojrzeć. Na szczęście jeszcze nie teraz - teraz mogła bez wyrzutów raczyć się drinkami, co też zrobiła, po raz kolejny upijając łyk słodkiego trunku, gdy Lunet streściła, co u niej. - No proszę, jakie z nas poważne i stateczne kobiety, prawie jestem z nas dumna - uznała z rozbawieniem, po chwili jednak mrużąc w zamyśleniu oczy na wzmiankę o internetowych randkach. - To całkiem dobra myśl - zawyrokowała, kiwając głową. - Wiesz co? Powinnyśmy obie zainstalować sobie taką apkę - postanowiła nagle i wycelowała w koleżankę wskazujący palec, zanim ponownie uniosła w dłoni telefon, którego nie zdążyła nawet schować z powrotem do torebki. Sama niejednokrotnie myślała o założeniu konta na jakimś portalu, i chociaż po ostatnim zawodzie nie czuła się chyba gotowa, by się z kimś umawiać, to postanowiła wykorzystać tę okazję, aby zrealizować ów plan razem z Lunet. W ten sposób obu im będzie raźniej - a dziewczyny jako gatunek wszystko lubiły robić razem, nieważne, czy chodzić do toalety czy do kosmetyczki. Mimo wszystko Indy do tej pory miała pewne opory przed szukaniem miłości w wirtualnym świecie, i chyba po prostu chciała się łudzić, że uda jej się poznać porządnego faceta w tradycyjny sposób; poza tym słyszała, że ci w internecie liczyli tylko na seks, ale z drugiej strony - przekonała się ostatnio, że mężczyzna, którego znała od dawna i uważała właśnie za porządnego, widział w niej tylko pannę na jedną noc, więc czym właściwie różnił się od takich, na których mogłaby trafić na portalu randkowym? Może jedynie tym, że nie wysyłał jej zdjęć swojego penisa. - No, dawaj, dawaj, póki nie jesteśmy jeszcze na tyle pijane, żeby nie trafiać w literki - zaśmiała się, bo chociaż do takiego stanu sporo pannie Halsworth brakowało, to chyba te pierwsze łyki alkoholu zaczynały już działać w jej organizmie i aż zdjęła po chwili swoją marynarkę i przewiesiła ją na oparciu krzesła, bo tak zrobiło jej się ciepło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ich wiek był dla nich ogromnym usprawiedliwieniem. W kwestii podejmowanych decyzji, czy życiowych wyborów, podejścia do życia, popełnianych błędów, a także tego, w jaki sposób próbowały przejść ten okres wczesnej dorosłości. Oczywiście każdy jest inny i to nie podlega dyskusji, jednak społeczeństwo (w tym rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, rówieśnicy, cała rzesza ludzi) lubiło porównywać. A one same wpadały przez to w błędne koło, również rozważając swoje życie w porównaniu do życia innych. Niewielkie życiowe doświadczenie nie pomagało, podając wiele kwestii w wątpliwość, napawając strachem, poczuciem winy, czy zazdrością.
– Bambi! – powtórzyła radośnie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Pasuje idealnie. – westchnęła, dalej zerkając na ekran telefonu Indiany, w stu procentach zgadzając się z jej pomysłem na imię dla szczeniaka. Te oczy od razu nasuwały takie skojarzenia. Zaśmiała się, doskonale rozumiejąc złośliwy plan koleżanki. Zaraz jednak jej mina diametralnie się zmieniła, a w błękitnych ślepiach pojawiły się iskierki. Wymowne wywrócenie oczami panny Halsworth od razu ją zaciekawiło. – Niektórzy faceci mają to do siebie, że nieważne, co wypływa z ich ust, nadal wydają się męscy. Zresztą widok mężczyzny z takim szczeniakiem jest z pewnością absolutnie rozczulający, także nie dość, że wszystkie panny zainteresowane byłyby… Aresem, to z pewnością i twoim współlokatorem. – zauważyła, obracając w smukłych palcach wysoką szklankę ze swoim słodkim drinkiem. A jeśli dobrze pamiętała, to Indiana mieszkała z kimś, za kimś dziewczyny i tak chętnie odwracały wzrok. – To jest twój, jego czy wasz pies? – uniosła pytająco brew. Była ciekawa, jak wyglądał podział obowiązków oraz jak bardzo zaangażowany był w to jej współlokator, skoro negocjował imię malucha. Kolejne pytanie, które przyszło jej na myśl, zostawiła dla siebie, czekając na odpowiedź i reakcję koleżanki. Nie chciała jej wypytywać, po cichu liczyła, że jej pytanie da jej punkt zaczepiania, dzięki któremu pociągnie ją trochę za język.
– Czego nam brakuje, byś była w pełni dumna? – zawtórowała jej śmiechem, kręcąc przy tym lekko głową. Sam fakt, że wyszły razem na miasto, ale mając w planach jedynie babski wieczór, wcale nie planując nikogo poderwać i znaleźć sobie towarzystwa na nadchodzącą noc można było uznać za pewien rodzaj stateczności.
– Tak?! – reakcja Indiany nieco ją zaskoczyła, ale jak bardzo pozytywnie! Aż klasnęła w dłonie i poruszyła biodrami, usadawiając się wygodniej na swoim krześle. – Tak, też uważam, że to dobry pomysł. Obie zbadamy rynek. No i najwyżej będziemy uprzedzać się przed nieodpowiednimi facetami. – zaśmiała się. W głowie lekko wstawionej Lunet brzmiało to, jak plan idealny, a deklaracja koleżanki tylko ją nakręciło. Sama również wyciągnęła telefon, gdy brunetka ją ponagliła. – No już, już! – uniosła dłoń z telefonem, pokazując jej, że jest w trakcie realizowania ich planu. – Masz jakieś zdjęcia? – to chyba było nawet ważniejsze od opisu. Przez ostatni rok w życiu Lunet działo się tak dużo trudnych rzeczy, że ostatnie, o czym myślała, to by robić sobie selfie albo pozować komuś do zdjęć. Nie wspominając już o tym, że były miesiące, w których nie chciała spoglądać w lustro, bo nie mogła na siebie patrzeć. Aplikacja pobrała się szybko, blondynka skupiła się na wprowadzeniu potrzebnych informacji — imię, wiek, miejsce zamieszkania, a potem ustawiła sobie zasięg wyszukiwania, w końcu podsuwając Indianie swój telefon, by skonsultować kwestię zdjęć. – To się nadaje? A to? – przesunęła palcem po ekranie, próbując wybrać, chociaż trzy zdjęcia, które wstawi do aplikacji. Jedno było prostym portretem, na drugim pozowała uśmiechnięta w rozwianej sukience na tle nadmorskiej miejscowości, trzecie wyglądało na całkiem przypadkiem wykonane zdjęcie podczas domówki u znajomych, siedziała przy oknie, wpatrzona w widok za oknem, a w dłoni trzymała lampkę wina.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

- Dokładnie, powinien mi dziękować, że dałam mu dodatkowe narzędzia do podrywu, nawet jeśli i tak ich nie potrzebował - zauważyła z nutką ironii w głosie, bo oczywiście nie było to jej planem, lecz okazało się być jednym z efektów ubocznych posiadania małego, uroczego pieska, który bez wątpienia działał na niejedną kobietę niczym magnes - czego zresztą najlepszym dowodem była sama Indy. Jeszcze zanim przygarnęła psiaka, wielokrotnie zaczepiała i głaskała inne psy na ulicy, zaś facet lubiący zwierzęta - z wzajemnością, bo te czworonogi nie zaufałyby chyba byle komu - z automatu miał u niej dużego plusa. - Wychodzi na to, że nasz, co prawda ja go przyniosłam do domu, ale w sumie to mieszkanie Connora, więc stwierdził, że skoro już pozwolił mu zostać, to też jego pies. Poza tym kupił małemu smycz, zabawki... więc teraz mamy ze sobą psie dziecko i zaliczyliśmy już nawet pierwszą sprzeczkę o opiekę nad nim. Chociaż na początku był jak ten ojciec z memów, wiesz: "absolutnie żadnego psa pod moim dachem!", a teraz wychodzi z nim na spacerki i kupuje zabawki - zaśmiała się pod nosem, bo choć cała sytuacja - tak jak i sama osoba współlokatora - budziła w niej mieszane uczucia, to nawet ona musiała przyznać, że było to całkiem urocze. I tylko trochę było jej przykro, że psiak skuteczniej zdołał przebić się przez tę skorupę zatwardziałego samotnika, niż ona. Zastanowiła się nad pytaniem Lunet o tę wspomnianą stateczność. - Chyba tylko faceta na stałe, ale... bez tego też da się obejść - skwitowała z lekkim machnięciem ręką, bo prawda była taka, iż te oczekiwania, że w pewnym wieku będą już miały stałą pracę, narzeczonego czy dach nad głową, którego nagle nie stracą - narzucało im społeczeństwo, a Indiana całkiem lubiła swój status singielki oraz to, że była odpowiedzialna wyłącznie za siebie i nic jej w żaden sposób nie ograniczało: że mogła wyjść z koleżanką na drinka i nie musiała nikomu się z tego tłumaczyć. Co nie zmieniało faktu, iż posiadanie kogoś u swego boku z pewnością również miało swoje plusy, i nawet jeśli Indiana niekoniecznie spodziewała się odnaleźć tego kogoś na portalu randkowym, to bez zawahania przystała na taki pomysł. Nic nie traciła, niczego nie ryzykowała - chyba że natknięcie się na jakiegoś psychola. - Dokładnie tak, poza tym jak już znajdziemy kogoś sensownego i będziemy potrzebowały przyzwoitki na randkę, to też będzie wiadomo, do kogo uderzyć - zachichotała i popiła ponownie drinka, z nosem utkwionym już w ekranie telefonu, gdzie ściągnęła aplikację, a następnie uzupełniła wszystkie potrzebne dane, podobnie jak i Lunet zatrzymując się przy punkcie, w którym musiała wstawić jakieś zdjęcie. - Z tym będzie najtrudniej, które zdjęcie bardziej mówi: nie szukam wielkiej miłości, ale nie zadowala mnie bycie odstawianą w kąt po jednej nocy? - zastanowiła się na głos, przewijając fotki, z których większość to selfie, w jakie nie wkładała zbyt dużo wysiłku; parę zdjęć z koleżankami, z kieliszkiem wina, z pieskiem, albo pamiątki z imprez. Zerknęła w telefon Lunet, licząc przy okazji, że i jej samej pomoże to zdecydować się na coś odpowiedniego. - To jest piękne! - pochwaliła fotografię w letniej scenerii - sama uwielbiała zarówno lato, jak i takie naturalne ujęcia, a zwiewna sukienka, skóra muśnięta słońcem i promienny uśmiech brzmiały jak uniwersalnie idealny przepis. - O, to też. I to... W sumie sama nie wiem, lepsze będzie zdjęcie twarzy czy całej sylwetki? - rozmyślała dalej, a gdy w końcu wybrała takie zdjęcia, których nikt chyba nie powinien uznać za nazbyt wyzywające, ale i nie zbyt nudne - przeszła do kolejnego punktu. - O nie... trzeba jeszcze dodać jakiś opis - jęknęła jakby trochę zniechęcona, bo nie lubiła opowiadać o sobie i szczerze nie wiedziała, jakie informacje mogłyby zainteresować potencjalnych adoratorów. - "Umiem sięgnąć nogą za głowę"? Nie wiem, czemu akurat o tym pomyślałam - pokręciła z lekkim zażenowaniem głową, licząc, że Lunet okaże się bardziej kreatywna i trochę ją zainspiruje. O ile bowiem jej propozycja z pewnością zachęciłaby wielu facetów, to raczej nie takich, jakich Indy chciałaby poznać; acz w chwili obecnej, gdy zaczynało już lekko szumieć jej w głowie, przychodziły jej na myśl tylko równie kiepskie pomysły. Może to jednak lepiej? Na trzeźwo ograniczyłaby się pewnie do napisania, że lubi filmy Tarantino, a nie lubi zacinać się papierem - a kogo by to obchodziło?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”