WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
bar
-
Strach. Cecha zakorzeniona w naszych organizmach, silnie powiązana z instynktem przetrwania. Uczucie, które w sytuacji realnego zagrożenia życia zaczyna decydować za nas; jakie działanie podejmiemy, co zrobimy. To, czy uda nam się wygrać, przeżyć, zależy tylko od nas. Strach powoduje, że czujemy się zmotywowani do działania. Nie tylko w chwili zagrożenia, ale także jakiś czas po nim. Determinacja często sprawia, że dostrzegamy swoje błędy i pragniemy je później naprawić. Jemu to uczucie towarzyszyło nieustale, gdy brał do ręki broń i musiał udać się do pracy w terenie wraz ze swoim oddziałem. Za każdym razem czuł go, gdy kończył się czas na rozwiązanie sprawy, gdy ktoś mierzył do niego lub on sam musiał użyć siły, by obezwładnić napastnika, nawet jeżeli był to tylko zagubiony nastolatek. Czuł strach, ale nigdy nie dawał po sobie poznać, że właśnie tak jest. Nie byłby człowiekiem, gdyby nie posiadał w sobie takiej słabości, jednak nie wszyscy musieli o tym wiedzieć. Przy kobietach za to był zawsze pewny siebie, a bynajmniej starał się taki być. Lubił podrywać, poznawać oraz stawiać drinki pięknym damom i dzisiejszego dnia nie mogło być inaczej.
Bar, czy tam klub był wyborem przypadkowym, bo zazwyczaj chodził tylko do jednego dobrze mu znanego wraz z przyjacielem. Niestety po ostatniej akcji wolał wybrać jakiejś znacznie spokojniejsze miejsce i takie, w którym żaden z pracowników go nie kojarzył. Zaraz po wejściu zamówił sobie piwo, a potem zajął miejsce przy jakimś wolnym stoliku, gdzie miał najlepszy widok na całą sale oraz znajdujące się w nim dziewczyny. Z początku żadna nie wpadła mu w oko, dopóki przy barze nie usiadła cudowna szatynka i przez dłuższy czas nie potrafił oderwać od niej wzroku, dopóki nagle się nie odwróciła i spojrzała w jego stronę. Uznał to za odpowiedni moment, by podejść i rozpocząć rozmowę, bo co miał do stracenia?
- Ludziom, a szczególnie kobietą nie wypada pić samotnie. Więc jeżeli nie masz nic przeciwko to chętnie się dołączę. - Zaproponowal, posyłając jej przyjaciółki uśmieszek. Chwilę później dopiero swoje piwo i zamówił kolejne, choć po ostatniej wizycie w barze nad powinien przesadzać z alkoholem. Miał jednak nadzieję, że dzisiaj tym razem włączy mu się w głowie czerwone światełko, dające znać, że to czas by przystopować. - Jestem William. - Przedstawił sie z nadzieją, że i ona również podejmie się dalszej rozmowy z jego osobą.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Właściwie doskwiera mi trochę samotność, więc będę wdzięczna jeśli dołączysz do mnie. - odparła, odruchowo odrzucając włosy do tyłu, wcale nie robiąc tego celowo by go zakokietować. Upiła łyka swojej ulubionej whisky, dla której to tutaj przyszła.
- Lavender. Często tutaj bywasz? - zapytała, mierząc go następnie wzrokiem. Dobrze zbudowany, przystojny, model, sportowiec? Na pewno wykonywał pracę fizyczną i sporo trenował. Już go zatem oceniała, próbowała zgadnąć czym się zajmuje, by potem skonfrontować swoje domysły z rzeczywistością, czy się nie myliła, a jeśli się myliła to jak bardzo. No chyba że ten ją okłamie, nie będzie mogła zatem go sprawdzić. Bo niby jak sprawdzić policjanta?
-
- Samotność, straszna rzecz. Mi też momentami ona doskwiera. - Przyznał, patrząc prosto w oczy dziewczyny. Piękna, zadbana, młoda- oby nie za bardzo, bo o pedofilnie nie chciał zostać posądzony, a w dzisiejszych czasach trudno określić prawdziwy wiek nastolatek - miała w sobie cos co go przyciągało. Dlatego do niej podszedł i dlatego też nie zamierzał równie szybko odchodzić, dopóki lepiej jej nie pozna. - Jestem tu pierwszy raz. Zazwyczaj chodzę do zupełnie innych miejsc. A ty często tu przychodzisz i to w dodatku sama? - Zapytał, będąc jak zawsze ciekawski. Jako detektyw zadawał dużo pytań, więc i życiu prywatnym czasem zdarzało mu się przekraczać nawyk nabyty przez lata pracy z przestępcami. - Zazwyczaj ludzie piją sami, bo chcą uciec przed problemami lub liczą, że kogoś poznają. Dlatego viekawi mnie jaki ty masz powód. - Dodał jeszcze szybko do swojego wcześniejszego pytania, po czym upił kilka kolejnych łykow piwa.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- W takim razie możemy się wzajemnie wesprzeć by nie czuć tej samotności. - odparła, oblizując dolną wargę, gdy otrzymała swoje upragnione whisky.
- W takim razie może wypijemy za doborowe towarzystwo i by samotność nam więcej nie doskwierała? - zapytała w geście toastu, stukając swoją szklaneczką o to, co otrzymał mężczyzna od barmana, po czym upiła łyka swojego ulubionego bursztynowego alkoholu.
- Ja również jestem tutaj pierwszy raz. Oglądałam lokal tuż za rogiem, szukam idealnego biura, jednak muszę się jeszcze zastanowić zanim dokonam właściwego wyboru. Ogółem również nie często bywam w barach, musi mi doskwierać brak zajęć i samotność bym się wybrała na drinka. - odparła nieco tajemniczo, nie zdradzając mu po co jej to biuro, ani czym się zajmuje gdy nie pije w barze. Ostatni raz była w barze z przyjacielem, gdy chciała zacząć wszystko od nowa ze swoim byłym i pierwszy raz powiedziała o tym głośno komuś z zewnątrz. Potem przez chorobę serca długo nie piła, aż do dzisiaj. No dobra, może się jej zdarzyło wypić kieliszeczek whisky, dzisiaj również nie zamierzała sporo pić, nadal brała leki nasercowe. A niespieszno jej było na drugą stronę.
- Bezpośredni jesteś, lubię to. Mój powód jest prozaiczny, jak wcześniej wspomniałam. Szukałam odpowiedniego lokalu, a potem stwierdziłam że nie chcę wracać jeszcze do domu więc wstąpię może na jednego drinka. Zatem największym moim problemem jest znalezienie odpowiedniego lokalu. A tutaj poznałam ciebie i nie zamierzam szybko opuszczać tego miejsca. - odpowiedziała na jego pytanie i upiła łyka swojej whisky. Potem przyjrzała się mu badawczo.
- Skoro ludzie przychodzą do barów by zapić smutki bądź by znaleźć towarzystwo to w jakim celu ty się tutaj zjawiłeś? - postanowiła odbić piłeczkę i zapytać go o to samo. On był detektywem, ona prawnikiem, przepytywanie i bawienie się słowami mieli we krwi. Może wyjść z tego całkiem ciekawa konwersacja.
-
- Bardzo odpowiada mi ten plan, skoro i tak siedzimy tu sami. - Odparł szczerze, nadal uśmiechając się pod nosem. Nie widział lepszego spędzenia czasu w tę noc, niż właśnie picie i wspólna rozmowa z tą piękną kobietą. Kto wie, może pójdzie to w tak dobrym kierunku, że nie skończy tylko na poznawaniu się podczas gadania, ale także w innych sferach, w innym miejscu. - Jasne, chętnie się za to napije. - Wykonał ruch butelką w gescie toastu, a potem wypił kilka lykow trunku. Zdążył już zapomnieć o tym jak ostatnio się upił, więc i teraz sobie nie szczędził ilości alkoholu, choć tym razem zamierzał uważać co do tego. Nie chciał mieć przecież powtórki z rozrywki, bo dopiero co zdążyło mu zejść limo pod okiem.
- Rozumiem. Znam kilka miejsc, więc mógłbym nawet pomóc, jeżeli chciałabyś mieć trochę więcej opcji do wyboru. - Zaproponował, choć z początku nie miał w planach nawiązywać dłuższej relacji, tak teraz odezwał się w nim kompleks dżentelmena, który chciał pomóc tej pięknej kobiecie. - Ciekawi mnie jednak po co ci to biuro. Stwierdził, a raczej zadał jej pytanie, choć wcale nie musiała mu na nie odpowiadać, jeżeli nie chciała. Włączał sie w nim tryb detektywa i nic nie mógł na to poradzić, więc nie oczekiwał zawsze, że druga osoba podzieli się z nim jakimiś ważniejszymi informacjami.
- Szczerze? Lubię poznawać nowe osoby, lubię czasem się napić w barze I zapomnieć przy ttm o wszystkim. Jeżeli natrafi się w tym czasie ktoś, kto również nie chce być samotny i chętnie potem przeniesie na drinka do mnie, to tym lepiej. Może też się skończyć na rozmowie i piciu tutaj, bo niczego nigdy nie zakładam z góry. - Może I było to nadzbyt szczere wyznanie, jednak nie zamierzał ukrywać żadnych swoich intencji. Z chęcią przeniósłby się z nią do jego mieszkania, może nawet i sypialni, jednak wszystko zależało od dziewczyny.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Powiem ci w sekrecie byś unikał tego napakowanego mężczyzny w prawym rogu lokalu, bo jak ostatni raz byłam w innym lokalu to robił rozróbę i koleżanka wspominała, że często wdaje się w bójki gdy inny mężczyzna krzywo na niego spojrzy. - bez przesady, nie byli całkiem sami w tym lokalu, ale gdy tylko kobieta kątem oka zobaczyła chwiejącego się i szukającego zaczepki bywalca niejednego baru w Seattle, a jednocześnie słynnego ze swojego agresywnego zachowania mężczyznę, wolała ostrzec przed nim swojego towarzysza, nie wiedząc przecież że ma do czynienia z policjantem. Ponadto ona czuła się bezpieczna, bo z tego co słyszała, ten typ atakował jedynie przedstawicieli swojej płci. Następnie wypili za toast, który powiedziała.
- Następny toast ty wymyślasz. - dodała jeszcze, sprawdzając jego kreatywność przy wymyślaniu toastów. Sama najwidoczniej była w tym dobra, skoro trafne wypowiadała.
- Skoro nie będzie to dla ciebie problemem to owszem, z przyjemnością przyda mi się pomoc. W dodatku powiem że szukam lokalu na kancelarię prawną. - właściwie skoro mężczyzna również sam się jej zaoferował z pomocą to nie mogłaby jej nie przyjąć. A nuż miała do czynienia z jakimś architektem czy agentem nieruchomości, który byłby w stanie jej pomóc? Ogółem była samowystarczalna, jednak sama zauważyła, że sprawiało jej trudność znalezienie tego właściwego lokalu. Cóż poradzić na to że szukała ideału jak we wszystkim? Słysząc zaś kolejne jego słowa, uśmiechnęła się znacząco i zanurzyła usta w swoim drinku.
- Doceniam szczerość i rozumiem że masz mi coś do pokazania w swoim mieszkaniu, czy jakąś interesującą ofertę? - odparła po dłuższej chwili trzymania go w niepewności z pewnego rodzaju flirtem, bo sama również nie wykluczała opcji spotkania się z mężczyzną w bardziej intymnych warunkach. Jednak jeszcze nie teraz, najpierw się z nim podroczy. I trochę go pozna.
-
- Nie boję się tego pokroju ludzi i raczej nie będzie ze mną zadzierał, gdy dowie się, że pracuję w policji. - Odpowiedział, zerkając najpierw na kolesia z tamtego rogu, a potem swój wzrok skupiając już tylko na tej pięknej kobiecie. Nie powinien już na wstępie ich rozmowy mówić o swoim zawodzie, ale nie było to coś co starał się jakoś szczególnie ukryć. Jedynie, gdy pracował pod przykrywką to trzymał się ściśle określonych zasad, jednak teraz był po pracy i mógł robić co mu się podoba. Nie musiał się jednak wdawać w szczegóły z obranym przez siebie zawodem. Tym, że pracował jako detektyw w wydziale zabójstw, bo równie dobrze w oczach Lav mógłby być zwykłym policjantem, wypisującym mandaty.
- Możemy się napić za upojną i przyjemną noc. Tylko to przychodzi mi do głowy w obecnej chwili. - Wzruszył ramionami, nie wiedzac tak naprawdę co innego mógłby wymyślić. Nie należał zbytnio do osób kreatywnych i przy okazji lubiących wznosić jakiekolwiek toasty. Nawet na ślubie brata nie wykazał się podczas przemowy, a zaczął walić jakimiś żarcikami, choć to może być kwestia zbyt dużej ilości procentów, krążących wtedy w jego krwiobiegu. - Kancelarię prawną? Czyli mam doczynienia z prawniczką. - Powiedział to bardziej do siebie, niż w kierunku dziewczyny. Nie zbyt bardzo przepadał za prawnikami, szczególnie za tymi, dzięki którym posadzeni przez niego zbrodniarze, dalej znajdowali się na wolności. Nie skreśliło to jednak jego dalszych prób podrywu, ani nie zmieniło jego oferty w sprawie pomocy, co do szukania wolnego lokalu.
- To zależy, czy chcesz przyjąć ofertę, przeniesienia się do mojego mieszkania. Mam tam o wiele lepsze whisky niż tu, to jest pewne. - Uśmiechnął się do dziewczyny, nie ukrywając żadnych że swoich pragnień względem jej osoby. Chciał przyjemnie spędzić ten wieczór i zrobić z nią tak wiele rzeczy, o ile sama będzie tego chciała.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Mhm, policjant, zatem mogę czuć się przy tobie bezpieczna, bo w razie kryzysowej sytuacji zawsze mnie obronisz. - odparła z pewnego rodzaju podziwem w głosie. Osobiście lubiła policjantów, ale głównie tych którzy nie utrudniali i nie szukali niczego na siłę by tylko zaszkodzić jej klientowi, ale z Williamem spotkała się nie w celach służbowych tylko w towarzyskich, zatem jak mogła mieć do niego jakiekolwiek uprzedzenia związane z zawodem? Doceniła zatem jego bohaterstwo w tym zawodzie, a jak wiadomo nie od dziś, każdy lubił słuchać pochlebstw związanych ze swoją osobą.
- Mogę za to wypić i liczyć na to, że ten toast się spełni w zaciszu twego domu. - zgodziła się zatem z toastem i za niego wypiła, spoglądając na mężczyznę znaczącym spojrzeniem. Był konkretny, nie owijał w bawełnę, podobało się jej to. Lubiła mężczyzn stanowczych, którzy wiedzieli czego chcieli, bo sama też była tego typu osobą. Do siebie go nie zapraszała, bo zwykle nie zapraszała do siebie mężczyzn, musieliby mieć długą relację by do tego doszło. Nikt nie mógł zakłócać jej idealnej harmonii i porządku w jej apartamencie.
- Owszem, ale uważam że raczej to w niczym nie przeszkadza. Nie będę co kilka minut wspominała o wykonywanym przez siebie zawodzie. - odparła na jego stwierdzenie, że owszem, jest prawniczką i była z tego dumna. Jednak żeby zaprzeczyć tym stereotypom o prawnikach, że podobno mówią oni co kilka minut o tym, że są prawnikami, powiedziała o tym żartobliwym tonem. Mógł on zauważyć że nie była tego typu człowiekiem, bo rozmawiali już dobrą chwilę, a dopiero pierwszy raz wspomniała o tym, że jest prawnikiem. W ogóle nie wiedziała skąd się wziął ten cały stereotyp, bo ani ona, ani większość jej znajomych nie wspominało co kilka minut o wykonywanym przez siebie zawodzie.
- I z przyjemnością sprawdzę twoje whisky. - stwierdziła, podejmując ostatecznie decyzję i dopijając do końca swojego drinka. A zatem William miał dwa wyjścia, albo teraz wybrać się z nią do siebie i spełnić swój toast, albo postawić jej kolejnego drinka.
sekretarka
w kancelarii
belltown
Indiana Halsworth była całkiem prostą kobietą - chociaż często wmawiano jej, że była jeszcze dziewczynką, niedojrzałą i naiwną, ale z drugiej strony, czy nie każda kobieta w jakimś stopniu łączyła w sobie te cechy? - o typowo babskich upodobaniach oraz zainteresowaniach, często kompletnie niezrozumiałych dla wielu mężczyzn: lubiła długie kąpiele z bąbelkami, oglądanie wschodów słońca, zakupy w sklepach meblowych i babskie wieczory z koleżankami. Nawet jeśli te ostatnie niejednokrotnie kończyły się tym, że owe koleżanki po pewnej dawce alkoholu żaliły jej się na facetów, i tylko Indy, która tak naprawdę nie posiadała zbyt dużego doświadczenia w temacie związków, nigdy nie odczuwała podobnej potrzeby, bo i nie miała na kogo się żalić. Ale nawet jeśli obecnie chyba już miała na kogo, to również jej nie odczuwała. Miała po prostu ochotę się wyluzować, pośmiać, oczyścić głowę z niepotrzebnych myśli; a przy okazji się napić - oraz uczcić to, że mogła pić, bo czy istnieje lepszy powód? Dla Indiany ten był dzisiaj idealny. I chociaż niejednokrotnie, gdy umawiała się z koleżankami na drinka - lub kilka - to zgodnie lubiły sobie wypić co nieco jeszcze przed wyjściem, dla rozluźnienia, żeby lepiej odnaleźć się później w głośnym i tłocznym lokalu i tym samym lepiej się bawić; to dzisiejszego wieczoru do Neighbor Lady dwudziestotrzylatka zawitała trzeźwiutka - i szybko tego pożałowała, w momencie, gdy oczekiwała przy barze na swoją koleżankę, z boku najwidoczniej wyglądając przy tym na wystarczająco zdesperowaną, by po paru minutach obok niej przysiadł się nieznajomy mężczyzna, proponując jej drinka. Indy oczywiście odmówiła, informując, że na kogoś czeka, ale to nawet w najmniejszym stopniu nie zniechęciło faceta, który, o ile początkowo wydawał się całkiem normalny - a to po prostu ona nie szukała towarzystwa - tak im dłużej ją nagabywał, tym bardziej zaczynał brzmieć niepokojąco. Aż przeszły ją ciarki, ale na szczęście wtedy dostrzegła już zmierzającą ku niej znajomą, i niczym z procy wystrzeliła z barowego stołka, z nieskrywaną ulgą mogąc pożegnać swojego niechcianego rozmówcę, gdy uśmiechając się szeroko, pomachała do blondynki. - Jesteś! Cześć! - nie czekając, aż to Lunet do niej dołączy, sama podeszła szybko i pociągnęła ją za rękę do kontuaru przy drugim jego końcu, z dala od miejsca, które zajmowała wcześniej; by zamówić drinki, a później już spokojnie móc zasiąść przy stoliku i pogadać. - Czekałam na ciebie, chociaż muszę przyznać, że byłam już bliska napicia się z tamtym facetem, tylko po to, żeby nie musieć znosić go na trzeźwo - przewróciła oczami, z nutką rozbawienia skinąwszy głową w kierunku nieznajomego. Indy nie zwykła sama przychodzić do barów, bo jako ufna i naiwna gąska miała niestety wszelkie predyspozycje ku temu, aby dać się złapać w sidła jakiegoś świra - więc i teraz odetchnęła z ulgą, mając już koło siebie kogoś zaufanego i mogąc się wreszcie w pełni rozluźnić, w czym pomóc miała również kolejka shotów, które dziewczęta zamówiły, gdy zjawił się koło nich barman. - Także dzisiaj mamy babskie picie i co najwyżej ty możesz stawiać mi drinki - skwitowała żartobliwie, zwracając się ponownie do Lunet i mrugnęła do niej niby kokieteryjnie, by zaraz potem się roześmiać, bo zdecydowanie nie próbowała tu nikogo naciągać; dzisiaj za swoje drinki płaciła sama, ewentualnie dzieląc się jakoś sprawiedliwie kosztami - na tyle było ją jeszcze stać, nawet pomimo faktu, że jako młoda singielka, większość swojej wypłaty przepuszczała jeśli nie na ciuchy czy kosmetyki, to na zabawki dla szczeniaczka, któremu pragnęła wynagrodzić niedogodności mieszkania na ulicy, z jakiej go zabrała, oraz na prezenty dla nienarodzonego jeszcze nawet siostrzeńca. Dobrze, że jej współlokator zaopatrywał często lodówkę i nie narzekał, kiedy Indy podbierała mu jedzenie, bo w przeciwnym razie chyba pozostałoby jej tylko gryźć tynk ze ścian - nawet jeśli byłyby to całkiem drogie ściany apartamentowca w Ballard.
-
Prawdziwe życie Lunet znacznie różniło się od tego, które kreowała wśród znajomych. I choć przy niektórych mogła rozluźnić się nieco bardziej, opuszczając gardę i wpuszczając ich za skrzętnie latami budowane mury, to nadal mieli dostęp jedynie do tego, czym chciała się podzielić. Czasami jednak czerpała przyjemność z bycia Luną, którą znali jej znajomi. Tą uśmiechniętą i kontaktową, popularną (choć głównie ze względu na swoje nazwisko) i chętnie pojawiającą się na imprezach, mającą cięty język i własne zdanie. To była inna Luna, którą znali jej bliscy. Zamknięta w sobie, nostalgiczna, wiecznie rozżalona, uciekająca od problemów i topiąca smutki w kieliszku albo szukająca ukojenia w kolorowych tabletkach. Nie było jej łatwo radzić sobie z obiema stronami własnej osobowości, jednak terapia, na którą chodziła od ostatnich miesięcy, naprawdę jej pomagała.
Jedyne czego chciała, to tego wieczora spotkać się z koleżanką, oderwać się od gonitwy myśli, wyjść z mieszkania i spędzić miło czas. Samo towarzystwo Indiany było gwarancją dobrze spędzonego wieczoru. Lubiła to, że mogły porozmawiać o wszystkim, jednak trudne tematy nigdy nie wypływały. Potrzebowała rozrywki, niepoważnych rozmów, śmiechu, może nawet kilku ploteczek. Oczywiście nie odmówiłaby Indianie poważnej rozmowy, gdyby takiej potrzebowała, jednak sama nie planowała żadnej inicjować.
Pchnęła ciężkie drzwi prowadzące do Neighbor Lady, a po pokonaniu kilku kroków w głąb sali, rozejrzała się, szukając ciemnej czupryny swojej koleżanki. Wiedziała, że była spóźniona i Indiana będzie na nią czekać. Pomachała dziewczynie, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Indy! Cześć! – wyszczerzyła się, gdy Halsworth pokonała dzielący je dystans nieco szybciej, niż udało się to jej i bez słowa sprzeciwu podążyła za nią na drugi koniec baru. Wybrała drinka, zapoznając się najpierw z długą listą barowych specjałów, a po kilku minut zajęła miejsce przy stoliku. Usiadła tak, by widzieć dobrze swoją ciemnowłosą towarzyszkę, ale na tyle blisko, by mogły swobodnie rozmawiać i muzyka oraz gwar panujący w barze, nie zagłuszały ich rozmowy.
– Najmocniej cię przepraszam! – odezwała się od razu, chociaż nie chciała jej przerywać. Zaśmiała się i pokręciła z niedowierzaniem głową, ciesząc się, że dotarła w ostatniej chwili, ratując koleżankę z opresji. – Była jakaś kolizja na drodze i kierowca ubera wybrał drogę na około. – wyjaśniła, chociaż tę samą informację przekazała jej w smsie, który do niej wysłała. Nie była jednak pewna, czy go odebrała, bo w barze było na tyle głośno, że mogła się nie zorientować, że wiadomość do niej dotarła. – Cieszę się jednak, że zdążyłam dotrzeć, zanim zgodziłaś na tego drinka. – dodała z uśmiechem. Niestety mężczyzna takim gestem mógłby poczuć się zachęcony i już w ogóle nie odczepić się od Indiany. Miałby wtedy spory problem.
– Za babski wieczór! – oznajmiła radośnie, unosząc shota, którego obok niej postawił barman. – Kochana… skoro pozbawiłam cię okazji napicia się z tamtym facetem, to muszę ci to wynagrodzić i postawić drinka. – zażartowała, unosząc przy tym znacząco brew i kącik ust. Jeden drink albo nawet i pięć to nie była dla niej wielka różnica, a czego się nie robiło, by spędzić miło czas z koleżanką, prawda?
– Jak ci minął tydzień? Jakieś nowiny? Jak piesek? – zarzuciła brunetkę pytaniami, przesuwając szklankę z drinkiem bliżej siebie i spoglądając na swoją towarzyszkę.
Super rich kids with nothing but fake friends.
sekretarka
w kancelarii
belltown
-
Może dlatego Lunet lubiła spędzać czas z Indianą? Licząc na to, że jako rówieśniczka mniej więcej wie, przez co przechodzi? Oszukując samą siebie, a jednocześnie licząc na to w głębi serca, że inni mogą mieć nieco lżej, cokolwiek to znaczy. Dlatego chciała słuchać o tym, co wydarzyło się u młodej Halsworth w minionym tygodniu, jak znosiła swoją pracę, co jadła wczoraj na kolację oraz co słychać u jej psa. Tak po prostu była po ludzku ciekawa.
– Nawet nie wiesz, jak dobrze się czuję z tą rolą wybawcy! Jednak… to nadal moja wina. – zaśmiała się i teatralnie wywróciła oczami. Może spóźnienie nie do końca zależało od niej, nie mogła przecież przewidzieć sytuacji na drodze, ale to przez jej nieobecność Indianie napatoczył się jakiś natrętny facet. Dobrze wiedziała, co znaczyło być w takiej sytuacji, bo prawdopodobnie każda kobieta i to nie raz, doświadczyła czegoś podobnego. – Na to jestem w stanie się zgodzić. – kiwnęła głową, nie zamierzając dyskutować z brunetką na temat tego, która zapłaci za jakiego drinka. Była to uprzejma wymiana, przy której każda prawdopodobnie dostanie podobny rachunek. Lunet miała to szczęście, że mogła skorzystać z karty, którą zasilali rodzice, jednak ostatnim czego chciała, to wysoka kwota obciążenia konta, akurat w miejscu, w którym sprzedawali alkohol. Po odwyku była pod nadzorem, a rodzicom wydawało się, że kontrolowanie jej stanu konta w czymkolwiek pomoże.
– Szczerze przyznaję, że takiego imienia się nie spodziewałam. Kto je wymyślił? – uniosła pytająco brew. To nie tak, że jej się nie podobało, ale dalekie ono było od kobiecych gustów. Pochyliła się nad stolikiem, by móc spojrzeć na ekran telefonu Indiany. Uśmiechem skwitowała informację o wiadomości od niej, po czym skupiła się na kilku zdjęciach pulchnego szczeniaka. – Jest absolutnie przesłodki. – stwierdziła z uśmiechem, rozczulając się na widok malucha. Małe pieski były czymś, co działało w ten sposób chyba na każdą osobę, prawda? – Przesadzasz. Nie wiem skąd pomysł, że nie chciałabym słuchać o nim przez najbliższe dwie godziny. – pokręciła z niedowierzaniem głową i zaśmiała się. Anegdotki o tym, jak Ares biega po mieszkaniu, jego ulubionej zabawce, nowych zwyczajach, nauce komend, to było coś, o czym Lunet chciałaby słuchać. Może nie przez dwie godziny, bo to bardzo dużo czasu, a Harlow nie posiadając żadnych zwierząt, z pewnością nie miałaby wiele do powiedzenia, ale już teraz wiedziała, że musi od Indiany coś jeszcze wyciągnąć.
– Co u mnie? Sama nie wiem, chyba nic nowego. W pracy bez zmian, na studiach również. – odparła i wzruszyła lekko ramionami, sięgając po swojego drinka.
– Zastanawiałam się ostatnio, czy nie powinnam zainstalować sobie jakieś aplikacji randkowej, może wtedy wydarzyłoby się coś godnego opowiedzenia. – zmarszczyła delikatnie nos. Od kilku miesięcy unikała intensywnych relacji i sytuacji, które mogły na nią źle wpływać, może dlatego nie było o czym opowiadać. Nie chciała zanudzać koleżanki historiami o nowym przepisie na hummus, czy upierdliwym wykładowcy.
Super rich kids with nothing but fake friends.
sekretarka
w kancelarii
belltown
-
– Bambi! – powtórzyła radośnie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Pasuje idealnie. – westchnęła, dalej zerkając na ekran telefonu Indiany, w stu procentach zgadzając się z jej pomysłem na imię dla szczeniaka. Te oczy od razu nasuwały takie skojarzenia. Zaśmiała się, doskonale rozumiejąc złośliwy plan koleżanki. Zaraz jednak jej mina diametralnie się zmieniła, a w błękitnych ślepiach pojawiły się iskierki. Wymowne wywrócenie oczami panny Halsworth od razu ją zaciekawiło. – Niektórzy faceci mają to do siebie, że nieważne, co wypływa z ich ust, nadal wydają się męscy. Zresztą widok mężczyzny z takim szczeniakiem jest z pewnością absolutnie rozczulający, także nie dość, że wszystkie panny zainteresowane byłyby… Aresem, to z pewnością i twoim współlokatorem. – zauważyła, obracając w smukłych palcach wysoką szklankę ze swoim słodkim drinkiem. A jeśli dobrze pamiętała, to Indiana mieszkała z kimś, za kimś dziewczyny i tak chętnie odwracały wzrok. – To jest twój, jego czy wasz pies? – uniosła pytająco brew. Była ciekawa, jak wyglądał podział obowiązków oraz jak bardzo zaangażowany był w to jej współlokator, skoro negocjował imię malucha. Kolejne pytanie, które przyszło jej na myśl, zostawiła dla siebie, czekając na odpowiedź i reakcję koleżanki. Nie chciała jej wypytywać, po cichu liczyła, że jej pytanie da jej punkt zaczepiania, dzięki któremu pociągnie ją trochę za język.
– Czego nam brakuje, byś była w pełni dumna? – zawtórowała jej śmiechem, kręcąc przy tym lekko głową. Sam fakt, że wyszły razem na miasto, ale mając w planach jedynie babski wieczór, wcale nie planując nikogo poderwać i znaleźć sobie towarzystwa na nadchodzącą noc można było uznać za pewien rodzaj stateczności.
– Tak?! – reakcja Indiany nieco ją zaskoczyła, ale jak bardzo pozytywnie! Aż klasnęła w dłonie i poruszyła biodrami, usadawiając się wygodniej na swoim krześle. – Tak, też uważam, że to dobry pomysł. Obie zbadamy rynek. No i najwyżej będziemy uprzedzać się przed nieodpowiednimi facetami. – zaśmiała się. W głowie lekko wstawionej Lunet brzmiało to, jak plan idealny, a deklaracja koleżanki tylko ją nakręciło. Sama również wyciągnęła telefon, gdy brunetka ją ponagliła. – No już, już! – uniosła dłoń z telefonem, pokazując jej, że jest w trakcie realizowania ich planu. – Masz jakieś zdjęcia? – to chyba było nawet ważniejsze od opisu. Przez ostatni rok w życiu Lunet działo się tak dużo trudnych rzeczy, że ostatnie, o czym myślała, to by robić sobie selfie albo pozować komuś do zdjęć. Nie wspominając już o tym, że były miesiące, w których nie chciała spoglądać w lustro, bo nie mogła na siebie patrzeć. Aplikacja pobrała się szybko, blondynka skupiła się na wprowadzeniu potrzebnych informacji — imię, wiek, miejsce zamieszkania, a potem ustawiła sobie zasięg wyszukiwania, w końcu podsuwając Indianie swój telefon, by skonsultować kwestię zdjęć. – To się nadaje? A to? – przesunęła palcem po ekranie, próbując wybrać, chociaż trzy zdjęcia, które wstawi do aplikacji. Jedno było prostym portretem, na drugim pozowała uśmiechnięta w rozwianej sukience na tle nadmorskiej miejscowości, trzecie wyglądało na całkiem przypadkiem wykonane zdjęcie podczas domówki u znajomych, siedziała przy oknie, wpatrzona w widok za oknem, a w dłoni trzymała lampkę wina.
Super rich kids with nothing but fake friends.
sekretarka
w kancelarii
belltown