WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chętnie! Mam nadzieję, że później trochę zluzują. Zazwyczaj początek roku to straszna patologia i mordęga, ale potem jakoś się wyrównuje, także na pewno wpadnę - pokiwała głową z szerszym uśmiechem, takim, na ile pozwalał jej wywracający się żołądek, by nie pawiować Anderowi na spodnie. - Final Fantasy, grałeś kiedyś? Ewentualnie nie jestem wcale taka zła w Assassin's Creed, ale no jak mówię, dawno nie miałam okazji, bo nic tylko mnie męczą. Albo egzaminy wcześniej, albo rezydentura i początek tego stażu... a teraz, gdy wybrałam sobie jaką ścieżką chce iść, to chyba mam jeszcze więcej nauki niż wcześniej i mój główny prowadzący zniknął w eterze - zaśmiała się nerwowo i pokręciła głową. Wystarczyło trzymać się zwykłego życia. Ale nie, Addie musiała zawsze wplątać się w coś głupiego. I to jeszcze na polu pracy. - O widziałam to kiedyś... w sensie na youtubie oglądałam jakieś nagrane fragmenty gry, ale nie wiem czy mój styl - zastanowiła się na głos, bo w sumie nie miała jeszcze okazji spróbować, a jak wiadomo - nie ma co mówić, póki się nie zobaczy na własne oczy. W tym wypadku ręce, palce czy też pady.
- A jednak - zaśmiała się po chwili, gdy Ander przyznał na głos, że może i będzie coś z tego. - Jak się okaże dupkiem, to wiesz, ja go spiorę. Całkiem niezłe pozory sprawiam, nawet by się nie spodziewał, kiedy by dostał krzesłem w twarz - uśmiechnęła się szerzej. Pewnie potem musiałaby go zszywać, ale efekt swojego dzieła przynajmniej podziwiałaby kilkanaście sekund zanim włączyłaby się lekarska strona panny Callaway. - Perełka mówisz... to ja potrzebuje wszystkie detale - nie odpuści mu, nie ma mowy. Przyjdzie do niego na te gry i umówionego drinka i wyśpiewa jej jak na spowiedzi, skoro Ferreiro wierzył, że to mogłoby być coś więcej...? - Nudno, ale jak się coś zmieni to Ci powiem. Ploteczki za ploteczki - na dobrą sprawę, teraz nie chciała tego poruszać, nie w szpitalu. Gdy znajdą się na neutralnym gruncie, na pewno bardziej się otworzy.
I w ten sposób minął im czas pod kroplówkami. Trochę gadania, trochę zdychania, ale dwie godziny później nie czuli się już tak fatalnie. Zabrała ze sobą tylko te krople na brzuch i skierowała się na oddział, Anderowi życząc powodzenia z innymi pacjentami.

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[#6]

Ostatnie wydarzenia w życiu Thornton można określić przynajmniej jak jazdę bez trzymanki - otarła się o śmierć własnego dziecka, czego nie życzyłaby nawet najgorszemu wrogowi. Ta bezradność jaka towarzyszyła jej przez cały ten czas, kiedy Steve pozostawał w śpiączce i świadomość, że ani ona, ani Clive nie są w stanie mu pomóc była zdecydowanie najgorsza. Już nawet mieli w planach przenieść go do innej kliniki i jechać do dalekiej Szwajcarii - ona wiedziała jedno; zrobiłaby dosłownie wszystko byleby młody wybudził się ze śpiączki. Zostali jednak w Swedish Hospital, zdając się na ich przyjaciół, którym w końcu, po wielu próbować udało wybudzić się ich syna - prawdę mówiąc, nie brała innej opcji, nie chciała, żeby najgorszy scenariusz się ziścił, bo...byłby to dla ich dwójki prawdziwy koniec. Nie zniosłaby tej straty, nie wyobrażała sobie, jak miałaby normalnie funkcjonować, a w tym wszystkim jeszcze czekał ją przecież jeden poród. Bała się, choć zagryzała mocno usta i nikomu nie opowiadała o swoich obawach. W tej ciąży naprawdę przeszła wiele - odejście Clive'a było ogromnym ciosem, ale gdyby ich syn nie dał rady wybudzić się ze śpiączki, tego z pewnością nie dałaby rady przeżyć. Z ulgą odtchnęła dopiero wtedy, kiedy wrócili wszyscy razem do ich wspólnego domu i ich Steve zaczął wracać do pełni sił, a ona mogła wrócić do normalnego rytmu, do którego przecież tak bardzo była przyzwyczajona. A to wszystko mogło zostać jej odebrane.
Choć mimo, że praktycznie zbliżał jej się już termin porodu wielkimi krokami (i jej brzuch już był dość pokaźnych rozmiarów) to jeszcze nie chciała rezygnować z pracy. Nie chciała całymi dniami siedzieć w domu, choć oczywiście miała do tego prawo, ale tak jak ze Stevenem praktycznie do końca dawała radę, tak teraz też nie chciała, by to się nie zmieniło - tym bardziej, że pomimo tego ogromnego stresu jaki przeżyła przez ostatnie kilka tygodni jej ciąża przy kolejnych badaniach nie okazała się zagrożona, wszystko było dobrze. Przynajmniej to była jedna z nielicznych dobrych wiadomości jaką ostatnio usłyszała i co pozwalało jej się 'trzymać' na nogach.
Kończyła właśnie dyżór i odruchowo zajrzała jeszcze do pokoju lekarskiego - w całym tym zabieganiu szukała od jakiegoś czasu swojego telefonu, który gdzieś się zawieruszył. Miała oczywiście drugi, który dzielnie trzymała w kieszeni białego kitla, ale ten również zdecydowanie był jej potrzebny. Przypomniało jej się, że parę godzin wcześniej była tutaj i prawdopdobnie mogła go zostawić na stoliku czy krześle bo jeśli nie, to nie wiedziała już gdzie mogłaby go szukać dalej - Oh Henry, ty tutaj? - zapytała zdziwiona gdy dostrzegła mężczyznę opierającego się o oparcie fotela. Wyglądał na równie zmarnowanego co ona, a nawet może i bardziej? -Nie widziałeś może takiego telefonu...o...jest tutaj, co za ulga - odetchnęła z ulgą, dostrzagjąc swój telefon na wcześniej wspomnianym stoliku i od razu chwyciła go w dłonie by o nim już nie zapomnieć. Właściwie mogłaby już po prostu wyjść i zostawić Browna samego, ale miała jeszcze krótką chwilę -Jak się trzymasz..? - spojrzała na niego nieco przygnębiona, siadając na wolnym fotelu na przeciwko niego.
Obrazek
And here I stand in the shadows of<br> the ones that you chose over me -
a thousand tries with one goodbye

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niektórzy ludzie to naprawdę miewają okresy w życiu, kiedy wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Do takiego stopnia, że dosłownie można ich doświadczenia opisać jako jazdę bez trzymanki. Henry dość dobrze wiedział o sytuacji Thorntonów, a przynajmniej Callie i Clive'a. Trudno mu było nie wiedzieć. Poznał tą dwójkę mniej już parę lat temu, ładnych parę lat temu. Od tamtego czasu byli niemal nierozłączni w pracy. Prawie, bo jednak każdy ze swoją specjalizacją i własnymi pacjentami. Nieraz jednak słyszał żarty, kiedy ktoś porównywał ich trójkę do ekipy House'a z serialu telewizyjnego o tej samej nazwie. Coś w tym może było. Sam nawet kiedyś postanowił obejrzeć i choć normalnie nie widzi mu się oglądanie seriali o lekarzach, to ten mu się bardzo spodobał. W każdym razie chodziło o to, że Henry mniej więcej wiedział o tym, co działo się w życiu tej dwójki. Wiedział o ich problemach małżeńskich, o rozwodzie, ale nawet pomimo to starał się nie brać żadnej ze stron i być dostępnym dla ich obojga. Tak samo, jak oni nie opuścili go, gdy przez lata był w depresji po śmierci swojej Emily. Także też ostatnimi czasy słyszał o tym, co się wydarzyło z ich synem, Stevem. Straszna rzecz. Nie może sobie nawet wyobrazić, co Callie z Clivem musieli przechodzić. Na szczęście młodziak wyszedł z tego i żyje. Do tego dochodziła ciąża Callie, więc koniec końców same dobre wieści!
A co w życiu Henry'ego? Hm... ciężko powiedzieć. Ostatnio nie działo się za wiele. Znowu zagłębiał się w swoją pracę, czasami na wiele tygodni. Nie potrafił być obiektywny i w jego mniemaniu ostatnio nie działo się nic ciekawego w jego życiu. Może pora byłoby to zmienić? Możliwe. Z tymi myślami zmagał się właśnie sam, kiedy na samej końcówce własnego dyżuru postanowił odpocząć sobie trochę w pokoju lekarskim. Zaparzył sobie kawę z automatu, usiadł na jednym z foteli i upił kilka łyków, stawiając następnie papierowy kubek obok na stoliku. Był taki zanurzony w myślach, aż do pokoju ktoś nie wszedł. O wilku mowa! Callie Thornton.
- Cześć Callie. Tak, ale też będę wkrótce szedł do domu, choć teraz przez tą zimę ze zmianami było tak, że czasami czułem się, jakby szpital był drugim domem. W zasadzie to od czasu do czasu tak się czuję. A ty? Co ty tu... ? - odwzajemnił się pytaniem w kierunku kobiety, lecz zaraz połączył ze sobą elementy łamigłówki, kiedy zobaczył, że idzie w kierunku stolika i bierze z niego telefon. Momentalnie zrozumiał, że prawdopodobnie zostawiła go tu i szukała. Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy spojrzała na niego ponownie. Chciał tym samym ukryć fakt, że był dziś wyczerpany. W zasadzie ostatnio także, ale chyba nie zadziałało, jeśli cokolwiek miał wyciągać z jej kolejnego pytania.
- Jakoś się trzymam. Praca, pracą. Przychodzę, robię, co do mnie należy, a potem do domu, by się zrelaksować. Jak zawsze. Właściwie to ja powinienem ci zadać to pytanie. Jak Ty się trzymasz? Co tam u Steve'a słychać? - postanowił zmienić temat, bo jednak jakby ostatnio miał wrażenie, że znowu niektórzy go wypytywali, jak się czuje. Nie za bardzo miał co o sobie mówić, więc wolał zmienić temat na Callie i jej syna. Przynajmniej jednego z nich, zakładając, że kolejne dziecko, to też będzie chłopczyk! Może być dziewczynka, pewnie! Zresztą Brown był pewien, że bez względu na płeć, to dziecko będzie i tak kochane.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy nic nie układa się po twojej myśli, traci się nadzieję czy kiedykolwiek będzie lepiej - musiała się pogodzić z myślą, że ich małżeństwo było skazane na porażkę. Pewne sprawy poszły o tyle za daleko, że nie było czego zbierać, chociaż bardzo chciałaby, żeby było inaczej; wciąż przecież kochała go jak głupia, nie tylko dlatego, że był ojcem jej dziecka..właściwie już teraz dzieci. Przeżyli ze sobą wiele długich lat i była przekonana, że zdołają przezwyciężyć wszystkie złe wybory, które ich rozdzierały. I rozdzieliły na dobre, bo teraz już praktycznie nie było odwrotu. Wszystko było jakieś inne, skomplikowane, ale...nie chciała palić za sobą wszelkich mostów po byłym. Nie była tego typu kobietą, która szukała zemsty, choć może czasami jej posągowy wyraz twarzy mógł dawać zupełnie inne wrażenie, to wcale tak nie było. Clive będzie mógł się wkrótce przekonać gdy wreszcie złoży podpis na papierach, chociaż chyba najbardziej by chciała by ta chwila nigdy nie nastąpiła. Problemy piętrzyły się z jakąś podwójną siłą, tak jakby odejście męża było zasłużoną karą za nie i mało im tego wszystkiego było. Żałowała mocno, że ich mała trójka się rozpadła - już wtedy kiedy Clive po raz pierwszy usłyszał diagnozę i sam musiał zrezygnować z pracy; dokładnie tak, od tego właściwie wszystko runęło jak pieprzony domek z kart.
Prawdę mówiąc, gdyby nie pomoc Henrego w paru przypadkach pewnie nie wytrzymałaby w szpitalnej sali tak kompletnie sama z nieprzytomnym synem - gdyby Brown czasem do niej nie zaglądał, pewnie byłoby jej z tym jeszcze trudniej. Clive praktycznie nie dał się przekupić w żaden sposób, żeby usiadł przy łóżku syna, bo przeżywał to jeszcze gorzej niż ona. I wcale mu się nie dziwiła
-Dokładnie, kiedy nie możesz wyjść z pracy bo ciągle coś się zwala ci na głowę - pokiwała ze zrozumieniem głową, doskonale zdając sobie sprawę o czym mówił. Pracowali w Swedish już tak długo, że praktycznie czasami bez różnicy było jej czy wieczorem zasypiała w fotelu w pokoju lekarskim czy we własnym łóżku, chociaż czasami przez to nabawiała się wyrzutów sumienia, że jednak dom zaczął być traktowany jak hotel. -Juź myślałam, że kompletnie się zapodział i już nawet wolę sobie nie wyobrażać....zresztą, na szczeście tutaj był - wyraźnie odetchnęła z ulgą, prawie, że łapiąc się za serce bo przecież telefon to też bardzo ważna sprawa, prawda? Sprawdziła szybko czy nie było jakichś pilnych wiadomości na wyświetlaczu i po względnym spokoju schowała go do kieszeni fartucha. -Właściwie to dobrze, że cię teraz złapałam, Henry bo...właściwie to chciałam ci podziękować. Nie zaprzeczaj, gdyby nie ty, to chyba bym oszalała.... - wzniosła oczy ku górze, próbując się nie rozpłakać przy mężczyźnie, bo jednak wciąż to wszystko w niej jeszcze głęboko przeżywała i pewnie będzie jeszcze musiało sporo minąć czasu zanim będzie mogła przynajmniej swobodnie o tym wspominać. Chociaż wolałaby sobie o tamtym czasie w ogóle nie przypominać - Młody na szczęście dochodzi do siebie, wiesz...jest twardy po tatusiu i nie lubi wracać do chwil słabości - zachichotała, woląc jednak w ten sposób to przedstawić niż w jakiś zupełnie inny, a potem oparła się nieco bardziej wygodniej plecami -Wiesz..jakoś leci do przodu, staramy się nie wchodzić jakoś szczególnie w drogę, ale przynajmniej mogę pocieszyć się tym, że Clive'owi naprawdę zależy na naszym synu...- rozwiązała sobie splecione w warkocz włosy i zaczęła przeczesywać skłębione końcówki palcami, nieco w ten sposób odwracając głowę od Henrego. Na szczęście Brown był chyba najbardziej poinformowany o wszystkim i nie musiała przed nim niczego ukrywać - Ale im bardziej myślę, że to już jest naprawdę koniec...naprawdę nie mogę się z tym pogodzić, Henry... - powiedziała nieco ciszej, z cichym westchnięciem wpatrując się tym razem po prostu w podłogę, totalnie zrezygnowana. -Ale wiesz, dosyć tych smętów. Dasz się zaprosić na kolację? Obiecałeś - wystrzeliła palcem w jego kierunku, tak, aby nie miał szans na wymiganie się.
Obrazek
And here I stand in the shadows of<br> the ones that you chose over me -
a thousand tries with one goodbye

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po części potrafił zrozumieć sytuację Callie, ale tylko częściowo. W końcu ten cały rozwód z Clive’em... to nie mogło być dla niej łatwe. Dla Clive'a zresztą też nie! Znał tą dwójkę już na tyle długo, by wiedzieć, że byli w sobie zakochani po uszy, jednak pewne sprawy przez lata doprowadziły do powolnego, ale za to, jak widać nie do uniknięcia, rozwodu. Współczuł im, że tak to się musiało skończyć, bo należał do tej grupy osób, która wierzyła, że ta dwójka jest dla siebie stworzona i będą mogli kiedyś razem spędzić starość. Jak jednak widać, nie taki los był im dany, choć kto wie, czy może kiedyś nie uda im się pogodzić i się może ze sobą z powrotem zejdą? Czasami tak bywa z parami małżeńskimi, które przechodzą wpierw okres, gdy czują, że nie mogą już ze sobą zostać. Nie miał zamiaru jednak dzielić się żadną z tych myśli z Callie. Nie dlatego, że nie życzył jej jak najlepiej. Właśnie dlatego, że życzył! Była... w zasadzie jest dobrą przyjaciółką i jeśli kiedyś los sprawi, by się mieli ze sobą zejść, to super! Jeśli nie, to cóż, tak najwyraźniej wtedy miałoby być.
- Dokładnie... wiesz, nie jest dla mnie żadną nowością, by być gotowym do wyjścia, tylko po to, by dostać zawiadomienie o pacjencie w stanie krytycznym, co skutkuje dodatkowymi godzinami. Nie zrozum mnie źle, nie narzekam. Takie są realia pracy, zwłaszcza chirurga. Wiedziałem, na co się piszę, gdy myślałem o tym na studiach - wyjaśnił swojej rozmówczyni, posyłając przy tym lekki uśmiech, którym chyba chciał pokazać, że serio nie powinna się o niego martwić. Po prostu czasami lubi się tak wypowiedzieć o tym, jak to wszystko wygląda. Nie widział sensu w ukrywaniu się z tym, bo przecież Callie doskonale sama wie, jako anestezjolog, z czym lekarze muszą się codziennie mierzyć. Pokiwał jej głową, kiedy wyraziła swoją ulgę związaną ze znalezieniem telefonu.
- Nie zrobiłem przecież nic, czego sama byś dla mnie nie zrobiła, Callie - odparł, uśmiechając się przy tym szerzej. W zasadzie to brązowowłosa już mu taką przysługę kiedyś zrobiła. W końcu ona i Clive byli jednymi z nielicznych, którzy przy nim zostali, kiedy jego depresja po utracie Emily sprawiła, że spalił za sobą wiele mostów, których do tej pory wciąż nie może naprawić. Pomimo tego, jaki wtedy był, oni go nie opuścili i teraz z perspektywy czasu był im za to wdzięczny. Nikt nie powinien być samotny, to jest jedna z najgorszych rzeczy, jaka może człowieka spotkać.
- Rzeczywiście brzmi jak cały Clive. Woli pokazywać, że nic się nie dzieje i daje sobie radę, co nie? Wykapany tata - nim się jednak nie obejrzał, a temat właśnie zszedł na Clive, jej męża (wkrótce byłego!). Gdyby nie to, że znał dość dobrze ich sytuację, to pewno bałby się o nim wspominać, lecz wiedział, że nie musi na to przy Callie uważać. Zresztą sama nie unikała jego imienia, czy wzmianek o nim. - A co tam u Clive'a słychać? Jakoś się dalej trzyma? - fakt, że jego współpracownik odszedł z pracy przez chorobę, nie było żadną tajemnicą. Trochę mu go brakowało, bo często mogli wspólnie konsultacje robić i czasami Clive zauważył u pacjenta coś, czego Henry nie dostrzegł. No i vice versa. Z nim i Callie stanowili kiedyś zgraną szpitalną trójcę, która pomagała sobie przy pewnych przypadkach, ale teraz to został tylko on i Callie. Przynajmniej do czasu, aż nie weźmie macierzyńskiego, bo tak się pewno znowu stanie. Przyglądał się uważnie lekarce, jakby badając jej mowę ciała. Widać było, że była czymś mocno zmęczona i to nie tylko pracą. Miał oczywiście swoje podejrzenia co do przyczyny.
- Rozumiem, przez co przechodzisz, Callie. Przykro mi też, że musiało się to tak skończyć. Wiesz... - nim jednak zdążył coś dokończyć, to kobieta postanowiła mu dramatycznie przerwać i zmieniła momentalnie temat. Chyba jednak nie chciała aż tak bardzo gadać o swoim rozwodzie i zamiast tego musiała przypomnieć mu o czymś, co jej kiedyś obiecał. Jakim cudem to się w ogóle stało, że ten temat jakiś czas temu wyszedł sam z siebie i Callie go namówiła, by kiedyś razem gdzieś znowu wyszli - Czy aby na pewno obiecałem? Masz na to jakieś dowody? - zapytał, próbując się żartobliwie z tego wymigać, ale też trochę przedrzeźniać się z przyjaciółką - Okej, okej. Tylko żartuję! Będę szczery... wiem, że już od dawna mówiłaś, że mamy tyle na głowie i powinniśmy gdzieś razem wyjść, by nie tylko pracą żyć, ale biorąc pod uwagę, co to się ostatnio dzieje, to myślałem, że to było tylko takie gdybanie i nie będziesz miała nastroju na wychodzenie gdziekolwiek. Nie, żebym miał cokolwiek przeciwko temu - wyjaśnił swojej rozmówczyni. Taka przyjacielska kolacja może w sumie być tym, czego potrzebują, bo jednak faktycznie ostatnio to jego życie jest mocno przewidywalne. Z domu do pracy i z powrotem do domu.

autor

Awatar użytkownika
43
191

Wydawca

-

-

Post

| dwa dni po ostatniej

Siedział u Ellie niemal non stop. W chuju miał Grace, która suszyła mu głowę, że jak zwykle wybierał Elaine nad nią - tym razem naprawdę to robił bo był przerażony tym, co się wydarzyło. W zasadzie to siedział nie sam, a dość często z Isaakiem, Callie i Billem, ale nie przeszkadzało mu to. Nie, bo po prostu chciał być przy niej gdy się obudzi.
Aktualnie wrócił właśnie ze szpitalnego sklepiku, z kawą, bo nie spał już drugą dobę i usiadł spokojnie na krześle obok łóżka, gładząc wcześniej delikatnie jej policzek. I wtedy zobaczył, że zaczęła otwierać oczy i od razu odstawił kubek i przysunął się bliżej niej.
- Hej, Ellie, w końcu - powiedział cicho, od razu serwując jej ciepły uśmiech i złapał ją za dłoń. - Spałaś dwa dni, także powoli. Nie podnoś się ani nic - dodał od razu, żeby nie wpadła na jakiś wybitny pomysł podnoszenia tyłka od razu bo jeszcze mogłaby uszkodzić sobie szwy czy coś.

autor

-

I'm yours to keep and I'm yours to loose, you know I'm not a bad girl but I do bad things with you.
Awatar użytkownika
30
175

pisarka harlekinów

gdzie wena ją dopadnie

broadmoor

Post

Pamiętała tylko prośbę Teda, żeby nie zasypiała, ale ciemność, która ją ogarniała była zbyt gęsta i przytłaczająca, by mogła z nią walczyć, nawet jeśli bardzo chciała. Słyszała jakieś krzyki w tle, ale zdecydowanie nie była w stanie oddzielić ich od wytworów swojej wyobraźni. Słyszała jakieś skomplikowane medyczne pojęcia, których nie rozumiała i finalnie, gdy zaczęła odzyskiwać powoli przytomność, poczuła na swoim policzku czyiś delikatny dotyk. Otworzyła powoli oczy, zatrzepotała kilkakrotnie rzęsami, by złapać ostrość i usłyszała głos Teda. Uśmiechnęła się delikatnie.
– Teddy, czekałeś tutaj? – spytała z czułością, delikatnie ściskając jego dłoń. Odruchowo chciała faktycznie wstać, ale tego nie zrobiła, słysząc jego słowa. – Och… Dwa dni? A co z… Dzieckiem? – spytała od razu, mimochodem kładąc dłoń na swoim podbrzuszu, a szwy ciągnęły ją dość mocno . Zaczęła się strasznie stresować maluchem, którego nawet nie urodziła.

autor

-

Awatar użytkownika
43
191

Wydawca

-

-

Post

- Tak, jasne, że czekałem. Byłem tu praktycznie cały czas. Callie też przyszła na chwilę. Był Isaak, twoi rodzice… - nie wiedział czy powinien jej mówić o tym, że jej chrześniak jednak był chrześnicą i już się urodziła, więc to na razie przemilczał. - Wszyscy czekaliśmy, aż się obudzisz. - chociaż Isaaka wolałby tutaj nie widzieć. Nie po tym, jak proponował aborcję, a teraz… dziecka nie było. I nie po tym, jak Theodore zrozumiał, że jego uczucia wobec Ellie nie były czysto platoniczne.
- Dwa dni. Słabo przeszłaś zabieg, więc tak było bezpieczniej - powiedział cicho, nie bardzo wiedząc jak jej powiedzieć o wszystkim, ale wiedział ze musiał. Ujął więc jej dłoń i podniósł do swoich ust.
- Ellie, dziecko… to była ciąża pozamaciczna. Dobrze, że ją wcześnie wykryli, bo mogłabyś stracić jajnik, gdyby to trwało zbyt długo. - nie był pewny jak ona to przyjmie, ale uznał, że lepiej że wyszło to teraz niż gdyby zdążyła się do tej ciąży przyzwyczaić, nie?

autor

-

I'm yours to keep and I'm yours to loose, you know I'm not a bad girl but I do bad things with you.
Awatar użytkownika
30
175

pisarka harlekinów

gdzie wena ją dopadnie

broadmoor

Post

– Niczego innego bym się po tobie nie spodziewała – uśmiechnęła się delikatnie, dość smutno, chociaż zaskoczeniem było, że był tutaj także Isaak. Niby byli blisko, ale jakoś… Nie wiedziała, może przyszedł sprawdzić, czy już nie ma problemu, czy coś? W każdym razie, gdy wspomniał, że wszyscy czekali, uśmiechnęła się nieco szerzej.
– Wszyscy czekaliście, ale tylko ty wytrwałeś – uśmiechnęła się czule w jego stronę, bo nie musiał tu przecież przesiadywać. Zrozumiałaby to w stu procentach. Kiedy mówił, że słabo przeszła zabieg, uniosła brwi, ale zaraz wyjaśnił całą resztę. Mimo to, mimo, że nie przyzwyczaiła się do myśli o ciąży, jej oczy zaszły łzami, gdy powiedział o tym wszystkim. - Och - wyrwało się jej z piersi, gdy usłyszała wszystko.
– Wiem, że to dobrze, że wykryli, ale… Miałam chyba nadzieję, że to moja szansa, czy coś – spuściła wzrok, starając się nie rozsypać i schowała twarz w dłonie. – To głupie, nawet nie zdążyłam się przyzwyczaić do bycia w ciąży – powiedziała, wierzchem dłoni ścierając łzy, bo jakoś przywykła, ale to cholernie ją zestresowało.

autor

-

Feel lucky when I lay next to you You fuck me like there's something to prove One day baby I'll come through You won't have to ask me to stay
Awatar użytkownika
30
185

współwłaściciel klubu ze striptizem

Little Darlings

broadmoor

Post

Czy Isaak przeżywał postrzelenie Ellie? Tak, jak mrówka okres, bo chociaż zaproponował aborcję, to nie tak, że tego od niej wymagała a dowiedział się, że finalnie to dziecko straciła i czuł się okropnie. Naprawdę okropnie. Te dwa dni w których była nieprzytomna ciągle przyłaził do niej, ale nie siedział przy łóżku tylko na korytarzu, bo albo była u niej Calls albo Teddy i chyba nie chciał… żeby ktoś coś sobie dodał. Nie, póki sami o tym wszystkim nie porozmawiają. A porozmawiać o nich chciał cholernie. Dzisiaj zamierzał wejść do nie tylko na chwilę, bo potem chciał spędzić trochę czasu z Callie i zobaczyć małą. A potem zobaczył przez szybę w drzwiach, że Ellie się rozbudziła i rozmawiała z Tedem. Najpierw miał plan się wycofać, ale koniec końcow władował się do środka.
- Ellie, obudziłaś się - powiedział od progu, wchodząc im pewnie w zdanie i zignorował czy przeszkadzał czy nie. - Jak się czujesz? - przysunął sobie od razu krzesło, po przeciwnej stronie łóżka niż Theodore, który odetchnął i wstał.
- Przyjdę jutro, Ellie. Trzymaj się[/b] - musnął palcem jej nos i uśmiechnął się delikatnie. - Cześć, Isaak - dodał i się ulotnił a Costas tylko wywrócił oczami i go zlał. Znowu przeniósł wzrok na Elaine, oczekując jej odpowiedzi.

autor

-

I'm yours to keep and I'm yours to loose, you know I'm not a bad girl but I do bad things with you.
Awatar użytkownika
30
175

pisarka harlekinów

gdzie wena ją dopadnie

broadmoor

Post

Otarła szybko łzy, które cisnęły jej się do oczu. Niby nie przywykła do bycia w ciąży, ale… Ta mała istotka, o której zdążyła się dowiedzieć, a która i tak nie miała szans na przeżycie stała się gdzieś tam dla niej ważna, nawet przez kilka godzin i wiedziała, że nie potrafiłaby tej ciąży usunąć. Kiedy więc do sali wpadł Isaak, westchnęła cicho, bo nadal w głowie miała jego słowa.
– Przed chwilą – pokiwała głowa i westchnęła, gdy Teddy powiedział, że przyjdzie jutro. Wiedziała, że pewnie przyjdzie jeszcze dzisiaj wieczorem. – Dziękuję Teddy, za wszystko. Odpocznij trochę – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. Gdy Teddy już wyszedł, spojrzała na Isaaka.
– Czemu go ignorujesz? – zmarszczyła brwi, bo nie do końca rozumiała tę reakcję. – Czuję się… Sama nie wiem. Chujowo, bo chyba chciałam tego dziecka – wzruszyła ramionami i odetchnęła głęboko – Ale za to twój problem się rozwiązał – wzruszyła ramionami, bo trochę sądziła, że tak traktował to Isaak. Jak problem.

autor

-

Feel lucky when I lay next to you You fuck me like there's something to prove One day baby I'll come through You won't have to ask me to stay
Awatar użytkownika
30
185

współwłaściciel klubu ze striptizem

Little Darlings

broadmoor

Post

- Nie ignoruję. Po prostu nie czuję potrzeby z nim rozmawiać, po za tym przyszedłem tutaj do ciebie - wzruszył ramionami. Widać było po nim, że trochę pobalował w ostatnich dniach, ale nerwy o Ellie jakoś zżerały go żywcem.
- Przykro mi, że tak wyszło. To podobno była ciąża pozamaciczna? Callie mi tłumaczyła - wyjaśnił od razu, bo pewnie siedział nad nią i wypytywał co to dokładnie znaczy, bo brzmiało co najmniej okropnie. Tak samo jak to, co Elaine powiedziała chwilę później zresztą.
- Co? Dlaczego tak mówisz? - przysunał się krzesłem bliżej, lustrując ją wzrokiem. Nie chodziło o to, że chciał żeby usunęła ciążę. Nie był gotowy na dziecko, ale generalnie gdyby miała ochotę je wychować, to… pewnie by był obok. Chyba. Tak mu się wydawało. Odetchnął głęboko.
- Przecież nie o to mi chodziło. Przestań - powiedział cicho, łapiąc ja za rękę. Skąd ona to wzięła?

autor

-

I'm yours to keep and I'm yours to loose, you know I'm not a bad girl but I do bad things with you.
Awatar użytkownika
30
175

pisarka harlekinów

gdzie wena ją dopadnie

broadmoor

Post

– No… Trochę ignorujesz – wzruszyła ramionami, bo jednak proste cześć mógł odpowiedzieć. Mimo to, widziała, że ostatnie dni musiał dość ostro balować. – Imprezowałeś – rzuciła, patrząc na Isaaka. W zasadzie nawet jej to nie dziwiło. Inna sprawa, że w porównaniu do Teda, który siedział tutaj dzień i noc… Cóż, to chyba mówiło samo za siebie.
– Mi też – westchnęła cicho. – Tak, gdyby tego nie wykryli to prawdopodobnie musieliby mi usunąć jajnik – westchnęła ciężko i kiedy spytał, czemu tak mówi, przechyliła głowę. On tak serio? Odetchnęła głęboko.
– Isaak, nie potrafiłeś nawet się określić i stworzyć normalnego związku ze mną, więc nie sądzę, żebyś był gotowy na dziecko, tym bardziej, że twoimi pierwszymi słowami po przekazaniu ci tej wiadomości było pytanie o aborcję – wyjaśniła najprościej jak umiała i zacisnęła usta. Sądziła, że potencjalne wychowanie ograniczyłoby się zapewne do płacenia za prywatne szkoły i tak dalej.
– A o co ci chodziło? – zmarszczyła brwi. Zupełnie szczerze, odnosiła wrażenie, że mu po prostu nie zależało. Jasne, był tu teraz, ale wcześniej imprezował, jako prezent dał jej kolczyki kupione na ostatnią chwilę i jakoś… Po prostu było jej przykro, gdy to wszystko składała w jedną całość.

autor

-

Feel lucky when I lay next to you You fuck me like there's something to prove One day baby I'll come through You won't have to ask me to stay
Awatar użytkownika
30
185

współwłaściciel klubu ze striptizem

Little Darlings

broadmoor

Post

- Nie imprezowałem. Piłem, a to różnica - sprostował, wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Ostatnio naprawdę pił więcej niż przedtem - przede wszystkim kiedyś pił bawiąc się, a teraz pił, żeby zabić to co czuł. Nigdy przedtem w tym etapie nie był. Serio.
- To w takim razie trochę szczęście w nieszczęściu. Gdyby ten jajnik pękł, to mogłoby ci być ciężko… potem zajść w ciążę. Tak? - widać było w jego spojrzeniu, że naprawdę był zainteresowany. Tym, żeby wiedzieć jak się czuła i co dalej po tym postrzale. Martwił się o nią, nawet jeśli wcześniej zachowywał sie po prostu jak największy kutas pod słońcem. Pokręcił głową słuchając jej słów i zamlikł. Nie miał ochoty tego komentować bo widział jej nastawienie i miał wrażenie, że ono się już nigdy nie zmieni, a przecież… chciał to naprawić. Chciał, żeby było dobrze.
- Chodziło mi o to, że ja nie jestem gotowy. Ale jeśli ty byś była, to… byłbym obok. Nie wypisałbym się z życia tego dziecka, po prostu chciałem, żebyś wiedziała że jeśli wybierzesz aborcję to po prostu będę obok. I jeśli wybierzesz zostawienie tego dziecka, to też… będę - powiedział cicho. Nie wiedział jak to ładnie wytłumaczyć, żeby znowu nie zrobiła gównoburzy. - Po z tym chciałem wtedy z tobą porozmawiać o tym, że może moglibyśmy jednak… spróbować. Ty i ja. Tym razem tak naprawdę - spojrzał jej teraz w oczy, cholernie noepewnie. Naprawdę chciał się postarać być dla niej lepszy niż był do tej pory, no.

autor

-

I'm yours to keep and I'm yours to loose, you know I'm not a bad girl but I do bad things with you.
Awatar użytkownika
30
175

pisarka harlekinów

gdzie wena ją dopadnie

broadmoor

Post

– Okej, niech będzie – powiedziała cicho, zaciskając usta i przygryzając dolną wargę niemalże do krwi. Nie rozumiała do końca jego zachowania, ale chyba już przestała je w jakikolwiek sposób kwestionować.
– Tak, w sensie byłyby mniejsze szanse, bo jednak… No wiadomo. Chociaż w najbliższym czasie nie planuję ciąży – bo nie miała z kim, nie miała jak, a dopiero co trochę przeżyła traumę. Jasne, odepchnęła Teda z linii ostrzału, ale trochę jej emocjonalnie było lepiej, że nie straciła ciąży konkretnie przez postrzał. Widziała, że się tym interesował i gdzieś tam to doceniała. Widząc, jak kręcił głową, odetchnęła.
– I rozumiem, że nie jesteś – westchnęła cicho. – Nie twierdzę, że byś się wypisał, ale nie powiedziałeś tego, że będziesz obok, gdybym zostawiła dziecko i to… Zabolało – przyznała cicho, patrząc mu w oczy. Nie robiła gównoburzy, po prostu była z nim szczera. A kiedy wspomniał, że mogliby spróbować, zrobiło jej się jakoś cholernie przykro.
– To chciałeś mi powiedzieć w moje urodziny? – spytała wprost, patrząc na niego niepewnie. Bo w jej głowie zaroiło się od pytań. – Dlaczego wtedy nie powiedziałeś? Przez rewelacje o ciąży? – zmarszczyła brwi, bo to było już apogeum tego, jak pojebany był czasami Isaak.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”