WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Hej! To jedyna rozrywka podczas nocnych dyżurów. Z Thomasem i Teddy często je oglądamy - zaczęła się bronić, mówiąc, że jeśli ma tylko dyżur z przyjaciółką oraz chłopakiem z grupy to czasem barykadują się w lekarskim, puszczają jakąś hiszpańską telenowelę czy amerykański romcom i lecą z tematem, póki faktycznie nie są potrzebni. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę, jakie te seriale tworzą stereotypy, ale czyż nie wpadli w coś podobnego? Okej, może faktycznie poznali się w innej scenerii, poszli do łóżka, bo po prostu się sobie podobali, a tamtego wieczoru w barze nie mogła równać wielu spotkaniom z randomowymi osobami. Był wyjątkowy, był cholernie inteligentny i to wszystko sprawiło, że dała mu się owinąć na moment wokół palca i zapomnieć. Teraz nie chciała jednak powtarzać tego, bo bała się, że nie utrzymają rąk przy sobie i że właśnie będzie jak w tych wszystkich telenowelach. Tragicznie w skutkach. Nie mógł się dziwić, że była sarną, która spłoszona uciekała w ciemny korytarz nie dając się złapać.
- A więc chcesz to robić, nawet jak nie będę Cię lubiła? Nie sądziłam, że jesteś fanem relacji love-hate opartej jedynie na cielesnych aspektach - zadrwiła z niego odrobinę - dla mnie ważne jest by osobę lubić, także... ponieważ wtedy odrobinę Cię polubiłam i mam nadzieję, że doktor Hirsch nie odbiega za bardzo od Joachima z baru, myślę, że seks mi by się nie znudził - specjalnie nie użyła sformułowania "nie znudzi mi się". Jeszcze na nic się nie godziła! Właściwie, chciała go bliżej poznać, chciała wiedzieć jaki jest w swoim normalnym otoczeniu, w pracy, co lubi, czego nie znosi i z czasem zaufać, że jednak nie był złym charakterem w tej opowieści. Szkoda tylko, że nie wiedziała o jego żonie.
- Cóż, przez ostatnie dwa miesiące zdołałam trochę się dowiedzieć. Poza tym, dobrze jest mieć układy z pielęgniarkami - mrugnęła do niego i zaśmiała się cicho. Nie zamierzała go zostawiać, ostatecznie tak czy siak wróciłaby do tego pokoju i spaliłaby się ze wstydu, skoro Joachim miał również nockę. Mogli jednak ją wykorzystać w produktywny sposób i wcale nie wiązało się to ze sprawdzaniem czy jego mięśnie dalej były tak dobrze zarysowane pod kitlem, czy usta wciąż smakowały tak dobrze. - Hm - mruknęła zastanawiając się nad odpowiedzią. Sama chciała wybrać opcję b., ale nie wiedziała czy to dobry pomysł. I tak toczyła wewnętrzną walkę, aż Addie na lewym ramieniu, ta z różkami i widłami podpowiedziała jej, że przecież i tak nikogo nie ma, a nic nie szkodzi ogrzać się pod jednym kocem. W razie, gdyby ogrzewanie nagle przestało działać! Nie powiedziała jednak nic. Siadając obok niego i przykrywając ich we dwójkę. Sięgnęła po kubek z kawą, jeden z których przyniosła, zanurzając usta w ciepłym płynie. - Wiesz, że gdybyś był prostakiem skopałabym Ci tyłek - mruknęła, uśmiechając się do swojego kubka. Nie umiała na niego spojrzeć, nie w tym momencie, bo pewnie chciała być poważna, a jedno zerknięcie w oczy Joachima i wybuchłaby śmiechem. Nie miała przecież z nim szans w starciu 1:1. Nie była jakąś tam badass fighterką. - Czego się boisz? - Zapytała nagle, odkładając kawę na bok i sięgając po paczkę m&m's.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Chyba specjaliści muszą się zacząć baczniej przyglądać temu, co wyrabiają w tym szpitalu stażyści... - odparł jeszcze, gwiżdżąc z niezadowoleniem na poczynania młodej krwi. Trochę też tego nie rozumiał, ale z drugiej strony, może on przed laty był totalnie przegięty i tylko sobie obrzydzał życie ciągłą harówką i wyszukiwaniem nowych zadań w pracy? Nie... On to kochał. Nie mógłby tak po prostu siedzieć z serialami. Cóż. Pracoholizm, ambicja, dokładność, potrzeba bycia najlepszym... To połączenie nie mogło prowadzić Hirscha do żadnych innych rozwiązań.
-Wiesz... Ostatecznie... Doktor czy Joachim z baru... Jestem tylko facetem - wzruszył tu też ramionami, bo akurat na to nie mogli nic poradzić. Tak stworzyła go natura, która czasem, ale tylko czasem brała jednak nad nim górę poprzez instynkty. Relacja love-hate... Czemu nie? Może to ta pora, by spróbować wszystko. A może niebezpiecznie Jo dogania swojego starszego braciszka w kryzysie wiekku średniego? Och, oby nie! Ochrońcie go te żydowskie moce, pewnie mamusia Hirsch już będzie o to wytrwale prosić.
-Nie lubię pielęgniarek. To straszne plotkary. Uważaj na nie - przyznał całkiem szczerze, krzywiąc się okropnie przy tym, tak, że naprawdę twarz Jo wyglądała przez parę sekund okropnie. -Wątpię. Na pewno nie tu - odparł dość pewny swojego zdania. Mimo wszystko wydawało mu się, że Ade bardzo bała się tych zawodowych konsekwencji oraz tego, że jakby nie było on jest nad nią. Może powoli się przełamywała i starała to zostawić za sobą, ale ostatecznie... Chyba nie aż tak, żeby zaszaleć totalnie po całości, hm? A może jednak sprzeda mu tu zaraz porządnego kopa?
Na razie jednak poprawił koc, bo kiedy sięgnął po kolejną kawę dla siebie, nieco zepsuł to perfekcyjne ułożenie Callaway. Zastanowił się chwilę nad jej pytaniem. Powinien być chyba szczery, prawda? -Że nie stworzę rodziny. A ty? Czego się boisz? - zapytał, obserwując ją uważnie, zaraz po tym jak sięgnął też po żelka, do których miał ogromną słabość. Całkiem możliwe, że właśnie blondyn strzelił sobie dwa samobóje - raz nie był kreatywny, nie wymyślił swojego pytania, a jedynie odbił piłeczkę i dwa, co gorsze, rzucał dziewczynie, z którą raz się przespał, że chce mieć rodzinę. Brzmiał trochę jak zdesperowana stara panna na weselu albo w barze. Cóż... Zobaczymy jak odważna Ade jest. Szczerość to jednak podstawa, a po ostatnich kłamstwach Jo zależało na budowaniu szczerej relacji. Nie mógł więc ukrywać takich pragnień, które są istotne i właściwie rzutują na całą jego egzystencję. Ot, co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie powinieneś wierzyć we wszystko co wygadują stażyści - szepnęła konspiracyjnie pochylając się w jego stronę i mrugnęła do Joachima. Tak naprawdę, gdy tylko mogli - siedzieli w książkach, przerabiali jakieś nowe sytuacje, wątpliwości, pacjentów. Uczyli się, bo byli ambitnymi rezydentami, a nie bandą debili z kasą rodziców. Żadne z nich nie trafiło tutaj przez znajomości. Co nie znaczyło, że czasami dopadał ich nudniejszy nocny dyżur i musieli się jakoś posiłkować serialami, które po prostu nie pozwalały zasnąć. Kawa to jedno. Ale dobra rozrywka? Nawet jeśli tania - to wciąż stymulacja. Nie zawsze mogła sobie urządzać pogawędki w lekarskim z przystojnym chirurgiem. - No cóż, nie mówię, że nie jesteś. Raczej udowodniłeś mi to.. podwójnie - mruknęła cicho, bardziej do siebie wypowiadając ostatnie słowo. Nie wiedziała czemu przy nim nagle stawała się taka płochliwa i niewinna, gdy przecież miał obraz pewnej siebie dziewczyny z baru, która spędziła z nim namiętną noc, a potem wcale nie chciała go związać i zaciągnąć pod ołtarz, jak jakaś desperatka.
- A kogoś w ogóle lubisz? Wyglądasz raczej na samotnika w tym szpitalu - zauważyła, ale to też dobrze było wiedzieć czy miał jakieś tutaj przyjaciółki-lekarki, na kogo miała uważać, które były o niego zazdrosne. Och, gdyby tylko wiedziała, że miał żonę, że wpakowała się w coś, z czego już nie było odwrotu. Na pewno nie siedziałaby teraz obok niego i nie interesowałaby się kobietami w jego towarzystwie. Po prostu by wyszła. A ich kolacja na pewno nie doszłaby do skutku. - Możliwe, że nie tu, ale to nie znaczy, że bym tego nie zrobiła! - Prychnęła, celując w niego palcem. Tak, reputacja była dla Addie ważna. Poza tym, nie chciała spalić wszystkich mostów już na początku swojej drogi. Mogła się wiele nauczyć, jeszcze więcej zyskać, dlatego ani kopanie tyłków, ani romans, nie były odpowiednie dla jej sytuacji. Dlatego postanowiła wybrać mniej inwazyjną opcję i wsunęła się pod jeden koc z Hirschem. - Hm... powiem tak, nie spodziewałam się tego - odparła całkiem szczerze - wyglądasz na kogoś, kto żyje pracą. Obserwowałam Cię uważnie, nawet jeśli myślisz, że uciekam wzrokiem i wcale mnie nie interesujesz. Szpital to Twoje życie, uwielbiasz to co robisz i... nie sądziłam, że stworzenie rodziny jest dla Ciebie istotne. Ale może to kwestia tego, że masz praktycznie wszystko - uśmiechnęła się delikatnie i westchnęła cicho - a ja... no cóż mam klaustrofobię - spojrzała gdzieś na swoje palce, które bawiły się papierkiem od czekoladowego cukierka. On był wobec niej szczery, ona zamierzała się tym odwdzięczyć. Choć powiedziała tylko połowę tego lęku, bała się, że spojrzy na nią inaczej, że dostrzeże jaka krucha była i zniszczona od środka. Nie mogła na to pozwolić. - Ostatnio też trochę zaczęłam się bać, że podoba mi się taki jeden lekarz, a to dość nieetyczne - wywróciła oczami, sięgając po kawę i też upijając ze swojego kubka kilka łyków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się na wzmiankę czy kogoś tu w ogóle lubi. Nieco może zmartwił tym, że wygląda na samotnika. Serio? Myślał zawsze, że całkiem dobry z niego współpracownik. Nikomu nie wchodził w drogę, zawsze dla każdego uprzejmy, służył radą i przede wszystkim jest otwarty na ludzi. Uśmiech też raczej rzadko schodził z jego twarzy, bo mimo wszelkich przeciwności starał się podchodzić pozytywnie do codzienności. Wiedział też, jak wiele może zmienić wyraz twarzy, jeśli chodzi o pacjentów, ale i o kolegów/koleżanki z pracy... Tak więc samotnik, serio?
-Przyjaźnię się z Odette jeszcze... Od dawna - przyznał szczerze, ale nie zagłębiał się w liczenie tych lat, które spędzili razem. Naprawdę wiele ich minęło. I nie wyobrażał sobie codzienności bez niej. -I mam tu dwójkę rodzeństwa, nie zapominaj. Chyba, że o tym nie wiedziałaś. To już wiesz. Niemniej... Ich wręcz muszę lubić, prawda? - zażartował, wywracając przy tym oczami, bo wiadomo, że kochał swoje rodzeństwo, ale o wiele prościej mu to przychodziło, jeśli chodziło o najmłodszą siostrę. Znacznie gorzej ze starszym bratem, ale cóż poradzić.. Braterska miłość bywa szorstka, nie inaczej jest w tym przypadku.
-Nie zrobiłabyś, zaufaj mi - zadecydował, pewnym głosem. No, ale co? Myślał, że Addie ma do niego słabość. I chyba jakoś mocno z prawdą się nie rozmijał.
-Ech - westchnął głośno, przymykając na chwilę oczy. Naprawdę? Jest już pracoholikiem? Był taki, kiedy jeszcze jego małżeństwo przypominało to czym jest ono naprawdę ze swojej definicji? Może jednak przyczynił się do tego, że jego wciąż żona szukała pocieszenia gdzie indziej? Nie... Nie mógł. Naprawdę się starał. To teraz nie miał dla kogo. -To, że ktoś jest oddany temu co robi zawodowo, nie oznacza jeszcze, że nie ma życia poza pracą. Albo że nie chciałby go mieć. Wiem, że pewnie brzmię strasznie, ale dzieci... Posiadanie swoich dzieci to moje największe marzenie i szczerze zazdroszczę bratu, który ma ich trójkę. W porównaniu do niego uważam, że nie mam nic. Bo w sumie... Jestem tylko kardiochirurgiem, nie? - odparł, uśmiechając się nieco gorzko. Chyba nie o takie poznawanie Callaway chodziło, ale jeśli tym nie odstraszy od siebie szatynki, to może mogą mówić o jakiejkolwiek przyszłości. Gorzej jak wyjdzie, że blondyn jest totalnie niemęski i nie wart jej uwagi. W końcu młode kobiety miały inne priorytety w dzisiejszych czasach niż pieluchy. -I co... Ten pokój już cię stresuje? Nie jest duży - zainteresował się. Może nieco za bardzo ożywił. Nikt jednak z jego bliskich nie miał takich fobii, więc cóż... Jest lekarzem, wszystko co odbiega od normy dla niego należy do interesujących kwestii. -Ha,haha... Żartwonisia - dał jej pstryczka w nos, takiego nieco przyjacielskiego. Tak jednak chyba jeszcze mógł zrobić w pracy, nie? -To powiedz mi coś lżejszego - jaki jest twój ulubiony film, młoda damo? - i spojrzał na nią równie zaintrygowany, co jeszcze parę chwil wcześniej, kiedy rzuciła o tej klaustrofobii. Niemniej zainteresowanie, wcale nie oznaczało, ze mają za dziwaka albo jakiegoś słabeusza. O nie, nie. Niech sobie nie myśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Odette? - Zapytała, bo była dwa miesiące w szpitalu i jeszcze nie kojarzyła wszystkich. Poza tym, kobieta wcale nie musiała tutaj pracować, prawda? - Hm, czy to patent na to, bym była o Ciebie zazdrosna, doktorze Hirsch? Pierwsze co wspominasz o kobiecie o której nic nie wiem - spojrzała na niego podejrzliwie, unosząc brew do góry - cóż, wcale nie musisz. Ja na przykład nie lubiłam swoich rodziców biologicznych - mruknęła cicho, choć sama nie wiedziała dlaczego to powiedziała - wiesz, mam na myśli, że nie każda rodzina jest idealna i nie każdy musi się w niej lubić - podsumowała tylko, by nie zwracać większej uwagi na jej rodziców. Biologicznych, adopcyjnych, po prostu nie chciała tego tematu ciągnąć. Wyrwało się jej i szybko pożałowała, mając nadzieję, że Joachim wyczuje, iż nie był to temat, który chciała ciągnąć.
Niech nie będzie taki pewny siebie! To, że był przystojny i robiło jej się cieplej na samą myśl, że nie chciał tylko jednorazowego numerku... nic nie znaczyło! Przynajmniej nie chciała, by coś znaczyło, bo to tylko komplikowałoby sytuację. Mieć słabość do swojego prowadzącego? Chyba skazałaby się na jakieś cierpienia. Spojrzała jednak na niego uważnie, gdy zaczął mówić o tym, że chciałby mieć rodzinę. Przez moment nawet wydawało jej się, że widziała w jego spojrzeniu ból. Delikatnie pod kocem odnalazła jego dłoń i ścisnęła ją. Swoją mniejszą, delikatniejszą, pewnie nawet nie objęła jej całej, ale to nie było ważne. Chciała mu dodać otuchy. Nie umiała nic powiedzieć na ten temat, ale nie uciekała, nie mówiła, że to głupota, że dzieci nie są dla niej i takie tam. Miała dwadzieścia sześć lat, karierę przed sobą, sama nie wiedziała czego chciała, ale rozumiała go. Rozumiała czego chce.
- Nie jest, ale jest wystarczający. Ma drzwi, które mogę otworzyć. Gorzej na przykład w windzie... albo gdyby faktycznie się zacięły. Wtedy, um... no wtedy mogę zacząć panikować - odetchnęła głębiej, bo na samą myśl kolor odpłynął z jej twarzy. Zestresowała się. - A więc Ty możesz ze mną flirtować w pracy, ale ja już nie? - Pokazała mu język, gdy pstryknął ją w nos. Przekrzywiła lekko głowę, odkładając kubek na stolik i sięgnęła po żelki. - Harry Potter, nic dziwnego - wzruszyła ramionami, bo była w tym wieku. Jej pokolenie wychowało się na opowieści o czarodzieju, choć za Harrym nie przepadała. - Ale wolałam zdecydowanie Lunę, niż Pottera - szepnęła konspiracyjnie. - A Twój? Pewnie jesteś fanem starego kina, jazzu i zabytkowych samochodów - troszkę przytyk, wcale nie do jego wieku, ale chciała przecież trochę rozjaśnić atmosferę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Od jest na onkologii, możesz więc jej nie kojarzyć - wzruszył ramionami dość obojętnie, przegryzając sobie kolejnego żelka. -Nie, to żaden patent. Chyba, że nazywamy nim szczerość - mrugnął do Addie porozumiewawczo, ale taka prawda, nie miał tutaj na celu wzbudzania żadnej zazdrości. Nie przeszło mu to nawet przez myśl, ale skoro jej tak... To coś tu zdecydowanie było na rzeczy. Cóż, chyba pewność siebie Joachima właśnie wzrosła jeszcze bardziej, dziw, że wciąż mogła! -Nie, no. Nie są tacy najgorsi - mruknąl tylko, bo zrobiło mu się głupio, że tak narzekał na swoje rodzeństwo, które owszem idealnei nie było, ale też nie jakieś wyrodne. Wyznanie Ade go jak widać poniekąd zawstydziło, bo nie docenial tego jak wiele miał. Ona być może wcale nie miała rodziny, bo w końcu nie wspomniała nic o adopcyjnych rodzicach, a jedynie o tym, że ci biologiczni byli słabi. Wolał więc nie dopytywać, bo przecież nie każdemu po jakiejkolwiek stracie opiekunów udaje się znaleźć nowych. Takie życie. Dlatego przemilczał tę kwestię. Nie byli ze sobą tak blisko, nie znali się wcale długo... Nie powinien drążyć, jeśli sama nie chce mówić, nie?
A z drugiej strony on sam zachowywał się niczym otwarta księga, kiedy tak po prostu wyrzucał z siebie te swoje smutne rozkminy odnośnie posiadania rodziny, potomstwa... I gdzie tu jakaś równowaga? Uśmiechnął się jednak blado w odpowiedzi na ten uścisk, który odwzajemnił, oczywiście, że odwzajemnił. Choć nie wiedział do końca co miał oznaczać. Nie pytał jednak, bo miło było poczuć ten drobny, niewinny gest serdeczności. Tak zwyczajnie go doświadczyć. W tak spokojnej scenerii. Delektował się więc chwilą, bo mógł. Tylko i aż tyle.
-I co... Potrzebujesz wtedy bohatera? - zapytał z uniesioną brwią, uśmiechając się przy tym cwaniacko. Może przesadzał i przekraczał pewne granice, ale hej, chciał też nieco rozluźnić tę atmosferę i sprawić, że twarz panny Callaway nabierze znów rumieńców. O wiele lepiej prezentowała się w nich niż kiedy bladością dorównywała ścianie na sali operacyjnej. Chociaż zastanawiało Jo to czy taka sala operacyjna nie będzie przerażającym miejscem dla Adelaide. Co prawda nie będzie tam sama, ale jednak opuszczenie tego miejsca nie będzie możliwe, dopóki nie skończy swojej pracy... Nieważne na jakie warunki trafi. Cóż, może wyolbrzymiał, ale odczuł pewien niepokój, że ten mały problem, może prowadzić do o wiele większych chociażby w życiu zawodowym kobiety. Cóż, chyba ktoś tu zaraz z nią będzie się obchodził jak z jajkiem... A może uda mu się nieco zluzować? Oby. -Niby, kto tu z tobą flirtuje - wywrócił oczami, bo co ona tam wiedziała. Flirt to mieli w barze, a nie tutaj te rozmówki dla nastolatków. Hola, hola. Skrzywił się nieco na ten przytyk do wieku i westchnął. -Batman Nolana, ale tobie powiem, że ten z Bale'm, bo pewnie nie wiesz kto to Nolan, dzieciaku - i pokazał jej język. Ogólnie oglądał sporo różnych filmów, przeczytał też wiele książek, ale jakoś... Tamtą ekranizację cenił szczególnie. Całą trylogię. Dziwnie mu było na myśl o Afflecku w tej roli, a teraz znów miała nastąpić zmiana i ten śmieszny gość ze Zmierchu... No cóż, będąc wujkiem nastolatki, znasz się czasem na takim szicie, nie? Ale nieważne, nie rozwinął się i nie pochwalił tą wiedzą, może i lepiej. Faktycznie doszliby do momentu, w którym zacznie przerażać Ade, a tego Jo nie chciał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To dobrze - uśmiechnęła się delikatnie - rodzina to ważna sprawa, choć pod tą nazwą może kryć się naprawdę wiele - nie trzeba było być związanym dna, by poczuć się z kimś jak w rodzinie. Ona miała adopcyjną, miała przyrodnie rodzeństwo, które też było z rozbitej, więc gdy sobie zaufali byli bardziej nierozłączni. Nie chciała go wprowadzić w zakłopotanie, chociaż sama poczuła się odrobinę niekomfortowo. Z jednej strony czuła, że może mu powiedzieć wiele, że może mu zaufać, ale wciąż, byli w pracy, był jej przełożonym i nie powinni się tak zbliżać. Nie na tym etapie, nie w taki sposób, na pewno nie w lekarskim.
Nie puściła jednak. Lekko splotła ich palce i nie puszczała, póki nie było to potrzebne. Unikała jednak dłuższego patrzenia mu w oczy. Trzymanie dłoni pod kocem było pewną ochroną. Nic się nie działo, tak? Nikt nie widział, póki nie wynieśli tego poza zasięg. - Śmiej się ile chcesz - wywróciła oczami - ale kiedyś sam będziesz panikował nie wiedząc co ze mną zrobić - ostrzegła go, bo nigdy nie wiadomo. Co do jednak sali operacyjnej, to było jedno z tych miejsc, w których czuła się dziwnie bezpiecznie. Skupiona na pracy, skupiona na czymś, co zabierało jej myśli. Na razie jednak nie mieli się co martwić, przyjdzie na to czas. - Och, nie wiem. Ostatnio Nathan to robił, gdy nie patrzyłeś - szepnęła mu do ucha. Bywała zadziorna, złośliwa, ale chciała trochę zobaczyć jak zareaguje, gdy powie mu, że inni mężczyźni też się nią interesowali. Nawet jeśli nie była to prawda. Addie niestety była zazdrośnicą, więc cóż, niech nie tylko ona będzie!
- Nie oglądałam nigdy Batmana - przyznała mu się, a jak zobaczyła jego zdziwioną minę nie mogła powstrzymać uśmiechu - może kiedyś z Tobą oglądnę - wzruszyła ramionami, bo nigdy nie mówi nigdy, tak? Poza tym, może w tym momencie proponowała mu jakieś wyjście? Może dawała nadzieję? I niby jeszcze chwilę temu zarzekała się, że tak nie może być, ale każda chwila z nim spędzona utwierdzała ją w przekonaniu, że może dałaby mu szansę. Chociaż na jedną randkę. Niestety, zanim ustalili co dalej, na pager dostał powiadomienie, że go potrzebowali. Addie więc sprzątnęła bałagan po nich i życzyła mu dobrej nocy, zerkając na wychodzącego Joachima. Żadnych ekscesów. Przynajmniej na ten moment.

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#15

To był naprawdę zły pomysł. Dwie godziny temu zeszli z Anderem na stołówkę, by szybko coś zjeść. Uber w jakimś dziwnym wypadku nie chciał dzisiaj z nimi współpracować, a na supporcie powiedzieli, że mają problemy z aplikacją. Niestety, w automatach nie było nic, co mogłoby ich uchronić przed głodówką, a okropnej kawy z nich Adelaide już nie zamierzała dotykać. Dlatego postanowili zaryzykować. Przecież nie mogło być tak źle, prawda? Ludzie tam jedzą, chodzą na śniadania, nawet przebywają, mimo iż zapach zmieszany ze szpitalną sterylnością nie zachęcał do długich spotkań. To zdecydowanie nie był ich dzień. Dwadzieścia minut przerwy spędzili więc na randomowych rozmowach i jedzeniu czegoś, co było jakąś meksykańską fasolką po bretońsku czy innym wynalazkiem. W połowie odechciało jej się kompletnie, ale stwierdziła, że bardziej ryzykowne mogłoby być to mięso, które machało do nich zapewne od wczoraj, skąpane jakimś sosem. Wystarczyły dwie godziny po zacnym posiłku, by poczuła się źle. Udała się do dyżurki, zaparzyć miętę i próbować nie zwrócić wszystkich wnętrzności, więc nawet nie zauważyła, gdy została sama.
Po kilku minutach z zamkniętymi oczami usłyszała jak ktoś wchodzi do pokoju i uniosła lewą powiekę. - O, przyszedłeś się ponabijać z moich wyborów życiowych? - Zapytała Ferreiro i wywróciła oczami, co było błędem, bo natychmiast ją cofnęło. - Przypomnij mi, dlaczego nigdy nie chodzimy jeść do stołówki? - Jęknęła, choć wcale nie musiał. Brzuch centralnie jej o tym przypominał. Dopiero teraz miała siłę, by przyjrzeć się Anderowi, który wyglądał jak pół dupy zza krzaka, chociaż zazwyczaj swoim uśmiechem łamał wszystkim stażystkom serca. No i tym, że jednak w nich nie gustował. - Wyglądasz jak kupa - przesunęła się, robiąc mu miejsce na kanapie i siorbnęła trochę mięty, która była już zdatna do picia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~2~ Ander zawsze miał się za osobę inteligentną. A przynajmniej posiadającą wystarczającą ilość szarych komórek, aby przyjmować złote rady bez zbędnego kwestionowania. Przykładowo, kiedy tuż po podpisaniu umowy starszy pracownik szpitala poinformował go, że należy unikać stołówki, wziął to sobie do serca i trzymał tej zasady po dziś dzień, zaglądając tam wyłącznie w celach naukowych i obserwacyjnych. Co poszło nie tak? W jego mniemaniu - wszystko. Wszelkie zaufane źródła pożywienia nawaliły i pozostało to jedno, tuż pod ręką, na które by się nie zdecydował, gdyby wspólne dojście do wniosku "No chyba nie może być tak źle".
Jak się okazuje, mogło. Po powrocie z obiadu starczyły dwa bardziej wyczerpujące masaże, aby Ander zaciskał zęby i wyklinał swoje decyzje życiowe. Pożegnał pacjentkę, wyciskając z siebie ostatki samokontroli, aby życzyć jej miłego dnia, zakluczył swój gabinet i skorzystał z dziury w grafiku, aby poszukać swojej towarzyszki niedoli i dowiedzieć się, czy to z nim było coś nie tak, czy na własne życzenie zapewnili sobie piekło. Starczyło jedno spojrzenie w głąb dyżurki, aby dojść do odpowiednich wniosków.
- Chętnie bym się pośmiał, ale to... chyba nie skończyłoby się najlepiej - przyznał, odgarniając włosy z czoła i dopiero teraz orientując się, że spocił się bardziej niż na siłowni. Beznamiętnie wytarł wilgotną dłoń w koszulkę, której brzeg za chwilę podniósł, aby dokładniej wytrzeć twarz. - Kiepski wystój? - spróbował swoich sił w humorze i dotoczył się do kanapy, aby paść na zwolnione dla niego miejsce i zamknąć oczy. Przez chwilę po prostu oddychał, bo nawet to stanowiło aktualnie niezłe wyzwanie. Czy to karma za męczenie pracownika schroniska z kacem? Otworzył oczy i wlepił w kobietę zmęczone spojrzenie.
- A ty jak świeża rosa o poranku - wymamrotał neutralnym tonem, przez co spróbował nadrobić sarkazm wyłącznie za pomocą oczu. Sięgnął w górę, aby wyjąć jej z ręki kubek i szybko upić łyka zanim Ada zdążyłaby odebrać swoją własność. - Jutro biorę kanapki. O ile dożyję - pochwalił się swoim planem na życie i odetchnął głęboko. - Jak nie dam rady, zajmij się za mnie Pchłą. Lubi biegać z rana, najlepiej po parku - podzielił się informacjami, jakby miał do czynienia z notariuszem. Świeżo adoptowana psina była dobrym powodem, aby przeżyć jeszcze przynajmniej jeden dzień, ale niczego nie mógł obiecać.
- Jesteśmy w szpitalu, nie ma tu czegoś, aby skrócić te męki? - zainteresował się, wlepiając wyczekujące spojrzenie w swoją towarzyszkę. On mógł co najwyżej jej coś nastawić, na sprawach żołądkowych się nie znał. - Ty wiesz coś o organach. Uczyli cię na studiach o efektach zmutowanej fasolki? - spróbował, uznając, że przecież nie zaszkodzi spróbować. Przymknął oczy i nieznacznie się spiął, mając wrażenie jakby w żołądku wirowały mu odłamki szkła. Może tym ich tam karmili? Jakieś testy na ludziach? Jakby miał nieco więcej chęci do życia rozważyłby to jako możliwą teorię spiskową.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Pewnie nie - spojrzała na niego i westchnęła. Jej wzrok był już bardziej troskliwy, niż rozbawiony, bo sytuacja nie należała ani trochę do zabawnych. Nie, gdy oboje cierpieli katusze przez swoje nędzne wybory jedzeniowe. I może, gdyby tylko ona miała ochotę zwrócić wszystko, to jeszcze by się martwiła nieplanowaną ciążą, ale oboje tkwili w tym bagnie. Póki co, nie dosłownie. - Taaa, pewnie to właśnie to - uśmiechnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem - aczkolwiek, nie mam problemu z kolorem białym i minimalizmem stołków z ikei - nie były wygodne, ale przecież w swoich pierwszych studenckich latach wcale nie miała lepiej z Teddy. Wprowadzając się pierwszy raz do mieszkania, które może dopiero jakieś dwa lata temu zmieniły na lepszy standard, miały mało mebli, wszystkie z taniego drewna czy plastiku i obrandowane były szwedzką firmą.
- Zawsze, to mój nowy podkład, wiesz? Nazywa się pot i łzy, au naturel - poklepała się po policzku delikatnie, bo jeszcze wyszłaby z pokoju lekarskiego z jakimś siniakiem, a to już na pewno nie wyglądałoby dobrze. - Taaa, a ja sucharki albo jakąś lekką sałatkę - skrzywiła się delikatnie - nie ma mowy, nie tknę już nigdy tego stołówkowego żarcia ani nic co przypomina fasolę - na meksykańskie też nie pójdzie w najbliższym czasie, a jedyne co z tego rejonu pozostanie w jej menu to tequila. Choć na razie o alkoholu nie zamierzała mówić czy myśleć. - Jasne, bo wyglądam na osobę, która da radę wyjść z Twoim psem? Poproś panią Smith z pierwszego piętra, ona lubi takie rozrywki, poza tym - jesteś jej ulubieńcem od kiedy dowiedziała się, że pod dachem mamy geja - pokręciła głową i nastawiła wodę na drugą miętę. Wyciągnęła kubek Teddy, zapisując na kartce by go potem wyparzyła, bo nie chciała, by przyjaciółka przy porannej kawie się czymś zatruła. Na jego pytania mogła jedynie się zastanowić spokojnie. O zmutowanej fasolce nic, niestety, a powinni! Natomiast mogli po prostu przepłukać sobie żołądki, co raczej by ich na dzień wyłożyło. - Powinny być tu krople rozkurczowe i na zatrucia. Do tego mogę podpiąć nam elektrolity, jeśli masz czas - musieliby siedzieć z kroplówkami, a nie wiedziała czy jeszcze czeka go coś dzisiejszego dnia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z kolorem białym ciężko było mieć faktyczny problem - pasował do wszystkiego, chociaż w nadmiarze, tak jak w sterylnym, szpitalnym otoczeniu, potrafił się szybko znudzić. Z czasem wręcz męczył oczy i przestawał się dobrze kojarzyć. - Mogliby postawić na wesołą zieleń. O, albo taką bardziej zgnitą, przemieszaną z brązem, skutecznie by odstraszała wszelkich zainteresowanych posiłkiem. I uratowałaby kilka istnień. Czy nie od tego jest to miejsce? - upewnił się, po czym potrzebował chwili milczenia i dojścia do siebie. Jego gadatliwość nie szła najlepiej w parze z naruszonym układem pokarmowym, ale trzymała się go równie dobrze co poczucie humoru, niezmienne nawet w sytuacji agonalnej.
- Pot widzę, ale coś naściemniali z tymi łzami. Bierz reklamację- stwierdził, spoglądając na nią z oceniająco przymrużonymi powiekami. Nie żeby chciał widzieć jak ta płacze, ale skoro już wprowadziła do rozmowy lokowanie produktu to przynajmniej warto byłoby pokazać jego pełne działanie. - Czekaj, co? - parsknął na wieści o pani Smith. Znał tę kobietę, po tych kilku latach ciężko było nie znać, ale najwidoczniej pewna część budynkowych ploteczek do niego nie dotarła. Nic dziwnego, nie miał w zwyczaju wdawać się w zbyt wiele dyskusji z mieszkańcami, oczywiście za wyjątkiem swoich dwóch ulubionych sąsiadek. - Jakiś fetysz? Mam się czego obawiać? - upewnił się, trochę wybity z rytmu przez niespodziewaną informację. Plus, był już przyzwyczajony do skrajnie negatywnych reakcji lub obojętności względem swojej orientacji. Nieczęsto spotykał się z przychylnością z tego tytułu. Pociągnął kolejnego, powolnego łyka herbaty, zadowolony ze swojego małego zwycięstwa w bardzo krótkiej wojnie o kubek. - I jasne, że byś dała radę. No... Trochę by cię ciągnęła, ale rolki na nogi i dajesz. Dobra zabawa gwarantowana, dopóki nie poleci za jakimś samochodem - przyznał, uśmiechając się pod nosem na wyobrażenie. A czas na takie rzeczy też zawsze się dało znaleźć. Więcej obowiązków motywowało do lepszej organizacji. - Czekaj - mruknął na jej sugestię, wygrzebując z kieszeni telefon, aby sprawdzić grafik. - Ile czasu? Mam ze dwie godziny, jeden ziomek mi wyleciał, coś mu nie stykało z protezą. Styknie, co nie? - upewnił się i wsunął sobie komórkę pod udo, nie mając dość energii, aby ponownie męczyć się z szukaniem otworu kieszeniowego. - To dawaj, kuj mnie, ratuj pani doktor - poprosił, podciągając rękaw koszulki, aby odsłonić przedramię, gotowy na wszystko, co mogłoby mu jakoś pomóc w tej sytuacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No nie wiem, my wiedzieliśmy co może nas spotkać, ale w chwili desperacji i tak doszliśmy do tego momentu, gdzie skorzystaliśmy z usług kafeterii szpitalnej - jęknęła żałośnie, bo ani ściany ani znaki ostrzegawcze tutaj by nie pomogły. Próbowali po prostu nie umrzeć z głodu, a teraz umierali z zatrucia. Ewidentnie coś nie szło dzisiaj po ich myśli. - Plus tego, że Ty też się otrułeś. Przynajmniej nie mam teraz paniki, że mogłabym być w ciąży - mruknęła i uśmiechnęła się lekko, bo w każdej sytuacji podobno trzeba widzieć plusy, prawda? A Addie zdecydowanie do swojej listy porażek w tym roku nie chciała dodawać nieplanowanej ciąży. Żadnej ciąży. Bo problem polegał na tym, że może nawet i by dała sobie radę z wychowaniem dziecka (choć wcale nie chciała ich mieć), ale kandydaci na ojców nie byli najlepsi. Jeden to przyjaciel, który się ulotnił i złamał jej serce, a drugi - to jakby nie patrzeć lekarz, za romans z którym łatwo mogliby ją wywalić. Nawet jeśli Callaway nie wiedziała nic na temat tego, że był chirurgiem w jej szpitalu, bo wszystko działo się jeszcze przed rezydenturą. Tak czy siak, przekichane.
- A ja wiem? Pewnie jest jedną z tych co chciałaby mieć przyjaciela-geja, zabierać Cię na obiadki i brunche, zakupaski czy inne takie - wzruszyła ramionami, bo skąd miała wiedzieć co chodziło pani Smith po głowie? Nie żeby z nią rozmawiała o Anderze, prawda? Nie była to jej sprawa, a po drugie, nie zamierzała go wkopywać w taką relację - może nie życzyłby sobie wścibskiej kobiety w swoim życiu? - Jutro pewnie będę czuła się jak na kacu i dzisiaj nie zamierzam wychodzić z łóżka, więc musisz poradzić sobie z rolkami i psem sam - pokazała mu język i westchnęła ciężko, bo w co on ją chciał tutaj wpakować. Nie dość, że nie miała siły żyć, to jeszcze chciał ją wrobić w zajmowanie się pupilem, który do niej nie należał. Nie z nią te numery, Ander. Zawsze pozostawała pani Smith, hehe. - Ano, dam na szybsze dawkowanie i powinniśmy się wyrobić - kiwnęła głową i ruszyła w stronę drzwi - poczekaj, zaraz wrócę. A i weź krople, kilka pod język, powinny zacząć przynajmniej podbić trawienie - pokazała mu na brązowy flakonik z kroplami na żołądek, który wyjęła przy okazji robienia mięty. Wyszła z pokoju lekarskiego, by wrócić za kilka minut z dwoma stojakami i powieszonymi kroplówkami. Wzięła to, co było jej potrzebne, igły, gaziki i środek odkażający i wkłuła mu się pierwszemu. Na tyle delikatnie, na ile mogła. Następnie siebie podpięła pod kroplówkę i oboje mogli spokojnie umierać na kanapie. - Przydałby się tu większy telewizor - mruknęła cicho, bo w takich sytuacjach i podczas nocnych dyżurów czasem nie miała co robić. nie tylko ona zresztą. - Więc, opowiadaj, co za nowości u Ciebie - czas mogli zabić na rozmowie, choć podczas lunchu oboje się już pewnie nagadali o jakichś randomowych rzeczach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O tym nawet nie pomyślał. Nic zresztą dziwnego, jemu nie groziła ani ciąża, ani przypadkowe zapłodnienie kogoś innego i już nawet nie chodziło tu o samą orientację. W ostatnim czasie jego życie towarzyskie trochę ucichło, bardziej skupiał się na pracy i nowym, czworonożnym członku rodziny, a w wolnych chwilach wisiał nad keyboardem lub szkicownikiem. Ostatnio ulubionym modelem do rysunków była właśnie Pchła, chociaż ciężko było ją złapać w bezruchu. Nie miał pojęcia skąd psiak bierze tyle energii.
- Nie mów hop, zaraz się okaże, że oboje jesteśmy - zrzucił, spoglądając na nią z udawanym przerażeniem, po czym uśmiechnął się blado, z ledwo widocznym rozbawieniem. - Pomógłbym ci dzieciaka wychować, nie bój nic. Bo widzisz, w odróżnieniu od niektórych ja jestem gotowy wspierać znajomych w potrzebie - wytknął jej za tą odmowę przejęcia opieki nad goldenem w razie niego tragicznej śmierci w tak młodym wieku. Skrzywił się na słowo "zakupaski", które zabolało go tak głęboko, że obawiał się o stan swoich organów wewnętrznych.
- Oh, biedna by się zawiodła, nie mam zielonego pojęcia czym w ogóle jest brunch - prychnął i pokręcił głową, teraz mając ochotę podbić do sąsiadki i powoli acz skutecznie zniszczyć jej wszystkie oczekiwania co do jego osoby. Pewnie byłaby w szoku na informację, że większość jego szafy opiera się na czerni i bieli, a wchodzenie do galerii handlowej przyprawia go o migrenę. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi i rozłożył się wygodniej na kanapie, popijając podkradzioną herbatkę. Dopiero po chwili na oddech zebrał się do wstania z miejsca, wy wykonać polecenie co do kropli żołądkowych i dotoczył się z powrotem, krzywiąc na nieprzyjemny posmak w ustach. Później szybka akcja z wbijaniem kroplówki, na co patrzył z niechęcią i drgnął niespokojnie, kiedy igła dotknęła jego skóry, i mogli poddać się leczniczemu zabiegowi z nadzieją, że postawi ich to na nogi.
- Ano. I konsola - dodał, skoro już składali spóźnione życzenia do świętego Mikołaja. - Chociaż na chuj mi to, w tym miejscu bywam tylko w kryzysowych sytuacjach. Już mi się źle kojarzy - westchnął, jako że jego praca nie wymagała ciągłej obecności na miejscu i wielogodzinnych dyżurach. Miał listę pacjentów potrzebujących rehabilitacji czy masaży, ustawiał ich sobie na konkretne godziny i po sprawie. Do pokoju lekarskiego wtaczał się tylko kiedy miał jakiś problem albo nagłe okienko. - Tylko kusisz, abym znowu zaczął opowiadać o Pchle, mam nadzieję, że jesteś tego świadoma - mruknął z uśmiechem i przeczesał palcami roztrzepane włosy. Jak to było, że kiedy człowiek czuł się źle, fryzura też automatycznie odwalała manianę? - Pochłania ostatnio całą moją energię, jak nie praca to spacery, wyczesywanie. Wiesz, ona uwielbia tą szczotkę do sierści. I dzięki bogu, inaczej pół mieszkania miałbym w luźnych włosach. A, wspominałem, że wziąłem numer wolontariusza, który zarzygał mi buty kiedy pokazywał mi Pchłę? - spytał z rozbawieniem, wciąż uznając to za najbardziej absurdalną sytuację w ostatnim czasie. To jest, zanim nie zdecydował się zatruć stołówkowym żarciem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzała na Andera i uniosła brew do góry. - No wiadomo, że byś mi pomógł. Dziecko to nie to samo co pies, a psa zawsze może wyprowadzić jakiś sąsiad! Bachora jednak nie oddałabym obcej osobie - prychnęła i skrzywiła się - miejmy jednak nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji, że będę musiała Cię prosić o pomoc w sprawach ciąży i dzieci. Nie jest to najlepszy moment na to, może jakoś po trzydziestce, jak już zrobię specjalizację - wzruszyła ramionami, bo do dzieci jej się nie spieszyło. Nie miała instynktu macierzyńskiego i nie chciała tego zmieniać. Nawet jeśli obecnie otaczała się wspaniałymi osobami, które by jej pomogły, wciąż była młoda i wszystko przed nią, a dziecko zdecydowanie spowolniłoby jej karierę w medycynie. Nah, nie ma mowy. - Cóż, życzę powodzenia - zaśmiała się cicho i przetarła czoło, na którym pojawiły się kropelki potu. Wstrzymywanie wszystkiego w sobie i udawanie, że czuje się okej, jednak było trochę męczące.
Nie skomentowała jego drygnięcia. Sama, gdyby nie praktykowała na sobie kroplówek i specyfików, które pomagały jej w różnych sytuacjach chorobowych, pewnie tak samo by reagowała na wbijaną igłę. Po pewnym czasie jednak da się do tego przyzwyczaić. Nie było to jednak zbyt cudowne uczucie, do dziś zastanawia się, jak narkomani w ogóle mogą sobie takie rzeczy robić na co dzień. Ale może inaczej wygląda sprawa w przypadku uzależnień i postawy "mam na wszystko wyjebane, byle wziąć działkę". - O no, dawno w nic nie grałam, nie mam kompletnie czasu - odchyliła głowę i westchnęła ciężko, przymykając oczy i pozwalając kroplówce działać cuda. - Przynajmniej ja miałabym rozrywkę - uśmiechnęła się, zerkając na fizjoterapeutę. Czasem chciałaby mieć taką robotę, jak on. Kilka godzin, pojawia się, masuje i znika. A nie, całe dyżury, pełne godziny, nadgodziny, no dramat. Ale takie życie sobie wybrała. Mogła jedynie karcić siebie. - Aż tak nudno? - Pokręciła głową, bo nie no, nie chciała słuchać o zwierzakach sory. Wolała jakieś pikantne szczegóły, nawet jeśli na dziś wystarczy im przypraw. - Hm... no proszę. Mam nadzieję, że chociaż zapłacił za czyszczenie, albo nie wiem, jakaś przeprosinowa randka się czai? - Poruszała brwiami, bo może był akurat w typie Andera, no i był też nim zainteresowany (poza wymiotowaniem na jego ubranie), by czas Ferreiro nie tylko by się rozbijał na Pchłę i pracę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i zostawiłby temat ciąży w spokoju, ale kobieta poruszyła dotkliwą kwestię i spojrzał na nią urażony. Jasne, dziecko to nie pies, tu się mógł zgodzić, ale z resztą wypowiedzi już nieszczególnie.
- Pchły też bym nie oddał obcej osobie, błagam cię. Już szybciej dziecko - przyznał szczerze, jako że jemu i tak nieszczególnie groziło posiadanie potomstwa. Adopcja, jasne, ale nie planował. Miał swojego lojalnego psa, z którym zżył się niesamowicie podczas ostatnich tygodni i za nic nie powierzyłby go losowej osobie. Nawet sąsiadom, nie miał z tymi ludźmi dość dobrych relacji, aby im zaufać.
Mruknął pod nosem ze zrozumieniem na jej skargę o brak czasu, chociaż nie, nie potrafił się do tego tak właściwie odnieść. Nie siedział może na tyłku całymi dniami, ale posiadał wystarczająco wolnego czasu na wizyty w klubach, długie spacery z psem i wylegiwanie się na kanapie z padem. To ostatnie nie tak często, jak już był w domu to szybciej siadał przy keyboardzie niż przed telewizorem, ale to też się zdarzało. Dlatego też zwyczajnie współczuł lekarzom i pielęgniarkom. Przeznaczali całe swoje życie na pomoc innym, raczej nie potrafiłby się w ten sposób poświęcić.
- Jak znajdziesz okienko w tym swoim morderczym grafiku to wpadaj, nawet bez zapowiedzi. Zrobimy sobie po drinku i polecimy z rundką... W co właściwie zwykle grasz? - podpytał, zdając sobie sprawę, że chyba jeszcze nie mieli tej rozmowy. Sam rzadko siadał do gier typowo rywalizacyjnych, chociaż posiadał w swoim zestawie Fifę. Od większości fanów tego tytułu różnił się jednak tym, że nie kupował każdej kolejnej odsłony, a zatrzymał się jakoś dwa lata temu i uznał, że to mu styknie. - Ja ostatnio siedzę przy Red Dead Redemption 2, nadrabiam te wszystkie lata podczas których nie jeździłem konno - przyznał z rozbawieniem, bo o ile lubił otwarte światy, podróże czasem potrafiły zmęczyć zanim rozpoczęło się misję.
Na komentarz do swojego życia słabo szturchnął ją łokciem i wywrócił oczami, chociaż to oznaczało dokładnie to, co zakładała. - Owszem, tak nudno - westchnął, jakby naprawdę go ten fakt bolał. - Chciał. Ale błagam, co wy z tym czyszczeniem? Stare buty, poleciały do kosza, nie było sensu człowieka stresować. A randka... no, zobaczymy. Mamy skoczyć na drinki, może coś z tego wyjdzie. Szczerze dawno nie spotkałem tak intrygującej osoby. Jak jakaś perełka z innego wymiaru - przyznał i parsknął śmiechem na własne porównanie. Można uznać, że to problemy żołądkowe utrudniały my myślenie. - Dobra, skoro u mnie nudno to co u ciebie? Ciekawiej? - podłapał, dając jej okazję wykazać się swoimi ciekawszymi historiami z życia.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”