WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media-cdn.tripadvisor.com/media ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Należał do tego gatunku lekarzy, którzy starali się nie przywiązywać, nie zapamiętywać charakterystycznych detali z życiorysu swoich pacjentów, szeregu anegdot, opowiadanych nerwowym tonem w trakcie konsultacji medycznych. Kojarzył konkretne fakty z opisów choroby, poszczególne przypadki, przyczyny, skutki, przebieg, powikłania. (Szczególnie te ostatnie trudno zapomnieć.) Niefortunną wybrał może specjalizację, gdzie odrobina ciepła, cierpliwości i zaufania była konieczna; chociaż poszukiwanie obietnicy na poprawę wcale aż tak bardzo ich nie odróżniało od dorosłych, mali pacjenci potrafili swoją naiwnością wywołać u niego uśmiech.
Niezależnie, jak bardzo był pewien był swojej diagnozy, skrupulatnie analizował wyniki i był przekonany o słuszności swoich decyzji, nie wszystko udawało się przewidzieć. Siedział w zbyt miękkim fotelu, niezdolny do myślenia, z głową pulsującą od napięcia kilku ostatnich godzin. Zdążył z siebie zmyć zapach operacyjnej sterylności, włosy miał wciąż lekko wilgotne od prysznica, a świeża koszulka miała znajomy zapach proszku do prania. To miał być rutynowy (wręcz banalny, myślał) zabieg oczyszczenia pęcherzyka żółciowego, nie musiał fałszywie zapewniać rodziców pacjenta, bo to naprawdę było nic takiego. Konieczna była tylko jak najszybsza operacja, zlecono minimum badań, być może dlatego nie udało się wszystkiego przewidzieć. Gdy oczyszczał pęcherzyk, zauważył drobne, wciąż jakby bawiące się w chowanego, nie do końca widoczne, plamki na trzustce. Flynn nie był jasnowidzem, to z pewnością wymagało dalszych badań, ale miał wstępną diagnozę, że były to zmiany nowotworowe. Małe, ale dość rozległe.
Przymknął oczy i oparł dłoń o ciepłe czoło; to mogło być po prostu zmęczenie ostatnich dni i dzisiejszy długi dyżur. Nie był rozedgrany, to nieprzyjemne zaskoczenie nie wybiło go z rytmu. A jednak ta złośliwość (dosłownie) rzeczy martwych wydawała się przeraźliwie monotonna. Pomyślał, ironicznie, że może to czas zapisać się do jakiegoś kościółka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kawa (półtora łyżeczki cukru trzcinowego i mleko migdałowe, które kupił bardziej z dławiącego go jeszcze sentymentu, niż dla smaku - migdałowe właśnie Ava pijała nałogowo), szybka przebieżka po okolicznych klombach z ospałym Rilkem i pobieżny przegląd gazety nad miską przesiąkniętej owsianki. Dzień zapowiadał się nie najgorzej (ciężko było mu ostatnio zaliczać te zlewające się ze sobą dobowe plamy do kategorii dobrych) - początek dyżuru zastał go z pustą głową i skupionym spojrzeniem, trochę drżały mu tylko dłonie. Tona papierów do podpisania po pierwszym pacjencie (otwarte złamanie kości promieniowej), mrukliwe odpowiedzi na szeptane opowieści przekazywane mu w szatni przez największą pleciugę wśród personelu (fachowa ciekawostka - ci wszyscy dorośli, wykształceni lepiej niż większość społeczeństwa ludzie, zajmujący się przecież na co dzień jakże prozaicznym ratowaniem życia i utrzymywaniem w tajemnicy danych wrażliwych byli największą i najbardziej bezczelną grupą plotkarzy jaką kiedykolwiek spotkał), potem zdecydowanie zbyt długa rozmowa bez żadnych konkretów z zafrasowaną babcią któregoś z pooperacyjnych leżących na trzecim piętrze i wymiana zakrwawionych, plastikowych rękawiczek. Ot, codzienność. Był przygotowany na w miarę spokojne popołudnie, bo była to przecież niedziela - mniej czterokółkowych motorniczych, mniej wypadków, a więcej poimprezowych dogorywań w (pozornie) bezpiecznych czterech ścianach. Dobrze, bo od południa myślał już tylko o tym, żeby wziąć długi, gorący prysznic, włożyć Leonarda Cohena na talerz gramofonu i zatopić się w fotelu z jakąś grubą książką, którą po dwóch stronach odłoży z powrotem na dębowy stolik (ciężko było mu się skupić na literaturze, skoro większość wolumenów, jakich jeszcze nie przeczytał, była kupiona przez Avę - ale zmuszał się żeby codziennie dać sobie czas chociaż na napoczęcie rozdziału). Do niektórych czynności trzeba było teraz przekonywać siebie na wbrew sobie - to było jak uczenie się na nowo pewnych podstawowych kroków, błądzenie po terenach, które przez lata znało się już jak wnętrze przysłowiowej kieszeni.
A potem blondynka z obgryzionymi paznokciami, kiedyś pomalowanymi na brudny róż, z licznymi krwotokami wewnętrznymi po tym, jak ktoś (Newt miał podejrzenia - do szpitala przywiozła ją matka, która przez cały czas łkała jak dziecko i czasem tylko, między jednym czknięciem a drugim, powtarzała, że to naprawdę dobry chłopak) pobił ją prawie na śmierć. Prawie, tak myślał, kiedy wieźli ją na salę - a potem okazało się, że to prawie było jednak zbyt daleko. Dźwięk ciągłej linii po dwóch godzinach walki, spuszczone głowy, fartuchy z zaschłą już rdzą. Zazwyczaj pacjenci nie interesowali go przesadnie - odchodzili często, masowo, i zdążył się już do tego przyzwyczaić. Ale blondynka miała przepiękne oczy z długimi rzęsami, a poza tym nienawidził takich gnoi.
Wszedł do pokoju lekarskiego z marzeniem, żeby po prostu ukryć się gdzieś na moment. Uspokoić oddech. Ale, jak to często bywało w szpitalu, ta sama kryjówka przychodziła do głowy kilku osobom - i zdarzało się tak, że trzeba było uspokajać swój oddech słuchając jednocześnie arytmii czyjegoś.
- Flynn - skinął głową brunetowi przy oknie. - Kwestionujesz powołanie czy umiejętności?
(Newt w przypadku kolegi kwestionował jedno i drugie, ale są rzeczy, na które nie jest to ani dobry czas ani dobre miejsce).

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W chwili, gdy każda cząstka w jego ciele wydawała się być zmotywowana, żeby wstać i zmusić stawy do ruchu, odgłos otwieranych drzwi ponownie odwiódł Flynna od przemieszczenia się w kierunku wyjścia. Skrzypiący dźwięk wyrwał go z pustki własnej głowy, nieco pulsującej na skroniach, które próbował rozmasować. Odruchowo, choć nieznacznie uniósł wzrok, żeby skontrolować sytuację –– z deszczu pod rynnę, pomyślał. pozostając w bezruchu. Głowę wyraźnie odwrócił dopiero w odpowiedzi na swoje imię, wezwany do tablicy, chociaż chęci na interakcję były ograniczone.Z każdą chwilą ubywało mu energii na błyskotliwość, która w konfrontacjach z Newtem była prowokowana (odbierając przyjemną zadziorność ironicznym konwersacjom). Starcie dwóch znużonych, być może nawet rozczarowanych tytanów, szkoda, że Flynn nie był typem udającym, że nie widzi osób kilka metrów przed sobą. Dzisiaj mogło dziać się co chciało, Newt mógł sobie dopisać ten punkcik w tabelce złośliwości, może kiedyś w nagrodę dostanie czekoladę.
– Newt. – odparł formalnie, przybierając zamkniętą pozycję poprzez skrzyżowanie rąk na klatce piersiowej. Tutaj. nie był potrzebny domorosły psycholog, a behawiorysta zwierząt, terytorialnie unikających konfrontacji i wyczekujących odpowiedniego momentu kumulacji. – Może powinieneś zmienić specjalizację? Psychologia może okazać się Twoim prawdziwym powołaniem.
Niemiły ton było dodatkowo wzmocniony zmęczeniem, które objawiało się nie tylko w cieniach pod oczyma, ale też w pewnej wątłości ramion, jakby nie starczyło już Flynnowi siły na utrzymywanie kręgów kręgosłupa w linii prostej. Prawdopodobnie innego dnia zareagowałby bardziej żartobliwie na te zaczepkę, ale cóż, nie znasz dnia ani godziny. A przynajmniej jego wewnętrzny zegar był nieźle rozregulowany.
Chwycił granatową bluzę, zwiniętą na oparciu fotela, dając sygnał sobie i otoczeniu, że już na niego czas. Potrzebował świeżego powietrza, a nie infantylnych przekomarzanek z kolegą z pracy. Zmiany ciemnego, małego pomieszczenia na otwartą przestrzeń i złapanie oddechu, żeby chociaż spróbować wyrzucić z myśli obraz poplamionych tkanek, który zaskakująco utrwalił się w jego głowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzbanek z zimną wodą stojący na stoliku przyciągnął Newta jak magnez. Nalał sobie pełną szklankę i wypił ją potężnymi haustami, czując, jak na powrót nawilża mu się wysuszone na wiór gardło. Ściśnięte jeszcze struny głosowe nabrały przestrzeni, przełyk budził się do dalszego funkcjonowania. Zanim wszedł do pokoju w pewnym momencie zrobiło mu się niedobrze - nie, to nie przez nieuratowane kobiety czy płaczące babcie, mentalnie nie był z porcelany - ale przez brak konkretnego posiłku od czasu tej nieszczęsnej owsianki przy porannej gazecie i zdecydowanie zbyt niski stopień nawodnienia w ciągu dnia. Może jednak powinien wziąć chociaż tydzień urlopu, zacząć ćwiczyć jogę czy przebieżki przygotowujące do miejskiego maratonu, skoro po jednym intensywnym dniu pracy rozsypywał się tak mocno i niepokojąco; psychiczne zmęczenie też powoli odkładało się już w kościach i żołądku.
- Czyli trafiłem z diagnozą? - uśmiechnął się krzywo, odkładając pustą szklankę na stolik. Przyjrzał się Flynnowi stricte fachowym okiem, odnotowując pogłębione zmarszczenia na bladym czole i lekko podkrążone oczy. Czasami, brodząc we własnym bagnie, bardzo łatwo było zapomnieć, że nie jest się jedynym człowiekiem na świecie, który ledwo utrzymuje się na życiowej powierzchni i wiecznie ma wrażenie, że wspina się na nieosiągalną górę. - Ale daj spokój, psychologia jest jak strzelanie ślepakami do niewidocznego celu, wieczna łamigłówka bez rozwiązania. Nie miałbym do tego siły.
Spojrzał na zegarek oplatający nadgarstek srebrnym łańcuchem (prezent od ojca - według głowy rodu Kohenów prawdziwy mężczyzna musiał nosić prawdziwego roleksa, i chociaż Newt przewracaniem oczu traktował takie przestarzałe deklaracje to jednak nie potrafił się go pozbyć). Dochodziła dwudziesta pierwsza, czyli w zasadzie końcówka szpitalnej posługi na dziś - mógł zrzucić z siebie cały ten syf (fizycznie, czyli przebrać się w czyste spodnie i brązowy sweter, i mentalnie - smród niewystarczającego zaangażowania, nie dotarcia na czas i nieprzychylnych rezultatów odłożony do kolejnego poranka). Był wycieńczony, ale przeszła mu też ochota na powrót do pustego, cichego mieszkania, w którym ostatnio tylko dusił się w sosie przeszłych niedopowiedzeń i rozmów, które miały skończyć się inaczej. Boże, był naprawdę żałosny.
- Już wychodzisz? - spytał Flynna widząc, że naciąga na siebie kurtkę. - Nie chcesz zabić dzisiejszych zarazków jakimś kraftowym browarem, który pewnie zaraz zniknie z rynku?
Nie był pewien, po co to proponuje - przecież nawet go nie lubił. Ale chyba - bywają takie dni, w grudniu częściej niż w inne miesiące roku - kiedy najbardziej miało się i tak dosyć własnego towarzystwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy myślał, że mało rzeczy może go jeszcze zaskoczyć (dziś w szczególności, ale dotyczyło to też banalnej rzeczywistości, przede wszystkim definiowanej przez sprzątanie łazienki i harmonogram dyżurów w szpitalu), Newt, kolega z pracy właśnie postanowił uchylić rąbka swojego człowieczeństwa. Ich relacja, o ile to już nie było określenie na wyrost, nie była kolejną wariacją na temat konkurencji w pracy, wyścigu szczurów, wspinania się po drabince czy walki o przetrwanie najsilniejszego samca (Flynn zaprzestał bójek na tle buzującego testosteronu w wieku 15 lat, ale też nie udawajmy, że był mistrzem w wybijaniu zębów).
Odstawił pustą szklankę do zlewu, powstrzymując się od ziewania, które na pewno znalazłoby ukojenie w domowej enklawie, gdzieś pomiędzy lampą zza słabą żarówką, kanapą, z której nie korzystał zbyt często i wytartym, drewnianym taboretem-stolikiem, który kupił w pewną deszczową niedzielę wraz z jedną z trzech szklanek, które posiadał (pozostałe zostały wytłuczone przez jego wybuchową naturę), wypełnionych jakimś lekko wyskokowym płynem. Nie da się ukryć, że Flynn stawał się powoli własną karykaturą, cliché zapracowanego chirurga, w drugiej życie osobiste nie schodzi nawet na drugi plan, ale zostaje zupełnie wyparta nawet ze świadomości. Wobec tego propozycja Newta trochę pokrywała się z jego planem na wieczór (co prawda liczył, że w ciągu 2 godzin uda mu się dotrzeć do łóżka, jeśli nie zaśnie wcześniej na kanapie). Oczywiście jeszcze mógł pożałować swojej decyzji, ale też nie miał w sobie nadmiaru siły, żeby bawić się w jakiejś przepychanki, na które nie miał najmniejszej ochoty.
– Kraftowe, mówisz. – to wyszukane określenie wzbudziło u niego lekki uśmiech, nawet nie naigrywając się z osoby proponującej, ale Flynna zawsze bawiły te wszystkie chwilowe epitety, które pojawiały się znienacka, miały krótką żywotność, czasami nawet awansowały do pozycji hasztagu, po czym nagle rozpływały się w powietrzu (być może, aby za kilka dekad wrócić ze zdwojoną siłą). Nie dawał się zbyt łatwo omamić takimi określeniami, chociaż musiał się przyznać, że jego ulubiony ser to owczy rzemieślniczy. Wciągnął na siebie bluzę do końca, poklepał po kieszeni, żeby sprawdzić, czy nie zapomniał portfela. – Chyba dzisiaj już nic lepszego nie wymyślę.
Obaj wygląda nieco podobnie, jakby zlewając się ze swoimi lekko wygniecionymi ubraniami, blade jarzeniówki, oświetlające małe pomieszczenia nikomu specjalnie nie służyły, a ich najweselszym wyposażeniem była miska z owocami (jabłka schodziły najszybciej, banany zazwyczaj cierpliwie czekały na swoją kolej, dorabiając się brązowych plamek). Jeśli ta przełamująca lody konwersacja miała miejsce przed grudniem, to aż strach pomyśleć, co się wydarzy za kilka tygodni.
– Długi dyżur czy natarczywe żony pacjentów, z dużą ilością pytań? – zagaił, dość niezobowiązująco, ale skoro nie wychodził z pomieszczenia, to czymś należało wypuścić tę próżnię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Newtowi raczej nie zdarzały się (nigdy - ani w czasach lewych dowodów, kiedy nie mogłoby się kupić alkoholu nawet w Europie, ani w czasach studenckich, kiedy połowa roku przychodziła na zajęcia z anatomii lekko cuchnąc procentami które utrzymały się na zębach mimo ich trzykrotnego umycia kwadrans wcześniej) późnonocne eskapady po których rano ledwo dało się otworzyć lewe oko, ale pić lubił. Co tu dużo kryć - był tylko człowiekiem, i po ludzku miło było utopić się w tym stanie, w którym myśli ledwo wybrzmiewały pod mgiełką oszołomienia a ruchy stawały się powolne, leniwe. Bywały wieczory, w które nie robił nic produktywnego (żadnych nagrań z ostatniej konferencji na temat ran kłutych, żadnego sprzątania dawno nieotwieranych szuflad ani nawet filmu powszechnie ocenianego na trzy gwiazdki, w połowie którego przysnąłby spokojnie), a tylko siedział na skórzanej kanapie obitej na brąz i wychylał równie brązowy płyn przyjemnie falujący wśród kostek lodu w grubo ciosanym szkle. Ava, kiedy jeszcze z nią mieszkał, czasami oglądała go z dezaprobatą, czasami ze złością (ach, te specyficzne iskierki w oku kogoś, kogo wyłącznie dobre wychowanie rodzicielskie i społeczne powstrzymuje przed rękoczynem, którego bezpośrednim efektem byłyby przezroczyste kawałki tumblera na mokrej podłodze), a czasami przysiadała się z westchnieniem i też łapała za szyjkę butelki. Może gdyby właśnie w te późne popołudnia, w które też dotykała wargą chłodnego brzegu szklanki z zawartością tylko-dla-dorosłych, sam odkładał swoją do zlewu i pytał o ważne sprawy, o karuzelę uczuć, która wesoło rozpędzała się gdzieś między jedną z jej skroni a drugą, o to, czy jest szczęśliwa, to dzisiaj miałby do kogo wracać. Być może.
- Długi dyżur, natarczywe babcie, wredni nastolatkowie, do tego bolą mnie plecy. Jedna pacjentka dosłownie wymknęła mi się z rąk. Nie wierzę, że to mówię, bo brzmię jak któryś z tych teatralnych głównych bohaterów w Chirurgach, ale gdyby przywieźli ją trochę szybciej - mielibyśmy szansę.
Potarł kłykciami czoło czując, że napięcie powoli z niego schodzi, jak z dmuchanej zabawki z której za kilka godzin zostanie już tylko kolorowa plama. To był cykl, wieczne błędne koło - najpierw obojętne podejście do kolejnego wyzwania, potem szybki włącznik lekarskiego zmysłu i chęć znokautowania losu ten jeden raz, a potem albo trwający kilka godzin haj, albo bardzo szybki zjazd. Dzisiaj to drugie.
- Dobra, Flynn. Idziemy, mam sprawdzone miejsce. Gdybyś po drodze musiał się popłakać z powodu życia, śmierci, nieodgadnioności kosmosu, czegokolwiek - daj znać, pójdę trochę szybciej i nie będę się odwracał - uśmiechnął się sardonicznie zakładając ciężki granatowy płaszcz. Wyszedł za Flynnem, zamknął drzwi.

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Odbębniała kolejny nocny dyżur w tym miesiącu. I pewnie wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że nie tak dawno dowiedziała się, że spała ze swoim przełożonym. Jej szczęście, jak zawsze. Skąd jednak miała wiedzieć, że mężczyzna jest kardiochirurgiem i to w szpitalu, w którym pracowała? Ba, w którym się uczyła, zaczynała swoją rezydenturę. Nie pytała go w tamtym momencie o za wiele. Gdy więc ich spojrzenia się spotkały na korytarzu, gdy odbierał jej grupę na codzienny obchód, spaliła kompletnego buraka. Aż koleżanka z grupy pytała o co chodzi i czy wszystko ok, bo tak poczerwieniała. Zrobiło jej się słabo, zakręciło w głowie, ale szybko doszła do siebie wiedząc, że nie może pisnąć ani słówka. Joachim natomiast - nie był tak dyskretny, przynajmniej nie w jej kierunku. Nic więc dziwnego, że go unikała, mówiła mu per par i odpowiadała na pytania w pełni profesjonalnie, by nie dać znać innym, że mogłaby mieć u niego fory. Przecież to był jeden raz, jeden, o którym nikt nie musi wiedzieć, prawda?
Wypijała właśnie trzecią zieloną herbatę w pokoju lekarskim monitorując stan pacjentów i sal, jednocześnie przeglądając notatki z ostatniego tygodnia. Nie lubiła być z niczym w tyle. Była ambitna i pracowita, więc skoro miała te godziny odbębnić, przynajmniej zrobi coś pożytecznego, prawda? Skąd miała wiedzieć, że w drzwiach za moment pojawi się mężczyzna, na widok którego serce zaczyna bić jej jak szalone. Kardiologia powinna przyjąć jeszcze jedną pacjentkę. Odłożyła kubek w momencie, gdy drzwi zatrzeszczały i spojrzała w tamtym kierunku. - Oh, dobry wieczór, doktorze Hirsch - no i wpadła, wstając jak na zawołanie, jak ten głupek i zbierając szybko swoje notatki - właśnie miałam iść na obchód - kłamstwo, ale naprawdę czuła się niekomfortowo z nim sam na sam w pokoju. Nie chciała problemów w pracy, nawet jeśli skubany był tak cholernie przystojny, że miękły jej kolana.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Mało kto lubił nocne dyżury, zwłaszcza chirurdzy. Zero planowanych zabiegów, a i w takim listopadzie, raczej wszystko toczyło się względnie spokojnie, więc nagłych przypadków też nie było dużo. Te, które zdarzały się ze względu na tratowanie podczas wyprzedaży raczej nie były zbyt ciekawe. Chyba, że dla ortopedy, którym Jo nie był. Mężczyzna snuł się więc po korytarzach, szukając dla siebie ciekawego zajęcia, ale nic nie zajmowało jego myśli skutecznie. Ostatecznie wziął sobie kawę z automatu i uznał, że zaszyje się w pokoju lekarskim. Nie miał dziś chęci na żadne plotki, bał się też, że może być bohaterem paru z nich, bo jakoś dziwnym trafem odkąd ponad pół roku temu szpital obiegła wieść, że Hirsch rozchodzi się z żoną, tak też stał się łakomym kąskiem... Polowanie się rozpoczęło, a on jakoś tym zainteresowany nie był. Okej, był jedną osobą, ale ona miała go głęboko gdzieś. Czy naprawdę nie wyraził się wystarczająco jasno, kiedy zapraszał ją na kolację? I tak, by jej szukał po tamtej jednej nocy. Zapadła mu w pamięć. Chciał ją poznać. Po prostu. Nie wiązał może od razu jakiejś romantycznej przyszłości z ich dwójką oraz miłości po grób, ale zdecydowanie odkąd jego drogi z żoną się rozeszły to Adelaide była pierwszą kobietą, która zwróciła na tyle uwagę Jo, żeby się starać. Zrobił kolację i nic nie spalił. Posprzątał swój kawalerski dom (pewnie podczas ich pierwszego spotkania ład pozostawiał tam wiele do życzenia), a ona po prostu nie wyszła. Wykręciła się złym samopoczuciem, a w szpitalu go unikała. Choć przecież on nie robił żadnych dwuznacznych aluzji, nie obmacywał jej... Naprawdę zachowywał się profesjonalnie. Traktował ją w obecności innych jak normalną stażystkę. Z tą różnicą, że z nią chciał spotykać się też poza pracą, nie na stopie koleżeńskiej. Czy to zbrodnia? Poznali się też zupełnie niezależnie, a pamiętając tamten rumieniec podczas niezręcznego dla nich obojga obchodu (choć chyba Hirsch lepiej to zniósł) to jedynie wzrosło przekonanie Joachima, że nie było to dla kariery przez łóżko. Chciał więc... Spróbować. I zobaczyć gdzie ich to zaprowadzi. Tylko do tanga trzeba dwojga?
Otworzył drzwi pokoju, a tam właśnie znajdował się obiekt jego jakże głębokich rozważań gotowy do ucieczki. Mężczyzna westchnął więc na powitanie, kręcąc z rozbawieniem głową. Zerknął teatralnie na zegarek, później na twarz kobiety, która wyglądał na spłoszoną i powiedział: -Jesteś pewna, że o tej godzinie wybierasz się na obchód? - nie paniował. nie było potrzeby. Są tu sami, nikt ich nie podsłuchiwał. Większość normalnych osób właśnie gdzieś drzemała, nie marnując swojej energii, tak jak tych dwoje. Niemniej, Jo usiadł sobie wygodnie w fotelu i napił się kawy, obserwując czy Ade jednak zostanie, czy ucieknie tak jak planowała. No, bo to przecież była jawna ewakuacja, prawda? -Myślałem, że będziesz chciała jakoś przeprosić za tamtą... Niedyspozycję - oho, chyba jednak Jo, patrząc tak niewinnie, ale z wyraźnym oczekiwaniem na odpowiedź utrudniał tu pannie Callaway wymarzone rozwiązanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak, że on ją kompletnie nie interesował. Gdyby miała go gdzieś, nie poszłaby z nim do łóżka. Tamtego wieczoru nie znali się jeszcze, byli dla siebie dwójką obcych, podpitych dobrym alkoholem i wpatrzonych sobie w oczy, gdy wybijała druga w nocy. Poszła na żywioł, choć robiła to rzadko, jednak Joachim emanował dziwnym spokojem, którego ona łaknęła. Chciała też spokojnej nocy w ramionach mężczyzny, a gdy zgodził się zasypiać z zapaloną lampką nie zadając przy tym pytań - po prostu było dobrze. Rano jednak wyrzuty sumienia dopadły ją na tyle, by uznać, że był to jednorazowy numerek. W końcu nigdy więcej nie mieli się spotkać, prawda? Szybka kawa, kilka uprzejmych uwag i nie było jej. Na miesiąc. Wpadli na siebie kompletnym przypadkiem, tylko teraz był, jakby nie patrzeć, jej przełożonym. Ponad wszystko Adelaide stawiała profesjonalizm, pracę i swoją naukę. Nie chciała, by ktoś się o nich dowiedział, domyślał, nie chciała być dziwnie traktowana ani faworyzowana. Nawet jeśli tego nie robił! Wystarczyła jednak plotka, by zepsuć wszystko, na co ciężko pracowała.
I wtedy ich oczy się spotykały. Zupełnie jak teraz. A ona z pewnej siebie stażystki rozpoczynającej rezydenturę i gotowej na naprawdę wiele, robiła się spłoszoną Addie z zarumienionymi policzkami. Przygryzła wargę, stając gdzieś w połowie drogi do drzwi, a także do Hirscha. Spalony burak mówił wszystko. - Uhm... nie zaszkodzi sprawdzić, prawda? - Wywróciła oczami, karcąc siebie w duchu za tą sytuację. - Oh - wyrwało się z jej ust, gdy usłyszała kolejne słowa lekarza. - Przepraszam - mruknęła cicho - to.. naprawdę źle się czułam, doktorze Hirsch - spojrzała na niego i przekrzywiła lekko głowę. Było dziwnie, niezręcznie, ale chyba coś w niej pękło. Byli sami. - Po prostu nie chcę by to przysporzyło nam problemów. Tak, seks był niesamowity, ale... nie znaliśmy się wtedy! Teraz to wszystko skomplikowało sprawę. Jesteś moim przełożonym - oczywista oczywistość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On tak tego wszystkiego nie przeżywał. Nie emocjonował się każdym jej słowem. Ba, miał wypracowaną pokerową twarz. Musiał się tego nauczyć w pracy, ale jak widać i w codziennym życiu okazywało się całkiem korzystne. Nie zachowywał się jednak przez to tak, jakby się wywyższał. Nie. Po prostu obserwował ją uważnie i głowił się, co tak naprawdę w niej siedzi. Nie mógł jednak tego rozgryźć. Za nic. Nic nie trzymało się kupy. Choć brzmiało na pozór tak logicznie, to kiedy jednak na nią patrzył, wszystko wydawało się sobie przeczyć. Obraz nie łączył się zupełnie z tym co wyrzucały usta, bywa. Przymknął na chwilę zmęczone powieki, biorąc głęboki oddech, może to da nieco komfortu Adelaide i nie będzie się tak krępować? Nie miała zresztą czym. Nie musiała przed nim.
-Przełożonym jestem tu. Chcę się z tobą spotkać poza murami tego miejsca, nie jako przełożony - oznajmił wprost, to co sądził. Jo uważał, że potrafi oddzielić te dwie sfery. Wychodziło mu chyba całkiem okej, mogłoby wychodzić tak samo nieźle, gdyby pozwoliła mu działać szerzej. Właśnie... Pozwoliła. Co z tymi kobietami, że mu nie pozwalają dostać tego czego chciał? -Naprawdę... Wyraziłem się ostatnio niejasno? - zapytał wyraźnie zmęczonym głosem. Męczył go ten dyżur, męczyła go ta sytuacja, brak zrozumienia. -Byłem w tym barze parę razy, nie spotkałem cię ani razu, wróciłem za każdym rozczarowany. Możesz uwierzyć, że czasem po jednej nocy facet chce poznać kobietę? Niekoniecznie od razu powtórzyć to, co pewnie i tak powtórzymy...? - zapytał z uniesioną brwią, przyglądając się z zainteresowaniem swojej rozmówczyni. Chyba nie był zbyt bezpośredni? Nie chciał jej spłoszyć. Jednak chyba też potrzebowali wyłożyć wreszcie wszystkie karty na stół. Nie mieli nic do stracenia, nie? Byli tu tylko we dwójkę. Kiedy jak nie teraz?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dobrze, przyjmijmy hipotetycznie, że zakładasz, iż chciałbyś mnie poznać - z łatwością wymanewrowała z dr Hirsch'a w Joachima, a mówiąc na "Ty" do mężczyzny patrzyła na niego dziwnie pewnym siebie wzrokiem. Zupełnie jak wtedy w barze - co jest we mnie takiego, że akurat ja? Nie sądzę byś miał problemy ze znalezieniem sobie chętnej kobiety. Jesteś lekarzem, Twoja wiedza robi wrażenie, a wygląd... no cóż - przygryzła delikatnie dolną wargę, przejeżdżając go wzrokiem - w kitlu lekarskim czy bez niego - masz fanki swojej aparycji - w tym też Ade, ale raczej mu tego nie powie. To było dość oczywiste. - Ja w tym wszystkim jestem zwykłą dziewczyną, która może zna kilka niezwykłych miejsc w Seattle, ale to tyle... na dodatek jestem stażystką, mieszkam ze współlokatorką i nie wydaje się być tak interesującą postacią, byś chciał tego - westchnęła. Wątpiła, że jeśli da jej szanse na otworzenie się przed nim, jeśli się poznają, to uzna, że nie była warta jego czasu i zachodu. A ona wtedy przepadnie. Bo tak było zawsze. Zauroczyłaby się w kolejnym nieodpowiednim facecie i... klops. Dokładnie tak. Jak ten z dzisiejszej stołówki, który omijała szerokim łukiem, bo bała się, że bardziej szpitalne żarcie zaszkodzi jej niż wypadek samochodowy.
Uśmiechnęła się lekko, siadając na kanapie. Chyba prędko nie wyjdzie jednak. - Nie uważasz, że jeśli... no wiesz, utworzy się z tego coś na kształt friends with benefits - niepewnie użyła tej nazwy, bo cholera wie czy on w ogóle ją kojarzył - to nie będzie nam trudniej? Już propozycja seksu bez zobowiązań byłaby bardziej na miejscu po tym jednorazowym numerku, Jo! - Podniosła głos, po czym zatkała usta dłońmi speszona. Jasna cholera, całe szczęście, że był to nocny dyżur i naprawdę mało osób zostało. Na korytarzu żywej duszy, może jednak nikt jej nie usłyszał? - Nie chcę po prostu byś się zawiódł - spuściła wzrok na swoje kolana. To chyba była prawda. Z jednej strony uciekała od niego jak oparzona, unikała, odmawiała spotkania, wystawiła go. Ale z drugiej strony, było miło, że jakiś mężczyzna się nią interesował, nawet jeśli nie rozumiała dlaczego i po co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-To nie jest czysto hipotetyczne gdybanie, to jest fakt, Adelaide. Chcę cię poznać. Zaakceptuj to na litość boską... - jęknął wyraźnie zmęczony uporem brunetki oraz tym całym wzbranianiem się przed przyznaniem, że faktycznie mogła się komuś podobać, przyciągnąć go urodą na tyle, by chciał pójść w głębszą relację niż okazjonalny seks. To nic złego. Ba, to coś dobrego. Tak sądził sam Jo, tak więc nic dziwnego, że tak bardzo nie mógł zrozumieć skąd ta wielka panika u Addie. -Może chodzi o to, że przyciągnąłem ciebie, kiedy nie wiedziałaś o mnie zupełnie nic? Nie wiem... Czy można wszystko wyjaśnić logicznie? Nie. I mówię to ja, który jest tak oddany nauce... Mimo tego, wiem, że nie wszystko można sensownie uzasadnić. Tak jest z nami. Po prostu... Chcę tego. Poznać cię, spędzać z tobą czas.. Lubię na ciebie patrzeć - mówił spokojnie, obserwując to jak bardzo potrafiła diametralnie zmieniać swoje zachowanie. Z zagubionej sarny w drapieżną kocicę. Pełna skrajności Jakby bała się pokazać swoją prawdziwą twarz, bo wygodniej było skrywać się pod różnymi, tak niepasującymi do siebie maskami. Może to ta tajemniczość wpływała na te pragnienia u Hirscha? Dobry seks też się do tego przyczyniał, ale niewątpliwie szło za tym coś więcej... Nie chciał w końcu tylko i wyłącznie skupiać się na łóżkowej części znajomości. Potrzebował to rozwinąć... A jak sam nie wiedział. Nie planował na zapas. Już raz w się to bawił, boleśnie dowiedział się, że nie warto. Chciał po prostu dać szansę tej relacji. Tyle albo aż, jak kto woli.
-Ale że z czym ma być nam trudniej? - zapytał wyraźnie zaciekawiony tokiem rozumowanie Ade, którego jak widać on sam absolutnie nie pojmował. Uśmiechnął się na te propozycje friends with benefits, a nawet i niezobowiązującego seksu. Myślała o tym. Brała pod uwagę. Podobało się jej więc. A to mężczyźnie schlebiało, no i nieco podbudowywało jego zdanie o sobie po tym, jak przecież wcześniej został tak brutalnie zignorowany. I znów spłoszona sarna, kiedy tak zatkała sobie usta, zaśmiał się cicho. Nie mógł nic na to poradzić, że bawiło go to. Ta zmienność, której nie umiał rozszyfrować. -Nie mam oczekiwań jaka masz być, więc chyba ciężko byłoby się rozczarować. Bądź sobą i będzie okej - odparł łagodnie, przysuwając się na tej kanapie nieco bliżej, po czym się nachylił i pozwolił sobie na założenie niesfornych włosów za ucho kobiety. Tak, żeby mógł przejechać wierzchem dłoni po jej odsłoniętym policzku o delikatnej, kuszącej skórze... Tęsknił za tym dotykiem, ale nie przedłużał go. Zabrał dłoń, wyprostował się. Wyglądało tak jakby wcale nic nie zrobił kilka sekund temu. Pełny profesjonalizm, tak? Tak...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kilka drinków za dużo, wspaniała rozmowa i Twoja przystojna twarz wystarczyła. To był seks. Umówiliśmy się, że będzie jednorazowy - mruknęła, bo zdawała sobie sprawę, że był starszy, że wiek może zrobić dla nich wielką różnicę. Nie chciała zresztą wprowadzać faceta, którego poznała w barze do swojego życia, w którym i tak był niezły burdel. Nawet jeśli był tego wart, mógłby sobie po prostu nie dać rady. I zawsze to robiła, zawsze sabotowała swoje relacje z mężczyznami, by koniec końców nie cierpieć. Bo oni zawsze odchodzili. Dlaczego więc miałaby ponownie się zakochiwać w kimś, kto wydawał się idealny, by za miesiąc czy trzy złamał jej serce, bo ona zaangażuje się bardziej. Chroniła się tymi maskami, wychodząc przy tym na paranoiczkę i idiotkę, ale gdy Joachim nie dawał za wygraną - odpuściła. A raczej, opuściła lekko gardę, pozwalając sobie na myśli o tym, że było im dobrze, że mogli to powtórzyć, że jeśli będą ostrożni, nikt się nie dowie. Choć to bajka, zawsze ktoś się dowiaduje ostatecznie.
Na jej policzki wpłynął rumieniec, gdy powiedział, że lubi na nią patrzeć. Oh god, naprawdę robił z tego coraz trudniejszą dla niej sprawę. Chciała tylko spokojnego dyżuru, a teraz będzie myśleć o nim przez pół nocy. Założyła nerwowo kosmyk włosów za ucho i mruknęła cicho pod nosem: - Też lubię na Ciebie patrzeć - nie było to kłamstwo, ani naciągana prawda. Ukradkiem rzucała mu spojrzenia, gdy mieli wspólną pracę, gdy ich przepytywał wpatrywała się w doktora Hirscha nie tylko ze względu na jego wiedzę, chłonięcie kolejnych słów, ale dlatego, że był niesamowicie przystojny. Nie mogła odmówić, że ją pociągał. Nie ona pierwsza i nie ostatnia. - Z utrzymywaniem pełnego profesjonalizmu, Joachim - wywróciła oczami - słuchaj, jestem młoda - hehe, nie żeby mu wytykała starość - oglądam różne bzdury i słucham swoich przyjaciółek, dobrze wiem, że romanse na poziomie przełożony-podwałdny to same problemy. Prędzej czy później wpadniemy na głupi pomysł wykorzystywania nocnych zmian w niekoniecznie etyczny sposób - wycelowała w niego palcem, jakby to właśnie jego oskarżała o to, że zrobi z całej sytuacji problem. - Przyjaźnić się i sypiać z lekarzem prowadzącym? Brzmi jak katastrofa - ale im dłużej tu z nim była, im dłużej kalkulowała za i przeciw, wysłuchiwała cichego głosiku, który jej mówił, że powinna się zgodzić, dać mu szansę, tym bardziej miękła. Widać było to w jej mniej napiętej sylwetce oraz błąkającym się uśmiechu. Chyba jego dotyk też w tym pomógł. Spojrzała na niego, gdy zakładał jej włosy za ucho, czując jak gęsia skórka pokrywa jej ciało, gdy palce mężczyzny przesuwały się spokojnie po jej policzku. Miała ochotę go pocałować. Ale przecież nie mogła. Kilka minut temu krzyczała o profesjonalizmie. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? - Postaram się, choć ostrzegam, czasem bywam wariatką - zaśmiała się. Zapadła cisza na moment, a Addie zastanawiała się nad kolejnym ruchem. Nie chciała mu obiecywać kolacji, ale... mogła mu chociaż wynagrodzić to, że się starał. - Hm, zróbmy tak. Jeśli dzisiejsza nocka nie wystraszy Cię - pójdziemy na śniadanie, a ja zastanowię się nad drugą kolacją - i może czymś więcej, bo nie łudźmy się, nie skończyłoby się to tylko na posiłku. Nie, gdy w sumie miała ochotę na niego. - Poczekaj chwilę - wstała nagle i zostawiła go samego w pokoju lekarskim. Poszła do dyżurek pielęgniarek, wiedząc, że kitrają tam dobrą kawę oraz zaopatrzyła się w różne przekąski w automacie. Po piętnastu minutach wróciła do Hirscha i odłożyła dwa duże kubki na bok, przesunęła stolik bardziej do kanapy i wyłożyła też na nim wszystko co złapała. Słodycze, jakieś suszone owoce, nawet pewnie marchewki i kubeczki z owocami się znalazły, jeśli woleli coś zdrowszego. Z szafy wyciągnęła koc, rzucając go w stronę Joachima, zajmujac obok niego miejsce kilka sekund później. - To poznajmy się - tak o.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Zdecydowanie powinnaś przestać oglądać tasiemce - odparł rozbawiony, bo okej zdawał sobie sprawę z tego jaki obraz lekarzy jest przedstawiany w tych wszystkich serialach. Jednak z drugiej strony, to czy nie jest tak, że nieważne w jakiej branży się obracają główni bohaterowie, to ostatecznie właśnie kończy się tak, że pieprzą się jak króliki w godzinach pracy? No, jasne, że się tak kończy, bo te poplątane relacje dobrze się ogląda. Później przypina się wszystkim nieodpowiednie łatki, a do tego małolaty takie jak Ade mają zakrzywiony obraz rzeczywistości. Joachim nie był królikiem, a rozumnym mężczyzną. Potrafił nad sobą panować w określonych sytuacjach, odpuścić prowokowanie. Znał czas oraz miejsce odpowiednie do takich zachowań i zdecydowanie nie była nim praca. Nigdy nie miał romansu ani na stażu, ani później na rezydenturze. Później miał żonę, a teraz... Też nie planował tego, że znajdzie nowy obiekt westchnień w pracy. I technicznie rzecz biorąc to nie znalazł. Adelaide poznał w barze. Może, gdyby nie tamta noc, to wcale nie zwróciłby na nią uwagi, bo wrzuciłby ją właśnie do szufladki podwładna - nie tykać. A tak... Byli tu. I mimo wszystko uważał, że to gra warta świeczki. -Jak mnie nie polubisz, to nie musimy się przyjaźnić. A jak seks przestanie ci się podobać to też... Możemy odpuścić - przyznał, rozkładając bezradnie ręce, a jego uśmiech... No był odrobinę bezczelny i pewny siebie. W końcu Joachim uważał, że a) ona go polubi b) seks doprowadzi ją do szaleństwa c) nigdy nie zrezygnuje z tych dwóch opcji w swoim życiu. Może jednak powinien nieco zluzować, bo jeszcze go ta pewność siebie zgubi... Nie miał w końcu tutaj doczynienia ze swoją żoną, zawziętą furiatką, a młodą kobietą, która najwyraźniej była zagubioną sarenką... Którą on chciał się opiekować, och jak romantycznie!
Chciał coś odpowiedzieć, ale miło byłoby, gdyby dostał najpierw na to szansę. Zamiast tego stażystka wyleciała z pokoju jak oparzona, a Joachim... Jęknął zawiedziony, bo zwyczajnie uznał, że jak to zmienna kobieta, zdanie w sekundę uległo diametralnemu przeistoczeniu w odmowę. A on został sam. Pokręcił głową, bo to dziewczę chyba nie raz go jeszcze zaskoczy i dokończył swoją, już zimną, kawę, z którą tu przyczłpał. No i rozważał całkiem poważnie drzemkę, bo przecież nie będzie biegał jak wariat po szpitalu za Adeliade, żeby ją tylko przekonać do tego, by dała mu szansę. Desperatem nie był.
Niemniej... Miała go zaskakiwać i tak też się stało, kiedy pojawiła się taka obładowana wszystkim. -Niezły łup - zagwizdał z uznaniem, po czym zaczął rozkładać ten koc, zanim jednak postanowił nich nim okryć, zapytał: -Jak to widzisz? Okrywam ciebie niczym prawdziwy rycerz, opcja b jest dla nas obojga, czy c jestem prostakiem i biorę dla siebie? - zapytał z uniesioną brwią, bo cóż... Chciałby opcję b, ale obstawiał, że jednak będzie ta a, bo przecież są w pracy, tak? Nie wypadało im się gnieździć pod jednym kocem... Chyba, że... Kto zabroniłby im się zamknąć od środka? No nikt. Tak więc... To też pozostawało opcją, nie? Chyba całkiem niezłą. No, ale zaraz... Profesjonalizm, Joachim. Ostudź swoje zapędy, chłopie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”