WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images2.imgbox.com/13/31/MJbGYA ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

IX

Wyrzucił ochronne rzeczy w kolorze lazurowym do odpowiednich koszy, a następnie opuścił salę. Idąc przed siebie sprawdził telefon, przy okazji dowiadując się, która jest godzina, gdyż kompletnie stracił rachubę czasu. Rytualnie podszedł do maszyny by zamówić sobie latte. Następnie mijając przechodzących pacjentów, gości, pielęgniarki i innych lekarzy ruszył w stronę jednego z gabinetów. Nie było wcale łatwo tam dojść, bo co chwila był zatrzymywany i wypytywany o przebieg zabiegu przez ciekawskich ludzi, którzy chcieli informacji z pierwszej ręki. To właśnie przez takie sytuacje czuł, że uczestniczył w czymś naprawdę ważnym, nawet jeżeli nie odgrywał tam zbyt znaczącej roli, bo tylko asystował. Monty wiedział, że całe laury spłyną zapewne na Judith i innych chirurgów, ale tak naprawdę należało jej się. Fantastycznie było patrzeć, jak wykonuje swoją robotę. Precyzyjnie, spokojnie i dokładnie. Można było nauczyć się wiele od samego patrzenia. On na swoje zasługi jeszcze musiał poczekać, ale wcale też mu się nie spieszyło, by je zdobyć.
Pociągnął za klamkę i wszedł do gabinetu. Pozwolił drzwiom zamknąć się samoczynnie. Szpitalny gwar został stłumiony a on został sam w sterylnym, cichym, przestronnym pomieszczeniu. Tego mu właśnie było trzeba. Miejsca, w którym mógł zrzucić z siebie ciężar psychiczny i fizyczny. Monty obszedł biurko i padł niemal bezwładnie na duży, skórzany fotel, który odjechał na parę centymetrów na swoich kółkach, pchnięty jego siłą. Odstawił swoją kawę na blat i a następnie przeniósł na niego swoje nogi, które skrzyżował w kostkach. Robił tak często pod nieobecność Judith, kiedy korzystał sobie z jej gabinetu.
Nie cieszył się długo samotnością, gdyż po chwili drzwi ponowni się uchyliły i do środka weszła Meyer, która gdy tylko go zauważyła, już na wstępie posłała mu wzrok pełen dezaprobaty dla pozycji i miejsca, w jakim się znajdował, kładąc dłonie na swoich biodrach. Podziwiał ją, że miała jeszcze siły na takie odruchy, bo on przeszedłby chyba obojętnie.
- Chyba nam się udało. – zapoczątkował rozmowę, upijając przy tym kawę. – Gratuluję, doktor Meyer. – oznajmił z lekkim uśmiechem. Chciał sobie nawet zażartować, lecz w tym momencie coś go powstrzymał. Tak naprawdę cały dzień czuł się dość dziwnie. Nie zwykł do tego, że widzi się z Judith drugi raz po tym, jak zdążyli zobaczyć się rano, a jakby tego było mało, spędzili razem noc. Właśnie to nie dawało mu spokoju. Na czas operacji oboje poświęcili się swoim zadaniom, nie mając nawet chwili, by myśleć nad tym, co się wczoraj wydarzyło. Dalej był w tym temacie rozdarty, gdyż z jednej strony spędzili naprawdę wspaniałe chwile, ale z drugiej, rano został potraktowany tak, jakby nic się nie wydarzyło. Tak samo było, gdy spotkali się już w szpitalu. Mógł oczywiście zrzucić wszystko na przygotowania do operacji, lecz uważał, że Judith stara się go po prostu unikać i nawiązywać kontakt, gdy to jest naprawdę konieczne.
Na prośbę lekarki zwolnił jej miejsce i obszedł biurko. Przeszedł na sofy, układając się na jednej w poprzek, z nogami zwisającymi za miękkim podłokietnikiem. Kawę trzymał na swoim brzuchu. Przymknął na chwilę oczy, bardzo się starając by na moment nie zasnąć. Ale nie mógł. Jeszcze nie. Kiedy je otworzył, zauważył Judith, która przysiadła na drugim fotelu. Przed swoimi oczami miał teraz jej seksowne nogi, które założyła na siebie. Uniósł wzrok wyżej i natknął się na jej spojrzenie. Automatycznie w jego głowie pojawiły się przebłyski z ich wczorajszej nocy, które nawiedzały go co raz. Jakże inaczej zachowywali się wtedy, porównując ich do momentu, w którym właśnie się znajdowali.
- Niedługo będę się zbierał. Muszę jeszcze odwiedzić dziewczynę, która została przywieziona wczoraj. Tą, którą zszywałem. Podobno odzyskała przytomność. – odwrócił wzrok, patrząc teraz przed siebie, w stronę drzwi, popijając dalej swoją kawę. Od razu zaczął nastawiać się na to, że szpitala wcale tak szybko nie opuści, bo ordynatorka znajdzie mu za moment inne zajęcia, tak jak choćby papierologia.

autor

0
0

-

Post

3. To na co tak długo czekała, wreszcie miało miejsce. Odbyło się. Mimo delikatnych komplikacji, zakończyło się absolutnym sukcesem, z powodu czego była naprawdę zadowolona. I to nie dlatego, że zapewne spłyną na nią gratulacje i laury, bo nie po to oczywiście to robiła. Zależało jej przede wszystkim na zdrowiu i życiu tego młodego chłopaka, które to życie miał przecież całe przed sobą. I teraz, jeżeli końcowe efekty będą równie zadawalające, będzie to życie o wiele lepsze. Właśnie w takich chwilach czuła największy sens swojego zawodu i powołania i cieszyła się, że to właśnie może w życiu robić. Gdy więc operacja oficjalnie się zakończyła, mogła odetchnąć, podziękować wszystkim obecnym na sali i jeszcze jednak przypilnowała kilku kwestii, pozwalając pozostałym opuścić pomieszczenie w pierwszej kolejności. Tak miała w zwyczaju, że zawsze wychodziła w sumie jako jedna z ostatnich. Kiedy już zdjęła z siebie wszystkie rzeczy ochronne, dokładnie umyła ręce i potem jedynie rozpuściła swoje jasne włosy, które trochę ucierpiały podczas całego zabiegu. Ale to nie było teraz tak istotne, generalnie i tak prezentowały się w porządku. Jednak jej twarz również wskazywała na to, iż jest po prosty zmęczona i że to jednak był dość spory wysiłek, nie tylko umysłowy. A chwilowe komplikacje zjadły jej też nieco nerwów, chociaż tam w trakcie operacji absolutnie tego nie okazywała - nerwy ze stali. W końcu jednak opuściła cały blok operacyjny i wyszła na korytarz, nie do końca wiedząc gdzie udać się najpierw. Ostatecznie jednak skierowała się korytarzem w stronę gabinetu dyrektora, któremu jako pierwszemu chciała zdać dokładną relację z przebiegu operacji, na którą tak długo musiała go namawiać. Pewnie denerwował się dużo bardziej niż ona. Po drodze oczywiście i ją zatrzymywały poszczególne osoby i dopytywały o to co wydarzyło się na sali operacyjnej, więc i ona zdawała sobie już sprawę z tego, że to jednak cenne dla tego szpitala, by wprowadzać tak innowacyjne metody. I że ludzie tego właśnie pragną. I potrzebują. Była dumna z siebie i z ludzi, którzy jej towarzyszyli, jak zwykle też wyszło na jej i zamierzała się tego trzymać. Dyrektor mógł być gotowy na kolejne przełomowe pomysły, które zrodzą się jej w głowie. I to właśnie mu powiedziała, gdy spędziła u niego kilkanaście minut, uspokajając go. W końcu jednak miała ochotę na mocną kawę, tu mogła liczyć póki co tylko na taką z automatu, więc sobie ją kupiła i udała się do swojego gabinetu. Oczywiście spodziewała się, że spotka tam Monty'ego, bo przebywał w jej gabinecie dość często i sama w zasadzie mu na to pozwoliła, a przecież nie każdy mógł tam wchodzić jak do siebie. Gdy więc otworzyła drzwi i dostrzegła znajomą postać, wcale się nie zdziwiła. Znowu jednak uderzyły w nią wspomnienia ostatniej nocy w jej domu, pierwszy raz od kilku godzin, bo jednak starała się w trakcie operacji być maksymalnie skupiona, nawet w jego obecności. Ale jego widok jej tego nie ułatwiał. Mimo to miała tak dobry humor, że nie zamierzała jakoś go sobie nagle psuć czy się na nim wyżywać, mieli powody do świętowania. Mimo to gdy drzwi się za nią zamknęły, posłała mu znaczące spojrzenie, opierając dłonie na biodrach. Spojrzenie, mówiąc tylko tyle, że powinien szybko zmienić swoją pozycję i na coś takiego zdecydowanie zawsze miała dużo siły. - Zdecydowanie nam się udało - pokiwała jednak głową, rozluźniając się nieco i weszła dalej, upijając również łyk kawy. Kąciki jej ust uniosły się nawet ku górze, gdy usłyszała komplement z jego ust. Czuła się nieswojo po tym co zaszło, ale nadal była zadowolona z wyniku operacji. - Ja również Ci gratuluję, to także Twoja zasługa. Dobrze sobie poradziłeś, a dzięki Tobie ja miałam spokojną głowę, wiedząc, że w razie czego dasz sobie radę - stwierdziła, tak, naprawdę mówiąc mu komplement składający się więcej niż z dwóch czy trzech słów. Ale należało mu się, a Judith jak bardzo byłaby ostra czy oschła, to jednak potrafiła docenić dobrą robotę. - Ale nie kładź więcej nóg na moim biurku - wskazała palcem na mebel, posyłając mu znowu znaczące spojrzenie, chociaż mógł chyba wyczuć lekko żartobliwy ton w jej głosie. Trochę była jak nie ona, chociaż w zasadzie powinna przecież zachować dystans i nie zmniejszać dzielącej ich granicy. Zwłaszcza po tym co się wydarzyło, bo to nieustannie było w jej głowie. Czuła chyba lekkie wyrzuty sumienia, trochę się tego obawiała, ale z drugiej strony, absolutnie tego nie żałowała. Zerknęła na niego kątem oka, po czym cicho sobie westchnęła i obróciła się, sięgając do szafy, z której wyjęła swój biały strój lekarski. Narzuciła go na siebie i zapięła guziki, przykrywając w ten sposób swoje własne, prywatne ubranie, a jasne włosy zgarnęła na plecy. Wiedziała, że rozmowa o tym co było ich nie ominie, ale póki co sama nie wchodziła w te rewiry, licząc po cichu, że może i on tego nie zrobi. - Mógłbyś? - uniosła brew, a gdy zwolnił jej fotel, usiadła i włączyła komputer, by sprawdzić na szybko kilka ważnych rzeczy. Kątem oka jednak obserwowała leżącego na kanapie Monty'ego i gdy upewniła się, że ma na komputerze to czego potrzebowała, podniosła się i podeszła tam do niego, siadając na wygodnym fotelu tuż obok kanapy. Założyła nogę na nogę, eksponując je nieco w ten sposób, ale nie robiła tego specjalnie. Mimo to podzieliła z mężczyzną spojrzenie, znowu tak intensywne, jak za każdym razem, gdy ich oczy się spotykały. - Pacjent czuje się dobrze, wyniki są zadawalające. Ale te komplikacje nie pozwalają nam jeszcze na spokój, dlatego trzeba go uważnie monitorować. Teraz jest na sali pooperacyjnej, dlatego zaglądaj do niego tak często jak możesz i gdyby cokolwiek się działo, natychmiast mnie informuj - zakomunikowała, trochę chcąc odciągnąć swoje myśli od kwestii prywatnych. - I tak, czekają na nas jeszcze inni pacjenci. Słyszałam, że ta dziewczyna odzyskała przytomność, też chciałabym ją jeszcze dzisiaj zobaczyć, ale... w zasadzie jestem przekonana, że dobrze się nią zająłeś. Uratowałeś jej życie - dodała jeszcze, głosem jakby delikatniejszym niż zwykle, ta udana operacja sprawiła, że nieco jej się jednak zmienił dziś nastrój. I podejście do innych chyba też. Raczej nigdy nie mówiła mu aż tylu miłych słów podczas jednego spotkania. - Nie czujesz się tutaj zbyt swobodnie, Winterspoon? - wytknęła mu, znowu jakby żartobliwie, ale jego obecność w zasadzie jej nie przeszkadzała. Niby go unikała trochę i biła się z tymi wspomnieniami, pewnie lepiej byłoby trzymać dystans, ale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie to bardzo trudne, skoro pracują w jednym miejscu. Pogładziła materiał swojego białego odzienia i odchyliła głowę do tył, przymykając na moment oczy, bo potrzebowała chwilowego resetu. - I oczywiście zajmiesz się dokumentacją pacjenta po wykonanej operacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Monterrey kiwał głową w zrozumieniu jej słów, dotyczących dzisiejszego pacjenta. Miał nadzieję, na pozytywne zakończenie całej tej historii. Przewlekła choroba chłopaka była wielką niewiadomą i każde z nich wyczekiwało tak naprawdę na reakcję organizmu po operacji. Obawa o zdrowie, które było najważniejsze to jedno, ale szkoda byłoby takiego wysiłku, który w ten zabieg włożyli wszyscy. Niepowodzenie mogłoby być wielkim problemem. Niemniej, starał się myśleć o tym wszystkim pozytywnie.
- Tylko ją trochę pozszywałem. Liczę jednak, że będę miał okazję z nią porozmawiać. Niepokoił mnie chwilowy brak reakcji z jej strony podczas operacji. A biorąc pod uwagę to, iż miała wypadek, to może być powiązane. Od policji i ratowników wiem tyle, że zasłabła za kółkiem. Jak miałbym zgadywać ja, mogła mieć jakiś zawał i wcale nie jestem przekonany, że był jednorazowy. – Monterrey podzielił się z lekarką swoimi przemyśleniami, na temat nowej pacjentki, która chcąc nie chcąc wpadła mu w ręce. Popił swoją kawę, która nawet po południu znikała w tempie ekspresowym. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął przeglądać różne powiadomienia oraz odpisywać na wiadomości od swoich znajomych.
- Dziękuję, jest mi wygodnie. Przyzwyczajam się do gabinetu, który kiedyś przejmę po tobie. – odrzekł, nawet nie zwracając się ku Meyer, powracając do rytualnego droczenia się z nią. Zmieniło się tylko to, że nie odczuwał teraz takiej satysfakcji z tego powodu. Przez to, co się wydarzyło, tak naprawdę automatycznie pragnął z nią innego kontaktu, niż wspólne żarty w pracy. Wyjątkowo trudno było mu przejść nad ich wspólną nocą obojętnie.
Judith wiedziała jednak, jak szybko zwrócić na siebie uwagę. Słysząc tylko słowo dokumentacja podniósł się gwałtowanie i przekręcił ciało by na nią spojrzeć. Posłał jej wyjątkowo niezadowolone spojrzenie, a następnie przekręcił tylko oczami, wzdychając ciężko.
- No serio? Musiałaś? – odparł nieco rozgoryczony, bo nawet gdy mieli co świętować i mogli chyba chociaż odrobinę spuścić z tonu, on nadal słyszał jej marudzenie odnośnie wykonania raportów i dokumentacji. – Zrobię to. Ale w domu. Ciesząc się jakimś nowym prezentem, który kupię sam sobie. – oznajmił jej, mocno obstawiając przy swoim. Nikt raczej nie powinien mieć do niego pretensji, że po całym tak intensywnym dniu, gdzie od rana jest na nogach a już był niemal wieczór, nie będzie ślęczał przy lampce i opisywał rubryki. No może nikt, poza Judith.
W tym momencie Monty podniósł się na nogi i zrobił krok w jej stronę. Trzymając kubek w dłoni usiadł na poręczy fotela, a następnie przekręcił głowę, by posłać jej długie spojrzenie. – Czy nie mogłabyś choć raz zrobić to samo, co ja? Pójść na jakieś zakupy, czerpać satysfakcję z nowych, ładnych rzeczy. Potem wrócić do domu, wziąć długą relaksującą kąpiel z duża ilością piany, racząc się bardzo dobrym alkoholem? – zapytał ją, próbując jakoś wpłynąć na jej tok myślenia. – A wiem już, że zdecydowanie potrafisz sobie dogodzić… i nie tylko sobie… – wypalił nagle, po raz pierwszy nawiązując do tego, co razem przeżyli. Uniósł nieco brwi do góry, patrząc na nią nieco większymi oczami, popijając przy tym kawę małymi łyczkami. – Poza tym, taka jak wczoraj podobasz mi się zdecydowanie bardziej. – dodał jeszcze, zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć i jednocześnie przesunął powoli palcem wzdłuż jej długich, złocistych włosów.

autor

0
0

-

Post

Judy lubiła świętować, czasem możliwe, że zbyt wcześnie, ale jednak sama udana operacja to już na pewno był sukces. Zawsze można było coś w jej trakcie zepsuć lub zrobić nie tak. Im wypadła wprawdzie nieplanowana akcja, ale zdołali to wszystko opanować. Stan pacjenta jednak teraz, gdy było już po wszystkim, był równie ważny, zwłaszcza z uwagi na jego przewlekłą chorobę, której obecność mogła ich jeszcze zaskoczyć. Miała jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Robiła wszystko by pomóc temu chłopakowi i nie przyjęłaby porażki do wiadomości, po prostu musiało się udać. Chociaż ma zazwyczaj trzeźwe myślenie i skutecznie ocenia sytuacje, przez też nie wybiega zbyt daleko z marzeniami wobec nowinek medycznych, aczkolwiek w tej sytuacji była naprawdę dobrej myśli. - Nie tak trochę, poranione gałęziami ciało to spore wyzwanie. Miałam kiedyś podobnego pacjenta z wypadku i to nie było wcale takie przyjemne. Chwilowy brak reakcji? I możliwy zawał przed wypadkiem? - uniosła brew, spoglądając na niego z zainteresowaniem - Mam nadzieję, że zleciłeś komplet badań, które pozwolą rozszerzyć leczenie? W związku z tym nie posiada jedynie obrażeń powypadkowych, ewentualnego urazu głowy. To wynikało z czegoś innego, trzeba ją uważnie obserwować. Więc chyba jednak do niej dzisiaj zajrzę - stwierdziła, upijając kilka łyków kawy. I nie, nie mówiła tego, aby podważać jego kompetencje czy wiedzę, ale jednak wolała się upewnić. Monty nadal pozostawał pod jej "opieką" i w zasadzie to ona za niego odpowiadała, mając także go uczyć i pomagać my w razie czego. Oczywiście radził sobie świetnie, ale jednak wolała trzymać rękę na pulsie. Zerknęła ostatecznie teraz na swój kubek z kawą i pusty odstawiła już na stolik, bo nagle czarny trunek zniknął, niespodziewanie szybko. Za szybko. Ale potrzebowała mocnej kawy, zapewne za moment więc sięgnie po kolejną. Z chwilowego zamyślenia wyrwały ją jego słowa, więc uniosła brew i zerknęła na niego, chociaż on wcale nie zwrócił na nią uwagi. Kąciki jej ust jednak drgnęły ku górze, bo miała wrażenie, jakby słyszała samą siebie sprzed wielu lat. Też była tak pewna siebie i z zawzięciem dążyła do celu. - Cieszę się, że jest Ci wygodnie... na mojej kanapie. Nie przyzwyczajaj się jednak za bardzo - dodała z lekka złośliwie, ale wcale nie miała mu za złe tych słów. Wręcz podświadomie była przekonana, że tak właśnie będzie, że to właśnie on kiedyś będzie tutaj urzędował, bo póki co nie widziała nikogo lepszego na swoje miejsce. A też przecież i ona sama na razie nigdzie się nie wybierała. Ale absolutnie imponowały jej jego plany. Kiedy już lekko się zrelaksowała, przymykając oczy, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej słowa tak na niego podziałają. Nawet go nie widziała teraz, a doskonale wiedziała jaki ma wyraz twarzy. Miała ochotę się zaśmiać, ale tego nie zrobiła, zamiast tego na niego spojrzała. - Tak, musiałam. Podstawowa zasada, raporty i dokumentacja mają być zrobione na bieżąco. Poza tym powinieneś już przywyknąć do tego, że lekarze często siedzą po godzinach, trzeba nauczyć się odpoczywać tutaj - wzruszyła lekko ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, bo dla niej chyba była - Nie powinieneś robić tego w domu, ale skoro już dzisiaj tak dobrze się spisałeś, przymknę na to oko. I co takiego sobie kupisz? - spojrzała na niego z zainteresowaniem, obserwując go nieco uważniej. Sama nie myślała nawet o tym, by coś sobie kupować albo żeby w ogóle z kimś świętować. Kolejny wieczór w pustym mieszkaniu, w którym teraz jednak ciągle będzie wspominać to co się wydarzyło między nimi. Z drugiej strony chciała mu odpuścić te papierki, ale jednak instynkt zawodowy podpowiadał jej, że nie powinna tego robić. Jej wzrok się wyostrzył, w momencie, w którym Monty się podniósł i podszedł do niej, aby przysiąść na podłokietniku fotela. Nie spuszczała z niego wzroku, przechylając się lekko, by lepiej go widzieć, musząc spoglądać teraz do góry. - Skąd wniosek, że nie chodzę na długie zakupy albo że nie serwuję sobie długich kąpieli w wannie pełnej piany? - uniosła nieco brew, czując jak krew znowu zaczyna szybciej płynąć w jej ciele, za sprawą jego nagłej bliskości. Zdecydowanie ten dystans między nimi zmniejszył się za bardzo. Z trudem udawała, że jego słowa jej nie ruszają, ale jednak zachowywała trzeźwość umysłu. Dzisiaj już tak, w końcu to wczoraj dała się ponieść chwili. I domyślała się już, że Monty mógł liczyć na więcej, dlatego też musiała ostudzić jego zapędy. - Może na zakupy się nie wybiorę, bo nie mam już dzisiaj na to siły, ale za to na pewno poleżę we wannie z lampką dobrego wina. I dogodzę sobie... sama - posłała mu znaczące spojrzenie, trochę sobie z nim pogrywając, ale jednak dobitnie zaznaczając, że nikogo do tego nie potrzebuje. Natomiast zrozumienie sensu jej słów, pozostawiła już wyłącznie dla jego wyobraźni. Zaskoczyły ją jednak jego kolejne słowa, bo ewidentnie nawiązywał do tego co miało miejsce wczoraj i chociaż te wspomnienia nadal dosłownie ją rozpalały, to jednak nie mogła się poddać teraz tej grze. To już było historią. - Nie powinnam Ci się podobać, Monty... pod żadnym względem i doskonale o tym wiesz - odpowiedziała spokojnie, ale rzeczowo, wracając do swojego lekarskiego tonu głosu, odsuwając zaraz jego dłoń od swoich włosów. Zachowywała zimną krew, a jej nastrój nieco ulegał zmianie, wycofywała się i znowu przybierała na twarz maskę. Nawet jeżeli nie chciała mu tego mówić, to musiała, bo wmawiała to również samej sobie. - Powinieneś wrócić do domu, kupić sobie coś fajnego, zrelaksować się, wypić jakiś dobry alkohol, a najlepiej to odwiedzić przyjaciół albo jakąś koleżanke - stwierdziła, podnosząc się z fotela, bo jego bliskość nie pozwalała jej jasno myśleć. Obróciła się jednak, stojąc nadal przed nim i spojrzała w jego oczy, widząc pewnego rodzaju rozczarowanie. Być może nie chciał wierzyć teraz w jej słowa, ale ona póki co nie chciała brutalnie mówić mu wprost jak jest. Ale prawdopodobnie będzie musiała to zrobić. Gdy podniósł się i stanął tuż przed nią, znowu poczuła się drobna, ale nie cofnęła się. - Łączy nas relacja zawodowa i powinniśmy o tym pamiętać - dodała jeszcze, gdy kolejny raz próbował jej dotknąć. Chociaż jego palce musnęły znowu jej włosy, a potem policzek, pokręciła jedynie głową, kolejny raz odsuwając jego dłoń swoją własną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jeszcze nie wiem, co sobie kupię. Nawet dobry alkohol będzie świetnym prezentem. Może po prostu umilę sobie czas jakąś dobrą kolacją w restauracji. Albo wyjdę do kina. Ostatnio marzy mi się również dobry masaż. – wyliczył na szybko, jeszcze nie myśląc dokładnie o tym, jak sobie może dogodzić. A teraz rozmarzył się nieco bardziej, bo części tych rzeczy mógł zaprosić ją do towarzystwa. Z resztą sama jej obecność byłaby wspaniałą nagrodą.
- Stwierdziłem tylko, że w takim dniu jak ten, mogłabyś chociaż raz nie myśleć o papierkach. Poza tym, jak czasem patrzę na ciebie, to zastanawiam się czy myślisz czasem o sobie, czy jednak cały czas masz zajętą głowę pracę. Dobrze jednak słyszeć, że sobie dogadasz. Sama. – odparł z lekkim uśmiechem, trochę śmiało wkraczając w jej życiową sferę, ale wczoraj i tak dostał bardzo duże pozwolenie, z którego teraz podświadomie korzystał. Miał nadzieję, że nie obrazi się na jego śmiałe stwierdzenia, lecz mając okazję przebywać z nią dotąd tylko w pracy i widząc, jak się w niej zachowuje, mógł mieć mylne wyobrażenie na jej temat. W końcu, wczoraj przyjechał do niej późnym wieczorem tylko po to, by omawiać dzisiejszą operację. Przynajmniej taki był plan.
W zasadzie nie wiedział, co chciał osiągnąć w tym momencie. Może szukał u niej potwierdzenia, iż podobała jej się ta noc i nie powinni tak szybko rezygnować z tego, co się między nimi zaczęło dziać, a co skrupulatnie chciała w tym momencie wrzucić w niepamięć. Dlatego też jego ręka została szybko zabrana z jej włosów.
- Czy to jest aż takie złe? Źle ci z tym, że się komuś możesz podobać? – przewrócił oczami, cicho wzdychając na jej argument, którego kompletnie nie rozumiał. Potem brakowało już tylko matkowania, którym go uraczyła, jakby chciała powiedzieć, co powinni robić chłopcy w jego wieku. Oczywiście między wierszami wyczytał, że do tego odnosiły się jej słowa. Nigdy nie przejmował się tym, że przez większość tutaj był traktowany niczym dzieciak, zwłaszcza przez starsze koleżanki, bo uważał, że takimi przytykami w jego stronę ludzie sami sądzą o sobie, iż są starzy. – Najchętniej kupiłbym jakiś dobry alkohol, pojechał do ciebie i razem z tobą się zrelaksował. To też brzmi dobrze, prawda? – zerknął na nią z nieco większym brakiem entuzjazmu, lecz jeszcze wierząc, że trochę ją złamie i przekona w jakiś sposób do siebie.
Monty powstał z boku fotela i zrobił parę kroków w jej stronę, przystając tuż przed Judith. Spojrzał w jej oczy, gdy odwróciła się przodem do niego. Następnie uniósł rękę, chcąc znowu jej dotknąć. – Oczywiście, że łączy nas relacja zawodowa. Chyba jednak nie będzie zbrodnią, jeśli umówimy się poza nią, prawda? – spróbował raz jeszcze, lecz po raz kolejny został przez nią odrzucony, tak jak jego ręka, która została odciągnięta od włosów, których nawet nie dotknęła.
Ostatnio zmieniony 2020-11-09, 18:26 przez Monterrey Winterspoon, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

0
0

-

Post

- Miło słyszeć, że ktoś robi takie rzeczy. Restauracje, kina, masaże... - stwierdziła, jakby na moment uciekając gdzieś myślami. Powiedziała to ni to do niego ni to do siebie. Chwilowo po prostu poczuła, że coś jej umyka, przez krótki moment, ale jednak tak pomyślała. Jej życie to głównie praca, całe dnie spędza w szpitalu, a po pracy ma czas jedynie na chwilę wytchnienia w mieszkaniu, gdzie po całym dniu w szpitalu nie ma nawet ochoty nigdzie wychodzić. Oczywiście czasem zbiera się w sobie, ale jednak to są sporadyczne wydarzenia. - W zasadzie to tak, powinieneś jeszcze korzystać i umilać sobie w ten sposób czas. Bo kiedyś tej pracy będzie coraz więcej i jak wiesz, już spędzasz tutaj wiele godzin, ale wcale nie będzie lepiej - dodała jeszcze, jak zwykle zamieniając miłe nastawienie na coś mniej przyjemnego. Ale nie chciała odbierać mu tej radości ani tym bardziej psuć planów na miły wieczór. Oczywiście znowu miała przed oczami to co działo się między nimi wczoraj, ale nie chciała pozwalać sobie na myślenie, iż kolejny wieczór mogliby spędzić wspólnie. Bo mogliby, ale zdecydowanie nie powinni. - Monty, nie znamy się od dzisiaj. Ja zawsze myślę o wszystkim, niezależnie od dnia. Obowiązki to obowiązki, czasem przyjemne, czasem mniej. Nikt z nas nie lubi papierkowej roboty, ale trzeba ją wykonywać, najlepiej więc od razu - zauważyła, przedstawiając swój punkt widzenia. Punkt widzenia pracoholika, oczywiście. Jego kolejne słowa jednak sprawiły, że jedynie zerknęła na niego, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Oczywiście w jej głowie króluje głównie praca, ale czy znajdowała czas dla siebie? Czy myślała o sobie? Rzadko. Czasem miała ochotę gdzieś wyjść, czasem robiła coś szalonego, tak jak seks z nim, czasem dbała o siebie i o swoje ciało albo wychodziła na zakupy, ale większość czasu spędzała w pracy. I to jednak było dla niej najważniejsze. - Myślę o sobie kiedy mam na to ochotę - wzruszyła lekko ramionami - Domyślam się jednak, że Ty myślisz o sobie dużo częściej. I nie ma w tym nic złego, powinieneś korzystać z życia, na tyle, by potem nie odbijało się to na pracy. Poza tym jesteś młody... więc to całkiem normalne - dodała jeszcze, nawiązując do dzielącej ich różnicy wieku. A ta różnica jest na tyle spora, że jednak ich podejście do życia również mocno może się różnić i zapewne tak właśnie jest. Byli na całkiem odmiennych etapach życia, dlatego mogły wynikać z tego jeszcze inne różnice, chociaż podobnie jak i on, ona również miała wczoraj wrażenie, iż to co się wydarzyło zwiastowało, że mogą nadawać na tych samych falach. Ale czy to aby wystarczy? Kiedy spróbował zmniejszyć dzielący ich dystans, poczuła się nieswojo. Nie była zła, ale czuła, że musi postawić granice, zwłaszcza tutaj, w szpitalu. - Nie, nie jest mi z tym źle, Monty. Chodzi raczej konkretnie o Ciebie, to Tobie nie powinnam się podobać. I myślę, że doskonale wiesz dlaczego - popatrzyła na niego znacząco, bo zdawała sobie sprawę z tego, że po tej nocy będzie na nią patrzył kompletnie inaczej, ale nadal nie powinien myśleć o niej w tej kategoriach. Matkowanie jakoś pojawiało się u nie samoistnie, zapewne z racji różnicy wieku, chociaż absolutnie nie traktowała go jak dzieciaka. Na pewno nie po tej nocy, która mocno zmieniła jej wyobrażenia o nim. - To brzmi... dobrze - mruknęła cicho, nie odrywając od niego wzroku. Chwila słabości, ale króciutka, po niej zaraz wróciła do pionu i pokręciła głową z westchnięciem. Gdy stanął przed nią, nie mogła pozwolić się złamać ani przekonać do tego, że to jest w porządku. - Monty... - odsunęła kolejny raz jego dłoń, cofając się o niewielki krok, by zwiększyć dystans, bo ciepło jego ciała ją porażało i przyciągało jednocześnie. Niemalże czuła jego oddech na sobie. - ...to się nie wydarzy. To był tylko jednorazowy seks, rozumiesz? Jednorazowy - powtórzyła dla pewności, zachowując kamienny wyraz twarzy. Patrzyła tak na niego przez chwile, a potem obróciła się i pewnym, dystyngowanym krokiem podeszła do biurka. Może wolała nie widzieć teraz wyrazu jego twarzy. Może jej słowa były nieco brutalne, zepchnęły to co się wydarzyło wczoraj w ramy jednorazowego numerku, ale tak musiało być. I miała nadzieję, że Monty nie będzie naciskał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakkolwiek było to bolesne na swój sposób, postanowił w końcu odpuścić. Widział, jak Judith wzbrania się przed kolejnym, najmniejszym dotykiem, stawiając sprawę jasno. Czuł się źle, ale dlatego, że żałował, iż na nic nie ma szans. Judith była wspaniała kobietą i gdyby tylko dała mu jakiś sygnał, z chęcią spróbowałby czegoś więcej. Na zobowiązujące spotkania również by nie narzekał, lecz nie był pewien, czy kobieta właśnie tego potrzebuje. Może miała swoje oczekiwania wobec życia, a on się po prostu w nich nie mieścił.
- No dobrze, skoro uważasz, że nie powinnaś mi się podobać, to postaram się, by tak było. – odpowiedział jej nieco ciszej, nawet z delikatnym westchnięciem. W najgorszym razie po prostu znów zacznie się zachowywać tak, jak to miał w zwyczaju przed ich wspólną nocą, kiedy nadal była tylko jego szefem a on jej czasem dokuczał. Nie był tylko jeszcze pewien, czy znów kiedykolwiek znajdą się na tych torach.
Stojąc prosto obserwował Judith, która odeszła od niego trochę dalej, przystając gdzieś przy biurku. Powoli otrząsnął się z tego zauroczenia, które trzymało go przez cały dzień. Wytyczona granica pomogła mu przesunąć ich wspomnienie w stronę zapomnienia, z czym mógł poczuć się zdecydowanie lepiej.
- Dobrze, już dobrze, nie gorączkuj się. Tylko jednorazowy. – odparł, lekko ją przedrzeźniając, jakby udając, że inne jego zachowanie, które miało miejsce przed momentem trochę się nie wydarzyło. Lecz skoro mieli powrócić tylko relacji zawodowych, to właśnie to się teraz działo. – Idę wpaść do pacjentów. Potem może pouzupełniam dokumentację, więc w razie czego mnie jeszcze złapiesz. Jak coś, krzycz przez mikrofon. – oznajmił mężczyzna, naprawdę chcąc kiedyś posłuchać, jak Judith brzmi przez mikrofon. Zastanawiał się, czy brzmiałaby ładnym, ciepłym, może nawet zmysłowym głosem, czy jednak treść zostałaby ogłoszona beznamiętnie i rzeczowo. Oczywiście, że obstawiał to drugie.
Monty zabrał jeszcze swoje rzeczy potrzebne mu podczas jego wizytacji. Przypiął na swój ubranie swój identyfikator. Nie zawsze nakładał swój biały kitel, zwłaszcza rano lub wieczorem, kiedy jechał do szpitala, lub miał do niego wracać. Przygotowany, ruszył w stronę drzwi przechodząc tuż obok niej. – Ale możesz zrobić mi tą przyjemność i przyznać jeszcze, że było ci ze mną dobrze. – powiedział tuż przy jej uchu, nachylając się nad nią delikatnie. Przesunął jeszcze szybko dłonią wzdłuż jej bok, by następnie wszystko przerwać. Zbliżył się do drzwi gabinetu, które otworzył, ale zanim wyszedł ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Przygryzł nieco swoje wargi, unosząc brwi, posyłając jej jeszcze zalotne spojrzenia, ale zaraz uśmiechnął się szeroko i ostatecznie opuścił pokój, zostawiając Judith samą.

ZT.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

XIII Kolejny nocny dyżur w jego obowiązku jeszcze bardziej wytrącał go z życiowej równowagi. Niby się przyzwyczaił, iż jego aktualne życie polega na tym, aby trochę się zdrzemnąć, by mieć trochę siły na dalszą pracę i tak w kółko, lecz spanie kiedy popadnie nie działało na niego tak dobrze, by nie powiedzieć, że było niezdrowe. Niemniej, dzisiaj i tak miał większą motywację, gdyż po dwóch dniach nieobecności w końcu miał zobaczyć się z Judith. Mało tego, mieli spędzić ten dyżur razem, co go naprawdę cieszyło. Co prawda wymieniali się paroma krótkimi wiadomościami, gdy przebywała za północną granicą, lecz jak to Judith, była raczej kompletnie pochłonięta pracą, co rozumiał, lecz nie zmieniło to faktu, że odczuwał tęsknotę.
Pierwsza kawa przed wyjściem. Prysznic i szybkie nałożenie ciuchów. Druga kawa na drogę. Przejażdżka swoim Mercedesem z północy na śródmieście po rozświetlonych ulicach. Po zaparkowaniu auta wszedł do dużego budynku z uśmiechem witając się z zebranymi przy recepcji pielęgniarkami, z którymi nie omieszkał zamienić parę słów, opowiadając o swoich perypetiach. Bardziej jednak wolał słuchać, bo kobiety zawsze go rozśmieszały, gdy tak szybko się wkurzały opowiadając o jakichś małych, ale zabawnych z jego perspektywy problemach w domu. Oczywiście obiecał, że potem do nich wpadnie i ruszył dalej.
Wjechał windą na odpowiednie piętro budynku i ruszył korytarzem zmierzając do pokoju doktor Meyer. Założyłby się o wszystkie swoje pieniądze, że nie będzie pierwszy i tak też się stało. Gdy tylko otworzył drzwi od gabinetu spojrzał w stronę biurka, przy którym siedziała blondynka, pochylona nad blatem i wypisująca coś na kartkach w charakterystycznym dla siebie szybkim tempie. – Nareszcie, wróciłaś. – odrzekł z uśmiechem, zwracając sobą jej uwagę. Gdy spojrzeli sobie w oczy, Monty zrobił małe kroki w jej stronę ale przystanął, gdy w odpowiedzi dostał tylko suche cześć, po czym doktor powróciła do swojego zajęcia. Patrzył na nią chwilę, po czym mruknął niezadowolony. Nie lubił być tak ignorowany, a już zwłaszcza nie przez nią. Nie po tym, co ich połączyło. Podszedł więc do niej i postawiwszy kawę gdzieś z boku wpakował jej się na biurko. Spowodowało to lekkie zawahanie w jej zachowaniu, lecz nie udało mu się jej wytrącić z równowagi. W zamian za to usłyszał to, czego się spodziewał, a mianowicie polecenie, by zszedł z jej biurka. Nawet udało mu się ją bezgłośnie przedrzeźniać, idealnie w tym samym momencie, kiedy wypowiedziała te słowa. Westchnął w końcu cicho a następnie zaczął pstrykać palcami w jej długopis, kompletnie już jej przeszkadzając. Odebrał za to od niej jedno z tych spojrzeń, którymi ciskała jednocześnie gromami w innych. – Tęskniłem. – odparł a następnie przybliżył swoją sylwetkę w jej stronę i musnął czule jej usta, przeciągając ten pocałunek jak najdłużej, kompletnie nie zważając na to, w jakim miejscu się znajdują. Przez parę sekund może akurat nikt na nich nie zważył. – Jak było w Vancouver? – zapytał, kiedy poczuł, że w końcu zaczął dostawać od niej wystarczająco dużo atencji. Jednocześnie opuszkami palców potarł o wierzch jej dłoni, posyłając w jej stronę swój uroczy uśmiech, by jakoś ją udobruchać.

autor

0
0

-

Post

7. Vancouver pochłonęło ją na całe dwa dni, tak jak przypuszczała, nie miała tam nawet odrobiny wolnej chwili dla siebie, ale nie ma się co dziwić, w końcu pojechała tam wyłącznie do pracy. Po żmudnych konsultacjach, doszło ostatecznie do skomplikowanej operacji, w której asystowała swojemu wieloletniemu przyjacielowi. I razem zrobili jak zwykle wielkie rzeczy, ratując życie młodej dziewczynie, której nikt nie dawał zbyt wielkich szans na przeżycie w trakcie operacji. Była z siebie jak zawsze niezwykle dumna, ucząc się przy okazji nowych rzeczy. Przy tym miała okazję odwiedzić przyjaciela, z którym nie widziała się już jakiś czas, ale po operacji tak naprawdę wypili wspólnie jedynie szybką kawę, a potem, gdy Judy nieco odespała, musiała ruszać w drogę powrotną do Seattle. Fakt był taki, że podczas całej tej krótkiej wyprawy doskwierała jej tęsknota. Pierwszy raz od dawna tęskniła za jakimś tak bardzo, że nieustannie gościł ten ktoś w jej myślach i to był oczywiście Monty. Zdołali jednak wymienić raptem kilka tekstowych wiadomości, dawała mu głównie znać, że wszystko u niej dobrze, bo tak naprawdę tego czasu nie miała zbyt wiele i skupiała się jak zwykle na pacjencie. Mimo to tęskniła i naprawdę cieszyła się, że może już wrócić do domu, co też było dla niej pewnego rodzaju zaskoczeniem. Nocne dyżury miały to do siebie, że były naprawdę ciężkie, ale przy tym jednak również dość swobodne, bo niewiele się wtedy działo. Lubiła je, ale czasami bywała po prostu wykończona, gdy miewała ich kilka pod rząd. Ten, prosto po powrocie, też nie jawił się jakoś szczególnie cudownie, ale tym większe było jej zaskoczenie, gdy w grafiku dostrzegła nazwisko Monty'ego. Judith unikała ostatnimi czasu spotykania się z nim na szpitalnych korytarzach, widywali się głównie na sali operacyjnej, co uważała za stosowane i wystarczające. Musieli trzymać dystans. Nie mogła jednak unikać tych dyżurów w nieskończoność, niemniej jednak cieszyła się, że wreszcie go zobaczy. Gdy dotarła do szpitala, oczywiście zaraz rozsiadła się w swoim gabinecie i zabrała się za papierkowe zaległości, jak zwykle nieco przed czasem, by się ze wszystkim wyrobić. Tak się na tym skupiła, że ledwo zorientowała się, że ktoś wszedł właśnie do jej gabinetu. Uniosła wzrok i napotkała ten mężczyzny, utkwiony intensywnie na jej osobie, tak, że niemalże zastygła na moment w bezruchu. Jego wzrok zdecydowanie ją elektryzował, nawet jej ciało stosowanie reagowało, chociaż nie dawała tego po sobie poznać. - Cześć - rzuciła w końcu krótko, dość formalnie, chociaż on uśmiechał się i ewidentnie cieszył na jej widok. Ona też się cieszyła, ale pamiętała gdzie się znajdują. Gdy wróciła do pisania, nagle wyczuła jego obecność tuż obok, a nim się spostrzegła, usiadł jej na biurku. Zawahała się, znowu na niego spoglądając, ale nie dała się sprowokować ani wyprowadzić z równowagi. - Monty... zejdź z mojego biurka - powiedziała stanowczo i zerknęła na niego - Teraz. I nie przedrzeźniaj mnie. Nie zapominaj, że jesteśmy w pracy... - dodała i chociaż miała ochotę dosłownie wpaść mu w ramiona i zatopić się w jego ustach, to ostatkiem sił się powstrzymywała. Próbowała dalej pisać, ale on nadal nie dawał za wygraną. Pstrykając palcami konkretnie ją dekoncentrował. Zmroziła go wzrokiem, którym straszyła wszystkich rezydentów i westchnęła cicho, gdy nagle usłyszała iż tęsknił i w tej też chwili pochylił się, muskając jej usta swoimi. Skapitulowała całkowicie, oddając czułe i delikatne pocałunki, przeciągane tak długo jak to możliwe. - Ja też tęskniłam - mruknęła cicho wprost w jego usta, a gdy się wyprostował, oblizała delikatnie wargi i odetchnęła, zerkając w stronę drzwi, a potem znowu na Monty'ego, który muskał opuszkami palców jej dłoń. Cofnęła ją i odepchnęła się lekko na obrotowym fotelu, odsuwając się od biurka i od niego na nieco bezpieczniejszą odległość. - Wiesz, że nie możemy tego robić tutaj, proszę Cię, musimy zachować dystans. W każdej chwili ktoś może wejść - skarciła go wzrokiem, zaczesując swoje jasne i długie włosy na plecy, gdy uśmiechał się nadal tak cudownie, że dosłownie brakowało jej tchu - W Vancouver było bardzo owocnie, po konsultacji przeprowadziliśmy skomplikowaną operację. Udaną. Kiedyś opowiem Ci o niej ze szczegółami, to bardzo ciekawy przypadek - stwierdziła, podnosząc się z fotela i podeszła do biurka, bo pozostała na nim jej kawa. Sięgnęła po filiżankę i upiła niewielki łyk, znajdując się tuż obok Monty'ego i niemalże wyczuwała to napięcie, które się wokół nich kumulowało. Zadrżała, gdy kolejny raz jego palce zetknęły się z jej skórą. - Właśnie dlatego nie chciałam, abyśmy byli razem na dyżurze - spojrzała na niego wymownie, robiąc krok w tył, znowu przed nim uciekając, chociaż bardzo niechętnie. Odstawiła filiżankę i wsunęła dłonie do kieszeni białego stroju, który miała na sobie. - A co działo się tutaj? Zapewne wszyscy rezydenci odetchnęli z ulgą na wieść, że chwilowo mnie nie będzie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przynajmniej doczekał się odwzajemnionego pocałunku. Poza tym, czuł się nieco przez nią odtrącany. Starał się jednak nie tracić dobrego humoru, bo sam widok Judith, która po krótkiej przerwie znów wróciła do szpitala, do niego, był wystarczającym ku temu powodem. Niemniej miał wrażenie, że trochę przesadza z tym dystansem, który trzymała nawet oddalając się od niego swoją sylwetką. Monty siedział dalej na biurku, przypatrując się lekarce, przy okazji popijając swoją kawę.
- Ale my niczego nie robimy, Judith. To tylko zwykły, niewinny całus, niemal przyjacielski. – wzruszył delikatnie ramieniem wierząc, że to naprawdę nie musi nic znaczyć w oczach innych. Poza tym, trwał on tylko mgnienie oka. – No i jesteśmy w twoim gabinecie. Raczej spodziewam się pukania, zanim ktoś po prostu tutaj wparuje. Oprócz mnie. – uniósł kąt ust do góry, bo on właśnie tak robił, czując się w tym pokoju niemal jakby to był jego. A zazwyczaj był pod jej nieobecność. Mimo wszystko, rozumiał jej pobudki. W końcu coś sobie niedawno ustalili i jeszcze oboje musieli nauczyć obchodzić się ze sobą w pracy. Ostatnie, czego chciał Monty, to wpędzić ją i siebie w kłopoty. Nie podzielał jednak stawiania między nimi aż tak dużego muru.
- Owocnie powiadasz? – zawtórował jej z lekko uniesioną brwią, próbując coś insynuować, ale tak naprawdę nie wiedział co, więc obrócił swoje zachowanie w żart. Trudno mu sobie był wyobrazić, że dostała wolne od swojej regularnej pracy, by pojechać do Kanady w innym celu niż… praca. – Będziemy analizować zabieg tak samo, jak ostatnio? – zapytał z uśmieszkiem, przypominając sobie, co działo się między nimi, gdy zjawił się u niej w mieszkaniu z tej samej przyczyny.
Monterrey zerknął na moment w bok, przypatrując się jak Judith sięga po kawę. Niby przypadkowo musnął opuszkami palców jej dłoń, szukając z nią jakiegokolwiek kontaktu, dotyku, którego bardzo mu brakowało. Nie mówiąc o czymś więcej. Spojrzał lekarce w oczy i na jej słowa westchnął cicho, przewracając oczami. – No dobrze, dobrze. Będę trzymał dystans. – odpowiedział jej nieco bezradnie, a następnie wziął swoją kawę i zsunął się z jej biurka, przechodząc na kanapę.
- Tutaj nie działo się nic szczególnego. Nuda. – ponownie wzruszył ramieniem, upijając łyk czarnego napoju, na chwilkę zerkając w międzyczasie na dużą witrynę gabinetu, która była oknem na świat. – W zasadzie nie wiem nawet, co tam gadają inni młodzi lekarze. – dodał szybko, z dozą pewnej wyższości nad nimi, bo tak się składało, że poczucie własnej wartości i umiejętności było u niego ponadprzeciętne, więc poniekąd towarzystwo starszych i doświadczonych lekarzy uważał za odpowiednie dla niego.
W końcu jego wzrok raz jeszcze spoczął na Judith, której znów uważni się przyglądał. Jego twarz w końcu nieco złagodniała. Poklepał puste miejsce obok siebie, jednak nie wytrzymując długo w tym dystansie. Nie chciał popadać w paranoję. Gdy lekarka usiadła niedaleko jego osoby chwilę na nią spoglądał, palcem wskazującym powoli i co najważniejsze dyskretnie, bez żadnych większych ruchów, przesunął po jej biodrze. Ku jego zadowoleniu, zdobył się na większy kontakt, kiedy Meyer opuściła swoją rękę luźno na siedzenie. Przez to, mógł powoli i niezauważalnie przesunąć palcami po wierzchu jej dłoni.
- Mamy niedługo razem kolejną operację. – zagadnął, chociaż był przekonany, że na pewno o tym wie. Choć to dla nich żadna nowość, to jednak czuł się jakoś inaczej przed tym dniem, myśląc o pierwszej ich wspólnej operacji, odkąd zaczęli być ze sobą.

autor

0
0

-

Post

Oczywiście nie chciała, aby tak to wyglądało i żeby odbierał to jako odtrącenie, ale poniekąd musiała się tak zachować i nie miała większego wyboru. Oficjalnie dystans był po prostu wskazany. A tak naprawdę, pragnęła jedynie jego bliskości i czułości, bardziej niż czegokolwiek innego. Wystarczył krótki pocałunek, by na moment się zapomniała i dała się ponieść chwili. Właśnie tego obawiała się pewnie najbardziej, mając na uwadze ich wspólną pracę po tym co się między nimi wydarzyło i na jaki etap weszła ich relacja. Chociaż to ona starała się jeszcze zachowywać zimną krew. - Niewinny całus? Przyjacielski? - uniosła brew i nawet rozbawiły ją nieco jego słowa - Monty, jakikolwiek całus tutaj to przekroczenie moich uprawnień. Poza tym wcale nie nazwałabyś go niewinnym, gdybyś wiedział co krążyło po mojej głowie w trakcie... - posłała mu jednoznaczne spojrzenie, gdy już znalazła się nieco dalej, w odrobinę bezpieczniejsze odległości. Teraz ją to niemalże bolało, bo nienawidziła odsuwać się od niego, kiedy jej ciało niemalże rwało się w jego stronę. Najchętniej wpadłaby w jego ramiona i zrzuciła wszystko z biurka, by mógł ją wziąć tu i teraz, bez żadnych ograniczeń. Była spragniona i stęskniona, zwłaszcza, że nie wiedzieli się przez ostatnie dwa dni, a równie długo nie mieli okazji pobyć sam na sam, by dać się ponieść namiętności. - Poza tym, owszem, przed wejściem tutaj każdy, oprócz Ciebie oczywiście, puka. Ale zazwyczaj też jedynie zapuka, a potem od razu wchodzi, więc... to nadal ryzykowne - wyjaśniła, mając na uwadze to, że nikt poza nim nie czuje się tu tak swobodnie. I nikt nie przesiaduje tu tak długo, co już w gruncie rzeczy mogło być dla niektórych podejrzliwe. Ale do tej pory jakoś nie zwracała na to uwagi, może teraz jednak powinna. Póki co tego nie skomentowała, napiła się za to kawy, zerkając na mężczyznę, który wyglądał cholernie seksownie, jak zawsze. - Tak, owocnie. To dość ciekawa operacja, bardzo ryzykowna, ale wiem już od mojego przyjaciela, że równie udana, bo stan pacjentki się unormował - stwierdziła, nie wyłapując aluzji w jego głosie co do słowa owocna, bo właściwie nawet by tak nie pomyślała o spotkaniu ze swoim przyjacielem, bo nigdy nic więcej ich nie łączyło - Monty... - zaśmiała się w końcu, kręcąc głową na wspomnienie tamtej nocy w jej własnym mieszkaniu - Próbujesz mnie sprowokować? Jesteś na dobrej drodze, a jak będziesz przywoływał takie wspomnienia, to nic nie będzie z mojej silnej woli. Pamiętaj na co się umawialiśmy. Ale... takie analizowanie zabiegu jest niezwykle interesujące - uśmiechnęła się do niego uroczo, troszkę wciągając się w te jego igraszki słowne, jakby też nieco poprawił się jej nastrój. Niby zachowywała dystans, ale jednak nie była już tak oschła jak na samym początku. Kontakt fizyczny, który jednak po chwili zainicjował, znowu został przez nią przerwany, jednak wolała dmuchać na zimne. Patrzyła jak Monty siada na kanapie, w międzyczasie składając dokumenty znajdujące się na biurku. - Nie rozmawiasz ze swoimi znajomymi z rezydentury? Rezydentki, przez które jesteś tak uwielbiany, dały Ci trochę wytchnienia? - niby zażartowała, ale jednak pewnie z lekką dozą zazdrości w głosie. Nawet jeżeli dla niego to były jedynie znajome, obserwowała ich tak długo, że wiedziała, iż te dziewczyny są nim dosłownie zachwycone. Przystojny, bogaty, inteligentny, pewny siebie. Nie tylko Judy to w nim uwielbiała i zdawała sobie z tego sprawę. Wyprostowała się w końcu i gdy kolejny raz podzieliła z nim spojrzenie, poklepał miejsce na kanapie obok siebie. Zawahała się przez moment, ale ostatecznie podeszła i usiadła, co niemalże od razu uznała za zły pomysł, gdy poczuła jak jego palec przesuwa się po jej biodrze. Zagryzła lekko wargę, zsuwając dłoń na kanape, przez co miał do niej łatwy dostęp, więc zaraz poczuła na niej tę jego, a jej ciało kolejny raz się spięło. - Tak, wiem. To nie będzie skomplikowana operacja, będziesz mógł asystować mi w większym stopniu. Chętnie zobaczę jak sobie poradzisz - spojrzała na niego, akurat gdy nieco się pochylił, przez co mogła delektować się przyjemnym zapachem jego perfum. Westchnęła cicho, czując jak trąca nosem jej policzek, a potem niemalże bezwiednie poddała się pocałunkowi, który zainicjował. - Nie masz pojęcia jak bardzo Cię pragnę - mruknęła cicho, między jednym a drugim pocałunkiem, gdy usiadła nieco bokiem i zacisnęła palce na materiale jego ubrania. Wyczuła jak napięły się i jego mięśnie, gdy przesunęła dłonie na jego ramiona, całując go namiętnie i kompletnie zapominając o tym, gdzie się znajdują. Oboje podświadomie dążyli do tego momentu i do tego co właśnie się działo, więc ciężko było z tym teraz walczyć i się nie poddać. Chłonęła jego bliskość, mrucząc cicho, gdy jego dłonie błądziły po jej ciele, a gdy nagle naparł na nią, znowu się poddała i pod naporem jego ciężaru, opadła na plecy na kanapę. - Monty... - mruknęła, czując chwilowo przypływ zdrowego rozsądku, ale ten zaraz przepadł, gdy ich usta ponownie złączyły się w pocałunku, pełnym pasji i tęsknoty. Wsunęła dłoń w jego włosy, całując go namiętnie, aż niemalże brakło im tchu, gdy nagle... rozległo się pukanie do drzwi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uwielbiał, kiedy znów powracał temat młodych lekarek. Chociaż Judith nie przyzna się przed nim, to wiedział, że teraz, kiedy są ze sobą, widzi je jako jeszcze większe zagrożenie. Zapewne wszystko było podszyte lekką zazdrością o ich młody wiek, chociaż Monterrey tyle razy ją przekonywał, że między innymi dlatego pociąga go bardziej. Gdyż jest dojrzała i bardziej kobieca niż one. Mimo wszystko miło mu było wiedzieć, że przejmuje się tym, iż któraś z nich może próbować jej go zabrać.
- Czasem rozmawiam, oczywiście. To nie znaczy, że któraś wzbudza moje zainteresowanie na tyle, bym zabrał ją ze sobą do łóżka. A tam miejsce jest już aktualnie przez kogoś zajęte. Dobrze wiesz, że akurat ja mierzę wysoko. – poruszył brwiami, unosząc kąt ust do góry na małą dwuznaczność tego, co powiedział.
Jego palce cały czas przesuwały się po jej udzie. Kolejny raz próbował ją trochę złamać, sprowokować, co praktycznie robił, odkąd zaczął pracę w tym szpitalu. Zastanawiał się któregoś dnia, czy w ogóle spodziewała się, że będzie mieć z nim takie relacje, ogólnie rzecz biorąc. Wiedział, że nie. Miał być dla niej kolejnym młodym lekarzem, któremu miała wytykać błędy i zarzucać pracą. Tymczasem on z uśmiechem na ustach i dużą pewnością siebie wytrzymał to wszystko, nawet jej charakter, a ostatecznie doszło do tego, że spytał ją, czy nie chciałaby się z nim spotykać.
- Skoro to nieskomplikowana operacja, oznacza to, że nie będziemy musieli jej przeanalizować nieco… dogłębniej? – powiedział smutnym tonem, znów wracając do ich pamiętnej, pierwszej nocy. Był przekonany, że powracała pamięcią do niej tak często, jak on. Liczył też, że trochę ją to nakręci i zapomni na chwilę, gdzie się znajduje. Postanowił znów spróbować i zbliżył się w jej kierunku swoim ciałem, po czym trącił nosem jej policzek, by następnie musnąć jej usta. Tym razem jej reakcja była zupełnie inna i bardziej mu się podobała.
- Nie masz pojęcia, jak ja cię pragnę bardziej. – uśmiechnął się i odstawił natychmiast swoją kawę widząc, jak Judith siada do niego bokiem, nie trzymając się dystansu. Ciało Monty’ego natychmiast zareagowało, kiedy pod wpływem jej dotyku, jego klatka piersiowa uniosła się wyżej a ona mogła wyczuć jego napięte mięśnie. Sam również pozwolił sobie na śmielszy kontakt, wsuwając dłoń pod jej spódniczkę, którą dziś miała na sobie, gładząc wyższe partie jej ud. Uwielbiał jej seksowne nogi i chyba dlatego ostatnio eksponowała je przy nim nieco częściej. Niemniej, uwielbiał ją dosłownie we wszystkim. I bez niczego również.
Jego podniecenie rosło sukcesywnie z każdą sekundą, dlatego nie mogąc się powstrzymać naparł na nią bardziej, przez co opadł niemal na jej ciało, przytrzymując się trochę rękoma. Kiedy go objęła zbliżył twarz do jej twarzy i zaczął składać na niej czułe pocałunki. Musiał naprawdę się powstrzymywać, by nie zabrnąć za daleko. A palce już założone na górnej krawędzi jej spódniczki. Gdyby tylko mógł, zerwałby z niej wszystko i wziąłby ją tu i teraz, na tej kanapie i biurku. Na razie próbował zadowolić się odpowiednio samymi pocałunkami, składanymi na jej szyi.
- Gdyby tylko inni cię teraz widzieli, Judith. Gdyby tylko wiedzieli, jak dziko potrafisz się kochać, kiedy wracasz do domu. I że pozwalasz sobie, uprawiając namiętny seks z młodym lekarzem. – mówił brudne słówka wprost do jej ucha, nie siląc się nawet na szept. W odpowiedzi poczuł, jak Judith chwyta go za twarz i znów zaczynają kolejną rundę namiętnych pocałunków. Monty otarł się o nią delikatnie. Jednocześnie jego dłoń zmierzała po jej klatce piersiowej, do jej piersi, lecz ten ciąg zdarzeń został brutalnie przerwany przez pukanie do drzwi.
W jednym momencie został przez nią niemal zepchnięty i odrzucony. Westchnął ciężko, ale na twarzy miał szeroki uśmiech. Nie czuł się przez to źle, bo wiedział, że nie powinni obnosić się z tym co robią w takim miejscu. Szybko dochodził do siebie, podczas gdy lekarka wstała ruszając w stronę biurka, gdy zaraz po pukaniu drzwi otworzyły się i do środka zajrzał jeden z lekarzy.
- Dobry wieczór, doktorze. – przywitał się z nim wesoło Monty, posyłając w jego stronę chyba zbyt szeroki uśmiech, trochę zasiewając w jego głowie ziarno niepewności, czy aby na pewno wpadł w odpowiednim momencie i im nie przeszkadza. Monterrey ujął swój kubek z kawą i spojrzał na Judith, która najwidoczniej była przestraszona całą tą sytuacją, a teraz jeszcze zła, że on sobie tak po prostu z tym wszystkim igra.

autor

0
0

-

Post

Ona niezbyt lubiła ten temat, z wiadomych powodów, bo nawet jeżeli zapewniał ją, że nie ma powodów ku temu, by czuć się zagrożoną, to takie uczucie i tak niekontrolowanie się pojawiało. Nadal były to piękne, młode i równie inteligentne kobiety, które może nawet nie mogłyby się z nią równać pod kilkoma względami, ale jednak miały w sobie to coś. Zapewne również miały umiejętność zdobywania mężczyzn takich jak Monty, który pewnie nie był całkiem obojętny na ich względy, nawet jeżeli sama Judy teraz wierzyła, że on rzeczywiście chce tylko i wyłącznie jej. Miała nadzieję, że tak właśnie jest i chyba naprawdę tego chciała. Nigdy też nie posądzałaby samej siebie o zazdrość, a tu niespodziewanie się pojawiała i chyba czuła się z tym nieco dziwnie, ale z drugiej strony to też ciekawa odmiana. Mieć kogoś o kogo można być zazdrosnym. - Mhm, czyli żadnej z nich nie chciałbyś zabrać do łóżka? - mruknęła z rozbawieniem, przyglądając mu się z zainteresowaniem - Miejsce w Twoim łóżku zdecydowanie jest już zajęte, lepiej żeby o tym wiedziały - uśmiechnęła się nieco szelmowsko, kiedy sunął nadal dłonią po jej udzie, prowokując ją nieustannie do niewłaściwego zachowania. A ona lubiła się przy nim zachowywać niewłaściwie i pewnie na tym polegał problem, bo to z kolei bardzo niewłaściwie miejsce do takiej zabawy. Oboje o tym wiedzą, a mimo to ciągnie ich do siebie bardziej niż przypuszczali. A Monty uwielbiał ją prowokować, robił to niemalże od pierwszego dnia w szpitalu, chociaż wtedy była zimna jak lód i naprawdę niedostępna, traktując go z góry jak wszystkich. Chociaż nie ulega wątpliwością, że zawsze miała do niego słabość i zapewne dlatego tak szybko zburzył mur, którym pani doktor się otaczała od dawna. I na pewno nigdy nie spodziewała się, że ich relacja stanie się nagle tak bliska, zażyła, pełna pasji i namiętności, taka jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyła. - Myślę, że nie ma potrzeby analizować jej... dogłębniej - stwierdziła, śmiejąc się przy tym cicho, gdy trącał nosem jej policzek, przez co po chwili cicho zamruczała - Ale jak analizować to tylko z Tobą - stwierdziła prowokacyjnie, czując już jego usta na swoich, więc chętnie oddała pocałunek, reagując już całkiem inaczej niż przedtem. Zdecydowanie ją złamał i spowodował, że zapomniała o tym co powinna a czego nie. Po prostu dała się ponieść chwili, czując, jak rośnie w niej napięcie i pragnienie względem niego. Rozpalał w niej ogień nawet o tym nie wiedząc. Uśmiechała się wprost w jego usta, gdy usłyszała, że on również jej pragnie. Całowała go zachłannie, zmniejszając dystans między nimi do absolutnego minimum. Jej ciało reagowało na każdy jego dotyk, drżała w jego ramionach, niemalże z trudem łapiąc już oddech. Mruknęła cicho, gdy sunął dłonią pod jej spódniczkę na wyższe partie ud, na których zaciskał swoje palce, doprowadzając ją tym do istnego szaleństwa. Zdecydowanie uwielbiała eksponować przed nim swoje nogi i ostatnio robiło to coraz częściej, w pełni świadomie. Gdy wreszcie niespodziewanie opadła na plecy, uśmiechała się jeszcze szerzej, czując jak jego usta muskają nie tylko jej wargi, ale również policzek i linię żuchwy, przez co zagryzała lekko dolną wargę, zaciskając palce na jego ramieniu. Niemalże wbijając mu paznokcie przez materiał. Niewiele brakło zapewne, aby zabrnęli za daleko, sama pragnęła zerwać z niego ubranie i oddać mu się właśnie tu i teraz, dosłownie wyłączał jej rozum, gdy składał czułe aczkolwiek soczyste pocałunki na jej szyi. Lekko odchyliła głowę, by mu to ułatwić, w międzyczasie nieco ocierając się ciałem o to jego, niecierpliwie jak zawsze. Słowa, które do niej mówił sprawiały, że prawie eksplodowała, dysząc cicho. - Gdyby ktokolwiek zdawał sobie sprawę jak Ty potrafisz namiętnie i dziko się kochać, Monty... tak bardzo pragnę poczuć Cię w sobie - ujęła wreszcie w dłonie jego twarz i zapoczątkowała kolejną serię namiętnych pocałunków, których ciągle było jej mało, czując jak jego dłoń wędruje w górę aż do jej piersi, którą zaledwie zdążył lekko ścisnąć, aż rozległo się pukanie do drzwi. I brutalnie przerwało ich namiętne chwile. Niemalże w sekundzie odzyskała rozsądek, niczym kubeł zimnej wody na głowę i od razu zepchnęła go z siebie, gwałtownie wstając z kanapy. Oddychała głęboko, przeczesując palcami jasne włosy i od razu zmierzając w stronę biurka, dalej od Monty'ego, gdy drzwi się otworzyły i do środka zajrzał jeden z lekarzy. Była skołowana, zła i zaskoczona, a przy tym cholernie rozpalona. Mieszanka wybuchowa. - Witaj, Gary. Coś się stało? - wydusiła z siebie, swoim typowym lekarskim głosem, a w odpowiedzi usłyszała, że jedynie chciał, aby podpisała kilka dokumentów, którymi się zajmował. Gdy podszedł, próbowała się skupić, sięgnęła po długopis i podpisała co trzeba, zamieniając z nim jeszcze kilka zdań. - Niedługo przyjdę na oddział, jak tylko dokończymy tutaj przygotowanie do jutrzejszej operacji - poinformowała go, gdy zmierzał do wyjścia, a potem opuścił gabinet i niemalże kamień spadł jej z serce. Od razu skierowała wzrok na Monty'ego, który nadal jakby nigdy nic, siedział sobie z kawą na kanapie i uśmiechał się, nie spuszczając z niej wzroku. - Bawi Cię to? - mruknęła nieco ostrzej, krzyżując ręce pod biustem - Co by było gdyby wszedł tutaj od razu? W momencie, w którym my... - westchnęła sobie aż i przetarła dłońmi twarz, zaczynając powoli krążyć po gabinecie - To nie powinno było mieć miejsca - spojrzała na niego stanowczo - Niewiele brakło, aby ktoś nas nakrył. Właśnie dlatego powtarzałam cały czas, że w pracy mamy trzymać się na dystans. Jeżeli nie będziesz w stanie trzymać dystansu, nie będziemy brać wspólnych dyżurów - zakomunikowała jasno i dobitnie, a nie było w tym już ani odrobiny jej dobrego humoru sprzed kilku minut. Wróciła na ziemie. I nawet jeżeli oskarżała głównie jego o to zachowanie, a przecież sama się też do tego przyczyniła, to i tak uważała, że to właśnie on ją do tego sprowokował. I robił to cały czas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie specjalnie się przejmując tym, że prawie wpadli, Monty siedział na kanapie i przysłuchiwał się tej krótko trwającej rozmowie, między Judith, a starszym doktorem, który niespodziewanie się u nich zjawił. Sam poczuł nieco mocniejsze uderzenie adrenaliny, ale podchodził do wszystkiego spokojnie, bo jakoś udało im się wylądować na cztery łapy i nie dać złapać. W zasadzie siedział i czekał, aż za moment będą mogli powrócić do tego, co ledwie zaczęli, bo nawet ta krótka chwila sprawiła, że bardzo ją pożądał. Zdecydowanie, już zbyt długo nie byli ze sobą dostatecznie blisko.
Kiedy Judith rozmówiła się ze swoim kolegą po fachu, Monterrey spodziewał się, że za moment wróci na kanapę, do niego, z poczuciem dużej ulgi. Myślał, że chwilę strachu obróci w śmiech, lecz nic takiego się nie stało. Po zamknięciu drzwi, dostał od swojej nowej partnerki srogie, karcące spojrzenie, które zazwyczaj sprawiało, że chciało mu się śmiać, lecz tym razem wcale mu prędko do tego nie było.
- Owszem, trochę mnie bawi. – odparł jeszcze z uśmiechem, który za moment zaczął powoli znikać, gdy zauważył, jaką postawę przybiera Meyer i jak zaczyna się zachowywać. – A nie możemy poprzestać na tym, że jednak nie wszedł tutaj od razu i niczego nie zdążył zobaczyć? Nawet jeśli, to co z tego? Co by niby zrobił? Poszedł do dyrektora i powiedział mu swoją pierwszą myśl, którą byłoby to, że jesteśmy razem? Nie wydaje mi się. Z resztą, dlaczego w ogóle się nim przejmujemy? – Monty pokręcił głową, głośno wzdychając. Mógłby przyznać jej rację w paru kwestiach, lecz według niego, Judith popadała już w większą paranoję, odkąd zaczęli ukrywać przed innymi to, że są razem. Wiedział, że będzie ciężko, ale nie spodziewał się, że ich relacja zawodowa będzie szła w stronę gorszego tak bardzo.
Przez ten moment zachowywał się jeszcze spokojnie, lecz na jej następne stwierdzenie, oskarżającego go praktycznie o wszystko, co tu zaszło i mogło zajść, wytrąciło go zbyt mocno z równowagi. Utkwił wzrok w lekarce, unosząc brew do góry, w pytającym geście. Myślał przez moment, że się przesłyszał, lecz żadnej poprawy nie było.
- Żartujesz sobie? –zapytał oburzonym tonem. – Mówisz o dystansie, chociaż praktycznie nie widujemy się w pracy przez ostatnie dni? Wspólny dyżur? Może drugi albo trzeci, odkąd tu jestem. Nie uważasz, że popadłaś już w lekką paranoję? – zaczął ją wypytywać, nie unosząc głosu, lecz wyraźnie bardziej poirytowany tym, co przez ostatnie parę dni dość mocno nie dawało mu spokoju. – I teraz co, muszę mówić przepraszam, bo chciałem od ciebie trochę bliskości? Jakoś nie wydaje mi się, bym zmusił cię do całowania mnie. Sama tego chciałaś, ale dobrze, że przy okazji masz na kogo zrzucić winę. Mam zachować dystans od ciebie? Może w ogóle powinienem zaczekać, aż przejdziesz na emeryturę, byś mogła swobodnie ze mną przebywać? A może jednak powinienem pomyśleć nad zmianą miejsca pracy… – wyrzucał z siebie potok rzeczy, które jak się okazało, przeszkadzały mu, by normalnie funkcjonować razem z Judith w jednym budynku. Czarę goryczy totalnie przelała jej mina, która nadal wskazywała na jej ofensywne nastawienie. Wiedział, że chociaż chciał jej dać do zrozumienia co czuje, to na wszystko znajdzie jakąś odpowiedź i też nie odpuści. Tym razem postanowił również tego nie robić.
Podniósł się z kanapy i zabrał ze sobą kubek oraz biały kitel, który zazwyczaj zostawiał właśnie w tym gabinecie na wieszaku. Minął Judith, rzucając jej ostatnie, niezbyt przyjemne spojrzenie tego wieczoru, zostawiając ją samą, ze swoimi kolejnymi wymówkami, nie chcąc nawet w tym momencie tego słuchać.
- Idę, zachować dystans. – odparł jeszcze obruszony, nim zamknął drzwi, za którymi szybko zniknął, postanawiając nie wchodzić jej w drogę, na nowo układając sobie plan na dzisiejszy dyżur, gdyż z wieczór, na który czekał, całkowicie się posypał.

z.t.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”