WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.smartshanghai.com/uploads/r ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit
Burleska.
Nie mógł na to narzekać. Wszystkie imprezy urządzane przez Franka zawsze, gdy zawierał nowe znajomości, które później chciał zacementować, były warte odwiedzenia. Wiedział, że wydawał na nie chore ilości dolarów, których on sam osobiście nigdy nie przeznaczyłby na tylko jedno przyjęcie. Ale Moretti uważał, że wszystko się zwraca - w ten czy inny sposób, a zawarte w ten sposób biznesowe znajomości były warte każdego grosza.
Kłóciłby się, ale to Moretti od zawsze trzymał ich na wodzie i gdyby nie jego łeb, pewnie do dzisiaj kradłby auta, więc ewidentnie nie miał do tego drygu.
Rapture było mocnym posunięciem. Z reguły wybierali miejsca, które nie były w tak oczywisty sposób ich terytorium. Ale umocnili swoją pozycję na tle Seattle na tyle mocno, że najwyraźniej mogli sobie na taki ruch pozwolić. Moretti był pewny siebie i świadomy tego, jak wiele korzyści mieli inni z utrzymywania z nim pozytywnych stosunków - i teraz mógł to pokazać.
Do startu imprezy pozostała ponad godzina, jednak on w Rapture był niemal od rana. Klub od dawna był dla niego drugim, a czasem nawet pierwszym domem. Przywykł do jego neonowych świateł i wyciszonych pomieszczeń zaplecza. Do gabinetu ze skórzanym fotelem i mocnym, dębowym biurkiem, i obsługi nalewającej mu alkoholu gdy tylko przekraczał próg.
Bycie właścicielem miało wiele plusów, o których nie myślał gdy z samego początku protestował, nie chcąc się tym zająć pomimo nalegań Franka.
W klubie roiło się od ludzi choć klientela jeszcze nie przybyła. Znał wszystkich - i kelnerów, ostrożnie i selektywnie wybranych do obsługi lokalu w dzisiejszym dniu, i ochroniarzy stojących przed każdymi drzwiami. Nawet mały zespół, artystkę stojącą na scenie, śpiewającą w tle by dotrzymać muzyką towarzystwa osobom przygotowującym wszystko naokoło.
Tancerki już dotarły na miejsce. Ochrona poinformowała go, że przeszły na zaplecze, gdzie miały odbyć się ostatnie, finalne przymiarki. Jednak powoli czas przyjęcia się zbliżał, a on nie dostawał żadnych nowych aktualizacji - więc sam, ze szklanką przeźroczystego alkoholu w dłoni, wszedł do labiryntu pomieszczeń i korytarzy pracowniczych, wreszcie odnajdując pokój, w którym w morzu materiałów i cekinów stała obca dziewczyna.
- Wszystko w porządku? - spytał, przyglądając jej się badawczo.
Znał wszystkich. Dlaczego nie znał jej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit
/ przed eventem

Kolejne nowe wyznania stanowiły część samodzielnej terapii. Uwielbiała rzucać się w wir pracy, popadać w pracoholizm i nie dbać zupełnie o nic, oprócz dobieranych kolorów, kroi, odcieni nici i odpowiednio ostrych nożyczek. To zlecenie było jedno z jej ważniejszych, bo miała dostać za to cudowną sumę pieniędzy. Stroi do burleski było tyle, że musiała poprosić jedną dziewczynę, szwaczkę, o pomoc. Sama nie dałaby rady. Siedziały po nocy, całe dnie i nie jadły, pracując wciąż na okrągło przy maszynie. Wszelkie poprawki robiły własnoręcznie, aż ich palce były całe poranione od igieł.
Musiała wszystko zobaczyć na żywo, w świetle klubowym, w półmroku świateł i dymu papierosowego na zapleczu, ale i również na scenie. Jej stroje znajdą się na piedestale. W takich miejscach często ludzie dopytywali o autora kreacji, więc chciała być w pobliżu na wszelki wypadek. Teraz przyda jej się każde zlecenie, nawet te najmniejsze. Pragnęła być częścią swojego dzieła, na żywo, nie na zdjęciach albo i gorzej – wcale. Udało jej się wejść jeszcze przed otwarciem, jak jej wyszło? Sama nie wiedziała. Może głupi ma szczęście? Możliwe. Wokół pracownicy Rapture nie zwracali na nią uwagi, prawdopodobnie biorąc ją za jedną z tancerek. Ona jednak wystroiła się w coś nieco innego, również swojego projektu, ale bardziej eleganckiego niż strój do burleski. Nie chciała bardzo się wyróżniać, w razie jakby komuś przeszkadzała.
I dobrze, że tam była. Jedna z dziewczyn żaliła się, że odpadło jej kilka koralkików w dość ważnym miejscu, bo na palcach, które miały “podtrzymywać” piersi. Miała ze sobą nici oraz igłę, więc przycupnęła w kącie, na podłodze i przyszywała jeszcze zagubione koraliki, rozmawiając przy tym z tancerką, która coraz bardziej denerwowała się. Lada moment miał nadejść moment ich wyjścia na scenę; miała może pół godziny? Perrie jednak była spokojna, bo już wystarczało, że jedna z nich się denerwowała. Udało jej się. W końcu wstała i obejrzała wszystkie tancerki, czy stroje leżą na nich p e r f e k c y j n i e. Uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona ze swoich umiejętności i skinęła głową, akceptując wszystko.
Odwróciła się na moment, zerkając na mężczyznę, który ewidentnie skierował pytanie do niej. Znów wziął ją za tancerkę? Więc zaraz padnie pytanie dlaczego wciąż nie jest przebrana, a wtedy będzie musiała tłumaczyć się jak tu weszła, bo nie jest z grupy artystycznej. Odetchnęła płytko, lustrując mężczyznę, odzianego naprawdę elegancko. Nie był zwykłym barmanem, tego była pewna.
- Tak, ja... robiłam ostatnie poprawki - odparła zgodnie z prawdą, chwytając swoją niewielką torebkę i odsuwając się, by mężczyzna mógł obejrzeć tancerki jakby sobie życzył. Po chwili jednak ruszyła w jego stronę powoli, czyli w stronę wyjścia, by ewakuować się. - Przepraszam, już stąd uciekam. Tworzyłam stroje, musiałam zobaczyć je na żywo. Byłam ciekawa jak to wygląda w tym całym... klimacie.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stojąc w przejściu, uchwycił moment ceremonialnego ucięcia resztki wystającej nitki. Nie znał się na kostiumach - ani na ich projektowaniu, tworzeniu ani nawet przerabianiu. Stąd patrząc wprost na podnoszącą się brunetkę, mógł wyłącznie zgadywać na jakim etapie łańcucha pokarmowego była. Dla niego, przede wszystkim była nieznajomą.
Nie wziął jej natomiast za tancerkę. Nie dlatego, że dyskwalifikował ją wygląd - miała do tego i figurę, i ogólną urodę. Ale wszystkie tancerki znał z twarzy, a niektóre nawet z imienia.
W głównej mierze dlatego, że wybierał je osobiście.
Ale to, że darzył je zaufaniem wynikającym z koneksji, środowiska, w jakim występowały czy doświadczenia na tego typu biznesowych przyjęciach, stanowiło dość dobry dodatek.
- Widzę - odrzucił mało elokwentnie, rzucając okiem na tancerkę, która choć chwilę temu chciała wystrzelić na zewnątrz, teraz zamarła, widząc, że swoim ciałem blokuje przejście.
Odsunął się lekko, skinieniem podbródka pokazując jej, że wyjście jest wolne. Przepuścił ją w drzwiach pierwszą, powracając spojrzeniem do, jak się okazało, twórczyni strojów.
Były dwie możliwości, przez które nigdy wcześniej się nie spotkali.
Pierwsza z nich zakładała, że znalazł i wynajął ją ktoś, komu zlecił organizacyjne elementy wydarzenia. Choć nadzorował większość, nie był w stanie - ani nie chciał - kontrolować wszystkiego. Wiele wyzwań i odpowiedzialności przeniósł na ludzi, którym ufał - a co za tym idzie, ufał ich wyborom.
Druga opcja zakładała, że dziewczyna znalazła się w tym miejscu przypadkiem, nie mając świadomości tego, w jakie przyjęcie się wpakowała.
Z jakiegoś powodu, dla Monroe ta opcja wydawała się na tyle niedorzeczna, że bez chwili zawahania pierwszą objął za tymczasowy pewnik.
- To jeszcze nie jest ten cały klimat - zauważył, dłonią ze szklankąalkoholu w powietrzu wskazując pomieszczenie, w którym się znaleźli. Zaplecze wyglądało tak, jak każde inne pomieszczenie, tymczasowo zaadaptowane do bycia garderobą na ten konkretny pokaz.
Przesunął się znów, z powrotem do progu, zagradzając jej przejście gdy do niego ruszyła w pośpiechu. Jego brwi uniosły się nieco w zaskoczeniu jej reakcją, którą zrzucił na karb ostrożności. W końcu jeśli wiedziała w jakiej sytuacji się znajduje, musiała też wiedzieć z kim rozmawia.
- Nie chcesz zostać i zobaczyć jak prezentują się na scenie? - zasugerował, przekrzywiając lekko głowę, gdy przyglądał jej się z zainteresowaniem, szukając na twarzy reakcji. - Jak któryś rozpadnie się w trakcie, będziemy wiedzieli kogo na miejscu zwolnić - dodał z rozbawieniem, unosząc szklankę do ust by je zwilżyć alkoholem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaskoczona była reakcją tancerki na postać mężczyzny. Wzbudzał respekt, owszem (a może to był jakiś dziwny rodzaj strachu?), ale nie sądziła, że był aż tak ważny w tym miejscu. Zaczęła nawet podejrzewać, że związany jest z jakąś mafią, a wstęp tutaj mają jedynie wybrani; ona nie należała do tej wyjątkowej grupy raczej. Dlaczego przez myśl jej przeszło, że chciałaby?
Podążyła wzrokiem za uciekającą tancerką, wychylając się jeszcze delikatnie, by ponapawać się swoim cudownym projektem. Uwielbiała je, były absolutnie przepiękne, a okazja do stworzenia czegoś takiego zdarzała się bardzo rzadko. Możliwe, że był to pierwszy i ostatni raz.
Nie widziała wcześniej mężczyzny, bo zapamiętałaby tą twarz, całkiem przystojną, swoją drogą, a także atmosferę, którą wprowadzał swoją osobą. Wszyscy zamierali i spinali się, tylko co poniektóre tancerki uśmiechały się do niego i zagadywały. Zwilżyła wargi językiem, na palec zawijając odciętą nitkę. Za moment wyda się, że wprosiła się tu sama, bez żadnego zaproszenia. Dostała delikatnych rumieńców na samą myśl, że mógł sądzić, że weszła tu, pokazując cycki ochroniarzowi. Widziała takie akcje nie raz, nie dwa i to w klubach, z jedną różnicą – to miejsce było zupełnie inne. Nie widziała jeszcze takiego klubu, takich ludzi i takiej atmosfery. Znalazła się w wyjątkowym miejscu, przez co czuła niewielki niepokój przed nieznanym.
- Nie? Więc to świetna namiastka – odparła, mimowolnie podążając wzrokiem za jego dłonią, by rozejrzeć się jeszcze raz po pomieszczeniu, w którym spędziła ostatnie pół godziny. Chciałaby zobaczyć więcej; wejść głębiej w ten klimat, ujrzeć scenę i zjawiskowe tancerki w jej cudownych strojach. Marzyła również zobaczyć więcej gości i ich kreacje wieczoru. Zawsze była ciekawa takich miejsc, aż w końcu trafiła do jednego. Po garniturze mężczyzny sądziła, że i ona wpasowałaby się w towarzystwo swoją sukienką.
Nie chciała jednak wpakować się w coś złego, w jakieś towarzystwo niezbyt przyjemne wobec niej. Już zdążyła domyślić się, że rozmawia z właścicielem Rapture. Mimo wszystko zaskoczył ją, gdy zagrodził jej wyjście. W głowie pojawiło jej się wiele czarnych scenariuszy. Wyhamowała w ostatniej chwili, zauważając, że dzieliły ich centymetry. Cofnęła się więc szybko, by zwiększyć dystans między nimi. Odgarnęła kosmyk włosów do tyłu, gdy padła propozycja z jego strony. Przez jej usta przewinął się delikatny uśmiech, a oczy zamigotały z ekscytacji. Mimowolnie zaśmiała się z jego słów, choć po chwili poczuła niepokój, bo nie chciała stracić zamówienia. Ratowałaby swoje stroje najszybciej jak potrafi, wijąc się między dziewczętami jak kameleon.
- Mogę? Naprawdę? Bo… nie ma mnie na liście gości. Tym razem uśmiechnęła się szerzej i przygryzła wargę, by nie domyślił się jak bardzo jej zależy na tym wszystkim. Wzruszyła więc ramionami i zaplotła ramiona na piersi, ot beznamiętnie. – Chciałabym, jeśli to żaden problem. Nie zamierzam nawet pić żadnych drinków, a tylko oglądać jak moje stroje działają w ruchu, na scenie, w reflektorach i jak ludzie je podziwiają – dodała z pewnym rozmarzeniem, oczywiście zdając sobie sprawę, że goście będą bardziej podziwiać tancerki niż kawałki materiałów i cekinów.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dostrzegł to.
Tę iskrę ekscytacji w oczach, która dla niego była jedynie zachętą. Mostem zwodzonym, który właśnie został opuszczony i umożliwiał przejazd na drugą stronę. I żaden, tekturowy szlaban ostrożności nie był w stanie powstrzymać nadciągających wydarzeń.
W żaden sposób nie założył, że otworzyła sobie drogę do Rapture cyckami. I nie tylko dlatego, że lubił myśleć o swoim klubie jako czymś prestiżowym. Owszem, wiedział, że jego ochroniarze, choć lubili sobie popatrzeć tu i ówdzie, potrafili zaznaczyć granicę między wzrokiem, a czynem. Rzadko kiedy wpuściliby tutaj kogoś z ulicy, kto nie miał prawa się znaleźć w klubie, nieważne jak wielkie walory miałby do zaoferowania. Co dopiero na prywatnym przyjęciu, na którym każdy, kogo nie było na liście miał absolutny zakaz wstępu, z brutalnym wyciągnięciem go z kolejki i pchnięciem w stronę powrotną w razie stawiania oporów.
Nie pomyślał tak, zwyczajnie, bo nie wyglądała na taką osobę. Wydawała się dość zachowawcza. Nie wypinała dumnie piersi jak tancerki chcące zwrócić na siebie uwagę. Trzymała się z boku, jeśli wymagała tego sytuacja, nie pchając tam, gdzie nie powinna. A to zdecydowanie odróżniało ją od reszty klienteli.
- Dlaczego nie? - parsknął śmiechem, z ewidentnym niezrozumieniem w oczach. Powoli zaczęło do niego docierać to, że nigdy wcześniej nie była w klubie - nie wydawała się obyta z miejscem, ani nie stała pewnie na swoich nogach, jakby powinna już sobie pójść, choć przecież nie chciała.
Nie było to aż tak dziwne. Nie wszyscy byli w Rapture stałą klientelą. Mimo wszystko wciąż zakładał, że była wciągnięta do tego przedsięwzięcia z pełną świadomością tego, w co się pakuje - że ktoś, kto to zaaranżował na jego polecenie, znał ją i darzył zaufaniem. Może nie wiedziała, że wszyscy zobowiązani do pomocy ze spektaklem mieli przywileje gościa, ale on nie widział przeciwwskazań, by ją w tym uświadomić.
- Wszyscy jesteśmy tu jak rodzina - zagadnął, krzywiąc się chwilę po tym, orientując jak specyficznie to zabrzmiało. - Popierdolona i dysfunkcyjna, czyli chyba jak każda inna - dodał, nie mając wiele doświadczenia w tej kwestii.
Odsunął się lekko, pokazując jej dłonią drogę i puszczając przodem - z powrotem do głównego pomieszczenia. Obsługa kręciła się wokół siedzisk i stolików, dopieszczając układ i wystrój prywatnych loży, naprzeciw których stała wielka scena. Machnął w kierunku barmana z baru obok, który w reakcji na to zatrzymał w miejscu kelnerkę, przekazując jej nieme polecenie. W tym czasie poprowadził dziewczynę do jednej z loży najbliższej scenie, na której dwie tancerki stały na środku pomagając w próbie oświetleniowej.
- Vincent - wyciągnął ku niej rękę gdy usiedli na wykładanej czerwonym welurem, małej kanapie, a przy ich stoliku znalazła się kelnerka. Przyjęcie jeszcze się nie zaczęło, więc nie miała zbyt wiele gości do obsługi poza nimi. - Wszystkie drinki są na koszt lokalu - zachęcił ją, jednocześnie unosząc lekko brwi i spoglądając na nią wyczekująco.
Wciąż nie poznał jej imienia. Ani preferencji alkoholowych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie bardzo miała czym przekupywać ochroniarzy, a jednak jakoś udało jej się wejść. Osoba, z którą rozmawiała o zleceniu, twardo powiedziała, że nie może tu przyjść i wdrażać poprawki, czy chociażby nadzorować swój projekt. Wydawało jej się to zupełnym absurdem, bo jak to tak? Miałoby jej tu nie być, gdy coś mogło pójść nie tak? Wtedy co? Na sygnale może by ją ściągali, a i jeszcze zagroziliby, że nie zapłacą. Wolała zaryzykować i mieć wszystko pod kontrolą. Chociaż to mieć pod kontrolą, bo reszta życia rozsypała jej się w drobny mak jak zbita szyba, pozbawiając ją wszelkiego komfortu, że gdy pójdzie spać, wciąż będzie dobrze.
Uśmiechnęła się promienniej na wieść, że nie było żadnych przeciwwskazań, że mogła tu zostać. Cieszyła się, móc ujrzeć klub w pełnej okazałości, który wpatrywać się będzie w piękne tancerki w jej kreacjach. Oczy jej błyszczały, a uśmiech stał się stałym elementem jej naturalnego ubioru. Chciała poczuć klimat Rapture, skoro jest tu pierwszy raz. Mogła doświadczyć nowego życia, bo i za swojej nastoletniej młodości nie chodziła zbytnio do klubów (w tym przypadku domówki nie mają żadnego znaczenia).
- Och, z pewnością jak każda inna, moja jest taka sama – odparła z rozbawieniem, zerkając jeszcze raz na mężczyznę, zanim ruszyła we wskazanym przez niego kierunku. Przesunęła dłonią po ścianach, chcąc dotknąć faktury: czy to była farba, a może tapeta? Miała to w nawyku od dziecka, bo może i przez to wybrała taki zawód, a nie inny. Czasem obracała się ku właścicielowi, by upewnić się czy idzie w dobrą stronę. A może bała się, że zgubi drogę? Z drugiej strony nie bała się tu wejść, więc dlaczego teraz coś miałoby się zmieniać? Najwyżej wskażą jej drogę, w bardziej lub mniej uprzejmy sposób.
Usiadła w loży, wciąż dyskretnie rozglądając się po lokalu. Jej wzrok przykuła na dłużej wielka scena, po której kręciły się dwie tancerki, już ubrane w jej kreacje. Uśmiechnęła się pod nosem, dumna z siebie, bo już w tym momencie wyglądały zjawiskowo. Makijaż tylko dopełnił wszystkiemu, aż sama miała ochotę wskoczyć tam i wystąpić w nieco skąpym stroju.
- Perrie – uścisnęła jego dłoń konkretnie (miałkie takie zawsze wzbudzały w niej niechęć), znów uśmiechając się jakby ktoś już na stałe miał przykleić rozpromienienie do jej oblicza. Spojrzała zaraz na kelnerkę, zamyślając się na moment. – Może być Margarita – powiedziała w końcu, odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Szybko powróciła spojrzeniem do siedzącego obok mężczyzny. – Więc… to wszystko to twoja sprawka? To miejsce, impreza?
Ty tu rządzisz, Vincent, prawda?
Usadowiła się nieco wygodniej, jeszcze przez moment wpatrując się w Vincenta z zaciekawieniem. Była to dla niej sytuacja dość nowa, dotąd nie znała. Chciała się uśmiechać szeroko i krzyczeć, że to jej pierwszy raz! A jednocześnie, gdzieś w głębi siebie miała pewne obawy czy to na pewno był dobry pomysł przyjść tu, gdy od razu powiedziano jej, że ma się nie pokazywać. Vincent jednak nie wydawał się być zły na nią ani trochę; chyba, że był świetnym aktorem.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”