WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że pamiętał.
Był człowiekiem pamiętliwym - no, przynajmniej w tym kontekście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pamiętał drinka, którego piła gdy była w miejscu, w którym czuła się dobrze i tego, którego piła ostrożnie, nie chcąc wylądować pod stołem. Pamiętał jakie perfumy nosiła, choć nigdy nie znał ich nazwy - zawsze byłby w stanie rozpoznać ich zapach. Pamiętał nawet jej dwie gumki do włosów, które lubiła najbardziej, a które wiecznie gdzieś gubiła.
Pamiętał, bo obie znalazł pod swoją kanapą jakiśmiesiąc po tym, gdy wyszła z jego mieszkania i już więcej nie wróciła.
- A czemu miałby mnie nie cieszyć? - spytał retorycznie, uśmiechając się nieco szerzej. - Dawno się nie widzieliśmy.
Stwierdzenie, którego wypowiedzenia sam się nie spodziewał jeszcze dziesięć minut temu. Nie spodziewał się, że zobaczy ją kiedykolwiek po raz drugi. Nie zdziwiło go to, gdy zniknęła i nigdy nie wróciła do miejsc, do których chodzili razem, a już na pewno długo nie została w swoim starym mieszkaniu.
Nie drążył. Nie zabiegał. Monroe potrafił dodać dwa do dwóch, potrafił połączyć jej ucieczkę z małymi przesłankami, które skrzętnie ignorował. Dyskomfortem na jej twarzy, gdy jego telefon dzwonił, a ona wiedziała, że to sprawy biznesowe. Unikaniem jego spojrzenia, gdy poruszał temat, którego nie powinien poruszać.
Być może powinien za nią wybiec. Znaleźć ją w innym miejscu, odszukać jej nowe mieszkanie, znaleźć się u jej progu tylko po to, by spytać "dlaczego", jednocześnie znając samemu odpowiedź.
Ale Vincent poza swoją pamiętliwością miał inną cechę o dwóch swoich naturach - umiejętność adaptacji i szybką akceptację nowych warunków.
- Nie wiem, o czym mówisz - parsknął śmiechem, wiedząc doskonale, o czym mówiła. Na dźwięk zaproszenia poruszył się jak wcześniej kamienna figura, zagradzający przejście posąg. Przysunął się bliżej, zajmując wolne miejsce naprzeciw niej, uznając, że choć kanapa, na której siedziała spokojnie pomieściłaby ich dwoje, blondynka sprawiała wrażenie kogoś, kto potrzebował więcej przestrzeni.
- Mam wrażenie, że widziałem cię ostatnio sto lat temu - odrzucił z opóźnieniem na jej poprzednią uwagę, rozsiadając się wygodnie w miejscu. - Muszę się napatrzeć. Nigdy nie wiem, co kobiety wolą usłyszeć. Wiele się zmieniłaś, czy nie zmieniłaś się wcale?
Schował rozbawiony uśmiech za krawędzią szklanki, unosząc ją do ust by upić łyk alkoholu.
- Wróciłaś na stałe do Seattle, czy tylko przejazdem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, to prawda. Te wszystkie drobne i z pozoru nic nieznazące drobnostki w połączeniu ze sobą, tworzyły spójną całość. Choć Dakota nie zdawała sobie sprawy z tego, że Vincent wciąż o tym pamiętał, ona również posiadała w swej pamięci kilka faktów, które nadal, pomimo upływającego czasu, zwykła przypominać sobie, gdy każdego dnia, ginęła gdzieś we własnej rutynie. Blondynka często zastanawiała się, czy jej były facet nadal pija tą sama kawę, którą swojego czasu, zwykła parzyć mu niemalże każdego ranka, po to, aby podać ją wraz ze śniadaniem, które i tak w biegu nie zawsze zostało przez niego zjedzone? Czy wciąż pali tak ogromną ilość fajek? A może w kieszeni jego spodni, niezależnie od tego, jak drogie teraz były, nadal tkwił nóż, dzięki któremu nie raz uratował jej skórę, gdy ta przypadkowo, czy też nie pakowała się w kłopoty?
Jakby na to nie patrzeć, gdyby zebrać to wszystko do kupy, wyszłaby z tego całkiem pokaźna lista niewiadomych. Jednak tym, co najbardziej interesowało pannę Evans, było to, dlaczego Monroe wcale jej nie szukał? Owszem, ona sama znacząco przyczyniła się do tego, aby po opuszczeniu Seattle starannie zatrzeć za sobą ewentualne ślady, lecz brak jakiejkolwiek próby z jego strony ranił ją nawet, jesli kobieta nie była w stanie przyznać tego chociażby przed samą sobą.
Bo byłam zwykłym tchórzem, który odszedł bez słowa, pomimo tego, co nas ze sobą łączyło? Zapytała w myślach samą siebie, gdy mężczyzna nawiązał do radości z jej obecności w tym miejscu. - Tak to prawda...- Zgodziła się, popijając przy tym drinka, który ku jej rozczarowaniu, zbyt szybko znikał z oferowanego jej wcześniej kieliszka. Choć Dakota nie powiedziała tego otwarcie, była wdzięczna Vincentowi za to, że ten zasiadł naprzeciw niej, dając tym samym kobiecie nieco więcej tak pożądanej przez nią w danej chwili przestrzeni. Czuła się znacznie pewniej, mając tę "drogę ucieczki" wolną i w zasięgu swojego wzroku.
- Gdyby faktycznie to było sto lat, zapewne rozpadłabym się na Twoich oczach, a chyba mimo wszystko wyglądam całkiem nieźle, czyż nie? - Odparła żartobliwie, obserwując z uwagą swojego rozmówcę. Z każdego, nawet najmniejszego gestu, jakim wykazywał się mężczyzna, blondynka chciała wyczytać jak najwięcej. - Nie wiem, może Ty mi powiesz czy naprawdę się zmieniłam? - Zapytała, po czym odłożyła pusty już kieliszek na stolik. Następnie nieco przysuwając się do swojego towarzysza, zmniejszyła ten dzielący ich dystans. Blondynka była autentycznie ciekawa tego, co tak naprawdę siedzi teraz w głowie tego faceta i co myśli na jej temat po tym, jak znowu ich drogi się ze sobą skrzyżowały?
- Znalazłam całkiem dobrze płatną pracę. Niedawno kupiłam mieszkanie, więc chyba zostanę tutaj na...dłużej. - Przyznała z rozbrajającą jak na nią szczerością, przynajmniej w jakimś stopniu zaspokajając tym samym jego ciekawość. - A Ty? Powiedz mi o sobie coś, czego nie wiem...
<center><div class="sygna1"><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/62a8f274de2 ... 9_250.gifv" class="sygna3"></div><div class="sygna2">People are lonely, because they build walls instead of bridges.</div><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/bff8e6368b3 ... 8_250.gifv" class="sygna3"></div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.sygna1 {display:grid;grid-template-columns:repeat(3, 1fr);width:320px;height:auto;box-sizing:border-box;}.sygna2 {box-shadow:0 0 5px 3px rgba(0,0,0,0.1);width:100px;box-sizing:border-box;display:flex;justify-content:center;align-items:center;overflow:auto;height:100px;text-align:center;font-family: 'Roboto Mono', monospace;color:#131314;font-size:9px;padding:5px;background:white;line-height:1.5;}.sygna3 {width:100px;padding:5px;box-sizing:border-box;overflow:scroll;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Monroe sam nie wiedział, na ile jego luźny stosunek względem blondynki był kwestią czasu, który zabliźnił powstałe w jego sercu rany, czy efektu zaskoczenia jej widokiem. Alkohol rozluźniał, a choć on nie wypił go tego wieczora za wiele, to czuł jego gorzki posmak na podniebieniu. Ten sam, który dodawał człowiekowi odwagi, innemu obojętności, a jeszcze kolejnemu pewności siebie. Ot, magiczny lek na wszystko.
Uśmiechnął się pod nosem na dźwięk jej komentarza, wyciągając ku niej dłoń w niemym toaście i przechylając głowę lekko w jej stronę, niemo przyznając jej rację. Nie widzieli się tak długo, wydawało mu się, że zdążył zapomnieć już o tym, jak wyglądała jej twarz. Ale teraz, siedząc naprzeciw, spoglądały na niego te same, znajome tęczówki, połyskujące lekko w neonowym świetle klubu.
- Zawsze nienawidziłem tego pytania - odparł rozbawiony, kręcąc lekko szklanką w dłoni i obserwując, jak płyn rozlewa się po wnętrzu i przeźroczystych ściankach naczynia.
I co? Widzisz różnicę?
Był człowiekiem bystrym i pełnym uwagi - ale nigdy w takich kwestiach. Więc zawsze z zakłopotaniem przyglądał się drugiej osobie w takich sytuacjach, usiłując zgadnąć prawdopodobieństwo tego, czy chodziło o nowe ubrania, czy może coś w fryzurze czy makijażu. Na pewien chłopski rozum, podobała mu się w każdym wydaniu i nie skupiał się na szczegółach, ani co składało się na ten dobry wygląd.
- Jak dla mnie nadal wyglądasz na moją Dakotę - odrzucił, znów chowając usta za krawędzią szklanki.
Dopiero po chwili zorientował się, jak to mogło zabrzmieć.
- Tylko taką światową - dodał pośpiesznie, upijając łyk alkoholu i, przypadkiem, zerując go całkowicie.
Rozejrzał się lekko, napotykając wzrok przemieszczającego się w tłumie kelnera. Skinął głową, wskazując na swoją szklankę i upewnił się, że został dostrzeżony, nim jego wzrok powrócił do blondynki. Jako certyfikowany stały klient, nie musiał niczego do nikogo krzyczeć by dostać od razu to, czego chciał.
Zdziwiła go jej szczerość. Być może było to ostatnie, czego się spodziewał po tym, w jaki sposób ewakuowała się z ich związku - a może po prostu ją znał. Widział, że nie czuła się w stu procentach komfortowo. Po tak długim czasie, czuł to lekkie odrętwienie w powietrzu. Niepokój, z jakim stukała paznokciami w swoją szklankę.
Poniekąd, byli dla siebie zupełnie obcy.
- Ze wszystkich, wybrałaś mój ulubiony bar - odrzucił z nutą ironii, uśmiechając się szerzej, gdy dostrzegł nadchodzącego kelnera. To, w jak szybki sposób nowa porcja alkoholu znalazła się w jego szklance najlepiej obrazowało jego specjalne traktowanie w Rapture. - Jestem właścicielem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby na to nie patrzeć, Dakota w obecnej chwili, tkwiła na podobnym rozdrożu względem Vincenta. Z jednej strony się bała. Strachem napawały ją te, piętrzące się w jej głowie scenariusze tego, co mogłoby się tutaj wydarzyć, gdyby mężczyzna jednak zdecydował się na odwet za to, co uczyniła, kończąc ich związek. Jeśli blondynka miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, iż do dnia dzisiejszego ona sama, nie pogodziła się z tym, w jaki sposób zakończyła to, co ich ze sobą łączyło. Wiele razy o tym myślała i wiedziała, że gdyby wtedy odważyła się podzielić swoimi obawami z Vincentem, na pewno jakoś by się z tym wszystkim uporali, przezwyciężając jej własne lęki, albo chociaż rozstali się w bardziej cywilizowany sposób, ale teraz? Chyba było już odrobinę zbyt późno, aby cokolwiek z tym zrobić, prawda?
Z drugiej jednak strony, siedząc z nim tutaj przy jednym stole i rozmawiając tak, jakby zupełnie nic złego się między nimi nie wydarzyło, Panna Evans czuła się co najmniej tak, jakby oboje cofnęli się w czasie do chwili, w której przeżywali swoje najlepsze momenty i co zaskakujące, dla niej samej, było to całkiem przyjemne uczucie, z którym przynajmniej na ten moment wcale nie chciała się rozstawać. Ten mężczyzna już od samego początku, wzbudzał w niej mieszane odczucia. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, aby trzymała się od niego z daleka, lecz on już samą swoją obecnością przyprawiał ją o zawrót głowy. Kusił tak długo, aż w końcu mu uległa i tego jednego nie żałowała.
- Wiem o tym. Zawsze uwielbiałam się z Tobą droczyć. To było całkiem zabawne, bo żadne z nas nigdy nie było pewne, jak to się może zakończyć... - Zaśmiała się cicho pod swym nosem, wspominając owe chwile. I owszem, Dakota pragnęła wiedzieć, co w rzeczywistości myśli o niej Monroe, lecz na to co usłyszała, nie była przygotowana praktycznie wcale. Gdy to jedno dość znaczące stwierdzenie padło z jego ust, w pierwszej chwili kobieta ucichła. Mrugając kilkukrotnie powiekami, zastanawiała się, czy zwyczajnie z tego wszystkiego się nie przesłyszała? Ciekawiło ją, co do tej zacnej odpowiedzi byłby w stanie dodać, gdyby wiedział, że od tamtej pory nie była z nikim innym? Tego jednak nie powiedziałaby mu za żadne skarby. Nie sądziła też, aby Vincent był tym w jakimkolwiek stopniu zainteresowany.
- Zdążyłam się zorientować po sposobie, w jaki Ci wszyscy pracujący tutaj ludzie, zachowują się względem Ciebie. - Dodała w odpowiedzi na to, co mężczyzna zdążył jej przed momentem oznajmić. W chwili, gdy do ich stolika podszedł kelner pozwoliła sobie złożyć swoje własne zamówienie. - Ja również poproszę to samo...- Mruknęła z uśmiechem, zdając sobie sprawę z tego, jak cholernie owego alkoholu teraz pragnie.
- Mogę Cię o coś zapytać? - Gdy kelner oddalił się, ta ponownie zwróciła się do swojego towarzysza. - Dlaczego mnie tu zatrzymałeś? Mogłeś przecież udać, że wcale mnie nie widzisz, a mimo tego...jesteś tutaj. - Zauważyła, wpatrując się z zaciekawieniem w sylwetkę bruneta. Mogłaby przysiąc, że pod koszulą, którą miał na sobie potrafiła dostrzec poruszającą się w szybszym tempie klatkę piersiową. To było całkiem intrygujące. Móc obserwować go i dostrzegać tak drobne rzeczy, na które kiedyś zupełnie nie zwróciłaby uwagi.
<center><div class="sygna1"><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/62a8f274de2 ... 9_250.gifv" class="sygna3"></div><div class="sygna2">People are lonely, because they build walls instead of bridges.</div><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/bff8e6368b3 ... 8_250.gifv" class="sygna3"></div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.sygna1 {display:grid;grid-template-columns:repeat(3, 1fr);width:320px;height:auto;box-sizing:border-box;}.sygna2 {box-shadow:0 0 5px 3px rgba(0,0,0,0.1);width:100px;box-sizing:border-box;display:flex;justify-content:center;align-items:center;overflow:auto;height:100px;text-align:center;font-family: 'Roboto Mono', monospace;color:#131314;font-size:9px;padding:5px;background:white;line-height:1.5;}.sygna3 {width:100px;padding:5px;box-sizing:border-box;overflow:scroll;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiedział, jak wiele zmieniło się w jego życiu odkąd ostatnio się widzieli. Ale nie miałżadnego pojęcia o tym, jak teraz wyglądała rzeczywistość Dakoty. Czy zachowała rytuały, które zdążył poznać w trakcie ich związku? Czy nadal piła taką samą kawę i narzekała na te same piosenki w radiu? Równie dobrze ich życia mogły podążać w zupełnie innych kierunkach niż to, czego spodziewali się po sobie wzajemnie.
Z tym, że jego popłynęło wprost tam, gdzie go widzieć nie chciała.
Głębiej w towarzystwo, którego nie znosiła, w cienie padających z góry, neonowych lamp. Dystansując się od społeczeństwa i życia codziennego, samemu prowadząc głównie nocne. Jeżeli nic drastycznie nie zmieniło się w spojrzeniu blondynki na świat, prawdopodobnie dziura, która dzieliła ich wtedy, teraz zmieniła się w prawdziwą otchłań a to co ich poróżniło, urosło do potężnych rozmiarów.
Mimo tego, spoglądając na nią nie czuł ukłucia boleści w sercu. Rozstali się w najgorszy możliwy sposób - o ironio, unikając ostatecznej konfrontacji. Dakota zniknęła, a on?
On zniknął w butelce stojącej na stole w jego kuchni. Później przeniósł się do dna swojej szklanki odstawionej na barowym blacie. Znajdował sobie miejsce, jedno za drugim, w odpowiedni sposób honorując ich związek na drodze do akceptacji jego zakończenia.
Nie widział swojego teoretycznego braku reakcji jako czegoś złego. Widział w tym uszanowanie jej woli, wypuszczenie jej wolno. Widział brak sensu dalszej walki, samemu mając świadomość tego, że nie porzuci części swojego życia po to, by ograniczyć liczbę ich kłótni.
Widział własną złość na to, że wyszła bez słowa. Nawet mając ostrzeżenia na wyciągnięcie dłoni, nawet pamiętając wszystkie wypowiadane przez nią słowa, nie spodziewał się tego, że skończy się to w taki sposób. Ale potrafił dusić w sobie wiele emocji, koniec końców tracąc rozróżnienie w tym, co zagrzebał w swojej podświadomości, a co faktycznie zignorował.
- Po co miałbym udawać, że cię nie widzę? - zagadnął, odwzajemniając jej zaintrygowane spojrzenie. - Nie jesteśmy dziećmi, Dakota. Minęło trochę czasu.
Monroe tym samym subtelnie potrafił przekazać, że on nie chowa urazy. Nie pomyślałby nawet, że ona może ją do niego mieć - z jego perspektywy, on był tym poszkodowanym w ich małym rozpadzie związku, co zniósł mężnie i nie zamierzał niczego jej wypominać. Ot, pozazdrościć ogłady!
- Oboje od tego czasu ułożyliśmy sobie życie na nowo - dodał, upijając łyk swojego alkoholu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że na przestrzeni mijającego nieubłaganie czasu, rzeczywistość Panny Evans, uległa znaczącej zmianie. Już same wydarzenia, które dane jej było przeżyć w czasie ich trwającego jeszcze związku, ale także i zaraz po jego zakończeniu, sprawiły że spojrzenie blondynki na otaczający ją zewsząd świat, uległo drastycznej przemianie. Niestety o owym fakcie Vincent nie wiedział i zapewne nigdy się nie dowie, gdyż to co przeżyła Dakota, zamierzała zostawić tylko i wyłącznie dla siebie. Nie byłaby w stanie podzielić się tym z nikim innym, nawet z kimś tak istotnym dla niej, jak Monroe. Tak to prawda, wciąż zajmował wyjątkowe miejsce w życiu Pani fotograf i pomimo tego, że dziś już nic ich ze sobą nie łączy, to pewne rzeczy przynajmniej dla niej, nigdy się nie zmienią. Czas, który spędzili wspólnie, był wyjątkowy i te wspomnienia na zawsze pozostaną w jej pamięci, bo na szczęście tego nikt odebrać kobiecie nie może.
Przyzwyczajenia? Codzienne rytuały, składające się w jedną spójną całość? One pozostały bez zmian, ale czy to aby na pewno było czymś dobrym? Na to pytanie, Dakoda odpowiedzi wcale nie chciała znać.
- Nie wiem. Nie miałam pojęcia jak możesz zareagować i prawdę mówiąc, trochę się przestraszyłam...- Przyznała szczerze, wzruszając przy tym ramionami. Teraz owe odczucia, wydawały jej się czymś niedorzecznym, ale wtedy gdy ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy, miała co do tego mieszane uczucia. Kitty naprawdę cieszyła się, że Vincent nie chowa do niej urazy. Cholernie brakowało blondynce jego obecności w jej życiu, ale o tym zdała sobie sprawę dopiero teraz, gdy ponownie się spotkali.
- Mów za siebie! - Mrukneła z rozbawieniem, po czym rzuciła w niego niewielką poduszką, która znajdowała się na tej wygodnej sofie i dokładnie w zasięgu jej ręki. Prawdą było także to, że życie uczuciowe Evans było katastrofą, a teraz praktycznie nie istniało.
- Może opowiesz mi o tym coś więcej? - Zachęciła mężczyznę do dalszych zwierzeń, będąc autentycznie ciekawą tego, jak potoczyło się jego życie, po tym, jak ich drogi rozeszły się na dobre.
<center><div class="sygna1"><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/62a8f274de2 ... 9_250.gifv" class="sygna3"></div><div class="sygna2">People are lonely, because they build walls instead of bridges.</div><div class="sygna2"><img src="https://64.media.tumblr.com/bff8e6368b3 ... 8_250.gifv" class="sygna3"></div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.sygna1 {display:grid;grid-template-columns:repeat(3, 1fr);width:320px;height:auto;box-sizing:border-box;}.sygna2 {box-shadow:0 0 5px 3px rgba(0,0,0,0.1);width:100px;box-sizing:border-box;display:flex;justify-content:center;align-items:center;overflow:auto;height:100px;text-align:center;font-family: 'Roboto Mono', monospace;color:#131314;font-size:9px;padding:5px;background:white;line-height:1.5;}.sygna3 {width:100px;padding:5px;box-sizing:border-box;overflow:scroll;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy powinien dziwić jej się, że początkowo się przestraszyła?
Teoretycznie, nie. Jego wybuchowość towarzyszyła mu od małego, także w trakcie związku z Dakotą. Wiedziała, jak ostro potrafi reagować gdy coś poruszy jego struny. Jej odejście sprawiło, że był wściekły - nawet bardzo. I na nią, na siebie i na świat, w którym ich rzeczywistości nie dało się wspólnie pogodzić. Ale złość mijała - w jego przypadku bardzo szybko. Po tak długim czasie pozostała jedynie wspomnieniem, kolejną, rzuconą szklanką, o którą teraz był stratny. Czas przykrywał negatywne emocje grubą zasłoną, przez którą prześwitywały jedynie dobre wspomnienia i wspólnie spędzone, miłe chwile.
Z drugiej strony, życie Monroe, choć niebezpieczne, nigdy nie wchodziło buciorami do jej codzienności. Nigdy nie wyładowywał się na niej, nigdy nie pozwolił też, by wplątano ją w biznes, będący częścią jego codzienności. Zawsze była w swojej bańce, odgrodzona od reszty, bezpieczna. Nie pozwoliłby, by z czubka jej głowy spadł choćby włos i w swojej naiwności wierzył, że to wystarczyło, by nie odczuwała efektów jego zawodu we własnym życiu.
- Niepotrzebnie - odparł, machając ręką na podkreślenie tego. Wbrew agresywnych świateł i głośnej muzyki, Rapture było swobodnym, bezpiecznym miejscem. Dla niego ich konfrontacja tutaj była równie codzienna jak przypadkowe spotkanie w kawiarni, ale tylko dlatego, że przywykł do tego miejsca. Wątpił, by Dakota odczuwała to w podobny sposób.
- Hm? - zagadnął, przyglądając jej się znad szklanki.
Dotarło do niego, jak to wszystko mogło wyglądać z jej perspektywy. Własny klub wydawał się krokiem we właściwym kierunku. Tym z dala od brudnych, ciemnych ulic South Park i podejrzanych knajp. Ba! Może nawet wyglądał na osobę, która wreszcie się ogarnęła? Wzięła w garść, wymyśliła plan na życie, który nie skracał jego długości przez swoją naturę?
Tu chyba nie mogłaby się mylić bardziej.
- Co chciałabyś wiedzieć? - zagadnął, osuwając się nieco w siedzeniu, wygodnie opierając. - Postaram się odpowiedzieć szczerze - dodał, uśmiechając się pod nosem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

| po wszystkim

Zapewne dziewczyny miały wynajęty cały klub na swoje potrzeby, a i panowie sobie tego wieczoru nie żałowali i również cały Dragon był do ich dyspozycji na kawalerski Teda - tym bardziej, że Tony nie przewidywał, by jakikolwiek kolejny kawalerski miał przyjacielowi urządzać. Wiedział, jak bardzo kochał Ness i z całego serca im kibicował. Kiedy jednak wymienił już pod koniec imprezy wiadomości z Nicole, postanowił pojechać po nią i odwieźć bezpiecznie do domu. Zgarnął też Teda, który pewnie już się stęsknić za swoją przyszłą żoną zdążył. Tak więc pojawili się obaj, ale rozdzielili pod wejściem. Wpadł więc do loży, zastajac pijaniutką Nikki. Na szczęście w zasięgu jego wzroku nie było Nell, uff.
- Ktoś tu chyba poszalał z alkoholizowaniem, co? - spytał z delikatnym rozbawieniem spoglądając na kobietę, ale był raczej rozczulony. Nigdy nie widział jej w AŻ takim stanie i w zasadzie całkiem go to bawiło.
- No już, wstajemy z tej kanapy. Odstawię cię. Albo odwiozę do siebie - stwierdził, wyciągając dłoń w jej stronę i uśmiechnął się całkiem przyjaźnie, chociaż w jego oczach była czułość i troska, które nie do końca przyjacielskie były...

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”