WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
outfit
Kto znał Lavę w latach jej młodości i okresu buntu, nie byłby zaskoczony tym, że po wymianie kilku wiadomości na Tiderze z obcym facetem, planowała udać się pod podany przez niego adres i spotkać się z nim. Kto poznał Lavę później, czyli na przełomie końca studiów i jej nowej drogi, podczas której mieszkała w kilku miastach i rozpoczęła przygodę z jogą, ten pomyślałby, że oszalała. Fakt, rozsądek towarzyszył jej przez większość jej życia, dlatego jakimś szczęśliwym trafem nadal dobrze sobie radziła, miała pracę i nie zaciążyła gdzieś po drodze, jednak były takie momenty, kiedy naprawdę potrzebowała emocji. Wiele było opcji, by zapewnić sobie zastrzyk adrenaliny, jednak klub i przystojny facet to było zdecydowanie coś, na co miała ochotę. Po tym, jak już uporała się ze swoimi uczuciami do Jasmine, która postanowiła związać się z poznanym w Indiach mężczyzną, a nie wrócić z nią Lavą do Stanów, nastąpił czas szukania atrakcji, co zdecydowanie świadczyło o tym, że z niczym się nie uporała, a po prostu zagłuszała swoje myśli.
Tak jak wspomniałam wcześniej, pomysł pojechania do klubu późnym wieczorem, by spotkać się z facetem, z którym pisała na Tinderze był nierozsądny, jednak co mogło się stać? Przecież miała jechać do miejsca, w którym był tłum ludzi i ochrona. A torebce jak zawsze miała gaz pieprzowy. Inna sprawa, że do tej pory (na szczęście) nie miała okazji, by go użyć, jednak była przekonana, że po tak dużej ilości obejrzanych na YouTubie tutoriali, poradziłaby sobie.
Nie była z tych dziewczyn, które przed wyjściem musiały spędzić godzinę przed lustrem, by nałożyć masę kosmetyków na twarz i wystylizować włosy. Wytuszowała rzęsy i pomalowała usta czerwoną szminką, po czym przebrała się, a wychodząc z mieszkania poprosiła swoją współlokatorkę, by za godzinę napisała do niej kontrolnego smsa, czy wszystko jest okej i kiedy planuje wracać. Miały taką niepisaną umowę, że kiedy któraś szła na jakąś randkę, to po godzinie do siebie pisały, by sprawdzić, czy typ nie okazał się psycholem alb czy przyjaciółka nie potrzebuje jakiejś wymówki, by szybko zawinąć się na chatę. Wsiadła do ubera i podała kierowcy adres klubu, który przekazał jej Monroe. W międzyczasie wysłała swojej tinderowej randce informację, że jest w drodze.
Przy bramce podała jego nazwisko, a ochroniarz wpuścił ją, przy okazji tłumacząc w którą stronę powinna iść i do której loży się udać. Najwidoczniej została zapowiedziana. Muzyka była całkiem niezła, a tłum ludzi na parkiecie wskazywał na to, że było to całkiem popularne miejsce. Była zaskoczona, że wcześniej nie miała okazji się tu pojawić. Próba przeciśnięcia się do schodów nie należała do łatwych, zwłaszcza, że po drodze ktoś próbowała porwać ją na parkiet, jednak w końcu dotarła na miejsce, a stając przy barierce, zza której rozciągał się widok na cały klub, rozejrzała się wokół, by odnaleźć mężczyznę z którym miała się spotkać. Aż w końcu ich spojrzenia się spotkały, na jej twarz pojawił się delikatny uśmiech, a brew uniosła zaczepnie. Widząc jednak, że rozmawiał właśnie z jakimś facetem, który z dużym zaangażowaniem snuł swoją opowieść, postanowiła poczekać na niego w miejscu, w którym się zatrzymała. Na szczęście nie kazał jej długo na siebie czekać. – Cześć. – rzuciła, kiedy pojawił się obok niej. Musiała unieść głowę, by na niego spojrzeć, gdyż była między nimi całkiem spora różnica wzrostu, nawet przy szpilkach, które miała na sobie.
-
W klubie bywał każdego wieczora. To było miejsce, do którego od razu chciał ją zaprosić. Popularne, zaludnione, dawało poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli mogło być zupełnie fałszywe. Każde z pomieszczeń mógł opróżnić za pomocą ochrony, barmanów poinstruować tak, by robili jej mordercze drinki. Nie, żeby zamierzał uciekać się do jakichkolwiek z tych niecnych czynów, ale patrząc zupełnie z pragmatycznego punktu widzenia, gdyby wiedziała, jakie ma możliwości w Rapture, pewnie zaproponowałaby bardziej neutralny grunt.
A gdyby miała świadomość tego, jakim człowiekiem bywał na co dzień, przesunęłaby w drugą stronę.
Kiwnął jej głową, dostrzegając ją w wejściu, naprzeciw którego stał. Mężczyzna obok nawijał już tak długo, że powoli tracił do niego cierpliwość. Obserwowanie jej było znacznie ciekawsze, nawet jeśli zmniejszało jego uwagę o co najmniej połowę. Gdy podeszła wystarczająco blisko, przeprosił faceta krótko i odszedł od barierki zanim zdążył usłyszeć jeszcze jedno zdanie.
- Czyż to nie głos, przy którym każdy chciałby się budzić? - zagadnął, pół żartem, pół serio. Kilka loży na samym końcu było wolnych zawsze, na specjalne okazje. Spotkanie jej mógł do nich zaliczyć. - Czego się napijesz?
Bar znajdował się obok. Jeśli chciała, mogli pójść po drinki razem, gdyby miała wątpliwości co do jego zamiarów. Sobie zamówił wódkę na lodzie i z napojami trafili ewentualnie do jednej z loży, oddzieleni dwiema pustymi od reszty, które były zapełnione.
Przyjrzał jej się bez skrępowania. Przy swoim doświadczeniu z tinderem, które było dość wyboiste, rzadko kiedy natrafiał na kobiety, które samym wyglądem były w stanie doskonale poradzić sobie bez pomocy aplikacji. Hale miała ciekawe imię i jeszcze ciekawszą urodę.
- Myślałem, że w radiu zatrudniają tylko brzydkich ludzi - odezwał się znad szklanki, z której upił łyk alkoholu. Jego dobór komplementów nie powalał, jak zwykle, ale czym lepiej było testować wody jak nie beznadziejnymi tekstami na podryw? - Czy Lava to imię czy pseudonim artystyczny?
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- Gdyby tylko to. – odparła również żartując, chociaż nie raz już czytała różne komentarze i wiadomości o tym, co jej słuchacze robiliby mając jej głos w tle. A najlepiej robiliby to z nią. Nie dało się tego ukryć, głos miała świetny, idealnie radiowy, który na studiach nauczyła się kontrolować i odpowiednio wykorzystywać.
- Gin z tonikiem. – odpowiedziała na jego pytanie i pozwoliła sobie pójść z nim do baru, który znajdował się tuż obok. To była kolejna zasada, które przestrzegała – pilnować swojego drinka. Pracując kilka lat temu na barze spotkała się z sytuacją, w której facet próbował dosypać coś do drinka swojej partnerce, co skończyło się obiciem mu mordy i przyjazdem policji. Wolała więc nie ryzykować, nawet jeśli nowo poznany mężczyzna wydawał się być w porządku. Z drinkiem w dłoni udała się za nim do pustej loży, zbierając po drodze spojrzenia innych klubowiczów.
Może i nie potrzebowała tej aplikacji, ale lubiła ją. Ten dreszczyk emocji, możliwość przebierania w opcjach, brak zobowiązań. Czasami tylko pisała, niekiedy pozwalając sobie na bardziej odważne wiadomości, czasami spotykała się z poznanymi tam ludźmi, ale każdy wiedział, że na jednym spotkaniu może się skończyć. Miło było poznawać ludzi, których z pewnością nie miałaby okazji poznać w swoim kręgu znajomych.
- Też tak myślałam. Wiesz jaka byłam zaskoczona, kiedy mnie przyjęli? – pociągnęła temat i rozbawiona sięgnęła po swojego drinka. Lubiła żartować ze swojej pracy, miała do swojej posady spory dystans i musiała przyznać, że bawiły ją tekstu o jej głosie czy wyglądzie, bo po prostu doskonale wiedziała, że całkiem dobrze wygląda.
- Imię. Mama uważała, że ludzie z niecodziennymi imionami osiągają większe sukcesy i że jest większe prawdopodobieństwo, że będę sławna. I w sumie poniekąd miała rację. – odpowiedziała na jego pytanie i wzruszyła lekko ramionami. Nie była wielką celebrytką na skalę światową, ale ludzie w Seattle na pewno kojarzyli jej imię. – Pozwól, że zapytam o to samo, Monroe? – uniosła pytająco brew, po czym usiadła wygodniej, założyła nogę na nogę i przysunęła się do niego nieznacznie, by słyszeć go lepiej, w końcu byli w klubie, a muzyka była głośna.
-
Tinder był ciekawą odskocznią od przesiadywania w klubach. Nigdy nie sądził, że ktoś kiedyś usunie element poznawania się i udawania zainteresowania sobą nawzajem z procesu umawiania się na randki. Świat szedł do przodu, teraz każdy mógł przebierać w opcjach na podstawie swoich preferencji i nikogo to nie obrażało. Jedno zdjęcie, wiek, kilka słów na swój temat. Wszystko było zautomatyzowane, niemal jak pięciominutowe randki w ciemno, które robiono kiedyś, tylko bez wychodzenia z domu.
Nie każde przesunięcie w prawo było trafione. Poznawał osoby, z którymi zdecydowanie nie chciał spędzać wieczoru, które wyglądały w inny sposób albo okazywały się zwyczajnie, cholernie nudne. Byli też ci, którzy szukali na tindrze miłości, którym należało się głównie współczucie - przynajmniej w jego płytkim odczuciu.
Jak na razie, Lava wyglądała na bardzo słuszny swipe z jego strony.
Lava z całą pewnością było imieniem niecodziennym. Chyba też słyszał o takiej niepisanej zasadzie, czy raczej dobrej wierze.
- A zawsze myślałem, że celebryci zmieniają sobie imiona gdy już osiągną sukces - odparł, upijając łyk swojego alkoholu. - Dobrze, że trafiła z ładnym.
Niektórzy ludzie nazywali się wprost dziwnie i nie było w tym nic uroczego, czym mogliby się chwalić w swoim środowisku pracy.
- Nazwisk się nie wybiera - rozłożył lekko ręce, poniekąd odpowiadając na jej pytanie, choć nie wprost.
Nazwisko to chyba jedyne, co zostało mu po rodzinie. Mógł je zmienić, ale nie chciał. Nie miało znaczenia, a jednocześnie stanowiło to, kim był jako człowiek. - W moim fachu niepotrzebny mi pseudonim artystyczny.
Znów zwilżył usta alkoholem, przyglądając jej się otwarcie. Mimo tego, że miała się na baczności, wydawała się rozluźniona wierząc, że są na neutralnym gruncie. Nie planował tego niszczyć, przyznając się do tego kim był naprawdę. I tak w żaden sposób nie planował tego wykorzystywać. Nie wyglądała na kobietę, której by to mocno zaimponowało i sprawiło, że zmieni swoje podejście.
- Co taka celebrytka robi na tinderze? - zagadnął, uśmiechając się pod nosem. Oboje wiedzieli, że nie uważał, by była w jakiś sposób ponad to, bo nie uważał tindera za coś poniżającego. Sam z niego korzystał. - Przebiłem się przez tysiące wiadomości w skrzynce?
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- To prawda. Na szczęście ja nie musiałam. No i daleko mi do celebrytki. – odpowiedziała rozbawiona. - Dzięki. Jestem jej za to wdzięczna, miała w końcu naprawę wiele dziwnych imion do wyboru. – stwierdziła. Mogła w końcu nosić imię jakieś produktu albo marki, innego modnego w tamtym czasie celebryty albo dziwne połączenie innych imion. Lava nie było złym imieniem, chociaż w dzieciństwie nieco przeszkadzało. W zasadzie nie do końca była pewna jak to się stało, że została tak nazwana, ale ciotka taką właśnie historię jej przekazała. Jej po matce zostało imię, bo nazwisko dostała po adopcyjnych rodzicach.
Ze zrozumieniem pokiwała głową, chociaż gdyby nazwisko miało dziwne, to z pewnością zmieniłaby je zaraz po otrzymaniu dowodu pełnoletności. – A czym się zajmujesz? – spytała zaintrygowana, bo skoro o tym wspomniał, to może było o co pytać? Cóż, on już nieco o niej wiedział, ona o nim nadal nic.
- Celebrytka… – zaśmiała się. Na pewno za celebrytkę się nie uważała. – Szukam znajomych. Odświeżam listę kontaktów, Facebook mi się znudził. Oglądam zdjęcia facetów bez koszulek. – odpowiedziała z powagą, po czym uśmiechnęła się szeroko i kręcąc głową chwyciła swoją szklankę z drinkiem. – Szukam wrażeń. – dodała odstawiając szkło. Coś w tym było. Prawdopodobnie gdyby nie to, siedziałaby teraz w domu i oglądała Netlix.
– Podziękujmy twórcom Tindera, że można przebierać w opcjach i pozwalać pisać do siebie tylko wybranym. – stwierdziła rozbawiona. Bo oczywiście nie przesuwała każdego faceta w prawo, czekając na lawinę wiadomości.
- Dużo dziewczyn daje się namówić na spotkania po wymienieniu kilku wiadomości? – zapytała z ciekawości. Sama podjęła decyzję o spotkaniu się z nim dość impulsywnie, ale może nie wszystkie laski na tinderze były tak lekkomyślne, nie?
-
tête-à-tête poprosiłaby o więcej, uśmiechnąłby się z powątpiewaniem. Był człowiekiem dalekim od jakichkolwiek zobowiązań wykraczających poza zawodowe i nie sądził, aby kiedykolwiek miało się to zmienić.
- Celebrytka - zawtórował, powtarzając to słowo już któryś raz w nieodległych ramach czasowych. Tak naprawdę nie wiedział jak się do tego odnieść - pozytywnie czy negatywnie, bo przecież to określenie odnosiło się zazwyczaj do gwiazdeczek stawiających pierwsze kroki w wielkim świecie szoł-bizu, Do tych, którzy zachłystują się pozorną sławą, wykorzystując pięć minut jakie im dano w nie do końca trafiony sposób. Nie znał kobiety siedzącej naprzeciw niego, niewiele mógł o niej powiedzieć po tych kilku zdawkowych informacjach i wiadomościach jakie wymienili, niemniej wątpił, ze była jedną z tych głodnych sukcesu, gotowych na wszystko. Nie pasowała do tego obrazu. - Innymi słowy zabijasz nudę - uśmiechnął się wreszcie, obracając w dłoni szklankę z alkoholem, zastanawiając się przy tym jak odpowiedzieć na jej pytanie. Przebarwione kłamstwo czy półprawda?
- Prowadzę swój biznes - zdecydował się na drugą opcję, nie rozwijając myśli dalej. Tyle wystarczało, nawet, jeśli tak naprawdę nie mówiło jej nic. - Jeśli na koniec wieczoru nie będziesz szukać na tinderze kogoś kto cię ode mnie wybawi, to zdradzę ci więcej - zlustrował ją spojrzeniem chłodnych tęczówek, doceniając to jak oszałamiająca była jej uroda. W połączeniu z nietuzinkowym imieniem i zaskakującym stylem, zdawała się być absolutnie świadoma tego, że działała na mężczyzn. Nie tylko na niego, siedzącego obok, będącego jej opcją na dziś, ale też tych przy sąsiednich stolikach i tych którzy mijali ich w drodze do baru.
- Całe mnóstwo. Muszę zapisywać wszystko w kalendarzu, bo w przeciwnym razie gubię się pomiędzy godzinami kolejnych spotkań - odpowiedział z rozbawieniem, całkowicie naginając prawdę.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- Możemy tak to nazwać. – zgodziła się z nim. Zdecydowanie miała co w życiu robić, jednak chodzenie na randki z tindera było zupełnie innym poziomem zabijania nudy, dając ten przyjemny dreszczyk emocji, bez którego nie potrafiła chyba normalnie funkcjonować.
- Myślisz, że będziemy się tu nudzić i że będę potrzebowała ratunku? – uniosła pytająco brew i sięgnęła po swojego drinka. Naprawdę nie musiała wiedzieć, czy Monroe się zajmuje. Nie byli na przesłuchaniu ani na prawdziwej randce, na której musiałby opowiadać jej osobie rzeczy, które zaimponują jej na tyle, by miała ochotę znów się z umówić. Doskonale wiedziała w jakim celu miał konto na Tinderze, w końcu była dużą dziewczynką, a nie marzącą o wielkiej przypadkowej miłości nastolatką.
Widząc jego spojrzenie sunące po jej sylwetce, przełożyła nogę na nogę i zaczęła bawić się swoim łańcuszkiem, niby go poprawiając. - Rozumiem, że nie mamy w takim razie dużo czasu? – spytała, postanawiając pociągnąć tę gierkę.
– Szkoda. – westchnęła, robiąc niezadowoloną minkę i przygryzając dolną wargę, jakby rozmyślała nad rozwiązaniem tej sytuacji.
-
- W takim razie musimy to sprawdzić - on unikał rozgłosu, przynajmniej tego związanego z artykułami na portalach plotkarskich. Nie był celebrytą, nie znał świata showbiznesu i nigdy nie chciał go poznać. Miał własny klub, a po godzinach zajmował się resztą obowiązków, do których osoby spoza jego najbliższego kręgu nie miały dostępu. Lava zdecydowanie nie zaliczała się do tego grona, dlatego na jej pytania odpowiadał okrężną drogą - nie kłamał, ale nie mówił też prawdy, bo nie musiała jej znać. I nie powinna.
Miał dość small talku. Oboje doskonale wiedzieli, że dzisiejszego wieczoru pojawili się w Rapture w jednym celu. Przez dłuższą chwilę intensywnie się wpatrywał się w czekoladowe tęczówki i mocno zarysowane kości policzkowe, nie przejmując się ciszą, jaka między nimi zapanowała. Dopił zawartość swojej szklanki i wstał ze swojej skórzanej loży, wyciągając ku niej rękę zachęcająco, acz jednoznacznie.
- Możemy nudzić się tutaj - rzucił, uśmiechając się pod nosem, co niweczyło jego niewinny ton głosu. - Albo znaleźć miejsce, w którym będzie ciekawiej.
Klub znał jak własną kieszeń - potrafił znaleźć odpowiedni, wolny pokój w kilka sekund. Wystarczyło jedno, wymowne spojrzenie w stronę ochroniarzy, którzy posłusznie otworzyli dla nich boczne wyjście z sali i przeprowadzili do przyciemnionego pomieszczenia mieszczącego się na tym samym piętrze. W tej chwili nie zastanawiał się nad tym, czy nie wyglądało to podejrzanie. Nie zabierał jej w żadne z pomieszczeń niedostępnych dla publiki - to akurat okazało się wolne, bo pokaz się zakończył.
Puścił rękę Lavy tylko po to, aby móc przepuścić ją w drzwiach. Pokój nie należał do tych, których należało się wystrzegać, które przeznaczone były dla biznesu i jego drugiej strony. Mimo tego, nie zamierzał zaciągać jej nigdzie siłą.
W środku nie było nikogo poza nimi, eleganckimi kanapami i niewielkiej sceny, przeznaczonej do prywatnych występów. Neonowe światła nadawały im twarzom różowo-fioletowej poświaty, jednocześnie podkreślając rosnące w powietrzu pożądanie. Chciał ją mieć. Tu, teraz, w tym momencie. Była cholernie seksowna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a Monroe zawsze miał słabość do pewnych siebie kobiet.
Stanął na przeciwko kobiety i zrobił krok do przodu, tym samym zmuszając ją do cofnięcia się. Każdy, kolejny ruch miał sprawić, że finalnie oprze się plecami o ścianę znajdującą się tuż za nią. Położywszy dłonie po obu stronach jej głowy, uśmiechnął się zawadiacko.
- Tak się składa, że znalazłem wolną chwilę - gdy ich wargi dzieliły jedynie milimetry, płynnie nawiązał do jej pytania sprzed kilku minut. Nie chciał robić nic bez zgody Hale, niezależnie od tego, jak bardzo pragnął spróbować smaku pełnych ust, pociągniętych ciemną szminką.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- Podoba mi się twoje podejście. Proponuję… wybrać coś, o czym bardzo chętnie będą pisać. – odparła z psotnym uśmiechem, nie kryjąc swoich planów na ten wieczór. Oczywiście to spotkanie miało kilka potencjalnych scenariuszy, wszystko zależało od nich i czy wybiorą ciekawszą wersję. Lava zdecydowanie wolała ciekawsze wersje.
Uniosła pytająco brew, kiedy wstał i podał jej rękę. Dopiła swojego drinka, którego i tak miała już niewiele na dnie szklanki i wyciągnęła dłoń, by pomógł jej wstać, chociaż tak naprawdę nie było takiej potrzeby. Pochyliła tylko jeszcze nad kanapą, by złapać swoją kurtkę i z uśmiechem zwróciła się do Monroe. – Prowadź. Nie lubię się nudzić. – rzuciła z uśmiechem i ruszyła za nim, pozwalając się prowadzić do pokoju, który został otwarty przez ochronę. Zaskoczona tym faktem, zlustrowała ochroniarza, po którego spojrzeniu było widać, że doskonale wiedział po co wpuszcza ich do tego pokoju. Weszła do środka i rozejrzała się wokół, próbując wyrzucić z głowy kolejne pytania, które się nasuwały. Pomieszczenie jednak wydawało się być idealnym wyborem, jeśli brać pod uwagę ich aktualne plany.
Nim się zorientowała, pojawił się naprzeciwko niej, zmuszając ją zrobienia kroku do tyłu. Doskonale wiedziała, co czego miało to prowadzić, dlatego posłusznie wykonała kolejny krok, powoli cofając się, aż poczuła zimną ścianę pod swoimi plecami. Uniosła wzrok, rzucając mężczyźnie wyzywające spojrzenie. Był od niej dużo wyższy, więc postanowiła wspiąć się na palce.
– Chyba musiałeś mieć ich więcej, bo wygląda na to, że całkiem ładnie to wszystko zaplanowałeś. – odparła ściszając głos. Przesunęła dłonie na jego boki, powolnie przesuwając palcami po jego ciele, najpierw zahaczając o brzeg koszulki, następnie po żebrach, które uwydatniły się w tej pozycji. A kiedy dotarła do jego szyi, zacisnęła palce na jego karku i przyciągnęła go do siebie, by zainicjować pocałunek. Na początku dość leniwy, jakby chciała wybadać, na ile może sobie pozwolić, następnie pogłębiając go i zaczepnie przygryzające dolną wargę mężczyzny.
- Kusisz. Ale kusi mnie również to. – oznajmiła, odrywając się od niego na chwilę i wskazując na scenę, która znajdowała się po drugiej stronie pokoju.
– Usiądź. – poleciła mu, kiedy zgrabnym ruchem, pochylając się nieco, wysunęła się z jego objęć i podeszła do rury, która w tym świetle sama wręcz zapraszała, by z niej skorzystać. Dotknęła jej, by sprawdzić czy jest zablokowana, a kiedy okazało się, że nie jest, zacisnęła na niej smukłe dłonie i zakręciła się na niej. Nie robiła tego od dawna, ale na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, który nie krył jej ekscytacji. Nie była profesjonalistką, nigdy w życiu nie zajmowała się tym zawodowo, ale pracując w barze w Nowym Orleanie, wzięła kilka lekcji od swoich koleżanek, które tańczyły w pracy. A że na co dzień trenowała jogę, nadal miał na tyle siły, by oderwać się od ziemi i wygiąć plecy w łuk. – Jakieś życzenia? – rzuciła mu spojrzenie ze sceny, uśmiechając się przy tym zaczepnie.
-
Była piękna i nawet na zdjęciach w aplikacji przypominała dziką zwierzynę z charakterystycznym błyskiem w oku. Lubił kobiety, które miały coś do powiedzenia i nie bały się dzielić swoim zdaniem z publicznością. Szare myszki zdecydowanie odstawały od zainteresowań bruneta, a w przypadku speakerki, nawet opis pod fotografią trącił niebanalnością.
Praca nie pozwalała mu się nudzić, ale tak samo nie umożliwiała mu planowania. Nigdy nie wybiegał daleko w przyszłość, nie zastanawiał się na tym, co będzie za tydzień, dwa, miesiąc czy rok. Dla dobra biznesu musiał być całodobowo osiągalny i dostępny.
– Nigdy nic nie planuję – mruknął, pochylając się nad łabędzią szyją towarzyszki i muskając miękką skórę wargami. – Można powiedzieć, że mam tutaj koneksje – gdy stał nad nią, przewyższał ją o co najmniej kilkanaście centymetrów; stojąc między jego ramionami wydawała się być krucha i filigranowa. Szybko jednak pokazała, że drobna sylwetka nie idzie w parze z zadziorną osobowością. Kiedy poczuł smukłe palce na karku, z równą namiętnością oddał pocałunek, delektują się smakiem pełnych warg, o których nie mógł przestać myśleć od początku ich spotkania.
Smakowała drogim alkoholem, który teraz spijał z jej ust.
Pachniała słodkimi perfumami, przyjemnie drażniącymi nozdrza.
– Scena? – powiedział nieco głośniej, odwracając głowę i na krótki moment skupiając się na metalowej rurze. Nim zdążył zareagować, wyswobodziła się spomiędzy potrzasku i kołysząc kształtnymi biodrami powędrowała na podwyższenie.
Usłyszawszy jej pytanie, uśmiechnął się niechętnie, bo zdecydowanie wolał, gdy pozostawała bliżej niego. Oczyma wyobraźni sunął już dłońmi po zgrabnym ciele, pozbywając się zbędnego balastu w postaci jej ubrań. Ale Lava wolała wodzić go za nos, grać w kotka i myszkę, wystawiając jego cierpliwość na prawdziwą próbę.
– Mam wiele pomysłów – rzucił, siadając na jednym ze skórzanych foteli umiejscowionych tak, aby siedzący na nich mężczyźni mieli najlepszy widok na tancerki. – Ale zdam się na profesjonalistkę – oparł się o materiał i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. Jednego z nich wsunął między wargi, odpalił i zaciągnął się głęboko, wciąż nie spuszczając zaciekawionego spojrzenia z mulatki. Otoczony dymem, czekał, aż rozpocznie wyczekiwany występ.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
- Mhmm. – przytaknęła zadowolona, a po chwili była już na scenie. Jeden impuls i jedna myśl, tyle jej wystarczyło, by rozpocząć taniec do stłumionej muzyki, która przebijała się przez ściany tego pomieszczenia. Jego zniecierpliwione spojrzenie było rozbrajające, ale nie mogła nic poradzić na to, że lubiła kusić. Tak samo jak lubiła, gdy ktoś patrzył na nią w tej sposób. A skoro miała widownię, to mogła robić show. Kilka zgrabnych ruchów na kręcącej się rurze, jej pełne biodra kołyszące się w rytm muzyki, plecy wyginające się w łuk, prezentując jej gibkość. Dawno tego nie robiła, ale miała w sobie lekkość, która pozwalała się jej wić przy rurze, prezentując jej atuty. Cały czas patrzyła na spowitego tytoniowym dymem mężczyznę, kusząc go coraz odważniejszym tańcem. Zaraz potem zeszła ze sceny i znalazła dla siebie miejsce na jego kolanach, siadając na nim okrakiem. Wyciągnęła dłoń po papierosa, by zaciągnąć się nim.
- Wyglądasz na zniecierpliwionego. – zauważyła z delikatnym uśmiechem, jedną dłonią sunąc po jego ramieniu, wyznaczając sobie ścieżkę do jego szyi. Znacząco poruszyła biodrami i zainicjowała pocałunek. Tym razem pewniejszy i dłuższy, podczas którego wsunęła dłoń w jego włosy, zaciskając na nich smukłe palce.
– Nie mogę kazać ci czekać. – dodała cicho, pochylając się nad nim i owiewając jego ucho ciepłym oddechem. Sama też nie chciała tyle czekać. Jej dłoń powędrowała pod jego koszulkę, sprawdzając, czy to co zdążyła sobie już sobie wyobrazić pokrywało się z rzeczywistością.
-
Już od samego wejścia, blondynka była pod sporym wrażeniem. Z całą pewnością było to miejsce, w którym Evans, mogła spedzić dzisiejszą noc. Udając się na loże znajdujące się na pierwszym pietrze, kobieta rozsiadła się wygodnie na jednej ze skórzanych sof. Gdy swoją obecnością zaszczyciła ją charakterystycznie ubrana kelnerka, ta zamówiła swoją ulubioną margaritę.
Otrzymując drinka, Dakota ujęła kieliszek w dłoń, a nastepnie wstała i udała się do barierek. Stamtąd miała doskonały wręcz widok na znajdujący się na dole bar, czy parkiet, na który z każdą miającą chwilą, przybywało coraz to więcej ludzi. Właśnie wtedy, gdy blondynka powróciła wzrokiem do wcześniej wspomnianego baru, dostrzegła tam kogoś, o kogo istnieniu winna była zapomnieć już dawno. Vincent - choć wyglądał nieco inaczej, niż zapamiętała, to z całą pewnością był on. Siedział tam, jak gdyby nigdy nic, będąc pogrążonym w rozmowie z innym, towarzyszącym mu mężczyzną. Przyglądając mu się, wszystkie wspomnienia z ich niegdyś wspólnego życia, uderzyły w nią, zalewając kobietę, niczym fala tsunami.
To prawda, Dakota bardzo go kochała, lecz gdy tylko dowiedziała się, czym w rzeczywistości zajmuje się jej ukochany, przerażona możliwością ponownego zetknięcia z przysłowiowym dnem, podjęła decyzję o ucieczce. Bo inaczej nie można nazwać tego, że jeszcze tej samej nocy, opuściła śpiacego w ich łóżku Vincenta, po czym pakując w pośpiechu tylko najpotrzebniejsze rzeczy do swojej niewielkiej torby, wyszła z mieszkania bez słowa i już nigdy więcej nie wróciła. Aby dodatkowo utrudnić Vincentowi ewentualne poszukiwania, zdecydowała się opuścić Seattle na jakiś czas.
Jeśli kobieta miałaby być szczera ze samą sobą, to musiała przyznać, że nie sądziła iż po powrocie do rodzinnego miasta ich drogi ponownie tak szybko się ze sobą skrzyżują. Nie wiedzieć czemu, Monroe nagle uniósł swoja głowę nieco ku górze, dzięki czemu ich spojrzenia się ze sobą spotkały. Teraz było już za późno, aby obrócić się i udawać kogoś innego. Dakocie ani trochę nie spodobało się to, co poczuła, gdy dotarło do niej, że on również zdał sobie sprawę z jej obecności w tym miejscu.
Kobieta odruchowo cofnęła się o kilka kroków, a nastepnie wróciła na loże. Całego swojego drinka wypiła jednym porządnym chłystem, lecz alkohol ani trochę nie rozjaśnił jej umysłu. Nie uspokoił też szalejących wewnatrz niej emocji. Gdyby tylko Kitty dobrze wmieszała się w tłum, mogłaby niepostrzeżenie opuścić Rapture. To był dobry plan, ale z samym wykonaniem poszło już znacznie gorzej. Upewniając się, że nie zostawiła niczego ważnego na stoliku, blondynka miała zamiar opuścić to miejsce, lecz gdy tylko odwróciła się, z impetem wpadła właśnie na niego. Jego silny, zacieśniający się na jej ramionach uścisk, wcale nie wróżył niczego dobrego...
-
Ba, w zasadzie, to mógłby powiedzieć, że pierwszym. Własnego mieszkania nie widział od dłuższego już czasu, większość nocy spędzając u Kiary, której cztery ściany wydawały mu się bardziej komfortowe i przyjazne, już abstrahując od tego, że zwyczajnie mieli bliżej, a ona kończyła swojązmianę wcześniej poza koncertowymi nocami. Nie przeszkadzało mu to. Przyzwyczajony do swojego ciemnego apartamentu w szemranym South Park, musiał przywyknąć do neonowego blasku lamp odbijającego się od błyszczących się blatów i gładkiej podłogi. Preferując ciszę, nauczył się odnajdywać spokój w wiecznym zgiełku muzyki wymieszanej z chaosem prowadzonych rozmów, przerywanym jedynie pijackimi okrzykami zadowolenia.
Klub mu odpowiadał. Nauczył się w nim funkcjonować, przez co teraz, w miejscu tak pełnym entropii jak to, czuł się równie naturalnie jak na własnych, starych śmieciach, gdzie nikt mu nie przeszkadzał.
Była jedna osoba, której dzisiejszego wieczora się nie spodziewał. Ruszając lekko w kółko trzymaną w dłoni szklanką, obserwował jak wódka w środku wiruje, a lód uderzał o ścianki naczynia. Było to zdecydowanie ciekawszym zajęciem niż rozmowa z bardzo napalonym na jakiś biznesowy pomysł znajomym, na którego wpadł całkiem przypadkiem, podchodząc do baru by przekazać stojącemu za nim pracownikowi jakieś polecenie.
Gdy uniósł spojrzenie, natrafiając na znajomy wzrok, drgnął lekko. Była ostatnią osobą, której mógł się tego spodziewać. Mrugnął, jakby chcąc zdmuchnąć tkwiącą w jego polu widzenia iluzję, ale gdy jego powieki znów się rozwarły, nadal tam stała.
Gdy mrugnął drugi raz, mknęła już w stronę loży niemal w podskokach, pierzchając przed jego spojrzeniem tak, jak wydawałoby się, że wieki temu uciekała przed nim samym.
- Wrócę do ciebie za chwilę - poinformował mężczyznę, przerywając mu w pół zdania. Jego zawiedzione spojrzenie zbył, klepiąc go lekko ręką w ramię w pokrzepiającym geście, nim wstał z hokera.
Nie uciekała w stronę wyjścia, więc miał jeszcze chwilę czasu - a przynajmniej tak odważnie założył. Machnął ręką w stronę barmana, który porzucił obecnych klientów w mgnieniu oka, przyjmując zamówienie właściciela i wykonując je w może minutę.
Z jej kiedyś ulubionym drinkiem w dłoni i bez żadnej pewności co do tego, czy dalej to pija, chwilę później stanął w wejściu do loży, w której siedziała jak na szpilkach.
- No proszę, kto wrócił do Seattle - przywitał się, uśmiechając pod nosem na jej widok. Świadomie stanął w jedynym wejściu, nie spodziewając się, żeby kobieta była zdolna do skakania przez kanapy byle tylko przed nim uciec. - Jak było w wielkim świecie? - zagadnął, wyciągając ku niej dłoń z drinkiem.
-
Blondynka nie przypuszczała, że jej plany tak szybko zostaną pokrzyżowane. Dostrzegając mężczyznę, poczuła jakieś dziwne ukłucie wewnątrz samej siebie. Postanowiła jednak, że za nic w świecie, nie pokaże po sobie strachu, czy jakichklolwiek innych emocji, które mogłyby okazać się słabością, jaką Monroe wykorzystałby z łatwością przeciwko niej.
- Po Twoim czarującym uśmiechu, mogę wnioskować, że cieszy Cię mój widok? - Zagadnęła, obserwując z uwagą jego zuchwałe poczynania. Pamiętał...skubany wciąż pamiętał, co zwykła pijać z taką ochotą... Odwzajemniając uśmiech, ujęła nieco drżącą od emocji dłonią kieliszek, który jej oferował, odstawiając go delikatnie na stolik. Potrzebowała tego alkoholu, nawet bardziej, niż byłaby to w stanie przyznać chociażby przed samą sobą.
- Z całą pewnością nie jest tak ciekawie, jak u Ciebie... - Mruknęła w odpowiedzi, mierząc go swym spojrzeniem, z czym oczywiście wcale się nie kryła. Obserwując w międzyczasie zachowanie tych wszystkich, chodzących jak w zegarku kelnerek, szybko wywnioskowała, że jej ex najwidoczniej pociąga w tym miejscu za wszystkie sznurki. Niedobrze...bardzo niedobrze.
Rozsiadając się wygodniej na sofie, kobieta ostentacyjnie wychyliła się nieco, aby sprawdzić swoje ewentualne możliwości. Dostrzegając, że męzczyzna swoim ciałem wyraźnie blokuje jej jedyną drogę ucieczki, wywróciła tylko wymownie błękitnymi oczyma, śmiejąc się cicho pod swym nosem.
- Och, Vincent... Jeśli chcesz zatrzymać mnie tutaj na dłużej, wystarczy poprosić. Oboje doskonale wiemy, że teraz nie pozwolisz mi uciec tak szybko, prawda? - Może to nie było do końca rozsądne rozwiązanie, ale Dakota właśnie taka była. W sytuacjach wyjątkowo niewygodnych, jej zachowanie ociekało czystą prowokacją niemalże na każdym kroku. W końcu nie na darmo powiadają, że najlepszą obroną jest atak. Jednak czy takie otwarte prowokowanie mężczyzny nie było błędem?
- Dołaczysz do mnie, czy może nadal będziesz mi się tak przyglądał? - Zapytała, po czym w końcu upiła łyk kuszącej ją z oddali margarity. Choć przy kimś takim, jak Monroe, winna była zachować ostrożność, a przede wszystkim trzeźwość umysłu, to jednak na trzeźwo nie byłaby chyba w stanie stawić mu czoła. Zresztą, to był zaledwie drugi kieliszek, a noc zdawała się dopiero rozpoczynać swoje rządy...