WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://64.media.tumblr.com/a767f98db5c ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 outfit

Sprawa wyglądała tak, ze nie za bardzo uśmiechało mu się zarywanie nocki tylko po to żeby cykać fotki w klubie nocnym. Jak już miał tam iść to wolał to robić w roli klienta i mniej lub bardziej się nawalić. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie jest jeszcze na tyle znanym fotografem, by móc w zleceniach wybrzydzać, bo jak rzeczywiście chciałby się napić alkoholu w tym klubie, czy w innym, to trzeba było mieć za co barmanowi zapłacić. Niestety ale dolary na drzewach nie rosły, inne waluty też nie, a nawet gdyby to Malcolm byłby za leniwy żeby szukać jakiegoś kantoru po całym mieście, dlatego wolał zdecydować się na udział w tej imprezce i pocykaniu kilku fotek.
Jak przyszło co do czego to kręcił się po całym klubie robiąc zdjęcia niektórym tancerkom, a później też klientom tego przybytku, w międzyczasie pijąc sobie jeszcze piwko, bo co z tego, że był w pracy? Był sam sobie szefem i jako swój szef pozwalał na jedno piweczko żeby mu w gardle nie zaschło. Zresztą chyba nie mógłby tak całkiem na trzeźwo robić zdjęcia tym dziwnym ludziom, którzy na bank wypili o wiele więcej niż jedno piwo. Po dwóch lub trzech godzinach miał już pełną pamięć i to była oznaka, że należałoby się już zbierać do domu. Ogarnął swoje rzeczy i wyszedł z klubu, a przed wejściem postanowił jeszcze sobie zapalić papieroska. Całe szczęście nie był aż tak zaaferowany paczką fajek żeby nie zobaczyć znajomej twarzy, która przemknęła gdzieś obok. - Innana! - zawołał za nią, chociaż sam nie za bardzo wiedział czy dobrze postąpił, w końcu to ta dziewczyna narobiła w jego życiu poważnych kłopotów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — ..........Zauważyła go. Tylko kątem oka i tuż pod koniec swojego występu, ale go zauważyła.
..........Ile to już minęło, odkąd ostatni raz się widzieli? Chyba miesiąc. Miesiąc bez jakiekolwiek wiadomości z jego strony, co wcale jej nie przeszkadza. Przecież nie liczyła na nic więcej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Malcolm jest zajęty i nawet po wspólnie spędzonej nocy niczego więcej sobie nie wyobrażała. W końcu to ona uciekła po wszystkim bez słowa, nie zostawiając mu żadnej wiadomości. Mógł być więc spokojny — nie musiał się martwić, że w dniu ślubu pojawi się na imprezie i wszystko rozwali. Nie spodziewała się tylko, że zrobi to ktoś inny. Nie spodziewała się, że koleżanka, której powiedziała o tym, co się wydarzyło, poleci do jego narzeczonej i wszystko jej opowie. W innym wypadku na pewno by się jej nie wygadała. Przecież nie chciała zniszczyć jego małżeństwa, zupełnie nie o to jej chodziło. Chodziło jej tylko i wyłącznie o dobrą zabawę.
..........Problem w tym, że nawet nie wie, co się wydarzyło. Nie wie, że ślub się nie odbył, że ten ich wspólny wyskok wyszedł na jaw i wszystko przekreślił. Choć to i tak niczego by nie zmieniło, bo mimo wszystko nie ma zamiaru do niego podchodzić. Nie tutaj, nie w klubie. Dlatego, tak jak po każdym swoim występie, czym prędzej ucieka do garderoby, przebiera się, a potem wychodzi z klubu tylnym wyjściem, chcąc wrócić do siebie. Do cichego, pustego mieszkania, gdzie znowu zapomni o Malcolmie i ich wspólnie spędzonej nocy.
..........Tylko że to chyba nie jest jej dane, bo kiedy mija wejście do Rapture, słyszy za sobą jego głos. Zatrzymuje się więc w pół kroku, a potem niepewnie odwraca się w jego stronę, nie mając pojęcia, czego mężczyzna może od niej chcieć. Bo ona od niego już nic nie chce. Było miło, było fajnie i chociaż nie zawsze wie, co powinna, a czego nie powinna robić, nie jest głupia — zdaje sobie sprawę, że cokolwiek między nimi było, to koniec. A przynajmniej zakłada, że Malcolm tego właśnie chce.
..........Malcolm. Cześć — mówi, poprawiając torebkę na ramieniu, po czym robi krok w jego kierunku. Nic więcej jednak nie mówi, po prostu czeka, ciekawa czego od niej jeszcze chce. Sama przecież nie ma mu już nic do powiedzenia, gdyby miała, to nie uciekałaby po tamtej nocy bez słowa.
..........Obrazek
.............once I rose above the noise and confusion
.............just to get a glimpse beyond this illusion

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 48 — Obrazek
Rebecca jest wściekła. Równie mocno na Jacoba, co na siebie, że planując to wszystko przez długie miesiące, nie przemyślała wszystkiego. Każdego scenariusza. Wydawało jej się, że będzie bał się bardziej. Że będzie w większym stresie. Że będzie miała nad nim większą kontrolę. Nie przewidziała, w żadnym wypadku, pojawienia się kogoś trzeciego. Josephine Alderidge, do kurwy nędzy. Potrzebowała planu B. Opcji zapasowej. Środków większego kalibru. Zaplanowanie tego wszystkiego zajęło jej kilka dni. Nie skontaktowała się wcześniej ze swoją kuzynką. Co jej miałaby powiedzieć przez telefon? Bu! Wróciłam? Bu! Mój mąż mnie jednak nie zamordował, jak pozwoliłam mu przez ponad rok myśleć? Bu! Wiem, że nie odzywam się od kilku lat, ale mam sprawę? Bu! Kiara, zamordowałabyś mojego męża?
Zamiast tego postanowiła znaleźć Wallace. Zajęło jej to chwilę. Czekała też na właściwą okazję. Blondynka miała być sama, najlepiej po pracy, najlepiej bez towarzystwa. Zależało jej na treściwej rozmowie.
Tego dnia czekała na nią w samochodzie kilkadziesiąt minut. Nie była tu pierwszy raz, wiedziała mniej-więcej, kiedy wyjdzie. Tym razem jednak była sama. Nie mogła zmarnować tej okazji. Wysiadła szybko z wielkiego suva i szybkim krokiem ruszyła za Kiarą w stronę parkingu.
Była chuda. Chudsza niż kiedykolwiek, a zawsze wyglądała tak, jakby dręczyła ją niedowaga – zwłaszcza widoczna na tle dość wysokiego wzrostu. Miała na sobie trampki i obszerną bluzę dresową z narzuconym na nią trenczem. Szła szybko, ale mimo tego, nie mogła dogonić kuzynki. Zrównała się z nią dopiero przy samochodzie. Położyła dłoń na klamce drzwi, zanim sięgnęła tam druga z blondynek. Nie spodziewała się jednak, że zarobi gazem pieprzowym w twarz.
JEZU, KURWA, KIARA!!! – wrzeszczy, zasłaniając drobnymi palcami twarz. Oczy jej płoną i absolutnie nic nie widzi. – Czy ty kurwa oszalałaś?! Nigdy nie byłaś zbytnio rodzinna, ale to jest już, przesada!! – piszczy, ściąga kaptur z głowy, który ujawnia długie blond włosy i w panice zaciska powieki, starając się, by łzy jak najszybciej opłukały zaatakowane oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wychodzi z Rapture bez pożegnalnego papierosa. Klub stał się jej drugim domem, który pielęgnowała tak samo, jak ten, w którym na co dzień spała. Poza tym, po wykonaniu zadania powierzonego przez Franka, miejsce stało się też najbezpieczniejsze.
Parking znajduje się tuż obok wyjścia, ale serce bije jej jak oszalałe, bo wie, że ktoś za nią chodzi. Od kilku tygodni czuje czyiś wzrok na swoich plecach i widzi tę cholerną czapkę – niezbyt charakterystyczną, bo czarną i z logotypem Seahawks, ale nadal zauważalną. Pospiesznie wsuwa dłoń do torebki przewieszonej przez ramię i łapie za niedawno zakupiony gaz pieprzowy. To właśnie wtedy obraca się na pięcie i zasłaniając usta oraz nos pod chustą, psika nim prosto w napastnika. Ten wierzga i wykrzykuje - początkowo - stek niezrozumiałych słów, które dopiero po chwili zaczynają mieć sens.
I wtedy to do niej dociera. Gestem dłoni wstrzymuje biegnących w jej stronę ochroniarzy.
– Rebecca?! – burza jasnych loków wystających spod kaptura i ten głos… Cholerne znajomy głos. Głos, którego nie słyszała tyle lat. Robi krok w stronę chudej sylwetki i bezwiednie łapie kobietę za ramię, w ten sposób próbując zmusić ją do wyprostowania się. Mocno zaciska palce na materiale czarnej bluzy i przygląda się twarzy, którą ta próbuje schować za drobnymi dłońmi. Oczy musiały palić ją żywym ogniem, ale to kompletnie nie interesuje panny Wallace. Liczy się tylko jedno – co robi tu Rebecca Hirsch. – Kto normalny skrada się za kimś w ten sposób? I co ty tu, kurwa, robisz? – rzuca podniesionym głosem, jeszcze zanim puszcza kuzynkę. Dopiero wtedy pochyla się do drzwi swojego samochodu, otwiera je i z tylnego siedzenia wyjmuje butelkę wody. – Uspokój się. Daj, woda pomoże – dyktuje i dosłownie wylewa strumień zimnego płynu prosto na jej twarz.
Przez krótką chwilę nie odzywa się ani słowem – jasnymi tęczówkami świdruje jedynie twarz kuzynki marnotrawnej, która najwyraźniej, czując nadchodzącą Wielkanoc, postanowiła wrócić zza grobu.
– Co się z tobą działo? – wciąż trzymając plastikową butelkę w dłoni, odsuwa się do tyłu, do momentu, w którym pośladki spotykają się z chłodną obudową auta. – Mogłaś zadzwonić, napisać, cokolwiek. Kurwa, byłam przekonana, że nie żyjesz – Jacob nigdy nie wprowadził jej w kulisy enigmatycznego zaginięcia Rebecci, ale jej problem z narkotykami mówił sam za siebie. Kiara do dzisiaj była przekonana, że posiadaczka jednych z piękniejszych loków na świecie, zaliczyła złoty strzał. Coś, na co finalnie przygotowywała się przez pół życia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rebecca opłukuje twarz wodą i chociaż wciąż nie jest najlepiej, to przynajmniej jest w stanie otworzyć powieki. Mruży je i mruga może nazbyt intensywnie, ale przez chwilę nie widzi jeszcze Kiary, a zaledwie zarys postaci. Znowu coś poszło nie po jej, kurwa, myśli. Może w ogóle nie powinna tego wszystkiego robić sama? Przecież przez zniknięciem wyprzedała połowę mieszkania Jacoba. W zasadzie jej i Jacoba, ale umówmy się, przez dekadę nie dołożyła do tego małżeństwa ani złotówki. Może powinna komuś za to wszystko zapłacić i sterować całym misternym planem ze swojej kanapy? Szlag by to!
Zdefiniuj kurwa normalny! – odgryza się w końcu wściekła, zabierając butelkę z rąk jej napastniczki. Sama przemywa jeszcze raz oczy i wreszcie. Wreszcie zaczyna coś widzieć. Uśmiecha się wobec tego szeroko i spogląda na Wallace. Jest nieco wyższa, a wrażenie potęguje jeszcze ta przesadna chudość. Efekt lat wyniszczania organizmu.
Mogłam zadzwonić, mogłam napisać, a mój mąż spotkałby cię, spojrzał raz tymi swoimi niebieskimi, wielkimi, sarnimi oczami iii gotowe. Powiedziałabyś mu wszystko – wzrusza ramionami, jakby mówiła o przepisie na sernik. Nigdy nie podobało jej się to, że Kiara i Jacob pozostawali w raczej dobrych relacjach. Jak skończyły się jego raczej dobre relacje z jej przyjaciółką? No właśnie.
Mieliście myśleć, że spoglądam na was z nieba – uśmiecha się, całkowicie świadoma tego, że nikt nie otworzyłby jej bramy do raju – A przynajmniej tak miał myśleć mój mąż. Przykro mi, że musiało to też dotyczyć całej reszty. Ale teraz jesteśmy na drugim etapie mojego planu. I wybacz tę interesowność, ale jesteś mi potrzebna – szybko i dość nieoczekiwanie przechodzi do sedna. Jest trochę chaotyczna. Sprawia wrażenie, jakby nadal była na prochach, chociaż od miesięcy jest czyściutka. Może tak właśnie działa o b ł ę d?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywraca oczami, bo dyskusja na temat tego, co jest normalne, a co nie, nie ma większego sensu. Nie z Rebeccą.
– Oczywiście, że bym powiedziała. Dlaczego miałabym tego NIE robić? Jest twoim mężem, uratował ci życie. A ty? Co dla niego zrobiłaś oprócz swojej, najwyraźniej, spektakularnej ucieczki? – nie jest przyjaciółką Jacoba, ale darzy go sporą dozą szacunku. Chciał dla Rebecci dobrze. Opiekował się nią. Robił wszystko, aby wyszła z paskudnego nałogu, który zmarnował jej tyle życia. A ona najwyraźniej niczego nie doceniała.
– Nieba? Prędzej patrzyłabyś na podeszwy moich szpilek, to raz – krzyżuje ramiona na piersi i ze zmrużonymi powiekami obserwuje tę podstępną, zniszczoną latami ćpania kreaturę. Czerwone, zapuchnięte oczy wpatrują się w nią z tym charakterystycznym uśmieszkiem, oznaczającym, że szykuje się coś niedobrego. Wallace nie jest zadowolona i zdecydowanie bardziej wolałaby wsiąść za kółko, po czym odjechać i zapomnieć, że kiedykolwiek na nią wpadła. – A dwa, jakiego kurwa planu? – Kiara jest przekonana, że kuzynka w końcu postradała zmysły; coś, co zawsze jawiło się jako nieuniknione, w końcu się wydarzyło – dla pani Hirsch niewątpliwie czeka specjalne miejsce i specjalna szafka na leki w ośrodku zamkniętym.
– Rebecca – artyska robi żwawy krok do przodu, łapie ją za ramiona i delikatnie nią potrząsa. Spogląda wprost w jasne tęczówki i to na nich skupia całą uwagę. Ma poważny, nieznoszący sprzeciwu wyraz twarzy. – Co ty zrobiłaś? – albo robisz. – Jesteś naćpana?
Mimo tego, że nie mają kontaktu od wielu lat, nie spodziewała się tak suchego przywitania. Kiedyś były blisko, jak siostry. Zostawały u siebie na noc, a Joe traktował ją jak własną córkę. Co stało się z tą kruchą, niegdyś ciekawą świata istotą?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Teatralnie przewracałaby teraz oczami, gdyby teraz tak strasznie jej nie piekły. Boże, gdyby potrzebowałaby moralizatorskich instruowań, poszłaby do rabina, z którym tak oddanie przyjaźni się jej teściowa. Czeka, aż Kiara powie te wszystkie i d i o t y c z n e słowa. Jej mąż, Jacob, taki kurwa święty. Niesamowite!
Nasrana! – odpowiada zaciekle, niezwykle dziecinnym sposobem i wyrywa się spod rąk Kiary. Jest poirytowana. Narrator mógłby dodać, że pani Hirsch po prostu ma już nadzwyczaj nie po kolei w głowie, ale sama Rebecca nie jest w stanie tego ocenić. Tapla się w swojej chęci zemsty, chociaż nie do końca sama potrafi wytłumaczyć z a c o.
Nic nie zrobiłam. Chciałam mu dać nauczkę. Nauczkę, słyszysz? Przysięgał przed swoim żydowskim bogiem, że będzie ze mną już zawsze. Tam też jest w zdrowiu i w CHOROBIE, wiesz? Ale nie mógł tego znieść, tak przynajmniej twierdził. Ale czy dobry mąż nie powinien chociaż spróbować?! Dziesięć lat małżeństwa, a mi zabraknie papieru, żeby spisać wszystkie jego romanse. Wiem, że ja też nie byłam bez winy, ale… U mnie robiły to prochy. A on przyznał sobie po prostu takie przyzwolenie. Poza tym wiedziałam, co zrobił z moją przyjaciółką. I czym się to skończyło. Mają dziecko, wiesz? Ta pizda urodziła mu syna i przez kilka lat próbowała to ukryć przed wszystkimi. Ale przede mną się nie da… – Rebecca zamyśla się na chwilę, wpatrując w asfalt pomiędzy nią a Wallace, ale szybko jej wzrok znów bystrzeje i wraca na ziemię. I do swojego szybkiego monologu.
Więc ten CAŁY PLAN wziął się właśnie stąd. Miał zatęsknić. Miał zrozumieć, że beze mnie nie ma to sensu. Miał się poczuć WINNY. Ale potem miał do mnie wrócić. Ja też się dla niego zmieniłam, wiesz? Jestem lepsza niż każda dziewucha, którą miał albo mógłby mieć. Taka, jaką by chciał. Tylko mój wspaniały mąż nie chce o tym słuchać. Nie chce, bo w głowie zawróciła mu jakaś głupia siksa. I dlatego jestem tutaj. Potrzebuję twojej pomocy, Kiara. Wiem, co… – macha ręką w kierunku Rapture – Wiem, co tam robicie. Nie jestem głupia. Rok bycia martwą popycha cię w rejony, w których nigdy wcześniej nie podejrzewałam, że się znajdę. Więc wiem. Wiem i potrzebuję, żebyś coś z nią zrobiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy dziewczyna wyrywa się z jej rąk, ona robi krok do tyłu i ponownie opiera się o karoserię. Nie odzywa się. Przełyka jedynie ślinę, czując nieprzyjemną gulę w gardle i uważnie obserwuje kuzynkę. Nawet nie stara się zatuszować wyrazu twarzy, na którym próżno szukać zmartwienia.
Wariatka. Rebeccę, na przestrzeni lat, zwyczajnie pojebało. Żadna zdrowa na umyśle osoba nie zachowuje się w ten sposób. Ze słów, które wyrzuca z siebie z zawrotną prędkością, Kiara nie rozumie połowy. Zemsta. Romanse. Pizda. Dziecko. Siksa. To wszystko n i e m a sensu. Przecież Jacob ją uratował, prawda? Nigdy nie chciał dla niej źle, a to Wallace przed laty ostrzegała go przed – już teraz – panią Hirsch.
– A co według ciebie miał robić, hm? Co miał zrobić? Najwyraźniej masz rozwiązanie na wszystko, w końcu ułożyłaś swój fantastyczny plan, więc i na to powinnaś mieć dobrą odpowiedź. Oczekiwałaś, że będzie trwał u twego boku nieważne co? Jestem pewna, że w chorobie nie dotyczy pierdolonego ćpania, Rebecca. Tak samo jestem pewna, że dostałaś milion szans i każdą z nich spierdoliłaś – brutalne słowa opuszczają jej wargi bez większego przemyślenia. Jest zła. Wściekła. Sama nie wie, czego oczekuje od blondynki po tylu latach, ale na pewno nie tego.
Jednak najgorsze jest to, że przypomina jej matkę. Tę obrzydliwą, neurotyczną postać, opanowaną przez całe gówno, które w siebie wstrzykuje. Ma nawet podobny wyraz twarzy, choć nie łączą ich więzy krwi.
– Skoro ty wybrałaś prochy, on miał prawo poznać kogoś innego. Każdy ma swoje granice, dlaczego tego nie rozumiesz? – przeciera twarz dłońmi i kręci głową z niedowierzaniem, chociaż dopiero kolejne zdania sprawiają, że unosi łepetynę i z otwartymi ustami wpatruje się w zapadniętą twarz kuzynki. Pozbyć się jej? Domniemanej partnerki Jacoba? Czy ją do reszty popierdoliło?
– Zamknij się! Po prostu się zamknij – syczy i ukradkiem spogląda na ochroniarzy stojących przed wejściem. Ma nadzieję, że nic nie słyszeli. Vincent i jego ekipa mają swoje sposoby na radzenie sobie z osobami, które widzą lub słyszą za dużo. Odrywa się od auta i zamaszystym ruchem otwiera jego drzwi. Łapie Rebeccę za ramię i dosłownie wpycha ją do środka, sama zaś okrąża pojazd i siada po stronie kierowcy. Kładzie dłonie na kierownicy i bierze głęboki wdech. – Teraz ty posłuchasz mnie. Nic nie wiesz, rozumiesz? Bo to zwykły klub, w którym śpiewam i tak się złożyło, że jego właściciel to mój chłopak. Nic więcej. Nie mam pojęcia co sobie wyobrażasz i co słyszałaś, ale najgorsze, co można zrobić w Rapture, to wywołanie pijackiej bójki. Tyle – przekręca kluczyki w stacyjce, ale nie rusza. Nie ma pojęcia, co powinna z nią zrobić. – Czy ktoś jeszcze wie o twoim planie? – pyta, bo w jakiś kompletnie niewytłumaczalny sposób czuje, że powinna ją chronić. Chore.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jest taka wściekła, że Kiara nie słucha. Ale chyba jeszcze bardziej dlatego, że nie r o z u m i e. Nawet nie próbuje. Wallace ma więcej siły, dlatego z łatwością pakuje neurotyczną kuzynkę z obłędem w oczach do środka samochodu. Rebecca, jeśli miałaby przypominać jakąś postać znaną z popkultury, z pewnością byłaby skrzyżowaniem Courtney Love z Bellatrix Lestrange. Niesamowity balans pomiędzy uzależnieniem, szaleństwem i chęcią siania grozy w blond włosach i kwestionowalnej, wyniszczonej przez trudne lata urodzie.
Stara się nie osiągnąć jeszcze górnej skali swojej irytacji. Może, może uda się jej jeszcze przetłumaczyć to wszystko. Może Kiara spojrzy wreszcie na sprawę z innej perspektywy.
Oczywiście, że nie. Myślisz, że chodzę po mieście i rozpowiadam, że udawałam martwą, żeby wzbudzić wyrzuty sumienia w niewiernym mężu, ale plan nie wypalił? Chciałam, żeby był z a g u b i o n y, żeby trochę poszalał, ale finalnie do mnie WRÓCIŁ. Możliwe, że zazdrość o tę cipcię sprawiła, żeeee trochę przesadziłam… – Rebecca ściąga brwi i postukuje chudymi palcami o deskę rozdzielczą samochodu, kiedy obraca się w kierunku rozmówczyni. Czyżby to były wyrzuty sumienia? Wątpliwe. Sekundę później nie ma już śladu po zafrasowanej minie. To tylko potknięcie na drodze do osiągnięcia swojego celu.
POZA TYM, nie mówię, że od razu… No wiesz – Hirsch przekrzywia głowę i delikatnie, mocno po psycholsku, nieco się uśmiecha. – Po prostu, mogłaby zrozumieć, że związek z żonatym facetem nie jest jej potrzebny do ż y c i a, nie? Pomińmy ten aspekt, że chuj próbuje się ze mną rozwieźć. Nie zamierzam mu tego jednak ułatwić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#14

Nazwanie Gabi gapą było nieporozumieniem. Te słowa były zdecydowanie zbyt łagodne. Jeśli można było coś zepsuć, połamać, wylać na siebie lub o coś się potknąć, to na pewno blondynka to zrobiła. Choć trzeba było przyznać, że robiła to z wyjątkowym wdziękiem! A dodatkowo, co się bardzo w życiu liczyło, pomimo tych wielu wypadków, to nigdy nic poważnego sobie nie zrobiła. No to był właściwie cud, że nigdy nie była szyta, gipsu nie miała ani nawet nie jechała karetką!
Tego dnia mogłoby się to zmienić... Choć to miał być prosty dzień, gdzie trochę popracowała z rana, potem wyszła rozprostować stare kości na zewnątrz. Pracowała z domu, mogła to robić właściwie każdego miejsca - nawet jak miała wenę, to nie musiała posiadać internetu do researchu! Jednak najwygodniej się to jej robiło w domu, przy stole w jadalni, ewentualnie w łóżku.... Choć na dłuższą metę to nie było zbyt wygodne.
Gabi wysłała mailem tekst, nad którym pracowała i odłożyła telefon na bok. Jesień się robiła coraz chłodniejsza, ale jej to nie przeszkadzało. Miała ambitne plany na to popołudnie, w oczekiwaniu aż jej ukochany wróci z pracy. Miała już plan na dobry obiad w głowie. Były pewne szanse, że nic z tego nie wyjdzie, ale nie były one zbyt duże. W razie co, zamówią na szybko chińszczyznę z lokalu na końcu ulicy, ale do brzegu.
Zanim przyjdzie na to pora, to jeszcze trzeba z tej wycieczki wrócić. Nie było to wspinanie się na szczyt Kilimandżaro, bo głównym clue programu miało być odebrania zamówienia ze sklepu, doprawione wizytą w Starbucsie. Niby proste, prawda? Tylko, że dziewczyna źle stanęła po wyjściu z kawiarni, wykręciła kostkę i wylała na siebie pyszną, parującą gorącą czekoladę. Z dodatkową bitą śmietaną... Cóż. Blondynka co prawda totalnej przewrotki nie zaliczyła, ale potrzebowała momentu, aby się pozbierać. Wyrzuciła pusty kubek do śmieci, po czym rozejrzała się, jak opanować ten kryzys... Podniosła wzrok i zobaczyła szyld Rapture, więc choć było dopiero popołudnie, więc klub, choć posiadał łazienkę, na pewno nie był jeszcze otwarty. Mimo to Gabi chwyciła za klamkę i było o dziwo otwarte.-Halo?-zawołała w przestrzeń, mając przeświadczenie, że nie powinno jej tu być.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzień ot zwyczajny. Przynajmniej dla samej Kiry. Gdy wstała z wyrka trzeba było się nieco ogarnąć. Wzięła prysznic, ogarnęła swoje włosy. Przyjrzała się krytycznie swoim końcówkom i stwierdziła, że to czas umówienia się do swojej ulubionej fryzjerki. Tak też zrobiła. Szykując sobie śniadanie, chociaż dla wielu pewnie byłoby to już drugie śniadanko, to zadzwoniła umówić się na wspomnianą powyżej wizytę. Przy tym uważnie patrzyła na grafik bo przecież to nie takie hop siup. Gdy już uzgodniły datę i godzinę pożegnała się z kobietą i przysiadła do jedzenia. Przy tym oczywiście przejrzała internety na telefonie. Nie bawiła się w żadne portale społecznościowe więc ot przeglądała strony z wiadomościami lub interesującymi ją nowinkami barmańskimi. Makijaż, odpowiednie wdzianko, co trzeba było spakowała do swojego plecaczka i jazda do pracy. Miała być jako pierwsza aby przygotować wszystko do otwarcia i zrobić potencjalne zamówienia na to, co by niczego w ciągu najbliższych dni nie zbrakło.
Starbucks mijany po drodze zawsze kusił. Barmanka jednak wychodziła z założenia, że w pracy i tak zaraz zrobi sobie kawę taką jaką lubiła najbardziej, czarną, gorzką i mocą, a dodatkowo było to znacznie tańsze niż kupienie w kawiarni więc mijała swobodnie owy lokal. Gdyby była zaś na mieście na jakichś zakupach czy coś w tym stylu... No to tak, wtedy skusiłaby się prawdopodobnie na takową wizytę. Kobieta jednak sprawnie weszła do klubu wraz z kolegą z pracy. Wpuścił ją jako pierwszą więc spokojnie ruszyła od razu nastawić wodę aby się zagotowała gdy będzie się przebierać. Czas do szatni. Tam przebrała się w roboczy mundurek. Spojrzała na siebie krytycznie. Koszula nieco mocno się na niej opinała więc wsparła się agrafką by nie odstawała między guzikami na piersiach. Blondynce ciężko było dobrać dobrze koszulę. Wcisnęła się w spodnie, założyła kamizelkę podkreślającą jeszcze bardziej biust i spięła włosy w kok. Tak też ubrana poszła zrobić im kawę a potem z dwoma kubkami poszła za bar. Postawiła je na blacie. Mieli całkiem sporo czasu by spokojnie ogarnąć co trzeba. Zgarnęła notes i już miała zamiar zabrać się za zapisywanie umówionej wcześniej części rzeczy gdy ktoś wszedł do klubu. Kira uniosła zaskoczona brwi do góry. Spojrzała na kumpla, on wzruszył ramionami i przyznał, że chyba zapomniał zamknąć za sobą drzwi. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę wejścia.
- Witam, klub jeszcze zamknięty... - przyjrzała się przy tym kobiecie. Zagwizdała cichutko. - Wejdzie pani do środka. Widzę, że Starbucks po drodze za bardzo skusił - stwierdziła. - Jestem White, podejdźmy do baru to spróbujemy jakoś nieco ogarnąć pani ubranie. Nie poparzyła się pani? - zapytała prowadząc ją w kierunku lady.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiadomo, popołudnie to nie było miejsce, kiedy można odwiedzać kluby. Nawet puby nie bywały wtedy otwarte, a one były zdecydowanie bardziej nastawione na rozmowy i miłe spędzanie czasu niż zarywanie nocek, harce i hulańce... Gabi jednak nie potrzebowała ani powodu, ani sprzyjających okoliczności, aby coś wykombinować. Cóż, to już trzeba było umieć.
Robienie z siebie ofiary nie było w jej stylu. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi tym, że coś zepsuła, potknęła się, czy zrobiła sobie inną krzywdę. Na co dzień może nie było to uciążliwe i jeśli ktoś zwrócił na nią uwagę, podał telefon, który wypadł jej w dłoni, czy coś w tym stylu. Jednak w otoczeniu służbowym, w pracy w obecności setek mężczyzn, którzy patrzyli na nią krzywo już ze względu na jej płeć, nienawidziła okazywania słabości. Jednak potrafiła poprosić o pomoc. Dlatego też chwyciła za klamkę klubu, nawet jeśli nie spodziewała się, że będzie on otwarty.
-Wiem, wiem. Przepraszam. -powiedziała, bo zdawała sobie sprawę, że jest w tym momencie intruzem.-Mogłabym tylko skorzystać z toalety?-zapytała. Pewnie, oblała się czymś dość gorącym, ale przeżyje to, potrzebowała jednak lekko się ogarnąć, umyć ręce, czy coś w tym stylu. -Nie, nie bardzo-odpowiedziała, na pytanie o poparzenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nic się nie stało. - Kira delikatnie uśmiechnęła się do nieznajomej i poprowadziła ją w kierunku damskiej szatni. Mijając bar zerknęła na kumpla - Weź no rusz dupsko i zamknij teraz te drzwi. Ja pójdę pomóc pani w szatni - poinformowała go dając mu również do zrozumienia, że co o niezamykania za sobą drzwi później się rozliczą. Nie była zła na kobietę. Nie jej wina. Poza tym wypadki się zdarzają więc każdemu mogło zdarzyć się oblać. Nie było to w końcu coś mega nadzwyczajnego. Bardziej kwestia tego, że jej kolega z pracy zachował się mało odpowiedzialnie. Aktualnie jest ich dwójka i jeden ochroniarz gdzieś na zapleczu. Zapewne na monitoringu. Nie mogą ryzykować i powinni być bardziej zabezpieczeni.
Barmanka weszła z nią do szatni i zaprowadziła do ich łazienki. Zgarnęła przy tym papierowe ręczniki. Trzeba było w końcu porządnie osuszyć ubranie. Podała je kobiecie. Nie chciała w końcu by ta czułą się nieswojo gdyby zaczęła ją obca baba obmacywać chcąc pomóc.
- Trzymaj. Te ręczniki są bardzo chłonne i w porównaniu do tych najtańszych gówien, to nie niszczą się i nie zostawiają rozpadają tuż po zetknięciu z jakąkolwiek wodnistą substancją. - uśmiechnęła się do niej delikanie.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No tak, nie da się ukryć, że Gabi-gapa z wylaną kawą to był najmniejszy możliwy wymiar kary za niezakluczone drzwi do klubu o takiej wczesnej porze. Wiadomo, to było Seattle a nie favele na granicy Rio de Janeiro, ludzie z tasakami czy karabinami maszynowymi nie chodzą zbyt często po ulicach, ale co jeśli wszedłby jakiś śmierdzący menel, albo inny natręt, który nie miałby najmniejszego zamiaru wyjść. Z Moreno jednak nie powinno być problemu, zaraz się zwinie do domu, a poza tym, całkiem w jej stylu będzie to, że wrzuci do słoiczka z napiwkami jakiś banknot w ramach podziękowania. Albo da Kirze do ręki, bo w klubie taki słoik długo mógłby nie przetrwać.
Blondynka poszła za pracownicą, trochę się dziwiąc, czemu ta prowadzi ją do łazienki dla personelu, w końcu takie miejsce musiało mieć toalety dla gości, no ale nieważne. Właściwie to Moreno pewnie późno zorientowała się, gdzie jest, ale co to za różnica dla niej, skoro ona chciała się ogarnąć i zamierzała się zwinąć. Nie lubiła się naprzykrzać, ani być kłopotem dla kogokolwiek, a po tym opieprzu dla współpracownika, tak się trochę czuła. No ale skoro już była okazja do tego, by faktycznie zamierzała skorzystać.
-Oo, super. Najgorzej, jak dotkniesz jakimś papierem i on się rozpada zostawiając te białe części po sobie-Kira na pewno wiedziała o co chodzi, choć była tak naprawdę jeszcze jedna gorsza rzecz, a mianowicie chusteczka w kieszeni spodni wrzuconych do prania. Każdy kiedyś popełnił taki błąd. Zużyła kilka listków ręcznika, w miarę ogarniając plamę. Na pewno była w stanie, w którym mogłaby spokojnie dojść do domu. Teraz trzeba było umyć ręce i tak dalej i będzie mogła się stąd zmyć.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”