WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ruby bez problemu wysłuchała polecenia, bo nie było ono zbyt trudne, ani zbyt dziwne, aby poświęcać temu chwilę uwagi.-Mam zamknąć drzwi?-zapytała z lekkim rozbawieniem, bo choć były to niewinne słowa, naprawdę nie wskazywały na to, aby mieć cokolwiek wspólnego z ich pracą i relacjami zawodowymi. Kobieta bez problemu jednak stanęła w okolicy biurka, przymknęła oczy i dała się sterować. Zupełnie, ale to zupełnie nie miała pojęcia, czego się spodziewać.
-Doug?-zagadnęła niepewnie, nie bawiąc się w pana, czy tam prezesa lub szefa, bo było już niemal po pracy, a chwilę wcześniej ustalili, że nie jest to służbowe polecenie, niezależnie od tego, czy drzwi pozostały otwarte, czy nie.
-Co to?-zapytała, kładąc dłonie od razu na dekolcie, czując jakąś biżuterię na sobie. Nie miała pojęcia, jak ona wyglądała, bo łańcuszek był na tyle krótki, że nie była w stanie nawet na niego spojrzeć, ale na pewno był piękny. Wierzyła, że Barnum ma dobry gust (w końcu podobała mu się Ruby, prawda?). -No muszę przyznać, że nie wiedziałam, że to dokładnie setny dzień-przyznała. Bez problemu stwierdziłaby, że tak, pracuje tutaj jakoś ponad 3 miesiące, ale czy to było 89 dni, czy też 104, to tego nie kontrolowała. Nigdy nie należała do dziewczyn, które świętują 3 miesiące związku, potem 4, 6, 8 i tak dalej. Nie należała do takich romantyczno-słodko-pierdzących kobiet. -Masz rację, taką okrągłą różnicę należy świętować. Jakieś pomysły?-zagadnęła wciąż trzymając dłoń na nowej błyskotce, dalej nie mając pojęcia, jak ona wyglądała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dougowi do słodkiego pierdzenia w romantyzm też było daleko, a powód, dla jakiego decydował się na taki pomysł, jak biżuteria z dość naciąganej okazji, był prozaiczny z jednej strony, z drugiej zaś – strategiczny. Prozaiczny polegał na tym, że lubił Ruby, po prostu, i lubił siebie lubiącego Ruby, i siebie dającego jej powody do radości (o wdzięczność akurat mu tu nie chodziło) – przy czym sto dni pracy (które obliczył bez nadmiernej skrupulatności) były tu najmniej istotne, bo i brak powodu działałby w tym kontekście dość podobnie. Strategiczny wymiar powodu jednak był nieco bardziej skomplikowany i zakładał coś w rodzaju psychologicznego zmiękczenia kobiety, bo był zdania ( i niejedno doświadczenie mu to podpowiadało), że ogólnie rzecz biorąc kobiecie obdarowanej niemal bez powodu zmienia się troszkę „kod startowy”, a może i dynamika wydzielania hormonalnego (nie tylko endorfin), a w konsekwencji –kilka innych elementów na styku organizmu i usposobienia.
Aż sapnął uśmiechem, gdy zwróciła się do niego po imieniu – tak, było to przyjemne, niczym ujęcie drobną dłonią za szyję – i bardzo mile pokolorowało mu to ten dzień wyobrażeniem wieczoru. Przecież ten wieczór zaczynał się zaraz – kiedy ruszą na zakupy. Które też są raczej kartą w grze, niż efektem konkretnej potrzeby.
– Ruby? – odpowiedział imitując z sympatią jej ton, żeby dla zabawy podtrzymać tę wymianę imion. – Tak, mam parę pomysłów… – kiedy skończył i zobaczył, jak ona dotyka dłonią naszyjnika, niezdolna obejrzeć go sobie w tej pozycji, położył dłonie na jej ramionach, lekko ścisnął (tak żeby poczuć jej ciało – zaczynało to się stawać istotne) – i podprowadził ją w stronę lustra, które stanowiło niemal całą ścianę w prawo od wejścia. Tam zobaczył siebie, górującego nad drobną Ruby, widoczną na pierwszym planie. Oboje się uśmiechali, tworząc ładny obrazek. – Nie jestem tylko pewien co do kolejności – wyznał, pochylając się lekko ku jej prawemu uchu i na koniec ujął delikatnie w wargi płatek chłodnej skóry. – W kalendarzyku mamy zakupy, prawda? – dojął dłonie od jej ramion i położył na talii, jakby badał jej wcięcie. Palce poruszały się delikatnie, jak były obdarzone każdym osobnym życiem. – Chciałem cię po prostu zobaczyć w czymś… hm… – namyślił się i w ramach tego namysłu dłonie wniknęły pod sweterek – No, pominąwszy oczywiście, że mam nastrój na jakiś nowy garnitur. Na dziś wieczór – to będzie splot dobrych okazji, nieprawdaż? – zapytał tak samo szeptem w jej szyję, podczas gdy dłonie sunęły już po bokach Ruby. – Powiedzmy, że chciałbym zainwestować w jego wymiar estetyki wizualnej. I namacalnej. – Mógł teraz przejechać dłońmi symetrycznie nieco na przód – W myśleniu o estetyce i jej delikatnych dotknięciach czasem trzeba spróbować wjechać na pewne… wzniesienia. Czy to się raczej mówi – wyżyny. O. Prawda? – i uniósł dłonie, być może gotów ruszyć ku nastęĻnemu punktowi programu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i może dobrze, że Doug nie był takim typowym romantycznym chłopcem, nie od dziś było wiadomo, że łobuz kocha bardziej, prawda? Choć nie do końca to powodowało, że mężczyzna wydawał się być jej interesujący. To była pewna mieszanka tego wszystkiego, jaki był i co sobą reprezentował. No i co z tego, że część jego milszych zachowań była podszyta jakimiś ukrytymi celami? Mógłby je mieć i chcieć wyegzekwować w inny sposób, prawda? A to już nie byłoby takie miłe, ani przyjemne... Przynajmniej nie da kobiety. A ona, naiwna, łatwo dawała się na to złapać jak ryba na haczyk. Dlaczego? Ano dlatego, że była jednak młoda i niedoświadczona życiowo, nie chciała nic psuć w tej relacji a także... była to dość miła odmiana po jej współlokatorze. Spokojnie, nie łączyło ją z nim nic konkretnego, ale musiała słuchać o jego kac kupie i innych takich rzeczach, o których nastolatek, choć już student, wciąż myśli.
-Wiedziałam-zauważyła z lekką satysfakcją. Potrafiła przejąć inicjatywę, ale w takich momentach wolała planować całą akcję od a do z, przejmowania pałeczki w połowie było dość niewdzięcznym zadaniem, więc było jej na rękę, że to Barnum dowodzi tego wieczoru.
Blondynka spojrzała w lustro, zerkając najpierw na swój dekolt, aby potwierdzić swoje przypuszczenia, że naszyjnik jest niczego sobie. Prosty, klasyczny, coś co spodoba się kobiecie, a i co mężczyzna bez problemu uzna za ładne.
-W czymś, czy też może bez czegoś?-zapytała nieco zaczepnie, przygryzając wargę i przenosząc swój wzrok w górę, aby spotkał się z wzrokiem Douga. Choć sądziła, że te przebieranki nastąpią dopiero na sam koniec dnia, a nie gdzieś w trakcie, w mało przytulnym miejscu, jakim może być galeria, czy nawet najbardziej luksusowy sklep.
-Jak zawsze przyznaje panu stuprocentową rację, panie Barnum-odpowiedziała lekko przenosząc ciężar swojego ciała w tył, opierając go na klatce piersiowej bruneta. -Postaram się nie zawieść oczekiwań. Ja też się wespnę na wyżyny-zapewniła, a zupełnie przypadkiem podejrzewała, że te góry, czy wzniesienia to nie tylko synonimy sukcesów, ale i konkretne miejsca na mapie.... jej ciała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zadowolony z siebie – i przylepiony do Ruby rękoma oraz myślami – Doug chłonął jej reakcje pozwalając sobie na wtulenie się ustami w jej włosy nad uchem. Ruby miała wiele cech wyróżniających ją spośród innych kobiet – jedną z nich był jej wzrost. Dougowi rzadko w życiu zdarzało się spotkać – a już tym bardziej wejść w bliższą znajomość – przedstawicielkę płci pięknej niemal dorównującą mu wzrostem. nie da się ukryć, że w ich związku ten element nie był bez znaczenia – być może podświadomie Doug traktował Ruby, mierzącą 180 centymetrów, nie tylko jako bliską i zażyłą znajomość. Bycie niemal równym wzrostem z nim samym nadawało jej pięknu specyficznego poloru wyniosłości, osobliwego wysublimowanego szyku, no i stawiało mu pewne wyzwanie. W wielu aspektach – od tego, który manifestuje się w największej bliskości, po ten z dystansu, choćby wtedy gdy patrzył na jej figurę, a w niej – na nogi.
Ten jej wzrost sprawiał, że wystarczyło przytknąć głowę, a miał usta na wysokości jej ciemienia.
– W zasadzie – „w czymś”, aby mogło być „bez czegoś”. Wiesz, jak to działa – uśmiechnął się szelmowsko, przymykając oczy jak kot, chłonąc zapach jej włosów i jej samej. Kiedy oparła się o niego, wciąż stanowiącego dla niej wsparcie od tyłu, nie miał wyjścia – wspiął się dłońmi, które przed chwilą zatrzymały się w udawanym wahaniu pod jej piersiami – na piersi. – Wydaje się, że do wyżyn oboje mamy całkiem blisko… – szepnął, niezdolny w tej chwili powstrzymać się od ujęcia krągłości w obie dłonie – ale zdolny po chwili do opuszczenia ich, cofnięcia rąk i wyjechania nimi spod sweterka, kiedy wyczuł, że Ruby może usłyszeć, jak przyśpieszył mu oddech – a nawet wyczuć bicie jego serca, pompującego teraz więcej krwi, i to w określonym kierunku. Przydatnym, ale jeszcze nie teraz. – Chodźmy. Nie chcemy tego rozwlekać.

Podczas jazdy samochodem po rozświetlonych światłami ulicach centrum pozwalał sobie znów na tę przyjemność, jaką daje zerkanie – właśnie niewgapianie się, a zerkanie, prawie mimochodem, niemal przypadkiem – na piękną kobietę siedzącą obok. Wieczór, pozornie spokojny, zaczynał zwiększać ciśnienie i Doug zaczynał myśleć tylko w jednym kierunku. Co w tej kobiecie jest takiego, że on – stary wyjadacz, bądźmy szczerzy, człowiek który potrafił trzymać pod sobą dziesiątki ludzi w zwartym szyku dzięki własnym zasadom, silnej woli i pewnej bezwzględności, w takich chwilach jak te zaczynał tracić kontrolę?
Zakupy garnituru – owszem, będące odrobinę pretekstem –załatwił niema w pośpiechu. Inna rzecz, że Ruby ze swym kobiecym okiem była dlań źródłem cenniejszej opinii, niż jego własny osąd. Nie po to ją tu wlókł, żeby potem się zastanawiać, czy ona będzie mieć do jego jutrzejszego wyglądu jakieś uwagi. Lubił jawić się jako ktoś perfekcyjny.
Ale po tych zakupach przyszła kolej na jej – które jej, bądź co bądź trochę narzucił.
– Dobrze, Ruby. Teraz – zanim ja sam zajmę w tej sprawie stanowisko – chciałbym się dowiedzieć, jaki planujesz nastrój na dziś wieczór. Poprowadź mnie – wskazał trzymanym w dłoni pokrowcem zawierającym garnitur na alejkę, w której każda kobieta powinna czuć się w swoim królestwie – czy pragnie zagrać damę, eksplorując butiki haute couture, czy zgoła nie – kierując się do wnętrz oświetlonych jednoznacznie mniej lub bardziej nachalną magentą bądź czerwienią. Uśmiechał się znów szelmowsko – wszak była to dla niego zabawa; zabawa, której zasady Ruby znała, a teraz mogła zrobić sama pierwszy ruch, by poprowadzić ten wstępny etap rozgrywki w stronę zgodną ze swym nastrojem – no i, jak oczekiwał, zgodną z jej wyobrażeniem jego nastroju. Ot – odrobinka ryzyka, czy raczej – hazardu. W kontekście planowanego wieczoru – jeszcze póki co całkiem umiarkowana. Z przyjemnością łapał spojrzenia, jakie omiatały ich, gdy stali na środku przestronnego korytarza, z nie mniejszą też przyjemnością śledził je stwierdzając, że ostatecznie adresowane są do Ruby Newell. Póki nikt jej nie chciał mu odbijać – brał to w swej próżności za drobne akty ludzkiej zazdrości; nic dziwnego: Ruby Newell wyrastała ponad ciżbę – i to nie tylko dosłownością swego wzrostu i figury. – Twój ruch, Ruby – szepnął jej, nachylając się ku niej zapraszająco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy Ruby tak naprawdę wyróżniała się wśród kobiet? Wiele osób by powiedziało, że ma jedną, czy dwie cechy wyjątkowe, a jej reszta była przeciętna aż do bólu. Bo ile było szczupłych i wysokich dziewcząt w Ameryce, takich z długimi blond włosami, które chodzą na siłownię. A ile było takich, które są dość swobodne ze swoją seksualnością, lubią starszych od siebie facetów.... W każdej z tej grup było mnóstwo kobiet, ale takich, które należały do nich wszystkich jednocześnie wcale nie było tak wiele... Chyba.
-Rozumiem, liczy się nie tylko efekt końcowy, ale także sam proces...-przytaknęła. Sztuka kuszenia, poprzez rozbieranie to też była pewna gra wstępna, to też było coś, co potrafiło mężczyznę rozgrzać do czerwoności. -Oczywiście.-powiedziała odrywając się od ciała swojego szefa, po czym wymaszerowując w stronę swojego biurka, aby się zebrać.

Ruby może wydawała się być kobietą z klasą, to tak naprawdę ten wielki świat był dla niej dość nowy, choć trzeba przyznać, że wydawała się być bardzo naturalnie i tak dalej. Potrafiła pomóc w wyborze garnituru, choć oceniała względy wizualne, a nie czy szwy na pewno były w odpowiedni sposób poprowadzone i tak dalej. Choć starała się, trzeba była przyznać.
-Dajesz mi wolną rękę?-zapytała obracając się w jego stronę, stając przed nim i unosząc kącik ust w górę. Musiała się zastanowić nad tym wyborem, bo to była odpowiedzialna decyzja. Wielkie, wymyślne kreacje pełne ptasich piór nie były dla niej. Z resztą nie miałaby gdzie w nich chodzić. Te bardziej niegrzeczne sklepy były bardziej w jej stylu, choć nie była pewna, że chce poprowadzić Douga bezpośrednio do seks szopu, który znajdował się w tej alejce. -Chyba już wiem, chodź-wyciągnęła do niego dłoń. Postanowiła skierować ich w stronę sporego salonu z bielizną. Były tam przeróżne rzeczy, od codziennych, bawełnianych fig, poprzez bardziej koronkowych zestawów, czy też wręcz... uprzęży, które były zdecydowanie delikatniejszymi zestawami, niż te, które można było znaleźć za ścianą, w sklepie tylko dla dorosłych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jedną z niewątpliwych przyjemności, jaką dawała Dougowi bliskość z Ruby, było zaufanie do jej sposobu myślenia i postrzegania. Na co dzień wydaje się to wzgląd o pomniejszej wadze, wszak cywilizowani ludzie dysponujący swobodnie takimi narzędziami jak komunikacja werbalna (i niewerbalna), zdolność wyobrażenia sobie drugiej osoby z jej potrzebami i niechęciami, zwykle wystarczała do życia w codziennym spotkaniu dwóch ego.
Doug jednak lubił nachylić się nad powłoką życia i – bez zbędnej poetyckości czy filozofii – prześwidrować się w głąb, albowiem przy pewnej wewnętrznej inteligencji człowiek, owszem, jest w stanie zobaczyć, że ta powłoka jest w jakim stopniu przeźroczysta i że wyłania się spod niej gdzieś tam w głębi pewna dodatkowa warstwa. W tej warstwie można właśnie patrzeć na kogoś przez pryzmat jego sposobu rozumowania, jakby stosując jego algorytm postrzegania – Doug nie twierdził że to potrafi generalnie (może jeden czy dwóch na stu psychoanalityków może to rzec z całą powagą), ale czuł, że czuje Ruby również właśnie w ten sposób. I patrzenie na nią, słuchanie jej, odnajdywanie jej i rozpoznawanie jej własnymi trasami decyzji było dlań – jako się rzekło – rodzaje przyjemności. W zasadzie, gdyby komuś odbiło nagle i zechciał rozważać to w nastroju romantycznym, mógłby szczerze uznać, że podobny stan mógłby w zasadzie być bardzo solidną podstawą miłości.
Cóż – pojawienie się tego słowa w równaniu zakłóciłoby trochę douglasowy obraz świata; nie przepadał za miłością, jeśli można tak rzec. Należał do mężczyzn, którzy twierdzą, że nie potrzebują miłości, wystarczy rozsądny balans między uwielbieniem i szarmem (jakości w damsko-męskim układzie wzajemnych, według niego), czy może między szacunkiem a zrozumieniem. Teraz więc, gdy czuł na sobie arcyrozkoszną mieszaninę jej troski (o jego wygląd), przyjemności (z jego wyglądu, gdy nań wpływała) i delikatnej ekscytacji (gdy sama kategoria wyglądu podbijała inne, cokolwiek seksualniejsze sfery ich malutkiej dwuosobowej wspólnoty potrzeb i wzajemnego zainteresowania) – teraz więc oczywiście nie czuł żadnej (bogowie!...) "miłości" – ale jednocześnie, co może ciekawe, w tym stanie na przykład też nie zostawiłby Ruby dla innej kobiety, absolutnie. Wydawało się, że radzili sobie razem w tym mechanizmie bardzo dobrze –i już sam ten fakt Doug również odbierał jako coś niebywale satysfakcjonującego.
Dlatego owsem: miał zamiar jej dać wolną rękę, w imię jego własnej – i jej własnej przyjemności.
– Proszsz... – wykonał z uśmiechem głównego majordomusa gest zapraszający do pójścia dalej, gdy byli już gotowi z jego garniturem i została ta druga, zresztą o stokroć przyjemniejsza część zakupów. Ta część, która mogłaby w zasadzie przyjąć funkcję jakiejś niebywale wstępnej gry wstępnej: czyż bowiem i wybór celu, i sposób jego osiągania w przypadku Ruby nie był już "jedną nogą" w mającym nadejść wspólnym wieczorze?
Z ekscytacją dzieciaka grającego we wciągającą grę czekał, dokąd go piękna i świadoma swego piękna kobieta poprowadzi, dał się skierować do sklepu z bielizną, sklepu –jak zauważył –całkiem odważnego i nie bez kozery chyba umiejscowionego tuż przy sex-shopie, którego wulgarność byłaby może w jakiejś sytuacji przyprawą, ale teraz wszak nachylali się wspólnie nad daniem głównym.
Kroczył za nią powoli, niczym paź, chętnie nadając tu pannie Newell rolę damy, a może i królowej – była wszak w "swoim królestwie", jak chciał to postrzegać, choćby dlatego, że poza wizualnymi preferencjami i zapytaniem o rozmiar tu czy tam, nie byłby w stanie nawigować tu samodzielnie. Po drodze dotknął szyfonu jakiejś halki, posmakował opuszkami koronkę jakiegoś body, musnął lycrę jakiegoś topu, ujął w palce uprząż (lekko unosząc brwi) i szedł sobie, zaciekawiony trasą myśli Ruby – albowiem najpewniej jej trasa między półkami i ostateczny wybór bieliźnianego artefaktu u celu mógł być wyrazem jej wyobrażeń na temat tego, co miało się dziać za kilka kwadransów.
– Ciekaw jestem, czy to jest tak, że w podobnym miejscu kobieta wybiera coś, co podszeptuje jej stan w tej chwili, czy odwrotnie: wyobraża sobie moment, w którym przyjdzie jej to założyć – i zdjąć, lub dać się tego pozbawić – i to wyobrażenie kieruje jej wyborem... – rzucił w mniej lub bardziej wyreżyserowanym zamyśleniu, stając za Ruby i naturalnie otaczając ramieniem jej korpus, tylko po to, by musnąć pocałunkiem jej włosy. – Nie mogę się doczekać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 001 - Zlecenie za zleceniem. Sprawa za sprawą. Tak właśnie wyglądało jej życie i chociaż przez całą swoją młodość robiła wszystko by nie skończyć jak jej rodzice, właśnie w tym miejscu wylądowała. Praca stała się w jej życiu priorytetem a kancelarię spokojnie mogła nazwać drugim domem, gdyż spędzała w niej znacznie więcej czasu niż w swoim niedawno zakupionym apartamencie. Chociaż widok na wodę wynagradzał wszystkie inne niedogodności, tak cisza w nim panująca chwilami była dobijająca. Dziś jednak od samego rana biegała pomiędzy kolejnymi spotkaniami z potencjalnymi klientami i sądem, gdzie żadna ze spraw nie była nawet bliska zakończenia. W dodatku szef rzucił jej na biurko kolejną teczkę i zanim zdążyła napić się świeżo zaparzonej kawy już wysyłał ją na kolejne spotkanie. Sama tego chciała. Swoją ambicją i pasją udowodniła, że można na niej polegać, ale gdyby sama miała wybierać… Cóż. Pozew wobec stacji telewizyjnej nie wymagał od niej ani wielkiego doświadczenia ani szczególnej waleczności. Zazwyczaj wynajmując dobrego adwokata kończyło się na cichej ugodzie, gdzie poszkodowany otrzymywał odpowiednie wynagrodzenie a pozwany unikał skandalu. Była wręcz pewna, że tak samo zakończy się w tym przypadku.
Dzierżąc w dłoniach kilka teczek zmierzała właśnie w kierunku gabinetu prezesa stacji by omówić z nim szczegółowo przebieg procesu. Jak zwykle punktualnie została wprowadzona przez młodą sekretarkę do środka i zajmując miejsce przy stole spojrzała najpierw na eleganckiego starszego mężczyznę a potem przesunęła wzrokiem po (jak podejrzewała) radzie, która również Brala udział w spotkaniu. Jedna osoba na dłużej przykuła jej uwagę. Bez problemu rozpoznała w nim mężczyznę, z którym kilka dni temu spędziła noc. Charlie. A przynajmniej tak się przedstawił jej w klubie. I chociaż nie miała powodów by podejrzewać go o kłamstwa, spotkanie go w tak nieoczekiwanej sytuacji na dosłownie kilka sekund rozproszyło jej skupienie. Kiwając co jakiś czas głową notowała słowa prezesa, jednak jej wzrok co jakiś czas unosił się nad stołem do prezentera wiadomości, który jak zrozumiała, był odpowiedzialny za reportaż, który uraził pewną grupę ludzi.
- Oczywiście, zapoznam się szczegółowo z materiałami i skontaktuję się z Pana asystentką by umówić kolejne spotkanie – odpowiedziała automatycznie, odkładając długopis i uśmiechając się profesjonalnie w stronę prezesa. To nie była dla niej nowość. Każdy gest był wyuczoną czynnością. Każde kiwnięcie głową, spojrzenie czy nieco wymuszony uśmiech, który miał zadowalać klienta. Tylko tym razem znacznie trudniej było jej się skupić, zwłaszcza że czuła na sobie dodatkowy wzrok. Spotkanie zakończyło się szybko a jedyne co jej pozostało to czekanie na dokumenty, które miała jej skserować sekretarka. Widząc, że wszyscy zainteresowani poza jednym opuścili gabinet uniosła swoje spojrzenie znad notatek a kącik ust powędrował mimowolnie ku górze. – Pakowanie się w tarapaty to tylko część Twojej pracy czy również oryginalne hobby? – nie czuła żadnych wyrzutów sumienia, gdy nad ranem wymykała się z jego mieszkania. Nawet wiedząc, że ich ścieżki ponownie się skrzyżują postąpiłaby dokładnie tak samo. - To tylko kwestia odpowiedniej ugody i wszystko rozejdzie się po kościach – dla stacji na pewno nie była to pierwsza taka sytuacja, więc nic dziwnego, że nikt tutaj nie wpadał w niepotrzebną panikę.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całe to spotkanie mógłby potraktować jako beznadziejnie nudną i absolutnie niepotrzebną stratę czasu. Oczywistym było, że chyba nikt zbytnio nie przejmował się jakimś pozwem, który rzeczywiście w stacji telewizyjnej nie był ani czymś nowym, ani tym bardziej niespodziewanym. Kiedy wywlekało się na wierzch sprawy, które inni woleliby skrzętnie ukrywać - a takim właśnie wywlekaniem zajmowały się przecież media - można było spodziewać się, że prędzej czy później znajdą się te wyjątkowo niezadowolone osoby, które zechcą dochodzić swoich spraw w sądzie. Niestety, dość niefortunnie dla tych pokrzywdzonych składało się, że faktycznie dobry prawnik wystarczał w większości takich przypadków, by całą sprawę załagodzić i poprowadzić ją w taki sposób, by zakończyła się jak najbardziej korzystnie dla stacji.
Również w tym przypadku Davies mógł spodziewać się, że w najgorszym wypadku przyjdzie mu wygłosić przeprosiny pod adresem poszkodowanych osób. Właściwie chyba nawet nie miałby nic przeciwko, gdyby wszelkie formalności odbyły się bez jego udziału i bez konieczności tracenia czasu na nudnym spotkaniu z prawnikiem.
Gdyby nie zdecydował się podnieść spojrzenia w momencie, kiedy do gabinetu prezesa weszła kobieta mają zająć się całą tą sprawą, z dużym prawdopodobieństwem można byłoby zakładać, że całość spotkania spędziłby zerkając mniej lub bardziej dyskretnie na ekran telefonu lub znajdując sobie jakąkolwiek inną rozrywkę. Choćby bezmyślne bębnienie palcami o blat stołu. Skoro już jednak spojrzał na blondynkę, jego plany na spędzenie najbliższych kilka chwil musiały się dość mocno zmienić. Wciąż wprawdzie niespecjalnie skupiał się na tym, o czym właściwie była mowa, ale też praktycznie ani razu nie sięgnął po swój telefon. Zamiast tego skupił się przede wszystkim na prawniczce, z którą miał już przecież do czynienia ledwie kilka dni temu. W dodatku w sytuacji znacznie mniej formalnej.
Po tym, jak kolejnego dnia zorientował się, że zdążyła zniknąć z jego mieszkania jeszcze zanim sam się obudził, raczej nie spodziewał się, że mieliby spotkać się ponownie. Przy czym ewidentnym kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ani trochę go to nie obeszło. Bo jasne, w pierwszej chwili faktycznie w związku z poznaniem blondynki zakładał, że powtórzy się w tym przypadku dość dobrze znany mu scenariusz. W takim wypadku również żadne z nich nie powinno liczyć na ponowne spotkanie, ale... zasadnicza różnica polegała na tym, że to on powinien o tym zadecydować. Tak, jak miało to miejsce zazwyczaj.
I chociaż pewnie nie przyznałby się do tego nawet sam przed sobą, takie zaburzenie typowej rutyny zdecydowanie nie było czymś, nad czym miałby tak po prostu przejść do porządku dziennego.
Nie, oczywiście nie rozpaczał z tego powodu, nie wpadł w jakiś desperacki alkoholowy ciąg i nie poszukiwał rozpaczliwie jakichkolwiek informacji na temat kobiety, z którą zdarzyło mu się spędzić wieczór. Ale jednak, wbrew temu co mógłby podpowiadać mu rozsądek, faktycznie zdecydował się pozostać w pomieszczeniu nieco dłużej, kiedy już wszyscy inni - poza prawniczką - zdążyli je opuścić.
- Ryzyko zawodowe - na krótką chwilę uniósł kąciki ust w czymś, co bliższe mogłoby być jakiemuś skurczowi niż szczeremu uśmiechowi. - Na szczęście zawsze można liczyć na pomoc nieocenionych prawników. Pod warunkiem oczywiście, że nie mają w zwyczaju znikać w najmniej spodziewanym momencie. To chyba niezbyt dobrze wróżyłoby jakiejkolwiek ugodzie.
W porządku, ta sugestia nie była zbyt subtelna, ale też nieszczególnie w tej chwili Charlie miał ochotę silić się na subtelności. Zresztą, i tak nie widział zbyt wielu powodów, dla których miałby się na coś podobnego wysilać.
- Proponujesz coś konkretnego? - stosunkowo szybko postanowił jednak pozbyć się wcześniejszej uszczypliwości, przechodząc do nieco bardziej formalnego tonu. Nie, żeby ewentualne propozycje ugody faktycznie jakoś szczególnie go interesowały. Przy okazji zdecydował się podejść nieco bliżej, przysiadając na brzegu stołu i z rękoma skrzyżowanymi na piersi przyglądając się kobiecie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ponownie kącik jej ust drgnął ku górze, bo ku jej zadowoleniu z pozoru nudne spotkanie z klientem przerodziło się w coś intrygującego i zaskakującego. Nie czuła się skrępowana tym, że jeszcze kilka dni temu ich relacja była daleka od profesjonalizmu. Gdy tarzali się w jego pościeli żadne nawet nie podejrzewało, że dane im będzie jeszcze raz stanąć na swojej drodze. I to w tak krótkim czasie. Czy Elizabet tego żałowała? Absolutnie nie, bo wychodząc nad ranem z jego apartamentu była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Nie budząc go zebrała swoje rzeczy i unikając niekomfortowego poranka, gdy oboje nie będą wiedzieli jak do końca się zachować i jak z klasą zakończyć tę miłą przygodę, wróciła do swojego domu. Tamta noc miała pozostać wspomnieniem i sama pewnie nie zaczęłaby tego tematu, gdyby Charlie tak otwarcie nie nawiązał do jej porannej ucieczki.
- Nie wiedziałam, że śniadanie jest w pakiecie Panie… - zawiesiła głos zerkając w dokumenty, które miała przed sobą – Davies – jego wyraźnie zaznaczone nazwisko szybko rzuciło jej się w oczy. Prawdę mówiąc, to nie miała w zwyczaju zostawać na śniadanie nawet gdyby jej to zaproponował. Po pierwsze mało kiedy miała na to ochotę a po drugie jej napięty grafik pozwalał na szybki prysznic we własnym mieszkaniu, przebranie się i jadę do pracy. Dopiero tam miała chwilę na wypicie porannej kawy.
Gdy mężczyzna podniósł się ze swojego miejsca ani na sekundę nie spuściła z niego spojrzenia, chwilami wręcz bezczelnie wodząc za nim wzrokiem. W pierwszej chwili, gdy wpadli na siebie przy barze miała go za typowego nudnego faceta z telewizji, który właśnie na swoje stanowisko podrywa wszystkie kobiety. Jednak zarówno tamtego wieczora jak i w tej chwili pokazywał, że jest bystry i przenikliwy. Przysiadając się na brzegu stołu zajął pozycję, która dawała mu pewnego rodzaju przewagę. Elizabeth zamykając teczkę z dokumentami oparła się plecami o miękkie oparcie krzesła i zakładając nogę na nogę musiała unieść swoje spojrzenie nieco wyżej. To było iście nieprofesjonalne zachowanie, nawet jeśli padające z jego ust pytanie nawiązywało do sprawy, przez którą się tutaj znaleźli. Jej myśli skupiały się jednak wokół innej sfery, jednak skutecznie maskowała to obojętnym wyrazem twarzy. Takim samym wzrokiem chwilę temu obdarowywała prezesa, gdy mówił na czym polega całe nieporozumienie.
- Muszę zapoznać się dokładnie z całą dokumentacją, jednak jestem prawie pewna, że będzie to szybka i nieskomplikowana sprawa. Z pewnością nawet nie trafi do sądu. Ładnie przeprosisz, stacja wypisze czek i będzie po kłopocie – nie była to pierwsza taka sprawa w jej dość krótkiej aczkolwiek imponującej karierze. Zdecydowanie bardziej lubiła te zawiłe rozprawy, które wymagały od niej ogromu pracy i sprytu. Wtedy, po wygraniu na sali sądowej jej ambicja była zaspokojona. Chociaż gdy tak na niego spojrzała, ponownie pozwoliła sobie na prawie niezauważalny uśmiech, gdy w jej głowie pojawiła się myśl, że Charles odpowiadał za zaspokajanie jej innych potrzeb. – Tak jak wspomniałeś… Ryzyko zawodowe – wzruszając ramionami podniosła się ze swojego miejsca, wrzucając długopis do torebki i mimowolnie zerkając na zegarek. Nigdzie jej się nie spieszyło, ale on nie musiał o tym wiedzieć. – Powiedz mi tak między nami… W końcu obowiązuje mnie tajemnica adwokacka… – budując napięcie, zerknęła wprost w jego oczy, opierając się bokiem o blat stołu, na którym Charlie dalej siedział. – Nie jestem chyba pierwszą, która nie skusiła się na wizję śniadania do łóżka i na obietnicę, że zadzwonisz, chociaż oboje byśmy wiedzieli, że nigdy do tego nie dojdzie? – nie chciała nazywać rzeczy po imieniu i godzić w jego męską dumę, ale po części to ona wykorzystała jego uciekając zanim przez okno wpadły pierwsze promienie słońca.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może gdyby nie była tak atrakcyjna, gdyby na przykład okazało się, że tamtego wieczora wypity alkohol zdecydowanie zbyt mocno zakłócił jego odbiór rzeczywistości, trochę łatwiej byłoby machnąć na to wszystko ręką. Pewnie nawet doszedłby do wniosku, że miał całkiem sporo szczęścia, że kobieta, której uroda wyparowała wraz z opuszczającym organizm alkoholem, ulotniła się z jego mieszkania zanim miałby przekonać się, jak wielki błąd popełnił.
Albo gdyby wydawała się być jakkolwiek skrępowana tym ponownym spotkaniem. Mógłby uznać, że jakieś elementy znanego schematu zostały jednak zachowane i że wszystko było mniej więcej w porządku. Mógłby też dojść do wniosku, że wciąż miał sporo szczęścia, bo nawet jeśli wciąż całkiem ładna, to w gruncie rzeczy Elizabeth okazałaby się wcale nie być tak wartą uwagi, jak mogłoby się wydawać przy pierwszym spotkaniu.
Tymczasem ona zdawała się nie tylko czuć całkiem swobodnie w zaistniałej sytuacji, ale w dodatku na trzeźwo, w tym eleganckim i profesjonalnym wydaniu również prezentowała się naprawdę dobrze. Dość dobrze, żeby faktycznie miał jej zaoferować śniadanie? Nad tym chyba jednak wolałby się nie zastanawiać. Chociaż chyba nie można było tego wykluczyć...
- Świetnie, w takim razie przynajmniej załatwimy to szybko i bez niepotrzebnego przeciągania sprawy - doszukiwanie się jakiegokolwiek entuzjazmu w jego wypowiedzi nie miałoby najmniejszego sensu. Po prostu nic takiego się tam nie znajdowało. Poszczególne słowa wypowiedział na tyle beznamiętnie, na ile tylko się dało. Bo i faktycznie trudno było podchodzić do całej tej sprawy z jakimiś większymi emocjami. Oczywiście, że do przewidzenia było takie właśnie jej rozwiązanie. Tak samo, jak w setkach innych - a jednak bardzo podobnych - przypadków.
Pozwolił sobie na dokładne prześledzenie spojrzeniem całej jej sylwetki, kiedy podniosła się ze swojego miejsca i zawiesiła głos przed dokończeniem swojego pytania. To również było chyba dalekie od jakiegokolwiek profesjonalizmu, ale też w tym momencie Davies naprawdę nie poczuwał się do tego, by starać się zachowywać jakikolwiek profesjonalizm. Fakt, wciąż rozmawiał z prawnikiem, który miał zajmować się sprawą, w którą to właśnie on był w mieszany, ale... tak w gruncie rzeczy, to przecież nie bezpośrednio on był jej klientem. Utrzymywanie profesjonalnych relacji z powodzeniem można było więc pozostawić prezesowi stacji.
- Będziesz tego potrzebowała podczas układania odpowiedniej treści przeprosin dla poszkodowanego, czy raczej masz zamiar wykorzystać tę informację do ustalenia sumy, na którą najlepiej byłoby wypisać czek? - nie było się co oszukiwać, jego męska duma z pewnością i tak odczuła ten wymierzony w nos pstryczek. Mimo wszystko chyba trzeba było mu przyznać, że poradził sobie z tym całkiem nieźle. Przynajmniej udało mu się zachować ton, jakim rzeczywiście powinien posłużyć się podczas kontynuowania rozmowy toczącej się na nieco bardziej profesjonalnym gruncie.
- To dość istotne. Zależnie od tego, do czego przyda ci się odpowiedź, powinienem wiedzieć, jakiej wersji się trzymać - dodał, zmarszczywszy przy tym brwi, jakby faktycznie całkiem poważnie zastanawiał się nad tym, jaka wersja odpowiedzi mogłaby być w tym przypadku najbardziej odpowiednią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Elizabeth Milton nie dawała się wpisać w żaden gotowy szablon, co uważała za swoją jedną z najlepszych cech. Przy niej nic nie było takie oczywiste i jak większość bliskich jej osób posiadała dwa skrajne oblicza. Jedno zawodowe, pełne profesjonalizmu, skrupulatności i zaangażowania w każdą prowadzoną sprawę; a drugie prywatne, nieco mniej ostre i zacięte. Jednak w takich momentach jak ten, gdy te dwie sfery tak mocno się mieszały powstawała mieszanka wybuchowa i nikt nie był w stanie przewidzieć jak kobieta zareaguje.
Tym razem jednak z lekkim uśmiechem i ciekawością wymalowaną na twarzy spoglądała na niego w ciszy. Jakby analizowała każde wypowiedziane przez niego słowo, co zdecydowanie było cechą dobrego prawnika, który zważa na wszystko, co mówi. W swojej pracy musiała zwracać uwagę nie tylko na werbalne sygnały, najważniejsze dla niej było to, co kryło się pomiędzy nimi. Uciekające spojrzenie, drżący głos, zmieszanie wymalowane na twarzy. Charles tego jej nie okazywał, co tylko wzbudziło jej większe zainteresowanie. Chociaż założyłaby się o nie małą kwotę, że trafiła w punkt i nieco zaskoczyła go swoją nieobecnością o poranku.
- Każda moja minuta jest tak cenna, że nie chcemy chyba puścić Twojego szefa z torbami, prawda? Jesteś już dużym chłopcem, w dodatku dość inteligentnym, więc będziesz w stanie samodzielnie wystosować kilka zdań na temat jak całej stacji jest przykro w zaistniałej sytuacji – typowa Liz, która nawet komplement potrafiła okrasić lekkim przytykiem. Nie zamierzała ani w jego imieniu ani w imieniu stacji układać przeprosin, zdecydowanie nie należało to do jej zawodowych obowiązków, ale gdyby się uprzeć, mogła to zlecić jakiejś stażystce. Sama jednak miała za dużo ważniejszych batalii sądowych na głowie by podejmować się zadań, które nieco ujmowały jej stanowisku i kompetencji. Charlie był prawie o głowę od niej wyższy jednak dzięki wysokim szpilkom jakie miała na sobie, wzrostem prawie się zrównali. Uciekanie wzrokiem w innym kierunku w takiej sytuacji byłoby od razu zauważone. Ale w ich przypadku chyba było to kompletnie niepotrzebne, bo żadne nie czuło się ani skrępowane ani zawstydzone tym spotkaniem.
- Jednak co do odpowiedniej wersji… - znowu urwała, tym razem nachylając się nad stołem by zabrać z niego swój notatnik i telefon, które wrzuciła do torebki. Czy robiła to specjalnie? Oczywiście że tak! Budowała napięcie, które miało pobudzić jego ciekawość, przy zabieraniu swoich rzeczy niby przypadkiem otarła się nieznacznie o jego bark. To wszystko było celowe działanie, które znacznie przekraczało granicę profesjonalnej relacji. Ale czy jej to przeszkadzało? Absolutnie nie. – Prawnika lepiej nie okłamywać, więc jak już zdecydujesz się na którąś z opcji to twardo się jej trzymaj. Nie ma nic gorszego niż zmiana zeznań. Stajesz się wtedy niewiarygodny i cokolwiek byś powiedział każdy będzie doszukiwał się w tym kłamstwa – byłoby zbyt łatwo gdyby udzieliła mu konkretnej odpowiedzi, ale przecież jedynie odwdzięczała się tym samym, czym obdarował ją Charlie. Żadne z nich nie mówiło wprost, pomimo że w gabinecie byli całkowicie sami. Nie spodziewała się, że po ich wspólnej nocy spotkają się kolejny raz i w dodatku dostrzeże między nimi wiele podobieństw, których nie zauważyła ani w barze, ani w jego mieszkaniu.
- A odpowiedź przydałaby mi się do zaspokojenia, tym razem, mojej ciekawości. Mogłabym się założyć, że zazwyczaj to Ty wystawiasz kobiety a nie one Ciebie. Jak bardzo się pomyliłam? – uniosła brew ku górze, bo z takim wyglądem, karierą, odważną postawą, bystrym spojrzeniem i w miarę swobodną rozmową dziewczyny na pewno same wpychały się w jego ramionami.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona, jak na prawnika przystało, miała swoją przenikliwość i niewątpliwie potrafiła patrzeć na ludzi w taki sposób, by z łatwością wychwytywać wszystko to, co mogliby starać się niezbyt umiejętnie ukryć. W tym miejscu warto byłoby jednak pamiętać, że miała do czynienia z człowiekiem, który na co dzień pracował prezentując się przed kamerą naprawdę licznemu gronu odbiorców. Co za tym szło - chyba pozostawał w wystarczającym stopniu świadomy tego, jak ważne były wszelkie niewerbalne sygnały i jak wiele można było nimi zdradzić, pozwalając sobie na chwilę nieuwagi. W końcu nie tylko w pracy prawnika liczył się profesjonalizm. A nie dało się ukryć, że kompletnie nieprofesjonalnym ze strony dziennikarza byłoby, gdyby nie potrafił przedstawić pewnych informacji w sposób jak najbardziej obiektywny, nie dając po sobie poznać, jak bardzo mogłyby oddziaływać na niego niektóre z nich.
Nie był skrępowany sytuacją, w jakiej przyszło im się znaleźć - to fakt. Kompletnym kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że faktycznie był w stanie zupełnie swobodnie podejść do tego zaburzenia dobrze znanego mu schematu. I oczywiście, że jak najbardziej Elizabeth miała rację w swoim przypuszczeniu, że najwyraźniej niezbyt często zdarzało mu się, by któraś z jego przelotnych znajomych zechciała odwrócić role tuż po spotkaniu. Jasne, że w jakiś sposób musiało to godzić w jego ego - niezależnie od tego, że nawet sam przed sobą wolałby pewnie stwierdzić, że to przecież nic takiego i że właściwie o całej tej sytuacji zdążył już kompletnie zapomnieć.
- Z pewnością - przytaknął, raz jeszcze pokusiwszy się o ten krótki grymas, który w żadnym razie nie mógłby przywodzić na myśl szczerego uśmiechu. - Tylko... po co w takim razie angażowanie w to wszystko prawnika? W końcu już chyba nawet dzieciaki w przedszkolu całkiem nieźle zdają sobie sprawę z tego, że kiedy nabroją, wypadałoby udać skruchę i wysilić się na jakieś przeprosiny.
Jak najbardziej zdawał sobie sprawę z tego, że w całej tej sytuacji pominięcie udziału prawnika byłoby niemożliwe. Nawet, jeżeli całość rzeczywiście prezentowała się banalnie i jeśli rozwiązanie problemu było tak bardzo oczywiste, że faktycznie mógłby wpaść na nie nawet przedszkolak. Ale też oczywistym było chyba to, że jego wypowiedź nie miała na celu podważania jej udziału w całej sprawie. Należałoby ją potraktować jako zwykła uszczypliwość, wydającą się być najbardziej adekwatną odpowiedzią na jej rzekomy komplement.
- Często zdarza ci się posądzać dziennikarzy o wiarygodność? - nie było się co oszukiwać, w przypadku tego zawodu chyba śmiało można było zakładać, że wspomniana wiarygodność nie była niczym oczywistym. Jednocześnie przez krótką chwilę na jego twarzy, poza lekko uniesionymi brwiami, można było dostrzec coś jeszcze. Coś jak chwilowe napięcie mięśni, kiedy podświadomie musiał rozważyć, czy tuż po tym, jak przez krótką chwilę ich ciała się ze sobą zetknęły, powinien nieznacznie się wycofać, czy może raczej ulec pokusie, by chwycić Elizabeth za ramię i przyciągnąć do siebie. Niewiele trzeba było, by dojść do jedynego racjonalnego wniosku, że żadna z tych opcji nie wchodziła w grę. Choć jednak pośrednio zdecydował się na tę pierwszą, po krótkiej chwili odsuwając się od stołu i przechodząc w kierunku drzwi. Przy czym najwyraźniej wykazał się całkiem niezłym wyczuciem czasu, bo ledwie chwilę później te otworzyły się i stanęła w nich kobieta, która - zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami - miała przekazać prawniczce odpowiednie dokumenty. Dokładnie te same, które bez większego zastanowienia zdecydował się przejąć z jej rąk Charlie.
- Mam nadzieję, że rzadziej niż zdarza ci się tak pochopnie oceniać innych - odpowiadając na jej kolejne słowa, zdecydował się nawiązać przy okazji do swojej wcześniejszej wypowiedzi. - Zwłaszcza, kiedy mowa o tak niesprawiedliwej ocenie.
O ile uśmiech, który pojawił się na jego twarzy miał już znacznie więcej wspólnego z uśmiechem niż ten poprzedni, to prawdopodobnie wyczytać można było z niego przede wszystkim jedno - nie tylko nie mówił szczerze, ale w dodatku nie miał najmniejszego zamiaru tego ukrywać. Co prawda nie przyznał jej więc racji wprost, ale... to chyba i tak było w tym momencie kompletnie zbędne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Celna uwaga – z trudem powstrzymała uśmiech zachowując na twarzy obojętność jakby Charlie właśnie nie wycelował w niej ostrej szpili. – Może jednak nie skupiajmy się na tym czy angażowanie prawnika jest potrzebne, bo jeszcze zostanę bezrobotna i co wtedy? – nie przewidywała takiej sytuacji, bo nikt tak swobodnie jak oni czuł się wśród paragrafów, kodeksów i skomplikowanych problemów. Dla Liz im bardziej trudna sprawa tym jej ambicja dawała o sobie bardziej znać i chociażby po trupach chciała doprowadzić ją do zwycięskiego zakończenia. Nie zawsze się to udawało, czasami jej klienci pakowali się w tak beznadziejne sytuacje, że nawet ona nie potrafiła wyciągnąć ich z kłopotów i jedyne o co mogła walczyć to o łagodny wyrok.
Jego druga celna uwaga sprawiła, że nie dała rady już kontrolować uśmiechu, który co prawda niewidoczny, jednak pojawił się na jej twarzy. Dziennikarze jak nikt inni potrafili żonglować faktami i opisywać wydarzenia tak, by wzbudzić oglądalność wśród widzów. Jeden chwytliwy tytuł, kilka niedopowiedzeń i można było powiedzieć wszystko. – Jesteś pierwszym dziennikarzem, z którym moja znajomość… Cóż… Przekracza poza sferę zawodową, więc nigdy nie potrzebowałam oceniać ich wiarygodności – nie kwestionowała nigdy słów swoich klientów, bo jej zadaniem było wybronić ich przed potencjalną karą lub problemami i nie interesowało ją czy jest to zgodne z prawdą czy nieco podkoloryzowane dla ich korzyści. Obserwowała jak Charlie podchodzi do drzwi, które w tym samym momencie się otworzyły a w nich pojawiła się jak podejrzewała, asystentka prezesa. Skinęła w jej stronę głową w podziękowaniu za tak szybkie uporanie się z zadaniem, ale niestety dokumenty jeszcze do niej nie trafiły.
Nie miała pojęcia w jakim kierunku zmierza ich dalsze spotkanie i cała ta rozmowa. Żadne z nich nie miało zamiaru poruszać tematu ich wspólnej nocy, przynajmniej nie wprost, żadne też nie chciało wytłumaczyć się z zaistniałej sytuacji, więc nic dziwnego, że cały czas opierając się o blat konferencyjnego stołu obserwowała go z zaintrygowaniem. – Zawsze możesz spróbować wyprowadzić mnie z błędu, jeśli tak bardzo zależy Ci na mojej opinii – jego uśmiech sprawił, że nie wierzyła w żadne jego słowo. Zapewne jej podejrzenia nie odbiegały za bardzo od prawdy i szczerze mówiąc, niczego innego się po nim nie spodziewała. Miał wszystko by bez problemu łamać serca naiwnym kobietom i za pewne nie raz, nie dwa z tego korzystał. Trafiła kosa na kamień. Tym bardziej była zadowolona z siebie, że wyszła z jego mieszkania zanim się obudził. Była tylko ciekawa czy myślał o niej wcześniej czy dopiero dzisiejsze spotkanie wzbudziło w nim wspomnienia.
- Ale zobacz jak sytuacja się zmienia. Teraz Ty masz coś, czego mi potrzebna – przeniosła wzrok na dokumenty, które trzymał w dłoni. – Może jakaś wymiana? – musiał mieć jakieś powodu do przejęcia tej teczki, więc skrzyżowała dłonie na piersi oczekując jakiś konkretnych propozycji.
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „King 5 TV”