WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">cmentarz
<div class="ds-tem4">ingerencja mg</div></div><div class="tem-in">
Obrazek<br><br>
Stary cmentarz, gdzie dozorcą był mężczyzna we fraku z lampą naftową, którego duch wciąż plącze się po domu, męża Constance Langdon. Pochowano tutaj dużo ludzi, którzy niegdyś zmarli na cholerę. Mówi się, że spoczywają tutaj też wszystkie ofiary Constance.<br><br>
******<br>
America odczuwasz coraz większy ból w kostce. Nie jesteś w stanie szybko się poruszać. Oscar czy żałujesz swojej decyzji rozdzielenia się z pozostałymi? Z dala znowu widzicie mężczyznę, który okazał się waszym zbawcą. Brnąc przed siebie dostrzegacie jedną... drugą... trzecią... czwartą rozkopaną dziurę. Wyglądają na świeże, tak jakby ktoś niedawno wykopywał stąd zwłoki. - POMOCY!!! - słyszycie w pewnej chwili. Co robicie?<br><br>

Wasze opcje:<br>
1. Decydujecie się pomóc dziewczynie.<br>
2. Decydujecie się wrócić po resztę grupy i działać razem.<br><br>

Decydujecie wspólnie, po czym rzucacie kostką d3 na powodzenie akcji. Pamiętajcie aby po dokonanym wyborze zawrzeć go w poście i odpowiednio oznaczyć - kolorem i podkreśleniem.<br><br>

Od teraz możecie swobodnie pisać posty, pamiętajcie, że chodzi tutaj o waszą interakcję. MG tylko nakreśla działania – niezależnie od tego, którą z opcji wybierzecie i jakie będą konsekwencje – możecie przeć do przodu. Nie próbujcie oszukiwać przy rzutach kostką, MG widzi wszelkie manipulacje i w ich przypadku wyciągnie konsekwencje. Kolejny post pojawi się za 2 albo 3 dni - w zależności od rozwoju sytuacji.
</div>
</div>




</div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d3[/dice]
Ostatnio zmieniony 2020-10-31, 15:46 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Słuchaj, jakby co, to mów mi… Aaaaa!… – jęknęła, gdy chcąc nadążyć za mężczyzną we fraku, postawiła stopę zbyt niestarannie. Ból w kostce nie dawał się zignorować, należało kroczyć jakoś ostrożniej… Szlag. No więc – Ammy – dokończyła autoprezentację, nie do końca w tej chwili niezbędną, ale kto wie, czy nie będą musieli się niebawem wołać, czy coś?
Szła na tyle sprawnie, by nie zgubić sylwetki upiornego przewodnika, ale i rozglądała się na boki i coraz częstsze rozkopane groby nie uszyły jej uwadze. Jeden taki pokazała niemym gestem Oscarowi, niepotrzebnie, na pewno też to widział, ale jakoś tak było raźniej.
– Chcą nas przestraszyć pustymi grobami… kurde – prychnęła kpiąco, trochę dla własnego kurażu, gdy dalszą część wypowiedzi przerwał jej znów głos…
Ammy zatrzymała się, czujna, napięta, nasłuchująca.
– Dozorca czy dziewczę w opałach? – zapytała chłopaka (z jakichś powodów –szeptem). Wybór dla Ammy przedstawiał się dość jasny: zarówno dozorca, jak i dziewczynka, miały raczej upiorny rodowód, należało więc wybrać bez dodatkowych wskazań. – Może… uratujemy dziewczątko? Jakoś nie ufam temu drakuli – kiwnęła głową w stronę oddalającego się lokaja, wracając do Oscara pytającym spojrzeniem. Może był tu sam, jak ona, a może w grupie, z którą jakimś sposobem się rozdzielił – ale w obecnej sytuacji nie przyszło jej do głowy rozważanie składu. Pierwszy odruch kazał jej rozważać jedynie najbliższe cele. Wołanie było dojmujące – a niebezpiecznie oddalający się dozorca intrygujący.

Komunikowałam się z Oscarem, uradzimy razem co dalej – i pewnie po jego poście będzie rzut kostką jakoś... hm? Może tak być? ;-]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ruszył biegiem od razu za głosem dziewczyny, nie zastanawiał się nawet i wołał na Vala, że ma ruszyć dupę i na tę dziewczynę, żeby się pospieszyła, bo tak naprawdę to absolutnie nie chciał zostać sam i plan był taki, że zaraz na nich zaczeka. Zaczeka, bo już w tej ciemności nie wiedział co gdzie jest i tak naprawdę to sam już nie wiedział, co jest prawdą i niby pamiętał o grze, ale nic nie wiadomo, nic nie wiadomo szczególnie jak się mieszka w South Park w sąsiedztwie kanibala, jak się mieszka w sąsiedztwie kanibala to się wie, że różne rzeczy dzieją się na świecie i czasami są straszne.
Więc kiedy drzwi się zamknęły, odwrócił się od razu i chciał z nimi szarpać i tak właściwie to przez chwilę w ogóle nie mógł się poruszyć, ten głos dziewczyny przyprawiał go o dreszcze, a potem wpadł na jakąś kobietę, kolejną obcą i spojrzał na drzwi za sobą i potem na nią, ale ona chyba też tylko uczestnikiem była, bo taka zdziwiona była jak on.
- Nie wiem co tu gra, a co tu nie gra, tam gdzieś został mój przyjaciel i jakaś kobieta, było jakieś nagranie z torturami, kostnica i w ogóle… - wyrzucił z siebie, bo w sumie to kompletnie nic nie wiedział i trochę zagubiony był, albo bardzo zagubiony, ale kobieta zaraz ruszyła, a on z nią, bo zdecydowanie nie chciał zostać teraz sam na tym cmentarzu. - Gdzie zaczęłaś, co się działo?
Spytał ją zaraz, w sumie to tak połowicznie ufając, że napewno jest tylko uczestniczką, a nie naprzykład psychopatką, która zaraz wyciągnie z torebki podręczną piłę mechaniczną. Ale i tak lepiej z nią niż samemu.
- Oscar jestem. - odpowiedział, wbijając spojrzenie w dziwaczną postać, za którą szli. - Co ci się stało w nogę?
Spytał jeszcze, bo może Ammy powinna odpuścić sobie udział, skoro stała jej się krzywda, w sumie to czemu jeszcze nikt tego nie przerwał i nie zaoferował jej pomocy medycznej, skoro coś jej się stało?
Dziewczyna, zdecydowanie. - odpowiedział lekko drżącym głosem zaraz, bo trochę się bał stracić tego dozorcę z oczu, ale ten głos spod ziemi był straszny, a w głowie Oscara rzeczywistość już lekko zmieszała się z fikcją i oczywiście nie przyzna się do tego na głos, ale trochę się bał, że komuś naprawdę dzieje się krzywda. Przy okazji zaczął się rozglądać za jakimś leżącym szpadlem, albo żeby nim kopać w ziemi, albo żeby się nim bronić, to tak na wszelki wypadek rzecz jasna.


|przepraszam za obsuwę, ktoś na mnie rzucił zaklęcie kradnące czas, czy coś takiego i nie ogarnęłam życia!

[dice]d3 = 2098509765 = Fixed[/dice]
Ostatnio zmieniony 2020-11-07, 12:44 przez Oscar Reid, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">cmentarz
<div class="ds-tem4">ingerencja MG</div></div><div class="tem-in">
Po tym jak decydujecie się pomóc dziewczynie, wierząc, że pozostała dwójka poradzi sobie lepiej w pojedynkę - dozorca się oddala. - BŁAGAM, TO BOLI!!!! - - słyszycie znowu, cicho, bo krzycząca dziewczyna wydaje się być od was daleko. Ten dźwięk z pewnością nie pochodzi z ziemi. Na dworze robi się coraz ciemniej, zimniej, a mgła zdaje się unosić coraz wyżej jeszcze bardziej utrudniając rozglądanie się dookoła.
<br><br>
America
Noga boli cię coraz bardziej, ale starasz się tego po sobie nie pokazywać. Twój współgracz upiera się, że musicie uratować dziewczynę. Ty chcesz iść szukać jej dalej, on chce kopać dziurę, bo uparcie twierdzi, że ona znajduje się pod ziemią. Chcąc-nie-chcąc zaczynasz mu pomagać rozgrzebywać ziemię rękoma. Natrafiasz na coś miękkiego, śliskiego, coś śmierdzącego. Czy to element ludzkiego ciała czy niedawno pochowane, oskórowane zwierzę? Twoje dłonie są całe we krwi - czyjejś krwi, czujesz nadchodzący atak paniki.<br>
Oscar
Upierasz się, że dźwięk krzyczącej dziewczyny pochodzi z jednej z rozkopanych dziur. Mimo wszystko zaczynasz kopać znalezionym nieopodal szpadlem. W końcu trafiasz na spróchniałe drewno, chyba trumnę. Niepewnie na nią następujesz i zapadasz się, spadając jeszcze niżej. Nie ma mowy, żebyś wydostał się stąd o własnych siłach, a twoja koleżanka zdaje się właśnie odchodzić od zmysłów.<br>
Wasze opcje:
1. Pomagacie sobie nawzajem i uciekacie w kierunku starej kaplicy na końcu cmentarza.
2. Każde z was działa na własną rękę, starając się pomóc samemu sobie.


<br>Kolejny post pojawi się za 2 albo 3 dni - w zależności od rozwoju sytuacji.
</div>
</div>




</div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kostka irytująco bolała przy każdym stąpnięciu, ale dało się z tym żyć. W ogóle „żyć” nabierało troszkę nowego odcienia w tej atmosferze. Niby chodziło o zabawę, a jakoś tak robiło się coraz poważniej. No ale może to po prostu świadczy o dobrej inscenizacji? Tak to nazwijmy – powtarzała sobie America w myślach, gdy odezwał się Oscar.
– Nagranie z torturami, hohoo! – odparła, siląc się na ton nonszalanckiej ironii, że „fajna zabawa” i że „niezła jazda”. – Spóźniłam się i już nie mogłam wejść za wami, w sieni słyszałam głos wołający o ratunek… – uniosła brwi obracając się ku niemu: głos wołający o ratunek, czaisz – …więc wyszłam, obeszłam dom i wlazłam do piwnicy… a konkretniej to spadłam do piwnicy. Po schodach. I wtedy właśnie coś sobie zrobiłam w kostkę, ale to nic –machnęła ręką, bo doszli właśnie do porozumienia co do celu: ratować dziewczynę. O ile to była dziewczyna, a nie nagranie z głośnika ukrytego… gdzie?
No bo chyba nie pod ziemią.
– Ej, ale chyba nie pod ziemią! – zwerbalizowała Ammy swoje myśli z wymuszonym trochę rozbawieniem, widząc że Oscar zaczyna ryć w ziemi jakimś szpadlem. Stała chwilę, przyglądając się. – Dlaczego nie poszukamy jej gdzieś… w okolicy? – zatoczyła ręką łuk, stwierdzając że cholercia faktycznie, ta mgła… w sumie niewiele widać. – Bez sensu trochę tak ryć w błocie – spróbowała jeszcze, ale Oscar zdradzał dziwną determinację w projekcie zrobienia dziury w ziemi. Wzruszyła ramionami – Ech, no dobra… – i kucnęła metr od niego. Z braku szpadla mogła mu tylko pomagać gołymi rękoma, „na szczęście” chłopak wybrał już rozkopany teren, dziura w ziemi wyglądała na świeżą – a może to wrażenie czyniła wilgotność gleby.
Niewygodnie się udawało koparkę z dłoni w pozycji kucającej, więc po chwili namysłu Ammy klęknęła. Kolana w klimatycznych pseudogotyckich kabaretkach zapadły jej się w miękką ziemię – nieprzyjemne uczucie, ale skoro już to zrobiła, to trudno: powstanie teraz nic nie da.
Zaparła się kolanami i czubkami glanów i zaczęła wybierać garście ziemi na bok.
– A wy – czemu się rozdzieliliście? – rzuciła tak dla towarzystwa, odgarniając z twarzy dwa kosmyki, które opadły jej podczas schylania się, i zostawiając sobie nieświadomie smugębrudu od czoła do skroni. – Zwłaszcza skoro był tam twój przyjaaaaAAAAACOTOJEST!
Poderwała się nagle z wyrazem niesmaku i przestrachu na twarzy. Jej okrzyk poprzedziło ohydne ślisko-gęsto-lepkie chlupnięcie, Ammy spojrzała na swoje dłonie – Aaaaaakurwamać to… jest… kurwa… krew…! – aż podskoczyła, prostując się jak strzała i patrząc na swoje rozcapierzone dłonie szeroko otwartymi oczyma. O ile dotąd udawało jej się samej sobie powtarzać, że zabawa jest przednia, tak teraz jedynym, co wypełniało jej myśli, były niezależne od niej konfabulacje na temat tego, jakąż to naturę miała ta odrażająca masa, w którą z rozpędem kopacza wjechała ufnie rozwartymi dłońmi. Teraz, wraz ze smrodem rozkładu, miała na nich jakąś krwawą breję… – Ja pierdolę, Oscar! Zrób coś!! – zatrzęsła dłońmi, ale to nie znikało… odruch – fatalny odruch –kazał jej otrzeć te dłonie o coś… odruch głupi, nieprzemyślany – bo otarła je z rozpędu o poszatkowany klimatycznymi dziurkami t-shirt, robiący też za sukienkę… – Aaaa kurwa nieeee, no… – to był błąd, straszny błąd, teraz miała to na sobie… Myśli stanęły jej dęba, serce ruszyło galopem pompując do mózgu adrenalinę i chaos. Ammy okręciła się bezsensownie wokół własnej osi, to trzepocząc przedramionami jak próbujący się wzbić do lotu nielotny pisklak, to prostując ramiona w odruchu utrzymania własnych dłoni jak najdalej od siebie, wargi same szeptały jej Mierda…mierda…mierda…mierda… – zdradzając przy okazji mimowolnie jej niski poziom aspiracji literackich, rozum próbował łapać jakieś rozsądne myśli, ale pouciekały, a w umysł Ameriki wkradała się panika, zagarniając coraz głębsze pokłady wolnej woli. Ruszyła wreszcie w stronę Oscara, wyciągając ku niemu rękę, najwyraźniej zdecydowana złapać go za coś i odciągnąć od tej dziury, w której najwyraźniej dokopała się do jakiegoś straszliwie okaleczonego ciała, i to złożonego w tym niestarannym, ledwo wykopanym grobie całkiem niedawno… może nawet przed godziną… albo przed chwilą… może i jączeka to samo… może zaraz jakaś łapa pazurzasta wwierci jej sięw brzuch, wyciągnie jelita… ona z wrzaskiem ruszy w amoku, ciągnąc za sobą własne flaki… NIEEE… te obrazy były już wszędzie, gdzie nie smagnęła coraz mniej przytomnym wzrokiem… począwszy od nicości oddychającej we mgle naokoło… skończywszy na własnych dłoniach i jakimś świństwie, które sama sobie zaaplikowała na własne odzienie… Koszmar… Fuj!… Ohyda!…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może ogłupiały był z tego wszystkiego - pewnie tak. Z emocji, ze strachu, przez wszystko co podsuwało mu otoczenie i przez własną wyobraźnię też. Bo z ciemnej przestrzeni wyłaniały się kształty, bo każdy dźwięk w okolicy mógł oznaczać coś strasznego, każdy kątem oka zobaczony ruch. I ten głos nie wiadomo skąd, może Ammy miała rację, może się zagalopował, ale coś kazało mu kopać, pewien był że przez chwilę ten głos dochodził spod ziemi i ciarki go przechodziły i rozglądał się dookoła. Bo jasne, to tylko zabawa i całkiem fajnie to urządzili, ale bardzo by chciał, żeby przyjaciel już do niego dołączył, z Valem bawiłby się lepiej, a teraz nie był pewien co się dzieje z nim i z tą dziewczyną nawet. A wszystko coraz dziwniejsze się robiło. Kopał jednak, choć męczące to było, szpadel ciężki, ziemia miękka i mokra, przez co co chwila tylko zapadał się w niej i zagrzebywał i trochę się bał, że zleci, poślizgnie się zaraz.
- Było spod ziemi, serio, jestem pewien. - spojrzał na nią w emocjach cały, wcale już niczego pewien nie był tak naprawdę, ale to nic. Oddychał ciężko już dosyć, rozglądał się co rusz też, bo może tamci już do nich docierają, a może lepiej uważać, bo co chwila czuł jakby coś było za jego plecami, ledwo zawiał wiatr, a prawie podskakiwał, bo wyobraźnia podsuwała mu, że to oddech na karku, bo chlupnął ziemią, odrzucając ją, ale to mógł być czyjś krok. Rozglądać się wolał, nie chciał, żeby coś na niego wyskoczyło, na pewno.
Ammy na szczęście zdecydowała się pomóc. Na szczęście, bardzo na szczęście, nie chciałby zostać tu całkiem sam, wcale nie bawiłby się dobrze wtedy tak naprawdę. I w sumie to o wiele lepiej mu się oglądało takie rzeczy na laptopie u przyjaciela, niż w nich uczestniczyło.
I dobrze, że kobieta chciała rozmawiać, bo on już otwierał usta, żeby jej opowiedzieć wszystko, albo i jeszcze więcej, niż chciałaby słuchać, bo rozmowa na pewno pomoże poukładać myśli i się uspokoić, ale w tym momencie dało się słyszeć dziwny, dość paskudny plusk głos Ammy się zmienił, a ciszę w okolicy rozerwał jej krzyk.
- Co, co znalazłaś, ej… - odezwał się, pochylając się, żeby przyjżeć się dziwnemu znalezisku, oparł się szpadlem i trafił na drewno, więc stanął na nim, tak mu się zdawało, że stabilnie bardziej będzie - i zaraz sam wrzasnął, czując jak grunt nagle znika mu spod nóg. Ciemno mu się przed oczami na moment zrobiło, oddychał głęboko i rozglądał się do góry. Na pewno nie chciał wychodzić na to coś w co władowała ręce Amm, więc spróbował z boku, ale ziemia się za mocno zapadała.
- To na pewno nic takiego, nic, hej słyszysz, pewnie jakieś sztuczne to jest, to przecież zabawa, nie zostawiliby tu serio czegoś wiesz, strasznego, to pewnie jakieś gluty po prostu, sztuczne, inscenizacja taka. - zaczął więc gadać, żeby kobieta się uspokoiła, a trochę, żeby uspokoić siebie, nie ważne że właśnie stał w dole, w trumnie, a jego głos dosyć mocno drżał. Teraz musiał się stąd wydostać, tak, uspokoić się trzeba, wdech-wydech. Dadzą radę.
- To tylko gra. Pomóż mi wyjść. - powtórzył zaraz, siląc się na maksymalny spokój. Nie do końca rozumiał, co ona tam mamrotała, próbował stanąć na boku tej trumny gdzieś i nie patrzeć w dół, nie chciał tam nic widzieć, musiał po prostu jakoś się wydostać. Jakoś. Da sobie radę.
Narazie złapał mocno jej ręce, usiłując jakoś nogami wyszperać bardziej stabilne miejsce w tej ziemi, podeprzeć się jakoś i wyjść, bo stąd zdecydowanie trzeba wiać. Najlepiej zanim go coś z tej trumny za nogi złapie w ogóle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">cmentarz
<div class="ds-tem4">ingerencja MG</div></div><div class="tem-in">
W kaplicy na końcu cmentarza zapala się światło. Nie widzieliście nikogo kto by tam zmierzał, ale wcześniej wokół panował mrok, więc ktoś musiał minąć was zupełnie niepostrzeżenie. Może to ta sama osoba, którą na filmie w domu widzieli pozostali uczestnicy Halloween? Wokół wciąż panuje cisza, jak to na cmentarzu - i jak to w nocy - którą przerywają wasze krzyki, oddechy i sapanie. W pewnym momencie słyszycie nieopodal szept - Szybciej, ona nadchodzi. Szybciej - nie wiecie skąd, ale to pomaga adrenalinie wzrastać. Wraz z wyjściem Oscara z dziury z ciemności wyłania się kobieca sylwetka, która w dłoni trzyma nóż.
<br><br>
America
Wciąż panikujesz, wciąż boli cię noga, jesteś cała umorusana krwią, ale to ty łapiesz Oscara za rękę i ciągniesz w stronę szopy. Po drodze potykacie się o własne nogi, upadacie kilka razy za sprawą wystających - i niewidocznych w ciemności - konarów drzew i połamanych elementów nagrobków, ale wreszcie wpadacie do kaplicy.<br>
Oscar
Po tym jak z pomocą Americi udaje ci się opuścić dziurę, wpadasz w popłoch i chcesz uciec w kierunku drogi, ale dziewczyna ciągnie cię do kaplicy. Ranisz się w nogę, gdy upadasz i z twojej nogi sączy się krew. Po przekroczeniu progu pomieszczenia - zatrzaskujesz drzwi bez namysłu.<br>

Wnętrze starej krypty rozświetlają świecie zapalone na kamiennych płytach. Stoją na nich te same zdjęcia, które wcześniej widzieliście po wejściu do domu - na jadalnianym stole. Różnicą jest to, że dołączyły dwa kolejne - waszych przyjaciół, których opuściliście. Nie wiecie co to znaczy, ale ta zabawa już dawno przestała być zabawą. <br><br>
Rozglądając się po kaplicy dostrzegacie drzwi, które prowadzą do ciemnego korytarza.

Wasze opcje: (decyzję podejmijcie za pomocą rzutu kostką d2).
1. Uciekacie korytarzem, który prowadzi nie wiadomo dokąd.
2. Uciekacie dworem.<br>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]
</div>
</div>
</div></div>
Ostatnio zmieniony 2020-11-05, 18:26 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście że nie przystoi panikować, jak się jest dużą dziewczyną. I America starała się – na ile wystarczało jej władzy nad emocjami. Ale była to władza mizerna: mimo starań cała się trzęsła, gwałtownymi rzutami głowy rozglądała się na boki, rzutami całego korpusu – za siebie, dłonie trzymane z obrzydzeniem na wysokości piersi dygotały jej, jakiś abstrakcyjny odruch sugerował podprogowo, że trzeba się ich pozbyć, bo są źródłem jej obrzydzenia (nie dłonie, ale to co na nich – tyle że odruch kazał uciekać od tego czegoś, a od własnych dłoni nie jest łatwo uciec), drobiła w miejscu, raz w bezdechu to znów w hiperwentylacji. Kiedy Oscar nagle zapadł się razem z rozmiękłym gruntem, krzyknęła – krótko i głośno, unosząc rozcapierzone dłonie do góry i bezmyślnie wplatając je we włosy nad skroniami –kolejny straszny błąd; gdy go sobie uświadomiła – krzyknęła znów, tym razem głośniej i dłużej…
Względną pomocą w powstrzymaniu obłędu był głos Oscara. Tak, tak… Oscar: trzeba mu pomóc… Tak…
– Tak… To tylko gra, oczywiście… Wyjść… tak… –jąkała się bezładnie, ale ostatecznie zwarła nieco poślady i podeszła do krawędzi jamy. Było ślisko, jedna noga zjechała jej w dół, Ammy zaklęła głośno, siadając – CIAP! – na ziemię, zapierając się dłońmi, ale dzięki temu też ustabilizowała swą pozycję oraz stan umysłu (jako tako). Spokój Oscara działał dobrze, ale nie zmieniało to faktu, że panika rozpanoszyła się już w jej umyśle. Jewel podała wyciągniętą rękę chłopakowi, zaparła się mocniej, już mniejsza o to, że będzie cała w ziemi, w sumie lepiej mieć na łapach błoto niż to ohydne coś… Zaparła się, Oscar też się wybił, i w końcu udało się go wyciągnąć. Już wstawała, podpierając się na dłoniach, gdy ciszy w powstałej wśród sapania wysiłku, ciszy na którą zwraca się uwagę właśnie, gdy coś ją tak przerażająco zmąci – odezwał się szept…
Szybciej, ona nadchodzi. Szybciej!…
– O kurwa, słyszałeś to??? – Ammy zwróciła się od Oscara dramatycznym szeptem, odgarniając przedramieniem kosmyk z twarzy. Syknęła zaraz z bólu, zmuszona podeprzeć się na zwichniętej kostce, straciła równowagę, przyklęknęło jej się, trudno, strach wywołany nieoczekiwanie bliskim i wyraźnym szeptem był ważniejszy, włoski podniosły jej sięna karku, ciało przelatywały dreszcze i naprzemienne fale chłodu i gorąca…
– Patrz! – wycelowała rękę w majaczące we mgle światła. – C-co to j-jest…? – złapała Oscara za łokieć. Cóż, w tej sytuacji – z mrożącym krew w żyłach szeptem w świeżej pamięci – odległe światło wydawało się przede wszystkim ratunkiem. A przynajmniej bodźcem do tego, żeby stąd uciec – bo było dokąd. – Kurwa, biegniemy! Chodź! Szybko, bo… – bo „ona nadchodzi”? No, zasadniczo tak, dlatego. Ammy jakoś nie chciała teraz zostać zaskoczona dotknięciem jakiejś creepy łapki tego ciała, które miało już nadejść. Żadnego nadchodzenia!

Chyba udało jej się pociągnąć za sobą Oscara, przez pierwsze kroki jeszcze go trzymała, potem upadła, gdy kostka nie utrzymała ciężaru ciała. Teren był trudny – trzeba było omijać nagrobki, najczęściej zrujnowane, te zaś wyłaniały się z mgły i błota nagle, w ostatniej chwili, ten ratunkowy bieg –a potem szybki marsz, z powodu kostki – do światła kosztował Amerikę kilka upadków, kilkanaście zachwiań, gdy wspierała się o nagrobki, albo o ziemię, żeby całkiem nie upaść, wreszcie dotarła do…
Kaplicy…?
– Zajebiście, kurwa… – wysapała, nawet nie wiadomo czy ironicznie, czy z autentyczną ulgą. Zawahała się chwilę w progu, zerknęła na Oscara i pchnęła drzwi, jakby dystans od źródła szeptu był teraz najważniejszy.

W środku rzeczywiście można było doznać pewnego śladowego poczucia bezpieczeństwa, ale tylko z powodu oddzielenia od cmentarza, i przez krótką chwilkę. Wystarczyło kilkanaście sekund napiętego lustrowania wnętrza, żeby America wzięła gwałtowny wdech po którym nie następował wydech. Przytknęła sobie dłoń do ust, zaraz prychnęła z obrzydzeniem, ale mniej zasadnym –było tam już głównie błoto (miejmy nadzieję…).
Świece – i zdjęcia…
Ammy przeskakiwała wzrokiem od jednego do drugiego, na koniec lądując pytającym spojrzeniem rozszerzonych oczu na twarzy Oscara. Nie była z nim(i) wewnątrz tamtego wiktoriańskiego domostwa, nie znała motywu fotografii ani nie potrafiła zanalizować różnicy liczby wizerunków. Ale to, że robi się poważnie, poznała po minie Oscara…
– C…o? –bąknęła nieśmiało, a jego reakcja i w niej wywołała w tej chwili łomot serca gdzieś w gardle. – CO!
Konieczność ucieczki stała się nagle oczywista – Oscar nie musiał udowadniać, że poziom strachu przekroczył normy dopuszczone do ekscytującej zabawy. To już nie była zabawa.
Tu chyba można… zginąć???
Ammy okręciła się wokół własnej osi, nagły imperatyw ucieczki wyostrzył zmysł, spostrzegła drzwi i korytarz, spostrzegła chwilowe wahanie Oscara… Oczywiście, że wybór między korytarzem niewiadomodokąd, a wyskoczeniem na dwór, gdzie czaiły się Głosy i świństwa w grobach, nie był wyborem obojętnym.
Ale też Ammy nie miała ani krztyny opanowania, żeby go podjąć racjonalnie. Po prostu…
– Kurwa – tam! – krzyknęła cicho acz dramatycznie i nawet nie patrząc, którą drogę wybierze Oscar, ruszyła w stronę kaplicznego korytarza…

[dice]d2 = 395690025 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robił co mógł, podpierał się nogami, usiłował wybić na drewnie - i przede wszystkim zachować spokój. Bo ziemia uciekała spod nóg, nie mógł teraz panikować i skakać jakkolwiek, musiał się wybić mocno, złapać kobiety i do niej starał się też mówić, żeby się uspokoiła, potrzebował jej tu kontaktującej przecież. I trzymał się jej śliskich, brudnych rąk, oboje już cali w tej ziemi byli i oby tylko ziemi, jej wilgotny zapach aż mdlący się już wydawał, ale w końcu udało się wyjść.
- Dzięki. - sapnął zmęczony, podnosząc się zaraz i oddalając od tego grobu. Postarał się też jej pomóc wstać, bo pamiętał o tej jej nodze nieszczęsnej i coraz bardziej się zastanawiał, czemu organizatorzy pozwalają jej tu chodzić z jakimś urazem. I ta pułapka, ta trumna, to wcale nie wyglądało bezpiecznie, nie wyglądało jak coś, co jakieś normy bezpieczeństwa spełnia i coraz bardziej mu tu coś nie pasowało. I chyba przestawał się po prostu bawić, coraz bardziej chciał znaleźć przyjaciela i stąd uciec.
Ale wtedy ten szept i nie zastanawiał się dłużej, nie chciał sprawdzać co to, trzeba było uciekać.
- Niestety tak. - przyznał, zaraz próbując ją złapać, bo ta cholerna noga przecież. - Podeprzyj się na mnie, wiejemy stąd. - może i robił przy niej za krasnala ogrodowego, ale jakoś dadzą radę, na pewno szybciej tak będzie, a może Ammy nie zrobi sobie w tym wszystkim poważniejszej krzywdy. Choć cholera już wie, co im teraz może grozić. I bieg, starał się jej pomagać, ale droga trudna była, ziemia miękka, dookoła rzeczy, a oni biegli na oślep, wywracali się. Ale to nic, poczuł pulsujący ból w pewnej chwili, ale nie zareagował nawet, wstawał i dalej pędził, oddalić się od tamtego szeptu i zbliżyć do kapliczki, ona też teraz mogła być zagrożeniem, ale mniejszym złem się teraz wydawała. Więc America pchnęła drzwi, on dosłownie wpadł do środka i zamknął drzwi za nimi, musieli się zamknąć, na chwilę chociaż być bezpieczni, jeśli tu są sami to są bezpieczni, będą mogli pomyśleć co dalej.

Oddychał ciężko, zmęczony i przerażony, a kolana mu zmiękły kompletnie, kiedy oparł się o drzwi. Zimno było, spojrzał na tę nogę zakrwawioną, nie był nawet pewien na co się nadział, chropowate mu się wydawało, ale starał się nie myśleć teraz. Ale wtedy te zdjęcia. Te potworne zdjęcia. Wpatrywał się w twarz Valyi i naprawdę był przerażony. Bo to pewnie tylko gra, tylko część tego wszystkiego, tak? Ale coś mu nie pasowało, bo tego było za wiele, byli pokaleczeni, skakali po dołach, Ammy wsadziła ręce w coś, co mogło być dosłownie WSZYSTKIM, z trupem włącznie, coś było nie tak z jej nogą. Zrobiła sobie poważną krzywdę i nikt nie reagował.
- To mój przyjaciel. I kobieta, która z nami była. - odpowiedział zaraz drżącym głosem, czując jak serce tłucze mu w piersi. - Takie same zdjęcia były jak weszliśmy tu.
Mruknął. Nie czas na panikę. Nie można panikować.
- Musimy tam wrócić i ich znaleźć. - odezwał się zaraz pewnym tonem i złapał kobietę za nadgarstek, bo przecież to idiotyzm się rozdzielać. - Chodź, i tak nie wiesz gdzie chcesz iść, idziesz na oślep, przez ten dom się tu dostaliśmy więc przez niego da się wydostać, tak? A jak znajdziemy tamtych, damy radę, w pojedynkę nie masz tu szans jak w coś wlecisz, żadne z nas nie ma, we czwórkę stąd zwiejemy.
Powinien był od razu zawrócić, głupio dał się pociągnąć ciekawości, ale teraz za bardzo wierzył, widział że coś jest tu nie tak, żeby ignorować te zdjęcia. - Chodź.
Próbował więc przekonać, pociągnąć ją w kierunku drzwi, którymi się tutaj dostali.

[dice]d2 = 1033452007 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To jest post OPCJONALNY w tej sytuacji. Żeby nie było rozbieżności (nawet kostki nam wyszły odmienne z Oscarem), a poza tym decyzja Ammy żeby zawrócić z korytarza to w sumie kwestia 1-2 sekund, więc może do uwzględnienia :)
Ale jeśli nie – to skasujemy ten post, zostawiając tylko mój poprzedni


Przez tę nogę nie mogła ruszyć z kopyta, ani biec szybko – kostka bolała, pewnie skręcona, każdy krok zawodził, uginało się pod nią kolano – dlatego też Oscar bez trudu zdążył łapać Ammy za łokieć. Skutek pierwszy był taki, że szarpnęło nią jak uwiązanym psem który rzucił się do biegu, z tego szarpnięcia wpadł ana ścianę, krzyknęła przerażona, bo co to było???
Oscar… Zobaczyła go, gdy się odwróciła, odzyskując pion, wsparta o ścianę korytarza. I usłyszała też –miał rację.
Chyba…
– Tak?… – zapytała bez sensu, znów rzutami głowy na boki rozglądając się na zmianę w głąb korytarza i na Oscara i w głąb kaplicy. Dobrze, że ją zatrzymał – nie dlatego, że uważała nagle, że to on ma rację co do kierunku, a dlatego, że te jego ingerencje pomagały jej utrzymywać się ponad poziomem paniki. Dyszała ciężko ale spojrzała na niego w miarę przytomnie, choć samo zogniskowanie wzroku na ego twarzy przyszło jej z trudem. – Tak…? Nie… korytarzem? – wskazała jeszcze dziecinnie wyciągniętym ramieniem czeluść korytarza, ale patrząc na chłopaka. – Może… no… No dobra. Dobra. Okej. Może masz rację… Jakoś tak… – roześmiała się nagle nerwowo – …jakoś tak to wygląda wszystko… mało, kurwa, zabawowo powoli… nie? – gadała, w odruchu dotrzymania towarzystwa samej sobie, własnym myślom, żeby znów się nie pogubiły, ale teraz już, podpierając się na Oscarze, była skłonna wyjść z nim na zewnątrz…
Tylko że tam mieszka ten szept…
– Twój przyjaciel… –powtórzyła z opóźnieniem, zmierzając z pomocą Oscara do wyjścia z kaplicy – …i kobieta… Myślisz że skoro tu były ich zdjęcia to… – aż nie mogła tego powiedzieć na głos. „Też nie żyją?”… – Oscar? Wiesz… kurwa… boję się –przyznała wreszcie. I to, psiakrew, pomogło – choć jeszcze nie wiedziała, jak bardzo. Natomiast tylko na stan umysłu, i to póki co, bo zbliżająca się konieczność przeprawy przez błotnisty cmentarz nie była tu pomocna – a na przykład na stan jej kostki niezbyt. Kulała, postawienie kroku na tej stopie było wykonalne, ale okupione bólem i niestabilnością. Oscar był niezbędny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">cmentarz
<div class="ds-tem4">ingerencja MG</div></div><div class="tem-in">
Pójście kaplicą byłoby znacznie łatwiejsze, ta bezpośrednio i bez żadnych przygód po drodze, doprowadziłaby was do domu, w którym przetrzymywani byli teraz wasi współtowarzysze. Tymczasem wychodząc z powrotem na dwór dostrzegacie w oddali trzy osoby, które wam się przypatrują. Jeden to dozorca, który pojawia się tutaj od samego początku. Druga - to kobieta, którą wskazuje on za pomocą trzymanej w dłoni lampy. Trzecia to zamaskowany mężczyzna, ten którego już widzieliście, ten z nożem. Nie wykonują żadnego ruchu. - Start - odzywa się kobieta, a dozorca podchodzi do zamkniętej na klucz bramy, którą dla was otwiera. Droga ucieczki? Nic bardziej mylnego. W oknie starego domu stojącego na sąsiedniej działce zapala się światło. Szyby umazane są czerwoną mazią. Krew, farba? Z kolei drzwi do starego wiktoriańskiego domu, gdzie zaczęła się dzisiejsza przygoda, są zaryglowane. Gdzie wasi przyjaciele?
<br>
Wychodząc na ścieżkę widzicie, że cała trójka za wami podąża. W pewnym momencie zamaskowany mężczyzna rzuca się za wami w biegu. Stajecie na rozstaju drogi - albo uciec w las albo wyruszyć na poszukiwanie Maeve i Valentina.
Jeśli decydujecie się im pomóc - przenosicie się do TEGO tematu. Jeśli uciekacie - piszecie dalej tutaj.
<BR><BR>
Ostatni post MG, kończący event, pojawi się jutro lub w sobotę - w zależności od tego jak szybko pojawią się wasze własne.

</div>
</div>
</div></div>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „murder house”