WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://henryart.org/assets/img/_largeI ... /div></div>
-
<img src="https://i.pinimg.com/564x/41/5f/bd/415f ... aca13c.jpg" height="150"><br>
philophobia
(n.) fear of falling in love
look Nowy rok dla większości ludzi na świecie miał być początkiem czegoś nowego - zmiana pracy, trybu życia, sposobu jedzenia, wyjścia na siłownię, lepsze dbanie o siebie, terminowość no i oczywiście - nowa miłość. Kto nie pragnął ciepła drugiej osoby, czułych słów i bezinteresownych uśmiechów? Z kolejnym rokiem każdy samotny człowiek obiecywał sobie że dość już wycierpiał i przyszedł czas na zmiany. Tym większe było rozczarowanie, gdy okazywało się, że po spędzeniu części swojego życia na płytkich przyjemnościach i mało istotnych rozrywkach pozostali z niczym. Niektórzy mieli na tyle zdrowego rozsądku, by w porę się opamiętać i nie popadać w skrajności, dając sobie szansę na prawdziwe szczęście.
Kiedy stał z kieliszkiem szampana na przyjęciu sylwestrowym dla stanowej kadry łuczniczej, odliczając kolejne sekundy do północy, uśmiechał się tylko lekko do otaczających go znajomych. Liczne uściski, składane na ręce życzenia i znaczące policzki pocałunki. Leonard Adler nie był człowiekiem sentymentalnym, a twardo stąpającym po ziemi, nie powinien się więc przejmować mocą więzi, jaka łączyła go z innymi gośćmi tej imprezy, czy tak? Mimo to czuł pewien niedosyt, dziwaczną pustkę, której pochodzenia nie rozumiał i nie wiedział jak ją wypełnić, czym zakleić. Zwykle brylujący w towarzystwie, dopił tylko zawartość swojego kieliszka i opuścił przyjęcie z uporczywym bólem głowy. Nie tak chciał rozpocząć nowy rok.
Jedna z jego łazienek w dalszym ciągu pełniła funkcję ciemni. W kartonowych pudełkach schowane były stosy wywołanych zdjęć, część z nich czekała wciąż na krytyczną ocenę, której Leonard oddawał się w ramach rozrywki. Przekładał w dłoniach kolejne odbitki, przyglądając się krajobrazom, kiedy jego wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na portrecie ciemnowłosej sylwetki. Laura Hirsch, dziewczyna, która zajmowała jego myśli w ciągu ostatnich miesięcy przestała się do niego odzywać z dniem rozpoczęcia przerwy świątecznej. A może to on przestał odpowiadać na jej wiadomości? Przez chwilę myślał nawet, że to to naprawdę koniec ich znajomości, dobrze się dogadywali, ale oboje doszli do wniosku, że powinni dać sobie spokój. Czy aby na pewno? Jeszcze przed świętami umówili się, że wybiorą się wspólnie do Henry Art Gallery, kiedy pojawi się nowa wystawa, o czym przypomniało wyświetlone na ekranie telefonu przypomnienie. A może by tak dać sobie jeszcze jedną, ostatnią szansę? Pospiesznie napisał kilka słów z propozycją spotkania i zanim zdążył zastanowić się ponownie, wiadomość została wysłana.
Wyszedł z domu późnym popołudniem, spacerem pokonując odległość dzielącą jego mieszkanie od miejsca spotkania. Pojawił się tam zdecydowanie zbyt wcześnie, ale za bardzo był skupiony tłamszeniem własnego zdenerwowania, by spoglądać na zegarek. Stał więc na chodniku z dłońmi wsuniętymi w kieszenie płaszcza. Tego dnia zima zdawała się być dla nich bardziej łaskawa i obyło się bez przytupywania w miejscu i zmarzniętych policzków. Z każdą upływającą minutą tłumaczył sobie, że to przecież tylko zwykłe, niezobowiązujące spotkanie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
outfit, a na to miała płaszcz!
2021 rok miał być dla Laury rokiem wielkich zmian, nie tworzyła więc długiej listy postanowień. Miała skończyć szkołę średnią, przeprowadzić się do Nowego Jorku, zacząć nowe studia, to było naprawdę wiele, jak dla nastolatki, zwłaszcza tak ambitnej, jak ona, więc inne plany musiała na chwilę odstawić na bok. A nie było to łatwe. Tak jak relacja z Leonardem, która w ostatnim czasie straciła na intensywności, jeśli można tak to nazwać. Nie była pewna, czy wydarzyło się coś, co sprawiło, ze postanowił się do niej nie odzywać, czy po prostu wciągnęły go końcowo-roczne zobowiązania. Nie chciała się mu jednak narzucać, kurs się skończył, być może wraz z nim ich przyjaźń? O Leonardzie nie mogła zapomnieć, a wszystko wokół skutecznie jej o nim przypominało. Bransoletka, którą nosiła na lewym nadgarstku, zdjęcie jego autorstwa wiszące na ścianie jej sypialni, to cholerne pytanie, które zadała jej Stella dzień przed sylwestrem, a także powiadomienie w jej telefonie. Pamiętała jednak doskonale, że jakiś czas temu umówili się na wizytę w Henry Art Gallery, w której wyczekiwali nowej wystawy. Dłuższą chwilę zastanawiała się, czy to nadal aktualne, ale jego wiadomość utwierdziła ją tylko w tym przekonaniu. Nie miała jednak pojęcia, jak ma zareagować na ten kontakt z jego strony, który podjął po ponad dwóch tygodniach, od kiedy ostatni raz się widzieli.
Uszykowała się jednak, bo skoro się umówili, a on tym pamiętał, to nie mogła tego odwołać w ostatniej chwili. Coś z tyłu głowy podpowiadało jej, że to zły pomysł, że niepotrzebnie daje sobie nadzieję podtrzymując tę znajomość, a jednocześnie jej serce biło mocniej na każdą myśl o nim.
Jakieś pięć minut przed umówioną godziną pojawiła się na miejscu, od razu zauważając stojącego przed galerią Adlera. Odetchnęła głęboko, zbierając w sobie wszystkie siły, by podejść do niego i żeby jej twarz nie wyjawiła zbyt wielu emocji, których pokazać nie chciała. – Cześć. – przywitała się tym krótkim słowem i lekkim skinieniem głowy, nie podchodząc do niego, a bacznie obserwując jego twarz i sylwetkę. – Wejdziemy? – zaproponowała szybko, bo czuła się wyjątkowo nieswojo w tej sytuacji. Nie dość, że spotykali się w miejscu publicznym, gdzie każdy mógł ich zobaczyć, to nie do końca wiedziała jaki charakter miało być to spotkanie i jak powinna się zachować. Ruszyła w stronę wejścia, a potem od razu udała się do szatni, gdzie mogli pozbyć się swoich płaszczy i dopiero ruszyć na zwiedzanie nowej wystawy.
-
Dostrzegł ją już z pewnej odległości, oświetloną blaskiem ulicznych lamp. Pewny krok, uniesiona głowa, nonszalancko rozpięty płaszcz, rozpuszczone włosy zmierzwione wiatrem. Ucieszył się na jej widok, ale kiedy dziewczyna zatrzymała się w przyzwoitej odległości, nie uśmiechnął się, zamiast tego odpowiedział skinieniem głowy. Czuł się obserwowany, jak na egzaminie czy zawodach łuczniczych, gdzie każdy, najdrobniejszy ruch był istotny. Czy czuł się tym speszony? Może odrobinę, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Przepuścił ją w drzwiach, a następnie pomógł przy zdejmowaniu płaszcza. Dostrzegał dystans, jaki między nimi zachowywała, przyjmował go bez słowa. Dlaczego była taka oschła? Co mogło się stać? Czy to przez wzgląd na miejsce ich spotkania, czy może problem leżał gdzie indziej? Gdy widzieli się po raz ostatni te dwa tygodnie temu, nic nie wskazywało na to, że ich relacja ulegnie rozluźnieniu. Czy to możliwe, że o czymś zapomniał, coś pominął?
Niewielu decyduje się rozpocząć nowy rok od wizyty w galerii sztuki, toteż w salach nie było wielu osób. Jeden stał pod tablicą z opisem wystawy, drugi snuł bez większego zainteresowania wzdłuż ścian, ktoś krążył między rozstawionymi w środku sal ekspozytorów. Wychodząc z szatni Leonard wziął ze sobą mapkę i podążył za Laurą korytarzem.
- Często bywałem tu w czasach studiów. W zachodnim skrzydle jest The Collection Study Center, gdzie możesz poprosić o pożyczenie czegoś z kolekcji do bardziej wnikliwych badań, by odkryć kryjącą się za tym historię. Wiedziałaś, że mają ponad dwadzieścia siedem tysięcy eksponatów z całego świata? - mówił ściszonym głosem, by echo nie niosło jego słów po całym pomieszczeniu, a trafiało wyłącznie do panny Hirsch. Zerknął na ulotkę i wskazał palcem miejsce na mapie, spoglądając na nią pytająco. - Co powiesz na to, by po plakatach zawędrować tam i odkryć coś nowego?
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Tym razem jednak sama narzuciła dziwny dystans między nimi, chociaż odczuwała ogromną potrzebę, by znaleźć się bliżej mężczyzny. A brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony tylko utwierdził ją w przekonaniu, że był to dobry pomysł i najwidoczniej jej podejrzenia dotyczące jej relacji są prawdziwe. Jaki w takim razie miał plan, spotykając się z nią tutaj? Przez te kilka minut ciszy, kiedy byli w szatni i przechodzili korytarzem we właściwym kierunku do wystawy, w jej głowie głębiła się masa myśli. Czy chciał jej dziś powiedzieć, że nic z tego nie będzie? Czy chciał podkreślić ten dystans panujący między nimi i dać do zrozumienia, że tak powinno zostać? Równie dobrze mógł się już do niej wcale nie odzywać. Może nie byłoby to dla niej łatwe, ale teraz mieszał jej w głowie.
- Imponująca kolekcja. – skomentowała informacje, które jej właśnie przekazał, niespecjalnie angażując się w opowieść oraz starając się nie podłapać tematu, chociaż bardzo chciała, by opowiedział jej coś więcej. Zamiast tego skupiła swoje spojrzenie na jednym z pierwszych plakatów i dopiero po chwili spojrzała na mapę, którą jej pokazał. Posłała mu pytające spojrzenie, zaskoczona, że planuje robić coś jeszcze po tej wystawie. Niestety miała już w swojej nastoletniej głowie scenariusz tego spotkania i było on zupełnie inny, niż plany Adlera.
– Zobaczymy. – odparła z bladym uśmiechem. – Może się okazać, że ta wystawa będzie na tyle zajmująca, że nie będziemy mieć… chęci, by odkrywać coś nowego. – wytłumaczyła, bo zabrzmiała chyba zbyt szorstko, a nie chciała się zachowywać jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka. A znał ją już chyba na tyle, żeby zauważyć, że takie drobiazgi były oznaką, że Laura reaguje emocjonalnie, bo raczej nie była wybuchową siedemnastolatką. – Poza tym... nie spodziewałam się, że masz jeszcze jakieś plany na ten wieczór, poza wystawą. – dodała obojętnym tonem i wzruszyła lekko ramionami.
-
Nie sądził, że poznawanie szczegółów historii eksponatów aż tak by ją zainteresowało, wspomniał o tym bardziej w ramach ciekawostki i aby przełamać ciszę. Niechęć Laury była dla niego nieco dziwna, chciał więc nieco przygasić zarzucone napięcie.
- Swoje dzisiejsze plany wiązałem wyłącznie z naszym spotkaniem, ale nie będę zatrzymywał cię siłą. - Jego brew powędrowała ku górze, choć można było dostrzec malujące się na jego twarzy rozbawienie, przejrzawszy taktykę Laury. Swoją nazbyt poważną postawą potwierdziła mu tylko, że coś jest na rzeczy. Czy według niej dojrzałość polega na zatrzymywaniu swoich myśli dla siebie? - Długo się nie widzieliśmy, pomyślałem, że możemy nadrobić stracony czas. Chyba że zamiast zwiedzania wolisz robić coś innego. - Przeniósł obojętne spojrzenie na jeden z plakatów, bo przecież wcale nie chciał oglądać obrazków, a swoją towarzyszkę. Myślał, że uda mu się utrzymać względną neutralność spotkania, ale przy tak wymownej ignorancji emocje zaczęły się udzielać także i jemu. Nie był jednak zły czy urażony, a zaciekawiony. Przez ostatnie pół roku miał wiele okazji, by poznać Laurę, jednak nie wiedział jeszcze wszystkiego. Ze zdziwieniem zauważył, że oschła panna wciąż go intrygowała. Sądził, że ta dwutygodniowa przerwa ostudzi jego zainteresowanie, zamiast tego stało się coś zupełnie przeciwnego.
Jeszcze tylko przez chwilę walczył z powstrzymywaniem własnych odruchów, bo choć mógłby udawać, że nic go nie rusza, to po prostu… nie chciał. Oderwał się od plakatu i spuścił wzrok, lustrując nim profil Laury, uniósł wolną dłoń, by delikatnym gestem założyć kosmyk za jej ucho. Czy się odsunie i odtrąci jego chęć okazania choć tak drobnych uczuć?
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Zmarszczyła nos, kiedy jej odpowiedział. Kompletnie nie wiedziała, co powinna teraz powiedzieć, bo przecież tego właśnie chciała, żeby ją siłą zatrzymał! Dlaczego on się tego nie potrafił po prostu domyślić? Oczywiście jej wyobrażenie o byciu dojrzałym było zupełnie inne, niż jego. Ale w tym przypadku to on był chyba tym bardziej dojrzalszy, nie?
Przygryzła wargę i westchnęła cicho, skupiając swoją uwagę na kolejnym plakacie.
- To prawda, długo się nie widzieliśmy. – przytaknęła, powtarzając dość dobitnie te słowa. Przecież o to jej chodziło, prawda? – Zwiedzanie bardzo mi odpowiada. – dodała, przesuwając się do kolejnego plakatu. To było oczywiste, że chciała robić coś zupełnie innego! Nie była jednak w stanie powiedzieć tego na głos, bo nie była pewna, co w zasadzie Leonard miał na myśli.
Czując na sobie jego spojrzenie, a zaraz potem delikatne palce dotykające jej włosów, odwróciła głowę. Zaskoczona tym gestem wlepiła w niego ciemne ślepia i przesunęła nimi po jego twarzy, szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia dla tego, co właśnie zrobił.
- Czy wydaje ci się, że to dobry pomysł? – zapytała ściszając głos i zbliżając się do niego o pół kroku, żeby słyszał ją tylko on. – Nie możesz tak robić… nie możesz, rozumiesz? – wymamrotała, nerwowo poprawiając włosy, których przed chwilą dotkną. – Nie możesz się nie odzywać, a potem zachowywać się, jakby nic się nie stało. Nie możesz być tak blisko w takich miejscach, bo oboje doskonale wiemy, że ktoś nas może zobaczyć. W ogóle nie powinno nas tu być. – wyrzuciła w końcu z siebie, to co leżało jej na sercu, odwracając od niego na chwilę wzrok, bo nie było jej łatwo. Tylko, że on nie wiedział, że Stella ich widziała przez okno podczas jej urodzin, więc nie miał pojęcia, że ich sprawa nie była już tylko ich sprawą.
-
Tak nagła bezpośredniość Laury zaskoczyła go, ba! nawet mógłby jej nawet przyklasnąć! Trzeba było tak od razu, przemknęło mu przez myśl, kiedy wlepiła w niego zdumione spojrzenie. Zawsze cenił sobie szczerość panny Hirsch, brał jej zdanie pod uwagę, imponowała mu umiejętnością bronienia własnych przekonań. Lubił słyszeć determinację w jej głosie, więc i tym razem słuchał uważnie jej słów.
A więc jednak chciała, by zatrzymał ją siłą? Nie chciał zrobić nic wbrew jej woli. Potrzebował dowodu, potwierdzenia, że jest w ogóle sens, by się nią zainteresować. Skoro to on był tutaj tym złym, to jaką miał otrzymać z tego korzyść? Krótka spódnica to za mało, choć musiał przyznać, że wyobraźnia zadziałała, kiedy zdejmowany w szatni płaszcz przestał zasłaniać mu smukłą linię talii. Jak miał się nią nie zainteresować?
- Nie sądziłem, że potrzebujesz, bym pisał codziennie. Myślałem, że zauważyłaś, że nie jestem w tym dobry. Lepiej radzę sobie podczas spotkań twarzą w twarz. - Nerwowe gesty, pospiesznie wygładzone dłonią włosy, by pozbyć się z nich wszelkich śladów dotyku. Obserwował je z nieustającym rozbawieniem, bo choć sam podzielał jej obawy, to im głośniej były wypowiadane - i to poza jego własną głową - tym bardziej się im sprzeciwiał, chcąc udowodnić, że nie ma dla niego za trudnych wyzwań.
- Rozejrzyj się, nikt nie zwraca na nas uwagi - kontynuował ściszonym głosem, gdy zmniejszyła odległość między nimi. - Możemy zrobić cokolwiek chcemy, kto nam zabroni? - Kącik jego ust uniósł się nieco wyżej w chochliczym uśmiechu kiedy wzruszał ramionami, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Posłał jej wyzywające spojrzenie - No dalej, Lauro, nie mów, że się boisz. Ruszył przed siebie wolnym krokiem, udając zainteresowanie kolejnymi pracami.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Nie potrzebuję. Nie codziennie. Ale nie wiem, czy zauważyłeś, minęły ponad dwa tygodnie. Ja też nie jestem w to najlepsza. I też nie oczekuję, że będziemy się widywać, co dwa dni… ale odkąd skończył się kurs i nie mamy związanych z nich obowiązków, to… - odpowiedziała i zmarszczyła czoło, kiedy zauważyła rozbawienie na jego twarzy. – Co cię tak bawi? – spytała krzyżując ręce na piersiach i wbijając w niego czuje spojrzenie. – Już nic nie mówię… - pokręciła głową i znów przeniosła spojrzenie na kolejny plakat. W ciągu tych kilku minut obejrzała już ze cztery, ale nie była w stanie powiedzieć na co w zasadzie patrzyła i co przed chwilą na nich widziała. Skutecznie ją rozpraszał, jeszcze z tymi iskierkami tańczącymi w jego oczach i uśmiechem, który doprowadzał ją do szaleństwa. Otwierała się przed nim, a on?! Czy naprawdę to go wcale nie ruszało i nie niepokoiło?
Rozejrzała się, tak jak powiedział. Niewiele osób było w tym miejscu, każdy zajęty swoim towarzyszem, plakatami i dziwnymi rozważaniami na temat współczesnej sztuki użytkowej. Spojrzała na niego i uniosła pytająco brew, bo naprawdę była ciekawa, co ma na myśli.
– To znaczy co? Sprecyzuj, proszę. – rzuciła wyzywającym tonem, bo w zasadzie teraz to od niego chciała usłyszeć coś więcej.
-
- Sztuka broni się sama, nie trzeba jej tłumaczyć. Tak też pozwalamy, by to czyny mówiły za nas samych. Chodź, to się przekonasz co mam na myśli. - Zaczekał, aż do niego dołączy i poprowadził ją korytarzem do następnej sali. Historia plakatu, typografia, awangarda, teatr i film, barwne afisze. Jasne światło lampy otulało ich chłodem, pozwalało rzucać krótki cień na drewnianą posadzkę. Przypominał, że przez to, iż są tu sami, najbardziej rzucą się w oczy tym, którzy weszliby do sali.
- Skoro nie powinno nas tu być, to co tu właściwie robimy? - Tym razem to on spytał na głos o to, co nurtowało ich oboje. Zawieszone w ciszy pustej sali pytanie zdawało się wypełnić ciężarem całe pomieszczenie, osadzając na ramach eksponatów. Spoglądające na nich z plakatów twarze wyczekiwały w napięciu odpowiedzi, obstawiając możliwości, szukając szansy, obliczając prawdopodobieństwo.
Przystanął tuż za nią, już nawet nie udawał, że interesują go plakaty. Wzrokiem przesuwał po linii jej włosów i ramion, gdy ta wczytywała się w zawieszoną przed nią tabliczkę. Musiał przyznać, że rozzłoszczona miała swój urok, którego jednak nie chciał nadużywać. Padły liczne słowa, wysunięto wątpliwości, nie chciał przecież, by zbyt długo czekała.
- To, że nie pisałem, nie znaczy, że o tobie nie myślałem - mruknął, po raz kolejny tego wieczoru dotykając jej włosów, tym razem odgarniając je na jedną stronę, tym samym ułatwiając sobie dostęp do jej ucha. Musnął wargami płatek i przesunął dłonią wzdłuż jej talii, zaciskając nań lekko palce. - Przepraszam za to milczenie. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. - Składał szeptem przysięgę, milczące postacie były mu świadkiem, że już więcej nie pozwoli sobie na takie zaniedbanie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Wywróciła oczami, kiedy ruszył w stronę kolejnego pomieszczenia. Nie takiej rozmowy w tej chwili oczekiwała, zwłaszcza że nie mówiła do niego zawiłymi słowami, a przedstawiała fakty. Rozejrzała się po nowym miejscu, nadal nie potrafiąc się skupić na sztuce. Owszem, plakaty były interesujące, ale nie tak bardzo, jak on.
– Też chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. – oznajmiła, choć jej głos był cichy i niepewny. Oczywiście była tylko jedna odpowiedź, którą chciała usłyszeć, każda inna sprawiałaby jej ogromny ból. Nadal jednak próbowała trzymać dystans, nie pozwalając mu się wciągnąć w grę, którą właśnie rozpoczął. To, że byli sami, nie oznaczało, że tak zostanie. Wlepiła spojrzenie w kolejny opis, czytała pierwsze zdanie już trzeci raz, kompletnie nic z tego nie rozumiejąc, co cholernie ją denerwowało.
– Dobrze wiedzieć. – odparła, próbując nie dać po sobie poznać, jak na nią działa. Jednak jego bliskość sprawiała, że oddech od razu przyśpieszał, serce biło mocniej, a w brzuchu pojawiał się specyficzny ucisk. Odetchnęła głęboko, czując jego ciepły oddech przy swoim uchu, mimowolnie odchylając głowę na bok, dając mu dostęp do swojej szyi. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, kiedy ułożył dłoń na jej talii. Oparła się plecami o jego klatkę piersiową, kompletnie nad sobą nie panując. Nie potrafiła się na niego złościć, nie mogła być zła na to, że tyle milczał czy że teraz przekraczał kolejne granice, które mogły wpakować ich w niezłe kłopoty. Jedyne czego chciała, to żeby ją przytulił i szeptem składał kolejne obietnice. Ułożyła dłoń na wierzchu tej dłoni, którą zacisnął na jej talii, wsunęła palce pomiędzy jego, tym gestem chcąc przypilnować, że jej nie puści.
-
Czując jak do niego przylgnęła nie tkwił bezczynnie, a wykorzystał okazję, by ułożyć drugą rękę w jej talii, tym razem subtelnie błądząc palcami po linii biodra. Nie zignorował też odsłoniętego kawałka skóry, zaraz docierając tam ustami i znacząc pocałunkiem. Nie wypuścił jej z objęć nawet wtedy, gdy w korytarzu rozległ się stukot zbliżających kroków, zwiastując rychłe pojawienie się kolejnych zwiedzających. Gdy weszli do sali tylko pozornie nie zwrócił na nich uwagi, nie chcąc sobie tak gwałtownie przerywać. Zamiast tego wyprostował się niespiesznie, po drodze zostawiając jeszcze jeden pocałunek na płatku ucha.
- Chodźmy dalej. Chcemy przecież obejrzeć je wszystkie. - Znów ten mrukliwy ton, wprawiający ciało w drżenie, który obwieścił, że to dopiero początek ich wycieczki. Zacisnął też palce na dłoni Laury, odpowiadając na jej uścisk, chcąc dać do zrozumienia, że już jej nie wypuści. Zrobił krok, by zająć miejsce u jej boku, a następnie ruszył wzdłuż sali, kierując się do następnej części wystawy. Kiedy tylko zostawili niechciane towarzystwo za sobą, ponownie nachylił się w jej stronę.
- Myślisz, że teraz już nas mają? - spytał teatralnym szeptem, chcąc ją podpuścić, przywołując obawy. Jak wcześniej przestał udawać, że interesuje go wystawa, tak teraz przestał powstrzymywać swój uśmiech. - Może oskarżą nas o ignorancję względem sztuki, a tego byśmy nie przeżyli. Czy powinniśmy się ukryć? - Nie czekał na jej odpowiedź, tylko zamiast do kolejnego eksponatu poprowadził ją do bocznych drzwi. Te ustąpiły pod naciskiem Leonardowej dłoni, wpuszczając ich na klatkę schodową prowadzącą na wyższe piętra, jak i na poziom podziemny.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Jego miękkie wargi doskonale rozpraszały jej uwagę, przy okazji sprawiając, że nie mogła się ruszyć, bojąc się, że odsunie się od niej gwałtownie i zabierze ze sobą swoje ciepło. Przymknęła oczy, rozkoszując się tą chwilą, jego klatką poruszającą się przy każdym oddechu, jego dłoniom sunącym po jej biodrze, jego wargach na skórze jej szyi i płatku ucha. Spięła się, dopiero gdy do sali weszli ludzie. Nie ruszyła się jednak, był od niej wyższy i tak zakrywał ją całym swoim ciałem, więc przez chwilę czuła się bezpiecznie. Czuła jak oblewa ją fala gorąca, jak policzki robią się różowe i z jakim trudem przychodzi jej swobodne oddychanie.
– Chcemy? – spytała całkiem poważnie, zaskoczona jego słowami. Nie mogła się z nim zgodzić, zwłaszcza w tym momencie, kiedy nie mogła się skupić na żadnym plakacie czy jego opisie. Niezadowolona faktem, że się od niej odsunął, westchnęła cicho i odwróciła w jego stronę głowę.
– Leo… – pokręciła głową i posyłając mu groźne spojrzenie. – To nie jest zabawne. – wymamrotała, ściszając głos. Jego uśmiech jednak ją pokonał i momentalnie sprawił, że i kąciki jej ust się uniosły.
- Myślę, że gdyby ktoś zadał ci pytanie, ile tytułów plakatów zapamiętałeś albo co na nich było, to nie umiałbyś odpowiedzieć, więc zdecydowanie byłbyś winny tej ignorancji. – odpowiedziała nieco złośliwie, żartując sobie oczywiście.
– Ukrycie się jest jedyną możliwą opcją. – zgodziła się z nim, już w drodze, kiedy prowadził ją do bocznych drzwi, które po chwili zatrzasnęły się za nimi.
– Czyli ewakuujemy się, a nie ukrywamy? – spojrzała na niego pytająco. Dla niej to wyglądało na klatkę ewakuacyjną albo jakiś ciąg komunikacyjny dla pracowników, a nie dla gości galerii. Jej rozważania miały jednak niewiele wspólnego z prawdą, bo Leonard nie zamierzał uciekać. Przysunął się do niej, sprawiając, że oparła się plecami o zimną ścianę. Uniosła wzrok, błądząc spojrzeniem po jego twarzy, na której wyraźnie malowało się zadowolenie. Jedną dłoń ułożyła na jego klatce piersiowej i stanęła na palcach, by ich twarze były na tej samej wysokości, a zaraz potem ich usta złączyły się w miękkim pocałunku. Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie, kiedy przyciągnął ją do siebie, pozwalając, by splotła dłonie na jego karku. – Ani to ucieczka, ani ukrywanie się. – wymamrotała, kiedy odsunęła się od niego, by złapać oddech. – Nie chcę tam wracać. – oznajmiła, trzepocząc rzęsami i uśmiechając się do niego niewinnie. No plakaty nudne były, jakby się tak poważnie zastanowić.
-
Wzniósł oczy ku niebu, gdy usłyszał uszczypliwości podejmującej grę Laury. Cenił sobie umiejętność władania ironią, przy niej żadna konwersacja nie była nudna. - Tylko by mnie to zmotywowało do ponownego przyjścia. Mam nadzieję, że wybierzesz się ze mną, bo przyznam, że bardzo cenię sobie twoje towarzystwo.
Ucieczka w dalszym ciągu była opcją, ale nie chciał jej tak łatwo wybierać. W końcu przyszli tu w jakimś konkretnym celu, czy tak? To, że cel zdążył się w trakcie zmienić miało już mniejsze znaczenie, w dalszym ciągu należało go wypełnić. Gdy tylko uzyskał tą względną pewność, że tym razem nikt im nie przeszkodzi, przywarł do niej ściśle, czując jak jego serce błyskawicznie przyspieszyło bicie. Do tej pory doszło już między nimi do oszczędnych uścisków i nieśmiałych pocałunków, w jego myślach dawno temu odarł ją z wszystkich elementów garderoby, ale nie przypuszczał, że rzeczywistość będzie chciała mu przynieść podobny scenariusz. Wciąż się jeszcze powstrzymując od przejścia do konkretów, przyjmował miękkie pocałunki, które zamiast gasić jego pragnienie tylko dodatkowo go zaostrzały. Już chciał posunąć się dalej, szarpnąć za materiał, przygryźć wargę, ale nagła przerwa pokrzyżowała jego plany.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - odparł widząc ten niewinny uśmiech, któremu nie potrafił się oprzeć. Wprawdzie nie tak wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór, mieli tylko obejrzeć wystawę, chwilę porozmawiać, upewnić się, że wciąż się lubią i między nimi wszystko w porządku. Przedstawiona mu sugestywnym spojrzeniem wizja była o wiele lepszą opcją od snucia się po tutejszych korytarzach. Choć bardzo nie chciał wypuszczać jej z objęć, to nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Zrobił więc miejsce i przepuścił ją w drzwiach prowadzących z powrotem na salę. Przechodzący obok pracownik galerii obejrzał się za nimi z pytającą miną, ale ta dwójka w ogóle nie zwracała na niego uwagi, tylko skierowała się w stronę wyjścia.
Bardzo szybko znaleźli się w szatni, bez słów rozumiejąc, że oboje chcą opuścić to miejsce jak najszybciej. Narzucenie płaszczy, przekroczenie progu drzwi i chłodne powietrze smagnęło ich po twarzach. - Tym razem się udało, ale co gdy wrócimy na następną wystawę? - spytał, kiedy zatrzymali się na chodniku przed budynkiem.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Uściski i pocałunki były oszczędne, to prawda, jednak do tej pory nie mieli tak naprawdę okazji, by to zmienić. Za każdym razem coś im przeszkadzało, coś było ważniejsze. A i Laura podchodziła do tego z lekką obawą i wątpliwościami. Za pierwszym razem po prostu uciekła, co doskonale obrazowało całą sytuację. Teraz jednak uciekać nie chciała, nie kiedy wydawało się jej, że ma pewność co do jego intencji i pragnień. Nie spodziewała się, że jej słowa będą mieć taką moc sprawczą i Leonard tak szybko się z nią zgodzi. Chociażby dlatego, że nie miała nic przeciwko temu, by zostać z nim w tym miejscu jeszcze chwilę i dać się ponieść.
Niewinny uśmiech zastąpiło przygryzienie warg i błysk w oku. Nie miała pomysłu na ten wieczór, żadnych lepszych planów, chociaż już nie tak niewinne myśli krążyły jej po głowie. Jedyne czego potrzebowała, to zdecydowania Leonarda, które sprawiało, że czuła się pewniej. Ruszyła więc od razu w kierunku szatni, na szczęście niemal pustej, co skróciło czas oczekiwania na ich okrycia.
– Trzeba to sprawdzić, koniecznie. – odparła z uśmiechem. – Może następna będzie ciekawsza? – rzuciła ze wzruszeniem ramion, jednak nic nie było ciekawsze od niego. Nie mogła się łudzić, że cokolwiek będzie ją równie mocno zainteresować, kiedy on będzie ją skutecznie rozpraszał.
Przyglądała mu się chwilę, czekając, aż podejmie jakąś decyzję, aż rzucił krótkie chodź i wskazał kierunek. Ruszyła za nim, poprawiając w tym czasie płaszcz, bo może nie spędzili w galerii kilku godzin, ale o tej porze robiło z godziny na godzinę coraz chłodniej. Droga do jego mieszkania była prosta i niedługa. Zdziwiła się nawet, że tak szybko dotarli na miejsce. Rozmowa o wystawie, którą Leonard widział wcześniej w Henry Art Gallery była na tyle zajmująca, że pokonali tę trasę błyskawicznie. Na szczęście mieli długie nogi. Jedynie wchodzenie na to nieszczęsne piąte piętro było prawdziwym wyzwaniem. – Gdybym codziennie musiała pokonywać tyle schodów… – wymamrotała, ale nie dokończyła, bo na myśl jej przyszło jedynie to, że albo by miała większy tyłek albo by zniknęła przez ilość spalonych kalorii, a to wydało się jej tak głupie, że wolała tego na głos nie mówić. Zwłaszcza że obok nich przechodziła sąsiadka, która spojrzała na nią z zaciekawieniem, najwyraźniej chcąc usłyszeć, co takiego Laura miała na myśli.
– Robiłeś jakieś zdjęcia w czasie świąt? – zagadnęła, gdy tylko zrzucili z siebie płaszcze i buty, zaraz potem udając się do salonu. Dopiero teraz naszły ją wątpliwości dotyczące decyzji, którą podjęli i przez którą znaleźli się w mieszkaniu. Jeszcze w galerii omamiona jego szeptem zdawała się być gotowa, by zgodzić na wszystko, teraz jednak czuła dziwny ścisk w okolicach żołądka, a dziwne myśli zaczynały krążyć jej po głowie. Kompletnie nie wiedziała, co teraz powinna zrobić i jak się zachować, więc łapała się bezpiecznego tematu.
/zt. -> mieszkanie Leo