WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- I po co one tak lecą? Ja pierdolę, to nawet nie żaden wyścig - rzucił pod nosem, ale na tyle głośno, aby jego słowa usłyszał Harry. Rozsądniej - ze względu na to, że byli grupą - rzeczywiście było trzymać się razem, a finalnie Hazel razem z Whitbread pognały do przodu. Wciąż nie wiedział, czy razem z nimi w grupie była Aura, czy Tottie, ale skoro nie doczekał się żadnego zgryźliwego komentarza, na który bez zawahania mógłby odparować swoim, wydawało mu się, że jednak pojawiła się nieco młodsza z bliźniaczek.
- Gdzie Aviaa... - urwał, sekundę wcześniej (wciąż podczas tego, jak szedł przed siebie) patrząc przez ramię, aby wzrokiem wyłapać ciemnowłosą. Planował zawołać ją, nie chcąc zostawiać samej za plecami, a finalnie wpadł w dół, mocno stawiając na zdradliwym podłożu lewą stopę. Na początku nie czuł żadnego dyskomfortu, więc korzystając, że miał te ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, uznał, że jak dobrze się wybije, to chyba wyskoczy, co nie?
A no właśnie nie. Wilgotna ziemia potoczyła się po jego odsłoniętej skórze, a dodatkowo pewnie jeszcze rozmazał ją na policzku przedramieniem. Zajebista charakteryzacja na ten dzień, nie ma co.
- Kurwa mać - warknął, kiedy po pierwszej, a potem drugiej próbie wygrzebania się, poczuł nieprzyjemnie rozchodzące się po stopie pulsowanie połączone z równie irytującym bólem. - Nie, dam radę. Zobacz co z dziewczynami, bo jeśli też zaliczyły taką... atrakcję... - Pokręcił głową z rezygnacją. Mogło nie być wesoło, bo jednak panie były niższe, zatem i wykopana dziura była dla nich zdecydowanie bardziej niebezpieczna.
Gdzieś w międzyczasie dostrzegł przebiegającą Avianę, a, że był głęboko w dupie dole, uznał, że ostrzeże innych, a samemu ponownie spróbuje się wydostać, albo chociaż zrobi jakieś znaki dymne, skoro już ma ze sobą te fajki... Z drugiej strony nie oczekiwał niczyjej pomocy, a chyba najgorszym, co mogło go spotkać, to właśnie tego typu bezsilność.
- Heeej, dziewczyny - krzyknął głośno - uważajcie pod nogi! - Kolejny skok, ponownie osuwająca się ziemia, a ból w kostce nie zamierzał ustąpić. Wiedział, że nic magicznie się nie poprawi, a wręcz przeciwnie - może być gorzej. Cóż. A podobno złego diabli nie biorą.
ok, raz jeszcze
[dice]d5 = 1265244615 [/dice]
-
I potrzebowała. Gdy spojrzała w pierwszej chwili z wrażenia aż zrobiła krok w tył, dłonią zagłuszając krzyk. Gra plenerowa, gra plenerowa… to tylko głupie Halloween, Hazel. Tu nic nie dzieje się na poważnie. Powtórzyła sobie w myślach, ale dziewczyna leżąca na ziemi wyglądała na całkowicie poważna. Jeśli to był tylko głupi żarto to ktoś powinien tutaj przemyśleć kandydaturę do Oscara. Do tego, czy jej się wydawało, czy zrobiło się jeszcze zimniej? Ciemniej? Bardziej ponuro? Prawie dostała zawału, gdy wpadła na nią Aviana - Jak z nożem… japierdolę. Chyba nie zdążyłam wam jeszcze powiedzieć, że nie znoszę Halloween. - mruknęła, rozglądając się, przenosząc wzrok z Aviany na Tottie, no i ostatecznie na dziewczynę leżącą na ziemi - Ona potrzebuje pomocy - rzuciła do towarzystwa, opadając na kolana tuż obok niej i zabrała się za uciskanie rany. Z tego wszystkiego już sama nie wiedziała, czy ona wygląda na prawdziwą, czy nie… wszystko traciło jakikolwiek sens. Zaczęła wpadać w panikę. To, co powinno być sztuczną krwią wydawało się być bardzo realistyczne i właśnie miała całe dłonie tym usmarowane. Spojrzała na Harry’ego, jednocześnie odetchnęła z ulgą, że tu był, że ciągle miała go w zasięgu wzroku - To ani trochę nie jest śmieszne… - dodała, a w tym samym momencie Tottie upadła na ziemię - Japierdolę. - czy dało się to inaczej skomentować? - Harry, zobaczysz co sięstało? - zwróciła siędo Thompsona, sama ciągle próbując walczyć z krwawieniem u dziewczyny, która leżała tu wcześniej, która coś mamrotała pod nosem i tak jakby… odpływała? - Ej to chyba nie jest żart! Ona naprawdę jest ranna. Kurwa,kurwa,kurwa… - zaczęła w panice jeszcze mocniej uciskać jej ranę, walcząc z krawawieniem i tym, że dziewczyna zwyczajnie jej odpływała. Sama czuła jak ciśnienie jej podskoczyło, na brak adrenaliny narzekać na pewno nie mogli. Brawo dla organizatorów.
Wybrana opcja:
2. Orientujesz się, że dziewczyna naprawdę jest ranna i to bardzo poważnie, po czym informujesz innych, jednocześnie w pośpiechu starając się zatamować krwawienie.
Kostka:
[dice]d5 = 386947458 [/dice]
-
- Kto? Kto tu jest? Gdzie? - zapytała leżącej na ziemi dziewczyny, próbując czegoś więcej dowiedzieć się od harcerki. Nie do końca rozumiała o co jej chodzi i co w ogóle mówi? Co poszło nie tak? To był element gry? I co to za zapach? - Gdzie Harry i Blake? - zapytała Hazel, nerwowo rozglądając się dookoła. Zgubiły ich? Kiedy? - Widziałaś chłopaków? - zwróciła się także do Aviany, bo może ona minęła ich po drodze? Mieli się przecież nie rozdzielać!
Dotknęła lekko kamizelki dziewczyny, by tuż po tym po tym jak roztarła tę ciecz między palcami, przekonać się, że to krew. Od razu sięgnęła po plaster. Co prawda nie widziała jeszcze rany, ale gdziekolwiek by nie była, trzeba ją było opatrzyć...
- Ona krwawi, trzeba sprawdzić… - nie dokończyła, bo nagle, zupełnie niespodziewanie pociemniało jej w oczach. Tottie znała to uczucie, bo raz czy dwa zamroczyło ją podczas intensywnego treningu przed turniejem tańca, szczególnie wtedy, gdy mało piła i organizm był odwodniony, więc musiał ściąć ją z nóg, by o siebie zadbała. Teraz jednak było inaczej; to był moment, w którym ktoś nagle odciął jej zasilanie. Głowa pulsowała, była wyjątkowo ciężka i rudowłosa miała wrażenie, że nie może się ruszyć. Jak to się stało? Co się w ogóle stało? Czy ktoś zgasił i tak już przyciemnione światło? Gdzieś obok siebie słyszała głosy pozostałych uczestników, więc chciała ich uspokoić powtarzając w kółko: nic mi nie jest, nic mi nie jest. Nie była jednak pewna, czy którekolwiek słowo wydostało się z jej ust i ktokolwiek ją usłyszy...
(Chyba nie muszę rzucać kostką, ale jaram się, że jest, więc sobie rzucę! )
[dice]d5 = 681075212 [/dice]
-
-
Harry nie miał pojęcia. Delikatnie złapał jej twarz w dłonie, by zaraz przenieść je na tył głowy i spróbować pomóc dziewczynie wstać, ale to właśnie wtedy to poczuł. Lepką, ciepłą maź, która... – Ja pierdolę, krew – tu nie miał wątpliwości. A nawet gdyby chciał je mieć - nie mógł. Nie mógł wmawiać sobie teraz, że Whitbread została zwerbowana przez organizatorów i grała w ich grę, udając obrażenia, używając czerwonego, przypominającego krew barwnika. Zresztą to naprawdę była krew. Taka sama jak u tej dziewczyny. – Hej, hej, spokojnie, jestem tu – otworzyła szerzej oczy, prawda? Czy tylko mu się wydawało? – Chodź, pomogę Ci usiąść. Boli Cię coś? – bo to, że boli ją głowa, powinno być chyba jasne, nie? A jednak Harry wiedział, że w obliczu tak silnych emocji może nic nie czuć.
A rana na głowie nie być tą jedyną.
-
Na szczęście nie było w tym nic dziwnego, ponieważ rozmowy osób z jego grupy odbywały się gdzieś w tle, dalej, więc nie potrafił dokładnie rozszyfrować wszystkiego, a pojedyncze, wyrwane z całości fragmenty. Dłońmi próbował wyczuć i odszukać czegoś stabilnego, aby móc się tego złapać i ewentualnie podciągnąć. Dzięki temu bez przesadnego obciążania stopy planował wydostanie się z dołu. Udało się po jakiejś (bliżej nieokreślonej) chwili; wypukłe coś zdawało się solidnie tkwić w gruncie, zatem chwycił się tego jedną dłonią, a drugą podparł o powierzchnię (równie niestabilną, obok dziury) i podciągnął do góry. I... prawie się udało, gdyby nie to, że ów coś , na czym się wspierał, przez stawiany opór, wyrwało się z gleby i potoczyło na dół, jak na złość upadając na obolałą nogę. Zaklął pod nosem, uznając, że teraz już musi zapalić. Na szczęście w pace nie musiał rozmyśleć o ostatnim posiłku, tak teraz ostatni papieros nie brzmiał tak źle... ani optymistycznie. Pomimo tego, zdając sobie sprawę z absurdu sytuacji (i nie wiedząc z czym zmaga się reszta grupy), prychnął kpiąco pod nosem.
- Zajebista atrakcja - rzucił cicho, po chwili odpalając fajkę. - Kuuurwa - powiedział przeciągle, wydychając przy tym smugę dymu, kiedy to ostatni blask promienia z zapalniczki ukazał mu rzecz, której moment wcześniej się trzymał, a potem spadła na jego buty. Wyglądała jak...
Jak czaszka.
A dokładniej fragment czaszki, z częściowo przytwierdzonym do niej czymś podobnym do odcinka szyjnego. Skrzywił się lekko, uniósł wzrok do góry i zaciągnął papierosem.
- To tylko rekwizyt. Nic innego - powiedział, obojętnie wzruszając ramionami. Kolejny pstryk zapalniczki, delikatny strumień światła i wzrok opadający na dziurę, po - jak się okazało - czaszce. Przekrzywił swoją głowę, lustrując wystające z ziemi białe, cienkie i podłużne szpony.
- Bardzo wiarygodny rekwizyt - poprawił się, odwracając głowę w bok, JEDYNIE PO TO, żeby wypuścić dym i nie zaczadzić się tam na własne życzenie. Po paru kolejnych wdechach i wydechach, które nasycone były rozluźniającymi i jeszcze bardziej trującymi substancjami, usłyszał znajomy głos krzyczący jego imię.
- Jestem. Tutaj, nie uciekłem - krzyknął, unosząc rękę z prawie dopalonym papierosem.
-
-
- Aaa! Zostaw mnie! Odejdź! - warknęła, wymachując rękami by odgonić intruza. - Puść mnie! Nie dotykaj! - Próbując się wyrwać i odsunąć od Harrego, ponownie poczuła jak lekko wiruje jej w głowie. Odruchowo wsparła się na ramieniu Thompsona, dopiero teraz rozpoznając, że to nie zagrożenie. - Harry? - zapytała zszokowana, bo była pewna, że chwilę wcześniej miała do czynienia zupełnie z kimś innym. Czy ona się czegoś nawdychała? Może ta mgła, które spowijała pole namiotowe była dodatkowo czymś doprawiona? - Gdzie jest Pies?! - zapytała z wyraźnym wzburzeniem patrząc przy tym w oczy byłego faceta Aury. Czy na pewno miała na myśli psa? A może chodziło jej o Griffitha, ale pierwsze skojarzenie z Harrym przywiodło na myśl czworonoga, który często był pod opieką bliźniaczek. - Poszukajcie go! - dodała, próbując coś wypatrzeć za ramieniem mężczyzny, który udzielał jej pomocy.
Przyłożyła dłoń do głowy, bo wzmianka o krwi nie napawała optymizmem. Ale o czyją krew chodziło? Odszukała wzrokiem Hazel i dostrzegając, że dziewczyna kuca, a nie udziela pomocy rannej, chociaż tamta była w opłakanym stanie, poczuła, że coś jest bardzo nie tak.
- Co się dzieje? Co z harcerką? - rzuciła w stronę Butler, nie przyjmując do wiadomości, że ktoś właśnie stracił życie.
-
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">Horror Camp
<div class="ds-tem4">Wanna play?</div></div><div class="tem-in"> <br><br>
Ledwo widoczną ścieżką idą w waszą stronę dwie młode dziewczyny, obie w stroju podobnym do ubioru zmarłej dziewczyny. Jedna ma krótkie, rude włosy i masę piegów, druga długie, proste różowe włosy, związane w kucyk na czubku głowy. Opowiadają sobie coś wyjątkowo zabawnego, śmiejąc się, wyraźnie nie mając pojęcia o wydarzeniach mających miejsce na polu namiotowym. Podchodzą bliżej z uśmiechem.<br>
— Jesteśmy Emily i Stacy, mamy zadanie oprowadzić was po obozie i opowiedzieć tutejsze mrożące krew w żyłach legendy — zaczęła różowowłosa, unosząc dłonie i machając palcami, jakby chciała nastraszyć kilkoro trzylatków. W tym czasie ruda zauważyła leżącą na ziemi koleżankę.<br>
— Wstawaj Molly, nie wygłupiaj się. Jeszcze nie czas na akt trzeci — powiedziała do niej, wyglądając na rozbawioną żartem koleżanki. Szturchnęła martwą nastolatkę czubkiem buta, po czym spoważniała i zbladła. Po chwili ciszy rozległ się głośny wrzask, wydobywający się z jej gardła. W pewnym momencie byliście pewni, że już się nie skończy i będzie wam dźwięczał w uszach do końca, być może krótkiego, życia. <br>
Druga z dziewczyn, która przeraziła się dopiero po krzyku koleżanki, zauważyła w oddali postać, którą jako pierwsza dostrzegła Aviana. Mężczyzna z dużym nożem myśliwskim. <br>
—Co się dzieje? To nie Frank — powiedziała jedna z dziewczyn niepewnie. W pewnym momencie mężczyzna zrobił w ich stronę kilka kroków, zamachnął się i rzucił w nich nożem.<br><br>
<b>Aviana</b></br>
Mimo, że jesteś silną kobietą i wiele przeszłaś, sytuacja w której się znalazłaś odrobinę zaczęła cię przerastać. Zaczynasz mieć problemy z oddychaniem. Wygląda na to, że zbliża się atak paniki.<br><br>
<b>Harry</b><br>
Nóż, którym rzucił morderca świnął ze sporą szybkością obok ciebie, raniąc cię w łydkę. Rana nie jest głęboka, możliwe że zauważysz ją dopiero po dłuższej chwili. Widzisz za to dokładnie gdzie upadł nóż. Zabierzesz go ze sobą?<br> <br>
Blake<br>
Dzięki twoim próbom wydostania się, zamokłe warstwy ziemi osuwają się, co daje ci możliwość wyjścia z dołu o własnych siłach. Czujesz, że z twoją kostką jest coś nie tak i powinieneś na nią uważać, mimo to jesteś w stanie stawać na uszkodzonej stopie. <br><br>
Hazel<br>
Mimo stresującej sytuacji jesteś w stanie nad sobą panować i trzymasz się lepiej, niż byś przypuszczała. <br><br>
Tottie<br>
W końcu dociera do ciebie, że ranna dziewczyna zmarła, mimo to próbujesz skupić się na sobie. Czaszka pulsuje tępym bólem i wyczuwasz potężnego guza, który formułuje się z tyłu głowy. Nie krwawisz, ale czujesz się słabo. <br><br>
— Biegiem! Pospieszcie się! W szopie powinny być krótkofalówki, trzeba wezwać pomoc! — krzyknęła ruda i pognała przed siebie. Dziewczyna z różowymi włosami również zerwała się do biegu, ponaglając was, podobnie jak jej koleżanka. Ruszacie za dziewczynami, wiedzący że to jedyna rozsądna dla was opcja. W pewnym momencie dziewczyny, które mają poprowadzić was do szopy rozdzielają się.
— Emily, nie w tę stronę! — krzyczy różowowłosa do rudej. <br>
— Tędy! — odkrzykuje jej pewny siebie rudzielec.
Blake i Aviana, odbijając w bok razem z rudą, w pierwszym momencie nie orientujecie się, że właśnie rozdzielacie się z resztą grupy. Wszystko dzieje się zbyt szybko.
Harry, Hazel i Tottie, biegniecie dalej prosto, razem z różowowłosą. <br><br>
Blake i Aviana - przechodzicie do tematu kąpielisko z krwi i kości i tam, odnosząc się do kolejnego postu MG, piszecie następnego posta.<br><br>
Harry, Hazel i Tottie - przechodzicie do tematu sala zabaw i tortur i tam, odnosząc się do kolejnego postu MG, piszecie następnego posta.
</div> </div> </div></div></table>