WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
- Tak naprawdę nawet nie wiem, który jaki kij użyć. – Roześmiał się Ryan, kiedy wybrali wreszcie miejsce, skąd powinni zacząć. W ulotce, którą otrzymali, powinny być to dołki dla początkujących. Najpierw Harper dojrzał, gdzie te wszystkie dziurki są (a z tym nie miał problemu, hehe), a potem zabrał się za próbowaniem omówienia taktyki, jak właściwie podejść do tej gry. – Dobrze, że jesteśmy tutaj tylko sami, ponieważ nie wytrzymałbym, gdybyśmy znowu na siebie zwrócili uwagę, jak na tym kursie. – Zaśmiał się, drapiąc się automatycznie po lewym uchu, bo właśnie ono było pełne gliny, którą zmywał jeszcze pod prysznicem, kiedy wrócili do domu. – Chyba bym nie wytrzymał trzeciej w tym tygodniu kompromitacji. – Podniósł worek z kijami z wózka golfowego. Wypożyczyli go na prośbę Ryana, który nie chciał pozwolić, aby Gabi za dużo chodziła. Teren był całkiem spory.
-
Gabi przez to, że nie pracowała tyle, zaczynała się nudzić w domu. Już dawno myśleli o tym, aby znaleźć coś, co mogliby wspólnie robić, bo nie będzie leżeniem na kanapie i oglądaniem filmów czy gotowaniem. Poza tym, to oboje lubili różne rzeczy, różne aktywności - Ryan biegał, ona pływała. Nie da się ukryć, że pierwsze podejście, czyli wspólne wyjście na siłownię nie zdało egzaminu. Chodzenie obok siebie na bieżni było nudne, oglądanie jak druga osoba robi jakieś ćwiczenie też nie koniecznie. Z resztą, blondynce wciąż rósł brzuszek, a właściwie dopiero zaczął się pojawiać na tyle, że było go widać, więc nie wszystko powinna robić, a ona się na tym nie znała.
Przerzucenie się na jakieś działania artystyczne też były potężną porażką. Żadne z nich nie miało talentu, więc szybko zaczęli robić sobie jaja i żartować, zamiast słuchać instruktorki, więc skończyło się tak, jak skończyło się. Może dobrze, że lepili tą glinę dłońmi a nie na kole garncarskim bo wtedy to by mogło się dopiero dziać.
Następna próba to pole golfowe. To też nie mogło się skończyć zbyt dobrze... Może powinni byli pójść na minigolfa, zamiast na konkretne, profesjonalne pole golfowe? Albo chociaż mogli załatwić sobie instruktora choć na godzinkę.
-A myślisz że ja wiem? Obstawiam, że w zależności czy masz do dołka, czy nie, to używasz różnych kijów. Ale który kiedy to ja nie wiem...-poprawiła sobie bluzę na brzuchu, bo ta się podnosiła napotykając na małą przeszkodę.
-Oj tam od razu kompromitacji...-zaśmiała się. Ona nie traktowała ani siłowni, ani tego lepienia garnków jako wielkie kompromitacje. Porażki owszem, ale nie przejmowała się tym, co inni mogą sądzić na ten temat, jak oni się zachowywali tam.
Blondynka również pogrzebała w torbie, nie wiedząc co wyciągnąć.-Daj spokój. Mamy się dobrze bawić, a nie być w tym mistrzami. Zaczynaj-machnęła ręką, stając ze trzy kroki za mężczyzną, opierając dłonie na biodrach i czekając na to, co zrobi jej ukochany.
-
- No dobra, nie patrz tak na mnie. Nie chciałem Cię obrazić, tylko trochę pozbawić. – Od razu wolał to dodać, aby nie pomyślała, że w jakikolwiek się z niej nabija. Nic z tych rzeczy! Był bardzo dumny ze swojej kobiety! Co prawda sam wolał trzymać się z daleka od wyścigów, ponieważ parę razy już puściły mu nerwy i był cholernie o nią zazdrosny, ale to wcale nie znaczyło, że ignorował jej pracę. Wręcz przeciwnie! Nawet przesyłał swoim kolegom ciekawsze artkuły, które wyszły spod ręki jego ukochanej, aby zobaczyli jaką utalentowaną kobietę miał przy sobie.
- Kompromitacja. To była kompromitacja, najdroższa. Nie bójmy się tego nazwać po imieniu. – Westchnął ciężko, kiedy Gabi spróbowała załagodzić nieco sytuację. – W dodatku ta wredna babka z naprzeciwka na nas się wtedy gapiła – no podczas kursu garncarstwa. Ma pewnie na nas niezłe używanie, że jesteśmy zwykłymi wieśniakami. – Właściwie ta ich sąsiadka należała jako jedyna do tych osób, które były wrzodami na dupie. Inni byli zajęci swoimi sprawami. Tej jednak wiecznie coś nie pasowało. Na szczęście niezbyt często mieli z nią do czynienia.
- Oho, ja mam zaczynać? Tak to sobie wymyśliłaś? – Wybrał jakiegoś kija, próbując go ważyć w dłoniach. – Tak najlepiej. Niech Ryan z siebie najpierw zrobi pajaca, a ja popatrzę, hihi. – Udał nieco cieńszy, wyższy głosik, ale mało mu to wychodziło.
-
-No nie było to trafione-stwierdziła, lekko się uśmiechając, bo nie miała najmniejszego zamiaru się obrażać bo i po co. Nic z tego nie było, a sam tekst nawet nie był bardzo seksistowski.
Oboje wiedzieli już, że Ryan i wyścigi nie szły w parze, nie ma było co ich na siłę łączyć, więc Moreno sama jeździła na służbowe wyjazdy, wtedy też pracowało się jej lepiej, skuteczniej. Oczywiście, że lubiła spędzać czas z Ryanem, jednak przy nim trudno było się w pełni skupić na pracy, oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
-A co Cie to interesuje? Serio, to my jej przeszkadzaliśmy, a nie ona nam-wzruszyła ramionami. A podobno to baby są przewrażliwione na punkcie tego, co ludzie myślą na ich temat.
-Z resztą nie przesadzaj, minął już tydzień od siłowni, siniak Ci nawet zszedł-zaśmiała się, robiąc niewinną minę. W sumie to przez nią Ryan się nabawił tej drobnej kontuzji, którą przeżywał jak męski katar. No trudno, zdarza się każdemu, człowiek uczy się na swoich błędach. Siłownia nie była dla nich.
-Graj, nie gadaj. -podeszła do Harpera i klepnęła go w tyłek. No trochę miał rację, nie dało sie ukryć, żeby on pierwszy spróbował, ewentualnie źle coś zrobił i potem jej pomógł. Po tym swoim geście uśmiechnęła się szeroko, więc mężczyzna raczej nie mógł się wkurzać na nią, gdy tak na nią patrzył, na taką niewinną minę.
-
- Akurat przejmuję się trochę opinią innych. – Westchnął ciężko, ale taka była prawda. Różnie to wszystko wyglądało, ale jakoś słuchał, co inni mają do powiedzenia. Może dlatego przez tak długi czas tkwił w nieudanym związku ze swoją byłą żoną, ponieważ bał się tego, co ludzie powiedzą. Teraz trochę nadal obawiał się, co może matka powiedzieć, ale na szczęście pokochała Gabi całym swoim sercem, a na starą jego żonę tylko złorzeczyła. – Więc trochę mnie to interesuje. Chciałbym, aby dużo osób o nas myślało dobrze. – Chociaż w jego zawodzie było o to trudno. Dla wielu ludzi był tylko psem, który wszystko utrudniał i węszył. Tak naprawdę nie miałby co robić, gdyby ludzi nie kombinowali i by szanowali prawo. Wciąż w głowie Ryana nie mogło dojść do porozumienia, dlaczego ludzie wolą komuś dać po mordzie, kogoś zabić, coś ukraść, zapić się w sztok… Niż po porostu pomyśleć, co można byłoby zrobić innego i jak sobie pomóc.
- Gram, gram. – Ale w sumie też byli tutaj by pogadać, więc przecież miła pogawędka byłaby całkiem na miejscu, prawda? Popędzać sobie mogła krówkę na pastwisku o! Ale żeby już nie było, zamachnął się i… nawet nie trafił w piłeczkę. Chrząknął, narzekając coś na kontuzję z siłowni (tak, na pewno) i przyłożył się raz jeszcze. Teraz piłeczka poleciała na kilka jardów.
- No chyba jest dobrze? – Spojrzał na Gabi, aby sama oceniła.
-
-Zupełnie niepotrzebnie. Czy to coś zmienia? Zachowujesz się tak, jak chcesz, czy masz zamiar kogoś zadowolić?-zapytała. Harper absolutnie nie wyglądał na takiego, który nie chciał zranić rodziców, robił to co chcą, lub szukał aprobaty u swojej matki. Raczej robił wszystko, aby zagrać jej na nerwach. A obcy ludzie? Gdyby Gabi się przejmowała takimi rzeczami, to nie mogłaby robić tego, co tak kocha i na czym zarabia całkiem dobrze. W końcu dziewczyna to powinna oglądać co najwyżej łyżwiarstwo figurowe a sporty motoryzacyjne powinna zostawić mężczyznom. A jeśli już to robi, to na pewno dlatego, że któryś się jej podoba i z przyjemnością by kogoś usidliła, aby być utrzymanką jego wypchanego potwora.
-I co, to połechta Twoje ego?-zapytała. Właściwie, to trochę to ją zdziwiło. Do tej pory nie zauważyła tego za bardzo po swoim narzeczonym do tej pory, raczej miała wrażenie, że ma wszystko i wszystkich w dupie. W końcu podejmował dość ryzykowne decyzje życiowe - najpierw tajemny ślub w wieku licealnym, potem wyprowadzka do innego miasta, romans, rozwód i takie tam. Teraz miał też mieć dziecko przed ślubem, co dla niektórych osób, w XXI wieku wciąż było zgorszeniem.
-No nie wpadła w pułapkę piaskową to chyba nie jest źle...-stwierdziła, nie będąc w stanie wyciągnąć bardziej profesjonalnego wniosku. Nie miała pojęcia iloma uderzeniami ktoś wprawiony by trafił do dołka. Potrafiła jednak wywnioskować, że skoro już na trawie ciężko jest trafić w piłeczkę, to w piasku wcale nie byłoby o wiele łatwiej. -To co, teraz ja?-zapytała, pocierając dłonie i próbując stanąć w odpowiedniej pozycji. A rozmawiać oczywiście mogli. Ta dwójka może nie była taka mocna w gębie, ale rzadko kiedy udawało im się milczeć dłużej niż krótką chwilę.
-
- Znając mnie, to zaraz trawę w piasek – odparł, przyglądając się swojej piłeczce, która wyróżniała się na tle zielonej trawy. W ogóle aż współczuł ludziom, którzy musieli tutaj pracować, ponieważ to całe koszenie tej trawy musiało być całkiem żmudnym zajęciem.
- Tak. Próbuj może tak, by poleciała niedaleko mojej, bo będziemy potem się rozdwajać na dwie lokacje. – Poprosił, chociaż pewnie to wcale nie było takie proste, skoro i tak byli laikami, a nikt za bardzo im nie wytłumaczył, jak w tego golfa się gra. Zresztą, Ryan nawet wolał, by tym razem nikt im nie towarzyszył, żeby właśnie jakoś samemu spróbować wykminić, o co chodzi w tej grze.
-
-Cóż, dobrze że nie ma jeziorka w pobliżu-zachichotała. Piłka, kij i fizyka... To nie było coś, co blondynka potrafiła zrozumieć. Prędzej aerodynamika, lecz tylko znała to na podstawie samochodów i wielu godzin obejrzanych filmików branżowych, kiedy dokształcała się w tej dziedzinie.
-O, bo to jest takie proste. Przypominam Ci, że celowałeś do dziurki, a patrz gdzie jest Twoja piłka-zaśmiała się. No pewnie, miło by było, gdyby całe popołudnie byli koło siebie i mogli rozmawiać swobodnie, jednak jeśli mieli spełnić trochę czasu na odległość kilku-kilkunastu metrów. Nie będą za sobą tęsknili, nie będą przeżywali tego jak żaba okresu.
-ooops-zaśmiała się, kiedy zamachnęła się na tyle mocno, że aż nią obróciło, a piłka ledwo potoczyła się na trzy metry do przodu, idealnie na wprost.
-
- Chociaż nie wiem, czy nurek byłby potrzebny, aby wyciągnąć Ciebie z bajorka. Chyba bym sobie z tym poradził. – Skoro pomógł jej wyjść, kiedy skąpała się w zatoce, gdzie stał ich domek na wodzie, to teraz na pewno nie byłby potrzebny nurek. Dajcie spokój. W dodatku Gabi chyba nie była aż na tyle pechowa, aby zaraz się tam utopić… Miała szczęście w swoim nieszczęściu, bo z każdej takiej draki wychodziła cało (albo z jakimiś małymi zadrapaniami).
- Hymmm… - Spojrzał na piłkę Gabi. Pewnie teraz to on powinien przybijać, ale nie widział sensu, by on jechał samochodzikiem, by znaleźć swoją piłeczkę. Machnął brodą, aby zachęcić swoją narzeczoną, aby spróbowała jeszcze raz. – Nie było tak źle, ale chyba wzięłaś jakiś za lekki kij. Chyba. – Początkowo brzmiał jak znawca, ale potem oczywiście kiedy dodał „chyba” było wiadomo, że zupełnie nie wie, o co chodzi. – Coś mi się jednak przypomina z lekcji fizyki z liceum. Czekaj… To było tak… Energia kinetyczna zależy od masy ciała oraz prędkości, jaką porusza się ciało. Więc skoro piłeczka jest lekka, ale jeśli uderzysz z dużą mocą i z ciężkim kijkiem, to chyba poleci w porządku…. Chociaż pamiętam, że to prędkość tam była ważniejsza niż nawet sama masa. – Podrapał się po głowie. – A może ja to pamiętam ze strzelnicy? – To było bardziej prawdopodobne, bo przecież musiał zdawać niedawno ponownie egzaminy, a teorię… nawet strzelania – również posiadał.
-
-Ha, ha... Bardzo śmieszne-pokręciła głową z lekkim zniesmaczeniem. Nie, absolutnie jej nie chodziło o to, że to ona by się skąpała i potrzebowałaby wielkiej pomocy.-Z resztą, umiem pływać. Raz mnie już musiałeś ratować. Co prawda trochę mi się przytyło...-stwierdziła, poklepując się po brzuszku. Przecież kilka miesięcy temu Gabi wpadła do ich zatoki, bo stało się jednym argumentem, dlaczego trzeba się przeprowadzić gdzieś do domu na stałym lądzie, zanim pojawią się dzieci.
-Myślisz, że to wina kija, serio?-zapytała z powątpiewaniem. Serio, ona całą winę, nawet 101%, zrzucała na siebie. No ale ona takiej podstawowej fizyki nie pamiętała, nie zwracała na nią uwagi i tak dalej. W liceum chciała być dziennikarką, więc humanistyczne przedmioty interesowały ją znacznie bardziej. Mogłaby dość ostentacyjnie ziewnąć, ale się powstrzymała, bo i po co.
-Nie wiem. Może miałeś romans z nauczycielką fizyki i się nie chcesz przyznać?-zaśmiała się. Jeśli dobrze pamiętała, profesor Harper, który jej spuścił lanie za nieprzygotowanie się do lekcji uczył właśnie fizyki, więc trochę do tego piła.
-
- Umiesz, ale czy umiesz pływać w ciąży? – Właściwie to nie była na basenie, kiedy powoli pojawił się brzuszek, dlatego nie wiedział, czy siła wyporu właściwie działa tak, jak u człowieka nie w ciąży, czy może wszystko było inne. – Zresztą nieważne. Wiem, że chcesz zobaczyć mnie w mokrej koszulce. – Pokiwał głową zadowolony, że jednak wyszło na niego.
- Tak myślę, że to wina kija. – Szczególności, że przed chwilą wyłożył jej całą fizykę, która miała na to wpływ. Roześmiał się, kiedy usłyszał propozycję swojej ukochanej, że być może miał romans z nauczycielką fizyki.
- Nie, nie miałem. Kiedyś chodziłem z klasową kujonką, która faktycznie była idealna z fizyki, więc może coś mi jeszcze w głowie zostało. – Spojrzał na Gabi z uśmiechem, kiedy zaczęli się przemieszczać w końcu w kierunku piłeczek. – Jak widać, jest to jedna sprawa, która daje mi plusik, że jednak słucham kobiety i coś jeszcze zapamiętuje. – Więc to wcale nie było tak, że Ryan jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał. To dawało dużą nadzieję na przyszłość.
-
-A co to za problem?-oczywiście, że pomyślała o tym obrazku, sądząc że Ryan się z niej nabija. Nie byłby to ani pierwszy ani ostatni raz. Gabi też to czasem uskuteczniała. -Możemy się przekonać jak mnie zabierzesz do jakiegoś hotelu z basenem-zaśmiała się. Wiedziała, że raczej nie ma szans na dłuższy urlop, ale na jakiś weekend, może nieco przedłużony na pewno mogli sobie pozwolić zanim pojawi się dziecko na świecie i będą umierali z przemęczenia i nieprzespanych nocy.
-Zawsze to wina kija-zaśmiała się, choć ona postawiła by raczej pięć dolców na to, że to kwestia tego, że nie potrafi grać w golfa. Choć to chyba było zbyt oczywiste, żeby w ogóle się zastanawiać.
-Naprawdę uważasz, że opowiadanie mi o byłych dziewczynach jest mądre, jak trzymam w dłoni potencjalne narzędzie broni?-zaśmiała się. Cóż, ona wiedziała co nieco o przeszłości Ryana, a on o jej. Choć wcale nie musiało to znaczyć, że ta chce słuchać jak bajerował laski w liceum. A kijem golfowym musiało się dać jeśli nie zabić, to przynajmniej skrzywdzić kogoś - jeśli się odpowiednio mocno zamachnie.
-
- No tutaj. – Pokazał na brzuch, że to może być problem. Zupełnie nie pomyślał o problemie z obrazka, bo jednak szanujmy się – był człowiekiem wykształconym. Nie pomyślał o takiej głupocie i pewnie gdyby Gabi by mu coś takiego podsunęła, parsknąłby głębokim śmiechem. – Na grzbiecie pewnie dobrze by się pływało, ale z takim tutaj… To nie wiem. Nie znam się. – Podrapał się po skroniach. Słysząc coś o hotelu, kiwnął głową. – No dobrze, jak chcesz HOTEL z basenem, to tak będzie. – Mógłby zabrać ją do aquaparku, bo właściwie jeden mieli niedaleko i to całkiem niezły, ale skoro Gabi wymyśliła sobie hotel z basenem, to musiał temu zadaniu sprostać. Harper był jednym z tych facetów na medal.
- Ale to wydarzyło się przed Tobą! – Zwołał na swoje wytłumaczenie, jednak spoglądając trochę podejrzliwie na kij golfowy, który trzymała w dłoniach. Właściwie to czasami też posłuchał jej opowieści o jej byłych – chociaż ta lista była nieco mniejsza o niego. Cóż, u Ryana długo się w małżeństwie nie układało, więc trochę prób różnych było. Tego nie ukrywał już od samego początku. – Ale to dobrze, że pamiętam fizykę. – A w myślach dodał, że lepiej by znał fizykę, a nie na przykład, jak robiła loda. Tego zupełnie nie pamiętał. Plus dla Ryana Harpera!
-
-Ja też się nie znam, nie byłam jeszcze w ciąży-stwierdziła. Czy powinno to być problematyczne? Chyba nie, bo ludzie grubi i z wielkimi brzuchami raczej nie mieli najmniejszego problemu z tym, jak pływali żabką, kraulem czy czymkolwiek innym. Zwłaszcza, że Gabi nie miała jeszcze wielkiego brzucha, lekko był zarysowany i jakby chciała, wciąż by się jej udawało go ukrywać. Tego jednak nie robiła, a z jakiegoś powodu czuła się z nim seksowna.
-Pewnie, że chcę. Tak jak kiedyś mnie zabierałeś na romantyczne wypady-zaśmiała się. Gdy był jeszcze z żoną, to nie zawsze mieli się gdzie spotykać, a jak wybrali się do hotelu, to mogli leżeć w łóżku od zameldowania aż po wymeldowanie. Kochać się na balkonie ( choć to było z innej okazji), w łazience czy też na biurku. Aquapark to coś zupełnie innego i taki gwar, zjeżdżalnie i tak dalej, nie bardzo jej kręciły.
-No ale tak czy siak, nie wiem czy chce słuchać o Twoich byłych-stwierdziła. Chyba nie było to coś bardzo dziwnego, nawet jeśli nie chodziło o jakiekolwiek porównywanie. Blondynka nie miała najmniejszego zamiaru robić aferę, czy się obrażać, po prostu dała znać, że nie czuje się do końca komfortowo przy tym temacie.
-No czy ja wiem, czy ta fizyka jest Ci potrzebna do szczęścia?-mruknęła tylko. No ona nie miała takiego doświadczenia, jednak kogoś tam przed Ryanem miała. W końcu trudno spotkać 25 letnią dziewicę... I ona nie koniecznie chciałaby robić tego, co oni ze sobą, za zamkniętymi drzwiami robili.