WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po jego stronie stało więc to, by mógł ją czymś zaskoczyć. Nic nie było przesądzone przecież. Już samo to, że spotkali się po tylu latach w tak dziwnej scenerii, dawało nadzieję, że jeszcze czeka ich wiele dziwnych rzeczy, przeżyć i może nawet ponownie się na nią otworzy? Sama nie wiedziała dokładnie czego teraz chciała, czego oczekiwała od niego, ale złapała tą okazję za rogi i przynajmniej póki jasno nie powie jej, że to nie ma sensu, że ich znajomość powinna po prostu przestać istnieć, że powinni o sobie zapomnieć - nie chciała ignorować Lachlana. Nie chciała udawać, że tego spotkania nie było. Może to właśnie miało jakiś większy sens? - Oczywiście. Czyli jednak zamieniłeś się w tym wojsku w geja - westchnęła ciężko, zrezygnowana, że takie rzeczy już na niego nie działały. Najwidoczniej wszystko w namiocie jej się wydawało, ale okej! Oboje potrafią grać w tą grę i jeszcze się przekona, że miał coś z dwudziestolatka w sobie. Choćby dla samej satysfakcji Eme, bo przecież każdy lubił, jak łechtało mu się ego czy słowami, czy gestami. A zainteresowanie przystojnego faceta, który na dodatek kiedyś "był jej", no to cóż. Nie była święta i daleko było jej do kogoś, kto nie znał własnej wartości. Latanie za facetami nie było w jej domenie, ale mimo to, Lachlan zajmował pewną półkę w jej sercu i lubiła, jeśli wypełniał ją dobrymi momentami, a nie tylko udawał gburka. - Może kiedyś - posłała mu tajemniczy uśmiech, co by sobie nie myślał, że zaraz wyrzuci kota, bo on tak chciał. Jeszcze przed chwilą udawał, że wcale nie była dla niego atrakcyjna, nazywał ją ziemniakiem i takie tam. Miałaby wywalać ulubieńca, bo on chciał z nią przebywać w jej mieszkaniu bez futrzaka wpatrzonego w kark? Przyzwyczai się. Ewentualnie kiedyś faktycznie da go do brata na przechowanie.
Wpatrywała się spokojnie raz w Lachlana, raz w niebo, oglądając pojawiające się gwiazdy. Było spokojnie. Słychać było co prawda muzykę z przyjęcia, ale nie przeszkadzała ona w żadnym wypadku, nawet robiła pewien nastrój. Gdy się odezwał, odwróciła się na bok, podpierając głowę o dłoń i palcami drugiej ręki bawiła się jego marynarką. - Też lubiłam się z Tobą widywać - zaśmiała się - i spędzać czas - uniosła brew do góry. Doceniała naprawdę, że starał się jej to przekazać. Nie spodziewała się "takiego wylewu" z jego strony, w końcu znała go nie od dziś, domyślała się, że w kwestii uczuć i rozmów o nich niewiele się zmieniło. Może dlatego też wciąż był singlem? Kobiety bowiem lubiły gadać o emocjach. - Cóż. Byłam zła, nie powiem. Ale chyba czułam, że prędzej czy później to się skończy na dobre - skrzywiła się, przymykając oczy na moment - aczkolwiek, żałuję, że zajęło to tyle lat i przypadkowe spotkanie, byśmy mogli pogadać na nowo. Jak długo jesteś w Seattle? - Zapytała, bo to też aż dziwne, że nie spotkali się na ulicy, w barze czy też w parku.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie znał jej myśli, logiczne więc, że nie chciał się na nic nastawiać. Kiedyś co prawda Posy stwierdziła, że jeżeli eks partnerzy spotykali się nagle, aby "porozmawiać" to mogło wyjść z tego tylko jedno, no ale to była Posy. Lachlan traktował jej mądrości z przymrużeniem oka, głównie dlatego, że niczego nie planował. Jeśli coś wyjdzie to wyjdzie naturalnie, o.
- Przejrzałaś mnie – mruknął z rozbawieniem, kontynuując ich grę. Im bardziej tak udawali, tym bardziej go do siebie przyciągała, chociaż oczywiście nie mógł tego przyznać, bo wtedy jego niedawny coming out poszedłby na marne. Zresztą Emerald nigdy nie była głupia i na pewno zdawała sobie sprawę z tego, jak na niego działała. Gdyby nie chciał to nie zgodziłby się na tę spokojną rozmowę w ogrodzie, a już na pewno nie położyłby się obok niej jak nastolatek z książki Johna Greena, wpatrując się w niebo. To, że próbował nie wyjść na łatwego to już swoją drogą.
Uśmiechnął się lekko, wnikliwie obserwując jej twarz. Uspokajało go to, że najwyraźniej nie oczekiwała od niego niczego więcej, niż był w stanie jej zaoferować, a nawet te jego kulawe (o ironio) wyznania traktowała z jako takim entuzjazmem. Istniało bowiem coś, czego mężczyźni nie znosili najbardziej na świecie i była to świadomość, że kobiety czuły się nimi rozczarowane. Na szczęście w tym przypadku jednak Lachlan nie musiał pluć sobie w brodę, udając kogoś, kim nie był.
Pokiwał głową. Taka znajomość raczej nie miała szansy przeżyć. Nie w warunkach, w jakich się wtedy znaleźli. Ostatecznie rezygnacja z rozmów jako tako wyszła im na dobre. Ona wkręciła się bardziej w F1 i poznała Maxwella, a on skupił się na tym, co naprawdę go pasjonowało, bez przejmującego wrażenia, że ktoś czekał na niego gdzieś na drugim końcu świata. Bo chociaż taka myśl od czasu do czasu mogła być ciepła, na dłuższą metę jednak niosła ze sobą więcej stresu, irytacji i niecierpliwości, aniżeli wdzięczności.
To nie był ich czas. Oboje mieli inne spojrzenie na życie, inne plany. Ale kto wie, może teraz taki czas nadszedł? Lachlan nie chciał zapeszać, a już na pewno nie miał zamiaru czegokolwiek od niej oczekiwać, lecz naprawdę miał na myśli to, co wcześniej powiedział – nie miałby nic przeciwko temu, by znowu ją spotkać. W sukience czy bez w innym wydaniu.
- Trzy lata – odpowiedział, w gruncie rzeczy nie dowierzając, że od momentu, kiedy ponownie się tu pojawił, minęło aż tyle. – Ale odezwanie się do ciebie po takim czasie uznałem za średni pomysł – powiedział zgodnie z prawdą. Słusznie uznał, że Emerald prawdopodobnie miała swoje sprawy na głowie, i że zajmowały ją jakieś inne znajomości. Zresztą też od razu po powrocie nie myślał o tym, żeby znowu wskoczyć w wir towarzyskości. Najpierw musiał odbyć rehabilitację, a później, gdy już w stu procentach doszedł do siebie, skupił się na pracy. Dużo czasu poświęcał też rodzinie, która non stop zrzędziła, że był okropny, i że nie powinien zostawiać ich na tyle lat. Okropni ludzie, doprawdy. Lachlan czasami poważnie wątpił w swoją biologiczną przynależność do Brownów, chociaż Noah i jego zrzędliwość nieco równoważyły siły.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, nad Posy lepiej się tu nie rozbijać, Emerald jej nie znała, a poza tym, gdyby wiedziała, że Carter się z nią stuka na prawo i lewo, cóż, na pewno nie byłaby zadowolona. Także faktycznie, jej mądrości można było raczej zepchnąć gdzieś na inny plan. Lachlan był własną osobą, nikt nie musiał mu nic mówić, ani proponować. Jeśli będzie chciał, by coś między nim, a Campbell zaszło - to zrobi ten krok. A jak nie, to się wycofa. Prosta sprawa, zwłaszcza, że brunetka sama była dzisiaj mocno zaskoczona i fakt, że pozwalali sobie na flirt przez żarty wcale nie oznaczał, że rzucą się sobie w ramiona. Trzeba było do tego czegoś więcej, niż bycia eks czy tęsknoty. Błędy mogły boleć o wiele bardziej, więc nie było sensu rzucać się na głębszą wodę, bo jeszcze się okaże, że to tylko złudzenie i człowiek walnie o dno szybciej niż myśli.
- No to muszę powiedzieć, że szkoda - westchnęła ciężko - myślałam, że jednak będę miała u Ciebie jakieś szanse. Choćby przekabacić Cię kilka razy jeszcze na złą stronę, a wiadomo, że najbardziej przekonujące w tym temacie byłoby moje ciało. Ale skoro to już odpada - udała, że się zastanawia. Na dobrą sprawę, pewnie mogłaby uwierzyć w to całe "bycie gejem" i zmiany w wojsku, ale coś jej jednak podpowiadało, że ta chemia między nimi wcale nie wygasła - to będę musiała przekonać Cię do siebie i swoich szalonych pomysłów siłą umysłu. Podobno niektórzy ludzie lecą na mózgi o wiele bardzie niż atrakcyjne części ciała - uśmiechnęła się zadziornie, leżąc obok niego na trawie i zerkając na bruneta. Nie była rozczarowana Brownem, ani jego obecnością, ani tym, o czym rozmawiali i jak. Wiedziała jaki był, czego mogła się po nim spodziewać i nie oczekiwała nie wiadomo jakich rewelacji. Nie był mężczyzną, który szarżował z relacjami, cenił swój spokój, prywatność, no i najwyraźniej wciąż miał problem z zaangażowaniem się. Akceptowała go, jaki był, aczkolwiek to nie znaczyło, że w innym przypadku nie tęskniła by za nim, nie próbowała po prostu rozbudzić jego skostniałe serce.
Jeśli nie miał nic przeciwko spotkania Emerald ponownie, cóż. Musiał wziąć sprawy w swoje ręce, a co do braku sukienki - myślę, że by się dogadali. W końcu i on musiałby być gotowy na to, że zdejmie ciuchy. Byłoby to głupie, uprawiać seks w ubraniach, czy zamiast ocierać się o ciało kochanka to ścierać sobie naskórek na jego jeansach. To jednak, pozostawało w jego kwestii, na pewno przyjdzie odpowiedni czas. Jak na spotkania po latach. - To sporo - westchnęła cicho, przypominając sobie jak trzy lata temu jej romans z Maxwellem dopiero się zaczynał. Nie, żeby powrót Lachlana wiele zmienił, ale może jednak coś by się wtedy poruszyło? Stracili jednak ten czas, on zajął się sobą, ona sobą, oboje gdzieś zdrowieli i cierpieli na tym etapie i po tylu miesiącach leżeli właśnie na trawie, patrząc to na siebie, to w gwiazdy. Jak gdyby nigdy nic. - Cóż, ciężko mi nawet określić, co by było, gdybyś się odezwał - mruknęła cicho i spojrzała na swoje palce. Na moment zamilkła, próbując wymazać wszystkie flashbacki i gdy minęło może kilka minut, przybliżyła się do niego i zawisła nad mężczyzną z przygryzioną wargą. - Teraz powinieneś wziąć ode mnie numer, wiesz? By się nie wykręcić od zadzwonienia - mrugnęła do niego.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wojenny światek, przebywający w Seattle, trzymał się razem i o ile to nie budziło zdziwienia, tak znacząca obecność Emerald w życiu dwóch facetów, którzy poznali się i zaprzyjaźnili dopiero w Afganistanie, była raczej zaskakująca. Najwyraźniej nawet po zrezygnowaniu z F1 nie była w stanie odgonić się od mężczyzn, którzy mieli za sobą jakieś niebezpieczne przeżycia.
Ciało było jednym, ale swego czasu lubił też z nią przebywać w każdym innym sensie, jak zresztą chwilę temu koślawo jej zakomunikował. Wiadomo, ostatecznie niczego by nie odmówił, tylko wcześniej musiałby trochę pomyśleć nad rozwiązaniem problemu tej nieszczęsnej nogi. Dziewicze ”zgaśmy światło” przed seksem było średnie, tym bardziej że nawet jeśli by się zgodziła, pozostałby jej zmysł dotyku. Mógł również pomyśleć nad zgaszeniem światła i wprowadzeniem do pomieszczenia dublera, który wykona robotę za niego, chociaż to już bardziej moje luźne przemyślenia niż jego faktyczne pomysły. On sam raczej nie brał pod uwagę ewentualnego wypadnięcia z gry.
- Wierzę, że dasz radę. – Niech już nie robi z siebie takiej, co zniewalała tylko ciałem. Oboje wiedzieli, że to nieprawda. Zresztą, jak to mawiała jego mama (i moja też), najważniejszy był olej w głowie, bo piękno przemijało. Chociaż w sumie na przykład po nim nie było tego widać, hehe. Nadal zachwycał. Och, gdyby tylko wiedział, że miał taką świrniętą narratorkę, chyba wróciłby w podskokach do Afganistanu. – To może wymagać od ciebie większego nakładu czasowego, ale widzę w tobie potencjał. – W tamtym momencie Emerald już serio powinna była spuścić mu łomot, bo nie dość, że nazywał ją ziemniakiem to w dodatku między wierszami zasugerował, iż nie była na tyle mądra, aby szybko powalić go tą wspomnianą siłą umysłu. Jak tak dalej pójdzie to kiedy w końcu ją odwiedzi, kot będzie bardziej zdegustowany tym spotkaniem niż on, zapewne spędziwszy mnóstwo popołudni na wysłuchiwaniu żali swojej właścicielki.
Przytaknął jej głuchym mruknięciem. Trzy lata mogło uchodzić za długi czas, ale dla niego wszystko to minęło zaskakująco szybko. Rok intensywnej rehabilitacji, później rozglądanie się za pracą no i tak wyszło, że w listopadzie tego roku miało mijać trzylecie jego pobytu w Seattle. Życie pędziło jak szalone.
Jak to się mówi – co ma być to będzie. Lachlan byłby skończonym idiotą, gdyby wierzył w coś takiego, jak przeznaczenie, ale wiele razy zdarzyło mu się, że coś, co w jakimś momencie swojego życia musiał odpuścić, później i tak do niego wracało. Czasami szanse się powtarzały i cóż, może oni właśnie takową dostali.
- Zmieniłaś numer? – zapytał, marszcząc lekko brwi, bo jej stary nadal miał zapisany gdzieś na telefonie. Rzadko kiedy robił porządki w kontaktach. Zanim jednak otrzymał odpowiedź, Emerald przybliżyła się do niego, a on zastygł w bezruchu, patrząc w te jej ciemne, hipnotyzujące oczy.
- Zastanawiałem się… – zaczął, nie odrywając od niej wzroku. – Czy masz już na myśli kogoś, z kim zamierzasz przyjść na ślub? – Pewnie dostali już zaproszenia, w końcu była to kwestia kilku miesięcy i choć z początku Lachlan miał zamiar odmówić, teraz zaczął poważnie się nad tym zastanawiać.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, miała słabość do zepsutych kolesi. W różnych kwestiach. Każdy bowiem mężczyzna, z którym kiedyś była, kończył na wózku, z problemami z nogami, a nawet i bez niej. Najwidoczniej to była po prostu jakaś klątwa, którą rzuciła na nią jakaś zazdrosna cizia i teraz się odbijało na biednych chłopcach. Choć, nikt ich nie wysyłał do Afganistanu, sami chcieli, sami się tam pchali, więc trochę była to też ich wina, a nie czarnej magii. Nie miała takiej mocy, by ich zatrzymać, nie miała takiej mocy, by ich przygwoździć do krzesła i zostawić w Seattle. Byli wolnymi ludźmi, tego chcieli od życia, a ona mogła się jedynie z tym pogodzić. Z czasem. Bo nie było łatwe patrzeć, jak każdy z nich odchodził. A potem nie było łatwe wiedzieć, że cierpią czy cierpieli. I z Lachlanem też nie będzie. - Rzucasz mi wyzwanie, Brown? Czy raczej właśnie mnie obrażasz wątpiąc w moje umiejętności i mózg? - Uniosła brew do góry. - Nie dość, że nazywasz mnie ziemniakiem, po siedmiu latach nie widywania się, to jeszcze obrażasz moją inteligencję? No wiesz co - gdyby mogła, pewnie by go czymś walnęła, ale niestety nic prócz trawy nie miała pod ręką. No może poza torebką-kopertówką, z której wysunęła telefon, a potem walnęła mężczyznę dwa razy w ramię. Niech ma za swoje, nie? - Nie wierzę, że stałeś się jeszcze większą amebą przez ten czas - skoro tak, to ona też go obrazi, a co. Ząb za ząb i pokazała nawet mu język. Jak dzieci. I niby kto się lubi ten się czubi, w ich przypadku takie gierki mogły się skończyć katastrofą.
Dla niej przeznaczenie w jakimś stopniu istniało. Los czasem potrafił sobie zakpić, ale jeśli dwoje ludzi spotykało się kilka razy w życiu, to był jakiś znak. Wierzyła w to. A raczej chciała wierzyć, że to ma jakieś znaczenie. Przecież nie wszystko musi się kończyć związkiem, miłością i nie wiadomo czym jeszcze. Czasem wystarczyło mieć tą osobę blisko siebie, mieć przyjaciela, który pomoże w trudnych sytuacjach, dawać komuś tyle samo ciepła, pomagać. Nie bez powodu na naszej drodze pojawiali się wartościowi ludzie, nie bez powodu oni dzisiaj, po tylu latach, mieli okazję porozmawiać. Może mieli ponownie wejść w wir szaleństw, zapomnieć w swoim towarzystwie o wielu rzeczach, a może zamknąć coś, co zostało niegdyś urwane przez brutalną ciszę ze strony Browna. Nie mieli pojęcia co ich czekało, ale Emerald nie zamierzała odpuścić. - Hm.. a masz mój stary? - Poruszała brwiami i zaśmiała się cicho. - Jeśli masz, to napiszesz mi dziś po powrocie wiadomość i zobaczymy, czy się dodzwonisz - musnęła palcem jego nos. Kolejna gra, ale jakże ciekawa. Nie musiało być to wszystko takie proste, prawda? Spojrzała mu w oczy z zadziornym uśmiechem wymalowanym na ustach, dłoń zsuwając na okolice jego klatki piersiowej. Rysowała na niej szlaczki opuszkiem. - Hm? - Mruknęła, gdy zaczął, ciekawa nad czym się tak zastanawiał, ale chyba nie spodziewała się tego pytania. - Ja.. w sumie to nie, nie mam z kim. Czy to zaproszenie? - Szepnęła, starając się nie przymknąć oczu, bo cholerne perfumy Lachlana rozpraszały ją w tym momencie i raczej logicznie nie podchodziła do ich bliskości.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno wszystko było sprawką jakiejś szeptuchy z Podlasia, one mają wielką moc. Chociaż nie sądzę, żeby taki Lachlan na przykład zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego jak Podlasie, bez przesady. Tak czy siak, warto by się zastanowić nad tym, czy Emerald nie ciągnęła za sobą jakiejś klątwy, bo jednak to, jak kończyli jej kochankowie, było strasznie podejrzane.
Zaśmiał się cicho, widząc jej irytację. Droczył się z nią, wiadomo, ale zabawnie było patrzeć na to, jak się tym przejmuje. Poważnie był jak dziecko, które uwielbiało obserwować dorosłych, denerwujących się jego zachowaniem.
- Chodziło mi tylko o to, że rozmowa zajmuje więcej czasu niż szybkie spojrzenie na dekolt – próbował się bronić, ale lekki uśmiech widniejący na jego twarzy chyba go zdradzał. – Dlaczego zawsze zakładasz o mnie to, co najgorsze? – Uniósł dłonie, kiedy zaczęła okładać go telefonem. Jako troskliwy narrator poradziłabym jej, żeby po wszystkim sprawdziła, czy przypadkiem sobie szybki nie rozbiła o te mięśnie, hihi. – Amebą? – powtórzył, unosząc brew i chyba oczekując wyjaśnień, bo, jak typowa ameba, nie rozumiał co miała na myśli. O tyle dobrze, że on sam tą ”obrazą” się nie przejął i nie wyciągnął swojego telefonu, żeby jej oddać. To by dopiero było, gdyby zaczęli się tak lać na przemian.
Cokolwiek ich czekało, raczej nie mogło im zaszkodzić. Byli wolni, nie mieli żadnych zobowiązań – ani wobec siebie, ani wobec innych ludzi. Mogli więc iść razem z prądem i zobaczyć, gdzie ich to poniesie.
- Mam – przytaknął, a potem, żeby nie myślała, że czcił w ten sposób tylko jej numer, dodał: – Rzadko kiedy robię porządki w kontaktach. – No i powiedzmy sobie szczerze, też nie był jakimś emo nastolatkiem, żeby po ich ”rozstaniu” dramatycznie usunąć z telefonu jej numer, uprzednio puściwszy sobie ”Bring me to life” Evanescence. Był ponad to.
Skinął głową. Istniało prawdopodobieństwo, że jeżeli do niej napisze, nie otrzyma odpowiedzi, bo okaże się, że numer nie był już aktywny, ale cóż, w takim razie przynajmniej będzie miał świadomość tego, iż w rzeczywistości nie chciała utrzymywać z nim kontaktu. Niby jej dotychczasowe zachowanie na to nie wskazywało, ale pogodził się już z tym, iż kobiety były skomplikowanymi stworzeniami, które nie zawsze robiły to, czego spodziewałby się przeciętny facet.
Jej dotyk trochę go rozpraszał, lecz próbował nie dać niczego po sobie poznać. Wpatrywał się w nią intensywnie, usilnie próbując zachować utrzymywaną dotychczas pomiędzy nimi odległość.
- Hmm… – odmruknął, patrząc na jej usta. – Jeśli nie znajdziesz nikogo do tego momentu, możemy iść razem – zaproponował w mało romantyczny sposób. – Nie będziemy musieli płacić za osobę towarzyszącą – dodał, jakby kwestia pieniędzy mogła ją przekonać.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zrozumiałyśmy się. Okładać go zaczęła torebką, po to wyjęła telefon, by nie marnować na niego sprzętu. Jeszcze faktycznie by rozwaliła szybkę i na co to? Nie miej jej tu za taką nierozważną, akurat wszystkie jej ruchy były przemyślane, a on w końcu powinien przestać ze wszystkiego śmieszkować, bo faktycznie skończy jako samotna ameba bez żadnej szansy na ciepłą przyszłość. Tylko on, cztery psy i proteza. Trochę smutna wizja, nie sądzisz? A był niej coraz bliżej, marnując szanse od losu, chociażby głupim gadaniem, które do pewnego momentu mogła znieść, ale teraz przekraczał niebezpiecznie granice. Minęły lata, odkąd ostatni raz byli ze sobą, rozmawiali, odkąd wszystko było po prostu prostsze, dlatego teraz nie powinien uznawać, że jest podobnie. Bo niestety, ona też się zmieniła. - A nie powinnam? - Wywróciła oczami, bo no jeśli tak uważał... pewnie niewiele się mylił. - Twój uśmieszek Cię zdradza, a w oczach masz kurwiki, gdy próbujesz się ze mnie nabijać. Serio, Lachlan, gdybyś nie był przystojny i gdybym nie miała do Ciebie słabości podszytej sentymentami - dostałbyś dzisiaj w twarz. Nie każda kobieta Cię zniesie, doceń to w końcu - dźgnęła go palcem w biceps i westchnęła, bo może trochę ostro go potraktowała, ale kawa na ławę. Taką ją pamiętał, nie umiała trzymać języka za zębami i przede wszystkim była szczera. Może dlatego im się w jakimś stopniu udawało? Bo nie ukrywali niczego, bo była otwarta i potrafiła mu wypomnieć to i owo, a nie siedzieć cicho i znosić odchyły od przyjętej normy. - Mhhhmm... emocjonalną. Wygoogluj - poruszała brwiami i zaśmiała się pod nosem.
Efektem Browna nazywała ten stan, gdy była na niego zła, chciała go udusić, a jednak nie gniewała się za długo. Wystarczył jego uśmiech, przepraszające spojrzenie i bliskość bruneta, by jej przechodziło. Niekompletnie, ale na tyle, by po prostu nie rozpętać piekła. I nadal to działało, więc miał niebywałe szczęście co do Emerald, że była wciąż podatna na niego. I tak, oboje byli wolni, oboje mogli robić co chcieli, nie raniąc przy tym oficjalnie nikogo, ale... - Oh daj spokój. Już jie zgrywaj takiego niedostępnego - wywróciła oczami, słysząc jego tłumaczenie. Była tylko kontaktem w jego starej książce adresowej? Serio? I jeśli ktoś tu miał być skomplikowany, to raczej sam Lachlan Brown, a nie panna Campbell.
Może dlatego chciała zobaczyć jego reakcję, może dlatego chciała przekonać się na własnej skórze, czy jest tylko kolejną panną w jego życiu, numerem telefonu, który nie wykasował, bo nie robił porządków. - Jasne - mruknęła, przygryzając dolną wargę i spoglądając na jego usta, by po chwili skrzyżować wzrok z brunetem. Lubiła jego oczy, takie zupełnie inne od jej, a jednak wciągające w wir. Widziała w nich niegdyś naprawdę wiele i tęskniła za tym, za nim... chyba nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo, póki nie spotkali się dziś. - Nie musisz mnie przekonywać kwestiami finansowymi, jestem za. Ale wiesz, że to też wiąże się ze wspólnym szukaniem prezentu? - nie mówiąc o tańcach, całym wieczorze i tej otoczce. Ale na to jeszcze przyjdzie czas, tak? - Powinniśmy chyba wracać - szepnęła, zerkając ukradkiem w stronę namiotu, z którego dobiegała muzyka, choć nie miałaby chyba nic przeciwko, gdyby zostali tutaj, na tej trawie, we dwoje. Dlatego też położyła się z głową na jego torsie i wsłuchiwała się w bicie serca Lachlana, spoglądając od czasu do czasu w gwiazdy. Nie musiała chyba mu mówić, że tam nie działo się nic ciekawego i prócz samej kurtuazji nie oczekiwano po nich wielkiego powrotu.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A no to przepraszam, ja to zrozumiałam tak, że zaczęła go bić telefonem, co wydało mi się mało mądrym posunięciem. Ale okładanie torebką też zawsze na propsie, o ile była to torebka, do której Emerald nie żywiła żadnych głębszych uczuć. Chociaż z tego co sam Lachlan zdążył wywnioskować, Campbell raczej nie przywiązywała wagi do takich dodatków, więc chyba nie było o co się martwić.
On, cztery psy i proteza to wizja, która jak najbardziej mu pasowała, shame on you. Wcale nie przeszkadzała mu wizja samotnego spędzania przyszłości. Zresztą jeśli już Eme miała mieć w niej jakąś rolę to Brown musiał się najpierw upewnić, że nie ucieknie po tym, jak pokaże jej wszystkie swoje największe wady. Był jak z tego mema.
- I nie przyszło ci do głowy, że uśmiecham się po prostu dlatego, że cieszę się, że cię widzę? – zapytał, unosząc brwi, ale zaraz westchnął i pokręcił głową. Kobiety. Tego nikt nie ogarniał. – Testuję twoją cierpliwość – mruknął, wzruszywszy ramionami. Skoro aż tak ją to denerwowało, mógł przestać. Tylko żeby potem nie kręciła nosem, gdy zapadnie między nimi niezręczna cisza. – Tak czy siak, miło mi, że uważasz mnie za przystojnego. – Łapał ją za słówka, jak zwykle. Oby za to również mu się nie dostało.
Przewrócił oczami. To prawda, nie każda kobieta potrafiła go znieść, a jego paradoksalnie to cieszyło, bo nie interesowały go piękne panie, które chciały widywać go tylko ze względu na tę przystojną buźkę, jak to stwierdziła Emerald. Mimo iż mógłby nieźle wykorzystać swoją aparycję i stać się nowym casanovą Seattle, to nie leżało w obszarze jego zainteresowań.
Ameba emocjonalna. Spojrzał na nią spod uniesionych brwi. I kto tu kogo teraz obrażał?
Podniósł oczy ku niebu, kiedy kazała mu ”nie zgrywać niedostępnego”. Człowiek tu prawdę mówił, a ta obstawiała przy swoim. Dobrze, że Lachlan jednak nie osiągnął takiego zaawansowanego poziomu ameby emocjonalnej, aby odgryźć się jej jakimś ”nie schlebiaj sobie”. Trochę ogłady jeszcze miał.
Uśmiechnął się lekko, gdy zgodziła się na jego propozycję. Mogła powiedzieć, że wolała iść z przyjacielem albo nawet sama, żeby później wpadli na siebie zupełnie przypadkowo i nieoficjalnie, a jednak, mimo słów, które padły chwilę temu, zgodziła się mu towarzyszyć. Z jakiegoś powodu go to cieszyło, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
- W porządku – przytaknął miękko, uspokojony, że jego propozycja nie została wyśmiana czy odrzucona. Mimo jej jawnego zainteresowania, nie był pewien, czy aby na pewno chciałaby go znowu zobaczyć, ale wychodziło na to, iż wychodząc z nim do ogrodu, nie kierowała się wyłącznie uprzejmością. – Znajdziemy coś – stwierdził, bo w tamtym momencie prezent był ostatnią rzeczą, jaka go martwiła.
Powinni wracać? W środku raczej nikt na nich nie czekał, a i w tłumie gości ich zniknięcie nie było czymś, co zamieniłoby się w najciekawszy temat wieczoru. Mimo to, skinął głowa i przytaknął jej cichym mruknięciem, gotowy do powrotu. To, co pokrzyżowało mu plany, to jej głowa, która niespodziewanie przylgnęła do jego torsu.
- Możemy jeszcze chwilę zostać – zaproponował, delikatnie wyswobadzając rękę i lekko ją obejmując.
Pół godziny, które dał sobie od momentu wpadnięcia na Emerald, już dawno minęły, a jednak nadal tam był. I nawet tego nie żałował.

/zt x2
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

outfit + tydzień po kolejnej

Z wiadomych przyczyn, Calliope nie mówiła Billowi o tym, że Joseph pojawił się w szpitalu. Uznała, że te dwa niewinne spotkania naprawdę nie są warte tej gigantycznej awantury, która pewnie by się rozpętała - albo wzmocnienia ochrony, która zdaniem Callie ogólnie do dupy się nadawała :lol: Spóźniła się na wesele dość mocno, zasiedziała się w szpitalu z małą, potem zanim się przygotowała, na miejsce dotarła grubo po pierwszym tańcu, właściwie wchodząc już w sam środek wesela. Szykowanie do wyjścia szło jej okropnie długo, głównie dlatego że brzuch nie wchłonął się, a co za tym idzie nadal wystawał więc nadal większość jej sukienek na nią po prostu nie wchodziła - na tę okazję kieckę miała, ale typowo ciążową, więć wiadomo. Po wejściu do sali balowej, przywitała się z Ellie, wręczyła parze młodej prezenty i zaczęła szukać Billa. Nie widzieli się pewnie od poprzedniego dnia, bo noc spędziła w szpitalu. Znowu.
- Znowu rozpijasz mi męża? - zaśmiała się, widząc Billa i Isaaka w ogrodzie, z butelką tequili najpewniej. Isaak wywrócił oczami.
- Już przyszła i psuje całą zabawę - zażartował i musnął ustami jej policzek na przywitanie. - Idę potańczyć - stwierdził, zostawiając ich samych, a Callie podeszła do Billa i pocałowała go w usta, obejmując go za szyję.
- Przepraszam za spóźnienie, ale nie mogłam się zebrać. Czuję się gruba i beznadziejna - aż jęknęła mówiąc to. - I wiesz, pomyślałam, że może zamiast Ellie, będziemy mówić do małej Nellie? Łatwiej będzie je rozróżnić, czy coś - bawiła się jego krawatem mówiąc to i uśmiechała cały czas. Dziś mała spędziła już więcej czasu po za inkubatorem i Calls naprawdę to cieszyło.

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

Billy rozumiał totalnie jej potrzebę bycia przy małej. Sam większość dni spędzał właśnie z nimi w szpitalu, wyrywając się głównie po papiery albo jakieś jedzenie dla Calls. Nie widział w tym zresztą niczego dziwnego – w zasadzie to cieszył się tym, że dziewczynka rośnie, jest coraz silniejsza i że niebawem będą mogli ją zabrać do pokoiku, który Isaak pomógł mu ogarnąć i przemalować. Czekał na Callie dość długo, ale kiedy w końcu dotarła na wesele aż zagwizdał.
– Pięknie wyglądasz, Calliope – zamruczał jej do ucha i uśmiechnął się szeroko, odwzajemniając od razu pocałunek. Stęsknił się za nia, a to była fajna okazja, żeby po prostu troszeczkę się oderwać.
– Jesteś piękna i najlepsza – oświadczył spokojnie, patrząc jej w oczy i obejmując w talii. – W zasadzie to nie jest zły pomysł, chociaż Ellie bardzo się cieszyła, że mała ma zdrobnienie po niej. Inna sprawa, że nadal widać, że jest słaba – powiedział, westchnąwszy, mówiąc o dorosłej Ellie, bo jednak widział, że nie czuła się jakoś zajebiście. – Jak tam? Joe się nie pojawił czasami w szpitalu? – spytał luźnym tonem, chociaż nie sądził, że się pojawił, ot tak chciał sobie zażartować. Nawet nie wiedział, ile w tym momencie miał racji. :lol:

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Wyglądam względnie, nie pięknie - mruknęła z lekką irytacją. Już pewnie miała zaplanowany plan treningowy, żeby jak najszybciej pozbyć się pozostałości po ciąży. Tak, to był dobry pomysł na lekką odskocznię, chociaż myślami i tak pozostawała ciągle w szpitalu. Pogładziła palcami jego policzek.
- A ty cudownie komplementujesz - pokazała mu język, przytulając się od razu do niego. Przez te dwa tygodnie praktycznie nie było u nich miejsca na czułość, więc chyba jej tego brakowało. Szczególnie, gdy nie byli w szpitalnych murach. - Niby tak, ale sama się mylę jak mówię o nich w ten sam sposób - stwierdziła z lekkim rozbawieniem, ale na jego kolejne słowa pokiwała tylko głową i nic nie powiedziała. Nie, bo wiedziała, że Ellie jest osłabiona głównie psychicznie przez to co się wydarzyło. Ciało na pewno dojdzie do siebie szybciej niż psychika. Zesztywniała jednak, gdy usłyszała jego słowa. Zupełnie nie potraktowała tego jako żartu.
- Powiedział ci? Kurwa, wiedziałam, że tak będzie - aż zrobiło się jej słabo i miała ochotę zapytać Teda, gdzie Joe się zatrzymał, a potem pojechać skopać mu dupę. I byłaby mniej delikatna niż Isaak :lol: Odsunęła się odrobinę, odgarniając loki z twarzy. - Przyszedł z misiem, stał i patrzył na nią i… nie mogłam go nie wpuścić. To był po prostu taki odruch, nie wiem - zaczęła tłumaczyć, ale gdy widziała jego minę, zaczęła rozumieć, że nic o tym nie wiedział. - Nie powiedział ci. - powiedziała cicho, patrząc na niego uważnie. Super.

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

– Wyglądasz pięknie nawet w wyciągniętym dresie, ale może to dlatego, że cię kocham – zaśmiał się cicho, muskając ustami jej skroń i obejmując ją nieco szczelniej w talii. Mimo to, naprawdę dla niego była najpiękniejszą kobietą pod słońcem, był w nią totalnie zapatrzony. Może aż za bardzo.
– Mam swoje zalety – puścił jej oczko, palcami głaszcząc jej talię i faktycznie, jemu też czułości brakowało, chociaż pewnie gdzieś tam w szpitalu ciągle ją przytulał, to brakowało tego elementu intymności, nawet nie w sensie seksualnym. – Więc Nellie. Ładnie. Pasuje do niej – powiedział z czułością, bo dziewczynkę kochał nad życie. Mimo to, kiedy tak zesztywniała i powiedziała o Joe, zmarszczył brwi, a cała krew odpłynęła mu z twarzy.
– Kurwa, co? – spytał, odsuwając się od niej, ale bardziej niż wkurwienie ogarnął go po prostu smutek, że… Znowu nie była z nim szczera. Jasne, nie podobała mu się wizja Joe i jego córki, ale jeszcze bardziej nie podobała mu się wizja zatajania tego.
– Nie. Co ważniejsze, ty mi nie powiedziałaś – powiedział oskarżycielskim tonem. – Zawsze tak już będzie, Calls? Zawsze on będzie nad nami wisiał a ty będziesz zatajała przede mną prawdę? – spytał, przecierając dłonie. Na pierwszy rzut oka można było pomyśleć, że to wkurwienie, ale w gruncie rzeczy nadszarpnęła jego zaufanie. Cholernie. Znowu.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Aha - wywróciła z rozbawieniem oczami, ale doceniała to, że próbował podnieść jej samoocenę. Callie też była w niego zapatrzona, na tyle że nie widziała w nim żadnych wad, ale jednocześnie nie na tyle, żeby zawsze mówić prawdę. Czasami po prostu uważała, że lepiej jeśli czegoś nie wiedział. Nie robiła tego z myślą, żeby go okłamać.
- Masz dużo zalet i żadnych wad. Jak to możliwe? - przechyliła głowę na bok, wlepiając w niego swoje zielone oczy i uśmiechnęła się do niego czule. Ucieszyła się, gdy zgodził się na to zdrobnienie. Nellie pasowało jej do małej jeszcze bardziej niż Ellie. Szkoda tylko, że tego miłego momentu nie mogli pociągnąć dłużej. Aż jej się policzki zaczerwieniły z zawstydzenia gdy zrozumiała co zrobiła. A raczej czego nie zrobiła.
- Nie powiedziałam ci, bo uznałam, że mogę podjąć tą decyzję sama - jakkolwiek to źle by nie brzmiało. - Poza tym, widział się z nią wczoraj ostatni raz. Wie, że nie może widywać jej później. Wytłumaczyłam mu to, zmienił podejście, więc… - zaczęła tłumaczyć to jak najspokojniej się dało, ale jego mina sprawiała, że miała ochotę rozpędzić się i uderzyć głową w ścianę. Złapała go za dłonie. - Nie będzie tak zawsze. Ale gdybym cię o to zapytała i tak byś się nie zgodził. Przysłałbyś ochronę, albo sam przyjechał i się denerwował, a ostatnie czego chciałam to jakichś bydlaków kręcących się wokół sali mojej córki. - potarła jego dłonie swoimi. I nie chciała na pewno, żeby znowu kłócili się o Joe.

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

– Nie wierzysz mi, Costas? – mruknął cicho, delikatnie ją trącając biodrem, ale uśmiechnął się do niej. On też był w nią zapatrzony, cholernie. Wydawało mu się nawet, że gdzieś tam nadszarpnięte zaufanie udawało im się powoli odbudowywać. Kiedy więc powiedziała, że nie miał wad, wywrócił oczyma. Oczywiście, że miał, ale na razie nie musiała o tym wiedzieć, right? :lol: Ale potem powiedziała o Joe i miły nastrój prysł jak bańka mydlana.
– Decyzję sama podjęłaś, tylko mi o niej nie powiedziałaś, Calliope – bo to była spora różnica. – A skąd masz pewność, że zmienił podejście? Skąd masz pewność, że nie zacznie nas nachodzić i chcieć więcej? Skoro najwidoczniej był w szpitalu kilka razy – wywrócił oczami, bo naprawdę w tym momencie miał ochotę nią potrząsnąć. Zdecydowanie musieli się z Isaakiem chuja pozbyć, bo robił Calls wodę z mózgu.
– Twojej córki? Teraz to jest twoja córka, a nie nasza? – spytał, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał. – Przepraszam cię bardzo, skoro tak doskonale wiesz, co bym zrobił, to kurwa doskonale wiesz, że nie mam ochoty na to, żeby on się kręcił wokół NASZEJ córki. No, chyba że jest nasza tylko wtedy, kiedy to dla ciebie wygodne i kiedy on nie jest w pobliżu – powiedział, wyrywając dłonie z jej dłoni, bo poczuł się w tym momencie cholernie bezsilny. Kochał to dziecko jak swoje własne. Traktował je jak własne, chciał mu zapewnić dom, chciał być jej ojcem. I to, co powiedziała było trochę jakby mu zajebała szmatą w ryj.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Nie powiedziałam, bo uznałam, że to nie ma większego znaczenia. Wszystkie inne ustalenia zostają takie same, po prostu pozwoliła mu ją zobaczyć. - przygryzła dolną wargę. Czy miała pewność, że się zmienił? Nie. I wiedziała, że w pewnym sensie ufanie Josephowi było ryzykowne, ale musiała to zrobić. Jej resztki człowieczeństwa nie pozwoliły jej po prostu postąpić inaczej. - Nie mam, masz rację. Możemy zaryzykować i jeśli zacznie nas nachodzić, to po prostu odetniemy go całkowicie. Gdybyś był na jego miejscu, nie chciałbyś jej chociaż zobaczyć? - wiedziała, że ta argumentacja to całkowity bullshit i to naprawdę było głupie, ale musiał ją zrozumieć. Przynajmniej tak sie jej wydawało, bo jego kolejne słowa sprawiły, że aż poczuła jak ciśnienie w czasce się jej zwiększa.
- Co? Czy ty… ochujałeś? - zapytała, niedowierzając w to, co do niej mówił. Przy wszystkich wcześniejszych dyskusjach próbowała się nie unosić, bo była w ciąży i nie chciała stresować dziecka, ale teraz zdecydowanie w niej nie była. A on ją wkurwił. - Przecież nie o to mi chodziło. Powiedziałam mojej tak po prostu. Nie dlatego, że nie uważam jej za twoją. - aż wytrzeszczyła na niego oczy. Chociaż gwoździem do trumny były jego ostatnie słowa. Aż go uderzyła dłonią w klatkę piersiową. - Jeszcze dodaj, że jestem z tobą ogólnie dla wygody. - prychnęła, splatając dłonie na klatce piersiowej i mierząc go wściekłym wzrokiem. - Cały czas podkreślam, że jest twoja. Nawet rozmawiając z Joe, ciągle mu mówię, że jesteś cudownym ojcem. JEJ OJCEM. Myślisz, że dla kogo to wszystko robię? Wiem, że nie zrobiłby jej krzywdy gdybym go do niej dopuściła, ale robię to wszystko dla ciebie i dla nas chociaż to kurewsko trudne przede wszystkim dla mnie! - i nagle coś w niej pękło i po prostu zaczęla na niego krzyczeć. Miała dość tego, że wszyscy ciągle czegoś od niej chcieli albo czegoś oczekiwali. Miała po prostu dosyć i jego i Joe.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Country Club”