WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
W każdym razie prędko zapomniał o tym nieszczęsnym konkursie. Codziennie chodził do pracy, spotykał się z przyjaciółmi, podrywał ludzi i użerał się z Emmettem i Wandą, którzy urządzali sobie kulinarne popołudnia. Czy był zazdrosny o to, że ostatnimi czasy Richardson spędzał więcej czasu z Wandą aniżeli z nim? Trochę tak. Ale czy chciałby przyłączyć się do ich kuchennych rewolucji i słuchać wykładów Wandy odnośnie tego, że kapustę na bigos najlepiej ugniatać gołymi stopami? Zdecydowanie nie.
No, a więc Shah żył sobie swoim spokojnym życiem, aż pewnego dnia dostał smsa o treści "GRATULUJEMY WYGRANEJ W KONKURSIE DANNON! Aby odebrać nagrode, zadzwoń pod numer 748169305". Przez kilka pierwszych wgapiał się w telefon ze zmarszczonymi brwiami, aż w końcu przypomniał sobie o co chodziło i napisał do Emmetta, nie wiedząc, co o tym sądzić. Wspierający przyjaciel entuzjastycznie rozkazał mu zadzwonić pod podany numer, co Shahruz oczywiście uczynił, już myśląc o tej pysznej, wyjętej prosto z pieca pizzy, którą mógł otrzymać tylko za trzy dolce! Niestety rzeczywistość znów dała mu w twarz, bo po pięciu minutach wiszenia na linii ponury głos w słuchawce oznajmił mu, że otrzymał jednorazową wejściówkę do miejscowego Country Clubu. Jego radość od razu osłabła. No bo co on miał robić wśród starych dziadów i bab, którzy całymi popołudniami tylko grali w golfa i pili Martini? Dramat, już wolałby dostać parę najtańszych gaci z Aliexpress, przynajmniej zrobiłby z nich jakiś użytek. Najchętniej podarowałby ten durny kupon Wandzie na urodziny, ale trzeba go było wykorzystać konkretnego dnia, a Wanda, niczym stereotypowa Rosjanka, miała urodziny dopiero w lutym. Świat go nienawidził.
Ostatecznie Emmett przekonał go, żeby poszedł. Stwierdził, że a nuż spodoba się jakiejś dzianej babce i zostanie jej utrzymankiem, a to zdecydowanie ułatwi mu życie. Po paru godzinach namysłu Shahruz stwierdził, że w sumie ten jego durny współlokator miał trochę racji. Znajdzie sobie sponsorkę i wszystkie jego problemy magicznie znikną!
W ten ważny dzień odwalił się cały na biało, niczym Krzysiu Ibisz, i wyperfumował się wodą toaletową gościa z Airbnb, który aktualnie u nich pomieszkiwał (było mu trochę głupio, że grzebał w jego rzeczach, ale to była wyjątkowa sytuacja i szybko dał sobie rozgrzeszenie). Zawiesił jeszcze na szyję jakieś łańcuchy, żeby wyglądać na bardziej bogatego, a potem wsiadł w autobus miejski, który zawiózł go do Northeast Seattle. Oczywiście przystanku pod samym Country Clubem nie było (bo raczej żaden jego szanujący się członek nie używał komunikacji miejskiej), więc Shah musiał przejść kilka przecznic. A ponieważ na zewnątrz było okropnie gorąco, wchodząc na teren Country Clubu był cały zlany potem i kompletnie niewyjściowy. Jego szanse na znalezienie sponsorki drastycznie zmalały.
Sam nie wiedział, dlaczego w pierwszej kolejności skierował się do sauny, skoro miał saunę na zewnątrz. Chyba wydawało mu się, że to było takie prestiżowe miejsce, gdzie udawali się wszyscy szanujący się, dziani ludzie. Istniała również szansa, iż półnagi prędzej wyrwie sobie jakąś bogatą babcię z parkinsonem, a przecież w całej tej szopce chodziło głównie o to. Dlatego też, owinąwszy swoje przyrodzenie ręczniczkiem (który dostał od obsługi, bo przecież sam nie wpadł na to, aby cokolwiek ze sobą wziąć), wlazł do sauny, gdzie siedziało już parę osób.
- Dzień doberek - wypalił na starcie, chcąc zrobić dobre wrażenie. Niestety te stare gbury tylko spojrzały na niego z niesmakiem i skinęły głowami. Chyba wyczuły, że wbił tutaj dzięki wygranej w konkursie jogurtu.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- No siema - odpowiedział mu, co pewnie zostało skwitowane kolejnymi krzywymi spojrzeniami ze strony innych gości przybytku, ale nie przejmował się tym specjalnie. Zamknął za sobą drzwi, żeby zbyt dużo ciepła nie uciekało z pomieszczenia, a potem skinął głową w stronę kawałka wolnej ławeczki, próbując dać Shahowi znać, że mogą tam sobie razem przycupnąć. Nie wiedział jeszcze, że Shah tak naprawdę szukał tu sponsora, a on prawdopodobnie zostanie uznany za potencjalnego Sugar Daddy'ego, choć po wakacjach na swoim koncie ma tyle, że prawdopodobnie wkrótce będzie jadł kotlety z gruzu. No cóż, może chociaż Shah mu pokaże, jak to się robi, z tymi sponsorkami starszej daty. Baker pewnie nie pogardziłby jakimś kasiastym MILFem (kto by pogardził?).
-
No ale owinięty ręczniczkiem, młody facet w saunie to co innego! Hale'owi wystarczyło jego powitanie i taktyczne skinięcie głową, aby stwierdzić, że w sumie ta wygrana wejściówka do Country Clubu wcale nie była taka głupia. I pomyśleć, że to dopiero początek!
- No hej, hej - przywitał się jeszcze raz, bo jego wcześniejsze "dzień doberek" było raczej kierowane do tamtych starych cepów, a nie do tego Adonisa. - Ty tu tak na co dzień czy też wygrałeś w konkursie Dannon? - Musiał się zorientować, do kogo zarywał. Jeśli typek balował w Country Clubie dzień w dzień, Shahruz mógł już złożyć wypowiedzenie w pracy i zacząć pakować walizki. Ciekawe, czy koleś zgodziłby się, aby wprowadził się do niego razem z Emmettem i Wandą? Trochę głupio by mu było ich zostawiać.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Totalnie wyskoczyłem z jogurtu - pokiwał głową, nieco teatralnie przyciszając głos, by stare cepy oszczędziły sobie krzywych spojrzeń skierowanych w ich stronę. Chociaż tak naprawdę, to na to i tak było już raczej za późno. Nie wiedział tylko, że traci tym samym w oczach Shaha. Nie był już bogatym Adonisem godnym podrywu. Taka szkoda.
Skinął głową w stronę jakiegoś wolnego miejsca, sugerując, że mogliby sobie tam przycupnąć (o ile nie zrobili tego wcześniej, bo oczywiście nic nie pamiętam, o czym pisałyśmy). Zasiadł, niby to ładnie poprawiając ręcznik, żeby nie wymsknął się spod pupci, ale zaraz rozparł się wygodnie i rozstawił szeroko nogi, więc kawałek materiału zsunął mu się z kolanka, a inny fragment odsłonił nieco więcej krocza, niż mniej.
- Jestem Baker - przedstawił się grzecznie. Pewnie tylko rodzice i Lexy mówili do niego po imieniu, więc przywykł do tego, że był Bakerem. - Dużo tych jogurtów musiałeś zjeść, by trafić na wejściówkę? - zaśmiał się. - Ja już drugi raz trafiłem na saunę. To znaczy, wcześniej byłem w spa, wygrałem w jakiejś śmiesznej ankiecie w centrum handlowym, ale o saunę też zaczepiłem - pokiwał głową. Sauna była super, chociaż wolał nieco te koedukacyjne i, na przykład, w młodszym gronie. O dziwo, nawet na publicznych basenach pojawiali się nie tylko sami starzy ludzie. W country clubie nieco o to trudniej, bo taki wypad wymagał większych nakładów finansowych, wiadomo. Właśnie dlatego oni obaj byli tu z przypadku. Dla Bakera to nic nowego, większość jego życia było przypadkiem.
-
Tak się przejął wyobrażeniem taplającego się w jogurcie Bakera, że aż zapomniał posmutnieć na fakt, iż nie miał do czynienia z żadnym bogatym daddym. To nic, mógł również być biedny jak mysz kościelna. Jego wygląd zdecydowanie wystarczał. Ostatecznie mogli dalej brać udział w konkursach jogurtów i wygrywać coraz to nowsze wycieczki. Może już nie tylko do lokalnego Country Clubu, ale do Kanady albo nawet na Hawaje? Kto wie, los bywał przewrotny.
Ja też nie pamiętam czy już usiedli, czy nie, ale jeśli nie to właśnie zajęli miejsca na jakiejś ławeczce niczym two guys chilling in a sauna, five feet apart cause they’re not gay. Z tym, iż Baker faktycznie nie był gejem, ale miał ten vibe twinka, co w zupełności Shahruzowi wystarczało. A w momencie gdy ręczniczek nieco opadł mu tu i ówdzie to Hale już w ogóle musiał zacisnąć usta, żeby nie powiedzieć czegoś idiotycznego. Albo żeby nie zaczęła ciec mu ślina. Jak w jakimś pożal się boże anime.
- Shah – przedstawił się, myśląc nad tym, czy wyciągnięcie dłoni w geście przywitania było rozsądne. Ostatecznie jednak tego nie zrobił. Jeszcze omyłkowo chwyciłby coś innego niż jego rękę i byłby przypał. – W sumie to nie, wysłałem jednego smsa jak miałem gastrofazę. Myślałem, że dadzą mi zniżkę na pizzę czy coś, a tutaj bum, chillowanko ze starymi dziadami w saunie. – To zdecydowanie była historia, którą mógłby opowiadać dzieciom w przyszłości. – Ale kozacko, sam rzadko kiedy trafiam na takie rzeczy – skomentował z podziwem cebulackie podboje Bakera. – Chociaż teraz może zacznę częściej brać w tych zabawach udział, fajne akcje z tego wychodzą. – No siedzenie w saunie obok takiego przystojniaka zdecydowanie było fajną akcją, trudno zaprzeczyć. – W sumie to nawet nie wiedziałem, jak się do tego przygotować, więc wbiłem na totalnej wyjebce, nawet klapek ze sobą nie wziąłem i musieli mi dać – jakaś historyjka dla rozluźnienia atmosfery musiała się tu pojawić. Dobrze, że przed wszystkim Shah chociaż pachy sobie ogolił. Co prawda, biorąc pod uwagę te specyficzne okoliczności, rozważał również ogolenie nóg, ale to już wymagało od niego zbyt wiele energii, więc pomysł przepadł z kretesem.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Ale super, tak za pierwszym razem. Często masz takie szczęście? - wyszczerzył się, totalnie ciekaw, czy mógłby wykorzystać Shaha jako jakiś amulet. Mógłby go ususzyć w bursztynie, na przykład. Na pewno bardzo ładnie by się prezentował. - To twój pierwszy raz na saunie, tak w ogóle? - zaciekawiło to Bakera, bo jemu samemu akurat zdarzało się odwiedzać czasem takie miejsca. Najlepiej, kiedy były one dostępne dla mieszanego towarzystwa, a nie tylko dla panów. Nie oznaczało to, że był od razu jakimś zbokiem gapiącym się na wszystkie laski, ale na przykład mógł tam zabrać jakąś mniej wstydliwą koleżankę i jej poświęcić całą swoją uwagę. Czy to nie brzmiało jak randka marzeń?
Na ostatnią uwagę Shaha skrzywił się z obrzydzeniem.
- O niee, klapki to podstawa, wiesz, ile różnych grzybów można tu złapać? Zdecydowanie zbyt wiele ludzi stroni od częstych kąpieli - sam oczywiście nie potrafił wymienić ani jednego rodzaju grzyba, jakim faktycznie mogliby się zarazić nie nosząc klapek, ale to była jedna z tych rzeczy, które wyniósł jeszcze z domu, z nauk, które mama przekazywała mu za dzieciaka. Poza tym, totalnie nie ufał tym starym prykom. Pewnie czasem im pociekło trochę nieutrzymanego moczu po nogach i pływał on sobie swobodnie po saunowych płytkach. Na samą myśl miał odruch wymiotny, a wcale przecież nie był delikatną niewiastą.
-
- Noo, nie spodziewałem się zupełnie. – Miał wrażenie, że zaraz wszyscy z tej sauny wyjdą, a ten small talk przekształci się w jakiś wstęp do porno. Niestety, jak na złość, stare pryki (prawdopodobnie przyjaciele Claire) wciąż grzały swoje pomarszczone tyłki niedaleko nich. Żal. – W sumie często. Ale nie tylko szczęście do jogurtów, często też do ludzi – to mówiąc, zastanawiał się, czy Baker załapie o co mu chodzi i podejmie wątek gejozy. Miał sporo nadziei, bo jego kolejne pytanie wcale nie brzmiało jak coś, co wypowiedziałby przeciętny, heteroseksualny mężczyzna. Czy przez kwestię ”to twój pierwszy raz w saunie?” Baker miał nadzieję dowiedzieć się, czy Shah miał już jakieś doświadczenie w gejowskim seksie w saunie? Skomplikowana kwestia. – No, tak – przyznał, stwierdziwszy, iż kłamstwo nie wyszłoby mu na dobre. Zresztą fakt, iż nie miał doświadczenia w gejowskim seksie w saunie nie oznaczał, że był w tym kompletnie beznadziejny. River nie musiał o nic się martwić. – Wygląda spoko, chociaż spodziewałem się czegoś… no nie wiem, bardziej rozrywkowego – stwierdził po chwili. – Wiesz, jak z tych filmów, gdzie w saunie spotykasz ładne, półnagie laski, a nie starych dziadów wygrzewających sobie okolice intymne – nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, iż wypowiadając tę kwestię mógł zmylić Rivera co do swojej orientacji, bo zaraz dodał: - Ale nie narzekam. – I uśmiechnął się lekko, zupełnie nieheteroseksualnie.
Skąd miał wiedzieć, że nie wypadało wbijać na saunę bez własnych klapek? Ludzie na pornosach zazwyczaj nie mieli na sobie nic, nawet tych przeklętych ręczników, którymi oni tutaj byli zmuszeni owinąć się w pasie. Gdyby Shah tylko był trochę mądrzejszy, zapisałby się na jakieś studia i napisałby pracę dyplomową zatytułowaną ”Jak filmy pornograficzne promują nierealny obraz rzeczywistości? Studium przypadku.”
- Fuj – mruknął. Ale wtopa. – No to pozostaje mieć nadzieję, że te które mi dali są bez żadnego grzyba. W sumie powinny być, nie? To klub dla bogaczy – zauważył z nadzieją, że River jakoś go uspokoi. Nie miał hajsu na latanie po lekarzach!
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Aha, fajnie mieć szczęście w życiu - wyszczerzył się, oczywiście kompletnie nie łapiąc aluzji do tego, że teraz obaj mieli szczęście trafić na siebie nawzajem. Wewnętrznie czuł jednak, że tak właśnie jest, bo zawsze to miło pogadać z kimś młodym i sympatycznym, a nie tylko ze starymi prykami, z którymi zresztą pewnie wcale by nie gadał, tylko siedzieliby w milczeniu. Ba, dziwne, że jeszcze nikt ich nie zaczął uciszać. Nie chciał jednak nikogo prowokować, w związku z czym na kolejne słowa Shahruza tylko lekko się roześmiał, cichym, nieco zduszonym śmiechem. Ktoś na pewno posłał im krzywe spojrzenie za tych "starych dziadów", ale Baker nie zwrócił na to większej uwagi. - Dziś dla odmiany jestem tylko ja, wygrzewający sobie okolice intymne - odpowiedział głupkowato, po raz kolejny nie będąc świadomym tego, jak gejowsko i prowokacyjnie mogło to zabrzmieć. Baker chyba zbyt często obracał się w damskim towarzystwie. Gdzie jego męscy, biali, heteroseksualni kumple? - A nie wiem - wzruszył ramionami, tylko trochę drocząc się z Shahem. A tak w ogóle, to co on się boi jakiegoś grzybka na stopach, jak już pewnie cały ich przekrój wyhodował w swoim kroczu, razem z wenerami. Baker jednak nie potrafił być przez dłuższy czas poważny, więc jego usta w końcu wygięły się w uśmiech. - Wyglądają chyba na jednorazowe? - nie żeby się znał, nie było go stać na używanie jednorazówek, ale ostatecznie gdyby miał wybierać, to zdecydowanie wolałby paradować w takich klapsach niż na bosaka.
Musiał przyznać, że w jednym Shah miał rację: mało tu było rozrywki. Wystarczyłoby mu, aby któryś z dziadków zrzucił ręcznik i zaczął kręcić na środku sauny swoim pomarszczonym zadkiem. Jeszcze jednak nie był pewien, czy chciałby sam zacząć taką zabawę. Po raz kolejny - nie widział w tym gay vibe'u, co raczej niestosowność wynikającą z negliżu, ale hej, chyba nie takie rzeczy już robił w życiu? Przynajmniej po alkoholu. Na razie jedynie czujnie rozglądał się wokół, próbując wybadać sytuację. Hmm, a może...
- Hej, założę się, że zrzucisz ręcznika i nie zaczniesz trząść dupskiem na środku sauny przed tymi staruchami - rzucił do Shaha, nachylając się do niego i ściszając głos, tak, by staruchy go nie dosłyszały. Teraz, zdecydowanie, prowokował. Dlaczego to on miał być odpowiedzialny za zabawę? Siedzą przecież razem w krypcie pełnej półmartwych dziadków.
-
- No, no – przytaknął, patrząc na niego z ukosa i oceniając swoje szanse na podryw. Na chwilę opuściły go wszelkie nadzieje, lecz właśnie w tamtym momencie River stwierdził, że wtrącenie uwagi o swoim penisie będzie bardzo hetero z jego strony. Shah od razu wyprostował się na swoim miejscu i błysnął uśmiechem na ten zabawny, totalnie niegejowski żarcik. Gdyby nie ci wszyscy emeryci, którzy ich otaczali, ta sauna już dawno zamieniłaby się w scenografię do najgorszego pornola. – Nie no, jak powiedziałem, nie narzekam. – Pewnie heteroseksualny umysł Bakera znowu odebrał ten jawny flirt jako przyjacielską gadkę. Boże, w końcu obudzi się z ręką w słoiku. Albo z chujem w dupie, kolokwialnie rzecz ujmując.
Zestresował się trochę słysząc jego odpowiedź, lecz na szczęście już po chwili wyprowadził go ze strachu o dobry stan swoich stóp. Uff.
- Dobrze – przytaknął, kiwając głową. – No mnie też na takie wyglądają. – Chociaż on i tak zamierzał po wszystkim zwinąć sobie te klapki do domu, bo jego nawet na takie jednorazowe nie było stać. Zresztą co, miały jakąś datę ważności? Shahruz miał zamiar używać ich tak długo, aż w końcu umrą śmiercią naturalną.
Propozycja Bakera spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Akurat myślał nad jakimś tematem rozmowy, który jasno dałby mu do zrozumienia, że Hale był nim zainteresowany, gdy wtem usłyszał tamtą propozycję nie do odrzucenia. Uniósłszy brwi, spojrzał na niego znacząco i uśmiechnął się lekko. Na usta cisnęło mu się ”może po prostu zmienimy lokum?”, ale intuicja podpowiadała, że powinien jeszcze chwilę poczekać. Pokazać mu, że było warto.
- Trochę się wstydzę – przyznał bez bicia. – Zazwyczaj pokazuję swój tyłek osobom w zbliżonym wieku. – Nie był żadnym daddy’s boy pokroju sama-wiesz-kogo, a na starsze kobiety też raczej nie leciał. – Co, jeśli rzucą się na mnie z łapami? – To też była jakaś możliwość, którą należało rozważyć! – Żeby to zrobić, musiałbym mieć towarzystwo. – A co, niech mu będzie. W ramach gry wstępnej.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- W takim razie czas na jakieś nowe doświadczenia - palnął, próbując delikatnie namówić Shahruza do skompromitowania się merdaniem prąciem przed staruszkami. Niekoniecznie samemu zależało mu, by podziwiać to i owo, co tam Hale chował pod swoim ręcznikiem, bardziej chciał się z niego pośmiać i właściwie to chyba miał Shaha za nieco naiwnego... Nie wiedział jednak, że to wynika z jego poczynań, o których dwuznaczności nie miał najmniejszego pojęcia. - Nie bój się, obronię cię - położył dłoń na ramieniu Shaha i puścił do niego oczko. Nope, totalnie wciąż nie widział żadnych podtekstów. - Towarzystwo? - uniósł brwi. Czyżby Shah chciał go wkręcić? - No co ty, nie bądź frajerem - prawda była jednak taka, że Bakera wcale nie było tak ciężko namówić do głupot. Zwłaszcza teraz, w miejscu, w którym się już pewnie nigdy nie pojawi, nie zastanawiał się nad żadnymi konsekwencjami. Pokręcił głową, posyłając Hale'owi spojrzenie pełne dezaprobaty, ale wstał, odwrócił się przodem do ściany i w rytm nuconej najnowszej Lady Gagi, którą pewnie katowała go Lexy, zaczął powoli ściągać ręcznik w dół, kręcąc przy tym bioderkami. - Pop a nine one one... - wymruczał, próbując być seksownym kociakiem, a pierwszych dwóch mocno zdegustowanych panów postanowiło w tym momencie opuścić saunę. Baker skinął ponaglająco na Shahruza. No, teraz jego kolej! Shake what your mama gave ya.
-
Zerknął na niego bez przekonania. Mimo słabości do jego twarzyczki (i niezłych mięśni), chyba nie czuł się na siłach, żeby tak po prostu zdjąć ręcznik w towarzystwie tylu starych, śmierdzących dziadów i zrobić helikopterek swoim penisem. No, przynajmniej nie samotnie, bo jeśli Baker zaproponowałby mu w tym swoje towarzystwo, od razu spojrzałby na tę sytuację przychylnym okiem. Generalnie był jednak na nie… przynajmniej do momentu, gdy River dotknął (w odczuciu Shahruza bardzo subtelnie i niehetero) jego ramienia i puścił mu oczko. Coś w Hale’u drgnęło i nie wiadomo w sumie, czy było to jego serce, czy prącie (swoją drogą, mam nadzieję, że nikt prócz Ancy tego nie czyta).
Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że Baker jednak przystąpi do działania, więc gdy mężczyzna wstał i zsunął ręcznik, bardzo prawdopodobne, iż Shahruzowi opadła kopara. Ale tylko na chwilę oczywiście, bo zaraz skupił się na podziwianiu tego, czym River machał mu bardzo niedaleko twarzy. Pewnie nawet nie zauważył, że kilku zdegustowanych dziadów wstało i opuściło saunę, mrucząc pod nosami coś o bezczelnych dzieciakach konsumujących jogurty.
W tamtej chwili Shah stwierdził, że w sumie to wszystko mu już było jedno, i że mógł się zeszmacić przed tymi wszystkimi staruchami dla tego gejowskiego aesthetic. Idąc więc w ślady Bakera, zrzucił swój ręcznik i odwrócił się do reszty wytrwałych dziadków tyłem, trzęsąc przed nimi tyłkiem.
- Ladies and gentelmen, this is mambo number five... - Jako że nie był wielkim fanem Lady Gagi, musiał wspomóc się jakimś innym podkładem muzycznym. A ponieważ ta piosenka miała spoko bit do kręcenia dupką, padło właśnie na nią.
- Niebywałe - fuknął jakiś starszy pan (Shah nie był pewien, czy to sauna była taka zadymiona, czy temu staruszkowi właśnie zaczęło wypalać oczy), po czym owinął się ciaśniej swoim ręcznikiem (jakby bał się, że ten gejowski vibe i tak przeniknie przez gruby materiał) i wyszedł z sauny.
- Tracimy publikę - zauważył Hale bez faktycznego smutku. Przynajmniej oni dobrze się bawili.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Baker przystąpił do działania, oczekując, że Shah faktycznie się do niego przyłączy, chociaż nie miał wcale takiej pewności. Od tej decyzji Hale'a zależało jednak, czy zostaną kumplami na wieki, czy może rozejdą się i nigdy już nie zamienią ze sobą słowa. Gdyby przynudzał, to Baker na pewno by go nie zapamiętał. Tak się jednak nie stało, co River przyjął z niemałym zadowoleniem, a kiedy Shah rozpoczął przedstawienie dla ladies and gentlemen, Bakerowi nie zostało już nic innego, jak tylko parsknąć śmiechem, samemu tracąc przy tym rytm. Wcale go to jednak nie zmartwiło, podobnie jak opuszczający saunę mężczyźni. Tylko jeden z nich zwrócił głowę w ich kierunku i wydał się zainteresowany.
- Mambo? Będziemy tańczyć mambo? - spytał, patrząc jak gdyby gdzieś ponad głównych bohaterów naszej historii, jakby ich nie widział. - Tańczyłem kiedyś mambo, byłem w tym całkiem dobry - pokiwał głową i uśmiechnął się. Bakera aż zbiło to z tropu, zatrzymał się na chwilę i posłał Shahruzowi pytające spojrzenie.
-
Shah bawił się w najlepsze, trzęsąc tyłkiem jak najlepsza Shalissa (hej, Sandra) z Tiktoka i przestał dopiero w momencie, gdy siedzący na sąsiedniej ławce staruszek rzucił dziwnym komentarzem odnośnie Mambo. Na moment przestał trząść pośladami jak galaretą i odwzajemnił pytające spojrzenie Bakera. Nie miał pojęcia, co tu się odwalało.
- No, no, tańczymy już – potwierdził, kiwając głową. W ogóle do tego pustego łba mu nie przyszło, że staruszek mógł być jakimś krewnym Kenaia (bo jak znam życie to był przekonany, że ślepota jest dziedziczna). – Pan zrzuci ręcznik i dołączy – zachęcił, bo skoro facet był na tyle wyczilowany, żeby jeszcze nie uciec na ich widok to równie dobrze mógł się do nich przyłączyć. Zanim jednak staruszek zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, drzwi sauny otworzyły się nagle i stanął w nich jakiś naburmuszony, owinięty ręcznikiem typ przypominający rodzynka. I nie był sam, a w towarzystwie ochroniarza.
- Widzi pan? – wrzasnął, wskazując palcem na gołe tyłki Bakera i Shahruza. – Skandal, żeby z tak szanownego miejsca, gdzie ludzie przychodzą, aby odpocząć, robić paradę ekshibicjonistów! – Koleś był cały czerwony na twarzy i trudno powiedzieć, czy to przez złość, czy ciepło ulatniające się z sauny.
- Panie, tu nie Afryka, tu się drzwi zamyka – mruknął niechętnie drugi staruszek, ten od mambo. Najwyraźniej jakiś powiew chłodku zawiał mu po jajkach.
- Bardzo mi przykro, ale będę musiał panów wyprosić – powiedział ochroniarz, który najwyraźniej też miał w sobie jakiś procent gejozy, bo obrzucił tyły Bakera uważnym spojrzeniem.
- A może jednak pan dołączy? – zaproponował Shah, pijąc do jego lubieżnego wzroku. Ochroniarz spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi.
- Proszę o opuszczenie sauny w trybie natychmiastowym – zażądał, na co Hale posłał Bakerowi kwaśne spojrzenie.
- Wydałem na ten jogurt dwa dolary... – mruknął pod nosem, ale ponieważ nie miał zamiaru kłócić się ze starymi nudziarzami i ochroniarzem bez orzeczenia o niepełnosprawności, podniósł swój ręcznik i owinął się nim w pasie, po czym znów zerknął na Rivera. Co teraz?
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Gdyby tylko dziadek do nich dołączył, Baker chyba padłby ze śmiechu, niestety nie dano było mu tego zauważyć, bo ich radosne figle przerwał jakiś oburzony klient wraz z ochroniarzem. Baker, w przeciwieństwie do Shaha, nie dostrzegł lubieżnego wzroku pana w czerni, bo oczywiście wciąż żył w swojej heteroseksualnej bańce, ale chętnie posłuchał, kisnąc w środku, jak Shah go bajeruje. Nie na wiele im się to jednak zdało, bo i tak zostali wyproszeni, więc Baker, w ślad za Hale'm, owinął się ręcznikiem i ruszył ku wyjściu.
- Chcesz wyskoczyć na piwo? - wyszedł z propozycją, gdy zakładali w szatni gacie, będąc przekonanym, że w tej propozycji nie ma ani promila gejozy. No cóż, nie wygrzał do końca swoich pośladków, ale innym razem odwiedzi jakąś tańszą saunę, gdzie może natrafi na jakieś ładne dupy, a nie starych pryków. A może namówi kiedyś Lexy na taki wypad? O ile tylko jej stan zdrowia na to pozwalał, bo o tym nie miał pojęcia.
Oczywiście, Shah się zgodził i poszli na piwo, i pewnie Baker do końca tego spotkania nie wyniuchał jego pedalskich podchodów, a zamiast tego wierzył, że zdobył nowego kumpla, z którym będzie mógł robić śmieszne rzeczy. Biedny, nieświadomy.
/zt x2