WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media-cdn.tripadvisor.com/media ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Lista rzeczy, jakich Lachlan Brown nie znosił, była naprawdę długa. Na pierwszej pozycji były koty, na drugiej rozmawianie o uczuciach, a gdzieś na piętnastej plasowały się dzieci jego siostry. Na przygotowanej w myślach liście dotychczas nie umieścił jednak przyjęć zaręczynowych, prawdopodobnie dlatego, że nigdy na żadnym nie był. Tamtego październikowego wieczoru jednak szeroka gama jego doświadczeń została wreszcie poszerzona o tę pozycję i... mógł z czystym sumieniem dodać ją na wyżej wspomnianą listę. Co prawda wciąż nie wiedział, w jakim miejscu by ją umieścił. Nie było tak źle, żeby wrzucać ją przed koty albo rozmawianie o uczuciach, zdecydowanie. Bądź co bądź, miał dostęp do całkiem dobrego jedzenia i stolika z alkoholem, gdzie znalazł niezłe whisky. Cała sytuacja nie wydawała mu się też gorsza niż przebywanie w towarzystwie dzieci Mae, które notorycznie prosiły go o to, żeby dał im przymierzyć protezę. Gdyby musiał podjąć decyzję, prawdopodobnie umieściłby przyjęcia zaręczynowe po upałach (bo mimo wszystko od natłoku ludzi było tutaj trochę gorąco), ale przed byciem zmuszanym do oglądania filmów romantycznych (akurat w tym aspekcie sytuacja miała się całkiem nieźle, a przynajmniej przyszli państwo młodzi nie odwalali za bardzo). Swoją drogą, jak to możliwe, żeby około trzydziestoletnia para miała aż tylu znajomych? Lachlan mógłby policzyć swoich przyjaciół na palcach jednej ręki, a był od nich nieco starszy. Wątpił, aby powodem tej porażki była wyłącznie jego aspołeczna natura. Ci ludzie - jego znajomy z USAFA i jego nowa narzeczona, musieli być maszynami, skoro zaznajomili się z aż tak wielką ilością osób i jeszcze nie nabawili się przez to żadnej traumy.
Nie wiedział za bardzo, co miał ze sobą zrobić. Nie chciał wychodzić od razu po obwieszczeniu przez narzeczonych wesołej nowiny, to byłoby niegrzeczne, nawet jak na niego. Postanowił więc sobie, że da sobie godzinę, podczas której skupi się na jedzeniu i degustacji tamtego znalezionego na stoliku z alkoholami łiskacza. Po co on w ogóle przyszedł? Albo inaczej, po co go zaprosili?
Przyszły pan młody nie był jednym z jego przyjaciół, należał raczej do grona umiarkowanie dobrze znajomych, ale nawet on zdawał sobie sprawę z tego, że Brown średnio nadawał się do życia w społeczeństwie. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że odkąd się tu pojawił, nie zamienił z nikim ani słowa, chociaż Silas, wspomniany znajomy, specjalnie usadowił go przy stole obok jakichś niezamężnych panienek, chyba z nadzieją, że jego drogi kolega poczuje się zainspirowany podjętą przez niego decyzją życiową i sam spróbuje zwerbować sobie jakąś żonkę?
W sumie ciekawe, ile musiałby zapłacić przeciętnej kobiecie, aby zgodziła się za niego wyjść. Nie, żeby miał taką potrzebę, w końcu nie zwykł sam ściągać na siebie katastrof, a jego sytuacja prawna w USA nie wymagała żadnego szybkiego uregulowania. Zastanawiał się czysto teoretycznie.
Spojrzał odruchowo na zegarek. Jeszcze trzydzieści minut. Niezbyt zadowolony, podążył do stolika z alkoholem w celu uzupełnienia szklanki. Na trzeźwo tego nie przeżyje.
Ostatnio zmieniony 2020-10-04, 23:40 przez Lachlan Brown, łącznie zmieniany 1 raz.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

##

Na przyjęcia, takie jak te, nie wypadało przyjść w dresie, obdartych spodniach czy brudnych bojówkach po pracy. Zarezerwowała sobie cały dzień na to, by znaleźć odpowiedni ciuch w swojej szafie, dobrać do tego cholerne szpilki i przeżyć jakoś kilka godzin w towarzystwie koleżanek i większości prawie obcych ludzi. Nie była jakoś przeraźliwie niezadowolona, po prostu chodziło o to, że nie czuła się w tym wydaniu najlepiej. Może dla innych wyglądała pięknie, kobieco, ale dla Campbell to pojęcie piękna było lekko zakrzywione. Wolała wygodne buty, oversizowe rzeczy i siedzenie przy samochodzie, gdzie zamęczyłaby się na tyle, że po całym dniu w warsztacie marzyłaby o butelce piwa czy szklance whisky. Nie należała do standardowych kobiet pojawiających się w miejscach jak country club, nie była nikogo ozdobą i była tu sama. Siadając przy stoliku pełnym jakichś kobiet. Dwie z nich na szczęście były jej koleżankami, więc miały o czym rozmawiać. A o czym nie lepiej się gadało, jak o mężczyznach? Były wolne, miały swój gust i rozmowa wcale nie oznaczała, że od razu się na nich rzucą. A przynajmniej nie ona, bo zwyczajnie w świecie miała dość tego cholernego mętliku w głowie, który tworzyli faceci. Po ostatniej kłótni z Carterem myślała tylko o tym, by nie pakować się więcej w trudne relacje, by być zawsze z każdym po prostu szczerą, bez kombinowania, udawania, a już na pewno bez ściemniania. Nie lubiła kłamstw, choć zdarzało się i jej wypuścić kilka z ust. Problem jednak polegał na tym, że gdy się kogoś kochało, czy darzyło wielką sympatią, to wszystko działało jak podwójna kosa w plecy. Humor jednak miało poprawić jej to przyjęcie zaręczynowe. Podobno.
I nie sądziła, że po tylu latach zobaczy jego. Że spotkają się w takim miejscu, mając do wyboru Seattle, sto różnych kawiarni, kluby, bary, a nawet i warsztat samochodowy. Ostatni raz rozmawiali telefonicznie, a potem zniknął z jej życia. Może tak miało być, może tak powinno? Nie umiała się przecież zaangażować, nie umiała być dla niego wszystkim w tamtym czasie, bo nie była na tyle dojrzała, by pakować się w związek z mężczyzną o tyle starszym. To jednak się zmieniło, no i musiała przyznać, że lata mu służyły. Dopiła drugi kieliszek prosecco i postanowiła podejść do stolika, przy którym się kręcił. - Nie myślisz, że miło by było się z kimś podzielić tą whisky? Może ktoś inny też jej pragnie, co? - Zapytała, stojąc za nim i przechodząc zaraz obok, by oprzeć się o bok stolika biodrem. Przygryzła wargę. - Lachlan, trochę minęło... - nie umiała powstrzymać się i zmierzyła go wzrokiem. Może to bąbelki, może procenty, a może jego przystojna buzia. Ale chyba wieczór stał się bardziej interesujący.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewał się takiego zajścia od tyłu. Ba, w ogóle nie spodziewał się, że ktokolwiek prócz Silasa go tutaj zagada. Ludzie, którzy przyszli na to przyjęcie, stawiali raczej na miło spędzony czas, a nie na rozmowy z nieznajomymi, którzy w dodatku nie mieli specjalnie przyjemnego wyrazu twarzy. A jednak został zaskoczony i to akurat w momencie, gdy napełniał szklankę whisky, ani trochę sobie nie żałując.
Nie poznał jej po głosie. Prawdę mówiąc, początkowo myślał, że właśnie dopadła go jakaś młodsza wersja typowej Karen, która zauważyła, że zagarnął nieco za dużo alkoholu dla siebie i postanowiła zrobić z tym porządek, świecąc za przykład obywatelskiej moralności. Odwrócił się więc, ale nikogo nie zobaczył, bo w tym czasie Emerald zdążyła już go obejść. Dostrzegł ją dopiero po chwili i nawet mimo upośledzonej gamy emocji obsługiwanej przez jego twarz, nie mógł powstrzymać się od pełnego zdziwienia uniesienia brwi.
Ona, tutaj? Prędzej pomyślałby, że odrośnie mu noga, niż że natknie się na nią ot tak, za sprawą zupełnego przypadku. Spośród ponad siedmiuset tysięcy ludzi żyjących w Seattle, właśnie ona przecięła mu drogę na tym pożal się boże przyjęciu zaręczynowym.
Również nie mógł powstrzymać się przed zmierzeniem jej wzrokiem od dołu do góry. Wyglądała inaczej niż ją zapamiętał, chociaż nie mógłby określić, co takiego właściwie się w niej zmieniło. Elegancka sukienka to jedno, lecz poza tym było coś jeszcze, coś w wyrazie jej twarzy. Nie potrafił tego nazwać, ale prawdopodobnie miało to związek z upływem czasu. W końcu ile już lat minęło od ich ostatniego spotkania? Siedem albo osiem, jeżeli pamięć go nie myliła.
Przez chwilę stał w ciszy, próbując zebrać myśli, kiedy jej oczy wierciły w nim dziurę. Zupełnie pokrzyżowała mu plany. Zakładał przecież, że cały wieczór upłynie mu w milczeniu.
- To... - zaczął niezdarnie, wracając do nalewania whisky. Musiał się czymś zająć, jeśli nie chciał zrobić z siebie idioty. - Nieco nieoczekiwane spotkanie. - Nie musiał tego podkreślać, wyglądała na tak samo nieprzygotowaną jak on. Chyba że udawała.
Bezwiednie sięgnął ręką przez stół, nieumyślnie muskając oparty o stół bok Emerald łokciem, i chwycił drugą szklankę, po czym napełnił również i ją.
- Ale nie mogę powiedzieć, że niemiłe - dodał, po czym wyciągnął w jej stronę kieliszek z whisky. Może na czterdzieste pierwsze urodziny rodzeństwo powinno sprawić mu jakiś kurs nauki rozmawiania? To nie byłby taki głupi pomysł.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, Emerald pewnie do typowej Karen nie należała, ale na pewno czepiała się go właśnie o to, że podbierał całkiem dobrą whisky. Choć nie znała się na dobrych alkoholach, nie piła też najniżej półki, więc widząc jakąś etykietę, która była jej znana, dobrze się kojarzyła, dlaczego miałby wypić ją samą. Równie dobrze mogli się podzielić, skoro oboje chyba nie chcieli tutaj za bardzo być. Zaśmiała się pod nosem, gdy rozejrzał się, a jej po jednej stronie nie było, bo szybko go minęła, opierając się o stolik z drugiej. Jeszcze trochę i będzie robił jej tu piruety, a chyba jak na spotkanie po tylu latach to jednak trochę... za dużo? W końcu nawet to, że widział Campbell po takim czasie, wywołało lekkie zmieszanie. Ich spojrzenia się na szczęście spotkały, gdy oboje zeskanowali swoje ubranie, ciała i pewnie jeszcze milion wspomnień, ukrytych pod kurzem przeszłości. - To prawda - kiwnęła głową, uśmiechając się delikatnie do niego i odbierając szklankę z wdzięcznością. Wzniosła ją w niemym toaście i upiła niewielki łyk, dla kurażu, może dla odwagi, bo jednak trochę jej zmiękły kolana. - Powiedzmy sobie szczerze, jakie jest prawdopodobieństwo spotkania faceta, po tylu latach, z którym się miało ekstra seks i który postanowił wyjechać i zakończyć kontakt nagle z dnia na dzień - wywróciła oczami, miała wrażenie, że to jakiś powtarzalny schemat w jej życiu. Może sama bała się zaangażowania, że wybierała takich gości? Choć, co z Maxwellem, była szczęśliwa, przez rok cholernie zakochana, gdyby nie wypadek, który zmienił tak wiele, pewnie dalej by była z nim i może by się w końcu hajtnęła, może to przyjęcie byłoby jej? Rozejrzała się dyskretnie i westchnęła, zagłuszając swoje własne myśli. - To prawda. Dobrze Ci w jasnych kolorach - zauważyła, wracając wzrokiem do dobrze zbudowanego mężczyzny. On serio musiał po tylu latach tak wyglądać? Czterdziestka na karku, a jak wino. - Przyszedłeś od kogo strony? Ja.. od panny młodej, Kate uparła się, bym się tu zjawiła i uwierz mi. Nie zaczęłam chodzić w sukienkach - pokazała dłonią na swoją dzisiejszą, zwiewną, kreację. Czuła się dziwnie przy nim w takim wydaniu, poprawiła kilka razy włosy, przygryzała dolną wargę i chyba bardziej niezręcznie być nie mogło. Chyba. Bo on też nie wyglądał na rozluźnionego.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Whisky mógł się podzielić, jasne. Tym bardziej, że nie należało do niego tylko do Silasa i Kate, którzy urządzili to przyjęcie. Mogli spokojnie upić się na ich koszt.
Kącik jego ust drgnął w uśmiechu na jej podsumowanie ich relacji. Seks był ekstra, to akurat mógł jej przyznać, ale sam chyba nie odważyłby się skwitować tego w taki sposób, zwłaszcza już w pierwszych sekundach rozmowy. Co za szczęście, że ona jednak miała tę zabawną odwagę, która przynajmniej nieco go rozluźniła. Pewnie gdyby nie to, dalej stałby tam jak na szpilkach, wpatrując się w nią bez słowa.
- No tak – przyznał, nie potrafiąc powstrzymać lekkiego uśmiechu. Dalej była wygadana. To była jedna z pierwszych rzeczy, które w niej zauważył, i które mu się spodobały. Wyłączając rodzeństwo, mało kto miał ochotę dzielić się z nim swoimi prawdziwymi przemyśleniami, w dodatku w taki otwarty sposób. A ona… no cóż, wyglądało na to, że mimo upływu lat, wciąż była tak samo szurnięta. – Małe – przyznał, bo przecież zapytała o prawdopodobieństwo. Zaraz jednak zmarszczył brwi, zastanawiając się nad jej ostatnimi słowami. Nie wyłapał w jej głosie żadnego żalu, ale mimo to, stawiając sprawę w taki sposób, wywołała w nim lekkie wyrzuty sumienia. Pamiętał, że podczas ich ostatniej rozmowy telefonicznej obiecał jej wkrótce odezwać się znowu, czego ostatecznie nigdy nie zrobił. Pamiętał też pobudki, jakie nim kierowały i wciąż uważał, że mimo wszystko była to dobra decyzja, bez której podjęcia żadne z nich nie ruszyłoby naprzód. On jeszcze jak to on, w Afganistanie nie miał czasu na snucie planów uwzględniających jakąkolwiek kobietę. Ale ona… Nie chciał mierzyć się z poczuciem, że trzymał ją w jednym miejscu, w dodatku w takim, w którym fizycznie go nie było. Była młoda, miała przed sobą całe życie i Lachlan żywił nadzieję, że w ciągu tych siedmiu lat dobrze je spożytkowała. Szczerze.
Uniósł brew, słysząc padający z jej ust komplement. Znowu przeszyła go tym swoim intensywnym spojrzeniem. Flirtowała z nim? Chodził po tym ziemskim padole już czterdzieści lat, a nadal nie wiedział, jak odróżnić uprzejmość od flirtu, więc dla bezpieczeństwa wszystko traktował jak to pierwsze.
- Dzięki – powiedział więc tylko i upił łyka whisky. Nie chciał przecież wyjść na starego zboczeńca. Zresztą odnosił wrażenie, że wyszedł już z wprawy, jeżeli chodziło o sprawy damsko-męskie. Chociaż w sumie nie, żeby kiedykolwiek mógł się pochwalić jakąkolwiek wprawą, z czego Emerald prawdopodobnie zdawała sobie sprawę. – Silas mnie zaprosił – wyjaśnił, podejrzewając, że Campbell znała imię przyszłego pana młodego. – Szkoda – skwitował może nieco zbyt szybko na jej komentarz odnośnie sukienek. I od razu zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym, co on właściwie wygadywał. – To znaczy… bardzo ładnie wyglądasz w sukienkach – wymamrotał tak, jakby naprawdę był uczuciowo upośledzony – To znaczy… – zaczął znowu, nie chcąc, aby źle go zrozumiała – W tej. Chyba nie widziałem cię nigdy w żadnej innej. – Za to widział ją bez i musiał przyznać, że wtedy też ładnie wyglądała. Nie no, tak naprawdę to mimo tego, że w tamtym momencie wyglądała spektakularnie, nie mógł przyzwyczaić się do tego widoku. Wzrok co jakiś czas samoistnie wędrował do jej dekoltu, co było uciążliwe, bo przecież sam przed chwilą pouczył siebie w myślach, że tak nie wypadało. – Może usiądziemy? – zapytał z nadzieją, że szybka zmiana tematu odwróci jej uwagę od tej jego idiotycznej paplaniny. Boże, skoro w Mulan wojsko robiło z głównych bohaterów mężczyzn to co nie zadziałało w jego przypadku? Musiał się poddusić pępowiną przy narodzinach, innego wytłumaczenia nie było.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, nie ugryzła się w język, wiec dopiero po chwili do niej dotarło, że właściwie to Lachlan może mieć tutaj żonę, dzieci, albo być w związku i zaraz zaskoczy ich z piekła rodem dziewczyna, zabierając całą frajdę. Nie powinna być aż tak bezpośrednia, ale wypaliła, z odrobiną żalu, może w żarcie, by przykryć to, że mając dwadzieścia lat i angażując się poniekąd w relację ze starszym facetem to ona chciała być tą, która wszystko zamknie, każde drzwi, cały rozdział, a nie on. A stało się to tak, że poniekąd ona powiedziała, że tak nie umie, że nie powinni tego kontynuować, a ostatecznie to Brown nie zadzwonił, mimo obietnic. Wtedy chwilę bolało, teraz? Po prostu nieprzyjemne uczucie w okolicach mostka wróciło. Jednak czy miała prawo żywić urazę? Nie taką, by psuć imprezę. W końcu, on też mógł powiedzieć, że on z nią chciał coś budować, a ona złamała mu serce, gdy okazało się, że nie jest gotowa na wszystkie przeciwności losu. - Dokładnie, małe - uśmiechnęła się łagodniej, zerkając na szklankę z alkoholem. Nie wiedziała czemu się tak czuje przy nim. Przecież, już nic między nimi nie było. Stara znajomość, tak? Mogli normalnie porozmawiać, a miała wrażenie, że Lachlan przy niej strasznie się spinał. - Eh.. powiedz mi, jeśli zaraz ma mi rozszarpać gardło jakaś Twoja kobieta. Zazwyczaj w moim towarzystwie tak się nie stresowałeś, a.. było minęło, oboje jesteśmy starsi, mądrzejsi i ruszyliśmy dalej, prawda? - Musiała oczyścić ten teren, zanim cokolwiek innego zrobią. Poza tym, to idealny moment, by przyjrzeć się czy ma obrączkę, czy ją okłamie, czy może był sam. Ale on? Kawalerem? Świat się walił. Choć nie dla niej. W sumie, lepiej gdyby nie miał nikogo, nie miałaby wyrzutów sumienia, za ten lekki flirt. Nawet jeśli ta ameba kompletnie nic nie ogarniała.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy zaczął się plątać. To było cholernie niezręczne, ale kochane i urocze, gdy próbował uciec od tego, co sobie sam zgotował. - Szkoda? Chciałbyś mnie widywać w sukienkach? - Przysunęła się o krok do niego. Zapewne kwestię ewentualnej żony już uregulowali, dlatego nie krępowała się (przypomnę, alkohol robił swoje!), by znaleźć się bliżej Lachlana. Spojrzała mu prosto w jego piękne oczy. Uwielbiała kiedyś jego pewność siebie, fakt, że wiedział czego chciał, był starszy i dojrzalszy, ale dziś, wyglądał jak spłoszony szczeniak pośród nowych osób. Eme nie musiał się obawiać, ona tylko gryzła i drapała, gdy tego chciał. - Hm.. chcesz siedzieć przy stoliku obcych ludzi? Umówmy się, ani ja, ani Ty, nie znamy większości osób, z którymi jesteśmy posadzeni - wargi zadrgały jej w rozbawieniu - za namiotem jest ogród. Możemy zwinąć trochę jedzenia, tą butelkę i nadrobić trochę te lata - chciała wiedzieć co u niego słychać, co robił przez ten czas, jak życie. A jednocześnie zignorowała przytyk dotyczący gapienia jej się w dekolt. Do tych partii dojdzie, kiedyś, w końcu - jej ciało też się zmieniło przez lata. I choć widział ją nago, wiedział, że dobrze wyglądała bez niczego, bądź ewentualnie w jego ubraniach, wymykająca się do kuchni po wodę w środku nocy, to jednak małe zmiany nastąpiły. Zarówno w jego przypadku, co też nie omieszkały zauważyć panny, które zapewne chciały zająć miejsce Campbell.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarszczył brwi, kiedy padło pytanie o jego rzekomą kobietę. Boże, czy Emerald kiedykolwiek widziała go w akcji? Okej, buźkę może miał, ale kobiety były skomplikowanymi stworzeniami i aby je przy sobie zatrzymać, facet potrzebował czegoś więcej. I niekoniecznie chodziło tu o dwie nogi tylko o charyzmę i świadomość tego, czego się w życiu chciało. Tych dwóch rzeczy akurat mu brakowało.
- Nie ma żadnej kobiety – wyjaśnił od razu, nie do końca rozumiejąc, skąd w ogóle wzięła się u niej ta nagła myśl. Lampka zapaliła się dopiero po chwili, na jej komentarz odnośnie jego zestresowania. Znowu uśmiechnął się lekko, kręcąc głową. – Przepraszam, Eme – po raz pierwszy tamtego wieczoru zwrócił się do niej zdrobniale, chyba pozwalając sobie tym samym na przełamanie lodów. – To nic związanego z tobą. To znaczy, po części tak, ale nie w złym sensie – tłumaczenie własnego zachowania kosztowało go sporo uwagi, którą musiał poświęcić na odpowiedni dobór słów, ale przecież nie chciał, aby opacznie go zrozumiała. – Jestem po prostu zaskoczony twoim widokiem. Pozytywnie, oczywiście, ale… – Pokręcił głową, wciąż nie dowierzając, że stała tu, przed nim, wyglądając tak oszołamiająco i wciąż brzmiąc tak, jak ta Emerald, którą znał. Zupełnie jakby wcale nie stracili tych minionych lat. – Po prostu daj mi chwilę. Znasz mnie trochę. Wiesz, że reaguję z opóźnieniem – spróbował zażartować z nadzieją, że to jakoś ją zrelaksuje. Mistrzem dowcipów zdecydowanie nie był, ale żartowanie z własnej ułomności emocjonalnej zawsze przychodziło mu z łatwością. Innym zresztą też, więc miał nadzieję, że da mu jeszcze jedną szansę i poczeka, aż się ogarnie. To powinno zająć tylko moment.
Jakby dla dodania sobie odwagi, wypił whisky, które dotychczas spoczywało na dnie trzymanej przez niego szklanki, po czym skinął krótko głową. Ruszyliśmy dalej, prawda? No tak, chyba tak. Nie wiedział co prawda, co przez to rozumiała, ale spodziewał się, że jedyne, czego oczekiwała, to potaknięcie, które dał jej bez mrugnięcia okiem.
Ruszył dalej? Gdyby sam miał jakoś określić swoje położenie, pewnie stwierdziłby, że tkwił ciągle w miejscu. O ile w Afganistanie zwyczajnie nie miał sposobności zawrzeć znajomości z jakąkolwiek kobietą, tak po powrocie do Seattle w ogóle się z takich kontaktów wycofał. Miał jakieś znajome, może nawet przyjaciółki, ale do żadnej nie zbliżył się na tyle, aby spróbować ukształtować z tego coś poważnego. Trochę się bał, a trochę już przyzwyczaił się do samotności i właściwie było mu wygodnie, kiedy nie musiał na nikogo się oglądać. No ale tak, w pewnym sensie nawet to można by określić słowami ”ruszyć dalej”.
Gdy tylko się do niego przysunęła, poczuł, że przepadł. Przynajmniej na ten wieczór, który w pierwotnym założeniu miał zakończyć się dla niego za mniej niż pół godziny. Wystarczył jednak jej widok i ta krótka, niezręczna rozmowa, aby zapomniał o zerkaniu na założony na ręce zegarek.
- Jeśli mielibyśmy widywać się częściej, nie miałbym nic przeciwko sukienkom – przytaknął z błąkającym się na ustach uśmiechem. – Ale w twoich zwykłych ubraniach też mógłbym chcieć cię widzieć – dodał, patrząc na nią z góry, bo jednak te dwanaście centymetrów robiło swoje. Właściwie taką właśnie ją zapamiętał – w wygodnych, roboczych ubraniach, które ani trochę jej nie ujmowały. Taką też ją polubił. – Ogród brzmi dobrze – zgodził się, doszedłszy do wniosku, że miała absolutną rację. Rozmowa wśród tych wszystkich ludzi nie należała do najlepszych scenariuszy na spotkanie po latach. – Hm, poczekaj – poprosił, po czym podszedł do najbliższego stolika i, ignorując zdziwione spojrzenia kilku siedzących przy nim osób, zwinął im trochę żarcia, które umieścił na jakimś podwędzonym talerzyku. – Za pozwoleniem – burknął niesłychanie uprzejmie i naprawdę, ten typ miał szczęście, że był przystojny, bo w przeciwnym wypadku pewnie by go zlinczowali za tę chamską kradzież.
Po chwili podszedł do Emerald jak nigdy nic i ruchem głowy wskazał na stojącą na stole butelkę.
- Weźmiesz? – zapytał tonem, który ani trochę nie pasował do złodzieja jedzenia, po czym odwrócił się, gotowy do wyjścia z namiotu. Tym razem na nią poczekał.

/zt, przenosimy się do ogrodu 8-)
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– później sprawdzę, która – Mąż z żoną. Żona z mężem. Dumnie przechadzali się pomiędzy stolikami, z każdym wznosząc toast, witając się i opowiadając skróconą historię pięknej miłości, która nie miała absolutnie nic wspólnego z zieloną kartą. I prawdą, ale kto by o tym myślał. Za każdym razem, gdy słyszała, jak pięknie ze sobą wyglądają, powstrzymywała się od wybuchnięcia histerycznym śmiechem. No dobrze, może trochę przesadzam, nie była w AŻ tak złym stanie psychicznym, ale z pewnością nie czuła się najlepiej. Wyobraź sobie, że dzień w dzień widzisz się z osobą, do której pałasz ogromną niechęcią. Więcej! Mieszkasz z nią pod jednym dachem, jeździsz na wycieczki, okazjonalnie jesz posiłki, a przy znajomych udajecie parę idealną. Prędzej czy później każdemu by odbiło.
– Emir to najwspanialszy mąż pod słońcem. Naprawdę, nie mogłam lepiej trafić – wspięła się na palce i uraczyła Fernsby’ego soczystym buziakiem w policzek. Grała rolę życia i wychodziło jej to wyjątkowo dobrze, szczególnie, gdy dookoła miała solidną widownię. – Kochanie, usiądziemy na chwilę? Jestem zmęczona – intensywnie wpatrywała się w niebieskie oczy mężczyzny. Zdążył poznać ją na tyle dobrze, iż wiedział, że daje mu swojego rodzaju znak; usiądźmy, potrzebuję przerwy.
W innej sytuacji bawiłaby się świetnie, naprawdę! Kochała weselne klimaty, kącik z bimbrem i tańce do białego rana, ale tutaj nie znała właściwie nikogo. Ślub brał przyjaciel Emira, zaś na przyjęciu było jedynie kilka osób, które widziała na ich własnym, kameralnym weselu.
– Muszę się napić – powiedziała szczerze, gdy już usiedli przy jednym z okrągłych stołów. Był pusty, reszta gości kręciła biodrami na parkiecie. – Jak się bawisz? – zapytała, łapiąc za butelkę wódki i nalewając im po szocie. Powinni rozmawiać ze sobą będąc sam na sam, bo czujne oko Wielkiego Brata w postaci babci pana młodego, co chwilę monitorowało sytuację.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł powiedzieć to samo o Kiarze. To znaczy, bądźmy szczerze, przez kilka ostatnich tygodni udało im się wypracować swego rodzaju rutynę, tolerowali się, ale jasnym pozostawał fakt, że nigdy nie będą przyjaciółmi. Zdarzało im się miło spędzić czas, jak wtedy, gdy wybrali się na wycieczkę, ale nic ponad to, bo po powrocie do domu wrócili do swoich przyzwyczajeń. Dzisiejsze wyjście było zatem całkiem stresującym testem ich istniejącego na papierku małżeństwa. Póki co szło całkiem świetnie. Kiedy uśmiechała się ona - uśmiechał się on, kiedy mówił on - ona przytakiwała. Nie wchodzili sobie w zdanie, kiedy jedno zaczynało, drugie milczało, aby przypadkiem w niczym się nie pogubić. I tak, miała rację, to było męczące, a uwiązany pod krawatem Emir, który nie wypił tego wieczora nawet lampki alkoholu czuł jak zaczyna się dusić. Najchętniej uciekłby stąd, ale przyjęcie ledwie się rozpoczęło i byłby to wielki nietakt z jego strony. - Jasne, chodźmy - położywszy dłoń tuż nad pośladkami Kiary, poprowadził ją do stolika i odsunął krzesło, jak na kochającego męża przystało. Szczęście, że chwilowo byli tutaj sami i mimo, że wciąż musieli się uśmiechać, to chociaż mieli chwilę wytchnienia. - Mam dość tych pytań. Jakbyśmy co najmniej byli parą królewską. Czy to nie zakrawa o jakieś szaleństwo? Od kiedy ludzie tak bardzo pasjonują się życiem innych? - prychnął pod nosem, rozglądając się dookoła, aby upewnić się, że nikt ich nie słyszy. Nie chciał pić alkoholu, skoro już tyle wytrzymał, bo wiedział, że popuszczenie hamulców może skończyć się dla nich źle. Kiara była nieobliczalna na trzeźwo, a co dopiero po kilku kieliszkach. - Wyśmienicie, nie widzisz? - odparł, wywracając oczami. - Po prostu przeżyjmy ten wieczór i następnym razem wymyślmy jakąś bajkę, dlaczego nie możemy pojawić się na takiej imprezie - luźno zaproponował, a w tym momencie akurat podeszła do nich babcia pana młodego, zachwycona Kiarą. Mówiła jakie szczęście ma Emir i że ona za młodu wyglądała zupełnie jak ona. Chciała, żeby znowu opowiedzieli historię swojej miłości, a później wręcz nalegała, aby zatańczyli, bo są młodzi i powinni korzystać. - Kochanie? - całkowicie zrezygnowany, ale wciąż uśmiechnięty Fernsby podniósł się i wyciągnąl rękę w kierunku blondynki. - Podarujesz mi ten taniec? - a babcia za serce się złapała, a w oczach zaszkliły jej się łzy. CO TO ZA KOMEDIA?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiara również nie do końca rozumiała, o co chodzi, bo przecież byli na czyimś ślubie. To para młoda powinna pozostawać w centrum zainteresowania, to im goście powinni zadawać szereg pytań, życzyć szczęścia i miłości. Może ktoś się zorientował, że ich małżeństwo nie jest prawdziwe? Puścił plotkę w eter, a teraz oboje odczuwali skutki ludzkiej ciekawości.
– Od zawsze, Emir. Ludzie uwielbiają plotkować i słuchać o życiach innych osób, a szczególnie ich niepowodzeniach – wzruszyła ramionami, przyozdabiając buzię nieco krzywym uśmiechem. – A może naprawdę wyglądamy tak dobrze, kto wie? – tym razem żartobliwie zafalowała brwiami i oparła się o przystrojone kwiatami oraz wstążkami krzesło. Przez krótki moment obserwowała bawiących się ludzi. Szczęśliwych. Uśmiechniętych. Prawdopodobnie zakochanych. Ile by dała, aby chociaż przez chwilę móc poczuć się jak oni. – Ale ja kocham wesela, może następnym razem nikt nie będzie już pamiętał o naszym ślubie – nie mógł zabrać jej jednej z niewielu przyjemności, z których jeszcze mogła korzystać. Kolejną był kieliszek wódki, który już unosiła ku górze w ramach wypowiedzenia krótkiego toastu, gdy babcia pana młodego po raz kolejny pojawiła się na horyzoncie. Cholerna Audrey; nie chciała dać im spokoju. Początkowo Kiara myślała, że staruszka w ten sposób zabiega o uwagę Emira, ale nie! Ewidentnie sprawiało jej przyjemność mówienie innym, co mają robić. Czy to domena starszych pań? Wydawanie poleceń? – Oczywiście, skarbie – zacisnęła wargi w wymuszonym uśmiechu i podawszy dłoń blondynowi, pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Na szczęście zawsze była bardzo dobrą tancerką. Jako dziecko chodziła na zajęcia taneczne do miejscowego domu kultury, później zaś ćwiczyła sama w domu. Gibkie ruchy pomagały kobiecie na scenie, bo to właśnie dzięki nim znała kilka ruchów, które wykorzystywała podczas śpiewania. A te, chcąc nie chcąc, pogrubiały jej portfel, bo napiwki od starszych panów sączących whisky w kącie sali zawsze były większe, gdy kobieta uwydatniała swoje atuty.
DJ płynnie zmienił piosenkę na wolną, bo dlaczego miałby w jakikolwiek sposób ułatwić im sprawę. Frank Sinatra wypełnił salę, zmuszając wszystkich do zwolnienia, uspokojenia szalonego bicia serce po serii szybkich utworów i odetchnięcia. Kiara z gracją wykonała obrót, aby finalnie oprzeć policzek na wgłębieniu między podbródkiem a obojczykiem męża. – Mam nadzieję, że zaraz zmienią repertuar – kłamała. Nigdy nie powiedziałaby tego na głos, ale pierwszy raz od początku imprezy czuła się wyjątkowo swobodnie. Normalnie. – Zostały nam trzysta cztery dni, wiesz? – powiedziała cicho, choć wciąż mógł ją usłyszeć. Ciekawe, czy Laura Biel również liczyła dni, będąc przetrzymywaną przez Don Massimo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszył ramionami, bo najwyraźniej ulepiony był z zupełnie innej gliny, niż ludzie, o których wspomniała właśnie Kiara. Nigdy nie interesował się życiem innych, nie wchodził w nie buciorami i właściwie mógłby obyć się bez plotek, bo tymi zwykle się brzydził. Jasne, był tylko człowiekiem, więc zdarzało mu się rzucić nieprzychylną uwagę na czyjś temat albo skomentować urodę jakiejś kobiety, ALE LITOŚCI. Już po kilkudziesięciu minutach przebywania na weselu najbliższego przyjaciela był zwyczajnie wyczerpany.
- Oby tak było. Może nawet następne nigdy nie nastąpi - odparł w odpowiedzi, bo przecież ile wesel mogło odbyć się w ciągu jednego roku? Z pewnością niezbyt wiele. Miał kilku bliskich przyjaciół i znajomych, którzy albo nie nosili się z zamiarem brania ślubu, albo już po takowym byli, albo dopiero rozkwitała w nich potrzeba przypieczętowania związku. Miał nadzieję, że to pierwsze i ostatnie ich wyjście w tak szeroki tłum. Tak samo jak żywił ją względem Audrey, która dawno pochowała już Ethana - swojego męża - i głównie żyła życiem innych ludzi. Nawet tych obcych, bo Emir nie był z nią w jakichś zażyłych stosunkach.
Uwalniając się od staruszki z nieskrywanym podziwem przyglądał się ruchom tanecznym swojej żony. Niewiele o niej wiedział, więc przy okazji takich sytuacji pojawiały się nowe fakty. Uśmiechał się widząc jak dobrze bawi się na parkiecie, a sam nie pozostawał jakoś w tyle - to znaczy umówmy się, nie miał takiej gracji jak Kiara, ale dorównywał jej kroku, obracał w tańcu, a kiedy muzyka zwolniła, przygarnął do swojej piersi, układając dłoń u dołu jej pleców. - Boisz się pozostawać ze mną w takiej bliskości? - odszepnął, jak gdyby z obawy, przyzwyczajony do tego, że ktoś może ich usłyszeć. Jemu płynąca z głośników melodia w ogóle nie przeszkadzała. - Liczysz to, Kiara? - on przestał. Robił to przez pierwszy miesiąc, a później uznał, że finalnie i tak nie ma to głębszego sensu. Rozejdą się, to nieuniknione, i czy nastąpi to za 300 dni, czy za 220 - nie stanowiło różnicy. - Mam nadzieję, że nie robisz na ścianie w sypialni kresek niezmywalnym mazakiem - uśmiechnął się rozbawiony akurat w momencie, gdy podszedł do nich Thomas - jego kolega-palant i poprosił Kiarę do tańca. Nie miał ochoty rozstawać się z żoną, bo było mu dziwnie miło pozostawać z nią w dobrych stosunkach dłużej niż godzinę, a poza tym mężczyzna, który właśnie odbijał taniec był znany z upodobań do szybkich kobiet i mężczyzn również. Zresztą... wystarczy na niego spojrzeć - ulizane włosy i podkrążone oczy, wczorajsze relacje na instagramie wyraźnie pokazały, że dopiero skończył imprezować po kawalerskim pana młodego. I nie, nie było to grzeczne imprezowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona również nie należała do osób, które ekscytowały się wydarzeniami z czyjegoś życia, ale skłamałaby utrzymując, że nigdy nie zdarzyło jej się plotkować z koleżankami. Teraz sama – z oczywistych względów – nie chwaliła się małżeństwem, więc teoretycznie nie pozostało jej nic więcej niż słuchanie wywodów o czyjejś codzienności. I robiła to, zazwyczaj mieszając drinka przy ciemnym barze, podczas dramatycznie nudnej rozmowy z pijanymi klientami Smalls.
– Nie zapominaj, że ja też mam znajomych – normalnie by się oburzyła, ale rzeczywiście, niskie stężenie alkoholu we krwi sprawiało, że jeszcze zachowywała się normalnie. Żartuję, oczywiście, nie miała problemów z piciem. – Może Ida kogoś pozna – kolejny żart. Emir na pewno miał przyjemność poznać przeuroczą kuzynkę Kennedy, mieszkającą tuż obok nich. Każdy, kto stawał twarzą w twarz z jej wielkimi, przerażającymi oczyma wiedział, że Idella nie znajdzie drugiej połówki zbyt szybko, chyba, że trafi na wyjątkowo odpornego kawalera. Takiego jak Ethan, który w jakiś sposób spędził kilkadziesiąt lat z chimerą Audrey.
Parkiet obstawiony był wtulonymi w siebie parami; być może zakochanych, a być może tańczących z poczucia obowiązku. Do tej drugiej kategorii niewątpliwie zaliczali się państwo Fernsby. – W gruncie rzeczy nie jesteśmy blisko, więc… Tak, bliskość średnio mi pasuje – rzuciła, wciąż trzymając policzek na obojczyku blondyna. Prowokowała go. Ale dlaczego? Dotychczas w podobnych objęciach bywała z osobami, z którymi łączyło ją coś więcej niż pieniądze i małżeństwo dla zielonej karty. Czy właśnie odpowiedziała na własne pytanie? Czy w myślach K. rodziły się zalążki bliżej niezidentyfikowanych uczuć? Tak czy siak, nie mógł mieć jej za złe, że zachowywała się zaczepnie. Im, jak nikomu, należał się wieczór poświęcony wyłącznie na zabawę i nieszkodliwe przepychanki. – Nie, mam do tego specjalny notes. Nie chcę, żebyś codziennie musiał widzieć moje cierpienie – zaśmiała się, wykonała powolny obrót i prawie wpadła na Thomasa, który ni stąd, ni zowąd pojawił się obok. Nie miała nic przeciwko odbijanemu, toteż posłała Emirowi krótki uśmiech i płynnie przeszła w objęcia kolegi, który był posiadaczem zdecydowanie bardziej lepkich dłoni, niż jej mąż. Ręce co rusz zjeżdżały mu na pośladki Kiary, które ona z cierpliwością przesuwała do góry; nie pierwszy i nie ostatni raz ratowała się przed napastliwym typem. – Trochę się wypiło, huh? – DJ zmienił piosenkę, tym razem na szybsze rytmy, więc i partner taneczny pozwolił sobie na bardziej dynamiczne ruchy.
– Daj spokój, Kiara. To wesele, trzeba się bawić, a wy zachowujecie się jak małżeństwo z czterdziestoletnim stażem – słynął z niewyparzonego języka, ale właśnie za to go lubiła. W takich sytuacjach zawsze wolała szczerość. – Chodź, zrobię ci drinka – pociągnął ją za sobą. – Dobrze, ale tylko jednego – Emir da sobie radę, prawda? Należała jej się przerwa, bo granie roli przykładnej żony od kilku godzin było bardzo męczące.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Igrała odrobinę z ogniem. Poniekąd wiedziała, że Damon nie był idiotą i pewnie dotarł do informacji, jednak fakt, że jej ojciec doskonale ją ukrywał przed nim nie był przypadkiem. Przedstawiła mu się panieńskim nazwiskiem matki, bywała w siedzibie fbi jako prokurator, nie córka szefa, a wszystko po to, by odrobinę zbliżyć się do mężczyzny, na moment zapomniał o tym, że była związana z dyrektorem fbi krwią. Może w ten sposób dopuściłby ją do siebie bliżej? W końcu nie od dziś wiadomo, że był dość skryty i nie otaczał się ludźmi, którymi pozornie ufał, nie ufał lub nie mógł zaufać. A Zara niestety mogłaby się znaleźć w tej ostatniej grupie. Choćby ze względu na swój zawód. Próbowała jednak, łudząc się, że coś ugra na tym i da jej to czas na poznanie "prawdziwego" zastępcy dyrektora, a nie tylko jedną z tych masek, które przybierał. Dlatego też dzisiejszy bankiet organizowany przez burmistrza, a raczej panią burmistrz, bo nie można przecież tak tego ignorować (chyba, że fabularnie jest tutaj ktoś inny, no nie ważne), zaprosiła Damona we własnej osobie.
Przyjechał po nią punktualnie, więc wsiadła do samochodu, witając się z nim lekkim uśmiechem, ale niewiele mówili przez całą drogę. Dopiero, gdy wysiedli pod Country Clubem i skierowali się do namiotu, gdzie odbywała się główna impreza spojrzała na niego od stóp do głów. - Całkiem przystojnie dziś wyglądasz. To dla mnie się tak wystroiłeś? - Poruszała brwiami i zaśmiała się cicho, zgarniając kieliszek z szampanem na wejściu, ale nie idąc za daleko. Chciała mieć chwilę z nim sam na sam, zanim ktoś go dorwie. Zanim ktoś powie do niej "panno Sherwood". Przyszła się tu pokręcić, kilka osób zagadać, ale głównie - on był jej celem. To z nim chciała przebywać, jego chciała poznać, nawet jeśli wybierała takie sztywne bankieciki, sądząc, że tak czy siak i on musiał się tu pojawić. - Mam propozycję. Oboje musimy pewnie pogadać z ważniakami - uśmiechnęła się lekko - więc możemy to szybko obskoczyć, a potem ulotnić się gdzieś, co Ty na to? - Zaproponowała, bo alkohol mieli dobry, przekąski również - szwedzki stół wyglądał jakby miał wyżywić pół Afryki i aż ją w brzuchu coś skręcało. Dlaczego by nie skorzystać z tego i po prostu dobrze się bawić, ale w swoim towarzystwie?
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Graves miał mieszane uczucia wobec tego bankietu, a ostateczną decyzję na wzięcie w nim udziału, podjął dopiero po wymianie wiadomości z młodą panią prokurator. Tak na dobrą sprawę to powinien w końcu odpocząć od pracy, spotkań z ważniakami i na przykład spędzić jakiś weekend z synem, wziąć go poza miasto czy coś. Damon niestety nie był przykładnym ojcem, a właściwie to bardzo słabo wypadał w tej roli i gdyby nie opiekunka, która przez większość czasu zajmowała się małym Charlesem, to już pewnie dawno by poległ...
Punktualność była dla niego niezwykle ważna. Nie byłby sobą, gdyby nie zjawił się pod mieszkaniem swojej towarzyszki o umówionej godzinie. Mężczyzna był o wiele bardziej wygadany poza pracą, ale o dziwo większość drogi do Country Clubu przemilczał. Zastanawiał się w sumie nad prawdziwym powodem, dla którego Zara zaprosiła go na ten bankiet jako swoją osobę towarzyszącą. O tym, że jest córka jego przełożonego, zdążył się już dowiedzieć... Tylko dlaczego to ukrywała? Wstydziła się swojej rodziny? Nie chciała, aby Graves pomyślał, że swoją udaną karierę zawdzięcza wpływowemu tatusiowi? A może chodziło o coś więcej? Może chciała go szpiegować? Na chwilę obecną nie miał żadnych dowodów, toteż nie mógł ją o cokolwiek posądzić. Nie zamierzał też na razie mówić jej wprost o tym, czego ostatnio się dowiedział, bo jeszcze popsułby jej całą zabawę. I przy okazji sobie.
Nie pochlebiaj sobie, skarbie — uśmiechnął się zadziornie do kobiety, ignorując tacę z kieliszkami szampana. Wolał coś mocniejszego. Następnie poluzował krawat, rozglądając się wokoło. Po krótkim obadaniu terenu wrócił wzrokiem na twarz Zary.
Jasne — kiwnął głową, przystając na propozycję kobiety. Moment później zauważył, że pewna znajoma blondynka patrzy w jego stronę. Uśmiechnął się szeroko. — Charlotte! — powiedział głośno i niemal natychmiast do niej podbił, układając dłoń na jej talii i całując ją w oba policzki. Kątem oka zerknął na pannę Sherwood, próbując ocenić, czy poczuła, chociażby nutkę zazdrości.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Country Club”