WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://static.seattletimes.com/wp-cont ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#któraś z kolei

Najczęściej treningi cheerleaderek odbywały się w terminach odległych od treningów drużyny footballowej. Po pierwsze, chłopcy potrzebowali całej powierzchni boiska. Po drugie, niepotrzebnie miały ich rozpraszać. Powinni skupiać się na wytrwałości i dążeniu do celu, by poprawić wyniki i plasować się w czołówce drużyn akademickich w całym kraju! Jednak, od czasu do czasu, treningi niemal się zakleszczały. Jeden następował po drugim, lub nawet lekko się nachodziły. Pewnie był to niecny plan trenerów, aby jednak chłopcy czuli się docenieni i dopingowani, a dziewczyny mogły swobodnie chichotać i podziwiać nowe drużynowe nabytki. Anne miała też swoją teorię, według której trener drużyny footballowej zwyczajnie i bezczelnie lustrował je wzrokiem. Stary zboczeniec! Kto normalny zostaje trenerem drużyny akademickiej? To musi być podejrzane!
Tym razem było podobnie. Dziewczęta skończyły trening w połowie, lub niemal pod koniec treningu foltballistów. Postanowiły nawet zostać dłużej na trybunach, by nieco im się przyjrzeć. Anne rzecz jasna miała na sobie ten nieprzyzwoity, kusy strój odsłaniający płaski brzuch i długie nogi. Narzuciła na to wszystko niedbale rozpinaną bluzę, która i tak nie pozostawiała wyobraźni pola do popisu. Dobrze, że walczyła swoją awersję do noszenia bielizny, bo w tej spódniczce nic nie zostałoby ukryte. Siedziały w niewielkiej grupie na niskich ławkach trybun.
Trening się skończył, a wszystkie zgrabne i wysportowane pośladki biegną do szatni. – zaśmiała się uroczo, plotkując z koleżankami na temat poszczególnych graczy. Wyliczały tych, którzy byli wolni, tych zajętych i tych zajętych przez kujonki. To nie było normalne, więc tym poświęcały najwięcej uwagi. Pewnie był to ich niecny plan na łatwe przebrnięcie przez egzaminy.
Tak, oni chyba są na jednym kierunku. Jestem pewna, że ona pisze wszystkie jego eseje, a on tylko używa swojej różdżki żeby uczynićją szczęśliwą. – wszystkie roześmiały się głośno. Po chwili uszczypliwych plotek i niewybrednych żartów, dziewczęta ruszyły w stronę szatni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

o, taka piękna zbroja

Powiedzmy sobie szczerze: lata, w których główną motywacją stojącą za zawleczeniem tyłka na kolejny trening była możliwość popatrzenia sobie przy tej okazji na wygibasy koleżanek z drużyny cheerleaderek, były już dawno za Hunterem McNulty'm.
Odkąd bowiem chłopak - trochę z autentycznej chęci, a trochę z przymusu, bo przecież w żaden inny sposób nie dostałby imponującego stypendium, które umożliwiało mu egzystencję na University of Washington, i to już któryś rok z rzędu - związał się z drużyną pół-profesjonalnie, a i o grze na pozycji rozgrywającego zaczął myśleć nie tylko jak o hobby, ale i potencjalnej karierze, treningi stały się dlań celem samym w sobie. Priorytetem. Nieraz i centralnym punktem dnia, a często i jedynym w jego toku pewnikiem. Nieważne bowiem, jaka była pogoda, jak człowiek się czuł, czy miał na przykład kaca albo beznadziejny nastrój po kłótni z dziewczyną, nieistotne co działo się na świecie i w domu rodzinnym...
O siódmej rano w poniedziałki, wtorki i piątki, oraz o siedemnastej trzydzieści w czwartki, i zazwyczaj jeszcze w kilku nadprogramowych terminach, McNulty zdejmował swoje zwyczajowe białe air force 1 i zastępował je pancernymi niemal korkami, wsuwał pomiędzy wargi sztywny ochraniacz na zęby, umocowywał naramienniki i, w rytualnym, plemiennym niemal geście, klaskał w dłonie z bojowym okrzykiem.
Do boju, Huskies!
Dzień w dzień, czy się waliło czy paliło.
Do boju, do boju, do boju!
Tak było i dziś, w dniu, w którym trening przypadał akurat na popołudnie i Hunt, tak szczerze powiedziawszy, odliczał minuty do jego rozpoczęcia z niecierpliwością od chwili, w której otworzył oczy (o piątej czterdzieści pięć, przed udaniem się na prawie godzinny bieg). Śmiganie po murawie, wymijanie przeciwników, skupianie wzroku na piłce, ekspresowe kalkulacje, które musiał przeprowadzać w głowie na już - wszystko to przynosiło mu ulgę, pozwalając zająć czymś myśli i wynurzyć na chwilę z wiru trosk. Tutaj - w centralnym punkcie uczelnianych trybun - nie było miejsca na nic innego. Tak, jakby na te półtorej godziny gry cała reszta świata - z Lią Bennett na przedzie, za którą podążała America "Jewel" Raiz, i Jack, pies go drapał, Donoghue - kompletnie przestawała istnieć.
- Dzięki, chłopaki! - Hunt zdjął kask, wsuwając go sobie pod ramię i ruszył w stronę szatni za kilkoma kumplami z reprezentacji - Do jutra!
Był zgrzany mimo jesiennego już chłodu, a przyspieszony oddech zdradzał, że ma za sobą niemały wysiłek. O niczym tak nie marzył, jak o zimnym prysznicu i łyku wody albo napoju izotonicznego. A potem, o porządnym posiłku i...
- Hej, Sanders! - marzenia snute na jawie prysły, gdy nieopodal mignęła mu kaskada jasnych włosów dziewczyny znanej mu głównie pośrednio, przez Taylora. Mijała go właśnie w towarzystwie koleżanek z drużyny cheerleaderek: dziewczęcy chichot, cieniutka mgiełka potu połyskująca na odsłoniętych ramionach, swing materiału spódniczki naokoło zgrabnych nóg. Przystanął w pół kroku - Mays dziś nie grał, jak coś. Zatrzymali go chyba na jakieś dodatkowe zaliczenie...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dogonię Was później. – zwróciła się do koleżanek z drużyny, gdy Hunter zatrzymał się w półkroku. Niemal w romantycznym geście, spotkali się w połowie, rozdzieleni barierkami. Anne wciąż znajdowała się po stronie trybun, a McNulty na zielonej murawie. Uśmiechnęła się do niego, jak zwykle nieco kokieteryjnie? Chyba już nie potrafiła inaczej.
Cześć Hunter. Czy wolisz McNulty, żeby było bardziej oldschoolowo? – oczywiście, że białe Air Force 1 nigdy nie umykały jej uwadze. Pasja do mody? A może do stylu. Zresztą, kto nie był fanem cudownych i niezapomnianych lat osiemdziesiątych? Brakowało do tego tylko klasycznej kurtki bomber i jasnych jeansów. Zaproponowałaby mu pewnie nieco podniesioną talię, ale sportowcy bywali wyczuleni na wszystko co stereotypowo jest 'niemęskie'. Jednak, chyba teraz nie był najlepszy czas na rozmowy o dobrym stylu. Białe air force 1 zostały zamienione na brutalne, pancerne korki.
Ciekawe czyje jest to zaliczenie. – zaśmiała się uroczo pod nosem, kręcąc głową. Najwyraźniej sugerowała, ze Taylor świetnie się bawi? Czy w ogóle ją to obchodziło? Niczego sobie nigdy nie obiecywali, Taylor nie był chyba skory do zaangażowania. Anne nie należała do grupy dziewcząt, które wyobrażają sobie za wiele i wpadają w chore stany zazdrości. Wolała tę energię pożytkować na dobrą zabawę. Z młodości trzeba korzystać.
W każdym razie jego nieobecność pozwoliła mi skupiać uwagę na zgrabnych pośladkach innych zawodników. Nawet tych mniej znajomych. Jak ma na imię tamten chłopak? – zapytała, skinąwszy na jednego z ostatnich zawodników schodzących z boiska. Był ciemnoskóry, wysoki, postawny. Nie, nie szczególnie w jej typie. Ot, nie znała jego imienia! A pośladki faktycznie miał niczego sobie.
Twoja dziewczyna nie przychodzi Cię dopingować podczas treningów? Pewnie jest zajęta sprawami studenckiego senatu... bo to chyba jest.... Mia? – była koszmarna z zapamiętywaniem imion. Szczególnie imionami dziewcząt. Weszła na pierwszy szczebel barierek odgradzających murawę od trybun, przełożyła nogę i usiadła na poręczy. Nie można odmówić jej dziewczęcości. Mimo zawadiackiego charakteru, wciąż jej twarz pozostawała niemal anielsko niewinna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A, kto go tam wie! - podchwycił żarcik sugerujący, że zamiast faktycznie ślęczeć nad książkami i uzupełniać braki w wiedzy ogólnej, Taylor zajmuje się czymś o wiele bardziej interesującym, a przy tym jednak o wiele mniej przystającym pilnemu studentowi - Nawet tak bardzo bym się nie zdziwił, w końcu uczelnia przyjęła teraz całe mnóstwo nowych praktykantek i doktorantek... - pokręcił głową z uśmiechem. Jakoś trudno mu było dostrzec w Maysie, którego traktował trochę z troską i pobłażliwością, z jakimi podchodzi się do młodszego rodzeństwa, potencjał na takiego ogiera i pogromcę młodych wykładowczyń, ale może się mylił?
Machnął kilku kolegom, znikającym właśnie w drzwiach szatni, z uśmiechem sugerującym, że nie muszą nań czekać. Jeden z nich, krępy blondyn grający w ataku, wydał z siebie przeciągły dźwięk imitujący wycie wilka. Wymowne. Hunt tylko wywrócił oczami, a potem ponownie skupił całą swoją uwagę na urodziwej rozmówczyni.
Jak to się stało, że nigdy wcześniej nie zauważył, że Anne ma piegi? To znaczy, pewnie jakoś tam był tego faktu świadomy, ale chyba zwyczajnie nigdy nie rozmawiali ze sobą na tyle... blisko... by mógł przeanalizować ich dokładne rozmieszczenie na jej ładnej twarzy.
- Tamten? - quarterback podążył wzrokiem we wskazanym mu przez blondynkę kierunku - A, to Davenport. Trevor. - wyrecytował nazwisko i imię kolegi z drużyny, którego zresztą uważał za dobrego gracza i równego gościa. Ale chyba jednak nie na tyle, by mieć chęć, by dzielić się z nim towarzystwem Anne... - Lepiej nie zawracaj sobie głowy, Sanders - puścił jej oko, w nawiązaniu do komentarza o oldschoolowym sposobie, w jaki zamiast po imieniu, zwracał się do niej z użyciem nazwiska - Nie dość, że zajęty, to raczej tępy.
Nie była to prawda - ta druga część przynajmniej, bo Trevor był w rzeczywistości jednym z bystrzejszych zawodników Huskies. Anne nie musiała tego jednak wiedzieć, a Hunt nie zamierzał robić koledze darmowej reklamy. No bo czemu niby?
Sposób, w jaki dziewczyna wspięła się na barierkę, sprawił, że McNulty'ego przebiegł przyjemny dreszcz. Bez większego skrępowana omiótł wzrokiem gładź jej szczupłych, wyrzeźbionych treningami nóg, w jakże rozczarowujący sposób kończącą się tam, gdzie zaczynała się krawędź sportowej spódniczki. A potem...
- Lia - ton jego głosu uległ gwałtownej przemianie, twarz stężała nagle, szczęki poruszyły się nowym, niepokojącym napięciem. Kurwa, jeśli była jedna rzecz, którą nie chciał zaprzątać sobie teraz głowy, to był to kształt, jaki niespodziewanie przyjął ostatnio jego związek z panną Bennett. Po wydarzeniach z ostatniej imprezy - czy wręcz bardziej po tych, które miały miejsce w noc po niej Hunt sam już nie był nawet pewien, jaki był status ich relacji. Aktualna? Zawieszona? Utracona bezpowrotnie? Cóż, jedno było pewne... - Powiedzmy, że aktualnie znajdujemy się w fazie "to skomplikowane" - nakreślił w powietrzu znak cudzysłowiu, używając stereotypowego określenia zainspirowanego "statusami związku" na facebooku - Więc póki co nie uświadczysz jej na trybunach. Do odwołania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oby tylko nie skazały biednego Maysa na friendzone. – wykrzywiła swoje pełne usta w odwróconą podkówkę, ale po upływie ledwie ułamka sekundy, roześmiała się. To byłoby naprawdę ciekawe. Ale wiedziała już wystarczająco dużo. Ruby, współlokatorka Taylora i przyjaciółka Anne, dzielnie ignorowała chłopaka. To nawet zabawne jak Mays usiłował ją zaliczyć, a cały czas żył w nieświadomości, że wyprzedziła go Anne w tym wyścigu.
To gratulacje, czy oznaka zazdrości? – zapytała, gdy jeden z kolegów Huntera zagwizdał? Czy zawył jak wilk do księżyca w pełni. Uśmiechnęła się tylko nieznacznie, w ten swój zawadiacki sposób. Kącik jej ust drgnął ledwie ku górze, a ona pochwali oderwała wzrok od gwiżdżącego chłopaka, przenosząc się w pełni na Huntera. Przeszła swobodnie przez barierki, siadając na poręczy. Teraz przynajmniej różnica wysokości nie była tak dotkliwa. Wciąż McNulty był od niej znacznie wyższy.
Nie, nie. Jeśli jest tępy to odpuszczam. – przyznała i dość niespodziewanie położyła dłoń na ramieniu Huntera. Chciała tylko poprawić swoją pozycję, musiała się asekuracyjnie go przytrzymać. A nawet nie tyle jego, co twardej sportowej, footballowej zbroi.
Ach, Lia. – skinęła głową. Pewnie nie raz odwiedzała zebrania studenckiego senatu, którym Lia przewodziła. Nie szczególnie ją to interesowało, ale dobrze wyglądało w dokumentach. Powinna być społecznie zaangażowana. Jej motto brzmiałoby: zabawa przede wszystkim. Odnosiła jednak wrażenie, że Lia była typem miłej, uroczej dziewczyny z sąsiedztwa, która gardziła porządnymi imprezami. A może się myliła? Może zwyczajnie nie dane im było się poznać.
To skomplikowane. – powtórzyła po chłopaku, uśmiechając się lekko. Może nawet lekko zagryzła dolną wargę, by się nie roześmiać. – W takim razie będę zmuszona przejąć obowiązki i pogratulować Ci udanego treningu. Nie miałam okazji świętować Halloween, a moi rodzice wyjeżdżają do Nowego Jorku w najbliższy weekend. Zaprosiłam wszystkie dziewczyny z drużyny i kilku znajomych. Kostiumy co prawda są obowiązkowe, ale jestem pewna, że wpadniesz na coś last moment. – czy właśnie zaprosiła go na imprezę post-halloweenową. Anne wprost uwielbiała horrory, głupie zabawy (od tych tradycyjnych z wyławianiem jabłek, aż po butelkę i podchody), a przede wszystkim kostiumy. Odkąd dojrzała jako kobieta, coraz odważniejsze! Ale któż nie chciałby patrzeć na jej długie nogi. I nie, to nie było zaproszenie. To brzmiało bardziej jak stwierdzenie faktu. Rozpieszczona córka biznesmena nie przyjmowała zbyt wielu odpowiedzi odmownych. Choć, nie była w tym bezczelna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jedno i drugie, czasem trudno rozróżnić... - odrzucił głowę w tył, wywracając lekko oczami w grymasie mającym oznaczać mniej więcej tyle, co "ech, te debile z drużyny same już nie wiedzą, co chcą przekazać..."
Z drugiej strony reakcja kolegów z reprezentacji - choć fakt, infantylna i niesubtelna - nadal brzmiała Hunterowi jak komplement. No dobra, fakt, że niewybredny, ale jak to mówią - darowanemu koniowi nie należało zaglądać w zęby... Ważne więc, że zazdrościli. I że to z nim Anne postanowiła uciąć sobie pogawędkę, nie zaś z kimkolwiek innym.
- Mądra dziewczynka - pochwalił ją, niespecjalnie się przejmując, że mogło to zabrzmieć w sposób cokolwiek patronizujący. Nie wińmy biednego McNulty'ego - chyba dostał jajowatą futbolową piłką w łeb wystarczająco wiele razy, by mieć dobre wytłumaczenie, dlaczego czasem myśli w sposób... no, delikatnie mówiąc prosty. Zwłaszcza, jeśli był właśnie po treningu, a rozmówczyni rozpraszała go dodatkowo nieprzepisową długością spódniczki i dotykiem dłoni, co summa summarum sprawiało, że większa część krwi odpływała z mózgu quarterbacka do mięśni. Różnego typu, tak między nami.
- Rozumiem, że nawet mnie nie pytasz... - posłał jej uśmiech pełen nonszalanckiej zadziorności, przysuwając się odrobinę bliżej, by dziewczyna mogła wygodniej wesprzeć się o płaszczyznę jego sportowej zbroi. Wybierając się na dzisiejszy trening nie przypuszczał, że nadarzy się po nim tak doskonała okazja, by choć na moment odciągnąć jego uwagę i myśli od wspomnień ostatniej kłótni z Lią i wydarzeń, które miały miejsce po niej. Towarzystwo Anne - z tą jej filuterną beztroską, ze sposobem, w jaki zdawała się rozkochiwać w sobie cały świat, z uniwersytecką reprezentacją futbolową na czele... - spadało mu tutaj dosłownie z nieba. - A po prostu stwierdzasz fakt. No cóż, i tak nie śmiałbym odmówić - wyszczerzył bielusieńkie zęby (ich wybielanie zostało opłacone zeszłej wiosny przez jednego ze sponsorów, który strasznie napierał, by Hunt znalazł się na głównym plakacie reklamującym nowy sezon...), posłusznie kiwając głową - Masz jakieś preferencje co do mojego kostiumu, Anne? Czy zostawiasz mi pełną dowolność?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż! Są czynności, które niekoniecznie wymagają elokwencji i erudycji. – zaśmiała się rozbawiona, gdy nazwał ją grzeczną dziewczynką. Ale nie, nie zamierzała podrywać jakiegoś ćwierć inteligentnego sportowca. W końcu, nawet podczas seksu należało używać szarych komórek. Nie bez powodu uwielbiała przygody Detektywa Poirot. Szczerze, od powieści wolała ekranizację z Davidem Suchet!
Rozumiem, że nawet mnie nie pytasz. Na te słowa tylko pokręciła głową przecząco, przyznając mu niewerbalnie rację. Uśmiechnęła się przy tym niewinnie, lekko przygryzając dolną wargę. To oczywiste, że nie pytała! Choć jej pewność siebie zawsze była zawoalowana jakąś beztroską i dziewczęcością. Nie było w tym bezczelności, czy cech rozwydrzonej, rozpieszczonej jedynaczki, która miała szczęście urodzić się w niebotycznie zamożnej rodzinie. Ale jak widać, borykała się z typowymi zachowaniami "nastolatków", a mianowicie: imprezy podczas nieobecności rodziców. Ciekawe tylko, co zrobi z gosposią? Pewnie wymyśli jakiś niecny plan na ostatnią chwilę!
Czasami miło jest grać niedostępnego. Ale w sprawie post-halloweenowej imprezy nie możesz mi odmówić. – puściła mu perskie oczko. Wciąż miała związane w koński ogon włosy. Podczas treningu był to warunek, niestety. Szczerze tego nie lubiła, więc rozpuściła je zaraz i kilkoma ruchami dłoni, przeczesała między palcami blond kosmyki. Ułożyły się równo na ramionach, a ona lekko się zachwiała siedząc na poręczy.
Jeśli rozbiję sobie głowę spadając z poręczy... pamiętaj wspomnieć, że zginęłam dbają o fryzurę. – zaśmiała się uroczo. Zaraz jednak złapała równowagę i skupiła się na kostiumie Huntera. Zmrużyła nawet nieco oczy, jakby zastanawiając się w czym powinien wystąpić. Może jako "model Calvin Klein"? Same bokserki. Proste. Niektóre kostiumy mogły być zwyczajnie przekombinowane.
Sama zastanawiam się czy powinnam wcisnąć się w kostium kobiety kot? Czy może jako zmysłowa Kleopatra? Chociaż ona była brunetką... – ściągnęła lekko usta, wykrzywiając je w odwróconą podkówkę. – Odpuść tylko super bohaterów, jestem pewna, że będzie paru Supermanów i przynajmniej jeden batman. – zaśmiała się cicho. Tak, to stanowczo najpopularniejszy wybór. Może, Marek Antoniusz? Cezar? Brzmi obiecująco przy Kleopatrze. Znając jednak Anne, zmieni jeszcze zdanie parę razy! Może Lady Godiva? Nie, to chyba kompletny brak kostiumu. Afrodyta? Najzabawniej byłoby przebrać się za szpetną czarownicę. Ale odkąd skończyła szesnaście lat, w grę wchodzą tylko seksowne (a przynajmniej uwodzicielskie) kostiumy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Fakt - zgodził się od razu, coraz bardziej zadowolony z bieżącego rozwoju wydarzeń. I pomyśleć, że w chwili wczesnopopołudniowej słabości rozważał nawet opuszczenie dzisiejszego treningu, zwyczajne wagary, które spędziłby pewnie samotnie, rozbijając się po okolicy bez celu i sensu, z dłońmi na kierownicy rozpędzonego SUVa i z wściekłym rapem dudniącym z rozkręconych na całego głośników. Tymczasem zaś dobrze się stało, że jednak dotarł na boisko i wytrwał do samego końca meczu - w innym razie ominęłaby go ta, przyjmująca coraz to ciekawszy obrót, niby-niewinna pogawędka z cheerleaderką. A jakimże to była przyjemnym sposobem na oderwanie rozszalałych myśli od kłopotów w związku i pogarszającego się stanu zdrowia.
W zgodzie z mądrością Scarlett O'Hary postanowił, że pomyśli o tym wszystkim jutro...
A dziś? Dziś miał chyba zgoła inne plany - kształtujące się wprawdzie dopiero, ale i jakie kuszące...
- Inna sprawa, że używanie ust i elokwencja wcale nie muszą być synonimiczne, nie? - uniósł brew, uśmiechając się do dwuznaczności bijącej z zadanego przezeń pytania. Może spacerował po cienkiej granicy niewinnego flirtu z dość oczywistym, i pewnie w jakimś sensie niewybrednym podrywem, ale teraz naprawdę nie mógł mniej dbać o konwenanse. Chciał się wreszcie, do jasnej cholery, choć trochę oderwać od życiowych komplikacji. A towarzystwo jasnowłosej piękności stanowiło ku temu idealną okazję.
- Ależ nie śmiałbym! - odparł, omiatając spojrzeniem efekt spontanicznej zmiany fryzury Anne. Za każdym razem, gdy znane mu dziewczyny to robiły - jednym ruchem ręki kompletnie zmieniały swoją aparycję, na przykład związując lub rozwiązując włosy - w głowie Huntera odbywała się mikra eksplozja. Sam, nosząc tę samą fryzurę pewnie mniej więcej od końca ósmej klasy, zwyczajnie nie mógł się nadziwić jak wielkie zmiany przynieść może taki prosty gest. I tak długo, jak Anne podobała mu się we włosach związanych w koński ogon (uważał to uczesanie za niesamowicie sexy), to z tą kaskadą lekkich fal opadających na ramiona... no, to dopiero było coś.
- Masz zatem gwarancję, że wszystkie stroje superbohaterów zostawię w szafie. Co powiesz na... - zastanowił się, pocierając linię brody między kciukiem i palcem wskazującym w iście myślicielskim geście - ...jakiegoś wampira? Wilkołaka? Wyborcę głosującego na Donalda Trumpa? To by dopiero było straszne... - jego ojczym, gdyby żył, na pewno oddałby głos na Republikanina; Hunter wzdrygał się na samą myśl - Albo pójdę pod prąd i wymyślę coś jeszcze mniej poprawnego politycznie... - zaśmiał się krótko, rzucając okiem na sportowy zegarek. Odchrząknął. - Anne, swoją drogą... Spieszysz się gdzieś po treningu? Moglibyśmy to omówić w innych okolicznościach, nie będziemy tu chyba tak... sterczeć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie muszą. – pokręciła głową. – Ja, dla przykładu, nie uważam się za osobę szczególnie elokwentną. Ale z pewnością jestem złotousta, w pewnym znaczeniu. – to nawet nie dwuznaczność! A jednoznaczność, przesycona nieodpowiednimi i nagannymi tematami. Flirt przestaje być niewinny, gdy na scenę wkracza Anne Sanders.
Uważaj! Bo jeszcze mój ojciec Cię polubi. – zaśmiała się cicho, kręcąc głową. Jak to biznesmen, jej ojciec nie był szczególnie przywiązany do żadnej partii. Korzystał z dobrodziejstw pieniądza i kupował sobie przychylność polityków. W ostatnim czasie nie wspierał aktywnie Donalda Trumpa, spodziewając się rychłej przegranej. Ale też nie potępiał go głośno. Nigdy nie palił za sobą mostów.
Jutro muszę oddać ważny esej, o wybitnie przestarzałych teoriach na temat wpływu seksualności na zdrowie psychiczne. – powiedziała spokojnie, jakby wskazując jednoznacznie, że czas nie jest jej dzisiejszym przyjacielem. Fakt, powinna grzecznie wrócić do domu i skupić się na oddaniu pracy. Była zdolną studentką, ale nie można było jej przyznać oddania i przykładania się do studiów. Czekała na koniec trzeciego roku, gdy w końcu wybierze specjalizacje i zacznie uczyć się wartościowych rzeczy. Nie odgrzewanych kotletów, przerabiania w kółko tego samego. Chciała eksperymentować, badać! W końcu jednak jej uśmiech nabrał na sile. Szelmowski, zawadiacki, gdzie kącik ust powędrował ku górze.
Ale chyba znajdę jeszcze trochę czasu na miłe towarzystwo. Oczywiście tylko, jeśli zaproponujesz ciekawą alternatywę dla studiowania nudnych podręczników – uniosła dłonie w geście kapitulacji. Zeskoczyła z poręczy, otrzepując tył spódniczki. Upewniła się też, że nie odsłania niczego zbędnego.. Chociaż, z drugiej strony - podczas akrobacji i układów cheerleaderskich, spódniczka nie raz i nie dwa pokazywała bieliznę! Dlatego mimo seksownego stroju, cheerleaderki zazwyczaj były skazane na mało seksowne, sportowe majty. Anne i tak buntowała się przeciw standardom i zakładała bieliznę Calvina Kleina.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chybabym tego nie przeżył! - rzucił z udawanym dramatyzmem, choć w istocie był jednym z tych chłopaków, których ojcowie zazwyczaj - ach, naiwni! - lubili od pierwszej chwili. Student, rozgrywający, kapitan szkolnej drużyny przez parę ładnych lat z rzędu, a teraz rzekomo nowa nadzieja futbolu uniwersyteckiego. Wysoki, postawny, z barami szerokimi jak szafa, rzędem prostych, białych zębów wyszczerzonych w uśmiechu, którego ilustracja mogłaby spokojnie znaleźć się obok definicji słowa "amerykański". Gdy było trzeba, popisywał się idealnie staroświecką nonszalancją - świadomy, że każdy jego najmniejszy choćby ruch podlega ojcowskiej obserwacji, robił to, co "idealny chłopak dla mojej małej córeczki" powinien robić: przynosił kwiaty, otwierał drzwi, odsuwał krzesła. Czego więcej można było chcieć od losu?
- Ach, u Wasserman-Langdorfa? - wymienił nazwisko jednego z postrachów studentów wczesnych lat psychologii, sam zdziwiony, że jeszcze je pamięta - Pisałem to. Utrapienie, ale pamiętam, że nie czepiał się chyba za bardzo...
Prawda była też taka, że "pisałem to" było pewną formą dyskretnego naginania rzeczywistości do upragnionego kształtu - jedynym, co McNulty wtedy napisał, był wówczas mail z zamówieniem eseju oraz czek na dwieście dolców (pokrytych zresztą przez fundusz drużyny), wysłane do jednego z kujonów z których zazwyczaj szydził, ale którzy nagle okazywali się pomocni, gdy człowiek miał pod koniec semestru zajęcia ważniejsze, niż siedzenie z nosem w książkach.
- Wiesz, Anne, bynajmniej nie chcę cię rozpraszać... - oparł dłoń o krawędź barierki po jednej stronie ciała cheerleaderki - Odciągać od studenckich obowiązków i tak dalej... - droczył się. Wystarczyło mu jedno spojrzenie zanurzone w błękitnych tęczówkach Anne by stwierdzić, że taplanie się w podręcznikowych definicjach nie jest teraz jej priorytetowym marzeniem - Ale może skoczylibyśmy coś zjeść zanim dam ci wrócić do poważnych obowiązków? Mogę ci też dać jakieś korki.
Tak. Na przykład z anatomii.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”