WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wystukiwał szybko ostatnią wiadomość do Roberta, mając nadzieję, że nie ujrzy jego pociesznej twarzyczki wynurzającej się z wnętrza budynku przed wysłaniem smsa. Gdy tylko zgrabny dymek wskoczył jako kolejny w długim ciągu konwersacji, Logan poderwał głowę i wbił uważne spojrzenie w drzwi wejściowe. Nie poruszyły się - dobrze. Istniała szansa, że wiadomość dotarła do przyjaciela, a on przeczytawszy ją zastosuje się do instrukcji. Gdyby jednak nieprzewidywalny pisarz zapomniał, przeoczył, bądź zignorował polecenie przywdziania na siebie czegoś błyszczącego, Logan na taką ewentualność też był przygotowany. Obok niego na siedzeniu leżała błyszcząca cekinowa kamizelka, którą pogładził dłonią. Jeden z wielu elementów z jego przeszłości, z których powinien się tłumaczyć, ale z racji braku jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia, nie podejmował nawet próby. Jeżeli Robert jej nie weźmie, "przypadkiem" zostanie zapomniana.
Sam założył nieco bardziej gustowną błyszczącą kurtkę, która pewnie za jakiś czas również samotnie ruszy w podróż po Seattle w jakiejś taksówce. Póki co była ok, nieco ekstra, ale na taką okoliczność idealna. Założył też ciemne brokatowe skarpetki, choć ich raczej nikt nie doceni. Na imprezie, którą jego podopieczni określali jako poprawkę sylwestra obowiązywał taki, a nie inny dress code z powodu samej pierwotnej nazwy - "W gwieździstą noc my błyszczymy najmocniej, bo jesteśmy pełni energii i chęci do życia, witając nowy rok jeszcze mocniej niż ci przed nami", czy jakoś tak. Logan nie był już pewien, bo to naprawdę była niepotrzebnie długa nazwa. Zapamiętał jedynie ważne informacje. Tylko cudem by ich nie zarejestrował, bo od tygodnia kilku studentów suszyło mu głowę o wspólną popijawę.
Nie zamierzał przychodzić. Planował zabrać przyjaciela na lodowisko, pościgać się z nim, pożartować i podciąć parę razy. Na koniec postawiłby mu grzańca czy gorącą czekoladę, w zależności od nastroju. Okazało się jednak, że tego dnia wybrane lodowisko było nieczynne, więc sięgnął po plan B, który z założenia powinien być planem D, albo nawet F. Miał nadzieję, że przynajmniej Brown będzie się dobrze bawił.
Opuścił szybę, wystawił rękę przez okno i zaczął nią machać. W tym czasie przesuwał kolejne szybko pojawiające się dymki w konwersacji grupowej, do której został zaproszony ponownie, kiedy uprzedził, że jednak pojawi się na imprezie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robert co prawda otrzymał smsa z wiadomością, że ma założyć “coś błyszczącego”, tylko nie bardzo wiedział po co i czy ma wyglądać błyszcząco i śmiesznie, czy raczej błyszcząco, ale ekstra. Ostatecznie postanowił wziąć wszystko błyszczące, co miał w szafie, a szczerze powiedziawszy nie było tego dużo. Dziwne ciuchy z liceum lub okresu studiów już dawno opuściły jego szafę. Posiadał jednak koszulkę ze srebrnego, mieniącego się materiału, dosyć obcisłą nawiasem mówiąc, sweter obszyty cekinami i posypany brokatem, który był prezentem od któregoś z braci, chyba Lachlana. Miał jeszcze różowe, odblaskowe legginsy, które zostawiła u niego kiedyś Pola, ale po zastanowieniu odłożył je na miejsce. Nawet, gdyby się w nie wcisnął, to chyba nie chciałby się w nich pokazywać publicznie.
Zszedł na dół z koszulą i swetrem w reklamówce. Logan mu doradzi i najwyżej przebierze się w aucie. Gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył machającą rękę przyjaciela i przebiegł przez ulicę, aby się do niego dosiąść.
Mam ze sobą kilka rzeczy, ale musisz mi doradzić co założyć — powiedział od razu, jakby to była najważniejsza kwestia, którą niezwłocznie muszą się zająć. Nie pytał gdzie jadą i po co. Ważne, by dobrze wyglądać. To takie płytkie, że aż mu się włosy na głowie skręciły. — O, co to? — zapytał, sięgając po kamizelkę. W sumie chyba dobrze wyglądałaby w komplecie z jego srebrna koszulką. W międzyczasie zapiął pasy, bo jak to się mówi, bezpieczeństwo przede wszystkim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poderwał głowę, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i spojrzał na Roberta, opuszczając telefon, gotowy zaraz do poświęcenia przyjacielowi stuprocentowej uwagi. Nawet nie zdążył się przyjrzeć i zastanowić czy Robert przeczytał wiadomość, ten uprzedził ciąg myśli, rzucając momentalnie prośbo-rozkaz.
Pokiwał głową, a następnie wychylił się do taksówkarza - Teraz na kampus. - Później znów przeniósł spojrzenie na reklamówkę Browna. - Jakbyś potrzebował, masz większy wybór.- sam sięgnął po torbę z ubraniami przyniesioną przez Roberta. Z miną znawcy podotykał i pooglądał koszulę oraz sweter, obracając je tak, by dostrzec jak się mienią i błyszczą. W końcu koszulę wyciągnął do przyjaciela - Sweter zbyt elegancki, załóż na następną kolację u mnie - uśmiechnął się, gładząc rządek cekinów, a później starannie sweter złożył i schował z powrotem do reklamówki. - Jak chcesz to weź do tego kamizelkę, pewnie świetnie wpasujesz się w otoczenie - błysnął zębami, pomysł współdzieląc z towarzyszem.
- Gdzie kupiłeś? - skinął głową na srebrzysty materiał leżący na kolanach Roberta, powstrzymując się przed ponownym sięgnięciem i pomacaniem koszuli. Lubił ubrania. - Obcisła - zauważył i uniósł spojrzenie na przyjaciela, ponownie się uśmiechając - Miejmy nadzieję, że aż tak nie przytyłeś. Choć chyba dad bod nadal kręci dziewczyny. - spojrzał przed siebie. Zastanowił się i znów spojrzał na Browna - Nie zarywaj do nikogo, ok? Są dla mnie jak dzieci - powiedział, niezgodnie z prawdą. Nie przepadał za dziećmi, nie chciał ich mieć, do studentów żywił nieco większą sympatię, choć też nie wchodził w nimi w zbyt bliskie relacje, stąd też brak wyraźnego przywiązania. Wciąż, to tylko małolaty o gładkich twarzach i jasnych spojrzeniach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiercił się przez chwilę, słuchając Logana i oglądając ubrania, które ten trzymał w dłoniach i oceniał tonem znawcy. Robert nie znał się za bardzo na modzie, więc wspaniale, że miał za przyjaciela kogoś tak obeznanego. Nie umknęło jego uwadze, że taksówkarz dostał polecenie pojechania na kampus, ale na razie tak zajęła go kwestia odpowiedniego dobrania garderoby, że odłożył tę informację gdzieś na tyły głowy. Później do tego wróci.
Pokiwał zgodnie głową, słysząc że sweter może nałożyć na któryś wieczór u Logana. No tak, chyba faktycznie był nieco zbyt poważny, musiał się z tym zgodzić. Widząc jak Logan głaszcze ten brokatowo-cekinowy sweter, pomyślał że jeżeli faktycznie założy go na spotkanie z nim, to prawdopodobnie już go nie odzyska.
Tak myślisz? — spytał, sięgając po kamizelkę i oceniając ją wzrokiem. Tak naprawdę nie miał pojęcia czy wpasuje się w otoczenie, bo nie wiedział jakie otoczenie ich czeka. W każdym razie uznał, że chociaż uda, że się trochę na tym zna.
Zerknął na koszulę i zmarszczył lekko brwi. —Nie pamiętam. Ta koszula ma już chyba z dziesięć lat — mruknął, po czym ze smutkiem zdał sobie sprawę, że chyba naprawdę jest już stary. Nawet sobie ciężko westchnął. Pocieszało go jedynie to, że Logan był starszy.
Skoro ustalili już w co Robert ma się ubrać, no to mężczyzna zaczął zdejmować górną część swojej garderoby, aby zamienić ją na obcisłą, srebrną koszulę i kamizelkę. Zdjął podkoszulek przez głowę i skrzywił się lekko. To całe przebieranie popsuje mu wspaniałą fryzurę nosząca nazwę “swobodny lok” - fryzura, nad którą pracuje się tak długo, aż osiągnie się odpowiedni efekt, czyli do momentu, w którym włosy wyglądają jakby nic się z nimi nie robiło. Robert po prostu wstawał, brał prysznic, mył włosy szamponem do loków i czekał aż same wyschną. Koniec. Ale teraz koszulka potargała mu perfekcyjne loczki i zrobią się puchate, czego bardzo nie lubił.
Następny etap to wciskanie na siebie koszuli. Po dłuższej chwili udało mu się ją naciągnąć na tors i obciągnąć na brzuch. Może i odrobinę za bardzo się opinała, ale nie było jeszcze tak źle. — Przytyłem tylko troszkę — stwierdził na wydechu, po czym włożył kamizelkę, która nieco zasłoniła uwydatnione przez koszulę kształty Roberta. "Tylko troszkę" - gdyby zapytał tony słodyczy i nachosów, które brunet pochłaniał przez ostatnie lata, to powiedziałyby inaczej.
Odetchnął głęboko, wciskając do torebki pomięte ubrania, które przed chwilą z siebie zdjął. Zrozumiał już, że prawdopodobnie jadą na imprezę studencką, co wyjątkowo go ucieszyło. Poczuje się jak za dawnych lat!
Powiedz mi teraz najważniejszą rzecz — mruknął, wpatrując się w Logana uważnym wzrokiem, wyrażającym zaciekawienie, ale i troskę oraz doze ostrożności. —Co to jest dad bod? —spytał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No. - spojrzał w lekkim zadumaniu na trzymaną przez Roberta kamizelkę. Przyjaciel był zgrabny, przystojny, zawsze będzie istniała całkiem niezła szansa, że ubrania będą na nim dobrze leżeć. A biorąc pod uwagę wybrany motyw, pod którego tematem będą imprezować, pisarz na pewno nie będzie odstawał od… z dziesięć lat młodszych od siebie studentów. - Jakby co usuniesz oznaczenia ze zdjęć. - wzruszył lekko ramionami i uśmiechnął się pokrzepiająco do przyjaciela.
„Dziesięć lat temu” wciąż posyłało skojarzenia do szkolnej ławki i chłopięcych twarzy kolegów. W którymś momencie to często niedokładne i niedbałe określenie czasu zatrzymało się w jednym punkcie, niewzruszonym przypływem lat, zniekształcając perspektywę Logana na umiejscowienie wydarzenia w czasie. Shepherd nie doświadczył ataku uświadamiającej o wieku myśli, raczej wciąż był niewolnikiem tego naiwnego optymizmu, że jego życie, sprawność, siła są przede wszystkim uzależnione od jego własnych działań i jeżeli znajdzie odpowiednią ścieżkę, wypracuje podejście i zbuduje drogę, będzie niechybnie prowadziła ona do sukcesu.
Zbierał ubrania porzucone przez Roberta na tylnej kanapie taksówki. Nie sprawdzał czy w lusterku migną oczy kierowcy, był zbyt zajęty składaniem kolejnych warstw odzieżowych, zdartych z bladych pleców bruneta.
Zauważył za to miękką poduszeczkę na brzuchu Browna. Ten widok go nie zdziwił. Niby pisarz był aktywnym człowiekiem, nawet zadziwiająco i czasami wręcz niepokojąco aktywnym, jednak Logan wiedział jak dużą przyjemność przynoszą mu przekąski. - Boczki dodają ci uroku - zażartował i oparł łokieć o szybę, wspierając głowę na dłoni i przyglądając mu się z uśmiechem nieco zjadliwym, lecz pełnym sympatii.
- Mmh? - skinął zachęcająco głową, po czym szybko uśmiech zniknął z jego twarzy, a wstąpił na nią wyraz zdezorientowania - Co…? - wyprostował się i nachylił nieco w kierunku towarzysza - Na serio nie wiesz? Pamiętasz film „Junior”? Z Arnoldem
Schwarzeneggerem…-Uwielbiam gościa
- wtrącił, kiwając głową - Facet zachodzi w ciążę. Więc w sumie chodzi o męski bebzol. Jak u ciężarnej. Jak twój. - uśmiechnął się i poklepał przyjaciela po brzuchu. Nie mówił mu do końca prawdy, ale w zasadzie i tak chodzi o to samo, prawie. A na wyobraźnię Roberta na pewno lepiej podziała Schwarzenegger w stanie błogosławionym. - Laski na to lecą. Bo widzisz… - znowu rozparł się wygodniej, na kolanie oparł kostkę drugiej nogi i zamajtał swawolnie czyściutkim butem. - Kobiety teraz są bardziej męskie. To znaczy, przejawiają częściej cechy wcześniej uważane za męskie, wiesz, zaradność, odwaga, chęć dominacji czy właśnie potrzeba ochrony ukochanej osoby. Więc widzą takiego faceta, który wygląda jakby był w ciąży, jakby potrzebował silnej wojowniczki dla siebie i swojego dziecka. I lecą jak pszczoły do miodu, żeby podotykać krągłego brzuszka. Kumasz, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robert zamyślił się. Jak to usunie oznaczenia ze zdjęć? W internecie nic nie ginie. Podejrzewał, że szykuje się niezła impreza. Z jednej strony wyczuwał nosem burzę medialną, gdyby komuś chciało się podchwycić temat, ale z drugiej strony miał uczucie, że to może być bardzo ciekawe i zabawne doświadczenie. Szczególnie z tymi kreacjami.
Kreacjami, w które na szczęście jeszcze się mieścił. Miał gdzieniegdzie trochę więcej ciała, bo nawet jeśli sporo się ruszał, bo faktycznie nie był typem “kanapowca”, to jednak lubił podjeść i to najlepiej te niezbyt zdrowe rzeczy, jak na przykład nachosy u Lachlana.
Zerknął na Logana z ukosa, odrobinę podejrzliwie. Nie miał żadnych kompleksów, jeżeli chodziło o wygląd, jednak ten komplement przyjaciela wydał mu się odrobinę podejrzany.
Koniecznie musiał wiedzieć co to ten dad bod. Brzmiało dziwnie i obawiał się, że definicja może mu się nie spodobać. A może to po prostu coś śmiesznego i niegroźnego?
Doskonale pamiętał ten film z ciężarnym Arnoldem - film zrobił na nim naprawdę duże wrażenie. Facet zachodzący w ciąże to coś, co prawdopodobnie jest koszmarem wielu mężczyzn. To jest coś nieprawdopodobnego, coś nienaturalnego i wręcz dramatycznego, pomijając że kompletnie niemożliwego - na całe szczęście.
Ja, no… Pamiętam. Jak co? Jak mój? — pytał odrobinę zdezorientowany. Zerknął w końcu na swój brzuch, aby upewnić się, że nie jest rozmiarów dużego arbuza. Zasłonił go szybko, żeby Logan już go tak nie uklepywał.
Naciągnął na siebie do końca wszystko, włącznie z kamizelką, słuchając przy tym wywodu Logana. Zerkał na niego co jakiś czas, analizując jego opowieść słowo po słowie. Intensywnie myślał, nadwyrężał się i wyobrażał sobie sytuacje, w których grubi mężczyźni z piwnymi brzuchami są chronieni przez muskularne wojowniczki z maczugami w dłoniach.
Czyli uważasz, że rolę kobiety i mężczyzny się odwracają? No sam nie wiem, ja chyba wolę nie rodzić dzieci — mruknął, drapiąc się po brodzie. Dobrze, że Pola nie była zbytnio umięśniona.
Wyjrzał przez okno. Chyba dojechali na miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiwał głową, niemal z miną mędrca przymykając oczy, rozsiewając swoją mądrość na tylnym siedzeniu taksówki, raz co raz lustrując spojrzeniem przyjaciela, napawając się jego bogatą mimiką. Robert był dziwaczny i to Logan w nim uwielbiał. Inteligentny, ekscentryczny i zadziwiająco naiwny, Brown widział świat innym niż Shepherd.
- Nie musisz - odmruknął, po czym cmoknął, jakby po dłuższym zastanowieniu - Ale żony możesz nie znaleźć. Takie czasy - spojrzał z troską na przyjaciela, poklepał go po ramieniu i wyjrzał za okno zaraz za Robertem. Przez kampus przebiegał półnagi chłopak z pluszowymi bawolimi rogami na głowie, rozlewając piwo z wielkiego kubka, zadzierając wysoko kolana, jakby nie chciał by jego gołe stopy stykały się z trawą dłużej niż to było niezbędne. Niedaleko grupka studentów machała pochodniami.
- Jesteśmy… - Logan zmarszczył brwi, zastanawiając się czy to co widział jest legalne. Jednocześnie z pewnym zawodem w sercu zorientował się, że nie wszyscy dostosowali kreacje do motywu przewodniego imprezy. Na szczęście wśród gibających się studentów się na trawniku przed przystrojonym lampeczkami, wstęgami papieru toaletowego, a nawet pizzą z podwójnym serem budynkiem, dostrzegał migotanie i błyski mieniących się materiałów skrojonych w przeróżne dziwaczne stroje.
- Robert, jeśli nie chcesz, możemy nie wysiadać. Pojedziemy dalej, nawet nas nie zauważą - powiedział cicho do swojego towarzysza, wciąż patrząc przez okno, momentalnie tracąc zalążki chęci na zabawę z podopiecznymi. Było tyle innych fajniejszych pomysłów na spędzenie czasu.
Taksówkarz w międzyczasie powtórzył kwotę, zerknął na obu panów na tylnym siedzeniu czekając na ich decyzję, po czym sapnął, podrapał się po policzku i sam skierował spojrzenie na bawiącą się niedaleko młodzież.
Wtem rozległ się odgłos pukania w okno samochodowe. Z przeciwnej strony, za szybą szczerzyły zęby dwie studentki zaglądając radośnie do wnętrza taksówki. Logan poczuł się jak na safari. Głodne lwy zbliżyły się na tak niebezpieczną odległość, że subtelnie przyciemnione szkło i blaszany korpus pojazdu wydawały się być niewystarczającą barierą. Klamka szarpnęła gwałtownie, a do samochodu wlały się dźwięki muzyki, bałagan pisków, krzyków, śmiechu i niepokojącego rechotu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mądrość Logana unosiła się w aucie i była tak gęsta, że można było ciąć ją nożem. Robert musiała uważać, żeby się nie zarazić. Patrzył na niego dłuższą chwilę, jakby zatroskany odpowiedzią. Jakby prawie rozważał czy jednak nie zajść w ciążę. Po chwili uśmiechnął się rubasznie i pogroził Loganowi palcem. — Na pewno będę miał żonę… Chyba, że nie będę chciał mieć — odparł pewny swego, po czym kiwnął krótko głową, jakby upewniając się dodatkowo w swoich słowach i w końcu, kiedy już myślał, że nigdy nie dojadą na miejsce, przyjaciel powiadomił go, że właśnie się tam znaleźli. W zasadzie zdążył to sam zauważyć, kiedy obserwował pół nagiego młodzieńca skaczącego po kampusie. Nie był pewien czy jest wniebowzięty, że dojechali, czy trochę się czegoś obawia. Z trudem oderwał wzrok od tego widowiska, by zerknąć na Logana, który pytał go, czy mają się jeszcze wycofać. — No… Ja… To znaczy… — zaczął się jąkać, tocząc wewnętrzną walkę. Wtedy na całe szczęście (lub nie) ktoś zapukał w szybę. Czyli nie było już innej możliwości, jak dołączyć do imprezy. Przecież nie są tchórzami, prawda?! Prawda.
Robert rzucił taksówkarzowi kilka banknotów, niemalże w tym samym momencie, w którym ktoś rzucił mokrym papierem w przednią szybę, a ten przykleił się do niej idealnie na środku. Mężczyzna za kierownicą zaklął i włączył wycieraczki, co tylko pogorszyło sytuację, bo papier przykleił się do nich, a te zaczęły rozprowadzać strzępki po całej szybie. Kolejne przekleństwa łączyły się z głośnym śmiechem studentów winnych całej tej sytuacji. — No już, wychodzimy — mruknął Robert, po czym otworzył drzwi i wyszedł wprost na żarłoczne studentki, uciekając przed rozjuszonym taksówkarzem. Wtedy myślał, że wybiera po prostu mniejsze zło. Czy miał rację?
Czekała ich przeprawa przez dżunglę, aby skończyli lepiej, niż Robert na ostatnim Halloween.
Odchrząknął krótko, poprawił swój ekstrawagancki strój, po czym przywitał dziewczyny, które z jakiego powodu ciągle chichotały. Może taka moda, nie był pewien.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spoglądał na przyjaciela, uśmiechając się wręcz z czułością. Robertowe plany matrymonialne tylko na chwilę go zmieszały, szczęściem spotykając się zaraz z odważnym zdecydowaniem pisarza. Logan nie przeczuwał w tym momencie, że za jakiś czas Brown skusi jakimś sposobem, na pewno nie ciążowym brzuszkiem, kolejną z bliskich Shepherdowi osób i wymieni słowa przysięgi z Polą, która nie pretendowała do roli wojowniczej amazonki w objęciach trzymającej wtulonego w nią bladego ciemnowłosego Roberta - a szkoda!, bo pomimo, że Logan kochał swoich przyjaciół takimi jacy są, przepadał za nagłymi zwrotami akcji, o ile on bezpośrednio nie odczuwał ich nieprzyjemnych skutków.
Logan umykając z taksówki słyszał jeszcze poprzetykane przekleństwami warknięcia taksówkarza "Jazda mi stąd, bo mi szybę rozpierdolą!", kompletnie nie dziwiąc się wąsatym mężczyznom przeganiającym dzieciaki z trawnika. Pewnie bezpieczniejsi byliby z rozjuszonym kierowcą, niż z rozochoconymi studentami, ale było już za późno. Młode dziewczyny ogłuszyły ich chichotami, a samochód odjechał z piskiem opon, prawie rozjeżdżając rzygającego chłopaka, który chcąc oszczędzić chodnik, zginał się w spazmach nad ulicą.
Studentki nie były podopiecznymi Logana, więc ten nie czuł się też w obowiązku by zamienić z nimi kilka słów, szczególnie że te, które udawało im się wybełkotać pomiędzy pijackim rechotem, nie miały większego sensu...? A co to lymuzynąąąą..., Ty będziesz mnie nosił, taaaak, Dawaj na ring no, albo na palec-HA! ... Co miał im odpowiedzieć? Robert popełnił ten błąd, że się do nich odezwał, więc teraz stali we czwórkę i w jakiś sposób powinni chyba się komunikować ze sobą, nie?
Na szczęście męski głos przebił się na chwilę przez kolejny napad chichotu: - Lolo! Chodź! Układamy konsteplacje! - ręka zamachała nad głowami dziewczyn, których też Logan specjalnie nie winił za chwilowe problemy z prowadzeniem konwersacji, sam pamiętał (a właściwie nie pamiętał, ale wiedział z relacji znajomych że bywał gorszy) jak to on tracił szare komórki na studenckich imprezach, kiedy to sam był uczniakiem.
Logan rzucił dziewczynom, że do zobaczenia, albo coś podobnego, i pociągnął Roberta w stronę otwartego terenu zapełnionego mieniącymi się studentami. Zostawili pustą przestrzeń po środku, gdzie co i raz ktoś wbiegał, ustawiał się i wołał innych do dołączenia.
Nick, chłopak, który przez ostatni semestr męczył się na zajęciach Logana nachylił się do niego i Roberta, żeby szybko wyjaśnić zabawę - No to ustawiamy się od pięciu do siedmiu osób, ale nie zawsze, i jedna osoba krzyczy nazwę koste-kons-konstalacji, kurwa! I my musimy to pokazać fajnie, kto da dupy, ten pije. Jak wiecie, ktoś krzyknie "Konstelacja psa!", to trzeba, nie wiem, szczekać, podnosić nogę czy coś, a reszta wskazuje na kogoś kto nie załapał, albo coś. Ale jak więcej osób niż jedna nawali to cała kon...stelacja pije. Demokratycznie wszystko - pokiwał głową patrząc to na Logana, to na Roberta mając nadzieję, że załapali, po czym zatrzymał spojrzenie na pisarzu - Ty do nas chodzisz...?
Logan stwierdził odkrywczo, że w tej zabawie chodzi o picie, jak w większości tego typu rozrywkach na imprezach, ale skoro mają się rozerwać, a wypicie też rozluźni ich na tyle, że może też znajdą wspólny język z chichoczącymi studentkami, no, czemu nie!
- Ma problem ze skończeniem ostatniego roku - Logan skinął głową w kierunku przyjaciela. Robert nie ważne ile lat miał na karku, wciąż wydawał się być młody duchem. A w ciemności nie widać pierwszych zmarszczek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzył przez dłuższą chwilę na chichrajace się nastolatki, chociaż można było zaryzykować stwierdzeniem, że są to młode kobiety. A czy nastolatki to już właśnie nie były młodymi kobietami? Robert chyba nie znał się najlepiej na określeniach płci przeciwnej i noże niech się nie bawi w nazewnictwo, bo zaraz coś pomiesza i kogoś obrazi, czym napyta sobie tylko biedy. Taksówkarz odjechał chwile przedtem z przekleństwem na ustach. Wstydziłby się tak przy dzieciach.
— Patrz, tam chłopak wymiotuje, może podam mu chusteczkę? Masz chusteczkę? —zapytał Logana, wychylając się by lepiej dojrzeć zaciętego w pół imprezowicza. Wyglądało to trochę tak, jakby młodzieniec potrzebował egzorcyzmów, ale i chusteczki powinny dać radę.
Wtedy jednak usłyszał słowa, a raczej to, co wyszło z ust podpitych studentek. Stał jak słup i patrzył na nie, zastanawiając się co też mają na myśli i czy aby na pewno ich wypowiedź ma coś wspólnego z jakimiś myślałam, a przynajmniej z takimi sensownymi. Przechylił głowę lekko w prawo, jakby chciał złapać sygnał i zacząć nadawać na podobnych falach. Chyba mu nie wyszło. W sumie nic dziwnego, w końcu był całkowicie trzeźwy. Czyżby zapomniał już, żeby przed imprezą zrobić z Loganem beforek? Kiedyś się tak w końcu robiło. To kolejny znak, że młodość miał już stanowczo za sobą. Westchnął ciężko i zmarszczył lekko brwi.
Już chciał odpowiedzieć coś równie elokwentnie, kiedy nagle podbił do nich chłopak, który zapowiedział układanie konsteplacji. Cokolwiek to było, zdawało się brzmieć bardziej sensownie od słów dziewczyn, więc chętnie dał się pociągnąć Loganowi w stronę miejsca, gdzie mieli w coś grać.
— Robiłeś już kiedyś te konteplacje? — zapytał cicho przyjaciela na ucho. Trochę się stresował nowymi grami, chociaż umiał przegrywać, więc jakoś da sobie radę. Okazało się, że Logan nie musi mu wyjaśniać co i jak, bo zabrał się do tego jeden ze studentów. Szczerze powiedziawszy Robert po usłyszeniu zasad zestresował się już na poważnie. Ktoś krzyczy konteplacja i wszyscy mają dać dupy, a jak ktoś nie da, to pije? Czy może raczej wszyscy mają dać dupy właśnie po to, żeby się napić? Robert słyszał już o podobnych grach, takich jak na przykład słoneczko czy kamienna twarz, ale nie sądził, że kiedykolwiek ktoś go do takiej gry zaprosi. I czy on coś wspomniał jeszcze o psie? No to chyba było dla Roberta za dużo. Nie chciał dać nikomu dupy, chciał się po prostu napić i potańczyć może. Dzisiejsi studenci to banda chorych zboczeńców, ot co.
— Co? Ja? Nie, ja nie dochodzę… do Was — mruknął, czując że ze stresu spociły mu się dłonie. Zerknął w bok na Shepherda, gdy ten za to potwierdził, że Robert jest studentem i to raczej kiepskim. Może i dobrze? Może jednak nie będą go chcieli w swojej drużynie?
— Tak, bardzo kiepsko mi idzie — mruknął, kiwając energicznie głową.
Gdy studenci zbierali się do swojej gry, on próbował przekazywać Loganowi tajne wiadomości samymi oczami. Chyba nie za dobrze mu to szło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Drugi Cały kampus zmienił się w jedną wielką nderownie, głównie wypełnioną piwniczakami, którzy wypełzli ze swoich jaskiń. Widok bardzo zabawny, bo nawet jeśli Dadźbóg ze swoim Słońcem świecił niezbyt owocnie to bladość skóry większości zgromadzonych odbijała promienie iście diabelsko. Na głównym dziedzińcu rozstawiono stoiska, promujące różne badania, a które poszukiwały ludzkich szczurów laboratoryjnych. Niewielkie grupy były ubrane w spólny motyw przewodni. Od czasu do czasu w tle przeszła jakaś dziewczyna, ale biedaczki zdawały się swoją obecnością emanować dwie rzeczy: 1) niewidoczne tło 2) powód erekcji u nastolatków, którzy przez całe liceum z takim przedstawicielem płci nie rozmawiali.

Czułem się trochę jak cofnięty o dwie dekady w czasie. Raczej mi to nie przeszkadzało, bo chyba lata '00 były okresem najlepszego piękna w brzydocie. Białe kozaki za kolano, perłowe cienie na oczy, opalenizna ponad miarę (i tylko solarium) zaś włosy najeżone żelem tak jakby od tego zależały czyjeś życie. Jeśli kicz może mieć zapach to wtedy wydzielał w powietrze pełną gamę okropieństw sztuczności i chińskiego plastiku. Dziś było podobnie.

Arena na walki robotów była na jakieś hali czy gdzieś, gdzie prowadził rozłożony czerwony dywan po długości akademickiego korytarza. Nigdy na tej uczelni nie byłem, więc gdyby nie moja towarzyszka to zapewne szedłbym jak baran na rzeź za tłumem.

- Ja... - dotknąłem znajomą kontrolerem w ramię- nie wiem jakim chujem się zgodziłaś tutaj przyjść. - Wyznałem ostatecznie, ale dość niepewnie, bo nie dowierzałem w tę sytuację. - Niemniej dziękuję i pamiętaj: bądź zjawiskowa, straszna i zniszcz wszystkich psychologicznie . - Nie wiedziałem w jaki sposób, ale już nie spuszczajmy się nad tymi szczegółami. Chyba jakiś etos rycerski powinien nakazać innym samcom poddanie się wobec białogłowej. Te właśnie niskie pobudki chciałem wykorzystać. W końcu mój robot był złożony ze śmieci, które znalazłem w robocie. No, dodajmy do tego palnik własnej roboty, ale to konstrukt tak pewny jak teoria strun.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella opatuliła się mocniej płaszczem, żeby ochronić się przed chłodnym waszyngtońskim wiatrem, który postanowił zerwać się bez ostrzeżenia. Jasne włosy, tym razem w naturalnym słomiastym kolorze, nieco dłuższe niż zazwyczaj nosiła, zasłoniła kapturem. Sprawdziła godzinę - miała jeszcze trochę czasu, o ile dobrze sprawdziła plan zajęć Laury. Nie wspominała jej, że przyjeżdża z powrotem do Seattle. Głównie dlatego, że sama nie była pewna kiedy ten dzień faktycznie nadejdzie. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że zatoczyła koło i nic nie udało jej się osiągnąć przez ostatnie kilka miesięcy, a tym bardziej postanowić co dalej. Starym zwyczajem spychała jednak te myśli gdzieś na drugi plan, skupiając się na dniu dzisiejszym.
Stanęła pod drzwiami do sali, ściągając z włosów kaptur - wiatr zdawał się uspokoić. Obserwowała z zaciekawieniem mijających ją ludzi, zastanawiając się, czy jej też kiedyś będzie pisane życie studentki, kiedy wreszcie zauważyła znajomą twarz. Szybko schowała telefon do kieszeni płaszcza i wyskoczyła do Laury, żeby na pewno jej nie przegapiła. – Dzień dobry, czy znajdzie pani czas na kawę w miłym towarzystwie? – Uśmiechnęła się wesoło, po czym rozłożyła szeroko ręce, gotowa do uścisków.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Miała za sobą intensywny dzień, choć na szczęście nie najdłuższy. Był to jednak ten dzień, w którym w planie upchnięte miała najbardziej wymagające przedmioty, których wykładowcy zawsze musieli przedłużać wykłady, a studenci zmuszeni byli biegać po korytarzach, by zdążyć na kolejne. Miała więc za sobą cztery długie i ciągnące się w nieskończoność wykłady, od których bolał ją nadgarstek, bo próbowała nadążać z robieniem notatek, a także miała dość dźwięku stukania w klawiaturę przez kilkudziesięciu studentów. Na takie dni jak ten miała w torbie duży kubek termiczny ze zrobioną rano kawą z mlekiem owsianym, a także trochę przekąsek, bo nie miała czasu skoczyć do kampusowego bufetu.
Odetchnęła z ulgą, gdy skończyła zajęcia. Wyszła z sali rozmawiając ze znajomą, z która umawiała się na wspólną naukę i przygotowanie zadanego im projektu. Pożegnała się, gdy wszystko miały już ustalone i ruszyła w kierunku wyjścia, chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
Wzdrygnęła się i od razu zatrzymała, o mało nie wpadając na Stellę, która nagle się przed nią pojawiła. Była w szoku, który mieszał się na jej twarzy z radością.
– W najmilszym! – odparła od razu, również rozkładając ręce do uścisku. Objęła przyjaciółkę, pozwalając sobie przeciągnąć tę chwilę. – Stella! Dlaczego nie napisałaś, że wracasz? – rzuciła, trzymając ją jeszcze w ramionach, po czym odsunęła się, poprawiając na ramieniu swoją torbę. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę ją widzi.
– Masz ochotę na jakieś konkretne miejsce? Znam świetną kawiarnią w okolicy. – dodała jeszcze, choć miała nadzieję, że kawa nie jest tu wcale najważniejsza. – Chodźmy. – zarzuciła ramię na bark przyjaciółki i ruszyła w stronę dziedzińca.
– Od kiedy jesteś w mieście? Jejku, jak tęskniłam!! – zerkała na nią pełna ekscytacji, uśmiechając się szeroko. Chciała wiedzieć wszystko, najlepiej już teraz. I jeszcze raz ją przytulić. Czuła ogromną ulgę, że przyjaciółka jest tuż obok. Ich rozmowy na facetime oraz smsy były niewystarczające.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”